Nie mogę teraz napisać stosownej notki, ale jeśli ktoś ma jakieś pomysły, sugestie, zażalenia dotyczące przyszłości portalu Ekspedyt.org i zasad na nim obowiązujących – którymi chciałby się podzielić, to serdecznie zapraszam do komentowania.
Edycja – wklejam poniżej tekst mojego komentarza w którym zawarłem moje refleksje dotyczące możliwych przyszłych scenariuszy rozwoju (lub schyłku) ekspedyt.org:
____________
Garść konkretów – jak widzę rozwój Ekspedyt.org
Według mnie Portal potrzebuje profesjonalnej pracy redakcyjnej – takiej, jaką wykonywał CL.
Ma ona wymiar od pół etatu w górę, pół etatu to nakład jaki jest niezbędny, aby utrzymywanie Portalu miało wymierny sens. Gdyby w redagowanie i promocję zaangażowane było na 100% 5 osób, to też miałby co robić i efekty ich pracy byłby widoczne, ale trzeba zacząć od niezbędnego minimum.
Niezależnie od wyniku tej dyskusji i czynników zewnętrznych będę utrzymywać ekspedyt.org, ale bez wspomnianego przeze mnie nakładu pracy będzie on pewnie jakimś zakurzonym archiwum i ew. czyjąś kopią zapasową notek pisanych głównie dla innych portali.
Realistyczne jest moim zdaniem stwierdzenie, że nikt nie może woluntarystycznie poświęcać połowy każdego dnia na bycie redakcją Ekspedyta, dlatego jeśli Portal ma iść do przodu i się rozwijać – stawać się coraz ważniejszym i coraz lepszym źródłem informacji i natchnienia dla coraz liczniejszych czytelników – musimy wypracować jakąś metodę finansowania tej pracy.
Osobiście wolałbym model „Radia Maryja” – zrzutkę czytelników niż reklamy, chociaż nie wykluczałbym tej drugiej ewentualności, przy założeniu, że nie polegałoby to na podpięciu się pod Google Ads czy inne agencje wciskające jakikolwiek chłam, ale gdyby były to reklamy polskich firm, których treść harmonicznie koegzystowałaby ze Słowem Bożym na naszej stronie głównej – nie miałbym nic przeciwko.
Co do własności – chętnie przekażę domenę i zasoby techniczne na rzecz specjalnie stworzonej fundacji, niezależnie, czy byłbym członkiem jej rady, czy nie.
Wartość domeny ekspedyt.org podawana przez różne serwisy waha się od $77 do ok. $2,000,000 (sic!), powinno więc starczyć na spełnienie minimalnego kapitału początkowego fundacji, który wynosi według mojej wiedzy ok 2000 PLN (przy założeniu, że fundacja miałaby prawo do prowadzenia działalności gospodarczej).
Przy takim przekształceniu własności Portalu chętnie odzyskałbym część kosztów poniesionych do tej pory na jego utrzymanie, ale wielkość tej kompensaty jestem gotów uzależnić od dobrej woli ew. członków rady fundacji.
Kto byłby redaktorem naczelnym?
Jeśli powstałaby fundacja, o której napisałem, powinna ona moim zdaniem złożyć w pierwszej kolejności ofertę pracy Czarnej Limuzynie.
W każdej dyskusji jest tak, że ktoś musi zacząć. Ostatnie słowo nie należy do mnie, więc zadowolę się pierwszym ;-) Proponuję uporządkować od razu dyskusję, zaczynając od rozpoznania rzeczywistości. Kilka pytań wprowadzających:
– Czym jest tytułowy Ekspedyt.org?
– Czym jest Legion św. Ekspedyta (patrz logo)?
– Jaka jest relacja między portalem i Legionem św. Ekspedyta?
– Każdy byt ma swoją przyczynę i cel. Co jest celem Legionu i przeznaczeniem portalu?
– Każdy byt ma autora (Stwórcę, twórcę). Czyim dziełem jest portal?
– Czyją własnością jest portal?
– Czyją troską jest los portalu, komu jest potrzebny i do czego?
– Na kim spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie i jego rozwój w określonym kierunku?
