Trudno wybrać, który aspekt globalnego ruchu ekologicznego najbardziej mnie brzydzi: naprawdę jesteśmy rozpieszczani wyborem. Ale gdybym miał wybrać jedną rzecz, to myślę, że byłaby to jej groteskowa, wręcz patologiczna hipokryzja.
James Delingpole
Współczesna ekologia to zbyt często szarańcza tępych abnegatów nie mających zielonego pojęcia o przyrodzie. Ich wrażliwość jest na poziomie histerycznych osobowości borderline na rozdrożach pomiędzy rozumem a obłędem. W czasach narastającego antyludzkiego obłędu publikujemy ten materiał nie dla równowagi, bo nie może być takowej pomiędzy objawami indukowanej psychozy a rozumem, ale jako głos rozsądku mówiący o faktach.
James Mark Court Delingpole to angielski pisarz, dziennikarz i felietonista, który pisał dla: Daily Mail, Daily Express, The Times, The Daily Telegraph i The Spectator. Były redaktor naczelny Breitbart London, opublikował kilka powieści i cztery książki polityczne.
Brytyjski autor James Delingpole opowiada szokującą historię o tym, jak bezbożna mieszanka śmieciowej nauki, zielonego szumu, korporacyjnej chciwości i politycznego oportunizmu doprowadziła do największego – i najdroższego – wybuchu masowej histerii w historii. W Arbuzach Delingpole wyjaśnia skandal Climategate, obsadę zaangażowanych postaci, ich motywy i metody. Zagłębia się w tło organizacji i osób, które starały się umieścić globalne ocieplenie na szczycie agendy politycznej, pokazując, że pod ich zielonym płaszczem czai się czerwone serce. Arbuzy pokazują, jak metoda naukowa została poświęcona na ołtarzu alarmizmu klimatycznego. Delingpole kpi z żałosnych zapisów apokaliptycznych przepowiedni ruchu zielonych, od „bomby demograficznej” po globalne ochłodzenie, które się nie spełniły. Ujawnia fundamentalną mizantropię zielonej ideologii, „zakorzenioną w nienawiści do gatunku ludzkiego, piekielnie nastawionej na zniszczenie prawie wszystkiego, co człowiek osiągnął”.
Wiatraki do mielenia ptaków i…nietoperzy
“Nigdzie nie jest to lepiej zilustrowane niż ciągła obsesja zielonych na punkcie farm wiatrowych – mniej więcej tak nieprzyjaznego dla środowiska sposobu wytwarzania energii, o jakim mógł marzyć każdy szaleniec. Jeśli naprawdę nienawidzisz natury, pokochasz farmy wiatrowe. Nie tylko niszczą krajobraz, niszczą widoki, wzmagają powodzie i zakłócają spokój, ale również zabijają rzadkie ptaki i nietoperze na skalę przemysłową.
Ponieważ farmy wiatrowe są zwykle budowane na wyżynach, gdzie występują dobre warunki termiczne, zabijają nieproporcjonalnie dużą liczbę ptaków drapieżnych. W Australii orzeł tasmański jest zagrożony globalnym wyginięciem przez farmy wiatrowe. W Ameryce Północnej farmy wiatrowe zabijają dziesiątki tysięcy ptaków drapieżnych, w tym orły przednie i narodowego ptaka Ameryki, bielika amerykańskiego. W Hiszpanii zagrożony jest sęp egipski, podobnie jak sęp płowy, którego 400 zostało zabitych w ciągu jednego roku w samej tylko Nawarze. Norweskie farmy wiatrowe zabijają rocznie ponad dziesięć orłów bielików (…) Morskie farmy wiatrowe są tak samo szkodliwe jak farmy na lądzie, stanowiąc coraz większe zagrożenie dla ptaków morskich i wędrownych”. / James Delingpole/
Nowe dowody wskazują, że każdego roku turbiny wiatrowe zabijają miliony nietoperzy. Ta zdumiewająca liczba masakr dzikiej fauny i flory wynika z rozsądnej ekstrapolacji liczby ofiar zebranych przez grupę niemieckich zoologów. Ich dane obejmują szereg lat, a dokładniej ostatnie dwumiesięczne szczegółowe badanie farmy wiatrowej pod Berlinem. Niemcy mają prawie 30 000 lądowych turbin wiatrowych, a naukowcy sugerują, że ich odkrycia przekładają się na 200 000 ofiar śmiertelnych nietoperzy rocznie w samym tym kraju. Lądowe turbiny wiatrowe są powszechne w wielu częściach świata, a ich łączna liczba może sięgać milionów. /Green apocalypse/
Okazuje się, że “energia odnawialna” zabija naprawdę i coraz więcej, to czego potem nie da się odnowić…
Dodaj komentarz