Styczeń to czas podsumowań związanych z zakończeniem starego roku i początkiem nowego. To czas refleksji nad zeszłorocznymi postanowieniami i czas podjęcia nowych.
W tym Nowym Roku chcielibyśmy podzielić się z Wami radosnym podsumowaniem ostatnich miesięcy z perspektywy działalności Dzieła.
We wrześniu podjętych zostało 122 adopcji, a w październiku 117 adopcji. Choć poprzedni rok był tak trudny, moc modlitwy, która popłynęła w listopadzie i grudniu była naprawdę wyjątkowa. W listopadzie podjęliście 323 adopcje, a w grudniu 186 adopcji. 173 adopcje zostały podjęte na czas Adwentu. Łącznie w roku 2020 podjęliście 3251 modlitewnych zobowiązań!
Dziękujemy za Wasze modlitewne zaangażowanie i zachęcamy do tego, aby Wasza modlitwa za kapłanów nieustannie trwała!
Kącik biblijny:
Czy wiesz, że liczba 33 ma specjalne znaczenie w Bibli? Nie chodzi tu tylko o wiek Jezusa w chwili ukrzyżowania. W rzeczywistości jest to liczba, która często przejawia się w Piśmie Świętym, przy okazji największych Bożych obietnic.
Gdy po raz 33 pada imię Noego, Bóg zawiera z nim specjalne przymierze – obiecuje, że nigdy więcej nie zniszczy całego świata potopem. Imię Abrahama pojawia się w Biblii po raz trzydziesty trzeci, kiedy Izaak, obiecane dziecko, rodzi się w wieku stu lat. Trzydziesty trzeci raz imię Jakuba jest wymienione, kiedy ma on wizję drabiny sięgającej nieba.
—————————————————
Kiedy po pracy odwiedzam mamę, zachodzę do niej o godzinie, o której na jakimś programie emitowana jset seria pod tytułem “Historie wielkiej wagi”. Program opowiada o perypetiach osób otyłych, które pragną zrzucić nadmiar kilogramów i w tym celu zapisują się do programu Dr. Nowzaradana.
Jako osoba wagi muszej (a tych much to jest tak, hmm, z kilkadziesiąt) oglądałam ten program z wielkim zainteresowaniem. Na początku patrzyłam na lekarza rozmawiającego z pacjentami ze zgrozą. Co za okrutny człowiek! – myślałam momentami. Oni przecież płaczą, starają się, a on podchodzi do nich nieco oschle i bezwzględnie.
Cóż takiego robi Dr. Now?
Otóż… Mówi prawdę.
Wszyscy mamy tendencję do oszukiwania się, w taki czy inny sposób. Albo się deprecjonujemy, albo przeceniamy. Bardzo rzadko widzimy siebie dokładnie takimi, jakimi jesteśmy. Dotyczy to nie tylko tego jak wygląda nasze ciało, ale także jak wygląda nasz umysł, dusza, i sumienie.
Spróbuj komuś powiedzieć prawdę i zobacz jak zareaguje. Jeśli mówisz coś miłego, to owszem, zareaguje bardzo pozytywnie. Ale spróbuj powiedzieć coś z kategorii rzeczy, których nie lubimy słuchać (nie mówię tu jednak o złośliwej krytyce) i raczej nie skończy się to Ciebie najlepiej (nie zawsze, ale ogół zachowa się jednak tak samo). Rezultatem jest na ogół negacja i szereg wymówek.
Wymówki to nasza tajna broń. Pozwala nam czuć się lepiej. Niestety, wiara to nie jest pole, na którym mamy “czuć się lepiej”, czy “czuć się z sobą dobrze”. Wszystko w dzisiejszych czasach mieszamy. O ile nie mamy sobie robić krzywdy i mamy szanować samych siebie (w tym sensie “czuć się dobrze” samemu z sobą jest właściwe), to nie oznacza, że mamy klepać się za każdym razem po głowie i mówić: bo przecież tak mi ciężko, tyle kłód po nogami, tak bardzo się przecież staram, po prostu jakoś rezultatów nie widać.
Jeśli nie widać rezultatów, to znaczy, że chyba się nie starasz.
