Jutro [18.01.2017] minie dokładnie czternaście miesięcy, od kiedy rząd pani premier Beaty Szydło uzyskał wotum zaufania w polskim parlamencie [18.11.2015]. Dziś natomiast miała miejsce specjalna konferencja prasowa Beaty Szydło, na której mówiła ona o zadaniach jej rządu w roku 2017 i zapowiedziała dwutygodniowy przegląd ministerstw [relacja – patrz {TUTAJ}].
Pani premier mówiła o przyszłości, a ja postanowiłam zrobić krótki przegląd dotychczasowej działalności jej rządu:
1. Program 500+, czyli zasiłki na dzieci.
2. Obniżenie wieku emerytalnego
3. Podwyższenie płacy minimalnej oraz najniższej emerytury.
4. Program “Za życiem” – wsparcie dla matek chorych dzieci.
5. Spadek bezrobocia do najniższego poziomu od 25 lat – trochę ponad 8%.
6. Wprowadzenie podatku bankowego.
7. Uszczelnienie systemu podatkowego.
8. Wykonanie z kilkunastomiliardową nadwyżką budżetu na rok 2016. Deficyt spadł do ok. 2%.
9. Przygotowanie oraz doprowadzenie do uchwalenia budżetu na rok 2017.
10. Utrzymanie stabilności finansów i niezłych ratingów. Awans o jedno miejsce w rankingu innowacyjności [z 23 na 22].
11. Zwiększenie kwoty wolnej od podatku – dla najuboższych.
12. Zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków.
13. Przygotowanie i uchwalenie reformy oświaty.
14. Odzyskanie mediów publicznych.
15. Zakup kolekcji Czartoryskich.
16. Sprawne przeprowadzenie szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży.
17. Poradzenie sobie z Trybunałem Konstytucyjnym oraz z naciskami UE w tej sprawie.
18. Ofensywa dyplomatyczna w rejonie Międzymorza
19. Zapobieganie inwazji muzułmańskich imigrantów.
20. Utworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej.
Widzę trzy rzeczy, które się nie udały: podatek handlowy, rozwiązanie problemu kredytów we frankach i polisolokat oraz poprawa sytuacji w służbie zdrowia. Mimo to – bilans jest pozytywny.
______________________________________________________________________________________________________________
Nie wprowadzono jednolitego podatku, są próby podwyższenia akcyzy na starsze samochody (pod pretekstem ekologii), wprowadzenia opłat za wjazd do centrów miast (wzorem Niemiec), kwota wolna od podatku została de facto zlikwidowana, Black Hawków nie przyleciały do końca roku.
:)
To bardzo dobrze, że wreszcie są próby wprowadzenia opłat za wjazd do centrum. Dotyczy to przede wszystkim Warszawy oczywiście.
Powinno być już od dawna.To jedna z tych rzeczy, które rząd powinien wprowadzić, a nie robi tego, bo urzędnicy mają swój interes.Chcą przyjeżdżać do bardzo ważnych urzędów i bardzo nie chcą za nic płacić.
Rozwiązanie takie istnieje w wielu miastach Europy (wcale nie głównie w Niemczech, przynajmniej ja nic o tym nie wiem) i dotyczy np. Sztokholmu, Madrytu,Londynu,Mediolanu itd., a opłaty są bardzo wysokie. Na tyle, że skutecznie odstraszają od przebywania w centrum na dłużej.Jeżeli delikwent pod koniec miesiąca dostanie do zapłaty rachunek na kilkaset euro to się poważnie na przyszłość zastanowi.
Bardzo dużo miast włoskich, w zasadzie wszystkie, nawet małe, ma w centrach strefy “Solo por inhabitanti” czyli tylko dla mieszkańców, “Zona a Traffico Limitato”, “Zona accesso limitato” strefa ograniczonego ruchu/dostępu wyłącznie dla mieszkańców .To w pełni zrozumiale.
Kiedy obserwuje w Warszawie stada strasznie ważnych urzędników, wyłącznych przedstawicieli,generalnych dystrybutorów ,a także kadr zarządzających to nie ulega wątpliwości, że ich absencja nie wywołałaby najmniejszych perturbacji w życiu społecznym.
