Artykuł jest odpowiedzią na zarzuty wobec Soboru Watykańskiego II i Jana Pawła II. Poruszam również kwestie Bractwa św. Piusa, zwanych lefebrystami, tradycji i modernizmu, książki “Ostatnia bitwa szatana”.
Z powodu obszerności tego materiału zdecydowałem się go podzielić na poszczególne rozdziały i utworzyć do niego spis treści:
2. Czy jest on zagrożeniem dla wiary?
3. Potrzeba dopuszczenia elementów modernizmu – biblijne dowody
4. Modernizm – dopuścić źle, odrzucić też nie dobrze
1. Zgubne skutki radykalnego tradycjonalizmu (spór akomodacyjny)
2. Czy jedność w liturgii jest potrzebna i czy jest możliwa?
4. Czy Sobór Watykański II odarł obecną mszę z jej świętości?
IV. JAN PAWEŁ II – BEZPARDONOWY ATAK NA BŁOGOSŁAWIONEGO KOŚCIOŁA
1. Papież na usługach masonerii?
2. Czy mamy prawo od papieża oczekiwać perfekcjonizmu?
V. “OSTATNIA BITWA SZATANA” – SŁÓW KILKA O MASOŃSKIEJ PUBLIKACJI BĘDĄCEJ POŻYWKĄ DLA SPISKOWYCH TEORII BRACTWA ŚW. PIUSA.
Tym samym zachęcam do zapoznania się z tym artykułem (jeśli nie w całości, to przynajmniej wybiórczo) i przekazania go ludziom, którzy szerzą, lub ulegają herezjom propagowanymi przez lefebrystów, a którzy ostatnimi czasy wykazują swoją wzmożoną aktywność.
To jeszcze nie jest finalna wersja, będą poprawki i uzupełnienia, ale mimo tego postanowiłem udostępnić w takiej wersji, jaka jest.
WSTĘP
Niniejszy artykuł jest odpowiedzią na różnorakie publikacje, wypowiedzi które dość surowo odnoszą się do Soboru Watykańskiego II, oraz bezpardonowo atakują błogosławionego Jana Pawła II i innych papieży, którzy popierali ten sobór poprzez przypisywanie im rzekomych niegodziwości i różnych grzechów, aby wcisnąć nam do świadomości że złe owoce mogło wydać tylko złe drzewo. Oprócz ustosunkowania się do zagadnienia tytułowego, poruszę tutaj takie kwestie jak lefebryści, tradycjonalizm i modernizm w kościele katolickim, oraz wspomnę o popularnej masońskiej publikacji “Ostatnia bitwa szatana” promowanej przez co niektórych członków Bractwa św. Piusa.
Temat Bractwa św. Piusa jeszcze tak niedawno zupełnie mnie nie interesował – słyszałem o nich tylko tyle, że lubują się w przedsoborowej tradycji, oraz uczęszczają na Msze w języku łacińskim. Od niedawna daje się o nich słyszeć coraz częściej, a wchodząc na strony niektórych popularnych blogerów, którzy jednoznacznie z nimi się identyfikują, zacząłem czuć co raz większy niesmak widząc, co oni zaczynają wypisywać o Janie Pawle II, o Stolicy Apostolskiej, o obowiązującej nauce katolickiej, o posoborowym Kościele. Dało się tam odczuć, że oni dopatrują się w jego strukturach na najwyższych szczeblach dominujących wpływów masonerii, których zadaniem miałoby być rozkład tejże instytucji oraz doszczętne zniszczenie wiary.
Ten atak na Kościół miałby się dokonać poprzez:
- dopuszczenie modernizmu, który niegdyś został jednoznacznie i stanowczo potępiony przez papieża Piusa X;
- sprzeniewierzenie się tradycji (zarzut ten szczególnie dotyczy wprowadzenia tzw. nowej Mszy, która zastąpiła Mszę łacińską);
- wprowadzenie ekumenizmu
I. MODERNIZM KATOLICKI
Modernizm katolicki jest to nurt w filozofii i teologii występujący na przełomie XIX i XX wieku, który próbuje uzgodnić wiarę z nauką. Został on stanowczo potępiony i zakazany przez papieża – św. Piusa X, który dostrzegł w nim kolebkę wszelkich herezji. Nic dziwnego, że papież zareagował tak ostro, gdyż wtedy wraz z postępem nauki zaczęły jak grzyby po deszczu narastać herezje, które kwestionowały prawdziwość katolickich dogmatów, odzierały chrześcijaństwo z tego, co nadprzyrodzone, z cudów Chrystusa. Dążenia modernistów były ukierunkowane przede wszystkim na wyjaśnienie prawd wiary i samej wiary za pomocą nauki i ludzkiego intelektu. I co tu się dziwić takiej, a nie innej reakcji papieża, który swoją mocną ręką i stanowczą decyzją powiedział temu zjawisku “nie”, oraz położył tamę na wszelkie jego przejawy. Wobec takiego zagrożenia wiary należało bezwzględnie zabronić tej nauki nie pozostawiając absolutnie żadnego wyjątku, lub ustępstwa od reguły. Od tamtego momentu wszyscy biskupi, księża i nauczyciele religii byli obowiązani do składania przysięgi antymodernistycznej, która to została zniesiona dopiero przez papieża Pawła VI w 1967 roku. W tym miejscu często lefebryści zadają pytanie, czy jeden papież może znosić to, co zostało ustanowione przez poprzednika. Otóż może, co ma swoje podłoże biblijne:
Mt 16,19 “I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».” (por Mt 18,18).
2. Czy jest on zagrożeniem dla wiary?
Nasuwa się wobec tego pytanie – czy modernizm powinien być przez nas potępiony, czy nie? w pewnym wymiarze tak, a w pewnym nie. Taka forma i skala tegoż nurtu, z jakim zetknął się św. Pius X wciąż wymaga przez nas stanowczego potępienia i odcięcia się od niego (mój ojciec opowiadał mi, że miał kiedyś komentarz biblijny, w którym wytłumaczono w sposób naukowy wszystkie nadprzyrodzone zjawiska – np. przejście przez Morze Czerwone było możliwe, bo czasem mogą powstać takie wiatry, które potrafią rozdzielić wodę na dwie części). Jednakże życie, archeologia, odkrycia naukowe (w tym również biblistyka), pokazały, że nawet w tym, co kiedyś było uznane za herezję można znaleźć iskierkę prawdy. I ten problem zaistniał już na wiele lat przed objęciem pontyfikatu przez papieża Piusa X. Weźmy np. wątek Galileusza. Przez długie wieki Kościół nauczał, że to Słońce kręci się wokół Ziemi. Nauka ta została zanegowana właśnie przez niego, który z tego powodu doświadczył ze strony zwierzchników kościelnych nieprzyjemności. Jego dzieła zostały wpisane do indeksu ksiąg zakazanych, a zdjęte z tegoż spisu w… 1835 roku, czyli na kilkadziesiąt lat przez pontyfikatem Piusa X. W tym miejscu należałoby zadać pytanie braciom lefebrystom, dlaczego nie zarzucają papieżowi, iż nie cofnął tej decyzji Kościoła i powtórnie nie umieścił tych dzieł Galileusza w indeksie ksiąg zakazanych? Może Kościół powinien trzymać się wiernie swoich nauk i tradycji i powrócić do tej teorii, że to jednak słońce się kręci wokół ziemi, a nie odwrotnie… Wszystko da się wytłumaczyć! Jak powiedział mi pewien blogger o nazwie “Gajowy Marucha”, to tylko kwestia odpowiednich układów współrzędnych, przyjęcia pewnego punktu odniesienia[1]… No cóż mi więc pozostaje… Mogę mu podpowiedzieć jeszcze kilka innych podobnych teorii – np. że to nie samochód jedzie, tylko ziemia się pod nim kręci – z czymś takim ma realne szanse zrobić w internecie niemałą karierę.
3. Potrzeba dopuszczenia elementów modernizmu – biblijne dowody
Dla mnie osobiście ojcem dobrego modernizmu był sam św. Augustyn, a to wszystko za sprawą jego jednej mądrej wypowiedzi: “Nie czytamy w Ewangelii, by Pan powiedział: posyłam wam Pocieszyciela, który by was pouczał o biegu słońca i księżyca. Chrześcijan bowiem chciał wykształcić, nie matematyków”. I ja pod tym stwierdzeniem podpisuję się dwiema rękami. Biblia to nie jest podręcznik do historii lub astronomii. Ona ma na celu kształtować naszą świętość, postawę, wiarę i oddanie Bogu. Nie można odmówić racji profesor Annie Świderkównie, która w swojej książce “Rozmowy o Biblii”[2] pisała, że celem natchnionych autorów nie było wierne przedstawienie dziejów Izraela i wierne odtworzenie procesu stwarzania. Ich coś innego interesowało. Oni na kartach Biblii utrwalili natchnioną mądrość Bożą zawartą w ustnych przekazach i opowieściach obecnych w ustnych tradycjach. Aby przekonać się o tym, że nie zależało im na takiej precyzji, wystarczy tylko sięgnąć do dwóch pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju, gdzie mamy dwa różne opisy stworzenia człowieka. Pierwszy (Rdz 1,1-2,3) został napisany przez tradycję kapłańską, a drugi (Rdz 2,4-23) przez Jahwstyczną. Aby się przekonać, że te dwa opisy zostały napisane przez różnych autorów, wystarczy zwrócić uwagę na jeden szczegół – w pierwszym opisie na określenie Boga zostało użyte słowo “Bóg” (hebr. elohim), a w drugim opisie mamy “Jahwe” (hebr. tetragram JHWH). Można to dostrzec w przekładzie Biblii poznańskiej:
http://biblia.apologetyka.com/read?utf8=%E2%9C%93&q=rdz+1%2C1nn&bible[]=bp&fmt=&num=&codes=1 – 1-szy opis stworzenia
http://biblia.apologetyka.com/read?utf8=%E2%9C%93&q=rdz+2%2C4nn&bible[]=bp&fmt=&num=&codes=1 – 2-gi opis stworzenia
Aby ukazać, że te dwa opisy nie są ze sobą zgodne, wystarczy postawić pytanie, co było wcześniej stworzone? Czy człowiek, czy zwierzęta? Wg pierwszego opisu zwierzęta (człowiek został stworzony dnia szóstego na końcu po wszystkim innym), a w drugim opisie czytamy, że Bóg stworzył człowieka, a potem stwierdził, że niedobrze być człowiekowi samemu. Wówczas stworzył zwierzęta i przyprowadził do człowieka, aby się przekonać, jaką da im nazwę. Lecz on nazwał je istotą żywą, lecz nie odnalazł w nich odpowiedniej dla siebie pomocy. Dopiero wówczas Bóg pogrążył go w śnie i z jego żebra utworzył kobietę. Aby o tym przekonać się na własne oczy, odsyłam do dwóch powyższych linków.
Drugim przykładem takiej sprzeczności jest opis biblijnego potopu. Ta biblijna historia jest zmiksowanym tekstem przynajmniej z dwóch niezależnych źródeł. W jednym z nich czytamy, że Bóg do arki kazał wprowadzić po siedem par zwierząt czystych, a w drugim opisie mowa o tym, że nie siedem, ale tylko po jednej parze zwierząt zarówno czystych jak i nieczystych.
