Prośmy o uderzenie, mocne i totalne, Ducha Świętego, aby przyszedł do nas już nie w łagodnym szmerze, subtelnym powiewie, ale w ogniu i żarze, w uderzeniu głośnym i donośnym wichru z nieba.
Wiele osób żyje w smutku egzystencjalnym, doświadczając ślepoty duchowej, która jest gorsza niż ślepota ciała. Ci ludzie nie dostrzegają manifestacji Boga w naszym świecie. Żyją pieniądzem, rozrywką, gromadzeniem i posiadaniem jak największej ilości dóbr, które zdobywają za cenę wyrzeczenia się ducha. Podporządkowują pieniądzowi swe życie i od niego uzależniają swe szczęście, posiadają, by być szczęśliwymi. Ten skrajny materializm prowadzi na manowce, w pierwszej kolejności zabija bowiem ducha, a daje się zezłośliwić materii. Materia ma to do siebie, że jest szybko rosnącym nowotworem, który pożera miękkie i delikatne tkanki ducha, na terapię może być już za późno, bo zawsze ten stan chce wykorzystać zły duch, który jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć. Człowiek, który posiada w nadmiarze, żyje w strachu i lęku – i to jest jego najpoważniejsza nędza. Strach i lęk są bowiem doznaniami diabelskimi, odrywają od Boga, a skupiają osobę na swym własnym cierpieniu, na kontemplacji swych niedostatków, swej biedy. Są ludzie, którzy posiadając niewiele, są przysłowiowymi dziadami, bo nawet do tej niewielkiej ilości są tak przywiązani, że upatrują w tym szczęścia i pozostają głusi na drugiego człowieka. Ludzie uzależnieni od swego mieć i być stają się jak bydlęta żyjące nierozumnie.
Dlaczego miałbym się trwożyć w dniach niedoli, *
gdy otacza mnie złość podstępnych,
Którzy ufają swoim dostatkom *
i chełpią się ogromem swego bogactwa?
Nikt przecież nie może samego siebie wykupić *
ani nie uiści Bogu ceny za siebie należnej.
Nazbyt jest kosztowne wyzwolenie duszy †
i nigdy mu na to nie starczy, *
aby żyć wiecznie i nie ulec zagładzie.
Albowiem ujrzy, że umierają mędrcy, †
jednakowo ginie głupi i prostak, *
zostawiając obcym swoje bogactwa.
I chociaż w życiu schlebia sam sobie: *
“Będą cię sławić, żeś się dobrze urządził”,
Iść musi do pokolenia swych przodków, *
do tych, co na wieki nie ujrzą światła.
Człowiek żyjący bezmyślnie w dostatku *
równy jest bydlętom, które giną .
„Ubodzy w duchu” to ludzie, którzy nie należąc do wyższych ani uprzywilejowanych warstw społecznych, nie obfitując w dobra materialne, przeciwnie, żyjąc często na granicy wyznaczającej miarę codziennych potrzeb, potrafią się wznieść poza i ponad to, co materialne, przezwyciężyć doraźne troski i kierować z ufnością wzrok ku Bogu. Zakłada to dwa odniesienia. Z jednej strony tacy ludzie egzystują w okolicznościach, które świadczą o ich zależności od innych, co bywa połączone ze znoszeniem żądzy władzy, dominacji i panowania. Nawet w takim położeniu ci biedni zachowują swoją godność, dając wzór pokory i polegania na Bogu. Z drugiej strony właśnie Bóg i Jego łaska stanowi ich największe bogactwo i siłę.
„Ubogimi w duchu” mogą być również ludzie zamożni, posiadający dobra materialne, którzy nie znają smaku głodu i niedostatku. Posiadając rozmaite środki, nie są jednak do nich niewolniczo przywiązani, ale potrafią się nimi dzielić i wznieść serce ku Bogu, dając wyraz tej samej ufności, z jaką modlą się i prowadzą życie religijne ci, którzy nic nie mają albo mają niewiele. W takiej sytuacji pobożność zamożnych nie jest rezultatem religijności interesownej, lecz świadectwem postawy, w której znajduje wyraz przekonanie, że wszystko, co posiadamy, jest darem Boga. Jak samo ubóstwo nie jest cnotą, tak samo bogactwo nie jest grzechem (Ks. prof. Waldemar Chrostowski).