Dodatkowo ok. 30%-40% samochodów to pojazdy spoza Warszawy (rejestracje głównie Lublin,Łódź,Białystok,Olsztyn,Śląsk,Gdańsk). Dochodzą (raczej dojeżdżają) mieszkańcy Wołomina,Piaseczna,Pruszkowa,Otwocka itd.
Jako mieszkaniec centrum Warszawy samochodu w zasadzie nie używam, bo się nie da. A jeśli to tylko tak aby wracać do domu późno wieczorem, kiedy przyjezdni udadzą się do miejsc stałej dyslokacji.Na ulicach robi się wtedy normalnie.
A już w święta np. Bożego Narodzenia widać naprawdę ilu jest rdzennych mieszkańców. Na ulicach centrum pustki,a miejsc do parkowania ile chcieć.
Faktem jest, że PiS zrobił trochę dobrych rzeczy. Jest pierwszą formacją polityczną w III RP, która tego dokonała.
Faktem jest również, że odpowiada za złe rzeczy, a także za karygodne zaniedbania. Powinien powstać rzetelny wpis na ten temat, który nie będzie bezmyślnym atakiem oraz nie będzie również głupkowatą propagandą.
Dobra zmiana w stosunku do poprzedniej ekipy jest rzeczą łatwą. Każdy normalny człowiek mający sumienie i trochę rozumu jest już z definicji dobrą zmianą.
“Zona Traffico Limitata” odnosi się do wjazdu do ścisłego centrum, a we włoskich miastach jest to zazwyczaj centrum historyczne, z wąskimi uliczkami. Przede wszystkim obowiązuje to w małych miastach. W Warszawie to gdzie ona miała by obowiązywać? Chyba tylko na Starym Mieście. Tu chodzi o kolejną daninę, którą musieliby zapłacić kierowcy.
Nie napisano również o walce o wpływy przy tak zwanych “Mediach Narodowych”, póki co nie ma ułatwień dla przedsiębiorców, Polacy nie będą mieć dostępu do broni, broń dla OT będzie magazynowana.
A największą moją obawą jest to, że po ewentualnej śmierci J.Kaczyńskiego PiS pogrąży się w walkach o wpływy bo on jest jedynym człowiekiem, który trzyma to towarzystwo za mordę.
W aktualnej sytuacji geopolitycznej, przy aktualnym stanie naszej obronności OT powinna liczyć kilkaset tys. osób mających swoją broń na stanie.
Są różne typy działań militarnych, przy których nie armia, lecz tylko lokalne społeczności mogą się obronić i tworzyć niezliczone ogniska oporu, obrony i potencjalnego zagrożenia dla intruzów.
Oznacza to dostęp do broni na własny użytek, a także posiadanie broni służbowej. Odmowa dostępu do broni jest pomysłem naszych okupantów i przejawem lewackiego myślenia, a niekiedy zazdrości uprzywilejowanych grup prowadzących szkolenia – mających monopol na jej posiadanie.
Tak, Chodzi o daninę i powinna być ona wprowadzona niezwłocznie.
Tak jak wszyscy nie mogą mieszkać w Warszawie tak wszyscy nie mogą do Warszawy wjeżdżać.
Ja nikomu nie stoję osiem godzin dziennie pod domem w Łomży,Lublinie, Ostrołęce czy Białymstoku.Tak jak nie usiłuję wjechać do centrum Gdańska czy Krakowa i uważam to jako mieszkaniec Warszawy za zupełnie naturalne.
Jest szybki pociąg, jest tani samolot. Taksówka z lotniska w Gdańsku do centrum to koszt 28 zł.Są też pociągi.
Tak samo w Warszawie. Pociąg SKM na lotnisko to koszt 4,40 zł.Jazda 35 minut.
Nie, nie tylko w centrach historycznych włoskich miast. Przekonałem się o tym boleśnie płacąc kilkukrotnie mandaty za naruszenie strefy dostępnej tylko dla mieszkańców w Genui i Trydencie.
