Myśl dnia
św. Katarzyna Sieneńska
Krew Chrystusa oczyszcza nas z grzechu
Czytanie z Pierwszego listu świętego Jana Apostoła.
Najmilsi:
Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.
Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeżeli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki.
Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 103,1-2.3-4.8-9.13-14.17-18)
Refren: Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.
Błogosław, duszo moja, Pana, *
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana *
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.
On odpuszcza wszystkie twoje winy *
i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby, *
obdarza cię łaską i zmiłowaniem.
Miłosierny jest Pan i łaskawy, *
nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy.
Nie zapamiętuje się w sporze, *
nie płonie gniewem na wieki.
Jak ojciec lituje się nad dziećmi, *
tak Pan się lituje nad tymi, którzy się Go boją.
Wie On, z czegośmy powstali, *
pamięta, że jesteśmy prochem.
Łaska zaś Boga jest wieczna dla Jego wyznawców, *
a Jego sprawiedliwość nad ich potomstwem,
nad wszystkimi, którzy strzegą Jego przymierza *
i pamiętają, by spełniać Jego przykazania.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 11,25)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mt 11,25-30)
Tajemnice królestwa objawione prostaczkom
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.
Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Pokora i łagodność
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
Dialog o opatrzności Bożej, 167
Ty, Trójco wieczna, jesteś morzem głębokim, w którym im więcej szukam, więcej znajduję, a im więcej znajduję, tym więcej Cię szukam. Ty w nienasycony sposób nasycasz duszę; w Twojej głębokości tak nasycasz duszę, że zawsze pozostaje ona złakniona Ciebie, Trójco wieczna, i pragnie ujrzeć Ciebie, Światłości, w Twoim świetle.
Zakosztowałam i światłem mojego umysłu w świetle Twoim ujrzałam Twoje przepastne głębiny, Trójco wieczna, i piękno Twojego stworzenia. A oglądając siebie w Tobie, ujrzałam, że jestem Twoim obrazem (Rdz 1,27). Bo ze swej mocy, wiekuisty Ojcze, i mądrości, którą jest Syn Twój Jednorodzony, udzieliłeś mi; a Duch Święty, który od Ciebie i od Syna pochodzi, dał mej woli zdolność kochania Ciebie. Ty, wiekuista Trójco, jesteś Stwórcą, a ja stworzeniem. W odrodzeniu, którego dokonałeś we mnie przez krew Syna Twego Jedynego, ujrzałam, że rozmiłowałeś się w piękności swojego stworzenia.
*******
******
#Ewangelia: Poznanie Boga to sprawa serca
Mieczysław Łusiak SJ
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: “Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
Komentarz do Ewangelii
Słowa uwielbienia skierowane przez Jezusa do Ojca nie oznaczają, że Bóg objawił się tylko ludziom niewykształconym. Słowa te wskazują raczej na to, że od ludzi prostych Bóg zaczął swoje objawienie się światu. Chciał zapewne pokazać w ten sposób, że nie trzeba być człowiekiem wykształconym, co w tamtych czasach oznaczało człowieka z wyższych sfer, by poznać Boga i wejść z Nim w bliską relację. Pod względem możliwości poznania Boga już tu na ziemi i zjednoczenia się z Nim wszyscy są równi. Poznanie Boga to bowiem głównie sprawa serca, a nie intelektu.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2412,ewangelia-poznanie-boga-to-sprawa-serca.html
*******
Na dobranoc i dzień dobry – Mt 11, 25-30
Mariusz Han SJ
Przyjdźcie do Mnie wszyscy…
Objawienie Ojca i Syna. Wezwanie do utrudzonych
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.
Opowiadanie pt. “O piekle”
Alighieri Dante (1265-1321) w pierwszej części “Boskiej Komedii” przedstawia wizję piekła. Autor zabłądził w Wielki Piątek w ciemnym lesie, gdzie spotkał trzy bestie: panterę cielesnej żądzy, lwa okrucieństwa i wilczycę chciwości. Gdy sytuacja wydawała się beznadziejna; zjawił się duch Wergilego, przysłany przez Beatrycze. Był to duch poety, autora Eneidy, którego Dante uważał za swego mistrza.
Pod jego przewodnictwem Dante zaczął zstępować w głąb, zwiedzając wszystkie kręgi piekielne, aż do samego dna, gdzie już tylko lód i w lód wmarznięty stoi Lucyfer, upadły anioł pychy. Zstępowanie trwało 24 godziny, do nocy z Wielkiej Soboty na Wielkanoc.
Piekło ma u Dantego kształt olbrzymiego leja, jakby kosmiczna eksplozja rozdarła kulę ziemską aż do jej środka. To tak jakby szatan był wielkim meteorem, uderzającym przy upadku z całą siłą o ziemię. Zstępowanie w głąb czeluści jest trudne i niebezpieczne: nieraz Dante potyka się na jakimś skalnym progu i rozbiłby się, gdyby w ostatnim momencie nie chwycił go Wergili.
Na bramie piekła umieścił poeta napis: Stworzyła mnie boska potęga, najwyższa mądrość i najpierwsza miłość… Którzy tutaj wchodzicie, żegnajcie się z nadzieją!
Refleksja
Chcemy przeżyć rzeczy i sprawy wielkie. Marzymy o tym, aby być kimś ważnym i przez to wpływać w jakiś sposób na wydarzenia świata, albo przynajmniej na to, co dzieje się w około nas. Tymczasem nasze życie, jak o nim mówimy, przepełnione jest smutkiem i troską dnia codzienności , które nie daje często radości przeżywania życia takim jakie sobie je wymarzyliśmy…
Jezus mówi nam, żebyśmy byli realistami. Nie mamy latać w chmurach. Jednocześnie powinniśmy znaleźć “złoty środek” przeżywania naszych codziennych dni. Często wyolbrzymiamy naszą trudną sytuację, poddając się bezradności i lękowi, który prowadzi do jeszcze większych kłopotów. Tymczasem Jezus mówi, abyśmy w naszym życiu oceniali sytuację taką jaką ona rzeczywiście jest. To zdystansowanie się od negatywnych uczuć, które towarzyszą nam przy każdej porażce. Tylko wtedy możliwe jest odejście na bok i zdystansowanie się od “ciemności myśli”. Wtedy przychodzi nadzieja i pomysł jak wyjść z kryzysu, które jak wszystko w naszym życiu: pojawia się i znika…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Twoje życie przepełnione jest radością, czy smutkiem?
2. Jak znaleźć złoty środek przeżywania naszych codziennych dni?
3. Czy łatwo nam zdystansować się od “ciemności myśli”?
I tak na koniec…
W złożonym i dynamicznym świecie przeznaczenie z trudem i nie zawsze się wypełnia. Wśród tysięcy splątanych ścieżek trudno znaleźć swoją własną, opatrzoną imiennym drogowskazem. Czasem, kiedy się wreszcie odnajdzie, ścieżka już dawno nie jest ścieżką, lecz zadeptanym traktem, a przy wejściu pobierają opłatę (Piotr Kofta)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,243,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-11-25-30.html
***************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
29 KWIETNIA
******
Św. Katarzyna Sieneńska – Geniusz kobiety
Marek Wójtowicz SJ
Katarzyna nie umiała dobrze czytać ani pisać, dlatego swoje przeżycia duchowe i mistyczne oraz listy dyktowała bł. Rajmundowi z Kapui, który był jej kierownikiem mianowanym przez kapitułę dominikanów we Florencji. To między innymi dzięki jej intensywnej modlitwie i zdecydowanemu charakterowi, papież Grzegorz XI powrócił z Awinionu do Rzymu. Podobnie jak Maryja, która bezgranicznie zaufała Bożemu działaniu, również Katarzyna rozwinęła w sobie “geniusz kobiety” (Jan Paweł II). Uparcie i z determinacją napominała kolejnych papieży, przynaglając następców Piotra, by powrócili do Rzymu, gdzie jest ich miejsce, by być skałą Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa.
Katarzyna urodziła się w Sienie 25 marca 1347 r. w wielodzietnej rodzinie mieszczańskiej głęboko zakorzenionej w wierze Kościoła. Mając siedem lat doznała pierwszej mistycznej łaski ofiarując się całkowicie Bogu. W wieku trzynastu lat została tercjarką dominikańską w rodzinnym mieście. Dzięki temu zetknęła się z najwybitniejszymi kierownikami duchowymi XIV w. Katarzyna z wielkim zaangażowaniem poznawała tajniki życia duchowego, by zrozumieć swoje doznania mistyczne. Interesowała się też życiem politycznym, była wielką zwolenniczką organizowania nowej wyprawy krzyżowej. Odwiedzała różne miasta włoskie, głosząc potrzebę nowej krucjaty, by mógł na nowo zapanować pokój. Podczas swego pobytu w Pizie otrzymała stygmaty (zewnętrzne znaki męki Pańskiej), które do końca życia ukrywała.
Katarzyna bardzo ubolewała nad niewolą Kościoła i smutną sytuacją Ojca Świętego, który został zmuszony przez ziemskie potęgi do opuszczenia swojej rzymskiej siedziby i musiał udać się do Awinionu. Przez całe życie zabiegała – a była znakomitym politykiem – o taki splot wydarzeń, by skłócone ze sobą włoskie księstwa mogły odzyskać pokój, tak aby powrót papieża z niewoli awiniońskiej do Wiecznego Miasta był możliwy. To ona łagodziła spory pomiędzy papiestwem i Florencją, dlatego w tej sprawie udała się do Awinionu, by spotkać się z papieżem, Grzegorzem XI. Bardzo cieszyła się, gdy na skutek wielu sprzyjających okoliczności papież powrócił do Rzymu. Także ona zamieszkała w Rzymie w 1378 r. Bóg obdarzył ją nadzwyczajnymi darami mistycznymi i przenikliwością umysłu. Z wielką troską dostrzegała choroby Kościoła: pogoń za zaszczytami i bogactwem, szukanie ziemskich przyjemności zamiast słodyczy Jezusowego krzyża. Nic nie mogło jej powstrzymać od napominania kapłanów, hierarchów, a nawet papieży, by przestrzegali Bożych przykazań i byli wiarygodnymi pasterzami dla ludu powierzonego ich duchowej opiece. W jej Dialogu o Bożej Opatrzności, który podyktowała pod koniec życia, można znaleźć przejmujące napomnienia skierowane do kapłanów:
Więcej w książce: Święci z charakterem
http://www.deon.pl/religia/swiety-patron-dnia/art,116,sw-katarzyna-sienenska-geniusz-kobiety.html
*****
Św. Katarzyna ze Sieny – Patronka Europy
KAI / mm
Kościół katolicki wspomina dziś św. Katarzynę ze Sieny (1347-80), mistyczkę i stygmatyczkę, doktora Kościoła i patronkę Europy. Choć była niepiśmienna, utrzymywała kontakty z najwybitniejszymi ludźmi swojej epoki. Przyczyniła się znacząco do odnowy moralnej XIV-wiecznej Europy i odbudowania autorytetu Kościoła.
Katarzyna Benincasa urodziła się w 1347 r. w Sienie jako najmłodsze, 24. dziecko w pobożnej, średnio zamożnej rodzinie farbiarza. Była ulubienicą rodziny, a równocześnie od najmłodszych lat prowadziła bardzo świątobliwe życie, pełne umartwień i wyrzeczeń. Gdy miała 12 lat doszło do ostrego konfliktu między Katarzyną a jej matką. Matka chciała ją dobrze wydać za mąż, podczas gdy Katarzyna marzyła o życiu zakonnym. Obcięła nawet włosy i próbowała założyć pustelnię we własnym domu. W efekcie popadła w niełaskę rodziny i odtąd była traktowana jak służąca. Do zakonu nie udało jej się wstąpić, ale mając 16 lat została tercjarką dominikańską przyjmując regułę tzw. Zakonu Pokutniczego. Wkrótce zasłynęła tam ze szczególnych umartwień, a zarazem radosnego usługiwania najuboższym i chorym. Wcześnie też zaczęła doznawać objawień i ekstaz, co zresztą, co zresztą sprawiło, że otoczenie patrzyło na nią podejrzliwie.
W 1367 r. w czasie nocnej modlitwy doznała mistycznych zaślubin z Chrystusem, a na jej palcu w niewyjaśniony sposób pojawiła się obrączka. Od tego czasu święta stała się wysłanniczką Chrystusa, w którego imieniu przemawiała i korespondowała z najwybitniejszymi osobistościami ówczesnej Europy, łącznie z najwyższymi przedstawicielami Kościoła – papieżami i biskupami.
W samej Sienie skupiła wokół siebie elitę miasta, dla wielu osób stała się mistrzynią życia duchowego. Spowodowało to jednak szereg podejrzeń i oskarżeń, oskarżono ją nawet o czary i konszachty z diabłem. Na podstawie tych oskarżeń w 1374 r. wytoczono jej proces. Po starannym zbadaniu sprawy sąd inkwizycyjny uwolnił Katarzynę od wszelkich podejrzeń.
Św. Katarzyna odznaczała się szczególnym nabożeństwem do Bożej Opatrzności i do Męki Chrystusa. 1 kwietnia 1375 r. otrzymała stygmaty – na jej ciele pojawiły się rany w tych miejscach, gdzie miał je ukrzyżowany Jezus.
Jednym z najboleśniejszych doświadczeń dla Katarzyny była awiniońska niewola papieży, dlatego też usilnie zabiegała o ich ostateczny powrót do Rzymu. W tej sprawie osobiście udała się do Awinionu. W znacznym stopniu to właśnie dzięki jej staraniom Następca św. Piotra powrócił do Stolicy Apostolskiej.
Kanonizacji wielkiej mistyczki dokonał w 1461 r. Pius II. Od 1866 r. jest drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Włoch, a 4 października 1970 r. Paweł VI ogłosił ją, jako drugą kobietę (po św. Teresie z Avili) doktorem Kościoła. W dniu rozpoczęcia Synodu Biskupów Europy 1 października 1999 r. Jan Paweł II ogłosił ją wraz ze św. Brygidą Szwedzką i św. Edytą Stein współpatronkami Europy. Do tego czasu patronami byli tylko święci mężczyźni: św. Benedykt oraz święci Cyryl i Metody.
Papież Benedykt XVI 24 listopada 2010 r. poświęcił jej specjalną katechezę w ramach cyklu o wielkich kobietach w Kościele średniowiecznym. Podkreślił w niej m.in. iż św. Katarzyna ze Sieny, “w miarę jak rozpowszechniała się sława jej świętości, stała się główną postacią intensywnej działalności poradnictwa duchowego w odniesieniu do każdej kategorii osób: arystokracji i polityków, artystów i prostych ludzi, osób konsekrowanych, duchownych, łącznie z papieżem Grzegorzem IX, który w owym czasie rezydował w Awinionie i którego Katarzyna namawiała energicznie i skutecznie by powrócił do Rzymu”. “Dużo podróżowała – mówił papież – aby zachęcać do wewnętrznej reformy Kościoła i by krzewić pokój między państwami”, dlatego Jan Paweł II ogłosił ją współpatronką Europy.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,18453,sw-katarzyna-ze-sieny-patronka-europy.html
******
Uczmy się szczerze kochać Chrystusa i Kościół
KAI / drr 24.11.2010 13:07
Od świętej Katarzyny ze Sieny, mistyczki, doktora Kościoła, patronki Europy uczmy się szczerze kochać Chrystusa i Kościół – powiedział Benedykt XVI pozdrawiając Polaków podczas dzisiejszej audiencji ogólnej w Watykanie.
W katechezie poświęconej tej wielkiej świętej Kościoła papież przypomniał, że przyczyniła się ona do utrwalenia pokoju pomiędzy miastami, stawała w obronie praw i wolności papieża, popierała odnowę życia chrześcijańskiego.
Papież pozdrowił pielgrzymów w kilku językach. Zwracając się do Polaków powiedział: „Witam serdecznie Polaków, a szczególnie delegację Rady Miasta Kielce wraz z duszpasterzami. Bracia i Siostry! Od świętej Katarzyny ze Sieny, mistyczki, doktora Kościoła, patronki Europy uczmy się szczerze kochać Chrystusa i Kościół. W różnych sytuacjach życia umiejmy z odwagą dawać świadectwo naszej wiary, broniąc w zdecydowany sposób ewangelicznych wartości. Wam tu obecnym i waszym bliskim z serca błogosławię”.
Wcześniej streszczenie katechezy po polsku odczytał ks. prałat Sławomir Nasiorowski z polskiej sekcji Sekretariatu Stanu: „Siostry i Bracia! Święta Katarzyna ze Sieny, wizjonerka i stygmatyczka, o której słyszeliśmy w dzisiejszej katechezie, urodziła się w 1347 r.
Od najmłodszych lat pragnęła doskonałości. W wieku szesnastu lat wstąpiła do Tercjarek świętego Dominika w Sienie, by oddać się posłudze Bogu i bliźnim. Przyczyniła się do utrwalenia pokoju pomiędzy miastami, stawała w obronie praw i wolności papieża, popierała odnowę życia chrześcijańskiego. Liczne listy, dzieła doktrynalne, odważne napomnienia kierowała do ludzi z różnych warstw społecznych: intelektualistów, rządzących, władz świeckich i duchownych. Uczyła, że do świętości należy dążyć poprzez oderwanie się od grzechu, praktykowanie cnót i miłość jednoczącą z Bogiem. Zmarła w 1380 r.”
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,3816,uczmy-sie-szczerze-kochac-chrystusa-i-kosciol.html
*******
dziewica i doktor Kościoła
patronka Europy
Katarzyna Benincasa urodziła się 25 marca 1347 r. w Sienie (Włochy). Była przedostatnim z dwudziestu pięciu dzieci mieszczańskiej rodziny Jakuba Benincasy i Lapy Piangenti – córki poety Nuccio Piangenti. Przyszła na świat jako bliźniaczka, ale jej siostra, Janina, zaraz po urodzeniu zmarła. Rodzina nie cierpiała biedy, skoro stać ją było na to, by przyjąć do swego grona sierotę po starszym bracie, Tomasza Fonte, który, po wstąpieniu do dominikanów, był pierwszym spowiednikiem Katarzyny.
Katarzyna już jako kilkuletnia dziewczynka była przeniknięta duchem pobożności. Wspierana Bożą łaską w wieku 7 lat (w 1354 r.) złożyła Bogu w ofierze swoje dziewictwo. Kiedy miała 12 lat, doszło po raz pierwszy do konfrontacji z matką, która chciała, by Katarzyna wiodła życie jak wszystkie jej koleżanki, by korzystała z przyjemności, jakich dostarcza młodość. Katarzyna jednak już od wczesnej młodości marzyła o całkowitym oddaniu się Panu Bogu. Dlatego wbrew woli rodziców obcięła sobie włosy i zaczęła prowadzić życie pokutne. Zamierzała najpierw we własnym domu uczynić sobie pustelnię. Kiedy jednak okazało się to niemożliwe, własne serce zamieniła na zakonną celę. Tu była jej Betania, w której spotykała się na słodkiej rozmowie z Boskim Oblubieńcem. Z miłości dla Chrystusa pracowała nad swoim charakterem, okazując się dla wszystkich życzliwą i łagodną, skłonną do usług. W woli rodziców zaczęła upatrywać wolę ukochanego Zbawcy.
