Na początek: nie jestem bar- bara (nie wiem kim ta Pani czy Pan jest), nie jestem sigma, nie pisałem dotychczas nigdzie, dlatego być może stali bywalcy mają problem ze zidentyfikowaniem mnie. Aha, nie jestem teologiem, księdzem nie posiadam misji kanonicznej, wszystko, co piszę, to tylko moje rozważania, które staram się co najmniej uprawdopodobniać.
Zupełnym przypadkiem już na początek trafiłem w bardzo gorący temat, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że wchodzę w najważniejszy dla człowieka problem, a mianowicie problem dobra i zła. Ponieważ jest to tak istotna sprawa, pozwolę sobie odpowiedzieć zbiorowo w oddzielnym wątku.
Nie chciałbym znów wałkować opowiadania, które poruszyło lawinę, ale nie omieszkam zaznaczyć, że po przemyśleniu sprawy mam coraz większe wątpliwości. Wobec niebezpieczeństwa promowania herezji nie podlinkuję ani nie zacytuje.
Wątpliwości moje wzbudził podany tam fakt, że Bóg, poprzez przysłanego anioła kradnie, topi, podpala.
Ad hoc użyłem przykładu, kiedy Bóg zabija, posyłając anioła śmierci podczas wyjścia Izraelitów z Egiptu, ale była to kara Boża, nie zło dla większego dobra.
Poparł mnie (choć zupełnie o tym nie wiedząc) Pan Asadow cytując fragment księgi liczb, zapomniał niestety dodać kilku wcześniejszych wierszy, mianowicie tych (Lb 31.1- 3):
Rzekł Pan do Mojżesza: “Pomścij Izraelitów na Madianitach. Potem zostaniesz przyłączony do twoich przodków”. Rzekł więc Mojżesz do ludu: “Przygotujcie spośród siebie mężów na wyprawę wojenną przeciw Madianitom; mają im wymierzyć pomstę Pana.”
W/w cytat przemawia za tym, że Izraelici są narzędziem kary Bożej, a nie wynajętymi zbirami. Bóg, sędzia sprawiedliwy, który za dobro wynagradza, a za zło karze, może sobie wybrać narzędzie kary, ale wcześniej tę karę zapowiada (potop, Sodoma i Gomora), i karzący wiedzą, że działają jako miecz sprawiedliwości.
Jeżeli Bóg przychodzi i mówi: za twoje grzechy spalę twój dom – to jest to kara i może odnieść skutek, jeżeli Bóg podstępem dosypuje do kielicha truciznę: gdzie tu sprawiedliwość, jeżeli ukarany nawet nie wie kto ani za co go pokarał. Podstęp i zdrada to działanie szatana, nie Boga, zresztą szatan też zawsze obiecuje dobro w nagrodę za zło.
Kolejny przykład: Hiob, to szatan działa podstępnie, Bóg natomiast nie uczestniczy w złu, tylko je dopuszcza, w tym miejscu zasadny jest argument, że Bóg dopuszcza (ale nie czyni) zło, ponieważ wie wszystko i może z uczynionego przez człowieka zła wyprowadzić dobro. (dopust Boży)
Podkreślam: z uczynionego przez człowieka zła Bóg może wyprowadzić dobro (bo wie wszystko, zna konsekwencje), dlatego być może go dopuszcza.
Problem zła jest trudny, ale kluczowy, dlatego mimo iż nie mogę go do końca rozwikłać, kurczowo trzymam się tezy, że Bóg nie czyni zła.
Jeśli zaczniemy wierzyć, że Bóg nie tylko dopuszcza zło (bo nic nie dzieje się bez wiedzy Boga), ale sam w nim uczestniczy, to idziemy prostą drogą w objęcia Lutra: „Bóg musi stać się diabłem”.
Prymitywny dowód:
1. Bóg jest dobry.
2. Wszystko, co Bóg czyni, jest dobre.
3. Zło nie jest dobre.
Jeżeli zatem zgadzamy się co do 1,2 i 3 to biorąc 2 i 3 musimy przyznać, że Bóg nie czyni zła, albo zakwestionujmy, tylko który punkt: 1, 2 czy 3 i dokąd to zaprowadzi?
Jeżeli twórca Prawa ustanawia Prawo, a potem sam je łamie, kim jest? Jak wierzyć takiemu Bogu, jak go miłować?
Podtrzymuję twierdzenie, że pomysł, jakoby Bóg, nawet dla dobra, czynił zło (potrzeba wyraźnie zaznaczyć: czyni to co innego niż dopuszcza) jest pomysłem luterskim, kacerskim i z daleka śmierdzi siarką.
O, Bogu dzięki, za tę notkę. Przecież mówimy o istocie samego Boga!
Widzę, że circ, Judyta i Pokutujący Łotr są po uszy zaczadzeni tymi objawieniami Adama – Człowieka. Weszłam na jakiś wywiad z ks.Adamem Skwarczyńskim, który – jak rozumiem – jest tym Adamem – Człowiekiem. Facet jest narcyzystycznie w siebie zapatrzonym guru. Jak też rozumiem on sam ocenia swoje objawienia i jako ksiądz swoje teksty uznaje za teologicznie słuszne. No cóż…
No właśnie. A mówiąc najkrócej: po Lutrze można jak po burej suce, ale po (luterskiej) doktrynie o predestynacji – to już nie. Urocze;). (Nie, to nie do Ciebie Autorze, to uwaga natury ogólnej, jaka się nasuwa po lekturach niektórych wypowiedzi paru osób.)
Pozdrawiam
Szanowny Panie.
Po pierwsze witamy na Legionie!
Po drugie, to co Pan napisał powyżej bardzo trzyma się kupy.
Historyjka, o której rozmwiamy jet bardzo podejrzana.
Już nie chodzi o treść, a wszyscy się tym gorączkują.
Nikt dotychczas nie zaczął analizy od formy, stylu. O samym pochodzeniu też jak na razie nic nie wiemy, chociaż ktoś już podał przypuszczalne źródło – z zeszytów Fantastyki (trzeba to konieznie sprawdzić!).
Mnie uderzyła sama forma, stylistyka tego opowiadania. Jest ono bardzo…prymitywne, naiwne.
Jest tak proste, jednoznaczne, że ma się wrażenie, że dzięki takim zabiegom ma dotrzeć do możliwie szerokiej grupy odbiorców – szczególnie tych nieprzygotowanych, nie umiejących rozeznać czy ocenić tego typu treści.
Przepraszam, nie umiem tego w szybki i w zrozumiały sposób wytłumaczyć. Mam nadzieję, że nie tylko ja wyczułem te sprawy w taki sposób.
