W obliczu możliwej wygranej Donalda Trumpa w prawyborach, da się usłyszeć tu i ówdzie głosy twierdzące, że ewentualne zamieszkanie przez Trumpa w Białym Domu będzie dla Polski gorsze niż wygrana kandydata demokratów, kimkolwiek by nie był.
Nie zgadzam się z takimi opiniami.
Nie sądzę również, by był to wybór między dżumą, a cholerą, a mówiąc wprost uważam, że wybór Trumpa może być dla nas korzystny! Oczywiście, pod pewnymi warunkami, ale dobra wiadomość jest taka, że niektóre z tych warunków zależą od nas.
Na początku proszę, żebyście się Państwo chwilę zastanowili i przypomnieli sobie kiedy po raz ostatni jakiś amerykański prezydent zadziałał w interesie naszego kraju?
Obama?
Wolne żarty.
Kto tam wcześniej był przed Obamą, Bush?
Nie pamiętam żadnych konkretów. A może zaczynając od dawniejszych czasów – Roosvelt?
Na Śląsku, w Zabrzu, jest bardzo pokaźna ulica jego imienia. Więc musiał się jakoś zasłużyć?
Ależ gdzie tam! Roosvelt nie był dla nas wcale lepszy od Churchilla i niewiele lepszy od Stalina i bez najmniejszych skrupułów sprzedał nas temu drugiemu w Jałcie.
Brutalna prawda jest taka, że żaden prezydent, ani król, ani cesarz, ani premier żadnego kraju nie zrobi nic dla nas, o ile nie będzie to leżało w jego własnym interesie. Dotyczy to wszystkich prezydentów, cesarzy, królów i premierów, w tym Orbana i Trumpa, ale także Hillary Clinton i nie bądźmy głupi myśląc, że jest inaczej.
Absolutną naiwnością, porównywalną z przekonaniem o istnieniu krasnoludków jest wiara w coś przeciwnego.
Proszę Państwa! Jeżeli wybory wygra Demokrat(k)a, też nic dla nas nie zrobi!
Ale dlaczego niby z Trumpem miałoby być inaczej? Na czym polega różnica pomiędzy Trumpem, a dowolnym innym kandydatem, tak Republikaninem, jak i Demokratą?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zadać inne.
Komu służy prezydent USA?
Narodowi amerykańskiemu?
Otóż nie! Obecnie, a jeżeli wybory wygrają Demokraci, to i przez następne cztery lata, administracja w USA nie będzie działała dla dobra Amerykanów, a w każdym razie nie wszystkich i nie zawsze! Administracja działa w interesie establishmentu! Podobnie jak i w Europie Zachodniej, władza w USA służy teraz interesom pewnej grupy ludzi, a nie ogółowi społeczeństwa. Stąd taki kwik, i wrzask, i wściekły atak establishmentu na Trumpa. Osiem lat rządów Platformy Obywatelskiej było również przykładem tego, że wybrana w legalnych wyborach władza nie reprezentuje interesów większości elektoratu. Cenzura mediów niemieckich, z jaką mamy do czynienia jest sposobem kontroli społeczeństwa przez establishment i wpływania na wynik teoretycznie wolnych wyborów.
W tym zresztą leży największa różnica sytuacji w jakiej znajduje się wyborca amerykański i europejski. W USA media są wolne (albo przynajmniej bardziej wolne) i nie można w tak łatwy sposób nałożyć Trumpowi kagańca politycznej poprawności, jak to robią na przykład Francuzi z Frontem Narodowym, albo Niemcy z AfD. Mówi się, że w Polsce ostatnie wybory zostały wygrane dzięki Internetowi, pomimo ewidentnej nagonki na PiS w mediach głównego nurtu.
Wobec tego , jeżeli Trump istotnie jest kandydatem antysystemowym, to – o ile zostanie prezydentem – może wprowadzić politykę zagraniczną na inne tory. Oczywiście z jego zapowiedzi wynika, że przede wszystkim działał będzie na korzyść USA i – co gorsza – jego hasła wyraźnie wskazują, że będzie to polityka izolacjonistyczna, wiążąca się z ograniczeniem obecności USA w Europie i w świecie.
Szanowni Państwo!
