Lektura książki Nie krocz za mną pozwoliła mi poznać i zrozumieć, czym tak naprawdę jest oddanie się i zawierzenie swego całego życia Maryi Niepokalanej.
Jedną z dróg, przez którą przyszło wyzwolenie RoseMary z opresji demonicznej, było powierzenie swego życia Niepokalanej Matce Chrystusa. Autorka wpisuje się do Rycerstwa Niepokalanej (MI) – stowarzyszenia, które w 1917 roku w Rzymie zakłada św. Ojciec Maksymilian wraz z sześcioma współbraćmi, jako ratunek dla biednych grzeszników, a którego cel streszcza w haśle: ZDOBYĆ CAŁY ŚWIAT DLA CHRYSTUSA PRZEZ NIEPOKALANĄ. Podaje też środki, dzięki którym można osiągnąć cel. Podstawowym warunkiem, który powinien spełnić każdy, kto chce przystąpić do MI, jest świadome i dobrowolne oddanie swojego życia Niepokalanej. Czyni się to poprzez Akt oddania, ułożony przez Założyciela, który Jej rycerze powinni w swoim sercu ponawiać codziennie.
Akt oddania się Niepokalanej
O Niepokalana, nieba i ziemi Królowo, Ucieczko grzesznych i Matko nasza najmiłościwsza, Ty, której Bóg cały porządek miłosierdzia powierzyć raczył, ja, niegodny grzesznik, rzucam się do stóp Twoich, kornie błagając, abyś mnie całego i zupełnie za rzecz i własność Swoją przyjąć raczyła i uczyniła ze mną, wraz ze wszystkimi władzami mej duszy i ciała, i z całym mym życiem, śmiercią i wiecznością, cokolwiek Ci się podoba.
Użyj także, jeżeli zechcesz, mnie całego, bez żadnego zastrzeżenia, do dokonania tego, co o Tobie powiedziano: „Ona zetrze głowę twoją”, jako też: „Wszystkie herezje samaś zniszczyła na całym świecie”, abym w Twoich niepokalanych i najmiłościwszych rękach stał się użytecznym narzędziem do zaszczepienia i jak najsilniejszego wzrostu Twej chwały w tylu zbłąkanych i obojętnych duszach, a w ten sposób do jak największego rozszerzenia błogiego Królestwa Najświętszego Serca Jezusowego; albowiem gdzie Ty wejdziesz, tam łaskę nawrócenia i uświęcenia wypraszasz, przez Twoje bowiem ręce wszelkie łaski z Najsłodszego Serca Jezusowego na nas spływają.
Dozwól mi chwalić Cię, Panno Przenajświętsza.
Daj mi moc przeciw nieprzyjaciołom Twoim.
RoseMary przyznała, że Akt ten uczyniła najważniejszą modlitwą swego życia. Z jej wypowiedzi wynika, że pojęła istotę zupełnego zawierzenia swego życia Maryi Matce Niepokalanej, zrozumiała, że aby wyrwać się z rąk złego ducha, potrzeba totalnego oddania się Bogu, uczyniła to w najlepszy sposób – poprzez czyste ręce Matki. RoseMary cały akt zanalizowała do głębi. Dzięki temu opisowi, dzięki jej zatrzymywaniu się nad każdą kolejną frazą zobaczyłam, że ta osoba żyjąca w wielkiej opresji, w demonicznym zniewoleniu wyrywa się z rąk szatana i idzie wprost w miłosierne ręce Boga poprzez przyczynę Niepokalanej, przez zawierzenie Jej swego życia wraz z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, mogła w ten sposób powierzyć swoją duszę i ciało z wszystkimi ich władzami. Zrobiło mi się w duchu wstyd, że ja, „stara” rycerka Niepokalanej, nie zrozumiałam tak naprawdę istoty oddania się Maryi, że kiedy to czyniłam, po raz pierwszy wstępując do Rycerstwa w latach 90., zrobiłam to, bo pojechałam na rekolekcje do Niepokalanowa i tak wypadało, wszyscy się oddawali, to i ja. Jednak nie uczyniłam refleksji nad Aktem oddania, nie pochyliłam się dostatecznie nad jego formułą, która jest przebogata i niezwykle ważna; nad tym, co to znaczy totalnie zawierzyć się Bogu poprzez ręce Maryi – czuję teraz, że właściwie tego wówczas nie rozumiałam, a przyjęłam to jako wymóg, by stać się rycerzem Maryi. Świadectwo RoseMary pozwoliło mi, a może raczej – dało mi szansę, by jeszcze raz – tym razem właściwie – przyjąć, zrozumieć i żyć Oddaniem się Maryi, zawierzyć Jej zupełne całe swoje życie – ze wszystkim, uczynić to jeszcze raz i powtarzać każdego dnia.
Rycerstwo Niepokalanej to nie jest jeden z kolejnych ruchów katolickich, jest to według definicji Założyciela: całość życia katolickiego w nowej formie, polegającej na łączności naszej z Niepokalaną Wszechpośredniczką łask. Maryi w Rycerstwie oddajemy się: bezgranicznie, bezwarunkowo, jako rzecz, narzędzie i własność. Nad tymi aspektami oddania bardzo długo rozmyślała RoseMary, są to dla mnie, rycerza Niepokalanej, tak dogłębne i trafne przemyślenia, że stały się moim rozrachunkiem z przeszłością, próbą poszukiwania odpowiedzi na pytanie: jak ja przeżywam swe oddanie Maryi, na ile oddałam się Jej bezgranicznie, czy umiem być Jej własnością i rzeczą, czy moje oddanie się jest rzeczywiście autentyczne, bezwarunkowe i bezgraniczne? Oddając się bowiem Jej w MI, wierzymy, że pomoże nam Ona doskonale spełniać Wolę Bożą, tak jak Ona to czyniła w swym życiu, a świętość, do której dążymy, polega na niczym innym, jak właśnie na spełnianiu Woli Boga Ojca, co trafnie obrazuje równanie św. Maksymiliana: „w=W”, gdzie małe „w” to moja wola, a wielkie „W” to Wola Boga względem nas. Między nimi zawsze powinien być znak równości.
