Witam Wielce Szanownych Państwa,
Dużo ostatnio krytykuje i słusznie domagają się Państwo “czegoś ode mnie”.
Jednocześnie proszę o zrozumienie, bo daruje sobie stylistykę ponieważ już kilka razy próbowałem stworzyć taką notkę, ale nigdy nie zadowalała mojego poczucia estetyki, więc postanowiłem “napisać i nie dopieszczać” .
Pozwolę sobie zacząć te dywagację od zacytowania klasyka Feniksa Konecznego
Byt państwa wymaga nieustannych zabiegów, a te mogą być skutecznymi, wieńczonymi trwałym
powodzeniem natenczas tylko, gdy wynikają z jednej i tej samej cywilizacji. Trzeba być ciągle czynnym, by
nie popaść w zastój; między czynami zaś musi zachodzić współmierność, bo inaczej jeden czyn będzie
przeszkadzać drugiemu i powstanie chaos. Nie wystarcza sama pochopność do czynów, które mogą być
wybuchowe, nieobliczalne i szkodliwe. Gdyby sama „aktywność” tj., pochopność, miała stanowić wartość
życiową, w takim razie najwyżej wypadłoby stawiać obłąkańców przy pewnych chorobach umysłowych,
przy których czyn „leci” za czynem. Nam chodzi o czyny rozumne, moralne. Z takich czynów musi
stworzyć się długie pasmo zabiegów, ażeby byt państwa utrwalić i utrzymać je na odpowiedniej wyżynie.
Chodzi o to co stanowi sam szczyt rozwoju człowieczeństwa: o kulturę czynu. Jest to zdatność ustalona do
czynów dodatnich, jest to ciągłość czynów pozytywnych.
Dalej proponowałbym Państwu zapoznanie się z tekstem który niezwykle mnie inspirował, dużo kombinowałem w podobnym kierunku ale autor pięknie to zebrał do kupy i opisał:
Pozwolę sobie zacytować jako uzupełnienie tego tekstu komentarz Pani Circ z ostatnich dni który moim zdaniem też jest ważny przy działalności państwotwórczej tj:
Już tylko aksjologia KK będzie hierarchią, a za nią prawo;
System prawa charakteryzuje się przede wszystkim trzema cechami:
hierarchiczną strukturą norm prawnych
niesprzecznością tych norm
zupełnością systemu.
Lex superior derogat legi inferiori (łac.: ustawa nadrzędna uchyla ustawę podrzędną) — zasada prawna przyjmująca, że norma prawna o wyższej mocy prawnej uchyla normę prawną o niższej mocy prawnej. Przykładowo, jeżeli norma zawarta w rozporządzeniu jest sprzeczna z normą zawartą w ustawie, należy stosować normę zawartą w ustawie. Zasada wyrażona tą paremią pozwala przede wszystkim jednoznacznie rozstrzygnąć wątpliwości jakie pojawiają się w przypadku kolizji norm prawnych, zwłaszcza ustaw i aktów podustawowych (wykonawczych).
Kolejnymi punktami wyjścia są “organizacje” “powstałe” na NE, Konfederacja Blogerów, Rzeczypospolita Blogerów przepraszam bo pewnie przekręcam nazwy, a było dużo takich pomysłów i inicjatyw. I tu moim zdaniem było bardzo dużo ciekawych rzeczy w mojej opinii często brakło tylko determinacji trochę więcej, bo fundamenty wyglądały obiecująco.
Mam taką jedną “daną” osobistą i to są moje doświadczenia ze współpracy z ludźmi z KNP.
I na koniec takie refleksje z ostatniego “buntu ludności tubylczej” czyli z Solidarności.
Pozwolę sobie jako stary technik nadać swojemu projektowi nazwę prototypową, my w technice to mamy tak, że nazywamy prototyp “nazwą funkcjonalną” a później wymyśla się “nazwę handlową” taką żeby wpadała ludziom w ucho np. Komputer w tej konwencji nazywalibyśmy “Elektroniczną dyskretną maszyną obliczeniową”. Ponieważ bezpośrednim impulsem do napisania tej notki były “ponaglenia” Pana Karola, od razu napiszę, że na pewno nie myślę o żadnym “ruchu” a tym bardziej “społecznym”, bo się nigdzie nie ruszam, a szanuje persony nie “motłoch”. Dlatego nazwałbym to roboczo:
“Podziemne Państwo Polskie w nie-konspiracji”
I teraz zaczynam się tłumaczyć:
Solidarność uważam za wielki sukces i wielki geniusz narodu Polskiego. Geniusz konspiracyjny, geniusz formy “robotniczego ruchu społecznego”.
Konspiracja bo była świetnie wykonana i udawała się pomimo chyba najstraszniejszego ustroju w historii. “Ruch Robotniczy” uderzał w istotę komunizmu tak naprawdę pokazał czerwonym, że “proletariat” najchętniej widział by ich na drzewach zamiast liści itd.
Z drugiej strony wydaję mi się, że oba dokonania jednocześnie pozwoliły upaść Solidarności tj konspiracja niemal uniemożliwiła działalność po stanie wojennym uniemożliwiła pokazać kto ma prawdziwie wielkie dokonania, a kto sobie uzurpuje. Natomiast to, że ruch był w dużej części pozbawiony prawdziwych elit, które z wielu przyczyn nie mogły w pełni uczestniczyć w budowie Solidarności, w mojej opinie prawdziwe instytucje taki mające funkcjonować wieki jednak powinny być budowane przez “burżuazje” Gdyż budowa takiego tworu wymaga ogromnej wiedzy i konkretnych kompetencji (taki przykład to moim zdaniem nie do końca najlepiej sformułowane 21 postulatów).
