Współczesny system bankowy to patologia na niewyobrażalną skalę. Ale to nie znaczy, że nie istnieje coś takiego jak uczciwa bankowość. W nowej wizji państwa, którą proponuję – możliwa jest tylko uczciwa bankowość.
Mają rację Ci, którzy właśnie w świecie wielkich finansów szukają przyczyn rosnącej spirali zadłużenia i pogarszającej się sytuacji ekonomicznej zarówno ludzi, całych społeczeństw jak i państw. Jest tak dlatego, ponieważ system bankowy ma praktycznie monopol na tworzenie pieniądza, który pożycza nam na procent, przejmując sukcesywnie coraz więcej bogactwa.
Oficjalnie banki nie mogą emitować pieniędzy – ale to tylko przykrywka dla faktu, że to właśnie banki tworzą pieniądz we współczesnym świecie. Nazywa się to kreacją pieniądza bezgotówkowego poprzez system bankowej rezerwy częściowej i polega w skrócie na tym, że banki mogą dosłownie „wyczarować pieniądze z powietrza” – czyli pożyczać na kredyt pieniądze, których fizycznie nie mają. To pokazuje z jak wielką hipokryzją mamy do czynienia, z jak wielkim oszustwem.
Skoro banki teoretycznie nie mają prawa emitować pieniądza (w postaci gotówki) – ale jednocześnie w praktyce mogą tworzyć pieniądz bezgotówkowy z postaci kredytów – to znaczy, że robią dokładnie to czego im nie wolno: emitują pieniądz, tyle, że w postaci bezgotówkowej.
A pieniądz to pieniądz, gotówkowy czy bezgotówkowy to ten sam pieniądz (złotówki w przypadku naszego kraju).
Odsyłam na strony NBP, tam są JAWNE wszystkie informacje na ten temat. Wystarczy sprawdzić i zdać sobie sprawę z tego co to oznacza. Proszę szukać informacji o podaży pieniądza (czyli ilości pieniądza w obiegu). Proszę spojrzeć ile jest pieniądza gotówkowego w stosunku do bezgotówkowego oraz jak ilość pieniądza wzrosła z ok. 140 mld zł do ok 880 mld zł w ciągu ostatnich 15 lat !!! (co odpowiada osłabieniu siłynabywczej pieniądza o ok 80% – tyle bogactwa nam odebrano w „niewidzoczny”, podstępny sposób, wysysając je z naszych kieszeni poprzez ukryty podatek inflacyjny)
Pisałem już o tym wiele razy, więc po szczegóły odsyłam np. tu:
http://www.ekspedyt.org/freedom/2013/05/06/12278_kreacja-pieniadza-przez-kredyt-kradziez-doskonala.html
Ale to tylko przypomnienie w jak chorym świecie żyjemy obecnie. W świecie opartym na manipulacji, podstępie, hipokryzji i oszustwie. W świecie współczesnego, ekonomicznego niewolnictwa.
Innowacyjna wizja państwa jaką chcę Wam zaproponować, to państwo, w którym uczciwi i dobrzy ludzie czują się jak w domu i żyją dostanio – bo priorytetem państwa jest OBRONA I OCHRONA uczciwych ludzi przed podstępem, manipulacją, oszustwem itp. nieuczciwymi praktykami.
W „Polsce naszych marzeń” – jak roboczo nazwałem tą nową wizję państwa – możliwa jest więc tylko uczciwa bankowość.
Na czym polega uczciwa bankowość?
Uczciwa bankowość to 2 rodzaje usług finansowych, które wynikają z prostego faktu, że nikt – w tym żaden bank – nie ma prawa kreowania pieniądza „z powietrza”.
Pierwszym rodzajem uczciwych usług finansowych jest „przechowywanie” naszych pieniędzy w bezpiecznym miejscu, po to abyśmy nie musieli trzymać ich w domu ani nosić w kieszeni. Są to po prostu rachunki rozliczeniowe, które pozwalają nam dysponować naszymi pieniędzmi na co dzień, robić zakupy z wykorzystaniem karty płatniczej, robić przelewy przez internet, wypłacać gotówkę z bankomatu, dostawać wypłatę przelewem na konto, itp. codzienne rozliczenia pieniężne.
Drugim rodzajem uczciwej działalności banków jest organizowanie kapitału, czyli większych pieniędzy na inwestycje – które pochodzą z OSZCZĘDNOŚCI (a nie z kreacji pieniądza bezgotówkowego!!!). Krótko mówiąc bank występuje tu jako pośrednik pomiędzy ludźmi, którzy mają oszczędności – a przedsiębiorcami, którzy mają pomysł jak te oszczędności zainwestować z pożytkiem.
Mówiąc wprost są to usługi lokat terminowych z jednej – i kredytów opartych o zgromadzone na lokatach oszczędności z drugiej strony.
Na tym polega uczciwa bankowość – że pieniądze się organizuje – a nie tworzy „z powietrza”. Że pożyczyć można tylko odłożony czyli zaoszczędzony pieniądz – a nie taki, który fizycznie nie istnieje a który bank sobie prawie dowolnie „tworzy” kiedy chce – nakładając na nas ukryty podatek inflacyjny, który MUSIMY – chcąc, nie chcąc – zapłacić wszyscy.
Normalne jest to, że jeśli ktoś nie ma pieniędzy – a ich potrzebuje – to może je albo zarobić i zaoszczędzić – albo pożyczyć od kogoś kto fizycznie MA pieniądze – a więc już je zaoszczędził.
Nienormalne i niemoralne jest to, że banki mogą kreować sobie z powietrza pieniądze na potrzeby kredytowe – jak to ma miejsce obecnie, dzięki systemowi bankowej rezerwy częściowej – zmuszając nas wszystkich do płacenia ukrytego podatku inflacyjnego. To zwykła – choć podstępna, masowa i wyrafinowana kradzież.
W „Polsce naszych marzeń” ludzie wiedzą, że każde zwiększenie podaży pieniądza jest ukrytym podatkiem – a więc odbywa się kosztem całego społeczeństwa. Dlatego nikomu nie wolno zwiększać podaży pieniądza w żaden podstępny sposób, nawet właścicielom banków!
(takie prawo ma wyłącznie Skarb Państwa i każda ewentualnie wyemitowana kwota zmniejsza obciążenia podatkowe – ale o tym w osobnej notce)
W „Polsce naszych marzeń” istnieje tylko uczciwa bankowość, gdzie ludzie trzymają oszczędności w bankach, na oprocentowanych lokatach terminowych – bo tylko z tych zaoszczędzonych pieniędzy bank może udzielać kredytów, dzieląc się zyskiem (z udzielenia kredytu) z tymi, którzy udostępnili bankowi swoje pieniądze w formie lokat (oprocentowanie lokat).
Taki sposób oszczędzania jest powszechny w normalnym państwie, bo każdemu się opłaca:
– zarówno przedsiębiorcom, którzy potrzebują pożyczyć pieniądze na inwestycje
– jak i zwykłym ludziom, którzy w ten sposób pomnażają swoje oszczędności, odkładając na emeryturę, studia dzieci, wakacje, własne mieszkanie, itp. życiowe cele
– jak i bankom, które zarabiają na ORGANIZOWANIU pieniędzy (różnica między oprocentowaniem kredytów i lokat)
Taki sposób oszczędzania oznacza, że każdy ma udział w zyskach z inwestycji – bo kapitał inwestycyjny może pochodzić tylko z zaoszczędzonych przez ludzi pieniędzy – a nie z bankowej „drukarki”. Firmy pożyczają pieniądze OD ZWYKŁYCH LUDZI (płacąc im za to!), za pośrednictwem banków.
A nie tak jak dzisiaj – kiedy firmy pożyczają pieniądze od banków, które na ten cel „wyczarowują pieniądze z powietrza” (zwiększają podaż pieniądza dzięki rezerwie częściowej) OBCIĄŻAJĄC wszystkich nas ukrytym podatkiem inflacyjnym.
Co więcej w obecnej sytuacji banki nie muszą z nikim dzielić się zyskiem z udzielonych kredytów, który w całości zachowują dla siebie. Współczesna bankowość jest jedną wielką patologią, odpowiedzialną w dużym stopniu za powiększającą się przepaść między bogacącą się „elitą” świata finansów – oraz resztą społeczeństwa, a zwłaszcza tą najuboższą jego częścią.
W nowej wizji państwa, którą Wam proponuję, nie ma miejsca na żadne nieuczciwe praktyki, w tym podstęp, manipulację czy oszustwo – które są m.in. podstawą współczesnych patologii systemu bankowego. To, że jest to powszechnie akceptowana przez media, globalna patologia, za którą stoi prawo, niczego nie zmienia – to nadal jest patologia sankjonująca zwykłe oszustwo, o niewyobrażalnej skali.
ALE NIE MUSI TAK BYĆ. Można przeceież stworzyć normalne państwo, w którym tylko UCZCIWA bankowość jest możliwa. To zależy tylko od nas – w jakim kraju chcemy żyć. Taki pomysł na państwo Wam proponuję.
„Polska naszych marzeń” to kraj dla ludzi uczciwych i dobrych, tzn. taki, w którym uczciwość i dobrowolność relacji między ludźmi jest gwarantowana siłą państwa – a nieuczciwość, niegodziwość, przemoc i zło przestaje się po prostu opłacać, bo kara za takie zachowania jest zawsze większa niż potencjalna korzyść z nich – a priorytetem państwa jest skuteczna obrona i ochrona swoich mieszkańców przed niegodziwością i nieuczciwością ze strony innych.
PS. Jeśli zainteresowała Cię, drogi Czytelniku, ta nowa wizja państwowości, jeśli bliska jest Ci taka „Polska naszych marzeń” – proszę, nie bądź bierny. Powiedz o niej znajomym, podeślij im linka do tego artykułu lub do mojego bloga. Zrób cokolwiek, żeby ją spopularyzować. Z góry dziękuję!
Rozwiązanie całego tego bajzlu jest niezykle proste.
Zbierajmy złoto – prawdziwe, nie papierowe ani wolframowe… To po pierwsze.
A po drugie, jeśli tylko można wymieniajmy się bezgotówkowo, usługami i towarami.
pozdrawiam serdecznie Pierwszego Ekonomistę Legionu!
Freedom, jeśli chodzi o odebranie bankom komercyjnym możliwości emisji pieniądza (likwidacja rezerwy cząstkowej), masz we mnie wiernego sługę. Nazwijmy jednak rzeczy po imieniu, że oznacza to rzeczywisty monopol (wyłączność) na emisję złotego przez centralny bank narodowy. Pozdrawiam
Staram się jak mogę aby podkreślić, że moja propozycja to zupełnie inna filozofia państwowości – zupełnie innowacyjna wizja organizacji CAŁEGO państwa.