Co jest uderzające. Przerażające.
Że opowiadanko to narzuca refleksję – rozejrzyj się dookoła. Widziz tyle zła .To wiedz od teraz, że może być ono dziełem samego Boga.
Sumienie i mózg się lasuje w takim momencie.
Rzecz najważniejsza, nie licująca z tym, co znamy ze Starego a tym bardziej Nowego Przymierza – zwrócił Pan na to uwagę.
Pomieszanie, nie rozgraniczanie, spłycenie pojęć:
“dopuszczenie zła” a “czynienie zła” przez Boga
O ile pierwsze może i powinno być zaakceptowane przez katolika, co nie jest łatwe i przychodzi po wielkich bojach duchowych i intelektualnych, to ta druga wersja jest po prostu niedorzeczna i zupełnie nie pasuje do chrześcijańkich kanonów.
Na koniec – nie uważam kategorycznie, że ten tekst, jego przesłanie jest bluźniercze.
Uważam natomiast, że sprawa jet nadzwyczaj trudna i potencjalnie groźna i winniśmy ją oddać pod osąd osób uprawnionych i wybranych do roztzrygania takich problemów. Samozwańcze apostołowanie takim sensacyjnym nowinkom jest skrajnie niebezpieczne.
Niepokoi mnie właśnie bardzo to, że wiele osób ma przemożne ciągoty do wyszukiwania i roztrząsania takich spraw. Czyżby Ewangelia już była passé, była wyjałowiona z treści, stała się nudna?
To jest niezwykle trudne i bolesne do pojęcia, do uświadomienia tego sobie, ale zniszecznie odwiecznego porządku płci, które obserwujemy na codzień w życiu, wkracza też podstępnie na obszar religii i spraw duchowych.
//Wątpliwości moje wzbudził podany tam fakt, że Bóg, poprzez przysłanego anioła kradnie, topi, podpala.//
W jakim CELU ta metoda? Dobrym, czy złym?
//Jeżeli Bóg przychodzi i mówi: za twoje grzechy spalę twój dom – to jest to kara i może odnieść skutek, jeżeli Bóg podstępem dosypuje do kielicha truciznę: gdzie tu sprawiedliwość, jeżeli ukarany nawet nie wie kto ani za co go pokarał. //
Bóg działa w naszym zyciu NIEWIDZIALNIE. Oczekuje, że każde wydarzenie ocenimy wedle tego, co sam mówi o sobie w Objawieniu. Bóg mówi do nas w duszy, ale mało kto go słyszy, bo grzechy ogłuszyły słuch ducha na głos Pana, ponadto ośmielamy się cenzurować Boga, nie ufać mu, oskarżać, myśleć po swojemu- tacy ludzie go nie słyszą. Gdyby Bóg mówił do każdego, jak przed grzechem pierworodnym, i tak nie ustrzegłoby nas to przed buntem. Bóg więc postanowił nie ”krzyczeć” do duszy by go usłyszała i czekać, aż do niego sami wyjdziemy, otworzymy się.
Bóg mówił do Adama i Ewy w Raju, ale odkąd go nie usłuchali, stracili słuch na głos Boga. Stąd pretensje nie do Boga, ale do siebie.
Tak jak mówił Bóg do Izraelitów, mówi teraz do wybranych katolików, ostrzega poucza. I tak większość Go lekceważy.
Adam-Człowiek to nie ks. Skwarczyński.
Uważam wręcz odwrotnie: po luterskiej doktrynie o predestynacji można jak po burej suce, po Lutrze staram się być wstrzemięźliwy: miłujcie nieprzyjaciół swoich.
Zacytuje popularnego tutaj autora x. Guza: (z pamięci)
z filozofią Marksa rozprawiam się bezwzględnie, ale poszedłem na jego grób, aby się pomodlić, jeśli jest jakaś szansa na zbawienie tego człowieka.
(Nie, to nie do Ciebie Komentatorze, to uwaga natury ogólnej jaka się … po tym komentarzu)
//W jakim CELU ta metoda? Dobrym, czy złym?
Nie ma zgody, że cel uświęca środki.
//Bóg działa w naszym zyciu NIEWIDZIALNIE
być może wyraziłem się niejasno, ale sądzę, że niewidzialnie i podstępnie to jednak dwa różne słowa, chociaż niewidzialność nie wyklucza, ani nie zakłada podstępu.
karolujozefie, dziękuję za głos rozsądku. Bardziej cenię sobie przemyślenia tu piszących niż potrząsanie przed nosem cytatami.
Oczywiście, że Bóg nie czyni zła i nikt, nawet “zaczadziali” przesłaniami zamieszczanymi przez Adama Człowieka nie twierdził tu nic przeciwnego.
Generalnie zgadzam się z Twoim wywodem, chociaż moim zdaniem tutaj znajduje się błąd:
//Jeżeli Bóg przychodzi i mówi: za twoje grzechy spalę twój dom – to jest to kara i może odnieść skutek, jeżeli Bóg podstępem dosypuje do kielicha truciznę: gdzie tu sprawiedliwość, jeżeli ukarany nawet nie wie kto ani za co go pokarał.//
– uważam, że nie nam dyktować Bogu, co jest sprawiedliwym, a co nie. A w tym konkretnym przypadku, dlaczego uważasz, że ukarany “nawet nie wie kto ani za co go pokarał”?
Czy nie wierzysz w nieśmiertelność duszy? Albo czy Boga obowiązuje regulamin, jak i kiedy ma sądzonego powiadomić o swoich wyrokach?
Ups! Widze, ze zrobilam nazbyt duzy skrot myslowy. Tłumacze sie przeto, bom Ci to chyba winna.
Widzisz, pewna znana tu osoba dosyc czesto wytyka “lutrom” ich bledy. Ok. Ale w tym samym srodowisku poszedl w odstawke (jak rozumiem z Twego posta) tekst noszacy znamie wiary w protestancka doktryne. To wlasnie wzbudzilo u mnie ten usmiech;).
Twoja rola byla w tym taka, ze unaoczniles to zjawisko.
Po Lutrze nie jezdisz ani Ty, ani ja.
Twoj w/w poglad mnie osobiscie sie podoba. Niestety ten chrzescijanski poglad czasem sie tu spotyka z potepieniem i to jest wlasnie ten bolesny problem, ktory zaledwie musnelam.
I to chyba tyle w temacie.
Czekam na dalsze Twoje posty, bo swietnie zaczales.
Nie, coś tu śmierdzi.
Na chłopski rozum.
Zobaczcie – w centrum naszych zainteresowań nie stawiamy dobra tylko zło.