Rdz 7,1-3 Potem Jahwe powiedział do Noego: – Wejdź do arki razem z całą swoją rodziną; […] (2) Ze wszystkich zwierząt czystych wybierz sobie po siedem samców i samic, ze zwierząt nieczystych natomiast [tylko] po dwie sztuki: samca i samicę. (3) Z ptactwa [weź] także po siedem samców i samic […].
Po czym w ósmym wersecie mamy:
(8) Spośród zwierząt czystych i nieczystych, jak i spośród ptactwa i wszelkich płazów (9) weszły za Noem do arki po dwie sztuki – samiec i samica – jak mu to Bóg nakazał.
No wiec w końcu jak Bóg kazał? Wprowadzić czystych zwierząt po jednej, czy po siedem par do arki? Kto odpowie?
4. modernizm – dopuścić źle, odrzucić też nie dobrze
Niestety nie uciekniemy ot tych problemów takich jak powyższe sprzeczności. Jeśli będziemy tak bezwzględnie odrzucali wszelkie przejawy modernizmu, to przyjdą racjonaliści i te sprzeczności nam wytkną, zwrócą dodatkowo uwagę na niekonsekwencje związane z wielowiekową wiarą kościoła w geocentryczność. Jaki będzie tego skutek? Ano taki, że przekonają ludzi do swoich racji, bo ci oczekują przekonujących argumentów, nie naciąganych. Przesłaniem Ewangelii nie jest nauka o obrotach ciał niebieskich, o dziejach wszechświata. Ona nie uczy nas historii, ale tego, jak być świętym człowiekiem, ukazuje nam mądrość i miłość Bożą. Mówiąc o modernizmie nie musimy wcale akceptować którejkolwiek skrajności, nie ma potrzeby wyjaśniania różnych cudów i epizodów wręcz nieprawdopodobnych za pomocą nauki. Jeśli nauka i odkrycia archeologiczne nam bezwzględnie i w przekonywujący sposób coś udowadniają, to nie możemy tego ignorować. Jeśli nauka nie potrafi czegoś jednoznacznie udowodnić, to taka nauka nas nie interesuje. Nie obchodzi nas to, że żadna gwiazda na niebie nie ma możliwości wskazania czegokolwiek na ziemi, więc należałoby uznać historię o mędrcach ze wschodu za legendę. Skoro Bóg potrafił dokonać cudu słońca w Fatimie, to również mógł za pomocą gwiazdy wskazać miejsce narodzenia Zbawiciela.
Niejednokrotnie zetknąłem się z bezpardonowymi atakami na błogosławionego Jana Pawła II (niektórzy mieniący siebie katolikami nie wahają wyzywać go od antypapieża i sprowadzać wręcz do roli antychrysta), że ten rzekomo odrzucił kreacjonizm i uznał naukę ewolucjonistów, którzy głoszą, iż człowiek od małpy pochodzi. Jest to oczywista nieprawda, gdyż Jan Paweł II nigdy nie odrzucił kreacjonizmu, a jedynie uznał, że teoria ewolucji nie powinna być przez Kościół odrzucana, gdyż nie sprzeciwia się objawieniu Bożemu. Jan Paweł II nigdy nie wypowiedział się, czy to ewolucjoniści, czy może kreacjoniści mają rację. Ta kwestia jest na dzień dzisiejszy nie do rozstrzygnięcia, lecz z punktu widzenia naszej wiary nie ma największego znaczenia. Pod takimi poglądami podpisuję się obiema rękami. Jeszcze raz przypominam, że sama Biblia w dwóch opisach stworzenia człowieka nas poucza, iż nie należy jej rozpatrywać w kategoriach nauk przyrodniczych, historycznych i naukowych, lecz religijnych i teologicznych. I to było jedno z najmądrzejszych posunięć papieża, ponieważ dzięki takiemu postawieniu sprawy zatrzymał w kościele zarówno tych, którzy są wierni tradycji, jak i tych, którzy teorię kreacjonizmu nie są w stanie pogodzić ze swoją logiką. Nie ma sensu tracić wiernych z powodu kwestii spornych, które nie są najważniejszymi z punktu widzenia naszej wiary. Jeszcze raz przypominam słowa św. Augustyna, że Bóg chciał sobie wykształcić chrześcijan, nie matematyków, więc to jest właściwym przesłaniem natchnionej księgi, a nie roztrząsanie faktów historycznych. Choć przyznam szczerze, że ja osobiście przychylam się do teorii kreacjonizmu (jeśli są dwa sprzeczne opisy, to wcale nie oznacza, że żaden z nich nie jest prawdziwy, a drugi alegorią), a ewolucjoniści swoich teorii nie opierają na niczym lepszym, jak na domniemaniach, spekulacjach, nieudowodnionych założeniach i wierze, że tak właśnie było. Mówiąc żartobliwie, to oni nawet nie są w stanie wykazać, że to człowiek do małpy pochodzi, a nie małpa od człowieka ;-) Nie mniej jednak wykluczyć się tego nie da, a jeśli to okazałoby się prawdą, to w zasadzie nie ma większego znaczenia z punktu widzenia naszej wiary, gdyż ewolucjonizm w żaden sposób nie implikuje przypadkowości w rozwoju życia (podobnie jak liczby pseudolosowe – pozornie wyglądają tak samo jak liczby losowe, lecz w rzeczywistości ich wartości są w 100% zdeterminowane) – tak samo i tutaj – wszystko mogło być dokładnie zaplanowane i przewidziane przez Stwórcę.
II. TRADYCJONALIZM
1. Zgubne skutki radykalnego tradycjonalizmu (spór akomodacyjny)
Spór ten polegał na tym, że Kościół katolicki był o jeden krok od nawrócenia Chin. Jezuiccy misjonarze, którzy prowadzili tam działalność misyjną zaszczepiali tam chrześcijaństwo dostosowując jego formę i liturgię do panujących tam zwyczajów i kultury. W pewnym momencie przybyli tam Franciszkanie i Dominikanie, którzy usiłowali narzucić bardziej tradycyjne metody chrystianizacji, w wyniku czego zrodził się konflikt, który przeniósł się do Stolicy Apostolskiej. Ta zabroniła stosowania tam rytów chińskich, w wyniku czego całą działalność misyjna zakończyła się fiaskiem, a wszyscy misjonarze zostali wyrzuceni z Chin i zakazano im kontynuowania swojej działalności [3]
Także widzimy, że kierowanie się sztywnymi zasadami tradycjonalizmu zaowocowało jedną z największych katastrof chrześcijaństwa. Ktoś najwyraźniej zapomniał, że jego istotą jest zbliżanie ludzi do Boga, nawracanie do Chrystusa, a nie stanie na straży perfekcjonizmu liturgicznego. Ktoś zapomniał, że data Bożego Narodzenia wzięła się prawdopodobnie ze święta pogańskiego – kultu Mitry, aby wyjść na przeciw zwyczajom nawracanego ludu, by nie burzyć zupełnie ich tradycji i przez to pozyskać ich dla Chrystusa. Dzięki takiemu podejściu bóg fałszywy został zastąpiony prawdziwym, a poganie stali się chrześcijanami. Dziś w Chinach kościół jest prześladowany, a kto wie, czy gdyby nie tamten potworny błąd, to nie mogli oni być naszymi sojusznikami w walce z antychrześcijaństwem.
2. Czy jedność w liturgii jest potrzebna i czy jest możliwa?
Lecz czy ten fakt ma jakieś znaczenie dla Bractwa św. Piusa? Mam wrażenie, że chyba nie. Oni nie uznają kompromisów – wg nich jedyna słuszna liturgia, to ta sprzed Soboru Watykańskiego 2. Szkoda, że nie dostrzegają, iż ludzie i kultura zrobiły ogromny krok do przodu, a ich zdaniem cały postęp powinien stanąć w miejscu i ani kroku dalej. Niestety drodzy bracia, ale nie jesteście pępkiem świata. Cała masa ludzi (szczególnie tych młodych) ma z kolei pretensję, że kościół się zatrzymał w rozwoju, że jest zacofany, staroświecki, brak w nim powiewu świeżości, a oni (jak często twierdzą) “mają dość tych obleśnych organistów i ich oklepanych pieśni, które powtarzają od kilkudziesięciu lat”. Ci ludzie spoglądają kątem oka na spotkania zielonoświątkowców niejednokrotnie zazdroszcząc im, że u nich to wszystko tętni życiem, Duchem Świętym i tam prawdziwie można odnaleźć atmosferę modlitwy, takiej modlitwy, jakiej oni oczekują. Oni potrzebują właśnie takich klimatów, aby odnaleźć się w modlitwie, a nie tego, co wy im proponujecie… Dzisiaj świat oferuje im przeróżne atrakcję, a oni oczekują, że ktoś, lub coś wyjdzie na przeciw ich potrzebom duchowym, przekaże im właściwe wartości i jeszcze umiejętnie połączy to z pięknem i jakąś atrakcyjnością.
Idźmy w tych rozważaniach dalej i zadajmy pytanie, czy udałoby się zaszczepić msze łacińskie w Afryce?… Tam jak wiadomo dominuje msza zairska, która ma w sobie elementy rytualnego tańca. Dla ludzi żyjących w tamtej kulturze jest nie do pomyślenia, aby Boga można było chwalić inaczej, niż przez taniec…
Spójrzmy na kościoły greckokatolickie. Czy na prawdę myślicie, że narzucenie tam ujednoliconego obrządku, jakie próbowano wprowadzić w Chinach podczas sporu akomodacyjnego przyniosłoby zamierzone efekty? Ja śmiem wątpić.
Kolejna sprawa, to msze dla dzieci. Czy im też powinniśmy zaaplikować łacinę połączoną z chorałem gregoriańskim? W sumie można, tyle że nie zdziwmy się, że wówczas te dzieciaki będą ciągnięte do kościoła za dwie ręce po ziemi przez ich rodziców…
Warto również powiedzieć o niektórych księżach, którzy zapuszczają długie włosy i idą z Ewangelią do patologicznej młodzieży, havy metalowców niejednokrotnie pogrążonych w różnych nałogach i rozwiązłości. Dla nich częstokroć organizowane są msze, na których zostają pogwałcone wszelkie możliwe kanony. Nie mniej jednak to właśnie to jest wypełnieniem przesłania ewangelicznego, by iść do tych, którzy źle się mają. W każdym razie lepsze jest to, niżby mieli wrócić do narkotyków, rozwiązłości, alkoholu itp., a tak oni przychodzą do Boga. Jak apostołowie nawracali pogan, to ograniczali się w nakazach i zakazach do minimum, aby “nie czynić im trudności w nawracaniu się do Boga”. Jak czytamy w Dziejach Apostolskich w rozdziale 15-ym im kazano na początek jedynie powstrzymać się od nierządu, od tego co zadławione i od krwi.
Nie można oczekiwać, że afrykańskie kościoły dostosowałyby się do ujednoliconego kanonu rytu trydenckiego, tak samo jak i my nie przyjęlibyśmy ich rytualnych tańców w swojej kulturze. O ujednoliceniu nie ma mowy. Na ich przykładzie widzimy doskonale, jak ważne są uwarunkowania kulturowe, a te niestety z biegiem czasu się u nas zmieniają. Jeślibyśmy wrócili do rytu trydenckiego, to z pewnością 1% tzw. katolików z Bractwa św. Piusa przyklasnęliby w dłonie, ale za to kilkadziesiąt procent wiernych, którzy nie podzielają ich poglądów wywołałoby awanturę, wielu młodych by odeszło, bo nie potrafiłoby się odnaleźć w średniowieczu (w potocznym tego słowa znaczeniu).
