Z bloga masonki;
Nieznana biografia Jezusa
Dzisiaj przeczytałam książkę Piotra Semraua pt. Nieznana biografia Jezusa, którą wypatrzyłam na półce w księgarni Prusa, gdy oddawaliśmy do komisu 50. numer “Wolnomularza Polskiego”. Autor zastanawia się, i odpowiada na to pytanie, gdzie był Jezus podczas 18 lat swego życia, tj. między rozmowami z uczonymi w piśmie w świątyni jerozolimskiej, gdy miał lat 12, a dniem chrztu w Jordanie z ręki swego kuzyna Jana Chrzciciela. Piotr Semrau kieruje Jezusa do Egiptu, konkretnie do Aleksandrii, gdzie uczy się na lekarza (bo uzdrowicielem już jest), a następnie do Indii, gdzie poznaje tamtejsze religie, w tym buddyzm, i gdzie rozwija się jako lekarz i uzdrowiciel. Jezus Semraua jest zwyczajny i ludzki, sam nie bardzo wie, skąd u niego taka moc. Ma aurę – tęczową, najpiękniejszą z wszystkich aur innych ludzi, które widzi jako jeden z wybranych. Czyta się wartko, choć opowieść jest nieraz dość naiwna, ale w sumie – miła. Dla porównania sięgnęłam po książkę, która stoi u mnie na półce od lat 20. czyli po Inne drogi Jezusa Wacława Korabiewicza, słynnego podróżnika, którego mój mąż poznał osobiście pod koniec jego życia (nawet mamy jego dedykację). Korabiewicz nie napisał powieści, lecz raczej relację ze swoich poszukiwań historycznych. Trop indyjski zaczął się od podróży niejakiego Nikołaja Notowicza, kapitana wojsk rosyjskich, Polaka z pochodzenia, który trafił w 1887 r. do tybetańskiego klsztoru w Himis, gdzie pozwolono mu skopiować stare manuskrypty opowiadające o kilkunastoletnim pobycie Issy – Jezusa w Indiach i Nepalu (to właśnie ponoć te lata zagubione w ewangeliach).
Aszera mówi:
9 Czerwiec 2012 o 20:43 | Odpowiedz
Nie wydaje mi się, abym swój wpis potraktowała “rewelacyjnie”. Przeczytałam książkę – zrelacjonowałam; drugą – takoż. Jezus nie był masonem. Niestety. Ale masoni mogą nim być zafascynowani. Czemu nie?
Nareszcie – kobiety!
4 Marzec 2013
To ci prezent (trochę wcześniejszy) na Dzień Kobiet! Jeden z kardynałów południowoamerykańskich (jeszcze nazwisk nie spamiętałam) powiedział, że kobiety powinny zacząć odgrywać w Kościele katolickim znacznie większą rolę niż dotychczas! Pierwsza moja myśl, że to trick wyborczy. Druga, że głupio myślę, bo progresistów wśród kardynałów mianowanych jak jeden mąż (:-)) przez Jana Pawła II lub Benedykta XVI – jak na lekarstwo, zatem takie słowa o kobietach, tylko mogą delikwentowi punktów odebrać a nie dodać. Potraktowałam wreszcie tę wypowiedź jak nasze przysłowie, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Mamy wszakże przedwiośnie…
Tak czy inaczej, w moim Parku Jurajskim dla Zapomnianych Bogiń i Bogów pewnie spore poruszenie i radość. Za pogańskich czasów pozycja bogiń była całkiem, całkiem… Moja tytułowa Aszera, była i żoną Ela, i Baala, i przez jakiś czas – nawet samego Jahwe. Nowym czytelnikom przypomnę wierszyk, jaki stworzyłam 3 lata temu, gdy założyłam mój blog:
Wciąż myślę o Aszerze i wracam do tych czasów,
gdy była tą boginią, od pereł i atłasów.
Gdy po niebiosach wiodła wyznawców swoich stada,
na szyi owijała – jak szal – rajskiego gada…
Z Jahwe miała na pieńku, bo Baala uwodziła
i żyła pełnią życia. Po prostu żyła! żyła! żyła!