Robi się jakaś lipa.
// uważam, że nie nam dyktować Bogu, co jest sprawiedliwym, a co nie
Pełna zgoda, proszę jednak zwrócić na kluczowe słowo podstęp, twierdzę, że Bóg nie działa podstępnie, gdyby tak było:
Jak miłować takiego Boga?
Nie było moją intencją tropienie herezyj, ale jak w jednym komentarzu napisałem, że Bóg nie czyni zła, to samo się jakoś podpięło do “Bóg musi stać się diabłem” a to mam w mózgu podłączone do L. i tak jakoś wyszło…
Balsam mi lejesz na dusze!! Dawno o tym wyje do Ksiezyca!
Chyba Cie rozumiem. Moje komenty to (uboczne) refleksje nie tyle na temat Twego posta, co raczej po przeczytaniu Twego posta czyli siedzi baba, czyta a potem sie jej po glowie mysli kotluja, mysli przerozne i dobrze, a post widac tez dobry, skoro do myslenia poruszyl. Do tego komenty “karolajozefa”, w tym ten, by sie koncentrowac na dobru a nie na zlu. Fajna pogawedka na niedziele (bez kitu, mnie sie podoba, ze sie jacys ludzie zebrali i z przejeciem dysutuja o dobru i naturze Boga).
Jeżeli zło to brak dobra, to dyskutujemy właśnie o (braku) dobrego Boga, jeśli ocalimy wiarę w dobrego Boga, to może pojawią się inne dobra.
@Ywzan Zeb
Twoja argumentacja jest dla mnie przekonująca. Doskonale dobry Bóg nie czyni zła. Osobiście uważam, że ta kontrowersyjna przypowieść zamieszczona przez Judytę miała na celu nauczyć nas mądrej rzeczy, ale przez niewłaściwy dobór przykładów i zastosowanych słów (np. kradnie) prowadzi do błędnych tez i niepotrzebnych sporów.
A moim zdaniem przez dobór przykładów i określeń unaocznia bardzo ważną prawdę:
sama kradzież, podpalenie, utrata życia – nie są czymś złym.
W tej historyjce były one podyktowane miłością – dobrą wolą i sprawiedliwością.
Mamy tendencję do poszukiwania i stosowania reguł: np. nie kradnij, jednak Jezus uczy nas, że są one podporządkowane nadrzędnej zasadzie – przykazaniu miłości.
“Kochaj i rób co chcesz” – jak rzecze Św. Augustyn.
“sama kradzież, podpalenie, utrata życia – nie są czymś złym”
Pani Marku.
Odpływamy, dryfujemy w bardzo nieciekawe strony.
Zatrzymajmy się, póki jeszcze czas.
Nie widzicie tego?
Zaczynamy uprawić relatywizm w najobrzydliwszej postaci.
Cel jest dobry. Ukazanie zasady miłości. Sposób, powiedzmy, mało doskonały. Błędem jest nazywanie tego kradzieżą. Dlaczego? Bo stawiasz potem tezę, że “kradzież nie jest czymś złym”, w której nie widać niuansów Twojej myśli i wygląda to jakbyś wdawał się w polemikę z samym Bogiem.
Jak już kiedyś rozmawialiśmy, język to żywy zbiór symboli, który służy do przekazania drugiemu człowiekowi jakiejś myśli. Jeśli ta myśl nie zostaje przekazana lub skutkuje zupełnie błędną myślą u odbiorcy to oznacza, że użyte symbole zostały źle dobrane. Tak jest w mojej ocenie w tym przypadku.
A ja się zastanawiam, kto i na podstawie czego uznał, że osobnik, który kradł, truł i zabijał, był istotnie Aniołem i działał z polecenia Boga?
Coooz… diabel tez jet aniolem… Ale moze to bylo tak, jak napisal Poruszyciel – intencja byla dobra, tylko wykonanie zaszwankowalo. Wkazdym razie potwierdza sie, ze nie mozna bezkrytycznie wierzyc.
“A ja się zastanawiam, kto i na podstawie czego uznał, że osobnik, który kradł, truł i zabijał, był istotnie Aniołem i działał z polecenia Boga?”
Otóż to!
Bezczelność tej historyjki jest olbrzymia.
To ja mam kolejną, w takim “duchu”:
Hitler i stalin też byli inspirowani przez Boga. Oni może w ogóle byli mesjaszami. Owszem, trochę ludzi umarło ale ci co przyżyli docenili, że żyją, docenili boże miłosierdzie.
Nowoczesna, wyższego rzędu teologia.
//Bezczelność tej historyjki jest olbrzymia.//
Jest jeszcze jedna bezczelna historyjka: o ojcu, który skazuje na niezawinione cierpienie i śmierć swojego syna, aby uratować pewnego grzesznika przed śmiercią. Była o tym mowa podczas niedzielnej Mszy Świętej.
//To ja mam kolejną, w takim „duchu”:
Hitler i stalin też byli inspirowani przez Boga. Oni może w ogóle byli mesjaszami. Owszem, trochę ludzi umarło ale ci co przyżyli docenili, że żyją, docenili boże miłosierdzie.
Nowoczesna, wyższego rzędu teologia.//
Czy zauważył Pan, Panie karolku, że Hitler i Stalin nie mają mocy wysłać dusz pomordowanych ludzi do nieba, a Bóg ma taką moc?
Czy pomyślał Pan o tym, że Bóg wszystko wie o człowieku od narodzenia do śmierci, w związku z tym może zabrać go ze świata w najlepszym dla niego momencie?
Czy mógłby Pan Panie karolku się zsumitować i wyciągać wnioski z tego, że już wiele razy się pan ośmieszyłeś tylko dlatego, że jesteś Pan nieumiarkowanym gadułą co nie umie se odmówić?
Za teologię się Pan bierzesz już, tak z marszu? Nie za wysokie progi?
Gdyby choć wnioski były słuszne, to nie. Boga będziesz Pan do Stalina przyrównywał. Na jakiej podstawie?
Pani się bierze za teologię ze spaceru. Gdy Pani od fryzjera wraca.
„Wszystkie grzechy będą odpuszczone, kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia”.
Jezus, który przyszedł, aby objawić, do jakiego stopnia Bóg jest przebaczeniem, i który sam jest najczystszym obliczem tego całkowitego przebaczenia („wszystkie grzechy będą odpuszczone”), zostaje oskarżony, że jest tylko kuglarzem, opętanym, narzędziem w rękach ducha kłamstwa, nienawiści i nieczystości. Zstąpiono w przepaść, gdzie Bóg nie może już być Bogiem dla ludzi, którzy tam przebywają. Wszystko można przebaczyć, z wyjątkiem tego bluźnierstwa, które znajduje się poza możliwością przebaczenia.
