Powieść biograficzna
Oficyna Wydawnicza Epigram 2019
TAMARA ŁEMPICKA – nazwisko rodowe Maria Górska, ur. 1898 w Warszawie, zm. 1980 w Cuernavaca, Meksyk. Najwybitniejsza polska malarka 20 wieku. Jako współtwórczyni Art Déco w Paryżu lat 1920. zrobiła światową karierę, nieporównywalną z żadnym innym polskim malarzem. Jej „Autoportret w zielonym bugatti” nazywany jest Moną Lizą 20 wieku i stanowi nieprzemijający symbol kobiety nowoczesnej ery jazzu i szybkich samochodów. Pochodziła z bogatej warszawskiej rodziny mieszczańskiej robiącej również interesy w carskiej Rosji (jej ojciec zruszczony Polak – o którym niechętnie mówiła – był adwokatem w Moskwie i wcześnie porzucił rodzinę). Koligacje rodzinne a także wczesne zmążpójście za polskiego arystokratę Tadeusza Junosza- Łempickiego (którego matka z d. Norwid była bratanicą Cypriana Kamila Norwida) wprowadziło ją w świat cesarskiego Sankt Petersburga, gdzie Łempicki – popularny wśród polskich i rosyjskich wyższych sfer „złoty młodzieniec” zwany „pięknym Thade” – kończył studia prawnicze. Przyjaźń z księciem Feliksem Jusupowem – na przyjęciu u którego poznała Tadeusza – towarzyszyć będzie Łempickiej przez całe życie i korzystnie wpłynie na przebieg jej kariery podczas emigracji w Paryżu.
Takie a nie inne pochodzenie społeczne wyryło piętno na kulturze, mentalności i hierarchii wartości Łempickiej. Mimo swej artystycznej awangardowości, do końca życia pozostała pieczołowicie kultywującą obyczaje swej sfery monarchistką, żarliwą antykomunistką, zaznaczała też swoje katolickie wychowanie. Wśród pamiątek po niej pozostawionych w Cuernavaca, znajduje się jej osobisty różaniec, z którym nie rozstawała się do śmierci. Mimo światowej kariery, zawsze podkreślała, że jest Polką, zwłaszcza gdy imputowano jej ”żydowskie pochodzenie”. Pobyt w Paryżu do 1939 r. dał jej światowy rozgłos, do jej pracowni na Montparnasse ustawiały się kolejki chętnych do portretowania, wśród których byli wielcy arystokraci m.in. Wielki Książę rosyjski Gabriel Konstantynowicz, królowa Grecji Elżbieta, znani artyści np. André Gide i osobistości z wyższych sfer Paryża i Europy. Niestety, jej ogromne ego i poczucie sukcesu sprawiły, że zasłużenie zaczęła być też nazywana „gorszycielką salonów”. Najgłośniejszy z jej romansów był z włoskim pisarzem i osobistym przyjacielem Banito Mussoliniego, Gabrielem d’Annunzio – choć Łempicka żywo tym pogłoskom zaprzeczała. Jej utracjuszowski styl życia i romanse, w tym z kobietami – choć lesbijką nie była, jednak ulegała tej „modzie” niejako „obowiązującej” wśród nadających ton artystów tzw. Lewego Brzegu – doprowadziły do rozpadu jej małżeństwa i odejścia Tadeusza do innej kobiety. Lata napadów depresji i poszukiwanie duchowego oparcia pchnęły ją do małżeństwa z drugim mężem, znacznie od siebie starszym węgierskim baronem Raulem Kuffnerem, z którym w przededniu wybuchu 2 wojny światowej wyemigrowała z Francji do USA.