Św. Maksymilian bardzo mocno akcentuje oddanie się Niepokalanej w Rycerstwie, powie On:
„właśnie dlatego, że oddaliśmy się bezgranicznie Niepokalanej, z większą śmiałością i swobodą, mimo naszej niegodności, zbliżamy się do Przenajświętszego Serca Bożego, do Eucharystii, do Boga Ojca, chociażby nawet wtedy na myśl nie przyszła Maryja”.
RoseMary z natchnienia Bożego znalazła najprostszą drogę do Serca Pana Jezusa, w myśl słów pieśni trochę już zapomnianej:
„Matko Odkupiciela z niewiast najsławniejsza! Gwiazdo Morska do nieba ścieżko najprościejsza! Tyś jest przechodnią bramą do raju wiecznego. Tyś jedyną nadzieją człowieka grzesznego”.
Maksymilian podkreślał wielokrotnie, że z Niepokalaną idzie się prosto do nieba. Wyjaśniał, że chodzi tu o ducha. Kto bezgranicznie oddał się Niepokalanej, jak to jest napisane w dyplomiku MI, który otrzymała z Niepokalanowa Autorka książki, z ciałem i duszą, śmiercią i wiecznością, ten do czyścica nie idzie (!!!)”. To jest podsumowanie i sens Aktu oddania się Bogu poprzez Niepokalane Serce Maryi.
Fascynacja osobą św. Maksymiliana, a także jego dziełem i ideą oddania się Niepokalanej, skutkowała tym, iż osoba, która została skażona dziedzictwem okultyzmu, autentycznie zaczęła żyć, poszukując Woli Boga w swym życiu. Jej walka, rozpaczliwa, z „mrocznym dziedzictwem” przypominała męczeńską śmierć głodową Ojca Maksymiliana. Ta postawa wyzwoliła w niej pewien duchowy radykalizm, a duchowe spotkanie ze św. Maksymilianem na ul. Górczewskiej, który uczynił nad nią znak Krzyża – błogosławieństwo, utwierdziło ją w przekonaniu, iż przybył z nieba prawdziwy Święty i umocnił ją „zwykłym kapłańskim błogosławieństwem”. Po tym błogosławieństwie, wszystko zło, którego doświadczała, zniknęło bez śladu. Maryja Niepokalana wygrała mocą Chrystusowego kapłaństwa.
Wszyscy, którzy poświęcili swoje życie Bogu przez Maryję, wzorem św. Męczennika z Auschwitz, i chcą autentycznie żyć tym oddaniem, doświadczają na co dzień radości zwycięstwa nad sobą samym, nad złym duchem-nieprzyjacielem oraz z wszelkimi przeciwnościami zewnętrznymi. Jest to „propozycja” dla każdego bez wyjątku na dzisiejsze czasy.
—————
+ MARYJA
Moi Drodzy,
pchana natchnieniem, błogosławionym przymusem, będę chciała wkrótce i etapami przygotować tych, co zechcą, do poświęcenia się Niepokalanej, do zawierzenia Jej całego swego życia. Zapraszam serdecznie do poznawania Rycerstwa Niepokalanej, Stowarzyszenia, do którego przynależę już prawie 20 lat i doświadczam niezwykłej opieki Niepokalanej Mamusi. Postaram się w krótkim czasie napisać parę artykułów, by przybliżyć MI (Rycerstwo Niepokalanej) i przygotować do oddania się Maryi.
Szczęść Boże
Żeby lepiej zrozumieć ideę oddania się Maryi, podaję link do stronki Rycerstwa Niepokalanej, gdzie umieszczono (chyba jedyne miejsce w Polsce) za zgodą Autorki RoseMary fragment Jej powieści dotyczący momentu zawierzenia: http://niepokalanow.pl/dziedzictwo-kolbianskie,35,1
Bóg zapłać.
Ale takie zawierzenie… a co jeśli upadamy? Ślubować możemy, ale przecież trudno liczyć, żeby po jednym ślubowaniu stać się od razu świętym… :( Ja na przykład bardzo bym chciał się oddać, ale nie wierzę, żebym nie upadał co chwilę tak, że moja wola jest mi przeszkodą i ją wybieram a nie wolę Ojca… czy skoro nie ufam samemu sobie i wiem, że będę upadał, mam prawo mówić “bezgranicznie i bezwarunkowo”? Skoro wiem, że moja wola jest uwarunkowana, a ja tak bardzo ograniczony? :(
Pozwolę sobie się wtrącić z następującą uwagą o charakterze naprowadzającym – i niech mi będzie ten tupet wybaczony! :)
Space, rozważ sumiennie te zalecenia poniżej. Owszem, trochę będzie Ci się tu i tam mylić – nie szkodzi. Uwaga ogólna – zrób sobie rekolekcje ignacjańskie, a przynajmniej jakoś w planach swych umieść.
“Reguły o skrupułach (por. ĆD 345-351) są „niezbędnym uzupełnieniem Reguł o rozeznawaniu duchów pierwszego tygodnia Ćwiczeń duchowych”[1]. Bezpośrednio nawiązują do treści pierwszego tygodnia Ćwiczeń, ale dotyczą też dalszych etapów rozwoju duchowego, na których rekolektant coraz bardziej „poznaje samego siebie i sposób działania złego ducha”[2]. Reguły o rozeznawaniu duchów św. Ignacego dotyczą rozpoznania pomiędzy pożądliwościami ciała a pragnieniami ducha. Uczą nas rozpoznawania podstępów złego ducha i podejmowania decyzji zgodnych z wolą Bożą. Natomiast Reguły o skrupułach, choć dotyczą podobnej rzeczywistości, to jednak bardziej odnoszą się do świadomości grzechu i równowagi moralnej. Obydwa te dokumenty wzajemnie się uzupełniają. Przerażająca rzeczywistość grzechu, o którym rekolektant rozważa szczególnie w pierwszym tygodniu Ćwiczeń duchowych, nie może być lekceważona, ale też nie może być przeakcentowana, gdyż Bóg, Najwyższe Dobro, zwycięża zło. Miłosierny Bóg jest większy od jakiegokolwiek grzechu.