Jest to bluźnierstwo przeciwko Duchowi, ponieważ w Jezusie, w którym Duch przebywa i którego Duch porusza, zostaje On uznany za ducha nieczystego! Najchętniej powiedzielibyśmy sobie, że ten tekst nas nie dotyczy, że jest tylko ciekawostką. Tymczasem jego nauka nadal pozostaje aktualna.
Uczeni w Piśmie trwają w niezrozumieniu świadomym, upartym. Nie będą umieli przyjąć poglądów, które zmusiłyby ich do zmiany ich własnych poglądów: w Jezusie Duch chce ich pouczyć, a oni ubliżają Duchowi. Ale nie to ubliżanie jest najgorsze, lecz stan, w jakim się utwierdzają: nadal będą wyobrażać sobie Boga na swój sposób, odrzucając to, co Duch chce im powiedzieć. Pomiędzy Duchem a sobą wznoszą mur i nie może ich dosięgnąć żadne przebaczenie, nigdy nie dowiedzą się, kim jest Bóg i jakie jest Jego przebaczenie.
Odrzucamy Ducha, gdy osądzamy Boga wstrząśnięci męką torturowanego człowieka, śmiercią dziecka, czy też patrząc na świat, w którym tak wiele jest cierpienia i nienawiści. „Jak zrozumieć Boga?”.
Wolno tak pytać, czasem nawet nie sposób zagłuszyć w sobie tego krzyku. Ale z tym wszystkim trzeba się zwrócić do Niego, błagając, ażeby On sam wniósł światło w nasze pytania, w naszą rozpacz. Nie oskarżajmy Go nigdy poza Jego plecami: „Co robi Bóg? Co to za Bóg, który dopuszcza takie potworne rzeczy?”. W ten sposób zaczynamy niedowierzać Jego intencjom i Jego sercu. Ale Jego sercem jest Duch. Ten, kto wątpi w serce Boga, sam siebie skazuje na wygnanie z dala od Ducha.
ANDRÉ SÈVE, Homilie niedzielne Kraków 1999
To jest dopiero dramat.
Chcieć a nie móc być księdzem.
Znalazłem ciekawy artykuł ilustrujący rzeczowo i przystępnie problem dobra i zła, z którym w większości mogę się zgodzić. Pozwoliłem więc sobie go przytoczyć.
Ewolucja koncepcji zła (i związanej z nim wolnej woli) w myśli europejskiej jest znamienna – od początkowego upostaciowania zła jako działania siły wyższej, poprzez agnostyczne odsakralizowanie i częściowe chociaż umiejscowienie w samej ludzkiej naturze, aż po negację i odmówienie obiektywnego znaczenia przez postmodernizm. Wydaje się, że prześledzenie koncepcji augustiańskiej oraz porównanie jej z wizją kantowską może być owocne dla zrozumienia podstaw procesu, który Max Weber nazywał Entzauberung der Welt – odczarowanie świata, którego efektem jest rozszerzanie sfer rzeczywistości podlegających zracjonalizowaniu. Za sprawą Kanta odczarowanie wtargnęło w rejony prehistorycznego Mitu, próbując go zracjonalizować. Czy skutecznie?.
I. AUGUSTYN
Święty Augustyn, a za nim przez długi czas chrześcijaństwo utożsamiało zło z brakiem i zakorzeniało jego źródło w historii biblijnej, której konsekwencje „rozlewają się” na cały rodzaj ludzki do dziś.
Należy na początek naszkicować augustiańskie założenia ontologiczne: Augustyn, czerpiąc ze wzorów platońskich, nadawał prymat poznaniu racjonalnemu (gr. noesis) nad zmysłowym, zakładając, że do wiecznych prawd dusza ludzka, będąca podmiotem poznającym, ma dostęp niezawodny. Dusza może mianowicie dzięki oświeceniu duchowemu (illuminatio), udzielanemu przez Boga oglądać wieczne pierwowzory rzeczy, boskie idee, które są w Nim[1]. Poznanie idei, a więc poznanie Boga, jest więc głównym zadaniem epistemologii. Natomiast introspekcja, jako pochodząca od Boga, jest nieomylna. Poznanie rozumowe, wzmożone przez Bożą łaskę iluminacji to podstawa – zmysły nie mogą dać pewnej wiedzy o świecie.
U Augustyna można mówić o złu na dwóch poziomach – metafizycznym oraz moralnym. Zło metafizyczne związane jest z brakiem bytu (non esse), natomiast zło moralne z niewłaściwym ruchem woli (malum).
Wychodząc z założenia, że byt lepszy jest od nicości, stwierdza Augustyn, że byt jest dobry ze swej natury – istnienie jest dobrem, zaś nicość, czy też nieistnienie – złem[2]. Dobra jest dlatego wszelka natura materialna (czyli stworzona przez Boga substancja). Również rozum i wiedza, są dobre ze swej natury: „Rozum jest siłą dobrą … kto zaś poznaje rozumem, postępuje dobrze”[3].
Jednakże to nie rozum jest najwyższą władzą człowieka. Woluntaryzm Augustyna polega na tym, że to wola, a nie rozum stanowi naturę ludzką, która przejawia się w chceniu, a nie wiedzeniu. Augustyn argumentuje, że natura rzeczy przejawia się w jej aktywności –a skoro rozum jest z natury bierny, natomiast dusza – jako źródło woli – aktywna, to właśnie ona musi być naturą ludzką[4].
Człowiek dzięki Bogu może przejawiać inklinację do czynienia dobra. Natomiast jego własna wola, bez wspomożenia boskiego dla rozumu, może wybierać tylko moralne zło. Jak pisze: „tylko wola może złożyć z tronu pierwiastek rozumny i uniemożliwić jego prawidłowe działanie”[5]. Wtedy w człowieku może pojawić się „myśl pozbawiona steru”[6]. Widać więc, że rozum potrafi nieomylnie odczytywać zamysły i idee Boże (prawo naturalne), jednak może zostać zmącony przez wolę. To właśnie wola, przymiot swoiście ludzki, umożliwia zło moralne. Nie może ono pochodzić od Boga, bowiem Bóg, jako byt pierwszy, jest nieskończenie dobry, a z boskiego dobra nie może pochodzić zło. Ufając autorytetowi Biblii Augustyn stwierdza, że zło w świecie pochodzi od grzechu pierwszych ludzi (pecatuum originarium)[7], którzy wykroczyli przeciwko Bogu poprzez hybris – pychę, pragnienie zrównania się z Nim. Odtąd natura ludzka jest skażona złem, które poprzez człowieka zostaje wpisane na stałe w naturę świata. Na pytanie, czy wszechmoc i wszechwiedza (praescientia) Boga nie mogłaby go wykorzenić, Augustyn odpowiada, że nie, bowiem „doskonalsze jest stworzenie, które grzeszy z wolnej woli, niż to, które nie grzeszy dlatego, że nie ma wolnej woli”[8], a Bóg wybiera doskonałości większe. Ostatecznie, świat z wolnym człowiekiem czyniącym zło jest lepszy, niż gdyby człowiek nie posiadał wolnej woli, a co za tym idzie, możliwości popełniania zła.
