Myśl dnia
św. Jan Bosko
a Prawo Twoje miłuję.
PIERWSZE CZYTANIE (Prz 30,5-9)
Nie dawaj mi bogactwa ni nędzy
Czytanie z Księgi Przysłów.
Proszę Cię o dwie rzeczy, nie odmów mi, nim umrę: Kłamstwo i fałsz oddalaj ode mnie, nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty, nie stał się niewierny i nie rzekł: „A któż jest Panem?” lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 119,29 i 72.89 i 101.104 i 163)
Refren: Słowo Twe, Panie, oświeca mą drogę.
Powstrzymaj mnie od drogi kłamstwa, *
obdarz mnie łaską Twego prawa.
Prawo ust Twoich jest dla mnie lepsze *
niż tysiące złota i srebra.
Twoje słowo, Panie, jest wieczne, *
niezmienne jak niebiosa.
Powstrzymuję nogi od każdej złej ścieżki, *
aby słów Twoich przestrzegać.
Z Twoich przykazań czerpię roztropność, *
dlatego nienawidzę wszelkiej ścieżki nieprawej.
Nienawidzę kłamstwa i nim się brzydzę, *
a Prawo Twoje miłuję.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mk 1,15)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Bliskie jest królestwo Boże.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 9,1-6)
Rozesłanie Apostołów
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
Mówił do nich: „Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, tam pozostańcie i stamtąd będziecie wychodzić. Jeśli was gdzie nie przyjmą, wyjdźcie z tego miasta i strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim”.
Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Gwarancja powodzenia
Jezu, polecam Ci dziś tych, którzy zostawili wszystko dla Ciebie i Ewangelii. Proszę, abyś w trudzie głoszenia Ty sam im wystarczył. Proszę także, aby spotykali życzliwych sobie ludzi.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
Słowo Pana jest „w ogniu wypróbowane”, dlatego nawraca serca tych, którzy go słuchają. Jest „tarczą”, ponieważ Bóg, który posyła do jego głoszenia, czuwa nad swoimi apostołami i nie muszą się niczego obawiać. Postawienie Boga i Jego królestwa na pierwszym miejscu w swoim życiu, pozostawienie ze względu na Niego swoich zabezpieczeń, może nam się niekiedy wydawać ryzykiem, ale nigdy nie jest eksperymentem. Jesteśmy w pewnych rękach. Jednak dopóki nie odważymy się pójść za Bożym wezwaniem, nie przekonamy się, że On naprawdę kieruje naszym życiem i czyni nas swoimi świadkami. (B.P.)
Michał Piotr Gniadek, „Oremus” wrzesień 2008, s. 98
DUCH PRAWDY
O Duchu Prawdy, doprowadź mnie do całej prawdy (J 16, 13)
Tylko Duch Święty, jako Bóg, może dać człowiekowi zrozumienie tajemnic Bożych. Św. Paweł mówi o tym wyraźnie: „To, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało… nam objawił Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego… Podobnie i tego, co Boże, nie zna nikt, tylko Duch Boży. Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych (1 Kor 2, 9-12), Takie jest cudowne działanie Ducha Świętego w wiernych, którzy żyją zjednoczeni z Nim przez miłość. Staje się ich nauczycielem i czyni ich uczestnikami w swym poznawaniu „głębokości” i „tajemnic” Boga. Dokonuje tego dzieła nie z zewnątrz, lecz od wewnątrz serc, przenikając je swoim boskim głosem, by dać zrozumieć wzniosłą wielkość „darów, jakich nam Bóg udzielił”.
Im bardziej chrześcijanin przez miłość żyje w łączności z Duchem Świętym przebywającym w nim, tym bardziej jest zdolny przyjmować Jego nieocenione łaski. Wówczas sprawdza się słowo Jezusa: „On was wszystkiego nauczy” (J 14, 26). Duch prawdy oświeca swoim światłem studium i rozważanie rzeczy Bożych, pozwala wnikać w znaczenie Pisma świętego, daje pełne zrozumienie prawa Bożego. W ten sposób On nie tylko „udoskonala stale wiarę swymi darami” (KO 5), lecz doprowadza chrześcijanina „do kontemplacji i pojmowania” tajemnic Bożych (KDK 15). Dzięki Jego wpływowi modlitwa staje się prostsza i głębsza; ten, kto się modli, nie potrzebuje już rozumować lub szukać przekonywających dowodów, lecz dzięki oświecającemu dotknięciu Ducha Świętego może zatrzymać swe spojrzenie na prawdzie i w niej je utwierdzić. To proste spojrzenie kontemplacyjne objawia mu Boga bardziej niż jakiekolwiek studium teologiczne. Spostrzega, że pogrąża się w Bogu, pojmuje przepaść bez dna, w której z radością się zagłębia. Nie widzi, nie rozróżnia nic dokładnie, lecz odczuwa Boga i zdaje sobie sprawę, że jest z Nim złączony. To wszystko umacnia ducha, oczyszcza go, pobudza, aby szukał Boga i miłował Jego wolę ponad wszystko.
- Spraw, o Panie, abyśmy wzrastali w miłości, która się rozlewa w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany, abyśmy będąc żarliwi w duchu i miłując to, co duchowe, mogli poznać nie przez znaki, które ukazują się cielesnym oczom, ani jakimś głosem brzmiącym w cielesnych uszach, lecz wewnętrznym spojrzeniem i słyszeniem, duchowe światło i głos duchowy, czego cieleśni ludzie nie mogą znieść. Nie miłuje się bowiem tego, czego wcale się nie zna. Jeśli się zaś miłuje to, co się nieco zna, to miłość ta sprawia, iż można to poznać coraz lepiej i coraz pełniej. Udziel mi więc, Panie, łaski, abym czynił postępy w miłości, którą Duch Święty rozlewa w moim sercu, a On doprowadzi mnie do wszelkiej prawdy… „Prowadź mnie, Panie, drogą Twoją i będę chodził w Twojej prawdzie.”
To Ty, o Duchu Święty, którego zadatek otrzymaliśmy teraz, zapewniasz nas, że dojdziemy do tej pełni, o której mówi Apostoł: „Wtedy zaś twarzą w twarz”… „teraz poznaję po części, lecz potem poznam jak i On poznany jest”… O Duchu miłości, rozlewaj stale coraz większą miłość w naszych sercach, abyśmy mogli dojść do poznania całej prawdy (św. Augustyn).
- O Duchu Święty, Ty przebywasz z Ojcem i Synem w naszym wnętrzu i ożywiasz je; jesteśmy Twoją świątynią… Twoja szkoła jest wewnętrzna, dajesz się słyszeć we wnętrzu… Kto może mówić w tym naszym wnętrzu, jeśli nie Ten, kto je wypełnia i działa w nim kierując, dokądkolwiek zechce? Kto, jeśli nie Bóg? O Duchu Święty, Ty jesteś Bogiem i działasz jak Bóg, kiedy mówisz i dajesz się odczuwać w najgłębszym wnętrzu serca człowieka… Tobie są zastrzeżone prawdy najwznioślejsze i ukryte, Tobie jest również zastrzeżony wzrost naszych sil, by uczynić nas zdatnymi… Ty jesteś tym Duchem, który powołuje proroków, udziela im natchnień wewnętrznych, odsłania im ich przyszłość, bo znasz wszystko, również to, co jest szczególnie zastrzeżone Bogu… Ty nie słuchałeś nikogo prócz Syna Bożego, usłyszałeś to, co otrzymałeś w czasie Twojego wiecznego pochodzenia, jak Syn usłyszał to, co otrzymał w czasie swojego odwiecznego narodzenia (J. B. Bossuei).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 231
http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140924.htm
Papież Franciszek
Adhortacja apostolska “Evangelii Gaudium”, § 181-183 (© copyright Libreria Editrice Vaticana)
Nakaz [Chrystusa] brzmi: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!» (Mk 16, 15), ponieważ «stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych» (Rz 8, 19). Całe stworzenie to także wszystkie aspekty natury ludzkiej… Nauczanie Kościoła na temat określonych sytuacji podlega modyfikacjom i może być przedmiotem dyskusji, ale nie da się uniknąć konkretów… Pasterze, korzystając ze zdobyczy różnych nauk, mają prawo wydawać opinię na temat wszystkiego, co dotyczy życia osób, ponieważ zadanie ewangelizacji pociąga za sobą i wymaga integralnej promocji każdego człowieka.
Nie można już dłużej twierdzić, że religia powinna się ograniczać do sfery prywatnej i że istnieje tylko po to, by przygotować dusze do nieba. Wiemy, że Bóg pragnie szczęścia swoich dzieci także na tej ziemi, chociaż powołane są do wiecznej pełni, ponieważ stworzył On wszystko «do użytkowania» (1 Tym 6, 17), aby wszyscy mogli z tego korzystać. Wynika stąd, że nawrócenie chrześcijańskie wymaga, abyśmy rozważyli ponownie «w pierwszym rzędzie to, co dotyczy ładu społecznego i realizacji dobra wspólnego» (św. Jan Paweł II).
Tak więc nikt nie może od nas żądać, abyśmy spychali religię w tajemniczą przestrzeń wewnętrzną człowieka, bez żadnego jej wpływu na życie społeczne i narodowe, bez troski o kondycję instytucji społeczeństwa obywatelskiego, bez wypowiadania się na temat wydarzeń, które interesują obywateli. Kto odważyłby się zamknąć w jakiejś świątyni i zagłuszyć orędzie św. Franciszka z Asyżu i błogosławionej Teresy z Kalkuty? Oni nie mogliby się na to zgodzić. Autentyczna wiara – która nie jest nigdy wygodna ani indywidualistyczna – zawsze pociąga za sobą głębokie pragnienie zmiany świata, przekazania wartości, zostawienia czegoś dobrego po sobie na ziemi.
www.evzo.org
Chcąc głosić Królestwo Boże, trzeba przyjąć od Chrystusa władzę nad demonami i chorobami. Szatan sprzeciwia się głoszeniu słowa Bożego: zniechęca, pobudza do gniewu, budzi nieuzasadniony niepokój. Głoszenie słowa Bożego jest poprzedzone koniecznością uzdrowienia głosiciela. Wszyscy potrzebujemy uzdrowienia nie dlatego, że wszyscy będziemy głosicielami, lecz dlatego, aby być zdolnymi do przyjęcia Słowa. Brak czasu na medytację słowa Bożego, znajdowanie zajęć uznawanych za konieczne a nawet niezbędne na daną chwilę, jest znakiem działania demonów.
Zanim przyjmiemy słowo Boże potrzebujemy uzdrowienia z tego, co jest chore w naszym myśleniu i odczuwaniu, w naszym rozumieniu Boga i siebie samych, w naszych pragnieniach, w postrzeganiu innych. Miejsca chore w człowieku blokują skupienie się na tym, co mówi Bóg. Zajmowanie się Nim zdaje się być stratą czasu. Potrzebujemy decyzji na „tracenie czasu” dla Boga. To jest kierunek zmierzający do wewnętrznego uzdrowienia.
„Nie bierzcie na drogę…” Nie opierajcie się na tym, co jest na świecie. Nie zabiegajcie przesadnie o swoje utrzymanie. Pamiętajcie, że „nie samym chlebem żyje człowiek”. Wiedzcie, że chciwość i nadmierny pęd za wytworami doczesności oddala człowieka od myślenia o wieczności. Ważne jest to, co zewnętrzne, lecz piękno człowieka ujawnia się w jego pokorze i prostocie.
Poszli, ponieważ zaufali, że to na drogę wystarczy. Odkryli smak wolności. Głoszenie Ewangelii i życie nią zakłada wolność od tego, co jest na świecie. Najtrudniejszą jest wolność od własnych potrzeb i pragnień, od swoich wizji na życie i od planów, których nikomu nie wolno zweryfikować.
Głosili Ewangelię i uzdrawiali. Głoszenie uzdrawia głoszącego. Uzdrowienie przez Ewangelię jest drogą, metodą przez którą Jezus pragnie pokazać piękno swojego Królestwa.
http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=00&id=00-03
********************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
Studiował w Bolonii, a po powrocie został opatem klasztoru na wyspie św. Jerzego. Wkrótce udał się z pielgrzymką do Ziemi Świętej. Zatrzymał się na Węgrzech, zaproszony przez opata Rasię do opactwa w Pannonhalmie. Król św. Stefan był pod tak dużym wrażeniem pobożności i wiedzy Gerarda, że namówił go do pozostania na Węgrzech w celu prowadzenia misji ewangelizacyjnej wśród węgierskich pogan i nauczania ośmioletniego królewicza św. Emeryka (1015-1023). Po pewnym czasie Gerard usunął się na pustkowie, gdzie spędził kilka lat jako eremita (1023-1030). Kiedy powstała metropolia Csanad, został wezwany do objęcia stolicy biskupiej (1030).
Nie są nam znane szczegóły jego pasterzowania. Według podania, kiedy po śmierci św. Stefana (+ 1038), podobnie jak po śmierci Bolesława Chrobrego w Polsce (+ 1025), powstała na Węgrzech reakcja pogańska, Gerard miał paść jej ofiarą. Jego ciało miało zostać strącone do Dunaju ze stromej góry Kelem, zwanej dzisiaj Górą św. Gerarda (Gellerta), dnia 24 września 1046 r. W roku 1083 papież św. Grzegorz VII na prośbę św. Władysława zezwolił na kult Gerarda – wraz ze św. Stefanem, św. Emerykiem i św. Andrzejem Świeradem i jego towarzyszem, św. Benedyktem.
Gerard zostawił kilkanaście pism, z których do naszych czasów ocalało tylko jedno: Komentarz do księgi Daniela nad pieśnią trzech młodzieńców w piecu ognistym. Manuskrypt ten ogłoszono drukiem w 1790 r. Gerardowi przypisuje się także autorstwo rad, jakie św. Stefan napisał dla swojego syna, św. Emeryka.
Gerard jest patronem Węgier, diecezji Csanad oraz nauczycieli.
W ikonografii przedstawiany w stroju biskupim. Jego atrybutem jest: mitra, pastorał, palma, kadzielnica i łódka, wizerunek Matki Bożej.
W Tysiąclecie narodzin św. Gerarda biskupa i męczennika
List do Kościoła, który jest na Węgrzech
Kościół powszechny obchodzi w tym roku 1500-lecie narodzin św. Benedykta, patriarchy życia zakonnego na Zachodnie, a węgierski Kościół lokalny w tym samym roku, wspomina także tysiąclecie narodzin św. Gerarda, biskupa i męczennika, jednego z wielkich synów św. Benedykta. Zdumiewająca zbieżność dwóch rocznic! Św. Gerard był zakonnikiem w klasztorze wenecjańskim św. Jerzego, wybrany opatem jeszcze w młodym wieku.
Postać św. Gerarda z jego biografii ukazuje się nam w trzech kolejnych typowych formach życia chrześcijańskiego: jako zakonnika, apostoła i męczennika. Zakonnik jest człowiekiem Bożym, który w modlitwie i pracy całkowicie poświęca swoje życie Bogu; apostoł, to głosiciel radosnej nowiny, zbawczej Ewangelii, który wychowuje do świętości chrześcijanina, a poganina wprowadza do chrześcijaństwa. Męczennik, to ten, kto dając najwyższe świadectwo swojej miłości, oddaje całkowicie Bogu samego siebie, swoje życie modlitewne i swoją apostolską działalność.
