Małość i miałkość, czyli myśl polityczna polska nie istnieje

image

Ilustracja. Marsz Niepodległości czy Marsz Okupowanych?

 

 

  1. BADANIA NAD NATURĄ I PRZYCZYNAMI NIESZCZĘŚĆ NARODÓW

Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów – dzieło Adama Smitha pod takim tytułem ukazało się w 1776 r. Badania nad naturą i przyczynami NIESZCZĘŚĆ narodów – takiego dzieła nikt nie napisał. Dzisiaj byłoby bardzo pożądane. Odrzucam podpowiedzi sponsorowane, że przyczyny nieszczęść leżą w zbyt słabej sile religii protestanckiej w danym kraju, nieobecności filozofii nominalistycznej i geopolityce. Wg mnie obecnie przyczyny te leżą w fatalnej jakości elit politycznych, przyjmowaniu obcych modeli ustrojowych i braku myśli politycznej.

Spróbuję zarysować pewien punkt wyjścia do budowy myśli politycznej opartej o źródła cywilizacji zachodniej.

Jeśli ktoś zobowiązujący się do określonego działania w państwie nie realizuje tego dwa mogą być tego źródła: niewiedza co i jak robić oraz dywersja, czyli pozorowane działanie propaństwowe połączone z faktyczną pracą na rzecz ośrodków zewnętrznych. Dychotomiczny schemat przyczyn istnienia nieudolnych elit wygląda prosto, lecz w rzeczywistości możliwe są przedziwne formy hybrydalne, gdzie często decydujące są uwarunkowania psychologiczne (charakterologiczne) w połączeniu z przywiązaniem do różnych doktryn i ideologii. Ambicjonerzy nie potrafiący samodzielnie myśleć uciekają się do gotowych już doktryn. Na dodatek nie prezentują swoich ideologii z otwartą przyłbicą, lecz co innego głoszą, co innego realizując. Takich ludzi i środowisk już nic nie naprawi. Dzisiaj zamiast świętować okrągłą rocznicę odzyskania niepodległości, lepiej jest uświadomić sobie, że być może jesteśmy dopiero kilkanaście lat przed jej ewentualnym wywalczeniem. Im sytuacja jest bardziej poważna, tym bardziej radykalne potrzebne jest oczyszczenie dziedziny myśli politycznej oparte na klasycznej politologii – bez niepodległej i śmiałej myśli nic nie wywalczymy. Mierność i mentalność niewolnicza przechodzą z rządzących na rządzonych, by w końcu przybrać kształt pomiatanego i eksploatowanego państwa – prawda to znana od wieków.

 

2. POJĘCIA NIE ISTNIEJĄ W ODERWANIU – WAGA SYSTEMATYCZNEGO MYŚLENIA I JEGO WRÓG – DEMAGOGIA

Każde pojęcie stanowi zespół implikujących je pojęć nadrzędnych, współokreslajacych je pojęć równorzędnych i rodzi zespół pojęć podporządkowanych. Nawet jeśli jego definicja sprawia wrażenie jasnej i nie potrzebującej dalszych wyjaśnień – jest to tylko złudzenie, bo pojęcia, które w niej występują same wymagają także zdefiniowania za pomocą kolejnych, wyższych pojęć, które z kolei potrzebują pojęć jeszcze wyższej rangi. Można to (czyli dowolne pojęcie) nazwać zindywidualizowaną siatką pojęciową, ale lepiej będzie nazywać pojęcia „organizmami sensu”.

Całość owej sztuki myślenia, sztuki tworzenia pojęć otwierających drogę do wieloaspektowego i stopniowego dochodzenia do prawdy, czyli swego rodzaju organizmów pojęciowych opisuje „Organon” Arystotelesa. W czasach wojny informacyjnej pojęcia zbudowane niewłaściwie, opacznie, ignorancko lub dywersyjnie (sofistycznie) stanowią świadomy lub nieświadomy oręż anarchii pojęciowej (dowolności aksjomatycznej), która jeśli dotyczy zagadnień politologii (myśli politycznej, teorii ustrojowej), to przekłada się bezpośrednio na chaotyzację i anarchizację życia społecznego w danym kraju.

