Wrzucam ten wpis gdzieś głęboko, kto zechce, ten zajrzy…
Dojrzałość to postawa ducha, intelektu, to m.in. umiejętność łagodzenia sporu, gdy ten jest jałowy i bezsensowny, gdy jest tylko manifestacją sił i ma na celu pognębienie słowne drugiej strony (“światli” nazywają ją inteligencją interpersonalną, ale to przecież jest zwykłe wyrachowanie, umiejętność takiego prowadzenia sprawy, by mnie było widać, bym wykazała się zdumiewającą umiejętnością doprowadzania do konsensusu, ale gdzie w tym wszystkim miejsce na miłość, na wysłuchanie drugiego człowieka, na okazanie mu cierpliwości, szacunku, wysiłek zrozumienia?). Czy Chrystus posługiwał się inteligencją w rozmowie z faryzeuszami, czy miłością? Czy wychodził zawsze obronną ręką, bo miał silnie rozwiniętą umiejętność odnajdywania się w sytuacjach kryzysowych i był oblatany w kontaktach międzyludzkich, miał wysoko rozwiniętą inteligencję interpersonalną?
Po tym wstępie chciałabym sobie ponarzekać; czasem bowiem trzeba wyrzucić z żołądka to, co gryzie. Zastanawiam się zatem, skąd u ludzi dorosłych (myślę o nas tu wszystkich, którzyśmy się do legionu wpisali, a już 18 lat sobie jakiś czas temu skończyli), którzy tyle doświadczyli, a ciągle wśród nas: zacietrzewienie, chęć dogryzania sobie, udry za udry, miecz za miecz, rozemocjonowanie, rozgoryczenie, obrażanie się, odchodzenie-wracanie, postawa wyczekująco-agresywnie-roszczeniowa…
Najpierw (kilka tyg. temu) mieliśmy tu do czynienia z dziwnym mizoginizmem, gdy to tutejsi i „extutejsi” niektórzy panowie dziwnie poniżali kobiety, jakoby te nie miały prawa wypowiadać się w pewnych sprawach, również teologicznych, cytowali dla ugruntowania swych rozemocjonowanych stanów słowa św. Pawła, zupełnie ich nie rozumiejąc – uśmiałam się szczerze…
Po drodze – i wcześniej, i później – zaliczyliśmy też wiele dziwactw, ale najdziwaczniejsze to jest chyba to uwzięcie się na pewną blogerkę i czy jest powód , czy go nie ma – obrażanie siebie, marnowanie czasu rodzinnego i niedzielnego na pisanie notek, którym jednak daleko do zgrabnej satyry, jako formy literackiej; persyflażowe komentarze, albo mydłkowaci mężczyźni (niektórzy tutaj), którzy gdy trzeba, będą pięknie pisać i komentować o Bogu i wszystkich możliwych cnotach, a gdy tylko najdzie ich ochota, nie umieją powstrzymać wybuchu wulkanu słów wulgarnych ze swej paszczęki… Jeszcze rozumiem zakląć na żywo, gdy coś zdenerwuje, a potem się opamiętać, ale wulgaryzmy przelewać w komentarz, to już oznaka kompletnej niedojrzałości, nieumiejętności współżycia w grupie.
Dedykuję zatem artykuł, który być może pozwoli zastanowić nam się nad własną dojrzałością duchową – albo jej brakiem – która jest niezwykle ważna, bo bez niej nie możemy mówić o człowieku, bez niej się tu po prostu powykańczamy wzajemnie….
Duchowość to zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie.
To ta sfera, w której człowiek stawia sobie pytanie o to, kim jest, po co żyje oraz w oparciu o jakie więzi i wartości może osiągnąć sens swego istnienia.
Duchowość to także centralny system zarządzania życiem. Dopóki ktoś nie rozwinie sfery duchowej, dopóty nie może zająć świadomej i dojrzałej postawy wobec siebie, świata i życia. Człowiek nie może zrozumieć samego siebie z innej perspektywy niż duchowa. Np. ciało nie może wyjaśnić tajemnicy człowieka, gdyż ono nie wie, kim jest człowiek i po co żyje. Duchowość zaczyna się wtedy, gdy człowiek wznosi się ponad swoje ciało, aby postawić sobie pytanie o całą swoją rzeczywistość: o to, jaki sens ma jego ciało oraz pozostałe wymiary jego człowieczeństwa.