Musimy sobie uświadomić, że obecnie mamy do czynienia z pozorem sojuszu militarnego z USA, że póki co prezydent USA nie kiwnie palcem w obronie Polski. Przypomnijmy, że USA były jednym z gwarantów spójności terytorialnej Ukrainy w zamian, za wyzbycie się broni jądrowej. I co? I nic. Ruscy rozparli się na Krymie, mieszają w Doniecku i co na to Amerykanie? Oni na to odpowiadają sankcjami. Na nic więcej niż sankcje nie możemy liczyć.
Obecnie jest tak, że możemy coś ugrać tylko wtedy, gdy nasze interesy są zbieżne – nie z interesami Stanów Zjednoczonych, ale z interesami amerykańskiego, a może nawet międzynarodowego establishmentu, sprawującego władzę w USA z tylnego siedzenia! I nie ma znaczenia, czy na fotelu prezydenckim w Białym Domu siedzi Obama, czy Clinton.
Trump może to zmienić.
Znacznie łatwiej będzie znaleźć wspólny interes, albo dobić targu z administracją reprezentującą interesy większości narodu niż z reprezentantami jego części. Oczywiście trzeba być twardym i nieustępliwym w negocjacjach. Oczywiście po naszej stronie muszą u sterów władzy znajdować się zdeklarowani nacjonaliści, którzy za cel swego działania przyjmą dobro naszego narodu. Oczywiście musimy sami reprezentować w naszym regionie świata jakąś istotną siłę militarną oraz polityczną tym większą, im więcej chcemy ugrać. Ale i tak sukces jest – moim zdaniem – znacznie bardziej prawdopodobny w negocjacjach z realistą i patriotą Trumpem, niż z jakimiś pachołkami establishmentu.
Jest jeszcze druga sprawa.
Prawda.
Przez duże P.
O ile Trump jest tym, za kogo się podaje, to pomimo tego, że na pewno ma swoje za uszami, może wprowadzić w polityce międzynarodowej nową jakość poprzez mówienie prawdy, kierowanie się w sposób jawny interesami społeczeństwa amerykańskiego, a nie jakiejś ukrytej przed opinią publiczną grupy ludzi.
Tylko prawda nas wyzwoli. Lepszy Trump mówiący prawdę, niż piękne, ale nieprawdziwe słówka Hillary.
Z tym, że jeżeli mam rację ufając w to, że Trump mówi prawdę, to jego życie jest w dużym niebezpieczeństwie… Establishment łatwo się nie podda…
z poważaniem
Lech Mucha
——————————————————————————————————————————————————————————————
Photo illustration by Juliana Jimenez. Photos by Andrew Burton/Getty Images and Frederic J. Brown/AFP/Getty Images.
Leszku, ja też kibicuję Trumpowi. Co do poprzednich prezydentów muszę wziąć w obronę Wilsona. W Poznaniu, gdzie mieszkam, mamy park Wilsona i jego pomnik. Fundatorem pierwszego (zniszczonego potem przez Niemców) był Ignacy Jan Paderewski. Ten wielki nasz patriota, któremu m.in. zawdzięczamy odzyskanie niepodległości Polski w 1918 r., wiedział co robi. Był to wyraz wdzięczności dla Wilsona za jego pomoc w odzyskaniu naszej niepodległości. Sympatia Wilsona do Polski była prawdziwa, a jego pomoc bardzo konkretna, bo gdy Polski jeszcze nie było na mapie, w styczniu 1918 r. przedstawił 14-punktowy plan pokojowy dla Europy, a w jednym z tych punktów opowiedział się za niepodległą Polską z dostępem do morza. Stanowisko Wilsona też zawdzięczamy Paderewskiemu.
Mnie też prawie codziennie wq***a w Zabrzu ulica Franklina Delano Roosevelta którą muszę przejeżdżać w drodze do pracy (niestety FDR zmarł, a może zdechł w kwietniu 1945 czyli o kilka miesięcy za późno… – piszę “zdechł” bo co można powiedzieć o “człowieku” który w Jałcie zdradza sojusznika, ale prosi aby zachować to w tajemnicy ze względu na nadchodzące wybory prezydenckie …???)
PS.
1)Na szczęście w Zabrzu ulica Roosevelta krzyżuje się z ulicą de Gaulle’a – który przychylny Polakom był od czasu wojny bolszewickiej 1920r (srebrny krzyż Virtuti Militari) .