Reasumując, muszę powiedzieć, że nie dość że w żaden sposób nie podzielam pomysłów lefebrystów, aby wrócić do przedsoborowej tradycji, to wręcz dostrzegam potrzebę przeprowadzenia odważnych, gruntownych reform w liturgii, aby nie odstawać tak rażąco od zmieniającej się kultury i oczekiwań społecznych. Nie mniej jednak moim zdaniem, dla ludzi którzy tego potrzebują, msza w starym rycie powinna być dostępna.
Lefebryści stanowczo sprzeciwiają się wszelkim reformom wprowadzanym do Kościoła. Jednakże jest to pewna nielogiczna niekonsekwencja, Jednakże zobaczmy, jak wyglądały nauka, zwyczaje i tradycja pierwszych chrześcijan:
- posiadali wspólnotę majątkową (Dz 2,44; 4,32)
- odprawiali msze w ojczystym języku
- na mszach spożywali wspólnotowe uczty (agape) (1 Kor 11,18-22 i i świadectwa z pierwszych wieków)
- kobiety musiały nakrywać głowy w czasie nabożeństwa (1 Kor 11,4-10)
- było dopuszczone niewolnictwo (Kol 3,22; Kol 4,1; 1P 2,18)
- nie było celibatu, a wręcz w Biblia wyraźnie na to przyzwalała (biskup powinien być mężem jednej żony – 1 Tm 3,2).
Nasuwa się pytanie – dlaczego nie mają pretensji do okresu przed-trydenckiego za to, że również zostały wprowadzane reformy? Dlaczego chcą się wrócić do zwyczajów akurat z 16 wieku, a nie do tych panujących za pierwszych chrześcijan?
Ponadto w okresie od soboru trydenckiego (który przez lefebrystów jest uważany za jedyny słuszny, najwłaściwszy i obowiązujący) do Soboru Watykańskiego drugiego:
- Przez długi czas uważano, że słońce kręci się wokół ziemi, a dzieło Galileusza zostało zdjęte z ksiąg zakazanych w 1835 roku – na długo przed pontyfikatem św. Piusa X. Dlaczego nie mają do niego pretensji, że przywrócił tej nauki kościoła, która stanowi cząstkę jej tradycji?
- w konstytucji apostolskiej Piusa IV zakazano wiernym korzystać z niekatolickich wydań Biblii, a korzystanie z katolickich przekładów na języki nowożytne było dozwolone tylko za zgodą proboszcza lub spowiednika. Benedykt XIV, w konstytucji Sollicita ac provida z 9 lipca 1753, zniósł wszelkie ograniczenia w korzystaniu z katolickich wydań Pisma Świętego[4]. No jak to możliwe? Lefebryści mają pretensję, że kościół wycofał z mszy święty język łaciński i bezbożnie wprowadził języki ojczyste, a nie mają pretensji, że to samo się stało z językiem w Biblii?
- Reformy również nie były obce papieżowi św. Piusowi X – wszak to on zmniejszył wiek, w którym dzieci przystępowały do pierwszej komunii
- wprowadzona została komunia pod jedną postacią, aby odróżnić się od protestantów.
- zniesiona została święta inkwizycja
Na podstawie powyższych przykładów można zauważyć, że ewolucja jest częścią tradycji kościoła, a radykalny tradycjonalizm nie ma w niczym oparcia, oprócz wydumanym i życzeniowym założeniom lefebrystów.
4. Czy Sobór Watykański II odarł obecną mszę z jej świętości?
Wielokrotnie rozmawiając z lefebrystami daje się słyszeć zarzut, iż nowa msza została pozbawiona swojego sacrum, oraz prawdziwego szacunku dla naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa poprzez zwrócenie się kapłanów w stronę wiernych, a za razem stanięcie tyłem do tabernakulum, w którym przebywa Najświętsze Ciało Jezusa. Jednakże ten zarzut jest niesłuszny, gdyż podczas mszy obecność Jezusa jest na ołtarzu, a wręcz ten ołtarz symbolizuje nam samego Chrystusa[5]. To na nim przecież dokonuje sie cud eucharystyczny. W związku z tym nie można zarzucać, iż kapłani sprawujący mszę nie stoją przodem do Chrystusa – nie, a wręcz należy zauważyć, że w tym momencie staje się on obiektem w centrum wszelkiej uwagi – otoczony z jednej strony wiernymi, a z drugiej strony celebransami. To właśnie podczas mszy przede wszystkim na tym stole ofiarnym uobecnia się Chrystus, a nie w tabernakulum.
Innym częstym zarzutem jest obecność muzyki, która wg Bractwa św. Piusa jest pozbawiona należytej powagi, podniosłości, dostojności i majestatu. Mowa tu przede wszystkim o mszach dla dzieci i młodzieży, na których używa się różnorakich gitar, instrumentów perkusyjnych, syntezatorów i innych instrumentów, które przed Soborem Vaticanum II były zwyczajnie niedopuszczalne. Aby odpowiedzieć im na te pretensje, należałoby chyba przywołać jeden ważny epizod ze Starego Testamentu z Drugiej Księgi Samuela, rozdział szósty (2 Sm 6,12nn), w którym Mikal wypominała królowi Dawidowi, iż ten skakał i tańczył przed Arką Pana przy skocznej muzyce. Ona również uważała, że takie zachowanie nie przystoi Królowi, że nie było w tym należytej powagi. Niestety, ale tak się składa, że ta opowieść miała finał bardzo przykry właśnie dla niej, bo to jej postawa została skrytykowania, a ona sama została ukarana przez Pana bezdzietnością. Wobec tego chciałbym jeszcze raz podkreślić, że dla Boga liczy się przede wszystkim to, co jest w sercu – Boga można chwalić i w powadze i w radości, i w modlitwach i radosnych pieśniach Jk 5,13. Jak wyżej wspomniałem, to niektóre murzyńskie ludy nie wyobrażają sobie oddawania czci bez rytualnego tańca.
III. EKUMENIZM
Przyznam szczerze, że za każdym razem jestem zdumiony podejściem sceptyków do tego zagadnienia. Nie potrafię pojąć na jakiej podstawie oni to potępiają, bo jak do tej pory to zetknąłem się co najwyżej z wyrazem ich wielkiego oburzenia opartego na ich subiektywnych odczuciach i nic po za tym nie dostrzegłem. To że oni uważają to za niestosowne, nie oznacza automatycznie, że to stosowne nie jest.
Ja z kolei w ekumenizmie[6] akurat widzę dobro. Nie można zamykać drogi zbawienia dla innowierców, odwracać się do nich plecami. Bóg i o nich zabiega, co nie raz dał do zrozumienia na kartach ST (np. Księga Jonasza), NT (Łk 4,25-27; Dz 10,45; 11,18m 13,46 itp) Oni nie przyjdą do Boga tylko dlatego, że u nas jest prawdziwy Bóg, a u nich nie… oni potrzebują świadectwa, przyjaźnie wyciągniętej ręki, dla nich ich przekonania i wiara jest tak samo święta, jak i dla nas. Nie wyobrażam sobie dialogu, jeśli pomiędzy stronami są jakieś uprzedzenia, animozje. Bez okazania sympatii, poszanowania, wyciągniętej ręki i stawiania na równi z sobą nie ma mowy o przystąpieniu do rozmowy, która zmierzałaby do wspólnego poszukiwania prawdy. W tym dialogu nie ma miejsca na doktrynalne kompromisy, ale wspólne poszukiwanie prawdy, bo ona jest jedna, niezmienna i nie podlegająca negocjacjom. Jeśli papież ustawił posążek Buddy na ołtarzu, albo ucałował Koran, to nie dlatego, aby wprowadzić u nas w kościele elementy kultu Buddy w zamian za elementy kultu Chrystusa u buddystów, oraz przyznać, że to Koran w pewnych punktach ma wyższość nad Biblią, ale aby ukazać im, że do ich wiary odnosi się z szacunkiem, oraz w tym dialogu nie stawia siebie wyżej, niż nich. Jeśli Jan Paweł II miał do wyboru: albo taki sposób postępowania, albo nic. Wybrał to pierwsze. Wiec pytanie do sceptyków, dlaczego moje podejście miałoby być gorsze od waszego? Przed udzieleniem tej odpowiedzi warto wczytać się w słowa Jezusa:
J 10,16 Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.
IV. JAN PAWEŁ II – BEZPARDONOWY ATAK NA BŁOGOSŁAWIONEGO KOŚCIOŁA
1. Papież na usługach masonerii?
Ileż to zarzutów powstaje pod jego adresem – wszelkiej maści lefebryści nie ustają w rozdzieraniu szat i wykrzykiwaniu pod jego adresem “miałeś chamie złoty róg”. Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić stronę znanego bloggera Gajowego Maruchy i poczytać kilka tamtejszych artykułów. To jemu przypisuje się najwięcej grzechów i winę za rozkwit modernizmu. Jednakże te wszystkie zarzuty są niesprawiedliwe. Doskonale pamiętamy tamte czasy i wielu z nas zetknęło się z informacjami, jak ten nasz błogosławiony stawiał opór silnym naciskom (i to ze strony samych duchownych), aby przede wszystkim zliberalizować takie kwestie jak:
- kapłaństwo kobiet
- eutanazja
- antykoncepcja
- celibat
- związki homoseksualne
Weźmy dla przykładu naciski dotyczące kapłaństwa kobiet. Z tego co mi wiadomo, to Jan Paweł II w tym celu zwołał biblistów, aby ci zbadali ten wątek pod kątem nauczania Biblijnego. Ci z kolei orzekli, że Pismo Święte w żaden sposób nie zaprzecza tej koncepcji (i ja osobiście nie potrafię odmówić im racji, gdyż sam fakt powoływania przez Jezusa wyłącznie mężczyzn można wytłumaczyć ówczesnymi uwarunkowaniami historyczno-kulturowymi). Jednakże papież stanowczo się temu sprzeciwił i ogłosił iż w KK nie ma miejsca na kapłaństwo kobiet, gdyż za tym przemawia nauczanie biblijne, wieloletnia tradycja kościoła i że to powinno być uznane za ostateczne (LIST APOSTOLSKI ORDINATIO SACERDOTALIS[7]).
Inną kwestią jest antykoncepcja. W tym przypadku papież nie był związany żadnym nauczaniem biblijnym – cała ta nauka Kościoła oparta jest na pewnych wywodach logicznych, których ja osobiście nie potrafiłbym w żaden sposób wybronić. Mimo iż zupełnie podzielam podejście papieża w kwestiach kapłaństwa kobiet (choć ja osobiście to trochę inaczej uzasadniam), to jednak w kwestii antykoncepcji osobiście nie potrafię dostrzec logicznego uzasadnienia. A mimo tego Jan Paweł II również i w tej kwestii zachował konserwatywną postawę i powiedział temu stanowczo “NIE”.
Także widzimy, że to na tym polu toczyła się zacięta walka, która została przez nich przegrana. Natomiast ich argumentacja, że przegrał z nimi, że jednak masoneria osiągnęła swoje cele jest niewiele warte – zawsze można coś wynaleźć, co papież zrobił i wciskać ludowi, że to było wolą masońską, a nie Bożą. Gdyby czegoś nie zrobił, wtedy można by było mu zarzucać, że niezrobienie tego to również sprawa masońska.
