Myśl dnia
Laozi
Czy myślisz, człowiecze, co osądzasz tych, którzy się dopuszczają takich czynów, a sam czynisz to samo, że ty umkniesz potępienia Bożego? A może gardzisz bogactwem dobroci, cierpliwości i wielkoduszności Boga, nie chcąc wiedzieć, że dobroć Jego chce cię przywieść do nawrócenia?
Oto przez swoją zatwardziałość i serce nieskłonne do nawrócenia skarbisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia się sprawiedliwego sądu Boga, który odda każdemu według uczynków jego: tym, którzy przez wytrwałość w dobrych uczynkach szukają chwały, czci i nieśmiertelności – życie wieczne; tym zaś, którzy są przekorni, za prawdą pójść nie chcą, a oddają się nieprawości – gniew i oburzenie.
Ucisk i utrapienie spadnie na każdego człowieka, który dopuszcza się zła, najpierw na Żyda, a potem na Greka. Chwała zaś, cześć i pokój spotka każdego, kto czyni dobrze, najpierw Żyda, a potem Greka. Albowiem u Boga nie ma względu na osobę.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 62 (61), 2-3. 6-7. 9)
Refren: Każdemu oddasz według jego czynów.
Jedynie w Bogu spokój znajduje ma dusza, *
od Niego przychodzi moje zbawienie.
Tylko On jest opoką i zbawieniem moim, *
twierdzą moją, więc się nie zachwieję.
Jedynie w Bogu szukaj pokoju, duszo moja, *
bo od Niego pochodzi moja nadzieja.
On tylko jest skałą i zbawieniem moim, *
On moją twierdzą, więc się nie zachwieję.
W każdym czasie *
Jemu ufaj narodzie.
Przed Nim wylejcie wasze serca: *
Bóg jest naszą ucieczką.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 10, 27)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Moje owce słuchają mojego głosu,
Ja znam je, a one idą za Mną.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 11, 42-46)
Jezus piętnuje obłudę faryzeuszów
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
«Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić i tamtego nie opuszczać.
Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku.
Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą».
Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: «Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz».
On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada. Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie».
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Duch konsumpcjonizmu
Grzechem faryzeuszy była ich hipokryzja i egocentryzm. Umiłowanie pierwszych miejsc i oczekiwanie, by inni im się kłaniali, było tego wyrazem. Czy my dziś, po dwóch tysiącach lat, jesteśmy od tego wolni? Gdy przypatrzymy się naszemu społeczeństwu, relacjom rodzinnym i zawodowym, to musimy z przykrością odnotować, że tak nie jest. Wciąż ulegamy pokusie stawiania swojego ego w centrum. Dzisiejszy konsumpcyjny styl życia sprzyja takim postawom. Wszechobecne reklamy, nastawione na rozbudzanie coraz to nowych potrzeb. Wmawianie ludziom, że to, co chcemy i co nam się podoba, jest najważniejsze. Traktowanie innych osób instrumentalnie. To grzechy naszych społeczeństw. Ale czy musimy im ulegać?
Panie, proszę Cię, aby egoizm i chęć dominacji nie panowały nade mną. Abym potrafił z szacunkiem odnosić się do każdego spotkanego człowieka.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
Św. Małgorzaty Marii Alacocque
Łk 11, 42-46
#Ewangelia: Niebo jest dla zasłużonych?
Mieczysław Łusiak SJ
Jezus powiedział do faryzeuszów i uczonych w Prawie: “Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić i tamtego nie opuszczać.
Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku.
Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą”.
Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: “Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz”. On odparł: “I wam, uczonym w Prawie, biada. Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie”.
Rozważanie do Ewangelii
Tak naprawdę niepotrzebne jest człowiekowi wszystko to, co nie powoduje w nim wzrostu Miłości, lub przynajmniej sprzyja temu wzrostowi. Nawet religia, wiara… Po co komu wiara w Boga i religijne praktyki, jeśli nie nauczy się Miłości? Niebo nie jest emeryturą dla zasłużonych. Jest nowym życiem, czekającym na KAŻDEGO, ale kształtem tego nowego życia jest Miłość. Dlatego Jezus namawia nas nie do gromadzenia zasług, ale do uczenia się Miłości. Trudna jest to nauka, bo Miłość to skomplikowana umiejętność, dlatego trzeba się spieszyć, trzeba pilnie się uczyć. U najlepszego Mistrza – Jezusa.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2603,ewangelia-niebo-jest-dla-zasluzonych.html
*********
Na dobranoc i dzień dobry – Łk 11, 42-46
Mariusz Han SJ
Ciężary nie do uniesienia…
Napiętnowanie faryzeuszów
Jezus powiedział do faryzeuszów i uczonych w Prawie: Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać.
Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą.
Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz.
On odparł: I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie.
Opowiadanie pt. “O rabinie i złodzieju”
Do ogrodu rabina zakradł się złodziej, aby “zorganizować” sobie trochę ziemniaków. Rabbi stał w oknie i obserwował to wszystko; a kiedy zobaczył, że biedny chłopina nie może sobie dać rady z podniesieniem worka, wybiegł i pomógł mu zarzucić ciężar na plecy.
W domu spotkały rabina wymówki: – Jak mogłeś mu pomagać w kradzieży twoich kartofli? – Myślicie, że skoro on jest złodziejem, to ja nie jestem zobowiązany do pomocy? – odpowiedział zdumiony rabin.
Refleksja
Nie jest sztuką obciążać innych ludzi ciężarami nie do uniesienia. Jeśli jednak sami takich ciężarów nawet nie chcemy dotknąć, to jest w tym jakiś fałsz. Jeśli jesteśmy autorami “ciężaru nie do uniesienia”, to powinna zawsze przyjść refleksja, która zmieni to, co jest manipulacją wobec innych ludzi. Pierwsze miejsca nie służą temu, aby być wyróżnionym, ale przede wszystkim mają one uświadomić naszą odpowiedzialność wobec drugiego człowieka…
Jezusowe “biada” ma uświadomić tym, którzy pretendują do zajmowania pierwszych miejsc, aby wpierw zastanowili się, czy to oni są najważniejsi, czy też ludzie, którymi będą się zajmowali. Bycie w tzw. “elicie” jest zobowiązaniem i służbą wobec innych ludzi, Gdyby tak każdy z rządzących podchodził do swojego zajmowanego miejsca i pozycji, wtedy nam wszystkim żyło by się o wiele lepiej…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego obciążamy innych ludzi ciężarami nie do uniesienia?
2. Dlaczego tak lubimy pierwsze miejsca?
3. Czy dążysz do tego, aby być elitą społeczeństwa?
I tak na koniec…
W ciężkiej dla wszystkich podróży życia nie godzi się własnych ciężarów na cudze barki zwalać (Adam Mickiewicz)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,416,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-11-42-46.html
*********
ZGORSZENIE
by Grzegorz Kramer SJ
W różnych dyskusjach internetowych, ale nie tylko, spotykam się z ludźmi, którzy kochają używać słowa: zgorszenie. Są zgorszeni na innych, albo coś ich gorszy, albo w końcu wydają wyrok o tym, że ktoś gorszy innych. Zauważyłem mechanizm polegający na tym, że bardzo często to zgorszenie pojawia się wtedy, gdy dotknie się uczuć tych ludzi, a mówiąc dokładniej, wtedy gdy nie radzą sobie z różnymi napięciami w sobie, które powoduje „przeciskająca” się przez różne mechanizmy obronne świadomość, że ich życie jest teatrzykiem odgrywanym na potrzeby innych ludzi.
Zazwyczaj pojawia się to wtedy, kiedy masz odwagę wyrazić inne spojrzenie na rzeczywistość od tego, które mają oni. Ten mechanizm włącza się także u osób, które każdą uwagę (również dotyczącą życia zawodowego) odbierają „ad personam”. Czasem mówią o zgorszeniu jakimś grzechem cudzym, np. czyimś życiem seksualnym, a tak naprawdę pod tym, co nazywają zgorszeniem, kryje się zazdrość.
Gdy powiesz takiemu człowiekowi, że to, co on czuje nie jest żadnym zgorszeniem, ale jego nieuporządkowanymi uczuciami, następuje eskalacja napięcia i kolejne określenia mówiące o tym, jak bardzo złym jesteś człowiekiem. Zawsze, kiedy nie przywiążesz sobie do szyi kamienia młyńskiego, by z nim skoczyć do morza, zostaje wylane na ciebie kolejne wiadro pomyj.
Tę samą sytuację i mechanizm widać w dzisiejszej Ewangelii. Jezus bardzo ostro kontruje swoich przeciwników. Mówi im prawdę o ich życiu, religijności, o tym, jak traktują innych, ale i Boga. I co? Wkurzają się na Niego: „obrażasz nas”, a Jezus wcale się nie wycofuje, by ich już więcej nie urazić, co więcej – dowala im jeszcze mocniej. Pewnie, że można ten fragment odczytać w kluczu: „to było do nich, a On był w końcu Jezusem i wiedział o nich sporo”.
Można, ale to będzie kolejny mechanizm obronny.
http://kramer.blog.deon.pl/2015/10/14/zgorszenie/
*********
BÓG sam wystarczy
13 października 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ
Jak to dobrze móc poniższe słowa Psalmisty odczytać i rozważyć jako jego osobiste świadectwo, a następnie uwewnętrznić je i uczynić własną modlitwą, w której wydajemy siebie w ręce Boga Ojca!
Jedynie w Bogu spokój znajduje ma dusza,
od Niego przychodzi moje zbawienie.
Tylko On jest opoką i zbawieniem moim,
twierdzą moją, więc się nie zachwieję.
Jedynie w Bogu szukaj pokoju, duszo moja,
bo od Niego pochodzi moja nadzieja.
On tylko jest skałą i zbawieniem moim,
On moją twierdzą, więc się nie zachwieję.