Co robi zatem demagog? Wychodzi przed tłum, chwyta jakieś z pojęć mających duża moc i tradycję organizowania i ukierunkowywania emocji mas – np. „demokracja”, „wolność”, „równość”, „rozwój”, „dobro” – łączy je prawem kaduka i spójnikiem “TO ZNACZY”, skleja śliną z dowolnym pojęciem, zwrotem lub związkiem frazeologicznym potrzebnym na danym etapie działalności danej frakcji – np. „spełnianie obietnic”, „wspólna przyszłość”, „dobro każdego”, „wyspa wolności”, „podnoszenie wydajności”, „doganianie najlepszych” „rozwój potencjału”- i tak skonstruowanym obuchem pseudodefinicji tłucze po głowach tłumu głodnego sensu i nadziei, aż je rozpali do czerwoności rewolucyjnego zaangażowania.

Cóż więc robić, gdy po ulicach nie chodzi już Sokrates bezinteresownie zaczepiając robiących karierę polityków, by im – przed obliczem ich własnej świadomości – ukazać grozę i wielkość bezczelności ich zamiarów kierowania życiem wielu przy niespełnianiu podstawowych warunków etyczności. w zarządzaniu samymi sobą. By zlikwidować dramatyzm takiej sytuacji płatna pseudowiedza szybko skleciła i rozpowszechniła zgoła antyokcydentalne slogany o tym, że rzekomo polityka nie ma nic wspólnego z moralnością. I tłum to kupił, bo przeznaczeniem tłumu nie jest mądrość i ostrożność.

 

3. HERCULES POLONUS?

Każdy z nas, ci co są w stanie winni poczuć się w świecie tych zdeprawowanych, wykoślawionych i podmienionych pojęć niczym Herkules przed stajnią Augiasza rzucającą mu wyzwanie. Możemy czytać książki sprzed 100 lat, czyli z czasu, gdy destrukcja sensu dopiero się rozpoczynała i wiele odważnych i samodzielnych umysłów dawała świetne analizy rodzących się infekcji myślowych oraz propozycje terapii. Możemy dyskutować z sobą lub w pojedynkę próbować odbudowywać uniwersum sensu. Profanacja rozumu żyje z twojej, mojej, naszej łatwowierności w przyjmowaniu haseł i sloganów zalewających socjosferę. Każda ćwierćprawda oprócz jakiegoś banału zawiera jeszcze jako bonus ¾ nie tyle, że zwykłego kłamstwa i absurdalnego fałszu, ale – co gorsza – zawiera ¾ niezwykle aktywnych i agresywnych konstruktów rozkładających spójność psychiki i zdolność racjonalnego myślenia oraz finezyjnie skonstruowanych wytrychów do twojej podświadomości, woli, motywacji i takiego a nie innego kształtu żywionych nadziei i do takiej a nie innej formy wspólnoty, w której żyjesz.

Każde fałszywe, czyli częściowo prawdziwe pojęcie przeprowadza w twojej podświadomości złożoną operację na optyce za pomocą której postrzegasz świat. Można taką półprawdę widzieć jako wierzchołek góry lodowej lśniący w blasku słońca oczywistością jakiegoś apetycznego sloganu, jednak bądź świadom, że każda półprawda ma ogromną część podwodną, niewidoczną, ale to właśnie ta niewidoczność zastająca ciebie nieprzygotowanym i nieświadomym agresji noetycznej podważy za niedługo twoje fundamenty psychologiczne, ekonomiczne i duchowe. Już podważa. Od minimum 100 lat i coraz szybciej i bardziej napierając na atawizmy prawdy w świecie przebiegłości, sprytu i kupczenia.

 

W świecie ducha ariergarda maszerująca z tyłu w każdej chwili ma moc zawrócenia całej kolumny nieświadomych żołnierzy. Siła atawizmu prawdy jednak nawet w świecie łapczywego pozoru ma wciąż moc stwarzania odważnych i prawych przywódców, bo odwołuje się do tego, co we wnętrzu każdego człowieka jest niepodległe i niewyczerpane. Druga strona owej wojny na niebiosach mimo wznoszenia na sztandarach hasła Wolność jest podległa tysiącu spraw, w których sieci się zaplątuje a źródła jej są wyczerpywalne, gdyż to ty je tworzysz, bo żyje twoim snem.

