Wierność, a nie lament!

Abp Viganò sprzeciwił się duchowi zniechęcenia, przekonując, że „w obliczu spustoszenia tych strasznych czasów, w obliczu apostazji Hierarchii i agonii ciała kościelnego, nie możemy być pesymistyczni, poddawać się rozpaczy lub rezygnacji”. „Z drugiej strony”, jak przypomina, to właśnie „przywódcy klasy kapłańskiej byli pierwszymi, którzy chcieli zgładzić naszego Pana, nic więc dziwnego, że w chwili męki Kościoła to właśnie oni drwią z tego, czego ślepota ich duszy już nie rozumie”.
Abp Carlo Maria Viganò przekonuje, że wobec niszczenia „resztek tego, co katolickie” przez hierarchię Kościoła musimy porzucić pesymizm i stać u stóp krzyża – „wyprostowani, spokojni i wierni”.

Konserwatywny hierarcha wyznał, że poruszył go artykuł włoskiego publicysty Aldo Marii Valliego, który – podczas wizyty papieża Franciszka w szpitalu – rozważał choroby, jakie trawią obecnie Kościół, takie jak odpływ wiernych od Kościoła, skandale seksualne i finansowe, pełzająca schizma niemieckiej Drogi synodalnej, a przede wszystkim dotkliwy „brak papieża”, który zamiast potwierdzać braci w wierze zajmuje się budowaniem relacji z organizacjami międzynarodowymi i szerzeniem „politycznie poprawnego humanitaryzmu”. Efektem tych zjawisk jest „migracja” katolików z oficjalnych struktur „będącego w agonii ciała kościelnego” na rzecz „bojowych i partyzanckich stanowisk”.

Wierność, a nie lament!

Abp Carlo Maria Viganò, odpowiadając na artykuł w liście do jego autora, zwrócił uwagę, że cierpienie jest wpisane w drogę wyznawców Chrystusa na ziemi i nie należy poddawać się, lamentować nad tym, co się dzieje, lecz stać wiernie u stóp krzyża.

– Ta „migracja” nie jest migracją z Mistycznego Ciała do ludzkiej i utopijnej rzeczywistości stworzonej w umysłach tych, którzy lamentują nad utratą przeszłości i są zniesmaczeni teraźniejszością. Bo gdyby taka była nasza pokusa, dopuścilibyśmy się zdrady samego Kościoła, oddzielając się od niego, a tym samym wykluczając nasze zbawienie, które tylko On zapewnia swoim członkom. Zastanów się nad tym paradoksem, drogi Aldo Maria: właśnie ci, którzy dumnie głoszą, że są wierni niezmiennemu Magisterium katolickiemu, budowaliby w ten sposób fałszywą oazę, nie przypominając sobie, że wszyscy jesteśmy exsules filii Evae i że przez to przechodzimy przez padół łez gementes et flentes – przekonywał były nuncjusz apostolski w Stanach Zjednoczonych i wysoki urzędnik watykański.

„Kościół się nie skończył i nie skończy się” – podkreślił. „Wiemy, że ten straszny kryzys, w którym jesteśmy świadkami uporczywego niszczenia drobnych pozostałości tego, co jeszcze katolickie, przez tych, których Pan ustanowił pasterzami swojej owczarni, oznacza bolesną mękę i zstąpienie do grobu Mistycznego Ciała, któremu Opatrzność nakazała we wszystkim naśladować swoją Boską Głowę” – napisał.

„Musimy stać u stóp krzyża”

Viganò porównał obecną sytuację do Golgoty, na której część osób stwierdziła, że „skończył się czas Nazarejczyka”, lecz inni nie poddali się pesymizmowi i nawet w obliczu strasznych wydarzeń oczekiwali na Zmartwychwstanie. „Musimy stać u stóp krzyża” wraz z Matką Najświętszą, przekonuje arcybiskup, „wyprostowani, spokojni i wierni”, ponieważ wraz z nieprawością dopełnia się dzieło Odkupienia, którego jesteśmy czynnymi uczestnikami.

– Nie jesteśmy biernymi podmiotami planu, którego nie jesteśmy świadomi, ale raczej aktywnymi protagonistami naszego zbawienia i zbawienia naszych braci, na wzór naszej Boskiej Głowy. Właśnie w tym możemy powiedzieć, że faktycznie jesteśmy ludem kapłańskim – stwierdził.

Modlitwa o siłę w dniu próby

Abp Viganò sprzeciwił się duchowi zniechęcenia, przekonując, że „w obliczu spustoszenia tych strasznych czasów, w obliczu apostazji Hierarchii i agonii ciała kościelnego, nie możemy być pesymistyczni, poddawać się rozpaczy lub rezygnacji”. „Z drugiej strony”, jak przypomina, to właśnie „przywódcy klasy kapłańskiej byli pierwszymi, którzy chcieli zgładzić naszego Pana, nic więc dziwnego, że w chwili męki Kościoła to właśnie oni drwią z tego, czego ślepota ich duszy już nie rozumie”.

– Módlmy się z pokorą, prosząc Ducha Świętego, aby dał nam siłę w chwili próby. Pomnóżmy naszą modlitwę, pokutę i post za tych, którzy dzisiaj dołączają do grona wymachujących batem, wciskających koronę cierniową na głowę, wbijających gwoździe i raniących bok Kościoła, tak jak kiedyś Chrystusa. Módlmy się także za tych, którzy przyglądają się beznamiętnie lub odwracają wzrok w drugą stronę – zakończył arcybiskup.

_________________________________________________________________________________________________________

dorzeczy.pl

O autorze: Redakcja