http://blog.tyniec.com.pl/medytacja-to-obecnie-najlepsza-reforma-kosciola-modlitwa-slowem-jahwe-ubostwo-jednego-slowa/
Każdego roku w kwietniu odbywa się w Santa Fe wspaniała konferencja poświęcona nauce, świadomości i religii. Codziennie wygłaszane są mniej więcej cztery główne wykłady naukowe. Tego roku (2005) były to chyba najlepsze rekolekcje w moim życiu. Nie wykładali księża ani teolodzy. Mówili ludzie nauki, którą kiedyś Kościół uważał za wroga religii, podczas gdy teraz jest ona naszym największym sprzymierzeńcem. Nauka uczy dziś o Misterium znacznie lepiej i głębiej od wielu teologów. Wielu naukowców z wielkim przekonaniem mówi dziś o spójności świata i jednej jego zasadzie, która wyraża się w funkcjonowaniu wszechświata według wielkiego, uniwersalnego wzoru. Doszli do tego głównie dzięki własnym badaniom, które pokazały znaczenie i potęgę dualizmu myślowego, pokazując, że może on poprowadzić nas z dostępnej naszym zmysłom rzeczywistości do wniosków sięgających poza pole badań naukowych! My, którzy medytujemy, dochodzimy do tych samych wglądów w Misterium przez fakt, że praktykujemy być. To wskazuje, że Misterium dostępne jest dla wszystkich, nie tylko bystrych i inteligentnych, wystarczy pozostawać obecnym.
Jeden z zaproszonych wykładowców, naukowiec pochodzenia żydowskiego, który równocześnie był rabinem, powiedział nam o czymś, czego nie słyszałem nigdy podczas całych moich studiów nad pismami hebrajskimi. Zwrócił uwagę na detal związany ze słowem „JAHWE” – hebrajskim świętym imieniem Boga, które tłumaczono nam jako JA JESTEM. Dla Żydów słowo to jest niewymawialne zarówno fonetycznie, jak i jego wymawianie obwarowane jest zakazem religijnym. Zamiast niego używa się słowa „Adonai” lub „Elohim”. Warto zaznaczyć, że w języku hebrajskim wyrazy pisze się za pomocą spółgłosek, brakujące samogłoski wstawia się domyślnie.
Tyle wiedziałem, ale ten badacz poszedł o krok dalej. Zauważył, że nawet hebrajskie spółgłoski użyte w słowie „Jahwe” to takie, przy których wymowie nie zamyka warg się ani nie używa języka. W istocie święte Imię jest próbą naśladowania brzmienia wdechu i wydechu! Wielu słuchaczy było głęboko wzruszonych, kiedy ów naukowiec oddechem demonstrował wymowę „Jahwe”. Oto stało się dla nas po raz kolejny oczywiste, to czego zawsze nas uczyli mistrzowie kontemplacji: Bóg nie może być pochwycony pod żadną postacią słów czy idei, którymi moglibyśmy manipulować, ale jest co najwyżej jak powietrze, oddech czy tchnienie na naszych wargach.
Tak więc słowo, które archetypiczna judaistyczna religia zaproponowała na określenie Boga, wielkiego JA JESTEM, było słowem naśladującym sam oddech! Niewymawialne tak, jak bezbrzmieniowy jest oddech, coś, co zaczyna się od momentu opuszczeniu ciała matki, a ustaje, kiedy umieramy i przechodzimy do wiecznego i nieskończonego JA JESTEM. Powietrze, oddech, wiatr i tchnienie ducha są zawsze ponad nami, a jednak całkowicie wokół nas i w nas, dostępne w równej mierze dla wszystkich. Tym samym powietrzem oddychamy wszyscy, ale każdy dostaje je tylko dla siebie. Nikt go nie ma pod swoją wyłączną kontrolą! To jest absolutna demokratyzacja religii, dająca każdemu człowiekowi na Ziemi taki sam dostęp do Boga. Nie ma amerykańskiego czy afrykańskiego sposobu oddychania. Hindusi i chrześcijanie oddychają tym samym powietrzem. Mówię o tym wszędzie, gdziekolwiek idę, i jest to dla mnie ważniejsze niż cokolwiek innego. Ludzie piszą do mnie, że uświadomienie sobie tej prawdy całkowicie odmienia ich całe życie modlitwy i zdolność odczuwania obecności Boga. Teraz modlą się z powszechną miłością – nawet podczas snu.
Oddali się, jak to nazywa John Main, „ubóstwu jednego słowa”; słowa „Jahwe”, które z trudem można nawet uznać za słowo. W tym przypadku – naszemu oddechowi. Nie może być wyartykułowane, można nim jedynie oddychać; dzięki naszej wiedzy medycznej o układzie nerwowym wiemy, że odbywa się to niezależnie od nas. Jesteśmy tylko instrumentami stroikowymi, fletami Boga, które pozwalają, żeby Ktoś na nich grał.
