28 kwietnia 2014 godz. 07:18 - w odpowiedzi do: Asadow 04:53
Projekt Witolda Cenckiewicza.
Na stronie Bazyliki tak o tym piszą:
“Bazylika, zbudowana według projektu Witolda Cęckiewicza, kształtem przypomina okręt i kojarzy się ze współczesną „arką przymierza”, w której znaj dują ocalenie wszyscy pokładający nadzieję w miłosierdziu Bożym. W prezbiterium za dużym kamiennym ołtarzem jest tabernakulum w kształcie kuli ziemskiej z zarysowanymi kontynentami, którą otacza targany silnymi wiatrami krzew, symbolizujący współczesny świat czy człowieka motanego różnymi prądami. W ten krzew nad tabernakulum wpisany jest obraz Jezusa Miłosiernego (pędzla Jana Chrząszcza), który przypomina, że w miłosierdziu świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście – jak powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II. Niektórzy w wystroju prezbiterium widzą raczej symbolikę gorejącego krzewu, z którego Bóg przemówił do Mojżesza; tak jak kiedyś Bóg przemówił do Mojżesza, tak w naszych czasach przemówił przez św. Siostrę Faustynę, przekazując prorockie orędzie Miłosierdzia dla Kościoła i świata”.
Ta idea “nadbudówki wielkiego okrętu” jest bardzo ryzykowna. Sugeruje, że kadłub “arki przymierza” jest POD powierzchnią ziemi, czyli – w Piekle. Owszem, może to sugerować, że przezywamy ten moment, w którym Nasz Pan Jezus Chrystus “zstąpił do Piekieł”, aby wyzwolić spod władzy Diabła dusze ludzkie tam uwięzione. To jest nawet bardzo teologicznie głębokie wskazanie – w kontekście Objawienia Siostry Faustyny nawet genialne.
Ale również, niestety – może to sugerować, że oglądamy Kościół, czyli wielki okręt Boży w chwili gdy majestatycznie, bez przechylania się na burtę – TONIE.
To drugie skojarzenie to woda na młyn sedewakantystów.
Mnie osobiście ta pierwsza wersja – o wyzwalaniu z jarzma Grzechu nieszczęsnych dusz ludzkich – bardzo odpowiada,
Ano cóż, w sztuce często tak jest – że każdy widzi tak jak chce.
Na dziedzińcu KUL-u jest piękna rzeźba – padających sobie w ramiona Ojca Świętego i Prymasa Wyszyńskiego. To jest utrwalenie tego momentu, gdy po wyborze Jana Pawła Drugiego polski prymas gratulował jemu i składał homagium.
Ktoś z wesołej braci studenckiej (Iza znowu powie, że papkinuję, ale co tam) zinterpretował rzeźbę jako dramatyczną scenę przed stołówką żaków. Bo rzeźba jest koło stołówki KUL-owskiej. Że Papież idzie tam coś zjeść, a Prymas go powstrzymuje – żeby nie szedł, bo tam jedzenie marne, można się zatruć.
:)
Jest jeszcze jedna możliwość: chodzi o to, że katolicy schodzą do katakumb (lub niebawem będą musieli), że Kościół Święty schodzi do podziemia, jak w pierwszych wiekach prześladowań.
Nastąpi chwilowy tryumf bestii, która później zostanie pokonana przez Baranka, na tysiąc lat zamknięta w czeluści i później na krótko uwolniona, przed ostatecznym unicestwieniem.