I jeszcze słowo co do nie-konspiracji. Po postu wydaję mi się, że w dzisiejszych warunkach większość czynności może być wykonywana bez żadnej konspiracji.
I dalej Państwo Polskie,
tak proszę Państwa ja uważam, ze nie ma się co patyczkować i trzeba mierzyć minimum wysoko. Mam pełną zgodę z Panem Madarą autorem bloga “Odmienić los Polski” tj:
- jestem wrogiem wszelkich rewolucji i samo to słowo mnie odrzuca nawet w połączeniu z kontr
- nie wydaję możliwie reformowanie systemu, mogę się rozpisać na Państwa prośbę ale u mnie się mówi “z piasku bicza nie ukręcisz”
W związku z tym jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydaję się budowa organizacji mającej zastępować rolę Państwa, a w późniejszej fazie po prostu przejąć władzę.
Nie zgadzam się z autorem w/w publikacji w kwestii kolejności tam jest napisane:
Współczesne społeczeństwo skutecznie zmanipulowane i możemy zmienić rozpoczynając od 3 aspektów: 1. Gospodarka, 2.Informacja-Edukacja, 3.Bezpieczeństwo.
Tu bym inaczej to widział mi się wydaję, że najpierw powinno być minimum wspólnoty (i to chyba pomału osiągamy).
Następnie budowałbym ja to nazywam “sądownictwo” ale może lepiej by brzmiało “sposób rozstrzygania sporów”. To jest kluczowa sprawa moim zdaniem. Bo wydaje mi się, że w takiej organizacji musiałaby siłą rzeczy być stosunkowo duża fluktuacja “na szczytach władzy”, bo w miarę rozwoju z jednej strony wstępowałoby dużo osób “wybitniejszych” od samych twórców którzy powinni “awansować” z drugiej strony oczywiście pomału część osób mogłaby “nie podołać” z różnych przyczyn.
Bardzo ważna więc jest przejrzystość systemu i jednocześnie coś co Michalkiewicz nazywa “Państwem poważnym”, tzn w praktyce by różne zmiany organizacyjne “na szczytach władzy”, nie wpływały na “kierunek rozwoju” czy “życie obywateli” (członków wspólnoty).
Na tym pozwolę sobie zakończyć część pierwszą w której starałem się przedstawić pokrótce dane od jakich analizy chciałbym zacząć, następni będę chciał napisać o podstawowych działaniach jakimi moim zdaniem powinna zająć się taka instytucja i pierwszych krokach jakie uważam należało by podjąć by zacząć budować “takie coś”.
Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji, wiem że napisałem to bardzo lakonicznie więc będę się starał doprecyzowywać w razie wątpliwości.
Panie Parasolu!
Żeby moje pieniactwo przyczyniło się do tak mądrych, solidnych przemyśleń, no to bym nigdy na to nie wpadł…
Pięknie Pan to zrobił! Szacunek.
Przepaszam, tego mi teraz brakuje, (to podchodzić będzie mam nadzieję pod działania wspólnotowe, o które Pan apeluje), żeby se przy herbatce, kawce, % domowym zasiąsiąć, co by lepiej i milej rozprawiać…
Może kiedyś?
Bardzo fajnie Pan to rozkreślił. Tak po ludzku. Tak jak się to czuje.
Mi się wydaje (wydaje tylko), że w Ruchu kombinują zupełnie podobnie. I z tego względu warto do Nich iść. Dodać się.
Co do jawności, tajności, konspiracji…
Od pewnego momentu trzeba. Bo Pana zwyczaje załatwią. Co Pan myśli, że oni się nie boją, nie podpatrują? Oni się strasznie boją. No mimo wszystko, mają rodziny, dzieci. A czas już się im zaczyna coraz szybciej kończyć. A nam otwierać, działać na naszą korzyść.
By Pan oniemiał, jakby Pan się przekonał na własnej skórze co może jednostka. A co dopiero zespół. Wyzwalają się wtedy potężne siły. Tym bardziej, że pod Bogiem działamy.
Wyczekiwać będę z niecierpliwością cz.2…!
Dziękuje bardzo,
Ja będę się jednak trzymał swojej linii krytyki RN musi być jakaś “czarna owca” :)
Wcale nie uważam by podobnie kombinowali. Mi się wydaje, że na chwilę obecną chcą reformowania zarówno UE jak i naszej RP. Nie ma żadnej drogi wejścia awansu, a dostęp do Rady Decyzyjnej jest żaden. Nawet teraz widziałem Bosak umieścił na FB:
Moim zdaniem to bardzo słabe jest, nie proszą ludzi do współpracy, do pomocy tylko chcą “nazwisko”. No nie wiem nie podoba mi się to jakoś takich ludzi to się wcześniej wyszukuje na listy wyborcze się daje a nie 20to latków.
Działania wspólnotowe ja to już Pana uważam za wspólnotę, z herbatką też u mnie krucho. Ale dzisiaj informacja szybko biegnie wystarczy być “na łączach”.
