Jak pisze dominikanin, „święty Tomasz stawia pytanie, czy Bóg może sprawić, by to, co kiedyś było, nigdy nie zaistniało. Odpowiada, że nie, ponieważ nie jest częścią Bożej wszechmocy nic, co pociąga za sobą sprzeczność”. Dlatego też „władza papieża nie może sprawić, by tradycyjne obrzędy, które przez wieki wyrażały i wyrażają nadal wiarę Kościoła (lex credendi), nagle jednego dnia utraciły cechę wyrażania także prawa modlitwy tego samego Kościoła (lex orandi)”.
W lipcu, niedługo przed ogłoszeniem motu proprio Traditionis custodes, cytowaliśmy wypowiedź bp. Athanasiusa Schneidera który twierdził, że ograniczenie dostępu do Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim byłoby nadużyciem władzy przez papieża Franciszka, natomiast księża dotknięci taką niesprawiedliwością będą mieli możliwość odnalezienia swojego miejsca w Bractwie św. Piusa X.
W minionym tygodniu decyzję do dołączeniu do szeregów założonej przez abp. Marcela Lefebvre’a wspólnoty upublicznił znany dominikanin, o. Wojciech Gołaski. Liturgista, miłośnik św. Tomasz z Akwinu, przez lata sprawował Mszę Świętą w rycie dominikańskim, a obecnie – po motu proprio Traditionis custodes – wystosował obszerny list do papieża Franciszka, w którym z filozoficznej perspektywy rozbiera papieski akt oraz tłumaczy motywy swojej decyzji.
Radość z odkrywania tradycyjnej liturgii
O. Gołaski zaczyna swój list od nakreślenia okoliczności odkrycia tradycyjnej katolickiej liturgii, czemu z jednej strony towarzyszyła ogromna radość – porównana w tym wypadku do poznania matki, która zawsze była matką, lecz dotychczas nieznaną – z drugiej uczucie ulgi płynące z możliwości porzucenia zbanalizowanej posoborowej liturgii. Stara Msza, jak pisze dominikanin:
– kieruje całą uwagę księdza i wiernych na Misterium,
– z wielką precyzją słów i gestów wyraża wiarę Kościoła w to, co się tu i teraz dokonuje,
– z równą tej precyzji siłą umacnia wiarę celebrujących,
– nie prowokuje księdza ani wiernych do inwencji i kreacji własnej podczas liturgii,
– przeciwnie, stawia ich na ścieżce wyciszenia i kontemplacji,
– przez bogactwo rodzajów i liczbę gestów daje sposobność do nieustannych aktów pobożności i miłości wobec Boga,
– jednoczy księdza z wiernymi, umieszczając ich po tej samej stronie ołtarza i zwracając ich w tę samą stronę – versus Crucem, versus Deum.
Odkrycie dotyczyło samej natury oryginalnej liturgii, ale także tego, jak wiele stereotypów narosło wokół niej. „Od samego początku zauważyłem, że ryt ten stanowi przeciwieństwo stereotypów na swój temat: Zamiast formalizmu swobodna ekspresja duszy przed Bogiem, zamiast chłodu żar czci Bożej, zamiast dystansu bliskość, zamiast obcości czułość, zamiast sztywności bezpieczeństwo, zamiast bierności świeckich żywe i dogłębne zaangażowanie (to świeccy namówili mnie do Mszy tradycyjnej, a nawet jej uczyli), zamiast przepaści między kapłanem a wiernymi niezwykła duchowa jedność wszystkich zgromadzonych, strzeżona i wyrażana przez ciszę Kanonu” – tłumaczy duchowny.
Korzystając z mocy papieskich dokumentów, począwszy od bulli Quo primum tempore św. Piusa V, a na motu proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI skończywszy, o. Gołaski, jak opisuje, szedł drogą, którą wskazał mu Kościół. Aż do wydania Traditionis custodes… „Przychodzi 16 lipca 2021 roku. Z Twoich, Ojcze Święty, dokumentów dowiaduję się, że drogi, którą od 12 lat idę, nie ma” – pisze o. Wojciech Gołaski w liście do Franciszka. „Czy konkretny sposób odprawiania, potwierdzony niepamiętną wielowiekową tradycją, uznawany przez wszystkich Papieży – do 15 lipca 2021 łącznie z Tobą, Ojcze Święty – i uświęcony praktyką wieków może utracić cechę bycia wyrazem lex orandi rytu rzymskiego?” – pyta dominikanin, przystępując następnie do rozebrania z tomistyczną logiką i precyzją papieskiego motu proprio i towarzyszącego mu listu.
