A la guerre comme a la guerre
Nareszcie wiemy, o co tak naprawdę chodzi na Ukrainie. Wyjaśnił to podczas spotkania z prezydentem Zełeńskim w Kijowie sekretarz obrony USA Lloyd Austin, który towarzyszył tam sekretarzowi stanu Antoniemu Blinkenowi. Sekretarz stanu stwierdził, że Rosja już „przegrała”, z czego oczywiście bardzo się cieszymy, bo taki jest rozkaz, chociaż w takim razie ciekawe, kto tam na Ukrainie jeszcze wojuje? Najwyraźniej Rosja jeszcze nie wie, że już przegrała i wojuje, jakby nigdy nic – jak ten partyzant, co to wysadzał tory i wysadzał, nie wiedząc, że wojna już się skończyła. Ale deklaracja sekretarza obrony była nieco inna – że mianowicie celem wojny jest obezwładnienie Rosji. Jeśli tak, to znaczy, że Rosja jeszcze nie przegrała, bo czy zostanie obezwładniona, czy nie, to się dopiero okaże. Na przykład pan Piotr Panasiuk, którego „Gazeta Wyborcza” z pewnością zdemaskuje jako ruskiego agenta – bo właśnie pan red. Wroński podał tam aż pięć sposobów na wykrywanie ruskich agentów. Aż pięć? Myślę, ze wystarczyłby jeden – bo ruskiego agenta, podobnie zresztą, jak człowieka przyzwoitego, można rozpoznać po zapachu. Różnica sprowadza się do tego, że człowiek przyzwoity pachnie inaczej, podczas gdy ruscy agenci – inaczej – ale żeby tę różnicę wyczuć, trzeba mieć specjalnego nosa, a tych w „GW” przecież nie brakuje. Wracając tedy do pana Panasiuka, to twierdzi on, że straty sił rosyjskich na dzień 16 kwietnia br. to około 2-3 procent zasobów Federacji Rosyjskiej. Na przykład na 2100 samolotów bojowych Rosja straciła 163. Na 2050 śmigłowców Rosja straciła 144. Na 5 tys. zestawów przeciwlotniczych Rosja straciła 66. Na 24 tys. czołgów (z rezerwami), Rosja straciła 756. Na 40500 bojowych wozów piechoty (z rezerwami) Rosja straciła 1976. Na 3391 wyrzutni rakiet (bez strategicznych), Rosja straciła 122. Na 20 tys. luf artylerii polowej i moździerzy Rosja straciła 366. Na 605 okrętów Rosja straciła 2. I wreszcie, na 900 tys żołnierzy Rosja straciła 20 tysięcy. To są dane ze Sztabu Generalnego Ukrainy. Natomiast straty ukraińskie według Ministerstwa Obrony Rosji na dzień 17 kwietnia kształtują się następująco: Na 159 samolotów bojowych Ukraina straciła 134. Na 147 helikopterów, Ukraina straciła 105. Na 300 zestawów przeciwlotniczych Ukraina straciła 246. Na 2596 czołgów plus 4000 bojowych wozów piechoty, Ukraina straciła 2269. Na 490 wyrzutni rakiet Ukraina straciła 252. Na 3107 luf artylerii polowej i moździerzy Ukraina straciła 987. Na 38 okrętów Ukraina straciła 38. I wreszcie na 209 tys. żołnierzy Ukraina straciła w zabitych 23 367, a w rannych – około 30 tysięcy. Z tego zestawienia wynika, że bez stałych i obfitych dostaw uzbrojenia i amunicji z zagranicy, Ukraina nie byłaby w stanie kontynuować wojny. Na tym tle widać, że na Ukrainie Stany Zjednoczone i NATO prowadzą wojnę z Rosją do ostatniego Ukraińca. W świetle tego lepiej rozumiemy pragnienie prezydenta Zełeńskiego, by wojna ta rozlała się również na inne kraje, przynajmniej na kraje Europy Środkowej, jak również, dlaczego jest on coraz bardziej natarczywy w żądaniach zagranicznej pomocy dla Ukrainy.