Reguły o skrupułach zawierają w sobie wiele aspektów psychologicznych. Jednak bezpośrednio dotyczą przeżyć religijno-moralnych, których doświadcza wiele osób, zwłaszcza po nawróceniu, czyli na początku drogi rozwoju duchowego, związanej z etapem duchowego oczyszczenia. Prawdziwa dojrzałość moralna jest rzeczywistością o wiele głębszą aniżeli równowaga psychiczna. Wyrasta bowiem z osobistego przeżycia spotkania grzesznika z bezgranicznie miłosiernym Bogiem. Droga dojrzewania moralnego prowadzi od własnej sprawiedliwości do miłosiernej sprawiedliwości Boga. Jednak etap prawdziwej dojrzałości moralnej mogą poprzedzać różne przeżycia, zarówno na płaszczyźnie moralnej, jak i psychicznej, takie jak: rozmyta świadomość popełnionego grzechu, woluntaryzm połączony z purytanizmem, nadmierna potrzeba niezależności połączona z silnymi tendencjami narcystycznymi, skupiającymi na własnych możliwościach i popychająca do „ pragnienia absolutnej czystości moralnej” czy perfekcjonizmu[3]”.
I dalej czytać spokojnie, jak w linku – http://www.czechowice.deon.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=190:reguy-o-skrupuach-w-ignacego-z-loyoli&catid=22:cwiczenia&Itemid=54
Dzięki, Braciszku. :) Się zapoznam. Tupet wybaczam ;)
Skoro pod artykułem o pysze wspominasz św. Jana, to przypominam jego “Stopnie Doskonałości”. Już pierwszy stopień jest dla mnie trudny do wyobrażenia. Więc raczej wolę kopniaki w tyłek niż jakiś rodzaj pobłażania.
Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)
//
1. Nie popełnić grzechu za nic w świecie ani nie popełnić świadomie żadnego grzechu powszedniego lub niedoskonałości.
2. Starać się zawsze chodzić w obecności Boga, rzeczywistej lub wyobrażeniowej albo jednoczącej, stosownie do czynności, które się spełnia.
3. Nie czynić ani nie mówić nic ważnego, czego by nie uczynił lub nie powiedział Chrystus, gdyby się znalazł w mojej sytuacji i gdyby posiadał wiek i zdrowie, które ja posiadam.
4. Szukaj w każdej rzeczy większej chwaty i czci Boga.
5. Dla żadnego zajęcia nie opuszczać modlitwy myślnej, ona bowiem jest podporą duszy.
6. Nie opuszczać z powodu zajęć rachunku sumienia, a za każde uchybienie zadać sobie jakąś pokutę.
7. Żałować bardzo za każde zmarnowanie czasu, i dlatego że spędza się go nie kochając Boga.
8. We wszystkich rzeczach, wzniosłych czy niskich, miej Boga za cel, inaczej bowiem nie będziesz wzrastał w doskonałości i zasłudze.
9. Nie zaniedbuj się w modlitwie, a kiedy poczujesz trudności i oschłość, dla tego samego trwaj na niej, ponieważ Bóg niekiedy chce zobaczyć to, co jest w twej duszy, a czego się nie widzi w czasie pomyślności i słodyczy.
10. W niebie i na ziemi wybierać zawsze to, co niższe, a miejsce i zajęcie ostatnie.
11. Nigdy nie mieszaj się do tego, co nie zostało ci polecone, i nie upieraj się przy twoim zdaniu, chociażby było słuszne. A i w tym, co zostało polecone – jeśli to powiedziano (jak to mówią) mimochodem – nie przykładaj do tego ręki. Niektórzy oszukują się w tym, myśląc, że są obowiązani do czynienia tego, co wcale ich nie obowiązuje, gdyby się tylko temu lepiej przyjrzeli.
12. Na sprawy obce, dobre czy złe, zupełnie nie zwracaj uwagi, bo oprócz tego, że stanowi to okazję do grzechu, jest także przyczyną roztargnienia i osłabienia ducha.
13. Spowiadaj się zawsze z uznaniem własnej nędzy, jasno i szczerze.
14. Chociażby sprawy twojego stanu i obowiązki sprawiały ci trudności i przykrości, nie zaniedbuj się w nich z tego powodu, ponieważ nie będzie tak stale, a Bóg, który doświadcza duszę, dołączając trud do nakazu (por. Ps 93, 20 wg Wulgaty), tą właśnie drogą daje jej powoli odczuć dobro i pożytek.
15. Bądź zawsze o tym przekonany, że wszystko, co ci się przydarza, korzystne czy przeciwne, pochodzi od Boga, abyś się w pierwszym nie pysznił, a w drugim nie zniechęcał.
16. Pamiętaj o tym, żeś wstąpił po to, abyś był świętym; dlatego nie pozwalaj królować w twej duszy żadnej rzeczy, która by nie prowadziła do świętości.
17. Staraj się sprawić przyjemność raczej innym niż samemu sobie, w ten sposób nie będziesz czuł zazdrości ani przywiązania do bliźniego. To oczywiście rozumie się tylko o tym, co jest zgodne z doskonałością, ponieważ Bóg gniewa się bardzo na tych, którzy nad Niego przekładają podobanie się ludziom.//
Ba!… Czemuż przychodzi Ci na myśl rzekoma radość brata Twego czy Twej siostry z kopania tyłka Twego? Aby nie za dużo, bratku, o nim dumasz? ;-)
2. Łakomstwo
Wielu początkujących ulega wielkiemu łakomstwu duchowemu, albowiem trudno ich zobaczyć zadowolonymi z tego ducha, jakiego im Bóg daje. Często więc są niezadowoleni i skarżą się, że nie znajdują w rzeczach duchowych takiej pociechy, jakiej by pragnęli.
Szukają ustawicznie pociechy i wskazówek duchowych, wynajdują książki i bezustannie je czytają, by znaleźć w nich to, czego pragną. Tym zajęciom poświęcają o wiele więcej czasu aniżeli umartwieniu i wyrobieniu w sobie doskonałego ubóstwa wewnętrznego, które jest tu nieodzowne. Nadto jeszcze gromadzą osobliwe obrazy i różańce, wybierając raz te, raz tamte posługując się coraz to innymi. Dziś podoba się im to, jutro znów co innego, przywiązują się do tego krzyża, bo jest odmienny od innych. Ujrzycie ich obwieszonych agnuskami, relikwiami, to znowu spisem imion świętych, jak dzieci, które ozdabiają się świecidełkami.
