O co chodzi z “Kanonizacyjną iskrą miłosierdzia” ?

Dzisiaj już trwa akcja “Kanonizacyjna iskra miłosierdzia”, wkrótce jej kulmiacja. Wzięła się stąd:

Do “rozniecania iskry Bożej łaski” i “przekazywania światu ognia miłosierdzia” wezwał Jan Paweł II podczas konsekracji Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach w sierpniu 2002 r. Było to bezpośrednie nawiązanie do słów, które skierował Jezus do św. Faustyny Kowalskiej: “[Z Polski] wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje”. “W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście! (…) Bądźcie świadkami miłosierdzia!” ‒ mówił wtedy Ojciec Święty…

Mamy więc: „Przed ogłoszeniem Jana Pawła II świętym Polacy zjednoczą się w modlitwie przy Ogniu Miłosierdzia z Łagiewnik. W postaci Kanonizacyjnej Iskry Miłosierdzia dotrze on do kościołów, instytucji i domów w całym kraju”…

 „Z homilii papieża Jana Pawła II wygłoszonej 17 sierpnia 2002 r. podczas konsekracji Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach:

Jak bardzo dzisiejszy świat potrzebuje Bożego miłosierdzia! Na wszystkich kontynentach z głębin ludzkiego cierpienia zdaje się wznosić wołanie o miłosierdzie. Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca i rodzi pokój. Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy.

Dlatego dziś w tym sanktuarium chcę dokonać uroczystego aktu zawierzenia świata Bożemu miłosierdziu. Czynię to z gorącym pragnieniem, aby orędzie o miłosiernej miłości Boga, które tutaj zostało ogłoszone za pośrednictwem Siostry Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniło ich serca nadzieją. Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść “iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście” (por. Dzienniczek, 1732).

Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście. To zadanie powierzam wam, drodzy bracia i siostry, Kościołowi w Krakowie i w Polsce oraz wszystkim czcicielom Bożego miłosierdzia, którzy tu przybywać będą z Polski i z całego świata. Bądźcie świadkami miłosierdzia!

Źródło: Archidiecezja Krakowska”

http://www.milosierdzie.pl/lagiewniki/index.php/pl/odpust-zupelny/8-aktualnosci/703-kanonizacyjna-iskra-milosierdzia.html#.U1aZM_l_tqV

O co tu chodzi ? Co tu jest przekłamane z tymi cytatami „z homilii” ? Co tu jest oszukane z całą tą akcją ?

“Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca i rodzi pokój”

Tak, tylko że dla ukojenia ludzkich umysłów i serc, i zrodzenia pokoju trzeba sprawiedliwości, a jeżeli miłosierdzia, to tych, co są winni, iż  panuje nienawiść i chęć odwetu, że  wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, tych niemiłosiernych bogaczy i faszystów-globalistów, które dla swoich tylko celów te wojny wywołują, które już skorumpowały władze państw, organizacje międzynarodowe i organy kontrolne społeczeństw – sądy i media nadające na rynek publiczny. To ich łaska miłosierdzia wobec cierpiących i umierających z ich winy, poprzedzona wyrzutami sumienia, poprzedzona poznaniem prawdy o rzeczywistości może ukoić ludzkie umysły i serca, i zrodzić pokój. Może to jednak zrobić, ale nie bezpośrednio, tylko przez sprawiedliwość, której i sumienie, i miłosierdzie są częścią, i której służą. O tej  łasce miłosierdzia można powiedzieć, że koi ludzkie umysły i serca, i rodzi pokój, bo to już obudzone poczucie sprawiedliwości.

Również łaska miłosierdzia Bożego spływa tylko na tych cierpiących i zabijanych, tylko na ofiary – nie na katów. Miłosierdzie nie koi więc żadnych  ludzkich umysłów i serc, i nie rodzi pokoju. Miłosierdzie jest wyłącznie dla tych, którzy są i czują się ofiarami. Pokój to owoc sprawiedliwości, nie miłosierdzia. Fakt, że miłosierdzie wchodzi w skład wartości składających się na sprawiedliwość, fakt, że służy ono sprawiedliwości, ale od miłosierdzia do sprawiedliwości jeszcze daleka droga.