Dotychczas NATO od samego początku zaangażowało się w wojnę z Rosją na Ukrainie, powstrzymując się jedynie od bezpośrednich działań militarnych, natomiast uczestnicząc w konflikcie pod każdym innych względem: finansowym, wywiadowczym, zbrojeniowym i propagandowym. Jest to zgodne z doktryną elastycznego reagowania z lat 60-tych, według której mocarstwa nuklearne wojują ze sobą na przedpolach, taktownie oszczędzając wzajemnie własne terytoria. Z punktu widzenia USA Ukraina idealnie się na takie przedpole nadaje, podobnie jak Polska i inne państwa Europy Środkowej. USA zatem nie szczędzą tym krajom komplementów, ale – w odróżnieniu od Ukrainy, na wspieranie której wszystkie państwa NATO zostały opodatkowane – każą sobie za „wzmacnianie wschodniej flanki NATO” płacić. Czy byłyby skłonne np. partycypować w kosztach uzbrojenia dodatkowych 200 tys. żołnierzy, o których, zgodnie z ustawą o obronie Ojczyzny, ma być powiększona polska armia – tego nie wiemy, bo żaden z naszych Umiłowanych Przywódców nie ośmielił się takiej propozycji prezydentowi Bidenowi przedstawić, a trudno od niego oczekiwać, by występował z nimi sam.
W tym celu Amerykanie 26 kwietnia wezwali ministrów obrony 40 państw w jakimś stopniu od USA uzależnionych do amerykańskiej bazy lotniczej w Ramstein w Niemczech, by wyznaczyć im zadania w zakresie wspierania Ukrainy tak, aby mogła kontynuować wojnę z Rosją do ostatniego Ukraińca. Ukraińcy chyba coraz bardziej zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że zostali wepchnięci między ostrza potężnych szermierzy, bo nie czekając na ostateczne zwycięstwo, próbują ratować się ucieczką na własną rękę. Tylko do Polski uciekło z Ukrainy co najmniej 3 mln osób, a ONZ przewiduje, że w najbliższych miesiącach ucieknie stamtąd dalszych 8 milionów. Tymczasem, o ile w wysyłaniu na Ukrainę broni i amunicji państwa NATO, aczkolwiek nie wszystkie i niechętnie – uczestniczą, to w kosztach utrzymania tych milionów Ukraińców partycypować nie chcą. Nawet gorzej, niż „nie chcą”, bo w ramach szantażu finansowego, jaki Niemcy wcześniej zastosowały wobec Polski, właśnie rozszerzyły ten szantaż również na Węgry w ramach sławnego „mechanizmu warunkującego”. O ile zatem Stany Zjednoczone chciałyby „‘obezwładnić” Rosję, by się już nie denerwować, czy dotrzymałaby ona obietnicy neutralności w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej, to Niemcy wzięły na celownik kontrolowanych przez siebie instytucji Unii Europejskiej Polskę i Węgry, by raz na zawsze wybić im z głowy wszelkie mrzonki o Trójmorzu, które w 2017 roku wprawiły Berlin w takie zdenerwowanie, że aż Niemcy zgłosiły do tego projektu akces, co z zagadkowych powodów tak ucieszyło pana prezydenta Dudę. Słowem – jak mówił w „Panu Tadeuszu” Klucznik Gerwazy – „gdy wielki wielkiego dusi, my duśmy mniejszych – każdy swego”.