(…)
Wielu z nich, zakosztowawszy smaku i pociechy duchowej, w swych ćwiczeniach szuka więcej tego smaku niż czystości i prawdziwej pobożności duszy, a tego ostatniego właśnie Pan Bóg pragnie i żąda na całej drodze życia duchowego. Kto szuka takich pociech, nie tylko naraża się na wiele niedoskonałości, lecz ponadto popada w łakomstwo, które wyprowadza go krok za krokiem z właściwych granic, w jakich trwają i rosną cnoty. Dla osiągnięcia bowiem tych przyjemności jedni zabijają się pokutami, inni osłabiają się postami, usiłując czynić więcej, niż może znieść słabość ludzka. Nie zachowują umiaru, nie trzymają się rozkazów i rad innych ludzi, owszem, starają się ominąć tych, którym winni są w tym posłuszeństwo. Zdarzają się i tacy, którzy podejmują te ostrości, chociaż posłuszeństwo zaleca im co innego.
A skąd, Braciszku, wiesz, że jestem początkujący? Czy to aż tak widać? :)
Skoro mnie tak naprowadzasz, to w duchu braterstwa i wzajemności pozwól, że zadam Ci pytanie: czy to dobrze, że dzięki Chrystusowi wyeliminowałem dość szybko i zdecydowanie wszystkie moje nałogi? A miałem ich kilka! Czy mam prawo być z tego dumny? Ostatnio, wracając z Podkarpacia w Niedzielę Miłosierdzia, zahaczyłem o Mszę w wiosce w Kieleckiem. Ksiądz zdawał się podnosić ton, wskazując na konieczność swych wiernych dążenia do Chrystusa, jakby im tym tonem coś wypominał. Jakież było moje zdziwienie, gdy po mszy zobaczyłem tego samego księdza (proboszcza zapewne) na tarasie swego domu z papierosem w ręku. “Niedobrze, niedobrze!..”, zakomunikowałem, upewniając się wcześniej, że się nie mylę. Ale – stop! – muszę uważać, by przy wzajemnym naprowadzaniu moją intencją nie było czasem przykrycie moich własnych grzechów…
Jak więc myślisz,co jest Bogu “mniej miłe” – nie związane ze sobą powszednie grzechy, czy nałóg grzeszenia – w jakikolwiek sposób?
A nałóg szukania pochwał?
:-P
Skoro na to co mówisz adekwatne są, wydają się być, informacje dla początkujących, to po cóż mam udzielać tych, które odpowiadają na wątpliwości z innego poziomu? Po drugie, zmykasz z pytania, w kierunku wycieczki osobistej, co odsłania Ciebie, nie mnie. Po trzecie, jest coś na rzeczy w pytaniu-wskazówce-ku-Tobie Asadowa. Po czwarte, wspomniałeś, że wolisz rozmawiać ogólnie, pod tamtą notką, tymczasem sam personalizujesz kontekst, a to ani nie jest konsekwentne, ani Tobie użyteczne. Nie po to bowiem odpowiedziałem, jak odpowiedziałem, aby podejmować polemikę, ale by sprzedać tę naukę, co ją znam. Nauki w kwestii pozbywania się nałogów nie sprzedaje, nie mam doświadczenia ;>
to co zrobił ksiądz kurząc fajkę po mszy to się nazywa “hołd dla cnoty” Bo nie pochwala morderstwa, ale to czyni względem siebie. Ojciec Grande z Wrocławia, benedyktyn kurzenie cygaretów czy chlanie wódy nazywał lenistwem duchowym nie jak współczesna medycyna jednostką chorobową. Z tego wniosek że kto przezwycięży samego siebie – ten osiągnął w życiu największe zwycięstwo, bo pokonał największego wroga. A jeśli dodać że uczynił to w imię zbawiciela, przez wzgląd na pasję(męczeńską śmierć) to jak najbardziej jest to powód do chluby. Jak powiada Ojciec Grande – siła nasza nie jest z nas lecz z Boga.
Co do sprzedawania słowa, utarło się tak mówić, ale powiem za Biblią: darmo dostaliście darmo i dajcie, a wasza lewica(dłoń) niech nie wie co czyni prawica.
Drogi Grzesiu
I właśnie dlatego musi być „bezgranicznie i bezwarunkowo”. Poza naszym Panem, Jezusem, i Jego Matką nie było, nie ma i nie będzie na ziemi człowieka, który by nie grzeszył. A ponieważ Niepokalana jest samą czystością, to tylko Ona jest nas w stanie doprowadzić do tego celu, który jest celem każdego chrześcijanina, bez względu na to, czy należy do jakiejś organizacji w Kościele, czy też nie. Taki radykalizm zakłada już sakrament chrztu świętego. Dlatego Zły zrobi wszystko, żeby nas od tego odciągnąć. Będzie podsuwał najbardziej logiczne po ludzku argumenty, żeby nie oddać się Maryi, bo to już jego przegrana. Dla Boga nie ma czasu (On istnieje poza czasem), dlatego nie ma znaczenia, kiedy i jaką drogą cię uświęci.
Najważniejsza jest nasza wola. Są trzy cnoty główne (teologalne) – wiara, nadzieja i miłość. Z nimi łączą się trzy władze w naszej duszy – z wiarą rozum; z nadzieją pamięć, a z miłością (czyli tym, co dla chrześcijan najważniejsze i co jest wieczne) łączy się wola. Św. Maksymilian powtarzał, żeby nie mówić: „chciałbym”, ale: „chcę”. Twoje „chcę” dla Maryi i dla Chrystusa, akt woli wypowiedziany z miłości, oznacza, że już cię mają w swoich rękach. Ty nie musisz się o nic obawiać. Robić wszystko, co możesz, ale z dużym spokojem i ufnością, bo to już nie ty działasz, tylko Oni (Chrystus i Maryja).
Wyobraź sobie jakieś narzędzie, np. grabie. Ogrodnik używa ich wtedy, kiedy chce, nie kiedy grabiom się podoba. Jak ma coś do zrobienia, to wyciąga je z komórki i używa. Takim ogrodnikiem jest Niepokalana. Niech cię nie obchodzi, co i kiedy masz robić.
