Jedwabne. Historia prawdziwa
Proponujemy skorzystać z okazji i obejrzeć film dopóki nie został skasowany przez miłujących “prawdę” starszych i młodszych braci w wierze. Chodzi o wiarę w antypolskie kalumnie.
Po prawie 20 latach udało mi się uzyskać dostęp do dokumentów śledztwa. Bazując na nich razem z Ewą Stankiewicz i Tomaszem Sommerem opublikowaliśmy drugie mikro studium zbrodni w Jedwabnem “Jedwabne. Historia prawdziwa”. Jest ona szczegółową krytyką tezy przedstawionej przez prokuratora Ignatiewa, bo zgromadzona przez niego dokumentacja mocno wskazuje, że rola Polaków w zbrodni była marginalna.
prof. Marek Jan Chodakiewicz
“10 lipca 1941 roku, w trakcie II Wojny Światowej, w niewielkiej miejscowości Jedwabne na Podlasiu doszło do potwornej zbrodni! Do stodoły położonej na obrzeżach miejscowości siłą spędzono około 300-400 jej mieszkańców, a następnie… SPALONO ŻYWCEM. Ofiary były w większości pochodzenia żydowskiego.
Teoria o tym, że Żydzi byli tam jakoś obrabowani zawaliła się w gruzy po tym jak odkryto duże ilości złota, w tym grobie (…) okazało się, że złoto leżało 30 cm pod ziemią
Zbrodnią tą od dwudziestu lat obciążani są Polacy. Przeprosili za nich prezydenci Kwaśniewski i Komorowski, a IPN podżyrował taką wersję. Jest ona smutna, ale… czy prawdziwa? Na to pytanie odpowiada fundamentalna praca naukowa pt. “Jedwabne. Historia Prawdziwa“, którą od dwóch lat tworzy zespół Fundacji “Najwyższy Czas!”… i w końcu, dzięki wsparciu Darczyńców, publikuje!
Projekt zaowocował m.in. dwoma potężnymi tomami pracy historycznej…
W pracy odpowiadamy na następujące pytania:
- Czy Żydów w Jedwabnem spalili Polacy?
- Czy śledztwo IPN-u w sprawie Jedwabnego prowadzone przez prok. R. Ignatiewa było rzetelne i dogłębne?
- Kim był Hermann Schaper, który dowodził jednostką SS wskazywaną jako sprawczą w zbrodni Jedwabnem?
- Czy w Jedwabnem w ogóle przeprowadzono ekshumacje?
- Czy na miejscu zbrodni znaleziono łuski i czy prokurator Ignatiew trafnie ocenił ich pochodzenie?
- Czy żydowscy świadkowie zbrodni w ogóle byli na miejscu jej popełnienia?”
Produkcja Tomasza Sommera, Macieja Dębały powstała w oparciu o pierwszą, kompletną, dwutomową monografię dotyczącą zbrodni
_________________________________________________________________________________________
Wielkie brawa dla autorów książki „Jedwabne. Historia prawdziwa”. Jest to wielkie osiągnięcie publikacyjne. Duże brawa dla Redakcji, za reklamę tej książki.
Tytuł książki zobowiązuje. Czy jest jednak adekwatny czy jest trochę na wyrost? Już wobec cytowanego fragmentu nasuwają się wątpliwości. Pierwsza, na jakiej podstawie Autorzy twierdzą, że „do stodoły … siłą spędzono około 300-400 jej mieszkańców”? I druga, na jakiej podstawie Autorzy twierdzą, że spędzonych mieszkańców „spalono żywcem”? Przecież tych spędzonych mieszkańców mogło być około 100 albo 50 i może przed spaleniem zostali oni rozstrzelani.
Tego typu wątpliwości mogłyby być rozstrzygnięte poprzez ekshumację. Ale właściwej ekshumacji nie było, były jedynie przeprowadzone prace przygotowawcze do ekshumacji. Na ekshumację rząd w Polsce nie wyraził zgody. W “Postanowieniu o umorzeniu śledztwa” Radosława Ignatiewa (śledztwo trwało od 5.09.2000 do 30.06.2003 r.) czytamy „W dniu 4 czerwca 2001 r., o godzinie 16, w obecności Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego RP, który przybył na miejsce prac, zakończono czynności ekshumacyjne z powodu wyczerpania możliwości badawczych” (s. 171), 30.06.2003. Tym ministrem sprawiedliwości był oczywiście Lech Kaczyński.
Być może Autorzy „Jedwabnego” swoje ww. tezy przejęli od Ignatiewa, który „p o s t a n o w i ł : umorzyć śledztwo w sprawie wzięcia, w dniu 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem, powiat Łomża, b. woj. białostockie, udziału w dokonaniu masowego zabójstwa nie mniej niż 340 obywateli polskich narodowości żydowskiej, których po uprzednim zgromadzeniu na rynku miejskim, dozorowaniu, doprowadzono następnie w okolice wiejskiej stodoły, gdzie grupę co najmniej 40 osób zabito w nieustalony sposób, a grupę co najmniej 300 osób płci obojga w różnym wieku, po zamknięciu we wnętrzu wzmiankowanej stodoły, spalono żywcem, …” (s. 1).
Ale wzorzec ignatiewski jest wątpliwy. Śledztwo Ignatiewa było klasycznym śledztwem pod werdykt. Hegemon podał warunki brzegowe werdyktu, a śledczy mieli dobrać odpowiednie fakty i argumenty. Śledztwo miało charakter hegemoniczno-wasalny. Podobnie zresztą zdarza się w tzw. naukach społecznych: hegemon podaje tezy, a badacze mają podać argumenty.
Przejdźmy jeszcze do uwagi Chodakiewicza. Pisze on, że dotarł do akt śledztwa Ignatiewa. To oczywiście bardzo dobrze. Ale, tak jak werdykt jest hegemoniczno-wasalny, tak samo materiały w tych aktach mogą mieć też ten sam charakter. Inne materiały mogły nie być uwzględniane i może ich nie być w aktach. Trzeba zbierać materiały właściwe. A jakie są właściwe? Te, które wskazuje hegemon.
Polska jest w żydowsko-amerykańskiej strefie wpływów i w jej unioeuropejskiej podstrefie. W śledztwie o zbrodni w Jedwabnem (2000-2003) zderzyły się trzy interesy: interes większego hegemona: Żydów, interes mniejszego hegemona: Niemiec i prawda historyczna. Po takim zderzeniu werdykt końcowy śledztwa był po stronie hegemonów.
Dziękujemy za komentarz
Najprawdopodobniej tak się stało
Historyczna wypowiedź prof. Jana Moora-Jankowskiego
Nazwisko polskiego świadka zostało przekręcone. Wszystko inne się zgadza i było potwierdzane wielokrotnie przez wielu polskich świadków. Prof. Jan Moor Jankowski bywał w Radiu Maryja za dobrych, lecz minionych już czasów, gdy było ono enklawą wolnego słowa i gościło m.in. prof. Wolniewicza.
Nazywam się Jan Moor-Jankowski, jestem emerytowanym profesorem medycyny sądowej w New York University School of Medicine. Urodziłem się w Warszawie 5 lutego 1924 roku. … link do autobiografii (wiele ciekawych wątków)