Traditionis custodes to heglizm i nominalizm
Dominikański tomista wymienia cztery błędy, które stoją u podstaw rozumowania papieża Franciszka. Heglizm, który w tym wypadku objawia się logiką typową dla zwolenników Soboru Watykańskiego II oraz dla marksistowskiej teorii dziejów, wedle której w historii Kościoła nie ma kontinuum, lecz następują po sobie kolejne etapy, które mogą być sprzeczne i dlatego po zakończeniu jednego trzeba postawić grubą kreskę przekreślającą poprzedni. „Przyjmuje się wówczas, że Duch Święty mówi kolejnemu pokoleniu coś, czego nie mówił poprzedniemu, lub wręcz mówi coś przeciwnego do tego, co mówił wcześniej. Konsekwencją jest przyjęcie jednego z trzech twierdzeń: albo na niektórych etapach Kościół nie słuchał Ducha Świętego, albo Duch Święty się zmienia, albo nosi w sobie sprzeczności. Inną konsekwencją jest zmiana rozumienia Kościoła i Tradycji” – tłumaczy Wojciech Gołaski OP.
Drugim błędem zawartym w papieskich aktach jest nominalizm. „Podczas gdy heglizm wpływa na rozumienie historii, nominalizm dotyka pojmowania jedności. Przejawem nominalizmu jest przekonanie, że wprowadzenie jedności zewnętrznej (przez odgórną decyzję administracyjną) jest równoznaczne z osiągnięciem jedności realnej” – wyjaśnia zakonnik.
Ponadto w motu proprio i liście tłumaczącym intencje Franciszka objawia się zdaniem o. Gołaskiego „wiara we wszechwładzę papieża”. „Papież może podejmować decyzje, ale nie takie, które naruszają jedność, wykraczającą wstecz i wprzód poza czasy jego pontyfikatu. Papież służy jedności większej niż zakres jego decyzji i to jedność reguluje decyzje, a nie decyzje regulują jedność” – argumentuje.
Bóg nie jest sprzeczny
Jak pisze dominikanin, „święty Tomasz stawia pytanie, czy Bóg może sprawić, by to, co kiedyś było, nigdy nie zaistniało. Odpowiada, że nie, ponieważ nie jest częścią Bożej wszechmocy nic, co pociąga za sobą sprzeczność”. Dlatego też „władza papieża nie może sprawić, by tradycyjne obrzędy, które przez wieki wyrażały i wyrażają nadal wiarę Kościoła (lex credendi), nagle jednego dnia utraciły cechę wyrażania także prawa modlitwy tego samego Kościoła (lex orandi)”.
„Gdybym przyjął te sprzeczności, ustałaby możliwość dalszego prowadzenia życia umysłowego, a co za tym idzie duchowego. Z dwóch zdań sprzecznych wynika dowolne zdanie, prawdziwe lub fałszywe. To oznacza koniec racjonalnego myślenia, koniec poznawania rzeczywistości, koniec skutecznego komunikowania czegokolwiek komukolwiek. Wszystkie te rzeczy są podstawowym składnikiem życia ludzkiego w ogóle, a w szczególności – życia dominikańskiego” – przekonuje duchowy syn św. Dominika.
Oddając się do dyspozycji Ojca Świętego w rozwiązywaniu sporu, jaki powstał w łonie Kościoła, o. Wojciech przedstawia motyw swojej decyzji o dołączeniu do FSSPX. „Pozostało mi zwrócić się do tych, którzy od samego początku radykalnych zmian (nota bene wykraczających poza wolę II Soboru Watykańskiego) ujęli się za Tradycją Kościoła, wraz z jej respektem dla wymogów rozumu, i przekazują wiernym niezmienny depozyt katolickiej wiary – do Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X” – pisze dominikanin, tłumacząc przy tym, że pomimo niemożności kontynuowania posługi w dotychczasowym miejscu, będzie zachowywał charyzmat swojego macierzystego zgromadzenia.
