Ceremonia, czy raczej rytuał otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu w 2024 przeszła już do historii. Teraz czas na analizy i refleksje. Można być pewnym, że znaczenie tego spektaklu jest dużo większe, niż się wydaje, a jego skutki będą doniosłe.
Ceremonia trwała 4 godziny i została nasycona wielka ilością symboli, znaczeń i przesłań, jawnych i ukrytych. Jestem pewien, że nikt do końca nie pojmie wszystkiego, co tam się pojawiło, gdyż nawet twórcy tego przedsięwzięcia nie zdają sobie sprawy ze wszystkiego, co pokazali.
−∗−
Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. I: Ca ira
Ceremonia, czy raczej rytuał otwarcia Igrzysk XXXIII Olimpiady w Paryżu w 2024 przeszła już do historii. Teraz czas na analizy i refleksje. Można być pewnym, że znaczenie tego spektaklu jest dużo większe, niż się wydaje, a jego skutki będą doniosłe.
Ceremonia trwała 4 godziny i została nasycona wielka ilością symboli, znaczeń i przesłań, jawnych i ukrytych. Jestem pewien, że nikt do końca nie pojmie wszystkiego, co tam się pojawiło, gdyż nawet twórcy tego przedsięwzięcia nie zdają sobie sprawy ze wszystkiego, co pokazali. Fabuła jest gęsta, wiele jest wątków do opisania i szczegółów, opowiadających swoje własne historie. Zacząć jednak należy od dokładnego opisu tego, co właściwie zobaczyliśmy, ze wskazaniem tych treści, które są istotne. Analizę ceremonii, czy też rytuału rozpocznę więc od stenogramu. Jest to konieczne, gdyż bez uświadomienia sobie faktów nie da się zrozumieć ich znaczeń. Opis wydarzeń zajmie dwie części, wyjaśnienie znaczeń – też co najmniej dwie.
Całe przedsięwzięcie nie było przeznaczone ani dla widzów bezpośrednich, zgromadzonych w Paryżu, ani dla sportowców. Adresatem był cały świat – ludzie przed ekranami. Połączono różne techniki filmowe, różne plany i plenery, akcję rozmieszczono w wielu miejscach Paryża, włączono do transmisji fragmenty, nakręcone i zmontowane wcześniej. Widzowie na miejscu nie byli w stanie zobaczyć tego, co pokazano w transmisji.
Oto więc część pierwsza
Rozpoczyna Jamel Debbouze, francuski aktor komediowy marokańskiego pochodzenia. W lewej ręce trzyma pochodnię z ogniem olimpijskim, prawą trzyma w kieszeni. Wbiega na Stade de France, który okazuje się pusty. Pokazane są migawki telewizji całego świata, informujące, że ceremonia otwarcia tych igrzysk nie odbędzie się na stadionie. Pojawia się piłkarz Zinedine Zidane, odbiera mu pochodnię i biegnie w poszukiwaniu znicza. Przebiega przez Paryż lat 60-tych. Pęd powietrza przewraca stoliki i roztrąca konsumentów kawiarni. Przebiega obok trójki dzieciaków na osiedlowym skateparku, którzy podążają za nim. Wpada do metra i wsiada do pociągu. Dzieciaki nie zdążają. Jednak po chwili następuje wyłączenie energii. Pociąg zatrzymuje się, dzieciaki dobiegają, Zizou wręcza pochodnię najstarszemu z trójki dzieci – chłopcu arabskiego pochodzenia. Dzieci przemierzają katakumby Paryża, mijają złożone tam ludzkie kości i myszkujące szczury, umykają przed atakiem aligatora. Wreszcie spotykają łódkę, prowadzoną przez zakapturzoną postać, kojarzącą się z Charonem, chociaż bez Cerbera. Postać zaprasza ich do łódki, wręczając obowiązkowe kapoki. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Pokazana jest trybuna honorowa z oficjelami, przypominająca tą na mauzoleum Lenina. Łódka wypływa z kanału na Sekwanę. Pojawia się pierwsze hasło ceremonii:
ÇA IRA
Piosenka z czasów Rewolucji Francuskiej – „To się zrobi, arystokraci na latarnie, arystokraci zapłacą”. Most Austerlitz przyozdobiono reliefami w kolorze złota, przedstawiającymi dyscypliny olimpijskie. Unoszą się z niego kłęby dymu w republikańskim trójkolorze. To wskazuje dominantę całej ceremonii – będzie nią Francja.