Pomimo wielu trudności ze strony rodziny, w 1363 roku wstąpiła do Sióstr od Pokuty św. Dominika (tercjarek dominikańskich) w Sienie i prowadziła tam surowe życie. Modlitwa, pokuta i posługiwanie trędowatym wypełniały jej dni. Jadła skąpo, spała bardzo mało, gdyż żal jej było godzin nie spędzonych na modlitwie. Często biczowała się do krwi. W wieku 20 lat była już osobą w pełni ukształtowaną, wielką mistyczką. Pan Jezus często ją nawiedzał sam lub ze swoją Matką. Pod koniec karnawału 1367 roku, gdy Katarzyna spędzała czas na nocnej modlitwie, Chrystus Pan dokonał z nią mistycznych zaślubin, zostawiając jej jako trwały znak obrączkę. Odtąd Katarzyna stała się posłanką Chrystusa. Przemawiała odtąd i pisała listy w imieniu Chrystusa do najznakomitszych osób ówczesnej Europy, tak duchownych, jak i świeckich. Skupiła ponadto przy sobie spore grono uczniów – elitę Sieny – dla których była duchową mistrzynią i przewodniczką. Wspierana nadzwyczajnymi darami Ducha Świętego i posłuszna Jego natchnieniom, łączyła w swoim życiu głęboką kontemplację tajemnic Bożych w “celi swojego serca” z różnorodną działalnością apostolską. Z jej przemyśleń i duchowych przeżyć zrodziło się zaangażowanie w sprawy Kościoła i świata.
Katarzyna miała wielu wrogów. Uważano za rzecz niespotykaną, by kobieta mogła tak odważnie przemawiać do kapłanów, biskupów, a nawet do papieży w imieniu Chrystusa, ogłaszać się publicznie Jego posłanką. Pod naciskiem opinii wezwano więc przed trybunał inkwizycji do Florencji. Kościelny przewód sądowy odbył się w klasztorze dominikanów przy kościele S. Maria Novella. Było to w samą uroczystość Zesłania Ducha Świętego, 21 maja 1374 roku. Katarzyna miała jednak przy sobie nie tylko oskarżycieli, ale również obrońców. Sąd inkwizycyjny nie dopatrzył się żadnej herezji ani błędu, tak w jej wypowiedziach, jak też w jej pismach.
Zaledwie Katarzyna wróciła do Sieny, miasto nawiedziła dżuma. Katarzyna oddała się posłudze zarażonym z heroicznym oddaniem. W nagrodę za to 1 kwietnia 1375 roku otrzymała od Chrystusa stygmaty (jednak nie w postaci ran, lecz krwawych promieni).
Podczas licznych konfliktów na terenie Italii i w samym Kościele była orędowniczką pokoju i mediatorem. Domagała się od kolejnych papieży (najpierw od bł. Urbana V, a potem od Grzegorza XI) powrotu z Awinionu do Rzymu. Wobec nieskuteczności wysyłanych listów udała się do Awinionu, by skłonić Grzegorza XI do zamieszkania w Wiecznym Mieście. Kiedy papież zdecydował się powrócić, jej pośrednictwu przypisywano to ważne wydarzenie. Po śmierci papieża Grzegorza XI kardynałowie wybrali arcybiskupa z Bari, który przyjął imię Urbana VI (1378-1389). Ten jednak swoją surowością zraził sobie kardynałów, dlatego część z nich zbuntowała się i wybrała antypapieża w osobie Klemensa VII (1378-1394). Kościół został podzielony. Kilka lat później, w 1409 r., miał pojawić się jeszcze drugi antypapież, co wywołało prawdziwy chaos. Rozłam trwał 39 lat. Kiedy wysiłki Katarzyny nie dały rezultatu, gdyż antypapież nie chciał ustąpić, Katarzyna robiła wszystko, by jak najwięcej zwolenników skupić koło osoby prawowitego papieża. Nawoływała do modlitw w jego intencji. Popierała też usilnie reformy, jakie Urban VI wprowadził. Na jego życzenie udała się do Rzymu, by tam pracować dla dobra Kościoła. Wielu mężczyznom i kobietom, pochodzącym z różnych warstw społecznych, pomogła wejść na drogę cnoty lub osiągnąć pokój.
Umarła z wyczerpania 29 kwietnia 1380 r. w Rzymie w wieku 33 lat. Pozostawiła po sobie trzy dzieła, które zawierają jej naukę: “Dialog o Bożej Opatrzności”, “Listy” oraz “Modlitwy”. Jej kult rozpoczął się zaraz po jej śmierci. Nikt już nie wątpił, że była wybranką Bożą i niewiastą opatrznościową dla Kościoła. Pan Bóg wsławił też jej grób wielu cudami. Już w roku 1383 bł. Rajmund z Kapui, ówczesny generał dominikanów, za zezwoleniem Stolicy Apostolskiej przeniósł jej ciało do kaplicy kościoła dominikanów S. Maria della Minerva w Rzymie i wybudował dla niej okazały grobowiec. Jemu zawdzięczamy obszerny “Żywot świętej Katarzyny ze Sieny”, wydany również po polsku. Bł. Rajmund napisał go na podstawie osobistych kontaktów ze św. Katarzyną (był jej spowiednikiem i przewodnikiem duchowym) oraz korzystając ze świadectwa innych bliskich jej osób, z którymi przeprowadził wiele rozmów. Pius II 26 czerwca 1461 roku w bazylice św. Piotra dokonał uroczystej kanonizacji sługi Bożej. W nagrodę za poniesione trudy w obronie Kościoła Pius IX w roku 1866 ogłosił św. Katarzynę drugą, po św. Piotrze, patronką Rzymu. W roku 1939 papież Pius XII proklamował św. Katarzynę ze Sieny drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Italii, a Paweł VI w 1970 roku ogłosił ją doktorem Kościoła. Papież św. Jan Paweł II ogłosił ją w 1999 roku współpatronką Europy. Jest także patronką Sieny oraz pielęgniarek, strażników, strażaków.
W ikonografii Święta przedstawiana jest w habicie dominikanki, w koronie cierniowej, z krzyżem w dłoniach, z różańcem. Niekiedy trzyma tiarę. Ukazywana jest także z Dzieciątkiem Jezus, które podaje jej pierścień – znak mistycznych zaślubin, których dostąpiła. Jej atrybutami są także: czaszka, diabeł u stóp, krucyfiks, lilia, serce.
*******
Święta Katarzyna ze Sieny |
Bądź tym, kim Bóg chce żebyś był, a rozpalisz cały świat
(List do Stefano di Corrado Maconi)
“Powiedziałam ci, drogi bracie, że jesteśmy zobowiązani do miłowania Boga, a teraz ci mówię, że ten, kto kocha, musi być użyteczny temu, kogo kocha, i musi mu służyć. Widzę jednak, że nie możemy uczynić nic pożytecznego dla Boga, gdyż nie przysłużymy się Mu naszym dobrem, ani też nie zaszkodzimy Mu naszym złem. Co powinniśmy zatem robić? Powinniśmy oddawać cześć i uwielbienie Jego Imieniu oraz prowadzić bardzo cnotliwe życie, powinniśmy ofiarować naszemu bliźniemu owoc i trud, to znaczy – uczynić coś pożytecznego dla niego oraz służyć mu w sposób miły Bogu, a jego wady znosić i dźwigać z prawdziwą, uporządkowaną miłością.(…)
Pamiętasz, bracie, jak Chrystus pytał świętego Piotra: – „Piotrze, czy Mnie miłujesz?”. A Piotr odpowiedział Chrystusowi, że przecież On wie, że Go miłuje. Gdy tak odpowiedział trzy razy, Chrystus powiedział: – „Skoro Mnie kochasz, paś owce moje” (por. J 21,15-17). To tak jakby powiedział: „Po tym, jak będziesz pasł moje owce, poznam, czy mnie miłujesz. Skoro bowiem nie możesz nic zrobić dla Mnie, pomagaj bliźniemu twemu, ofiarując mu trud oraz karmiąc go świętą i prawdziwą nauką”.
Powinniśmy wspierać bliźniego według naszych możliwości, a więc jeden – nauką, inny – modlitwą, a jeszcze inny – materialną pomocą. Kto zaś nie może udzielić bliźniemu materialnej pomocy, niechaj go wspiera przyjaźnią. Powinniśmy zawsze okazywać miłość bliźniemu, czyniąc coś pożytecznego i dobrego temu, kogo Bóg postawił na naszej drodze. Bracie mój jeszcze raz cię proszę i wzywam cię do życia w łasce i do miłosiernych czynów. Przypominam ci słowa Chrystusa w taki oto sposób: „Piotrze, czy miłujesz swego Stwórcę i mnie? Służ mi zatem, pomagając bliźniemu twemu, który jest w potrzebie. Służ mu według twoich sił i możliwości, mając zawsze na względzie chwałę, a nie obrazę Boga”.
List do Piotra Tolomei, św. Katarzyna ze Sieny
http://sanctus.pl/index.php?grupa=107&podgrupa=531
*******
Katarzyna ze Sieny (św.): Kto kosztuje tego Sakramentu? Kto go widzi? Kto go dotyka? Zmysł ducha.**
Kto przystąpiłby do tego Sakramentu w stanie grzechu śmiertelnego, nie otrzyma żadnej łaski, chociaż przyjął rzeczywiście całego Boga i całego człowieka, jak ci rzekłem. Wiesz, do czego podobna jest dusza, która przyjmuje Sakrament w sposób niegodny? Do świecy, która wpadła do wody i tylko skwierczy, gdy się ją zbliży do ognia; gdy się ją chce zapalić, płomień gaśnie i pozostaje tylko swąd. Ta dusza także nosi w sobie święcę, którą otrzymała na chrzcie świętym, ale rzuciła ją do wody grzechu, który popełniła w sobie. Ta woda zmoczyła knot, to światło łaski, które dane jej było na chrzcie świętym, i dopóki świeca nie wyschnie w ogniu prawdziwej skruchy złączonej z wyznaniem grzechu, dusza przyjmuje u stołu ołtarza to światło faktycznie, lecz nie duchowo.
Gdy dusza nie jest tak przygotowana, jak powinna być do tego wielkiego misterium, to wielkie światło nie trwa w niej przez łaskę, lecz gaśnie natychmiast i dusza pozostaje w większej rozterce, w większych ciemnościach i z cięższym grzechem. Z Sakramentu tego wynosi tylko zgrzyt wyrzutu sumienia nie z winy tego niezmąconego światła, lecz tej zgubnej wody, która jest w tej duszy i która udaremnia uczucie niezbędne do uczestnictwa w tym świetle.
Widzisz więc, że światło to jest nieoddzielne od ciepła i barwy, z którymi jest zjednoczone. Zjednoczenia tego nie może rozerwać ani słabe pragnienie, które skłania duszę do przystąpienia do tego Sakramentu, ani wina duszy, która go przyjmuje, ani grzech tego, który go udziela. Słońce, jak ci rzekłem, oświeca rzecz nieczystą, nie brudząc się jednak. Tak samo w tym świętym Sakramencie to słodkie światło nie może być skalane ani podzielone, ani zmniejszone; nic nie może go dotknąć ani wytrącić z jego koła. Gdyby cały świat obdzielił się światłem i ciepłem tego Słońca, to Słowo wcielone, Jednorodzony Syn mój, nie oddzieliłby się nigdy ode Mnie, Słońca, Ojca wiecznego. Rozdawany jest On przez ciało mistyczne świętego Kościoła każdemu, kto Go chce przyjąć, a mimo to trwa we Mnie cały i choć przyjmujecie Go całego, Boga i człowieka, jak ci to wyjaśniłem na przykładzie światła, nawet wtedy, gdyby wszyscy ludzie przyszli zapalić swe świece od tego światła, otrzymaliby je całe, a ono pozostałoby jednak całe.
O najdroższa córko, otwórz oko intelektu, by oglądać przepaść mej miłości. Nie ma stworzenia rozumnego, którego serce nie musiałoby pęknąć z miłości, widząc po wszystkich dobrach, którymi was obsypałem, to dobrodziejstwo, które otrzymaliście w tym Sakramencie.
Jakim okiem, najdroższa córko, winniście, ty i inni, patrzeć na tę tajemnicę i dotykać jej? Nie tylko cielesnym okiem i dotykiem, które są bezsilne. Oko twoje nie widzi nic innego, tylko biel chleba, ręka nie dotyka nic innego, tylko powierzchni chleba, smak nie kosztuje nic innego, tylko smaku chleba. Wszystkie zmysły ciała mylą się, lecz zmysł duszy nie może się mylić, jeśli ona nie chce, to jest, jeśli nie zgadza się, aby przez niewiarę pozbawić się światła najświętszej wiary.
Kto kosztuje tego Sakramentu? Kto go widzi? Kto go dotyka? Zmysł ducha. Jakim okiem go widzi? Okiem intelektu, jeśli oko to uzbrojone jest źrenicą najświętszej wiary. Oko to widzi w tej białości całego Boga i całego człowieka, naturę Boską zjednoczoną z naturą ludzką, ciało, duszę, krew Chrystusa, duszę zjednoczoną z ciałem, ciało i duszę zjednoczoną z moją naturą Boską, nieoddzieloną ode Mnie.
(Dialog o Bożej Opatrzności czyli Księga Boskiej Nauki [fragm.], św. Katarzyna ze Sieny)
http://www.skarbykosciola.pl/swieci/sredniowiecze/katarzyna-ze-sieny/
*******
Św. Katarzyna ze Sieny
Katarzyna Benincasa przyszła na świat 25 marca 1347 roku jako przedostatnie spośród 25 dzieci, w rodzinie zamożnego farbiarza wełny. Już w wieku 6 lat przeżywa wizję Chrystusa, która nakłania ją do złożenia ślubu dziewictwa, a pod wpływem intryg matki oszpeca swą twarz. Wiąże się z tercjarkami dominikańskimi. W wieku dwudziestu lat przeżywa mistyczne zaślubiny z Chrystusem. Gromadzi wokół siebie grono przyjaciół, prowadząc działalność charytatywną. Wiosną 1374 roku Katarzyna udaje się do Florencji, gdzie spotyka Rajmunda z Kapui, który służy jej kierownictwem duchowym, a w przyszłości będzie najlepszym biografem. W rok później odwiedza Pizę, gdzie spotyka się z problemem krucjat, do których się zapala. Z tego czasu nosi niewidzialne stygmaty. Po eskalacji konfliktu pomiędzy Florencją a papiestwem, pełni rolę mediatora, a przy okazji nakłania Grzegorza XI do powrotu z Avinionu do Rzymu. Osiadłszy we Sienie dyktuje świadectwa swoich ekstaz zebranych w dziele: Dialog o Bożej Opatrzności czyli Księga Boskiej Nauki. Przeżywszy 33 lata umiera 29 kwietnia 1380 roku w Rzymie. Kanonizacji dokonano w 1461 roku. Papież Paweł VI 4 października 1970 roku ogłasza ją Doktorem Kościoła, a 2 października 1999 roku, Jan Paweł II ustanawia ją współpatronką Europy..
Teksty
Bóg szalonej miłości
O niewysłowiona, najsłodsza miłości! Któż nie zapłonie od tak wielkiego żaru? Któreż serce może obronić się, aby nie omdleć? O przepaści miłości! Więc oszalałeś dla stworzeń twoich; jak gdybyś bez nich nie mógł żyć, choć jesteś Bogiem naszym i niczego Ci od nas nie trzeba. Dobro nasze nie dodaje nic twojej wielkości, bo jesteś niezmienny. Złość nasza nie może Ci szkodzić, bo jesteś najwyższą i wieczną dobrocią! Cóż Cię skłania do tak wielkiego miłosierdzia? Miłość, a nie zobowiązanie, jakie masz względem nas, ani pożytek, jaki masz z nas, bo jesteśmy zbrodniarzami i złymi dłużnikami.Jeśli dobrze rozumiem, najwyższa i wieczna Prawdo, ja jestem winna, a Ty zostałeś ukarany za mnie. Widzę Słowo, Syna twego, przybite i przygwożdżone do krzyża; i z krzyża tego uczyniłeś most, jak to objawiłeś mnie, nędznej twej słudze. Przeto serce pęka i pęknąć nie może z głodu i pragnienia Ciebie[1].