2. Czy mamy prawo od papieża oczekiwać perfekcjonizmu?
Nie można wykluczyć, że czasem Jan Paweł II mógł się mylić, nie wykluczone, że w swoim życiu popełniał błędy. Jednakże proponuję rozważyć następujące kwestie:
a) Nie oczekujmy od żadnego człowieka nieomylności, bezbłędności, perfekcyjności. Papież w swoim życiu zrobił na prawdę wiele – tysiące rzeczy. Wnikliwie szukając zawsze da się wynaleźć coś, co będzie budzić u pewnych ludzi kontrowersje. Ostatecznie, to nikt nie jest nie omylny, ale niech ktoś znajdzie mi takiego człowieka ostatnich czasów, który w swoim życiu zrobił aż tyle dobra w stosunku do zła (a w zasadzie tego, co każdemu z nas się wydaje, że było to zło) więcej niż Jan Paweł II.
b) Nie oczekujmy, że papież powinien znać przyszłość, znać myśli, wiedzieć, czym to się skończy.
c) Nie osądzajmy człowieka na podstawie skutków, jakie jego działanie wywołało (sprawa dotyczy np. wstąpienia do Unii Europejskiej). Boski sąd wygląda następująco:
Rz 14,22-23 A swoje własne przekonanie zachowaj dla siebie przed Bogiem. Szczęśliwy ten, kto w postanowieniach siebie samego nie potępia. Kto bowiem spożywa pokarmy, mając przy tym wątpliwości, ten potępia samego siebie, bo nie postępuje zgodnie z przekonaniem. Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem.”
Zwróćmy uwagę, że to nasze zamiary, nasze intencje, przekonania świadczą o tym, czy grzeszymy, czy nie.
Prosiłbym również skutków nie utożsamiać z owocami.
Ga 5,22-23 Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.
d) Szkoda, że tak bardzo koncentrujemy się na tym, co nam się nie podoba. Jedno mądre powiedzenie głosi: “Raz źle robiłem, krzyczeli wciąż na nowo. Zrobiłem dobrze dwakroć nie padło ani słowo”
Jan Paweł II zjednał serca, przyciągnął młodzież do kościoła i na długie lata zostawił dobry ślad w historii chrześcijaństwa. Cała masa ludzi otrzymała dar nawrócenia, zbudował pozytywny wizerunek kościoła, powstrzymał w znacznym stopniu laicyzację i utrzymywał kościół w ryzach. O nikim złego słowa nie powiedział, na każdym kroku szukał pojednania, szanował również tych, którzy z punktu widzenia światopoglądu byli jego przeciwnikami. Jego świętość została potwierdzona również po śmierci poprzez cud uzdrowienia.
e) Każdy człowiek jest inny, każdy ma swój własny styl, temperament itp. Jeden ma naturę łagodną, a inny surową. Nie osądzajmy ludzi przez pryzmat naszych oczekiwań.
f) Miejmy więcej zaufania do papieży. To nie jest byle kto, to jest jedna osoba wybrana z całego świata. Ma odpowiednią wiedzę, wykształcenie, ugruntowaną wiarę i pod tym kątem jest również wybierana. Do tego pamiętajmy, że otrzymaliśmy obietnicę od Jezusa, że będzie z nami na zawsze i nas wszystkiego nauczy. W kościele nie ma demokracji, więc mimo wszystko powinniśmy dostosować się do tej swoistej monarchii. Właśnie w ten sposób powstawały schizmy, rozłamy, że znajdywali się ludzie krytyczni, którym coś się nie spodobało i postanowili nie popuścić. Nie da się zadowolić wszystkie oczekiwania. Niektórzy woleliby, aby nie było ekumenizmu, ja wolałbym, aby jednak był. Ja z kolei jestem zwolennikiem antykoncepcji, ale mówię trudno, zostanę i się dostosuję. Jak by tak każdy postanowił postawić na swoim, to nie byłoby mowy o jakiejkolwiek jedności.
V. “OSTATNIA BITWA SZATANA” – SŁÓW KILKA O MASOŃSKIEJ PUBLIKACJI BĘDĄCEJ POŻYWKĄ DLA SPISKOWYCH TEORII BRACTWA ŚW. PIUSA.
Ostatnio w sieci pojawiła się masońska publikacja pod tytułem “Ostatnia bitwa szatana”, z której wynika, że apostazja, odstępstwo (nazywane tam również dymem szatana), przed którym przestrzegała Matka Boża z Fatimy weszło do kościoła, co zaowocowało Soborem Watykańskim II, który to wprowadził do Kościoła modernizm, zreformował Kościół w sposób niezgodny z Bożą wolą i odwieczną tradycją, umocnił wpływy masońskie, a czego konsekwencją była laicyzacja i demoralizacja społeczeństwa, oziębłość w wierze i utrata wiary. Tu pojawiały się zarzuty, że Watykan o tym prawdziwym przesłaniu III tajemnicy wiedział, wiedzieli papieże (np. Jan Paweł II), lecz prawdę przed nami zataili w sposób świadomy, a przez to stali się winnymi świadomej apostazji. Z tego co zaobserwowałem, to widzę, że u niektórych osób wywołało zaniepokojenie. W rzeczywistości jest to zwykły paszkwil, do którego nawet nie warto zaglądać, żeby nie tracić czasu. Niestety, ale szczegółowa polemika znacznie przekroczyłaby ramy zwykłego artykułu, więc ograniczę się tylko do ogólników. Jak wspomniałem wyżej, nie ma żadnych podstaw twierdzić, że masoneria odniosła triumf nad kościołem, bo jak ostro i desperacko walczyła o zliberalizowanie nauk kościelnych, o których była mowa wyżej, to każdy pamięta. Mimo obecności odstępców w murach kościoła, którzy nie szczędzili swoich wysiłków w naciskaniu na papieża, aby zliberalizował te kwestie, to poniosła sromotną klęskę. Musiała więc zaatakować od innej strony – właśnie takimi książkami, które insynuują, że oni odnieśli sukces poprzez wywalczenie tych przemian (które w rzeczywistości były zwykłą i poprawną ewolucją w kościele i która de facto była od zawsze). W ten sposób usiłują podważyć autorytet papieży, oczernić Jana Pawła II, zbuntować wiernych wobec hierarchii Kościelnej, podważyć wiarygodność i świętość kościoła, tworzyć rozdwojenie, wzniecić bunt, zasiać panikę i strach. W tym miejscu należy również przypomnieć, że siostra Łucja z Fatimy do samego końca była życzliwie nastawiona i oddana Janowi Pawłowi II, wspierała go swoją ofiarą i modlitwą aż do samego końca (a szczególnie po zamachu na jego życie). I proszę nie mówić, że ona nie była świadoma co się tak na prawdę dzieje za murami Watykanu – mimo iż była zamknięta w klasztorze, to doskonale znała szczegóły dot. cudu różańcowego na Filipinach (czego wyraz dała w 1986 r. [8]), więc dziwne by było, gdyby absolutnie nic nie wiedziała o (jak to sugeruje ta książka) szatańskiej postawie papieża.
W tym wszystkim zastanawia mnie jeszcze, dlaczego wiążą oni rozkład moralności wśród społeczeństwa z Soborem Watykańskim II? Na jakiej podstawie? Na takiej, że najpierw był sobór, a po soborze dostrzegli oni oziębienie wiary wśród wiernych? Jest to zwykły błąd logiczny Post hoc, ergo propter hoc. Okres przed Soborem Watykańskim II był najbardziej zbrodniczym czasem w dziejach świata – dwie wojny światowe, powstanie komunizmu i nazizmu. Ja raczej postępującą laicyzacje wiązałbym z działalnością masońską działającą po za murami Watykanu. Wystarczy spojrzeć, jakie wartości i model życia są promowane w mediach, jakimi filmami i programami jesteśmy karmieni, jak świat prześciga się w oferowaniu społeczeństwu wielkich atrakcji, które z jednej strony są ponętne i atrakcyjne, a z drugiej strony nie koniecznie zgodne z wartościami chrześcijańskimi. Wokół naszej wiary tworzy się atmosferę totalnego obciachu, zacofania, a promuje się postawy i światopoglądy oparte na rzekomym racjonalizmie, źle pojętej wolności i fałszywym obrazie nowoczesności. Więc na jakiej podstawie lefebryści wiążą upadek wartości chrześcijańskich akurat z Soborem Watykańskim II – to dla mnie pozostanie zagadką. Sięgnijmy jednak pamięcią do pontyfikatu Jana Pawła II – mimo tych światowych atrakcji, jakie były na wyciągnięcie ręki, ten człowiek potrafił przyciągać do siebie młodzież, ludzi o różnych wyznaniach, a nawet ateistów. Wówczas czuło się, że chrześcijaństwo tętni życiem. A to, że to co obserwujemy teraz jest dalekie od ideału… Wystarczy tylko przypomnieć scenę z życia Jezusa – jak wjeżdżał do Jerozolimy, to wszyscy krzyczeli “hosanna”, a tydzień później ci sami ludzie jednym chórem wrzeszczeli “ukrzyżuj go”.
To jeszcze nie koniec tematu. W przyszłości planuję odnieść się do kwestii związanej z milczeniem Soboru Watykańskiego II w kwestii komunizmu (choć kierunek mojej argumentacji będzie mniej więcej taki, o jakim pisałem w tym artykule, oraz inne zarzuty, które często padają z ust lefebrystów (np. odwoływanie się do wybranych autorytetów, którzy nie chcieli przystać na te zmiany).
PRZYPISY
1.marucha*wordpress*com/2012/11/03/jan-pawel-ii-a-ewolucja-czlowieka-ze-zwierzecia – proszę zastąpić gwiazdkę kropką i przekleić do przeglądarki internetowej – tym sposobem nie chcę przyczyniać się do pozycjonowania jego bloga.
2. Rozmowy o Biblii, Anna Świderkówna, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001, str. 42-43
3. Spór Akomodacyjny:http://encyklopedia.eduteka.pl/wiki/Sp%C3%B3r_akomodacyjny
4. za wiki http://pl.wikipedia.org/wiki/Przek%C5%82ady_Biblii
5. http://www.tyniec.benedyktyni.pl/ps-po/?p=7450
6. Ekumenizm w ścisłym tego słowa znaczeniu odnosi się tylko do wyznań chrześcijańskich. W przypadku wyznań niechrześcijańskich możemy mówić co najwyżej o dialogu. W tym artykule chodzi mi jednak o szersze znaczenie tego słowa, który zawiera w sobie zarówno to pierwsze, jak i drugie.
7. LIST APOSTOLSKI ORDINATIO SACERDOTALIS JPII dostępny na
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/listy/ordinatio_sacerdotalis.html
8.Kalendarium z Życia siostry Łucji: http://www.smbf.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=64:kalendarium-z-ycia-siostry-ucji&catid=35:fatima&Itemid=108
Źródło: http://www.trinitarians.info/inne/art_434_Sobor-Watykanski-II—obrona.htm
Wiem, że mieszka Pan w Opolu. Już kilka razy proponowałem Panu odwiedzenie kościoła Świętego Sebastiana o 18 30 w niedzielę, aby na własne oczy zobaczyć tę okropną (znam co najmniej jednego kapłana, który tak ją określił) mszę łacińską.
Czy był Pan chociaż raz? Jakie były odczucia?