A następne części na bieżąco się postaram :)
Pamiętam jak powstawała Solidarność. U nas na Akademii tak samo jak w całej Polsce, w pokojach POP czyli podstawowej organizacji partyjnej, gdzie na biurku stał telefon. Struktury partyjne zostały stworzonej przez WSI po wojskowemu, czyli hierarchicznie, jak piramida, albo legion rzymski.
Stąd to nie geniusz narodu, ale hierarchiczna sieć komunikacji telefonicznej.
Jak upadła centralna gospodarka , zakłady pracy i rozwiązało się PZPR ten ”cud” się nie powtórzy.
Każda mała grupka była oczywiście naszpikowana agenturą która dostawała polecenia w góry i składała szczegółowe raporty. Potem tę dokumentację pozwolił zniszczyć Mazowiecki, zresztą on miał niewiele do gadania, bo za nim stali starsi i mądrzejsi, taki np. Adam Schaff.
Przepraszam,
młody źle się wyraziłem, formalnie powstanie NSZZ ;) to już był faktycznie zwiastun upadku, raczej miałem na myśli działania wcześniejsze organizowanie się tych ludzi całe to kolportowanie bibuły itd. Ale przyczyną było moim zdaniem to ruch robotniczy był i prości ludzie choć o złotych sercach dali się omamić stąd wydaje mi się że z “młodymi o złotych sercach” może być podobnie.
Ja polecę Pana…
Dziekuje, ale niech Pan tak zalatwi zeby sie z prof Bartyzelem dogadali, to bede Pana na rekach nosil.
Chciałabym, ale wygląda, że decyzje zapadły w Moskwie dużo wcześniej, Gwiazdowie o tym pisali.
Ale oczywiście opozycja antykomunistyczna była w Polsce od wojny, tyle że niewiele mogła, bo była nieustannie namierzana i ścigana.
Pan mi przypomni z czym ostatnio rzeczony profesor wyskoczył, bo mi uciekło…
A już wiem.
Marsz mu się nie podobał.
To niestety, ale on mi się w takim razie też nie podoba.
Wyrazil pewna krytyke :) Ale byl emocjonalny bo byl tez w komitecie poparcia czyli nie idee a organizacje krytykowal.
Ale ja taz pije do tego, ze sami sa sobie winni, ze sa tam sami i moim zdaniem popelniaja dalsze “bledy”
No faktycznie, kilkusettysięczna samotność…
Decyzje zapadały poza Polską, niekoniecznie w Moskwie.
Raczej na poziomie, dla którego Moskwa jest też tylko figurą na szachownicy.
Sęk w tym, że liderzy opozycji, tacy właśnie jak pan Gwiazda, dość świadomie dali się sprowokować, grając o to, że efekt prowokacji wyrośnie poza plany jej inspiratorów. I moim zdaniem byli blisko spełnienia tego celu. Wielka w tym była rola Kościoła, a szczególnie JPII, ks. Jerzego i innych wspaniałych kapłanów. Dlatego byli systematycznie mordowani w czasie stanu wojennego.
To oni, a nie przywódcy związkowi byli najgroźniejsi dla systemu.
Nie “systemu” PZPR lat 70-tych, ale tego systemu, który już wtedy planował Lizbonę i może jeszcze dalej.
@Parasol
Fajnie kombinujesz. Mnie – jak niedawno myślałem o odbudowie porządnej, rozpoczętej od fundamentów (bo inaczej nie ma sensu), to wyszła mi taka kolejność: prawo/sądownictwo oraz – służby specjalne (sic!) – szczególnie kontrwywiad.
Budowanie Państwa w sytuacji bombardowania przez rozmaite wrogie służby bez własnych sił mogących się takim akcjom przeciwstawiać wydaje się w oczywisty sposób pozbawione szans na powodzenie.
Zgoda.
COŚ PIEKNEGO!!!
Przyjacielu – dziękuję za Twój post – nawet nie wiesz jak jest mi bliskie to co czym piszesz – i tak samo z Madarą miałem, kiedy przeczytałem jego notkę.
(zdążyliśmy się już od tamtego czasu odrobinę poznać przez internet)
I takich ludzi jak Ty, Asadow, Madara, KarolJózef czy ja jest w Polsce więcej – tzn. ludzi tak właśnie myślących.
(kiedyś próbowałem taką ideę wyrazić na blogu – tutaj na Legionie – moje pierwsze notki kierowane “do uczciwych ludzi” – ale robiłem to chyba bardzo nieudolnie lub czas był nieodpowiednił)
W każdym razie jestem z Tobą!!!
– w kontekście mojego kanału podziemnaTV (tego o czym tam mówię na temat pokonania systemu) – to jest to mój “plan B”.
(Plan A to jednak próba zjednoczenia społeczeństwa przed najbliższymi wyborami – żeby powstał jeden, wspólny, społeczny komitet wyborczy – którego celem będzie odsunięcie pookrągłostołowego układu od wpływu na nasze życie)
Plany A i B można oczywiście realizować równolegle – nie ma co zwlekać z którymkolwiek z nich ;)
I tak jak Tobie – mi również jedynie kolejność (praktyczna realizacja) w notce Madary wydała się nienajlepsza – i tutaj też w 100% zgadzam się z Tobą – ZASADY I ROSTRZYGANIE SPORÓW w oparciu o te zasady – to jest fundament.