Trentowski i tajemnica masońska
10 Czerwiec 2012
Dokształcam się filozoficznie. Dzisiaj przeczytałam spory kawałek FILOZOFII MASONERII Andrzeja Nowickiego, byłego Wielkiego Mistrza Wielkiego Wschodu Polski (1997). Profesor wiele miejsca poświęca w swoim dziele polskiemu filozofowi z XIX wieku, wybitnemu masonowi Bronisławowi Ferdynandowi Trentowskiemu. Ponieważ ostatnio wiele moich myśli zajmuje masońska tajemnica, uderzyło mnie zdanie Trentowskiego z jego pośmiertnie wydanej pracy w całości poświęconej masonerii pt. Wolnomularstwo w tym, co jest jego istotą i w tym, co nią nie jest: “Jeśli jednak idea masońska jest najbardziej szczytną mądrością ludzką, to utrzymywanie masońskiej tajemnicy, czyli ukrywanie tej idei, jest największym nonsensem” (1873). To podobnie, jak ewangeliczne trzymanie światła lampy pod korcem. Przyjdzie mi postudiować więcej i napisać do “Wolnomularza Polskiego”. Pewnie jesiennego lub zimowego.
Ogieniek za Józefa R. (d. Benedykta XVI)
Trochę późno, ale dizś po południu zapaliłam mały ogieniek w intencji emerytowanego papieża. Ogieniek płonie w wielkim, ozdobionym przeze mnie kielichu, w którym już różne ognie się paliły. Najwięcej było za Jana Pawła II w kolejne rocznice jego śmierci. Myślę sobie często o Józefie-Benedykcie: jak się czuje? co sobie myśli, wędrując po salach pałacu w Castel Gandolfo? czy od razu poszedł do biblioteki? czy ma ksiażki, które z miejsca zacznie czytać? jak bardzo martwi się sytuacją Kościoła? czy będzie dostawał jakieś tajne wieści z Konklawe? czy ma swego kandydata, czy na Ducha Świętego całkowicie się zdaje? – to tylko niektóre z tych pytań. Przede wszystkim jednak emerytowany papież mi imponuje. Jakiego hartu ducha trzeba, aby zrobić to co On zrobił. Na tym tle moje rozmaite zaniechania są takie prozaiczne, małe, a i tak nie mogę sobie z nimi często poradzić. Mam jakieś kolejne postanowienia zmiany, i gdy zaczynam wątpić w swoją siłę, od razu myślę o Nim, że stary, schorowany i kruchy na pozór, a znalazł ją w sobie. Stąd ta dzisiejsza lampka za Józefa – Benedykta. Ciągle się świeci…
Podobają mi się życzenia dla nowego papieża Jana Turneau: “Powinien zwołać nowy sobór – pisze w dzisiejszej Wyborczej. Podobny w swoim rozmachu do tego sprzed wieku, ale jeszcze szerszy, z większym udziałem świeckich katolików i innych chrześcijan, przedstawicieli innych religii i ludzi nie mieszczących się myślowo w żadnej [to do mnie]. Niech głos tego zgromadzenia zabrzmi mocniej niż wszystkie kościelne orędzia i encykliki, niech trafi do wszystkich, którzy nasz świat starają się czynić choćby trochę lepszym [to też biorę do siebie]“.
PS 85 proc. wiosennego Wolnomularza jest już gotowe. Jutro idzie do łamania.
Zależy, co oznacza słowo “my”.
Bo jeżeli służby – to niczym.
My to my, zwykli ludzie. Ci straszni masoni, czym oni się różnią od nas? Czytając ich blogi widzimy, że nie różnimy się niczym, a jednak dzieli nas fundamentalna przepaść. Na czym polega więc różnica?
O wiele ciekawsze jest inne pytanie. No przynajmniej dla mnie.
Mianowicie:
Czy Pani Iza Rostworowska rzeczywiście nie wie nic o masonach? Czy może z jakiegoś innego powodu stara się nam pokazać jakie to “ludzkie ludzie te masony som”.
Jeśli dyskusja tu pod tym, jakże sympatycznym obrazkiem, nie ułoży się po myśli szanownej Pani, to proponuję w następnej kolejności wziąć na warsztat kolegę (nie mojego) Adolfa Eichmanna. Jaki to przystojny mężczyzna był? A jak kochał dzieci?