Boski most
Most ten, którym jest Jednorodzony Syn mój, ma trzy stopnie: dwa zostały zrobione na drzewie najświętszego krzyża, a trzeci wtedy, kiedy uczuł wielką gorycz, kiedy Mu dano do picia żółć i ocet. W tych trzech stopniach poznasz trzy stany duszy, które wyjaśnię ci poniżej.Pierwszym stopniem są stopy, które oznaczają uczucie: bo jak stopy noszą ciało, tak uczucia noszą duszę. Stopy przybite stanowią dla ciebie stopień, abyś mogła dosięgnąć boku, który objawia ci tajemnicę serca. Tak wznosząc się na stopach uczuć dusza zaczyna kosztować miłości serca, utkwiwszy oko intelektu w otwartym sercu Syna mojego, gdzie znajduje doskonałą, niewysłowioną miłość. Doskonałą, mówię, bo nie kocha was dla własnej korzyści. Jakąż z was korzyść może mieć On, który jest jednym ze Mną? Wtedy dusza napełnia się miłością, widząc, że jest tak bardzo kochana. Wstąpiwszy na drugi stopień, wznosi się do trzeciego, to jest do ust, gdzie znajduje pokój po długiej wojnie, którą rozpętały jej grzechy.Na pierwszym stopniu, odrywając stopy upodobania ziemi, wyzuła się z grzechu, na drugim przyodziała się w miłość i cnotę, a na trzecim zakosztowała pokoju.Tak most ma trzy stopnie i trzeba przejść dwa pierwsze, aby dojść do ostatniego. Jest wzniesiony w górę, tak że prąd wody nie dotyka go, bo nie było w Nim jadu grzechu (por. 1 J 3, 5). Most ten wzniesiony w górę nie stracił jednak związku z ziemią. Wiesz kiedy się wzniósł? Gdy Go wzniesiono na drzewie najświętszego krzyża; lecz nie oddzieliła się przez to natura boska od ziemskiej niskości waszego człowieczeństwa. Przeto ci rzekłem, że wznosząc się nie oddzielił się od ziemi, gdyż obie natury są zjednoczone i związane z sobą. Nikt nie mógł przejść przez ten most, zanim nie był wzniesiony. Przeto On rzekł: „Jeśli będę podwyższony, pociągnę wszystko do siebie” (J 12, 32). Dobroć moja, widząc, że w inny sposób nie możecie być pociągnięci, posłała Go, aby został wzniesiony na drzewie krzyża. (…) Drugi sposób rozumienia jest ten, że wszystkie rzeczy są stworzone na użytek człowieka: więc uczynione są na to, aby służyły i zaradzały potrzebom stworzeń rozumnych. Stworzenie obdarzone rozumem stworzone zostało nie dla tych rzeczy, lecz dla Mnie, aby Mi służyło całym sercem i całą duszą swoją. Widzisz więc, że jeśli człowiek pociągnięty jest ku Synowi memu, pociągnięte doń jest wszystko, gdyż wszystko jest stworzone dla człowieka. Trzeba więc było, aby most byt podwyższony i miał stopnie, iżby można łatwiej wstępować.Most ten zbudowany jest z kamieni, aby deszcz, który może nadejść, nie wstrzymał podróżnego. Czy wiesz, jakie to kamienie? Są to kamienie prawdziwych i rzetelnych cnót. Kamienie te nie wchodziły w budowę przed męką Syna mojego; przeto ludzie doznawali przeszkody, bo nikt nie mógł dojść do celu swego, choć starał się iść drogą cnoty, bo niebo nie było jeszcze otworzone kluczem krwi. Deszcz sprawiedliwości nie pozwalał przejść.(…) Przeszedłszy przez most, dochodzi się do bramy, którą się most kończy i przez tę bramę wszyscy musimy przejść. Przeto Pan rzekł: „Jam jest droga i prawda, i żywot, kto idzie przeze Mnie, nie idzie w ciemności, lecz w świetle” (J 14, 6; 8, 12). W innym miejscu mówi moja Prawda, że „nikt nie może przyjść do Mnie, tylko przez Niego” (J 6, 44). I to jest prawda. Jeśli dobrze pamiętasz, to rzekłem ci i oznajmiłem to samo, chcąc ci wskazać drogę. Przeto, jeśli On mówi, że jest drogą, mówi prawdę, i już ci wyjaśniłem, że droga ta jest w kształcie mostu. Rzekł też, że jest prawdą, i tak jest, bo jest jednym ze Mną, który jestem Prawdą najwyższą. Kto za Nim idzie, idzie drogą prawdy i życia. Kto idzie za tą Prawdą, otrzymuje życie łaski i nie może zginąć z głodu, gdyż prawda staje się jego pokarmem. Nie może też upaść w ciemności, bo On jest światłem, wolnym od kłamstwa. Co więcej, prawdą zawstydził i zniszczył kłamstwo, którym diabeł uwiódł Ewę. Kłamstwo to odcięło drogę do nieba, którą Prawda naprawiła i umocniła krwią.Ci, którzy idą tą drogą, są dziećmi prawdy, bo idą za Prawdą; i przechodzą przez bramę prawdy i znajdują się zjednoczeni we Mnie z tym, który jest drogą i bramą, Synem moim, Prawdą wieczną, oceanem pokoju[2].
Radość zjednoczenia
Odsłonię ci teraz, jakiej słodyczy kosztuje dusza we Mnie mieszkając jeszcze w ciele śmiertelnym. Doszedłszy do stanu trzeciego, zdobywa w tym stanie, jak ci rzekłem, stan czwarty, który nie jest oddzielony od trzeciego, lecz jest z nim tak ściśle zjednoczony, że jest odeń nieodłączny, podobnie jak miłość ku Mnie nie mogłaby istnieć bez miłości bliźniego. Jest to owoc zrodzony przez trzeci stan doskonałego zjednoczenia duszy ze Mną, gdzie otrzymuje ona moją Siłę. Odtąd nie cierpi już cierpliwie, lecz pragnie gwałtownie znosić męki i udręczenia ku czci i chwale imienia mojego.Wtedy chlubi się z hańb Jednorodzonego Syna mojego, jak to rzekł chwalebny mój piewca, Paweł: „Chlubię się z hańb i udręczeń Chrystusa ukrzyżowanego” (2 Kor 12, 9– 10), i w innym miejscu: „Znamiona Chrystusa ukrzyżowanego na ciele swoim noszę” (Ga 6, 17). Tak ci, którzy płoną miłością ku Mnie i łakną zbawienia dusz, biegną do stołu najświętszego krzyża. Chcą jedynie cierpieć i znosić tysiące udręczeń, służyć bliźniemu, zdobywać i zachowywać cnoty, nosząc na ciele swym stygmaty Chrystusa. Gdyż udręczona miłość, która ich pali, przepala ciało, objawia się pogardą samych siebie, radością z hańb, znoszeniem mąk i udręczeń, skądkolwiek przyjdą i w jakikolwiek sposób je im zsyłam. (…)Jest to skutek prawdziwej pokory, która wynika z świętej nienawiści i jest strażniczką i żywicielką miłości zdobytej przez prawdziwe poznanie siebie i Mnie. Toteż widzisz, że pokora i stygmaty Chrystusa ukrzyżowanego lśnią w ich ciałach i duchach. (…)Na pierwszym stopniu zzuwają ze stóp uczucia, przywiązanie do grzechu. Na drugim kosztują tajemnicy kochającego serca, przez co poczynają miłość cnoty. Na trzecim, który jest stopniem pokoju i spoczynku duszy, doświadczają w sobie cnoty i wznosząc się nad miłość niedoskonałą, dochodzą do wielkiej doskonałości. Tam znajdują wreszcie spoczynek w nauce mej Prawdy. Tam znajdują stół, pokarm i służebnika, i kosztują tego pokarmu za pośrednictwem nauki Chrystusa ukrzyżowanego, Jednorodzonego Syna mojego.Ja jestem im łożem i stołem; pokarmem jest moje Słowo miłości. W tym chwalebnym Słowie kosztują dusz, które są ich pokarmem, i On sam jest pokarmem, który wam dałem: Ciało i Krew Jego, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. Pokarm ten otrzymujecie w sakramencie ołtarza, ustanowionym przeze Mnie i danym wam przez moją dobroć na czas, póki jesteście pielgrzymami i podróżnymi, abyście nie padli w drodze z wyczerpania i nie zapomnieli o dobrodziejstwie krwi przelanej za was z tak płomienną miłością. Aby was krzepić i pocieszać w drodze. Duch Święty, który jest moją miłością, użycza wam mych darów i łask. (…)Jakoż ci doskonali mają zawsze w duszy odczucie mej obecności. Im bardziej gardzili radością i pragnęli cierpienia, tym bardziej są wolni od cierpienia i obfitują w radość. Czemu? Bo płoną ogniem miłości mojej, w czym spala się ich wola. Więc diabeł boi się kija ich miłości. Z daleka ciska na nich strzały i nie ma odwagi się zbliżyć. Świat bije w korę ich ciała, sądząc, że ich rani, a rani sam siebie, bo strzała, nie mogąc utkwić w celu, wraca do tego, kto ją wysłał. Świat zasypuje najdoskonalsze sługi moje strzałami prześladowań, obelg i zniewag, lecz nie może ich znikąd dosięgnąć, bo ogród ich duszy jest zamknięty i strzały wracają do tego, który je wyrzucił, zatrute jadem jego własnej winy.Widzisz, że są nietknięci, bo źli ludzie godząc w ciało, nie mogą ugodzić duszy, która trwa szczęśliwa i smutna; smutna z powodu grzechu bliźniego, szczęśliwa przez zjednoczenie miłości, którą otrzymała. Ci idą za nieskalanym Barankiem, Synem moim, który na krzyżu był szczęśliwy i smutny. Smutny był, kiedy dźwigał krzyż cielesny, znosząc męki, i krzyż pragnienia, aby odkupić winę rodzaju ludzkiego; i był szczęśliwy, gdyż natura boska, zjednoczona z naturą ludzką, nie była zdolna cierpieć i zawsze czyniła Jego duszę szczęśliwą, ukazując się jej bez zasłony. Tak był zarazem szczęśliwy i smutny. Cierpiał w swym ciele, lecz boskość Jego cierpieć nie mogła, ani też nie mogła cierpieć ta część Jego duszy, która jest ponad intelektem.Podobnież ci najmilsi synowie, doszedłszy do trzeciego stopnia, są smutni dźwigając krzyż zewnętrzny i krzyż wewnętrzny, to jest cierpienia ciała, które dopuszczam i krzyż pragnienia, którym obciąża ich boleść z powodu obrazy mojej i nieszczęścia bliźniego. I mówią też, że są szczęśliwi, gdyż rozkosz miłości, którą posiedli, nie może im być odebrana i z niej czerpią wesele i szczęście. Boleść ta zwie się boleścią, lecz nie jest to boleść przygnębiająca, która wysusza duszę; przeciwnie użyźnia ją ona, rozwijając w niej miłość, gdyż cierpienia wzmagają, umacniają i hartują cnoty[3].
Nauka o łzach
Mówiłem ci o łzach doskonałych i niedoskonałych i rzekłem ci, że wszystkie pochodzą z serca. Z tego źródła płyną wszystkie łzy, jakiekolwiek by były ich przyczyny i przeto wszystkie mogą być nazwane „łzami serdecznymi”. Różnią się tylko tym, że pochodzą z miłości uporządkowanej lub nieuporządkowanej, z miłości doskonałej lub niedoskonałej, jak ci to wyłożyłem.Pozostaje Mi teraz dla zaspokojenia prośby twojej, opowiedzieć ci o niektórych, co pragnęli doskonałości łez, a zda się, nie mogą jej posiąść. Czy są łzy innego rodzaju, niż te, co płyną z oczu? Tak. Jest płacz ognisty, to jest prawdziwe i święte pragnienie, które spala się w miłości. Niektórzy chcieliby roztopić swe życie w łzach z nienawiści do siebie i dla zbawienia dusz, i zda się, nie mogą tego osiągnąć.Ci mają łzy ogniste, którymi płacze Duch Święty przede Mną, za nich i za ich bliźnich. Powiadam, że miłość moja płomieniem swym zapala serce, które ofiaruje Mi gorące pragnienia, bez łzy w oku. Powiadam, że są to łzy ogniste i powtarzam, że łzami tymi płacze Duch Święty. Ci nie mogąc płakać oczami, ofiarują Mi pragnienia, płynące z woli płaczu, dla miłości mojej. Jeśli otworzą oko intelektu ujrzą, że ilekroć słudzy moi ślą ku Mnie woń świętego pragnienia w swych pokornych i ciągłych modlitwach, Duch Święty płacze przez nich. To snadź chciał rzec chwalebny apostoł Paweł, mówiąc, że „sam Duch Święty prosi Mnie, Ojca, za was, wzdychaniem niewymownym” (Rz 8, 26). Widzisz więc, że owoc łez ognistych nie jest mniejszy, niż owoc łez z wody; niekiedy nawet jest większy, zależnie od miary miłości. Dusza więc nie powinna ulegać zmąceniu ducha ani bać się, że będzie pozbawiona mej obecności dlatego, że łez, których pragnęła, nie może mieć w sposób pożądany. Powinna pragnąć ich tylko wolą zgodną z moją wolą, gotową przyjąć pokornie wszelkie Tak lub Nie, wedle tego, co podoba się mojej dobroci. Niekiedy nie życzę sobie udzielić jej łez cielesnych, aby trwała bez przerwy przede Mną w pokornej i ciągłej modlitwie, i pragnieniu kosztowania Mnie. Otrzymanie tego, o co prosi, nie byłoby dla niej tak wielką korzyścią, jak mniema. Byłaby zadowolona z posiadania tego, czego pragnęła i opuściłaby się w upodobaniu i pragnieniu, które kazało jej o to prosić. Nie dla jej umniejszenia, lecz dla jej rozwoju odmawiam udzielenia jej łez zewnętrznych, które by chciały wylewać oczy. Użyczam jej tylko łez wewnętrznych, które płyną z serca, zapalonego ogniem mej boskiej miłości. Zresztą w każdym miejscu i w każdym czasie łzy będą Mi miłe, byle oko intelektu, z światłem wiary i uczuciem miłości nie zamknęło się nigdy przed przedmiotem mej Prawdy wiecznej. Jam jest lekarz, wy jesteście chorzy: daję każdemu z was to, co jest mu konieczne i potrzebne do zbawienia i wzrostu doskonałości w duszach waszych.Oto jest prawda i wykład pięciu stanów łez, wyjaśnionych przeze Mnie, Prawdę wieczną, dla ciebie, najmilsza córko moja. Kąp się więc we krwi Chrystusa ukrzyżowanego, pokornego, cierpiącego, nieskalanego Baranka, Jednorodzonego Syna mojego. Postępuj zawsze w cnocie, aby żywić w sobie ogień mej boskiej miłości[4].
Boski ogień
Boże Wiekuisty, Najwyższy i Wiekuisty Boże, Ojcze Przedwieczny, Ogniu, co wiecznie płoniesz! Boże Wiekuisty, Najwyższa Trójco, Ty jesteś ogniem miłości, co nigdy nie gaśnie. Boże, Boże, co objawia Twą dobroć i wielkość? Dar, jaki dałeś człowiekowi, A cóż to za dar? Oto dałeś całego siebie, całego Boga, całą Trójcę Wiekuistą. Gdzie dałeś siebie człowiekowi? W stajence naszego człowieczeństwa. Było ono rzeczywiście stajnią pełną zwierząt, czyli grzechów śmiertelnych. A uczyniłeś to, aby pokazać jak nisko upadł człowiek przez grzech. Boże Wielki, przyjąwszy postać człowieka, upodobniłeś się do nas i dałeś nam całego siebie.Boże, Boże Wiekuisty, mówisz mi, abym przyjrzała się Tobie, Najwyższy Boże. Pragniesz bowiem, abym przyglądając się Tobie lepiej poznała siebie, czyli lepiej poznała własną małość przez Twoją wielkość i Twoją wielkość przez moją małość. Widzę jednak, że nie mogę Cię zobaczyć, jeśli najpierw nie ogołocę się z siebie, nie zrzucę szaty mej przewrotnej woli. Dlatego to pouczyłeś mnie, abym obnażywszy się z własnej woli poznawała siebie, bo w tym poznaniu znajduję i poznaję Ciebie. Dzięki takiemu poznaniu Ciebie dusza jeszcze chętniej obnaża się z siebie i przyodziewa się w Twoją wolę. Boże, Ty chcesz, aby dusza ze światłem zaczęła poznawać siebie w Tobie.O, Ogniu, co wiecznie płoniesz, dusza, która w Tobie poznaje siebie, gdziekolwiek się zwróci, wszędzie, nawet na najmniejszych rzeczach, widzi Twoją wielkość. We wszystkich stworzeniach rozumnych i we wszystkich rzeczach widzi Twą potęgę, mądrość i miłosierdzie. Boże, gdybyś nie mógł, nie potrafił i nie chciał, to nie stworzyłbyś niczego. Ty jednak mogłeś, umiałeś i chciałeś, więc stworzyłeś każdą rzecz i każdego człowieka. Ach, nędzna i ślepa duszo moja, nigdy nie poznałaś siebie w Bogu, gdyż nie obnażyłaś się z szaty twej przewrotnej woli i nie przyodziałaś się w wolę Bożą.O, Miłości najsłodsza, jak mam przyglądać się sobie w Tobie? Ty chcesz, abym tak się przyglądała, żeby dostrzec, że zostałam stworzona na Twój obraz i podobieństwo, że Ty, Najwyższa i Wieczna Czystość, zmuszona żarliwą miłością do nas, złączyłaś się z błotem naszego człowieczeństwa. Z tą samą miłością zostawiłaś nam siebie jako pokarm. A cóż to za pokarm? Jest to pokarm aniołów. O, Największa i Wiekuista Czystości, żądasz jednak, aby dusza, która przyjmuje Ciebie w Najświętszym Sakramencie, oczyściła się dokładnie i stała się, jak natura anielska, co nie potrzebuje już żadnego oczyszczenia. Jak oczyszcza się dusza? Spalając swe nieczystości w ogniu Twej miłości i obmywając swą twarz w Krwi Jednorodzonego Syna twego. Nędzna moja duszo, ośmielasz się zbliżać do tak wielkiej tajemnicy bez oczyszczenia się? Wstydź się, ach wstydź, zasłużyłaś sobie na to, by przebywać z dzikimi zwierzętami i z demonami, bo zawsze zachowywałaś się jak zwierzę i byłaś posłuszna woli szatana.Dobroci Wiekuista, Ty chcesz, abym przyjrzała się Tobie i dojrzała, że miłujesz mnie bezinteresownie. Chcesz także, abym taką samą miłością pokochała każde rozumne stworzenie, abym bezinteresownie miłowała bliźniego mego, czyli wspierała go, jak tylko potrafię, duchowo i cieleśnie. Chcesz, abym służyła mu nie licząc na jakikolwiek zysk czy przyjemność i nie zniechęcając się z powodu niewdzięczności, prześladowania czy oszczerstw, jakie mnie spotkają. Co mam zrobić, Boże, aby ujrzeć to wszystko? Zrzucić z siebie cuchnące odzienie mej woli i przyodziawszy się w Twą wiekuistą wolę, przyglądać się Tobie w świetle najświętszej wiary. W świetle tym zobaczę, że Ty, Trójco Przedwieczna jesteś moim stołem, pokarmem i sługą. Ojcze Wiekuisty, Ty jesteś stołem, na którym podajesz nam jako pokarm Baranka, Jednorodzonego Syna Twego. On jest miłym i przyjemnym pokarmem zarówno w postaci nauki, którą nas karmi z Twojej woli, jak i w postaci chleba i wina, który nam podaje w sakramencie Komunii świętej, aby nas pożywić i umocnić w ziemskiej wędrówce, w doczesnej pielgrzymce na tym świecie. Duch Święty jest sługą, który podaje nam ową naukę, oświecając oko naszego intelektu i zachęcając nas do jej przestrzegania. Rodzi on w nas miłość bliźniego i wzbudza pragnienie zbawienia dusz i całego świata na Twoją, Ojcze, cześć i chwałę. Widzimy, Boże, iż człowiek oświecony przez Ciebie prawdziwym światłem w każdej chwili spożywa ów przyjemny pokarm na Twoją cześć.O, Miłości niewysłowiona, Ty pokazujesz potrzeby całego świata, a szczególnie potrzeby Kościoła i Twoją miłość do niego. Miłujesz Kościół, bo jest on zbudowany na fundamencie Krwi Syna Twego i w nim owa Krew jest przechowywana. Okazujesz też miłość do Twego namiestnika na ziemi, szafarza i sługi Chrystusowej Krwi. Boże, Boże, będę się przyglądać sobie w Tobie, abym stała się czysta. Tak oczyszczona będę wołać do Ciebie i błagać, abyś raczył skierować wzrok miłosierdzia na potrzeby Twej oblubienicy. Błagam Cię, Boże, oświeć i umocnij Twego namiestnika. Oświeć też w doskonały sposób Twoje sługi, aby szczerze i chętnie wspierali radą owego namiestnika. Jego zaś skłoń do tego, by poszedł za światłymi radami, jakimi ich Ty natchniesz.Największa i Przedwieczna Mądrości, Ty nie zostawiłaś duszy samej, lecz dałaś jej do pomocy trzy władze – pamięć, intelekt i wolę – które są tak ze sobą złączone, że gdy człowiek wybierze jedną, pozostałe idą od razu za nią. Tak więc, gdy tylko pamięć ukaże nam Twe liczne dobrodziejstwa i niezmierzoną Twą dobroć, natychmiast intelekt chce Ciebie pojąć, a wola – Ciebie pokochać i pełnić Twą wolę. Nie zostawiłeś człowieka samego, przeto nie chcesz, aby żył on bez miłości do Ciebie i do bliźniego swego. Dzięki miłości człowiek stanowi jedno z Tobą i ze swym bliźnim. Święty Paweł powiedział: „wszyscy [zawodnicy] biegną, lecz tylko jeden otrzymuje nagrodę” (1 Kor 9, 24), a tym jednym jest miłość. Gdy człowiek porzuca miłość i żyje w towarzystwie grzechu, wtedy jest sam, bo oddala się od Ciebie, Boże, który jesteś wszelką miłością i dobrem. Oddaliwszy się od Ciebie, nie miłuje już bliźniego swego i żyje sam ze swym grzechem, który jest niczym. Ty, Prawdo Wiekuista, pokazujesz, jak wtedy człowiek jest bardzo samotny. Zgrzeszyłam Panie, zmiłuj się nade mną. Nigdy nie umiałam poznać siebie w Tobie. Ale Twoje światło oświetla ciągle dobro, jakie winnam poznać.W Twojej naturze, Boże Wiekuisty, poznam moją naturę. A jaka jest moja natura, Miłości nieogarniona? Jest ogniem, bowiem Ty, Boże, jesteś ogniem miłości i udzieliłeś swej natury człowiekowi, gdy stworzyłeś go z ogniem miłości. Z miłości uczyniłeś także wszystkie inne stworzenia i wszystkie rzeczy stworzone. Ach, niewdzięczny człowieku, jaką naturę dał ci Twój Bóg i Stwórca? Swoją naturę. A ty, nędzniku, nie wstydzisz się niszczyć w sobie tak szlachetnej rzeczy przez grzech śmiertelny?Trójco Wiekuista, o słodka Miłości moja! Ty, co jesteś światłością, udziel nam światła. Ty, co jesteś mądrością, obdarz nas mądrością. O, mocy największa, umacniaj nas. Boże Przedwieczny, spraw, aby dzisiaj rozproszyły się chmury naszej miłości własnej, żebyśmy doskonale ujrzeli, poznali i naśladowali w prawdzie, sercem szczerym i wolnym, Twoją Wiekuistą Prawdę. Boże, przybądź nam ku pomocy. Panie, pośpiesz nam z pomocą. Amen.[5]
[1] Katarzyna ze Sieny, Dialog o Bożej Opatrzności czyli Księga Boskiej Nauki, tłum. L. Staff, Poznań 1987, s. 58.