Łódka z pochodnią przepływa pod Mostem Austerlitz. Pojawia się kolejne hasło:
ENCHANTE
Oczarowani, zachwyceni. Na środku mostu pojawia się gawrosz, grający na akordeonie z przypiętymi anielskimi skrzydłami. Zaczynają przepływać statki i łodzie z delegacjami olimpijskimi, ustawionymi alfabetycznie z wyjątkiem Grecji, zaczynającej korowód, grupy sportowców – uchodźców na drugim miejscu i Francji, która go kończy. Niektórzy sportowcy ubrani w tradycyjne narodowe stroje, wszyscy się cieszą i machają swoimi flagami.
Na schodach na bulwarze zaczyna się część artystyczna – występ Lady Gagi, nawiązujący do tradycji rewii i kabaretu – piosenka „Mon truc en plumes” (można przetłumaczyć jako „moja sztuczka z piórami”, które zarówno podniecają pierrotów, miliarderów i zbójów). Bulwary zaroiły się od postaci, ubranych na różowo i wymachujących różowymi flagami – przerobionymi francuskimi lub olimpijskimi.
Na dachu jednej z kamienic pojawia się postać, trzymająca pochodnię z ogniem olimpijskim. Przypomina bohatera gry Assassin’s Creed i ma zasłoniętą twarz. Do tej pory, odkąd widzowie stracili z oczu łódkę z trójką dzieci i przewoźnikiem, los pochodni pozostawał nieznany. Asasyn biega po dachach parkurem. Zaczyna padać deszcz. Wzdłuż Sekwany zespół z Moulin Rouges tańczy kankana. Asasyn z pochodnią zjeżdża na linie w poprzek Sekwany i ląduje na Ile de la Cite, w pobliżu katedry. Pojawia się kolejne hasło:
SYNCHRONICITE
Trwają prace budowlane na rusztowaniach (część akcji nakręcono wcześniej i zmontowano, więc widzowie telewizji widzieli dużo więcej, niż naoczni). Robotnicy pracujący na rusztowaniach są w rzeczywistości członkami zespołu choreografii, dominują kobiety. Kombinezony na ramionach, rękawach i nogawkach pomazane są farbą w złotym kolorze. Uderzenia ich młotków układają się w miarowy rytm.
Zaczyna się pantomima na bulwarze wyspy, na dwóch poziomach kaskady, tak, że tancerze brodzą w wodzie po kostki. Tło ich tańca stanowi ściana, pokryta paskami folii w złotym kolorze, układającymi się w falisty nieregularny kształt, oraz panelami w kolorze lustrzanego złota. Stu kilkudziesięciu tancerzy wykonuje synchroniczny taniec w miejscu. Tancerze ubrani są codzienne, szare stroje, raczej byle jakie, każdy w inny. Wykonują ruchy, podobne do prania ręcznego, potem walki na pięści, potem układają się w kształt podobny do stylizowanego serduszka. Asasyn z pochodnią biegnie po dachach, po czym wchodzi przez okno do budynku. Mieści się tam zakład rzemieślniczy produkujący walizy, w których transportowane są medale olimpijskie. Walizy opuszczane są za pomocą kołowrotu na parter, przejmowane przez obsługę w strojach sportowych i ładowane na hotelowe wózki bagażowe. Część obsługi wykonuje pantomimę, część pcha wózki po moście. Między nimi przemyka się asasyn z pochodnią i biegnie do mennicy, w której trwa odlewanie medali. Asasyn zamyka medale w walizie. Następnie obsługa waliz znosi je po schodach bulwaru, na którym trwa pantomima w wodzie na tle złotej folii. Walizy trafiają na pływającą platformę.