A dalej można napisać o innych zaletach wielu znanych postaci.
A ciekawe czy znajdę odpowiedź na moje pytanie? O co chodzi?
Jeśli rzeczywiście chce się Szanowna o masonach dowiedzieć, bo rzeczywiście nie wie to do tekstów Maksymiliana Kolbe, do jego życiorysu odsyłam.
Mój kolega w pewnych sytuacjach mawia:
Patrzysz, widzisz, głowę ma, ręce ma, nogi ma, myślisz: człowiek.
A tu się okazuje, że nie.
Moja wiedza z drugiej ręki o masonach plasuje się powyżej średniej u ludzi wykształconych, ponadto zdarzało mi się rozmawiać z masonami wyższego i niższego stopnia oko w oko. Prawda o tym zagadnieniu zależy też od tego, jaki umysł patrzy, bo często dwie osoby patrząc na to samo widzą co innego. Jak mawiał mój profesor od malarstwa- “nie malujemy tego co widzimy, ale to, co sobie uświadamiamy”. Doświadczyliśmy, że tak jest, bo grupa malarzy ustawiona w tym samym miejscu i tej samej porze przed obiektem, tworzyła kompletnie różne obrazy.
Mogłabym stworzyć portret wewnętrzny masona. Ciekawa jestem jak wyglądałyby takie portrety w wykonaniu innych osób, np. Pana.
By stworzyć portret na podobieństwo, trzeba uchwycić charakterystyczne cechy postaci, w tym wypadku obcej duchowości- cechy, które odróżniają ”rasę” masona od ”rasy” katolika. W tych kilku cytowanych notkach widzę cechy charakterystyczne dla obcej nam duchowości i mogę je wyliczyć.
Wiem też i widzę, że ta duchowość jak wirus wrastała w naszą kulturę od wieków, w każdym widzę jakieś większe, lub mniejsze zakażenia tym wirusem. Ciekawa jestem, czy inni też to widzą.
Moje pytanie dotyczy więc tego zagadnienia;- czym się różnimy?
[Pańska wypowiedź Panie Jacku jest zaś grubiańska i kompletnie nie na miejscu.
To taka wypowiedź, która idzie na konfrontację siłową, za pomocą puszczania oka, topornego szyderstwa podszytego podejrzliwością wynikającą z myślenia uproszczonego i posługującego się etykietami, wytresowane ”wszystkowidztwo” nieświadome swojej istotnej ślepoty, owoc indoktrynacji. To moja odpowiedź na Pańskie prostackie zaczepki. ]
Dopowiem jeszcze, że Pańskie zaczepki mają charakter PERSONALNY, co mnie osobiście wisi, ale obecni tu zarażeni wirusem masońskim sa na to bardzo wrażliwi, wrażliwi na swoje JA, stąd łatwo ich urazić, np. Pana.
Mówię to też, by Markul który tu wpadnie i zobaczy tylko moje ”personalne uwagi” zwrócił też uwagę na Pańskie, bo to Pan przesunał płaszczyznę rozmowy na ten właśnie wrażliwy obszar, tam więc musiałam Pana pokonać, czując się zaatakowana.
Tak mam za każdym razem, jestem atakowana personalnie, choć za każdym razem liczę na rozmowę ogólną, w tym wypadku ma to być ”portret wewnętrzny masona”, ogólnego.
Inaczej.
Dopiero później zauważyłem, że To Pani wstawiła tu spis treści książki pana Krajskiego. Więc jest Pani osobą świetnie w temacie zorientowaną, jak zresztą sama oświadcza. Wiadomym jest więc Pani i o tym, że niektórzy usiłują “sprzedać” nam masonerię jako zupełnie nieszkodliwych dziwaków. Pomimo to funduje Pani subtelną prowokację intelektualną, którą ja, osobnik o inteligencji znacznie niższej, a już subtelności żadnej, wziąłem (przez nieuwagę i ze zdenerwowania) za element wyżej wspomnianej “kampanii reklamowej”.
Pisze Pani:
Moja wiedza z drugiej ręki o masonach plasuje się powyżej średniej u ludzi wykształconych, ponadto zdarzało mi się rozmawiać z masonami wyższego i niższego stopnia oko w oko.