[2] Tamże, s. 59-63.
[3] Tamże, s. 134-137.
[4] Tamże, s. 157-158.
[5] Katarzyna ze Sieny, Modlitwy …, s. 85-88.
http://www.communiocrucis.pl/index.php/misticon/synni-mistycy-kocioa-powszechnego/158-w-katarzyna-ze-sieny
******
Modlitwa – Chrystus, zbawienie nasze
Niewysłowioną Boża miłości! Boże Wielki! Tak jak kiedyś wśród strapień i niebezpieczeństw posłałeś na ziemię umiłowanego Twego Syna, a naszego Zbawiciela, by ożywił Twe dzieci umarłe z powodu nieposłuszeństwa i aby uwolnił je od śmierci grzechu, tak teraz posyłasz Twego namiestnika, by przywrócił do życia dzieci umarłe z powodu nieposłuszeństwa i sprzeniewierzenia się świętej matce Kościołowi, jedynej Twojej oblubienicy. Ale ludzie, słabe stworzenia, osądzają wszystko inaczej, kierując się swym przewrotnym i pysznym rozumem oraz wrogą Bogu dążnością ciała (por. Rz 8,7). Wpadli oni w pułapkę nieprzyjaciela, sprzeciwiają się Twej woli i niszczą owoc zbawienia, odwodząc Twego namiestnika na ziemi od spełnienia jego zbawiennej misji. Och, Miłości Wiekuista, ludzie owi nie boją się śmierci duszy ale ciała i osądzają wszystko według zmysłów oraz miłości własnej, a nie – według Twego sprawiedliwego sądu i wielkiej mądrości Twego majestatu (por. J 8,16).
Wszystkie rzeczy poza Tobą, Boże Najwyższy, są niedoskonałe, przeto nie zważaj na grzechy Twej sługi, zanoszącej te błagania. Wysłuchaj mnie przez Twą litość i bezgraniczną miłość.
*******
Jan Paweł II
LIST APOSTOLSKI MOTU PROPRIO
ogłaszający św. Brygidę Szwedzką, św. Katarzynę ze Sieny i św. Teresę Benedyktę od Krzyża Współpatronkami Europy
JAN PAWEŁ II PAPIEŻ
NA WIECZNĄ RZECZY PAMIĄTKĘ
1. Nadzieja zbudowania świata bardziej sprawiedliwego i godnego człowieka, szczególnie żywo odczuwana w obliczu bliskiego już trzeciego tysiąclecia, winna łączyć się ze świadomością, że na nic zdałyby się ludzkie wysiłki, gdyby nie towarzyszyła im łaska Boża: «Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą» (Ps 127 [126], 1). Muszą zdawać sobie z tego sprawę także ci, którzy w ostatnich latach zastanawiają się, jaki nowy kształt należy nadać Europie, aby ten stary kontynent mógł wykorzystać bogactwa przeszłości, uwalniając się zarazem od jej smutnego dziedzictwa, a przez to odpowiedzieć w sposób twórczy, ale zakorzeniony w najlepszych tradycjach, na potrzeby zmieniającego się świata.
Nie ulega wątpliwości, że w złożonej historii Europy chrześcijaństwo stanowi element kluczowy i decydujący, oparty na solidnym fundamencie tradycji klasycznej i ulegający w kolejnych wiekach wielorakim wpływom różnych nurtów etniczno-kulturowych. Wiara chrześcijańska ukształtowała kulturę kontynentu i splotła się nierozerwalnie z jego dziejami, do tego stopnia że nie sposób ich zrozumieć bez odniesienia do wydarzeń, jakie dokonały się najpierw w wielkiej epoce ewangelizacji, a następnie w kolejnych stuleciach, w których chrześcijaństwo, mimo bolesnego rozdziału między Wschodem a Zachodem, zyskało trwałą pozycję jako religia Europejczyków. Także w okresie nowożytnym i współczesnym, kiedy to jedność religijna stopniowo zanikała, zarówno na skutek kolejnych podziałów między chrześcijanami, jak i procesu oddalania się kultury od wiary, rola tej ostatniej była nadal znacząca.
Na drodze ku przyszłości nie można lekceważyć tego faktu, chrześcijanie zaś powinni go sobie na nowo uświadomić, aby ukazywać jego trwały potencjał. Mają oni obowiązek wnosić właściwy sobie wkład w budowę Europy, który będzie tym cenniejszy i skuteczniejszy, im bardziej oni sami będą zdolni do odnowy w świetle Ewangelii. Staną się w ten sposób kontynuatorami długiej historii świętości, która objęła różne regiony Europy w ciągu minionych dwóch tysiącleci i której najwybitniejsi tylko przedstawiciele zostali oficjalnie uznani za świętych i postawieni za wzór wszystkim. Nie sposób bowiem zliczyć chrześcijan, którzy wiodąc życie prawe i uczciwe, przeniknięte miłością Boga i bliźniego, osiągnęli na drodze różnych powołań konsekrowanych i świeckich prawdziwą świętość, bardzo rozpowszechnioną, chociaż ukrytą.
2. Kościół nie wątpi, że właśnie ten skarbiec świętości jest sekretem jego przeszłości i nadzieją na przyszłość. To w nim wyraża się najlepiej dar Odkupienia, dzięki któremu człowiek zostaje uwolniony od grzechu i zyskuje możliwość nowego życia w Chrystusie. To w nim Lud Boży wędrujący przez dzieje znajduje niezawodne oparcie, czuje się bowiem głęboko zjednoczony z Kościołem chwalebnym, który w niebie śpiewa hymn ku czci Baranka (por. Ap 7, 9-10), a zarazem wstawia się za wspólnotą pielgrzymującą na ziemi. Dlatego od najdawniejszych czasów Lud Boży patrzy na świętych jako na swoich opiekunów. Ukształtowała się też — z pewnością nie bez wpływu Ducha Świętego — szczególna praktyka: na prośbę wiernych, przychylnie przyjmowaną przez pasterzy, lub też z inicjatywy samych pasterzy poszczególne Kościoły, regiony i nawet całe kontynenty były oddawane pod specjalny patronat wybranych świętych.
W tej perspektywie oraz w kontekście II Specjalnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego Europie i bliskiego już Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, uznałem, że chrześcijanie Europy, przeżywający wraz z wszystkimi innymi mieszkańcami kontynentu tę chwilę epokowego przełomu, budzącego wielkie nadzieje, ale także pewne obawy, mogą czerpać duchowy pożytek z kontemplacji i przyzywania świętych, którzy w jakiś szczególny sposób reprezentują ich historię. Dlatego po stosownej konsultacji i w nawiązaniu do decyzji podjętej 31 grudnia 1980 r., kiedy to ogłosiłem współpatronami Europy — obok św. Benedykta — dwóch świętych pierwszego tysiąclecia, braci Cyryla i Metodego, pionierów ewangelizacji na Wschodzie, postanowiłem włączyć do grona niebieskich patronów kontynentu trzy postaci równie mocno związane z kluczowymi okresami drugiego tysiąclecia, zbliżającego się już do końca: św. Brygidę Szwedzką, św. Katarzynę ze Sieny i św. Teresę Benedyktę od Krzyża. Trzy wielkie święte, trzy kobiety, które w różnych epokach — dwie w samym sercu średniowiecza, jedna zaś w naszym stuleciu — wyróżniły się czynną miłością do Kościoła Chrystusowego i świadectwem o Jego Krzyżu.
3. Panorama świętości jest oczywiście tak bogata i różnorodna, że nowych patronów można by szukać także wśród innych wybitnych postaci, jakimi może się poszczycić każda epoka i każda część kontynentu. Uważam jednak, że szczególnie znamienny jest tu fakt, iż wybór padł na kobiece wzorce świętości, zgadza się to bowiem z opatrznościową tendencją, coraz silniejszą w Kościele i społeczeństwie naszych czasów, do pełniejszego uznania godności kobiety i właściwych jej darów.
W rzeczywistości Kościół od początku swoich dziejów uznawał rolę i misję kobiety, choć czasem ulegał też wpływom kultury, która nie zawsze poświęcała jej należytą uwagę. Jednakże wspólnota chrześcijańska dojrzewała stopniowo także pod tym względem i właśnie świętość odegrała w tym procesie decydującą rolę. Bodźcem była tu zawsze ikona Maryi, «kobiety doskonałej», Matki Chrystusa i Kościoła. Także jednak odwaga męczenniczek, które ze zdumiewającą siłą ducha stawiały czoło najokrutniejszym torturom, świadectwo kobiet praktykujących z przykładną gorliwością życie ascetyczne, codzienna służba żon i matek w «Kościele domowym», którym jest rodzina, charyzmaty licznych mistyczek, które przyczyniły się do pogłębienia wiedzy teologicznej — wszystko to stało się dla Kościoła cennym znakiem, pomagającym mu pojąć w pełni Boży zamysł wobec kobiety. Zamysł ten został już zresztą jednoznacznie wyrażony na kartach Pisma Świętego, zwłaszcza poprzez postawę Chrystusa opisaną w Ewangelii. Zgodna z nim jest także decyzja ogłoszenia św. Brygidy Szwedzkiej, św. Katarzyny ze Sieny i św. Teresy Benedykty od Krzyża Współpatronkami Europy.
Natomiast konkretny powód, dla którego wybrałem te właśnie postaci, kryje się w samym ich życiu. Ich świętość bowiem urzeczywistniła się w określonych kontekstach historycznych i geograficznych, które sprawiają, że są to postaci szczególnie ważne dla kontynentu europejskiego. Św. Brygida kieruje nasze myśli ku północnym krańcom Europy, gdzie styka się ona niejako z innymi częściami świata i skąd święta wyruszyła w drogę do Rzymu. Katarzyna ze Sieny stała się równie szeroko znana ze względu na rolę, jaką odegrała w okresie, gdy Następca Piotra rezydował w Awinionie: doprowadziła mianowicie do końca duchowe dzieło rozpoczęte przez Brygidę, stając się orędowniczką powrotu papieża do właściwej siedziby przy grobie Księcia Apostołów. Wreszcie Teresa Benedykta od Krzyża, niedawno kanonizowana, nie tylko związana była z różnymi krajami Europy, ale całym swoim życiem — jako myślicielka, mistyczka i męczenniczka — przerzuciła jak gdyby most między swoim żydowskim pochodzeniem a wiarą w Chrystusa, prowadząc z niezawodną intuicją dialog ze współczesną myślą filozoficzną, a na koniec stając się przez męczeństwo — w obliczu straszliwej hańby Shoah — rzeczniczką racji Boga i człowieka. Stała się w ten sposób symbolem przemian dokonujących się w człowieku, kulturze i religii, w których kryje się sam zarodek tragedii i nadziei kontynentu europejskiego.
4. Pierwsza z tych trzech wielkich postaci, Brygida, urodziła się w rodzinie arystokratycznej w 1303 r. w Finsta, w szwedzkiej prowincji Uppland. Znana jest przede wszystkim jako mistyczka i założycielka Zakonu Najświętszego Zbawiciela. Nie trzeba jednak zapominać, że przez pierwszą część swego życia była osobą świecką, szczęśliwą żoną pobożnego chrześcijanina, z którym miała ośmioro dzieci. Wskazując ją jako współpatronkę Europy, pragnę, aby stała się ona bliska nie tylko tym, którzy otrzymali powołanie do szczególnej konsekracji, ale także tym, którzy zostali powołani do zwykłych powinności życia świeckiego, zwłaszcza zaś do wzniosłej i trudnej misji założenia chrześcijańskiej rodziny. Brygida nie dała się sprowadzić na manowce przez dobrobyt materialny, właściwy dla jej sfery społecznej, ale ze swym mężem Ulfem dzieliła doświadczenie wspólnego życia, w którym miłość małżeńska łączyła się z głęboką modlitwą, studium Pisma Świętego, umartwieniami, dziełami miłosierdzia. Razem założyli mały szpital, w którym często sami opiekowali się chorymi. Brygida zwykła była też osobiście usługiwać ubogim. Zyskała również uznanie dla swych talentów pedagogicznych, które miała okazję wykorzystać w okresie, gdy powołano ją do służby na dworze królewskim w Sztokholmie. Z tego doświadczenia mogła czerpać później, gdy przy różnych okazjach doradzała książętom i władcom, jak winni właściwie wypełniać swoje zadania. Przede wszystkim jednak — co zrozumiałe — skorzystały z tego jej dzieci, nieprzypadkowo zatem jedna z córek, Katarzyna, jest czczona jako święta.
Jednakże ten okres «rodzinny» był tylko pierwszym etapem jej życia. Brygida zakończyła go symbolicznie w 1341 r., odbywając wraz z mężem Ulfem pielgrzymkę do Santiago de Compostela, która przygotowała ją do nowego życia. Zaczęło się ono kilka lat później, kiedy to po śmierci męża usłyszała głos Chrystusa, który powierzał jej nową misję, prowadząc ją krok po kroku drogą niezwykłych doświadczeń mistycznych.
5. Opuściwszy Szwecję w 1349 r., Brygida zamieszkała w Rzymie, stolicy Następcy Piotra. Fakt, że osiadła we Włoszech, przyczynił się zdecydowanie do «poszerzenia» jej umysłu i serca nie tylko w sensie geograficznym i kulturowym, ale nade wszystko duchowym. Odbyła pielgrzymki do wielu innych miejsc w Italii, oddając cześć relikwiom świętych. Była w Mediolanie, Pawii, Asyżu, Ortonie, Bari, Benewencie, Pozzuoli, Neapolu, Salerno, Amalfi, w sanktuarium św. Michała Archanioła na Monte Gargano. Podczas ostatniej pielgrzymki, którą podjęła w latach 1371-1372, udała się przez Morze Śródziemne do Ziemi Świętej, co pozwoliło jej zbliżyć się duchowo najpierw do wielu świętych miejsc katolickiej Europy, a później także do samych źródeł chrześcijaństwa w miejscach uświęconych przez życie i śmierć Odkupiciela.
W rzeczywistości jednak Brygida przyczyniła się do budowy wspólnoty kościelnej, w szczególnie krytycznym momencie jej dziejów, nie tyle przez ową pobożną pielgrzymkę, co raczej przez swoje głębokie zrozumienie tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Wewnętrznemu zjednoczeniu z Chrystusem towarzyszyły bowiem specjalne charyzmaty prorockie, dzięki czemu Brygida stała się punktem odniesienia dla wielu osób w Kościele swojej epoki. W Brygidzie można dostrzec moc proroctwa. Czasem w jej wypowiedziach słychać jakby echo wielkich proroków starożytności. Brygida nie lęka się przemawiać do władców i papieży, ukazując, jak zamysły Boże spełniają się w wydarzeniach historycznych. Nie szczędzi surowych napomnień także wówczas, gdy mówi o odnowie moralnej chrześcijańskiego ludu i samego duchowieństwa (por. Revelationes, IV, 49; por. także IV, 5). Niektóre aspekty tej niezwykłej aktywności mistycznej wzbudziły z biegiem czasu zrozumiałe zastrzeżenia, Kościół zaś odpowiadał na nie odsyłając do jedynego objawienia publicznego, które osiągnęło pełnię w Chrystusie i zostało miarodajnie wyrażone w Piśmie Świętym. Także doświadczenia wielkich świętych nie są bowiem wolne od ograniczeń, które zawsze towarzyszą ludzkiej recepcji głosu Bożego.
Nie ma jednak wątpliwości, że chociaż Kościół nie wypowiedział się na temat poszczególnych objawień, to uznając świętość Brygidy, uznał autentyczność całości jej wewnętrznego doświadczenia. Jest ono zatem ważnym świadectwem, które ukazuje, jaką rolę może odgrywać w Kościele charyzmat przeżywany w postawie pełnego posłuszeństwa Duchowi Bożemu oraz w sposób całkowicie zgodny z wymogami komunii kościelnej. Od czasu zaś gdy Skandynawia, ojczyzna Brygidy, oderwała się od pełnej jedności ze stolicą rzymską w konsekwencji smutnych wydarzeń XVI w., postać szwedzkiej świętej stanowi ważny «łącznik» ekumeniczny, wzmocniony jeszcze przez posługę, jaką pełni na tym polu jej zgromadzenie zakonne.