Na przeciwległym brzegu Sekwany pojawia się pojedyncza postać na dachu. Jest to młody, ciemnoskóry mężczyzna w szerokich spodniach, przypominających sukienkę. Tańczy na podeście w złotym kolorze, obok masztu z flagą Paryża, równocześnie z postaciami na bulwarze.
Pojawia się widok na iglicę Notre Dame, odbudowaną po pożarze. Na jej szczycie znajduje się krzyż, a nad nim – relikwiarz w kształcie koguta, mieszczący relikwie św. Dionizego, św. Genowefy i cierń z korony cierniowej. Poniżej krzyża widać jakiegoś mężczyznę, uczepionego iglicy. Być może to Quasimodo – dzwonnik katedry, jeden z bohaterów powieści Wiktora Hugo. Rozlega się bicie dzwonu. Asasyn z pochodnią odnajduje się na dachu teatru narodowego Opera Bastille. Wchodzi do środka i mija sceny z walk ulicznych, które można przypisać kilku francuskim rewolucjom, szczególnie Rewolucji Lipcowej 1830 r. Rozbrzmiewa muzyka z musicalu „Nędznicy” na podst. Powieści Wiktora Hugo. Inscenizacja wyraźnie przypomina obraz Delacroix „Wolność prowadząca lud na barykady”. W tle barykady widać pałac Conciergerie. Pojawia się kolejne hasło:
LIBERTE
Pokazuje się postać, stojąca w oknie Conciergerie. Właściwa nazwa to Palace de la Cite, pierwotnie był to pałac królewski. Już w XIV w. królowie przenieśli się do Luwru, a budowlę przeznaczono na siedzibę urzędów dworskich i więzienie. Tam właśnie przetrzymywano Marię Antoninę przed egzekucją.
Postać w oknie jest jedną z 38 takich samych postaci, umieszczonych w oknach Conciergerie. Są to kobiety w czerwonych sukniach, stylizowanych na XVIII wiek. Każda z nich ma odciętą głowę, którą trzyma pod pachą. Włosy u nasady czerwone, przechodzące w róż. Fryzura przypomina buzujący płomień. Ta, pokazana na zbliżeniu wyśpiewuje pierwsze słowa piosenki sankiulotów „Ah, ca ira”. Skomponował ją w 1790 r. nieznany z imienia rewolucyjny żołnierz Ladre, do melodii ulubionej arii operowej Marii Antoniny. Do czasu upowszechnienia się Marsylianki był to nieoficjalny hymn Francji. Kobieta z odciętą głową ma wyraźnie widoczną szyję i miejsce odcięcia głowy. Widok makabryczny, jak z horroru. Przed pałacem wzdłuż Sekwany umieszczono rząd miotaczy płomieni, a przy samej balustradzie – rząd takich samych postaci, przypominających z daleka Napoleona Bonaparte. Zaangażowano tu metalowy zespół Gojira, wykonujący blackmetalową wersję „Ah, ca ira”. Po drugiej stronie Sekwany na dachu budynku stoi asasyn z pochodnią i podziwia widok. Na bulwar wjeżdża platforma w kształcie statku, z żaglem wykonanym z taśm złotej folii. Na statku śpiewaczka w stroju markietanki rewolucji śpiewa arię Carmen „Habanera”, najsłynniejszą fragment wokalny z opery „Carmen” Bizeta. Tekst arii opowiada o potędze miłości, która jest niepowstrzymana, z tym, że pod pojęciem miłości należy tu rozumieć namiętność i pożądanie. Statek zatrzymuje się pośrodku Conciergerie. Następuje gwałtowny wyrzut dużej ilości czerwonych taśm z okien, co wygląda jak wodospad krwi; następnie wypuszczenie kłębów czerwonego dymu, spośród którego wystrzeliwują ogniste kule. Miotacze ognie wypuszczają dwie salwy płomieni. Statek ze śpiewaczką powoli odjeżdża.