To miejsce jest po porstu brzydkie, oburzające. Długo by można udowadniać. Proszę sobie choćby pooglądać stolarkę na wyższych ławkach. Albo lepiej proszę tego nie robić…
Kolega strumyk przyjechał kiedyś z Niemiec z dziećmi do Krakowa by je kolejny raz zabrać do Łagiewnik. Powiedziałam mu non possumus i wzięłam do cudnego bazyliki Dominikanów na mszę wieczorną o 20-stej, 1 stycznia, to była środa. Buty mu spadły bo były choinki, wielogłosowy chór, niesamowite kazanie i pełen kościół. Siedzieliśmy w pierwszej ławce a on cały czas się odwracał bo oczom nie wierzył że tam siedzi sama młodzież 20-25 lat. Po wyjściu powiedział, że tam trzeba zamontować kamery by transmitowały wszystkie msze na cały świat, szczególnie do Niemiec. Staliśmy sobie przed kościołem, a tu tłum młodzieży walił na następną mszę o 21-szej- oczy mu z orbit wychodziły.;-)))
Ale miałam radochę.
29 kwietnia 2014 godz. 03:18 - w odpowiedzi do: zapinio 00:48
Kiosk (nawet z peryskopem) wielkiego okrętu podwodnego … zanurzonego – niech kazdy(a) dopowie sobie resztę…
W wersji pesymistycznej zanurzającego się… w wersji optymistycznej wynurzającego się. Niestety ja osobiście jestem raczej za wersją pesymistyczną …
można sobie wyobrazić- grzybki w ścianie, tynk wapienny, kadzidło, drewno, wosk pszczeli z terpentyną, szare mydło, świętość i parę innych.
Mam szafę z 1644 roku, pachnie w środku cudownie- wosk pszczeli, olejki drzewne, plus jakieś delikatne perfumy-niepowtarzalny zapach jak odcisk palca. Pacyfik często otwiera drzwiczki i wkłada tam nos.
To jest kościół w stylu elektrociepłownianym późnym.
;-)))))
zaplułam ekran;-))))
Prawie spadłem z krzesła :-)))
Ależ od razu widać, że zrobili to OBCY.
Bazylika w Łagiewnikach.Z bliska trochę mniej szokuje ;)
Projekt Witolda Cenckiewicza.
Na stronie Bazyliki tak o tym piszą:
“Bazylika, zbudowana według projektu Witolda Cęckiewicza, kształtem przypomina okręt i kojarzy się ze współczesną „arką przymierza”, w której znaj dują ocalenie wszyscy pokładający nadzieję w miłosierdziu Bożym. W prezbiterium za dużym kamiennym ołtarzem jest tabernakulum w kształcie kuli ziemskiej z zarysowanymi kontynentami, którą otacza targany silnymi wiatrami krzew, symbolizujący współczesny świat czy człowieka motanego różnymi prądami. W ten krzew nad tabernakulum wpisany jest obraz Jezusa Miłosiernego (pędzla Jana Chrząszcza), który przypomina, że w miłosierdziu świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście – jak powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II. Niektórzy w wystroju prezbiterium widzą raczej symbolikę gorejącego krzewu, z którego Bóg przemówił do Mojżesza; tak jak kiedyś Bóg przemówił do Mojżesza, tak w naszych czasach przemówił przez św. Siostrę Faustynę, przekazując prorockie orędzie Miłosierdzia dla Kościoła i świata”.
http://www.faustyna.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=546&Itemid=63
Ta idea “nadbudówki wielkiego okrętu” jest bardzo ryzykowna. Sugeruje, że kadłub “arki przymierza” jest POD powierzchnią ziemi, czyli – w Piekle. Owszem, może to sugerować, że przezywamy ten moment, w którym Nasz Pan Jezus Chrystus “zstąpił do Piekieł”, aby wyzwolić spod władzy Diabła dusze ludzkie tam uwięzione. To jest nawet bardzo teologicznie głębokie wskazanie – w kontekście Objawienia Siostry Faustyny nawet genialne.
Ale również, niestety – może to sugerować, że oglądamy Kościół, czyli wielki okręt Boży w chwili gdy majestatycznie, bez przechylania się na burtę – TONIE.
To drugie skojarzenie to woda na młyn sedewakantystów.
Mnie osobiście ta pierwsza wersja – o wyzwalaniu z jarzma Grzechu nieszczęsnych dusz ludzkich – bardzo odpowiada,
Ano cóż, w sztuce często tak jest – że każdy widzi tak jak chce.