Poza tym Maryja została nam dana i zadana przez Jezusa pod krzyżem. Nie tak dawno przeżywaliśmy to w Wielkim Poście: „Oto Matka Twoja”. To testament Zbawiciela. Przyjmiesz Ją do siebie jak Jan, czy odrzucisz? Ona zna najlepiej swojego Syna. Powie ci tylko: „Zrób wszystko, cokolwiek ci powie mój Syn”, tak jak w Kanie Galilejskiej. Nie ufaj sobie, bo to pycha, ale zaufaj Bogu. To tak jakbyś wątpił, że On może dokonać w twoim życiu wielkich rzeczy. Miliony ludzi na całym świecie poświęciły swoje życie Bogu przez Niepokalaną (nawet sławnych), bo taka jest Jego wola. Jeśli przyjdzie zwycięstwo, to przyjdzie przez Maryję, Bóg tak chciał, sam Bóg, nie jakiś człowiek. Zły zrobi wszystko, żeby dusze się Jej nie oddawały, bo się Jej boi. Wie, że to już jego przegrana. Ona wyciągała i pomagała zmienić życie nawet przestępcom (są świadectwa na to); najgorszym wydawałoby się potworom.
Decyzja należy do Ciebie, bo to – jak mówię – AKT WOLI. Jeżeli chcesz, to Ty nawet, jak kiedyś o tym zapomnisz, to Ona będzie pamiętać, Ona i Jezus nie zapomną. Im bardziej zależy na tobie i twoich bliskich, niż tobie samemu.
ODWAGI! Sursum Corda!!!
Jak masz możliwość, sięgnij po Pisma św. Maksymiliana.
@Asadow & DelfInn
Ależ mnie nisko oceniacie :) Nieważne, cel zamierzony osiągnąłem.
Nie gorszyć się drugim człowiekiem – złota zasada. Nie wiemy, czy ten ksiądz akurat nie walczył ze swoją słabością, a tu był upadek. Jest u mnie na osiedlu człowiek, który cierpi nędzę z powodu alkoholu. No zobacz, przychodzi czasem na klatkę, czuć co wypił, ale czy mam mu nie pomóc, bo jest winny swej nędzy? Coś go do tego kiedyś doprowadziło, jakieś osobiste nieszczęście, jakaś jego tragedia – bo jest teraz zupełnie sam, diabeł wykorzystał słabość.
Tak samo albo podobnie może być z tym kopcącym kapłanem. Najlepiej, gdy widzimy osobę duchowną przy nielicującym z jej pozycją zajęciu, pomodlić się za nią gorąco. Bardziej od takich kapłanów boję się, że kiedyś usłyszę, że sama mogłam się przyczynić do ich udoskonalenia swoją modlitwą, a zaniedbałam to, bo wolałam się gorszyć. Tak sobie myślę, bo naprawdę z wieloma ludźmi się spotykam i wiele widzę rzeczy.
Pardon, jakiż to?
Oleńko, pogadałem z Bogiem na ten temat :) Teraz już zawsze będę jeździł tamtędy, wstępował do tego kościoła, żeby się chociaż przeżegnać (jest tam relikwia św. Faustyny). A przy okazji – na plebanię, by spytać, czy ksiądz jeszcze kopci ;)
Franciszek Fellmann prezentował preparat na Zjeździe Integracyjnym Bioterapeutów i Radiestetów w Częstochowie, gdzie wzbudził duże zainteresowanie. Pokazujemy też ceremonię poświęcenia insygniów cechowych uzdrowicieli przez ks. arcybiskupa Bolesława Pylaka fotografowane przez uzdrowiciela i radiestetę Jacka Wiśniewskiego.
http://www.uzdrawiacz.com.pl/uzdrawia/2006_08.html
No oczywiste! – przypomniałem nałogowcom, którzy by tu wchodzili, że muszą sie wziąć w garść, bo Chrystusa obrażają :) A co mam milczeć?
macabre
Wcale nie.
Ale skoro już… czemu w ogóle zwracasz na to uwagę?
Żeby dalej ciągnąć ten temat, bo jest niezmiernie dla wszystkich interesujący ;) A szczerze?, żeby Was przypadkiem nie gorszyć.
Myślę, że to ważny krok, by wyzwolić się z obaw o to, jak się jest ocenianym przez innych. By dojść do stanu o którym pisze Tomasz z Kempis.
Ok, dziękuję :) (ale nie liczę, że to tak łatwo pójdzie! choć nadziei nie tracę)
Proszę Panią, i co z tym teraz zrobić? Modlić się … i coś jeszcze?
Szukając cytatu T. z Kempis, o który mi chodziło znalazłem jeden o nałogach, to się podzielę:
…
4. Gdybyśmy usiłowali dotrwać w boju, jak mężni rycerze, ujrzelibyśmy zstępującą nam z Nieba pomoc Bożą. Bóg zawsze jest gotów wspierać walecznych i ufających łasce Jego, bo On nastręcza nam walkę, abyśmy zwyciężyli. Jeśli tylko na powierzchownym zachowaniu się zakładamy postęp w religii, rychło się skończy pobożność nasza. A więc przyłóżmy siekierę do korzenia (1), abyśmy oczyściwszy się od namiętności, osiągnęli spokojność myśli.
5. Gdybyśmy co rok jedną przynajmniej wadę z siebie wykorzenili, wkrótce stalibyśmy się doskonałymi ludźmi. Lecz przeciwnie czujemy często, żeśmy byli lepszymi i czystszymi w początkach, niźli po wielu latach nawrócenia naszego. Żarliwość i postęp nasz w cnocie co dzień wzrastać by powinny; a dziś i to już za wiele ważym, jeśli kto choć cząstkę pierwszej żarliwości zachował. Gdybyśmy z początku cokolwiek przymusu względem siebie użyli, wszystko potem szłoby nam z łatwością i weselem.
6. Ciężko jest pozbywać się nałogów, lecz ciężej jeszcze przeciw własnej iść woli. Lecz jeśli nie pokonasz się w małych i lekkich rzeczach, jakże w trudniejszych zwyciężysz? Oprzyj się zaraz skłonności twojej i odwykaj od złego nałogu, aby cię potem nieznacznie nie wprowadził w gorsze zawikłanie. O! gdybyś zważył, ile byś sobie pokoju, a drugim radości mógł przynieść, pilnie czuwając nad sobą, sądzę, że byłbyś nierównie gorliwszym w doskonaleniu ducha.
http://www.ultramontes.pl/o_nasladowaniu_i_11.htm
Zaraz, ale pod tym linkiem jest o lekach ziołowych.