W każdym czasie Jemu ufaj narodzie.
Przed nim wylejcie wasze serca:
Bóg jest naszą ucieczką (Ps 62,2-3.6-7.9).
W wersetach powyżej pominiętych Psalmista mówi również o kruchości człowieka, o moralnej zawodności i ulotności istnienia na Ziemi:
Synowie ludzcy są tylko jak tchnienie, synowie mężów – kłamliwi; na wadze w górę się wznoszą: wszyscy razem są lżejsi niż tchnienie. Jest też przestroga przed ponętnymi pokusami: Nie pokładajcie ufności w przemocy ani się łudźcie na próżno rabunkiem; do bogactw, choćby rosły, serc nie przywiązujcie.
Tak, w ziemskie istnienie wpisana jest niepewność i radykalne zagrożenia. Co z tego, że wzrastaliśmy otoczeni wspaniałą miłością rodziców, rodziny i przyjaciół, skoro i tak w jakimś momencie dotknie nas wielki ból związany z przemijaniem, chorobą i śmiercią. Życie na Ziemi to (jeszcze) nie Raj i nie Niebo. Dopiero idziemy do Domu Ojca, a droga wiedzie przez pustynię.
Oprócz wspomnianych zagrożeń są jeszcze i te, które wynikają z nieprzewidywalnych zachowań i losów najbliższych nam osób – żony, męża, dzieci, rodziców, członków wspólnoty… Tylko jakiś czas – dłużej lub krócej – można udawać, że wszystko jest pewne i wyliczalne. Tylko na jakiś czas starcza nam własnej dzielności i odwagi. Tylko jakiś czas można oprzeć się na ludziach, na dobrach materialnych i na własnych zdolnościach. Tylko jakiś czas można cieszyć się barwami życia i zadowalać się intensywnością zmysłowych doznań.
- My ludzie poznajemy prawdę o nas jedynie stopniowo i błądząc w niejednym. Bóg natomiast z góry dobrze wie, że poza Nim nie znajdziemy trwałego oparcia i nie zaznamy trwałego pokoju i bezpieczeństwa. Prosi nas zatem Bóg, byśmy Jemu zaufali i na Nim polegali w sposób absolutny, niezachwiany.
- Bóg zna chwiejne i zmienne serca ludzi, dlatego – chcąc je wzmocnić – nie tylko wskazuje, ale i wyraźnie zakazuje: Nie będziesz miał bogów cudzych obok Mnie! (Wj 20, 3).
- Gdy mimo jasnych rad i nakazów, Lud Starego Testamentu wchodził na drogę odstępstwa, Bóg niestrudzenie prosił: Nawróćcie się do Mnie, by się zbawić, wszystkie krańce świata, bo Ja jestem Bogiem i nikt inny (Iz 45,22).
Nam może się dzisiaj wydawać (zwłaszcza gdy jesteśmy mocniej zaangażowani), że Przykazania Boże zachowujemy już w pełni i łatwo. I że nie czyhają na nas żadne poważne pułapki i wielkie pokusy. Tymczasem jest inaczej, dlatego stale należy badać siebie, pytając, czy nie sprzeniewierzamy się (indywidualnie i społecznie) temu przykazaniu: Nie będziesz miał bogów innych oprócz Mnie (Pwt 5, 7). Podobnie, należy pytać siebie, czy żyjemy z nieskończonej Miłości Boga do nas i czy my sami miłujemy Boga całym sercem.
Bóg sam wystarcza
„Jesteśmy dziećmi tego, w kim złożyliśmy nasze nadzieje”.[1] Abraham ufający Bogu w czasie wielkiej próby, związanej z ofiarą z Izaaka, jest dzieckiem Boga. Podobnie Mojżesz na pustyni, Maryja przy Zwiastowaniu i Jezus na krzyżu. Wszyscy oni są dziećmi Boga Ojca! – A my? A ja?
- Pan Bóg pragnie oszczędzić nam wielkich cierpień, wynikających z braku zaufania do Niego i z braku polegania na Jego Wszechmocy. Prosi nas zatem Bóg o dogłębne zaufanie do Niego, skoro jest On Wszechmocny, Mądry, Dobry i Miłosierny! To zaufanie winno ogarnąć wszystkieaspekty naszego życia: sprawy materialne, uczuciowe i duchowe. – Czy (już) tak jest?
Pouczająca w tym względzie jest delikatna przygana, którą Jezus kieruje także do nas za pośrednictwem świętej Katarzyny ze Sieny:
„Czemu nie ufasz Mnie, który jestem twoim Stwórcą? Bo ufasz sobie. Czyż nie jestem Ci wierny i oddany?/…/ Czemu wątpisz, że jestem dość mocny, aby Ci pomóc, dość silny, aby Cię wspierać i bronić od nieprzyjaciół, dość mądry, aby oświecić oko Twojego intelektu, lub że mam dość dobrotliwości, żebym Ci zechciał dać to, co jest konieczne dla twego zbawienia. Czemu mniemasz, że nie jestem dość bogaty, abym mógł Cię wzbogacić, ani dość piękny, by Ci przywrócić piękność. Czemu boisz się, czy znajdziesz u Mnie chleb do jedzenia i szatę do przyodziania się”.
Święci to ludzie tacy jak my, jednak wyróżnia ich to, że całkowicie polegają na Bogu – zgodnie z pierwszym przykazaniem. Z głębi serca, na podstawie własnego doświadczenia, gorąco wzywają, by ze wszystkich sił związać się z Bogiem. Św. Teresa z Avila tak zachęca:
„Niech nic cię nie niepokoi, niech nic cię nie przeraża. Wszystko mija. Bóg się nie zmienia. Cierpliwość osiąga wszystko. Temu, kto ma Boga, nie brakuje niczego. Bóg sam wystarcza.”
- Jest tyle rzeczy, które już „zdążyły” nas zawieść i rozczarować…
- Innymi pocieszymy się jeszcze jakiś czas, jednak i tak wszystko, prędzej czy później, przeminie, rozsypie się w proch.
- Ktoś napisał: „bogactwa stracą wartość, uroda zniknie, młodość przeminie, zdrowie się skończy, znajomi odejdą, ktoś inny okaże się lepszy w pracy, bardziej zdolny, częściej angażowany. Bóg jeden pozostanie wierny!”. […]
Całe rozważanie jest TU: Ocalenie człowieka i świata – jedynie w Bogu!
Ocalenie człowieka i świata – jedynie w Bogu!, Łk 17, 26-30
16 października 2014, autor: Krzysztof Osuch SJ
Narastające zjawiska świadczące o degradacji człowieka, międzyludzkich więzi i solidarności, a także o degradacji Bożego świata przyrody, są wynikiem przede wszystkim narastającego odstępstwa od Boga Żywego.
Nie można odstąpić od Boga, zlekceważyć Jego Samego, Jego wielki Zamysł, stwórczy i zbawczy – i jednocześnie naiwnie twierdzić (spodziewać się), że wszystko będzie układać się coraz lepiej i rozwijać coraz pomyślniej.
Kto ma nas ostrzec?
Przez kraje i kontynenty coraz częściej przechodzą wichury – tornada, orkany, huragany. Niektórzy (najmniej poważni) spierają się, jakie imiona powinny one nosić na Wschodzie i Zachodzie. Są one przyczyną wielkich strat (liczonych już w miliardach euro). Bodaj jedyny z nich pożytek jest taki, że przynoszą znad oceanów powietrze nasycone ozonem, jak na wiosnę. Czy mamy tu jednak do czynienia z wiosną świata i rozkwitem cywilizacji, która (także z innego, poważniejszego tytułu) zasłużyła sobie na miano „cywilizacji śmierci”, stającej we frontalnej opozycji do chrześcijańskiej cywilizacji życia i cywilizacji miłości.
Nasza troska i niepokój stają się jeszcze większe, gdy niemal dzień w dzień obserwujemy, jak wielkie wichry wieją także w życiu politycznym, społecznym, a nawet kościelnym. Jak się zachowywać, gdy potężne żywioły wstrząsają odwiecznym ładem w dziedzinie etyki i moralności. Owszem, Duch Święty potrafi wyrywać i obalać, niszczyć i burzyć, budować i sadzić (por. Jr 1,10), ale Jego działanie nie może uderzać w Dekalog i Jezusowe Kazanie na Górze (por Mt 5). Są tacy, którym wydaje się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Ludziom z Niniwy i Sodomy też tak się wydawało. Tymczasem Jezusowe ostrzeżenie, związane z Jego powtórnym przyjściem, wydaje się szczególnie aktualne:
Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi (Łk 17, 26-30).
Nie chcę wdać się w konkrety; chcę jedynie wyrazić swoje przekonanie, że to, co „mamy” (w różnych obszarach życia, kultury, cywilizacji, religii, [nie]wiary, [nie]moralności) nie bierze się znikąd.
- Idąc od razu – jakby na skróty – do sedna, chcę powiedzieć, że narastające zjawiska świadczące o degradacji człowieka, międzyludzkich więzi i solidarności, a także o degradacji Bożego świata przyrody, są wynikiem przede wszystkim narastającego odstępstwa od Boga Żywego. Nie można odstąpić od Boga, zlekceważyć Jego Samego, Jego wielki Zamysł, stwórczy i zbawczy – i jednocześnie naiwnie twierdzić (spodziewać się), że wszystko będzie układać się coraz lepiej i rozwijać coraz pomyślniej.
