III niedziela wielkanocna
Dzisiejsze czytania: Dz 5,27b-32.40b-41; Ps 30,2.4-6.11-13; Ap 5,11-14; J 21,1-19
Rozważania i homilie: Oremus · ks. M. Pohl · ks. E. Staniek · O. Gabriel od św. Marii Magdaleny OCD
(Dz 5,27b-32.40b-41)
Arcykapłan zapytał apostołów: Zakazaliśmy wam surowo, abyście nie nauczali w to imię, a oto napełniliście Jerozolimę waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas krew tego Człowieka? Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi – odpowiedział Piotr i Apostołowie. Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wywyższył Go na prawicę swoją jako Władcę i Zbawiciela, aby dać Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni. I zabronili im przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia /Jezusa/.
(Ps 30,2.4-6.11-13)
REFREN: Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś
Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś
i nie pozwoliłeś mym wrogom naśmiewać się ze mnie.
Panie, mój Boże, z krainy umarłych wywołałeś moją duszę
i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu.
Śpiewajcie psalm wszyscy miłujący Pana
i pamiętajcie o Jego świętości.
Gniew Jego bowiem trwa tylko przez chwilę,
a Jego łaska przez całe życie.
Wysłuchaj mnie, Panie, zmiłuj się nade mną,
Panie, bądź moją pomocą.
Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament,
Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki.
(Ap 5,11-14)
Ja Jan ujrzałem, i usłyszałem głos wielu aniołów dokoła tronu i Zwierząt, i Starców, a liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy, mówiących głosem donośnym: Baranek zabity jest godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo. A wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu, i wszystko, co w nich przebywa, usłyszałem, jak mówiło: Zasiadającemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków! A czworo Zwierząt mówiło: Amen. Starcy zaś upadli i oddali pokłon.
Zmartwychwstał Chrystus, który wszystko stworzył i zlitował się nad ludźmi.
(J 21,1-19)
Jezus ukazał się znowu nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: Idę łowić ryby. Odpowiedzieli mu: Idziemy i my z tobą. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia? Odpowiedzieli Mu: Nie. On rzekł do nich: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan! Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: Chodźcie, posilcie się! Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto Ty jesteś? bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!
Umiłowany uczeń widzi sercem i w jednej chwili rozpoznaje Pana – wrażliwy przyjaciel. Piotr, jak to i wcześniej bywało, choć jeszcze nie widzi, to jednak na słowo Jana spieszy ku Jezusowi – żarliwy i porywczy. Jeden uczeń potrzebny drugiemu. Dla gminy chrześcijańskiej założonej później przez św. Jana Apostoła on właśnie będzie wzorem ucznia Jezusa. Natomiast dla Ewangelisty Mateusza doskonałym typem ucznia Jezusa będzie Piotr. Każdy z nich jest inny, ale razem stanowią jedność i bogactwo Kościoła. Najważniejsza jest miłość i tylko ona jest w stanie urzeczywistniać królestwo Boże.
O. Andrzej Kuśmierski OP, „Oremus” kwiecień/maj 2007, s. 54
„Czy kochasz Mnie?”
Pomimo, że uczniowie dobrze już wiedzieli o Zmartwychwstaniu Jezusa, o Jego zwycięstwie, to jednak nie bardzo wiedzieli, co z tego wynika, co dalej robić. Ten pomysł z nocnym połowem ryb był chyba bardziej ucieczką od nudów, bez większego przekonania podjętą próbą powrotu do starego zawodu, aniżeli jakimś konstruktywnym i celowym działaniem. Nie ma się zresztą co dziwić. Po śmierci i nieoczekiwanym Zmartwychwstaniu Jezusa, uczniowie byli wystarczająco wytrąceni z równowagi, żeby nie wiedzieć, co robić. Przez ostatnie trzy lata przyzwyczaili się, że Jezus myślał za nich, że On planował i organizował całe ich życie i codzienne zajęcia. Teraz zostali sami. Co prawda widzieli kilka razy żywego Chrystusa, ale widzieli Go inaczej, niż przed tym tragicznym piątkiem. Teraz był On tak jakby nie z tego świata, nie do życia, bardziej chyba do podziwiania, niż do wspólnego przebywania.