 

4. THE DARK SIDE OF THE NOTION

Wolność to ideał najniższej warstwy nieszlachetnych. Demokracja to rządy najmniej zamożnych i najmniej uzdolnionych. Skąd takie ekscentryczne definicje? To po prostu ciemna strona księżyca, niewątpliwie istniejąca, lecz niewidoczna bez odpowiednich narzędzi. Demokracja to rządy większości. Większość zaś ludzi nie jest oszołomiająco zamożna i bardzo uzdolniona. Natura nie jest aż tak hojna. Z kolei powyższa nietypowa definicja „wolności” to po prostu zdefiniowanie na sposób klasyczny (Definitio fit per genus proximum et differentiam specificam. Definicja powstaje przez rodzaj najbliższy i różnicę gatunkową) opisu wolności jaki daje Arystoteles w swej „Polityce”. Widoczna strona pojęcia „wolności” to slogan „wolność to ideał ludu”. Warto drążyć i za pomocą dostępnych od 2,5 tysiąca lat narzędzi myślowych zaglądać na drugą stronę pojęć a wtedy możemy się zdziwić, zadziwić, a jak wiadomo od Stagiryty od zadziwienia może zacząć się myślenie… Nawyk, kalki myślowe i blaknięcie pojęć zabijają zdolność refleksji i czujność intelektualną. Czynią nas bezbronnymi wobec połowicznie wykształconych i ludzi złej woli. Gdy nawyk rządzi funkcjami myślowymi ludzi usadowionych na pozycji elit, to dla państwa i narodu jest to sytuacja alarmowa.

Możemy jeszcze zrobić eksperyment i połączyć obie powyższe niewidoczne strony pojęć. dostaniemy w wyniku zastanawiające twierdzenie a właściwie definicję: wolność to ideał biednych i głupich.  Bulwersuje? Ma bulwersować, gdyż jedynie wtedy może powstać ruch myśli. Dopowiedzmy więc: z trzech klasycznych warstw społeczeństwa (populus, zamożni i uzdolnieni) tylko lud nie ma dostępu do trzech właściwych rodzajów wolności, czyli majątku, zaszczytów i dzielności. Musi więc ubóstwić to, co mu pozostaje; jedyne to, co jest w jego zasięgu, czyli swawolę to znaczy swobodę łowienia przyjemności i nazwać ją zaszczytnym mianem „wolności” („Niech żyje wolność, Wolność i swoboda, Niech żyje zabawa, I dziewczyna młoda.”).

Ideałem zamożnych (wg Stagiryty) jest…zdobywanie majątku (im więcej mają, tym więcej pożądają). Swoboda i swawola spełniania zachcianek jest w ich zasięgu poprzez moc jaką daje pieniądz, więc nie muszą wysuwać postulatu wolności jako swego sztandaru, z wyjątkiem swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Dla ludzi o duchu szlachetnym wolnością jest spełnianie się w działalności dla dobra wspólnego, dlatego nie szermują hasłem “wolność”. Populus zaś śpiewa tak, jak świetnie oddaje to tekst B.Łyszkiewicza: Tak niewiele żądam / Tak niewiele pragnę / Tak niewiele widziałem / Tak niewiele zobaczę / Tak niewiele myślę / Tak niewiele znaczę / Tak niewiele słyszałem / Tak niewiele potrafię / Wolność kocham i rozumiem / Wolności oddać nie umiem / Wolność kocham i rozumiem / Wolności oddać nie umiem / Tak niewiele miałem / Tak niewiele mam /.

Niektórzy z greckich komentatorów z lekka brutalnie twierdzą, że istotą ludu, trzeciej najniższej warstwy w każdym państwie jest brak dążenia do jakiejś umiejętności, wiedzy, mądrości. Klasa średnia wciąż się uczy jak skuteczniej zdobywać bogactwo. Szlachetni doskonalą swoje umiejętności służenia dobru wspólnoty. Tylko lud niczego nie musi. „Wystarczy być”. Cnotą ludu jest… równość. Czyli entropia, śmierć cieplna. Entropię produkują zaś rządy socjalistyczne.