Socjologowie i psycholodzy czy historycy (tak mocno kreowani na zda się najważniejszych ekspertów i wyrocznie życia społecznego) raczej nie będą nas (wystarczająco) ostrzegać i krzyczeć jak Jeremiasz, mówiąc, że nasz największy problem to grzech odstąpienia od Boga – źródła wody żywej – na rzecz dziurawych cystern. Prorok to powie, nie bacząc na (z reguły) przykre dla niego konsekwencje:
Mój zaś naród zamienił swoją Chwałę na to, co nie może pomóc. Niebo, niechaj cię na to ogarnie osłupienie, groza i wielkie drżenie! – wyrocznia Pana. Bo podwójne zło popełnił mój naród: opuścili Mnie, źródło żywej wody, żeby wykopać sobie cysterny, cysterny popękane, które nie utrzymują wody (por. Jr 2,11-13).
Jest parę możliwości
W obliczu tajemnicy istnienia można się różnie zachowywać, na przykład jak przysłowiowy struś, chowający głowę w piasek. W obliczu dramatu życia można się troszczyć jedynie o siebie i swoich najbliższych, zostawiając innym odpowiedzialność za dobro wspólne. Można ewentualnie aż tak się zapracować, że nie przebiją się do nas żadne poważne problemy i wielkie zagrożenia, płynące z odstępstwa od Boga, z lekceważenia religii, wiary, moralności. Kto ma na to czas, może uciec w świat wirtualnej iluzji i niewybrednej rozrywki, w tym także w świat telewizji, w której według (czyjegoś pewno trafnego spostrzeżenia) większość programów przygotowywana jest zgodnie z hasłem: „Bawmy się wesoło i łączmy się w głupocie”.
- Na szczęście – w obliczu fascynującej Tajemnicy istnienia i dramatów życia oraz poważnych zagrożeń – są dostępne rady, podpowiedzi i rozwiązania ludzi Biblii. Są one całkiem inne niż te zawarte w obszernych analizach i raportach, które z definicji nie odnoszą się do Transcendencji, do Boga. Te „biblijne” rady są mądre (choć nie są „naukowe”). Są też prawdziwe. Przynoszą pokój. Są rewelacyjne – olśniewają umysły (gwałtem zamykane w za ciasnej doczesności); są jak miód dla serc, coraz bardziej skołatanych i (bodaj programowo) skazywanych na cichą rozpacz – z powodu przesłonięcia (zaciemnienia?) ostatecznego i wiecznego Celu.
Psalmista radzi najmądrzej
Jak to dobrze móc poniższe słowa Psalmisty (Ps 62,2-3.6-7.9) odczytać i rozważyć je (znowu) jako świadectwo, a następnie uczynić je swoimi słowami, swoją modlitwą, swoim aktem wydania siebie w ręce Boga Ojca:
Jedynie w Bogu spokój znajduje ma dusza,
od Niego przychodzi moje zbawienie.
Tylko On jest opoką i zbawieniem moim,
twierdzą moją, więc się nie zachwieję.
Jedynie w Bogu szukaj pokoju, duszo moja,
bo od Niego pochodzi moja nadzieja.
On tylko jest skałą i zbawieniem moim,
On moją twierdzą, więc się nie zachwieję.
W każdym czasie Jemu ufaj narodzie.
Przed nim wylejcie wasze serca:
Bóg jest naszą ucieczką.
W wersetach powyżej pominiętych Psalmista mówi również o kruchości człowieka, o moralnej zawodności i ulotności istnienia na Ziemi:
Synowie ludzcy są tylko jak tchnienie, synowie mężów – kłamliwi; na wadze w górę się wznoszą: wszyscy razem są lżejsi niż tchnienie. Jest też przestroga przed ponętnymi pokusami: Nie pokładajcie ufności w przemocy ani się łudźcie na próżno rabunkiem; do bogactw, choćby rosły, serc nie przywiązujcie.
Tak, w ziemskie istnienie wpisana jest niepewność i radykalne zagrożenia. Co z tego, że wzrastaliśmy otoczeni wspaniałą miłością rodziców, rodziny i przyjaciół, skoro i tak w jakimś momencie dotknie nas wielki ból związany z przemijaniem, chorobą i śmiercią. Życie na Ziemi to (jeszcze) nie Raj i nie Niebo. Dopiero idziemy do Domu Ojca, a droga wiedzie przez pustynię.
Oprócz wspomnianych zagrożeń są jeszcze i te, które wynikają z nieprzewidywalnych zachowań i losów najbliższych nam osób – żony, męża, dzieci, rodziców, członków wspólnoty… Tylko jakiś czas – dłużej lub krócej – można udawać, że wszystko jest pewne i wyliczalne. Tylko na jakiś czas starcza nam własnej dzielności i odwagi. Tylko jakiś czas można oprzeć się na ludziach, na dobrach materialnych i na własnych zdolnościach. Tylko jakiś czas można cieszyć się barwami życia i zadowalać się intensywnością zmysłowych doznań.
- My ludzie poznajemy prawdę o nas jedynie stopniowo i błądząc w niejednym. Bóg natomiast z góry dobrze wie, że poza Nim nie znajdziemy trwałego oparcia i nie zaznamy trwałego pokoju i bezpieczeństwa. Prosi nas zatem Bóg, byśmy Jemu zaufali i na Nim polegali w sposób absolutny, niezachwiany.
- Bóg zna chwiejne i zmienne serca ludzi, dlatego – chcąc je wzmocnić – nie tylko wskazuje, ale i wyraźnie zakazuje: Nie będziesz miał bogów cudzych obok Mnie! (Wj 20, 3).
- Gdy mimo jasnych rad i nakazów, Lud Starego Testamentu wchodził na drogę odstępstwa, Bóg niestrudzenie prosił: Nawróćcie się do Mnie, by się zbawić, wszystkie krańce świata, bo Ja jestem Bogiem i nikt inny (Iz 45,22).
Nam może się dzisiaj wydawać (zwłaszcza gdy jesteśmy mocniej zaangażowani), że Przykazania Boże zachowujemy już w pełni i łatwo. I że nie czyhają na nas żadne poważne pułapki i wielkie pokusy. Tymczasem jest inaczej, dlatego stale należy badać siebie, pytając, czy nie sprzeniewierzamy się (indywidualnie i społecznie) temu przykazaniu: Nie będziesz miał bogów innych oprócz Mnie (Pwt 5, 7). Podobnie, należy pytać siebie, czy żyjemy z nieskończonej Miłości Boga do nas i czy my sami miłujemy Boga całym sercem.
Bóg sam wystarcza
„Jesteśmy dziećmi tego, w kim złożyliśmy nasze nadzieje”.[1] Abraham ufający Bogu w czasie wielkiej próby, związanej z ofiarą z Izaaka, jest dzieckiem Boga. Podobnie Mojżesz na pustyni, Maryja przy Zwiastowaniu i Jezus na krzyżu. Wszyscy oni są dziećmi Boga Ojca! – A my? A ja?
- Pan Bóg pragnie oszczędzić nam wielkich cierpień, wynikających z braku zaufania do Niego i z braku polegania na Jego Wszechmocy. Prosi nas zatem Bóg o dogłębne zaufanie do Niego, skoro jest On Wszechmocny, Mądry, Dobry i Miłosierny! To zaufanie winno ogarnąć wszystkie aspekty naszego życia: sprawy materialne, uczuciowe i duchowe. – Czy (już) tak jest?
Pouczająca w tym względzie jest delikatna przygana, którą Jezus kieruje także do nas za pośrednictwem świętej Katarzyny ze Sieny:
„Czemu nie ufasz Mnie, który jestem twoim Stwórcą? Bo ufasz sobie. Czyż nie jestem Ci wierny i oddany?/…/ Czemu wątpisz, że jestem dość mocny, aby Ci pomóc, dość silny, aby Cię wspierać i bronić od nieprzyjaciół, dość mądry, aby oświecić oko Twojego intelektu, lub że mam dość dobrotliwości, żebym Ci zechciał dać to, co jest konieczne dla twego zbawienia. Czemu mniemasz, że nie jestem dość bogaty, abym mógł Cię wzbogacić, ani dość piękny, by Ci przywrócić piękność. Czemu boisz się, czy znajdziesz u Mnie chleb do jedzenia i szatę do przyodziania się”.
Święci to ludzie tacy jak my, jednak wyróżnia ich to, że całkowicie polegają na Bogu – zgodnie z pierwszym przykazaniem. Z głębi serca, na podstawie własnego doświadczenia, gorąco wzywają, by ze wszystkich sił związać się z Bogiem. Św. Teresa z Avila tak zachęca:
„Niech nic cię nie niepokoi, niech nic cię nie przeraża. Wszystko mija. Bóg się nie zmienia. Cierpliwość osiąga wszystko. Temu, kto ma Boga, nie brakuje niczego. Bóg sam wystarcza.”
- Jest tyle rzeczy, które już „zdążyły” nas zawieść i rozczarować… Innymi pocieszymy się jeszcze jakiś czas, jednak i tak wszystko, prędzej czy później, przeminie, rozsypie się w proch; „bogactwa stracą wartość, uroda zniknie, młodość przeminie, zdrowie się skończy, znajomi odejdą, ktoś inny okaże się lepszy w pracy, bardziej zdolny, częściej angażowany. Bóg jeden pozostanie wierny!”.
Na nowo wybrać Boga
Od nas zależy, jakie będzie nasze życie. Bóg ze swej strony klaruje sytuację. Stawia nas w świetle i przynagla:
Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście (…)
Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo.
Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo (Pwp 30, 15. 19).
Bóg położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę.
Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane (Syr 15,16-17).
We współczesnych orędziach Maryjnych (w Fatmie, w La Salette, w Medjugorie i w kilku innych miejscach) słyszymy podobne otrzeźwiające przynaglenia, by na nowo wybrać Boga, opowiedzieć się za Bogiem, Jemu zaufać.
- Tymczasem nie da się zaprzeczyć, że w przestrzeń naszej wolności (indywidualnej i niejako zbiorowej) – tam, gdzie zapadają decyzje i podejmowane są ważne wybory – z wyjątkową natarczywością i bezczelnością wciskają się dziś zwodnicze iluzje szczęścia, tzw. półprawdy i ćwierćprawdy (pozorujące całą prawdę), a także wręcz kłamstwa świadomie formułowane i rozpowszechniane.