Z moich obserwacji wynika, że poglądy różnych osób na te sprawy mocno się różnią, a nawet bywa, że ta sama osoba ma w danym temacie sprzeczne poglądy, co jest wyrazem wewnętrznego nieuporządkowania. Spróbujmy te sprawy uporządkować. Wtedy może się okazać, że odpowiedź na tytułowe pytanie okaże się łatwa.
Quo vadis ekspedyt.org?
Odpowiedź jest prosta : do katolicyzmu.
Gdy po rozłamie Nowego Ekranu Asadow zaproponował ekspedyta.org podkreślając katolicki charakter tego portalu, wprost odruchowo zareagowałem logując się tutaj, gdyż to właśnie katolickie przemyślenia, a nie egipskie, buddyjskie, brahmińskie, hebrajskie, muzułmańskie, gnostyczne, marksistowskie etc, budowały i budują dzisiejszą światową kulturę, odwołując się do greko-łacińskiej paidei (wykształcenia i wychowania) o najwyższym wymiarze tolerancji : rozumienia dobra, prawdy, człowieka, Boga, bytu (tego, co jest), natury (tego, co się zjawiskowo wydarza). To przecież przedstawiciele kultury katolickiej w dysputach z reprezentantami innych kultur (żydowską, muzułmańską, buddyjską …) umieli wyrazić i zrozumieć sens realności naszego zmiennego i wiecznego świata oraz umieli ująć i przekazać praktyczny wymiar miłości, wiary, nadziei w niezbędnym dla człowieka i tylko jemu dostępnym intelektualnym poznaniu. To w ramach tej kultury katolickiej lub bazując na jej osiągnięciach, z powodu jej tolerancyjności, powstały przekorne czy nawet próbujące ją zniszczyć ruchy ideologiczne typu islam, masoneria, ewolucjonizm, komunizm, hitleryzm, new age, dzisiaj gender, paradoksalnie podrzynając korzenie, z których wyrosły. Przecież bez dorobku naukowego, światopoglądowego, filozoficznego, technologicznego budowanego przez wieki w tej katolickiej kulturze nie miałyby te ideologie nic do zaproponowania ! Przecież one ciągle opierają się na warsztacie intelektualnym wypracowanym w tej katolickiej kulturze, nawet wtedy gdy negując ją, odwołują się do jakiś wcześniejszych, do końca niezidentyfikowanych, niezapisanych cywilizacji, których idee i tak interpretują w języku i rozumowaniach naszej kultury ! I nie chodzi tu o wartościowanie, aksjologiczne wywyższanie jednej opcji nad drugą, lecz po prostu o merytoryczną argumentację w rozwiązywaniu ważnych, zasadniczych problemów dotyczących realnie istniejącej rzeczywistości i naszego w niej życia.
Pruszycielu, cieszy mnie Twój optymizm : ”Spróbujmy te sprawy uporządkować. Wtedy może się okazać, że odpowiedź na tytułowe pytanie okaże się łatwa.”
Paideia greko-łacińska nauczyła nas porządkowania, katolicka (katolikos i cristianitas) włączyła w to intelektualne porządkowanie (wiara poszukująca intelektu) rozumienie przejawów istnienia (wiarę, nadzieję i miłość) każdego jednostkowego bytu i takie ujmowanie rzeczywistości ujawnia nam działanie w nas – przyczyn celowych (chleba i aniołów), czyli realizowania lub czasami pomijania w nas samych naszych doskonałości : prawdy, naszych chorób i ułomności, naszych złośliwości i przekory, naszej życzliwości i miłości, rozumienia błędów, niedostrzegania sprzeczności w naszych rozumowaniach etc. Krótko, tego wszystkiego, czym żyjemy.
I te zagadnienia dostrzegam na tym portalu. Więc warto go dalej prowadzić. Szkoda, że Czarna Limuzyna nie ma już sił i czasu na dalsze prowadzenie, gdyż bardzo dobrze to robił. Mam nadzieję, że dalej będzie publikował tu swoje przemyślenia, które czytam z przyjemnością.