Ale niestety widzę, że odbiór jest często taki, że Czytelnik wyobraża sobie wybraną, jedną z proponowanych zmian – i wyobraża jak ta jedna mała zmiana wpłynęła by na OBECNY ustrój, obecny system.
A tak nie można robić.
Moja propozycja to zupełnie inne państwo – niż znane nam obecnie ustrojowe patologie republiki okrągłego stołu.
I w odniesieniu do banków i finansów – sprowadza się nie tylko do zniesienia rezerwy częściowej.
Ja naiwnie wierzę, że są na świecie ludzi uczciwi, ludzie dobrzy oraz ludzie prawdziwie wierzący w Boga (i wierzący Bogu!)…
albo przynajmiej tacy którzy CHCIELIBY żyć uczciwie i po Bożemu – a dziś nie mogą bo system nagradza cwaniaków, naciągaczy, manipulantów i ludzi bez skrupułów – a uczciwych wyppluwa na ulicę.
I moja propozycja jest skierowana własciwie głównie do takich ludzi. A tacy ludzie się w obecnej rzczywistości polityczno-gospodarczej duszą – i albo ją całkowicie zmienimy – na normalną – albo marny nasz los…
PS.
Takie są fakty:
Jakakolwiek emisja pieniądza – zawsze odbywa się kosztem wszystkich jego użytkowników.
Zatem:
Emisja pieniądza przez państwo – zawsze jest poprostu podatkiem.
Emisja czy kreacja pieniądza przez inne podmioty – zawsze jest poprostu kradzieżą.
Co z tymi faktami, z tą wiedzą zrobimy – to już zupełnie osobny problem.
Natomiast tak, zakaz kreacji pieniądza przez inne podmioty niż państwo – oznacza oczywiście, że emitować pieniądze może tylko państwo (Skarb Państwa) – jawnie jako podatek.
Może masz wizję całego państwa, ale w tej notce piszesz o systemie bankowym, też nie całym, ale głównie o emisji pieniądza. Odnoszę się do tego, o czym napisałeś w notce, a Ty wyrażasz żal, że nie podzielam całej wizji. Notkę całą znam, a tej wizji całego państwa nie znam, więc proszę o wyrozumiałość dla mojej niewiedzy.
Z drugim zdaniem zgadzam się, że tak jest, i dlatego jestem Twoim sojusznikiem w sprawie ukrócenia tej kradzieży i uniemożliwienia podmiotom gospodarczym (bankom komercyjnym) emisji pieniądza. Z pierwszym zdaniem nie zgadzam się. Ilość pieniądza powinna odpowiadać orientacyjnie ilości dóbr dostępnych na rynku, dlatego gdy dóbr zwiększy się, pieniądza w obiegu powinno być więcej. Emisja pieniądza w tym przypadku nie jest ukrytym podatkiem, ale uzupełnieniem brakującej ilości pieniądza na rynku, dzięki czemu uzyskujemy stabilność cen, a to chyba jest dobre dla każdego konsumenta i inwestora (może nie być korzystne dla spekulanta).
>> Z pierwszym zdaniem nie zgadzam się.
Przyjacielu Poruszycielu,
mogę Ci udowodnić, że pierwsze zdanie jest tożsame z drugim.
Nie można się zgadzać z drugim – a nie zgadzać z pierwszym – bo one mówią dokładnie o tym samym – o skutkach zwiększenia ilości pieniądza.
(matematyczny skutek jest przecież ten sam – tylko interpretacja może być różna, w zależności od tego kto zwiększył ilość pieniądza)
Dowód 1.
Z portfela ubyło Ci 100 zł. To jest fakt obiektywny od którego zaczynamy rozważania. Jesteś o 100zł biedniejszy. Masz o 100zł mniej.
Efekt, matematyczny skutek tego jest tylko jeden – że masz o 100zł mniej – NIEZALEŻNIE od tego, jaka jest przyczyna, prawda?
Bo przecież przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być najróżniejsze:
– wyciągnął Ci je z portfela złodziej – i wtedy zostałeś okradziony
– zapłaciłeś nimi podatek w urzędzie skarbowym – i wtedy pozbyłeś się 100zł “na rzecz państwa”
– podarowałeś je dziecku w ramach prezentu – w wtedy pozbyłeś się ich dobrowolnie
– poprostu je zgubiłeś – i wtedy pozbyłeś się ich przez przypadek, a znalazł je ktoś inny
Ale NIEZALEŻNIE od przyczyny i interpretacji – fakt pozostaje faktem: masz o 100zł mniej bo ma je teraz ktoś inny, prawda?
Nie możesz twierdzić, że “zgadzam się z pierwszym punktem ale z drugim już nie – bo podatki są potrzebne”
Ano są potrzebne – tylko to nie ma tu nic do rzeczy!
Nie ma to znaczenia dla obiektywnego faktu, że przed zapłaceniem podatku miałeś 100zł więcej – a teraz masz 100zł mniej.
Powtarzam – zwiększenie ilości pieniądza zawsze odbywa się kosztem wszystkich jego użytkowników – to jest fakt obiektywny. Kropka.
Bo ilość pieniądza się zmieniła – i to jest fakt obiektywny niezależnie od tego, kto pieniądz wyemitował – przecież to oczywiste!
Dowód 2.
>> Ilość pieniądza powinna odpowiadać orientacyjnie ilości dóbr
>> dostępnych na rynku, dlatego gdy dóbr zwiększy się,
>> pieniądza w obiegu powinno być więcej.
Załóżmy że to prawda i to jest nasz punkt wyjścia. Trzeba co roku wyemitować jakąś ilość pieniędzy – powiedzmy X (zależną od wzrostu gospodarczego).
To teraz proszę odpowiedzieć sobie na pytanie:
Jeśli akurat tak by się złożyło, że budżet danego państwa wynosi też X – tzn. ilość pieniędzy które trzeba wyemitować z racji wzrostu gospodarczego pokryje dokładnie wszystkie wydatki państwa – (a więc można zlikwidować wszystkie podatki – w ogóle nie pobierać od obywateli podatków)
To czy to znaczy, że państwo finansują teraz kosmici? Albo że nikt go już nie musi finansować? Że państwo stało się darmowe?!?! Przecież to oczywisty absurd.
Czy raczej oznacza to poprostu, że obywatele finansują teraz państwo w inny sposób niż “tradycyjnymi podatkami”? (w sposób, którego poprostu wcześniej nie znali)
No kto finansuje państwo w takim przypadku?
Prościej już tego chyba wyjaśnić nie umiem.
@Freedom
Zrobiłeś jeszcze jedno ciche założenie, że emisja jest skierowana do budżetu państwa, czyli ten wyemitowany pieniądz państwo sobie przywłaszcza, a tak nie musi być.
Takie rozwiązanie nie byłoby nawet najgorsze, bo od ~20 lat funkcjonuje znacznie gorsze. Emisja złotego jest skierowana do zagranicznych podmiotów. Za cały wyemitowany pieniądz rok w rok kupowane są zagraniczne aktywa, które nam są psu na budę (0,5% do 1% odsetek), a za ten pieniądz (ponad 300 mld zł) wykupywana jest nasza gospodarka. Jeśli nazywasz to kradzieżą to złodziejem jest obca finansjera, a okradzionym jest cały polski naród. Pomagają w tym polskojęzyczni kolaboranci.
Teraz rozważmy trzeci przypadek, w którym emisja skierowana jest bezpośrednio do Polaków, a nie do obcych podmiotów finansowych, ani nie do budżetu państwa. Czy widzisz w tej emisji jakiś podatek?
Panowie (F & P) – IMHO wszystkie próby naprawienia systemu emisji przez to kto emituje, gdzie emituje (do którego portfela), ile emituje – są efektywnie tylko próbami mataczenia przy kradzieży.
Problem polega na tym, że twórcą wartości jest producent dóbr (transcendentalnych własności bytów ;-) – pracownik, usługodawca itp. – a ten, kto emituje równowartość wytworzonej przez niego wartości w postaci umownych banknotów – choćby miał najlepsze chęci – dokonuje przywłaszczenia sobie cudzej własności. Uważam, że wymyślanie różnych systemów ukrywania tego faktu (np. przekazania podaży pieniądza do budżetu zamiast opodatkowania) nie załatwia sprawy w sposób “systemowy” – robi tylko ‘face lifting’ – upiększenie.
Jednocześnie, zwiększanie podaży pieniędzy przy obecnym systemie gospodarczym jest konieczne, inaczej wystąpi deflacja, która nie jest w obecnych warunkach jest zjawiskiem niekorzystnym.
Wydaje mi się, że aby dojść do dobrego pomysłu na bankowość, trzeba zacząć od dobrego pomysłu na całą gospodarkę, a ten bierze się z mądrego pomysłu na życie.
Proponuję zmianę paradygmatu – z ekonomii opartej na wzroście i konkurencji, do ekonomii opartej na samowystarczalności.
Ot co.
Nie ma dziś żadnej przeszkody, by konsumenci i producenci stworzyli wirtualny rynek wymiany dóbr. Pieniądz byłby tak samo wirtualny jak teraz (ten papierowy), ale kontrolę nad nim mieliby internauci w ogólności a jego podaż odpowiadałaby bezpośrednio podaży dóbr wyprodukowanych. Mam rację czy nie? Wyprodukowane dobro trafiałoby w określonej procentowej wartości na konto osoby przyczyniającej się do produkcji. Na przykład osoba pracująca przy taśmie produkcji “Syreny 2050” dostawałaby za dzień pracy 0.1% wartości w jednostce płatniczej “Syreny 2050”. Popyt określałby cenę tej jednostki, którą możnaby wymieniać dowolnie na internetową walutę, zamienianą w momencie zakupu na konkretny towar. To dawałoby szansę również spekulantom, choć przede wszystkim urealniałoby relację podaży pieniądza i jego wartości.
To jednak wymaga najpierw zaufania ludzi do nowego systemu, a z uwagi na utratę zaufania do systemu starego, staje się to coraz bardziej realne.
Czy “ekonomia samowystarczalna” oznacza likwidację pieniądza?
TAK !!!
Jakbym siebie czytał:
http://www.ekspedyt.org/freedom/2013/02/26/6742_do-uczciwych-ludzi-sa-tu-tacy.html
Uważam dokładnie tak samo – i do tego wielokrotnie – choć narazie dość nieudolnie – starałem się przekonać:
Do zorganizowania się wszystkich uczciwych ludzi we wspólnotę, do zbudowania wirtualnego, alternatywnego “państwa” ludzi, którzy chcą zyć uczciwie.
Tak jak Space – uważam, że nie ma dziś ŻADNYCH technicznych przeszkód – wystraczy zechcieć!