Aby czynić dobro konieczna jest łaska Boża – dobro czyni się więc z łaski Bożej. Człowiek jest odpowiedzialny za zło, ale bez pomocy Boga nie jest odpowiedzialny za dobro – bo bez łaski nie można dobrze czynić. Choć nie może on zasłużyć na łaskę, może o nią prosić, wierząc, że ją otrzyma.
Źródłem zła moralnego jest namiętność – przywiązanie do tego, co można utracić, zamiast do prawd wiecznych, lub też niewiedza – wynikająca z wrodzonej niedoskonałości ludzkiej. Jak pisze Augustyn:
„Albo niewiedza pozbawia człowieka swobodnej decyzji woli, żeby mógł wybrać dobro, które powinien czynić, albo cielesne nałogi, które z powodu brutalności, towarzyszącej przekazywaniu śmiertelnego życia, zakorzeniły się jakby druga natura”[9]
Władza namiętności wprowadza zamęt w duszę człowieka, wprawiając go w skrajne stany duchowe: „to przygnębia zgryzotami, to znowu mami oszukańczą radością”[10]. W odróżnieniu do parkosyzmów emocji, które targają człowiekiem namiętnym, człowiek szczęśliwy to taki, któremu „radość ożywia dusze spokojnie, bez jej wysiłku, a stale”[11]. Augustyn opisuje cztery cnoty kardynalne: roztropność, męstwo, umiarkowanie, sprawiedliwość, które właściwe są człowiekowi szczęśliwemu. Ludzie mogą być nieszczęśliwi z własnej woli – ale nie dlatego, że chcąc właśnie nieszczęścia, ale dlatego, że słabość ich woli pociąga za sobą nieszczęście[12].
Natomiast niewiedza ludzka, mogąca być drugim źródłem grzechu, bierze się z natury ludzkiej. Co ciekawe, wg Augustyna istnieją de facto dwa rozumienia „natury ludzkiej” – jedna jest naturą idealną, gwarantującą „odrębność rodzajową” człowieka, natomiast druga, to natura człowieka jako śmiertelnika, poddanego ciału z powodu kary pierwszego człowieka[13].
Natura ludzka jest więc wadliwa, jednakże nie każda wada jest zawiniona. Wada jest tym, co sprzeciwia się naturze rzeczy, do której przynależy. Rzeczy są wadliwe w takim stopniu, w jakim posiadają defekt w stosunku do boskich prawzorów/idei. Jednak tylko dobrowolne oddalanie się od tych idei, przy udziale woli, jest winą. Nikt nie jest winien tego, czego nie otrzymał – więc wady ludzkie wynikające z natury (z przyrody) – jak np. przemijalność życia nie są zawinione[14].
„Za naturalną niewiedzę i naturalną niemoc dusza nie ponosi odpowiedzialności, lecz ponosi ją za to, że nie zabiegała o wiedzę i nie włożyła odpowiedniego wysiłku, żeby wyrobić w sobie łatwość czynienia dobrze”.[15]
Człowiek szczęśliwy to człowiek, który kocha swoją wolną wolę i który nad nią panuje. Gdy tak postępuje, jest prawdziwie wolny. Ta wolność jest dostępna zwolennikom wiecznego prawa, którzy tworzą na ziemi wspólnotę wybranych. W tym twierdzeniu ujawnia się historiozofia augustiańska, dzieląca świat na Civitas Terrana i Civitas Dei – państwo ziemskie, naznaczone brakiem i grzechem oraz Państwo Boże – czyli wspólnotę ludzi, którzy dążą do wieczności i już tu, na ziemi, próbują żyć według idei Bożych, przezwyciężając grzech.
Kolejną cechą historiozofii augustiańskiej są rządzy Opatrzności – Bóg w niepojęty sposób czuwa nad losami świata; pozostając poza światem, jednocześnie ma wpływ na jego losy; jako byt bezczasowy posiada też wiedzę na temat wydarzeń ziemskich – przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Dopuszcza zło, bo dał wolność człowiekowi, ale równocześnie stara się minimalizować jego skutki i ze zła wyciągać dobro. Co bardzo ważne, wiedza boska w żaden sposób nie ogranicza wolnej woli ludzkiej. Chcieć nie znaczy wiedzieć. Jak pisze Augustyn:
„Jakże to być może, że dzieje się tylko to, co Bóg przewidział, jeżeli nie będzie woli, którą On przewidział? … A więc nasza wola nie byłaby wolą, gdyby nie była w naszej mocy … Skoro bowiem Bóg przewiduje wolę, nastąpi właśnie przewidziana przez Niego wola… Lecz nie byłaby to wola, gdyby nie była w naszej mocy. A więc jego przewidywanie nie odbiera mi niezależności … Choć wiesz o przyszłym grzechu jakiegoś człowieka, nie zmuszasz go przez to, żeby zgrzeszył”[16]
Rozważając zło moralne należy brać pod uwagę intencję: „Może niejeden nie ma sposobności obcować cieleśnie z cudzą żoną, ale tak czy owak widać po nim, że pożąda i gotów jest dopuścić się tego przy okazji; jest on nie mniej winny, niż gdyby złapano go na gorącym uczynku”[17].
Ostatecznie, warto rozważyć kwestię samobójstwa, z którą będzie miał ogromny problem Kant. Według Augustyna nicość nie jest realnym przedmiotem – nie można jej wybrać, bo nie istnieje. „Kto przestanie istnieć, nie będzie mógł stać się lepszym. Nikt więc nie ma słuszności wybierając nicość”[18]. Samobójca, niezależnie od tego, czy oczekuje na lepszy byt po śmierci, czy też po prostu na unicestwienie siebie, wybiera zawsze to, czego nie ma: „kto wybiera niebyt, wybiera to, czego nie ma, choćby nawet nie chciał tak odpowiedzieć”[19]. Potrzeba wewnętrzna samobójcy nie jest potrzebą nicości, ale ukojenia niepokoju wewnętrznego. Można więc przyjąć, ze ukojenie jest atrybutem bytu, a nicość bytu nie ma – więc nie przynosi ukojenia.