Fakt, że są jeszcze osoby, które muszą spełnić tą wolę Bożą okazania miłosierdzia – fakt, że jest jeszcze miłosierdzie osób postronnych, świadków czyjejś dziejącej się krzywdy, czyjegoś cierpienia i zagrożenia czyjegoś życia, miłosierdzie, a więc i braterstwo osób, które mogą pomóc – to miłosierdzie osób-narzędzi miłosierdzia Bożego. Jednak tu  nie mówimy o łasce miłosierdzia, która koi ludzkie umysły i serca, i rodzi pokój. Tu mówimy o budowie braterstwa między ludźmi dobrymi, mówimy o nienawiści do zła zagrażającego dobru, które kochamy. Tu mówimy o zgodnym pragnieniu i łaknieniu sprawiedliwości.

Tu szczególnie widać, że cała ta akcja jest i pozostanie jałowa. Po pierwsze, to Bóg swoje miłosierdzie okazał i okazuje. Największym darem Bożego miłosierdzia jest Hostia Święta. Problem, że dar Bożego miłosierdzia trzeba wziąć, trzeba dopasować, przemienić swoje życie do nowych warunków, stać się dla swojej wspólnoty “nowym człowiekiem” (jest tu podobieństwo do Bożego przebaczenia naszych grzechów, dzieła łaski miłości,  nakierowanego na bycie “nowym człowiekiem” w relacjach indywidualnych). Po drugie, to żeby Boże miłosierdzie stało się czynem, potrzebne jest miłosierdzie osób-narzędzi miłosierdzia Bożego. Tu też – ludzie się wolą modlić, palić świeczki, ale złożyć z siebie ofiarę, zrezygnować z wygód, własnego czasu i środków materialnych, dawać z własnego, nie z nadmiarów jak się daje żebrakowi na ulicy, to już nie. Akcja też tego nie przewiduje. Po trzecie, to takie nastawienie na miłosierdzie Boże bez wkładu własnego przypomina historię z powodzią. Pobożny powodzianin wszedł na dach domu i modlił się o Bożą pomoc. Podpływały łodzie, by takich jak on zabierać, a ten odmawiał, twierdząc, że jego Bóg uratuje, aż utonął. Dopiero na sądzie Bożym dowiedział się, że te łodzie to były od Boga, że ci co wyławiali zalanych były osobami-narzędziami miłosierdzia Bożego.

„Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia”.

To co, to  wszystkiemu winien Bóg ? Jak Bóg będzie miłosierny, to już będziemy mieli szacunek dla życia i godności człowieka? A więc szukajmy sposobu, aby zmusić Boga, aby był dla nas miłosierny ?

„Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy”.

Przecież równie dobrze można ogłosić, że „potrzeba różowego księżyca, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy”.

Bo tego nie potrzeba, albowiem wszelka niesprawiedliwość na świecie zawsze znajduje kres w blasku prawdy. Prawda jest wartością z kręgu prawości, a ta jest „wyższą sprawiedliwością”. Przy rządach prawości, w tym prawdy, niesprawiedliwość nie ma prawa bytu.

A miłosierdzie ? Owszem, przyczynia się do zwalczania niesprawiedliwości, ale drogą powolną, bardzo powolną – raz przez front odmowy udziału w rzeczywistości kreowanej przez niemiłosiernych, tworzony przez  zjednoczonych w miłości braterskiej, a dwa – przez wyrzuty sumienia sprawcy czynów niemiłosiernych.

Miłosierdzie buduje najpierw braterstwo (a gdzież nam do braterstwa, czyli miłości braterskiej i to liczącej się w skali wspólnotowej ? Nawet zdrowe rodziny wielodzietne – prawdziwa szkoła braterstwa – są w zaniku).