Św. Gerard był człowiekiem Bożym, zakonnikiem Reguły św. Benedykta, który poświęcił Bogu swoje życie w modlitwie i pracy. W Regule św. Benedykta kryterium powołania klasztornego jest, czy zakonnik szuka naprawdę Boga. Si revera Deum quaerit. Praktycznym sposobem tego szukania jest iść za Chrystusem bez ustępstw i kompromisów na drodze posłuszeństwa zakonnego. To sprawdza się — pisze Reguła — u tych, którzy niczego nie cenią wyżej od Chrystusa, i którzy właśnie dla tej pobudki idą za Nim w tym, co jest najbardziej znamienne w Jego życiu ziemskim i co Chrystus sam tak określił: Non veni facere voluntatem meam, sed Eius qui misit me.
A więc, św. Gerard był człowiekiem Bożym, ponieważ poświęcił Bogu całe swoje życie z tą intencją posłuszeństwa, wypełniając właśnie to, co wypowiedział Chrystus. W jaki sposób? Odpowiedź jest jasna i jednoznaczna: według wskazań Reguły, w dwoistej harmonii modlitwy i pracy.
Św. Gerard jako człowiek Boży był człowiekiem modlitwy, jeśli bierzemy pod uwagę modlitwę w tradycji zakonnej jako troistą jedność organicznie powiązaną: czytania, rozważania i kontemplacji. Dobrowolnie zrzekł się urzędu opata, aby móc przenieść się do Ziemi Świętej w celu zagłębienia się tam, idąc za przykładem i wskazaniem św. Hieronima, w studiowaniu Biblii. Nie należy zapominać, że to Boskie czytanie, to jest studium Biblii i Komentarzy biblijnych ojców świętych, nie jest, według tradycji zakonnej, na pierwszym miejscu badaniem naukowym, lecz w formie bądź liturgii wspólnotowej, bądź rozważania źródłem modlitwy, która prowadzi do miłości i do kontemplacji Boga, do doskonałości modlitwy wewnętrznej.
Ale modlitwa wewnętrzna rozwija się i wzrasta w duszy jedynie wtedy, jeśli jest ciągle zasilana przez aktywność duchową czytania duchownego, oraz przynosi swoje owoce jedynie wtedy, jeśli doprowadza codziennie do żywych czynów służby braterskiej. Dwoiste ujęcie modlitwy i pracy to forma życia św. Gerarda. Jego praca była przeniknięta duchem modlitwy, a w swoich modlitwach nieustannie składał w ofierze Bogu swoje pracowite życie.
Jedność modlitwy i pracy jest ideałem, który zachowuje swoją aktualność również dla wierzących naszych dni. Nowoczesne społeczeństwo, oparte na pracy i na stałym powiększaniu produkcji ekonomicznej, musi umieć znaleźć stosowną sprężynę moralną i duchową, aby nie wpaść w niewolę tych sił, nad którymi zdaje się panować przy pomocy techniki i zaangażowania w pracy. Jak praca, nawet najniższa i uciążliwa, może stać się godna człowieka? Skąd pochodzi duch, który zapewnia siłę moralną robotnikowi a pracy wartość ludzką? Św. Gerard poucza nas, jakim źródłem dla wszystkich tych rzeczy może być modlitwa, ponieważ człowiek modlący się rozumie lepiej od innych, jaka jest wola Boża, a w modlitwie znajduje także siłę dla wypełnienia tego, czego Bóg chce.
Szczególnie godne uwagi w życiu św. Gerarda jest stopniowe kształtowanie jego osobowości apostolskiej. Opatrzność Boża kierowała nim w taki sposób, że coraz .bardziej zapominał o sobie, stając się człowiekiem żyjącym dla innych. Musiał przede wszystkim zrzec się swojej podróży do Ziemi Świętej i swoich projektów studiów, aby czynić to, o czym nigdy nie myślał: być zatrudnionym w charakterze współpracownika króla Stefana i wychowawcy księcia Emeryka, aby wzmocnić młode chrześcijaństwo węgierskie. Później musiał poświęcić swoją samotność w Selva Baconia, aby w charakterze biskupa misyjnego oddać swe siły dla zorganizowania nowej diecezji w Csanad.
Św. Gerard — jako zakonnik i opat, dobrze znał dwa klasyczne rozdziały Reguły odnoszące się do funkcji opata. Obydwa są przesycone ewangeliczną przypowieścią o Dobrym Pasterzu, ponieważ św. Benedykt uważał opata za zastępcę Chrystusa, Dobrego Pasterza w klasztorze. Reguła w tym względzie wskazuje przede wszystkim, że opat jest odpowiedzialny wobec Boga za tych, którzy zostali mu powierzeni. Semper cogitet, quia animas suscipit regendas, de quibus et rationem redditurus est. Ale akcentuje także, że opat winien wypełniać swoje zadanie kierownictwa w duchu braterskiej służby. Sciat sibi oportere prodesse magis quam praeesse. Ta służba winna kierować się miłością wolną od względów osobistych i ozdobioną roztropnym umiarem, co sprawi, że opat będzie zdolny przystosować się do szczególnej natury i stopnia inteligencji tych, którzy zostali mu, powierzeni. Sciat, quam diffivilem et arduam ren suscipit, regere auimas et multorum servire moribus.
Ten duch Dobrego Pasterza, w którym św. Gerard, zakonnik i opat, został wychowany przez Regułę, uczynił go także zdolnym, aby stać się doradcą króla Stefana i wychowawcą księcia Emeryka.
Czyż w społeczeństwie nowoczesnym, jak w każdym innym czasie, nie jest błogosławieństwem mieć podobnych doradców i podobnych wychowawców duchownych lub świeckich, którzy w świadomości swojej odpowiedzialności, nie tylko przed ludźmi, ale także przed Bogiem, trudzą się nad losem narodu oraz sposobem wychowania i kierownictwa młodzieży, w tym duchu — aby stosując zasady miłości braterskiej i roztropnego umiaru, poświęcała się wielkodusznie służbie wspólnoty? Godnym podziwu przykładem dla wszystkich czasów czyż nie jest Chrystus, który nie przyszedł, aby królować, lecz aby służyć i życie swoje poświęcić dla dobra ludzkości?
Aby ten duch został ukształtowany nie tylko w świadomości tych, na których spoczywa odpowiedzialność, lecz także w świadomości każdego członka Kościoła i społeczeństwa i żeby stawał się coraz bardziej skuteczny, konieczna jest znajomość nauki chrześcijańskiej. W moim Liście, wysłanym do Was wszystkich w dzień Wielkanocy tego roku, przypomniałem istotne znaczenie katechezy dla formacji chrześcijan w naszym czasie — i to nie tylko dla dzieci i młodzieży, lecz także — i nade wszystko osób dorosłych. To nauka chrześcijańska kształtuje ducha Dobrego Pasterza koniecznego dla tych, którzy czują się powołani do odnowienia Kościoła i społeczeństwa.
Ten duch dał św. Gerardowi także siłę podjęcia — z równoczesną rezygnacją ze swojej samotności w Selva Baconia — pracy misyjnej organizowania diecezji Csanad. Jego ofiara przypomina nam słowa św. Marcina, urodzonego w Panonii ponad 500 lat wcześniej, zakonnika i biskupa w Gidii. Na swoim łożu śmierci, kiedy jego uczniowie błagali go, aby ich nie opuszczał, święty biskup tymi słowami zwrócił się do Chrystusa: Domive, si adhuc populo tuo sum necessarius, ton recuso laborem: fiat voluntas tua. Także św. Gerard daje świadectwo podobnej gotowości złożenia ofiary, płynącej z poczucia odpowiedzialności braterskiej i z ducha służenia.
Jako biskup misyjny zabrał się do swojej pracy z dwunastoma zakonnikami, wybranymi z klasztorów węgierskich znajdujących się w rozkwicie, z których czterech było powołanych z klasztoru św. Marcina z Monte di Panonia, dzisiejszej Pannonhalma. W Csanad wzniósł nie tylko katedrę i kościół klasztorny ku czci Dziewicy Maryi, lecz zorganizował także szkołę, przeznaczoną szczególnie dla wychowywania przyszłego pokolenia kapłanów i zakonników.
Co szczególnie interesuje dzisiejszego człowieka, to metoda działalności misyjnej. To znaczy, że ona nie jest powierzchowna i zewnętrzna tylko, lecz doprowadza do prawdziwego nawrócenia lub do wewnętrznej przemiany duchowej, która w Ewangelii nazywa się metanoją. Jeden rozdział Deliberatio świadczy, jaki był duch działalności misyjnej św. Gerarda. Wyjaśniając werset Izajasza: „Niech się otworzy ziemia i niech wyrośnie zbawienie”, pisze: „Chcesz słyszeć, w jaki sposób otwarła się ta ziemia dla wydania latorośli przy niebiosach spuszczających rosę i sączących obłokach? …Mówi (Pismo): Pokutę czyńcie i niech każdy z was ochrzci się w imię Pana Jezusa Chrystusa, na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego… Tak otwarła się ziemia i takim otwarciem wydała Zbawiciela, to jest oznajmiła Chrystusa, swojego Odkupiciela, wszystkim narodom. Kiedy uczę rodaków i nie znających Chrystusa, a oni dochodzą do poznania Bożego, usłyszawszy słowo z dowodzenia, słowem i wiarą wydaję im Chrystusa… swoim zatem słowem i wiarą wydawany jest Chrystus tym, którzy do Niego przychodzą…”.
Czyż nie jest to metoda misyjna, którą powinniśmy stosować także dzisiaj, jeśli chcemy doprowadzić narody do Chrystusa? Trzeba, żeby najpierw Chrystus narodził się w duszach, aby Kościół jako społeczność wiernych, odrodził się od wewnątrz. Istotnie, jest rzeczą niewątpliwą, że — jak uczy Sobór Watykański II — Kościół jest „wspólnotą wiary, nadziei i miłości”, ale jego misją jest nie tylko przeżywać zbawienie Chrystusowe w wierze, nadziei i miłości — lecz być także pośrednikiem tego zbawienia i za pośrednictwem Chrystusa „rozlewać na wszystkich prawdę i łaskę”.
Św. Gerard swoim życiem dał świadectwo gorliwej służby ewangelizacji. Nie usiłował głosić swoich idei, lecz dobrą nowinę Chrystusa. Zrozumiał także, że uporządkowana społeczność kościelna może narodzić się jedynie dzięki szukaniu łączności z Chrystusem i ofiarowaniu swojego życia na służbę braciom. Przeżywana wspólnota z Chrystusem i z braćmi ukazuje prawdziwe dążenie instytucji Kościoła: doprowadzić do wspólnoty przez wiarę w Boga, który jest Miłością i który jest nam bliski. Św. Gerard poświęcił swoje siły dla zorganizowania Kościoła, wspólnoty lokalnej ledwie powstałej, zapuszczającej korzenie w społeczność uniwersalną, to jest w Kościół Chrystusa. Ta jedność, źródło życia i wiary, jest nieodzownym warunkiem owocnej ewangelizacji. I my także powinniśmy miłować naszą ojczyznę ziemską, jej kulturę i jej wartości i służyć im, miłując zawsze Boga i służąc Mu. Czyż Kościół węgierski ma ważniejsze zadanie od tego, by naśladować ducha apostolskiego idąc za przykładem i nauką swojego wielkiego Apostoła?
Męczeństwo ukoronowało to życie poświęcone Bogu w modlitwie i działalności apostolskiej. Zdarzenia są znane. Biskup Gerard, podczas gdy udawał się z Szekesfehervar do Budy, aby przyjąć króla Endre i w zaufanie ręce złożyć dziedzictwo św. Stefana, to znaczy los młodego chrześcijaństwa węgierskiego, został zamordowany przez grupę zbuntowanych pogan. To męczeństwo było największym świadectwem miłości św. Gerarda wobec swojej nowej ojczyzny, wobec swojego nowego narodu. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Męczeństwo, w języku greckim, z którego pochodzi to słowo, oznacza właśnie „świadectwo”.
Jeżeli jest prawdą, że zadaniem dzisiejszego chrześcijanina jest urzeczywistniać wewnętrzną harmonię modlitwy z pracą oraz rozwijać ducha apostolskiego oddanego innym, jest także prawdą, że to wszystko będzie miało kredyt i moc w oczach ludzi jedynie wtedy, jeśli my będziemy dawali świadectwo naszego przekonania całym naszym życiem, przeżywanym i, w razie potrzeby, ofiarowanym za braci. Przykład i najwyższa nauka św. Gerarda męczennika wymaga, abyśmy całkowitym poświęceniem naszego talentu, naszych sił, naszego zobowiązania, świadczyli o prawdzie, w którą wierzymy i którą wyznajemy. „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami”: jest to testament Chrystusa wracającego do Ojca.
Pomnik św. Gerarda, zakonnika, apostoła, męczennika, wznosi się w centrum Waszej Stolicy, nad Dunajem, z Ukrzyżowanym podniesionym w górę, wzywa Was jeszcze dzisiaj: bądźcie świadkami wiary w Chrystusa i miłości braterskiej, która jest znakiem chrześcijaństwa wśród Waszego narodu!
Z moim specjalnym Błogosławieństwem Apostolskim.
Z Watykanu, 24 września 1980 roku w święto św. Gerarda, biskupa i męczennika.
Jan Paweł II
24 września
Żywot świętego Gerarda,
biskupa i Męczennika
(Żył około roku Pańskiego 1046)
Około roku 1003 szło kilku pielgrzymów przez Węgry do Ziemi świętej, nawiedzić Grób Pana Jezusa w Jerozolimie. Między pątnikami było dwóch włoskich benedyktynów, Gerard i Maurus. Zakonnicy ci spodobali się królowi węgierskiemu świętemu Stefanowi dla głębokiej nauki i pokory, prosił ich zatem, aby pozostali na Węgrzech i nauczali jego poddanych wiary św. Gerard, liczący wówczas lat 33, prosił króla, by mu dał czas do przygotowania się do misji, zanim nie skończą się zamieszki, które wtedy panowały na Węgrzech i nie nadejdzie pozwolenie od papieża, po czym zbudował sobie pustelnię, gdzie przez lat siedem oddawał się wraz z Maurem modlitwie i srogim umartwieniom. Gdy nastał pokój i nadeszło upoważnienie z Rzymu, król posłał po nich i nakłonił Gerarda do przyjęcia biskupstwa misyjnego Czanad, tj. do rozpoczęcia apostolstwa w tej części kraju i nawracania ludu do wiary Chrystusowej.
Gerard cieszył się wielkim powodzeniem w jednaniu sobie serc i przychylności pogan. W ciągu kilku lat liczba ochrzczonych stała się tak wielką, że trzeba było pomyśleć o budowaniu kościołów i kaplic. W Czanadzie zbudował Gerard katedrę ze wspaniałym ołtarzem Matki Boskiej, przy którym co sobotę odprawiał uroczystą Mszę, a rano i wieczór odmawiał modlitwy. Miał Gerard osobliwą cześć dla Najświętszej Panny; kto go prosił w Imię Maryi, mógł być pewny wysłuchania. Od niego zaczął się u Węgrów zwyczaj nazywania Maryi “Pani nasza”. Bez wytchnienia objeżdżał diecezję, by się przekonać, jak duchowni wypełniają swe obowiązki i jak się odbywa nabożeństwo. O biednych i chorych dbał jak ojciec, a mimo nieustannych trudów nosił pod grubą wierzchnią szatą ostrą włosiennicę. Surowy dla nieposłusznych, dla pokutujących był łagodny i łaskawy.