Wyzwolić z żądzy posiadania i chlubienia się tym, co mamy, może Duch Święty. On nas uwrażliwia na niedolę drugiego człowieka i poszerza naszą perspektywę widzenia poza czubek naszych nosów. Chroni swą Mocą przed popadaniem w zwątpienie, bo straciłem; przed depresją, bo nic nie mam i mi ciągle brak; przed popadnięciem w pychę, bo wiele mam; przed samoubóstwieniem, bo coś znaczę.
Niech zstąpi Duch Twój, i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!
No cóż, nie jest prawdą że Jezus otaczał się samymi biedakami. Nikodem i Józef z Arymatei to byli dość bogaci (na owe czasy) ludzie w Jego otoczeniu. Gdyby nie oni to nie byłoby Go gdzie pochować…!!!
Ohoho! Ojtam, ojtam :)
http://www.youtube.com/watch?v=Og7JS8mcp3c
Dlaczego bogactwo jest niebezpieczne? Gdy człowiek bogaty stanie przed wyborem – albo Bóg i wiara, albo dobra materialne, to na skutek przywiązania do bogactwa może opowiedzieć się za tym drugim. Popatrzmy na bogatego młodzieńca – miał zapał pobożności, uczucie, że czegoś mu brakuje, że chciałby więcej, a może nawet chciał być doskonały – na to zwrócił uwagę Jezus. I właśnie stanął przed takim wyborem. Jak chcesz być doskonały, porzuć swoje bogactwa. W tym momencie przywiązanie do majątku stało się przeszkodą w drodze do świętości… Oczywiście, nie ma tutaj jego potępienia, bo do zbawienia nie jest konieczna świętość absolutna, perfekcyjna doskonałość. W końcu Jezus w pierwszym momencie przedstawił mu wariant “minimum” – powiedział: “zachowuj przykazania”. Tutaj dialog mógłby się urwać, ale młodzieniec czuł niedosyt, chciał więcej. Wtedy się przekonał, że z takim przywiązaniem do dóbr doczesnych nie ma drogi do świętości, zostaje mu jedynie wariant minimum, balansowanie na granicy zbawienia. Innymi słowy, jakby usłyszał: “nie zostaniesz świetym, bo sam widzisz, co jest dla ciebie najważniejsze w życiu”.
Bogactwo jest właśnie formą bałwochwalstwa… Niestety to słowo najczęściej w tych czasach wiąże się właśnie z materializmem, o czym pisał św. Paweł:
Kol 3:5 bw “Umartwiajcie tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem,”
Ef 5:5 bw “Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym.”
1 Tm 6,5-10
ludzi spaczonych na umyśle i wyzutych z prawdy, którzy sądzą, że z pobożności można ciągnąć zyski. (6) I rzeczywiście, pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym. (7) Albowiem niczego na świat nie przynieśliśmy, dlatego też niczego wynieść nie możemy. (8) Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym. (9) A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. (10) Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia
Właśnie z bałwochwalstwem mamy do czynienia, jeśli istnieje cokolwiek, jakaś wartość, którą człowiek stawia ponad wartość Boga. Człowiek, który poprzestaje na tym co ma, ma prawdziwą hierarchię wartości – dla niego najważniejszy jest Bóg, dla niego w razie konieczności gotowy byłby porzucić to co ma. Człowiek bogaty może z tym mieć większy problem, bo w takiej sytuacji trudno by mu było porzucić swój majątek. W takim znaczeniu, to bogaczem jest również biedak, dla którego chęć zysku jest największą wartością w życiu, zawsze gotowy porzucić dobre wartości dla pieniędzy – mimo iż nic nie ma, nie jest w niczym lepszy od bogaczy. Z kolei bogacz, dla którego Bóg jest najważniejszy, który ma w sercu gotowość do porzucenia tego dla Boga, jest tak samo święty, jak ci ubodzy.