Czasem ktoś ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Może został zabity, zamordowany, może popełnił samobójstwo. Nie wiadomo. Śledztwo niczego nie wyjaśnia.
O zmarłych mówi się dobrze, albo wcale – dlatego boimy się mówić o śmierci, dociekać jej przyczyn, mówimy o niej innym półsłówkami, nie zawiadamiamy innych wprost, nie wiemy, gdzie tkwi tabu.
To nie jest dobre. Nie powinno być tak, że ludzie są mordowani, nie powinni się sami zabijać, nie powinny konflikty w rodzinie prowadzić do śmierci. Każda wymuszona śmierć jest zła. Ale jednak kiedyś umrzemy. Każdy z nas umrze. Albo naturalnie, albo zamordowany, albo w wypadku, albo zachorujemy. Przed nami jest tylko śmierć. To nas czeka na pewno.
Myślicie o śmierci?
Ale czy na pewno musimy umrzeć? Może jest coś ponad tę naszą ziemską egzystencję, może śmierć ciała biologicznego nie musi być jakimś końcem nas? Może jesteśmy ponadto? Może mamy nieśmiertelną duszę? Może zmarły tragicznie nam jeszcze kiedyś wyjaśni co się dokładnie stało gdy do niego dołączymy w Zaświatach, jakimś Niebie, Raju czy Hadesie!
Żeglarze mówią, że spotkamy się wszyscy w Hilo (Johnny Come Down to Hilo) – czyli będziemy pić w piekle, bo ono jest na dole, tam się tonie. Ludzie wierzący w Boga zakładają, że śmierć to tylko przekroczenie pewnego etapu na drodze człowieczej egzystencji – a ateiści wierzą, że to koniec.
A ja jestem transhumanistą i uważam, że można obie te koncepcje połączyć! Uważam, że to, co będzie dalej, nie jest sprzeczne z katolicyzmem. Ewidentnie nastąpi koniec, po którym coś będzie.
W istocie jesteśmy nieśmiertelni informacyjnie – by to osiągnąć, ważne jest, by dożyć do co najmniej 2045 roku. Ja będę mieć wtedy 80 lat. Mam nadzieję, że dam radę. Byleby nikogo nie zabić do tego czasu i nie dać się zabić – nie ulec wypadkowi i nie zachorować śmiertelnie. Byleby łagodzić wszelkie konflikty, szczególnie rodzinne. Powinniśmy się lubić, kochać, ustępować, nawet gdy mamy rację. Byle przeżyć jeszcze jakieś pokolenie, czyli 25 lat.
Otóż postęp technologiczny narasta wykładniczo. Gdzieś około 2045 roku wejdziemy w kolano funkcji wykładniczej mierzącej rozwój technologii i postęp tak gwałtownie przyspieszy, że skutki będą nieprzewidywalne. Wszystko to, co wymyślił Lem się ziści – i jeszcze wszystko to, czego nie wymyślił i czego sami nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Nanoroboty uczynią nas nieśmiertelnymi!
W istocie homo sapiens to nie jest gatunek samodzielny, o unikalnym DNA – człowiek to symbioza wielu gatunków, to ssak zespolony z wieloma bakteriami, które stanowią jeden wspólny organizm, jeden homeostat. Składamy się z mikrobiomów, z naszymi wszystkimi bakteriami jesteśmy jednym wielkim mikrobiomem.
Nanoroboty już są znane i praktykowane – technologia jest jeszcze w powijakach, ale rozwinie się z pewnością wykładniczo tak jak wszystko. Za kilkanaście lat nanoroboty zastąpią nasze bakterie. Te nanoroboty będą nam stale wymieniać tkanki na nowe – tak, że staniemy się nieśmiertelni, wrócimy do naszej postaci w takim wieku, w jakim to sobie zażyczymy.
Ale nie będzie tak samo. Zmarłych nie będzie z nami. Spotkamy się ze starymi znajomymi w wieku gdy byliśmy młodzi – ale to już nie będzie to samo spotkanie. Nasze nanoroboty będą się konfrontować, wymieniać, może walczyć, może współpracować – ale będziemy nimi sterować świadomie, a nie jak dziś gdy spotkania są nieświadomą wymianą bakterii z mikrobiomu jamy ustnej.
Śmierć jest do okiełznania: dla wierzących poprzez pracę nad sobą – dla ateistów poprzez odkrywanie świata. A dla wszystkich poprzez rozwój technologii.
Co by nie było – śmierć wciąż pozostanie. Nawet będąc nieśmiertelnymi dzięki nanorobotom, będziemy mogli być zamordowani czy możemy ulec wypadkowi. Albo się sami zabijemy, czując beznadzieje wiecznego istnienia. Więc zawsze będziemy musieli uważać na siebie.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
pseudo naukowe dyrdymały – Lem by się uśmiał
Tu o prawdziwej śmierci młodego człowieka w lawinie:
https://rebeliantka.neon24.pl/post/166583,gdy-nagle-umiera-mlody-czlowiek