Święty Gerard
Po śmierci świętego Stefana (1038) zaczął się smutny czas dla wiary na Węgrzech. Zaczęło się od walki o koronę. Ada, współzawodnik Piotra, następcy św. Stefana, wtargnął przed Wielkanocą do katedry czanadzkiej i zażądał, aby go Gerard ukoronował na króla. Gerard, wstąpiwszy na ambonę, oświadczył w ognistej przemowie: “Czas postu jest czasem przebaczenia dla grzeszników, czasem zasługi dla sprawiedliwych, ty zaś, Ado, splamiłeś się krwią i nie zasługujesz na łaskę Pana Boga. Jestem gotów każdej chwili ponieść śmierć za Zbawiciela, więc nie będę milczał. Wiedz nadto, że za trzy lata miecz odbierze ci wraz z życiem i władzę wziętą chytrością i przemocą!” Przerażony tą przepowiednią Ada nie śmiał ściągnąć ręki na biskupa. W trzy lata potem wydarł mu Piotr władzę i pozbawił go życia, ale i jego wkrótce wypędzili po raz drugi magnaci z powodu wiarołomstwa, a wybrali królem Andrzeja, krewnego św. Stefana, pod warunkiem, że zniesie prawa burzące pogaństwo, zakaże wyznawać Chrystusa, pozabija księży, zakonników i biskupów, i zburzy kościoły i ołtarze. Andrzej przystał na to.
Na wieść o tym Gerard udał się wraz z trzema innymi biskupami do króla, aby go wezwać do porzucenia tych zbrodniczych zamiarów. Gdy przeprawiali się przez Dunaj, wyskoczył z ukrycia książę Vatha, jeden z najzacieklejszych pogan, na czele gromady zbrojnych, którzy powalili Gerarda na ziemię i zabili go dzidami. Tego samego dnia zamordowano dwu innych biskupów i wielu kapłanów. Nie daremnie jednak popłynęła krew Męczenników, gdyż przeważna część narodu ujęła się za chrześcijanami. Król zląkł się, gdy lud pochwycił za oręż dla obrony porządku ustanowionego przez św. Stefana, i uznawszy swą winę zwołał sejm i przywrócił zakaz wyznawania pogaństwa. Zwłoki świętego Gerarda złożono uroczyście w katedrze czanadzkiej, a później przewieziono je do Wenecji, jego miasta rodzinnego, gdzie spoczywają dotychczas w kościele Matki Boskiej. W roku 1083 zaliczono go wraz z królem Stefanem i jego synem Emerykiem do Świętych.
Nauka moralna
Święty Gerard postawił przed ołtarzem Matki Boskiej srebrny kocioł, z którego wznosiła się woń kadzideł ku Niebu. Zastanówmy się pokrótce, jakie może być znaczenie tego obrządku.
1) Już w drugiej księdze Mojżesza czytamy o użyciu kadzidła w celu religijnym i liturgicznym. Pogańskie narody nie posiadają tak dawnych dokumentów, którymi by mogły udowodnić używanie kadzidła w nabożeństwie. Stąd wynika, że sam Bóg wydał takie rozporządzenie. On wybranemu narodowi objawił, jak ma zaprawiać i mieszać kadzidła, gdzie i kiedy je zapalać, On polecił, aby nikt nie używał ich dla siebie, gdyż “poświęcone są czci Boga”. Mędrcy wschodni przynieśli do Betlejem kadzidło w hołdzie Dzieciątku świętemu. Święty Jan porównywa modły Świętych do woni kadzideł. Sobór trydencki poleca kadzidło do tych obrzędów, które przyczyniają się do powiększenia majestatu Ofiary świętej i wzniesienia ducha wiernych ku Niebu. Święty Tomasz z Akwinu mówi, że kadzidło dla swej woni szczególnie nadaje się do obrzędów religijnych i wznieca cześć i uwielbienie świętych tajemnic wiary.
2) Znaczenie kadzidła ujawnia się jeszcze więcej w jego spaleniu, wtedy bowiem używamy go na podniesienie czci i uwielbienia należnego majestatowi Boskiemu, i wyrażamy symbolicznie, że i nasze serce płonie i gorzeje tęskną miłością Boga. Dym, wznoszący się z kadzideł, jest obrazem naszych modłów, wzbijających się ku Niebu i błagających Najwyższego o łaskę i miłosierdzie dla nas grzesznych. Razem z kłębami dymu, wznoszącego się przed ołtarzem Matki Boskiej w Czanadzie, wznosiła się do stóp tronu Przedwiecznego prośba: “Nie gardź prośbami naszymi w utrapieniu naszym, chwalebna i błogosławiona Panno, Pani, Pośredniczko, Orędowniczko nasza, abyśmy się godnymi stali obietnic Chrystusowych, abyśmy mogli pokrzepić się Twych cnót, pokory, czystości i miłosierdzia swych bliźnich”.
Modlitwa
Święty Gerardzie, który teraz u stóp tronu Boskiego oglądasz i pozdrawiasz przeczystą Dziewicę, wybłagaj mi łaskę, aby Imię Jezusa i Maryi było ostatnim moim westchnieniem na łożu śmiertelnym. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.
30 sierpnia 1874 r. wstąpiła do nowicjatu benedyktynek i otrzymała imię Kolumba. Wyróżniała się wśród sióstr gorącym umiłowaniem modlitwy, czystością serca i ogromną wrażliwością na potrzeby bliźnich. 6 sierpnia 1882 r. złożyła uroczystą profesję zakonną. Pomimo młodego wieku współsiostry darzyły ją wielkim zaufaniem ze względu na zrównoważenie, inteligencję, zdolności organizatorskie oraz głębokie zjednoczenie z Bogiem. Już w 1889 r. została wybrana przeoryszą klasztoru we Lwowie. W 1894 r. powierzono jej urząd mistrzyni nowicjatu, a w 1897 r. – ksieni. Wykazała wielką ofiarność i oddanie służąc zgromadzeniu. Troszczyła się także o ubogich, którzy przychodzili do klasztoru z prośbą o pomoc.
Napotkawszy trudności nie do pokonania zarówno wewnątrz klasztoru, jak i na zewnątrz, za zgodą ordynariusza archidiecezji opuściła klasztor we Lwowie i ojczyznę. Przybyła do Rzymu. Przez jakiś czas przebywała w domu Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, przygarnięta przez jego założycielkę, błogosławioną Marię Franciszkę Siedliską. Dopiero 3 czerwca 1902 r. otrzymała pozwolenie Watykanu na wstąpienie do klasztoru benedyktynek w Subiaco pod Rzymem. Nie mogąc jednak odzyskać wewnętrznego spokoju i ze względów zdrowotnych, zmuszona była prosić Kongregację Rzymską o pozwolenie na pobyt poza klasztorem.
Powróciła do Rzymu i za radą swego duchowego kierownika ojca Giacinto Cormiera, paulina, zajęła się katechizacją dzieci i roztoczyła opiekę nad chorymi i ubogimi. Dzięki pomocy ojca Vincenzo Ceresiego z zakonu misjonarzy Najświętszego Serca otworzyła 25 kwietnia 1908 r. zakład zwany “domem rodzinnym” dla młodych robotnic, zapewniający im mieszkanie, utrzymanie i pobyt w środowisku, gdzie mogły rozwijać więzy solidarności i miłości.
Dosyć szybko matka Kolumba zgromadziła wokół siebie grupę dziewcząt i aby nieść wraz z nimi w duchu miłości Chrystusa bezinteresowną pomoc opuszczonym, postanowiła założyć nowy instytut życia konsekrowanego. 8 maja 1908 r. zaczęło istnieć czynne zgromadzenie Sióstr Benedyktynek od Miłości. Prowadziło ono działalność charytatywną i wychowawczą w bardzo wielu miastach.
Matka Kolumba zmarła w opinii świętości 24 września 1926 r. w Rzymie. 16 maja 1993 r. św. Jan Paweł II w czasie uroczystej Mszy św. beatyfikacyjnej odprawionej w Bazylice Watykańskiej wyniósł ją do chwały ołtarzy.
Od ponad 750 lat ciało św. Klary z Asyżu spoczywa w nienaruszonym stanie. Dlaczego zakon franciszkański obchodzi wspomnienie liturgiczne – znalezienia ciała św. Klary? Jej ciało wszak nigdzie nie zginęło. Całe życie ta święta związała z Asyżem, tutaj w 1193 r. urodziła się i tutaj 60 lat później zmarła w klasztorze św. Damiana 11 sierpnia 1253 r. Dzień później odbył się jej pogrzeb, któremu przewodniczył papież Innocenty IV. Papież Aleksander IV w 1255 roku ogłosił ją świętą.
Ciało św. Klary zostało pochowane najpierw w kościele św. Jerzego w grobie, w którym przedtem cztery lata spoczywało ciało św. Franciszka z Asyżu, a w 1260 roku przeniesiono je do nowo wybudowanej na jej cześć bazyliki.
W połowie XIX wieku papież Pius IX zezwolił na wydobycie ciała św. Klary spod ołtarza głównego. Właśnie to wydarzenie jest świętowane. Kiedy 23 września 1850 roku otworzono kamienny sarkofag, okazało się, że ciało św. Klary nie ma żadnych śladów rozkładu. Umieszczono je w kryształowej urnie i wystawiono na widok publiczny.
Ta wielka Święta jest patronką Asyżu i Florencji, zakonu klarysek i kapucynek, a także bieliźniarek, hafciarek i praczek. Od 1956 roku patronuje też radiu i telewizji.
Klara urodziła się w Asyżu w 1193 lub 1194 r. Była najstarszą z trzech córek pana Favarone z rycerskiego rodu Offreduccio i jego żony Ortolany. Jej matka, podczas ciąży, w trakcie modlitwy usłyszała słowa: “Nie bój się, gdyż to dziecko zabłyśnie swym życiem jaśniej niż słońce!” Pod wpływem tych słów nadała dziewczynce imię Klara (z języka łacińskiego clara – jasna, czysta, sławna).
Klara wzrastała w atmosferze miłości i pobożności. Gdy miała 12 lat, w Asyżu zaczął swą działalność Jan Bernardone, przyszły św. Franciszek. Z czasem zaczął zdobywać ludzi, którzy poświęcali swe życie Bogu. Klara często spotykała się z nim, by zrozumieć jego słowa. Rodzice, zamożni mieszczanie, daremnie dwa razy usiłowali wydać córkę za mąż. Klara poprosiła bowiem Franciszka, by zwrócił się z prośbą do biskupa Asyżu, aby mogła stać się siostrą Braci Mniejszych. W Niedzielę Palmową 28 marca 1212 r. z całą rodziną poszła do pobliskiego kościoła. Po poświęceniu palm każdy odbierał palmę z rąk biskupa. Biskup Gwidon podszedł jednak sam do Klary i wręczył jej palmę – był to umówiony wcześniej znak zgody. Tej samej nocy dziewczyna wymknęła się z domu, by oddać życie Chrystusowi. Z rąk św. Franciszka otrzymała zgrzebny habit i welon zakonny. Po pewnym czasie przyłączyła się do niej jej siostra, bł. Agnieszka.
Klara odmówiła powrotu do domu swoim krewnym, którzy przyjechali, by ją do tego przekonać. Franciszek wystawił siostrom mały klasztor przy kościółku św. Damiana. Pierwszą jego ksienią została Klara. Franciszek bardzo cieszył się z powstania tej rodziny żeńskiej. Kiedy bowiem bracia byli zajęci życiem apostolskim, siostry miały dla nich stanowić zaplecze pokuty i modlitwy. Zakon nosił nazwę Pań Ubogich, potem nazwano je II Zakonem, a popularnie klaryskami. W 1215 roku Innocenty III nadał zakonowi Klary “przywilej ubóstwa”. Siostry nie mogły posiadać żadnej własności, a powinny utrzymywać się jedynie z pracy swoich rąk. Odtąd San Damiano stało się kolebką nowego Zakonu. Wstępowały do niego głównie córki szlacheckie, pozostawiając wszystko i wybierając skrajne ubóstwo.
Swoje żarliwe modlitwy Klara wspierała surowym życiem, częstymi postami i nocnymi czuwaniami. Dokonywała już za życia cudów – cudownie rozmnożyła chleb dla głodnych sióstr, uzdrawiała je, wyjednała im opiekę Jezusa. Pod koniec życia doznała cudownej łaski; kiedy bowiem nadeszła noc Narodzenia Pańskiego, osłabiona i chora Klara pozostała na swym posłaniu. Otrzymała jednak łaskę widzenia i słyszenia Pasterki, odprawianej w pobliskim kościele z udziałem Franciszka i jego braci. Z tego też powodu św. Klara została patronką telewizji. Po śmierci św. Franciszka cały trud utrzymania zakonu spadł na jej barki.
Klara w klasztorze św. Damiana żyła przez 42 lata. Wyczerpujące posty, umartwienia i czuwania spowodowały, że 11 sierpnia 1253 r. umarła. Następnego dnia odbył się jej uroczysty pogrzeb, któremu przewodniczył papież Innocenty IV. Jej ciało złożono w grobie, w którym przedtem spoczywało ciało św. Franciszka. Już dwa lata później Aleksander IV, po zebraniu koniecznych materiałów kanonizacyjnych, ogłosił ją świętą. Papież dokonał jej uroczystej kanonizacji w Anagni w 1255 roku.
Ikonografia najczęściej przedstawia św. Klarę z monstrancją w ręku. Podanie bowiem głosi, że w czasie najazdu Saracenów na Asyż Klara miała ich odstraszyć Najświętszym Sakramentem, który wyniosła z kościoła. Blask płynący z Hostii miał jakoby porazić wroga i zmusić go do ucieczki. Legenda powstała zapewne na tle szczególnego nabożeństwa, jakie miała św. Klara do Eucharystii.
2Wśród różnych dobrodziejstw, które otrzymałyśmy i co dzień otrzymujemy od hojnego Dawcy, Ojca miłosierdzia (2 Kor 1, 3), i za które powinnyśmy chwalebnemu Dobroczyńcy całym sercem dziękować, jest wielkie dobrodziejstwo naszego powołania; 3im zaś ono jest doskonalsze i większe, tym więcej jesteśmy Bogu dłużne. 4Dlatego Apostoł mówi: Uznaj swoje powołanie (por. 1 Kor 1, 26).
5Syn Boży stał się dla nas drogą (por. J 14, 6), którą nam pokazał i której nas uczył słowem i przykładem (por. 1 Tm 4, 12) święty nasz Ojciec Franciszek, prawdziwy Jego miłośnik i naśladowca.
6Powinnyśmy zatem, umiłowane siostry, rozważać niezmierzone dobrodziejstwa, jakimi nas Bóg obsypał, 7a zwłaszcza te, które zdziałał w nas przez swego umiłowanego sługę, świętego naszego Ojca Franciszka, 8nie tylko po naszym nawróceniu, ale gdyśmy jeszcze żyły wśród marności świata.
