Pięć gatunków rosyjskich trolli
Celem ofensywy propagandowej Kremla, prowadzonej za pośrednictwem armii tzw. trolli internetowych, jest uzyskanie wpływu na opinię publiczną w krajach Zachodu – stwierdza brytyjska gazeta „Observer”. Medium publikuje analizę opartą na danych natowskiego Centrum Doskonalenia Komunikacji Strategicznej w Rydze.
Zadaniem ośrodka jest analizowanie metod stosowanych przez rosyjską propagandę i opracowywanie strategii przeciwdziałania. W zeszłym tygodniu Centrum opublikowało wyniki badań dotyczących rosyjskiej operacji nazywanej przez natowskich ekspertów „wstępną wojną informacyjną”.
Chodzi o działania, które, używając militarnej metafory, można by porównać do przygotowania artyleryjskiego przed decydującym natarciem. W ramach projektu zbadano 200 tys. komentarzy zamieszczonych w trzech głównych łotewskich portalach informacyjnych między 29 lipca a 5 sierpnia 2014 r.
Stwierdzono, że 1,45 proc. komentarzy jest dziełem tzw. hybrydowych trolli. Jak wiadomo z wcześniejszych doniesień mediów, władze rosyjskie zatrudniły w specjalnych ośrodkach całą armię trolli. Ci pracujący w systemie zmianowym komentatorzy przez 24 godziny na dobę zalewają Internet treściami korzystnymi dla interesów Kremla.
Wprawdzie 1,45 proc. na pierwszy rzut oka to niewiele, jednak chodzi o to, że pracownicy rosyjskich ośrodków propagandowych działają punktowo, skupiając się na zagadnieniach z punktu widzenia Moskwy szczególnie istotnych.
(…)
Metody stosowane wobec Łotwy i innych krajów bałtyckich są z niewielkimi modyfikacjami stosowane wobec innych krajów.
Autor: Wespazjan Wielohorski
Gazeta Polska Codzienie, nr 1365, 10.03.2016
* * * * *
W tym artykule Wielohorski napisał m.in., że w raporcie Ośrodka w Rydze wyróżniono pięć typów rosyjskich trolli.
– Jednym z nich są trolle „poszukiwacze amerykańskich spisków” – oskarżający USA o wszelkie możliwe zbrodnie.
Są także „trolle załączniki” publikujący linki do artykułów i filmów zamieszczonych na rosyjskich portalach.
Z tym, że z doświadczeń w Polsce wynika, że prorosyjscy trolle powołują się na te rosyjskie artykuły propagandowe – jako jedyną wręcz naukową prawdę, w jaką należy wierzyć z religijną czcią i bez żadnych zastrzeżeń…
– Innym są „bikini trolle” publikujący treści ze zdjęciami młodych kobiet proszących adwersarza o zrewidowanie jego poglądów.
Są także „trolle agresorzy” usiłujący doprowadzić do zbanowania niewygodnych dyskutantów, czy „trolle wikipedyści” zajmujący się korygowaniem treści w Internecie zgodnie z interesami Putina.
Za: Gazeta Polska Codziennie
HASBARA
Hasbara jest nastawiona głównie na media europejskie. Zadaniem uczestników jest odpowiednie reagowanie na artykuły czy wypowiedzi dotyczące konfliktu. Każdy z nich dostaje oprogramowanie o nazwie Megaphone, które wyświetla argumenty dostosowane do aktualnej chwili i wyznacza media, na które należy właśnie zwrócić większą uwagę. Uczestnicy, rekrutowani w Izraelu i krajach diaspory, mają pełną swobodę formy i treści oddziaływania, ale dla tych, którzy mają mniej czasu, przewidziano gotowce, które da się wkleić wszędzie jednym kliknięciem. Czasem to rozbudowane wypowiedzi, czasem pojedyncze, te same zdania w różnych wersjach, do wyboru w kilku językach.
7 zasad Hasbara Handbook
Hasbara jest starsza niż wojna w Libanie. Pierwszy podręcznik Hasbary był przeznaczony dla Światowego Związku Studentów Żydowskich. Wydano go w 2002, jednak chodziło wówczas głównie o walkę z tzw. witrynami alternatywnymi, przeważnie lewicowymi, jeśli krytykowały politykę izraelską. Hasbara Handbook – Promoting Israel on Campus krótko, na 130 stronach, wyjaśnia pozytywne znaczenie propagandy i omawia jej „7 zasad”, trochę jakby niechlujną mieszaninę starych sposobów politycznej retoryki (erystyki) ze współczesnymi metodami sprzedaży proszków do prania i szczyptą „czarnego PR”. Wszyscy to znają.
Pierwsza to name calling – próba trwałego przypisania jakiejś osobie lub idei pozytywnego lub negatywnego symbolu czy atrybutu. Podręcznik radzi np. nazywać wszystkie palestyńskie partie polityczne „organizacjami terrorystycznymi”, a żydowskie kolonie na terytoriach okupowanych „społecznościami”, „wsiami” lub „osiedlami”. Name calling jest bardzo trudny do skontrowania – zapewniają autorzy i przypominają, że najważniejsze w nim jest powtarzanie dokładnie tych samych słów (np. przymiotników) w odniesieniu do konkretnych celów.