Jeśli mi wolno, to chciałbym od razy zaproponować dla mnie dość oczywiste zasady fundamentalne – bo już je kiedyś zredagowałem w formie, która wydaje mi się bardzo klarowna, mianowicie:
(Bo te zasady mówią tylko tyle, że wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy są tak samo wolni)
1. Intencją i sensem prawa jest zagwarantowanie uczciwości i dobrowolności w relacjach między ludźmi.
2. Ucziwość zawsze ma prawo po swojej stronie. Kto postępuje uczciwie zawsze jest chroniony przez prawo.
3. To uczciwość ma popłacać i być nagradzana – a nieuczciwość potępiana i karana.
(za Konfucjuszem: “zróbcie aby uczciwość popłacała – a nie będzie kradzieży”)
4. Dobrowolność relacji między ludźmi oznacza, że nikt nie może nikomu uczynić nic wbrew jego woli. Dobrowolność opiera się na uczciwości – a tym samym jakakolwiek nieuczciwość (oszustwo, podstęp, manipulacja, wprowadzenie w błąd, zatajenie, niedopowiedzenie, itp. nieuczciwe praktyki) wyklucza dobrowolność.
5. Intencją kary jest aby była większa i dotkliwsza niż potencjalna korzyść z występku. Niedopuszczalne jest aby występek czy nieuczciwość – nawet po ukaraniu – nadal się opłacały.
6. Każdy dorosły człowiek jest osobiście w pełni odpowiedzialny za swoje działania.
Wierzę, że każdy prawy człowiek jest w stanie rozstrzygnąć dowolny spór w oparciu o te zasady. Albo inaczej – nie ma chyba bardziej ogólnych zasad, które pozwoliły by rozstrzygać spory między ludźmi.
Albo jeszcze inaczej – w oparciu o te zasady może mnie sądzić ktokolwiek – i wiem że krzywda mi się nie stanie. Ale to tylko propozycja, oczywiście :)
Zresztą tak też, tzn. dobrowolnie – powinien wyglądać wybór tych, którzy mają nas sądzić (każda strona wybiera sobie Sędziego – trzeci Sędzia jest losowany – i tak powstały “skład sędziowski” musi wydać JEDNOGŁOŚNE rozstrzygnięcie sporu
– jeśli jest to niemożliwe – wybierany jest inny skład sędziowski, który nie dość, że JEDNOGŁOŚNIE rozstrzyga spór, to jeszcze bierze pod lupę stanowiska poprzednich Sędziów – dlaczego nie osiągnięto jednomyślności – i w razie nieuczciwości Sędziego może go bardzo poważnie ukarać)
Taki samooczyszczający się, samopilnujący się, samoregulujący się uczciwy “wymiar sprawiedliwości”
Co wy na to Przyjaciele? ;)
Z Bogiem.
Ja się zgadzam.
Dziękuje Drogi Panie,
wspaniałe, rzeczywiście pamiętam Pana teksty :)
Z jednym się muszę nie zgodzić bo nie byłbym sobą :)
Otóż z “Planem A” ja myślę, że 25 lat “wolności” nas powinno czegoś nauczyć.
Nie wierze w “społeczeństwo” moim zdaniem nie ma i nie było czegoś takiego :),
łaska ludu na pstrym koniu jeździ. Już dość amatorki i prób “aby jakoś to było” a wydaję mi się, że taki “Plan A”, z tym by się wiązał. Ja Szanowny Panie w pełni się liczę z tym, że nigdy nie zobaczę “wolnego świata” ale chciałbym zacząć tworzyć coś co będzie trwałe co zniszczy ten “system” choćby za 200 lat. I już dzisiaj nie myślę o takich rozwiązaniach.
PS. System z Sędziami wyborny!
Ale co to miałoby być?
“Organizacja Wolnych Ludzi” :)
Aha.
Ta wolność wymaga wielkiej dyscypliny, świadomości i pokory o ile ma być organizacją.
Raczej na razie czarno widzę.
Freedomie, wyczuwam, że chciałbyś uniknąć odniesień do religii w swoich sformułowaniach, aby nie zniechęcać ludzi o innej wierze czy światopoglądzie.
A to jest niestety skazane na porażkę. Kiedy tak zdefiniujesz paradygmat prawa to pozostawisz otwarte pytanie o uczciwość.
Nawet pojęcie prawa naturalnego w katolicyźmie traci swój sens bez odniesienia do Boga-stwórcy.
Podobnie z materialistyczną koncepcją opłacalności czynu zabronionego.
Jak wycenisz życie dziecka nienarodzonego? Na co skażesz matkę, która by się decydowała na aborcję?
Czy wystarczy ukaranie lekarza grzywną, dajmy na to – w wysokości podwójnej, rynkowej ceny aborcji?
Jak miałaby działać policja w Twoim państwie?
Czy musiałaby wyłącznie polegać na dobrowolności obywateli, w każdej sytuacji?
Nie osiągniesz dobrej filozofii prawa bez uznania i odzwierciedlenia tego w jej paradygmacie, że Bóg jest źródłem dobra i On podaje kryteria dobra i zła.
Piszesz:
To ja Ci mówię, że prawym ludziom wystarczy Chrystusowe przykazanie miłości i złota zasada postępowania.