Czy zechciałby Pan o wszystkich tych sprawach, tak szeroko tu opisanych, podyskutować z kapłanem Bractwa Świętego Piusa X? Prywatnie, bądź publicznie.
Panie Jacku, nie jestem z Opola, tylko z Warszawy. Nigdy bym nie nazwał mszy łacińskiej “okropną” – w żadnym wypadku!!! Proszę się wczytać – piszę tam wyraźnie, że jestem zwolennikiem przywrócenia jej dla takich ludzi, którzy odczuwają potrzebę przeżywania jej w duchu przedsoborowym.
Byłem raz na takiej mszy. Osobiście preferuję wersję posoborową. Nie mniej jednak szanuję to, że tacy ludzie jak Pan wolą ryt trydencki.
Jeszcze raz podkreślam – nie brzydzę się przedsoborowej tradycji – raczej brzydzę się tekstami, które odzierają z godności i świętości błogosławionego Jana Pawła II.
Odesłany przez Pana do Benedyktynów znalazłem tam:
W odnowie liturgii potrzebna jest formacja w tym względzie, tym bardziej że wierni odnosili wszelkie formy czci do Najświętszego Sakramentu, a nie do ołtarza. Kształtowanie symboliki zakłada wykształcenie u wiernych zmysłu sacrum w odniesieniu do ołtarza.
Z czym trudno się pogodzić. To teraz ołtarz będzie świętszy od Najświętszego Sakramentu? Planuje się, że w przyszłości miejsce ofiary ma doznawać czci większej od Ciała Chrystusa?
Panie Jacku, moim skromnym zdaniem należy zwrócić uwagę, że nasza cześć powinna skupiać się nie tyle na ciele Jezusa, ale na Jego osobie. Tak samo i dla każdego z nas ważniejsza jest czyjaś osoba, a nie jego ciało. Czczenie ołtarza jako symbolu Chrystusa nie sprawia, że przestajemy czcić Jego ciało. Po prostu podczas mszy nasza uwaga skupia się na ołtarzu, który jest Jego symbolem, na którym dokonuje się cud eucharystyczny. W ten sposób Jezus staje w centrum uwagi podczas mszy. Po mszy miejscem centralnym znów staje się tabernakulum, ponieważ w tym momencie to miejsce jest najbardziej związana z obecnością Zbawiciela.
To oczywiście moja interpretacja, nie czuję się zupełnie kompetentny wypowiadać w imieniu Kościoła…
Panie Jacku, moim skromnym zdaniem należy zwrócić uwagę, że nasza cześć powinna skupiać się nie tyle na ciele Jezusa, ale na Jego osobie.
– W tabernakulum nie ma osoby Jezusa, a tylko jego Ciało? Ale potem w Komunii przychodzi do mnie cały Jezus?
Tak samo i dla każdego z nas ważniejsza jest czyjaś osoba, a nie jego ciało. Czczenie ołtarza jako symbolu Chrystusa nie sprawia, że przestajemy czcić Jego ciało.
Cześć dla ołtarza, miejsca na którym dopiero ma nastąpić Cud Eucharystyczny nakazuje obracanie się tyłem do Tego jest tego Cudu owocem? W czasie przeistoczenia przychodzi Jezus jako osoba, ale potem do tabernakulum składamy tylko jego ciało?
Po prostu podczas mszy nasza uwaga skupia się na ołtarzu, który jest Jego symbolem,
– Symbol osoby ważniejszy od jej ciała?
na którym dokonuje się cud eucharystyczny.
Proszę dalej objaśniać, ale proszę o odrobinę litości dla logiki.
Nie byłoby tych wszystkich problemów gdyby wszystko zostało po staremu.
Panie Jacku, ja już jestem zmęczony odpowiadaniem po raz kolejny tego samego. A również Pańska logika jakoś do mnie nie trafia i nie powala na kolana.
– Osoba Jezusa jest wszędzie, natomiast w tabernakulum jest Jego przenajświętsze ciało. Jego ciało nie jest w 100% tożsame z Nim samym (tak samo jak moja część ciała nie jest tożsama ze mną). Tak przynajmniej ja to rozumiem. A to, jak podczas komunii przychodzi do nas Jezus, ale nie potrafię w 100% odpowiedzieć, jak to technicznie się dokonuje. Spożywamy Jego Ciało, Jego ciało jest w nas, może w jakiś sposób łączy się z nami cieleśnie, nie wiem, nie rozumiem tego. W każdym razie uważam to za totalną bzdurę, że Jezus to jest tylko w komunii i podczas mszy jest tylko tam z tyłu, za plecami księży. Niestety to są tylko Pańskie wyobrażenia, punkt widzenia i do mnie zwyczajnie nie trafia.
– Owszem, przychodzi jako osoba, cały czas tam jest, jako Duch nie jest związany z jakimikolwiek układami współrzędnych. W tym powyższym zdaniu nie podoba mi się słowo “tylko”. Jego ciało jest święte, nie mniej jednak nie jest w 100% tożsame z Jezusem. Podczas mszy przede wszystkim czcimy osobę Jezusa Chrystusa, który uobecnia się na ołtarzu. Bóg czyta nasze serca, zamiary, intencje, a tak się składa, że ludzie podczas mszy czczą Jego osobę właśnie w miejscu ołtarza. Jest On w centrum naszej uwagi, jest dla nas najważniejszy. Natomiast Pańskie podejście jest błędne, bo sugeruje, że dla Boga najważniejsze jest czczenie konkretnego miejsca w przestrzeni, na podstawie jakiegoś wydumanego przekonania, że tam, tylko tam i nigdzie indziej jest Jezus Chrystus.
To właśnie Pańskie podejście jest pozbawione logiki… Bo w ten sposób to czciło się Jezusa zamkniętego za jakimiś metalowymi drzwiczkami, odciętego od tego, co się dzieje na mszy.
– Od Jego ciała ważniejszy jest On sam, Jego istota, Jego osoba. To Jezusa mamy czcić, to On ma być w centrum naszej uwagi. I właśnie podczas mszy czcimy Jego osobę, która uobecnia się dla nas na ołtarzu.
A poza tym, to nie wiem, czy Pan zdaje sobie sprawę, ale ponoć zwrócenie się kapłana w trakcie mszy trydenckiej w stronę tabernakulum to ma związek nie tyle z samym tabernakulum, ale z tym, że w tamtym okresie budowano ołtarze skierowane na wchód. I to to właśnie było najbardziej kluczowe – kierunek wschodni, a nie kierunek “tabernakulum”. Ponoć pisał o tym papież Benedykt XVI.
—————————-
Dopisuję źródło tej informacji:
http://sanctus.pl/index.php?grupa=128&podgrupa=143
Prawidłowo zbudowana świątynia posiada ołtarz skierowany na wschód. To wyraz starożytnej tradycji, w ten sposób pierwsze kościoły chrześcijańskie bardzo szybko odróżniły się od synagog. Chrześcijanie od początku zwracali się na modlitwie ku wschodowi. W wschodzącym słońcu postrzegano symbol Chrystusa zmartwychwstałego (Łk 1,78 ), który wniebowstąpił w stronę orientu (stąd słowo „orientacja”) i stamtąd przybędzie powtórnie na ziemię (Mt 24,27; Dz 1,11). Tak zatem konstruowano kościoły, aby stojący przy ołtarzu na czele ludu kapłan-pośrednik oraz wierni mogli się wspólnie zwrócić na modlitwie w jednym kierunku – wschodnim. Tak zjednoczona i zorientowana wspólnota eucharystyczna, przeżywająca w liturgii zapowiedź powrotu Chrystusa zwraca się w stronę Pana, niejako wychodząc Mu na spotkanie, oczekując Jego przyjścia w chwale.
A więc cała teoria o tym, że to chodziło o zwrócenie się w kierunku tabernakulum szlag trafia. To kierunek wschodni, a nie tabernakulum jest tu kluczowy.
Nie jest Pan pewien, nie wie, nie rozumie, ale przy swoim się upiera. Proszę poszerzyć wiedzę, a potem budować teologiczne dowody.
Ja się przy niczym nie upieram, a tylko wskazuję na rażące (moim zdaniem) nielogiczności i niekonsekwencje w Pańskich koncepcjach. Czyli razem pracujemy nad ich udoskonaleniem. Chce Pan bronić tego SW II, który narobił tyle bałaganu, to niech Pan broni. Nie, to nie. Ja tylko bronię starych ugruntowanych zasad i tego czego chciał bronić były już Papież Benedykt XVI.
Czy zanim pozwoliłby Pan wmontować do swego samochodu (zamiast aktualnie zainstalowanego) silnik zupełnie nowego typu nie zażądałby Pan jego przetestowania na wszelkie sposoby?
Wiara i jej zewnętrzne przejawy czyli liturgia jest dla nas, dla naszego życia duchowego (a więc najistotniejszego) takim właśnie silnikiem.
Ta liturgia (jak i inne zdobycze SW II) jest dla mnie ciągle czymś zupełnie niedoskonałym w porównaniu do tridentiny i dlatego Pana męczę, że jest Pan tak święcie do niej przekonany. Też bym chciał być tak pewny swego. Mieć taki luz w podejściu do spraw Bożych jak faceci z filmiku http://www.youtube.com/watch?v=fF512ELvNdw
a nie być takim zacofańcem i sztywniakiem jak ten http://www.youtube.com/watch?v=b98tM7yFmQ4
No i w tej sprawie właśnie liczę na Pana. Proszę mnie nie zawieść.
Niech Bóg Pana prowadzi.
No nie to tu już Pan “poleciał po bandzie” no i niestety się wykopyrtnął.
Uprzejmie proszę jeszcze ze dwa razy przeczytać to co Pan powyżej napisał i uprzejmie przyznać, że była to próba obrażenia mojej małej, bo małej, ale jednak jakiejś tam inteligencji.
Pozwolę sobie udać, że tego nie było, bo inaczej, to musielibyśmy na udeptaną ziemię stawać.
OK?
I jeszcze dwie uwagi:
1. W wcześniejszym wpisie krytykuje Pan moje zdania w oderwaniu od sformułowań, których one z kolei są krytyką. To nie jest uczciwe.
2. Wszystko co Pan napisał poprzednio o orientacji kościołów to prawda. Tylko wniosek jest fatalny.
Reasumując:
Czy naprawdę nie słyszał Pan o tym, że przed SW II centrum, jądrem budynku kościelnego było tabernakulum, a dokładniej w nim zawarte Ciało Chrystusa?
Czy taka sytuacja nie była naturalna?
Czy nie widzi Pan, że po SW II kościół jako budynek nie ma już jakiegoś swojego najważniejszego miejsca?
W czasie mszy jest to stół stojący przed tym co ja uważam za właściwy ołtarz, bo tam odbywa się Cud Eucharystyczny. Ale po jej zakończaniu? Moim zdaniem tabernakulum. A Pańskim?
A dlaczego coraz częściej jest ono gdzieś chowane po kątach?
Biada obłudnikom
13 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.
15 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami.
16 Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. 17 Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? 18 Dalej: Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą. 19 Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę? 20 Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży. 21 A kto przysięga na przybytek, przysięga na niego i na Tego, który w nim mieszka. 22 A kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Tego, który na nim zasiada.
23 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. 24 Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!
25 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. 26 Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.
27 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. 28 Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.
29 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, 30 i mówicie: “Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie byliśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków”. 31 Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków! 32 Dopełnijcie i wy miary waszych przodków! 33 Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?