9Sam bowiem Święty, nie mający jeszcze braci ani towarzyszy, zajęty zaraz po swoim nawróceniu 10odnawianiem kościoła św. Damiana, w którym spłynęła na niego pełnia pociechy Bożej i pobudziła do całkowitego opuszczenia świata, 11w przypływie wielkiej radości i oświecony przez Ducha Świętego, przepowiedział o nas to, co Pan potem spełnił.
12Wszedł bowiem wtedy na mur tego kościoła i do kilku ubogich ludzi, którzy znajdowali się w pobliżu powiedział głośno po francusku: 13Chodźcie i pomóżcie mi w pracy przy klasztorze św. Damiana, 14bo będą tu mieszkać panie, których sława i święte życie wielbić będzie naszego Ojca niebieskiego (por. Mt 5, 16) w całym Jego Kościele świętym.
15Możemy więc w tym wydarzeniu podziwiać wielką dobroć Boga względem nas, 16który w swym nadmiernym miłosierdziu i miłości raczył przez swego Świętego te słowa powiedzieć o naszym powołaniu i wybraniu (por. 2 P 1, 10). 17I nie tylko o nas przepowiadał to święty nasz Ojciec, ale i o innych, które pójdą za głosem świętego powołania, którym Pan nas wezwał.
18Z jakąż więc troskliwością, z jakąż gorliwością ducha i ciała powinnyśmy spełniać nakazy Boga i naszego Ojca, aby przy pomocy Pana oddać Mu talent pomnożony (por. Mt 25, 15-23). 19Sam bowiem Pan postawił nas jako wzór i zwierciadło na przykład nie tylko dla innych, lecz również dla naszych sióstr, które powołał do naszego życia, 20aby i one były zwierciadłem i przykładem dla ludzi żyjących w świecie. 21Skoro więc Pan powołał nas do tak wielkiego zadania, aby z nas mogły brać wzór te, które są dla innych przykładem i zwierciadłem, 22powinnyśmy szczególnie błogosławić i chwalić Pana i umacniać się w Panu, by czynić dobrze. 23Dlatego, jeśli będziemy żyć według tej reguły, zostawimy innym szlachetny przykład (por. 2 Mch 6, 28. 31) i przez krótki trud zdobędziemy nagrodę wiecznego szczęścia (Flp 3, 14).
24Gdy Najwyższy Ojciec niebieski raczył w swoim miłosierdziu oświecić moje serce łaską, abym za przykładem i pouczeniem świętego naszego Ojca Franciszka czyniła pokutę, 25niedługo po jego nawróceniu wraz z kilkoma siostrami, które mi Pan dał wnet po moim nawróceniu, przyrzekłam mu z własnej woli posłuszeństwo, 26tak jak Pan udzielił nam światła swej łaski przez chwalebne życie i naukę świętego Franciszka. 27On zaś widząc, że byłyśmy fizycznie słabe i ułomne, ale nie cofałyśmy się przed niedostatkiem, ubóstwem, pracą i utrapieniem, ani przed lekceważeniem i wzgardą świata, 28lecz za przykładem świętych i jego braci uważałyśmy to za wielką rozkosz, uradował się bardzo w Panu, 29i z miłości ku nam zobowiązał się, że będzie nas osobiście i przez swój zakon otaczał zawsze serdeczną i troskliwą opieką, jak swoich braci.
30I tak z woli Pana i świętego Ojca naszego Franciszka poszłyśmy do kościoła św. Damiana, aby tam zamieszkać. 31Tu w krótkim czasie, Pan przez swoje miłosierdzie i łaskę pomnożył naszą liczbę, aby spełniło się to, co Pan przepowiedział przez swego Świętego. 32W innym bowiem miejscu przedtem przebywałyśmy, ale bardzo krótko.
33Potem napisał nam regułę życia, podkreślając najmocniej, żebyśmy zawsze trwały w świętym ubóstwie. 34I nie zadowolił się tym, że zachęcał nas za swego życia do miłości i zachowania najświętszego ubóstwa licznymi naukami i swoim przykładem (por. Dz 20, 2), lecz zostawił nam jeszcze liczne pisma, abyśmy po jego śmierci nigdy od ubóstwa nie odstąpiły. 35Podobnie Syn Boży, póki żył na świecie, nie chciał nigdy odstąpić od świętego ubóstwa. 36I nasz święty Ojciec Franciszek, idąc Jego śladami (por. 1 P 2, 21), póki żył, nie odstąpił ani w swoim przykładzie, ani w nauce od świętego ubóstwa, które wybrał dla siebie i swoich braci.
37Ja więc, Klara, niegodna służebnica Chrystusa i sióstr ubogich klasztoru św. Damiana i roślinka świętego Ojca, zastanawiając się z innymi moimi siostrami nad naszą tak wzniosłą profesją, nad poleceniem tak wielkiego Ojca, 38i nad słabością innych, której obawiałyśmy się i dla siebie po śmierci świętego Ojca naszego Franciszka, naszej podpory, jedynej po Bogu pociechy i umocnienia (por. 1 Tm 3, 15), 39odnawiałam wielokrotnie i dobrowolnie z siostrami nasze zobowiązanie wobec pani naszej, najświętszego ubóstwa, aby siostry, które są teraz i te, które przyjdą po mojej śmierci, nie mogły w żaden sposób od niego odstąpić.
40I jak ja gorliwie się zawsze starałam zachowywać święte ubóstwo przyrzeczone Panu i świętemu naszemu Ojcu Franciszkowi, i aby je inne siostry zachowywały, 41tak również siostry, które po mnie obejmą urząd, powinny je same zachowywać i dbać, aby je inne zachowywały. 42Dla większej zaś pewności postarałam się, aby Ojciec święty Innocenty, za czasów które zaczynałyśmy, i inni jego następcy potwierdzili swymi przywilejami naszą profesję najświętszego ubóstwa, które przyrzekłyśmy również naszemu Ojcu, 43abyśmy nigdy od niego w żaden sposób nie odstąpiły.
44Dlatego klęcząc i pochylając się głęboko duszą i ciałem, powierzam wszystkie moje siostry, obecne i przyszłe, świętej matce, Kościołowi Rzymskiemu, Ojcu świętemu, a zwłaszcza kardynałowi, który będzie wyznaczony dla zakonu braci mniejszych i dla nas. 45Przez miłość Pana, który ubogi położony w żłobie (Łk 2, 12), ubogi żył i nagi zawisł na krzyżu, 46niech kardynał protektor dba, aby ta “mała trzódka” (por. Łk 12, 32), którą w swym świętym Kościele Bóg Ojciec wzbudził słowem i przykładem świętego Franciszka, naśladującego ubóstwo i pokorę umiłowanego Syna Bożego i Jego chwalebnej Matki Dziewicy, 47zachowywała zawsze święte ubóstwo, któreśmy przyrzekły Bogu i świętemu naszemu Ojcu Franciszkowi, i niech w tym ubóstwie umacnia i utrzymuje siostry.
48Pan dał nam świętego naszego Ojca Franciszka jako założyciela, krzewiciela i pomocnika w służbie Chrystusowi i w tym, co przyrzekłyśmy Bogu i samemu naszemu Ojcu, 49który za swego życia słowem i czynem otaczał nas, swoją roślinkę, troskliwą opieką. 50Powierzam więc również wszystkie moje siostry obecne i przyszłe następcy świętego naszego Ojca Franciszka i całemu zakonowi, 51aby nam pomagali służyć coraz lepiej Bogu, a zwłaszcza zachowywać najświętsze ubóstwo.
52Jeżeli się natomiast kiedy zdarzy, że wymienione siostry opuszczą to miejsce i przeniosą się na inne, to gdziekolwiek będą, powinny również po mojej śmierci zachowywać tę regułę ubóstwa, którą przyrzekłyśmy Bogu i świętemu naszemu Ojcu Franciszkowi.
53Niech się jednak starają i pamiętają, zarówno siostra piastująca mój urząd, jak i inne, aby nie nabywać i nie przyjmować koło klasztoru więcej ziemi, niż jest to prawdziwie konieczne na założenie ogrodu dla uprawiania warzyw. 54Jeżeli zaś trzeba będzie mieć kiedyś więcej ziemi za ogrodzeniem ogrodu dla przyzwoitego odosobnienia klasztoru, niech pozwolą tylko tyle nabyć, ile wymaga prawdziwa konieczność. 55Ziemia ta nie powinna być ani uprawiana, ani obsiewana, lecz niech zawsze leży odłogiem.
56Napominam i zachęcam w Panu Jezusie Chrystusie wszystkie moje siostry, obecne i przyszłe, aby zawsze się starały iść drogą świętej prostoty, pokory i ubóstwa, i prowadzić życie święte, 57tak jak od początku naszego nawrócenia do Chrystusa byłyśmy pouczone przez świętego naszego Ojca Franciszka. 58W ten sposób, nie dzięki naszym zasługom, ale tylko z miłosierdzia Bożego i z łaski hojnego Dawcy, samego Ojca miłosierdzia (2 Kor 1, 3), będą zawsze roztaczać woń dobrej sławy tak na te, które są daleko, jak i na te, które są blisko (por. 2 Kor 2, 15). 59Miłujcie się nawzajem miłością Chrystusową, a miłość, którą macie w sercu, okazujcie przez uczynki na zewnątrz, 60aby siostry, zachęcone tym przykładem, wzrastały zawsze w miłości Bożej i w miłości wzajemnej.
61Proszę również tę, która będzie pełnić urząd, aby starała się siostrom bardziej przewodzić cnotami i świętym życiem niż urzędem, 62żeby siostry pociągnięte je przykładem były posłuszne nie tyle ze względu na jej urząd, co z miłości. 63Niech będzie także troskliwa i rozważna w stosunku do sióstr, jak dobra matka wobec swych córek. 64A zwłaszcza niech się stara zaopatrywać każdą z sióstr według jej potrzeb z tego, co Pan im da. 65Niech będzie również tak uprzejma i przystępna, aby mogły spokojnie wyjawiać swoje potrzeby, 66i według własnego uznania, zwracać się do niej z ufnością o każdej porze, zarówno w sprawach swoich, jak innych sióstr.
67Siostry zaś podwładne niech pamiętają, że dla Pana wyrzekły się własnej woli, 68dlatego chcę, aby były posłuszne swej matce, jak to dobrowolnie przyrzekły Panu, 69aby na widok wzajemnej miłości, pokory i jedności wśród sióstr matce było lżej dźwigać ciężar urzędu, 70a przez święte życie sióstr to, co jest przykre i gorzkie, zmieniło się jej w słodycz.
71A ponieważ wąska jest droga i ścieżka, i ciasna brama, którą się idzie i wchodzi do życia, mało jest tych, którzy nią idą (por. Mt 7, 14) i wchodzą. 72A jeśli są tacy, którzy nią idą przez jakiś czas, to tylko bardzo nieliczni trwają na niej do końca. 73Błogosławieni, którym dane jest iść (por. Ps 119, 1) tą drogą i wytrwać na niej aż do końca (por. Mt 10, 22).
74Wszedłszy więc raz na drogę Pańską, uważajmy, abyśmy nigdy z niej, w żaden sposób nie zboczyły z własnej winy, przez niedbalstwo lub niewiedzę, 75i nie przyniosły wstydu tak wielkiemu Panu, Jego Matce Dziewicy, świętemu naszemu Ojcu Franciszkowi, Kościołowi tryumfującemu, a także walczącemu. 76Napisane jest bowiem: Przeklęci, którzy odstępują od twoich przykazań (Ps 119, 21).
77Dlatego klękam przed Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa (Ef 3, 14), aby przez zasługi chwalebnej Dziewicy, świętej Jego Matki, świętego Ojca naszego Franciszka i wszystkich świętych, 78sam Pan, który dał dobry początek, dawał wzrost (por. 2 Kor 8, 6. 11; 1 Kor 3, 6. 7) i wytrwanie do końca. Amen.
79To pismo, aby lepiej było zachowane, zostawiam wam, moim najdroższym i najukochańszym siostrom, obecnym i przyszłym, na znak błogosławieństwa Pana i świętego Ojca naszego Franciszka oraz błogosławieństwa mojego, waszej matki i służebnicy.
2Niech Pan was błogosławi i niech was strzeże.
3Niech wam okaże oblicze swoje i zmiłuje się nad wami.
4Niech zwróci ku wam twarz swoją i niech obdarzy was pokojem (por. Lb 6, 24-26), moje siostry i córki, 5i wszystkie, które przyjdą i zostaną w tej naszej wspólnocie, i wszystkie inne, które w całym zakonie wytrwają aż do końca w tym świętym ubóstwie.
6Ja, Klara, służebnica Chrystusa, roślinka świętego Ojca naszego Franciszka, siostra i matka wasza oraz innych sióstr ubogich, chociaż niegodna, 7proszę Pana naszego Jezusa Chrystusa przez Jego miłosierdzie i przez wstawiennictwo Jego Najświętszej Rodzicielki Maryi, św. Michała Archanioła, wszystkich Świętych, 8aby sam Ojciec niebieski dał wam i potwierdził to najświętsze błogosławieństwo w niebie i na ziemi (por. Rdz 27, 28); 9na ziemi, pomnażając was w łasce i swoich cnotach wśród swych sług i służebnic w swoim Kościele wojującym, 10w niebie, wywyższając was i uwielbiając wśród swych świętych w swoim Kościele tryumfującym.
11Błogosławię was za mego życia i po mojej śmierci, jak tylko mogę i więcej niż mogę, wszystkimi błogosławieństwami, 12jakimi Ojciec miłosierdzia (por. 2 Kor 1, 3) błogosławił i będzie błogosławił swoim synom i córkom duchowym w niebie (Ef 1, 3) i na ziemi, 13i jakimi błogosławił i będzie błogosławić każdy ojciec i każda matka duchowa swoim synom i córkom duchowym. Amen.
14Kochajcie zawsze Boga i swoje dusze, i wszystkie swoje siostry, 15i zachowujcie starannie to, co przyrzekłyście Panu.
16Pan niech będzie zawsze z wami (por. 2 Kor 13, 11; J 12, 26) i obyście wy zawsze z Nim były (1 Tes 4, 17).
Historyczność św. Tekli potwierdza jej bardzo dawny i powszechny w Kościele kult. Jej imię spotykamy w najdawniejszych martyrologiach, czyli wykazach świętych: na Wschodzie (Martyrologium Hieronima) oraz na Zachodzie (Dekret Gelazjusza). Z pisarzy kościelnych pisze o św. Tekli po raz pierwszy Tertulian (ok. 160-240). Odkryto również dwa freski w Rzymie z wieku III, przedstawiające św. Teklę. Jeden z nich znajduje się w Muzeum Watykańskim i przedstawia męczeństwo św. Tekli. Ślady kultu Świętej bardzo dawne, bo sięgające wieku IV, znaleziono m.in. w Marsylii i Egipcie.
Ukazało się także bardzo wiele żywotów Świętej i to w wielu językach. Jest w nich jednak tak wiele fantazji i legend, że trudno z nich wydobyć ziarno prawdy. Tekla miała pochodzić z Ikonium (Mała Azja). Chrztu miał jej udzielić św. Paweł Apostoł w czasie swojej pierwszej podróży po Małej Azji (w latach 45-49). Złożyła ślub czystości i pozostała dziewicą, mimo że rodzice nawet biciem i katowaniem zmuszali ją do małżeństwa. Towarzyszyła św. Pawłowi w jego podróżach, usługując mu, jak to czyniły pobożne niewiasty wobec Chrystusa.