Tak więc dzięki klaryfikacji ciemnej strony pojęć uzyskaliśmy urealnioną definicję wolności, którą już byłoby bardzo trudno wykorzystać demagogom do swoich, często im samym nie do końca wiadomych celów, z pewnością jednak nie będących celami organizmu państwowego, lecz jednej tylko z jego warstw i to warstwy najłatwiejszej do zmanipulowania. Demagog nie może używać urealnionych definicji pojęć, bo tym samym ujawniałby swoje – podejrzanej proweniencji – zamiary i cele, więc używa pojęć na tak wysokim poziomie ogólności, że nie zostaje z nich nic prócz sloganów wiecowych. Mówiąc, ze demokracja to ideał biednych i głupich odsłoniłby swój target i swoje wobec niego metody, czyli przypodchlebianie się głupocie ludu i podkupywanie jego biedy.

Oczywiście, w dzisiejszych demokracjach głównym wyrazem wolności – tak jak w antyku – jest wolność udziału w czynnościach politycznych. Można powiedzieć, że droga w górę, do celów zacniejszych niż zwykła swoboda stoi dla ludu otworem, jednak kłopoty w większości demokracji z frekwencją wyborczą oraz rzadkość wyboru drogi kariery politycznej dowodzą, iż głównym sensem ideału „wolność” na najniższych szczeblach społecznych jest jego zafałszowane oblicze, ciemna strona ideału, odwrotna strona księżyca. W dużej mierze lud charakteryzują słowa Teognisa: „bieda uczy go wielu złych kłamstw i oszustw, i zgubnych kłótni – i nie umie on już rozpoznać zła” [Teognis, cyt. za: Komornicka].

 

5. ORGANICZNA CAŁOŚĆ

“the greatest beauty is

Organic wholeness

[Robinson Jeffers ]

 

Wiedząc już jak pojęcia obracają się do nas swoją pustą, wyświechtaną stroną pod wpływem niewiedzy, nadużywania ich i manipulowania nimi możemy przejść do rozjaśnienia grupy pojęć podstawowych wiedząc, że najważniejsze w każdym z nich jest to umowne ¾ skryte przed nieuzbrojonym w logikę, dedukcję i indukcję okiem umysłu.

 

Myślenie żyje hierachizacją pojęć, ich subsumpcją, subordynacją jednych drugim oraz implikowaniem jednych przez drugie. Praca myśli nie ma nic wspólnego z ustawianiem szeregów „pojęć” „obok” siebie a następnie wyjmowaniem z jednego z szeregów jakiegoś pojęcia i dowolnym łączeniem go z pojęciem wyjętym z innego szeregu. Jednak „myślenie” większości polityków do tego się sprowadza. To nie jest nawet układanie puzzli, tylko zwykłe potrząsanie kalejdoskopową tubą wypełnioną błyszczącymi barwnymi szkiełkami. Brzemienna w skutki zabawa.

Błędna (zaburzona lub odwrócona) hierarchia kilku, kilkunastu pojęć fundamentalnych dla życia danej wspólnoty skutkować może permanentnym osłabianiem państwa, jego gospodarki, nauki, kultury. Każda wspólnota ma zespół idei stanowiących jej tożsamościowy i energetyczny system immunologiczny.

Najczęściej nie jest tak, że naród, państwo podupada z powodu słabości ekonomicznej. Częściej bywa odwrotnie: roztrwanianie tożsamości narodu, osłabianie jego ducha przez partykularne partyjniactwo, małość charakteru oraz nieumiejętność i nieudolność rozumowania w kategoriach imponderabiliów narodowych z czasem sprowadzają zubożenie, zastój gospodarczy i podporzadkowanie organizmu ośrodkom zewnętrznym.

 

Czynnikiem równie niszczącym byt narodu jest zewnętrznie inspirowana migracja zarobkowa propagowana przez żonglerkę pojęciami ekonomicznymi. Medium za pomocą którego osłabiane i hamowane w rozwoju jest państwo bardzo często są obce mutacje ustrojowe przyjmowane siłą inercji przez nieudolne elity polityczne. Wypełnianie konkretną treścią ogólnych, teoretycznych ram ustrojowych projektu zwanego „demokracją” winno wyrastać z rdzenia tożsamości danego narodu. Arystoteles nazywa to umownie „temperamentem” danego ludu, możemy to nazwać charakterem, duchem, ideą narodową.

Kiedyś walczono fizycznie w obronie swoich kształtów ustrojowych, dzisiaj zamilcza się nawet potrzebę obrony myślowej, intelektualnej praw do wypracowywania własnych modeli ustrojowych. Bez wypracowania takich zindywidualizowanych form ustrojowych i zdeterminowanego wprowadzania ich w życie wszelkie deklaracje o walce z globalizacją, obronie państw narodowych i o patriotyzmie pozostaną tylko zaklęciami wyborczymi chcących dobrze się sprzedać partii.