Sprzeczka wywołana niezbyt szczęśliwym zdaniem Trybeusza spowodowała “terapię grupową”. Myślę, że w Średniowieczu, kiedy praktykowano jeszcze spowiedź publiczną, podobnie to wyglądało.
Samo życie. Teraz należy tylko wyciągnąć pozytywne, mądre wnioski i pozbyć się pychy, przekory, uciszyć nazbyt wyolbrzymione ego. Powodzenia !
nie sposob przezyc chwile z dnia bez rozpoczecia tego dnia od modlitwy porannej ani zakonczyc bez wieczornej. do credo, ojcze nasz, zdrowaski i wybranych modlitw wlasnych dodatkowych, o ile to duch sw ma rzadzic moim dniem, a nie moja pycha, moj grzech, wola moja a nie panska, wreszcie moja psychologia czy moja wiedza czy o zgrozo moje uczcucia, musze dodawac co najmniej w tych dwoch okresach modlitw 10 przykazan, 7 grzechow glownych i 7 cnot i uczynki milosierdzia. plus rachowanie sumienia. wowczas cokolwiek zrobie czy pomysle czy odczuje odnosze do boga i do nikogo ani niczego innego. jesli z kolei przychodzi do mnie cos z zewnatrz ogladam to jego oczami, sercem, zyciem i nauczaniem i dopiero wtedy odnosze do siebie aby pozac jego wzgledem mnie wole w danym momencie czyli patrzec jak by tu wieksza chwala boza byla czy wzrost ducha mojego czy blixnich. to trudne gdy sie ma 150 wlasych swioetnych pomyslow na minute. nie pozwala tej minucie zaistniec nawet… tymczasem gdzie jest powiedziane ze ona trwa tylko minute? bog jest panem czasu. wypada wiec sluchac, co mowi. dac sobie czas na to wysluchanie. bo to nie jest tak, ze on nie mowi, ale tak, ze wylewa na czlowieka zdroje sswych lask – po spowiedzi, na eucharystii – ale przez jazgot pychy jest zagluszany. trzebna to wiedziec i trzeba walczyc o ten Bozy kontakt z dusza bo jestesmy jego wlasnoscia albo nie ma nas wcale a te slowa sa tylko pusta blyskotka, ktora teraz jest fajna a potem o niej nie pamitamy, czy nie okradam boga z jego dziel aby? w tym z tego, ktorym sam jestem?
Kłaniam się, Panie Marku! Skoro Ekspedyt.org ma zmierzać do katolicyzymu, proszę o rzucenie więcej światła na to, gdzie on teraz jest – w judaizmie, protestantyzmie, czy może jakimś gnostycyzmie? Do wcześniejszego zbioru pytań mających pomóc nam rozpoznać rzeczywistość dorzucam zatem następujące:
– Jaką religię wyznaje Legion św. Ekspedyta i propaguje Ekspedyt.org?
Cieszę się, bo tutaj widzę troskę o los portalu i odpowiedź na jedno z pytań, tj. komu portal jest potrzebny i do czego, a także wyrażenie woli, aby służył temu celowi nadal.
Problem braku sił Czarnej Limuzyny to raczej skutek niż przyczyna, tak samo jak “sprzeczka” z Trybeusem.
Teraz ja nazwę Pana optymistą :-) Wystarczyłoby tylko, aby cała ludzkość wyciągnęła mądre wnioski, pozbyła się pychy, odwróciła od grzechu, a wtedy gniew Pana Boga by stopniał i miecz kary wiszącej nad ziemią zostałby cofnięty. Poprosimy o pomoc w wyciąganiu mądrych wniosków ws. Ekspedyta.
A jak rozpoznać Wolę Bożą względem Legionu św. Ekspedyta i portalu?
Stało się tak jak przewidywałem. Od samego początku, powyższą notkę postrzegałem jako przysłowiowy pic na wodę, fotomontaż, to znaczy: nie oczekiwałem żadnych poważnych odpowiedzi na pytania zadane przez Poruszyciela. Odpowiedział tylko Marek P. Prokop.
Kilka miesięcy temu, również nie doczekałem się ani jednej odpowiedzi na mojego maila wysłanego do “najważniejszych” osób na Legionie, do wszystkich którzy teoretycznie powinni i mogli odpowiedzieć merytorycznie.
