W podziękowaniu za przypomnienie mądrości ewangelicznej.
Otóż działo się tak: moja Żona wybrała się na zakupy spożywcze, co skończyło się, jak zwykle, torbą książek. Ja zaś, zajęty sprawami służbowymi, nie zadbałem o finanse.
Obudziliśmy się w sobotę rano, bez podstawowych produktów spożywczych. I bez pieniędzy.
Śmiech, w który w nas to wprawiło wzbudziłby zapewne zdumienie większości ludzi.
Spędziliśmy radosny „łykend”, wyjąwszy fakt, że jedną książkę wydzieraliśmy sobie nawzajem.(wspomnienia z epoki Czarlesa Ożą, gorąco polecam!). Grzanki z suchego chleba nie są złe, nawet jeśli się jadało wcześniej ogon homara z raczymi szyjkami. W zasadzie należy spytać, jak smakują grzanki z suchego chleba temu kto NIE jadł pasztetu z gęsich wątróbek? Ale i to wiemy.
Czemu za tym o tym piszę? Nurtuje mnie sprawa ważna, a mianowicie koincydencja zdarzeń.
Mój ksiądz parafialny nie odniósł się (w mojej, subiektywnej ocenie) do czytania biblijnego, zrobiła to Judyta, a ja jadłem suchy chleb. To był z pewnością przypadek.
Słowem żyjemy, słowem się posilamy, bez słowa Bożego, bez ludzkich słów szybko byśmy “umarli”.
Z niedzieli
Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.
Ewangelia wg św. Mateusza 25, 13
Fajna notka, radosna.
Kto to jest Charles Ożą? Nie mogę znależć.
Charles Ogier (wymawiamy Ożą) – u boku hrabiego D’Avaux, sekretarz poselstwa francuskiego mającego za zadanie doprowadzenie do pokoju między Szwecją a Polską.
Dziękuję…. Jak ja rozumiem Pana żonę, też mam problem : chleb czy książkę.
Rozsmakowani w Słowie Bożym nie potrafią już bez niego żyć. Chwała Panu za to Słowo Życia.
Mam fragment, rzeczywiście znakomite;
http://historia-oliwy.trojmiasto.pl/rel_ogier.html
* * * * *