Hipnotyzowanie narodów zaklęciami „demokracja liberalna”, „prawa mniejszości”, „obrona klimatu”, „dobro ludzkości” etc. to tylko przejaw agresywnego lobbingu silnych państwowych i ponadpaństwowych graczy. Elity słabe, koniunkturalne, partyjniackie oraz niewydolne myślowo, niezdolne do opracowania sprofilowanej polskiej myśli politycznej są wodą na młyn bezwzględnych, zewnętrznych graczy, gdyż służą wobec swoich narodów jako akwizytor obcych, zakamuflowanych interesów.

Ludzie mali w sferze polityki, partyjniactwo i przeciętność intelektualna – wszystko to dzisiaj ma wymiar prawie że zdrady narodowej.

Sens ma powrót do faktycznych korzeni cywilizacji europejskiej, do klasycznego paradygmatu myśli greckiej, o której wszyscy politycy chętnie gardłują, po czym rzucają się w objęcia systemów ustrojowych zrodzonych w antyklasycystycznej atmosferze oświecenia i w obcych państwach. Pracę tę trzeba zacząć tu i teraz nie czekając ani chwili.

 

Spróbuję przedstawić zarys „zbrojenia budowlanego” dla przyszłej konstrukcji polskiej, współczesnej myśli narodowej, polskiego parlamentaryzmu i modelu demokracji etnicznej. Aby położyć fundamenty konieczne jest odkurzenie skarbca klasycznej, greckiej myśli politycznej fundującej historię Europy, myśli przysypanej dziś trocinami kupieckiej spekulacji humanitaryzmu antropocentrycznego XVII w., socjalizujących i materialistycznych teorii XIX w. oraz nowoczesnego neomarksizmu. Praca jest potężna do zrobienia przed rodzącymi się elitami narodowymi. ale przecież najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego, małego kroku. Ludzkość to chimera, wiadomo jak wygląda, ale nie istnieje. Europę stworzyły narody (długo się wykluwające) i idee (idea chrześcijańska).

Dziewięciu z dziesięciu tych, co nawet śpiąc nie wypuszczają z rąk sztandaru „dobra ludzkości” i flagi Europy to lobbyści określonych interesów oraz ich sieci klientelistyczne. A ten dziesiąty przyzwoity, to – zgodnie z Gogolem – też lobbysta… Krążą widma. Po widmie komunizmu przyszła kolej na jego nowoczesną mutację – humanitaryzm zakulisowo sterowany i sponsorowany w błyszczących szatach filantropii. Filantropia międzynarodowa egzystuje jedynie w baśniach. Arena międzynarodowa to strefa bezwzględnego starcia interesów i szowinizmów narodowych poprzebieranych za dobrodziejów. Waleczność, odwaga oraz inteligencja pożądanych elit narodowych musi być ogromna.

 

6. POLSKA STAJNIA AUGIASZA – 12 PRAC HERKULESA ODKUPIAJĄCYCH ZABICIE PRZEZ NIEGO RODZINY

Współczesna polska myśl narodowa praktycznie nie istnieje. Nieobecni są też w sferze publicznej klasycy myśli narodowej. Partie i organizacja o profilu narodowym są na marginesie życia politycznego skutecznie marginalizowane przez neoliberalny i socjalistyczny mainstream, ten drugi w prawicowym przebraniu narodowym. To zamilczanie, oczernianie i mimikra skierowane przeciwko narodowcom musi się skończyć, w przeciwnym razie Polska pozostanie zwasalizowanym krajem w którym realizują swoje interesy obcy.

Pierwotnym warunkiem wyzwolenia potencjału myśli polskiej jest intelektualne rozprawienie się z milcząco obowiązującym w Polsce od 30 lat modelem demokracji liberalnej opartej na oświeceniowym paradygmacie ideologicznym, dzielącym polską scenę polityczną na dwa agresywne nurty: neoliberalny i socjalizujący. Taka odbudowa polskiej, narodowej myśli państwowej i opartego na niej modelu gospodarczego nie obędzie się bez powrotu do klasyków, bez dwóch filarów, czyli:

  1. nauki o państwie oraz o ustroju “politeja” (“najlepszym ustrojem politycznym jest politeja, która łączy dwa ustroje: demokrację i arystokrację”)
  2. nauki o odrębności cywilizacji i ich walce o przestrzeń duchową, kulturową i ekonomiczną.