6. Niewiele później żyła inna wybitna kobieta, św. Katarzyna ze Sieny, której rola w dziejach Kościoła oraz w pogłębieniu refleksji doktrynalnej nad Objawieniem oceniana jest tak wysoko, że przyznano jej nawet tytuł Doktora Kościoła.
Urodzona w Sienie w 1347 r., od wczesnego dzieciństwa była obdarzona niezwykłymi łaskami, które pozwoliły jej rychło wejść na duchową drogę wytyczoną przez św. Dominika wiodącą do doskonałości dzięki modlitwie, ascezie i dziełom miłosierdzia. Miała dwadzieścia lat, gdy Chrystus objawił jej przez mistyczny symbol pierścienia małżeńskiego, że darzy ją szczególną miłością. Było to zwieńczeniem głębokiego osobistego zjednoczenia, które dojrzewało w ukryciu i kontemplacji, co prawda nie w murach klasztoru, ale dzięki nieustannemu przebywaniu w owej duchowej siedzibie, którą święta nazywała często «celą wewnętrzną». Milczenie panujące w tej celi pozwalało jej posłusznie przyjmować Boże natchnienia, ale rychło dało też początek niezwykłej aktywności apostolskiej. Wiele osób, w tym także duchowni, tworzyło krąg jej uczniów, uznając jej dar duchowego macierzyństwa. Listy Katarzyny docierały do różnych części Włoch i do całej Europy. Młoda sienenka potrafiła bowiem z głęboką znajomością rzeczy i bardzo żywym językiem mówić o najistotniejszych problemach kościelnych i społecznych swojej epoki.
Katarzyna niestrudzenie dążyła do rozwiązania licznych konfliktów, nękających społeczeństwo jej epoki. Z tą pokojową kampanią docierała do władców Europy, takich jak król Francji Karol V, Karol z Durazzo, Elżbieta Węgierska, król Węgier i Polski Ludwik Wielki, Joanna Neapolitańska. Znamienne było jej wystąpienie na rzecz pojednania Florencji z papieżem. Ukazując zwaśnionym stronom «Chrystusa ukrzyżowanego i słodką Maryję», Katarzyna dowodziła, że w społeczeństwie kierującym się wartościami chrześcijańskimi żaden przedmiot sporu nie jest na tyle poważny, aby wolno było stawiać prawo siły ponad racjami rozumu.
7. Katarzyna jednak zdawała sobie dobrze sprawę, że do takiego wniosku nie mogły dojść umysły, które nie zostały najpierw ukształtowane przez moc Ewangelii. Wynikała stąd pilna potrzeba przemiany obyczajów, którą święta zalecała wszystkim bez wyjątku. Królom przypominała, że nie wolno im rządzić tak, jak gdyby państwo było ich «własnością»: świadomi, że będą musieli zdać sprawę przed Bogiem ze swoich rządów, władcy winni raczej zabiegać o zachowanie «świętej i prawdziwej sprawiedliwości» i stawać się «ojcami ubogich» (por. List n. 235 do króla Francji). Sprawowanie władzy nie może być bowiem oderwane od praktyki miłosierdzia, które stanowi samo sedno życia osobistego i władzy politycznej (por. List n. 357 do króla Węgier).
Z taką samą mocą Katarzyna zwracała się do duchownych wszystkich stopni, aby domagać się jak najściślejszego przestrzegania zasad w życiu i w posłudze pasterskiej. Niezwykłe wrażenie sprawia jej swobodny, zdecydowany i ostry ton, jakim napomina księży, biskupów i kardynałów. Należy wyrwać — głosiła — gnijące rośliny z ogrodu Kościoła i zastąpić je «młodymi sadzonkami», świeżymi i pachnącymi. Czerpiąc moc ze swej zażyłości z Chrystusem, święta ze Sieny nie wahała się otwarcie ukazywać samemu papieżowi, którego darzyła gorącą miłością jako «słodkiego Chrystusa na ziemi», woli Bożej, nakazującej mu odrzucić wątpliwości podyktowane przez doczesną roztropność i światowe interesy i powrócić z Awinionu do Rzymu, do grobu św. Piotra.
Równie gorliwie Katarzyna zabiegała o usunięcie podziałów, jakie pojawiły się po wyborze kolejnego papieża, następcy zmarłego Grzegorza XI: także w tym przypadku powoływała się z pasją na bezwarunkową konieczność zachowania komunii. To był najwyższy ideał, którym kierowała się przez całe życie, oddając się bez reszty służbie Kościołowi. Sama da o tym świadectwo na łożu śmierci w obecności swoich duchowych synów: «Zachowajcie przekonanie, że oddałam życie dla świętego Kościoła» (bł. Rajmund z Kapuy, Vita di santa Caterina da Siena [Żywot św. Katarzyny ze Sieny], księga III, rozdz. IV).
8. Edyta Stein — św. Teresa Benedykta od Krzyża — przenosi nas w zupełnie inny kontekst historyczno-kulturowy, a mianowicie w samo centrum naszego burzliwego stulecia, przypominając nadzieje, jakie z nim wiązano, ale ukazując też jego sprzeczności i klęski. Inaczej niż Brygida i Katarzyna, Edyta nie wywodziła się z rodziny chrześcijańskiej. Wszystko w niej jest wyrazem udręki poszukiwania i trudu egzystencjalnego «pielgrzymowania». Nawet wówczas, gdy odnalazła już prawdę w pokoju życia kontemplacyjnego, musiała przeżyć do końca tajemnicę krzyża.
Urodziła się w 1891 r. w rodzinie żydowskiej we Wrocławiu, należącym wówczas do Niemiec. Jej zainteresowanie filozofią i odejście od praktyk religijnych, w które wdrożyła ją matka, pozwalało przypuszczać, że pójdzie raczej drogą czystego «racjonalizmu», a nie świętości. Jednakże dar łaski czekał na nią właśnie w zawiłościach filozofii: włączywszy się w nurt myśli fenomenologicznej, Edyta Stein potrafiła dostrzec w niej odpowiedź na wymogi rzeczywistości obiektywnej, która nie zostaje bynajmniej wchłonięta przez podmiot, ale jest uprzednia wobec niego i stanowi miarę jego poznania, należy ją zatem badać w postawie skrupulatnego obiektywizmu. Trzeba się w nią wsłuchiwać, odkrywając ją zwłaszcza w człowieku dzięki zdolności do «wczucia» (słowo szczególnie drogie Edycie), która pozwala w pewnej mierze przyswoić sobie doświadczenia drugiego człowieka (por. E. Stein, O zagadnieniu wczucia, Kraków 1988).
Właśnie dzięki tej postawie uważnego słuchania Edyta zetknęła się z jednej strony ze świadectwami chrześcijańskiego doświadczenia duchowego, pozostawionymi przez św. Teresę z Avili i innych wielkich mistyków, których stała się uczennicą i naśladowniczką, a z drugiej z odwieczną tradycją myśli chrześcijańskiej, utrwaloną w tomizmie. Ta droga doprowadziła ją najpierw do chrztu, a potem skłoniła do wyboru życia kontemplacyjnego w zakonie karmelitańskim. Edyta prowadziła przy tym życie bardzo aktywne, wypełnione nie tylko poszukiwaniami duchowymi, ale także pracą naukową i dydaktyczną, którą wykonywała z podziwu godnym poświęceniem. Na szczególne uznanie zasługuje — ze względu na epokę — jej działalność na rzecz postępu społecznego kobiety; niezwykle przenikliwe są też teksty, w których zgłębia bogactwa kobiecości i misji kobiety z punktu widzenia ludzkiego i religijnego (por. E. Stein, Kobieta. Jej zadanie według natury i łaski, Pelplin 1999).
9. Spotkanie z chrześcijaństwem nie skłoniło Edyty do odrzucenia żydowskich korzeni, ale raczej pozwoliło je w pełni odkryć. Mimo to nie zostało jej oszczędzone niezrozumienie ze strony rodziny. Cierpiała niewymownie zwłaszcza z powodu matki, która nie zgadzała się z jej wyborem. W rzeczywistości jednak przeszła całą swą drogę ku chrześcijańskiej doskonałości nie tylko pod znakiem ludzkiej solidarności z macierzystym narodem, ale także prawdziwego duchowego współudziału w przeznaczeniu synów Abrahama, naznaczonych przez tajemnicę powołania i «nieodwołalne dary» Boże (por. Rz 11, 29).
Utożsamiła się z cierpieniem narodu żydowskiego zwłaszcza wówczas, gdy stało się ono szczególnie dotkliwe w okresie okrutnych prześladowań nazistowskich, które wraz z innymi zbrodniami totalitaryzmu stanowią jedną z najciemniejszych i najbardziej haniebnych plam w dziejach Europy naszego stulecia. Zrozumiała wówczas, że dokonując systematycznej zagłady Żydów, nałożono na barki jej narodu krzyż Chrystusa, przyjęła zatem jako swój osobisty udział w nim deportację i śmierć w otoczonym ponurą sławą obozie w Oświęcimiu-Brzezince. Jej krzyk łączy się z krzykiem wszystkich ofiar tej straszliwej tragedii, ale zarazem jest zjednoczony z krzykiem Chrystusa, który nadał ludzkiemu cierpieniu tajemniczą i trwałą owocność. Wizerunek jej świętości pozostanie na zawsze związany z dramatem jej męczeńskiej śmierci, którą poniosła wraz z wieloma innymi. Trwa też jako zwiastowanie Ewangelii krzyża, z którym Edyta Stein tak bardzo pragnęła się utożsamić, że wpisała go nawet w swoje imię zakonne.
Patrząc dziś na Teresę Benedyktę od Krzyża dostrzegamy w tym świadectwie niewinnej ofiary z jednej strony naśladowanie Baranka-Żertwy oraz protest przeciw wszelkim przejawom łamania podstawowych praw człowieka, z drugiej zaś — zadatek nowego zbliżenia między żydami a chrześcijanami, które zgodnie z życzeniem wyrażonym przez Sobór Watykański II doprowadziło do wzajemnego otwarcia, budzącego nadzieje na przyszłość. Ogłosić dzisiaj św. Edytę Stein Współpatronką Europy znaczy wznieść nad starym kontynentem sztandar szacunku, tolerancji i otwartości, wzywający wszystkich ludzi, aby się wzajemnie rozumieli i akceptowali, niezależnie od różnic etnicznych, kulturowych i religijnych, oraz by starali się budować społeczeństwo prawdziwie braterskie.
10. Niechaj zatem wzrasta Europa, niech się rozwija jako Europa ducha, idąc śladem swojej najlepszej tradycji, której najwznioślejszym wyrazem jest właśnie świętość. Jedność kontynentu, dojrzewająca stopniowo w ludzkiej świadomości i nabierająca coraz bardziej wyrazistych kształtów również na płaszczyźnie politycznej, otwiera niewątpliwie rozległe perspektywy nadziei. Europejczycy są powołani, aby raz na zawsze zamknąć rozdział historycznych rywalizacji, które często były przyczyną krwawych wojen na kontynencie. Jednocześnie winni tworzyć warunki dla ściślejszej jedności i współpracy między narodami. Wielkim wyzwaniem dla nich jest kształtowanie kultury i etyki jedności, bez nich bowiem wszelkie działania polityczne na rzecz jedności skazane są prędzej czy później na niepowodzenie.
Aby zbudować nową Europę na trwałych fundamentach, nie można jedynie odwoływać się do interesów ekonomicznych, które czasem łączą, kiedy indziej jednak dzielą, lecz trzeba się oprzeć na autentycznych wartościach, mających podstawę w powszechnym prawie moralnym, wszczepionym w serce każdego człowieka. Gdyby Europa mylnie utożsamiła zasadę tolerancji i szacunku dla wszystkich z obojętnością etyczną i sceptycyzmem wobec nieodzownych wartości, weszłaby na niezwykle niebezpieczną drogę, na której prędzej czy później pojawiłyby się pod nową postacią najbardziej przerażające widma z jej przeszłości.
Wydaje się, że kluczową rolę w zażegnaniu tej groźby znów odegra chrześcijaństwo, które niestrudzenie wskazuje ludziom horyzont ideałów. Liczne elementy wspólne, łączące chrześcijaństwo z innymi religiami, dostrzeżone już przez Sobór Watykański II (por. dekret Nostra aetate), pozwalają stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że otwarcie się na transcendencję to żywotny wymiar egzystencji. Jest zatem konieczne, aby wszyscy chrześcijanie, żyjący w różnych krajach Europy, podjęli na nowo wysiłek dawania świadectwa. To oni winni ożywiać nadzieję na pełnię zbawienia, głosząc swoje orędzie, to znaczy Ewangelię czyli «dobrą nowinę» o tym, że Bóg przyszedł do nas i w swoim Synu Jezusie Chrystusie ofiarował nam odkupienie i pełnię życia Bożego. Mocą Ducha Świętego, który został nam dany, możemy wznosić oczy ku Bogu i wzywać Go poufałym imieniem «Abba» — Ojcze! (por. Rz 8, 15; Ga 4, 6).
11. To właśnie głoszenie nadziei pragnąłem wspomóc, proponując odnowienie na skalę «europejską» kultu tych trzech wielkich postaci kobiecych, które w różnych epokach tak bardzo przyczyniły się do wzrostu nie tylko Kościoła, ale całego społeczeństwa.
W tajemnicy świętych obcowania, jednoczącej Kościół ziemski z niebieskim, te święte nieustannie orędują za nami przed tronem Bożym. Jeśli zaś my będziemy usilniej ich wzywać, uważniej słuchać ich słów i wytrwalej naśladować ich przykład, z pewnością i w nas pogłębi się świadomość powszechnego powołania do świętości, skłaniając nas do większej ofiarności i konsekwencji.
Dlatego po dojrzałym namyśle i mocą mej władzy apostolskiej ustanawiam i ogłaszam niebieskimi Współpatronkami całej Europy przed Bogiem św. Brygidę Szwedzką, św. Katarzynę ze Sieny i św. Teresę Benedyktę od Krzyża, przyznając im wszelkie zaszczyty i przywileje liturgiczne, jakie zgodnie z prawem przysługują głównym patronom miejsc.
Chwała Trójcy Przenajświętszej, która jaśnieje szczególnym blaskiem w ich życiu i w życiu wszystkich świętych. Pokój ludziom dobrej woli w Europie i na całym świecie!
Rzym, u Św. Piotra, 1 października 1999 r., w dwudziestym pierwszym roku Pontyfikatu.
Joannes Paulus II, pp
opr. mg/mg
Copyright © by L’Osservatore Romano (12/99) and Polish Bishops Conference
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/motu/patronki_europy.html#
******
Jan Paweł II
Chrystus prawdziwą nadzieją człowieka i historii
1 X — Homilia na rozpoczęcie Synodu
Czcigodni Bracia w biskupstwie i kapłaństwie, drodzy Bracia i Siostry!
1. «Sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi» (Łk 24, 15).
Odczytany przed chwilą fragment Ewangelii, mówiący o uczniach z Emaus, jest biblijną ikoną, która stanowi tło II Specjalnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego Europie. Rozpoczynamy je od tej uroczystej koncelebrowanej Eucharystii, a temat obrad brzmi: «Jezus Chrystus żyjący w swoim Kościele źródłem nadziei dla Europy». Rozpoczynamy je, powierzając Chrystusowi oczekiwania i nadzieje nas wszystkich. Gromadzimy się wokół ołtarza jako przedstawiciele narodów kontynentu, połączeni wspólnym pragnieniem, aby w każdej części Europy w sposób coraz bardziej przekonujący i konkretny głosić orędzie i dawać świadectwo o Chrystusie żyjącym wczoraj, dziś i na wieki.
Serdecznie i z wielką radością witam każdego z was braterskim znakiem pokoju. Duch powołał nas do uczestnictwa w tym doniosłym wydarzeniu w życiu Kościoła, które nawiązuje do pierwszego Zgromadzenia poświęconego Europie i kończy serię synodów kontynentalnych, sprawowanych w ramach przygotowań do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Za waszym pośrednictwem serdecznie pozdrawiam Kościoły lokalne, z których pochodzicie.
2. «Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki» (Hbr 13, 8). Jak wiemy, słowa te rozbrzmiewają nieustannie w Kościele zmierzającym ku Wielkiemu Jubileuszowi Roku 2000.
Jezus Chrystus żyje w swoim Kościele i z pokolenia na pokolenie «zbliża się» do człowieka i «idzie» z nim. Zwłaszcza w chwilach próby, kiedy niepowodzenia mogą osłabić ufność i nadzieję, Zmartwychwstały wchodzi na drogi, po których błąka się człowiek, i choć czasem pozostaje nie rozpoznany, towarzyszy naszej wędrówce.
Tak więc w Chrystusie i w swoim Kościele Bóg uczestniczy nieustannie w radościach i smutkach, nadziejach i obawach ludzkości (por. Gaudium et spes, 1), której także dzisiaj pragnie przekazywać orędzie swojej miłości i troski. To właśnie nastąpiło podczas Soboru Watykańskiego II; takie też jest znaczenie kontynentalnych zgromadzeń Synodu Biskupów: Chrystus zmartwychwstały, żyjący w swoim Kościele, idzie u boku człowieka, który żyje w Afryce, Ameryce, Azji, Oceanii i Europie, aby wzbudzić albo ożywić w jego sercu wiarę, nadzieję i miłość.
3. Przez Zgromadzenie Synodalne, które dzisiaj się rozpoczyna, Bóg pragnie skierować do chrześcijańskiego ludu, zamieszkującego ziemie od Atlantyku po Ural, mocne wezwanie do nadziei. Wezwanie to znajduje dziś szczególny wyraz w słowach proroka: «Wyśpiewuj (…) Ciesz się i wesel!» (So 3, 14). Bóg Przymierza zna serca swoich dzieci; są Mu znane liczne bolesne doświadczenia, jakimi dotknięte zostały narody europejskie w ciągu tego burzliwego i trudnego stulecia, które zbliża się już ku końcowi.
To On, Emmanuel, Bóg-z-nami, był krzyżowany w obozach koncentracyjnych i łagrach, ginął pod gradem bomb i w okopach, cierpiał wszędzie tam, gdzie człowiek, jakikolwiek człowiek, był poniżany i uciskany, gdzie deptano jego niezbywalną godność. Chrystus przeszedł drogę krzyżową wraz z tyloma niewinnymi ofiarami wojen i konfliktów, które wykrwawiły różne regiony Europy. Zna pokusy zagrażające pokoleniom, które przygotowują się do wejścia w trzecie tysiąclecie: powszechny entuzjazm, jaki zrodził się po upadku barier ideologicznych i po bezkrwawych rewolucjach 1989 r., bardzo szybko osłabł niestety w zderzeniu z egoistycznymi interesami politycznymi i ekonomicznymi, tak że wielu mieszkańców Europy wyraża dziś swe rozczarowanie słowami uczniów z Emaus: «A myśmy się spodziewali…» (Łk 24, 21).