2) Ulice Franklina Roosevelta powinny być niezwłocznie przemianowane na ulice jego wuja, też prezydenta Theodore’a Roosevelta. Tego od pluszowych misiów Teddy Bears, a przy okazji laureata pokojowej nagrody Nobla (za mediacje w wojnie rosyjsko japońskiej) Ten przynajmniej mniej Polsce zaszkodził.
jeszcze trochę uzupełnienia o stosunku amerykańskich prezydentów do Polski (wg. wikipedii):
Związki polsko-amerykańskie sięgają czasów wojny o niepodległość (1776-1783), w której uczestniczyli również Polacy, z których najważniejsi to Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski. Pierwszy prezydent USA, Jerzy Waszyngton, spotykał się z Polakami jeszcze przed objęciem prezydentury. Pułaski uratował mu życie w bitwie pod Brandywine.
William Henry Harrison (prezydent 1841 r.) jeszcze jako kongresmen wygłosił w 1818 r. przemówienie w Kongresie w związku ze śmiercią Kościuszki. Powstanie listopadowe w latach 1830-1831 przypadło na okres prezydentury Andrew Jacksona. Do Stanów Zjednoczonych przybyła wtedy znacząca grupa uchodźców politycznych, będących uczestnikami tego powstania. Wtedy też z jego reperkusjami spotkał się James Buchanan, poseł amerykański w Petersburgu w latach 1832-1833 i prezydent w latach 1857-1861.
Następca Buchanana, Abraham Lincoln (1861-1865) zasiadał w Białym Domu w czasie, gdy w USA trwała wojna secesyjna, a w Królestwie Polskim powstanie styczniowe. Prezydent zachował w nim neutralność, gdyż w wojnie secesyjnej carska Rosja popierała Unię, a Lincoln nie chciał zrażać do siebie ważnego sojusznika, aczkolwiek sekretarz stanu William Henry Seward nie wierzył w możliwość sukcesu powstania (zdrada #1).
Dziesięciu prezydentów urzędujących w latach 1865-1913 nie łączy praktycznie nic ze sprawami polskimi. Pewne ślady polskie da się zauważyć w przypadku Grovera Clevelanda (1885-1889, 1893-1897). i Williama McKinleya (1897-1901). Grover Cleveland był jednym z niewielu polityków amerykańskich tego okresu, którzy nie służyli w wojsku w czasie wojny secesyjnej. Dwaj jego bracia uczestniczyli w niej. Cleveland nie chciał zaciągnąć się do armii, wolał więc znaleźć kogoś, kto odbyłby służbę za niego. Znalazł analfabetę, polskiego imigranta, któremu zapłacił 150 dolarów za to, że poszedł za niego na front. Zaciągnął za to pożyczkę, którą spłacał przez kilka następnych lat.
William McKinley został postrzelony przez syna polskich imigrantów, Leona Czolgosza 6 września 1901 r. i w wyniku odniesionych obrażeń zmarł 8 dni później, 14 września. Zabójcę schwytano natychmiast i skazano na śmierć; wyrok wykonano 29 października 1901 r. poprzez śmierć na krześle elektrycznym w więzieniu stanowym w Auburn w stanie Nowy Jork.
Pierwszym prezydentem, który osobiście zaangażował się w sprawy polskie, był Woodrow Wilson (1913-1921). Wniósł on wkład w dzieło niepodległości Polski, choć jako autor książki Historia narodu amerykańskiego nie wyrażał się pochlebnie o Polakach. To właśnie w czasie jego prezydentury Polska nawiązała (1919) stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi i utrzymuje je nieprzerwanie do dziś. Warren Harding (prezydent 1921-1923), podobnie jak Wilson, też wyrażał się negatywnie o Polakach, określając ich pogardliwie Polacks. 20 maja 1921 r. wręczył on noblistce Marii Curie-Skłodowskiej kapsułkę z zawartością radu o wartości 100 000 dolarów.
W okresie prezydentury Calvina Coolidge’a (1923-1929) główny nacisk w stosunkach polsko-amerykańskich położony był na sprawy gospodarcze. Jesienią 1924 r. amerykańskie towarzystwo Ulen zaproponowało Polsce kredyt w wysokości 10 mln dolarów na zaprojektowanie i wykonanie instalacji wodociągowo-kanalizacyjnych. Co prawda warunki kredytu nie były dogodne, jednak władzom polskim zależało na tej transakcji, by przyciągnąć kapitał zagraniczny. W 1925 r. jeden z największych banków amerykańskich, Dillon Read and Co, zaproponował Polsce pożyczkę w wysokości 20 mln dolarów. Rozmowy w sprawie tej pożyczki były bardzo trudne. Amerykanie stawiali warunki, których nie akceptowała strona polska. Początkowo Polska ubiegała się o pożyczkę w wysokości 50 mln dolarów, jednak przedstawiciele banku nie byli tym zainteresowani i w efekcie podpisano porozumienie na ok. 21 mln dolarów.