Nie on pierwszy i zapewne nie ostatni, który postanowił iść swoją drogą…Kościół katolicki się z tego powodu nie rozsypie.
Jeśli błądzący nas będzie prowadził
Do piekła będziemy szli, a on będzie kadził
Tylko z Bogiem dojdziemy do zbawienia
Bo człowiek różne ma w życiu pragnienia
Pozdrawiam
Szczęść Boże
Pseudologiczna metafizyka postmoderny.
Z tego, co wiem i rozumiem, nie zakazano Mszy Trydenckiej, tylko jej sprawowanie przez proboszcza wymaga zgody biskupa miejsca po rozeznaniu ducha, w jakim dana parafia pragnie sprawować obrzędy.
Myślę, że przydałoby się rozeznanie ducha, w jakim dana parafia sprawuje Msze, które nie są “trydenckie”.
Na pewno.
Co do tego ruchu Ojca Świętego staram się tłumaczyć go próbą unikania rozłamów, które motywowane są nie miłością do Chrystusa, tylko wywyższaniem się tych, którzy docenili ryt trydencki, ale negują wszystko, co posoborowe, jakby od tego czasu w Kościele, który ten ryt “zaniedbał”, Ducha Świętego już wcale nie było. Jest to bardzo sprytne posunięcie diabła. Stawianie granic: my-oni sięgających Soboru II, a zatem suponujące, że podział dokonuje się nie teraz w ich sercach, ale że stało się to już i teraz kto nie jest tradycyjny, ten jest po złej stronie.
A tu takie kwiatki zaczynają rozkwitać
https://www.fronda.pl/a/poklosie-rewolucji-franciszka-ksiadz-suspendowany-za-sprawowanie-mszy-po-lacinie,165841.html
Pozdrawiam
Szczęść Boże
Nie wiem, co musiałoby się stać, abyś zauważył, dla mnie osobiście oczywisty fakt, że Franciszek od wielu lat wspiera satanistów w jawny sposób. Tak jak powiedział Abp Vigano “niszczy kościół”. Kto chce się oszukiwać w tej kwestii niech oszukuje się dalej, na swój rachunek. Nic na to już nie poradzę. To jest bardzo przykra sprawa dla nas katolików.
No ale gdyby tak rzeczywiście było to dlaczego tak mało biskupów to zauważa?? Ze znaczących to chyba tylko Vigano. Może to jednak jakieś demonizowanie Franciszka? Każdy ma tam jakieś wady, ale chyba tak ostre traktowanie papieża to skutek jakiejś dezinformacji…
Czy nie oznaczałoby to sprzeczności w samym Kościele, a w każdym razie – w kościele katolickim?
Łącząc to z twierdzeniem: “nie jest częścią Bożej wszechmocy nic, co pociąga za sobą sprzeczność” dochodzimy do wniosku, że albo kościół katolicki nie jest dziełem Bożym, albo twierdzenie to jest fałszywe.
Lektura uzupełniająca:
To jest dość niejednoznaczne. Każdy, kto popełnia grzech, wspiera satanistów.
Ty to tak stawiasz, jakby on wiedział, że wspiera satanistów i świadomie to robił. Wtedy byłby antychrystem, a nie Ojcem Świętym. Pytanie, czy masz na to dowody? Może jest rodzajem najemnika, zamiast dobrego pasterza. I tak rozumie swoją rolę.
Nie przeczę, że działania Papieża niszczą/osłabiają (chwilowo) Kościół. Ale nie widzę tego w sposób tak jednoznaczny jak Ty. Może brakuje mi czasu na analizę źródeł. Nawet gdyby wykazano, że Papież działa na doczesną szkodę Kościoła, to myślę, że nie istnieje dowód, że robi to świadomie.
Prawda nie zależy od jej popularności, w tym przypadku stopnia jej zauważalności wśród biskupów. Być może napiszę na ten temat powodowany Pana wątpliwościami oraz jak widzę, Space’a
Nie określiłem stopnia jego świadomości, bo tego nie wiem. Natomiast robi to jawnie, publicznie wzywając do popierania NWO. Retoryka jego wypowiedzi jest przegniłą od lewackich, marksistowskich wtrętów. Wystąpił przeciw tradycji. Nie widzę żadnego uzasadnienia- wylewa dziecko z kąpielą. Zakładając uprzejmie, że w niektórych parafiach może dojść do czegoś złego. Akurat dochodzi, ale podczas mszy nietradycyjnych.