Powojenne lata w USA to powolny schyłek jej kariery. Mimo, że nadal wystawiano w galeriach jej obrazy i omawiano jej twórczość w prestiżowej prasie, to jednak prasa nie szczędziła jej przytyków. Nazywano ją „baronową z pędzlem”, „”zabawną starszą panią”, drwiono z wystawnych przyjęć, jakie urządzała dla ludzi z „wielkiego świata”, m. in. w willi reżysera Kinga Vidora w Hollywood, którą przez jakiś czas wraz z mężem wynajmowali. Amerykańska publiczność w latach 1940. i 50. fascynowała się innym rodzajem malarstwa (Andy Warhol, Jackson Pollock, Mark Rothko i in.) toteż jej portrety obwieszonych klejnotami dam i żigolaków z minionego świata wydawały się już tylko zabawnymi pamiątkami przeszłości. Po śmierci męża, Tamara przenosi się w latach 1960. do Cuernavaca w Meksyku – wypoczynkowej miejscowości pod wulkanem Popocatépetl, gdzie wielu bogaczy ze świata ma swoje domy (m.in. żona ostatniego szacha Iranu Farah Pahlavi, aktorka Ava Gardner, reżyser John Houston, właścicielka domów towarowych Woolworth, Barbara Hutton). Przypadkowe „odkrycie jej” w Paryżu na przełomie lat 1960/70. przez studentów sztuki otwierających w tym czasie nową Galerie Luxembourg i poszukujących „tematu na otwarcie” – którym stały się obrazy zapomnianej paryskiej artystki – zapoczątkowało w jej życiu ponowny i trwający do dziś okres olbrzymiego powodzenia. Jej obrazy zachwycają masy, ich reprodukcje zdobią hole hoteli i wnętrz artystycznych całego świata, a oryginały osiągają liczone w dolarach wielomilionowe ceny na aukcjach Nowego Jorku i Londynu. Jej wystawy przeglądowe w Londynie, Rzymie, Wiedniu, Meksyku, Tokio czy Seulu przyciągają dziś miliony zwiedzających.
Pomimo osobistego konserwatyzmu Tamary Łempickiej, sztuka, jaką tworzyła, zaliczana jest do ścisłej paryskiej awangardy 20 w. Mimo, że malowała na przekór prądom i dyktatom swej epoki, to jako uczennica wielkich francuskich malarzy: Maurice’a Denisa i André Lhote’a osiągnęła warsztat, dzięki któremu surowym kubistycznym formom potrafiła nadać miękkość i i bujność godną pędzla ukochanych przez siebie artystów włoskiego Renesansu. Tworzyła iluzje ciał trójwymiarowych, nadając ich powierzchniom nieprześcignioną świetlistość, jaką przed nią miał jedynie holenderski geniusz światła Vermeer czy Francuz, Ingres, do których się odwoływała. To właśnie ta dwoistość – zatrzymanie się w pół drogi między kubizmem a wierną estetyką renesansową, a także między celebracją płaskiego medium a trójwymiarowością rzeźby – zachwyca, fascynuje i stanowi znak rozpoznawczy malarstwa Łempickiej.
Zaś jako kobieta – Tamara Łempicka może stanowić dziś dla nas niedościgły wzorzec światowej Polki; kobiety niebywałego międzynarodowego sukcesu, która jednak nigdy nie wyrzekła się swych korzeni narodowych ani swej wiary, a przeciwnie – dawała im świadectwo swobodnie, bez kompleksów, jako oczywistości, o której się nie dyskutuje. W dzisiejszym świecie naszych pożal się Boże „elit” – zakompleksionych, płaszczących się przed wszystkim, co amerykańskie, niemieckie, angielskie – elegancka i nieco wyniosła postać Łempickiej przypomina, z jak świetnych korzeni wyrasta polska tożsamość i jak można swobodnie, bez tłumaczenia czegokolwiek i usprawiedliwiania się komukolwiek z nieistniejących win narzucić ją światu. I że świat – tak podaną – ją przyjmie.
*
O tym wszystkim, i wiele więcej, można przeczytać w ukazującej się w tych dniach powieści biograficznej Grzegorza Musiał „Ja, Tamara” napisanej po 9 latach studiów nad jej życiem i twórczością, wzbogaconych podróżami po jej śladach w Meksyku, Paryżu, Włoszech i znajomościami z ludźmi, którzy ją znali. Książka ta nie jest biografia, ale powieścią o niej samej i jej czasach, mówioną w pierwszej osobie i roztaczającą obraz nie tylko trudnej, powikłanej, pełnej paradoksów duchowości artystki, ale również panoramę Rosji sprzed wybuchu i w trakcie krwawych wydarzeń Rewolucji bolszewickiej, Paryża szalonych lat dwudziestych z jego dekadencją, jazzem, artystyczną bujnością i ekscentrycznymi osobistościami, Włoch czasów Mussoliniego i początków nazizmu w Niemczech, jak też wzruszający obraz przedwojennej Warszawy i dramatyczne zderzenie z rzeczywistością Ameryki. Wszystko to dzieje się wokół podstawowego wątku, jakim jest niespełniona, niedokończona, a może zniszczona przez nią samą, miłość do jedynego ważnego mężczyzny w życiu Tamary Łempickiej – jej męża, Tadeusza.