34 Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych. Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta. 35 Tak spadnie na was wszystka krew niewinna, przelana na ziemi, począwszy od krwi Abla sprawiedliwego aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zamordowaliście między przybytkiem a ołtarzem. 36 Zaprawdę, powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie. -Mt, 23, 13-35
Oczywiście ze wszystkimi cytatami się zgadzam, bo nie mam w zwyczaju z tekstami natchnionymi polemizować.
Zgadzam się też z tym, że jestem grzeszny. (Sądzę, że o to chodzi Pani Papieżycy. Wnioskuję po ilości powtórzeń wyrazu “biada”)
Nie jestem jednak pewien, czy potępiany jestem ja, czy też mój adwersarz. (To raczej on występuje z pozycji uczonego, a ja tylko go z lekka krytykuję. Nieudolnie zresztą i nieskutecznie.) A może obaj?
Byłbym zobowiązany gdyby objaśniono mi z czym jeszcze się zgadzam. Jednak nie jest to konieczne.
Na koniec pragnę oświadczyć, że jestem zaszczycony, iż wreszcie spotkało mnie to na co tak wielu się tu skarżyło. Można powiedzieć, że wreszcie jestem normalnym członkiem tutejszej społeczności.
Dziękuję. Obiecuję być dzielnym (w granicach zdrowego rozsądku) w tej próbie.
Szacunek za tak długi i wszechstronny usystematyzowany tekst !!! ale na tym chyba sie kończy … bo całość zalatuje mi marksistowską dialektyką.
1) Periodyczna wędrówka “centrum” kościoła na osi tabernakulumołtarz zależnie od tego czy akurat jest Msza św czy nie … jakoś to do mnie nie trafia.
2) z samego powołania na Mt 16,19 ktoś mógłby wywnioskować dopuszczalność rozwodów … więc ostrożnie.
3) nie porównujmy Europy o ponad tysiącletniej chrześcijańskiej tradycji … do Afryki, bo to jak porównanie zielonego ze słodkim. Pomieszane kategorie …
3a) w sprawie inkulturacji w Chinach … to było wchodzenie do kraju o kulturze znacznie starszej niż europejska wiec nie mieszajmy tego z Afryką. To raczej inkulturacja była znakiem szacunku dla starożytnej chińskiej tradycji a nie znakiem modernizmu.
4) język łaciński jest symbolem JEDNOŚCI kościoła … choć zgadzam się że z łaciną trudno dotrzeć do społeczeństw charakteryzujących się wysokim poziomem analfabetyzmu – ale w Mszy trydenckiej bardziej od języka fascynuje mnie logika i konsekwencja całego układu. W porównaniu z tym NOM stwarza wrażenie dość chaotyczne. Że już nie wspomnę o masońsko-protestanckich korzeniach “twórczości” abp. Bugniniego .
Proszę to zastosować najpierw do siebie. Owszem, mam braki, ale przy Pańskich brakach wytykanie mi tego jest żałosne.
– Panie Jacku, jak na razie ta Pańska logika sprowadza się do subiektywnych odczuć, własnego “widzimisię”, które z samą logiką nie mają absolutnie nic wspólnego. Jak na razie ta Pańska logika sprowadza się do tego, że “no przecież to karygodne”, “to niegodziwe”, “no jak tak można” itp.
– Benedykt XVI popierał SVII, widział w nim pewne niedoskonałości, ale popierał, świętował rocznicę jego ustanowienia itp. Śmiem przypuszczać, ze te “niedoskonałości” zostały poruszone przede wszystkim po to, aby stworzyć jakąś atmosferę dialogu z lefebrystami – szkoda, że nie potraficie tego właściwie odebrać, zrozumieć. Czasem papież potrafi przychylić się do jakieś teorii protestanckiej, właśnie po to, aby stworzyć taką atmosferę.
– Proszę nie wprowadzać wydumanych standardów do Kościoła. Sobór Trydencki, ani żaden inny nie był testowany na wszystkie sposoby przed jego wprowadzeniem.
– chwilowo nie mam możliwości oglądania filmów na YT, więc się nie wypowiem
– Wniosek jest bardzo dobry. Zaznaczyłem, że w samym założeniu stanie przodem do tabernakulum w rzeczywistości nie chodziło to stanie przodem do tabernakulum, tylko o stanie w kierunku wschodu, bo ten kierunek był wyrazem zwrócenia się w kierunku Boga. Podczas mszy trydenckiej to o ile dobrze wiem, tabernakulum jest zamknięte… Więc wniosek jest bardzo dobry. W nowej mszy zmieniła się orientacja obecności Boga. Już nie wschód, ale ołtarz.
– a teraz nie jest? Teraz tabernakulum też jest otoczone największym szacunkiem. W kościele najważniejszy jest Bóg, Jego osoba i to jest najważniejsze, a nie to, że tabernakulum musi spełniać jakieś normy co do wielkości, wystawności i dobrej widoczności – bo niby jakie te normy powinny być i dlaczego akurat takie są słuszne? Potrafi to Pan logicznie uzasadnić?
– o, i to jest przykład Pańskiej logiki – subiektywne odczucia oparte na pytaniach w stylu “czy to nie naturalne?”, “czy to nie oczywiste?”.
– Problem nie jest w byciu uczonym (choć ja za takiego się nie uważam). Jezus był bardziej uczony od faryzeuszy, a św. Pawłowi w wiedzy też niczego nie brakowało. Problem jest wtedy, kiedy ta wiedza jest wykorzystywana do zła, gdy tylko na niej opiera się swoje życie.
Z lekka krytykuję? A może właśnie to ja z “lekka krytykuję” bezczelną krytykę wobec papieży, oficjalnej nauki Kościoła.
– nie jestem w stanie poradzić temu, czy coś trafia, czy nie trafia. Pisząc ten tekst miałem świadomość, że nie do wszystkich to trafi. Trudno.
– Bez obawy. Mnie uczono, że co Bóg ustanowił, to Bóg może zmienić (np. przykazania Boże), a co Kościół ustanowił, to Kościół może zmienić. Postanowienia soborowe są postanowieniami Kościoła, więc ten ma prawo zmienić na podstawie właśnie tego fragmentu.
– a co tu ma jakieś porównanie do rzeczy? Ja pokazuję na tym przykładzie, że jedność liturgii jest wg mnie nie możliwa i tego dotyczy meritum, a nie samego porównania.
ad 3a. Znowu – nie mieszam tego z Afryką, chodziło o coś zupełnie innego. Trzymanie się sztywnych zasad zaowocowało klęską – to właśnie było tego przyczyną.
– Jak coś przez wieki funkcjonowało jako symbol, to nie oznacza, że jest to bezwzględnie słuszne po wsze czasy. Bez tego symbolu mamy jedność kościoła ze wspólnotami afrykańskimi. Dzisiaj jednością Kościoła jest papież, stolica apostolska – to właśnie lefebryści rozwalają to, co jest prawdziwą jednością.
– Subiektywne odczucia nie są żadnym argumentem, bo dla mnie dla odmiany po stokroć bardziej przemawia logika i konsekwencja układu nowej mszy. No i co Pan na to? Ja bym sie nie odnalazł na łacińskiej mszy – Bogu dzięki za SVII
Nie znam tego biskupa, ale nawet jeśli miał on powiązania z masonerią, to nie oznacza od razu, że ten sobór był w 100% stworzony pod masońskie założenia i nie miał niczego z Bożej woli.
Przykre to, widzę, że nie polubię się chyba z pch24.pl i polonia christiana :(
Może wobec tego zacznijmy oskarżać apostołów, że w Biblii nie potępili wyraźnie władzy rzymskiej – czemu to autorzy Nowego Testamentu milczeli w sprawie tego prześladowania… Nie ma tam ani słowa o tym ucisku, o tym, aby przeciwstawić się tej władzy, a zamiast tego znajdujemy wezwanie, aby jej się bezwzględnie podporządkowywać: Rz 13:1-2; 1P 2:13 (tutaj na szczególną uwagę zasługuje fragment Tt 3:1, który został napisany w trakcie prześladowań chrześcijan przez Nerona).
Następne pytanie, które należałoby postawić. Skąd wiadomo, że to milczenie nie było na pewno zamysłem Bożym. Co by dało jego potępienie? Przelanie kolejnych hektolitrów krwi chrześcijan? Skuteczne wykorzenienie chrześcijaństwa w pewnych częściach komunistycznego świata?
To znaczy, że nie zna Pan i nie rozumie Pan Słowa Bożego, a jest Pan bardzo gorliwy religijnie, sądząc po ilości wpisów nt. KK.
Nie jest to więc gorliwość rodzaju ” Gorliwość o dom Twój Panie pożera mnie”. Wskazywałoby to na zadaniowanie.
Prawda nie dzieli się na tradycjonalną i modernistyczną. Ten podział stworzyło KGB. Chwała Bogu Sobór II jak każdy poprzedni byl święty i uporządkował wiele spraw, np. uregulował prawem kanonicznym sprawę pustelników i była to tylko niewielka część z tego co zrobił.
Prawda nie szkodzi Kościołowi. Co należało więc powiedzieć, zostało powiedziane- KGB wmieszało się w Sobór. Co do reszty ma Pan rację, nie zaszkodziło mu to i było dopustem Bożym, by wyszły na jaw zamysły serc wielu i by oddzieliło się ziarno od plew.
Ja to się obawiam, że to była dopiero rozgrzewka… Oni będą to drążyć, nagłaśniać, demonizować, dopóki nie osiągną swojego celu. Dasz palec, upomną się o rękę.
Ja im wypowiadam wojnę… po prostu. Niedługo odpalę stronkę poświęconą lefebrystom, Soborowi Watykańskiemu II i będę z nimi walczył, na ile mi możliwości pozwolą, bo oni trochę za dużo sobie pozwalają. Jak nie będzie żadnej polemiki w necie, to nas zjedzą. A jeśli chodzi o wpływy KGB – ok, spoko, tylko niech zaczną od początku, od soboru Nicejskiego, Konstantynopolitańskiego itp. Najpierw te sobory trzeba unieważnić z powodu wpływu pewnych sił antychrześcijańskich, upolitycznienia itp, a potem dopiero zabrać się za SVII
Napisałem maila do pch24.pl, bo najwyraźniej nie spodobały im się komentarze pod tym filmem, które próbowałem zamieścić. Oto treść tego listu:
——————————————————————-
Prosiłbym, aby państwo nie występowali pod sztandarem Kościoła Katolickiego. Mogą państwo przenieść się na poddomenę bractwa św. Piusa, skoro promujecie państwo książkę, która uderza w oficjalną wykładnię Kościoła Katolickiego. Napisałem kilka komentarzy pod filmem z Roberto de mateii w Krakowie. Co się nie spodobało, że zostały ocenzurowane? Mam jakoś je poprawić? Nie spodobało się, że podałem kilka argumentów broniących SVII? Nie spodobało się, że dałem namiary na artykuł broniący ten Sobór? Artykuł jest na stronie niekomercyjnej, więc co Wam przeszkadza? Bo postanowienia regulaminu są bezwzględne i koniec dyskusji?
Może niedługo z jednej strony będziecie zamieszczać błogosławieństwo papieża, a z drugiej strony zaczniecie promować środki wczesnoporonne?
Czy mamy do czynienia z kolejną grupą przebierańców, którzy dla pozoru publicznie składają grzecznie rączki do modlitwy?