Po męczeńskiej śmierci św. Pawła Tekla miała udać się do Antiochii. Skazana została na śmierć przez pożarcie w amfiteatrze przez wygłodzone lwy. Zwierzęta jednak nie wyrządziły jej żadnej krzywdy. Ikonografia najczęściej przedstawia więc św. Teklę w otoczeniu lwa czy też lwów. Niektóre żywoty nazywają św. Teklę “pierwszą męczennicą”, jak pierwszym męczennikiem Kościoła był św. Szczepan. Nie jest to jednak zgodne z prawdą, gdyż za Nerona poniosło w Rzymie śmierć także wiele niewiast. Według podania św. Tekla miała dożyć wieku późnego, bo ok. 80 lat i resztę życia miała spędzić jako pustelnica.
Św. Tekla miała swoje sanktuaria: w Seleucji, w Antiochii, w Dalisandos (Izauria), w Selinuncie, w Konstantynopolu, w Aeca (Apulia) i w Mediolanie. Już sama liczba sanktuariów i ich rozmieszczenie dowodzą powszechności jej czci.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryo, módl się za nami,
Święta Boża-Rodzicielko,
Święta Panno nad pannami,
Święta Teklo,
Czysta Panno jeszcze w pogaństwie świętego apostoła Pawła duchowna córko, i od niego najpierwsza do wiary Chrystusowej nawrócona,
Pilnie słuchająca słowa Bożego,
Wiernie usługująca świętemu apostołowi Pawłowi,
Świętego apostoła w więzieniu żywiąca,
Z miłości Chrystusowej ziemskim oblubieńcem gardząca,
Od pogańskiej matki swej różnemi sposobami od Chrystusa odwodząca,
Od rodziców Twoich dla wiary katolickiej okrótnie zbita,
Od oblubieńca Twego Tamirydy przed tyranem za wiarę Chrystusa oskarżona,
Od bałwochwalskich kapłanów do ofiar przymuszana,
Na żywo-spalenie od tyrana skazana,
Któraś znakiem krzyża św. ogień przeżegnawszy przez deszcz z nieba spuszczony, ten pożar zgasiła,
Okrutnym lwom na pożarcie do dołu wrzucona,
Dzikim wołom do nóg przywiązana na rozszarpanie,
Któraś mocą Boską, od wszystkich męk wolną została,
Pierwsza męczenniczko i panno białogłowej płci,
Któraś zacną, Tryfeme, i cały dom do Chrystusa nawróciła,
Któraś przez aniołów świętych do Selejcyi na górę wysoką zaniesioną była,
Któraś aż do roku dziewięćdziesiątego wieku swego wiernie na tej górze Bogu służyła,
Któraś tam od oblubieńca Twego Chrystusa często nawiedzaną bywała,
Któraś wiele dusz Chrystusowi pozyskała i do chrztu świętego przyprowadziła,
Któraś jest najpewniejszą ucieczką w różnych uciskach i zdesperowanych sprawach,
Któraś jest matką wszystkich wdów, sierót i w długach uwikłanych chrześcijan,
Któraś blisko tronu Boskiego jako wspomożycielka posadzona,
Któraś od ojców św. osobliwie wychwalona i uczczona,
Która wszystkim uciekającym się do Ciebie nieomylną pociechę i ratunek Boski upraszasz,
Do której grobu chrześcijanie ze wszystkich czaści świata pielgrzymowali,
Zwierciadło i przykładzie panien całego świata,
Pociecho i ukontentowanie Boga ojca przedwiecznego,
Jedyna służebnico Syna Boskiego oblubieńca Twego,
Najszczęśliwsze mieszkanie i przybytku Ducha św.
O święta Teklo panno i męczenniczko,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmił. s. n. n.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Kyrie elejson Chryste elejson. Kyrie elejson.
Ojcze nasz, Zdrowaś Mary a, i t, d.
V. Módl się za nami, święta Teklo najpierwsza z panien męczenniczko.
R. Abyśmy się stali godnymi uczestnikami Twoich zasług
u Boga i obietnic Jego.
Módlmy się:
Boże, któryś świętą pannę męczenniczkę Twoją Teklg jako pierwiastki z ciemności pogańskich obrał sobie za oblubienicę, osobliwemi łaskami i przywilejami ją udaro-wawszy, na pomoc i pociechę wiernych Twoich. Daj nam przez Jej święte zasługi i skuteczną przyczynę, abyśmy w ciemnościach grzechów naszych przez łaskę Twoją, oświeceni, od wszelkiego złego duszy i ciała uwolnieni, prośby naszej pożądany skutek otrzymać mogli. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Tobą, żyje i króluje na wieki wieków. Amen.
Modlitwa.
O święta Teklo! prosimy Cię pokornie teraz zawczasu, póki przy zupełnem zdrowiu i rozumie jesteśmy, aby na ówczas, gdy kapłan nad umierającem ciałem naszem będzie wzywał imienia Twego przybyć raczyłaś, i ratować nas, abyśmy sercem i usty nabożnie wymawiając najsłodsze imiona, Jezus, Marya, Józef, życie nasze w łasce Boskiej zakończyli, spraw to patronko nasza, żeby sędzia sprawiedliwy, był na ten czas miłosierny i łaskawy dla nas, kiedy zaś św. archanioł Michał sprawy nasze położy na wadze, przybądź Teklo święta z najbłogosławieńszą. Matką Boską, z świętym aniołem stróżem naszym, i patronkami świętemi, dopomóż odpędzać szatana, żebyśmy wieczność szczęśliwą zaczynając, mówić wesoło mogli: Niech będzie Bóg pochwalony wiecznie, żeśmy znaleźli łaskę i miłosierdzie Jego.
Anen.
za: “Droga do szczęścia prawdziwego. Książka do nabożeństwa dla wygody katolickich chrześcijan, zawierająca: modlitwy, nauki i pieśni na cały rok i do każdej potrzeby zastosowane”1853r
Herman urodził się 18 lipca 1013 roku jako syn Wolfrada II, hrabiego w Altshausen. Urodził się ułomny, sparaliżowany, tak że z trudem tylko mógł się poruszać. Dlatego otrzymał przydomek Kaleka (Contractus, der Lehme). Rodzice oddali syna do opactwa benedyktyńskiego w Reichenau. Mnisi przyjęli kalekę ze względu na zasługi, jakie hrabia położył dla opactwa.
Tu dopiero okazało się, jak nader hojnie Opatrzność zrekompensowała u Hermana kalectwo fizyczne dobrami duchowymi. Nie mogąc oddawać się pracy fizycznej ani nawet swobodnie się poruszać, Herman chłonął wiedzę z bogatej biblioteki zakonnej. Dość szybko tak bardzo się wyspecjalizował, że stał się jedną z najbardziej wykształconych osób w swoich czasach. Zostawił także po sobie wiele dzieł. Najsłynniejsze z nich to Chronicon, czyli przegląd ważniejszych wydarzeń od początków ery chrześcijańskiej do roku 1054. Jego Kronika zdradza duży talent historyka. Jest napisana jasno, zwięźle, obiektywnie i chronologicznie. Kronikę kontynuował jego uczeń, Bertold z Reichenau. Herman zajmował się także naukami ścisłymi: matematyką, geometrią i astronomią. Zasłynął jako znawca na polu muzyki. Napisał oryginalną, pionierską pracę De musica. Był także utalentowanym kompozytorem. Ułożył wiele antyfon, sekwencji i hymnów. Wśród nich do dziś śpiewane Salve Regina, Alma Redemptoris i Veni Sancte Spiritus. Nadto pisał utwory ascetyczne, ułożył Martyrologium, oparte na innych, a nawet sporządzał instrumenty muzyczne.
Zmarł 24 września w 1054 roku w 41. roku życia. Oddawany mu od samych początków kult zatwierdził urzędowo papież Pius IX w roku 1863.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-24e.php3
SALVE REGINA (chorał gregoriański)
Salve, Regina, mater misericordiae:
Vita, dulcedo, et spes nostra, salve.
Ad te clamamus, exsules, filii Hevae.
Ad te suspiramus, gementes et flentes
in hac lacrimarum valle.
Eia ergo, Advocata nostra,
illos tuos misericordes oculos
ad nos converte.
Et Iesum, benedictum fructum ventris tui,
nobis, post hoc exsilium ostende.
O clemens: O pia: O dulcis
Virgo Maria.
Alma Redemptoris Mater (Simple Tone)
Gregorian – Sequentia- Veni Sancte Spiritus [21]
Niczym powieściowy cesarz – bł. Herman Kaleka
Piotr Drzyzga
Poeta, historyk, wynalazca, matematyk, kompozytor – dziś wspominamy jednego z największych intelektualistów wieków średnich.
Przyszedł na świat 18 lipca 1013 roku. Był synem Wolfrada II – szwabskiego hrabiego Altshausen.
Najprawdopodobniej już urodził się częściowo sparaliżowany, dlatego gdy dorósł, poruszanie się przychodziło mu z ogromnym trudem. Stąd też jego przydomki – Kaleka, czyli z niemieckiego “der Lahme”.
Rodzice oddali go pod opiekę benedyktyńskim mnichom z opactwa w Reichenau. Tam Herman, jako że nie może – z uwagi na swą ułomność – wykonywać prac fizycznych, poświęca się dogłębnym studiom w klasztornej bibliotece. Po latach spędzonych w samotności nad księgami, staje się jednym z największych intelektualistów swoich czasów.
Przypomina tym samym rzymskiego cesarza Klaudiusza, bohatera głośnej powieści „Ja, Klaudiusz” Roberta Gravesa z 1934 roku. Podobnie jak on, ze względu na swe kalectwo, został odrzucony przez rodzinę i izolowany. Dzięki temu jednak mógł poświęcić się lekturze i rozwojowi swej osobowości, co po czasie przyniosło zaskakujące efekty.
Zasłynął późniejszy błogosławiony między innymi jako poeta, a także jako autor dzieła noszącego tytuł „Chronicon”, w którym odnotował najważniejsze wydarzenia od początku chrześcijaństwa, do roku 1054. Z czasem kontynuacją owej kroniki zajął się Bertold z Reichenau – uczeń wyniesionego na ołtarze.
Archiwum GN Kościół pod wezwaniem św. Jerzego w Reichenau-Oberzell
Hermanowi nie obce były również geometria, astronomia, czy matematyka. Skomponował także wiele dzieł muzycznych: antyfon i hymnów – w tym najprawdopodobniej słynne „Salve Regina”, choć tu stuprocentowej pewności nie ma. Być może Herman z Reichenau był tylko autorem łacińskich słów towarzyszących kompozycji.
Wiele utworów muzycznych jego autorstwa powstawało na nieznanych dotąd instrumentach, które Herman sam skonstruował oraz zostało zapisanych w niespotykanym systemie nutowym, który także był jego “wynalazkiem”. Gdy dodać do tego fakt, iż spisał żywoty wielu świętych oraz – jak sądzą niektórzy – podzielił godzinę na minuty, okaże się, iż był on prawdziwą renesansową osobowością żyjącą… w średniowieczu.
Zmarł 24 września 1054. Zaraz po śmierci miejsce jego pochówku otoczone zostało szczególnym kultem. Oficjalnie beatyfikował go papież Pius IX w 1863 roku. Jego relikwie są do dziś przechowywane w kościele zamkowym w Altshausen.
Warto w tym miejscu nieco bliżej przyjrzeć się miejscu, w którym błogosławiony Herman spędził niemal całe swoje życie, a w którym nauki pobierał także święty Wolfgang z Ratyzbony. Otóż leżące na Jeziorze Bodeńskim Reichenau, zwane także czasem “klasztorną wyspą”, to jedno z najważniejszych miejsc średniowiecznej Europy, gdy idzie o benedyktyńskie opactwa.
Cała wyspa, wraz z trzema romańskimi kościołami, powstałymi między IX i XI wiekiem wpisana została na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ze względu na niezwykłą architekturę znajdujących się na niej obiektów sakralnych, a także z uwagi na wpływ, jaki zamieszkujący ją benedyktyńscy intelektualiści wywierali na sztukę, naukę i duchowość Europy w wiekach średnich.
Odrestaurowane dziś, a noszące znamiona sztuki ottońskiej freski, zdobiące wnętrze kościoła św. Jerzego, świadczą o randze Reichenau oraz o “imponującej artystycznej aktywności” zakonników sprzed wieków – jak to ujęto w uzasadnieniu UNESCO. Warto wspomnieć także o szkole oraz klasztornej bibliotece, które cieszyły się wielką sławą już w czasach opata Waldo, a więc na przełomie VIII i IX stulecia.
Archiwum GN Freski zdobiące wnętrze kościoła św. Jerzego w Reichenau-Oberzell
W tej ostatniej zgromadzono niezliczone ilości bogato zdobionych rękopisów i indeksów, które powstały w miejscowej, a słynnej na całą Europę pracowni kaligraficzno-iluminatorskiej.
Charakterystyczna technika, jaką wypracowali tamtejsi twórcy i skryptorzy jest dziś zresztą uznawana za osobny styl malarski szkoły z Reichenau. Dziesięć najcenniejszych kodeksów z jej zbiorów trafiło na listę “Pamięci Świata” – innego projektu UNESCO, gromadzącego najważniejsze w historii ludzkości teksty kultury.
Nie przypadkowo więc, słynące także przed wiekami z winnic, Reichenau, uchodziło za “duchowe wrota Zachodu” w czasach Karolingów i Ottonów, a dziś chętnie jest odwiedzane przez przybywających tam licznie turystów, na których czekają nie tylko wspomniane wyżej obiekty sakralne, ale także muzea, rozlokowane w różnych częściach tej – mającej blisko 4,5 km kwadratowego powierzchni – wyspy, leżącej u podnóża Alp, na pograniczu Szwajcarii, Austrii i Niemiec.
Antoni jest pierwszym przedstawicielem narodu słoweńskiego wśród błogosławionych Kościoła katolickiego. Przyszedł na świat w dniu 26 listopada 1800 roku w Slom, leżącym na terenie parafii Ponika (diecezja Lavant-Maribor) w Słowenii. Wzrastał w religijnej atmosferze domu rodzinnego. Po ukończeniu nauki w szkole powszechnej i gimnazjalnej wyjechał na studia do Tybingi. Studia teologiczne ukończył w 1824 roku. Wówczas też przyjął święcenia kapłańskie. Zasłynął jako wybitny biblista i doskonały kaznodzieja. W 1842 roku został mianowany biskupem Mariboru. Swój program jako biskup zawarł w dewizie: Omnia ad maiorem Dei gloriam (Wszystko dla większej chwały Bożej).
Wspierał pracę kleryków regularnych i misjonarzy lazarystów (nazywanych też Misjonarzami św. Wincentego a Paulo), których zaprosił do swej diecezji w 1851 roku. Wiele uwagi poświęcał kulturze. Rozumiał doskonale, że wielkie znaczenie dla przyszłości narodu ma zachowanie dziedzictwa i tożsamości chrześcijańskiej. Swoje serce oddał zabieganiu o podniesienie poziomu wykształcenia mieszkańców, zwłaszcza młodzieży. Z pracą duszpasterską łączył troskę o krzewienie kultury, która jest bogactwem narodu i wspólnym dziedzictwem wszystkich. Mawiał, że “kultura jest glebą, z której naród może czerpać soki niezbędne dla swego wzrostu i rozwoju”.