Powieść Grzegorza Musiała omawia w posłowiu wybitny znawca literatury polskiej prof. Jerzy Jarzębski z Krakowa, nazywając ją „fascynującą książką, którą czyta się jednym tchem”.
Zamówić ją można:
http://epigram.eu/kontakt-z-nami/
Spotkanie promocyjne książki odbędzie się na Warszawskich Targach Książki dn. 24 maja 2019 r. o g. 17.00 przy stoisku Motyle Książkowe. Poprowadzi je znana dziennikarka telewizyjna Aleksandra Kutz.
Dwa dni później, dnia 26 maja od g. 11 Grzegorz Musiał będzie podpisywał swą książkę.
Grzegorz Musiał (ur. 1952) jest pisarzem, poetą, członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i PEN-Clubu, laureatem nagród literackich polskich i zagranicznych m.in. St. Wyspiańskiego, St. Piętaka, im. Kościelskich, Stypendium Fulbrighta w USA. W latach 1980. głośne były jego powieści „Stan płynny” i „Czeska biżuteria” będące manifestem duchowej niezależności młodego pokolenia budującego ówczesną „Solidarność”. W stanie wojennym zaangażowany w działalność podziemną, został aresztowany w 1983 r. W latach 1990. przekładał wiersze poetów amerykańskich, m.in. zaprzyjaźnionego z nim barda bitników amerykańskich Allena Ginsberga. Był m.in. redaktorem pism Res Publica w Warszawie oraz Kwartalnik Artystyczny, który współzałożył w Bydgoszczy i którego był w-ce red. naczelnym do 2007 r. Nad powieścią „Ja, Tamara” poświęconej Tamarze Łempickiej pracował od 2002 r. Przebywał w Meksyku w jej domu w Cuernavaca i poznał osoby z jej otoczenia m.i. Victora Contrerasa – wybitnego meksykańskiego rzeźbiarza, towarzysza ostatnich lat jej życia i spadkobiercę jej spuścizny artystycznej, a także Alana Blondela – właściciela Galerie Luxembourg w Paryżu, który w latach 1970. spowodował powrót nazwiska Łempickiej, po latach zapomnienia, do największych galerii artystycznych Europy i świata.
Lewactwo chciało ją sobie przywłaszczyć jako Żydówkę lub Rosjankę albo jedno i drugie, także feministkę i “ikonę LGBT”. A ona Żydówką ani Rosjanką nie była, na feministki miała uczulenie a zdrożne nieco przygody erotyczne przydarzyły się jej, jak i wielu artystom w tamtej powojennej (po 1-szej Wojnie światowej )epoce rozluźnienia obyczajowego i artystycznych prowokacji. Zresztą takiej piękności, jak ona trudno było opędzić się od adoratorów: wyglądała jak siostra-bliźniaczka Grety Garbo, za którą czasem ją brano, np. w hotelach. Do tego była ostentacyjną antykomunistką, co nie przysparzało jej przyjaciół wśród tamtych zbolszewizowanych paryskich elit. Jej elegancja, osobowość, klasa, styl, wieloletnie przyjaźnie z wybitnymi osobistościami są po prostu kompromitacją takich pomioteł,jak niejedna z dzisiejszych polskich aktorzyc czy innych “VIP-ek” udających damy.
Z naprawdę dużym zdziwieniem (i smutkiem) czytam powyższy tekst. Hmmm… cytat: “Jej utracjuszowski styl życia i romanse, w tym z kobietami – choć lesbijką nie była, jednak ulegała tej „modzie” niejako „obowiązującej” wśród nadających ton artystów tzw. Lewego Brzegu – doprowadziły do rozpadu jej małżeństwa i odejścia Tadeusza do innej kobiety.”