Druga, glittering generality („lśniący ogólnik”), polega na trwałym łączeniu opisu działań rządu izraelskiego z pojęciami cenionymi przez audytorium (np. „wolność”, „cywilizacja”, „demokracja” itd.). Podręcznik przypomina też techniki zwalczania „błyszczącego ogólnika”, gdyby stosował go przeciwnik.
Transfer, trzecia zasada, to przypisanie prestiżu jakiegoś autorytetu bądź idei czemuś innemu (nam – jeśli jest pozytywny, przeciwnikom – jeśli negatywny).
Na czwartym miejscu jest testimonial (świadectwo szacunku), czyli wciąganie popularnych gwiazd czy osobistości do publicznego poparcia odpowiedniego stanowiska. Osoba, która nas popiera, wcale nie musi popierać Izraela we wszystkim. Jej słowa mogą służyć za testimonial, nawet jeśli są pozbawione aktualnego kontekstu. Podręcznik radzi, by nie zadowalać się Britney Spears, tylko szukać wśród środowisk inteligenckich. Większość sławnych osób bardziej kłopocze się własnym wizerunkiem niż tym, co mogą zrobić dla Palestyńczyków. Groźba zabrudzenia tego wizerunku może ich przekonać do porzucenia kontrowersyjnych opinii politycznych.
Piąta, plain folks, to prezentowanie odpowiednich poglądów jako ogólnie przyjętych, wychodzących prosto „z uczciwego ludu”. Podręcznik radzi jednak – z powodów etycznych – ostrożnie obchodzić się ze stosowaniem wypowiedzi populistycznych o charakterze rasistowskim (np. „Arabowie to…”).
Szósta to zwykły strach, metoda „jeśli mnie nie posłuchasz stanie się coś strasznego”. Strach jest łatwy do manipulowania w klimacie zagrożenia terroryzmem, może być z sukcesem stosowany do wzmocnienia odpowiedniego przekazu. Podręcznik podaje przykłady technik, które mogą rozbroić tę metodę, jeśli jest stosowana przez przeciwnika.
Ostatnia to bandwagon, tworzenie sztucznej większości. Zwolennicy Izraela mogą np. zamawiać sondaże opinii wśród grup przychylnych Izraelowi i wykorzystać je dla wzmocnienia poparcia.
Według podręcznika krytykom Izraela udało się stworzyć wrażenie, że mają przewagę w Internecie – jako antidotum radzi stosować przede wszystkim plain folks.
Dla wielu Hasbara jest przykładem profesjonalnej, dobrze skoordynowanej akcji PR (według Guardiana w „operacji” bierze aktywny udział kilkadziesiąt tysięcy osób). Działa inspirująco i stosuje się do zwykłych kampanii politycznych. Dla innych to próba zniekształcenia czy sfałszowania debaty publicznej.
I jeszcze komentarz pod tekstem J. Szczygła:
Wydawałoby się, że to metody z lat 50, a jednak mają się one dobrze. Rzeczywiście, żydowskie osoby medialne są w tym arcymistrzami. Niewiele znaczą ilościowo, ale są zorganizowani jak szwadron, lojalni wobec sprawy i gotowi dla niej zakrzyczeć każdego. Nie wszyscy robią to na chama, ale stosują demagogie, niedopowiedzenia (i te zasady z ich medialnego poradnika, o których Pan pisze). Ten ich krzyk też jest zawczasu przygotowany. Do tych ich niemoralnych, ale jakże skutecznych metod dodałbym jeszcze mobbing, bo zidentyfikowani oponenci są systematycznie atakowani na argumenty nie przez pojedyncze jednostki, ale przez agresywne i głośne stadka PR-owców stojących na straży jak najlepszego medialnego wizerunku Izraela.
Całość
redakcja napisała:
“Do tych ich niemoralnych, ale jakże skutecznych metod dodałbym jeszcze mobbing, bo zidentyfikowani oponenci są systematycznie atakowani na argumenty nie przez pojedyncze jednostki, ale przez agresywne i głośne stadka PR-owców stojących na straży jak najlepszego medialnego wizerunku Izraela.”
Czy to ma oznaczać, że rosyjska, a więc z założenia służąca wyłącznie zbrodniczym interesom rosyjskim oraz zdobywaniu krajów z “bliskiej zagranicy” — przypomnę tu pewne rosyjskie powiedzenie o tym, że “kurica nie ptica – Polsza nie zagranica” – propaganda jest MORALNA?
Hasbara została wklejona jako uzupełnienie i wzór, którym się kieruje wiele ośrodków propagandowych.
Nie jest moralna tak samo jak propaganda amerykańska, niemiecka, żydowska. Polacy popełniają błąd, koncentrując się wybiórczo tylko na “jednym”.