Właśnie zakończył się sześciodniowy wyścig kolarski – Dookoła Kraju Basków. Oglądałam w Eurosporcie transmisje z niego. Wygrał Słoweniec Primoz Roglic, ale nie o tym chcę dziś pisać. Mogłam obejrzeć ponad 300 km trasy wyścigu, wiele wiosek i miast. Ktoś mało biegły w geografii nie byłby w stanie domyślić się ,że impreza ta rozgrywa się w Hiszpanii. Podawano wyłącznie baskijskie nazwy miejscowości, kibice wymachiwali baskijskimi flagami i dopingowali baskijskich kolarzy. Zero Hiszpanii.
Podobne zjawisko miało już miejsce na jesieni 2017 roku, podczas jednodniowego wyścigu Classica San Sebastian [wygrał Polak Michał Kwiatkowski]. W relacji z niego nie było mowy o jakimś San Sebastian. Używano wyłącznie baskijskiej nazwy tego miasta – Donostia. Wiem, że nie należy wyciągać zbyt daleko idących wniosków z telewizyjnych relacji z imprez sportowych, ale…
Odniosłam jednak wrażenie, że o ile Katalonia pragnie się oddzielić od Hiszpanii politycznie, aż do ogłoszenia niepodległości włącznie, to Kraj Basków odgranicza się kulturowo – promując swój język, swoje nazwy miejscowości i swoje flagi. Pokazuje wyraźnie, iż nie jest Hiszpanią. Kraj Basków odegrać może ważną rolę w kryzysie katalońskim. Wczoraj [6.04.2018] cytowałam fragmenty artykułu Jana Rokity o Katalonii {TUTAJ}. W innym miejscu tekstu Rokity przeczytać można było także:
“uwikłany w afery korupcyjne rząd Rajoya [premier Hiszpanii] trzyma się na sojuszu z mniejszością baskijską. Tyle tylko, że Baskowie odmawiają uchwalenia tegorocznego budżetu państwa, jeśli Rajoy nie rozwiąże pokojowo kryzysu katalońskiego. Dlatego coraz częściej można przeczytać opinie, że Rajoyowi sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli.”.
Okres po 1990 roku jest czasem rozpadu państw wielonarodowych, np. Związku Sowieckiego, Jugosławii, Czechosłowacji, w Afryce – Somalii, Etiopii i Sudanu, a w Azji – Iraku. Czy Hiszpania będzie następna?
Dodaj komentarz