Ktoś, kto chce rozpoczynać taką pracę podobny jest do Herkulesa stojącego przez stajnią Augiasza. Liczba sprofanowanych, zdeformowanych, podmienionych pojęć jest porażająca. Właściwie trzeba zaczynać od początku, od najprostszych i fundamentalnych pojęć, prawd i praw. 12 prac Herkulesa to kara za wymordowanie przez niego własnej rodziny. Każdy z nas jako Polak w pewnym sensie obarczony jest ciężarem dwukrotnej polskiej winy, jaką był epizod rozprawienia się rządów sanacyjnych z działaczami narodowymi oraz zgoda na okrągłostołowy deal eliminujący wszelkie opcje zdecydowanie narodowe. Dewastujące skutki tej rodzinnej dwukrotnej zbrodni musimy naprawić.


Zadanie to trudne i wymagające, ale przecież napisane jest o Herkulesie: „Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze, Ten młody zdusi Centaury, Piekłu ofiarę wydrze, Do nieba pójdzie po laury”. Czas w naszym imaginarium odświeżyć niezwykle popularny w siedemnastowiecznej kulturze polskiej motyw Herkulesa. Mianem Hercules Polonus był nazywany Jan III Sobieski przez cały okres swego panowania. Zestawiany z Herkulesem był też Bolesław Chrobry: „Jan Długosz porównywał dwukrotnie zwycięstwa Bolesława Chrobrego w wojnach z 1015 i 1018 do Herkulesowych prac […]

Działania ewangelizacyjne króla miały przypominać herkulesowe dzieła św.Wojciecha walczącego z pogańską hydrą i handlem słowiańskimi niewolnikami, przedstawione także na drzwiach gnieźnieńskich” (Prace Herkulesa – człowiek wobec wyzwań, prób i przeciwności, red. Maria Cieśla–Korytowska, Olga Płaszczewska, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2012). Czyż może być lepszy patronaż dla odrodzenia ruchu narodowego niż ta oto mityczna i historyczna czwórka: Herkules, św. Wojciech walczący z żydowskimi handlarzami niewolników, Chrobry i Sobieski?

Może zainicjować musimy budujący od podstaw polską myśl polityczną ruch społeczny o strukturze sieciowej i nazwać go “Hercules Polonus? ;)

 

7. ZDUSIĆ ŁEB HYDRZE POTOCZNYCH MNIEMAŃ I PODMIENIONYCH POJĘĆ

Próba zarysu klasycznej (głównie perypatetyckiej) teorii polityki przeprowadzona w tak krótkim szkicu w formie przystępnej, nieobciążonej nadmiernymi przypisami i drobiazgową dyskusją poszczególnych terminów to zadanie karkołomne, ale wszak „dzieckiem w kolebce”… Rozpocznijmy więc to wyzwanie.

Stajnie, obory, owczarnie i pastwiska zamożnego Augiasza pokryte były tonami nawozu. Nie znany był powód jego nie usuwania. Chodziły słuchy, iż celem jest stworzenie podłoża dla kolonii niejadalnych i trujących grzybów, czyli sprzyjanie inwazji cudzożywnych organizmów. Taką funkcję pożywki i podłoża dla rozwoju cudzożywności stanowi dominujący dzisiaj w politologii oraz wielu dyscyplinach naukowych swoisty slang, relatywizujący wszystko lub odwracający wręcz znaczenia klasycznych pojęć będących dorobkiem najtęższych umysłów ludzkości.

Czy nazwiemy go nowomową neomarksistowską, czy oświeceniową, czy materialistyczną – nie jest to tak ważne. Istotne jest by wzorem Tezeusza za pomocą nici z tkwiącego w drzwiach kłębka wydostać się z Labiryntu Neomarksistowskiej Nowomowy zamieszkałego przez pożerającego młode pokolenia Minotaura. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest dzisiaj może i ważniejsze niż MON…

Cóż może być tymi drzwiami do których przywiązana jest nić mająca moc wyprowadzić nas ze straceńczej plątaniny pojęć, które miast być kompasem i busolą są ślepymi uliczkami w których grzęźniemy czekając na pochłonięcie przez konstruktorów Labiryntu?