To nie musi być szarlataństwo.
Ja się leczę u Bonifratrów… leki ziołowe to nie to samo co homeopatyki.
Szarlataństwo jest wtedy, kiedy to nie działa. A jak to działa i nie wiadomo jak to działa, to albo przez Boga, albo?…
//wyprodukował naenergetyzowany syrop ziołowy//
//prezentował preparat na Zjeździe Integracyjnym Bioterapeutów i Radiestetów w Częstochowie//
// insygnia cechowe uzdrowicieli // – hę?!
No dobra. Nieuważnie czytałem. Słowo energia zapala u mnie alarm 1-szego stopnia.
To słowo jest bezczelnie gwałcone przez wszelkiej maści oszustów.
Moim zdaniem za nadużycie słowa energia powinny być 2 dni dybów i dożywotni zakaz jakiejkolwiek działalności leczniczej i marketingowej.
Testament błogosławionego Jerzego Popiełuszki
http://www.fronda.pl/a/testament-blogoslawionego-jerzego-popieluszki,27507.html
Aby zachować sprawiedliwość, aby o nią walczyć konieczne jest jednak zakorzenienie w Prawdzie. I to zarówno tej pisanej wielką, jak i małą literą. Bez prawdy, także tej niewygodnej dla nas samych czy dla ludzi Kościoła, nie będzie sprawiedliwości. Bez Prawdy o nas samych i naszych intencjach nie uda nam się zwyciężać zła. A jak wskazywał błogosławiony Jerzy Popiełuszko: „zwyciężać zło dobrem to zachować wierność Prawdzie”. „Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje – prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Wielkość Prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych. Od wieków trwa nieprzerwanie walka z prawdą. Prawda jest jednak nieśmiertelna, a kłamstwo ginie szybką śmiercią” – dodawał błogosławiony. „Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy. Nie jest to łatwe w czasach, o których powiedział współczesny poeta, że nigdy jeszcze tak okrutnie nie chłostano grzbietów naszych batem kłamstwa i obłudy. (…) Nie jest łatwo, gdy katolikowi nie tylko zabrania się zwalczać poglądy przeciwnika, lecz po prostu nie wolno mu bronić przekonań jego własnych czy przekonań ogólnoludzkich wobec napaści choćby najbardziej oszczerczych i krzywdzących. Nie wolno mu prostować fałszu, który inni mają pełną swobodę głosić i rozszerzać bezkarnie. Nie jest łatwo, gdy w ostatnich dziesiątkach lat w glebę ojczystą zasiewano ziarna kłamstwa i ateizmu. Obowiązek chrześcijanina – to stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci. Tylko plewy nic nie kosztują, za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić” – dodał ks. Jerzy Popiełuszko.
Hę? Kogo ty próbujesz oszukać? Siebie? Innych? Bo chyba nie mnie. I w jakim celu?
*plonk*
Przeczytałem… nie pojmuję… DelfInnie, naprawdę… :( Jak oszukać? Będę pod wieczór, z Bogiem!
Prawda, że każdy rad czynić podług myśli swojej i chętniej się nakłania do tych, którzy z nim trzymają. Lecz jeśli Bóg jest pomiędzy nami, potrzeba nieraz, abyśmy dla dobra pokoju poświęcili zdanie nasze. Któż jest tak mądry, ażeby mógł wszystko doskonale wiedzieć i umieć? Nie chciej więc nazbyt ufać swojemu zdaniu, a zdania drugich posłuchaj chętnie. Jeżeli zdanie twoje dobre jest, a dla miłości Bożej odstąpisz je i za drugim pójdziesz, więcej stąd odniesiesz korzyści.
Czy to odnosi się do testamentu ks. Jerzego? Tak go zrozumiałeś? Polemicznie? Skoro tak, to odnieś te słowa do siebie. Tymczasem co ty robisz?
Nie ma karania na portalu. Obrona nie jest karą.
Jest karanie, bo narzędzie masz tylko ty. Jeśli ja mówię słowo, ktoś też ma słowo przeciw mojemu słowu, jest więc sprawiedliwie. Ale ty używasz nożyczek, lub bana i tym zamykasz usta. Nie widzisz różnicy? Obroną ma być słowo prawdy, nie nożyczki, więzienie. Nie po to masz władzę by zamykać usta, ale by mądrze władać słowem. Nie zaprowadzisz pokoju nożyczkami, jak prlowski cenzor, choć to tak kusi męską próżność.
tym bardziej bliskie kierownictwo duchowe i przynależność do grupy może pomóc. Na pewno najpierw trzeba odkryć swoje słabe strony a może i powołanie, nawet jak nam się nie spodoba. Stowarzyszenia świeckich świetnie służą właśnie rozpoznaniu tegoż jak i spełnianiu się zgodnie ze swoim miejscem. tak czy owak, trzeba zawierzyć i oddać się a potem formować dalej, tu faktycznie oddanie jest całkowite i pewnie ciężko wejść z marszu na samym dołożeniu wszelkich starań?
Jeśli widzisz rozdźwięk między Ks. Jerzym i Tomaszem z Kempis, to prawdopodobnie nie rozumiesz ani jednego, ani drugiego.
-Ks. Jerzy
a Kempis
Jedna prawda, dwie różne metody. Czy doradziłbyś ks. Jerzemu metodę Tomasza a K.? A ks. Guzowi, gdyby tu pisał anonimowo i zarzucono mu gwiazdorstwo i monopol na racje? Tępił byś go regulaminem, gdyby komuś powiedział, że za jego racjami stoi demon? Tępił byś, gdyby domagał się dowodów naukowych zamiast opierania racji na ”czuciu”?
Co można tutaj, gdzie jedynym medium jest pisanie i obrona własnych racji, opartych na prawdzie? Można tylko prostować.
Wyobrażasz sobie, co by się działo, gdybym to ja nie ks. Posacki powiedziała, że w związkach niesakramentalnych jest czasem więcej Boga niż w sakramentalnych?