Na dziedzińcu KUL-u jest piękna rzeźba – padających sobie w ramiona Ojca Świętego i Prymasa Wyszyńskiego. To jest utrwalenie tego momentu, gdy po wyborze Jana Pawła Drugiego polski prymas gratulował jemu i składał homagium.
Ktoś z wesołej braci studenckiej (Iza znowu powie, że papkinuję, ale co tam) zinterpretował rzeźbę jako dramatyczną scenę przed stołówką żaków. Bo rzeźba jest koło stołówki KUL-owskiej. Że Papież idzie tam coś zjeść, a Prymas go powstrzymuje – żeby nie szedł, bo tam jedzenie marne, można się zatruć.
:)
To zależy z której strony ;-)
Znajdź 10 szczegółów różniących oba okręty.
Jest jeszcze jedna możliwość: chodzi o to, że katolicy schodzą do katakumb (lub niebawem będą musieli), że Kościół Święty schodzi do podziemia, jak w pierwszych wiekach prześladowań.
Nastąpi chwilowy tryumf bestii, która później zostanie pokonana przez Baranka, na tysiąc lat zamknięta w czeluści i później na krótko uwolniona, przed ostatecznym unicestwieniem.
Tam są gigantyczne podziemia-może materialiści z krakowskiego Kościoła pobudowali sobie schron przeciwatomowy.
Dobra ilustracja-różnic niewiele, ten sam nowo-elektrociepłowniany Duch.
Świetne zestawienie :)
Tu też fajny kościół
http://cdn30.muratorplus.smcloud.net/t/photos/thumbnails/96/87/28/968728485fdad202_300x0_rozmiar-niestandardowy.jpg
Żartowałam- elektrociepłownia Częstochowa.
Dobrze, że nie ma tu miarki, znalazłby 36, i rozpisał w punktach z uzasadnieniem.
Byłem raz.
To miejsce jest po porstu brzydkie, oburzające. Długo by można udowadniać. Proszę sobie choćby pooglądać stolarkę na wyższych ławkach. Albo lepiej proszę tego nie robić…
Kolega strumyk przyjechał kiedyś z Niemiec z dziećmi do Krakowa by je kolejny raz zabrać do Łagiewnik. Powiedziałam mu non possumus i wzięłam do cudnego bazyliki Dominikanów na mszę wieczorną o 20-stej, 1 stycznia, to była środa. Buty mu spadły bo były choinki, wielogłosowy chór, niesamowite kazanie i pełen kościół. Siedzieliśmy w pierwszej ławce a on cały czas się odwracał bo oczom nie wierzył że tam siedzi sama młodzież 20-25 lat. Po wyjściu powiedział, że tam trzeba zamontować kamery by transmitowały wszystkie msze na cały świat, szczególnie do Niemiec. Staliśmy sobie przed kościołem, a tu tłum młodzieży walił na następną mszę o 21-szej- oczy mu z orbit wychodziły.;-)))
Ale miałam radochę.
Mur romański z 1222 roku w bazylice Dominikanów
Szkoda, że nie idzie zalinkować zapachów…!
I ech.
Kiosk (nawet z peryskopem) wielkiego okrętu podwodnego … zanurzonego – niech kazdy(a) dopowie sobie resztę…
W wersji pesymistycznej zanurzającego się… w wersji optymistycznej wynurzającego się. Niestety ja osobiście jestem raczej za wersją pesymistyczną …
można sobie wyobrazić- grzybki w ścianie, tynk wapienny, kadzidło, drewno, wosk pszczeli z terpentyną, szare mydło, świętość i parę innych.
Mam szafę z 1644 roku, pachnie w środku cudownie- wosk pszczeli, olejki drzewne, plus jakieś delikatne perfumy-niepowtarzalny zapach jak odcisk palca. Pacyfik często otwiera drzwiczki i wkłada tam nos.