Pozdrawiam Sojusznika! :)
Ja widzę. Nastąpi bowiem INFLACJA faktyczna. Za to wszystko, co polskie społeczeństwo posiadało wcześniej czy to w dobrach, czy w gotówce wprawdzie dalej będzie mogło otrzymać tyle samo pieniędzy, czy innych dóbr, ale będą to już pieniądze mniej warte, bo ich po prostu będzie więcej i to w określonej proporcji.
Np. kiedy w danej okolicy było 10 domów, każdy warty po milion złotych i przybędzie jedenasty taki dom, to wcale nie znaczy, że wartość jednostkowa dalej będzie milion złotych.
W tym przypadku zasada:
“Emisja pieniądza przez państwo – zawsze jest poprostu podatkiem”
oznacza, że jest on podatkiem nałożonym na dotychczasowych posiadaczy.
Wcześniejsze:
– nie bierze pod uwagę, że mimo braku zwiększenia ilości pieniądza na rynku zwiększa się jego wartość, czyli w skali ogólnej społeczeństwo może sobie kupić więcej jak dotychczas.
Natomiast w postulowanym przypadku zwiększania ilości pieniądza, gdy ilość dóbr się zwiększa ten stan, mogłoby ono wystąpić wyłącznie przy bardzo rygorystycznie przestrzeganej zasadzie, by te dodatkowe pieniądze były sprawiedliwie rozdzielone. A to już wymaga kosztów i to prawdopodobnie znacznych, pewnie nie mniejszych jak pobór podatku dochodowego.
Widzę też poważne zastrzeżenie co do zasady zwiększania ilości pieniądza w obiegu, gdy rośnie ilość dóbr, bo
NIE WSZYSTKIE DOBRA SĄ NA SPRZEDAŻ !!!
W ogóle wszelkie dobra NIE NA SPRZEDAŻ powinny być wyłączone z zainteresowania służb podatkowych.
Kiedyś w końcu trzeba cieszyć się pokojem !
>> rozważmy trzeci przypadek, w którym emisja skierowana jest
>> bezpośrednio do Polaków, (…)
>> a nie do budżetu państwa. Czy widzisz w tej emisji jakiś podatek?
Przyjacielu,
nie jestem pewien czy Ty to na poważnie napisałeś – przecież “budżet” to tylko hasło, które tu oznacza poprostu wydatki państwa.
To nie jest trzeci przypadek – tylko ciągle ten sam – emisji dokonuje państwo, dla wspólnego dobra, na pokrycie swoich wydatków.
A to czy państwo wyda te wyemitowane pieniądze na autostrady, szpitale, pensje dla policji, emerytury dla emerytów, czy zasiłki za samotnych matek – to nie ma przecież żadnego znaczenia dla faktu, że pochodzą one z kieszeni podatników!
Wszystkie wydatki państwa są finansowane przez podatników – nie ma innej możliwości.
…
No nie, przepraszam – ale to jest doprawdy niepojęte. Czytam ponownie to co napisałeś, i włos mi się jeży na głowie.
Jak państwo ma wpływy np. 30 mld z podatku PIT – i “bezpośrednio do Polaków” z tytułu becikowego trafia np. 30 mld zł – to znaczy że podatek PIT przestał być podatkiem – bo się akurat liczba 30 mld pokrywa z wpływami z tego podatku ?????
No przepraszam – ale mnie kompletnie zatkało. Nie wiem jak odpowiedzieć na takie stanowisko, że wydatek państwa przestaje być wydatkiem jeśli trafia bezpośrednio do Pani X zamiast Pani Y.
??? Jak mam to rozumieć ???
Podatek oznacza pobranie pieniędzy przez państwo do wspólnej kasy gminy, powiatu, województwa lub budżetu państwa. W którym momencie, w którejkolwiek z tych wspólnych kas pojawia przychód pieniędzy? Jeśli go nie ma to nie ma podatku, więc to, co Pan widzi, nie jest podatkiem.
Ponadto, jeśli emisja jest skierowana także do dotychczasowych posiadaczy, czy oni są płatnikami “podatku”, czy jego poborcami?
Zgadzam się. Tych dóbr, które nie są na sprzedaż, nie bierzemy pod uwagę mierząc gospodarkę i emitując pieniądz.
Niestety, chyba zafiksowałeś się na myśleniu, że emitowany pieniądz musi trafić do wspólnej państwowej kasy, więc powtórzę się i napiszę, że tak nie musi być. Może np. trafić na indywidualne konto każdego Polaka. Państwo wyemitowało pieniądz i nic mu w kasie nie przybyło, więc na nic tych emitowanych pieniędzy nie może wydawać, bo ich nie ma.
Przecież nie rozmawiamy o wydatkach państwa, tylko o emisji pieniądza. Tak, jak piszesz, wydatek państwa musi być finansowany przez podatników, ale emisja pieniądza nie musi być podatkiem.
Tutaj masz całkowitą rację. PIT to podatek pobierany pod przymusem do wspólnej kasy, a becikowe to wydatek państwa. W tym przypadku są podatki i wydatki.
Pozdrawiam
Sam Pan pisze:
Właśnie to “pieniądza w obiegu powinno być więcej”, znaczy, że ten PIENIĄDZ DODRUKOWANY jest tym ekstra podatkiem.
Ani jedno, ani drugie. Ten wariant, to dopiero przywracanie sprawiedliwości. Wszystko zależy od jego wykonania w praktyce – będą mogły zachodzić i przypadki poboru i płatności. Oczywiście najczęściej będzie to płacenie – ze względu na koszty całej operacji, które w końcu ktoś musi pokryć.
Podatek od dochodu, czy od konsumpcji, to inna sprawa.
A co z moim pytaniem? – W którym momencie, w którejkolwiek z tych wspólnych kas pojawia przychód pieniędzy?
Pan sobie zaprzeczył, bo wcześniej pisał, że emisja pieniądza jest zawsze “podatkiem nałożonym na dotychczasowych posiadaczy”, czyli są zawsze płatnikami podatku, a teraz już nie są. Proszę się na coś zdecydować.
Nie ma, bo już je wydało “przelewając na indywidualne konto” dowolnego Polaka. Gorzej, że ich nie zaksięgowało tam, gdzie “przybywa”, czyli w Skarbie Państwa.
Gorzej że wszelkiej maści przekręty mogą sobie na konto tej “magii” robić dowolne oszustwa i kradzieże i później nie można się doszukać wielu, wielu miliardów, że “kreatywni księgowi”, czy raczej “kreatywni poborcy podatkowi” wciąż sobie bezczelnie i niedotykalnie paradują w glorii “waadz państwowych”.
Najpierw dopatrzył się Pan podatku tam, gdzie go nie ma. Teraz dopatrzył się Pan wszelkiej maści przekrętów, magii, oszustw, kradzieży, kreatywnej księgowości, bezczelności i paradowania w glorii. Zabrakło tylko faszyzmu ;-) Mojego wytłuszczonego pytania ani swojej sprzeczności Pan jednak nie dopatrzył się. Widzę, że temat emisji pieniądza w naszej rozmowie został wyczerpany.
Nie przeczę sobie”
Najpierw mamy tezę:
czyli
1. ilości dóbr dostępnych na rynku się zwiększy
2. państwo dodrukuje pieniędzy na kwotę zbliżoną do wartości tych dóbr
dalej mamy:
3. żeby nie było posądzenia, że państwo tą drogą ściągnęło “podatek od posiadaczy”, państwo kieruje tą emisję pieniądza nie tylko do tych, co zwiększyli ilość dóbr dostępnych na rynku, ale i do tych, którzy już wcześniej posiadali majątek, aby im zrekompensować jego inflację.
Tak więc:
Emisja pieniądza jest zawsze „podatkiem nałożonym na dotychczasowych posiadaczy” – czyli są zawsze płatnikami podatku.
Nie są płatnikami podatku, kiedy państwo im wypłaci stosowną, uczciwie naliczoną rekompensatę.
Sprawa pieniędzy w kasie:
Dokładnie w momencie dokonania tej emisji państwo księguje w Skarbie Państwa cała jej wartość.
Ta może zasilić Budżet Państwa JUŻ JAKO SPECJALNY PODATEK. Stąd już może dowolnie wędrować do “kasy gminy, powiatu, województwa”.
Jest tu jeszcze inna sprawa: krzywda samych tych, co zwiększyli tą ilość dóbr dostępnych na rynku.
Oni od razu pobrali swoją zapłatę w pieniądzu “sprzed inflacji”, ale wydawać już je będą musieli w pieniądzu o wartości obniżonej o inflację.
Wszystko na to wskazuje, że będzie to wartość niezależna od podatku dochodowego, czy ewentualnie konsumpcyjnego.
Aby nie mnożyć podatków, im też należy rekompensować tą inflację.
Przepraszam, że przyprawiłem o nerwowość tym, że nie od razu udzieliłem dość precyzyjnej odpowiedzi. Poza tym rozmawialiśmy tak szybko, że nasze wypowiedzi się mijały – np pańska z 19.17. była dla mnie jeszcze niewidoczna do 19.27. kiedy wysłałem swoją.
Tak na spokojnie, to w mojej odpowiedzi z 19.02 można było znaleźć odpowiedź
na wcześniejsze pytanie, tylko że ja odpowiadałem na pańskie pytanie sformułowane szerzej:
Samego tematu “przychodu pieniędzy w kasie” nie rozwijałem, bo widziałem to jako typową drogę, którą pokonują pieniądze z podatku – tu od chwili ich dodrukowania.
Myślę, że teraz, po mojej odpowiedzi z 20.21 już się wypowiedziałem jasno.
Pozdrawiam.
:) Aha, ok.
Przyjacielu, teraz rozumiem co miałeś na myśli.
Ale nadal jest to dla mnie dosyć niepojęte rozumowanie – bo to wówczas traci w ogóle sens. Pozwól, że powiem Ci dlaczego:
Jeśli ty mi dasz 18zł – a ja Ci z tego oddam 6zł – to przecież oczywiste jest, że w rzeczywistości Ty mi dałeś 12zł. Poprostu.
To co proponujesz (emisja prosto na konto każdego Polaka) – to nic innego jak oddanie ludziom części z tego, co odebrałeś im wczesniej w podatkach.
Przecież to nie ma sensu!
Dużo prościej jest poprostu obniżyć podatki – czyli nie pobierać od ludzi tego, co potem im się oddaje.
Cała operacja ściągnięcia podatków tylko po to, żeby potem je oddać ludziom – to przecież tylko zbędny koszt i marnotrastwo publicznych pieniędzy!
Przecież i tak wszyscy płacą podatki (a zwłaszcza najbiedniejsi!)
Więc zamiast odbierać ludziom pieniądze potem żeby im część z tego zwrócić – prościej jest poprostu odbierać im odpowiednio mniej.