Uczciwie to sobie wyobraź- natychmiast burza z piorunami, epitety i wszyscy przeciwko mnie, potem cięcia i wieczny ban, oraz masa świętojebliwego bełkotu.
Tak wygląda wasze pojęcie o Bogu, Kościele, prawdzie i władzy nad innymi ludźmi. Zamknąć im ryje, bo nam nie podoba się co mówią. Tak właśnie robili komuniści i to jasno nazywał ks. Jerzy.
To co pisze a Kempis tyczy innych sytuacji, takich, kiedy właśnie sami nie będąc biegłymi w prawdzie, skłonni jesteśmy do niewysłuchania innych i zamknięcia im ust. To jest właśnie do ciebie, byś nauczył się słuchać, lub poczekał aż zrozumiesz, zadawał pytania dodatkowe, itd- byś wykazał więcej staranności w czytaniu, o ile bierzesz się za sędziowanie.
Nikt nie jest nieomylny, jeśli jednak uważasz mnie za omylną na tyle, że trzeba mnie blokować, podaj po prostu przykład, kiedy nie miałam racji i z tego powodu zamykałam komuś usta, lub go obrażałam, zmieniałam temat, nie przyznałam się do błędu, pogwałciłam zasadę prawdy i miłości. Zważ też do kompletu (jako sędzia sprawiedliwy), ile niesprawiedliwych ataków zniosłam, ile zaangażowałam czasu w cierpliwe tłumaczenie, ile dałam z siebie, bo otrzymać za to nienawistne pomówienia, nieufność, podejrzliwość.
Powiem ci, gdybyś ty rozumiał prof. Guza naprawdę, to byś go ocenzurował, albo był głęboko oburzony, bo cała struktura twojego umysłu pracuje na Lutrze, co wychodzi wtedy, kiedy działasz lub piszesz machinalnie, o sprawach ‘świeckich’, tymczasem nie ma nic świeckiego na tym świecie, nawet jak człowiek jest sam w toalecie.
Pokój w Chrystusie Jezusie wszystkim Jego uczniom.
Nie wytrzymał i wyciął jeden komentarz, bo wziął do siebie, choć był ogólny.
Tchórz z nożyczkami. Wycina co go zaboli, a boli prawda.
Mieli rację mądrzy ludzie już na forum GaPola i Michalkiewicza mówiąc, że każda moderacja jest głupsza niż jej brak.
to jest przejaw ślepoty
a to jest przejaw miłości
Oto Twój przykład:
Błędem jest, że często próbujesz zastępować ludziom ich rachunek sumienia i to publicznie.
Błędem jest to, że próbujesz teraz mnie wciągnąć w ten proceder, abym tym razem ja robił rachunek sumienia Tobie. Portal to nie sąd, ani nie konfesjonał.
Jeśli chcesz usłyszeć moją opinię o jakichś Twoich zachowaniach czy słowach, proszę bardzo – w rozmowie lub przez e-mail.
Spotkanie z Bogiem nie polega na tym, by cokolwiek pojmować, choć pewnie w jakiejś części tak, ale by uświadomić sobie, że się jest i jakim się Mu jest. Zazwyczaj skupiamy się na sobie – na ulubionej muzyce, obrazie, sytuacji, osobie etc. To normalne. To jednak jest czas – taki nasz czas – co go przeżywamy, on zdaje się – wtedy gdy ja to piszę “teraz” a ktoś czyta “teraz”. Tym-nomen-omen-czasem idzie o zwykłe “bezgranicznie, bezwarunkowo, jako rzecz, narzędzie i własność” Się mu oddanie. Oj, BBL!
Powiedz to do siebie. Przede wszystkim proszę o dowody.
Miałeś rację, kiedy upierałeś się, że nie ma terminu ‘znaczenie pojęć”?
Do teraz nie przeprosiłeś, że zająłeś mi tyle czasu i na końcu nie przyznałeś się do pomyłki. I jeszcze nie mając argumentów, ani racji wniosłeś o usunięcie mnie z Redakcji, na podstawie swojego widzimisie, z błędem po twojej stronie. I Asadow cię poparł w tym procederze.
Takie zachowanie przystoi człowiekowi? Uważasz, że sprawa między nami jest załatwiona?
Dopóki ta sprawa nie znajdzie końca, nie masz u mnie zdolności honorowej i proszę, byś się do mnie w ogóle nie odzywał, by nie robić ze mnie ”gwiazdy” wbrew mojej woli. Nie pasuje ci prawda, to twój wybór, ale mnie w to nie mieszaj.
Pfff.. eech :)
@Poruszyciel,
Jestem za – za tym żebyście wyjaśnili sobie wszystko co do joty, ale proszę – poza forum publicznym (macie swoje e-maile).
Skrypt zjadł mi komentarz, nad którym siedziałam ponad godzinę, bo przepisywałam Guza z pliku dźwiękowego, a potem drugi, bo wołało, że jestem niezalogowana.
To też pokazuje ducha portalu idącego z duchem czasu, który preferuje szybkie i nieprzemyślane komentarze, nad tymi, które są pracowicie wydobywaną prawdą.
Ja nie zgadzam się na rozmowy poza portalem, bo one nie mają żadnego sensu i tym samym portal nie ma sensu. Formacja polega na pokazaniu jak rodzi się pomiędzy ludźmi prawda, która jest człowiekowi zawsze zewnętrzna jak chodzi o żródło( przychodzi z zewnątrz by napełnić umysł). Prawda to nie coś, co rodzi się w toalecie poza ludzkim wzrokiem.
To może wszystkie rozmowy o prawdzie przenieść na skrzynki?
albo na ulicę… hm… moment… przenieść?!?…
Bardzo mi przykro – zdarzyło mi się to samo.
Space radzi, żeby pisać komentarze w notepadzie i kopiować.
Nie ma to nic wspólnego z duchem portalu ale z ograniczeniami technologii.
Szukasz reguł? Są rozmowy, które mają sens na portalu i takie, które trzeba przeprowadzać w cztery oczy.
Mianowicie jakie to są.
Zycie prywatne mnie nie interesuje.
To co napisałam Kryśce na meilu, wolałabym napisać wszystkim, bo to były cenne wyjaśnienia, ponadto szanuję swój czas, bo miłuję siebie też.