- W końcu to sam diabeł, który jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć (por. 1 Pt 5, 8), szuka sobie słabych miejsc w nas, by łatwiej (najlepiej niepostrzeżenie) wdzierać się do decyzyjnego ośrodka zarówno poszczególnych osób, jak i ważnych decydujących gremiów i wpływowych ośrodków.
Ale mimo wszystko jest nam dana i zadana wolność. Wybór należy do nas!
Nie jesteśmy zdeterminowani, choć nie brak nam ograniczeń, uwarunkowań i kłód rzucanych pod nogi. Dzięki światłu Jezusowej Ewangelii, dzięki Kościołowi (dziś to dobro zasługuje na szczególne docenienie i obronę), potrafimy zdemaskować także wysublimowane formy bałwochwalstwa i napierającego neopogaństwa. Kardynał Jean-Marie Lustiger w takich słowach dodaje nam odwagi i jednocześnie ostrzega, by nie liczyć tylko na własne siły: „…wówczas tylko możemy ustrzec się od nowego i wysublimowanego pogaństwa, gdy w imię Boże ogłosimy wyzwolenie się od bałwanów. Nie są one nam obce – biorą się z naszej wyobraźni, naszej tęsknoty. Ale Kościół Chrystusowy uwolni nas od nich, oczyszczając nasze serca przez dary Ducha Świętego”.
W samych sobie, w doczesności, w jakimkolwiek stworzeniu nie znajdziemy wolności, szczęścia i pokoju. Trzeba nam zwrócić się do Boga, jak Psalmista w psalmie 62; jak tylu świętych. Ma rację Jehuda Halewi:
„Niewolnicy czasu są niewolnikami niewolników, tylko niewolnicy Boga są prawdziwie wolni, bo zostali uwolnieni przez Boga samego”.
_____________________________________________
(1). Ks. J. Tischner, Pomoc do rachunku sumienia, 13
http://osuch.sj.deon.pl/2014/10/16/k-osuch-sj-ocalenie-czlowieka-i-swiata-jedynie-w-bogu/
*********
Zobacz także:
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-14a.php3
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-14c.php3
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-14d.php3
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-14e.php3
|
Małgorzata urodziła się 22 lipca 1647 r. w Burgundii (Francja). Kiedy Małgorzata miała zaledwie 4 lata, złożyła ślub dozgonnej czystości. Jej ojciec był notariuszem i sędzią. Zmarł, gdy Małgorzata miała 8 lat. Oddano ją wtedy do kolegium klarysek w Charolles. Ciężka choroba zmusiła ją jednak do powrotu do domu. Oddana z kolei na wychowanie do apodyktycznego wuja i gderliwych ciotek, wiele od nich wycierpiała. Choroba trwała cztery długie lata. Dziecko dojrzało w niej duchowo. Nie pociągał jej świat, czuła za to wielki głód Boga. Pragnęła też gorąco poświęcić się służbie Bożej. Musiała jednak pomagać w domu swoich opiekunów. Marzenie jej spełniło się dopiero kiedy miała 24 lata. Wstąpiła wtedy do Sióstr Nawiedzenia (wizytek) w Paray-le-Monial. Zakon ten założyli św. Franciszek Salezy (+ 1622) i św. Joanna Chantal (+ 1641), a przez 40 lat kierownictwo duchowe nad nim miał św. Wincenty a Paulo (+ 1660). Małgorzata otrzymała habit zakonny 25 sierpnia 1671 r. Musiała wyróżniać się wśród sióstr, skoro dwa razy piastowała urząd asystentki przełożonej, a w latach 1685-1687 była mistrzynią nowicjuszek.
Małgorzata była mistyczką – od 21 grudnia 1674 r. przez ponad półtora roku Pan Jezus w wielu objawieniach przedstawiał jej swe Serce, kochające ludzi i spragnione ich miłości. Chrystus żądał od Małgorzaty, by często przystępowała do Komunii świętej, jak tylko pozwoli jej na to posłuszeństwo, a przede wszystkim tego, by przyjmowała Go w Komunii świętej w pierwsze piątki miesiąca. Polecał także, aby w każdą noc z czwartku na pierwszy piątek uczestniczyła w Jego śmiertelnym konaniu w Ogrójcu między godziną 23 a 24: “Upadniesz na twarz i spędzisz ze Mną jedną godzinę. Będziesz wzywała miłosierdzia Bożego dla uproszenia przebaczenia grzesznikom i będziesz się starała osłodzić mi choć trochę gorycz, jakiej doznałem”.
W związku z otrzymanym orędziem i poleceniem, aby ustanowiono święto czczące Jego Najświętsze Serce oraz przystępowano przez 9 miesięcy do pierwszopiątkowej Komunii św. wynagradzającej, Małgorzata doznała wielu przykrości i sprzeciwów. Nawet jej przełożona nie wierzyła w prawdziwość objawień. Dopiero w 1683 r., gdy wybrano nową przełożoną, Małgorzata mogła rozpocząć rozpowszechnianie Bożego przesłania. Od 1686 r. obchodziła święto Najświętszego Serca Jezusa i rozszerzyła je na inne klasztory sióstr wizytek. Z jej inicjatywy wybudowano w Paray-le-Monial kaplicę poświęconą Sercu Jezusa.
Małgorzata zmarła 17 października 1690 r. po 43 latach życia, w tym 18 latach profesji. Beatyfikował ją Pius IX (1864), kanonizował Benedykt XV (1920). Wraz ze św. Janem Eudesem jest nazywana “świętą od Serca Jezusowego”. Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa został uznany oficjalnie w 1765 r. przez Klemensa XIII.
W ikonografii św. Małgorzata Maria przedstawiana jest w czarnym habicie wizytek, w rękach trzyma przebite serce.
Paray-le-Monial: Jezu, ufam Tobie
dodane 2002-10-30 11:02
Wiara.pl
Któż z nas nie zna obrazka z przedstawieniem Jezusa z zaznaczonym sercem? Wielu ma taki obrazek zawieszony na ścianie w domu. Tylko nieliczni jednak wiedzą, że źródłem tego motywu było prywatne objawienie. Pomiędzy 1673 a 1675 rokiem w klasztorze Paray-le-Monial św. Małgorzata Maria Alacoque czterokrotnie ujrzała Zbawiciela, który nakazał jej szerzyć kult Serca Jezusowego.
Henryk Przondziono /Foto Gość Najświętsze Serce Jezusa Oczywiście kult Serca Jezusowego istniał już w średniowieczu. Objawienia św. Małgorzaty Marii miały jednak kluczowe znaczenie w jego rozwoju. Oto co napisał o tym papież Pius XII w encyklice “Haurietis aquas”: “Najważniejsze miejsce wśród tych, którzy krzewili kult Najświętszego Serca Jezusowego zajmuje św. Małgorzata Maria Alacoque. Zapalona niezwykłą gorliwością sprawiła, nie bez wpływu wierzących, że kult ten nabierał właściwych sobie rozmiarów, różniąc się od wszystkich innych form pobożności chrześcijańskiej, z podkreśleniem elementu miłości i wynagrodzenia”. Pod wpływem objawień św. Marii Małgorzaty wprowadzono uroczystość Najświętszego Serca Jezusa, którą Kościół katolicki obchodzi w piątek po oktawie Bożego Ciała.
Najświętsze Serce
Małgorzata Maria Alacoque urodziła się 22 lipca 1647 r. w Lhautecourt w okręgu Charolais we Francji. Jej ojciec, Klaudiusz, był notariuszem. Od dzieciństwa pragnęła całkowicie poświęcić się Chrystusowi. Rodzina długo nie pozwalała jej jednak wstąpić do zakonu. Wreszcie 20 czerwca 1671 roku rozpoczęła nowicjat w zakonie Sióstr Matki Bożej Nawiedzenia, popularnie zwanych wizytkami, w klasztorze w niewielkiej burgundzkiej miejscowości Paray-le-Monial. Chrystus ukazał jej się po raz pierwszy już podczas rekolekcji poprzedzających obłóczyny, 6 listopada 1672 r. Potem nastąpiły cztery objawienia, zwane wielkimi.
Corrado Giaquinto (PD) Św. Małgorzata Maria Alacoque kontempluje Serce Jezusa 27 grudnia 1673 r., w uroczystość św. Jana Ewangelisty, Jezus ukazał się Małgorzacie Marii podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. “Pan powiedział mi: “Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, a zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem i ukazać się ludziom, by ich ubogacić drogocennymi skarbami, które ci odsłaniam, a które zawierają łaski uświęcające i zbawienne, konieczne, by ich wydobyć z przepaści zatracenia”. Po tych słowach Pan ukazał mi swoje bijące Serce” – opowiadała później św. Małgorzata Maria.
Niedługo później, w drugim objawieniu Jezus przekazał swoje pragnienie, aby ludzie Go miłowali i dlatego objawia im Swoje Serce wraz ze wszystkimi skarbami Bożej Miłości, pełne łask, miłosierdzia i zbawienia: “To nabożeństwo jest ostatnim wysiłkiem mojej miłości i będzie dla ludzi jedynym ratunkiem w tych ostatnich czasach” – powiedział. Do objawienia doszło w kaplicy klasztornej. Św. Małgorzata Maria znów widziała wtedy Serce Jezusa. Zdawało się Ono spoczywać na tronie z ognia i promieni. Widoczna była rana zadaną włócznią na krzyżu. Serce otaczała korona cierniowa, a u góry wieńczył Je krzyż.