W tym szczególnym kontekście społecznym i kulturowym Kościół czuje się zobowiązany, aby z nową energią głosić orędzie nadziei powierzone mu przez Boga. Zwołując obecne Zgromadzenie Synodu pragnie raz jeszcze powiedzieć Europie: «Pan, twój Bóg jest pośród ciebie, Mocarz — On zbawi» (So 3, 17). Jego wezwanie do nadziei nie opiera się na utopijnej ideologii, podobnej do tych, które w ciągu ostatnich dwu stuleci doprowadziły do podeptania praw człowieka, zwłaszcza ludzi najsłabszych. Przeciwnie, jest to zawsze aktualne orędzie zbawienia, ogłoszone przez Chrystusa: Królestwo Boże jest wśród was, nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (por. Mk 1, 15). Mocą autorytetu otrzymanego od Chrystusa Kościół powtarza dzisiejszej Europie: Europo trzeciego tysiąclecia, «niech nie słabną twe ręce!» (So 3, 16); nie poddawaj się zniechęceniu, nie przyjmuj sposobów myślenia i działania, które pozbawione są przyszłości, ponieważ nie opierają się na niewzruszonym fundamencie słowa Bożego!
Europo trzeciego tysiąclecia, tobie i twoim dzieciom Kościół chce na nowo ukazać Chrystusa, jedynego Pośrednika zbawienia wczoraj, dziś i na wieki (por. Hbr 13, 8). Ukazuje ci Chrystusa, prawdziwą nadzieję człowieka i historii. Ukazuje ci Go nie tylko i nie tyle słowem, ale nade wszystko wymownym świadectwem świętości. Święci i święte bowiem, których życie ukształtowane zostało przez ewangeliczne błogosławieństwa, stanowią najskuteczniejszą i najbardziej wiarygodną awangardę misji Kościoła.
4. Dlatego właśnie, drodzy bracia i siostry, na progu roku 2000, gdy cały Kościół Europy jest tu zgromadzony w osobach swoich godnych przedstawicieli, pragnę dziś z radością ogłosić trzy nowe Współpatronki kontynentu europejskiego. Są nimi św. Edyta Stein, św. Brygida Szwedzka i św. Katarzyna ze Sieny.
Europa została już oddana pod opiekę trzech wielkich świętych: Benedykta z Nursji, ojca zachodniego monastycyzmu, oraz braci Cyryla i Metodego, Apostołów Słowian. U boku tych wybitnych świadków Chrystusa pragnąłem postawić trzy postaci kobiece, także po to, aby podkreślić doniosłą rolę, jaką kobiety odegrały i nadal odgrywają w kościelnych i cywilnych dziejach kontynentu aż do naszych czasów.
Już Kościół pierwotny, choć podlegał wpływom kultur, w które był wszczepiony, w pełni uznawał duchową godność kobiety, poczynając od szczególnego powołania Maryi, Matki Odkupiciela. Do kobiet takich, jak Felicyta, Perpetua, Agata, Łucja, Agnieszka, Cecylia i Anastazja chrześcijanie zwracali się już w pierwszych wiekach — jak poświadcza Kanon Rzymski — z taką samą żarliwością jak do świętych mężczyzn.
5. Wszystkie trzy święte wybrane na współpatronki Europy są w szczególny sposób związane z historią kontynentu. Wywodząca się z rodziny żydowskiej Edyta Stein, która przerwała błyskotliwą karierę naukową, aby wstąpić do zakonu karmelitanek, przyjęła w nim imię Teresy Benedykty od Krzyża i zginęła w obozie zagłady w Oświęcimiu, jest symbolem dramatów Europy naszego wieku. Brygida Szwedzka i Katarzyna ze Sieny żyły w XIV w. i niestrudzenie służyły Kościołowi, troszcząc się o jego przyszłość w Europie. Brygida zrealizowała najpierw swoje powołanie żony i matki, a następnie ofiarowała się Bogu i przemierzając Europę z północy na południe zabiegała nieustannie o jedność chrześcijan, na koniec zaś zmarła w Rzymie. Katarzyna, pokorna i nieustraszona tercjarka dominikańska, przyniosła pokój swojej rodzinnej Sienie, Włochom i XIV-wiecznej Europie; nie szczędząc sił służyła Kościołowi, zdołała też doprowadzić do powrotu papieża z Awinionu do Rzymu.
Każda z nich to podziwu godny przykład syntezy kontemplacji i działania. Ich życie i dzieła świadczą bardzo wymownie o mocy Chrystusa zmartwychwstałego, żyjącego w swoim Kościele: o mocy wielkodusznej miłości Boga do człowieka, mocy autentycznej odnowy moralnej i społecznej. Nowe Patronki, niezwykle bogate w dary nadprzyrodzone i ludzkie, mogą być źródłem inspiracji dla chrześcijan i Wspólnot kościelnych wszystkich wyznań, jak również dla obywateli i państw Europy, szczerze poszukujących prawdy i wspólnego dobra.
6. «Czy serce nie pałało w nas, kiedy (…) Pisma nam wyjaśniał?» (Łk 24, 32).
Pragnę gorąco, aby obrady synodalne pozwoliły nam przeżyć na nowo doświadczenie uczniów z Emaus, którzy rozpoznawszy Pana «po łamaniu chleba», pełni nadziei i radości powrócili niezwłocznie do Jerozolimy, aby opowiedzieć braciom, co im się przydarzyło w drodze (por. Łk 24, 33-35).
Niech Jezus Chrystus pozwoli także nam spotkać Go i rozpoznać przy eucharystycznym stole, w komunii serc i wiary. Niech sprawi, abyśmy przeżyli te kilka tygodni refleksji, wsłuchując się uważnie w głos Ducha, który przemawia do Kościołów w Europie. Niech uczyni z nas pokornych i odważnych apostołów Jego krzyża, jakimi byli święci Benedykt, Cyryl i Metody oraz święte Edyta Stein, Brygida i Katarzyna.
Módlmy się o ich pomoc oraz o niebieskie wstawiennictwo Maryi, Królowej Wszystkich Świętych i Matki Europy. Niech II Specjalne Zgromadzenie Synodu Biskupów poświęcone Europie wskaże kierunki pracy ewangelizacyjnej odpowiadającej na wyzwania i oczekiwania młodych pokoleń.
Niech Chrystus stanie się znowu źródłem nadziei dla mieszkańców «starego» kontynentu, na którym posiew Ewangelii wydał w ciągu stuleci ogromne żniwo wiary, czynnej miłości i cywilizacji! Amen!
opr. mg/mg
Copyright © by L’Osservatore Romano (12/99) and Polish Bishops Conference
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/synod_01101999.html#
******
na podstawie Dialogu św. Katarzyny ze Sienyoprac. Krystyna J. Olejniczak OPs
»» św. Katarzyna Sieneńska, patronka III Zakonu
»» Krótka biografia św. Katarzyny (Krystyna J. Olejniczak OPs)
»» Duchowość i mistycyzm św. Katarzyny ze Sieny (Krystyna J. Olejniczak OPs)
Najistotniejszą treścią Dialogu św. Katarzyny ze Sieny jest miłosierdzie Boże względem grzeszników, świata i Kościoła.
Katarzyna w upojeniu miłosnym stojąc przed Bogiem mówiła Mu: “O wieczne miłosierdzie, które zakrywasz błędy stworzeń swoich. Nie dziwię się, że mówisz o tych, co porzucają grzech śmiertelny i wracają do Ciebie: «Nie będę pamiętał, że obrażałeś Mnie kiedykolwiek»! O niewysłowione miłosierdzie! Nie dziwię się, że mówisz tak do tych, którzy porzucają grzech, skoro mówisz o tych, co Cię prześladują: «Chcę, abyście się modlili za nich, iżbym uczynił im miłosierdzie». O miłosierdzie, które wypływa z boskości Twojej, Ojcze wieczny, które rządzi przez moc Twoją całym światem!”
Boże miłosierdzie objawia się głównie w dziele stworzenia. Przez miłosierdzie Boże zostaliśmy stworzeni z nicości na obraz i podobieństwo Boże. Byt, który otrzymaliśmy, nie należał się nam.
Przez miłosierdzie Boże jesteśmy także podtrzymywani w istnieniu, chociaż z powodu grzechów stworzenie zasługuje na unicestwienie.
Przez Boże miłosierdzie zostaliśmy “na nowo stworzeni” we Krwi Syna Bożego – i tu miłosierdzie Boże jawi się przed nami jakby w kilku etapach:
a) Wcielenie – z miłosierdzia nieskończonego Bóg zstępuje na ziemię i staje się człowiekiem, aby uwolnić rodzaj ludzki z niewoli grzechu: “Miłością wieczną umiłowałem cię, dlatego litując się nad tobą, pociągnąłem cię” (Jr 31, 3)
b) Krzyż – “Miłosierdzie kazało Synowi Twemu rozstrzygnąć bój na drzewie Krzyża w tej walce śmierci z życiem i życia ze śmiercią. Wtedy życie pokonało śmierć grzechu, a śmierć grzechu odebrała życie cielesne nieskalanemu Barankowi. Kto został zwyciężony? Śmierć. Co było tego przyczyną? Miłosierdzie Twoje!”
c) Dalej miłosierdzie Boże jawi się w Eucharystii: “O szaleńcza miłości! Nie dość Ci było wcielić się, że jeszcze zechciałeś umrzeć! Nie dość Ci było umrzeć, że jeszcze zstąpiłeś do piekieł, aby wyzwolić świętych Patriarchów i spełnić w nich Twoją prawdę i miłosierdzie. Miłosierdzie Twoje zmusiło Cię dać jeszcze więcej człowiekowi: zostawiłeś Siebie na pokarm, aby umocnić naszą słabość i aby niewiedza nasza, wspominając to, nie straciła dobrodziejstw Twoich. Przeto dajesz się codziennie człowiekowi, zjawiając się w Sakramencie Ołtarza w mistycznym ciele świętego Kościoła. Któż to uczynił? Miłosierdzie Twoje! O miłosierdzie, serce się spala na myśl o tobie, bo gdziekolwiek zwrócę ducha, nie znajduję nic prócz miłosierdzia!”
Miłosierdzie Boże jaśnieje w niebie: “Na wysokość nieba jaśnieje miłosierdzie Twoje wśród świętych Twoich!”. Albowiem “radować się oni będą na widok ran (Chrystusa) zawsze świeżych, na widok blizn zawsze otwartych w Jego ciele, które ustawicznie wołają o miłosierdzie dla was do Mnie, Ojca najwyższego i wiecznego”.
I tu nauka Katarzyny zgodna jest z nauką św. Tomasza z Akwinu, który pouczał, że Chrystus zachował swoje chwalebne rany w niebie, aby one wołały w niebie do Ojca niebieskiego o miłosierdzie dla grzeszników.
Ziemia, na której dokonują się wszelkie grzechy i nieprawości, “opływa w miłosierdzie Boże”, inaczej zgładzona byłaby wszelka istota. Według Katarzyny miłosierdzie Boże dociera nawet do piekła: “W ciemnościach piekła świeci miłosierdzie Twoje, nie zadając potępionym tak wielkiej kary, na jaką zasługują”.
Grzechy przeciw miłosierdziu Bożemu
Świętą Katarzynę cechowało to, że każdą omawianą prawdę starała się rozważać zarówno od strony pozytywnej, jak i negatywnej. Stąd też omawianie przez nią nie tylko potęgi i mocy Bożego miłosierdzia, ale również grzechów przeciwko niemu. Wielkość miłosierdzia Boga nie przesłania jej bowiem świadomości grzechów popełnianych przez ludzi przeciw temu miłosierdziu.
Największym z tych grzechów jest zuchwalstwo człowieka, który grzeszy w nadziei miłosierdzia. Jest w tym grzechu okropna niegodziwość.
Drugim wielkim grzechem według Katarzyny jest rozpacz i zwątpienie w Boże miłosierdzie. Grzesznik stoi wówczas nad bezdenną przepaścią. Pan Bóg poucza przez Katarzynę: “Grzech rozpaczy obraża mnie bardziej i jest dla nich zgubniejszy niż wszystkie inne grzechy, które popełnili w całym swoim życiu”. Dlaczego tak się dzieje? Inne grzechy płyną ze zmysłowości, człowiek często za nie żałuje, może się nawrócić i uzyskać przebaczenie. Tymczasem grzech rozpaczy i zwątpienia przekreśla możliwość uzyskania przebaczenia, dlatego najbardziej obraża Boga: “W rozpaczy tkwi pogarda dla mego miłosierdzia, gdyż grzesznik uważa, że jego błąd jest większy niż litość i dobroć moja”.
Dalej Bóg mówi do Świętej: “Miłosierdzie moje jest bez porównania większe niż wszystkie grzechy, które mogą popełnić wszystkie stworzenia razem”. Patrząc z perspektywy stworzenia, każdy grzech jest skończony, chociaż wyrządza Bogu zniewagę nieskończoną. Miłosierdzie zaś Boże samo w sobie jest nieskończone, więc nieskończenie większe niż wszystkie grzechy ludzkie razem wzięte. Bóg mówi Katarzynie: “Tak bardzo brzydzę się rozpaczą, że chciałbym, aby grzesznicy w chwili śmierci, po zbrodniczo spędzonym życiu, nabrali zaufania do mego miłosierdzia”. Całe życie potrzebujemy miłosierdzia Bożego, najbardziej jednak – w chwili śmierci, kiedy dusza staje przed trybunałem sprawiedliwości. Cóż nas może wtedy ocalić? Tylko łaskawość Boga.
Katarzyna czuła się cała “zanurzona” w miłosierdzie Boże. Jej modlitwy tchną nadzieją i całkowitym zdaniem się na Boga i na zasługi Jezusa Chrystusa, na zbawczą moc Jego Krwi. Mówiła do Boga: “Wiem, że miłosierdzie Twoje jest tak boskie, że nie możesz go odmówić nikomu, kto o nie prosi”. Modliła się często za grzeszników: “Proszę Cię, abyś przełamał ich wolę i zmusił ich, by chcieli tego, czego nie chcą. Proszę Cię o to przez Twe nieskończone miłosierdzie. Stworzyłeś nas z niczego. Teraz, kiedy jesteśmy, zlituj się nad nami, napraw naczynie, które stworzyłeś na obraz i podobieństwo swoje. Przywróć je do łaski przez miłosierdzie i Krew Syna Twojego, słodkiego Jezusa Chrystusa”.
Sługa Boży, o. Jacek Woroniecki OP słusznie nazwał Dialog św. Katarzyny wielką księgą miłosierdzia Bożego.
http://www.sluzew.tercjarze.dominikanie.pl/index.php?p=katarzyna_milosierdzie
******
Siena i doradczyni papieży
2012-11-19 12:01
Oprac. Dorota Niedźwiecka
Mówi się, że sieneński plac główny (Piazza del Campo), mający kształt amfiteatru, został zaprojektowany na wzór płaszcza Maryi. Matka Boża wraz ze św. Katarzyną ze Sieny jest patronką miasta. Kult Najświętszej Maryi Panny w Sienie – położonej w Toscanii w środkowych Włoszech – jest od wieków żywy. Miasto nosiło nawet przydomek: Civitas Virginis, a wszyscy tworzący tu artyści malarze poświęcili chociaż jeden obraz Bożej Rodzicielce. Ku czci Matki Boskiej organizuje się także festyn: Palio di Siena. Najważniejszym punktem tego, zapoczątkowanego w średniowieczu święta, są gonitwy konne, w których rywalizują przedstawiciele poszczególnych dzielnic Sieny. Chociaż sama gonitwa nie trwa długo: zawodnicy zaledwie trzykrotnie okrążają Piazza del Campo, świętuje się kilka dni. Wyścig poprzedzają między innymi barwne parady drużyn w historycznych kostiumach. Gonitwa odbywa się 2 lipca i 16 sierpnia.
Ucieczka przed Romulusem
Początki Sieny opisują legendy. Zgodnie z nimi miasto założyli synowie Remusa: Senio i Aschio. Uciekając przed Romulusem, mieli wznieść w górach zamek, stanowiący zaczątek Sieny. Herbem miasta stało się godło ich rodu – wilczyca karmiąca Romulusa i Remusa. Historycznie: w okresie antycznym Siena była etruskim osiedlem. W V wieku naszej ery w Sienie znajdowała się siedziba biskupstwa. Miasto, dzięki lokalizacji przy szlakach handlowych oraz przemysłowi włókienniczemu, rozwijało się. W XII i XIII wieku zaliczało się do najbogatszych miast Europy. Bankierzy ze Sienny udzielali pożyczek niemal na całym kontynencie. W tym czasie, na przełomie XIII i XIV wieku zrealizowano projekt uporządkowania miasta. Jednym z efektów tego działania było dołączenie do Pallazzo Pubblico Torre del Mangia, która miała być tego samej wysokości (88 metrów) co dzwonnica katedry. Chciano w ten sposób podkreślić równość pomiędzy władzą kościelną i świecką. Na przełomie XIII i XIV wieku w mieście powstała ważna szkoła malarska zwana sieneńską. W 1240 założono uniwersytet, jeden z najstarszych w Europie. W XIV wieku w Sienie żyła i działała święta Katarzyna – dominikańska tercjarka, mistyczka, doktor Kościoła.
Kobieta, która zmieniała historię
Katarzyna urodziła się jako dwudzieste czwarte z dwadzieściorga pięciorga dzieci w 1347 r. w Sienie. Chociaż nie ukończyła żadnej szkoły, była posłanką Chrystusa do najmędrszych tego świata. Z jej przemyśleń i duchowych przeżyć zrodziło się zaangażowanie w sprawy Kościoła i świata. W okresie awiniońskim Katarzyna przemawiała i pisała listy do najznakomitszych osób ówczesnej Europy: duchownych i świeckich. Miała wielu wrogów, ponieważ trudno było zaakceptować, by kobieta mogła tak odważnie przemawiać do kapłanów, biskupów, a nawet papieży w imieniu Chrystusa; publicznie ogłaszać się Jego posłanką. Jednak podczas przesłuchań inkwizycji, w jej działalności nie znaleziono niczego, co byłoby niezgodne z nauką Kościoła. W konfliktach na Półwyspie Apenińskim i w Kościele, pełniła rolę mediatora. Kolejnych papieży (najpierw bł. Urbana V, a potem Grzegorza XI) zachęcała do powrotu z Awinionu do Rzymu. Gdy antypapież nie chciał ustąpić, Katarzyna starała się skupić jak najwięcej zwolenników wokół prawowitego papieża: zachęcała do modlitw w jego intencji, popierała jego reformy. Św. Katarzyna pozostawiła po sobie trzy dzieła: „Dialog o Bożej Opatrzności”, „Listy” oraz „Modlitwy”. Ta opatrznościowa dla Kościoła niewiasta zmarła w opinii świętości. W 1866 roku Pius IX ogłosił ją drugą, po św. Piotrze, patronką Rzymu. W 1939 roku Pius XII ustanowił drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Włoch, a w 1970 roku Paweł VI ogłosił Ją doktorem Kościoła. Jan Paweł II natomiast, w 1999 roku, ogłosił Katarzynę współpatronką Europy. Święta jest także patronką Sieny, pielęgniarek, strażników i strażaków.