Ukazuje się widok na Pont Neuf. Umieszczono tam kilkunastu ludzi na elastycznych prętach długości ok. 4m. Kołyszą się lekko, a nad nimi na rozpiętej linie spoczywa mężczyzna. Przeskok do wnętrza Biblioteki Narodowej. Widać troje młodych ludzi, wszyscy w barwnych, fantazyjnych strojach, przypominających Arlekina. Smagła kobieta i orientalny mężczyzna mają stroje bardzo podobne, z motywami serca. Czarny mężczyzna różni się strojem. Postaci rozmawiają za pomocą książek. Kobieta nawiązuje kontakt wzrokowy z czarnym mężczyzną, widać obopólne zainteresowanie. Kobieta czyta „Romans bez słów” Paula Verlaine, mężczyzna odpowiada jej „Nie igra się z miłością” Alfreda de Musset. Kobieta pokazuje „Passion simple” Annie Ernaux (literacka nagroda Nobla w 2022, tematyka feministyczna i społeczna, erotyka, aborcja, wyzwolenie kobiet itd.). Orientalny mężczyzna zauważa dialog i dołącza się do rozmowy, kładąc przed czarnym mężczyzną „Bel-Ami” Guy de Maupassant (dekadentyzm, tytuł tłumaczony też jako „Uwodziciel”). Czarny mężczyzna ze sterty książek przed sobą wybiera jedną i przesuwa ją do drugiego meżczyzny – „Sexe et mensonges” Leili Slimani („Seks i kłamstwa. Życie seksualne w Maroku”). Kobieta wstaje z miejsca, za nią powstają mężczyźni, po czym cała trójka biega wzdłuż galerii z regałami, zapełnionymi książkami. Kobieta wyciąga „Le diable au corps” Raymonda Radiguet (w polskim tłumaczeniu „Diabeł wcielony” lub „Opętanie”), mężczyzna orientalny wyszukuje „Niebezpieczne związki” Pierre Choderlos de Laclos, mężczyzna czarny natrafia na komedię Moliera „Dostojni współzalotnicy”. W czasie rozmowy za pomocą książek śpiewaczka kontynuuje arię Carmen o miłości, a postaci na moście kołyszą się coraz bardziej. Trzy osoby z biblioteki wyrzucają wysoko kartki z książek, które mają w ręku, podobnie, jak w scenie ze „Stowarzyszenia umarłych poetów”. Równocześnie postaci na prętach na moście rozwijają płachty materiału, i kołysząc się, wyglądają jak chorągwie, którymi się macha. Ich stroje są podobne do strojów postaci z biblioteki. Kartki opadają na podłogę jak kobierzec, a wówczas cała trójka wybiega z budynku, mężczyźni trzymając się za ręce. Na biurku pozostaje komedia Pierre de Marivaux „Triumf miłości”. Grupka biegnie ulicami, wbiega po schodach do kamienicy, wchodzi do mieszkania. Obejmują się i symulują pocałunki i pieszczoty o charakterze biseksualnym, po czym orientalny mężczyzna przybiera gniewno – drwiący wyraz twarzy i zamyka drzwi mieszkania od środka. W tym samym czasie na Pont Neuf ludzkie flagi kołyszą się jeszcze bardziej. Poza nimi na moście znajdują się inne osoby w kolorowych strojach. Grupują się w pary i biegną wzdłuż mostu. Korowód zamyka para dwóch mężczyzn, którzy obejmują się i trzymają za ręce. Na niebie dwa samoloty zostawiły smugę w kształcie wielkiego serca.