II. KANT
Kant, przedstawiciel oświeceniowego racjonalizmu, wiązał zarówno zło, jak i dobro z wolnością człowieka, jednak zdecydowanie odrzucił mityczne zakorzenienie zła, występując przeciwko doktrynie „dziedziczenia” zła, jako skutku prehistorycznego grzechu, które przyjmuje chrześcijaństwo.
Należy na początek zauważyć, że kantowski racjonalizm opiera się na tezie o „czystości rozumu” – czyli przekonaniu, że stosując odpowiednie rozumowanie, wiedziony intuicją rozum (lux naturalis) jest w stanie dotrzeć do prawdy. Podczas gdy Augustyn zakłada możliwość bezbłędnego widzenia prawd Bożych, ale tylko dzięki nieustannej boskiej pomocy (iluminacja), tak rozum Kanta jest całkowicie samodzielny, może przeprowadzać bezbłędne wnioskowania o własnych siłach. Znany cytat Kanta „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie” odnosi się właśnie do wiary w czystość rozumu – rozum nie jest instrumentalny, wręcz przeciwnie: może odkryć prawdę bezwzględną.
Drugim kluczowym elementem systemu Kanta jest pojęcie obowiązku, które zakorzenione jest w jedynym irracjonalnym, emocjonalnym elemencie jego filozofii – szacunku. Kant, jako badacz przyrody, widzi w człowieku wrodzone predyspozycje biologiczne (niem. Anlage)[20], będące elementem struktur gatunkowych. Są to predyspozycje: (1) do zwierzęcości – rozumiane jako czysto mechaniczna miłość własna, nierozumowa i instynktowna, mająca na celu rozmnażanie i przetrwanie; (2) do człowieczeństwa – rozumiane jako ‘porównująca miłość własna’, rozumowa, powodująca rywalizację w społeczeństwie; jest to de facto egoizm w grupie – człowiek porównuje się do innych, chcąc być najpierw im równy, a potem zdobyć nad nimi przewagę; (3) do osobowości – jest to „moralne uczucie”, szacunek dla prawa moralnego, odczytywanego rozumem.[21]
W predyspozycjach mogą zasadzać się przywary, które jednak będąc biologicznymi, a nie pochodzącymi z rozumu nie są tożsame z moralnością, nie można człowieka osądzać z ich powodu (przywary Kanta to odpowiednik augustiańskich wad, z które człowiek nie ponosi winy). A zatem, nie mają związku ze złem moralnym[22]. Tutaj ujawnia się dwojakie rozumienie natury (Natur) przez Kanta – natura człowieka jako predyspozycje biologiczne oraz natura jako możliwość wolnych aktów woli.
Predyspozycja (3) jest podstawą dla uczucia moralnego. Podobnie do Augustyna, Kant kryterium oceny moralnej czyni intencję, odróżniając legalizm od moralności. Pierwsza postawa to postępowanie zgodnie z prawem (np. ze względu na korzyść własną), druga zaś jest postępowaniem ze względu na to prawo, z poczucia moralnego obowiązku, wynikającego z ww. predyspozycji.
Człowiek, jako mający możliwość czystego rozumowania, odczytywania wiecznego moralnego prawa, poznaje swoje obowiązki:
„Człowiek (nawet najgorszy), obojętnie jakich by to nie dotyczyło maksym, nie rezygnuje z prawa moralnego na drodze buntu (wypowiadając posłuszeństwa). Prawo to narzuca mu się ciągle nieodparty sposób na mocy tkwiącej w człowieku moralnej predyspozycji. Jeśli przeciw temu nie działałyby żadne inne pobudki, to człowiek przyjąłby prawo do swojej naczelnej maksymy”[23].
Każdemu człowiekowi prawo moralne narzuca się zatem nieodparcie[24]. Dlatego w swoim postępowaniu tłumi skłonności i przyjmuje te maksymy, czyli zasady postępowania, co do których akceptacji czuje się zobowiązany. A tylko taki czyn jest moralny, który wynika z obowiązku.
To, co czysty rozum traktuje jako obowiązek, religia przyjęła jako przykazania boskie: „Religia jest poznaniem wszystkich naszych obowiązków jako Bożych przykazań”[25]. Czerpanie moralności z religii jest więc pójściem niejako „na skróty”; przyjęciem jako objawienia tego, co dostępne jest rozumowo. Religia jest powszechna w świecie, bowiem „ludzkość nie dojrzała jeszcze do oparcia swej religijnej wiary na samym rozumie”[26], nie może zrozumieć, że Bóg to transcendentalny pozór – byt, którego założenie jest konieczne tylko po to, aby etyka uzyskała transcendentalne zaczepienie, tzn. konieczność obowiązywania. Reszta to sfera rozumu. Jest więc Bóg ideą regulatywną[27] (tak jak idea jedności podmiotu poznającego i idea jedności świata), będącą w istocie ideą jedności wszystkich możliwych rzeczy, niepoznawalną empirycznie, a realną tylko jako „funkcja” porządkująca.
Pytanie o zło to u Kanta pytanie o podstawę przyjęcia maksym, brak tu odwołań do okoliczności, czy uwarunkowania decyzji przez kulturę. Czym jest więc zło?
”Zło musi polegać na subiektywnej podstawie możliwości odstępstwa maksymy od prawa moralnego. Przyjmując, że jest to ogólna skłonność właściwa człowiekowi (a więc charakterowi jego gatunku), możemy ją nazwać naturalną skłonnością człowieka do zła”[28]
Zło wynika więc z miłości własnej i skutkuje przyjęciem złej maksymy. Wydarza się wtedy, gdy człowiek, który czuje obowiązek przestrzegania prawa moralnego mimo wszystko świadomie decyduje się przyjąć maksymę przeciw niemu wykraczającą:
„Człowiek (także najlepszy) jest zły tylko dlatego, że przyjmując pobudki do swoich maksym, odwraca ich moralny porządek, obok prawa moralnego przyjmuje do swoich maksym prawo miłości własnej”[29].