Przy Piazza del Campo
Relikwie św. Katarzyny do dziś są przechowywane w kaplicy pod Jej wezwaniem, w gotyckim kościele św. Dominika, znajdującym się naprzeciw katedry, przy Piazza del Campo. Młoda Katarzyna była z tym kościołem silnie związana. Prosta, wręcz surowa pod względem formy świątynia powstała jako krypta dla zmarłych. Później rozbudowano ją. Wspomniana wyżej katedra pod wezwaniem św. Katarzyny Sieneńskiej została ukończona w XIII wieku. Fasada tej romańsko-gotyckiej świątyni to połączenie pasów różowego, zielonego i białego marmuru. Wnętrze – w biało-czarne geometryczne wzory. Na posadzce znajduje się marmurowa mozaika z XV/XVI wiek, przedstawiająca sceny z Nowego Testamentu. W świątyni znajdują się także nawiązania do polskiej kultury: obraz Matki Boskiej Częstochowskiej oraz witraż z podobizną św. Maksymiliana Kolbe. W obrębie katedry znajduje się baptysterium i dzwonnica. Zabytkowe centrum Sieny zostało w 1995 roku wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO. Przy Piazza del Campo, wybrukowany czerwoną cegłą i marmurem, znajdują się także perły architektury niesakralnej. Palazzo Pubblico stanowiący Ratusz (w swych murach kryje Muzeum Civico), wzniesiony siedem wieków temu; wieżę Torre del Mangia z 1334 roku, z której roztacza się piękny widok na okolicę, marmurową fontannę Fonte Gaia, zasilaną nadal wodą ze średniowiecznego akweduktu. W Palazzo Pubblico, a konkretnie: w tutejszej Sala del Mappamondo zbierała się niegdyś rada miejska Sieny. Dekoracja pałacu ma charakter propagandowy: na przykład w Sali della Pace znajduje się „Alegoria dobrych rządów” Ambrogia Lorenzettiego, przedstawiająca wszystkie stany średniowiecznego społeczeństwa. Miała ono przypominać o obowiązkach władz miasta. W pobliżu Sieny znajdują się słynne turystyczne miejscowości: Piza i Florencja. Blisko stąd także do Rzymu.
Podczas pisania artykułu korzystałam z: „Włochy. Przewodniki Pascala. Bielsko-Biała 2000”, „Włochy. Podróże marzeń” 2005; www.zwiedzajswiat.pl/panstwa/wlochy/siena.html, pl.wikipedia.org/wiki/Siena, http://pl.wikipedia.org/wiki/Katarzyna_ze_Sieny, http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/04-29.php3, www.voxdomini.com.pl/sw/sw60.html
Adres: ul. Jana Pawła II 1, 59-220 Legnica
Tel.: (76) 724-41-52
Hymn do św. Katarzyny – Janusz Szrom
Janusz Szrom “Hymn do św. Katarzyny” kompozycja:Tadeusz Wicherek Widowisko w ramach obchodów 4. rocznicy śmierci Karola Wojtyły odbywa się w Katedrze Zamoyskiej. Podczas występów usłyszymy specjalnie skomponowane na tę okazję hymny, przywołujące 5 najwybitniejszych postaci chrześcijańskiej Europy i 5 patronów Polski. Każdy utwór poprzedzony jest krótkim tekstem recytatorskim oraz materiałem ikonograficznym, które przybliżają sylwetki świętych: Benedykta, Brygidy, Cyryla i Metodego, Katarzyny ze Sieny, Edyty Stein, Stanisława, Wojciecha, Andrzeja Boboli czy Stanisława Kostki. Koncert, w którym wezmą udział znani artyści: Halina Winiarska, Jerzy Kiszkisz, Alicja Majewska, Maria Sadowska, Joanna Słowińska, Patrycja Gola, Anna Serafińska, Sambor Dudziński, Agnieszka Kiermasz, Zbigniew Wodecki, Witold Paszt, Janusz Szrom, Marek Bałata, Adam Rymarz oraz Jarosław Weber, zamknie hymn o Janie Pawle II.
******
Litania do św. Katarzyny ze Sieny |
|
Kyrie, elejson. Chryste, elejson. Kyrie, elejson. Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas. Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami. Synu Odkupicielu świata Boże, Duchu Święty Boże, Święta Trójco jedyny Boże,Święta Maryjo – módl się za nami. Święty Ojcze Dominiku, Święta Katarzyno, Lilio czystości, Różo cierpliwości, Przykładzie pokory i cichości, Naczynie łaski Bożej, Korono dziewic Chrystusowych, Ozdobo Kościoła, Najmilsza duchowa córko św. Ojca Dominika, Naznaczona ranami Pana Jezusa, Uwieńczona koroną Zbawiciela, Rozmiłowana w ubóstwie Chrystusowym, Troskliwa opiekunko ubogich, Najczulsza Matko cierpiących, Pocieszycielko grzeszników rozpaczających, Służąca radą Namiestnikom Chrystusowym, Pełna troski o Kościół święty, Harfo Ducha Świętego, Mistrzyni życia wewnętrznego, Obdarzona charyzmatem słowa, Zanurzona w kontemplacji Bożych tajemnic, Otwarta na potrzeby świata, Dźwigająca z Chrystusem krzyż za nie swoje winy, Ogłoszona Doktorem Kościoła, Nasza przemożna orędowniczko, Matko Tercjarko i Siostro nasza, Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – przepuść nam, Panie! Módl się za nami, święta Katarzyno, Módlmy się: Wszechmogący Boże, święta Katarzyna rozważając Mękę Pańską i służąc Twojemu Kościołowi, płonęła miłością ku Tobie, spraw za jej wstawiennictwem, abyśmy się zjednoczyli z misterium Chrystusa i radowali się z objawienia Jego chwały. Przez naszego Pana. Amen. |
|
http://www.nasza-arka.pl/2004/rozdzial.php?numer=4&rozdzial=13 |
******
Cuda sieneńskiej Świętej | ||||||
Bóg spełnia prośby swoich umiłowanych dzieci. Święci zanoszą do Wszechmogącego nasze błagania, za ich pośrednictwem dokonują się cuda i łaski. Niektórzy z nich wsławili się licznymi cudami już za życia. Tak też było w przypadku św. Katarzyny ze Sieny. |
||||||
Cudowna szata Katarzyny |
||||||
Katarzyna zawsze chętnie i hojnie dzieliła się z ubogimi wszystkim, co posiadała. Często, wzorem św. Mikołaja, czyniła to po kryjomu, gdyż nie chciała, by jej dziękowano. Kiedyś przed Świętą stanął młody pielgrzym. Jego ubranie było w strzępach. Drżał z zimna. Dziewczyna bez namysłu zdjęła swoją tunikę, którą nosiła na sukni, i przyodziała nią nędzarza. Następnej nocy podczas modlitwy ukazał się jej Chrystus. Katarzyna ze zdumieniem ujrzała, że trzymał On w rękach okrycie przypominające tunikę, którą ofiarowała żebrakowi. Ale szata była wyszywana drogimi kamieniami i błyszczała złotem. Pan Jezus powiedział: Oto tunika, którą okryłaś Mnie, kiedy byłem zziębnięty. Podarowałaś Mi ją z miłością i szczodrością – to właśnie te drogie kamienie, które widzisz na szacie. Dziś oddaję ci tę szatę, byś okryła nią swoją duszę. Będzie cię ona chronić przed wszelkim zimnem do końca twoich ziemskich dni. I Chrystus własnymi rękami przyodział Katarzynę w ten cudowny strój. Odtąd nie raz mieszkańcy Sieny dziwili się, kiedy widzieli tercjarkę ubraną lekko w największe chłody. A ona nosząc szatę od samego Pana, nie chciała już innego okrycia. |
||||||
Zaginiona cząstka Hostii |
||||||
W tamtych czasach nie było jeszcze praktyki codziennego przyjmowania Komunii św. Częste przystępowanie Katarzyny do Stołu Pańskiego budziło u niektórych oburzenie. A ona nie mogła żyć bez Najświętszego Ciała Chrystusa. Za każdym razem, gdy zbliżała się do ołtarza, jej serce biło ze wzruszenia tak mocno, że słyszeli go stojący obok. Pewnego dnia podczas Mszy św. Chrystus sam podał jej Hostię. Była to jedna z najszczęśliwszych chwil w życiu Świętej. Kapłan, który wówczas sprawował Eucharystię widział, jak cząstka rozłamanej Hostii unosi się w powietrze i nagle znika. Myślał, że upadła na korporał. Długo szukał komunikantu. Nadaremnie. Po Mszy św. wrócił, by raz jeszcze przeszukać ołtarz. Znów bez rezultatu. Jego niepokój ukoiła dopiero Katarzyna. Zapewniła zatroskanego kapłana, że zaginiona cząstka Hostii nie uległa profanacji, lecz jest w jej sercu. |
||||||
|
||||||
Świadectwo ucznia |
||||||
W czasach gdy żyła św. Katarzyna, Sienę nawiedziła zaraza. Umierali starcy, dorośli, dzieci. Duchowni mieli pełne ręce roboty. Tyle dusz trzeba było pojednać z Bogiem i przysposobić na ostatnią drogę. Oto świadectwo o. Rajmunda z Kapui, wiernego towarzysza, spowiednika i późniejszego biografa Świętej: Żniwo dżumy były wielkie. Często brakowało mi czasu na posiłek i sen. Gdy chciałem choć trochę odpocząć, zaraz ktoś przybiegał i prosił, bym udał się do umierającego. Pewnej nocy nagle odczułem silny ból w brzuchu. Dotknąłem bolącego miejsca ręką i wyczułem obrzęk. Przeraziłem się i od razu nasunęła się myśl, że powinienem przygotować się na śmierć. Chciałem, by jak najszybciej nadszedł ranek, bym mógł jeszcze zobaczyć świętą dziewicę, zanim choroba się wzmoże. Tymczasem pojawiła się gorączka i straszliwy ból głowy – objawy typowe dla dżumy. Gdy nastał dzień, z pomocą towarzysza dotarłem do domu Katarzyny. Kiedy zobaczyła mnie leżącego na łożu boleści, zgięła kolana, położyła mi rękę na czole i zaczęła się modlić. Jak to zazwyczaj bywało podczas jej rozmów z Bogiem – wpadła w ekstazę. Miałem wrażenie, że widziała coś, co miało związek z dobrem mej duszy i ciała. Czułem się jak ktoś, kto ma za chwilę umrzeć. Śmierć jednak nie przychodziła, natomiast doświadczałem dziwnego uczucia w kończynach, jakby mnie coś gwałtownie ciągnęło. Zanim dziewica skończyła się modlić, poczułem się całkowicie zdrowy. Pozostało jednak pewne osłabienie, może jako znak uleczonej choroby, a może na skutek mojej słabej wiary. Katarzyna poleciła, by przygotowano mi coś do jedzenia. Posiliłem się, posłuszny jej woli. I wstałem od stołu silny, jakbym w ogóle nie przeszedł żadnej choroby. Ona widząc to rzekła: “Idźcie do pracy, zbawiać dusze i dziękujcie Bogu Najwyższemu, który was wyrwał z niebezpieczeństwa”. Co też uczyniłem. |
||||||
Dług sprawiedliwości Bożej Ojciec Katarzyny, Jakub Benincasa, ciężko zachorował. Nadszedł kres jego dni. Gdy Katarzyna zaczęła się modlić do Pana w jego intencji, Jezus oznajmił jej, że nie byłoby z korzyścią dla duszy ojca, gdyby odszedł później. Katarzyna poddała się woli Bożej. Sam Jakub był przygotowany na odejście. Święta zaczęła gorąco modlić się do swego Oblubieńca, by jej rodzic mógł iść prosto do nieba. Chrystus odpowiedział na to: Twój ojciec był uczciwym człowiekiem, uczynił wiele dobrego, lecz sprawiedliwość Moja wymaga, by przeszedł przed ogień czyśćcowy dla oczyszczenia się z drobnych grzechów, które za życia popełnił. Usłyszawszy to Katarzyna zaczęła błagać Boga, by pozwolił jej wziąć na siebie karę ojca. Ojciec Niebieski przyjął tę ofiarę. Gdy dusza Jakuba ulatywała prosto do nieba, jego córka poczuła wielki ból żołądka, który nie opuścił jej do końca życia. W ten sposób spłaciła dług sprawiedliwości Bożej. | ||||||
Serce za serce Katarzyna chciała kochać Pana Jezusa coraz mocniej i mocniej. Pewnego dnia miała wizję, że jej Boski Oblubieniec w cudowny sposób otwiera jej bok i wyjmuje serce, po czym się oddala. Przez kilka dni Katarzyna czuła cieleśnie, że nie ma serca. Wkrótce znów odwiedził ją Zbawiciel. W Jego dłoni ujrzała gorejące i promieniejące na czerwono Serce. I znów Chrystus otworzył jej bok, ale tym razem obdarzył ją Sercem. To było Jego Serce. Po tym nadzwyczajnym zdarzeniu pozostała na ciele Świętej blizna. | ||||||
|
||||||
Chleb od Matki Bożej Pewnego roku w Sienie zabrakło zboża. Ludzie musieli używać do pieczenia nieświeżej już mąki. Kiedy nadszedł czas żniw, na targowisku pojawiło się nowe czyste zboże. Alessia, przyjaciółka Katarzyny, postanowiła wyrzucić resztki zepsutych zapasów. Katarzyna sprzeciwiła się jednak: Przygotuj wodę i mąkę z tamtego ziarna, które przeznaczyłaś do wyrzucenia. Upiekę chleb dla ubogich Chrystusa.
Kiedy wszystko zostało przygotowane, Katarzyna rozpoczęła zarabianie ciasta. Ku zdziwieniu sióstr z tej niewielkiej garści mąki uformowała bardzo dużą ilość chlebów. Po wyjęciu z pieca okazało się, że zniknął nieprzyjemny zapach zepsutej mąki. Ci, którzy kosztowali tego chleba mówili, że nigdy w życiu nie jedli nic lepszego. A kiedy Katarzyna zaczęła rozdawać swoje wypieki ubogim, znów wszystkich ogarnęło zdziwienie – chleba nie zabrakło dla nikogo, choć potrzebujących było o wiele więcej niż bochenków. Pytana później przez jednego z uczniów o ten cud, Katarzyna wyjaśniła: Zależało mi na tym, by nie zmarnował się dar Boży, a do tego doszło współczucie wobec ubogich. Kiedy wzięłam naczynie z mąką, pojawiła się Matka Boża i w swojej niewysłowionej dobroci zaczęła mi pomagać. Wychodzące spod Jej świętych rąk bochenki zaczęły się szybko mnożyć. http://www.nasza-arka.pl/2004/rozdzial.php?numer=4&rozdzial=10 |
******
świętych męczenników: Agapiusza i Sekundyna, biskupów, Emiliana, żołnierza, oraz Tertulii i Antoniny (+ ok. 259); św. Hugona z Cluny, opata (+ 1109); św. Sewera, biskupa Neapolu (+ 409); św. Torpeta, męczennika (+ I w.); św. Tychika (+ I w.)
***************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
******
Mądrość życiowa jest prosta
Jörg Zink
Gdy poszukamy w Biblii odpowiedzi na pytanie, jak żyć na co dzień, odnajdziemy trzy rodzaje porad. Po pierwsze i przede wszystkim Biblia podaje polecenia dane przez Boga, tj. Dziesięć Przykazań. Po drugie – daje konkretne wskazania wywodzące się z tradycji kulturowej Izraela, prawa dotyczącego kultu świątynnego, przepisów na temat składania ofiar lub zasad zachowania się mężczyzny i kobiety.
Trzecią, najgłębszą warstwę stanowią reguły wypływające z przemyśleń pojedynczych osób, doświadczeń, które składają się na mądrość życiową. Zawarte są one na przykład w księgach mądrościowych. Nie są to jednak nauki mędrca pogrążonego w rozmyślaniach, lecz konkretne wskazania dotyczące praktycznego działania. Te trzy rodzaje wskazań mają oczywiście różną moc obowiązującą.
Dekalog nie mówi, jak na przykład powinienem obchodzić się ze swoim majątkiem lub jak powinienem kształtować swoje małżeństwo. Sam muszę to przemyśleć. Mogę przy tym poszukać rady doświadczonego człowieka. Jezus, zwracając się do bogatego młodzieńca, który zapytał Go, co powinien czynić, aby osiągnąć życie wieczne, wskazał na konieczność przestrzegania Dziesięciu Przykazań. Gdy jednak młodzieniec powiedział, że zawsze ich przestrzegał, Jezus poszedł w tej rozmowie dalej, opierając się na swojej znajomości ludzi, na doświadczeniu, które Biblia nazywa mądrością: Zniewala cię twój majątek. Zrób z nim coś, co pomoże ci się wyzwolić do prawdziwego życia.
Znamienne jest przy tym to, że Biblia odwołuje się wyraźnie do ludzkiego rozumu. Wyzwala rozum, daje mu prawa i nakłada nań obowiązki. Wciąż podkreśla, że Bóg dał człowiekowi nie tylko wiarę, lecz także zdolność refleksji.
Tak więc czytamy w księgach mądrościowych Starego Testamentu: “Chwyta za uszy psa, który biegnie – kto w cudze spory się miesza” (Prz 26, 17). Lub: “Cierpliwy jest lepszy niż mocny, opanowany – od zdobywcy grodu” (Prz 16, 32). Albo: “Stawaj rzadko w domu sąsiada, by nie miał cię dosyć i nie nabrał wstrętu” (Prz 25, 17). Znajdziemy tam setki podobnych stwierdzeń. Możemy przeczytać także o granicach ludzkiego rozumu: “Widziałeś takiego, co mądry w swych oczach? Więcej nadziei w głupim niż w takim” (Prz 26, 12) lub: “Mędrzec niech się nie szczyci swoją mądrością, siłacz niech się nie chełpi swoją siłą ani bogaty niech się nie przechwala swym bogactwem. Raczej chcąc się chlubić, niech się szczyci tym, że jest roztropny i że Mnie poznaje, iż jestem Jahwe, który okazuje łaskawość, praworządność i sprawiedliwość na ziemi – w tym to mam upodobanie” (Jr 9, 22-23).
A zatem Jezus wymaga także, abyśmy używali naszego rozumu. Możemy znaleźć wiele słów podobnych do tych: “Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą, i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje”. “Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6, 19-21 i 24).
Albo: “Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: «Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?»” (Łk 12, 16-20).