Herbert Hoover (prezydent w latach 1929-1933) nie zapisał się najlepiej w historii USA. Jego prezydentura przypadła na okres wielkiego kryzysu gospodarczego, któremu najpierw nie potrafił w porę zapobiec, a potem wyciągnąć kraju z niego. Jednak jeszcze przed wstąpieniem do Białego Domu zbił fortunę jako inżynier geolog i odkrywca żył złota, znany był też jako działacz humanitarny w skali międzynarodowej. W tej roli dobrze zapisał się w pamięci Polaków. W listopadzie 1915 r. próbował zorganizować dostawy żywności dla głodującej ludności polskiej, ale nie udało mu się to z powodu trudności stawianych przez Niemców i Anglików. W 1922 r. Sejm przyznał mu honorowe obywatelstwo Polski. Hoover trzykrotnie odwiedził Polskę, choć nigdy jako urzędujący prezydent (w 1913, 1938 i 1946 roku).
Franklin Delano Roosevelt, prezydent w latach 1933-1945, do końca lat 30., kiedy w stosunkach polsko-niemieckich wystąpiły poważne napięcia, nie wykazywał szczególnego zainteresowania sprawami polskimi. Bogate są natomiast polonika rooseveltowskie z okresu II wojny światowej. W miesiącach poprzedzających wybuch wojny, gdy Polska była już wyraźnie zagrożona ze strony Niemiec, Stany Zjednoczone odsuwały się od problemów europejskich, z czego Polska nie mogła być zadowolona. Polskie koła rządowe wiązały duże nadzieje ze stanowiskiem Waszyngtonu. Jednak polskie depesze przesyłane do Departamentu Stanu nie były traktowane jako pilne.
O wybuchu wojny Roosevelt dowiedział się telefonicznie od ambasadora USA w Paryżu, Bullitta. Stany Zjednoczone ogłosiły neutralność w tej wojnie. 25 października prezydent zaproponował prezydentowi RP, Ignacemu Mościckiemu, gościnę w USA. Mościcki tę propozycję odrzucił. W okresie 24 marca – 12 maja 1941 r. premier rządu polskiego, gen. Władysław Sikorski przebywał z wizytą w USA i Kanadzie. W Waszyngtonie odbył rozmowy m.in. z prezydentem Rooseveltem. Roosevelt, mimo iż Stany Zjednoczone były krajem neutralnym, przygotowywał amerykańską opinię publiczną do możliwości przystąpienia do wojny.
W połowie lutego 1942 r. Roosevelt przyjął w Waszyngtonie p.o obowiązki ministra spraw zagranicznych, Edwarda Raczyńskiego, który miał przygotować drugą wizytę Sikorskiego w USA (odbyła się ona w dniach 24 – 30 marca 1942 r.).
Roosevelt zapewnił go, iż USA i Wielka Brytania koordynują swe posunięcia w polityce zagranicznej i nie wyrażą zgody na zmiany terytorialne i polityczne w czasie trwania wojny. Pod koniec listopada 1942 r. Sikorski złożył trzecią wizytę w USA. Po jego tragicznej śmierci w Gibraltarze 4 lipca 1943 r. Roosevelt w depeszy do Władysława Raczkiewicza podziękował mu za życzenia z okazji święta narodowego USA. W czasie konferencji Wielkiej Trójki w Teheranie (28 listopada – 1 grudnia 1943 r.) prezydent wypowiedział się na temat spraw polskich (sprawa jej terytorium była już przesądzona), ów jednak prosił by nie mówiono o tym, iż liczył na głosy Polonii.
Tak. Komentatorzy na innych blogach też brali w obronę Wilsona. I Reagana.
Pytanie tylko, bo nie mam takiej wiedzy, jakie były szczegóły negocjacji? Inaczej mówiąc, czy i co Paderewski obiecał, albo jak przekonał do swoich racji… Jeżeli Wilson zrobił to istotnie bezinteresownie, to byłby wyjątkiem od reguły.