A z drugiej strony
“w tym wypadku ma to być ”portret wewnętrzny masona”, ogólnego.”
To wydaje się Pani, że tu jest jeszcze ktoś, kto takie jak Pani doświadczenie i wiedzę w tej kwestii posiada? Bo ja wątpię.
Zawsze myślałem, że masonom, zwłaszcza tym wyższego stopnia nie wolno o swym wtajemniczeniu informować profanów.
W opisanej sytuacji Pani jest zobowiązana na nasz “ekspedytowy” użytek taki portret masona sporządzić samodzielnie. Reszta może co najwyżej siedzieć z rozdziawionymi twarzami i patrzeć.
“To wydaje się Pani, że tu jest jeszcze ktoś, kto takie jak Pani doświadczenie i wiedzę w tej kwestii posiada? Bo ja wątpię”.
Bez napinania się, a tylko dla porządku melduję: kwerendę w archiwach państwowych na zapodany temat rozpocząłem w 1987 r. Itd.,itd.
“Zawsze myślałem, że masonom, zwłaszcza tym wyższego stopnia nie wolno o swym wtajemniczeniu informować profanów”.
Racja. Czasem jednak któryś coś chlapnie. Vide Kazimierza Szczuka w telewizji publicznej.
“W opisanej sytuacji Pani jest zobowiązana na nasz „ekspedytowy” użytek taki portret masona sporządzić samodzielnie”.
Proszę nie kpić.
Pisze Pani:
“Prawda o tym zagadnieniu zależy też od tego, jaki umysł patrzy, bo często dwie osoby patrząc na to samo widzą co innego. Jak mawiał mój profesor od malarstwa- „nie malujemy tego co widzimy, ale to, co sobie uświadamiamy”. Doświadczyliśmy, że tak jest, bo grupa malarzy ustawiona w tym samym miejscu i tej samej porze przed obiektem, tworzyła kompletnie różne obrazy.”
No i to nie za bardzo ładnie o Pani świadczy. W tradycyjnej logice, której jestem zwolennikiem wraz z paroma jeszcze osobami prawda i to na każdy temat jest jedna. Prawdę definiujemy jako zgodność twierdzenia z rzeczywistością, a ta jest tylko jedna. Co do wyobrażeń o niej to zgadzam się, że może ich być dowolnie wiele. Pragnę tylko zauważyć, że nie mają one obowiązku być zgodne z prawdą.
Znowu zjechałem na personalne ataki i zaczepki. Oczywiście nie ma Pani obowiązku na nie odpowiadać, a może je zgłosić organom banującym. To wszystko dlatego, że masoneria nie tylko jest mi nieznana, ale jeszcze mnie brzydzi (i zupełnie nie mam ochoty się nią zajmować,) zupełnie inaczej niż osoba Szanownej Pani.
Moja wnuczka również była uczona malarstwa, ale były do niej pretensje o to, że stara się być zbyt bliska rzeczywistości. Teraz już malować nie lubi.
Panie Krzysztofie:
Pani Iza napisała o mnie:
[Pańska wypowiedź Panie Jacku jest zaś grubiańska i kompletnie nie na miejscu.
To taka wypowiedź, która idzie na konfrontację siłową, za pomocą puszczania oka, topornego szyderstwa podszytego podejrzliwością wynikającą z myślenia uproszczonego i posługującego się etykietami, wytresowane ”wszystkowidztwo” nieświadome swojej istotnej ślepoty, owoc indoktrynacji. To moja odpowiedź na Pańskie prostackie zaczepki. ]
To chyba i ja mogę sobie trochę poużywać.
A tak na poważnie, jak Pan może sprawdzić w jej poprzedniej notce, trochę wyżej to są tam słowa “Mogłabym stworzyć portret wewnętrzny masona.” Więc nie kpię.
A poza tym dobrze by było mieć tu jakieś szersze opracowanie.
Powinniśmy tworzyć swoją własną wikipedię.
Jakoś Pan zbilansował te 26 lat pracy?
Podziwiam.