Braterstwo buduje sprawiedliwość wspólnotową (w równowadze ze sprawiedliwością indywidualną i sprawiedliwością Bożą), a dopiero ta  buduje sprawiedliwość w ogóle. Zostaje jeszcze kwestia otrząśnięcia się z niesprawiedliwości, co wymaga aktów heroizmu dla obalenia zasady bezkarności tych, co dopuszczają się bezprawia, oraz zalegalizowanej (prawami kaduka) i tolerowanej przemocy, kaduczo-faszystowskich przywilejów i immunitetów. Wolność stracić łatwo, ale żeby ją odzyskać, żeby zapanowała sprawiedliwość i pokój, to już z zasady trzeba przelewu krwi.

Dlatego, podkreślam, żeby niesprawiedliwość zwalczyć, trzeba, by ład polityczny organizował rząd ludzi prawych, ludzi budujących na prawdzie, wspieranych nadzorem nad ładem społecznym zorganizowanych obywateli kierujących się człowieczeństwem dojrzałym. Trzeba etosu służby wszyskich, którzy stoją na straży i gospodarują dobrem wspólnym.

 “Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść “iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście”

Pomijając już fakt, że to objawienie prywatne, więc nie powinno się jednoznacznie mówić, że to obietnica Pana Jezusa, raczej iż święta siostra Faustyna głosi, iż to słowa Jezusa z jej objawienia, to mamy bałamutne,  że jest zobowiązująca, skoro jest w niej warunek “jeżeli…” i spełnienie się zapowiedzi poprzedzającej: „jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości”. Razem, to warunek od którego spełnienia jesteśmy daleko, daleko.

Już samo „posłuszeństwo woli Bożej” nie jest dotrzymywane przez aktualne waadze, które organizują nam świat bez Boga, ani przez społeczeństwo, które te waadze drugi raz wybrało (a nawet jeśli nie wybrało, tylko sfałszowano wybory, to nie zbuntowało się), ktore chce być okłamywane i karmione obiecankami-cacankami, iluzjami konsumpcji “tu i teraz” za wszelką cenę, które chce szukać z tymi waadzami prywaty, zdrady przodków i potomków, szukać udziału w korupcji tych waadz, społeczeństwo, które nie organizuje się na zasadzie odpowiedzialności chroniącej wolności, w tym daną od Boga wolną wolę, społeczeństwo, które do tej pory nie zmyło hańby komunizmu i okrągłego stołu, które pogrąża w bierności, szuka swojego prywatnego dobra na emigracji, kolaboruje z waadzą i ponadnarodowymi, faszystowskimi korporacjami, byleby mieć pracę z ich łaski, ani Kościół, który legalizuje te waadze, a „świeczkę miłosierdzia Bożego” dał nawet Barabaszowi-Komorowskiemu od „in vitro”,  cenzurowania kazań i innych złych rzeczy.

Logiczne, że zapowiedź poprzedzająca: „wywyższę ją w potędze i świętości” znaczy najpierw, zanim „Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje”. A Bóg jest logiczny.

 Dzienniczek, 1732):Gdy się modliłam za Polskę – usłyszałam te słowa: “Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje”.

Żeby dziś uznać Polskę „wywyższoną w potędze i świętości” i już skupiać się na tej „iskrze”, to trzeba być naprawdę daleko od realizmu.

Akcja zatytułowana „Iskra miłosierdzia” wymagałaby dokonywania aktów miłosierdzia. Wtedy to my, Polacy przekazywalibyśmy światu ogień miłosierdzia, ale nie przez palenie świeczek na cześć miłosierdzia Bożego, ale czynem – przez własny przykład miłosierdzia. Każda forma miłości (a taką jest i miłość braterska, w skład której wchodzi miłosierdzie i której ma służyć) jest mierzona czynem i to czynem miłości, czynem dobrym, służącym dobru z jednej strony, a czynem nienawiści do zła zagrażającego kochanemu przez nas dobru z drugiej strony – czynem, nie słowem, nie świeczką paloną na jej cześć. Ten przykład mógłby zaraźliwy, przekazywany dalej – stąd rozprzestrzeniany jako płomień narastający powszechnej idei i narastającej samoorganizacji ludzi sprawiedliwych i dobrych, ludzi dobrej woli (Niemen śpiewa, że takich „jest więcej”, więc żyje w ludzie nadzieja, że to będzie zwycięskie). Stąd byłby i efekt wzbudzania miłosierdzia, czyli braterstwa (miłości braterskiej) efekt samoorganizacji ludzi sprawiedliwych wspólnotowo  przeciw niemiłosiernym, a więc i niesprawiedliwym.

