Szanowna Pani Premier.
Jestem zwykłym obywatelem, nie mającym żadnej możliwości poznania szczegółów planowanej reformy systemu ochrony zdrowia, poza doniesieniami mediów, jednocześnie od dwudziestu trzech lat pracującym u różnych pracodawców, świadczących zarówno usługi komercyjne, jak i te finansowane z Narodowego Funduszu Zdrowia,
Z doniesień medialnych dotyczących planów rządu, któremu Pani przewodzi, z wypowiedzi Pani, ze słów ministra Radziwiłła, a także z doniesień medialnych z pierwszego posiedzenia Narodowej Rady Rozwoju, przy prezydencie RP, która dotyczyła ochrony zdrowia, wyłania się obraz zmian, który budzi mój spory niepokój.
O ile dobrze zrozumiałem, plany te zakładają między innymi:
Przeniesienie finansowania ochrony zdrowia z Narodowego Funduszu Zdrowia do budżetu.
Rozdział publicznej i prywatnej ochrony zdrowia.
Z doniesień medialnych z posiedzeń Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP wynika również, że system ochrony zdrowia nie ma działać w oparciu o wolny rynek, a placówki świadczące usługi zdrowotne w ramach publicznej ochrony zdrowia, mają mieć charakter non-profit.
Obecna sytuacja w ochronie zdrowia jest dramatyczna. Według niezależnych raportów, na przykład OECD, czy Fundacji Bertelsmanna, Polska zajmuje ostatnie miejsca w prawie wszystkich kategoriach ochrony zdrowia w nich opisywanych.
W chwili obecnej w naszym kraju stosunkowo dobrze funkcjonują: system podstawowej opieki zdrowotnej oraz kardiochirurgia.
Obie te dziedziny łączą dwie cechy. Pierwsza z nich to ich prywatny charakter, a druga to – jak na nasze warunki – stosunkowo dobre finansowanie.
Gdy wiele lat temu publiczne poradnie sprywatyzowano i w ich miejsce powstały spółki prywatne, które przejęły kontrakty na podstawową opiekę zdrowotną, poprawa jaka nastąpiła widoczna była dla wszystkich. Zapewne wiele jeszcze zostało do poprawienia, ale co do zasady, system prywatnych poradni działających w ramach POZ jest skuteczniejszy w działaniu od systemów zcentralizowanych.
W drugim opisywanym w tym miejscu przypadku, w kwestii placówek wykonujących procedury kardiochirurgiczne, to co je charakteryzuje, to finansowanie spoza budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia, oraz ich – w znacznym stopniu – prywatny charakter.
Zwrócić należy uwagę, że zarówno prywatne poradnie, jak i prywatne szpitale – nie są organizacjami non-profit! Udziałowcy spółek je tworzących, inwestują własne środki po to, by osiągać dochody pozwalające im zarobić na życie.
Te dwa przykłady pokazują, że połączenie dobrego finansowania, oraz prywatnego charakteru własności nie tylko nie szkodzi, ale wręcz pozwala na skuteczne i efektywne leczenie, oraz stwarzanie warunków przyjaznych dla pacjentów.
Jeżeli PiS poważnie myśli o ponownej “nacjonalizacji” systemu ochrony zdrowia, o odwróceniu komercjalizacji w zakresie POZ i kardiochirurgii, to jest to krok zdecydowanie w złą stronę.
Odebranie kontraktów firmom prywatnym, nie tylko tym, świadczącym usługi medyczne w zakresie POZ i kardiochirurgii, ale we wszystkich innych dziedzinach medycyny spowoduje ich upadłość, pozbawi sporą grupę ludzi miejsc pracy, ale przede wszystkim, i to jest moim zdaniem najważniejsze – odbierze pacjentom prawa do leczenia u wybranego przez nich lekarza.
Równie błędne jest przekonanie, że można i należy w chwili obecnej rozdzielić prywatną i publiczną sferę poprzez zakaz pracy w konkurencyjnych systemach dla jej pracowników.
Znaczna większość znanych mi lekarzy i pielęgniarek pracuje obecnie u więcej niż jednego pracodawcy. Wśród tych pracodawców są zarówno firmy prywatne, jak i publiczne zakłady opieki zdrowotnej. Pracujemy tak w miejscach finansowanych przez NFZ, jak i tych, leczących na zasadach komercyjnych.
Z wielu kolejnych raportów OECD wynika, że w Polsce jest znacznie mniej lekarzy i pielęgniarek w przeliczeniu na 100 000 mieszkańców niż w pozostałych krajach europejskich. Jednocześnie ilość porad lekarskich wykonywanych przez – przypomnijmy – znacznie mniejszą ilość lekarzy, przeliczona na liczbę pacjentów, jest równa średniej europejskiej.
To znaczy, że ta mniejsza – w stosunku do reszty cywilizowanego świata – ilość lekarzy, wykonuje podobną – w przeliczeniu na liczbę pacjentów – ilość porad!
Następnym ważnym czynnikiem jest zbyt mała ilość specjalistów. Poprzez wieloletnie ograniczenia w dostępie do specjalizacji i jej permanentne utrudnianie przez lobby profesorskie, sytuacja jest alarmująca, o czym można się przekonać czytając dane dotyczące ilości specjalistów w poszczególnych dziedzinach i średniej wieku obecnych teraz na rynku specjalistów
Jeżeli rząd kierowany przez Panią, postanowi zakazać nam łączenia różnych miejsc pracy, doprowadzi to do dalszej zapaści systemu, przez brak na rynku wykwalifikowanego personelu.