Prawo nie jest dla ludzi prawych, o czym uczy św. Paweł, lecz dla “postępujących bezprawnie i dla niesfornych, bezbożnych i grzeszników, dla niegodziwych i światowców, dla ojcobójców i matkobójców, dla zabójców, dla rozpustników, dla mężczyzn współżyjących z sobą, dla handlarzy niewolnikami, kłamców, krzywoprzysięzców i [dla popełniających] cokolwiek innego, co jest sprzeczne ze zdrową nauką, w duchu Ewangelii chwały błogosławionego Boga, którą mi zwierzono.”
Czy Twoje myślenie o prawie nie jest aby skażone herezją liberalizmu?
Z Bogiem.
Przyjacielu,
Twój komentarz jest absolutnie prawdziwy – i sam mógłbym się pod nim podpisać.
To są też moje myśli. Nawet nie wiesz jak bardzo.
I odpowiedź na ostatnie pytanie brzmi: nie.
Jak bardzo słusznie zauważyłeś: prawi ludzie nie potrzebują prawa – prawo jest dla bezbożnych, nieprawych i niegodziwych.
A moim zdaniem – i tu posłużę się cytatem: “Prawym ludziom wystarczy Chrystusowe przykazanie miłości i złota zasada postępowania.” Asadow
:)
PS. Dlaczego zadajesz mi pytania o wycenę życia dziecka i wymyślenie kary za aborcję?
Zadaj je sobie – a być może okaże się, że nasze odpowiedzi są identyczne…
Dlaczego “opłacalność czynu” uznałeś za materialistyczną koncepcję? Tam nie ma nic o pieniądzach – może to nie ja jestem skażony materialistycznym myśleniem czy liberalizmem? ;)
Napisałem, że ma “popłacać” – a nie “opłacać się” – i napisałem tak celowo i świadomie.
Ja przecież zaproponowałem kto ma to rozsądzać (rozstrzygać spory) i w jaki sposób – więc to nie są pytania do mnie – tylko do tych, którzy mieliby sądzić czy też rozstrzygać taki spór.
Poczytuję to sobie za test i dowód na słuszność (i szczerość intencji) proponowanych zasad/rozwiązań: jeśli są to dobre zasady – to odważę się wg nich żyć NAWET jak kto inny, a nie ja – będzie “rządził” czy będzie uważany za ich autora, inicjatora, pomysłodawcę.. wszystko jedno.
Po prostu jestem gotów oddać się w ręce “wymiaru sprawiedliwości” jeśli wierzę, że proponowane zasady są naprawdę słuszne i prawe.
Z Bogiem!
To mnie chyba przerasta intelektualnie.
Zawsze myślałem, że zbrodnia nigdy nie popłaca, bo się idzie do piekła.
Żeby jeszcze bardziej nie popłacała, no to można ułatwić popełnianie następnych zbrodni, żeby już taki człowiek na pewno nie mógł się nawrócić i zasłużył na jak największe męki – na wieczność.
Kiedyś już to pisałem, że ja bym w ogóle nie skupiał się na karze jako karze, tylko na obowiązu zadośćuczynienia.
Bo w tej chwili sankcje często nie odstraszają, a ofiary przestępstw są pozostawione bez ochrony i pomocy.
Nota bene, jeśli sprawca wypadku drogowego musiałby zapracować na dożywotnią rentę dla swojej ofiary, albo nawet – “tylko” utrzymywać jej dzieci do osiągnięcia pełnoletniości, to pewnie byłoby to dużo bardziej odstraszające niż 3 lata w zawiasach czy ile tam dają za takie wykroczenie.
To dla niektórych największa kara.
Freedom nie mówi chyba o odstraszaniu ale o sprawiedliwości, ekonomii zbawienia przełożonej na ekonomię tego świata. W tej ekonomii mierzy się wartością dobra i zła, ale nie przyjętej po ludzku, ale po Bożemu.
Jeśli tak, to szacun.
I naprawdę – muszę się dokształcić, aby to ogarnąć (sorry Migorr – pamiętam, że pomstowałeś na “ogarnianie”).
Wie Pani ja jestem taki dziwak, że od zagłębiania się w politykę zacząłem się nawracać.
Jak napisałem w notce, a nie podałem szczegółów trochę pracowałem z ludźmi z KNP i to tam poza tym, że zobaczył jak bardzo “pieniądze nie są najważniejsze”. To przede wszystkim zauważyłem, że bez pokory, modlitwy, pokuty i dyscypliny to nie ma co zaczynać.
Sytuacja w partii Korwina to świetny przykład, od razu rzuca się w oczy pewna asymetria pomiędzy samym prezesem, a członkami. Praktycznie zero szacunku do siebie bo tak Korwin ma swoje “tajne plany podbicia świata” i w zasadzie nikt nie wie co dziś jutro wymyśli prezes. Wiec członkowie są skazanie a “reagowanie” za prezesem, z drugiej strony jest duża dynamika tych młodych często ludzi i wielu próbuje rozgrywać jakieś swoje gry, albo czekają aż prezes przeniesie się na tamten świat. w ten sposób nic nie można zdziałać ludzie się niezwykle zniechęcają obijają im różne “szajby”. Np proszę zauważyć, że takie “organizacje” same sobie tworzą wrogów z byłych członków. Od Korwina odeszło tylu ludzi tylko po to by go znienawidzić i niszczyć nawet wbrew rozsądkowi. Moim zdaniem dlatego, że nie ma tam tych rzeczy o których Pani pisze.
Masz rację. Więc wszystko stoi na nawróceniu.
Wspaniale, Przyjacielu!
BARDZIEJ nie mógłbym się z Tobą zgodzić.