Człowiek nie może zrozumieć samego siebie, jeśli czyni to poprzez pryzmat własnej psychiki.
Skupia się wtedy na swoich subiektywnych przekonaniach lub doraźnych przeżyciach emocjonalnych. Psychika bowiem nie jest źródłem człowieczeństwa, ani źródłem prawdy o człowieku. Sfera ta jest intelektualną i emocjonalną reakcją człowieka na własną tajemnicę i własną sytuację życiową. Człowiek nie może zrozumieć samego siebie wtedy, gdy skupia się na własnej zdolności myślenia.
Może wtedy zrozumieć jedynie swoje myśli i przekonania na własny temat, ale nie może zrozumieć samego siebie. Umysł ludzkie nie jest bowiem źródłem wiedzy o naturze i tajemnicy człowieka.
Odkryć, ale nie może jej własną mocą wymyślić ani ustalić. Pozostawiony własnej spontaniczności umysł ludzki nie szuka prawdy o człowieku, lecz wygodnych dla danej osoby półprawd, a nawet iluzji. Człowiek, dla którego jego własne myślenie jest najwyższym i jedynym autorytetem, kieruje się tak zwaną logiką prywatną i przynajmniej czasami oszukuje samego siebie. W ten sposób pozbawia się szansy na zrozumienie samego siebie i na osiągnięcie prawdziwego rozwoju. Biedny jest człowiek, który w pełni się zgadza z własnym zdaniem na temat samego siebie i swojej tajemnicy.
Podobnie z perspektywy emocji człowiek nie może odkryć tego, kim jest i po co żyje. Człowiek skupiony na własnej emocjonalności nie wie, jaką postawę powinien zająć wobec samego siebie i wobec emocji, które przeżywa. Poddając się emocjonalnej spontaniczności szuka jedynie dobrego samopoczucia: natychmiast i za wszelką cenę. Nawet za cenę popadnięcia w dyktaturę emocji czy w śmiertelne uzależnienia chemiczne.
Człowiek emocjonalny jest podobny do małego dziecka, które — używając terminologii Z. Freuda — kieruje się zasadą przyjemności zamiast zasadą realizmu.
Okazuje się, że coraz częściej nazywamy duchowością coś, co w rzeczywistości duchowością nie jest.
Dla przykładu wzruszenia emocjonalne, wrażliwość artystyczna, odczucia estetyczne, zachwyt nad przyrodą i zwierzętami – to wszystko nie jest duchowością. Tego typu umiejętności są czymś ważnym i pozytywnym, ale nie gwarantują, że dany człowiek zrozumie samego siebie i sens swojego istnienia…
Ks. Marek Dziewiecki
Prawdziwa dojrzałość idzie zawsze w parze z prostotą
Hej Polonio, dałabyś mi do siebie jakiś kontakt? Możesz albo zarejestrować się na
http://www.noweblogi.pl/
wtedy moglibyśmy się komunikować za pomocą prywatnych wiadomości, albo napisz do mnie. Mój mail w punkcie 8 na:
http://www.noweblogi.pl/f/polityka-prywatnosci/
GrzesiekZ
Hm. Notka ciekawa i dajca do myślenia,ale tu
i przede wszystkim tu:
opowiedziałaś się wyraźnie po jednej stronie sporu.
A zamierzenie było pewnie inne, prawda?
W tym bezsensownym i infantylnym sporze jestem zupełnie bezstronna, już pisałam p. Izie, że szkoda mi na to życia, jest bowiem tylko jedno, są bardziej ciekawe zajęcia niż mnożenie notek atakujących drugą osobę…
Chciej zauważyć, że odniosłam się tylko do tego rodzaju zachowań, które nie licują z godnością człowieka dorosłego, o dojrzałości nic nie mówię, niczyjej. Uwierz, proszę, ani nikogo w tym sporze nie chwalę, nikogo w nim nie ganię – nie mam takich uprawnień, bom ani moderator ni moralista.