Nie słuchałam całego wykładu Mattei, tylko fragmenty. Sądzi Pan, że on wpisuje się w te nurty tradycjonalistyczne?
Nie wyglądało mi na to. Co do PCh robią wiele dobrego, ale i tam daje się zauważyć ten heretycki owczy pęd.
Obyśmy nie wylali dziecka z kąpielą. Prawda Kościołowi nie szkodzi, a że KGB próbuje rozwalić KK to gołym okiem widać i dobrze, że to powiedziano. Przecież Encykliki i poprzednie Sobory też przestrzegały przed heretyckimi ideologiami np. reformacją, Pius X potępił komunizm, Leon XIII karbonariuszy, a Sobór w Konstancji rozprawił się z krzyżacką herezją.
W odpowiedzi na moje słowa:
“Nie jestem jednak pewien, czy potępiany jestem ja, czy też mój adwersarz.”
Pisze Pani:
To znaczy, że nie zna Pan i nie rozumie Pan Słowa Bożego, a jest Pan bardzo gorliwy religijnie, sądząc po ilości wpisów nt. KK.
Nie jest to więc gorliwość rodzaju ” Gorliwość o dom Twój Panie pożera mnie”. Wskazywałoby to na zadaniowanie.
Więc ja odpowiadam:
Zamieściła Pani wiele cytatów i żadnej informacji jak nalezy je rozumieć, to znaczy jak Pani je rozumie. Bo jak to z cytatami zwłaszcza z Pisma Świetego, różnie się je objaśnia. Czy na proste pytanie musi Pani odpowiadać w sposob aż tak obraźliwy?
No więc i ja odpowiem Pani podobnie.
Otóż uważam, że osoby bez powodu wprowadzające brutalny styl do dyskusji zwłaszcza dyskusji światopoglądowych, zwłaszcza w środowiskach prawicowych należy traktować tak jak by były zadaniowane. Nawet jeśli widomo z całą pwenością, że zadaniowane nie są.
Należy bezwzględnie przestrzegać tej zasady dla zapewnienienia właściwego poziomu dyskursu oraz jego skuteczności. Rozbijanie dyskusji uniemozliwia bowiem wyciąganie wniosków, a te czasem mają znaczenie kapitalne.
Tak więc bardzo proszę się opanować, zwłaszcza, że braki w Pani osobowości przyniosły już wiele zła temu portalowi.
– Prawda nie szkodzi, nie mam nic przeciwko temu, żeby o tym było wiadomo. Problem jest w czymś innym – w tonie tego materiału… A jest on mniej więcej taki: “SVII jest zły, największa klęska w historii Kościoła, totalna masakra, nie znalazłem tam niczego dobrego, czym prędzej to odrzućmy”. W tym jest problem… Można głosić prawdę o soborze poruszając wątek KGB, nie uderzając tak mocno w oficjalną wykładnie. Tutaj tego nie było. Ton jest stanowczy, zdecydowany, bez żadnych wątpliwości, żadnego zawahania…
– No a SVII nie wspomniał ani słowa. Kto wie – może to i dobrze, może właśnie to było wolą Boga, a bracia lefebryści znaleźli punkt zaczepienia, żeby to rozwalić. Jakby była tam mowa o komunizmie, to pewnie musieliby się przyczepić czegoś innego, o czym to jeszcze SVII nie wspomniał, a był powinien…
Brak pewnych rzeczy nie dyskwalifikuje pozostałości… Nie ma tam mowy o komunizmie, ale wcale to nie oznacza, że z tego powodu powinniśmy odrzucić całą resztę. A niestety lefebryści usiłują wmówić, że z powodu tego braku cała reszta powinna zostać odrzucona.
A w kościele na soborach od zawsze są jakieś przepychanki na tle politycznym, ale nikt do tej pory nie negował postanowień innych soborów.
“To był sobór duszpasterski” – Roberto de Mattei w Warszawie, część I
“Tu wszystko mija, Trwa tylko Bóg” – Roberto de Mattei w Warszawie, część II
„Nie trwóż się, nie drżyj
Wśród życia dróg,
Tu wszystko mija,
Trwa tylko Bóg.” (św. Teresa Wielka)
“Zerwanie ciągłości” – Roberto de Mattei w Warszawie, część III
Nagrań dokonał Grzegorz Kuternkiewicz.
1. W odpowiedzi na słowa:
Że już nie wspomnę o masońsko-protestanckich korzeniach „twórczości” abp. Bugniniego .
Pisze Pan:
Nie znam tego biskupa, ale nawet jeśli miał on powiązania z masonerią, to nie oznacza od razu, że ten sobór był w 100% stworzony pod masońskie założenia i nie miał niczego z Bożej woli.
Pragnę poinformować, że to biskup, który sam o sobie mówi:
“I am the liturgical reform!” o czym wie każdy kto choć trochę się sprawą reformy liturgii interesuje.
http://wdtprs.com/blog/2010/10/bugnini-i-am-the-liturgical-reform/
Więc jeżeli się Pan bierze za obronę, to wypadałoby wiedzieć czego się broni, czyjego dzieła.
2. Pisze Pan:
Kto wie – może to i dobrze, może właśnie to było wolą Boga, a bracia lefebryści znaleźli punkt zaczepienia, żeby to rozwalić. Jakby była tam mowa o komunizmie, to pewnie musieliby się przyczepić czegoś innego
No i znowu pudło. Chcąc się brać za budowę strony zwalczającej Bractwo Świętego Piusa X wypadałoby wiedzieć choć tyle, że nie krytykuje ono SW II z powodów politycznych tak jak to robią inni, a tylko i wyłącznie pragnie ono uznania swych praw do praktykowania liturgii i wyznawania prawd wiary, takich jakie obowiązywały w całym Kościele do SW II. Czy “zapóźnienie w rozwoju” co do którego prawidłowości są wątpliwości to tak wielki grzech?
3. Bractwo nie stawia nikomu żadnych wymagań ani zarzutów. Uznaje zwierzchność Papieża i uważa się (z wzajemnością zresztą) za część Kościoła. To Watykan stawia zarzuty Bractwu z powodu nie uznawania przez nie za poprawne niektórych dokumentów SW II. Zdecydowana większość tych dokumentów ( 85 % ?) jest przyjmowana przez Bractwo bez zastrzeżeń. Jednakże stoi ono na stanowisku, że niezależne od niego kryterium zgodności z wcześniejszymi nauczaniami Kościoła nie jest spełnione w stosunku do kilku z nich i z tego powodu nie może się zgodzić na ich uznanie.
4. Reforma liturgiczna została tylko zainspirowana dokumentami SW II lecz wszystko dokonało się (właśnie pod kierunkiem abp Bugniniego) w ciągu kilku lat po soborze. Poproszono o współpracę pastorów, rabinów i osiągnięto coś co nie jest już tak przykre dla “braci odłączonych” jak msza trydencka, a więc sukces. Myślą przewodnią było “otwarcie się Kościoła na świat współczesny”. Jej krytycy uważają, że podstawowa misja “zachować depozyt prawd objawionych” przy tych działaniach ucierpiała. I to jest też moje zdanie.
5. Zarzuty stawiane są przez różne osoby, raczej świeckie i z tego powodu Pana pomysł atakowania właśnie Bractwa uważam za chybiony. Jednak jeśli już koniecznie chce Pan to robić, to sensowne byłoby najpierw zapoznać się z tym co chce Pan zaatakować, poczytać : http://www.piusx.org.pl/ Potem znaleźć słabe punkty przeciwnika. Dalej zebrać środki i dopiero wtedy zaatakować.
Działając jak dotąd, czyli na oślep wydatkuje Pan tylko energię zupełnie bezużytecznie.
6. Nie będę pisał, że życzę powodzenia, ale powiem tylko tyle, że jeśli będzie Pan w swych działaniach uczciwy i rozsądny to owoce powinny być dobre. Czego Panu szczerze życzę.
To było proste na poziomie szkoły podstawowej.
Czepił się Pan Benedyktynów i pośrednio autora, cytuję;
Kiedy NIEDWUZNACZNIE stoi w Ewangelii;
Ma Pan trudności z rozumieniem Biblii, a krytykuje Pan Kościół. Tak niestety jest ze wszystkimi tradycjonalistami, to komuniści, więc odcięci od prawdy. Ojcem tego błędu jest szatan.
Tak, ale Mattei chyba nie stawia takiego wniosku?
Co do lefebrystów – wszelkie sporne sprawy należy rozpatrywać wewnątrz Kościoła, nie poprzez odłączanie się od papieża, co jest wodą na młyn wszelkich agentur szatana i ogłupia prostaczków. I co ciekawe, że najzagorzalsi ”tradycjonaliści”, jak i ”moderniści” to czerwona agentura, reszta to komuna mentalna, czyli bezmyślne stado baranów.
Na pewno o sprawach Kościoła należy rozprawiać w duchu miłości (czyli prawdy), czego nie widać u zaperzonych, którzy roznieśliby Kościół dla swoich widzimisie.
No więc broni Pani mojego zdania, że niedopuszczalne jest to co napisali benedyktyni o przenoszeniu uwagi wiernych z Ciała Chrystusa na ołtarz, a równocześnie mnie wyklina od komuchów.
Mam w takim razie rację prosząc o jaśniejsze wyrażanie się.
Ja nie mam trudności ze zrozumieniem Biblii ja mam trudności ze zrozumieniem Pani.
A sposób argumentowania, że coś złego co ja krytykuję nie mogło się zdarzyć, bo z zasady jest niedozwolone. To moim zdaniem szczyt zakłamania i perfidii.
I to są moje ostanie słowa do osoby podpisującej się circ.
Uważam, że się Pani zdemaskowała.
Uważam, że jest tu Pani oddelegowana do niszczenia portalu.
Ciekawe czy Asadov tego nie zauważa, czy też jest wspólnikiem?
Oczywiście wszystko to co powyżej napisałem w w duchu miłości (czyli prawdy).
Czy Pan umie czytać?
[Co znaczy, że wierni błędnie czcili bardziej ofiarę niż ołtarz- W Ewangelii sam Jezus mówi, że ołtarz zawiera również ofiarę, jest więc ważniejszy.]
Na co Pan 0dpowiedział tak;
Panie Jacku. Proszę wybaczyć, ale nie będę Panu poświęcać więcej czasu.
Powiem jak Katarzyna Sieneńska- Precz szatanie!
Taki to jest portal św. Ekspedyta.
Uważam, że przyczyną jest tu (grzech władzy) chwiejność wiary Markula i jej nieugruntowanie z powodu niewyspowiadanego grzechu ciekawości, który jest pierwszym stopniem pychy.
Pierwszym stopniem pychy jest ciekawość.
Ponieważ dusza taka nie zna siebie, wygnana jest jakby na zewnątrz, “aby paść kożlęta”. Kożlętami oznaczającymi grzech, słusznie mógłbym nazwać oczy i uszy, bowiem jak śmierć weszła na świat przez grzech, tak do duszy przez te właśnie okna przenika. Takie to więc koźlęta wyprowadza na pastwisko w ciekawości swojej, nie troszcząc się o poznanie swojego wnętrza. Boż istotnie, gdybyś człowiecze badał się dokładnie, byłoby dziwne, żebyś jeszcze na co innego zwracał uwagę! Posłuchaj ciekawcze Salomona, posłuchaj głupcze Mędrca; “Z całą pilnością strzeż serca swego”, w tym mianowicie celu, by wszystkie zmysły czuwały i strzegły żródła dającego życie. Dokąd to ciekawcze od siebie odchodzisz? Czyjej opiece powierzasz się na ten czas? Patrz w ziemię, abyć poznał siebie samego! Ona ci powie kim jesteś – jesteś prochem i w proch się obrócisz.