Nic więc dziwnego, że aby uciec od tych natrętnych myśli i pytań, Piotr postanowił wypłynąć na połów. I znów – jak na początku znajomości z Jezusem – przez całą noc nic nie ułowili. O świcie pojawił się jakiś gość: najpierw zapytał o jedzenie, potem kazał zarzucić sieci. Po chwili były pełne ryb. Jan pierwszy rozpoznał Jezusa, ale w działaniu zareagował pierwszy Piotr. Nie wahając się porwał ubranie i rzucił się do wody, by wpław przypłynąć do Jezusa. Ryby się już nie liczyły, bo Piotr nie był już rybakiem. On chciał żyć i pracować dla Jezusa, a nie dla ryb.
Jednakże Jezus pokazał, że trzeba umieć zatroszczyć się o wszystko: zarówno o potrzeby ciała, jak i duszy. Przy ognisku był już przygotowany skromny posiłek – bardziej na zachętę i dobry początek, niż do nasycenia się. Ale zaraz potem Piotr doniósł świeżych ryb i można już było się porządnie najeść.
Jednakże to wczesne śniadanie z Jezusem było tylko wstępem do tego, co najważniejsze. Po śniadaniu, gdy uczniowie oswoili się z obecnością Jezusa, padło decydujące pytanie i odpowiedź, dotycząca podstawowego problemu – co dalej. Miało to zależeć od postawy Piotra, a w nim – całego Kościoła. Najważniejsza w tym była miłość. Jezus nie pytał, czy uczniowie są gotowi, czy chcą, czy wiedzą co i czy potrafią. Zapytał ich – w osobie Piotra – czy kochają.
Bo to jest najważniejsze. Zdolności mają nie wszyscy, specjalistyczne studia też, ale kochać może każdy. A gdy ktoś naprawdę kocha, wtedy i odkryje w sobie zdolności, i podejmie studia, i zrobi wszystko, co potrzeba, by sprostać zadaniom, jakie stawia przed nami miłość. Miłość bowiem musi wyrazić się w czynie. Nie jest ona abstrakcyjnym i oderwanym od życia uczuciem, lecz postawą konkretnej służby, gotowością do poświęcenia się i podjęcia tego wszystkiego, co będzie akurat potrzebne. Miłość jest dynamiczną siłą, umożliwiającą robienie tego, co w danym momencie jest najwłaściwsze.
I to powinna być podstawowa dyspozycja każdego, kto chce służyć Bogu i Kościołowi. Nie jest zrazu ważne, czy ktoś, kto chce być księdzem, umie mówić kazania: jeśli kocha, to się na pewno nauczy. Nie jest ważne, czy narzeczona umie gotować: jeśli kocha, do ślubu zdąży się już opanować kilka dań. Miłość pozwala człowiekowi być elastycznym i dyspozycyjnym. Ale do takiej miłości trzeba dojrzeć. A zanim to nastąpi, człowiek nieraz długo musi się zmagać ze sobą, swoim egoizmem, wygodnictwem, pychą i miłością własną. Miłość to sztuka ciągłego uczenia się, jak kochać.
I dlatego nie musimy być od razu w pełni doskonali, musimy tylko chcieć się uczyć kochać. Jezus nas poprowadzi, jeśli zechcemy pójść za Nim. Nawet tam, dokąd dziś jeszcze nie chcemy.
Ks. Mariusz Pohl
Dwa wymiary Kościoła
Cztery Ewangelie ukazują jakby cztery wymiary zbawczej miłości. Św. Marek mówi o jej wysokości, kładzie bowiem nacisk na tajemnicę połączenia w Jezusie Bóstwa z człowieczeństwem. Św. Mateusz mówi o jej szerokości, gdy zwraca uwagę na dwa brzegi, w których płynie Dobra Nowina. Starotestamentalny brzeg Prawa z Góry Synaj i nowotestamentalny brzeg Prawa ośmiu błogosławieństw ogłoszonych w kazaniu na górze. Św. Łukasz ukazując historyczny wymiar zbawczego dzieła Jezusa, od Adama po kres dziejów, mówi o długości zbawczej miłości. Św. Jan natomiast wprowadza w jej głębię. Z tej racji odczytywanie jego Ewangelii nastręcza sporo trudności, ale też stanowi najbardziej pasjonującą przygodę w czytaniu Pisma Świętego.