Jeżeli o tym właśnie jest ta książka (nawet w krótkim fragmencie) to choćby była najbardziej „fascynującą książką, którą czyta się jednym tchem”, a osoba opisywana miałaby być barwną monarchistką, antykomunistką i sic! “katoliczką” to nie powinna być przez Szanowną Redakcję polecana.
Mogę sobie być nazwany kołtunem, ale właśnie takimi “fascynujacymi” książkami najłatwiej bagatelizować zło, choćby najbardziej pełne stylu i klasy.
To jest powieść biograficzna, a więc zawierająca prawdę o tej osobie. Tamara Łempicka była również grzesznicą. Od osoby, która zaczęła czytać tę powieść usłyszałem opinię, że jest bardzo dobrze napisana.
Polecam tę powieść wszystkim, którzy chcą poznać świat epoki, która minęła i tym, którzy chcą dotrzeć do przyczyn tego z czym mamy dziś doczynienia. Autor przedstawiając postać wielkiej malarki polskiej, niczego nie ukrywa z jej biografii, przedstawia ją na tle epoki, w której żyła. Razem z nią przemierzamy Rosję, Europę, Amerykę i Meksyk. Poznajemy ludzi, którzy mieli wpływ na kulturę i antykulturę współczesnego świata, ich działanie i motywację. Powieść czyta się “jednym tchem”, piękny i bogaty polski język jest jej dodatkowym atutem. Jest również historią sztuki w pigułce – z niezwykłą starannością opracowane przypisy. Tamara Łempicka jest postacią niezwykłą, acz być może dla wielu kontrowersyjną. Dawno nie cztałam powieści o tak wielkiej głębi duchowej przedstawionych postaci, a przedewszystkim głównej bohaterki.
@ Jacek
Łempicka to jest wielkie nazwisko w kulturze światowej. Bije się o nią parę nacji: Żydzi, Rosjanie, również Meksyk uważa ją za “swoją”, bo spokojne lata starości przeżyła właśnie u nich. Za to w peerelu komuniści ja wyklęli i z tego, co Pan pisze, widać, że może ją też wykląć obecna prawica. Wtedy z radością zabiorą ją sobie feministki i żydostwo, tak jak w ostatnich latach przywłaszczyli sobie majora Pileckiego. Jeszcze więcej takich “zasmuconych niemoralnym życiem artystki”, a prawica roztrwoni bezcenny kapitał kulturowy, jaki pcha się nam do rąk. A przecież bez wielkiej kultury, żaden ruch polityczny nie przetrwa. Czyżby marksiści lepiej to rozumieli, niż Pan?
Moim zdaniem promowanie modnej wśród lewaków, kolejnej już książeczki z cyklu: “Barwne życie niezależnych malarzy/malarek” jest dość żenujące. Najpierw był “Malowany pocałunek”, potem “Frida”, teraz owa niewiasta w wydaniu polskim.
Nie wiem czy to prawda, w kwestii rzekomych przygód sodomickich owej pani. Dziś z każdego robi się sodomitę, by go zohydzić w oczach prawicy, a odwrotnie, wywyższyć w oczach lewactwa i budować w ludzkich deklach skojarzenie: sodomita-wybitny artysta/inteligent. W 99% przypadków są to czyste łgarstwa. Patrz Platon – na podstawie fragmentu “Uczty”, w którym mowa o rodzajach/typach miłości, gdzie Platon wymienia miłość między kobietami lub mężczyznami, a ewidentnie mowa o miłości-przyjaźni (istnieje coś takiego jak braterska miłość między obcymi mężczyznami i siostrzana między obcymi kobietami, przyjaźń to forma miłości, Arystoteles, uczeń Platona też o tym pisze, wież miedzy uczniem i mistrzem to też miłość)dodano sztuczna interpretację, że chodzi o sodomię i że Platon sodomita, bzdura. Platon, który cielesność stawiał najniżej, a najwyżej idee miałby się pedalstwem raczyć – śmieszne. To samo z Alkiem i Rudym, chłopcami z szarych szeregów, których losy utrwalono w “Kamieniach na szaniec”. Wypowiedzenie słów: “kocham cię”, na łożu śmierci, do przyjaciela, jest od razu utożsamiane z sodomią. Rodziny bohaterów żyją, więc pedałom się nie udało zrobić z chłopaków sodomitów, ale Platon żył dawno temu, nikt z rodziny się nie odezwie z oburzeniem, więc można robić pedała z każdego, za kim nikt się już nie upomni. Wracając jednak do “wielkiej” malarki. Jeżeli to prawda, to trudno ją stawiać na piedestale jako wzór dla młodych Polek, to może niech ją sobie już żydzi z Meksyku czy skąd bądź zabiorą. Swoją drogą to ciekawe, że ostatecznie wylądowała tam, gdzie komunistka Frida.