@Jacek
Prawda jest jedna, ale jej poznanie jest aspektowne, dlatego każdy, patrząc na to samo, może widzieć “co innego”.
Szanowna Pani Izo,
to wszystko co Pani o mnie raczyła napisać to w zasadzie prawda i tylko chciałbym zaprotestować przeciwko “wytresowane ”wszystkowidztwo” nieświadome swojej istotnej ślepoty,”
bo doskonale sobie zdaję sprawę ze swej ślepoty.
Oraz zapytać o “owoc indoktrynacji”. Chciałbym wiedzieć, któż to był uprzejmy mnie zindoktrynować, po to aby się na nim trochę rozładować za ten mój pożałowania godny stan.
Tak, zgadzam się.
”Czyta się wartko, choć opowieść jest nieraz dość naiwna, ale w sumie – miła.”
Takie zdanie na przykład dużo mówi o człowieku, czym się kieruje.
Jesli szukamy rzeczy tylko miłych, nie dojdziemy do prawdy, która przeważnie jest niemiła, jest trudna, wymaga wysiłku i wyrzeczenia, dobrowolnego krzyża, zaparcia się siebie i wielu niemiłych doznań. “Czyta się wartko” więc musi być ciekawa. Umysł próżny szuka ciekawostek i kuriozów. Kto z naszych blogerów zaczyna dzień od czytania Słowa Bożego? Mało kto, bo nie czyta się tego wartko, w dodatku ta prawda przyłożona do siebie przeważnie jest niemiła, burzy nieraz nasz ład, budzi z lenistwa, obraca w gruz przekonania, jest często tak rewolucyjna, że nie do przyjęcia, jak ks. Estery, czego mieliśmy tu przykład.
“Naiwność” nie przeszkadza autorce bloga, bo uczuciowość masońska wręcz karmi się idealizmem i płytką uczuciowością, nie przeszkadza mu fikcja.
”Ma aurę – tęczową, najpiękniejszą z wszystkich aur innych ludzi, które widzi jako jeden z wybranych.”
Taki umysł szuka doznań zmysłowych, mylą mu się rzeczy realne z wyobrażonymi, jeśli wyobrażenia są piękne, wybiera wyobrażenia nad prawdę. Taki umysł jest pływający, pozbawiony wewnętrznej struktury prawdy, podatny na korupcję kłamstwa.
” trafił w 1887 r. do tybetańskiego klsztoru w Himis, gdzie pozwolono mu skopiować stare manuskrypty opowiadające o kilkunastoletnim pobycie Issy – Jezusa w Indiach i Nepalu (to właśnie ponoć te lata zagubione w ewangeliach).”
Szuka kuriozów, by tworzyć prawdopodobne warianty historii, nie ważne, że sprzeczne z sobą, skoro wszystko jest możliwe i tajemnicze, a ”wiedza” daje poczucie ekskluzywizmu i mocy.
Szanowni Państwo, uprzejmie proszę, aby przynajmniej na tym portalu nie zajmować się tym plugastwem!
Te chore brednie, które na temat Jezusa wypisują różne czarownice od piramidek i kryształów, są diabelstwem, kłamstwem, ohydą w najczystszej postaci i nie wypada poważnie się tym zajmować, tak jak w dobrym towarzystwie nie mówi się o książczynach Dana Browna i innych okultystycznych bredniach nieopartych o ŻADNE ale to ŻADNE źródła. Pisze te bajki jeden mason dla drugiego po to, żeby potem mogli nawzajem siebie cytować właśnie jako “wiarygodne źródła”. Stary sposób nauki radzieckiej a także np. pan Geremka, który niegdyś nauczał w swoim szacownym gremium, z którego wyrosła potem “Gazeta Wyborcza”, aby stwarzać jak najwięcej tzw. “faktów prasowych” (to wymyślony przez niego termin).