 

Niemożliwe jest stworzenie głębokiej teorii politycznej bez oparcia się o klasyczną myśl filozoficzną, podstawy chrystianizmu oraz synergię tych dwóch najwartościowszych tradycji zachodniej cywilizacji a także bez uwzględnienia uwspółcześnionych, wynikających z tej synergii wniosków. Implikuje to konieczność zmierzenia się z takimi kompleksami pojęć i zagadnień:

1. organizmy społeczne – życie – różnorodność funkcji i ideałów w obrębie organizmu społecznego

2. osoba – rozwój osobowości, dzielność – obłuda

3. jedność etyki z polityką

4. elastyczność ram demokracji – ustrój mieszany – teoria ustrojów właściwych i zdegenerowanych – kluczowość klasy średniej w państwie

5. dychotomia nacjonalizm – kosmopolityzm, cywilizacja zachodnia i jej wyróżniki, przyczyny degeneracji demokracji.

 

Na początku był  o r g a n i z m – przyjmijmy, że pojęcie “organizm” to jest ów kłębek nici za pomocą którego powinniśmy być w stanie stopniowo zacząć wychodzić z labiryntu pleonazmów, tautologii i podmienionych pojęć. Zdanie to przypomina inne brzmiące: Na początku był logos. Gdy wiemy, że „logos” było także technicznym pojęciem matematyki greckiej, które oznaczało „relację”, zaś relacja w prostej linii prowadzi do proporcji („proporcja to porównanie dwóch relacji”), która to z kolei jest jednym z wyznaczników funkcjonowania organizmu (jego więzi organizmalnej) – to widzimy, że twierdzenie „na początku był organizm” może skutecznie bronić swej prymarnej kondycji w uniwersum idei.

Myśl polityczna tradycji Akademii i Perypatu cała oparta jest na stwierdzeniu, że państwo to „wielki człowiek” (makroanthropos), „człowiek pisany wielkimi literami” (Voegelin 2009, s. 173). Organizowanie się społeczne ludzi to największy z dostępnych człowiekowi poziomów złożoności, poziomów rozwoju. Państwo to ani stróż nocny, ani dyktator, lecz wspólnota duchowa umożliwiająca członkom danego narodu pełnię rozwoju osobowości w wymiarach niedostępnych poza nią. Poza państwem – według słów Arystotelesa – niech żyją sobie ci, którzy są jak zwierzęta lub jak bogowie.

Grupa ludzi, organizacja społeczna, instytucja (np. Kościół), państwo, kultura, cywilizacja mogą być rodzajem żywego układu, żyjącego organizmu. Organizm państwowy ze względu na charakter swojego ustroju oraz dominujący charakter tworzącego go narodu (w języku Arystotelesa „temperament ludu”) może stać na różnych poziomach rozwoju. Degeneracja ustrojów na dwie przyczyny: deprawację władzy i nieadekwatność ustroju z narodem. Powstają wtedy państwa amorficzne, zdeformowane lub przechwycone przez państwa cudzożywne. Umownie tę grupę państw uniemożliwiających obywatelom realizację pełni ich ideału osobowego nazwać można mechanizmami państwowymi w odróżnieniu od ożywianych wspólnym duchem i strzeżeniem wspólnego dobra państw-organizmów.

Organizm to kształt życia, złożona struktura posiadająca wewnętrzną zasadę kierowniczą. Z tego punktu widzenia możemy państwa podzielić na trzy typy: państwa żywe, państwa martwe od początku, państwa obumarłe w pewnym momencie, jak to pisał Cyceron: stoją mury republiki, lecz nie ma JUŻ wewnątrz nich życia.

Rozpatrując państwo i więź państwową (dobro wspólne, rzecz wspólna, res publica) nie jako zło konieczne i odmianę umowy handlowej (co Arystoteles expressis verbis w swej Polityce odrzuca jako niewłaściwe pojęcie politei), lecz jako wysoce złożony organizm łączący wiele podukładów – warto zestawić zbiór kryteriów stopnia złożoności organizmów żywych i przez analogię odnieść go do organizmu państwowego. Otrzymamy wtedy bardzo przydatne narzędzie analizy i porównywania organizmów państwowych.