Post swój wystosowałam po to, byśmy się wspólnie zastanowili zanim przebijemy se vena iugularis interna i umrzemy z upływu żółci ;-)
Napiszę Ci na adres mailowy, na razie nie chcę się nigdzie rejestrować, nic zakładać… Ufam, że Legion wytrzyma…
Polonio, dziękuję, jak zwykle, jesteś niezawodna.
Mam na ten temat inne zdanie.
Opieram je na moich wieloletnich obserwacjach osób generujących spory,przyczynach takich zachowań, a także na wynikach pracy nad sobą.
Świadomość, że mogłabym kogoś skrzywdzić publicznym wyrażeniem tego zdania, zamyka mi jednak usta.
Zawsze przecież istnieje możliwość, że mogę się mylić.
Powtórzę więc:
Polonio, bardzo mądre masz przemyślenia, ale dlaczego nawiązałaś swoją krytyką tylko do jednej strony sporu?
Uważasz, że tym drugim nic nie można zarzucić, albo ich kłótliwość ma znikomą wagę?
Pod jednozdaniową notką Karolajozefa zacytowałam przykład komentarza, który uderza boleśniej, niż cokolwiek innego.
A co merytorycznego wnosi?
Jednostronnie oceniłam nazwałam zachowanie kilku panów, chodzi o ten mizoginizm. To było bardzo niegrzeczne z ich strony, niektóre panie nie doczekały się też przeprosin, a te powinny nastąpić. Przecież nie możemy promować tu na tym portalu, który jest dla nas wszystkich, pewnego rodzaju poniżania kobiety, przez to tylko ze jest kobietą. To jest jedno i tu się przyznaję, jednostronna ocena, bo możliwości innej nie ma…
Co zaś do innych punktów sporu – obie wiem, o jakiego rodzaju przepychanki chodzi – użyłam sformułowania w swoim tekście:
i tu pragnę podkreślić wyrażenie:
bo on był
Chodzi mi o obrażanie się wzajemne dość wyszukanym słownictwem, łącznie z tą insynuacją marksizmem. I tu żadna ze stron nie jest wolna od zarzutu, bo jakkolwiek można zarzucić coś Wam, to i można zarzucić też Circ. Trzeba poszukać punktu stycznego w tym sporze, bo przecież nie może być tak, że aby było dobrze, ktoś musi opuścić szacowne grono – takie rozwiązania są rozwiązaniami szamańsko-pierowotno-plemiennymi i nie mają nic wspólnego z dążeniem do porozumienia w scenerii kompromisu. Tak mi się przynajmniej wydaje…
Ładniuśka notka i doceniam. przykłady też przydatne, a że nie wszystkie i nie z perspektywy każdego… stronniczości nie wyczuwam.
miałem parę własnych przemyśleń jak i niezłych komentarzy w głowie, ale często sie powstrzymuję myśląc o ich celu, co, chcę zabłysnąć wiedzą czy coś/kogoś pogasić, wcinając się w spór? choćby z zarzutami o chęć kapłaństwa, co niby nie licuje świeckim i kobietom :) prosty człek ze mnie ale nawet ja słyszałem o powszechnym kapłaństwie Chrystusowym a ileż takich rzeczy- przyznam, że mało spotykanych gdzie indziej a i coś mi wnoszą, interesujące o ile nie byłoby swarów a ludzie ośmielili się mówić o Bogu i wierze. Skoro ja się nie znam a gadam nie tylko z księdzem i korzystam na tym, toż dlaczego i nie inni bliźni?
Jeśli ktoś rozumie przesłanie, że rozmowa nie wstyd, a swary…
A kapłaństwo kobiet to zupełnie inna sprawa, ale to, ze kobiety nie mogą być kapłanami, to nie jest kwestia ich poniżania czy wyśmiania, ale właśnie dowartościowania innej strony ich misji… pięknej, wzniosłej i całej położonej w Bogu…
Chodzi o dialog, o porozumienie… Mamy wszelakie narzędzia ku temu, ale duma, zacietrzewienie, chęć dominacji i poczucie wyższości, nie pozwalają wyciągnąć ręki…
Jeszcze jedno, ważne:
STRZEŻMY SIĘ DUCHA NIEZGODY, bo to jeden z apokaliptycznych duchów nieczystych…
Pani Polonio.