De Gaulle’a istotnie krzyżuje Roosvelta. Jest tak od czasu, gdy de Gaulle był w Zabrzu i powiedział, że Zabrze jest najbardziej Polskim z polskim miast, co – przy całej mojej sympatii do mojego rodzinnego miasta, jest nonsensem jakich mało :-), no, ale taka jest polityka…
Mieszkanie przy de Gaulle’a jest jeszcze o tyle ciekawe, że jak mi mówił kolega tam mieszkający, na podstawie otrzymywanej korespondencji można ze zdziwieniem skonstatować, na ile różnych sposobów da się napisać to nazwisko :-)
płonne nadzieje…Trump, to też marionetka banksterów…jeśli kto myśli, że jakiś polityk nieważne w jakim zakątku świata i nieważne w jakim kraju i urwie się z paska banksterów i będzie prowadził swoją politykę, to faktycznie nie doczeka rana:)))
ostatnio Trump ogłosił, że będzie sypał w sprawie wysadzenia WTC…tylko , ze jest mały problem…jeśliby faktycznie chciał “sypnąć” amerykańskich wykonawców, to też nie dożyłby rana…więc ja stwierdzam, jeśli żyje nadal, to jest po prostu niewiarygodny…
…naprawdę myślałem, że Polacy choć się czegoś nauczą z historii (w sumie nieodległej) i wyciągną wnioski, ze trzeba liczyć tylko na siebie…niestety widzę, że ten szaleńczy matrix dalej trwa w najlepsze i szukanie na siłę “sojuszników” to chyba już zdaje się sport narodowy…:))
a jak “sojusznicy” zachowywali się, kiedy Polska była w potrzebie, to wystarczy się “tylko” cofnąć jakieś 100 lat, choć i wcześniej były ciekawe przykłady…
Paderewski rozmawiał z Wilsonem osobiście dzięki wsparciu i znajomości z pułkownikiem Housem (też ciekawa postać). Z Wilsonem rozmawiał, ale również wystosował do niego oficjalny memoriał. Było to rok wcześniej w 1917 r. przed wystąpieniem Wilsona w sprawie Polski w styczniu 1918 r. Skany oryginalnego dokumentu Paderewskiego udostępniła Biblioteka Narodowa: http://pamiecpolski.archiwa.gov.pl/obiekty/memorial-ignacego-jana-paderewskiego. Według zamysłu Paderewskiego Polska miała nazywać się Stany Zjednoczone Polski :-), na których terenie znalazłoby się 54 mln ludzi (taki miał rozmach).
No tak, ale chodzi o to, na ile interesy USA były zbieżne z polską racją stanu. Jeżeli były i Paderewski to wykorzystał, nic w tym złego, wręcz przeciwnie, o takie działanie chodzi, tylko wtedy “chwała” Wilsona jest mniejsza. Ale nie znam na tyle ówczesnej sytuacji, żeby coś mądrego powiedzieć.
Nie widzisz żadnej różnicy między Hillarzycą i Trumpem? Szkoda. A jeśli jest różnica, trzeba optować za lepszym dla Polski wariantem.
Orban jakoś rana doczekał :-) Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
Czy jesteś pewien, że w notce lub komentarzach ktoś na siłę czegoś szuka?
Jeśli Wilson był dobrym prezydentem USA, w pierwszej kolejności powinien dbać o dobro swojego narodu (oczywiście nie kosztem innych), więc ukłon w stronę Polski mógł uczynić, widząc w tym jakąś korzyść dla USA. To są moje spekulacje, bo też brakuje mi wiedzy. Niewątpliwie chwała należy się Paderewskiemu. Wilsona wspominam jako tego, który coś dobrego dla Polski jednak zrobił, niezależnie od jego pobudek.