Przyczynił się do otwarcia wielu szkół. Popierał wydawanie książek przydatnych w wychowaniu i formacji duchowej. Twierdził, że “jeśli młodzi schodzą na złą drogę, często należy szukać przyczyn w braku należytego wychowania. Rodzina, szkoła i Kościół winny wspólnymi siłami realizować przemyślany program wychowawczy, zachowując własną sferę autonomii, ale troszcząc się o wspólne wartości”.
Podjął intensywne działania na rzecz jednoczenia chrześcijan. Tej sprawie oddał całe swoje życie. Troszczył się o język ojczysty. Popierał wszelkie reformy mające na celu rozwój kulturalny kraju, nie szczędził wysiłków, aby jego naród mógł zajmować godne miejsce w Europie, jednocześnie nie ulegał nacjonalizmowi i nie przeciwstawiał się dążeniom narodów ościennych. Był prawdziwym patriotą i prawdziwym katolikiem.
Jego działalność wywarła decydujący wpływ na dzieje narodu i przyczyniła się w znacznej mierze do uzyskania niepodległości. “Wzorem Chrystusa stał się dobrym samarytaninem narodu słoweńskiego oraz troszczył się o formację duchowieństwa i świeckich. Z apostolską gorliwością, która do dziś jest dla nas przykładem, prowadził niestrudzenie dzieło ewangelizacji, organizując misje ludowe, zakładając liczne bractwa, głosząc rekolekcje, publikując pieśni ludowe i pisma religijne. Był w najpełniejszym tego słowa znaczeniu pasterzem katolickim, a przełożeni kościelni powierzali mu ważne funkcje duszpasterskie także w innych regionach ówczesnego państwa” – mówił o nim św. Jan Paweł II.
Antoni zmarł 24 września 1866 roku. Do grona błogosławionych wprowadził go św. Jan Paweł II w dniu 19 września 1999 roku w Mariborze, podczas podróży apostolskiej do Słowenii.
Podróż apostolska Ojca Świętego do Słowenii, Maribor, 19 września 1999
Jan Paweł II
IDŹCIE ŚLADAMI WASZEGO RODAKA, ABY SZERZYĆ EWANGELIĘ NADZIEI I MIŁOŚCI
Msza św. i beatyfikacja bpa Antoniego Marcina Slomka
W Mariborze Jan Paweł II odprawił Mszę św., podczas której beatyfikował pierwszego Słoweńca bpa Antoniego Marcina Slomka (1800-1862). W homilii Ojciec Święty ukazał jego zasługi dla Kościoła i narodu, a w rozważaniu przed modlitwą «Anioł Pański» zwrócił uwagę ponad 200 tys. uczestników liturgii na duchowość maryjną nowego błogosławionego.
1. «Wychwalajmy mężów sławnych (…) imię ich żyje w pokoleniach. Narody opowiadają ich mądrość, a zgromadzenie głosi chwałę» (Syr 44, 1 a. 14 b-15).
Te słowa Syracha usłyszeliśmy dziś ponownie w tym zgromadzeniu. Gdy je odczytywano, myśleliśmy o postaciach z dziejów narodu słoweńskiego, które wyróżniły się szczególnymi cnotami: należą do nich biskupi Friderik Baraga, Janez Gnidovec i Anton Vovk, o. Vendelin Vonjak i młody Lojze Grozde.
Myśleliśmy przede wszystkim o człowieku, którego Kościół ogłasza dziś błogosławionym: o biskupie Mariboru Antonim Marcinie Slomku, pierwszym synu narodu słoweńskiego, który zostaje wyniesiony do chwały ołtarzy. Trzy lata po mojej pierwszej wizycie powracam dziś do was, aby przedstawić go wam jako wzór świętości, którą wówczas wskazałem jako jedyną siłę zdolną zwyciężyć świat. Z radością zatem spotykam się znów z wami i przewodniczę tej uroczystej Mszy św.
Pozdrawiam bpa Franca Krambergera, pasterza tutejszego Kościoła, i dziękuję mu za słowa, które do mnie skierował. Witam także księży kardynałów, wszystkich biskupów słoweńskich i z innych krajów, którzy koncelebrują tę uroczystą Eucharystię. Słowa pozdrowienia kieruję też do kapłanów i diakonów, do zakonników i zakonnic oraz do was wszystkich, drodzy wierni tego sławnego Kościoła i sąsiednich diecezji, którzy zgromadziliście się tutaj, aby oddać cześć nowemu błogosławionemu.
Z szacunkiem witam prezydenta Republiki, premiera rządu i innych przedstawicieli władz cywilnych, którzy zechcieli nas zaszczycić swoją obecnością, nadając jeszcze bardziej uroczysty charakter temu spotkaniu.
2. Dzisiejsza Ewangelia, mówiąca o winnym krzewie i latoroślach, przypomina nam, że tylko trwając w zjednoczeniu z Chrystusem można przynosić owoce. Jezus wyjaśnia nam w ten sposób tajemnicę świętości bpa Antoniego Marcina Slomka, którego dzisiaj z radością ogłaszam błogosławionym. Był on latoroślą, która wydała obfite owoce chrześcijańskiej świętości, niezwykłej kultury i umiłowania ojczyzny, dzięki czemu stoi przed nami jako wspaniały przykład życia zgodnego z Ewangelią.
Nowy błogosławiony jaśnieje przede wszystkim blaskiem chrześcijańskiej świętości. Wzorem Chrystusa stał się dobrym Samarytaninem narodu słoweńskiego oraz troszczył się o formację duchowieństwa i świeckich. Z apostolską gorliwością, która do dziś jest dla nas przykładem, prowadził niestrudzenie dzieło ewangelizacji, organizując misje ludowe, zakładając liczne bractwa, głosząc rekolekcje, publikując pieśni ludowe i pisma religijne. Był w najpełniejszym tego słowa znaczeniu pasterzem katolickim, a przełożeni kościelni powierzali mu ważne funkcje duszpasterskie także w innych regionach ówczesnego państwa.
Wierny i posłuszny Kościołowi, bp Slomek dał świadectwo wielkiej otwartości na ekumenizm i jako jeden z pierwszych w Europie Środkowej podjął działania na rzecz zjednoczenia chrześcijan. Niech jego pragnienie jedności stanie się bodźcem dla ruchu ekumenicznego, aby chrześcijanie tej części Europy przekroczyli próg trzeciego tysiąclecia «jeśli nie całkowicie pojednani, to przynajmniej o wiele bliżsi przezwyciężenia podziałów powstałych w drugim tysiącleciu» (Tertio millennio adveniente, 34).
3. Wiele uwagi nowy błogosławiony poświęcał także kulturze. Żyjąc w połowie minionego stulecia, zdawał sobie w pełni sprawę ze znaczenia, jakie dla przyszłości kraju ma wykształcenie mieszkańców, zwłaszcza młodzieży. Dlatego z pracą duszpasterską łączył troskę o krzewienie kultury, która jest bogactwem narodu i wspólnym dziedzictwem wszystkich. Kultura to gleba, z której naród może czerpać soki niezbędne dla swego wzrostu i rozwoju.
Świadom tego, bp Slomek przyczynił się do otwarcia wielu szkół dla młodzieży i popierał wydawanie książek przydatnych w wychowaniu i formacji duchowej. Twierdził, że jeśli młodzi schodzą na złą drogę, często należy szukać przyczyn w braku należytego wychowania. Rodzina, szkoła i Kościół — nauczał — winny wspólnymi siłami realizować przemyślany program wychowawczy, zachowując własną sferę autonomii, ale troszcząc się o wspólne wartości.
Tylko solidna formacja pozwala wychować ludzi zdolnych budować świat otwarty na nieprzemijające wartości prawdy i miłości.
4. Nowy błogosławiony żywił także głęboką miłość do ojczyzny. Troszczył się o język słoweński, popierał potrzebne reformy społeczne, przyczyniał się do postępu kulturowego swojego kraju, nie szczędził wysiłków, aby jego naród mógł zajmować godne miejsce w gronie narodów europejskich. W tym wszystkim nie ulegał nigdy krótkowzrocznemu nacjonalizmowi ani nie przeciwstawiał się egoistycznie słusznym dążeniom narodów ościennych.
Nowy błogosławiony jawi się wam jako wzór prawdziwego patriotyzmu. Jego działalność wywarła decydujący wpływ na dzieje waszego narodu i przyczyniła się w znacznej mierze do uzyskania niepodległości. Kierując dziś spojrzenie ku Bałkanom, które w ostatnich latach zaznały niestety wojny i przemocy, rozpętanych przez fanatyczne nacjonalizmy, i stały się terenem okrutnych czystek etnicznych oraz walk między narodami i kulturami, pragnę dziś wskazać wszystkim świadectwo nowego błogosławionego. Dowodzi on, że można być szczerym patriotą, a jednocześnie z taką samą szczerością współistnieć i współpracować z ludźmi innej narodowości, kultury czy religii. Niech jego przykład, a zwłaszcza jego wstawiennictwo stanie się źródłem solidarności i prawdziwego pokoju między wszystkimi narodami tego rozległego regionu Europy.
5. Drodzy bracia i siostry w Słowenii! Idźcie śladami swojego świątobliwego i wielkodusznego rodaka, który pragnął gorąco poznawać wolę Bożą i spełniać ją za wszelką cenę. Jego osobista wytrwałość i ewangeliczny optymizm były zakorzenione w niezłomnej wierze w zwycięstwo Chrystusa nad grzechem i złem.
Naśladujcie go wy zwłaszcza, drodzy młodzi Słoweńcy, i tak jak on nie wahajcie się poświęcić swoich młodzieńczych sił służbie Królestwu Bożemu i braciom. Dla was, kapłani, niech będzie on wzorem gorliwej pracowitości i ofiarności. Dla was, wierni świeccy, pełniący odpowiedzialne funkcje zwłaszcza w instytucjach publicznych, niech będzie przykładem uczciwości, bezstronnej służby, odważnego poszukiwania sprawiedliwości i dobra wspólnego.
Bądźcie budowniczymi pokoju także na arenie Europy! Proces zjednoczeniowy podjęty na tym kontynencie nie może się opierać wyłącznie na interesach ekonomicznych, ale winien czerpać inspirację z wartości chrześcijańskich, w których tkwią jego najgłębsze i najbardziej autentyczne korzenie. Europa wrażliwa na potrzeby człowieka i w pełni szanująca jego prawa — oto cel, ku któremu winny zmierzać wasze wysiłki! Oby stara Europa zdołała przekazać nowym pokoleniom pochodnię cywilizacji i chrześcijańskiej kultury, która oświetlała drogi naszych przodków w ciągu kończącego się już tysiąclecia.
6. W tej perspektywie wzywam wszystkich do modlitwy w intencji zgromadzenia Synodu Biskupów, które za kilka dni rozpocznie w Rzymie obrady poświęcone Chrystusowi żyjącemu w Kościele, jako źródłu nadziei dla Europy. Będzie to doniosła sposobność, aby głębiej zrozumieć szczególną misję narodów europejskich w kontekście relacji światowych: misji Europy, która jest wzorem cywilizacji i potrafi docenić bogactwa Zachodu i Wschodu.
Pragnę przypomnieć tu słowa, które bp Slomek wypowiedział kiedyś podczas misji ludowych: «Mówią, że świat się zestarzał, ludzkość zeszła na manowce, Europa chyli się ku upadkowi. I będzie to prawdą, jeśli pozostawimy ludzkość jej własnemu losowi, na zgubnej drodze, którą zmierza. Ale nie będzie tak, jeżeli moc z wysoka, zachowana w religii Jezusa, w Jego Kościele, zstąpi ponownie na wszystkie stany ludzkości i przywróci im życie».
Przyjmijmy od błogosławionego bpa Slomka to ważne pouczenie. Niech on, odważny sługa Chrystusa, pomaga nam być latoroślami nieśmiertelnego życia, które będą wszędzie szerzyć Ewangelię nadziei i miłości. Amen!
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/slovenia_19091999.html#
**********************
Karol Antoni Divini urodził się 1 marca 1653 r. w San Severino k. Ankony (Włochy). Wcześnie został sierotą i wychowywał się u swego wuja, który bardzo źle go traktował.
W wieku 17 lat wstąpił do zakonu Braci Mniejszych, przyjmując imię Pacyfik. Osiem lat później został wyświęcony na kapłana. Przez wiele lat skutecznie nauczał po wioskach Gór Apenińskich, a dzięki umiejętności czytania w myślach i sumieniach potrafił przyprowadzić wiele osób do prawdziwej skruchy i pokuty. W wieku 35 lat jego aktywny apostolat dobiegł kresu, kiedy nabawił się choroby, wskutek której nie tylko stracił słuch i wzrok, lecz także okulał. Do tych słabości dodawał jeszcze własne umartwienia, które ofiarował w intencji nawrócenia grzeszników. Dolegliwości te nie przeszkodziły mu posługiwać w charakterze wikarego i gwardiana w San Severino, dokąd przeniesiono go w 1705 roku i gdzie spędził resztę swych dni.
Pacyfik był obdarowany wieloma nadprzyrodzonymi zdolnościami. Często widziano go w ekstazie podczas odprawiania Mszy św., a jego twarz lśniła jak słońce. Miał dar prorokowania i często uzdrawiał chorych. Świątobliwy zakonnik zmarł 24 września 1721 roku.
Pochowany został we wspólnym grobie zakonników, gdzie jego ciało znaleziono cztery lata później w stanie nienaruszonym, pomimo że pogrzebane zostało bez trumny. Po tej ekshumacji ciało złożono w trumnie i przeniesiono do ołtarza Matki Bożej w bocznej kaplicy. Pomiędzy indentyfikacją w 1725 r. i drugą trzydzieści lat później nastąpił rozkład ciała, spowodowany nadmierną wilgotnością grobowca. Po uroczystej beatyfikacji, która miała miejsce w 1786 r., szczątki Pacyfika zostały w sposób artystyczny pokryte woskiem i ułożone w figurę przedstawiającą Świętego. Figura ta jest od tej pory eksponowana w urnie. Postać naturalnej długości odziana jest w habit franciszkański ze stułą. Papież Grzegorz XVI kanonizował go w 1839 r.
Liberiusz w czterech listach tłumaczył potem swoje postępowanie i szukał jego usprawiedliwienia, nigdy jednak nie podpisał drugiej formuły z Sirmium (357), która otwarcie przeciwstawiała się wyznaniu nicejskiemu. W tym samym roku mógł już sam przybyć do Sirmium, gdzie podpisał formułę trzecią, przygotowaną przez Bazylego z Ancyry i zaopatrzoną w deklarację, która świadczyła o aprobacie dla wyznawców “nicejskich”. Papież mógł potem powrócić do Rzymu, gdzie jednak musiał dzielić władzę z Feliksem, osadzonym tam przez cesarza po jego zesłaniu. Z czasem Feliks sam się odsunął, a w 365 r. zmarł. Liberiusz tymczasem dołączył wysiłki do tych, których wyrazem był synod odbyty w Aleksandrii pod przewodnictwem Atanazego (362). Potem rozesłał listy wzywające do jedności. Zmarł 24 września 366 r.