Pojawia się kolejne hasło:
EGALITE
U wejścia na Pont des Arts, zwany też Mostem Zakochanych stoi orkiestra wojskowa. Śpiewają fragment piosenki Charles Aznavour’a „For Me formidable” i wmaszerowują na most. Przez środek kolumny przebiega asasyn z pochodnią, dobiega do rozłożonego chodnika w kolorze złotym, ciągnącego się od połowy mostu do budynku Instytutu Francji. Pochodnię przykłada do chodnika. Rzymskie ognie wytryskują po bokach mostu i na budynku Instytutu. Z budynku wychodzi ciemnoskóra piosenkarka R&B, pop, rap – Aya Nakamura (właściwie Aya Danioko, pochodząca z Mali), wraz z sześcioma towarzyszkami. Wszystkie etnicznie spoza Europy, ubrane w stroje w kolorze złotym, maszerują tańcząc w kierunku kolumny żołnierzy. Piosenkarka wykonuje dwa swoje utwory: „Pookie” (proste relacje damsko – męskie z podtekstem erotyczno – fizjologicznym) oraz „Djadja” (erotyczna relacja ze starszym mężczyzną). Żołnierze wtórują piosenkarce grając, śpiewając i poruszając się. Dominuje piosenkarka, żołnierze akompaniują. Na końcu oddział otacza grupkę złotych kobiet wieńcem.
Rozlega się „Dance macabre” Camille Saint-Seans’a. Asasyn po dachach dostaje się do Luwru. Mija obojętnie rzeźby, tylko na moment zatrzymuje się przy Nike z Samotraki. Rzeźby i obrazy śledzą go oczami. Po chwili na ścianach widać obrazy, ale bez postaci. Asasyn rozgląda się i widzi, że gromadzą się one przy oknach i spoglądają na korowód statków ze sportowcami. Pojawia się kolejne hasło:
FRATERNITE
Widok przenosi się na Sekwanę. Statki mijają Pont Royal, a za nim – szereg głów postaci z obrazów z Luwru. Postaci są reprodukowane na płytach, przyciętych do kształtu, i zanurzone w Sekwanie tak, że woda sięga im tuż nad usta. Nie mogą więc przemawiać, mogą jedynie patrzeć na przepływające statki ze sportowcami. Pianista Alexander Kantorov wykonuje fortepianowy utwór Maurice Ravela „Jeaux d’eau” (gry wody). Asasyn w Luwrze dociera do sali z Mona Lisą. Zastaje uruchomiony alarm, szybę zabezpieczającą stłuczoną, obraz skradziony, dziurę w podłodze. Nagły przeskok i asasyn biegnie już po dachu Musee d’Orsay. Wchodzi do środka i zatrzymuje się wewnątrz zegara. Z boku wjeżdża telegraf maszynowy, jak na parowcu. Jest to wehikuł czasu z następującymi komendami: przed czasem, przeszłość odległa, przeszłość, teraźniejszość, przyszłość, przyszłość odległa, poza przyszłością. Asasyn wybiera komendę: „passe” (tu: przeszłość). Wnętrze zmienia się, pojawia się XIX – wieczna maszyneria i ekran, na którym wyświetlany jest film „Wjazd pociągu na stację w La Ciotat”, pierwszy ruchomy obraz pokazany publicznie na kinematografie Lumiere w 1895 r. Wówczas widzowie obawiali się, że pociąg na nich wjedzie. Rzeczywiście, pociąg przebija ekran i wjeżdża do pomieszczenia. Asasyn z pochodnią przechodzi przez rozdarcie i wchodzi na molo wchodzące w morze. Na końcu mola czeka balon z koszem i człowiek w okularach ochronnych, podobnych do tych, które noszą Minionki. Asasyn wchodzi do kosza i podgrzewa pochodnią palnik, czego skutkiem balon unosi się w przestworza. Mija samolot Bleriot XI (jego twórca Louis Bleriot odbył na nim pierwszy przelot nad kanałem La Manche w 1909 r), rakietę nośną Ariane, Księżyc z wbitym pociskiem z filmu „Podróż na Księżyc” z 1902 r., planetę Małego Księcia, planetę pustynną porośniętą rzadkimi kaktusami, z której wyrasta nowojorska Statua Wolności, nosząca wyraźne ślady erozji, Europejską Stację Kosmiczną. Przeskok na kabinę statku kosmicznego, w którym dwóch astronautów na ekranie obserwuje żółty peryskop wystający z wód Sekwany.