W związku z tym, „aby człowieka nazwać złym, konieczne jest, aby ze złego postępowania, a nawet z jednego świadomie złego czynu móc a priori wywnioskować leżącą u jego podstaw złą maksymę”[30] a „jedynie w prawidle, które wola sama sobie wyznacza dla korzystania ze swojej wolności, tzn. w maksymie może leżeć podstawa zła; a nigdy w naturalnym popędzie, ani w przedmiocie, który determinuje wolę poprzez skłonność”[31]
Według Kanta, człowiek zawsze pragnie dobra, choćby było to dobro subiektywne, dobro ze względu na coś, w jakimś celu. Człowiek poszukujący dobra względnego kieruje się imperatywem hipotetycznym (warunkowym), którego celem jest osiągnięcie tego, co wybierze sobie nasza wola, bez żadnych ograniczeń co do przedmiotu pragnienia[32]. Ten imperatyw nie jest w żaden sposób ograniczony powinnościami, posługiwanie się nim nie ma związku z moralnością. W przeciwieństwie do niego, Kant konstruuje imperatyw kategoryczny, który poszukuje dobra bezwzględnego. Wola ludzka jest prawdziwe wolna tylko wtedy, gdy sama, bez przymusu, jest w stanie rozumowo narzucić sobie ten właśnie imperatyw. Posługiwanie się nim oznacza samoograniczenie siebie poprzez przyjęcie jednej, uniwersalnej zasady postępowania, której celem jest samo jej przestrzeganie, bez względu na okoliczności[33]. Najbardziej znane sformułowanie imperatywu kategorycznego ma formułę:
„Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się prawem [Recht][34] powszechnym”
Należy posługiwać się tylko takimi maksymami, które według naszego rozumu powinny dotyczyć wszystkich bez wyjątku, których przyjęcie powinno być nakazane wszystkim ludziom bez przyniesienia szkody[35]. Można doszukiwać się tu podobieństw do augustianizmu ze względu na podobieństwo treści imperatywu do chrześcijańskiego „nie rób drugiemu co tobie niemiłe” – w końcu Kant studiował Biblię i twierdził, że religia dogmatyzuje nakazem boskim to, co sam człowiek jest sobie w stanie nakazać.
A więc „człowiek, ogólnie jako człowiek, posiada w sobie jakąś (niemożliwą do zbadania przez nas) pierwotną podstawę umożliwiającą przyjmowanie dobrych albo złych (sprzecznych z prawem) maksym”[36]. Dobro oraz zło, jako dwa pierwiastki, są „obecne w człowieku od samego urodzenia, ale nie w ten sposób, że urodzenie jest jego przyczyną”[37]. Nie można według Kanta powiedzieć, jak to było u Augustyna, że jesteśmy skazani na zło z powodu bycia ludźmi. Przeciwnie, jako ludzie jesteśmy raczej dobrzy, (bo potrafimy odczytać prawo moralne oraz zawsze pragniemy jakiegoś dobra, choćby dobra dla siebie), jednak jako ludzie wolni, mamy też skłonność do zła. Prawda leży więc pośrodku – człowiek wyjściowo jest albo dobry i zły zarazem, albo ani taki, ani taki. Sam człowiek, zależnie od maksym, jakie będzie przyjmował, okaże się dobry albo zły w ciągu indywidualnego życia. Jak więc widać, Kant, w przeciwieństwie do Augustyna, odrzuca skażenie, zdeterminowanie natury człowieka przez grzechy przodków[38]. Choć przyznaje, że pochodzenie dobra i zła pozostaje zagadką, to jednak tylko od człowieka, od przyjmowanych przez niego maksym zależy, czy będzie dobry, czy zły. Zły czyn musi być traktowany jak gdyby człowiek dokonał go wychodząc ze stanu niewinności (jest to język, który stoi w przeciwności do augustianizmu, przypomina zaś pelagianizm). Zło zostaje zredukowane do czynu osobowego. Skłonność do przyjmowania złych maksym jest nieusuwalna, jednak należy odróżnić skłonność (Hang)[39] od predyspozycji (Anlage). Skłonność do zła leży w naturze człowieka jako bytu wolnego, tak jak predyspozycja do szanowania prawa moralnego, czyli do dobra[40], leży w naturze ludzkiej jako bytu biologicznego.
„Skłonność [do moralnego dobra/zła] tym różni się od predyspozycji, że co prawda może być wrodzona, ale nie wolno jej w ten sposób przedstawiać. Można natomiast uważać, że jest czymś nabytym (gdy jest dobra), albo (gdy jest zła), iż człowiek sam w nią popadł”
Człowiek posiada więc predyspozycje do dobra oraz skłonność do zła. Kantowska „radykalność zła” oznacza jego nieusuwalne zakorzenienie w wolności[41]. W tym punkcie istnieje wyraźna zbieżność z koncepcją augustiańską (wolna wola może wybierać dobro/zło), choć istnieje też różnica: Kant pytanie o ostateczne pochodzenie zła pozostawia bez odpowiedzi (nie ma go ani w rozumie, ani w ciele), sugerując tylko jako podstawę możliwości zła wolność natury ludzkiej, podczas gdy Augustyn wywodzi je z prehistorii biblijnej.
Na koniec warto rozważyć kwestię samobójstwa. Ze względu na założenie ludzkiego dążenia do dobra kantyzm miał problemy z wyjaśnieniem tego czynu:
„Ktoś, komu życie sprzykrzyło się wskutek szeregu nieszczęść, które wzmogły się aż do beznadziejności, posiada jeszcze na tyle rozumu, że może się siebie zapytać, czy odebranie sobie życia nie sprzeciwia się obowiązkowi wobec siebie. Próbuje wtedy, czy też maksyma jego czynu może się stać ogólnym prawem przyrody. Maksyma jego brzmi zaś: Z miłości własnej biorę sobie za zasadę skrócić sobie życie, jeżeli w razie swego dłuższego trwania bardziej grozi ono cierpieniami, niż obiecuje przyjemności. Zachodzi tylko jeszcze pytanie, czy ta zasada miłości własnej może stać się ogólnym prawem przyrody. Ale tutaj widzimy wnet, że przyroda, której prawem byłoby niszczenie samego życia przez to samo uczucie, którego celem jest pobudzanie do popierania życia, popadałaby sama z sobą w sprzeczność, a więc nie mogłaby istnieć jako przyroda, że zatem owa maksyma żadną miarą nie może być ogólnym prawem przyrody i dlatego całkowicie się sprzeciwia najwyższej zasadzie wszelkiego obowiązku”[42]
Dlaczego więc ludzie popełniają samobójstwa? Ze względu na nierozumność? Dla Kanta niepojęte jest przyjęcie przez człowieka imperatywu kategorycznego o rebour, który zakładałby czynienie zła ze względu na zło same[43]. Według niego człowiek czyniący zło nie jako dobro dla siebie, ale dla wartości samej w sobie to coś niedorzecznego i „demonicznego”. Na przykładzie tej aporii można zapytać, czy Kant (mimo uznania, że istnienie nie jest atrybutem rzeczy) pośrednio nie przyjmuje bytu, tzn. istnienia, jak dobrego, skoro twierdzi, że przyroda nie mogłaby istnieć bez człowieka? Upodabniałoby go w tym aspekcie do Augustyna.