Nie czepiając się życiorysu. Czy prace owej pani przekazują jakieś uniwersalne wartości? Kolejna pani, która lubiła siebie portretować, pachnie to narcyzmem, takim samym jak u Khalo. Jej prace to same gołe baby i kilka autoportretów. Może to i estetycznie nachlapane, ale czy zasługuje na jakiś szczególny wzgląd na katolickim portalu?
Będę to powtarzać póki mogę, na tym portalu lepiej traktuje się sodomitów i agentów żydowskich od ludzi, którzy chcą toczyć rzeczowe polemiki filozoficzne i pokazywać, że w Biblii jest mowa o podwójnej predestynacji. Kpina.
PS Baba była wyjątkowo szpetna. Trzeba mieć kiepski gust, żeby nazywać ją “pięknością”.
Nie znam majora Pileckiego, znam rotmistrza, ewentualnie pułkownika Pileckiego. Radzę poczytać raporty Pileckiego zamiast zmyślonego życiorysu przeciętnej malarki.
Nie jestem – jak Łempicka – “światowa” i z bólem serca czytam zacytowane słowa, jak również całą ważną polecankę Redakcji.
Zagubiliśmy gdzieś… POLSKĄ TOŻSAMOŚĆ,
nie wiemy JAKIE ZNACZENIE mają te słowa.
Zagubiliśmy też WŁAŚCIWĄ HIERARCHIĘ WARTOŚCI…
CO prezentują obrazy Łempickiej…?
JAKIM WZOREM dla mnie ma być jej życie…?
Ze smutkiem opuszczam ten wpis…
@ Serafińska
Przyganiał kocioł garnkowi. Pani mnie “rotnmistrzem” a nie majorem ja Panią błędna pisowni ą nazwiska Fridy Kahlo. Widzi Pani, jak łatwo o literówkę czy przejęzyczenie w ferworze dyskusji. Nie warto zaraz strzelać w kogoś z grubej amunicji, bo można oberwać rykoszetem.
Co do Pani wywodów na temat “miłości” sodomickiej można sobie zaoszczędzić komentarza. Widzę, że Pani jest bardziej oblatana w temacie i pozostawiam go Pani. Również chciałbym pozostawić bez komentarza wywody Pani na temat malarstwa Łempickiej, ale, nie mogę, w imię zachowania elementarnej przyzwoitości. Na szczęście, na to forum nie zaglądają znawcy sztuki, bo mieliby ubaw – ale byłby to śmiech przez łzy. Po prostu poziom bełkotliwego gadulstwa i tupetu Pani, przy całkowitej ignorancji na temat, na który Pani ośmiela się zabierać głos, przekracza wyobrażenie i tylko dowodzi prawdziwości słów Lenina (zaraz się Pani przyczepi, że cytuję niedokładnie, ale ważne jest przesłanie) – że demokracja to taki ustrój,gdzie również kucharka może być prezydentem. W Pani przypadku – gdzie może autorytarnie wypowiadać się na temat sztuki, mając co najwyżej pojęcie o tym, jak wyszorować patelnię. Nieoceniony Stanisław Michalkiewicz mawia w takich sytuacjach: gdyby głupiec milczał, uszło by mu na sucho. Ale że ma nieprzepartą potrzebę paplania, to zaraz wszyscy widzą, że jest głupcem.
Jeśli takich bojowników o sprawę ma dzisiejsza prawica katolicka w Polsce, to zastanawiam się, jak długo wśród tej krzykliwej ignorancji wytrzymaliby tacy myśliciele i znawcy sztuki, języków obcych, literatury jak Roman Dmowski, Feliks Koneczny, Marian Zdziechowski, Zofia Kossak,ze wymienię tylko paru.