Pojawia się animacja. Widać okręt podwodny, podobny do Nautilusa z powieści Verne’a „20 000 mil podmorskiej podróży”. Okręt wypełniony jest Minionkami, trenującymi dyscypliny olimpijskie i kłócącymi się po swojemu. Pojawia się też obraz Leonardo Mona Lisa, skradziony przez Minionki z Luwru. Minionki w ringu szykują się do meczu bokserskiego, ale zawodnicy, zamiast siebie nawzajem, okładają pięściami sędziego, który po serii uderzeń pada. Zjawa się lekarz z sanitariuszem i robi sądziemu sztuczne oddychanie. Minionki -bokserzy zaczynają okładać sanitariusza. W innym miejscu odbywa się bieg przez płotki. Jeden z biegaczy potyka się i odnosi kontuzje nogi. Pojawia się ekipa lekarska i robi mu sztuczne oddychanie. Minionek – oszczepnik miota oszczepy. Najpierw trafia w tarcze, namalowane po wewnętrznej stronie burty i na bulaju, potem na ślepo. Pojawiają się przecieki wody zaburtowej. Okręt tonie, w wodzie unoszą się klamoty i Minionki, śmiejące się z sytuacji. Między nimi pływa też portret Mony Lisy. Przeskok na Sekwanę z płynącymi statkami i nabrzeży, wypełnionymi tłumem. Na wodzie kołysze się obraz Mony Lisy (reprodukcja oczywiście), tłum wiwatuje, z pewnością nieświadomy, że właśnie Minionki zniszczyły dziedzictwo kulturowe Francji, Europy i świata.
Na dachu Grand Palais, w którym mieści się Pałac Odkryć, czyli centrum nauki stoi Axelle Saint – Cirel, ciemnoskóra wokalista pochodzenia karaibskiego. Trzyma trójkolorową flagę, którą jest częściowo owinięta i śpiewa Marsyliankę. Akompaniuje jej żeński chór. Pojawia się nowe hasło:
SORORITE
Było braterstwo, teraz Rewolucja wprowadza siostrzeństwo. Pomiędzy Pont de la Concorde a Pont Alexandre III stoją cokoły, z których wysuwają się złocone pomniki kobiet.
Olympe de Gouges (1748-1793), oświeceniowa feministka, autorka sztuk teatralnych i pamfletów politycznych. Jej najbardziej znane dzieło to „Deklaracja praw kobiety i obywatelki” z 1791 r. Zwolenniczka Rewolucji, zgilotynowana przez Jakobinów.
Alice Milliat (1884-1957), działaczka sportowa, wioślarka, nauczycielka, tłumaczka.
Gisele Halimi (1927 – 2020), tunezyjsko – żydowsko – francuska feministka , prawniczka, eseistka, polityk, bojowniczka aborcji i antykoncepcji, francuski legat przy UNESCO.
Paulette Nardal (1896-1985), pochodząca z Karaibów intelektualistka i pisarka, feministka, współzałożycielka ruchu Negritude.
Jeanne Barret (1740-1807), uczestniczka wyprawy badawczej Antoine de Bouganville, pierwsza kobieta, która opłynęła świat. Pomogła odkryć i skatalogować wiele nieznanych wcześniej nauce gatunków roślin.
Christine de Pizan (1364-1431?), średniowieczna francuska intelektualistka weneckiego pochodzenia, pisarka i poetka. Uważana przez współczesnych za autorytet w dziedzinie retoryki i krytyki literackiej. Matka czwórki dzieci, doceniona za życia za talent, ostatnie 12 lat spędziła jako mniszka, nadal tworząc, w 1429 r. pisząc „Opowieść o Joannie d’Arc”.