Pomijam fakt, o czym pisałem już nie raz, że obecny sytem podatkowy jest wadliwy i generuje dużo większe podatki niż rzeczywiste potrzeby państwa. A więc likwidacja któregokolwiek z obecnych podatków – to oszczędność rzędu miliardów złotych rocznie, które zostaną w kieszeni Polaków.
pozdrawiam
“są zawsze” i “nie są, kiedy” to jest sprzeczność, tak czy nie?
Drogi Freedom, dzięki za zrozumienie i próbujmy dalej wzajemnie się zrozumieć.
Jeśli ja Ci dam dzisiaj 18 zł, a Ty mi oddasz za rok 6 zł, to nie jest to samo co danie Tobie dzisiaj 12 zł, albo danie Tobie 12 zł za rok. Jeśli dam Tobie dzisiaj 12 zł, a za pół roku okaże się, że Ty masz mi dać jeszcze 10 zł, to co? Po prostu (piszemy osobno) ta kompensata, która ma niby uprościć nasze rozliczenia, w rzeczywistości bardziej je komplikuje.
Emisja pieniądza (o jakiej mówimy) i zapłacenie podatku byłyby operacjami niezależnymi w czasie i wyliczanymi zupełnie inaczej. Nie da się wykonać kompensaty i przekazać różnicy w tę lub tę stronę. Próba uczynienia tego byłaby właśnie bardziej skomplikowana, bardziej kosztowna i trudniejsza do kontrolowania.
Pełna zgoda. Upraszczajmy, oszczędzajmy i dajmy armii urzędników szansę na jakieś sensowniejsze i pożyteczne zajęcie ;-)
Na chwilę pozwolę sobie odejść od spraw bankowości i monetaryzmu i zwrócić Autorowi uwagę na pewną sprzeczność. Piszesz Freedomie:
Moim zdaniem w kraju dla ludzi uczciwych i dobrych “uczciwość i dobrowolność relacji między ludźmi” nie musi być gwarantowana siłą państwa. Dalej piszesz o takim systemie, w którym nie opłaca się postępować niegodziwie. Opisujesz zatem kraj dla ludzi chciwych i dobrze kalkulujących, w którym dobro jest wymuszane środkami ekonomicznymi – a jak sam głosisz – tylko dobrowolne działanie może być dobre.
Bez dobrej antropologii i etyki nie ma co się zabierać za tworzenie dobrych systemów państwowych.
Potraktuj to proszę, jako życzliwą, konstruktywną krytykę. Moim zdaniem – choć masz dobre chęci, budujesz na piasku – na fałszywej koncepcji człowieka, jako istoty kierującej się głównie rachunkiem ekonomicznym.
Moim zdaniem to nie jest sprzeczność: ludzie są różni – i jeśli mówię o kraju dla ludzi uczciwych i dobrych – to oczywiście mówię o tym, że ludzie uczciwi i dobrzy są chronieni PRZED ludźmi nieuczciwymi i niegodziwymi.
Mówią o kraju w którym ludzie uczciwi czują się jak w domu – a nie tak jak dziś, są traktowani jak frajerzy, bo nie potrafią się odnaleźć w świecie który premiuje obłudę, kłamstwo, cwaniactwo, manipulację, hipokryzję, “techniki sprzedaży”, dochodzenie do czegoś po trupach itp. “zalety” współczesności.
Człowiek uczciwy i dobry nie potrzebuje prawa żeby wiedział jak się zachować – bo jest uczciwy i dobry – potrzebuje za to prawa, które będzie chroniło go przed ludźmi nieuczciwymi.
Ja nie proponuję bezludnej wyspy, na którą ześlepmy ludzi uczciwych :)
Proponuję stworzenie takiego ładu prawnego, który jest naturalny dla ludzi uczciwych – tutaj, w naszej Polsce gdzie żyją bardzo różni ludzie.
Masz rację, Dobro może wyniknąć tylko z czystego serca (a nie z przymusu prawnego) – ale dotyczy do Dobra pisanego z wielkiej litery, jako wartości – a nie “czyjegoś dobra” w sensie korzyści materialnych czy fizycznych.
Natomiast to nie oznacza, że kradzież ma być legalna, albo że prawo ma pozwalać na krzywdzenie ludzi.
Jest różnica między czynieniem Dobra – a nie czynieniem Zła.
Prawo powinno uniemożliwić czynienie Zła – natomiast nie można nikogo zmusić prawem do czynienia Dobra – bo Dobro można uczynić tylko bezinteresownie.
(natomiast zrobić komuś dobrze można też interesownie – ale wtedy nie będzie to Dobro – tylko będzie to “czyjeś dobro”, “dobre dla kogoś”)
Krótko mówiąc nie chcesz mi chyba powiedzieć, że w kraju dla ludzi uczciwych kradzież powinna być legalna? (mimo, że ludzie uczciwi nie kradną z innych powodów niż zakaz prawny)
Pozdrawiam :)
Chcę powiedzieć, że chyba nie tworzysz wizji państwa “dla ludzi uczciwych i dobrych”, tylko państwa, którego system prawny oparty jest na uczciwości i dobru – wywiedzionych z etyki chrześcijańskiej.
Czyli to co, proponujesz jest lepsze, niż nazwa, jaką temu nadajesz :)
Jednak pomysł odnoszenia sankcji prawa karnego do kategorii ekonomicznych moim zdaniem nie jest z kręgu cywilizacji łacińskiej.
Ja raczej jestem zwolennikiem systemu opartego na obronie pokrzywdzonych i obowiązku zadośćuczynienia krzywd.
Pozdrawiam wzajemnie :)
Pełna moja wypowiedź była:
Część pierwsza: “Emisja pieniądza jest zawsze „podatkiem nałożonym na dotychczasowych posiadaczy” – czyli są zawsze płatnikami podatku”
wyraża pewne stwierdzenie ogólne prawdziwe w określonej rzeczywistości ekonomicznej dla nas prawdziwej.
Część zaś druga: “Nie są płatnikami podatku, kiedy państwo im wypłaci stosowną, uczciwie naliczoną rekompensatę” – opisuje rzeczywistość alternatywną,
rzeczywistość, która zaczyna się zaraz po:
emisji pieniądza wprowadzonej dla utrzymania stałej pieniężnej wartości towarów (- ilość pieniądza powinna odpowiadać orientacyjnie ilości dóbr), kiedy pojawi się problem inflacji, czyli „podatku nałożonego na dotychczasowych posiadaczy” dóbr i pieniędzy.
Tą alternatywną rzeczywistość opisuje akcja niwelująca te skutki inflacyjne przez wypłatę pieniędzy tym, których pokrzywdziło wprowadzenie “podatku inflacyjnego”.
Wracając zaś do pańskiego zarzutu braku logiki, to podkreślę, że już samo istnienie rzeczywistości alternatywnych jest sprzecznością, bo nie może zachodzić równocześnie jedna i druga.
Sprzeczność więc jest, tylko nie mnie tu trzeba winić, a hipotezę, która tą rzeczywistość alternatywną wprowadziła.
Żeby orzec o sprzeczności samych twierdzeń, to muszą one dotyczyć tej samej rzeczywistości.
Natomiast przyznać muszę Panu rację w czym innym. W zdaniu:
“Nie są płatnikami podatku, kiedy państwo im wypłaci stosowną, uczciwie naliczoną rekompensatę” mógłbym zmienić “są” na “będą”. Zdanie wówczas brzmiałoby: “Nie będą płatnikami podatku, kiedy państwo im wypłaci stosowną, uczciwie naliczoną rekompensatę” – więc byłoby dużo bardziej zrozumiałe.
Gramatyka języka polskiego zostawia nam swobodę w korzystaniu z czasu teraźniejszego w odniesieniu i do przeszłości, i do przyszłości, ale nie zawsze to co można robić jest tym, co warto robić i na pewno lepiej korzystać z całego bogactwa naszego pięknego języka.
Przyjmuję tę uwagę z pokorą. Jeśli zechcesz zaproponować adekwatniejszą nazwę dla “Nowej wizji państwa” (niż “państwo dla uczciwych”) – będę wdzięczny. Choć wydawało mi się to wcześniej dość jasnym sformuowaniem.
Bardzo mi zależy na tym, że by to nie był “mój” pomysł – tylko pomysł na “normalne państwo” pod którym każdy uczciwy człowiek by się mógł podpisać.
Żeby ludzie zrozumieli i popierali IDEĘ takiego państwa – a nie moją osobę. Żeby jednoczyli się wokół klarownego pomysłu na państwo – a nie wokół takiej czy innej osoby.
Nie bardzo rozumiem co masz na myśli w pierwszym zdaniu – bo drugie jest mi bardzo bliskie – i myślę, że ucieszy Cię kolejny wpis nt Nowej wizji państwa mówiący właśnie o tym, że zadośćuczynienie jest ważniejsze od kary.
Pozdrawiam.
Chyba “prawe państwo” lub “sprawiedliwe państwo” brzmi bardziej adekwatnie.
Chodzi mi o to, że bardzo akcentujesz chęć oparcia prawa na zasadzie ekonomiki – zło ma się nie opłacać. Może niesłusznie, ale odbieram to tak, jakby punktem wyjścia była koncepcja antropologiczna bliska eudajmonizmowi, w której główną motywacją ludzkich działań jest dążenie do własnego szczęścia czy przyjemności, z wyakcentowaniem zysku jako ważnego czynnika na drodze do tego celu.
Domyślam się teraz, że pewnie trochę mylnie odbieram Twoją intencję, ale tak “czytam” akcenty, które kładziesz w swoich tekstach.
Widzę, że w miarę wzajemnego wyjaśniania, co mamy na myśli – różnice poglądów znikają :) Czekam z niecierpliwością na Twój kolejny wpis.
Pozdrawiam.
Teraz rozumiem. Ale chyba rzeczywiście niesłusznie tak to odbierasz.
Może dlatego, że ja dużo piszę o ekonomii, głównie o trzech sprawach:
– o mechaniźmie masowego ograbiania ludzi poprzez kreację pieniądza
– o wadliwym systemie podatkowym, którego koszty specjaliści szacują na 30%, czyli jakieś 100 mld zł rodznie!
– o istnieniu naturalnego mechanizmu podatkowego jakim jest emisja pieniądza przez pańśtwo
Natomiast kiedy przedstawiam propozycje innowacyjnej wizji państwa – czyli prawego i sprawiedliwego ustroju :) – to kiedy piszę “zło ma się nie opłacać” – to oczywiście nie chodzi mi o to, żeby wszystko sprowadzać do ekonomicznego rachunku zysku i strat – tylko o zasadę, że w normalnym kraju nie może być tak, żeby prawo pozwalało na odnoszenie korzyści z czynienia zła, z wyrządzania ludziom krzywdy, bądź po prostu z oszukiwania ludzi.