Trzecie widzenie święta miała 2 lipca 1674 r. Modliła się przed tabernakulum, gdy nagle pojawił się Pan Jezus. Z Jego ran biła niezwykła jasność. Światło rany Serca rozrosło się, a Pan zaczął mówić o niewdzięczności, jaką Mu ludzie odpłacają za Jego miłość. Sprawia mu to większą udrękę niż wszystkie cierpienia, których doznał w trakcie swego ziemskiego życia. “Przynajmniej ty staraj się mi zadośćuczynić, o ile to będzie w twojej mocy, za ich niewdzięczność” – powiedział Jezus Małgorzacie Marii. Zażądał, by przyjmowała Komunię św. tak często, jak tylko może, a zwłaszcza w każdy pierwszy piątek miesiąca. Chrystus polecił jej także modlitwę każdej nocy z czwartku na piątek między godz. 23.00 a 24.00.
Jakub Szymczuk /Foto Gość Grób św. Małgorzaty Mari Alacoque w Paray-Le-Monial
Do najważniejszego z objawień, czwartego i ostatniego, doszło 19 czerwca 1675 r., w oktawie Bożego Ciała. Św. Małgorzata Maria klęczała przed Najświętszym Sakramentem, kiedy ujrzała Pana Jezusa. Odsłonił On swe Serce i powiedział: “Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi, że niczego nie szczędziło, aż do wyczerpania i wyniszczenia się, by im dać dowody swej miłości. A w zamian od większości ludzi doznaję tylko niewdzięczności przez nieuszanowania i świętokradztwa, przez oziębłość i pogardę, z jaką się odnoszą do Mnie w tym Sakramencie miłości”. Podczas tego objawienia Jezus zażądał, aby w pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała odbywała się szczególna uroczystość ku czci Jego Serca i aby w tym dniu przystępowano do Komunii św. oraz uroczyście wynagradzano zniewagi, jakich Serce Jezusowe doznaje od ludzi.
Piątek po oktawie Bożego Ciała
Św. Małgorzata Maria mogła zacząć urzeczywistniać swoją misję pod koniec 1684 r., gdy została mistrzynią nowicjatu w Paray-le-Monial. Nowicjuszki pod jej kierunkiem zbudowały ozdobiony kwiatami maleńki ołtarzyk, na którym umieściły wycięte z papieru, uwieńczone płomieniami Serce.
Jakub Szymczuk /Foto Gość Tabernakulum w kaplicy objawień w Paray-Le-Monial W 1686 r. cały klasztor wizytek w Paray-le-Monial dokonał aktu oddania się Bożemu Sercu, zaś dwa lata później zbudowano kaplicę poświęconą Najświętszemu Sercu. Stamtąd kult ten zaczął się rozprzestrzeniać na Francję i cały świat.
Św. Małgorzata Maria zmarła 16 października 1690 roku. Papież Pius IX beatyfikował ją 18 września 1864 r. a Benedykt XV kanonizował 13 maja 1920 r.
Chrystus, w Paray-Le-Monial prosił o ustanowienie uroczystości Najświętszego Serca, którą należało obchodzić w piątek po oktawie Bożego Ciała. Pierwsze starania w tej sprawie podjął klasztor wizytek w Dijon. Wkrótce król Polski August II Sas, a potem jego syn i następca August III Sas zaczęli domagać się od papieża ustanowienia święta. Trwały jednak badania wiarygodności objawień w Paray-Le-Monial.
Wreszcie sukces odniósł Memoriał w tej sprawie biskupów polskich, przedłożony Kongregacji Obrzędów na początku 1765 r. Kongregacja Obrzędów postanowiła przychylić się do próśb biskupów Królestwa Polskiego i Arcybractwa Rzymskiego, udzielając zezwolenia na uroczyste obchodzenie święta z własną mszą i oficjum. Dekret ten potwierdził papież Klemens XIII 6 lutego 1765 r.
W 1873, w dwusetną rocznicę pierwszego z objawień odbyła się w Paray-le-Monial uroczystość poświęcenia narodu francuskiego Bożemu Sercu. Dwa lata później położono kamień węgielny pod budowę monumentalnej świątyni w Paryżu pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Dziś bazylika Sacre Coeur góruje nad dzielnicą Montmartre.
A do Paray-Le-Monial co roku przybywa ok. 300 tysięcy pielgrzymów.
Jakub Szymczuk /Foto Gość Sanktuarium w Paray-le-Monial
http://kosciol.wiara.pl/doc/491337.ParayleMonial-Jezu-ufam-Tobie/2
Synod: czy woń szatana weszła do Kościoła?
kw
“Niektóre skargi nt. Synodu są napędzane strachem, który może stać się swoistą paranoją” – o teoriach spiskowych, kontrowersjach i podziałach na Synodzie obszerny wpis opublikował australijski hierarcha abp Mark Coleridge.
– Trochę to trwało, ale wreszcie mamy do czynienia z typowo rzymskim melodramatem (nie mylić z psychodramą) na obrzeżach Synodu – napisał abp Coleridge, ordynariusz Brisbane i uczestnik tegorocznego Synodu, w związku z “poufnym” listem do Papieża.
– Cała ta sprawa jest bardzo pogmatwana, ponieważ niektórzy z kardynałów (zgodnie z obecnymi szacunkami – już pięciu), którzy mieli podpisać list, zaprzeczyli temu. Poza tym inni, którzy go podpisali, stwierdzili, że do mediów wyciekła inna wersja – napisał abp Coleridge.
– I oczywiście nikt nie wie, jak cokolwiek wyciekło do watykańskiego dziennikarza, który jest znany ze swojej skłonności do wycieków. To mogło się stać tylko w cieniu bazyliki św. Piotra – podsumował hierarcha.
W dalszej części notki abp Coleridge odniósł się do skarg wobec Synodu w ogóle: – Niektóre skargi dotyczące Synodu (…) są napędzane strachem, który może stać się swoistą paranoją.
Hierarcha podkreślił, że strach ten opiera się na przekonaniu, że najdrobniejsza zmiana w zakresie nauki o rodzinie czy małżeństwie, miałaby poruszyć z posad doktrynę Kościoła i “zatracić ją w świecie bez prawdy”.
– Ja po prostu nie mogę w coś takiego uwierzyć – stwierdził abp Coleridge.
Napisał również o tym, jak widzi zmiany zachodzące na Synodzie: – Synod zrobi dobrze, jeśli stanie się tym, czym był Sobór Watykański II: “wydarzeniem językowym”.
Hierarcha opisał również obszernie ostrą wymianę zdań, która miała miejsce w czasie obrad: – Jeden z ojców Synodu (przywołując Pawła VI) stwierdził, że wraz z mówieniem o zmianach w kościelnej dyscyplinie czy w praktyce małżeńskiej i rodzinnej do Kościoła wejdzie woń szatana. Inny z ojców, przywołując tą samą wypowiedź papieża Pawła VI, stwierdził że woń szatana wejdzie do Kościoła i sali Synodu, jeśli ulegniemy niepokojowi i ideologicznie napędzanemu duchowi stronniczości. Narusza on bowiem jedność kolegium biskupów i Kościoła. Redukuje też Synod do sprawy politycznej, gdzie tylko władza liczy się naprawdę. Szatan to “diabolos”, czyli ten który dzieli.
Abp Coleridge nie mógł przywołać nazwisk hierarchów, którzy uczestniczyli w tej wymianie zdań.
Wskazał jednak: – Na Synodzie ciężko nie zauważyć istnienia potężnych nurtów politycznych. Nie jest to w żaden sposób zaskakujące. Ale jeśli nie ma tu nic więcej, to my, biskupi, tracimy “coś ważniejszego”. I lepiej sięgnijmy po maski gazowe, gdy ta woń roztacza się wokół nas.
Abp Mark Coleridge jest ordynariuszem Brisbane. Został biskupem pomocniczym w 2002 roku. Od 2011 roku jest również członkiem Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23802,synod-czy-won-szatana-weszla-do-kosciola.html
**************
Wyciek listu krytykującego Papieża odmieni Synod?
KAI / chiesa.espresso.repubblica.it / kw
Ani razu od czasów Pawła VI, który rozpoczął praktykę Synodu biskupów w 1965, nie mieliśmy do czynienia z tak zdecydowanym sprzeciwem grupy kardynałów wobec sposobu, w jaki prowadzony jest Synod – zwracają uwagę komentatorzy.
Nieporozumienie wśród najważniejszych uczestników Synodu ujawnił wyciek listu, który miał być podpisany przez kilkunastu najważniejszych hierarchów – uczestników Zgromadzenia Biskupów.
13 kardynałów skrytykowało skład specjalnej 10-osobowej komisji, którą ustanowił Papież w celu napisania szkicu dokumentu końcowego oraz ogólne procedury prowadzenia Synodu.
– Brak wpływu ojców Synodu (…) wywołał duży niepokój. Członkowie [komisji] nie zostali wybrani, lecz mianowani bez konsultacji – czytamy w poufnym liście, który miał zostać przekazany Papieżowi 5 października przez kardynała Pella.
– Ktokolwiek, kto zdaje sprawozdanie z [pracy] w małych grupach, powinien być wybrany, nie mianowany – wskazują autorzy listu – Nowe procedury nie są zgodne z tradycyjnym duchem Synodu i jego celem. Wielu ojców czuje, że nowa procedura została nakreślona tak, by ułatwić przyjęcie wcześniej już ustalonych odpowiedzi na ważne, dyskutowane pytania.
List wyraża też zaniepokojenie w sprawie “umocnienia godności rodziny”. Miało to być celem Synodu, “który zapewne zostanie zdominowany przez teologiczno-doktrynalne kwestie dotyczące komunii dla rozwodników żyjących w cywilnych związkach” – piszą autorzy listu.
List miało podpisać 13 hierarchów (abp G. Müller, abp G. Pell, abp R. Sarah, abp T. Dolan, abp Th. Collins, abp C. Caffarra, apb D. Di Nardo, abp W. Eijk, abp W. Napier, abp J. Njue, abp G. Pell, abp. N. Carrera, abp. J. Savino).