Tak, ma Pani rację. Skarcenie przyjmuję.
Przyznaję, że wielokrotnie nie powstrzymywałem wybuchu wulkanu słów wulgarnych ze swej paszczęki.
No i jeszcze ta moja mydłkowatość.
I jeszcze ma narowista gorączka.
Tak, to są moje mea culpy.
Ale w jednym się pilnowałem. Damom warkoczyki ochoczo rwałem ale obrażać nigdy nie pozwalałem.
oddaję się do dyspozycji drogiej Pani
Powiem Panu szczerze, że o Panu najmniej myślałam, pisząc tą notkę, jakoś Pan bardzo nie przyczynił się do jej powstania, bo z Pana jest kulturalny, miły i obyty człowiek, może czasem zbyt dużo gadający, bo pewne rzeczy potrzebują tylko minimum słów, ale to taka moja subiektywna aluzja.
Wszystkie Panie Legionistki są dla mnie wyjątkowo łaskawe. Za co dziękuję.
Tak, zbyt dużo, za dużo gadający jestem. Ot zawieruszone babskie hormony czy inne geny.
Proszę księdza,
Wszystko zgoda ale to Tego typu umiejętności są jest co najmniej niezręcznością. I jest publiczne.
PS Ola, dzięki.
Drogi Maćku
O co biega z tym księdzem to nie rozumiem, ale nigdy zbyt lotna w rozumowaniu nie byłam…
Ale mam o Ciebie jeszcze słówko malutkie…
Poznajesz??? Lubisz to, sam kiedyś tym gadałeś…
1. Nie przykładaj zbyt wielkiej wagi do tego, kto jest z tobą, a kto przeciw tobie, ale tak
postępuj, o to się kłopocz, aby Bóg był z tobą we wszystkich twoich sprawach. Miej czyste
sumienie, a Bóg cię ochroni. Komu sam Bóg pomaga, temu niczyja chytrość nie zaszkodzi.
Jeśli umiesz cierpieć w milczeniu, wkrótce zobaczysz że Pan przyjdzie ci z pomocą. On sam
wie, kiedy i jak ci ulżyć, i dlatego masz Mu się powierzyć. Boża to sprawa pomagać ludziom
i chronić ich od wszelkiego nieszczęścia. Aby wytrwać w większej pokorze, dobrze jest
czasem, by inni znali nasze ułomności i raz po raz nas upominali.
2. Kiedy człowiek, znając swoje wady, staje się bardziej pokorny, działa też na innych
uspokajająco i łatwiej mu łagodzić spory. Bóg osłania pokornego i obdarza wolnością, miłuje
pokornego i pociesza, pochyla się nad pokornym, zsyła pokornemu swoją łaskę, a potem
przemienia jego poniżenie w chwałę. Pokornemu odsłania swoje tajemnice, łagodnie
przyciąga go do siebie i zaprasza. Pokorny nie traci spokoju, gdy dotknie go zniewaga, bo ma
oparcie w Bogu, a nie w świecie. Pamiętaj, nie udoskonaliłeś się jeszcze ani trochę, jeżeli nie
sądzisz, że jesteś najmniejszy ze wszystkich.
Dziś jedna z tutejszych blogerek pytała mnie w rozmowie telefonicznej o ten ”marksizm” i kilka innych spraw, i zagadałyśmy się. W pewnym momencie nadarzyła się okazja, by jej wyjaśnić co to ”marksizm” w języku, bo powiedziała, że słusznie gdzieś ją skrytykowałam, mając jednak na myśli pouczenie, bo chodziło o uzmysłowienie, że zrobiła błąd, co przyznała. I teraz mozna nazwać to samo pouczeniem , lub skrytykowaniem. Znaczenia są zupełnie przeciwne, bo krytyka jest skarceniem bezcelowym, nawet złośliwym, a pouczenie ma na celu czyjeś dobro, i obowiązek względem prawdy. Słowo krytyka to marksizm, bo ta ideologia wyparła słowo pouczenie, by nie kojarzyło się z religią. Jest też ideologizm ”samokrytyka”, zamiast przyznania racji, lub prawdy.