Oczywiście Rosja zjazd w Ramstein zauważyła i tego samego dnia zakręciła Polsce kurek z gazem pod pretekstem, że w przewidzianym terminie Polska nie uiściła należności w rublach, co specjalnym ukazem zadekretował od 1 kwietnia Putin. Nasi Umiłowani Przywódcy, jak zwykle niczego się nie boją tym bardziej, że brytyjski minister sprawiedliwości natychmiast zapewnił, że Wielka Brytania stanie z nami „ramię w ramię”. Nie wiadomo, co to konkretnie oznacza – czy że premier Johnson udostępni nam nieco własnego gazu, czy coś innego – ale Anglicy zawsze mieli skłonność do udzielania niejasnych obietnic, o czym Polska przekonała się we wrześniu 1939 roku. Również pani Urszula von der Layen ofuknęła Putina, że zastosował wobec Polski szantaż gazowy, bo jużci – gazowy szantaż wobec Polski to zbrodnia, podczas gdy finansowy, to czyn szlachetny. Jak u Orwella: „cztery nogi dobre, dwie nogi złe”. Na zamknięcie gazowego kurka złoty od razu stracił na wartości, a cena gazu w Europie skoczyła o 20 procent. Wygląda na to, że inflacja będzie coraz większa, ale na szczęście mamy wojnę na Ukrainie i Putina, na którego można wszystko zwalić, więc nic dziwnego, że w kołach rządowych panuje nastrój pogodny. Na razie walka z inflacją w Polsce sprowadza się do wprowadzenia nazwy „Putinflacja”, którą niezależne media głównego nurtu, zarówno te rządowe, jak i te nierządne, skwapliwie propagują. Tymczasem słychać, że już następnego dnia po zakręceniu Polsce kurka z gazem, kolejne 10 państw poważniejszych otworzyło sobie rachunki bankowe w ruskim Gazprombanku. Będą wpłacały należność za gaz w dolarach lub euro, a Gazprombank będzie regulował te należności Gazpromowi już w rublach. Decyzja w tej sprawie została w UE podjęta jeszcze przed świętami, ale na najwyraźniej nasi Umiłowani Przywódcy albo nie zostali o niej poinformowani, albo nawet mogli zostać, tylko, jako wzorowi ormowcy, nie przyjęli tego do wiadomości wskutek czego Polacy już wkrótce będą musieli przejść na własny gaz, bo na razie, żeby dokuczyć Putinowi, właśnie odmrażamy sobie uszy.
Stanisław Michalkiewicz
Wystarczą trzy-cztery zdania, żeby rozpoznać efekciarski styl Michalkiewicza :) Ale ile w tym prawdy?
Można przecież efekciarsko polemizować ;)
Ciekawy jest dobór artykułów, na które Space niezawodnie udzieli swej krytycznej odpowiedzi i często, jako pierwszy. Zwykle szukaj Space’a tam, gdzie można niezawodnie wyniuchać “ruską onucę” aby poddać ją bezlitosnej krytyce. Również, gdzie ktoś nie dość gromko wychwala czyn zbrojny “dzielnych obrońców Ukrainy”, choć z nich – jak nieściśle podaje Michalkiewicz (rzeczywiście, straszny kłamca!) już 3 miliony (w rzeczywistości 7) zdezerterowało do Polski.
Jednak Space’owi nie odpowiada też (to jakaś nowość) “efekciarski styl” Michalkiewicza, choć nie zdradza zaciekawionym, na czym to “efekciarstwo” miałoby polegać. Bo mnie się zdawało, że to jest błyskotliwość, inteligencja i dowcip, ale może Space zna się lepiej.
“Ale ile w tym prawdy?”
Jak ma się oczy szeroko zamknięte, to choćby wychodziło się ze skóry, to odpowiedzi na tak postawione pytanie nie znajdzie się nigdzie. Ważne, że pan jest dobrze poinformowany i potrafi odróżnić plewy od ziarna.
No cóż wojna USA i NATO z Rosją do ostatniego Ukraińca to chyba najlepsze co mogłoby nam się w obecnej sytuacji przydarzyć. Tak samo jak w 1918 r jednoczesna klęska Niemiec, Austro Węgier i Rosji. Dla mnie każdy rosyjski żołnierz, oficer,czołg, transporter, BWP, helikopter czy samolot unieszkodliwiony przez Ukraińców (z polskiej czy NATO-wskiej broni) to jeden żołnierz, oficer, czołg, transporter, BWP, helikopter czy samolot mniej do ataku na Polskę. W sumie wolę żeby do Rosjan strzelali (i niestety ginęli) ukraińscy żołnierze niż polscy. Choć jednocześnie zdaję sobie sprawę że to zbrojne i świadomościowe przebudzenie (a może praktycznie dopiero narodziny) narodu ukraińskiego praktycznie niestety niweczy nasze szanse odzyskania Lwowa, Pokucia, Wołynia.