Uważam, że dla każdego normalnie myślącego jest oczywiste, że tą iskrą ma być nowa idea, że za tą „iskrą, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa” ma stać osoba, która ją odkryje i rozpowszechni w świecie, przekona do niej świat. Idea, którą wcale niekoniecznie  ma być Boże miłosierdzie – gdyby tak miało być, święta siostra Faustyna, ekspertka od miłosierdzia, z pewnością by to zapisała w Dzienniczku.

Owszem, można uznać, że to my, Polacy, jesteśmy tymi iskrami, które mają przygotowywać świat na ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa.  Dlatego każdy z nas, Polaków najpierw musi w sobie odnaleźć i rozniecić tę iskrę Bożej łaski, która uczyni nas „wywyższonymi w potędze i świętości”, uczyni nas dobrym przykładem dla reszty świata. Musi stać się twardym, niewzruszonym, bezkompromisowym jak krzemień, czy dobra stal, zdolne by wykrzesać iskrę. Dopiero przy tym podejściu, któryś z nas Polaków osiągnie sukces na skalę świata, o którym mówi św. Faustyna !!!

I “rozniecanie iskry Bożej łaski” i “przekazywanie światu ognia miłosierdzia”, i „iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa” to nie jest świecenie świeczek. Palenie świeczek nikogo i do niczego nie przygotuje. To jedynie składanie hołdu temu co jest i kojarzy się raczej z pogańskimi darami ofiarnymi, z modlitwą, która modli się sama. Palenie świeczek ma swoją symbolikę, ale na pewno nie taką, jak to nam usiłują wszczepić organizatorzy akcji “Kanonizacyjna iskra miłosierdzia”. Palenie świeczek na rzecz oczekiwanego miłosierdzia, nawet Bożego, to kpina z niego, stawianie pasywności przed aktywnością.

W tym całym przygotowaniu świata na ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa nie chodzi przecież o otwieranie naszych niesytych paszczęk na konsumpcyjne smakołyki Bożego miłosierdzia i radości królestwa niebieskiego, a o nabycie godnej postawy ludzi sprawiedliwych, (a nawet – jeśli damy radę, to prawych, moralnych, dojrzałych w człowieczeństwie i świętych), postawy ludzi dla sprawiedliwości zaprawionych w bojach, wiernych Bogu i w rzeczach drobnych. Przecież Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym. Przecież Jezus przyjdzie sądzić żywych i umarłych, sądzić sprawiedliwie. Jego sąd będzie z naszej sprawiedliwości (z naszej miłości i naszego miłosierdzia, o których dziś tak głośno –  też, bo są to jedne z wartości, które składają się na sprawiedliwość).

A cóż nas lepiej przygotuje do roli sądzonych, jak przejście szlifów jako sędziowie – tylko nie sędziowie na zasadzie (jak sądzi świat) – ku potępieniu, a sędziowie (jak sądził Jezus) – ku życiu, ku przyszłości, ku nie grzeszeniu więcej.

A co nam da takie możliwości, jak nie to, że „w sobie odnajdziemy i rozniecimy tę iskrę Bożej łaski, która czyni nas „wywyższonymi w potędze i świętości””, po czym osądzimy tych, którzy doprowadzili nasze Państwo do dzisiejszej nędzy, zatraty tożsamości, do dzisiejszych zniewoleń ?

Dopiero  świat aktywnie, bezkompromisowo walczący o sprawiedliwość będzie światem, który z najwyższą życzliwością przyjmie Sędziego Sprawiedliwego.

Dziwne te zabiegi ze świeczkami, całe to naginanie rzeczywistości do swoich błędnych wyobrażeń kojarzą mi się ze spotkaniem grupy charyzmatycznej, na którym to prowadzący powiedział coś w rodzaju: Duch Święty nam się dzisiaj spaźnia, więc porozmawiajmy sobie językami: ble, ble, ble, ble, ble, ble, ble, ble.

O autorze: miarka