Kryterium jest proste. Jesteś właścicielem domu/lokalu ? Wjeżdżasz. Nie jesteś ,nie wjeżdżasz lub wjeżdżasz za opłatą.
W Singapurze aby zarejestrować samochód trzeba zapłacić dwa razy tyle opłat.Do tego właściciel pojazdu musi w drodze licytacji wziąć udział w walce o uzyskanie różnego rodzaju pozwoleń na użytkowanie auta. Ich liczba jest ograniczona, co jest sposobem walki z zanieczyszczeniem powietrza i zakorkowaniem ulic.
A słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak…
Panie Zapino – jeżeli pana drażni zakorkowana Warszawa należy się przeprowadzić na Śląsk albo do Białegostoku. Korków znacznie mniej. Wprowadzenie tak zwanych opłat ekologicznych za wjazd do centrów miast pod przykrywką ekologii jest zwykłym zdzierstwem i kolejnym podatkiem. W Mediolanie, Parmie, Bolonii czy Modenie wjedzie pan autem prawie pod same Duomo, zakaz poruszania się dotyczy w zimie samochodów o normie Euro 1 i Euro 0 chyba, że są to auta na LPG. I jeszcze jedno – jeżeli ludzie stoją w korkach, to widocznie opłaca się to finansowo i czasowo niż tłuczenie się pociągiem.
Singapur to zły przykład, to państwo miasto, ograniczone przestrzenią. Podobnie jak HK.
A podtaki są znacznie niższe niż PL a VATu tam ani słychu ani widu.
Właśnie usłyszałem w radio o kolejnej dobrej zmianie. Ujednolicenie segregacji śmierci. Ja teraz mam dwa kontenery – suche i mokre. Nowe rozporządzenie wprowadza obowiązek kontenerów na plastik, papier, szkło, metal, odpady mokre i biodegradowalne. Będę miał 5 kontenerów w domu…
Brawo…
A dlaczegóż ja mam się przeprowadzać na Śląsk albo do Białegostoku?
W Warszawie są już naklejki na samochody “Ja tu nie przyjechałem, ja się tu urodziłem”.
Oburza Pana inwazja uchodźców na Europę ?
Tło inwazji na Warszawę (w mniejszym stopniu Kraków,Wrocław,Gdańsk) jest podobne.
Życie ludzkie przez całe życie podlega różnym regulacjom.Jedne są mądrzejsze, drugie głupsze.
Nadmiar regulacji to biurokracja i zamordyzm.
Ich brak to anarchia.
Powtórzę.
WSZYSCY nie mogą w Warszawie mieszkać. W Warszawie pracować.
Wszyscy nie mogą być dyrektorami, generalnymi przedstawicielami i wyłącznymi dystrybutorami.
I co to jest za argument “wolą”?
Wolą , bo pomimo upływu lat, bolszewickie myślenie ma się dobrze.
Pisze o tym często Pani Izabela Brodacka Falzmann.
Bo jeśli kawior to łyżką wazową, a na obiad koniecznie staropolskie przegrzebki.
Słoma z butów wystaje. Tak jak tzw. profesorowi Marcinowi Królowi.
Z samochodami jest to samo. Brak poszanowania dla przestrzeni wspólnej.Brak szacunku dla cudzej własności i przestrzeni.
Bo ja “wolę”. Bo ja “chcę”. Bo mi się “należy”.
To jest właśnie myślenie bolszewickie. Na drogach to widać wyraźnie.
Chamstwo, jajizm (“bo ja”) wszędzie.
Dlaczego we Włoszech na drodze czuję się znacznie bezpieczniej niż w Polsce ? (a Włochy znam nieźle, bo z firmą włoską współpracuję i bywam regularnie). Zresztą nie tylko we Włoszech. Dlaczego we Włoszech jest mnóstwo starych Fiatów Panda, dlaczego w Polsce jest kilka razy tyle co tam nowych BMW, osobliwie terenowych i koniecznie w centrum Warszawy ?
Bo na tym polega prostactwo, to ta słoma wyłażąca z butów. Ów “jaizm” nuworyszy.