Ale wtedy wyszłoby, że Kryśka sromotnie nie ma racji, a ona woli zginąć, niż przyznać się do błędu, więc ja muszę dopłacać swoim czasem, co ją guzik obchodzi.
straaasne
Źródło: Radio Watykańskie
Read more: http://www.pch24.pl/o-odpowiedzialnosci-wyplywajacej-z-chrztu,14212,i.html#ixzz2QpjG3Iue
Nie pierwszy raz nowomowa w Radiu Watykańskim;-
”Zdaniem Ojca Świętego Franciszka”
Spoko, to tylko jego ”zdanie”. Jak sąd się czepi, jest podkładka, że nie głosi a priori.
Szukasz reguł? Są rozmowy, które mają sens na portalu i takie, które trzeba przeprowadzać w cztery oczy.
Św. Ignacy stwierdził był niegdyś, że Bóg przybywa osobiście, zatem gdy rozprawiamy z kimś o jego najintymniejszych sprawach, wprawdzie nie potrafimy być jak Bóg, lecz warto robić to właśnie osobiście – intymnie, na boku, sam na sam, w czworo oczu, dusza ku duszy. Nie idzie o niedoskonałość – bo ta przecie zawsze jest – ale by jeden był wskazówką na Boga drugiemu. I nic ponad to bycie wskazówką nie pragnąć.
Możecie więc z Asadowem tak rozmawiać, w czworo oczu, dusza ku duszy, światło pod korcem.
Najlepiej wtedy zamknąć portal.
No, staram się :)
Izo,
Mamy tutaj serce mieć ku sercu. Owszem, niedoskonałe każde.
Bo spójrz, moim zdaniem jest tak, że albo umiesz tę niedoskonałość, jak Jezus przyjąć, albo wciąż będziesz rozliczać bliźnich.
Z czego rozliczać? Z prawdy się nie rozlicza, prawdę sie głosi, a błędy poprawia.
Tu zdaje się nikt nie rozumie czym nauka różni się od sądu osoby.
Czy ktoś z tutejszych bywalców widział, jak rozmawiają naukowcy, jak wygląda naukowa debata? Jest chłodna. Bez pieszczot-prawda i tyle, krótko i zwięźle.
Takie debaty toczył Jezus z faryzeuszami, naukowe. Ich przedmiotem było prawo i jego interpretacja.
Ja umiem Cię przyjąć.
Wystarczy, że przyjmiesz prawdę.
Przepraszam, nie rozumiem. Co masz na myśli?
Prawdę.
Bez personalizacji.
To się wyklucza.
//Prawdę.
Bez personalizacji.
Odpowiedz
DelfInn
18 kwietnia 2013 godz. 22:11 – w odpowiedzi do: circ 21:25
To się wyklucza//
Nie To się NIE WYKLUCZA :)
Może być i “tak” i tak, może być prawda, od osoby i prawda ABSOLUTNA – MOGĄ stanowić JEDNO. Sam wiesz kiedy.
Ze względu na osobę :-)
jesteś bytem-osobą a mówisz jak BÓG? Tak chcesz mówić?
Absolutnie NIE MOŻESZ.
zawsze nawet jak będziesz kapłanem, będziesz mówił “rylko i zaledwie”……….
Z-BOGA.
Serdeczności, Bądź w Bogu.
nie mogę edytować-poprawić, przepraszam: “rylko” a, miało być … TYLKO.
Słuchaj,
Ja Cię nie znam, ale nie przeszkadza mi to Ciebie kochać – przeze mnie.
Nie miej proszę o to do mnie pretensji. Tak po prostu mam :-) Tobie.
Pozdrawiam
Maciek
nie-możemy tego “tak” zostawić, wyłoniło się coś tu-i-teraz, bardzo istotnego /wg.mnie/, wrócę napiszę “cuś”/może Bóg, da/
=============
a “pretensji” to, niemam: bo też tak mam /Ciebie/
Wrócę.
Jedną sprawą jest nauka Boża. Drugą sprawą jest człowiek i jego zachowanie w relacjach z innymi.
Naszym celem jest czystość nauki, bez względu na osobę i sposób głoszenia.
Nie oceniamy zachowania, bo ono ma trzy inspiracje-ludzką, Boską lub szatańską. To sprawa dla spowiednika, nie innych osób.
Jak się komuś myli nauka z zachowaniem, niech to poprawi. “Poucz brata swego” dotyczy czystości nauki, nie oceny zachowania.
Głoszenie nauki Bożej jest miłością do Boga i bliźniego. I wystarczy.
Wszystko inne to ploty, kuszenie i folgowanie swoim namiętnościom.
Naszym celem jest czystość nauki, bez względu na osobę i sposób głoszenia.
Imo ze względu. Pozdrawiam.
tfur
19 kwietnia 2013 godz. 00:44 – w odpowiedzi do:Maćka kochającego: DelfInn 00:27
nie-możemy tego „tak” zostawić, wyłoniło się coś tu-i-teraz, bardzo istotnego /wg.mnie/, wrócę napiszę „cuś”/może Bóg, da/:
Najkrócej i odnosząc się zaledwie do jednego aspektu PRAWDY – powiem tak:
w MOMENCIE zbliżenia się do tej PRAWDY ABSOLUTNEJ=BOGA /wolę kolejność odwrotną, ale tak napisałem celowo/- To w tym momencie zazwyczaj zawsze doznajemy /jako byt jednostkowy-konkretny/ Zawsze/zawsze doznajemy, odczuwamy, uświadamiamy sobie ……..pewien PARADOX ! Doznajemy coś/czegoś co jest określane /też /jako …dysonans poznawczy. No i wtedy musimy WYBRAĆ, w coś Uwierzyć naCoś się zdecydować. Wybrać tę małą dominantę. ALBO, albo stworzyć sami coś nowego /od nas, dodać COŚ, Światu w którym Żyjemy!/.
Tak powstają; nowe POJĘCia, OBJAWIENIA, odkrycia naukowe, wynalazki, rozwiązania techniczne konkretnych problemów, tak dyskutujemy przekazując swoje “racje” ….itd.
Zawsze naipierw występuje ten PARADOX a potem rodzi się dopiero AbsolutnaW NasPrawda.
Odwrotnie.
Bóg zapłać.