Dopisujemy więc do punktu 5:
Od kary ważniejsze jest zawsze ZADOŚĆUCZYNIENIE
(..też chyba kiedyś już to pisałem: http://www.ekspedyt.org/freedom/2013/07/19/16586_nowa-wizja-panstwa-kara-za-zbrodnie-to-za-malo.html )
PS. zadośćuczynienie – ponownie do tego wracamy – wydaje mi się dość oczywiste dla ludzi prawych, bez ubierania tego w inne słowa niż przykazanie Miłości i złota zasada postępowania, których nauczył nas Chrystus – ale też juz ustaliliśmy, że prawo jest dla ludzi nieprawych i bezbożnych – więc warto to zapisać ;)
@Circ – dziękuję.
Trochę bym to rozszerzył, pamiętam Pani komentarz ostatni który zrozumiałem, że średniowiecze upadło przez degeneracje Duchowieństwa. I to mi się tak skojarzyło z tym nawróceniem.
Ja uważam, że to trochę jak w zaklętym kręgu, Duchowieństwo bierze się ze społeczeństwa. Wydaję mi się , że średniowiecze upadło przez dziedziczność praw politycznych. Upadek społeczny dopadł też i duchowieństwo bo ono wyrasta z ludu.
I takie działania podejmowałbym synchronicznie jak śmigła w helikopterze jedno stabilizuje drugie.
Bo jak ludzie zaczną się odnosić do siebie w normalnych relacjach będą widzieć odpowiednie wzory to i się nawracać będą, a to będzie ich napędzać do tworzenia jeszcze lepszych relacji.
Tak, masz całkowitą rację. Ja tego nie rozszerzałam i może wyszło, że narzekam na Kościół Swięty- tak nie jest, bo on jest wieczny, ale to, że błędy duchownych powodują więcej ważące konsekwencje to jest fakt, który zauważyli ostatni papieże i dlatego Sobór II dał katolikom świeckim więcej władzy, powołał Akcję Katolicką, bo ten ”swąd szatana w świątyni”.
Mamy więc zważać na wilki przebrane za pasterzy, a drugiej lepiej dbać o własną wiarę i rozum by stworzyć prawdziwy – Lud Boży.
Kościół tak liczy się z Ludem Bożym, że w procesach kanonizacyjnych ma on najwięcej do powiedzenia- bez kultu ludzi nie ma swiętego i błogosławionego w Kościele.
Może znajdzie się osoba, która opowie o swoim nawróceniu, za przyczyną postawy innego człowieka, ponieważ z mojego doświadczenia wiem, iż problem leży zupełnie gdzie indziej. Są to tragedie i nieszczęścia dotykające nawróconego( ściślej: kogoś kto wstąpił na drogę nawrócenia) bądź jego bliskich. Choroba, śmierć, utrata pracy, majątku itd. to są prawdziwe przyczyny.
Jedno nie wyklucza drugiego, raczej współpracuje. Ktoś doznaje cierpienia-> cierpienie domaga się refleksji-> człowiek nie umie sobie odpowiedzieć na fundamentalne pytania które się zrodziły-> rozgląda się wokół siebie-> trafia na drugiego który mu pomaga zrozumieć.
Może też nikogo nie znależć, a wtedy skacze z okna, albo ląduje w wariatkowie, albo szuka sam o ile ma siłę i w końcu znajduje lub nie- wtedy czas leczy rany, ale szansa na nawrócenie przepadła, do następnej szansy.
Gorzej jak trafia do psychologa, wtedy jego umysł zostaje skręcony i trudno z takiej sytuacji wrócić.
Myślę, że to ważna zasada. Bo dzięki niej bardzo silnie zarysowuje się celowość prawa (już zresztą przez Ciebie zaznaczona), jako systemu, który ma bronić słabszych przed nieprawością silniejszych. Co więcej – pojawia się również celowość kary, która wcześniej była trochę niejasna.
Cieszę się, że się zgadzamy!
W obecnym prawie bardzo silnie przemycana jest filozofia relatywizmu, przez co zmienia się w nim pojęcie dobra i zła. Występkiem nie jest już skrzywdzenie bliźniego, ale zrobienie tego “niezgodnie z regulaminem”.
A może – przez arystokrację ducha?
O to nawet nie trzeba zabiegać. Zawsze wielkie zmiany animowane są przez nielicznych, zainspirowanych potężnym Duchem. Weźmy takich dwunastu…
Właśnie wtedy, kiedy nie rządzi regulamin, struktura, ale naturalne prawo wpisane w nasze serca, samorzutnie tworzy się hierarchia, głupsi słuchają, a mądrzejsi mówią jak ma być.
Szatan nas uwodzi demokracją: będziecie sobie równi. Gówno prawda. Chytry przyjdzie i wszystkich wyroluje. Większość zostanie wyrolowana przez mniejszość i na tym cała równość polega.
A tego prawa i Ducha nie da się zamknąć w jakichś statutach i ordynacjach.
Myślę, że to co Cię uwiera w RN, to nie brak regulaminów, tylko rzeczywiste braki moralne i duchowe i potknięcia, któe widzisz i tak je sobie tłumaczysz: mają złe prawo.
Jeśli im nie wychodzi, to ja myślę, że nie mają Ducha.
Ducha się nie wynegocjuje na zjeździe założycielskim. Bóg go da, kiedy będzie czas. Ważne, by umieć go przyjąć. O to trzeba się starać. Stać cierpliwe z lampą i nie zasnąć.