PS.
I proszę nie pisać o “potencjalnym” czy “hipotetycznym” ataku Rosji. Aleksander Dugin (czyli aktualny geopolityczny guru Putina) czy Jurij Muchin (ten od nazwania Polski “Hieną Europy” zresztą za Churchillem z 1938r po odzyskaniu Zaolzia) pisali o tym jednoznacznie (czytałem w oryginałach). Przez przyjęcie rzekomo obcej Słowianom religii rzymskokatolickiej i “wmieszatielstwo katoliczeskoj crkwi” staliśmy się bezpowrotnie “zdrajcami Słowiańszczyzny” i “geopolityczną przeszkodą”.
Czyżby jeszcze ktoś miał nadzieję na pójście w “pseudoekumeniczne” ślady Possevina (jezuity, zresztą tak samo jak papież Franciszek)?
Ta wojna oprócz “osłabiania Rosji” to również doskonała okazja do przemodelowania granic w Europie Środkowej – z uwzględnieniem Polski w szczególności. O ile oczywiście w końcu uda się nas w to skutecznie wciągnąć, a można odnieść wrażenie, że wielu się o to mocno stara.
Warto się zastanowić szczególnie nad tym zbrojnym i świadomościowym przebudzeniem. Tak najkrócej, może dojść do rozbiorów Polski (Polska jako kraj w miarę katolicki, którego władze uczestniczą we Mszy św., choćby nawet jako hipokryci, jest nie na rękę wielu siłom na Wsch. i na Zach.). Przez analogię można popatrzeć na XVIII w. a Ukraina może tu upodobnić się do Prus (wiadomo, że każda analogia kuleje, ale tak aby przybliżyć). Rosja jest jakby taką rusińską dawną Austrią, a Ukraina dotychczas traktowana jako niewiele znaczące państwo rusińskie może wyrosnąć na potęgę tak jak Prusy (w zasadzie głównie sponsorowane przez tzw. City w ramach dalszego ciągu rewolucji protestanckiej- narzędzia apokaliptycznej Bestii). Wiadomo, że kolejnym rozbiorcą będzie RFN. Dzięki temu siły antykatolickie pozbędą się Polski (chociaż rozbiory gdyby były to pewnie etapami), USA zdobędzie sobie wdzięcznych PRAWDZIWYCH sojuszników jak dojdzie do konfrontacji z ChRL. Na chwilę obecną Ukraina udowadnia Rosji to co Prusy Austrii np w 1741 r., a pozostały w w tzw. wojnie siedmioletniej że jest godna aby uwzględnić ją przy nowym podziale Europy ;)
Zgadzam się całkowicie.
Wystąpię jako advocatus diaboli Space.
Mnie “zauroczenie” publicystyką StMa minęło po wielu,wielu latach i to do tego stopnia ,że obecnie nie tylko nie czytam, ale nawet nie rzucam okiem.
Wyleczyłem się całkowicie.
Nie będę tutaj się rozpisywał,bo i po co.
Proszę sobie tylko odpowiedzieć na tak postawione pytanie.
Czy StM ostrzega (od 30 lat) czy oswaja…?
Odpowiedź jest kluczowa.
Dla ułatwienia.
Proszę mi wskazać program pozytywny StMa.
Że co ?
Że nie ma takiego programu ?
Ano właśnie.
Bo to, że życie jest długie i ciężkie ,a potem się umiera to ja wiem i bez trwonienia czasu na lekturę StMa, coryllusa i innych podobnych.
świadomościowe przebudzenie (a może praktycznie dopiero narodziny) narodu ukraińskiego
Jeżeli za “przebudzenie narodu” uznać masową dezercję potencjalnych obrońców swej ojczyzny toyotami do sąsiedniej Polski, gdzie idą na socjal i robią banderowskie awantury po dyskotekach, to trzeba mieć nadzieję, że Lwów i Pokucie może prędzej wrócić do Polski niż się nam wydaje.