A od ekonomii nie uciekniemy – bo ekonomia przecież to wszystko to co związane jest z naszą codzienną pracą, czyli zaspokajaniem swoich wzajemnych potrzeb przez ludzi.
I jeśli mówimy o jakimkolwiek prawie czy organizacji życia społecznego w jakiejkolwiek wspólnocie – to kwestią podstawową (ze spraw doczesnych, materialnych) jest to, czyją własnością są owoce naszej pracy.
Możemy nie zdawać sobie z tego sprawy – ale stosunek do tego pytania jest wyznacznikiem podstaw etyki danej społeczności, i doskonale odzwierciedla to JAK tak naprawdę traktujemy bliźnich (innych ludzi).
Nie da się od tego pytania uciec.
.
Od utopii to był Marks, a zaraz potem przyszła Róża Luksemburg ze swoimi wywłaszczeniami, ze skokiem na dobro wspólne i mamy faszyzm w połączeniu z satanizmem.
Projekt Freedoma nie jest utopią – to czysty realizm, to świat dla ludzi, świat naszej realnej polityki. Na doskonałości, na świętości przyjdzie czas W DRODZE.
“Polska naszych marzeń” to nie utopia – to dom, który Pan już dawno zaczął budować, tylko myśmy byli opieszali, myśmy go skrajnie zaniedbali, wiele spraw poustawiali sobie opacznie, pod przywileje, pod swawole, pod egoizmy po zdradę, i teraz musimy go odbudować, wrócić najpierw do korzeni, do fundamentów, do tego, co trwałe.
A cóż jest bardziej fundamentalne jak sprawiedliwość ? To Polacy swoimi rękami kładli fundamenty tego domu i to polskie ręce muszą go kończyć, przygotowywać Panu drogę, aby Duch Pański mógł dokończyć dzieła.
Tak, sprawiedliwość ma też wymiar ekonomii. Prawo, które wyraża tą ekonomię to pochodna sprawiedliwości. Cywilizacja łacińska to sprawiedliwe prawo i religia katolicka, w pełni kontynuatorka pierwotnego chrześcijaństwa.
Oczywiście, że sprawiedliwość wynika z prawości i innych ludzkich wartości wyższego rzędu, ale do praktycznego kierowania się nią może wystarczyć “ekonomia”.
“Ekonomia” to nie fundament prawa “Polski naszych marzeń”, tak jak ją rozumiem – to tylko argument mentalny. Fundament to sprawiedliwość.
Przestępca, który występuje przeciw sprawiedliwości, nie jest normalnym człowiekiem. To człowiek, który uległ jakiejś magii, jakiemuś opętaniu. To człowiek skory do organizowania się w przestępcze watahy kierowane żądzami. Taki człowiek jest jak dzikie zwierzę – zawsze podepcze wszelkie wzniosłe motywacje, a z kolei stanowcza, nieuchronna i szybko działająca “ekonomia” go otrzeźwi.
Po drodze można przestępcę uczyć roztropności, czy myślenia przyczynowo-skutkowego, zasad – np. “tyle wolności, ile odpowiedzialności” itd. Jednak nie ma się co łudzić, że to nastąpi szybko. Lata rozwydrzenia bezkarnością powodowaną zawłaszczeniem władzy przez satanistów, dziś już “poprawnopolitycznych”, na długo ukształtowały ducha przestępcy.
Robisz tu Asadowie błąd, bo za Twoim oporem przeciw “ekonomii” stoi ten, co chce równać w prawach ludzi sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Równouprawniać można tylko RÓŻNE DROGI, ALE “DO TEGO SAMEGO CELU”.
Gdy cele są różne, mamy sprzeczność, schizofrenię, samozatracenie, mamy przyzwolenie na działania antyspołeczne równouprawnione z prospołecznymi, a więc i na wszelką amoralność, równouprawnioną z moralnością.
Przestępca automatycznie stawia się poza prawem. To sprawiedliwy jest tym, który “ma prawo”, którego prawo chroni. I tak rozumiem “Polskę naszych marzeń”.
“Polska naszych marzeń” to program polityczny, a nie religijny.
Program religijny jest taki, że Jezus nas kocha i nie nie musimy nic robić, bo On nas wyprowadzi z każdej opresji – starczy się dużo modlić, “im więcej, tym lepiej”, starczy nie pakować się w opresje – przestrzegać przykazań Bożych. Starczy “robić swoje” tak, jak nam to wytycza Bóg.
Co innego program polityczny. Ten jest realizacją tylko jednego przykazania: “Czcij ojca swego i matkę swoją”, nakazuje aktywność polityczną: “im więcej, tym lepiej”. Nakazuje roztropną troskę o dobro wspólne. Nakazuje organizację życia wspólnotowego, w tym budowę społeczeństwa obywatelskiego.
Program polityczny to polityka służebna sprawiedliwości i innym ludzkim wartościom wyższego rzędu. To polityka kreowana jest z potrzeb sprawiedliwości i innych ludzkich wartości wyższego rzędu.
Program religijny to pragnienie i łaknienie sprawiedliwości. Program polityczny to czynienie pokoju.
Czynienie pokoju, zapoczątkowywuje zburzenie “pokoju fałszywego”, propagandowego, pod którego ochronnym płaszczykiem w najlepsze trwa faktyczna wojna o ustanowienie związku faszyzmu i satanizmu jako ustroju panującego.
“Polska naszych marzeń”, jak ją rozumiem, mówi temu “stop”: pokój ma być prawdziwy. Burzycieli pokoju prawdziwego trzeba w pełni izolować od wpływu na politykę.
Program polityczny, to ład społeczny oparty o moralność, w tym morale wspólnotowe, począwszy od “Bóg, Honor, Ojczyzna”. To nasze morale wspólnotowe nakazuje nam najpierw odbudować wspólnotę ludzi sprawiedliwych i prawych.
W niej nie ma miejsca dla przestępców i lewaków dopóki się wiarygodnie nie nawrócą na sprawiedliwość, prawość i moralność, a więc i nie wejdą na drogę ku człowieczeństwu dojrzałemu.
Można ich tylko tolerować, oczywiście po postawieniu im mocnych tam, by nam nie szkodzili.
To nasze morale wspólnotowe nakazuje nam z całą surowością występować przeciw przestępcom i zdrajcom, przeciw pasożytom, kłamcom i wynaturzonym.
Myślę, że nie “tak w ogóle”.
“System” to zawsze prawo i kara, maszyneria i odczłowieczenie, instytucja i diabeł, który tylko czeka, by wszystko interpretować po swojemu. Ja mam nadzieję, że to, co nam tutaj proponuje Freedom będzie docelowo wolne od tych rygorów nie przestając rygorystycznie strzec “ludzi uczciwych i dobrych”. Że rolę systemu szybko przejmie wspólnota ludzi prawdziwie świadomych i kierujących się wolną wolą.
Obrona pokrzywdzonych.
Pokrzywdzonych się nie broni. Chyba że przed faszystowsko-satanistycznym wymiarem spraawiedliwości. Bronić trzeba ludzi, ale przed zostaniem pokrzywdzonymi. Temu służą i różnego rodzaju prewencja, i kary – i to surowe. Mają odstraszać.
Obowiązek zadośćuczynienia krzywd.
Potrafi być nim odmówieniem “zdrowaśki”, a może być i niekończącą się karą, samowolą “karzącego”, potrafi być stawianiem wymagań, którym nie sposób sprostać. Nawet dobry katolik w chęci zadośćuczynienia potrafi wpaść w pułapkę niekończących się nadmiernych, grzesznych skrupułów.
O zadośćuczynieniu krzywd można mówić dopiero wtedy, kiedy przestępca się nawróci na drogę sprawiedliwości, a zaraz za tym i prawości i moralności. Dla mentalności przestępcy “zadośćuczynienie” to kara – musi więc być precyzyjnie określona.
Ciężko mi się z Panem porozumieć (a chciałbym tego), ponieważ Pana wypowiedzi odbieram jako bałagan językowy i pojęciowy. Gdy próbuję naprawić błędne użycie jakiegoś słowa, Pana zasypuje mnie kilkoma nowymi terminami, które sobie sam zdefiniował, bo pracę nad nowymi definicjami uważa za coś koniecznego (?). Niestety, utrudnia to komunikację. Gdy próbuję rozwikłać jakąś sprzeczność w Pana wypowiedzi, Pan zasypuje mnie kolejnymi sprzecznościami, odbierając nadzieję na sens rozmowy. Problemem chyba nie są nasze intencje, ale język i pojęcia, jakim się posługujemy. Jeśli zależy Panu na porozumieniu, niech Pan nie wymyśla nowego języka i nowych definicji, ale używa wspólnych, bo język to nasze wspólne dobro, dzięki któremu możemy dzielić się naszymi myślami, a dzięki temu jednoczyć się we wspólnych i ważnych dla nas sprawach, dla naszego dobra, a nie zła.
Ta część pierwsza i druga to jest jeden akapit Pana wypowiedzi. Pan jest autorem tego akapitu, więc Pan jest autorem tej sprzeczności, Pan sobie zaprzecza.
Co ważniejsze, rzeczywistość jest tylko jedna. Nie ma wielu rzeczywistości. Jeśli snujemy jakieś wizje, wymyślamy sobie jakieś nowe rozwiązanie dotyczące podatków, to ta wizja i to rozwiązanie nie jest rzeczywistością. Jest tylko pomyślaną alternatywą, ale nie jest alternatywną rzeczywistością.
Włączył się Pan do rozmowy, kiedy mówiłem o pomyśle emisji pieniądza skierowanej do ludzi. W tym wariancie emitowany pieniądz nie zasila kasy państwa, więc nie można go traktować jako podatek. Pan twierdził uparcie, że to jest podatek i argumentował to głosząc sprzeczność, czyli nieprawdę. Wprowadzona przez Pana sprzeczność dotyczy zatem ściśle określonego rozwiązania, w którym emitowany pieniądz zasila indywidualne konta Polaków. Mówienie teraz o jakichś alternatywnych rzeczywistościach i nieuniknionych sprzecznościach jest chyba niezamierzonym (mam nadzieję) zamydlaniem tematu.
Chyba rozumiem, co Pan ma na myśli, ale z tym zdaniem nie można się zgodzić, bo rzeczywistość jest zawsze jedna. Ona jest prawdą.
Ma Pan rację. Korzystajmy z pięknego języka polskiego, bo to nasze wspólne dobro. Pamiętajmy jednak, że jego bogactwo nie przejawia się w tym, że możemy zupełnie swobodnie używać dowolnych słów. One mają określone znaczenia w określonych kontekstach. Zbytnia swoboda może prowadzić do nieporozumień, a nie do porozumienia. Chodzi nam o to drugie, zgadza się?
Piszesz o kimś kogo znasz, czy to Twoje wyobrażenia?