Dlaczego to wszystko mówię? To dla mnie oczywiste, każdy ideologizm w języku powoduje u mnie ciarki na plecach, może dlatego, że wychowałam się w domu, gdzie mówiło się poprawną polszczyzną i pilnuję dzieci, by nie złapały tego języka, który psuje intelekt i duszę.
Ech Panie Karolu
Pan i kobiecy genotyp, nijak się to do siebie ma…
Pozdrawiam serdecznie
Krytyka to w ogóle paskudny neologizm, który jest sam w sobie grzeszny i powoduje grzech, odwraca kota ogonem.
No nie wiem. Mama mnie informowała (z wielkim żalem), że miałem być dziewczynką…
Jestem więc świadomy niewieściej predystynacji czy domieszki, a jej ilość pozostawiam do oceny.
pozdrawiam również i nieodmiennie serdecznie
cały czas jako Karol, bez -inka
Proszę się nie martwić, ja miałam być chłopczykiem ;-)
Krytyka bywa słuszna, ale nie krytykanctwo – to wynika z zawiści…
Ale jak zwykle spieramy się o terminologię, a sens, prawda???
Oj tam no! :) No dobrze, Olu. Większe stwierdznie:
“Dla przykładu wzruszenia emocjonalne, wrażliwość artystyczna, odczucia estetyczne, zachwyt nad przyrodą i zwierzętami – to wszystko nie jest duchowością. Tego typu umiejętności są czymś ważnym i pozytywnym, ale[etc]”
To nie są umiejętności.
Owszem, być może jest to głupi lapsus z Jego strony. Spoko, każdemu się zdarza. Niemniej poszło w publikę.
Dzięki za dodatek, który mam sercu :)
PS Kempisa trzeba brać na trzeźwo! Nie mog wiecej teraz, ale sa sekty po prostu co sznatazuja. miejcie baczenie – wiecej kosciola!!! z bogiem!
Hm… Prawie trzysta notek… tysiące komentów… No i?
I o terminologię i sens w tym przypadku, bo słowo krytyka wzięło się z greki i kiedyś znaczyło pouczenie. W naszej cywilizacji wprowadzono to pojęcie jak i metodę do powszechnego użycia w XX wieku. Dziś cały marksizm pierwsze metodycznie unicestwił prawdę przez jej usprzecznienie wewnętrzne, a potem ”krytykę” ( bez celu jakim jest pouczenie o prawdzie) wział za główną metodę dowodzenia, co jeszcze bardziej mnoży sprzeczności.
Temu zagadnieniu poświęca prof. Guz cały wykład, by na końcu dowieść, że prawdę, dowodzenie prawdy zastąpiono krytyką jako metodą dowodzenia własnych racji. Stąd ludzie nie ustają w kłótniach, skoro prawda ich nie interesuje, nie mają już obowiązku jej dowodzić, mają przyzwolenie na każdą teorię krytyczną względem wszystkiego i wszystkich nie popartą dowodami, wystarczy, że to ich własna racja.
Dobrą notkę napisałaś i dobrze podparłaś trafnymi cytatami.
Dziś cały marksizm
Świetnie. A teraz tak, spójrzmy, jak jest. Marek skasował *wszystkie* moje notki. Olać. Choć przecież nie poddaję się, bo idzie mnie w nich nie o mnie, ale o niego, o ciebie, o tych co ich kocham. o każdego. Tu kopiuje teraz notkę ściągniętą od Jezuitów. Którą On wciąż blokuje, gdyż Ty powiedziałaś, że to marksizm. On to skasował po tej Twej wypowiedzi. No to pytam Ciebie – gdzie tu marksizm?
początek notki: (BTW, tam jest napisane, że autorem jest Asadow – proszę się tym nie przejmować, to ja ją umieściłem).