@ intix
Zadaje Pani pytania, na które łatwo znaleźć odpowiedź, starczyłoby zgłębić nieco życiorys tej niezwyklej kobiety. Oczywiście, nie musi zaraz brać jej Pani za wzór, jednak niejednej Polce, wzorującej się na Dodzie Elektrodzie, Krystynie Jandzie czy Joli Kwachowej jako “wzorcach kultury i inteligencji”, przydałoby się trochę wiedzy o innych Polkach, o innej klasie i formacie duchowym i intelektualnym, jakie Polska ma w swej historii. I tylko o tym jest tu mowa. Ale Pani, zamiast podjąć ciekawy dyskurs, woli pojękiwać i wzdychać po próżnicy. I przejmować się “bólem”, bo Redakcja na tym forum podjęła temat kulturalny. Ktoś chyba tu zwariował.
@Pokutujący Łotr
Podobno jest Pan za Intronizacją…
Żąda, wymaga Jej… OD INNYCH…
Zapewniam Pana, TAKIMI WZORCAMI, jak ten którego Pan broni,
NIE BUDUJEMY CIVITAS DEI…
Rozszerzamy inne królestwo…
Tyle “tylko”, bądź “aż” mam do DOpowiedzenia w tym polecanym, ważnym temacie… do którego już nie dam się zwabić, cokolwiek będzie powiedziane.
Powinnaś kojarzyć Stanisława Jerzego Leca /zbrodnicza żydokomuna/. Czy powinniśmy wyrzucić go do śmietnika z tego powodu? Absolutnie, nie. Doskonały aforysta, mistrz krótkiej formy. Doskonałość to jedność formy i treści. Zamiast napisać, że ci się po prostu nie podoba, ty piszesz: “zmyślony życiorys przeciętnej malarki”. Akurat nie jest zmyślony. Tamara nie jest dla mnie wzorcem osobowym, lecz jest obiektem dużego zainteresowania na świecie i w Polsce. Ta powieść jest dla tych ludzi nich, wypełnia lukę. Ot i prawie cała tajemnica.
Znam kilkudziesięciu wspaniałych malarzy i grafików, których twórczość cenię, tyleż samo poetów i pisarzy. Możliwe, że nie wszyscy z nich zostali zbawieni… Lec, który narobił tyle zła został ocalony od piekielnych płomieni?
Możesz napisać, co ty znasz i cenisz, lubisz z malarstwa, poezji lub literatury prócz Lema i Dostojewskiego? Ja na łamach portalu wielokrotnie pisałem o malarstwie, pisałem też o poezji.
Nieznany wiersz Zbigniewa Herberta
Wczoraj w godzinach popołudniowych
pomiędzy ulicą Pustą
a placem Wolności
przez krótką chwilę
był widziany nieznany wiersz
Zbigniewa Herberta
Pamięciowy portret nie odbiegał od wyglądu
sobowtóra Pana Cogito
omszała kamienna sylwetka
wilgoć w okolicach oczu
prawie niewidoczne znamię czasu nad prawą
metaforą
charakterystyczny stukot kroków
tak, tak
nie, nie
Oddalająca się
malejąca do rozmiarów
nieskończoności postać
była prawie niewidoczna
dla zaangażowanych
obserwatorów
To pan ma niezły tupet i jak już mówiłam bardzo kiepski gust. Sprzedawać popart, jako wielkie dzieło sztuki. Polecę Gombrowiczem: Jak ma zachwycać skoro nie zachwyca? No ale trudno Łempicka wielką malarką była i już XD Tak jak mówię lepiej się znać na historii Polaków, a nie jakichś tandetnych “światowych lal” co całe życie spędziły na balach u cara. Sztuka plastyczna ma to do siebie proszę pana, że każdy kto ma oczy, ten ją widzi i widzi gołym okiem czy obraz coś przekazuje czy nie. PS Każdy dzikus potrafi rozpoznać czy coś mu się podoba czy nie i to nie lewaccy “znawcy” sztuki będą mi mówić, co ma na mnie robić wrażenie.
PS A o grozę prywatnego życia “lemologa” proszę mieć pretensje do autora scenariusza, nie do mnie.