Czterech kardynałów, którzy byli wymienieni wśród sygnatariuszy, jak dotychczas zaprzeczyło (kard. M. Piacenza, kard. A. Scola, kard. A. Vingt-Trois oraz kard. P. Erdö). Wśród sygnatariuszy nie wymieniono żadnych polskich hierarchów.
Kard. Gerhard Müller, jeden z sygnatariuszy, skomentował sprawę w ten sposób: – Skandalem jest fakt, że do wiadomości publicznej podano prywatny list skierowany na ręce Ojca Świętego. Mamy do czynienia z nową aferą Vatileaks.
Kard. Müller zaznacza, że skandalem jest opublikowanie w mediach prywatnego listu adresowanego do Papieża: tylko Ojciec Święty jest właścicielem adresowanych do niego listów prywatnych i nikt inny – stwierdza. Dodaje, że intencją osób, które postanowiły opublikować ten list, jest sianie konfliktów.
Stanowczo oponuje tezom niektórych mediów, jakoby w Kurii Rzymskiej istniał sprzeciw wobec Franciszka oraz jakoby Ojciec święty był otoczony wilkami. Takie określenia uważa za wyjątkowo obraźliwe.
– Nie znam tu nikogo, kto byłby przeciw Papieżowi – stwierdził niemiecki purpurat kurialny. Kard. Müller zaznaczył, że dyskusja w auli synodalnej jest szczera i otwarta, a Synod Biskupów od zawsze zastanawiał się nad możliwością udoskonalenia procedur.
Wcześniej Kard. George Pell, który miał przekazać list Papieżowi, za pośrednictwem swojego rzecznika potwierdził, że wielu ojców synodalnych wyraziło zaniepokojenie składem komitetu redagującego Relację Końcową Synodu.
Kard. Pell oświadczył również, że wielu kardynałów podpisało 5 października list do Ojca Świętego w tej sprawie, wyrażając niepokój w tych kwestiach.
W oświadczeniu kard. Pella zaznaczono, że list do papieża miał charakter prywatny i takim powinien pozostać, a w doniesieniach medialnych mylnie przytoczono zarówno jego treść, jak i listę sygnatariuszy
Podczas wczorajszego briefingu prasowego ks. Federico Lombardi SJ zauważył, że wspomniany dokument kardynałów miał charakter poufny i w tej sprawie nie ma nic do powiedzenia. Dodał, że trzeba o to pytać purpuratów wymienionych jako sygnatariusze.
Sprawa listu rzuca też światło na wcześniejsze wypowiedzi Franciszka podczas Synodu, kiedy mówił o tym, że “Synod nie jest zjazdem ani parlamentem” oraz ostrzegał przed “hermeneutyką konspiracji”.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23796,wyciek-listu-krytykujacego-papieza-odmieni-synod.html
*********
Mądrość Rahnera potrzebna od zaraz
Peter Folan SJ
Dla wielu chrześcijan przywołanie słowa “doktryna” oznacza automatycznie koniec wszelkiej nadziei na zmiany. W potocznym rozumieniu bowiem, doktryna to zestaw twardych, niepodlegających dyskusji zasad ustalonych przez kogoś “na górze”.
Jeśli rozpoczęty Synod Biskupów podobny będzie do zeszłorocznego zgromadzenia, to możemy być pewni, że zainteresowanie światowej prasy skupi się wyłącznie na kwestii par homoseksualnych oraz komunii dla rozwodników, czyli na tych sprawach, które stanowią najwyraźniejszą oś podziału wśród katolików.
Nie dziwi mnie podejście dziennikarzy, którzy pisząc o Synodzie, zwracają uwagę wyłącznie na to, która frakcja w Kościele jest silniejsza, a w związku z tym zdominuje obrady. Traktują Synod wyłącznie jako wydarzenie polityczne i takiego języka używają. Zapominają, że synodalne dyskusje nad zagadnieniami homoseksualizmu, komunii dla rozwodników oraz samych rozwodów odbywać się będą wewnątrz ram wyznaczonych przez wiarę Kościoła katolickiego wyrażoną w jego doktrynie.
Dla wielu chrześcijan przywołanie słowa “doktryna” oznacza automatycznie koniec wszelkiej nadziei na zmiany. W potocznym rozumieniu bowiem, doktryna to zestaw twardych, niepodlegających dyskusji zasad ustalonych przez kogoś “na górze”. Jedni są im posłuszni inni wręcz przeciwnie – nie widzą w nich drogowskazu w przeżywanych życiowych trudnościach.
Odmienne spojrzenie na to, czym jest doktryna, miał Karl Rahner (1904-1984), teolog i jezuita. Jego zdaniem, dzięki doktrynie Kościół może mówić o prawdziwych problemach prawdziwych ludzi. Rahner widział w doktrynie narzędzie, dzięki któremu za pomocą prostych słów można ogłaszać wiarę Kościoła.
Dzięki temu ludzie prowadzeni są ku głębszej relacji z Bogiem. Innymi słowy, dla Rahnera doktryna zaprasza do przyjaźni z Bogiem, pokazując to, co Kościół o Nim wie.
Doktryna jest raczej wyciągniętą w stronę członków Kościoła pomocną dłonią niż karzącym palcem. Ten obraz ukazuje, że doktryna istnieje tylko po to, by ułatwiać relację z Bogiem, nie zaś by dostarczać instrukcji, jak uniknąć Bożego gniewu. Ostatecznie jako rzeczywistość, która przenika różne kultury i epoki po to, by odpowiedzieć na ludzkie tęsknoty i pragnienia, tylko w tych pragnieniach i tęsknotach ma ona swój prawdziwy sens. Doktryna nie może stać się jakimś abstraktem, techniczną prawdą odnoszącą się tylko do wybranego miejsca i czasu.
Wzywanie, by doktryna umacniała naszą więź z Bogiem, nie jest tym samym co oczekiwanie, by Kościół jeszcze dokładniej i lepiej kodyfikował wszystkie ewentualności naszego życia. Działanie takie byłoby zresztą daremne.
W naszej relacji z Bogiem to On jest tą stroną, która, jak mówi Rahner, pozostaje “niezgłębioną tajemnicą”, przekraczającą nasze możliwości uchwycenia Go. My zaś, jako ludzkość, wciąż podlegamy zmianie. Nasze dzisiejsze troski, idee, język oraz zdolności nie są identyczne z tymi, jakie mieli nasi rodzice, a co dopiero mówić o pokoleniach żyjących przed wiekami.
Podobnie również doktryna musi być rzeczywistością wystarczająco dynamiczną, by towarzyszyć Kościołowi w każdej epoce i pokoleniu. Musi być też dostatecznie pewnym oparciem, by mówić nam o niezmiennym Bogu oraz prowadzić na drodze wiary. To napięcie między wiarygodnością a duszpasterską elastycznością nie jest nowe, było obecne we wszystkich epokach Kościoła.
Nie jest słuszne traktowanie doktryny, jakby zstąpiła wprost z nieba w otwarte ramiona Kościoła, który uznał ją – jak obrazowo ujął to Rahner – za “czystą chemicznie”. W gruncie rzeczy wszystkie doktryny są nie tylko produktem swoich czasów, teologicznych debat oraz skomplikowanych sytuacji historycznych, lecz także , co najważniejsze, przechodzą proces recepcji, interpretacji oraz aplikacji przez różne rady, synody oraz lokalne wspólnoty kościelne. Wówczas doktryna taka albo ma moc przemiany Kościoła, albo pozostaje martwa, uwięziona w czasie, bez siły, by wzbogacić życie Kościoła.
Historia Kościoła wielokrotnie potwierdziła taką dynamikę. Wystarczy chociażby wspomnieć o nicejsko-konstantynopolitańskim wyznaniu wiary, które nazywa Jezusa Chrystusa “współistotnym Ojcu”. Proces jego tworzenia był bardzo burzliwy.
Rozpoczęty na soborze w Nicei (325 r.), gdzie po raz pierwszy użyto określenia “współistotny”. Spotkało się ono z dużym oporem przedstawicieli lokalnych Kościołów, którzy powrócili do tej kwestii na kolejnym soborze w Konstantynopolu (381 r.). Konsensus, jaki wówczas osiągnięto, dał podstawy pierwszej doktrynie (wyznaniu wiary). Mimo jej zdefiniowania Kościół wciąż kontynuuje jej interpretowanie.
Oczywiście Kościół robi znacznie więcej niż tylko wspomina swoją historię. Ponieważ pierwszorzędnym kierunkiem Jego działania jest przyszłość, pełnia Królestwa Bożego, dlatego doktryna, która pozostaje w dialogu z duszpasterskimi realiami, jest nieodzownym towarzyszem na pielgrzymim szlaku.
W naturalny sposób spotkanie doktryny z duszpasterskimi realiami niesie z sobą ryzyko. Bywa, że Kościół zamiast wsłuchiwać się w cichy głos Ducha Świętego, kieruje się w stronę innych, znacznie mocniejszych głosów. Zawsze powinniśmy uważać na to, czy nie wsłuchujemy się bardziej w głos ludzki niż Boski.
Karl Rahner świadomy był tego zagrożenia. “Ryzyko czynnika ludzkiego zawsze pozostanie ryzykiem i żadne środki zaradcze nie usunął ich całkowicie. Jedynie obietnica Ducha Świętego, i tylko ona, pozwala przezwyciężyć to niebezpieczeństwo”.
Zainspirowany mądrością Rahnera zawartą w wybitnych jego dziełach teologicznych, postanowiłem podjąć trzy pytania, które moim zdaniem Kościół musi zadać, myśląc o duszpasterskich wyzwaniach dzisiejszych czasów.
W jakim miejscu rozpocząć?