Tak powstają okultystyczne bajdy jak te cytowane powyżej: to właśnie takie “fakty prasowe”. Dwudziestu popuka się w czoło, ale dwudziesty pierwszy pomyśli “hm, może coś w tym jest”. I o to chodzi! Dlatego, droga Izo, naprawdę nadmiarem uprzejmości a raczej – łatwowiernością z Twej strony, jest obdarzanie tych wywrotowców i lucyferycznych opętańców jakąś “idealistyczna wrażliwością”. Są oni wrogami Kościoła w czystej postaci i koniec dyskusji. Ich naczelny teoretyk, Albert Pike, napisał wszystko jasno w swoich “Morals and Dogma” z 1871 r.: że cele jego organizacji są wyłącznie antykatolickie i anty-Jezusowe oraz nikt inny jak Lucyfer – uwielbiany przez nich “anioł światłości” – jest ich przywódcą i natchnieniem.
Polecam link http://www.prisonplanet.pl/nauka_i_technologia/przeciwko_masonerii_1,p2014273111 Kto rzeczywiście chce poznać mroczną prawdę o tej świetnie zorganizowanej, bezwzględnej organizacji stworzonej dla jedynego celu: zniszczenia Kościoła Jezusowego, niech tam zajrzy i poczyta, zamiast bajać o ich “ekskluzywiźmie” i roztrząsać o “masońskiej uczuciowości” figlarnie zapytując “czym my tak naprawdę różnimy się od nich?”.
Otóż człowiek Wiary – wszystkim.
Niniejszym przyznaję Ci tytuł Dobrego Łotra i dziękuję za wsparcie moich brutalnych ataków na damę.
:-)) Łotr dziękuje i kornie chyli głowę. Któż jak nie Bóg. Amen.
Masoni z Cechu Rzemiosl Roznych to pracowici ludzie, jak to murarze :)
Wiesz czemu to wkleiłam z tym pytaniem?
Bo w Klubie Dyletanta widzę tę masońską duchowość. No.
Chodzi mi o to, by przystawić lustro sybarytom i przyjemniaczkom, którym ma być miło na pierwszym miejscu.
Duchowość Polaków załamała się i trzeba ją wyprostować.
Oczywiście nikt prostowania nie lubi, bo jest ślepy, głuchy i śpi.
Mało tego, widzę to zabrudzenie u Pana Jacka, u Dakowskiego, wszędzie cholera to widzę.
Tak samo jak widzę skrzywienie komunistyczne ( też masoneria) u tych co tak walczyli z komuną za Solidarności i nadal walczą. Oni walczą z komuną teoretyczną, a nie widzą, że cali są komunistami, albo w dużej części.
Będę to robić dotąd, dopóki ostatni Polak nie zrozumie co to znaczy ZMIANA USTROJU PAŃSTWA i tego nie zapragnie natychmiast. Do tego trzeba wcześniej zmienić ustrój swojego umysłu.
Moje całe czepialstwo jest wyganianiem demonów masoństwa z umysłów.
Najlepiej czytają się notki z ciekawostkami i kuriozami, nikt się nie oprze.Już to nieraz pokazałam na NE, ale nic to nie zmieniło.
U Markula widzę też. Same wilkołaki, panie tego.
I teraz spójrzcie. Znacie mnie, że tępię heretyków. I nikt, ale to nikt czytając tę notkę nie zastanowił się nad sobą, ale nade mną.
To też pokazuje jakość waszego katolicyzmu.
Pan Jacek gromi masonów, ale czy on zastanowił się nad cechami duchowości masona, by przyłożyć to do siebie i sprawdzić własne zdrowie?
Każdy widzi u innych. To jest łatwe.
I dlatego Polska gnije.
Powiedzcie szczerze- czy notki tej Pani różnią się wiele od większości tutejszych notek?
Dlaczego to wkleiłam?
Bo kiedy czytałam notki tej Pani zadałam sobie pytanie o siebie. Na ile się różnię, a co we mnie jest takie samo i skąd się wzięło? Z Boga, diabła, czy mnie samej? Diabeł działa na nas przez kulturę, czyni to niewidzialnie dla naszego wzroku. Wiele z tego wchodzi w nas przez otwarte bramy uwagi.
Pretensje do Kościoła, a nawet Biblii, kontestacja religii i tego co dzieje się w Watykanie, kontestacja Soboru, próżna ciekawość, lęk, histeria, plotki. To wszystko mamy od masonów w mediach i necie.
Nie Proszę Pani, wiem tylko że Pani chciałaby żeby taki ja tak uważał. To jest taka historia, którą usiłuje Pani nam w pewnym sensie “sprzedać”. Jak jest naprawdę to się dopiero okaże.