Medytacja w ciszy jest najbardziej podstawowym nazwaniem problemów naszego umysłu, dawaniem na nie odpowiedzi i zgodą na Misterium w nas. W medytacji niczego nie osiągamy, niczego nie pragniemy, zazwyczaj towarzyszy nam ciągłe doświadczenie naszej całkowitej niezdolności do modlitwy. Ostatecznie jednak wiemy, że Ktoś się poprzez nas modli, a do nas należy tylko przyzwolić na to, jak przyzwalamy na oddech. To wyjaśnia, jak możemy wypełnić dwukrotnie powtórzone przez św. Pawła polecenie: nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17; Ef 6,18). Medytacja to obecnie najlepsza reforma Kościoła, jaką mogę sobie wyobrazić, ponieważ ma kierunek oddolny i rozchodzi się od środka. W modlitwie poza słowami, których Jezus wyraźnie naucza, instruuje apostołów, aby się wycofali na miejsce odosobnione i modlili się do Ojca, który jest w ukryciu (Mt 6,5–8). Mamy się wznieść ponad przywiązanie, zaślepienie czy obronę jakieś szczególnej formy modlitwy i powrócić do ubóstwa jednego słowa i prostoty każdego naszego oddechu.
Temat może być interesujący dla osób, które ze względu na swoje usposobienie i wybraną drogę duchowego rozwoju, “stosują” rodzaj modlitwy medytacyjnej.
Teoretycznie, oczywiście każda modlitwa powinna zawierać komponent kontemplacyjny, medytacyjny. W praktyce jest często inaczej.
Tytuł może zostać źle zrozumiany, ze względu na sformułowanie “najlepsza reforma Kościoła”
Celem człowieka (również) tu na Ziemi jest życie w bliskości Boga. Bóg jest niewysławialny i prawdziwa relacja z Nim będzie wykraczać poza słowa i ludzkie pojmowanie. Prawdziwe piękno często rodzi się w ciszy i poza ciszą jest niedostrzegalne. W Kościele – nazwijmy Go – “zachodnim” takie podejście do modlitwy, w której wybieramy ciszę i raczej słuchamy Boga niż do niego mówimy, jest moim zdaniem mocno niedowartościowane. Czeka jeszcze na odkrycie przez wielu, dla których temat nie jest interesujący głównie dlatego, że jest całkowicie nieznany – choć dziś świat i człowiek bardziej niż kiedykolwiek chyba potrzebuje ciszy właśnie i wewnętrznego ukojenia, duchowego wyciszenia. W obecnej formie liturgii także trudno jest doświadczyć mistycyzmu o podobnym charakterze – posoborowa wersja jest raczej aktywna. Pozwala na to modlitwa różńcowa i wiele innych form rytuału, ale myśle, że, aby zaznać tego, “jak słodki jest Pan” trzeba pójść jeszcze dalej – poza słowa właśnie, poza znaczenia, w kręgu których obraca sie człowiek.
Chciałbym usłyszeć więcej świadectw na temat tego, jak wspaniałe jest przebywanie w bliskości Boga, wtedy kiedy dusza słucha i daje się Mu całkowicie przeniknąć. Sam skosztowałem zaledwie odrobiny tych wspaniałości, ale wierzę, że jest w tym bogactwo, radość i słodycz, która czeka na lepsze poznanie przez dzisiejszego człowieka, zagonionego od rana do wieczora. A Przecież mówi św Paweł: “nieustannie się módlcie”. A zatem nieustannie rozmawiajcie z Bogiem! A zatem jest to możliwe i dobrze by było, gdybyśmy tego mocno zapragnęli. Stąd ten artykuł, o nieprzesadzonym w mojej opinii tytule, aby ktoś inny też mógł odkryć tę ogromną przestrzeń Obecności Bożej.
//Jedni też uczą, by modlić się ustami, inni zaś umysłem. Uważam, że należy czynić jedno i drugie. Niekiedy bowiem umysł jest zmęczony i niezdolny do zanoszenia wezwań, innym razem zaś w takim stanie znajdują się usta. Dlatego też należy praktykować oba sposoby modlitwy, zarówno ustami jak w umyśle. Trzeba wzywać spokojnie i bez zamętu, aby brzmienie głosu nie zakłócało i nie utrudniało skupienia oraz uwagi umysłu. I tak aż do chwili, w której umysł, przyzwyczajony do tego działania, uczyni postępy i otrzyma siłę od Ducha Świętego, by modlić się w pełni i z mocą. Wtedy nie ma już potrzeby mówić ustami i nie jest to nawet możliwe: wystarczy wykonać to jedynie umysłem. (Grzegorz z Synaju)//
Śpieszy mi na pomoc dzisiaj kardynał Sarah :)
http://www.pch24.pl/kard–sarah-o-celebracji-mszy-swietej–potrzebujemy-ciszy–by-spotkac-pana-boga,48928,i.html
Cisza jest czymś niezwykłym, hałas jest czymś sztucznym i jest barierą i przeszkodą, ale dźwięki też mogą być darem, podobnie jak słowo i muzyka:-)
Nie robię tu hierarchii. Bez wątpienia potrzebujemy ciszy, potrzebujemy odpowiednich słów i odpowiednich dźwięków. Naturalna Cisza jest czymś szczególnym i niezwykłym, bo dopiero w niej możemy zacząć słyszeć, w tym przypadku podczas modlitwy.
Tak. Na początku było Słowo. A nie cisza! :) Ale cisza jest potrzebna, żeby usłyszeć to słowo. Cisza, nie – pustka.