Prawdopodobnie już w chwili lokacji Bielska pod koniec XIII w. istniał w nim drewniany kościółek, otoczony cmentarzem. Wzrost znaczenia miasta i jego rozbudowa skłoniła księcia Wacława I do budowy nowego, murowanego kościoła, wybudowanego w stylu gotyckim w latach 1443-1447. Jego patronem został św. Mikołaj, biskup, uważany w średniowieczu za opiekuna kupców. W 1447 r. kościół ten stał się kościołem parafialnym, a św. Mikołaj – patronem całego miasta. W 1559 r. w wyniku reformacji kościół bielski został zamieniony w zbór protestancki. W ręce katolików wrócił dopiero w 1630 r. W 1659 r. spłonął doszczętnie w wyniku pożaru. Został szybko odbudowany dzięki finansowej pomocy właścicieli Bielska. W 1682 r. powstańczy oddział węgierskiej armii obrabował miasto, nie oszczędzając również kościoła św. Mikołaja.
Na początku XVIII w. ufundowano nowe, barokowe wyposażenie (m.in. ołtarz główny). W 1750 r., w wyniku uderzenia pioruna, wnętrze kościoła ponownie spaliło się. Wkrótce podjęto jego odbudowę i wyposażono w ołtarz główny i 6 bocznych w stylu barokowym. W 1783 r. zlikwidowano okalający kościół cmentarz. W 1792 r. do kościoła trafił łaskami słynący obraz – cudowna kopia wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. W 1808 r. nastąpił kolejny pożar; kościół odbudowano i ufundowano tym razem barokowo-klasycystyczne wyposażenie. W 1836 r. mniejszy pożar dotknął jedynie dach i wieżę kościoła, oszczędzając jego wnętrze. Ostatni, również niegroźny pożar, miał miejsce w 1860 r.
W 1893 r. kościół zelektryfikowano (jako pierwszy kościół w diecezji wrocławskiej). W latach 1908-1910, wskutek szybkiego rozwoju miasta i znacznego wzrostu liczby parafian, dokonano rozbudowy dotychczasowej świątyni. Dobudowano drugą część nawy, utrzymaną w stylu neoromańskim. Jej poświęcenia dokonał w 1911 kard. Jerzy Kopp.
Po II wojnie światowej, w wyniku migracji ludności, parafia w Bielsku po raz pierwszy w swej historii stała się jednonarodowościowa; dotychczas, zwłaszcza od czasów reformacji, raczej zgodnie koegzystowali w niej Polacy i Niemcy. 25 marca 1992 r. św. Jan Paweł II na mocy bulli Totus Tuus Poloniae Populus powołał do istnienia diecezję bielsko-żywiecką. Tym samym, w 545. rocznicę konsekracji, podniósł kościół św. Mikołaja do rangi katedry, a do rangi konkatedry – kościół Narodzenia NMP w Żywcu. Obecnie ordynariuszem diecezji jest bp Roman Pindel. Pomaga mu biskup Piotr Greger oraz biskupi seniorzy: Tadeusz Rakoczy i Janusz Zimniak.
Diecezja bielsko-żywiecka zajmuje obszar ok. 3 tys. km kwadratowych, liczy ponad 800 tys. mieszkańców i jest podzielona na 22 dekanaty, obejmujące 210 parafii. Pracuje w niej ok. 560 kapłanów diecezjalnych i ok. 110 zakonnych. Patronami diecezji są św. Maksymilian Maria Kolbe, św. Jan Kanty i św. Jan Sarkander.
Najważniejszym wydarzeniem w historii tej diecezji była wizyta św. Jana Pawła II, który 22 maja 1995 r., w trakcie pielgrzymki do Czech, gdzie dzień wcześniej kanonizował św. Jana Sarkandra, odwiedził Bielsko-Białą, Żywiec i Skoczów. Mówił wtedy m.in.:
Z waszym miastem związany byłem od wczesnego dzieciństwa, gdyż w Białej urodził się mój ojciec, tutaj i w okolicy mieszkali moi krewni, a w bielskim szpitalu pracował mój starszy brat – lekarz; tam też zmarł, służąc chorym. Potem doszły związki innego rodzaju, wynikające z mojej posługi biskupiej w Kościele krakowskim, który jeszcze do niedawna obejmował Białą, aż po rzekę Białkę.
To, co uderza w Bielsku-Białej, to fakt spotkania i harmonijnego przenikania się tutaj dwóch tradycji kulturowych i kościelnych: to znaczy tradycji krakowskiej i śląskiej. Jest to wielkie bogactwo tego miasta i całego regionu. Ta wielość w jedności stanowi także wielkie bogactwo duchowe nowej diecezji bielsko-żywieckiej. Trzeba, ażebyście, drodzy bracia i siostry, umiejętnie z tych zasobów czerpali, a także ciągle je pomnażali. Niech ta wymiana darów duchowych przyczynia się do pogłębienia i rozwoju życia chrześcijańskiego wszystkich i każdego z osobna!
Bielsko-Biała jest obecnie nie tylko miastem wojewódzkim, ale także stolicą diecezji, czyli Kościoła lokalnego. To jest nowa jakość w życiu tego miasta. Jest to także jakieś nowe zadanie. Stolica diecezji to nie tylko centrum administracyjne, lecz przede wszystkim centrum duchowego promieniowania na cały region. Życzę więc, aby Bielsko-Biała do tej ważnej roli coraz bardziej dorastała, ku pożytkowi wszystkich.
2 lipca 1995 r. Ojciec Święty kanonizował także św. Melchiora Grodzieckiego, kapłana pochodzącego z Cieszyna – miasta leżącego na terenie nowo powstałej diecezji.
Kościół św. Mikołaja w Kaliszu został ufundowany w latach 1253-57 przez księcia Bolesława Pobożnego i jego żonę, bł. Jolantę. Początkowo zarządzany przez księży diecezjalnych, w 1358 r. mocą przywileju wydanego przez Kazimierza Wielkiego trafił pod opiekę kanoników laterańskich. W 1441 r. arcybiskup gnieźnieński Wincenty Kot wyniósł go do godności kolegiaty zakonnej. Kościół wielokrotnie nękały pożary: w 1560 r. spalił się kościół i klasztor (wielką stratą było zniszczenie bogatej biblioteki). Kolejny pożar nawiedził świątynię w 1609 r. W 1612 r. rozpoczęto jej odbudowę, fundując m.in. barokowe wyposażenie.
W 1621 r. kościół otrzymał od starosty bydgoskiego, Piotra Żeromskiego, obraz Rubensa “Zdjęcie Chrystusa z Krzyża”. W 1706 r. po bitwie między Szwedami a wojskami elektorskimi, która rozegrała się na podkaliskich polach, zniszczeniu uległo miasto i kościół; ocalały jednak jego mury. Kolejny pożar wybuchł w 1792 r. W 1806 r. Prusacy, na których terenie wskutek zaborów znalazł się Kalisz, pragnęli rozebrać kościół św. Mikołaja. Wkrótce jednak, wskutek klęski w wojnie z Francją, odstąpili od tego pomysłu. W 1810 r. arcybiskup gnieźnieński Ignacy Raczyński zniósł w Kaliszu Zgromadzenie Kanoników Laterańskich, obecnych tu przez ponad 450 lat, i oddał kościół św. Mikołaja pod opiekę księży diecezjalnych.
W 1869 r. rozpoczęto gruntowny remont zniszczonej świątyni. Władze miasta nakazały obowiązkowe składki, a parafianie chętnie wsparli finansowo to przedsięwzięcie. Na początku XX w. wykonano witraże, przedstawiające m.in. św. Kingę, św. Kazimierza, królewicza, św. Franciszka z Asyżu, św. Augustyna, św. Józefa oraz św. Tomasza z Akwinu. W 1912 r. umieszczono na dzwonnicy odrestaurowany dzwon “Mikołaj”, wykonany już dwieście lat wcześniej. W grudniu 1973 r. obraz Rubensa, umieszczony w głównym ołtarzu, skradziono, a dla zatarcia śladów podpalono cały ołtarz. Dwadzieścia lat później, w 1993 r., zbudowano nowy ołtarz, wykonany z marmuru.
25 marca 1992 r. św. Jan Paweł II bullą Totus Tuus Poloniae Populus powołał do istnienia diecezję kaliską, należącą do metropolii poznańskiej, podnosząc do rangi katedry kościół św. Mikołaja w Kaliszu, a do rangi konkatedry – kościół farny pw. św. Stanisława, biskupa i męczennika, w Ostrowie Wielkopolskim. Ordynariuszem diecezji jest bp Edward Janiak, wspierają go biskup pomocniczy Łukasz Buzun OSPPE oraz biskupi-seniorzy: Teofil Wilski i Stanisław Napierała. Diecezja obejmuje obszar 11 tys. km kwadratowych, jest podzielona na 33 dekanaty, obejmujące 282 parafie; na jej terenie mieszka ok. 770 tys. osób. W diecezji pracuje blisko 550 kapłanów diecezjalnych i ok. 80 zakonnych. Jej patronem jest św. Józef, Opiekun Zbawiciela.
Najważniejszym wydarzeniem w historii diecezji kaliskiej była wizyta św. Jana Pawła II, który 4 czerwca 1997 r. odprawił w Kaliszu Mszę św. W homilii mówił wtedy m.in.:
Dziękuję Opatrzności Bożej za to, że dane mi jest w dniu dzisiejszym nawiedzić wasze miasto – ten Kalisz, który najstarsze kroniki na długo przed powstaniem państwa polskiego notują na swoich mapach. Bywałem tutaj kilkakrotnie. Mam w pamięci tamte spotkania i ludzi, którzy w nich uczestniczyli.
Dziękuję Bożej Opatrzności za to, iż mogłem razem z wami modlić się w sanktuarium św. Józefa. Jest ono znane w całej Polsce i nawiedzane przez rzesze pielgrzymów. Posiada ono jeszcze szczególną wymowę, która związana jest z ostatnim półwieczem naszej historii. To sanktuarium było i jest często nawiedzane przez kapłanów, byłych więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau. Żyje ich już coraz mniej.
Dziękuję św. Józefowi za to, że obrał sobie miejsce szczególnej swej obecności w Kaliszu. Szczęśliwa jest wasza diecezja, że ma tak potężnego patrona. Niechaj św. Józef wyprasza waszej diecezji i całemu Kościołowi w Polsce gotowość wiernego służenia zbawczej woli Bożej, aby za jego przykładem i wstawiennictwem mógł wiernie postępować drogami świętości i sprawiedliwości.
Homilia Jana Pawła II w Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu
4 czerwca 1997 roku
Drodzy Bracia i Siostry!
1. Dziękuję Opatrzności Bożej za to, że dane mi jest w dniu dzisiejszym nawiedzić wasze miasto – ten Kalisz, który najstarsze kroniki na długo przed powstaniem państwa polskiego notują na swoich mapach. Bywałem tutaj kilkakrotnie. Mam w pamięci tamte spotkania i ludzi, którzy w nich uczestniczyli. Pozdrawiam serdecznie was wszystkich tutaj zgromadzonych. Pozdrawiam waszą młodą diecezję, jej pierwszego biskupa ordynariusza oraz biskupa pomocniczego, duchowieństwo, osoby konsekrowane [oraz cały Lud Boży ziemi kaliskiej.] Bądź pozdrowiona, ziemio kaliska, z całym swoim bogactwem zamkniętym w przeszłości i teraźniejszości. Pragnę, ażeby wszystko to odżyło w jakiś sposób w dzisiejszej Eucharystii.
“O szczęśliwy mężu, święty Józefie”
Jakże raduję się, że tę Ofiarę Eucharystyczną sprawuję w sanktuarium św. Józefa. To sanktuarium ma bowiem szczególne miejsce w dziejach Kościoła i narodu. Kiedy słuchamy Ewangelii, która przypomina nam ucieczkę do Egiptu, przychodzą na myśl słowa zawarte w liturgicznym przygotowaniu do Mszy św.: “O szczęśliwy mężu, święty Józefie, tobie dane było Boga – którego wielu królów chciało zobaczyć, a nie ujrzeli, usłyszeć, a nie słyszeli (por. Mt 13, 17) – nie tylko widzieć i słyszeć, ale nosić, całować, odziewać i strzec!” W tej modlitwie ukazuje się Józef jako opiekun Syna Bożego. W dalszym ciągu kontynuuje ona następującą prośbę: “Boże, który obdarzyłeś nas królewskim kapłaństwem, spraw, prosimy, aby jak święty Józef, który zasłużył na to, by dotykać i nosić z szacunkiem w swych rękach jednorodzonego Syna Twojego, zrodzonego z Dziewicy Maryi, tak i my byśmy mieli łaskę służyć przy Twoich ołtarzach w czystości serca i niewinności postępowania, abyśmy dzisiaj godnie przyjęli przenajświętsze Ciało i Krew Twojego Syna i zasłużyli na wieczną nagrodę w przyszłym świecie”.
Piękna to modlitwa! Odmawiam ją codziennie przed Mszą św., i na pewno czyni to wielu kapłanów na świecie. Józef, oblubieniec Maryi Dziewicy, przybrany ojciec Jej Syna, nie był kapłanem, ale miał udział w kapłaństwie powszechnym wiernych. A ponieważ jako ojciec i opiekun Jezusa mógł trzymać Go i nosić na swoich rękach, dlatego kapłani zwracają się do Józefa z gorącą prośbą o to, żeby mogli z taką czcią i z taką miłością sprawować Eucharystyczną Ofiarę, z jaką on spełniał swoją misję przybranego ojca Syna Bożego. Bardzo wymowne są te słowa. Te ręce, które dotykają Ciała eucharystycznego Chrystusa, pragną wyjednać u św. Józefa łaskę takiej czystości i takiej czci, jaką ten święty cieśla z Nazaretu okazywał swojemu przybranemu Synowi. I dlatego słusznie się stało, że na szlaku pielgrzymki związanej z Kongresem Eucharystycznym we Wrocławiu znajduje się również nawiedzenie kaliskiego sanktuarium św. Józefa.
2. “Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu” (Mt 2, 13)
Takie słowa usłyszał Józef we śnie. Anioł ostrzegł go, aby uciekał z Dziecięciem, bo grozi Mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Z Ewangelii przed chwilą przeczytanej dowiadujemy się o tych, którzy czyhali na życie Dzieciątka. Był to przede wszystkim Herod, ale także wszyscy jego poplecznicy. W ten sposób liturgia słowa naprowadza naszą myśl na sprawę życia i jego obrony. Józef z Nazaretu, który uchronił Jezusa od okrucieństwa Heroda, staje w tej chwili przed nami jako wielki rzecznik sprawy obrony życia ludzkiego od pierwszej chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci. Pragniemy więc na tym miejscu polecić Bożej Opatrzności i świętemu Józefowi życie ludzkie, zwłaszcza życie nie narodzonych, w naszej Ojczyźnie i na całym świecie. Posiada ono nienaruszalną wartość i niepowtarzalną godność, zwłaszcza dlatego, że – jak czytamy dzisiaj w liturgii – każdy człowiek jest powołany do uczestniczenia w życiu Bożym. Święty Jan pisze: “Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1J 3, 1).