Lub: “Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie” (Mt 10, 16). A zatem Jezus nie postrzega węża – podobnie jak Stary Testament – jako symbolu zła, jako podstępnego kusiciela, lecz zgodnie ze starszą symboliką -jako zwierzę, które uczy mądrości. Jak gołąb jest symbolem czystej mądrości, wywodzącej się z Ducha Bożego, tak wąż jest dla Niego symbolem mądrości praktycznej, konkretnej, mocno osadzonej w życiu.
Do takich aforyzmów należą także kontrastowe wypowiedzi zawarte w Kazaniu na Górze: “Słyszeliście, że powiedziano waszym przodkom: Nie zabijaj!” A Ja wam powiadam: nie żywcie nawet złej myśli przeciw drugiemu człowiekowi. “Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (… ) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi! A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie. (…) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co jest nadto, od Złego pochodzi” (Mt 5). A zatem Jezus przenosi ciężar z samego czynu na motywy i uprzedzenia, które wpływają na działanie i dlatego należy je rozpatrywać na równi z dokonanymi czynami.
Mówi też o wiarygodności, jaka przysługuje naszemu działaniu: “Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci już otrzymali swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu” (Mt 6, 2-4).
Albo: “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7, 1-2). “Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miara, jaką wy mierzycie” (Łk 6, 23).
Lub o wiarygodności sądu nad innymi ludźmi: “Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: «Bra-cie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata” (Łk 6, 41-42). Raz po raz próbowano osłabić drastyczną wymowę tych słów. Mówiono, że “oko” może oznaczać po hebrajsku także “jezioro” lub “studnię”. Byłaby zatem mowa o belce w studni sąsiada. Próbowano także osłabić wymowę opowieści o sławnym wielbłądzie, który nie przejdzie przez ucho igielne, twierdząc, że “wielbłąd” może być tłumaczony także jako “lina”, natomiast “ucho igielne” jako mała brama miejska dla pieszych; jednak to tylko dodatkowe próby interpretacji, które nie trafiają w sens tych przypowieści. Drastyczność wymowy jest częścią ich stylu. Właśnie ta zawarta w nich przesada i duchowy rygoryzm mają nakłonić wstrząśnięty umysł do refleksji.
Do tej grupy przysłów na temat praktycznej mądrości życiowej zaliczają się także sentencje, które wspominają o zdolności rozróżniania: “Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” (Mt 7, 6). Kto tak czyni, nie tylko marnuje cenne rzeczy, lecz prowokuje również złość zwierząt przekonanych, że dostały coś do jedzenia, gdy tymczasem nic nie znajdują. Nie należy łączyć tego, co do siebie nie pasuje. Nowe wino i stare bukłaki nie pasują do siebie, ponieważ nowe wino rozsadzi stare bukłaki. Łata sporządzona z nowego sukna nie utrzyma się na starym, zniszczonym ubraniu. Nie możecie kierować się zasadami starej pobożności i być jednocześnie wolnymi dla królestwa Bożego. Nie możecie pościć, gdy zapowiedziano święto, ani też świętować w czasie żałoby.
Powiada także: “Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj?” (Łk 6, 39). Albo: “Zwracajcie się ku Bogu z takim poświęceniem, jak dziecko oddaje się zabawie”. Dziecko nie posługuje się siłą, nie walczy o swój autorytet, jego jedynym orężem jest zaufanie. Gdy wszystko jest dobrze, dzieci wiedzą, że są kochane. I mimo że ich siły nie są wielkie, przyszłość należy do nich.
Do aforyzmów skrywających głęboką mądrość należy również ta rada Jezusa: “Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce” (Mt 7, 15-18).
Odwołując się do ludzkiej mądrości Jezus wypowiada swoje sławetne: “Popatrz!” Otwórz oczy! Spójrz! Dojrzyj to, co widać dopiero za drugim lub trzecim razem. Stwierdzisz wówczas, że to, co początkowo wyglądało jak utopia, należy do przyszłości. W przypowieściach Jezusa o królestwie Bożym wiele było z utopii. Tego rodzaju postrzeganie przyszłości wypływa z mądrości, która widzi więcej i głębiej niż oko skierowane na rzeczy i ich trwanie. Utopia to myśl o takim stanie rzeczywistości, który najpierw jest przedmiotem rozważań i nadziei, stopniowo stając się przedmiotem publicznych dyskusji, by wreszcie zmienić się w rzeczywistość, która w konkretny sposób przemienia panujące stosunki. Jest myślą, która nie ma jeszcze swojego miejsca w konkretnej rzeczywistości, którą jednak postrzegamy jako nadchodzącą, i która ostatecznie znajdzie swoją realizację na tej ziemi. Mądry człowiek nie uważa utopii za coś nierealnego, lecz dostrzega w niej możliwą przemianę rzeczy. Utopia realizuje się w przyszłości. To wszystko, co Jezus przekazuje nam w formie rad lub życiowych zasad, ma swoje miejsce w napięciu pomiędzy teraźniejszością a przyszłością. Punktem kulminacyjnym jest otwarcie się na to, co nadchodzi – czyli na to, co pochodzi od Boga, nie będąc osiągnięciem człowieka.
Rozważanie pochodzi z książki: Jezus – mistrz duchowości
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,647,madrosc-zyciowa-jest-prosta.html
******
Bóg, piękno, wypoczynek
Ks. Jan Sochoń
Czy wypada w ogóle mówić o pięknie Boga (w Bogu), czy może raczej tylko o pięknie jako właściwości świata, wytworów ludzkiej aktywności twórczej i ludzkiego postępowania? Skoro, zaryzykujmy przypuszczenie, człowiek epoki ponowoczesnej zatracił zmysł piękna umysłowego, oderwał piękno od rzeczywistości, zredukował je do odczuć wyłącznie estetycznych, a nadto wciąż popada w niewolę różnego rodzaju tendencji ateizujących i wolnomyślicielskich – jakże w takim przypadku wiązać sprawy piękna z religijną stroną życia?
Czym jest piękno?
Afirmacja piękna świata i ludzi
Odpoczynek dopełnieniem działania
Piękne olśnienia
Fragment pochodzi z książki ks. Jana Sochonia pt. “Widzimy tylko znaki”
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,449,bog-piekno-wypoczynek.html
******
Prawdziwy postęp duchowy
Dariusz Michalski SJ
Źle mierzy się postęp duchowy wedle oblicza, gestów, łatwości natury lub zamiłowania do samotności. Miarę tę należy brać z mocy, z jaką ktoś przezwycięża samego siebie.
Czasem jest tak, że lubimy znajdować sobie wielkie autorytety duchowe. Stają się nimi zazwyczaj kapłani lub świeccy, którzy z racji pełnionych funkcji lub zdobytej wiedzy mają wszelkie predyspozycje do tego, aby uznać ich za osoby duchowo rozwinięte. Na autorytety duchowe wybieramy ludzi, którzy dysponują wielką wiedzą z zakresu teologii, duchowości czy psychologii. Gdy jednak zbliżamy się do nich bardziej i poznajemy bliżej, okazuje się, że to, co głoszą, nie do końca pokrywa się z ich życiem. Nagle widzimy, że na doskonałym obrazie kogoś prawie nieskazitelnego jako autorytet moralny czy duchowy pojawia się rysa. Zapominamy, że nie ma ludzi doskonałych. Jest naprawdę bardzo mało takich, którzy swoim życiem dają świadectwo głoszonej prawdzie. Widzimy rozbieżność między słowami i działaniami, drobne fakty odsłaniają inny obraz człowieka, którego sztuczną wizję zbudowaliśmy na swój użytek. Wtedy równie szybko, jak obdarzyliśmy mianem autorytetu duchowego danego człowieka, pozbawiamy go tego i zrzucamy z piedestału, na którym sami go umieściliśmy.
Ale czy nie zachowujemy się podobnie w stosunku do siebie samych? Każdy z nas jest mistrzem w oszukiwaniu siebie. Bardzo łatwo jest wydawać pozytywne sądy o sobie. Wystarczy, że uda się nam z czymś trafić: podpowiedzieć komuś, jak ma się zachować w trudnej sytuacji, czy choćby z cierpliwością wysłuchać drugą osobę albo samemu doznać pocieszenia duchowego po dłuższej modlitwie, abyśmy byli gotowi uznać siebie samych za co najmniej oświeconych, jeśli nie świętych.
Stare porzekadło mówi: “Pozory mylą”. A jednak często w codzienności zatrzymujemy się na pozorach i dajemy się im zwieść, gdy spotykamy kogoś znanego, powszechnie poważanego i na dodatek z odpowiednimi literkami przed nazwiskiem wskazującymi na jego ogromną wiedzę. Sami także stosujemy tę grę i nie mamy nic przeciwko temu, gdy ktoś nas przesadnie chwali i zachwyca się mądrością naszych stwierdzeń lub sposobem naszego zachowania.
Pamiętam pewną kobietę, która uczestniczyła w prowadzonych przeze mnie rekolekcjach. Była zachwycona moim “skupieniem” na modlitwie: stanem pokoju, który odbijał się na mojej twarzy. Powiedziała mi o tym po zakończonych rekolekcjach. Akurat był to czas, gdy przeżywałem poważne trudności duchowe i miałem ogromne rozproszenia na modlitwie. Miałem wątpliwości, czy to w ogóle jest modlitwa. Tego jednak nie było widać na zewnątrz.
Człowieka prawdziwie duchowego nie poznaje się po tym, co zewnętrzne – po widocznych przejawach pobożności: postawie na modlitwie, długości czasu spędzanego w kościele lub na modlitwie, złożonych pobożnie rękach w czasie Mszy św., ale po tym, na ile naprawdę jest zaprzyjaźniony z Bogiem, na ile otwarł się w sercu na Boga. Po czym to jednak można poznać? Święty Jan Ewangelista daje prostą wskazówkę: “Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20). Nasza pobożność poddawana jest weryfikacji tak naprawdę w kontakcie z drugim człowiekiem. Jeśli chcesz wiedzieć, na ile kochasz Boga, zobacz, jak odnosisz się do swoich bliźnich – do braci i sióstr, z którymi na co dzień przebywasz, pracujesz, odpoczywasz. Wiemy dobrze, że to właśnie kontakty z innymi kosztują nas najwięcej. Są sprawdzianem tego, na ile naprawdę jesteśmy duchowymi osobami. Wymagają bowiem od nas wiele cierpliwości, wyrozumiałości, uważności i innych cech, których nie można tak po prostu na chwilę w sobie włączyć, a potem wyłączyć. Porusza mnie bardzo przykład św. Tereski z Lisieux, która przez kilka lat zasypiała na modlitwie. Było to spowodowane codziennym, wczesnym wstawaniem, ale także ogromnym zimnem, które panowało w klasztorze. Wspominała, że myślała, iż z zimna umrze. A jednak jej modlitwa, która przez długi czas składała się z przysypiania, była tak szczera i prosta, że prowadziła ją do wewnętrznej przemiany. Była zakonnicą, która potrafiła przezwyciężyć w sobie własne negatywne odczucia wobec innych sióstr. Na zewnątrz jednak nie ujawniała swojej niechęci, z którą starała się walczyć. Pewna siostra, która swoim uciążliwym sposobem zachowania była przyczyną rodzenia się w Teresce różnych przykrych uczuć, była święcie przekonana, że jest jej największą przyjaciółką. Teresa nie udawała, że wszystko jest w porządku, ale ćwiczyła się w przezwyciężaniu siebie samej. Świadomie ćwiczyła się w cierpliwości, wyrozumiałości i łagodności. Kiedy po śmierci Tereski odczytano jej duchowe zapiski, wspomniana siostra była zaskoczona tym, co usłyszała. Była zupełnie nieświadoma, jak wiele kosztowało Tereskę pozostawanie w przyjaznej relacji z nią i znoszenie jej różnych przykrych zachowań.
Największym polem walki duchowej jest nasze własne serce. Jego bohaterami są “ja prawdziwe” i “ja fałszywe”, które nieustannie się z sobą ścierają. Celem walki jest zdobycie nowego życia. Życia według zasad Ducha Świętego. Apostoł Paweł opisuje cechy nowego człowieka, czyli takiego, który toczy wewnętrzną walkę o to, aby dać w sobie miejsce temu, co duchowe. Pisze tak: “Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim cnotom nie ma Prawa. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (Ga 5, 22-25).
Człowieka duchowego, który dąży do tego, co pochodzi od Boga, poznajemy po tym, że podejmuje wewnętrzną walkę z sobą samym, ze swoim “fałszywym ja”, aby zrobić więcej miejsca dla Boga. Owocem tej walki jest wewnętrzna wolność w przyjmowaniu tego, co się wydarzy, i wolność w przyjmowaniu opinii innych o sobie. Wolność w miłowaniu ludzi takimi jakimi są, bez próby wcześniejszego zmieniania ich, aby pasowali do naszych wyobrażeń. To działa w dwie strony. Człowiek wewnętrznie wolny nie skupia się tylko na sobie, na tym, jak wypadnie, co o nim powiedzą inni, jaką opinię będzie miał w otoczeniu. To także ktoś bardzo pokorny, kto jest świadom swojej własnej słabości i ułomności płynących z nieustannych impulsów pochodzących od “ja fałszywego”, które chce na sobie samym skupiać uwagę i sobą nieustannie się zajmować.
Naszym największym wrogiem nie jest ktoś inny, nawet ktoś, kto sprawia nam wiele przykrości; największym wrogiem jest człowiek sam dla siebie. A mówiąc dokładnie – nasze własne ego, czyli “fałszywe ja”. Według najprostszej definicji “fałszywe ja” to to wszystko, co sprzeciwia się w nas Bogu. Walka z własnym “fałszywym ja” jest najtrudniejsza, gdyż wymaga ogromnej pokory, aby w ogóle uznać wroga w sobie. “Fałszywe ja” przybiera postać ogona. Każdy z nas go ma! Wyobraź sobie, że ciągniesz za sobą ogon. Kiedy próbując go dostrzec, obracasz się w lewo, ogon automatycznie wychyla się w prawo, pozostając niewidoczny. Kiedy zaś patrzysz w prawo za siebie, wtedy ogon przekręca się w lewo. Przecież się obejrzałeś i nic nie zobaczyłeś. I dochodzisz do wniosku, że może inni tak, ale ty na pewno nie masz żadnego ogona! I żyjesz w tak błogim przeświadczeniu do chwili, aż ktoś na niego nie nadepnie. A gdy tylko tak się dzieje, czujesz, że zaczynasz wrzeszczeć: “Nikt mnie nie kocha! Nikt mnie nie lubi! Wszyscy tylko myślą o sobie!”. Oto ogon “fałszywego ja”, hołubionego przez każdego z nas.
Pierwszym krokiem ku prawdziwemu postępowi duchowemu jest uznanie istnienia własnego ogona. To krok konieczny szczególnie dla osób uzależnionych, które zdecydowały się podjąć zmaganie ze swoim nałogiem-ogonem. Są to ludzie, którym nie zależy na dobrej opinii. Oni nie walczą o dobre przyjęcie ze strony innych, ale walczą o własną uczciwość, o pokonanie wroga, który jest w nich samych, i nakłania ich do działań niszczących własną osobę poprzez poddawanie się pułapkom różnych namiętności, używek czy przyjemności. Oto prawdziwe bohaterstwo, które możemy nazwać walką o świętość. To nic innego jak wytrwałe, codzienne zmaganie się z sobą w pokorze. Ze świadomością, że Chrystus umarł za nas i dla nas zmartwychwstał, abyśmy my sami nieustannie stawali do walki z samymi sobą. Święty Paweł, który sam doświadczał tajemniczej słabości – ościenia, który go policzkował i uprzykrzał mu życie – powie odważnie o sobie: “Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13). Ta walka ma sens, choć często wydaje się niedorzeczna. Ale właśnie wydaje się taka z perspektywy naszego “fałszywego ja”, które odrzuca wszelkie wewnętrzne zmagania, a szuka jedynie świętego spokoju.
Jak to odnieść do swojego życia?
Jeśli zauważasz u siebie skłonność do wynoszenia innych na piedestał lub dostajesz sygnały od innych, że do samego siebie podchodzisz bezkrytycznie i nie zauważasz swoich błędów, to nie wszedłeś jeszcze na ścieżkę walki z samym sobą, ze swoim egoizmem. Może jeszcze nie widzisz swego ogona, choć już powoli odczuwasz, że mógłby być. Zobacz, jak często np. za sytuację na świecie winisz “innych”. Zobacz, jak często używasz magicznego słowa “oni”. To “oni” są winni kryzysu gospodarczego. To “oni” doprowadzili do załamania się systemu tradycyjnych wartości, upadku moralności itd. Zauważ, że ilekroć używasz owego magicznego słowa “oni”, tylekroć wykluczasz siebie z grupy ludzi podejrzanych o jakiekolwiek zło na świecie. Jest to nieświadomy mechanizm obronny służący odwracaniu uwagi od samego siebie. Nie chodzi o to, aby brać na siebie winę za całe zło na świecie, ale aby wziąć odpowiedzialność za to, co jest rzeczywiście skutkiem twojego postępowania.
Warto zapytać samego siebie, czy nie kierujesz się przypadkiem strategią udawania dobrego, porządnego człowieka. Od udawania także można się uzależnić. To może się stać twoją drugą naturą. A przecież chodzi o to, aby być sobą, bo tylko wtedy możesz być szczęśliwy. Gdy jesteś sobą, wtedy możesz rozpoznać autentyczne dobro, które jest w tobie, ale także będziesz umiał pokornie uznać realne zło, które jest odzwierciedleniem twojego ogona – twojego wewnętrznego nieuporządkowania. Tego wszystkiego, co sprzeciwia się w tobie Bogu. Postawa człowieka dojrzałego to wydanie walki w sobie temu wszystkiemu, co sprzeciwia się przesłaniu Ewangelii. Ktoś przekornie powiedział, że każdy z nas powinien być protestantem. Nie chodzi oczywiście o przechodzenie na protestantyzm. Mamy być protestantami w tym znaczeniu, że trzeba nam nieustannie protestować przeciwko złu, za którym podążamy w myślach, słowach, uczynkach lub zaniechaniu czynienia dobra.
Zobacz, czy nie toczysz misternej walki polegającej na skupianiu się na pozorach: na utrzymywaniu nieskazitelnie pozytywnego obrazu siebie.
Być może jest tak, że dbasz o pozory: zwracasz wielką uwagę na to, jak będziesz odebrany. Zwracasz uwagę na zewnętrzną postawę na modlitwie, na regularne uczestnictwo w nabożeństwach, Mszach św., starasz się mieć dobre relacje ze znaczącymi osobami w Kościele, a wszystko tylko po to, aby dobrze wypaść. Po prostu zobacz, czy jesteś tym samym człowiekiem, gdy idziesz ulicą i gdy jesteś w kościele na modlitwie. A może są to skrajnie różne osoby?
Fragment książki: Mądrość życia według św. Ignacego Loyoli
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1091,prawdziwy-postep-duchowy.html
Dodaj komentarz