Oto lista kryteriów poziomu rozwoju (stopnia zlożoności) każdego żywego organizmu:

1. Złożoność 2. Różnorodność 3. Całościowość 4. Hierarchizacja 5. Specjalizacja 6. Automatyzacja 7. Usprawnienie 8. Wrażliwość 9. Swoboda 10. Plastyczność 11. Twórczość (Ścibor-Rylska, 1974, s.82-83). Zwraca uwagę nieobecność takich kryteriów jak równość i wolność. Zamiast równości mamy różnorodność. Swoboda zaś to nie wolność, lecz autonomia elementów układu podporządkowanych jednak zasadom Całościowości i Hierarchizacji. Stawia to oczywiście w innym świetle chwytliwe, pleonazmatyczne slogany rewolucji francuskiej.

Powyższa lista kryteriów stopnia złożoności organizmów posiada wysoki stopień heurystyczności przydatny przy budowie teorii ustroju państwowego.

W klasycznej teorii państwa organizm ten stanowią trzy warstwy różniące się zdolnościami, predyspozycjami i wynikającymi z nich celami, ideałami. Jest to kluczowy punkt w teorii ustrojów i w projekcie ustroju optymalnego. Państwo powinno stanowić jedność tak przekonującą, jak jedność osobowości pojedynczego człowieka. Wielość zróżnicowań funkcjonalnych, uzdolnień i ideałów, czyli kilkuwarstwowość społeczeństwa winna owocować wyższym potencjałem rozwojowym, nie zaś prostacką wizją walki klas i ich zniesienia. Tak właśnie jak w człowieku troistość jego warstw psychicznych oraz hegemonia rozumu stanowi istotę jego prymatu nad organizmami niższych zwierząt. Myśl, wola i emocje (w uproszczeniu) w odpowiedniej hierarchii i proporcjach konstytuują człowieka duszę, osobowość, indywidualność i jego status aksjologiczny. Identycznie jest z państwem.

Podobnie też jak istnieje podzbiór jednostek cierpiących na zaburzenia tożsamości i rozszczepienie osobowości tak też spotykamy państwa chorujące na chroniczne lub permanentne utraty tożsamości lub też na rozszczepienie jednoczącej więzi, schizopneumia. Objawia się to bezwładem zasady organizującej siłę i rozwój państwa, walkami fakcji, frakcji, grup i haseł. Walki te mogą być wydarzeniem punktowym (rewolucja, przewrót, zamach stanu) lub stanem ciągłym nad miarę skłóconego społeczeństwa, którego wola wspólna zostaje osłabiona lub nawet okresowo paraliżowana w interesie niektórych fakcji, frakcji lub nawet całych warstw społecznych. Obydwie te odmiany choroby państwa Arystoteles analizuje i opisuje dość szczegółowo w „Polityce”. Uderzający odwagą i aktualnością jest arystotelesowy opis destrukcyjnego działania na zdrowie i stan państwa wielokulturowości i migracji ludów obcego pochodzenia względem ludności rdzennej. Godne zaznaczenia jest, iż krytyczna ocena migracji nie jest efektem jakichś dogmatycznych uprzedzeń, lecz dużej liczby zwykłych obserwacji socjologicznych owocujących indukcją mocnych wniosków.

Klasycznym opisem schematu walk fakcyjnych w międzywojennej Polsce jest analiza polskiej inteligencji jako rozbitej na trzy fakcje (inteligencja narodowa, inteligencja wschodnia oraz inteligencja żydowska) dokonana przez Romana Dmowskiego. W praktyce trychotomia zamieniała się często w dychotomię, gdyż dwie grupy inteligencji nienarodowe wykazywały skłonność do łączenia się w „koalicję” – jak to nazywali – antynacjonalistyczną (klasyczny przykład: okrągły stół). Uderzające jest, że ów trójpodział poszerzony o inteligencję liberalną wyczerpywał typ partii obecnych na polskiej scenie politycznej po okrągłym stole oraz, że obowiązywała nadal zasada koalicji wszystkich przeciw „nacjonalistom”. Bereza intelektualna miała się dobrze przez 30 lat. I to ona zbudowała nam ten ułomny dom z którego jesteśmy krok po kroku wydziedziczani.

 

Konieczne uzupełnienie:

Projekt Programu Odzyskania Polski

 

O autorze: wawel