Rozważając opisane przez Jana wydarzenia, trzeba mieć ciągle na uwadze tę ich głębię. Oto scena przekazu prymatu Piotrowi. Można i trzeba odczytać ją jako historyczne wydarzenie, którego świadkiem był sam autor. Jakkolwiek taka interpretacja jest słuszna i piękna, nie wyczerpuje ona bogactwa tej sceny. Chcąc dotknąć jej głębi trzeba pamiętać, że autor czwartej Ewangelii mówiąc o Piotrze i Janie, ma na uwadze nie tylko dwu Apostołów, ale i dwa wymiary tajemnicy Kościoła. Piotr reprezentuje instytucjonalny wymiar Kościoła, a więc ludzi którzy w Kościele są odpowiedzialni za organizację, Jan natomiast jego wymiar charyzmatyczny, czyli tych, dla których najważniejsze jest uświęcenie serca. Przy ścisłej współpracy tworzą oni jeden Chrystusowy Kościół.
Spróbujmy w ten sposób odczytać scenę przekazu Piotrowi prymatu nad brzegiem Tyberiadzkiego Morza. Piotr, przedstawiciel hierarchii, organizuje pracę: „Idę łowić ryby” /J 21, 3/. Jan, przedstawiciel ludzi o głębokim życiu duchowym, współpracuje z Piotrem. Owoce ich pracy są jednak uzależnione od dokładnego wypełnienia woli Jezusa. Dopiero gdy zarzucają sieci zgodnie z Jego instrukcją — sieć jest pełna.
Pierwszy rozpoznaje Chrystusa człowiek ducha /Jan/, on też informuje o tym zajętego rybami Piotra. Z kolei pierwszy biegnie do Chrystusa Piotr, by równie szybko wrócić do ryb i dokładnie je policzyć. Ciągle ludzie odpowiedzialni za instytucjonalne życie Kościoła martwią się o to, co należy do doczesności — łódź, sieci, ryby. I w te właśnie ręce, dbające o organizację Kościoła, Jezus składa odpowiedzialność za całe losy Kościoła na ziemi — tak jego organizacji, jak i życia nadprzyrodzonego. Piotrowi a nie Janowi Jezus powiada: „Paś owce moje!” /J 21, 16/.
O jedno jednak Chrystus się martwi. Czy ludzie decydujący o życiu Kościoła na ziemi potrafią zachować przykazanie miłości Boga, czy doczesny wymiar Kościoła nie pochłonie ich całkowicie. Stąd trzykrotnie stawia Piotrowi pytanie: „Czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”. Pytanie kłopotliwe, ponieważ obok stał Jan, który kochał Mistrza i nie zawiódł Go nigdy, nawet na Golgocie. Jezus nie potrzebuje wzywać ludzi żarliwego serca /Jana/ do robienia rachunku sumienia ze stopnia umiłowania przez nich Boga. Ich miłości jest pewien, bo właśnie w ich ręce /Jana a nie Piotra/ oddał swą Matkę. Jej zaś miłości jest całkowicie pewien.
Rzecz znamienna, że Piotr czując się odpowiedzialnym za życie Kościoła chciałby wiedzieć wszystko o Janie. Jezus jednak okrywa tajemnicą losy ludzi żarliwego serca i na pytanie: „Panie, a co z tym będzie?” odpowiada: „Co tobie do tego? Ty pójdź za Mną!” /J 21, 21-22/.
Chcąc wejść w bogactwo tajemnicy Kościoła w ujęciu Jana, należałoby pod tym kątem przeczytać całość jego Ewangelii. Jakże inaczej wygląda wtedy np. wzmianka o Janie /Kościół duchowy/ spoczywającym na piersi Jezusa w Wieczerniku, o obecności Jana pod krzyżem czy też o wejściu Jana i Piotra do pustego grobu Jezusa. Tak oto pod piórem Jana historyczne wydarzenia nabierają nowego sensu i ujawniają głębię tajemnicy zbawczej miłości.
Ks. Edward Staniek
„Miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”
Trudne pytanie postawił Jezus Piotrowi. Obok stał Jan, jedyny, który nie zawiódł Mistrza w Wielki Piątek i odważnie stanął blisko krzyża. Udowodnił wtedy, że kocha więcej niż pozostali Apostołowie, więcej niż Piotr. Ten bowiem w chwili krzyżowania Jezusa, w ukryciu, łzami zmywał trzykrotne zaparcie się Mistrza na dziedzińcu pałacu Kajfasza.