No, nie stać bezczynnie. Pomnażać talenty. Dawać kubek wody uczniom. Wydawać owoc. Nieść krzyż.
Z nudy nie pomrzemy, o to spoko ;-)
* * * * *
…też Pan zwrócił uwagę na tą perełkę – byłem pewien, że tak będzie! :)
Dodam tylko od siebie, że to dla mnie nie jest “filozofia relatywizmu” – jak to bardzo pobłażliwie określił As – dla mnie to epicentrum patologii i barbarzyństwa.
To stąd mamy zalegalizowaną grabież (pod nazwą “system bankowy”), kradzież (pod nazwą “wydatki państwa” i “pieniądze publiczne”), oszustwa (pod nazwą “reklama i marketing”) przemoc (pod nazwą “egzekwowania obowiązującego prawa” (sic!)) oraz zbrodnię (pod nazwą “misji pokojowych”)
@Asadow
Amen.
Zacytuję tu fragment z nagrania, które ostatnio podrzucił Pan KarolJózef, to tak apropos przywódców, którzy sami się mianowali przywódcami i tylko pod ich przywództwem czeka nas świetlana przyszłość…
„Nie potrzeba nam przywódców. Potrzeba nam myśli przewodnich.
Myśli te same dadzą przywódców.
Będą inspiracją dla mas ludzkich, które same wyłonią przywódców.”
Uważam, że relatywizm to bardzo ciężki zarzut. Jest tożsamy z nihilizmem, a ten – z satanizmem. Określenie to raczej oddaje sposób ekpresji niż istotę przekonań.
Odwracając – jak powiada ks. Guz (promieniejąc :) – “strategia Zła załamuje się na każdym, kto głosi, że istnieje prawda obiektywna”.
Pozdrawiam :)
// „strategia Zła załamuje się na każdym, kto głosi, że istnieje prawda obiektywna”.//
Tak, bo Prawda Objawiona jest wszędzie – jest Nią “INFORMACJA SWOBODNA” słana mam BOGIEM, jest wszędzie. Nie jesteśmy w-stanie jej odebrać, jeśli nasza samoświadomość /czy “samoświadomość dowolnego układu=systemu, też / nie-jest zdolna do ko-rezonansu. Czyli – DOSTROJENIA się na Tę Informację. Wtedy tylko możemy z niej czerpać i budować dalsze “treści”=STRUKTURY/”twarde”/. >
“„Nie potrzeba nam przywódców. Potrzeba nam myśli przewodnich.
Myśli te same dadzą przywódców.
Będą inspiracją dla mas ludzkich, które same wyłonią przywódców.”
Trzeba KO-Rezonansu a on powstaje z “bliskich sobie” poszczególnych samo-świadomości
.
Może lepsze słowo niż rezonans to miłość? W niej mieści się wszystko, cel i metoda.
Myślę, że Tfurowi nie chodzi o miłość.
Raczej o dziecinną ufność do świata.
Taki mały człowiek nie zastanawia się, czy on istnieje, czy cyc mamy istnieje, czy też on – bobas go tworzy w swoim umyśle. Bierze rzeczy takie, jakimi są.
Taki stan dziecęcej ufności to właśnie dostrojenie rezonansu do prawdy świata. Jest w tym niewypowiedziana afirmacja Stwórcy, chociaż taki berbeć nie zastanawia się raczej skąd się to wszystko wzięło, tylko chłonie informacje.
Rozstrojenie tego rezonansu jest kiedy mówimy Bogu nie, np. przez lęk i nieufność zaczynamy podejrzewać, że jesteśmy oszukiwani, że żyjemy w jakimś matriksie albo, że jesteśmy zabawkami, krótko mówiąc, że nie jesteśmy kochani. Czyli chodzi o odpowiedzenie ufnością na miłość Boga – przyjęcie jej.
Ten “KO-Rezonans” może spajać nie tylko w Bożych sprawach.
Np. powszechne przyjęcie nazizmu w Niemczech brało się z tej “bliskości samo-świadomości”, ale nie bliskości przez miłość, tylko przez wspólną dla wielu jednostek dyspozycję do otwartości na zło.
Inny “KO-Rezonans” spowodował tryumfalny rozkwit islamu. Chyba nie da się tego zredukować do czegoś innego, niż “bliskich sobie samo-świadomości”, bo takie “KO-Rezonanse” dotyczą też spraw niezależnych od relacji pomiędzy nami a Bogiem.
Panie Parasolu!
I pacz Pan jaką piękną dyskusję Pan zapoczątkował. Jeszcze raz brawo!
//Może lepsze słowo niż rezonans to miłość? W niej mieści się wszystko, cel i metoda.//
Jak to przeczytałem to poczułem się jak porażony prądem, przytkało mnię. Bo całym sercem jestem zaTEM. Ale …/teraz i-tak… na szybko/;
1. “ko-rezonans” w ludzkim pojęciu/świadomości powszechnej/ nie*dorasta MIŁOŚCI, pomimo iż jak i Miłość wyzwala ogromne pokłady energii SYNERGICZNEJ /cz.czyli tej, co-to nie jest zwykłą-sumą poszczególnych samoświadomości – a jest wręcz …eksplozją energii,synergiczną/
2. Poszukuję PRAWDY = Boga, Praw uniwersalnych dla Jego Świata a nie tylko dla “świata ludzi/ludzkiego świata/. Jak mi powiesz, że dwie molekuły łączą się z sobą “z Miłości” a nie w wyniku DOSTROJENIAsię /cz.KO-rezonansu/ to przystanę na Twą propozycję i to bez wahania.