Generalnie prawda nie zależy od popularności, ale w przypadku hierarchii KK jest inaczej bo oni są autentycznymi strażnikami i INTERPRETATORAMI prawdy z ustanowienia Bożego. Przecież na soborach GŁOSOWANO. Wątpliwości są, no ale kto ma je rozwiewać? Biskupów jest na świecie bardzo dużo i chyba trudno sobie wyobrazić żeby w TAK WAŻNEJ sprawie niczego w swej masie nie zauważyli…
Jeśli chodzi o poruszane tu sprawy to powierzchownie tak to może wyglądać, ale jaka jest głębia…? W tych sprawach chyba lepiej zdać się na osąd Stolicy Apostolskiej i kolegium biskupów
Ściśle rzecz biorąc CL nie pisał o stanie świadomości Bp. Rzymu, a o skutkach jego działań.
Jak rozumiem nie chodzi mu o osądzanie osoby, tylko czynów. I słusznie, bo nie nam sądzić innych, a rozeznawać skutki działań to rzecz rozsądna i nawet zalecana przez kościół, od Ewangelii począwszy.
Pytanie, czy “Papież działa na doczesną szkodę Kościoła” jest bardzo ważne, choć nie wiem, czy należy a priori ograniczać je do kwestii doczesnych.
Myślę, że nie potrzeba wykazywać, że działania i wypowiedzi Franciszka podważają znaczenie kościoła katolickiego. Nie byłoby to na szkodę Kościoła (jednego, apostolskiego, Chrystusowego), gdyby nie było tożsamości pomiędzy tymi kościołami. Innymi słowy, jeśli hasło “poza Kościołem (katolickim) nie ma zbawienia” było uzurpacją, to być może Bergoglio robi dobrą robotę (może nawet działa pod natchnieniem Ducha Świętego), ale w przeciwnym razie – niszczy święte dzieło. Dla mnie stanowi to nierozwiązywalny paradoks, który godzi w spójność doktryny katolickiej.
Polecam do przemyśleń http://ultramontes.pl/sanborn_poza_kosciolem_nie_ma_zbawienia.pdf
“nie wiem, czy należy a priori ograniczać je do kwestii doczesnych.”
Gdyby Bóg pozwalał na wieczną szkodę Kościoła, to byłoby to sprzeczne z Jego mądrością i wszechmocą. Skoro zezwala na szkodę Kościoła, to bilans tej szkody w Wieczności musi być przynajmniej “zerowy” (o ile można się pokusić o jakąś arytmetykę eschatologiczną). Mniemam jednak raczej, że szkoda, jaką ponosi Kościół, jest jeszcze obficiej zalewana Łaską Bożą, która ma charakter ponadczasowy. Suma-sumarum więc (w Wieczności) nie jest to szkoda a zysk. Bo sądzę, że żadne dobro w Życiu Wieczne w Ojcu, Synu i Duchu nie jest ograniczone.
To, że ktoś, kto jest obecnie FORMALNIE poza Kościołem Katolickim, nie ma zbawienia jest nieprawdą. Natomiast prawdą jest to, że ludzie będący w Kościele tylko formalnie (zewnętrznie), nie nadają się do zbawienia. Można rozumieć to (rzekome) podważanie roli Kościoła Katolickiego przez Papieża, jako podważanie tego właśnie formalizmu, rygoryzmu, a w gruncie rzeczy faryzeizmu. Przykładowe “groby pobielane”: na Mszy Trydenckiej sprawiają wrażenie oddających prawdziwą cześć Chrystusowi. Ale poza murami Świątyni wyrażają nienawiść, lub choćby pogardę do drugiego człowieka, co jest zaprzeczeniem prawdy Chrystusa, który każdego chciał zbawić – co wyraża się przez czyny kierujące drugiego ku miłości (czasem przysłowiowym kopniakiem w sempinternę).
Polecam do przemyśleń ks. prof. Edwarda Stańka (skądinąd surowego krytyka Papieża Franciszka): https://www.youtube.com/watch?v=qzQIQBpXU7Y