Jak w tej sytuacji odpowiedzieć: Tak, Panie, Piotr kocha Cię więcej niż ci, więcej niż Jan? A jednak Piotr taką odpowiedź daje, i to trzykrotnie. Dodaje jedynie: „Ty wiesz, Panie”. Czyżby upadek na dziedzińcu arcykapłana nie tylko nie zniszczył jego miłości, lecz nawet ją umocnił?
Piotr doświadczył przebaczającej miłości Chrystusa. Zgrzeszył, i to ciężko, żałował, a Jezus mu przebaczył. Takie przeżycie umacnia miłość znacznie pełniej niż wszelkie inne przeżycia. Nawet więcej niż wierność Jana pod krzyżem na Golgocie. Grzech bowiem głęboko rani serce, a jeśli w akcie żalu człowiek sam otworzy tę ranę przed Bogiem, Ten wlewa w nią swą przebaczającą miłość. Człowiek wówczas odkrywa zbawczy wymiar miłości.
Grzech jednak ma tendencję do zamykania człowieka w sobie. Wówczas zamiast doskonalenia miłości, mamy do czynienia z jej skarłowaceniem. Zranione serce nie może bić w rytm Bożego serca, a to prowadzi do jego obumierania.
Jezus przez długi czas wychowywał Piotra do tego, by był opoką Kościoła. Chciał mieć pewność, że nie zawiedzie, że potrafi znaleźć właściwe rozwiązanie nawet w momentach tak dramatycznych jak grzech. Trzykrotnie więc pyta o miłość. Tylko ten bowiem, kto prawdziwie kocha, nie zawiedzie, a jeśli zawiedzie, potrafi to naprawić.
Od tej rozmowy z Chrystusem życie Piotra zamienia się w ustawiczne wyznanie miłości. Składał jej dowody przez długie lata, aż nadszedł dzień męczeńskiej śmierci na Watykańskim Wzgórzu. Ostatnie wyznanie miłości złożył, jak Mistrz — na krzyżu.
Droga Piotra od grzechu do wyznania miłości jest dla nas pełna nadziei. Nawet zaparcie się Boga może być zmazane aktem prawdziwej miłości. Nie należy po grzechu rozrywać szat, lecz otworzyć serce aktem prawdziwego żalu, by umożliwić Bogu wlanie weń przebaczającej miłości. Tak niewiele potrzeba, by nawet po najcięższych grzechach zobaczyć nad sobą pochyloną twarz kochającego Ojca.
Jest to jedna z tajemnic Ewangelii. Nikt z nas nigdy nie potrafi zrozumieć słów Chrystusa: „Komu mało się odpuszcza, mało miłuje” /Łk 7, 47/. Jezus przebaczył Piotrowi więcej niż Janowi. Piotr mógł więc wyznać, że kocha Mistrza więcej niż inni, więcej niż Jan.
Ks. Edward Staniek
„Barankowi błogosławieństwo, cześć, chwała i moc” (Ap 5, 13)
Liturgia dzisiejszej niedzieli podaje nam trzy świadectwa Zmartwychwstania: ukazanie się Jezusa nad Jeziorem Tyberiadzkim; oświadczenie Piotra i Apostołów wobec synedrium; proroczą Janową wizję chwały Baranka.
Ukazanie się Jezusa nad jeziorem łączy się ze szczególnymi wydarzeniami: cudowny połów stu pięćdziesięciu trzech dużych ryb, śniadanie przygotowane przez Zmartwychwstałego na piasku, nadanie prymatu Piotrowi. Piotr, pobudzony miłością ku Jezusowi, pierwszy wybiega na spotkanie z Nim, a Pan po skończeniu posiłku zapytuje go właśnie o tę miłość. Musiało być przykre dla Apostoła to, że Pan trzykrotnie pyta o tak delikatną sprawę, lecz w ten sposób Jezus doprowadza go niepostrzeżenie do naprawienia trzykrotnego zaparcia się Pana; zarazem daje mu poznać, że człowiek jedynie wtedy może być pewnym swojej miłości ku Bogu, kiedy tę pewność opiera tylko na Nim. Piotr zrozumiał i po trzecim pytaniu, „zasmucony”, lecz bardziej pokorny, odpowiada: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21, 17). Dzięki tej pokorze i ufności Apostoł zostaje ustanowiony głową Kościoła. Musi jednak wiedzieć, że nie chodzi tutaj o zaszczytny tytuł, lecz o służbę podobną do tej, jaką Jezus pełnił dla ludzi, ofiarując się dla ich zbawienia, dlatego słyszy słowa: „Gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (tamże 18).
