Narodowcy do Europarlamentu?

Dziś w mediach pojawiła się wiadomość:  Obóz Narodowy wystawi w wyborach do Parlamentu Europejskiego swoje listy.  Zakończyły się tam referenda w tej sprawie.  Według Wyborczej.pl  /TUTAJ/, na którą powołują się pozostałe media:

“Wyniki trwających trzy kolejne weekendy regionalnych zjazdów RN jego liderzy przedstawią dziś na konferencji. Jak się dowiedzieliśmy, lokalne referenda w 16 województwach, w których uczestniczyło łącznie ok. 3 tysięcy osób, zakończyły się podjęciem decyzji o starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W 11 regionach delegaci byli za, w pięciu – przeciw.(…) Listy Ruchu Narodowego będą tworzyć działacze Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego i UPR. Kandydatami w majowych wyborach do PE są liderzy Ruchu: Artur Zawisza, Robert Winnicki, Krzysztof Bosak, były rzecznik ONR Marian Kowalski.

Kandydaci z list Ruchu Narodowego będą musieli podpisać tzw. deklarację 50 proc. Oznacza to zobowiązanie do oddawania Ruchowi Narodowemu 50 proc. wynagrodzenia z Parlamentu Europejskiego (czyli połowę z ok. 25 tys. zł). Pieniądze mają iść na budowę zaplecza RN, wsparcie jego bieżącej działalności oraz na działania i akcje Ruchu.”.

W ten sposób zakończyły się trwające przez ponad trzy tygodnie dyskusje wśród narodowców na temat tego, czy kandydować do PE, czy nie.  Zdominowały one dwa ostatnie numery “Polski Niepodległej” – tygodnika Ruchu Narodowego.  Do zwolenników kandydowania należeli Robert Winnicki który wyraził nadzieję, że:  “To będzie najbardziej nacjonalistyczny, narodowy i eurosceptyczny Parlament Europejski. We Francji zwycięży Front Narodowy, w Wielkiej Brytanii Nigel Farage z Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, na Węgrzech Jobbik.”, oraz Marian Kowalski.

Nie brakowało jednak przeciwników tego pomysłu.  Typowym tego przykładem jest  notka blogera Alexandra Degrejt  /TUTAJ/, który napisał:

“To, że Ruch Narodowy chce wejść w politykę to nic złego, to prosta i logiczna konsekwencja jego powołania. Pytanie zatem nie brzmi „czy?” ale „jak?”. Zaczynanie zabawy od najwyższej półki, w dodatku takiej, która ma najmniejszy wpływ na życie ludzi jest – moim skromnym zdaniem – kompletnie pozbawione sensu i doprowadzi jedynie do utraty wartościowych, zdolnych do zdobywania głosów członków, którzy odpłyną na europejskie salony i wsiąkną tam na dobre. Jeżeli narodowcy myślą o polityce poważnie – a mam nadzieję, że tak jest – to powinni skupić się najpierw na wyborach lokalnych…”.

No cóż, powiem szczerze, że pomimo pewnej sympatii do narodowców, głosować wolę na kandydatów PiS.  Nie tylko ja będę miała taki dylemat.  Paweł Majewski w Rp.pl zamieścił tekst “Narodowcy chcą zaistnieć w Europie”  /TUTAJ/:  Czytamy w nim:

“Oznacza to, że walka o głosy na prawicy może się zaostrzyć. PiS do tej pory poświęcał wiele energii na zwalczanie Solidarnej Polski. A w sobotę start w wyborach ogłosiło też ugrupowanie Jarosława Gowina. Jednak o ile „Polska Razem” w równym stopniu dystansuje się od PO i PiS, o tyle narodowcy nie ukrywają, że ich głównym rywalem będzie partia Jarosława Kaczyńskiego.”.

Że też narodowcy nie są w stanie dogadać się z PiS /i vice versa/.  Nie wiem nawet, czy życzyć im zwycięśtwa w wyborach do Europarlamentu.  Ich triumf osłabi nie tylko PiS, ale i sam Ruch Narodowy.  Przypuśćmy, że faktycznie Winnicki, Kowalski, Bosak i Zawisza  wchodzą do PE.  Kto będzie kierowal Ruchem Narodowym w Polsce?

O autorze: elig