Ale nie ma Pan innej metody by mnie sprawdzić, jak tylko ta, by wykazać mi błąd w tym co piszę.
A jak sprawdzi Pan siebie? Sam wykaże sobie błąd? To możliwe, ale z pomocą Ducha św, a i wtedy nie ma pewności, czy to nie zły duch, dlatego się upewniamy pytając braci- czy już zwariowałem, albo umarłem?
Proszę Pani, błędy popełniają wszyscy i nie ma w tym nic niezwykłego.
Sztuką jest poznać człowieka, znaleźć co w nim siedzi, motywy które nim kierują i cel w jakim działa- wśród stada owiec znaleźć przebranego wilka .
To co wilk pisze jest pewną historią, w którą owca mają uwierzyć. Jeżeli wilk jest sprytny to ta historia składa się w 99% z prawdy i tylko 1% kłamstwa. Więc żeby nie dać się pożreć (stracić duszę) trzeba odnaleźć to malutkie kłamstewko. To może być subtelna nieścisłość, przeinaczenie , coś to powoduje że ta historia się nie klei, zaburzenie(jak w matriksie).
Najłatwiej znaleźć wilka wybijając go z rytmu, zrobić coś na co nie miał przygotowanej reakcji i obserwować co zrobi zanim się nie opanuje i nie odzyska równowagi. W tej jednej krótkiej chwili ludzie się odsłaniają i pokazuję prawdziwą twarz.
Dobrym rzykładem takiej chwili jest transparent z tekstem “Oxxxx pocałuj nas w dupę”
Ja również się nad Panią po raz kolejny zastanowiłem i tym razem jestem zbudowany Pani podejściem – w tym punkcie wydaje mi się, że dobrze Panią rozumiem. Mój pierwotny odbiór Pani notki był troszkę podejrzliwy – podobnie jak u pana Jacka, ale dyskusja pod tekstem wyjaśniła mi Pani najbardziej prawdopodobne intencje jako czyste.
Analiza tekstu w komentarzach, naświetlająca uczuciowość i cechy intelektu “Aszery” jest trafna i dość wnikliwa. Od razu Pani przeszła od słów do czynów i dobrze to Pani wyszło.
Nie jestem pochlebcą, można nawet powiedzieć, że niechętnie udzielam Pani pochwał. Ale kiedy ktoś mnie “oświeca” w tym sensie, że dotyka jakichś głębszych kwestii w sposób skuteczny, jak to tu Pani uczyniła, a do tego nie spotyka się ze zrozumieniem czytelników, chętnie stanę w jego obronie.
Przeszkadza płytkość naszych umysłów i “porywczość emocjonalna”, które nam w tym momencie mogą zasłaniać coś ważnego. Masoneria to zjawisko diabelskie, ale masoni są ludźmi – my wiemy, że zagubionymi. I z tego punktu widzenia powinniśmy do sprawy podejść. Jak wykazać im błąd? A czy my nie błądzimy czasem podobnie? Jeśli gdzieś błądzimy, z trudem dostrzeżemy błędy innych.
Co sprawia, że człowiek staje się masonem? Dlaczego odchodzi od wiary? W czym jesteśmy podobni do masonów, a w czym się od nich różnimy? Padły tu już celne, choć fragmentaryczne odpowiedzi na niektóre z tych pytań, ale to ważna notka i moim zdaniem powinna się tu odbyć na ten temat dużo większa DYSKUSJA, niezależnie od tego, czy ktoś Panią uważa za wilka, czy pasterza,
“MY” ??
Nie umiem jeszcze wpisać komentarza do całości tekstu, więc tutaj.
Sądziłem że Pani pisuje jako katoliczka.
Promowanie fałszerstw nt. “pobytu jezuska w Indiach” było modne w sferach teozoficznych, masońskich, satanistycznych na początku zeszłego wieku (XX-go)
Czemu Pani zanieczyszcza stronę bądź co bądź poważną, raczej katolicką takim BREDNIAmi ? Wspominanie Nowickiego, innych anty-chrystów jest oburzające.