Dziwna mi ta ironia. Ja mam wiele takich obserwacji, z zasady “niestety”, bo trudno takiego już “rozgrzanego” skutecznie przed złym zamiarem powstrzymać. Zauważałem różnicę w zachowaniu “przed magiczną, czy opętańczą przemianą”, i “po”, gdy zadziała lampka jakiejś żądzy, i towarzyszący temu brak wrażliwości, rozsądku, umiaru i chęci dialogu, a nawet namolność by się do niego przyłączyć i łatwość z jaką pozyskiwał członków “watahy”.
Gdzieżbym śmiał. Pytałem po prostu.
łomatko – internauci kontrolujący podaż pieniądza? Brzmi groźnie.
Myślałem o czymś takim: w jaki sposób naród może wytworzyć swoją walutę?
Powinna ona mieć realną wartość (być wymienna na coś o rzeczywistej wartości). Jednocześnie jej podstawa powinna być dobrem wspólnym, a nie – należącym do jakiejś grupy ludzi.
Wyszło mi, że podstawą waluty narodowej powinny być zyski z surowców naturalnych należących do Państwa Polskiego.
W oczywisty sposób powinny one należeć do wszystkich. Nie koniecznie po równo, bo osoby, które w wymierny sposób ponoszą większą odpowiedzialność za cały naród mogłby mieć większy udział w tych zyskach.
Dlaczego jest ważne, aby waluta była wymienialna na jakieś realne dobro?
Osoby myślące o równoważeniu podaży dóbr z podażą pieniądza często zapominają o czynniku tezauryzacji.
Jeśli dostępne są wyroby za 100 tys zł, ile waluty powinno krążyć w obiegu? Dla ułatwienia załóżmy, że jest 100 osób, z których każda wytworzyła coś o wartości 1000 zł.
Jeśli wpuścimy na rynek 1000 zł, to przy 100 transakcjach wszystkie wyroby zmienią swoich właścicieli. Ten 1000 zł może dalej krażyć, ale być może ostatnia osoba w łańcuszku transakcji chwilowo (przez najbliższy rok) nie potrzebuje nic kupić i odkłada swoje 1000 zł do sejfu (lub na konto). Rynek nie ma pięniędzy i upada :(
Trzeba zatem brać pod uwagę wartość dóbr, ale także – tempo cyrkulowania pięniędzy, oraz to jaka ich część jest odkładana przez ludzi, którzy oszczędzają.
Chcąc równoważyć podaż dóbr możemy doprowadzić do sytuacji, gdy powstanie “nawis inflacyjny” (ostani raz słyszałem ten termin w latach 90-tych ;-), który w pewnych okolicznościach może spowodować lawinę popytu. Może wystarczyć pogłoska o nadchodzącym kryzysie, wojnie, suszy – i nagle okaże się, że rynek posiada o wiele więcej pieniędzy niż jeszcze chwilę temu było w obiegu.
Zatem waluta fiducjarna ma ogromną wadę, jeśli pozwalamy na jej gromadzenie.
Mamy dwa wyjścia – nie pozwalać na gromadzenie (waluta o czasowej ważności) lub wprowadzić pieniądz o realnej wartości.
Można też spróbować pomieszać oba systemy: wprowadzić pieniądz fiducjarny o czasowej ważności do codzinnych obrotów oraz pieniądz “trwały” np. kruszcowy lub surowcowy – do oszczędzania.
Jeśli już, to naturalną śmierć pieniądza. Wyobraźmy sobie kraj złożony z samowystarczalnych państw-miast. Nie byłby one raczej zainteresowane “zarobkiem”, ale chętnie wymieniłby to, czego produkują w nadmiarze na coś, czego im brakuje. Jednak czasem potencjalny nabywca nie miałby potrzebnych dla naszego państwa-miasta towarów. Wtedy pieniądze byłby wygodne. Myślę, że wytworzyłaby się naturalna równowaga pomiędzy handlem barterowym i obrotem z udziałem pieniądza – z dużo większym udziałem barteru niż w obecnej gospodarce.
Asadow, Przyjacielu, powiedz mi – bo nie mogę tego zrozumieć – jaka jest różnica między tym, że ludzie będą oszczędzać w takim a nie innym pieniądzu?
Dlaczego oszczędzanie w walucie fuducjarnej ma mieć inne skuki niż gdyby ludzie oszczędzali w walucie kruszcowej?
Przecież to nie ma żadnego znaczenia w jakiej walucie ludzie gromadzą oszczędności – tylko liczy się to czy te oszczędności gniją w szufladzie czy nadal krążą w obiegu gospodarczym.
Tylko to jest istotne z punktu widzenia problemu, który poruszyłeś.
A pozwolę sobie od razu dodać – że pieniądz, jako uniwersalny środek wymiany i przechowywania owoców swojej pracy na przyszłość jest genialnym wynalazkiem – i wszystko co złe wiąże się z WYKORZYSTYWANIEM naszej niewiedzy o istocie pieniądza przez uprzywilejowaną grupę ludzi – a nie jest winą samego faktu istnienia takiego wynalazku jak pieniądz.
Ludzie poprostu nie wiedzą, że ten kto kreauje pieniądz (zwiększa jego ilość) – robi to KOSZTEM całego społeczeństwa. ZAWSZE.
Ponadto nie wiedzą, że pieniądz dziś kreowany jest na wiele różnych sposóbów – i żaden z nich nie nazywa się formalnie “emisją pieniądza” (żeby “masy ludzkie” tkwiły w błogiej nieświadomości)
Pozwalamy, żeby banki kreowały pieniądz jako dług – bo dajemy się oszukiwać jak naiwne dzieci, że to dla dobra gospodarki.
A tymczasem jesteśmy poprostu okradani w ten sposób przez banki.
(i nie mówię tu o kredytobiorcach tylko o całym społeczeństwie)
Pozwalamy, żeby duże firmy mogły “pozyskiwać kapitał z emisji akcji na giełdzie” – bo daliśmy się oszukać, że to “normalne w rozwiniętej gospodarce” – a tymczasem biedniejemy przez to na rzecz tych dużych firm, bo jest to nic innego jak kreacja pieniędzy przez te firmy.
(i nie mówię o graczach giełdowych tylko o całym społeczeńswie)
Ja jak najbardziej też. Ale nie chciałbym porozumienia na poziomie luzactwa i tumiwisizmu, albo innych poprawnopolitycznych, czy lemingowskich INTENCJI podsuwanych nam przez naszych wrogów w ich nieustannym dążeniu zakłamywania naszej rzeczywistości, by nas oszukać, okraść, spasożytować.
Jak to pisałem w jedynej jak dotąd swojej notce na tym forum: “Rozeznawanie intencji” jest nam potrzebna wielka praca nad definicjami, tak, by powstała ich cała “gablota”, tak, by każdy w nich znajdował jednoczące nas wartości, cele, by umiał rozróżniać uczciwość intencji swojego rozmówcy, by nabył odporności na manipulacje, by stały się dla nas podstawą wspólnego języka. Każda definicja wyraża jakąś intencję jej autora i lepiej włożyć choćby i dużo pracy we własne definiowanie, jak mimowolnie, a samozatraceńczo, realizować intencje swoich wrogów.
Ja na tym forum jestem nowy, może dlatego i ja, bardziej jak chciałbym, rzucam się w oczy swoimi obrazoburczymi, choć bywa że i “nawracającymi nawróconych” odzywkami (wolałbym, żeby to one same pobudzały do dyskusji, nawet sprzeciwu), ale też i widzę, że jest to szersza potrzeba, bo dyskusja do notek jest z zasady anemiczna, albo i żadna, że brakuje właśnie wspólnoty porozumienia do wspólnej walki o wspólne cele. I to się nie zmieni, dopóki jakoś nie zostanie wypracowany ten “wspólny język” definicyjny i w ogóle jednakowe rozumienie dobra wspólnego.
Wydaje mi się, że zarzut “zasypuje mnie kilkoma nowymi terminami, które sobie sam zdefiniował” nie dotyczy w moim przypadku jakiegoś “kreowania bytów”, czyli inaczej mówiąc “uciekania w trollowanie”, a raczej służy porządkowaniu “przedpola definicyjnego” zmagań z naszym w tej dziedzinie z satanistą/faszystą-modernistą językowym, by jednak zmierzać ku wyjaśnianiu rzeczywistości w prawdzie Bożej, że to tylko opisowe i przymiarkowe (np pisane w cudzysłowie) próby definicji do dyskusji.
Sformułowanie “terminami, które sobie sam zdefiniował” sugeruje jakieś ogłoszenie ich “ex catedra”, a tego na pewno nie było.
Oczywiście, że rzeczywistość jest tylko jedna.. Nigdy o tym nie zapominam. Moje “już samo istnienie rzeczywistości alternatywnych jest sprzecznością” też to wyraża – no bo skoro nie mogą istnieć rzeczywistości alternatywne, to może być tylko jedna.
Często ją w wypowiedziach wzbogacam przymiotnikami “prawdziwa”, czy “Boża”, zdarzyło mi się też powiedzieć “realna”, choć to oczywistość.
Kiedy jednak dodaje się jej przymiotnik “wirtualna” wyraża ona pewien świat iluzji, świat wszelkiego rodzaju kłamstwa i złudzeń. Kiedy rozważamy alternatywę, jakikolwiek pomysł, czy to dotyczący przeszłości, czy przyszłości, jakąkolwiek możliwość,
jak rzeczywistość alternatywną. Podkteślam, że nie jest rzeczywistością alternatywną, ale jak rzeczywistość alternatywna bywa traktowana.
Weźmy obietnicę. Wyraża pewien stan, który rzeczywistością nie jest, ale gdy jest ona wiarygodna, już na niej budujemy swoje plany, marzenia, swoją przyszłość, choć to tylko rzeczywistość urojona.
Do tego dochodzi wszelka łatwowierność wobec manipulacji. Te wszystkie oferty, pokusy, możliwości, miraże to wszystko może dla nas odgrywać rolę rzeczywistości alternatywnej.
Nawet w matematyce mamy liczby rzeczywiste i liczby zespolone, tym liczby urojone. Poprzestanie na samych liczbach rzeczywistych zamknęło by nam np. drogę do opanowania elektryczności.
Nie są rzeczywistymi, a zachowują się jak rzeczywiste.
Jest tu podobieństwo do “systemu”, który nie jest istotą żywą, ale spełnia niektóre funkcje osoby żywej.
Zupełnie inaczej jest z demokracją, która po “wzbogaceniu” lokalnym przymiotnikiem zaczyna żyć swoim życiem, nawet faszystowskim.
Uważam, że w przypadku rzeczywistości, gdy nie zapominamy, że naprawdę to istnieje tylko ta jedyna prawdziwa, czyli Boża, możemy zupełnie swobodnie rozważać dowolne rzeczywistości alternatywne. Jest to bardzo praktyczne, bo pozwala patrzeć szerzej jak sama alternatywa bez wymyślania tu specjalnej nazwy.