Proszę o uściślenie faktów: nie ja zamieszczam wypisy z Michalkiewicza na Legionie, a przeciwnie, nawet zdarzyło mi się raz i drugi uczynić na jego temat komentarz kąśliwy i podzielający Pańskie odczucia. Np. słyszałem, jak zdarzyło mu się w jakimś felietonie na You Tube usprawiedliwiać siebie za spolegliwość wobec zakeczupowania (nie wiem, czy w końcu to przyjął) bo “jakoś żyć trzeba”.
Moja odpowiedź Space’owi odnosi się jedynie do błyskotliwości, inteligencji i humoru jego felietonów, a tych cech trudno mu odmówić.
Ja też wolę, aby do Rosjan strzelali ukraińscy żołnierze niż polscy, ale w ramach dbania o polską racje stanu równocześnie wolę, aby do Ukraińców strzelali rosyjscy żołnierze niż polscy. Mamy do czynienia z ruchowym wektorem nienawiści, szczególnie w nacjach, które czerpią swoja siłę m.in. od Stalina i Bandery.
Powyższa kwestia rozumiem pojawiła się w kontekście konfliktu polsko- rosyjskiego , a ja dodałem zakazany wątek lub wyparty wątek konfliktu polsko -ukraińskiego
Osobną kwestią jest sformułowanie “i niestety ginęli“, Każdy żałuje według własnych sympatii lub rozeznania, kto mniej lub więcej nam zagraża.
Zzgadzam się całkowicie z kwestią:
Jest to zasadne pytanie od wielu lat. Od siebie dodam, że pewne sformułowania, żartobliwe i zabawne mogą być hitem jednego, dwóch sezonów politycznych, lecz nie mogą gościć na stałe, bo się zdezaktualizowały i usypiają.
Natomiast, i tu odpowiadam również Pokutującemu Łotrowi, nie powinniśmy pisać i mówić tylko do siebie, w bardzo wąskim własnym gronie. Chętnie zobaczę felieton ( nie jeden, lecz więcej) lepszy treściowo od StM na naszych łamach. Michalkiewicz produkuje bardzo dużo swoich felietonów, a my zamieszczamy je dość wybiórczo.
Ja, przyznam się szczerze mam od dłuższego czasu autentyczne obrzydzenie do pewnych tematów. Sprawa jest widoczna. Niszczą nas, zabierają nam resztki wolności, okradają na każdym kroku, tworzą algorytmy zniewolenia i upodlenia, a “debile” NIC. Nic nie rozumieją i nic nie robią. Przy okazji podziękowania dla AC za jego pracę.
Zobacz mój komentarz do Zapinio
Od siebie dodam, że pewne sformułowania, żartobliwe i zabawne mogą być hitem jednego, dwóch sezonów politycznych
Uważam, że dobry bon mot wchodzi do klasyki światowej i staje się wieczny. Takich na pęczki mieli politycy wielkiego formatu, jak Bismarck np. o Polsce że “nie da się osiodłać krowy” czy Churchill o wojnie: “obiecuję wam tylko krew, pot i łzy” – to są pierwsze z brzegu, jakie mi się nasuwają. Oczywiście, są ich dziesiątki a nawet setki. Wracając do Michalkiewicza, jak na polityka czy raczej felietonistę skrojonego na mniejszą miarę, dorobił się jednak wielu całkiem poręcznych wyrażeń, do takich na pewno należy hit sezonu: że obecnie “USA walczy z Rosją do ostatniego Ukraińca”. Jedno zdanie, a wszystko wyjaśnia i zastępuje tasiemcowe wywody.
Myślę, że nie można St. Michalkiewiczowi odmówić pozytywnego programu. Np wprowadzenie wolnego rynku o czym mówi od dawna. Inna rzecz, że NIE JEST TO REALIZOWANE. Jest faktem, że często się powtarza, ale myślę, iż w dzisiejszych czasach jak się czegoś nie powie 100 razy to tak jakby się tego nie powiedziało wcale. Ale oprócz powtarzających się rzeczy nowe felietony zawsze w sposób trafny oceniają sytuację społeczno-polityczną.
Czy przez “nasze szanse odzyskania Lwowa, Pokucia, Wołynia” ma Pan na myśli własność ziemi, czy kto tymi terenami administruje?