3. Jak wiemy/już/, że jak, się zgodzę z Tobą Circ….to; zaniknie DIALOG !
/chcesz tego – “KRÓLU”=OSOBO?/. Czy ustalamy “warunki pokoju”?
-;)
ps1. @AS*>;//Taki stan dziecęcej ufności to właśnie dostrojenie rezonansu do prawdy świata. Jest w tym niewypowiedziana afirmacja Stwórcy//
Nie-lubię tego-“dokładnie” ale:…
… Tak DOKŁADNIE !
ps2.”Miłość”/zle zrozumiana/ już była podstawą ruchu – i …powstali niehigieniczni hipisi
ps3.//Myślę, że Tfurowi nie chodzi o miłość.//
Chodzi,chodzi! O, Miłość BOGA!
Tak, rzeczywiście.
Ks. Guz:
“…cały kosmos został pomyślany w Bogu, pomyślany w Synu, w Logosie, w Słowie Ojca…
…kosmos został pomyślany w Jezusie, w Synu Bożym, i został zbawiony w Jezusie Chrystusie, tak.”
A tu jeszcze – nie mogę się powtrzymać, fragment, jak ogromną skromność posiada ten wybitny uczony:
“Ale czy to użycie terminu kosmos chrześcijański jest takie bardzo trafne, to miałbym tutaj pewne wątpliwości.
//i uwaga – teraz się trzymaj://
…My pozostajemy przy tej prawdzie, że wielki i doskonały Bóg jest właśnie Stwórcą świata. A nie tak, jak u Teilharda de Chardin, że w jego systemie myślenia Bóg rozwija się wraz ze wszechświatem…
My takiego stanowiska ewolucjonistycznego w teologii katolickiej nie podzielamy, o ile ja dobrze rozumiem treść teologii katolickiej, wprawdzie nie jestem fachowcem w tej kwestii, ale dokonuję bardzo wielu refleksji na ten temat i sądzę, że nie możemy się zgodzić na takie stanowisko…“
Marku:
//użycie terminu kosmos chrześcijański// nie musi oznaczać i napewno nie oznacza zawłaszczenia kosmosu dla chrześcijan, ten /użyty/termin mówi tylko o uznaniu praw
/w zgodności z-w naszej religii/
A to co piszesz poniżej /wg mnie “to” tylko potwierdza/- Bóg nie musi się “rozwijać, wzrastać, zmieniać się… wraz z rozszerzającym się światem” ON jest Osobą -ustanowił PRAWA – i TYLE, wszystko leci dalej, zgodnie, przewidywalne. Czy jak Twój Świat=PRZESTRZEŃ Marku się “rozszerza” to Ty też? Chyba nie?
Tak to rozumiem.
/nie trollujemy?/
Tak powiem bo;
Nie oglądamy więc dwóch molekuł osobno, bo one są częścią wielkiego kontekstu, całości, planu miłości.
Nie ma niczego bez kontekstu. Widzimy wycinek, bo mamy zawężone widzenie, ale pełne widzenie zmieniłoby nasze poznanie.
Tak, zgadzam się.
Trochę wyrwałem z kontekstu wypowiedź ks. Guza ze względu na wytłuszczony fragment. “Chrześcijański kosmos” – tak powiedział słuchacz. I tam – w odpowiedzi – chodziło o to, że “nie chrzcimy kosmosu” (choć poświęcamy rzeczy, stworzenie), że on – choć zmienny, choć odnowiony przez Chrystusa, przed jego przyjściem był tym samym kosmosem, rządzonym tymi samymi prawami. Jak rozumiem, chrześcijaństwo dość ściśle odnosi się do Nowego Przymierza ludzi z Bogiem, dlatego bezpiecznie można nazwać chrześcijańskim wszystko co wiąże się z człowiekiem w kontekście Tajemnicy Odkupienia.
Przyznaję, że nie zrozumiałem, dlaczeo ten termin skojarzył się ks. profesorowi z ewolucyjnym pojmowaniem Boga w Teilhardyźmie. Może głównie chodzi tu o aspekt historyczny, że “plan” kosmosu nie zmienił się wraz z Odkupieniem, które miało swój określony punkt w czasie, więc w pewnym sensie jest starszy.
/trolujemy na potęgę ;-) Jak gospodarz nas zbanuje, to się gdzieś przeniesiemy/
Wspaniałe.
Jesteś pewien? Ja, nie /ale obiecałem/
Bóg jest zewnętrzny światu nie wewnętrzny, co oznacza, że świat na Niego nie wpływa, nie zmienia go. Luter i Teillard twierdzili, że Bóg jest częścią świata,- jeśli świat jest zły, Bóg też jest zły. To rodzi masę sprzeczności.
Dziękuję, ale tę część już zrozumiałem :)
Zastanawiałem się dlaczego określenie “chrześcijański kosmos” kojarzy się ks. Guzowi z ideą ewolucji Boga.
Ciekawym, ale nie spędza to snu z mych powiek.
Zrozumiesz w trzy minuty
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pierre_Teilhard_de_Chardin
gnostyk
[tylko się nie zaraź, bo masz skłonności]