Uważam to nawet za konieczność, bo Bóg nie dał nam rzeczywistości zamkniętej. Mamy ją kształtować, a więc i robić MYŚLNE przymiarki dla różnych “rzeczywistości alternatywnych”.
Już chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się jako “rzeczywistość alternatywna” wobec tego, co oferował “świat”.
Jestem za walką o demokrację bezprzymiotnikową, ale walczyć o rzeczywistość “bezprzymiotnikową” w takim sensie, w jakim jest nasz spór, czyli myślnym ani nie zamierzam.
Natomiast widzę wielkie zagrożenie powodowane przez “alternatywę świata”, przez tą “rzeczywistość alternatywną, jaką oferuje nam świat”, przez alternatywę, którą nam głosi tzw. “ewangelia świata”, inaczej mówiąc “świat, czyli diabeł”.
To już nie jest “myślna alternatywa”. To już przestawienie biegunów dobra i zła, natury i wynaturzenia. To nie jest błąd myślenia, błąd rozumu, nielogiczność. To nie jest zbłądzenie spowodowane szukaniem innej drogi do człowieczeństwa dojrzałego. To wprost negacja rozumu, rezygnacja ze swojej świadomości rzeczywistości i oddanie swojej wolnej woli, tego największego skarbu swojego człowieczeństwa diabłu.
“Świat, czyli diabeł” oferuje zwiedzionym życie w magii rzeczywistości wirtualnej. Jest tak, jakby ich świat gier stał się ich rzeczywistością – uwierzyli, że mają wiele żyć i wiele “drugich szans”. Może niektórzy widzą, że stali się poganami, ale chyba niewielu jest takich, co widzą, że są satanistami, raczej satanistów widzą tych złych w sposób widoczny i krwawy, wciąż widzą wokół siebie gorszych, nawet nie przypuszczają że ich wybór już jest wyborem, by mu służyć.
Oni myślą, że odkryli alternatywę dla życia, jakie im oferuje chrześcijaństwo.
Tymczasem oni odkryli rzeczywistość alternatywną, w której to oni są bogami, w której robią co chcą i krzywda im się nie dzieje, a raczej to oni mogą bezkarnie krzywdzić innych, rzeczywistość alternatywną, w której mogą mieć dowolny system wartości i dowolne cele, mogą rządzić.
Co do naszego sporu o to, czy była sprzeczność:
Cały czas mówimy o możliwej sprzeczności między twierdzeniem ogólnym dotyczącym naszej rzeczywistości, a pewną hipotetyczną możliwością dla tej rzeczywistości.
Otóż nie można mówić o sprzeczności między alternatywami, gdy został dokonany wybór jednej z nich. Sprzeczność została tym sposobem pozbawiona korzenia. Alternatywa to tylko propozycja. Różne propozycje są sprzeczne z definicji, BO SĄ RÓŻNE.
Po wprowadzeniu w życie wyboru zaczyna się nowa faza rzeczywistości – jej kontynuacja według określonej alternatywy. Stara rzeczywistość “przedalternatywna” odeszła.
Gdyby przedmiotowe pieniądze z podatku zostały zwrócone pokrzywdzonym (pomijając całą absurdalność sytuacji – bo na koszt państwa, czyli podatników, a więc tak, czy inaczej podatnicy ponieśliby stratę), to rzeczywiście podważone zostałoby słowo “zawsze” w twierdzeniu, że:
i w mojej wersji:
Tak więc, gdyby doszła do głosu alternatywa, że przedmiotowe pieniądze z podatku zostały zwrócone pokrzywdzonym, mielibyśmy dokonany wybór jednej z alternatyw:
– pieniądz z podatku jakim był specjalna emisja pieniędzy zatrzymuje państwo;
– pieniądz ten zostaje zwrócony poszkodowanym
Alternatywy te przed wyborem były sprzeczne z definicji. Po wyborze na placu boju została jedna, więc i sprzeczności żadnej nie ma.
Ufff
Pozdrawiam
Zaraz znajdę nożyczki i wyemituje własną walutę, “Asadowy”.
W ramach promocji sprzedam Ci je za Twoje oszczędności (lub np. kasę, którą trzymasz na resztę miesiąca), po kursie 1:1 za PLN.
Kiedy będziesz chciał wypłacić swoje oszczędności i z nich skorzystać – uzyskasz jako bounus odpowiedź na swoje pytanie.
A, niech stracę!
Dam Ci jeszcze podpowiedź:
Jaka jest różnica, czy aby zabezpieczyć się przed głodem gromadzimy ziarno, czy papierki z napisem: “ten papierek to równowartość 100 ziaren zboża”?
:)
No więc jednak chodzi o to, czy te gromadzone jako oszczędności pieniądze gniją w szufladzie czy krążą w obiegu gospodarczym. Super, że się rozumiemy i zgadzamy :)
Ale w takim razie jest jeszcze jedna ważna kwestia – żeby nie powiedzieć najważniejsza, kluczowa.
Czy Twoją walutę “Asadowy” mogę wymienić spowrotem na złotówki w dowolnym momencie?
1.
Bo jeśli tak – to “Asadowy” są przecież w praktyce niczym innym jak pieniądzem i ich emisja oznacza zwiększenie ilości pieniądza – czyli znowu mamy grabież, ubożenie społeczeństwa.
(dokładnie tak samo gdybyśmy wyemitowali dodatkowe pieniądze w postaci np. banknotów 500zł (i nazwali je np. “Asadowy” ;) którymi nie można płacić w sklepie ale można w każdej chwili w banku Asadowa rozmienić na inne bankoty)
Nota bene – dokładnie tym samym są dziś “instrumenty finansowe” notowane na GPW – jedyna różnica jest taka, że ich kurs nie jest stały 1:1 – tylko zmienny, może być wyższy lub niższy niż kurs zakupu.
2.
A jesli nie – jeśli mogę wymienić Asadowy spowrotem na złotówki dopiero po jakimś określonym czasie – to wówczas “Asadowy” są niczym innym jak pokwitowaniem udzielenia pożyczki terminowej – czyli tym co nazywam we wpisie lokatą terminową.
I wówczas oczywiście nie powodują wzrostu ilości pieniądza.
Ale wtedy przecież niczym nie różnią się od zwykłej pożytczki czy lokaty na określony czas :)
I tu dochodzimy do sedna.
Pieniądz jest naprawdę genialnym wynalazkiem – i nie trzeba wymyślać od nowa koła ani wyważać otwartych drzwi. W ogóle nie należy zajmować się pieniądzem – bo on już funkcjonuje i został dawno temu wymyślony.
JEDYNYM problem finansowym świata jest to, że wąska grupa ludzi opanowała i zawłaszczyła sobie wiedzę i sposoby legalnej kreacji pieniądza (w różnych formach) – i dzięki temu permanentnie się bogaci naszym kosztem, kosztem całego społeczeństwa.
Albo inaczej to ujmując: “i dzięki temu” społeczeństwo permanentnie ubożeje.
Krótko mówiąc: Społeczeństwo jest coraz biedniejsze – ponieważ prywatne firmy kreaują sobie pieniądze, odbierając je tym samym całemu społeczeństwu.
To naprawdę jest aż tak proste, kiedy przebijemy sie przez setki kłamstw i sieć fałszywych zależności, którymi jesteśmy codziennie epatowani – i dotrzemy do sedna czegoś takiego jak pieniądz.
Rozwiązaniem wszelkich problemów finansowych kraju/gospodarki jest zakaz kreacji pieniądza (przez kogokolwiek innego niż Skarb Państwa) – krótko mówiąc.
(czyli zakaz kradzieży przy użyciu mechanizmów kreacji pieniądza – poprostu)
/Ufff/ – Uffff!
@”Miarka”
…ón Pana nie-zRozumie /bo nie-ch-ce! a róZzumie/. Blaczego? /bo tak musi!chiyba?/.
To nie-jest sprawa w [rozumieniu=(systemie TEŻ)] – to sprawa, w DOMINACJI (systemie “dominacji)” powiem więcej = “w SYSTEMIE [dominacji NIEUPRAWNIONEJ]. Tak Drogi Panie “Miarka”. Często pisze Pan o “faszyzmie”… mówi Pan o ….związkach korporacji i władzy…i tak definiuje Pan “faszyzm”. Ale to nie-daje-oddaje definicji “faszyzmu” (w pełni). Bo “faszyzm” to NIEUPRAWNIONA dominacja (jakakolwiek, i w każdym sposobie). To nie dominacja “hierarchiczna”, która-to wynika z “dominacji” UPRAWNIONEJ (cz. wiedzą, zdolnościami, wyróżniającym się DOBREM w postępowaniu człowieka..etc…!) – ta(hierarchiczna) jest naturalna i przyjmowana dobrowolnie (ZAWSZE i wszędzie!). ..ona jest DOBREM – cz. podporządkowaniem się DOBRU !
Dlatego Poruszyciel ma kłopoty z rozumieniem “Hierarchii. Ba on nawet nie rozumie, że wartościuje komentarze pod notkami, (jak-jakaś… “sąda.rz.Żownia”-przeciwko, której gdzie indziej występuje, “zresztą”)… dodając liczbę przy nicku komentatora , wartościującym(nick!) Nic, Pan nie poradzi i nic Pan mu nie wytłumaczy, nie “osiągnie” (takie jest moje zdanie) Najwyżej Dostanie Pan tytuł “diskOriaNina” – tym-to, się skończy. Dla-mnie ten-pan jest BODŹCEM-sygnałem, “poruszającym” i….AWERSYJNYM . Niestety – tak to widzę i /czuję/.. i “czaję” i przenosi się to/mi/ na cały portal, wręcz….
Pan DOBRZE pisze, rozumiem Pana, ale niech Pan pisze krócej-syntetyczni ej-bardziej, w paru zdaniach……będzie Pan bardziej czytelny.
===========================================
@Freedom
Notka fajna (zgadzam się “z grubsza”), ale nie-rozumie Pan Asadowa, On mówi, ze “pieniądz” wcale nie jest taki “piękny” jak Pan pisze i go chwali. Pieniądz jest zaledwie “pośrednikiem” w wymianie DOBRA(pisałem to Panu nieraz, i to “fatalnym-przybliżeniem” acz /jakby/ jedynym znanym i przyjętym. Zgoda ale…Tu jest problem…Ale nie otem, chciałem….