No tak. Masz rację. Pozdrowienia.
nie ma różnicy absolutnie… oboje będą służyć żydowskiej racji stanu, a to dla Polski niestety nic nie przyniesie korzystnego…chyba, ze ino następne roszczenia…
w notce Autor szuka jakiejś korzyści dla Polski w związku z wygraną Trumpa, więc jest “szukanie” i jest to ogólny trend na tzw “prawicy”…
Orban? Orban to prawdziwy mąż stanu swojego Narodu…potrafi odnieść korzyści dla swojego kraju nawet rozmawiając z “samym diabłem” Putinem:))…czego właśnie nie mogą znieść klakierzy Sakiewicza…zresztą widać to było…pociągi do Budapesztu, feta, Polak Węgier dwa bratanki, a potem Tomuś Sakiewicz ogłosił, że Orban to ruski szpion:)))…no i znowu jazda w drugą stronę:)))to tylko świadczy jak wielka jest manipulacja tegoż środowiska i jak bardzo ludziska dają się wodzić za nos…
i z Trumpem będzie podobnie…Gapol powie, ze Trump dobry, a jak się okazę, że będzie rozmawiał z “samym diabłem” Putinem, to okaże się następnym ruskim szpionem…zobaczysz, że tak będzie
Pudło. Galpol nigdy nie powie, że Trump dobry, bo od początku stał murem za “przyjacielem” Polski Cruzem.
Trump to żaden antysystemowiec, tylko gwiazda mediów skrojona przez establishment pod coraz bardziej wkurzony naród amerykański. Inaczej nigdy by się nie znalazł tam, gdzie jest teraz. Był nawet materiał video z serii jego kampanijnych przemówień, które poddano analizie językowej. Trump wyraża się krótkimi sloganami, prostym językiem, który ma trafić do największego głupca. Nie buduje zdań podrzędnie złożonych, a wyrazy, których używa najczęściej składają się z jednej, maksymalnie dwóch sylab. To jest więc produkt marketingowy, w którym każdy ruch jest skrupulatnie zaplanowany, a nie żaden spontaniczny biznesmen, który ma dość.
Dywagacje na temat nowego prezydenta w SZAP* są w Polsce bezproduktywne, gdyż nigdy nie będzie to żaden przyjaciel Polaków, ktokolwiek nim nie zostanie. Więcej-bardziej boję się tych, którzy mówią o tej “przyjaźni”, bo najczęściej kryje się za tym jakiś niecny cel. A poza tym, prezydent SZAP nie ma nic do gadania i pełni i tak tylko rolę aktora.
*SZAP-Stany Zjednoczone Ameryki Północnej
@Trybeus, @Migorr
Dziwię się, że nie widzicie różnicy między Hillarzycą i Trumpem.
Planned Parenthood to największy przemysł aborcyjny na świecie dotowany z budżetu USA. Ta firma w 2015 roku dostała od Obamy pieniądze podatników w kwocie $528 mln, klienci ze swojej kieszenie za usługi zapłacili $391 mln, organizacje pozarządowe zapłaciły $305 mln, a pozostałe przychody wyniosły $77 mln, co w sumie daje przychody $1.3 mld.
H.Clinton: “jestem pro-choice”, chce prawa do zabijania dzieci (legalnej aborcji) do 9-go miesiąca
D.Trump: “jestem pro-life”, “jestem całkowicie przeciw aborcji”
H.Clinton: chce utrzymać dotowanie Planned Parenthood, a nawet chce dotować z budżetu USA aborcje w innych krajach
D.Trump: chce absolutnego wstrzymania dotacji dla Planned Parenthood
H.Clinton: broni prawa Planned Parenthood do sprzedaży abortowanych dzieci (jak towar)
D.Trump: “nienawidzę idei aborcji”, Planned Parenthood to “fabryka aborcji”
H.Clinton: w spotach reklamowych pokazuje pary homoseksualne
D.Trump: “jestem za tradycyjną rodziną”
“Troska o dziecko, jeszcze przed jego narodzeniem, od pierwszej chwili poczęcia jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka”
Jan Paweł II, Nowy Jork 1979
“Miarą cywilizacji miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne, naukowe.”
Jan Paweł II, Kalisz 1997
“Stosunek do daru życia jest wykładnikiem i podstawowym sprawdzianem autentycznego stosunku człowieka do Boga i do człowieka, czyli wykładnikiem i sprawdzianem autentycznej religijności i moralności.”
Jan Paweł II, Częstochowa 1983
Jeśli Trump jest finansowany przez banksterów, powinni wyłożyć na jego kampanię jeszcze więcej.
PS. Warren Thockmorton o Hillary Clinton
Zlewaczona i chorobliwie pożądająca władzy, kuta na cztery kopyta wiedźma Clinton…
* * * * *
Tak o tej lewackiej wiedźmie pisze prof. Jerzy Robert Nowak na swoim blogu:
Cytat za: http://jerzyrnowak.blogspot.com