Louise Michel (1830-1905), „Czerwona Dziewica Montmartru” lewaczka, anarchistka, rewolucjonistka, bojowniczka Komuny Paryskiej, aktywistka społeczna, nauczycielka, poetka, pisarka, masonka.
Alice Guy (1873-1968), pionierka kina, producent filmowy, pierwsza kobieta – reżyser.
Simone Veil (1927-2017), polityk i prawniczka żydowskiego pochodzenia, wielokrotnie piastowała stanowiska ministerialne, eurodeputowana, bojowniczka aborcji i antykoncepcji.
Ciąg dalszy nastąpi.
___________________
Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. I: Ca ira, Bartosz Kopczyński, 30 lipca 2024
−∗−
Warto porównać:
Otwarcie igrzysk czyli anatomia pewnego upadku…
Oni tego nie ukrywają i liczą nawet na to, że słuchacze-oglądacze to będą po raz kolejny akceptować i przyjmować za normę. Gdyby tu chodziło o jakieś inne religie, inne nacje, […]
−∗−
Tego typu ‘otwarcia’ bywały już wcześniej. Na mniejszą skalę. Już kiedyś zamieszczałem ten link, ale warto przypomnieć.
Rytuał w tunelu św. Gotarda [2016r]
Wygląda na to, że scenariusze takich imprez są pisane pod mocnym “wpływem farmakologicznym” i właściwie szkoda byłoby tym bełkotem wizualnym zawracać sobie głowę. Sztuka – jak sama jej nazwa wskazuje – polega na przedstawieniu uporządkowanym, według pieczołowicie a nawet doskonale u największych artystów splecionego zamysłu formalnego z przekazem duchowym (ideowym). Zmierzać to ma ku jakimś budującym wnioskom, przeżyciu estetycznemu lub mistycznemu przenoszącymi to doświadczenie ku wzniosłości, na czysty poziom duchowy. A tu jest psychiczny wymiot, mający wzbudzić strach i niepokój. Podobnie zresztą jak było w spektaklu na przełęczy św. Gotharda czy w Londynie. Nawet słowo “rytuał” jest tu zanadto pochlebne. Pomieszanie rzeźni z kloaką w chmurach opium i smrodzie krwi i spermy. Przepraszam za dosadność, ale tak trzeba, bo to nie jest sztuka – jak sztuką nie są narcystyczne, chaotyczne, pozornie powiązane ze sobą w jakimś odwrotnym porządku wielostronicowe zapiski ćpuna.
Natomiast zgadzam się, że to wydarzenie jest cezurą odgradzającą jakąś nieprzekraczalną kreską świat bezpowrotnie miniony. Dla Polaków jest to zdarzenie nasuwające zdradę aliantów Polski w Jałcie po 2 wojnie światowej i wydanie nas w łapy Stalina, mimo niesłychanych ofiar poniesionych przez nas dla sprawy wolności. Teraz Francja, pierwszy katolicki kraj w Europie, zdradza cały katolicki świat. Pokazuje świętościom naszej Wiary środkowy palec, śmiejąc się i drapiąc po cojones. Jest to beznadziejnie głupie, ohydne i nie wiem, jaka może być za to Boża kara. Ale przekonany jestem, że w dłuższym przebiegu ściągnie to nieszczęście na ten kraj.
Czy jest to cezura? Koniec świata w pewnym sensie zdarza się codziennie. Codziennie zgodnie z francuską konstytucją mordowane są dzieci, codziennie zgodnie z własną naturą, wrodzonymi lub nabytymi skłonnościami, łaską dla jednych lub opętaniem drugich, jedni starają się podążać w stronę Boga, a drudzy w stronę piekła.
Rzeczy najważniejszej nikt już nie zmieni, a jest nią pojawianie się na świecie Jezusa Chrystusa, jego bogate życie wraz z nauczaniem, jego niesprawiedliwe skazanie, tortury i męczeńska śmierć i Zmartwychwstanie. Tego już nikt nie może zmienić ani odwołać.