PRAESUPONENDUM – netykieta po katolicku
Kategoria: Kultura, O portalu, Polecane, Regulamin, Wiara, Wszystkie
Autor:
Asadow
, 1 lutego 2013
Święty Ignacy na samym początku Ćwiczeń Duchownych podaje taką regułę:
(…) trzeba z góry założyć, że każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego, niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc mógł ją ocalić. (CD 22)
Wychodząc od tego wskazania proponujemy wszystkim Forowiczom (a nie: Forumowiczom ;) krótki “Obyczajnik Komentującego”. Jego celem nie jest ograniczenie swobody wypowiedzi w komentarzach, ale pomoc, by komentujący – jak pisze Ignacy – bardziej pomagali sobie wzajemnie i postępowali w dobrem. […]
 
1. Raczej ocal wypowiedź, niż ją potęp…
Gdy piszesz komentarz lepiej jest zakładać dobre intencje innego komentującego, niż złe. To pomaga uniknąć agresji… i najczęściej jest znacznie bliższe prawdy.
 
2. Raczej podziel się własnymi refleksjami, uczuciami, doświadczeniami, niż recenzuj cudze…
Masz prawo czuć, co czujesz i myśleć, co myślisz i masz też prawo wyrażać to na forum. Z drugiej strony nie możesz wiedzieć na pewno, co czuje inny, co myśli, jakie ma intencje – tego możesz się tylko domyślać. Dlatego powstrzymaj się od przypisywania innym, co czują, myślą, jakie mają intencje. A praktyka pokazuje też, że najcenniejsze są właśnie te komentarze, w których Forowicze dzielą się sobą bez oceniania innych.
 
3. Pamiętaj, że za internetowym nickiem stoją prawdziwe osoby…
Internet zapewnia sporą anonimowość. To ułatwia wyrażanie złości w agresywny sposób, skierowany często przeciwko innym. Pamiętaj jednak, że za nickiem kryją się prawdziwe osoby, żywe i czujące, a Ty masz dostęp jedynie do małego fragmentu ich świata, jaki odsłania się w pytaniu, bądź komentarzu. Uszanuj ten świat. Twój komentarz może być dla innych wsparciem, ale może też być zranieniem. Również od Ciebie zależy, czy forum będzie miejscem przyjaznym, czy wrogim dla innych.
 
4. Raczej siła argumentów, niż argument siły…
Wiele tematów budzi silne emocje i wywołuje gorące dyskusje. I bardzo dobrze – w ten sposób więcej widzimy i lepiej rozumiemy. Łatwo jest jednak przekroczyć granicę oddzielającą polemikę z argumentami od obrażania adwersarzy. Walcz więc na argumenty, nie na inwektywy.
 
Źródło: jezuici.pl
Zamieścił: DelfInn
Tagi: blogi, Bóg, chrześcijaństwo, człowiek, dyskusja, etykieta, forum, kultura, legion św. ekspedyta, media, netykieta, rozmowa, zachowanie, zbawienie
O autorze: Asadow
Marek Kulczycki – współzałożyciel Legionu Św. Ekspedyta. Więcej na temat naszej organizacji można dowiedzieć się tutaj: http://www.legion-polska.h2.pl/fusic/news.php Kontakt w sprawach administracyjnych, technicznych i redakcyjnych: legion.piorunujacy@gmail.com
1 komentarz
Odpowiedz
Polonia
27 lutego 2013 godz. 13:04
Ignacjański styl życia, jak on do mnie przemawia, jaki jest praktyczny, akuratny.
Zazwyczaj potępianie ma wielkie pole rażenia, zwłaszcza jeśli swoją wypowiedzią, a wcześniej myślą, już kogoś osądziliśmy – jakie to niesprawiedliwe :-(. A przecież tylko Dobry Bóg zna prawdę o człowieku…
————-
„Internet zapewnia sporą anonimowość. To ułatwia wyrażanie złości w agresywny sposób, skierowany często przeciwko innym”. Z pierwszym zdaniem się zgadzam, z drugim nie do końca… To właśnie rzeczywistość internetu pomaga wyzbyć się agresji, pozwala wystudzić emocje do tego poziomu, który nie szkodzi mi samej. Konfrontacja na żywo wygląda nieco inaczej, emocje są na wierzchu, tuż, tuż. Zanim zdążę pomyśleć, już coś zrobiłam, powiedziałam – najczęściej głupiego. Tutaj możesz odetchnąć, pomodlić się i spokojnie odeprzeć atak.
Dziękuję za tą notkę – bardzo, bardzo, bardzo potrzebna.
— koniec cytowanej, a wyciętej przez administrację katolicką, na portalu narodowo-katolickim, notki.