To nie oznacza, że jak modlisz się o miliony, ale jakoś Ci z nieba nie spadły, to źle się modlisz. Lub jeśli modlisz się o nawrócenie kapłana, a on uparcie nie chce się nawrócić, to źle albo słabo się modlisz. Nie tak to działa. Modlitwa wcale nie wpływa bowiem tylko na efekt, jakiego oczekujesz. Jesteś stroną w tym dialogu i dobra modlitwa wpływa także na Ciebie. Dlatego jest tak ważna. Dlatego w DDAK nazywa się to adopcją. To żywa, dynamiczna więź, która wpływa także na Ciebie, bo Ty podejmujesz się zobowiązania, odpowiedzialności, Ty apelujesz do Boga. Ty też masz się zmienić, nawrócić, urosnąć w swojej wierze. Rezultat jest niewidoczny gołym okiem, ale w końcu nadchodzi. Jeśli się modlisz. Jeśli rzeczywiście się starasz. A z tym bywa różnie, prawda?
Dr. Now nie słodził swoim pacjentom. Rozumiał ich, wiedział, że przyczyna ich stanu leży DALEKO GŁĘBIEJ niż większości może się wydawać, ale doskonale też zdawał sobie sprawę, że rozgrzeszanie ze słabości nie przynosi ŻADNEGO efektu. Ludzie pozostają w tym samym miejscu, nie wprowadzając w swoje życie żadnych zmian: bo stres, bo rodzina, bo przeszkody…
Przeszkody są częścią naszego życia. Nierozłączną. Są i będą. A mimo to, trzeba dalej walczyć.
Niektórzy pacjenci mówili: przecież się staram! Nie rozumieli, że nie wystarczy się trochę starać. Niestety, trzeba starać się bardzo. I wiele, wiele poświęcić. W wierze też nie wystarczy rzucić Panu Bogu jakichś paprochów i naiwnie wierzyć, że to wystarczy. Może się załapię – jak naiwny student liczący przynajmniej na tróję. W wierze nie ma “trój”. Albo jesteś “wzorowy”, albo oblałeś.
Niektórzy pacjenci umierali. Z różnych powodów. Część dlatego, że nie zdołała spojrzeć prawdziwie w twarz i nazwać rzeczy po imieniu. Inni walczyli, ale nie zdążyli odmienić swojego życia na czas. Ich zegar tykał nieubłaganie. Nasz też tyka. Nie umieraj. |
Wklejam drugą część artykułu:
Nie wiem, kto dostrzegł ten fakt pierwszy, ale ktoś policzył, Bóg mówi „nie lękajcie się” lub „nie trwóżcie się” około 365 razy w Piśmie Świętym. Raz na każdy dzień roku. Mam takie silne poczucie, że teraz to trzeba ciągle powtarzać (czasem również samemu sobie)…
Po pierwsze, mamy (albo i nie) sytuację zagrożenia pandemicznego. Niezależnie od tego, po której stronie się człowiek opowiada – ludzie naprawdę się boją. Niektórzy boją się wirusa i choroby, ewentualnej śmierci, a nawet ludzi nie noszących masek, a niektórzy boją się masek ze względu na astmę, problemy z oddychaniem z powodu stresu oksydacyjnego. Ciężka sytuacja.
Są też i tacy ludzie, którzy obawiają się utraty pracy, albo już ją utracili, i przeraża ich jutro (oraz wizja pogrążenia się w długach). Inni boją się rządu i nowych obostrzeń. Albo – bardziej ogólnie – władz, w dowolnym kontekście.
Wiele osób zdaje się obawiać zmian klimatycznych. Niektórzy faktycznie żyją w niebezpiecznych strefach – zagrożeni naturalnymi katastrofami w stopniu o wiele większym niż przeciętny człowiek. Z drugiej strony, niektórzy ludzie bardziej obawiają się ‘zielonych” aktywistów i ich pomysłów (jako że niektóre dotyczą depopulacji planety, przynajmniej według niektórych…). Tak w tych kwestiach jak i pozostałych, istnieje wiele zamieszania.