Nie porównuj aforyzmów Leca z gównianym popartem. Poza tym, z tego, co mi wiadomo Lec nie ulegał sodomickiej modzie.
Co cenię z literatury? Św. Pawła, gdy mówi o podwójnej predestynacji.
Pan rzekomo Pokutujący Łotr nie widzi, że tutaj nie ma o czym dyskutować. Malarstwo owej niewiasty krzyczy jedynie: PATRZCIE NA MNIE!PATRZCIE NA MNIE!
Dziwię się, dlaczego to napisałaś ponieważ nie zrobiłem tego. Porównałem Łempicką i Leca pod względem ich grzeszności.
Wystarczy mieć wiedzę oraz minimum wrażliwości malarskiej, aby widzieć,że “gówniany pop-art”, /którego nie lubię/ jest czymś innym niż Art déco.
A propos Lema. Tak się składa, że znam filozoficzną interpretację Lema. Lem jako nowy Lukrecjusz, a jak Lukrecjusz to De rerum natura
Prof. Wolniewicz o sobie: Racjonalista tychiczny
Czy nie wystarczy powiedzieć: nie podobają mi się obrazy Łempickiej i postawić kropkę?
Obraziłaś swojego adwersarza słowem rzekomo
@ Czarna Limuzyna
Rezygnuję z dyskusji z … istotą. Nie sądziłem, że na portalu św. Ekspedyta zrobi się chryja rodem z baru dworcowego o północy.
PS. Dla mnie pop art czy art sreco, to jeden pies – modernistyczna szmira.
PPS Im wiecej mam lat na karku tym wiekszą niechecią darzę chlapifarbów, wierszokletów, doxozofów, szarpidrutów, aktorów i innych dewiantów. Ze wszystkich sztuk coraz mniej interesuje mnie malarstwo, może dlatego, że od dziecka ciągnęło mnie do kredek i w rodzinie występował gen rysownika i zawsze byłam plastycznie uzdolniona więc nie postrzegam tego jako czegoś nadzwyczajnego, ot pewien warsztat techniczny, z czasem przestało mnie to kręcić. Platon cenił malarstwo najmniej, jako najbardziej związane ze zmysłami i miał absolutną rację, chciał też, jak protestanci, pozbyć się z Politei wszystkich “artystów”, bo uważał ich jedynie za źródło wysztafirowanej demoralizacji i trudno się z nim częściowo nie zgodzić. Wiem, że człowiek ma takze potrzebę piękna estetycznego, ale estetyczne od niestetycznego to nawet małpa instynktownie odróżnia, a nieustanne ubieranie gówna ludzkiego w jedwabie wywołuje u mnie odruch wymiotny.
1. Dopuściłaś się pomówienia o pedofolię, pomówienia, bo wspomniałaś o jakiejś studentce, a więc osobie pełnoletniej.
2. Non stop obrażasz swojego adwersarza
3. Jeżeli odczuwasz przemożną chęć wyżycia się na kimś to proponuję ci miłośnika Władysława Gomułki – zbrodniarza komunistycznego
“Chciałbym tu jeszcze coś dodać na temat Władysława Gomułki. Odkąd samodzielnie zacząłem myśleć politycznie, czyli od przełomu lat 1955/56, stałem się i pozostałem do dziś jego stanowczym zwolennikiem. Co więcej, uważam go za jednego z trzech najwybitniejszych mężów stanu – obok Józefa Piłsudskiego i Stefana Wyszyńskiego – jakich wydała Polska w XX wieku. Karola Wojtyłę tu pomijam, bo to inna kategoria wagowa: nie polska, lecz światowa”
Bogusław Wolniewicz/ Tomasz Sommer, Wolniewicz zdanie własne
Masz szerokie pole do popisu, voilà!
To nie jest pomówienie, tylko fakt. Jak ktoś chędoży 30 lat młodszą niewiaste , to jest zbokiem.
I nie mam zamiaru bawić się z tobą w komentowanie politycznych poglądów prof. Wolniewicza. Ty nie masz mądrzejszych.
Nie mam mądrzejszych? Dobrze wiesz, że miałem i mam mądrzejsze. Nigdy nie uznawałem marksizmu za pozytywny system, nie gloryfikowałem socjalizmu- to akurat negacja durnoty, a moje poglądy wykraczają poza negację powyższego.