Maćku, Ty mnie pytasz?
Czy tak bardziej ogólnie? Kto może, niech odpowie…
Jeszcze nie rozumiem, o co idzie w tym Waszym sporze, pogubiłam się. Dla mnie jasna jest tylko prostota… Tu się wszystko jakoś pogmatwało i ciągle się bardziej gmatwa.
Duszno…
O widzisz, nie wiedziałam o tej etymologii, jakoś za węchem poszłam ;-)
Powiem Ci, ze moze jestem zbyt młoda, i mniej skażona, ale mimo to alergicznie reaguję, gdy widzę na katolickim portalu frazy: marksizm, lewactwo… Nawet jeśli użyte są słusznie, to ja zwiewam… Bo wiem, ze tam zjadliwy ton, dawne urazy, bóle, zaszłości, pielęgnowane cierpienie… To nie jest Boże. Ale z drugiej strony, jak mówisz za prof. Guzem, Prawda ma być odkryta, dowiedziona… Jak dowodzić jej łagodnie, ale tak by nie narazić się na zarzut głaskania wroga Prawdy???
Dzięki za link, może w święta na wyciszeniu będzie czas posłuchać choć troszkę… bo przyznam Ci się, ze księdza prof. Guza nigdy nie słuchałam, nigdy, pierwszy raz włączyłam w niedzielę na TVTRWAm… I już jestem zbudowana…
Błogosławionego Triduum Paschalnego, niech Pan w swych ranach uleczy nasze rany..
Jeśli pomyliłem się w klikach, to sorry. Jedno pytanie było do Ciebie, bez pytajnika, nie wiem czy tu, a drugie do pani o pięknym nazwisku.
m
Panie Delfinie.
Pani Iza wielokrotnie prosiła aby się tak do Niej nie zwracać.
Bądź Pan człowiek.
No i?
również protestuję, wielokrotnie proszono o zaprzestanie.
“… Marek skasował *wszystkie* moje notki.”
:)
Bo on nas traktuje jak niedorozwinięte dzieci.
Jak goście przechodzą to je do piwnicy
bo tak w ogóle to jest tolerancja
ale po co ludzie mają oglądać .
Kombinuje jak by tu zjeść ciastko
i mieć ciastko .
Moja notka o p. F
też w kiblu zadołowana bo “niepoprawna politycznie”.
Konto mi zostawił ale gębę mi zatyka :)))
Paranoja .
PS
Asadow bądź facetem z cojones i wreszcie mi to konto usuń
bo KOSS-a :))) już skamle że brużdżę:)))
Tu chyba nie chodzi o kogoś, ale o coś
Czemu?
Posłuchaj tego wykładu koniecznie, jak znajdziesz czas,może po świętach, bo on WSZYSTKO co najważniejsze odkrywa i wyjaśnia, daje tym samym bardzo precyzyjne narzędzia miary.
Błogosławionych Świąt Polonio.
bo jak dla mnie starczy, że ktoś prosi i nie widzę powodu robić z tego debatę o słuszności, intencjach, regulaminach zwł. że to takie proste. poza tym co ma być celem, w co się wpisuje, do czego to prowadzi i jakie w tym dobro?
poza tym nie lubię takich wszelkich kąsanek, które unikają kwalifikowania się pod moderację a nie służą niczemu poczciwemu, nie przepadam też za tego typu offtopem ani dyskusjami o nich.
widzisz, ja jestem nauczony, że jak ktoś prosi, nie przechodzi się obojętnie a jak można pomóc, to się pomaga. w wielu dziedzinach życia ma to i znaczenie praktyczne, np. odróżnia dżentelmenów od snobów. Oczywiście piszę tu o własnej umysłowości. z tego komenta i poprzedniego wyciąłem i akapit z chęcią pomocy, by nie zachęcać do dyskusji z praniem brudów. chyba sam wiesz, że jak jest jakiś problem, to można go rozwiązać (pyt. retoryczne)?
Jak nie dla siebie, to zrób to dla mnie, czemu nie i w czym ma umniejszać.
THX.
jak ktoś prosi, nie przechodzi się obojętnie a jak można pomóc, to się pomaga.
O właaaaaaaaaaaaaaaaśnie!
W tym wic.
maciek