Dzieje Apostolskie (I czytanie) ukazują Piotra na czele Apostołów pozwanych przed synedrium za to, że głosili imię Jezusa. Po oświadczeniu, że „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29), Piotr odważnie głosi Zmartwychwstanie: „Bóg naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego straciliście, zawiesiwszy na drzewie” (tamże 30). Gdy wraz z innymi wyszedł z więzienia, wie, że może go spotkać coś gorszego, lecz nie obawia się, bo całą ufność swoją złożył w Zmartwychwstałym i zrozumiał, że powinien naśladować Go również w cierpieniach. Przemówienie Piotra jest poparte szczególnym stwierdzeniem: „Dajemy temu [Męce i Zmartwychwstaniu] świadectwo, my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni” (tamże 32), co znaczy, że Duch Święty przemawia przez usta każdego, kto będąc posłuszny Bogu głosi Ewangelię, nie zważając na żadne ryzyko. Dla Apostołów owo ryzyko staje się natychmiast rzeczywistością, zostają bowiem skazani na biczowanie, a znoszą je z radością, „cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (tamże 41). Takiego świadectwa, nie liczącego się ze względem ludzkim i wolnego od lęku, Pan oczekuje od każdego chrześcijanina. Odważna wiara wierzących bardziej przekonuje świat niż jakakolwiek apologia.
Z świadectwem Kościoła walczącego, zawsze niedoskonałym z powodu słabości ludzkiej, łączy się świadectwo Kościoła triumfującego (II czytanie), wyśpiewującego donośnym głosem chwałę zmartwychwstałego Chrystusa: „Baranek zabity jest godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę i błogosławieństwo” (Ap 5, 11). Oto hymn wdzięczności i miłości wszystkich stworzeń dla Tego, który zbawiając człowieka odkupił cały wszechświat. Wspaniały obraz liturgii niebieskiej, której motyw tutaj na ziemi powtarza liturgia eucharystyczna: „Twoje jest królestwo, Twoja potęga i chwała na wieki!” Chrześcijanin jest wezwany, aby łączył się z wybranymi w wychwalaniu i adoracji Pana uwielbionego, nie tylko słowem i gestem, lecz przede wszystkim życiem i czynem.
- O Boże, w tych dniach lepiej poznaliśmy Twoją ojcowską dobroć; spraw, abyśmy gorliwiej korzystali z Twojej łaski, a uwolnieni z mroków błędu całym sercem przylgnęli do prawdy (Mszał Polski: kolekta na czwartek III tyg. wielkanocnego).
- O Panie, za tyle starań, jakimi mnie otaczasz, o jedno tylko pytasz z niepokojem: Synu mój, czy miłujesz mię? Panie, Panie, cóż mam na to odpowiedzieć? Spójrz na moje łzy, posłuchaj bicia mego serca… cóż mam powiedzieć? „Domina, tu scis quia amo Te”.
Obym mógł kochać Cię miłością Piotra, z zapałem Pawła i Twoich męczenników! Do miłości niech się dołączy pokora, niskie mniemanie o sobie, wzgarda dla świata, a potem uczyń ze mnie, co chcesz: apostoła czy męczennika, o Panie.
Wobec Twojej pokory, o Jezu najsłodszy, który jak cichy baranek poddajesz się prześladowaniu, męce, zdradzie i śmierci. duszę moją ogarnia przerażenie, zawstydzenie i poczucie unicestwienia. Brak słów, nawet miłość własna milknie i nie śmie wysuwać swoich pretensji. „O Jezu, pociecho pielgrzymującej duszy, przed Tobą głos w ustach moich zamiera, a milczenie moje woła ku Tobie”.
Po tylu łaskach, jakie odebrałem w ciągu mego długiego życia, nie ma już rzeczy, której bym nie chciał. Tyś mi, o Jezu, otworzył drogę: „Dokądkolwiek pójdziesz, pójdę za Tobą”, na ofiarę, na cierpienie, na śmierć (Jan XXIII: Dziennik duszy, rok 1902, 1961).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 480
Dodaj komentarz