Szokujące, najłagodniej niemądre jest pisanie o masonach bez katolickiego komentarza.
Przykro mi, ale to BEŁKOT. Niestety – w rozmywaniu wartości – groźny.
Melduję się. :)
Czytam i rozważam.
circ
6 marca 2013 godz. 15:40
My to my, zwykli ludzie. Ci straszni masoni, czym oni się różnią od nas? Czytając ich blogi widzimy, że nie różnimy się niczym, a jednak dzieli nas fundamentalna przepaść. Na czym polega więc różnica?
Z przykrością zauważam, że na lep “siostry” circ kilka osób już się złapało. Nic dziwnego, skonstruowany jest z iście szatańskim sprytem. Perfidnie.
Mówi nam:
“Pracujmy nad sobą abyśmy lepsi byli. A dla porównania czy już jesteśmy lepsi studiujmy idee masonerii, bo to od nich właśnie mamy być lepsi. Jak już te idee poznamy, to wtedy będziemy je z siebie wyrzynać.”
Czy można sprytniej Katolika zachęcić do takich właśnie studiów? No chyba nie, bo kto jak kto, ale to właśnie Katolik chce pracować nad sobą, być milszym Panu Bogu.
No to proszę, ma metodę.
Na moją propozycję, aby szanowna sama portret ideowo-psychologiczny masona zmajstrowała i w tym właśnie celu nam tu przedstawiła nie zobaczyłem żadnej reakcji. A jeszcze inny znawca zagadnienia upomniał mnie abym “nie kpił”.
No to o co tak naprawdę tu chodzi?
//Mówi nam:
„Pracujmy nad sobą abyśmy lepsi byli. A dla porównania czy już jesteśmy lepsi studiujmy idee masonerii, bo to od nich właśnie mamy być lepsi. Jak już te idee poznamy, to wtedy będziemy je z siebie wyrzynać.”//
Trudno nazywać studiami zacytowanie trzech wpisów z bloga masonki.
Ja w tej notce nie odczytałem takiego wezwania. Raczej zachętę do refleksji nad własną wiarą. Na przykład nad tym, czym spełnianie dobrych uczynków różni się od bycia chrześcijaninem. Czym bycie miłym różni się od miłowania nieprzyjaciół.
O to moim zdaniem tu chodzi.
Proszę jeszcze raz przeczytać początki dyskusji. Zaatakowałem może zbyt prymitywnie,ale usłyszałem jaka jest intencja:
“Tak mam za każdym razem, jestem atakowana personalnie, choć za każdym razem liczę na rozmowę ogólną, w tym wypadku ma to być ”portret wewnętrzny masona”, ogólnego.”
Oraz informację, że sprawy te są Pani dobrze znane także z osobistych kontaktów:
“Moja wiedza z drugiej ręki o masonach plasuje się powyżej średniej u ludzi wykształconych, ponadto zdarzało mi się rozmawiać z masonami wyższego i niższego stopnia oko w oko.”
i w podsumowaniu: “Mogłabym stworzyć portret wewnętrzny masona.”
I tak dalej i temu podobne.
Z tego wszystkiego wyciągnąłem wnioski jakie wyżej wpisałem. Może nie mam racji. Życie pokaże. Obym się mylił.
Już sam tytuł stara się wiele sugerować.
Również mam dziwne odczucia na temat tej notki. Autorka wkleja kilka tekstów nie dodając nic od siebie. Wciąż powtarza pytanie “Na czym więc polega różnica?” a jednoczesnie dodaje:
“Moja wiedza z drugiej ręki o masonach plasuje się powyżej średniej u ludzi wykształconych, ponadto zdarzało mi się rozmawiać z masonami wyższego i niższego stopnia oko w oko.”
Wobec tego my maluczcy, którym obce jest z masonami obcowanie, prosimy Szanowną Circ o odpowiedź na jej pytanie, bo na pewno ma na ten temat jakieś zdanie.
No cóż:
“Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne niż Bogacz trafi do Królestwa Niebieskiego”
Takie jest to przesłanie, które mówi nam jasno, że każdy kto na koszt innych chce odnieść własne egoistyczne korzyści jest grzeszny i nie zasługuje na zbawienie wieczne.
Pozdrawiam.