A Pan radzi mi abym mieszkając w Warszawie od siedmiu pokoleń przeniósł się do Białegostoku , bo Pan chce dojeżdżać samochodem pod drzwi i z fasonem ? Bo Pan “woli”.
Prof. Andrzej Zybertowicz dla „GP”: Teraz wizją jest Polska podmiotowa
(…)
To jak nakreślić priorytety?
Gdybym znów pojechał w Polskę na spotkanie klubu „Gazety Polskiej” czy Koła Radia Maryja i usłyszał, że rozliczenia idą za wolno, to bym się spytał: „Co ważniejsze – zatroszczyć się o najuboższych, których przez 25 lat system marginalizował, dać rodzinom wielodzietnym szansę odbudowy godności czy najpierw rozliczać aferzystów?”.
Wszystko naraz. To by Pan usłyszał.
Ale każdy doświadczony polityk wie, że zawsze są ograniczone zasoby i trzeba wybierać. Podobnie jak chirurg w szpitalu polowym musi decydować, w jakiej kolejności operować rannych.
Czyli niemożliwe jest zrobienie hurtowo „dobrej zmiany”?
Zapadła decyzja, że najpierw troszczymy się o tych, którzy mają problemy, by odnaleźć się w warunkach kapitalizmu (miejscami dzikiego). A w dodatku chodzi o impuls dla naszej kulejącej demografii. I w tę stronę poszedł wysiłek państwa. A oprócz tego próbuje się przebudować instytucje, by zmniejszyć podatność państwa na korupcję i afery.
Kim są te grupy interesu, które według Pana trzymają w szachu opozycję? Zorganizowane grupy przestępcze? Mafie? Służby?
Można by wskazać tak: układ podkarpacki, amberowo-trójmiejski, postubecki, pasożytnicze sieci wokół spółek skarbowych, mafie węglowe… W jednej z dużych spółek Skarbu Państwa od lat zawierano umowę ubezpieczeniową z firmą prywatną – wartości około 5 milionów w skali roku – dziesięć razy więcej niż rynkowa wartość takiej usługi. Gdy kierownictwo spółki postanowiło to zmienić, zjawił się współpracownik jednego z oligarchów (którego biznesy mają korzenie agenturalne) i powiedział: „No, co się wygłupiacie? Nie możecie tego zostawić?”. Odsłoniły się też inne powiązania z różnymi środowiskami establishmentu III RP.
Jaka to jest skala w państwie?
Finansowo? Jeśli się nie mylę, to outsourcing robiony przez same tylko kompanie węglowe obejmuje kilka miliardów złotych rocznie. Sporo umów, delikatnie licząc, wygląda na przeszacowane co najmniej o jedną trzecią. W sumie w skali państwa to wiele miliardów.
Ten mechanizm jest legalny?
To jest oparte na pewnej inżynierii prawnej. Umowy prawne są przygotowywane przez profesjonalne kancelarie. Niekiedy bardzo trudno je podważyć, niełatwo wypowiedzieć. Potrzebni są eksperci o dużych kompetencjach prawno-ekonomicznych, żeby to skutecznie zakwestionować. Ale w porównaniu z względnie łatwymi do wyliczenia stratami finansowymi jeszcze poważniejsze konsekwencje niesie degradacja tkanki organizacyjnej, prawnej, tworzenie fikcji instytucjonalnych, całe połacie działań pozornych przy wydawaniu funduszy unijnych – sprawy, które mój zespół opisał w książce „Państwo Platformy: Bilans zamknięcia”, wydanej przez Frondę miesiąc przed wyborami parlamentarnymi w roku 2015. By sobie z tym poradzić, nie wystarczy zreformowana policja, odnowione tajne służby i instrumenty państwa prawa.
Przypomina mi to trochę sytuację, gdy w 2013 r. na ulice Bułgarii wyszły tłumy, domagając się interwencji UE przeciwko korupcji. Okazało się, że gros środków unijnych trafia do „układu”, który otorbił instytucje od polityki przez gospodarkę aż do szarej strefy i przestępczości zorganizowanej. I wszystko jest tak skonstruowane, że UE jest bezradna. Nie znali tam takich mechanizmów zinstytucjonalizowanej korupcji.