Wydaje się, że powinniśmy rozpocząć od jakiejś doktryny kościelnej. Rahner miałby na ten temat nieco inne zdanie. Doktryna wypływa z doświadczenia żywego Boga. Punkt początkowy powinien być zatem przeddoktrynalny i przedzałożeniowy.
Jak zrozumieć tę przedzałożeniowość? Rahner posługuje się przykładem zakochania ludzi młodych. Nieporadne próby opisania uczuć przez młodego człowieka nie mogą być uważane za początek miłości. Doświadcza on uczucia, które nie może być w pełni opisane ani zrozumiane i jako takie musi zostać przyjęte i zaakceptowane.
Miłość, by mogła wzrastać, szuka dróg ekspresji. Rahner piesze “Reflektowanie nad sobą jest częścią wzrastania w świadomości tego, czym jest miłość sama w sobie. Nie jest to jakiś osobny fenomen niemający znaczenia, ale bardzo istotny element”. Miłości nie jest ani czystym uczuciem, ani czystym jego przeżywaniem. Jest natomiast rozpoznaniem i nazwaniem tego, co dana osoba przeżywa. Wówczas mówimy o doświadczeniu spotkania z rzeczywistością miłości.
Rahner zwykł mówić, że “rzeczywistość odsłania nam możliwości”, a nie odwrotnie. W związku z tym odpowiedź na pytanie, w jakim miejscu rozpocząć, jest prosta. Zacznijmy od tego, co jest rzeczywistością, nie od tego, co jest naszym o niej wyobrażeniem.
Właśnie w taki sposób Jezus spotkał swoich pierwszych uczniów. Chrystus pozwolił, by uczniowie doświadczyli Go w sposób bardzo zwyczajny. Nie wymagał od nich zrozumienia Jego złożonej natury oraz tego, jakie są w Nim wole, ludzka czy boska. Jezus działał i mówił rzeczy, które całkowicie przeorientowały życie Jego uczniów. Dopiero później podjęli oni głębszą refleksję nad tymi zagadnieniami.
Dzisiejszy Kościół nie różni się zbytnio od pierwotnej wspólnoty. Doświadczając pastoralnych wyzwań, nie powinniśmy od razu szukać doktrynalnych rozwiązań i wyjaśnień. Wpierw trzeba upewnić się, że wystarczająco zrozumieliśmy człowieka żyjącego w tym doświadczeniu.
Właściwe użycie Pisma
Pismo Święte jest dla Kościoła normą ostateczną (norma normans non normata) i każda autentyczna doktryna winna być przez nie konfrontowana. Jeśli jakaś doktryna stoi w sprzeczności z Pismem, powinna być uznana za błędną.
Trzeba uważać również na to, by nie interpretować Pisma tak, by “dopasować” je do doktryny. Rahner wskazywał tu na dwa zagrożenia, jakie czyhają na Kościół.
Po pierwsze, “wybiórcze spojrzenie na Pismo” traktuje Biblię, tak jakby “wszystkie jej twierdzenia były dogmatyczne, a nie teologiczne”. Pismo Święte nie jest podręcznikiem doktrynalnym, z którego wycina się gotowe fragmenty i wkleja do katechizmu.
Pismo zawiera zarówno pierwotny kerygmat, jak i apostolską refleksję nad nim. Uczciwa egzegeza Pisma, jak wskazuje Sobór Watykański II w “Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym”, pozwala na “lepsze zrozumienie i wyjaśnienie Pisma Świętego, co w konsekwencji pozwala dojrzewać Kościołowi w ocenianiu rzeczywistości”.
Po drugie, cztery kanoniczne Ewangelie, choć zawierają słowa samego Jezusa, nie są przez to odporne na nadużycia. Rahner pisze: “Dzisiejszy teolog nie może z absolutną pewnością wskazać na to, które słowa w Ewangelii są oryginalnymi wypowiedziami Jezusa (ipsissima verba), a które zostały Mu przypisane przez autorów”.
Niebezpieczeństwo to nie różni się znacznie od wcześniejszego. Ma ono jednak pewien aktualny kontekst, biorąc pod uwagę to, jak często przywoływane są dzisiaj słowa Jezusa (Mt 19,7-9;Mk 10,11-13) w dyskusji na temat rozwodów. Wskazuje się na to, iż słowa Jezusa są tu jasne i tak powinny być rozumiane. Pomija się zupełnie obecność rzeczowych pytań egzegetów biblijnych w tej kwestii.
Jak postępować?
Określenie tego, jak postępować, powinno rozpocząć się od uświadomienia sobie obecnych oraz przeszłych wzorców, których musimy unikać. Rahner mówi o trzech.
Pierwszy, który nazywam “modelem złogów”, uznaje, że podejście do pastoralnych problemów wymaga wcześniejszego usunięcia wszystkich “złogów” (historycznych, teologicznych, politycznych) z doktryny kościelnej. Zakłada to, że był taki idealny, nieskazitelny moment, w którym istniała doktryna, i teraz trzeba ją na nowo odkryć, oczyścić. Rahner odrzuca takie podejście, wskazując równocześnie, że “wszystkie ludzkie orzeczenia, nawet te religijne, mówiące o Bogu, są naznaczone skończonością. A przez to nigdy w pełni nie wyrażą rzeczywistości”.
Drugi, określany jako “model wyjaśniający”, w którym Kościół tłumaczy jakąś kwestię, posługuje się konkretną doktryną, wyprowadzając z niej na drodze logicznego rozumowania kolejną. Takie podejście traktuje doktrynę jak pudełko z różnymi obiektami, nie zaś jako okno pozwalające zobaczyć rzeczy w sposób przedzałożeniowy. Rahner trafnie zauważył, że dla Kościoła wsłuchiwanie się w głos Boga to coś więcej niż tylko wnioskowanie. Kościół zaangażowany w “refleksję nad problemami usłyszanymi w realnej rzeczywistości” jest tak naprawdę w żywej relacji z Bogiem “teraźniejszości”.
Trzecie podejście nazywam “modelem izolującym”. Spogląda on na konkretną doktrynę, ignorując inne, istotne doktryny, ważne konteksty kulturowe, a nawet liturgiczne aspekty życia Kościoła. Rahner odrzuca takie podejście, uznając, że “każda rzeczywistość, nawet najbardziej ograniczona, zawsze jest połączona z jakąś inną” i w związku z tym każda forma izolacji jest porażką.
Wszystkie trzy wymienione podejścia można zaobserwować dziś w języku, jakim Kościół mówi o wyzwaniach duszpasterskich. Reflektowanie nad doktrynalnym nauczaniem Kościoła nie jest jak wypiekanie ciasta, kiedy ściśle stosujemy się do wskazówek przepisu. Rahner mówił: “Słowo Boże objawia się światu, używając medium, jakim jest historia, historia ludzkości…”.
Wydaje się, że Papież Franciszek rozumie te słowa. Niedawno wezwał swoich współpracowników do mówienia językiem zrozumiałym i prostym, należącym do dzisiejszego czasu. U podstaw takiej postawy leży zaufanie Duchowi Świętemu działającemu tu i teraz. Potrzeba go nie tylko współpracownikom Papieża, lecz także całemu Kościołowi, szczególnie w momentach refleksji nad trudnymi i wielowymiarowymi wyzwaniami duszpasterskimi. To zadanie dla nas wszystkich, ludzi pragnących wsłuchiwać się bardziej w głos Ducha Świętego.
Przetłumaczył Jarosław Mikuczewski SJ
http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,1087,madrosc-rahnera-potrzebna-od-zaraz.html
Karl Rahner SJ – PISMA WYBRANE. TOM I
Karl Rahner należy do najwybitniejszych teologów katolickich ubiegłego stulecia, świadczy o tym zarówno jego olbrzymi dorobek naukowy, sięgający liczby czterech tysięcy tytułów, jak i ponad 1800 monografii, poświęconych w całości jego osobie oraz jego teologii. Pierwszy tom Pism wybranych K. Rahnera obejmuje 16 jego publikacji, ujętych w trzech działach: Zagadnienia fundamentalne, Nauka o Bogu oraz Chrystologia.
Wszystkie teksty, które znajdują się w pierwszym tomie Pism wybranych, dają czytelnikowi obraz metody teologicznej Rahnera, jego – czasem skomplikowanego – sposobu formułowania myśli oraz pozwalają lepiej pojąć znaczenie jego teologii dla rozwoju refleksji teologicznej ubiegłego stulecia.
Teologia Rahnera jest bowiem teologią, która poprzez stawianie istotnych i odważnych pytań, zmusza czytelnika do myślenia i refleksji. Rahner nie zadowala się prostymi odpowiedziami na istotne kwestie, lecz z odwagą, otwierając nowe drogi, szuka uzasadnienia dla wiary, która również we współczesnym świecie wymaga zrozumienia. Przedstawione w tym tomie publikacje wydają się być pomocnym materiałem nie tylko do samodzielnej lektury, ale nade wszystko do wspólnej refleksji nad nimi w ramach seminariów akademickich, przybliżających studentom myśl teologiczną Rahnera.
***********
Polscy piłkarze: wiara jest dla nas ważna
Michał Lewandowski
Wczorajsze 90 minut emocji, napięcia i walki o zwycięstwo zaowocowało awansem do Mistrzostw Europy 2016. Nikt nie wątpi, że osiągnęliśmy je dzięki niesamowitej postawie i ciężkiej pracy naszych reprezentantów. Wielu z nich, na boisku jak i poza nim szuka oparcia w wierze w Boga. Oto kilka wypowiedzi polskich piłkarzy, którzy nie wstydzą się swojej wiary i chętnie przyznają do jej praktykowania.
“W wierze byłem wychowany od początku i staram się teraz przekazywać ją moim dzieciom, bo nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci były wychowywane inaczej. Myślę że bez wiary wszystko traci sens. (…) dzięki rodzinie mogłem być bardziej odporny na te zewnętrzne naciski czy uwarunkowania. Moja rodzina potrafiła mnie ochronić, dać mi schronienie. Zawsze miałem gdzie wrócić, uciec, schronić się – powiedział Jerzy Dudek, były reprezentant Polski, zdobywca Pucharu Europy z drużyną Liverpoolu.