Dopóki nie zwiększy się ilości lekarzy i pielęgniarek na rynku pracy, oraz nie zapewni się im takich warunków pracy, by na tym rynku pozostali, a także nie urealni się systemu specjalizowania, nie da się wprowadzić zakazu konkurencji bez rujnowania systemu, który i tak ledwo przędzie.
Samo przeniesienie obowiązków Narodowego Funduszu Zdrowia do budżetu nie zmieni nic, jeśli nie urealni się wysokości finansowania poszczególnych procedur, oraz nie zracjonalizuje zawartości koszyka świadczeń gwarantowanych, dostosowując rodzaj zawartych w nim procedur do naszych możliwości finansowych.
Prawo i Sprawiedliwość znajduje się obecnie w sytuacji samodzielnego sprawowania władzy, co jest przywilejem, ale też narzuca ogromną odpowiedzialność. Między innymi odpowiedzialność za organizację ochrony zdrowia. Odpowiedzialność za ewentualne niepowodzenie w tej dziedzinie spadnie wyłącznie na PiS. Dlatego też przed podjęciem ostatecznych decyzji należy wysłuchać wszystkich, także tych, którzy nie widzą zagrożenia w rynkowych zasadach działania ochrony zdrowia.
z poważaniem
Lech Mucha
Kiedy przez cztery lata pracowałem i mieszkałem w Arabii Saudyjskiej, miałem możność wypróbowania na własnej skórze, jak działa w pełni komercyjny system opieki zdrowotnej. Zatrudniająca mnie firma oferowała możliwość korzystania z wynegocjowanych warunków u prywatnego ubezpieczyciela – światowego potentata – BUPA. Dzięki temu płaciłem stosunkowo niewielką składkę (po przeliczeniu – ok. 250 zł/miesiąc), mając dostęp do bogatej oferty świadczeń (na całym świecie):
– pełna refundacja leczenia łącznie z lekarstwami, środkami opatrunkowymi, ew. protezami i niezbędnymi urządzeniami rehabilitacyjnymi; nie pamiętam dokładnie limitu kosztów leczenia szpitalnego, ale było to chyba w okolicach 100 tys. USD
– bezgotówkowe rozliczanie kosztów leczenia w placówkach współpracujących z BUPA (w praktyce były to wszystkie szpitale i renomowane przychodnie)
– w razie konieczności leczenia szpitalnego – gwarantowany indywidualny pokój w dowolnym szpitalu z listy placówek współpracujących z BUPA.
– czas oczekiwania na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu nie przekraczał doby, a w przypadku porad specjalistów – do tygodnia (tu już piszę o praktyce, nie pamiętam jakie były gwarantowane limity na umowie ubezpieczeniowej).
Według mnie hasło non-profit w kontekście służby zdrowia jest demagogią, ponieważ koszty centralnego, państwowego zarządzania i marnotrawione przy okazji kwoty znacznie przekraczają (w przeliczeniu na placówkę) – oczekiwania co do zysków ew. inwestora i prywatnego właściciela. Jeśli nie chcemy, aby biedny pacjent był obciążany zyskami chciwego kapitalisty, to pamiętajmy, że najbardziej pazernym, bezwzględnym i okrutnym wyzyskiwaczem jest państwowy fiskalizm.
“Wrażliwe na biedę” i “solidarne” państwo może i powinno wspierać osoby, których nie stać na prywatne leczenie i ubezpieczanie się – w sposób najefektywniejszy i najtańszy – refundując składki ubezpieczeniowe lub koszty leczenia np. za pomocą bonów, tak aby w jak najmniejszym stopniu ingerować w wolność wyboru miejsca leczenia przez pacjentów.
“Jeśli nie chcemy, aby biedny pacjent był obciążany zyskami chciwego kapitalisty, to pamiętajmy, że najbardziej pazernym, bezwzględnym i okrutnym wyzyskiwaczem jest państwowy fiskalizm.
„Wrażliwe na biedę” i „solidarne” państwo może i powinno wspierać osoby, których nie stać na prywatne leczenie i ubezpieczanie się – w sposób najefektywniejszy i najtańszy – refundując składki ubezpieczeniowe lub koszty leczenia np. za pomocą bonów, tak aby w jak najmniejszym stopniu ingerować w wolność wyboru miejsca leczenia przez pacjentów.”
Asadowie!
Czy ja mogę te słowa cytować?
To jest dokładnie to, o co chodzi!
Jak chcemy komuś zafundować z dobrego serca posiłek, bo jest głodny, to kupujemy zupę i drugie danie na wolnym rynku a nie psujemy rynku produkcji zup i drugich dań, wprowadzając nonsensowne, komunistyczne zasady.
Jasne :) Jestem zaszczycony tym pytaniem. Teraz wydaje mi się to oczywiste, ale trudno mi powiedzieć, czy bez Freedoma (Konrad Daniel) miałbym taką bezwzględną jasność w tej – i podobnych kwestiach.
Jasność w tej kwestii powinni mieć – choć nie mają – nie tylko ci, którzy przeżyli jakiś czas w Arabii Saudyjskiej, albo słuchają Freedoma, ale również ci, którzy – jak ja – pamiętają realny socjalizm. A jednak tak nie jest, czego pojąć nie mogę. Nijak nie mogę skumać, że ludzie nadal wierzą w te lewackie bzudry…
Jeszcze raz dziękuję Ci Asadowie, za ten komentarz, po naprawdę ciężkiej orce, jaka mnie spotkała w dyskusji na salonie24, te kilka zdań przywróciło mi wiarę w to, że mam odrobinę racji…
Pozdrawiam.
LM