Co ważniejsze prawdopodobnie, widzę również ludzi przerażonych tym, co dzieje się w Kościele. Skupiają się oni na zmianach, które zaszły, lub które właśnie zachodzą. Niektórzy koncentrują się na tym, „co Papież powiedział”, i to nie w homilii, ale całkiem nieoficjalnie – a zamieszanie jest zawsze potęgowane przez mass media. To zamieszanie i strach są zglobalizowane i spotęgowane z milion razy.
Dwie z powyższych kwestii prowadzą czasem ludzi do myślenia apokaliptycznego i wywołują panikę. Według niektórych świat się kończy, dla innych Kościół upada albo zdaje się, że ludzie po prostu tracą wiarę.
Dorzućmy do tego nasze dzienne troski, liczne problemy jakim stawiamy czoło jako ludzkość, w zależności od części globu, w której się znajdujemy, problemy związane z naszym stanem czy powołaniem, związki, zdrowie i tak dalej. Większość ludzi na tej planecie czegoś się obawia.
Jezus powiedział, wielokrotnie „nie bójcie się!” On zawsze z nami jest. Bóg ma nad wszystkim kontrolę. Albo coś jest Jego wolą bezpośrednio, albo to dopuszcza. W każdym razie, z całego tego bałaganu, jaki my ludzie robimy, Bóg zawsze wyciąga jakieś dobro. Bóg patrzy na świat, inaczej niż my, co naprawdę jest dla wielu ludzi bardzo trudne do przyjęcia, zwłaszcza jeśli brak im wiary: dlaczego mamy zachować pokój, jeśli tak wiele zła jest wokół nas? Ale czy martwienie się (czymkolwiek) kiedykolwiek komuś pomogło? Wątpię.
„O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.” (Flp 4: 6-7)
Święty Ojciec Pio ujął to bardzo zwięźle: „Módl się, miej nadzieję i nie martw się; martwienie się jest bezużyteczne.” Dokładnie tak. Jedyne co „daje” zamartwianie się to to, że sprawa iż czujemy się gorzej, a możemy się od tego nawet rozchorować. Co gorsza, jeśli otworzymy się na ciągły niepokój i strach, szatan użyje go przeciwko nam. Powód jest bardzo prosty – im więcej lęku i strachu, tym bardziej skłaniamy się ku rozpaczy… Poza tym, czyż nie jest ona przeciwieństwem zaufania?
Siostra Faustyna, a także siostra Konsolata, dwie apostołki Bożego miłosierdzia, często mawiały, lub powtarzały słowa Jezusa, że musimy całe zaufanie (i nadzieję) pokładać w Nim i przestać się martwić. On się o nas troszczy cały czas.
„Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?” (Mt 6: 25-26)
Słynna modlitwa księdza Dolindo: „Jezu, Ty się tym zajmij” – jest całkowicie oparta na zaufaniu Bogu i wierze, że Bóg jest dobry, cały czas. Kocha nas wszystkich, każdego z nas bez wyjątku. Bóg jest nieskończonym dobrem, czy potrafisz w to uwierzyć? Czy możesz powierzyć mu całe swoje życie i zaufać mu całkowicie? Martwisz się, jesteś zestresowany i pokładasz swoje nadzieje w innych ludziach – czasem w rządach – ALBO pokładaj nadzieję w Bogu. A wtedy On się wszystkim zajmie, z największą korzyścią dla Ciebie. Pierwsza i najbardziej zdumiewająca korzyść pojawia się na początku – zadziwiający pokój umysłu, uczucie, że jest się duchowo, umysłowo i emocjonalnie na wakacjach. To jest wyzwalające!
Dlatego więc, począwszy od dziś, zaufaj całkowicie Bogu, współpracuj jak najlepiej z otrzymanymi łaskami, i trwaj w pokoju. Ciesz się swoją podróżą do Nieba.
Anna Garbaczewska
Tylko ufając Bogu możemy żyć
Bóg nas nie opuści, przed złem da się skryć
Módlmy za kapłanów, by prowadzili
Do Boga Wierzących doprowadzili
Kapłani to też ludzie, choć wybrani
Jako pasterze do Nieba nam dani
Gdy pasterz błądzi skupmy się na Bogu
Przy Tabernakulum nie ma zła smogu
Pozdrawiam
Szczęść Boże