III. PODSUMOWANIE I PERSPEKTYWY
Święty Augustyn, zakorzeniając genezę dobra i zła teodycei, rozgranicza przeszłość, w której człowiek – używając języka Kanta – odczytywał prawo moralne (Boże) bezbłędnie i teraźniejszość, w której ze względu na grzech pierworodny, ta władza została zachwiana. Według Kanta natomiast człowiek zawsze posiada niezachwianą możność odczytania prawa moralnego dzięki potędze rozumu. Obaj wierzą w światło rozumu, tyle, że w przypadku Kanta rozum może obejść się bez wspomożenia Boga. Co do zła, podczas gdy Augustyn zakorzenia jego przyczynę w prehistorycznym Micie (w rozumieniu Ricoeur’a), Kant o przyczynie zła milczy, a podstawą dla jego występowania czyni skłonności ludzkie, warunkowane predyspozycjami wrodzonymi, wpływającymi na wolę. Obaj myśliciele podkreślają priorytet siły woli ludzkiej, która staje się prawdziwie wolna, gdy będzie postępowała z prawem wiecznym (Augustyn), albo też – w wersji Kanta – będzie zdolna do narzucenia sobie konieczności postępowania według imperatywu kategorycznego. Obaj potrzebują również jakiegoś rodzaju konieczności dla zakorzenienia moralności – u Augustyna jest to Bóg, u Kanta – powinność wynikająca z odczytania prawa moralnego. Podczas gdy Augustyn obciąża naturę ludzką konsekwencjami grzechu prehistorycznego, Kant rozpatruje winy tylko w obrębie jednostkowego życia indywidualnego. Obaj myśliciele, co ciekawe, dwojako rozumieją naturę ludzką – po pierwsze jako bytu wywodzącego się z przyrody, skutkiem czego człowiek posiada ograniczenia (wady niezawinione u Augustyna, przywary u Kanta) za które nie jest odpowiedzialny; po drugie – jako naturę bytu wolnego, skażoną przedwiecznym złem (Augustyn), bądź skłonną do zła (Kant). W obu przypadkach dobro i zło to rzeczy, o których można jednak w jakiś sposób mówić i rozeznawać się w nich.
Porównanie myśli Augustyna i Kanta pokazuje przejście racjonalizmu teologicznego do racjonalizmu oświeceniowego[44]. Historia filozofii poszła jednak dalej: współcześnie, wraz z wyczerpywaniem się formuły oświeceniowej przyszło nietzscheańskie zwątpienie w kategorie rozumowe, z którego wyłonił się postmodernizm. Takie koncepty jak czysty rozum, czy prawo moralne, nie wspominając już o prawie Bożym, straciły w kontynentalnej filozofii legitymizację – nawet sublimacja zmysłu moralnego do poziomu kantowskiego nie jest wystarczająca dla jego legitymizacji. Wszak według ponowoczesnego sposobu myślenia racjonalność okazała się instrumentalna, a prawda rozumowa zależna od interpretacji i interesów grup społecznych mających każdorazowo sprecyzowane interesy polityczne. W efekcie nie istnieje żadna wspólnota moralna, systemy etyczne są całkowicie zdeterminowane przez kulturę, a doszukiwanie się między nimi analogii i podobieństw przez filozofów powinno być obnażone jako kolejna z kolei próba narzucenia politycznie podszytej interpretacji społeczeństwu, które wreszcie zdążyło się wyzwolić od mitów i musi w tym stanie pozostać (redukcja filozofii do polityki – Wissenschaft is Macht, w dosłownym rozumieniu).
Nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie o przyszłość rozważań na ww. tematy. Pozostaje zauważyć, że źródłem potrzeby racjonalizacji zła jest jego mityczność, o którą każda próba racjonalizacji się ociera na wyżynach abstrakcji i do którego musi powrócić, aby rozpocząć spekulację od nowa (Ricoeuer)[45]. Wydaje się, że w wieku XXI może nastąpić powrót do holistycznego postrzegania rzeczywistości przez człowieka, za sprawą powrotu do racjonalizmu przy równoczesnym otwarciu na transcendencję. Andre Glucksmann pisze:
„Wierzę w walkę dwóch filozofii. Jedna z nich mówi, że zło jest. A druga twierdzi, że zło nie istnieje – i w rezultacie mamy prawo robić, co tylko chcemy. Nieważne, z Bogiem, czy bez niego”[46].
Choć Kant pokazał, że religia chrześcijańska może być zracjonalizowana, jeśli rozum zaczepi się o imperatyw kategoryczny, czyli rodzaj „dogmatu”, to należy spytać, czy religia w obrębie samego rozumu może być uniwersalna, tj. powszechna. Postmodernizm został przyjęty przez masy dlatego, że jego zwątpienie jest uniwersalne, proste, i nienawykłe do sublimacji; jest podejrzliwe wobec idei jako formy władzy. XXI wiek będzie potrzebował więc takiej etyki, która wychodząc od postmodernistycznego zwątpienia w obiektywne normy wykaże jego niewystarczalność w sposób zrozumiały dla jego przedstawicieli[47].
źródło http://greglevitz.salon24.pl/147705,augustyn-i-kant-korzenie-zla-i-zrodla-wolnej-woli
//Wydaje się, że prześledzenie koncepcji augustiańskiej oraz porównanie jej z wizją kantowską może być owocne..//
Nie porównuje się systemów opartych na różnych Paradygmatach.
Kant przyjął paradygmat Lutra, błędny. Co można stworzyć na błędnym dogmacie?
Prawda+fałsz=fałsz. Czyż nie?
Nazwanie tego ”ewolucją” myśli europejskiej jest tak prawdziwe, jak ewolucja Darwinowska, drugi produkt Lutra.
@gedeon
– ilustracja muzyczna o nieistnieniu woli i rozmowach o niczym:
mnie nurtuje jedno – co oznacza ksywka autora postu?
Każde dobro pochodzi od Boga i nie ma dobra które miałoby swe źródło poza Bogiem.
Każde zło pochodzi od szatana i nie ma zła które miałoby swe źródło poza szatańskim buntem przeciw Bogu.
A teraz , baby do garów a chłopy do pługa.
Finito.
A ja się modlę codziennie, by paru katolików tutaj, z Circ na czele, w końcu dostąpiło łaski iluminacji.