Sebastian Mila, bohater ubiegłorocznego meczu z Niemcami, przeszedł długą drogę. Podczas gorzkich doświadczeń porażki znajdował swoje oparcie w Bogu: “Pan Bóg i rodzice zafundowali mi wspaniałe życie. Każdy dzień jest jak wygrana na loterii, delektuję się nim. Bywa trudno, ale uważam, że grając w piłkę mam ogromne szczęście. Nie oddałbym tego za nic oprócz zdrowia najbliższych”.
Także Jakub Błaszczykowski, członek akcji “Nie wstydzę się Jezusa” przyznawał: “Ja osobiście z dużą wiarą na co dzień i z dużym przekonaniem o tym, że Chrystus pomaga w życiu codziennym, staram się w pewnym sensie namawiać ludzi do tego aby nie zapominali o tym, co jest dla nas najważniejsze, czyli wiara i modlitwa”.
Wspomina także o codziennej modlitwie: “Najważniejsza jest dla mnie codzienna Eucharystia i czytanie Pisma Świętego. Czasami zwyczajnie, po ludzku, nie chce mi się. Modlitwa daje mi jednak siłę i staram się jej nie zaniedbywać. Wiem, że ani sława, ani pieniądze nie dają tyle radości, co bycie z Bogiem. Wiem, że moim nadrzędnym obowiązkiem jest przyznawać się do Chrystusa”.
“Pan Bóg ma plan względem każdego, każdemu udziela odpowiednich darów, a naszym zadaniem jest ich nie zmarnować, lecz wykorzystać, dając świadectwo o Chrystusie” – dodaje.
Najsłynniejszy obecnie polski reprezentant, Robert Lewandowski przyznaje, że wiara w Boga pozwala mu prowadzić lepsze życie: “We współczesnym świecie wszystko idzie bardzo szybko, nieraz zapominamy o naszych wartościach i o tym, co tak naprawdę jest dla nas najważniejsze. Dlatego też ta wiara pomaga mi na boisku, ale też i poza nim, aby być po prostu dobrym człowiekiem i popełniać jak najmniej błędów”.
W czasie porażek w swoim pierwszym sezonie w Bundeslidze, Lewandowski często chodził do pobliskiego kościółka: “Mogłem się tam pozbyć wszystkich swoich zmartwień i obaw” – przyznał.
http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,1086,polscy-pilkarze-wiara-jest-dla-nas-wazna.html
**********
Rosja: teologia dyscypliną naukową
RV / pk
Teologia, którą jeszcze przed kilku dekadami sowieckie encyklopedie określały jako “reakcyjną pseudonaukę”, doczekała się nareszcie w Rosji oficjalnego uznania za dyscyplinę wiedzy, z której można nawet uzyskać doktorat.
Prezydium Komisji Atestacyjnej Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego Federacji Rosyjskiej wydało zgodę na wpisanie jej na listę naukowych specjalizacji.
Jak czytamy w oświadczeniu Komisji, specjalizacja “teologia” zawiera w sobie treści teologiczne, podstawowe działy teologii, źródła wiedzy o teologii i obrzędach religijnych, historię i wiedzę o praktycznej działalności oraz posłudze duszpasterskiej organizacji religijnych.
Ważnym obszarem badań naukowych nowej specjalizacji będzie historia najnowsza oraz wzajemne relacje międzyreligijne, a także stosunek organizacji i tradycji religijnych do państwa i społeczeństwa.
Umieszczenie teologii na liście naukowych dyscyplin i specjalizacji umożliwi absolwentom teologii uzyskanie stopnia doktorskiego, co do tej pory było niemożliwe.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23809,rosja-teologia-dyscyplina-naukowa.html
*********
Kraków: projekt edukacyjny “Teologia ciała”
KAI / mg
Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie rozpoczął realizację nowego projektu pt. “Teologia ciała”. Celem inicjatywy jest edukowanie w zakresie wizji ludzkiej seksualności wg nauczania św. Jana Pawła II.
Jak wskazują organizatorzy sposób przybliżania myśli papieskiej ma być prosty, ale nie pozbawiony zasadniczej głębi i fundamentalnego przesłania. – Próbujemy to robić bardzo kompleksowo i żeby każdy mógł coś dla siebie znaleźć. Wiadomo, że inaczej rozmawiamy z gimnazjalistami, a inaczej z osobami wykształconymi, dorosłymi i mającymi pojęcie na ten temat – powiedziała KAI Magdalena Siemion z Instytutu Dialogu Międzykulturowego.
W ramach projektu planowane są również warsztaty edukacyjne i cykl wywiadów. Pierwszym zaproszonym do dyskusji ma być ojciec Ksawery Knotz, kapucyn, znany rekolekcjonista i autor książek, poruszający zagadnienia życia seksualnego w pryzmacie nauki Kościoła katolickiego.
Część działań została już podjęta na facebook’owym profilu instytutu. – Stworzyliśmy projekt slajdów – bardzo krótkich cytatów, głównie z książki Christophera Westa ‘Teologia ciała dla początkujących’, uzupełnionych ciekawymi rysunkami, aby myśl papieża bardziej zwizualizować i może w ten sposób do kogoś dotrzeć – wyjaśniła Siemion.
Szczegółowe informacje o poszczególnych wydarzeniach projektu “Teologia ciała” będą się pojawiać sukcesywnie na stronie internetowej www.idmjp2.pl.
Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie jest samorządową instytucję kultury powołaną przez Sejmik Województwa Małopolskiego. Od 1 stycznia 2009 r. celem działania Instytutu jest zachowanie i promowanie dziedzictwa, które pozostawił po sobie Ojciec Święty Jan Paweł II oraz dialog między religiami i kulturami.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23072,krakow-projekt-edukacyjny-teologia-ciala.html
**********
14.X.2015 III etap (10.00-14.00) – sesja przedpłudniowa
Refleksje Pana Marka Dyżewskiego
14.X.2015 III etap (10.00-14.00)
Galina CHISTIAKOVA (Russia)
Mazurka in A minor Op. 59 No. 1
Mazurka in A flat major Op. 59 No. 2
Mazurka in F sharp minor Op. 59 No. 3
Ballade in G minor Op. 23
Ballade in A flat major Op. 47
Sonata in B flat minor Op. 35
Seong-Jin CHO (South Korea)
Mazurka in G sharp minor Op. 33 No. 1
Mazurka in C major Op. 33 No. 2
Mazurka in D major Op. 33 No. 3
Mazurka in B minor Op. 33 No. 4
Prelude in C major Op. 28 No. 1
Prelude in A minor Op. 28 No. 2
Prelude in G major Op. 28 No. 3
Prelude in E minor Op. 28 No. 4
Prelude in D major Op. 28 No. 5
Prelude in B minor Op. 28 No. 6
Prelude in A major Op. 28 No. 7
Prelude in F sharp minor Op. 28 No. 8
Prelude in E major Op. 28 No. 9
Prelude in C sharp minor Op. 28 No. 10
Prelude in B major Op. 28 No. 11
Prelude in G sharp minor Op. 28 No. 12
Prelude in F sharp major Op. 28 No. 13
Prelude in E flat minor Op. 28 No. 14
Prelude in D flat major Op. 28 No. 15
Prelude in B flat minor Op. 28 No. 16
Prelude in A flat major Op. 28 No. 17
Prelude in F minor Op. 28 No. 18
Prelude in E flat major Op. 28 No. 19
Prelude in C minor Op. 28 No. 20
Prelude in B flat major Op. 28 No. 21
Prelude in G minor Op. 28 No. 22
Prelude in F major Op. 28 No. 23
Prelude in D minor Op. 28 No. 24
Scherzo in B flat minor Op. 31
Chi Ho HAN (South Korea)
Mazurka in A minor Op. 59 No. 1
Mazurka in A flat major Op. 59 No. 2
Mazurka in F sharp minor Op. 59 No. 3
Polonaise in A flat major Op. 53
Prelude in C major Op. 28 No. 1
Prelude in A minor Op. 28 No. 2
Prelude in G major Op. 28 No. 3
Prelude in E minor Op. 28 No. 4
Prelude in D major Op. 28 No. 5
Prelude in B minor Op. 28 No. 6
Prelude in A major Op. 28 No. 7
Prelude in F sharp minor Op. 28 No. 8
Prelude in E major Op. 28 No. 9
Prelude in C sharp minor Op. 28 No. 10
Prelude in B major Op. 28 No. 11
Prelude in G sharp minor Op. 28 No. 12
Prelude in F sharp major Op. 28 No. 13
Prelude in E flat minor Op. 28 No. 14
Prelude in D flat major Op. 28 No. 15
Prelude in B flat minor Op. 28 No. 16
Prelude in A flat major Op. 28 No. 17
Prelude in F minor Op. 28 No. 18
Prelude in E flat major Op. 28 No. 19
Prelude in C minor Op. 28 No. 20
Prelude in B flat major Op. 28 No. 21
Prelude in G minor Op. 28 No. 22
Prelude in F major Op. 28 No. 23
Prelude in D minor Op. 28 No. 24
Aljoša JURINIĆ (Croatia)
Mazurka in B flat major Op. 17 No. 1
Mazurka in E minor Op. 17 No. 2
Mazurka in A flat major Op. 17 No. 3
Mazurka in A minor Op. 17 No. 4
Sonata in B minor Op. 58
Etude in E flat major Op. 10 No. 11
Etude in F minor Op. 25 No. 2
Etude in C sharp minor Op. 25 No. 7
Etude in A minor Op. 25 No. 11
Etude in C minor Op. 25 No. 12