Okiem wiary w sposób szczególnie wyraźny możemy dostrzec nieskończoną wartość każdej ludzkiej istoty. Ewangelia głosząc dobrą nowinę o Jezusie jest również dobrą nowiną o człowieku – o jego wielkiej godności. Uczy wrażliwości na człowieka. Na każdego człowieka. “Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi”. Kościół broniąc prawa do życia odwołuje się do szerszej, uniwersalnej płaszczyzny obowiązującej wszystkich ludzi. Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka. Najbardziej podstawowym prawem człowieka! Bóg mówi: “Nie będziesz zabijał!” (Wj 20, 13). Przykazanie to jest zarazem fundamentalną zasadą i normą kodeksu moralności, wpisanego w sumienie każdego człowieka.
Miarą cywilizacji – miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury – jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne oraz naukowe. Kościół, wierny misji otrzymanej od Chrystusa, mimo słabości i niewierności wielu swych synów i córek, konsekwentnie wnosił w dzieje ludzkości wielką prawdę o miłości bliźniego, łagodził podziały społeczne, przekraczał różnice etniczne oraz rasowe, pochylał się nad chorymi i nad sierotami, nad ludźmi starszymi, niepełnosprawnymi i bezdomnymi. Uczył słowem i przykładem, że nikogo nie można wykluczyć z wielkiej rodziny ludzkiej, że nikogo nie wolno wyrzucać na margines społeczeństwa. Obrona życia nie narodzonych jest konsekwencją tej wielkiej misji Kościoła. [Jeżeli Kościół broni prawa do życia nie narodzonych, to dlatego że pochyla się ze szczególną miłością i troską nad każdą kobietą, która ma rodzić.]
Tu, w Kaliszu, gdzie święty Józef, ten wielki obrońca i troskliwy opiekun życia Jezusa, jest czczony w szczególny sposób, pragnę przypomnieć wam słowa matki Teresy z Kalkuty, skierowane do uczestników Międzynarodowej Konferencji ONZ na temat Zaludnienia i Rozwoju, jaka miała miejsce w Kairze w 1994 roku: “Mówię dziś do was z głębi serca – do każdego człowieka we wszystkich krajach świata (…) do matek, ojców i dzieci w miastach, miasteczkach i wsiach. Każdy z nas jest dziś tutaj dzięki miłości Boga, który nas stworzył, i naszych rodziców, którzy nas przyjęli i zechcieli obdarzyć nas życiem. Życie jest najpiękniejszym darem Boga. Dlatego z tak wielkim bólem patrzymy na to, co dzieje się w wielu miejscach świata: życie jest umyślnie niszczone przez wojnę, przemoc, aborcję. A przecież zostaliśmy stworzeni przez Boga do wyższych rzeczy – by kochać i być kochanymi.
Wiele razy powtarzam – i jestem tego pewny – że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali? Jedynym, który ma prawo odebrać życie, jest Ten, kto je stworzył. Nikt inny nie ma tego prawa: ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna agencja, żadna konferencja i żaden rząd. (…) Przeraża mnie myśl o tych wszystkich, którzy zabijają własne sumienie, aby móc dokonać aborcji. Po śmierci staniemy twarzą w twarz z Bogiem, Dawcą życia. Kto weźmie odpowiedzialność przed Bogiem za miliony i miliony dzieci, którym nie dano szansy na to, by żyły, kochały i były kochane? (…) Dziecko jest najpiękniejszym darem dla rodziny, dla narodu. Nigdy nie odrzucajmy tego daru Bożego” (L’Osservatore Romano, wyd. pol., nr 11 /1994/, str. 49). [To wszystko, ten długi cytat, to są słowa Matki Teresy z Kalkuty. Cieszę się, że Matka Teresa mogła przemówić w Kaliszu.]
3. Umiłowani Bracia i Siostry, bądźcie solidarni z życiem. Wołanie to kieruję do wszystkich moich rodaków bez względu na przekonania religijne. Do wszystkich ludzi, nie wyłączając nikogo. Z tego miejsca jeszcze raz powtarzam to, co powiedziałem w październiku ubiegłego roku: “naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”. [Wierzcie, że nie było mi łatwo to powiedzieć. Nie było mi łatwo powiedzieć to z myślą o moim narodzie, bo ja pragnę dla niego przyszłości, wspaniałej przyszłości.] Potrzebna jest więc powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię obrony życia. Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci. Dlatego tak ważne jest budowanie “kultury życia”: tworzenie dzieł i wzorców kulturowych, które będą podkreślały wielkość i godność ludzkiego życia; zakładanie instytucji naukowych i oświatowych, które będą promowały prawdziwą wizję osoby ludzkiej, życia małżeńskiego i rodzinnego; tworzenie środowisk wcielających w praktykę codziennego życia miłość miłosierną, którą Bóg obdarza każdego człowieka, zwłaszcza cierpiącego, słabego i ubogiego, [nie narodzonego].
Wiem, że wiele czyni się w Polsce w sprawie obrony życia. Bardzo jestem wdzięczny wszystkim, którzy w to dzieło budowania “kultury życia” w różnoraki sposób się zaangażowali. W szczególny sposób wyrażam moją wdzięczność i uznanie tym wszystkim w naszej Ojczyźnie, którzy w poczuciu wielkiej odpowiedzialności przed Bogiem, swoim sumieniem i narodem bronią ludzkiego życia, godności małżeństwa i rodziny. Dziękuję z całego serca Federacji Ruchów Obrony Życia, Stowarzyszeniom Rodzin Katolickich i wszystkim innym organizacjom i instytucjom, których powstało bardzo dużo w ostatnich latach w naszym kraju. Dziękuję lekarzom, pielęgniarkom i osobom prywatnym. Brońcie dalej życia! Jest to wasz wielki wkład w budowanie cywilizacji miłości. Niech szeregi obrońców życia wciąż rosną. Nie traćcie otuchy. To jest wielkie posłannictwo i misja, jakie Opatrzność wam powierzyła. Niech Bóg, od którego pochodzi wszelkie życie, błogosławi wam! [Z czasów, kiedy byłem jeszcze w Polsce duszpasterzem, biskupem, kardynałem mam wielkie długi wobec osób, które ze mną współpracowały w obronie życia. Pragnę im dzisiaj za to wszystko z serca podziękować.]
4. Obowiązek służby życiu spoczywa na wszystkich i na każdym z nas, ale ta odpowiedzialność w szczególny sposób spoczywa na rodzinie, która jest “wspólnotą życia i miłości” (Gaudium et spes, 48).
[Drodzy] Bracia i Siostry, ani na chwilę nie zapominajcie o tym, jak wielką wartością jest rodzina.
Dzięki sakramentalnej obecności Chrystusa, dzięki dobrowolnie złożonej przysiędze, w której małżonkowie oddają się sobie wzajemnie, jest ona wspólnotą świętą. Jest komunią osób zjednoczonych miłością, o której św. Paweł tak pisze: “miłość współweseli się z prawdą, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje” [Miłość nigdy nie ustaje] (por. 1 Kor 13, 6-8). Każda rodzina może zbudować taką miłość. Ale można ją osiągnąć w małżeństwie tylko i wyłącznie wtedy, jeśli małżonkowie stają się “bezinteresownym darem z siebie samego” (Gaudium et spes, 24), bezwarunkowo i na zawsze, nie stawiając żadnych ograniczeń. Ta miłość małżeńska i rodzinna jest ciągle uszlachetniana, doskonalona przez wspólne troski i radości, przez wspieranie się w chwilach trudnych. Zapomina o sobie samym dla dobra umiłowanego człowieka. Prawdziwa miłość nigdy nie wygasa. Staje się źródłem siły i wierności małżeńskiej. Rodzina chrześcijańska, wierna swemu sakramentalnemu przymierzu, staje się autentycznym znakiem bezinteresownej i powszechnej miłości Boga do ludzi. Ta miłość Boga stanowi duchowe centrum rodziny i jej fundament. Poprzez tę miłość rodzina powstaje, rozwija się, dojrzewa i jest źródłem pokoju i szczęścia dla rodziców i dla dzieci. Jest prawdziwym gniazdem życia i jedności.
Drodzy Bracia i Siostry, sakrament, który was łączy z sobą, jednoczy was w Chrystusie! Jednoczy was z Chrystusem! “Tajemnica to wielka”! (Ef 5,32). Bóg “obdarzył was swoją miłością”. On do was przychodzi i jest obecny wśród was, mieszka w waszych duszach. W waszych rodzinach! W waszych domach! Wiedział o tym dobrze św. Józef. Nie wahał się zawierzyć Bogu siebie i swoją Rodzinę. W mocy tego zawierzenia spełnił do końca misję, jaką powierzył Mu Bóg wobec Maryi i Jej Syna. Wsparci przykładem i opieką św. Józefa dawajcie zawsze świadectwo poświęcenia i wielkoduszności. Chrońcie i otaczajcie opieką życie każdego waszego dziecka, każdej osoby, zwłaszcza chorych, słabych i niepełnosprawnych. Dawajcie świadectwo miłości życia i dzielcie się hojnie tym świadectwem.
Pisze św. Jan: “Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1J 3, 1). Człowiek, przybrany w Chrystusie za dziecko Boże, jest prawdziwie uczestnikiem synostwa Syna Bożego. I dlatego św. Jan, prowadząc dalej swoją myśl, tak pisze: “Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3, 2). Oto człowiek! Oto jego pełna niewypowiedziana godność! Człowiek powołany do tego, ażeby być uczestnikiem życia Bożego; ażeby swojego Stwórcę i Ojca poznawać i miłować – wpierw poprzez wszystkie Jego stworzenia tu na ziemi, a potem w uszczęśliwiającym widzeniu Jego Bóstwa na wieki.
Oto człowiek! Na szlaku Kongresu Eucharystycznego ten człowiek objawia się na każdym kroku.
Człowiek we wspólnocie rodziny i narodu!
Człowiek – uczestnik Bożego życia!
[Na tym na razie przerywam. Jeszcze inne sprawy mam do powiedzenia na zakończenie Mszy św.Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.]
Drodzy Bracia i Siostry, na zakończenie tej Najświętszej Ofiary pragnę wyrazić wdzięczność Panu Bogu za to, że pozwolił mi nawiedzić Kalisz – miasto i diecezję. Dziękuję Bożej Opatrzności za to, iż mogłem razem z wami modlić się w sanktuarium św. Józefa. Jest ono znane w całej Polsce i nawiedzane przez rzesze pielgrzymów. Posiada ono jeszcze szczególną wymowę, która związana jest z ostatnim półwieczem naszej historii. To sanktuarium było i jest często nawiedzane przez kapłanów, byłych więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau. Żyje ich już coraz mniej. Tych, którzy żyją, pragnę tu szczególnie pozdrowić, tak jak ich pozdrawiałem w przeszłości jako metropolita krakowski. Pozdrawiam w szczególności: arcybiskupa Adama Kozłowieckiego, misjonarza z Zambii, arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego i biskupa Ignacego Jeża. Ostatnich żyjących jeszcze polskich biskupów, więźniów Dachau. Pragnę podziękować im za tę inicjatywę, jaka zrodziła się w straszliwych dniach obozu koncentracyjnego, w czasach pogardy, związanych z drugą wojną światową, z hitlerowskim zniewoleniem społeczeństwa. Pragnę w imieniu własnym, a także wszystkich tu zgromadzonych, podziękować kapłanom, więźniom Dachau, za to że nawiązali łączność z kaliskim sanktuarium św. Józefa i że temu, który jest Opiekunem Kościoła Bożego, zawierzyli swoje cierpienia, swój więzienny dachauowski los. Również i za to, że po wyjściu z Dachau trwają w dziękczynieniu. Pielgrzymując do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, corocznie modlą się za swoich prześladowców, a także pamiętają o tych swoich braciach, którym nie było dane przeżyć obozu i doczekać dnia wolności w Ojczyźnie. Myślą i sercem obejmuję wszystkich innych, braci i siostry, których spotkał podobny los w obozach zagłady rozsianych po całej Polsce i poza jej granicami. Są to miejsca kaźni zgrozą przejmujące, gdzie zginęły miliony istnień ludzkich.
Bardzo wielu było wśród nich Żydów, którzy ponieśli straszliwą ofiarę – wyniszczenie. Ludzka przeszłość nie przemija całkowicie. Również dzieje polsko-żydowskie są wciąż bardzo realnie obecne w życiu zarówno Żydów, jak i Polaków. Lud, który żył z nami przez wiele pokoleń, pozostał z nami po tej straszliwej śmierci milionów córek i synów. O tej wspólnej przeszłości mówią również cmentarze żydowskie, których jest wiele na polskiej ziemi. Taki cmentarz jest również tu, w Kaliszu. Są to miejsca o szczególnie głębokiej wymowie duchowej, eschatologicznej i historycznej zarazem. Niech te miejsca łączą Polaków i Żydów, bo przecież wspólnie czekamy dnia Sądu i Zmartwychwstania.
Dziękuję św. Józefowi za to, że obrał sobie miejsce szczególnej swej obecności w Kaliszu. Szczęśliwa jest wasza diecezja, że ma tak potężnego patrona. Niechaj św. Józef wyprasza waszej diecezji i całemu Kościołowi w Polsce gotowość wiernego służenia zbawczej woli Bożej, aby za jego przykładem i wstawiennictwem mógł wiernie postępować drogami świętości i sprawiedliwości.
Pragnę przypomnieć modlitwę Leona XIII do św. Józefa: ?Oddal od nas, ukochany Ojcze, wszelką zarazę błędu i zepsucia, przychodź nam łaskawie z pomocą niebiańską w walce z mocami ciemności, a jak niegdyś uratowałeś Dziecię Jezus od oczywistej zguby, tak dziś broń Święty Kościół Boży od wrogich zasadzek i klęski wszelakiej”. Często tę modlitwę odmawiamy.
Do św. Józefa przybyło dziś wielu pielgrzymów. Już wspominałem o Ruchach Obrońców Życia, o Instytutach Rodzin. Pragnę teraz szczególnie pozdrowić wielką pielgrzymkę z Łodzi, a równocześnie kieruję słowa pozdrowienia do pielgrzymów z Kazachstanu. Opiece św. Józefa oddaję cały nasz naród, zwłaszcza nasze rodziny, rodziców, młodzież, dzieci, ludzi chorych i cierpiących. Niech św. Józef, swym orędownictwem u Jezusa Zbawiciela wyprasza Polsce potrzebne łaski. Wszystkim wam mówię: Bóg zapłać! za wspólny udział w Eucharystii i na końcu, udzielając błogosławieństwa, polecam Bożej opiece wasze miasto i wasz Kościół!
Wirtualny spacer po Bazylice św. Józefa
Dzięki fotografiom i uprzejmości Pana Piotra Chaberskiego
zapraszamy do wirtualnego spaceru po Bazylice sw. Józefa.
Należy kliknąć na “obrazek” i posługiwać się kursorami, aby obracać zdęcia pionowo i poziomo lub nacisnąć ostatnią ikonkę po prawej stronie, by obraz poruszał się samoczynnie.
Jeśli wystąpią problemy w przeglądarce Firefox Mozllia, prosimy skorzystać z Internet Explorer.
http://www.swietyjozef.kalisz.pl/Aktualnosci/200.html
Dodaj komentarz