Jeśli pewne patologie są głęboko wrośnięte w tkankę instytucjonalną i kulturową społeczeństwa, to bardzo trudno z nimi walczyć. I nie sposób zrobić tego szybko. Wyobraźmy sobie, że zmieniamy prezesa spółki, on zmienia dyrektorów pionów, ale ich zastępcy także byli nie całkiem drobnymi beneficjentami przeszacowanych umów.
No dobrze. Ale jak już się „wszystkich wymieni”, to kim ich zastąpić? I czy nie niesie to zagrożenia brakiem profesjonalizmu?
Jak trafnie zauważyła dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, obóz patriotyczno-konserwatywny – jeśli będzie rządził przez pełną kadencję – po raz pierwszy ma szansę zbudować swoje profesjonalne elity. Tysiące osób nauczą się, jak działa państwo na wszystkich poziomach: administracja, urzędy centralne, jak działa styk władzy centralnej z samorządową. Wtedy pod osąd wyborców poddana zostanie jakość elit o różnych profilach ideowych, w tym takim, który ład III RP podważa na wielu polach.
To ta „przebudowa statku w morzu”. Ryzykowne, a do portu nie da się zawinąć.
Przez osiem lat, ale i wcześniej, zaburzone było naturalne krążenie elit polegające na tym, że ludzie z bardzo różnych grup społecznych mogą nabierać doświadczenia, jak funkcjonuje państwo; mogą je współtworzyć.
Tacy ludzie są bardzo podatni na ataki i pokusy.
Tak, czasem łatwo jest uniknąć ataków, poważnych problemów, jeśli wejdzie się „w buty” starych wzorców działania i w dotychczasowe powiązania. Spora część ludzi, którzy teraz poszli do pracy w maszynerii państwa – do administracji, spółek Skarbu Państwa, instytucji kultury, mediów – nie ma jeszcze doświadczenia, by z dystansem reagować na ataki polityczne, a niekiedy osobiste.
W którą stronę ma pójść ten „nowy kurs”?
Tamta wizja Polski to był rozwój, ale w ramach tzw. kapitalizmu zależnego, półperyferyjnego: gospodarka firm poddostawców, o niskiej innowacyjności, powiązana z kulturą organizacyjną, która miała posłusznie, biernie naśladować rozwiązania genderyzmu, wizję liberalnego postępu i integrującej się (federalizującej) Europy, w której tożsamości narodowe i religijne mają być konsekwentnie rozwadniane. Teraz wizją jest Polska podmiotowa, która czerpie żywotne soki ze swoich korzeni religijnych i narodowych. Polska, w której grupy wcześniej wykluczane dostają szanse awansu nie tylko materialnego, lecz także cywilizacyjnego.
(…)
I tak w koło Macieju.
Ale jeśli niewyrobiony, regionalny działacz PiS powie: „Wreszcie, nie patrząc na procedury, trzeba powsadzać do więzień tych wszystkich aferzystów”, to reagujemy, że to niezgodne z duchem demokracji, państwa prawa itd. Tyle tylko że on wyraża zniecierpliwienie części tego tak pogardzanego „ciemnogrodu”, świata małych miasteczek, wsi, niektórych klubów „Gazety Polskiej”, Rodzin Radia Maryja. Ale inny kaliber mają podobnie radykalne wezwania – np. do polskiego majdanu – gdy mówią to ludzie, którzy są ponoć światowymi intelektualistami. Gdy to oni stosują radykalny język konfrontacji. Wówczas trzeba założyć, że świadomie tym grają.
(…)
Ja się często zgadzam z tym, co mówi prof. Zybertowicz, ale na przykład w sprawie obowiązkowych wstrzyknięć niektórych toksycznych szczepionek nie trzeba wcale “inżynierii prawnej” tylko rozumu i sumienia, a tego najwyraźniej zabrakło prezydentowi Dudzie, który podpisał obowiązek przymusowych szczepień przeciw HPV.
Tutaj można sobie przeczytać o szczepionce
Sprawy związane z ludzkim zdrowiem i życiem powinny być najwyżej w “rankingu priorytetów”