……………
Mam pytanie” – Jak Pan widzi w tym “kreowaniu pieniądza” w gospodarce ….to “COŚ” co zwie się /szeroko pojętymi UBEZPIECZENIAMI, jaką rolę one pełnią i czy pozytywną /tak na pewno/
….a notka “Polska naszych marzeń – innowacyjna wizja państwa” – też fajna, ale ….tę wizję da się streścić w jednym słowie: Rzeczypospolita” czyli stary koncept=system , w którym ….TakPaństwo-jego-struktura, jak i KAŻDY w nim człowiek-w-Ojczyźnie(cz. obywatel, poddany, …czy-jak-tam, sobie chcecie .etc..) mówi /wzajemnie/ w każdym DZIAŁANIU, jedno SŁOWO/intencji i w intencji wzajemnej/ a brzmi ono :
…. po_MOGĘ
. Proste, acz trudne i nie zrozumiałe; dla struktur prawa w Ojczyźnie Naszej??? Czyżby? Nie wierzę w to.
Dzieki za notki
Szczęść Boże…Wszystkim
a…”korekta” przestała “korekcić”….no,i mamy “co mamy”, i…
…..
Dobranoc Państwu
To wartościowanie odbywa się w Twojej głowie.
Ta liczba to wynik pewnego pomiaru – ilość “najnowszych” komentarzy (nikt chyba nie wie, co to znaczy “najnowszych”). Mnie ona na grzyb, ale czy rozmiar buta kogoś wartościuje?
Przepraszam za ot.
Tak, w mojej głofie, nawet w….samo-świadomości/mej/,powiem!
A widzisz /”wynik pewnego pomiaru”/ czyli “wartościujący-pomiar”/jest POMIAR z natury-swej-zawsze, cy nie?/. Czyli mówimy i na temat tej NOTKI /też-jakby tu pod nią, “bankowo”!!!!!/. Ale nie o-tem chciałem /mnie też “na grzyb” Nr buta i kołnierzyka tesz!!!!…. ;)
Pytasz As*: – … ale czy rozmiar buta kogoś wartościuje?
Odpowiadam: To zależy GDZIE – w internecie, MOŻE /wartościować, kaŻdy “znak”/
———–Ps——–:
“ot”-niema za co /nie-za-maco/przepraszać, ja przepraszam i “PoruszkaOkruszka /lubiem-Go!Bo-bo, zadaje niby głóUpie pytanKa* a nie każdy Tak-Ma! Taki TESTER-jest (nie mylić z sexTerem.). POMODLĘ się i za Niego, ale nie tak jak “skrzypek na dachu” i nie muszę TEGO /dla wszech wiadomości/”przybijać na drzwiach “katedry” …”tesz” ;)
Ale czekam na odpowiedz Pana Freedoma /tylko spokojnie, mam czas/
pozdrówko Wsi-em/też!/
Proszę sprecyzować o jakie szeroko pojęte ubezpieczenia Panu chodzi.
Przyznam, że w temat ubezpieczeń się nie wgryzałem jakoś szczególnie do tej pory.
Intuicja mi podpowiada natomiast, że ubezpieczenie ubezpieczeniu nie równe.
Ale w ciemno na pewno mogę powiedzieć, że uczciwe umowy pełnią rolę pozytywną – a nieuczciwe umowy powinny być niedopuszczalne, czyli zabronione tak jak wszystkie inne nieuczciwe praktyki.
Czekam zatem na więcej szczegółów w tym pytaniu.
Dzięki, pomyślę i sprecyzuję – wieczorkiem. Bo co do zasady jaką Pan określił, to pełna zgoda.
Do wieczorka /”nocnego” raczej/ – teraz pogodę mam żeglarską – na “myślenie”.
Bardzo dziękuje
Definicja „faszyzm to NIEUPRAWNIONA dominacja” to w zasadzie odpowiednik często używanej przeze mnie definicji: faszyzm to “równanie w dół”
– niszczenie, nawet mordowanie wszystkiego co lepsze, zdrowsze, bogatsze, bardziej zaawansowane w człowieczeństwie dojrzałym;
– i jednoczesne zniewalanie i bezwzględne eksploatowanie aż po wyniszczenie wszystkiego, co łatwowierne, naiwne, słabsze, nawet chwilowo, chore i grzeszne, nie dość czujne, nazbyt ufne, dające się zdemoralizować i sprowadzić z drogi prawości i sprawiedliwości, dające się skorumpować zaspakajaniem żądz, pokus, zachcianek i “świecidełek” kosztem przyszłości.
Definicja „faszyzm to NIEUPRAWNIONA dominacja” jest bardzo ważna. Pokazuje przede wszystkim, że faszyzm jest pyszny, a pycha to już matka wszystkich grzechów.
Ta „ NIEUPRAWNIONA dominacja” z pewnością okaże się motywem, celem, żądzą, magicznym magnesem, nadrzędną wartością wszelkich faszyzmów.
Problem, że definicja ta wyraża podejście do faszyzmu z wyżyn moralnych.
Definicja, że „faszyzm to NIEUPRAWNIONA dominacja” oczywiście powinna być powszechnie znana, ale dla nas ma raczej znaczenie samoobronne w przypadku, kiedy to nam ktoś zarzuca faszyzm.
Natomiast do samej bezpośredniej walki z faszyzmem definicja „faszyzm to NIEUPRAWNIONA dominacja” jest nieprzydatna.
Po pierwsze sugeruje podjęcie walki z faszyzmem na wszystkich jego płaszczyznach NARAZ – walki totalnej, gdy strategicznie lepsza jest choćby frontalna.
Po drugie jest słaba propagandowo. Faszyzm szybko “w sposób nieuprawniony dominuje” system prawny. Swoje akty samowoli waadzy, akty faktycznego bezprawia, akty “praw kaduka” potrafi nazywać “praworządnością”, potrafi nawet mówić, że “wymierza sprawiedliwość”. Obawiać się trzeba, że faszyści będą się bronili, że “ich dominacja jest uprawniona (np. “bo są demokratycznie wybrani”, albo, że “dobrowolnie wyrzekamy się suwerenności – więc nie jesteśmy obiektem faszystowskiego najazdu i kolejnego rozbioru (choć rozbiory też uchwalał Sejm RP)”).
Mnie zaś interesuje spojrzenie na faszyzm z punktu widzenia sprawiedliwości, a więc i polityki rozumianej jako przede wszystkim roztropna troska o dobro wspólne, polityki służebnej sprawiedliwości, a więc i innym ludzkim wartościom wyższego rzędu.
To stawia od razu faszyzm poza marginesem polityki, a więc i prawa, i Państwa Prawa, a więc i poza marginesem wpływu na ideologię, ekonomię i środki przemocy państwowej.
Pozwala go od razu widzieć w każdym miejscu gdzie jest, już na ulicy, w sklepie w pracy, na codzień, bez potrzeby zmagań od razu z “wielkim” faszyzmem.
Definicja „faszyzm to NIEUPRAWNIONA dominacja” jest bezcenna również z innego względu.
Mianowicie pozwala traktować jako formy faszyzmu wszelkie:
– NIEUPRAWNIONE RÓWNOUPRAWNIENIE
– NIEUPRAWNIONĄ TOLERANCJĘ
– NIEUPRAWNIONĄ AKCEPTACJĘ
– NIEUPRAWNIONY KOMPROMIS
– NIEUPRAWNIONY ZWIĄZEK, PAKT, UNIĘ
– potrafi sięgać do sedna faszyzmu, do jego skoku za zawłaszczenie dóbr Narodów i Obywateli Państw, do całego
NIEUPRAWNIONEGO skoku na DOBRA WSPÓLNE NARODÓW dla ich zawłaszczania przez kapitał faszystowski.
I tak nieoczekiwanie doszliśmy do nowego aspektu do uwzględnienia w ustanawianiu “Polski naszych marzeń”.
Pozdrawiam
To się okaże :)
Chciałbyś sobie zbytnio ułatwić zadanie, prosząc wróżkę o wyjawienie Ci przyszłości.
Kiedy odkładamy do skarpety lub na konto 100zł to czynimy to z wiarą, że kiedy je wypłacimy, to nadal będziemy mogli je wymienić na realne dobro, porównywalne z pracą, którą wykonaliśmy aby te 100zł zarobić. Tak naprawdę gdybyśmy posługiwali się pieniędzmi fiducjarnymi świadomie, to zamiast terminów “wydawanie”, “odkładanie” powinniśmy używać “szacowanie ryzyka”, “zabezpieczanie”, “hedging”, “dywersyfikacja” itd.
Wracając do Twojego pytania:
– jeśli oszczędza się w pieniądzu gwarantowanym, to de facto odkłada się jakieś realne dobro – kruszec, surowiec i ono zawsze będzie miało jakąś wartość. Kiedy oszczędzamy w pieniądzach o wartości umownej, może się okazać, że zostaniemy z niczym. Możemy oczywiście także zyskać w nieuzasadniony sposób, ale będzie się to zawsze działo czyimś kosztem.
>> To się okaże :)
Nie wiem czy się dalej rozumiemy.
Jeśli się to dopiero okaże – to “patrz mój komentarz wyżej” nadal są tylko dwie możliwości:
– albo ta waluta “Asadowy” – to jest po prostu nowy pieniądz – a tym samym mamy nadal grabież poprzez zwiększenie ilości pieniądza
– albo ta waluta “Asadowy” – to jest nic innego jak pokwitowanie udzielenia pożyczki terminowej – a tym samym niczym się nie różni od zwykłej pożyczki terminowej
Możemy nie wiedzieć co się okaże – ale okaże się z pewnością jedna z tych dwóch możliwości – bo innej nie ma.
Albo taką nową walutę będzie można wymienić na złotówki w dowolnym momencie (lub nią poprostu płacić) – albo dopiero po jakimś czasie od jej nabycia (i nie będzie można nią płacić).
OK, chyba chodzimy w kółko.
Mam na myśli, że istotne jest, że w momencie w którym robimy sobie depozyt (skarpetowy lub bankowy) nie wiemy, co się okaże.
Tego mi brakuje w Twoich rozważaniach – zwrócenia uwagi na fakt, że wszystko dzieje się dynamicznie, w skończonym czasie. Jest to piekielnie istotne, bo jednym z kuriozów obecnego systemu monetarnego jest to, że pieniądze są zabezpieczane usługami i towarami z… przyszłości.
Musimy przejść od teorii cieplika i flogistonu do nowoczesnej termodynamiki i chemii kwantowej :)
Inaczej lwia część ekonomii będzie nam przeciekać przez palce…
I teraz jeśli mamy pieniądz oparty na czymś realnym (np. kruszcowy) to z dokładnością co do uczciwości emitenta “wiemy co się okaże”. W przypadku pieniądza fiducjanego, niezależnie czy rentę emisyjną kradną banki prywatne czy skarb państwa, “nie wiemy, co się okaże”, bo pieniądz taki ma tylko wartość umowną, będącą wypadkową sytuacji ekonomicznej, politycznej, działań spekulantów i wielu innych czynników.
Dlatego obstaję, że “ma znaczenie, w jakiej walucie ludzie robią oszcędności”.