W dwóch celach możesz bez winy podnosić oczy; gdy wzywasz pomocy i gdy jej udzielasz. (…..)
“Nie starajcie się wiedzieć ponad to, co należy“, bowiem poznawanie zła nie może być mądrością, ale upadkiem rozsądku. Dlaczego z takim zainteresowaniem patrzysz na śmierć swoją? – “Czyż nie wolno mi-zapytasz- skierować oczu, które Bóg poddał mej woli, kędy zapragnę?”
Odpowiada ci Apostoł; ” Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść”. Chociaż to jeszcze nie grzech, ale jest to już zapowiedź grzechu.. Gdyby twoja dusza czuwała bardziej nad sobą, twoja ciekawość nie znajdowałaby swobodnego czasu. Gdy bowiem zajęta jesteś czymś innym, wąż chytrze wślizguje się do twego serca i kusi. Zwodzi rozum pochlebstwami, lęk oddala kłamliwym słowem; “Na pewno nie umrzesz”. Powiększa się zainteresowanie, wzmaga apetyt, zaostrza ciekawość, rozpala pożądanie. Proponuje wreszcie rzecz zakazaną i zabiera ci użyczoną; podaje owoc, ale pozbawia raju. Pijesz truciznę i od tej chwili musisz umrzeć i będziesz rodzić tych, którzy umrą. Ustało szczęście, nie ustało rodzenie.(…) /św. Bernard
Pamiętasz Markul, jak zajadle i wrednie potępiałam twoje ”bąble kosmiczne” i konsekwencje tego rodzaju myślenia i jałowej ciekawości kiedyśmy jechali do Grzesia? Miałam wtedy właśnie ten tekst Bernarda przed oczyma. Mądrzejszy jesteś od rozmyślania nad jakimiś bąblami kiedy twoje zbawienie jest zagrożone, a wiara chwiejna? Po co przeczesujesz net za ciekawostkami?
Marsz do spowiedzi z grzechu ciekawości!
I Pan Jacek też się niezdrowo naczytał, co nie czyni go mądrzejszym.
Analfabetyzm i neopogaństwo w kwestiach elementarnych.
W Księdze Wyjścia rozdział 29, 36 czytamy: “I cielca na ofiarę za grzech złożysz każdego dnia na przebłaganie i przez tę ofiarę za grzech oczyścisz ołtarz i namaścisz go, aby go uświęcić. 37 Przez siedem dni będziesz czynił przebłaganie nad ołtarzem i będziesz go poświęcał, a stanie się bardzo święty, i cokolwiek dotknie się ołtarza, będzie również święte.” Podobnie 30,22 i dalej.
A więc kapłan musi wpierw oczyścić ołtarz i uświęcić go.
W Ksiedzie Kapłańskiej rozdział 6, czytamy “To są ofiary najświętsze, tak jak ofiary przebłagalne i ofiary zadośćuczynienia. 11 Każdy mężczyzna spośród synów Aarona będzie je spożywał. To jest prawo wieczyste dla waszych pokoleń, dotyczące ofiar spalanych dla Pana. Każdy, kto się ich dotknie, będzie uświęcony”.” I dalej czytamy podobnie o innych ofiarach.
A więc, dotknięcie ofiary składanej na ołtarzu także uświęca. Jednak ołtarz zdaje się ważniejszy niż sama ofiara. Dlatego Żydzi, interpretując literę, a nie ducha, popełniali błąd. Zapominali, że wszystko, co jest związane z Bogiem, jest święte, że to Bóg uświęca, a nie sprawy materialne. Wydaje mi się, że Jezus, zwracając się do faryzeuszów, odnosił się do tego błędu. Było to zanim On sam stał się Najwyższą Ofiarą.
Jeśli ofiarowuje się nam Bóg, to co jest ważniejsze? Ofiara, czy ołtarz? I co uświęca co? Czy tym razem to Ofiara uświęca ołtarz a nie odwrotnie? Widać to, kiedy piszemy o Eucharystii wielką literą, a o ołtarzu małą. Tym razem Chrystus jest zarazem Ofiarą, jak i Kapłanem i Bogiem, któremu składana jest Ofiara. W dodatku ołtarzem, na którym Bóg siebie składa w ofierze jest Krzyż Święty. Krzyż staje się odtąd symbolem drogi chrześcijanina, który swoje życie składa Bogu w ofierze. A przecież “Jam Jest drogą, prawdą i życiem.” Chrystus swoją Ofiarą jednoczy wszystko. Bóg-Syn, będąc Najwyższym Kapłanem sam siebie składa w Najświętszej Ofierze Bogu Ojcu za nasze grzechy. W ten sposób uświęcone jest wszystko, co jest związane z Chrystusem i tak należy się starać, aby wszystko, co robimy było uświęcone poprzez ofiarowanie Bogu.
Nadmierne przywiązanie do tradycji podobne jest do faryzejskiej koncentracji na literze zamiast na duchu. Jeśli Bóg jest obecny wszędzie, to zawsze stoimy do Niego zarazem przodem i tyłem – na przykład gdy stoimy na linii dwóch kościołów, przodem do jednego z nich, to stoimy tyłem do drugiego. Ale apostołowie mówią, że nowy człowiek jest z ducha a nie z ciała. Ważniejsze jest serce człowieka i to je Bóg ocenia – skierowanie sercem ku Bogu albo odwrócenie od Niego jest jednoznaczne. Teraz postrzegamy tylko częściowo, niejasno, ale kiedy to odpadnie – choćby i w bólu, jeśli jesteśmy letni – okażemy się jednoznacznie skierowaniu ku Piekłu albo ku Niebu. Wówczas może się okazać, że to, czy staliśmy tyłem, czy bokiem do ołtarza, czy Tabernakulum, było drobnostką wobec spraw dużo istotniejszych.
Grzegorz jak patrzę na Tradycjonalistów, jak się “szarpią”, jak szukają dziury w całym, jakie mają problemy w rozumieniu Biblii, to Bogu dziękuję za Sobór Watykański II. Jego owoce są coraz piękniejsze, kataolicy wzrastają w wierze, coraz więcej interesują się swoją religią.
Boli tylko, że wielu daje się zwodzić Tradycjonalistom, którzy poza frustracją nic nie mają do zaoferowania.
To posłuchaj co na ten temat mówi Ofiara [i czytaj wcześniejsze komentarze]
-MT 23, 13
Pamiętaj, że Jezus się umniejszył przed swoim Kościołem- jest barankiem ofiarnym.
A jak by było, gdyby ktoś święcił Eucharystię bez Ołtarza i Kościoła?
Eucharystia i Kościół to jedność w porządku liturgii jaką objawił Bóg.
Skoro Jezus mówi, że ołtarz nad ofiarą, która jest częścią ołtarza, to tak ma być.
Witam. Miałem dzisiaj wyjątkowo pracowity dzień w firmie, ale już jestem…
No może bezpośrednio nie, ale słuchając go odnosi się wrażenie, że to największa katastrofa, że ci którzy mieli największy wpływ, zawiedli, że to radykalne zerwanie ciągłości, do agentury się tam roiło i tak na prawdę nie znalazłem żadnego pozytywnego akcentu o tym soborze z ust tego pana. Może i jest wielką szychą w Watykanie, ale dla mnie jest on nikim. Nie powala mnie swoją logiką (brzmi jak co niektórzy nawiedzeni lefebryści). Wg mnie zbyt bardzo posuwa się w swojej samowoli. Proszę przeczytać – to powiedział Ojciec Święty Benedykt XVI o tym soborze. Różnica w wymowie jest porażająca:
http://papiez.wiara.pl/doc/1459189.Benedykt-XVI-o-Soborze-Watykanskim-II
Widzimy, że papież bardzo ciepło się do tego odnosi, nie widzi powodu, aby od tego się wycofać, ale uważa, że nakeży iść tą drogą dalej, zdecydowanie, odważnie. Całe zło, które jest z tym związane, pochodzi od przekazu medialnego – nazwał to soborem mediów i rzeczywiście widzi w tym zagrożenie dla Kościoła.
Tak więc: mam do wyboru punkt widzenia papieża, albo punkt widzenia pana Mattei… Sorry, ale ja staję po stronie papieża…
Powiem więcej. Wydaje mi się, że powinniśmy mieć do niego większe zaufanie. To nie jest byle kto, nie działa w pojedynkę, ma ugruntowaną wiedzę, wiarę, mądrość, a nade wszystko, prowadzenie Ducha Świętego. On jest od wytyczania kierunku, w jakim ma iść Kościół, on jest od ustalania strategii, bo wiem, że zna się na tym po 1000-kroć lepiej, niż ja. Więc jeśli papież w którymś momencie stwierdzi, że wracamy do przedsoborowej tradycji, to ja w tym momencie biegnę po materiały szkoleniowe do łaciny – nie ma problemu, podporządkuję się. Tak więc to, co ja robię, to bronię oficjalnej nauki Kościoła, papieża, bo jeśli będziemy mądrzejsi od niego, to się szybko rozpadniemy.
Grzegorz zwróć uwagę, że na wykładzie w Warszawie (klipy powyżej) R. Mattei wyraźnie zaznacza, że on jest historykiem, nie zna się na teologii i dokumenty soborowe badał pod kątem wydarzeń historycznych. Nie jest osobą, która może oceniac dokumenty soborowe w swietle nauki kościoła. Wyraźnie to podkresla, także dziwię się Lefebrystom, że się tak na Niego powołują.
Czytałem. Nie wiem. Wiele się zmieniło po Jego przyjściu. Nagle poganie mogą iść do Nieba. Pewne rzeczy, pokarmy nieczyste stały się czyste. Chrzest zniósł grzech pierworodny. Szabas już nie obowiązuje tylko Niedziela – Dniem Pańskim. Kościół reinterpretował prawa Dekalogu. Rewolucja w pewnym sensie, ale i ewolucja która wciąż się dokonuje. Dlatego kiedy Jezus mówił że ofiara jest mniej istotna jak ołtarz, pomyślałem, że nie mógł mówić o Sobie, tylko o ofiarach żydowskich w starym obrządku. No ale jeśli ołtarz ważniejszy w liturgii, to dlaczego małą literą? A Ofiara zawsze wielką? Ofiara to Osoba Boska a ołtarz nie jest Bogiem. W Katechizmie to samo. Ofiara wielką, ołtarz – małą.
Pan Mattei zaznacza, że jest historykiem, ale mimo tego ten sobór poddaje krytyce teologicznej. Niby otwarcie i bezpośrednio nie psioczy na to, ale jego przekaz międzywierszowy jest jasny, jednoznaczny i nie zostawia miejsca na interpretację, a brzmi on „lefebryści mają rację w całej rozciągłości”…
Dlatego należy to podkreślać, że jest to praca historyczna a nie teologiczna. Dlatego tez nie można opierać się na Jego opinii w sprawie interpretacji dokumentów soborowych. Nie jest do tego uprawniony. Nie jest żadnym autorytetem. Jeśli lefebrystom taki “autorytet” wystarcza to świadczy tylko o tym, jak daleko odeszli od nauki Kościoła.