Pan Pokutujacy oczekiwał sprośnej dyskusji. To proszę bardzo. Czynie zadosć jego chetkom. Podyskutyjmy o tym, jak Łempicka mistrzowsko posługuje się światłocieniem, by uwydatnić kuszący suteczek Wenus… zachęcam do pociągniecia dyskusji nad walorem artystycznym dalej…
Nieprawda, ale Łempicka robi to jak wielu innych malarzy. To, co pisał Platon o artystach po części podzielam w sensie mojej niechęci do onych, a pogląd mój utrwalił się jeszcze przed zalewem antysztuki.
Znasz malarstwo sakralne – jest piękne, tak samo jak odpowiednia poezja i literatura
To, co tutejsi koneserzy i znawcy sztuki chlapifarbiarstwa reklamują to chyba nie jest sacrum, tylko soft porno. Ale co tam, nie znam się.
@ Pokutujący Łotr
Dyskusja faktycznie niezwykła. Czuję się zdumiona jej kierunkiem, przebiegiem, poziomem. Po lekturze niektórych komentarzy doszłam do wniosku, że jako katoliczka powinnam być może również oburzyć się na promocję Tamary, ale jakoś nie potrafię. Znacznie bardziej oburza mnie pseudokatolicka “świętoszkowatość”, a także obłuda i ignorancja ( te akurat właściwe są części ludzkości niezależnie od religii czy poglądów politycznych).
Czy katolik powinien poprzestawać wyłącznie na lekturze Biblii i żywotów świętych?
Postać Tamary Łempickiej może oczywiście budzić rozliczne kontrowersje i raczej trudno byłoby stawiać ją za przykład moralności i cnoty. Jednakże nie da się sprowadzić się jej jedynie do poziomu wyuzdanej rozpustnicy, była znacznie bardziej wielowymiarową postacią. Co do malarstwa Tamary-mnie osobiście jej prace w pewien sposób urzekają. Patrząc na portrety które stworzyła wręcz namacalnie można odczuć klimat epoki, ich sensualność sprawia, że niemal wyczuwalna staje się woń perfum, a w tle pobrzmiewa muzyka jazzowa. Coś jak z prozą F. Scott-Fitzgeralda :)
Dziękuję za informację o tym wydawnictwie. Książka o Tamarze ma we mnie potencjalną nabywczynię, może uda mi się na Targach książki w Warszawie.
Pozdrawiam
Miałem posty ukazujące piękno sztuki sakralnej. Nie pamiętam twoich komentarzy pod nimi.
@ Czarna Limuzyna
Cyt.: “Pan Pokutujacy oczekiwał sprośnej dyskusji. To proszę bardzo. Czynie zadosć jego chetkom.” I dalej coś o “kuszących suteczkach”.
Ta nieszczęsna konfabulantka i producentka kolejnego pomówienia, tym razem pod moim adresem, może wzbudzać jedynie odrazę i politowanie. Czy ten portal nadal ma prawo nazywać się “katolickim”? Skoro grasują tu takie indywidua, to nie zamierzam już nikogo więcej namawiać, aby tu zaglądał.
@ Turystka
Dziękuję za Pani rozsądny i kulturalny głos. Zabrzmiał jak czysty ton harfy we wściekłym skrzekocie żab. Pozdrawiam :-)
Najpierw o książce. Wydaje się na tyle interesująca, że prawdopodobnie ją kupię.
Druga sprawa to pani Serafińska. Zadałam sobie trud, aby zidentyfikować tę panią S. Ma dwa konta “Asia Serafińska” i “Joanna Serafińska”. To, co mnie uderzyło to, że ta pani wkleiła piosenkę Bad Romanse, która śpiewa Lady Gaga. Nie wiem ile ma lat ta pani, ale to jest na poziomie gimbazy. Normalna kobieta nie wkleja tak obrzydliwych rzeczy. Być może jest to specyficzny anons erotyczny pani Serafińskiej.
“Chcę twojej miłości i twojej zemsty … Chcę twojej miłości i rewanżu wszystkich twoich kochanek. Rodzi się pytanie kim w rzeczywistości jest ta pani