Widzę, że wyznajesz bukoliczny pogląd Czesława Miłosza…
“W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa…” etc.
(Cz. Miłosz – Piosenka o końcu świata)
Wielki poeta jednak nie przewidział, że tą samą ulicą, przy której według jego poczciwej wizji w dzień końca świata emeryt nadal będzie popijał sobie poranną kawkę, już niebawem cwałować będzie biała Śmierć w zbroi z wizji św. Jana a zboczona gwiazda burdeli podstawi siebie, przy aplauzie prezydentów i elit, za Matkę Bożą.
Jemu to jeszcze nawet nie przyśniło się w koszmarze, choć poeta.
Dlatego, zamiast jego kląskania, wolę twardą mowę Ewangelii: “Bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie… (Mt 24).
Nie, nie ma to nic wspólnego z nastrojem bukolicznym czyli sielankowym, idyllicznym, a źródłem spokoju, jeżeli się on u niektórych pojawia, jest wiara. Niektóre wizje poetyckie są ładne, opisują krainę szczęśliwości lub przeciwnie – piekielną dystopię, lecz nieraz są nieprawdziwe i niezgodne z eschatologią. Ja pisałem o prawdzie, o naturze ludzkiej, o codziennym piekle zgotowanym na ziemi dla tych, którzy je przeżyli, przeżywają w danym momencie oraz o Prawdzie związanej z Chrystusem.
Nie ma tam żadnego zaprzeczenia, niczego co by przeczyło temu, co może nadejść, a zostało opisane w księdze Objawienia Św. Jana.
Moja uwaga o “bukoliczności” miała charakter nieco przewrotny bo znam Twoje poglądy jak również osadzony w głębokich przemyśleniach Twój Ewangeliczny “pesymistyczny optymizm” (czy “optmistyczny pesymizm”, tego nie ustaliłem). Celem było wywołanie małej dyskusji, aby można było zacytować również zakończenie tego dziwnego wiersza.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
“Dziwnego” bo jest w nim Milosz wiary (wprost odwołanie do 1 Tes 5, 1-2) i 2 Piotra 3:10 (o Dniu Pańskim który przyjdzie w nocy, jak złodziej). Ale też dał temu Milosz własną, niestety dość pyszałkowatą puentę: że “innego końca świata nie będzie” niż te “panie pod parasolkami i rybak naprawiający sieć”. Jest to dość ponure i małostkowe, bo odrzuca wielki hymn chwały Końca i Początku, jaki śpiewa Bogu i Apostołom św. Paweł w dalszym ciągu swego Listu:
“Kiedy bowiem będą mówić: «Pokój i bezpieczeństwo» – tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą2. 4 Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. 5 Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności. 6 Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi! 7 Ci, którzy śpią, w nocy śpią, a którzy się upijają, w nocy są pijani. 8 My zaś, którzy do dnia należymy, bądźmy trzeźwi, odziani w pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia3. 9 Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, 10 który za nas umarł, abyśmy, czy żywi, czy umarli 4, razem z Nim żyli. 11 Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie”. (1 Tes 5, 3-11).
Tego najwyższego odniesienia ani potężnego tonu u Miłosza nie uświadczysz. Pewnie był tego świadom, dlatego wiersz zatytułował “piosenką”. Miałem okazję poznać osobiście Miłosza i mam wrażenie, że właśnie taki on był. Pomieszanie pewnej jednak poetyckiej wzniosłości, wybitnej inteligencji i sporej pychy. Chyba bardzo lubił, gdy mówiono do niego “Mistrzu”. Bóg dał mu olbrzymie dary, z których będzie rozliczony, i bardzo długie życie: czas na głębokie nawrócenie. Większy od niego duch i talent, Zbigniew Herbert, cisnął mu w oczy wiele twardej prawdy o nim, której jednak nie przyjął, a za to serdecznie zaprzyjaźnił się z Michnikiem. Tam już miał same chóry chwalców i laury.