DelfInnie.
Bardzo miłe jest Twoje wyrażenie katolicyzmu; znajduję tu i reguły, i zwątpienie.
Odnoszę jednak zuchwałe wrażenie, że w Twoim komentarzu wyraziście wyakcentowałeś ważność i potrzebę rytuału w życiu katolika. Tymczasem ludzie są różni : niektórzy rzeczywiście potrzebują ścisłych reguł np. tych wyrażonych na Soborze w Trydencie, do których przestrzegania nawołują dziś lefebryści, inni jak w Afryce śpiewają i tańczą podczas mszy. Osobiście w czasie mszy potrzebuję spokoju, skupienia, zrozumienia Słowa Bożego i kazania księdza (które nie zawsze odbieram w pełni pozytywnie – cóż, ksiądz też człowiek, mógł się czegoś nie douczyć), ale także głośnej, wspólnej modlitwy.
Dla mnie Dobra Nowina w ujęciu katolickim jest pełną miłości, życzliwości i tolerancji propozycją (gdyż każdy obdarzony jest wolną wolą) współżycia z innymi zgodnie z Objawieniem i Słowem Bożym, które wskazują nam jak możemy się doskonalić i przez to prowadzą nas do zbawienia – wiecznego przebywania z kochającymi nas osobami. Można powiedzieć, że katolicyzm jest w naszym życiu po prostu “naśladowaniem Jezusa Chrystusa” jak to już ktoś na tym portalu powiedział, sugerując czytanie pracy Tomasza à Kempis. Zmienia się jednak język a także przyzwyczajenia, więc nieraz są trudności w rozumieniu danego autora, ale myśl przewodnia pozostaje.
Nie ma tu miejsca na “walkę”. Owszem są zmartwienia, zwątpienia, niecierpliwość. “Walka” kojarzy mi się zawsze z marksizmem. Dosadnie ujmuje St. Michalkiewicz różnicę między katolicyzmem a komunizmem twierdząc, iż ten pierwszy polega na “dawaniu”, a ten drugi na “braniu”. Aby coś zabrać, trzeba “walczyć”, a gdy się “daje”, “walka” jest niepotrzebna. Tak więc nie “walcz”. Po prostu przekazuj innym swoje mądre pomysły. A to, że musisz się trochę pomęczyć, poniecierpliwić, powątpić, by były mądre, to już sprawa Twoja i Twojego anioła, więc z nim się przekomarzaj. Takie nasze życie.
Pozdrowienia z gór. Mam do wyboru 3 lub 10 km. do najbliższego Wi-Fi, stąd trochę spóźnienia.
Serdeczności
Wyczuwam w Pana komentarzu mocną chęć wypracowania formalnej, normatywnej konstytucji dla ekspedyta.org. Czy to jest konieczne ?
Anglicy przez wieki żyli bez konstytucji i jakoś im to nie przeszkadzało, a gdy UE narzuciła im swoją, to się wynieśli z Unii. W Talmudzie i w Koranie, a także w pewnych fragmentach Starego Testamentu mamy recepty na to, jak się zachować w bardzo konkretnej, szczegółowej sytuacji. Sensowni prawnicy mówią, że nie ważny jest paragraf, lecz “duch”, intencja, w jakim celu ten paragraf został sformułowany.
Myślę, że na Ekspedycie panuje myśl katolicka, pomimo przekornych tekstów Trybeusa o Klasztorze. Przecież każdy z nas przychodzi tu z własnym bagażem wychowania i wykształcenia. Większość tu piszących wychowała się w katolickiej kulturze. Owszem, sporo pojęć zostało wypaczone przede wszystkim przez narzucony nam język i idee marksizmu, a teraz przez postmodernizm czy jak kto woli – gendryzm (szkoła frankfurtska), dlatego dochodzi nieraz do dysput czy ostrych sporów. Niekiedy chęć zaproponowania czy nawet narzucenia jakiegoś poglądu (św. Augustyna ! – jego manicheizm, neoplatonizm, Kalwina, Kanta czy jakiegoś agnostyka) wywołuje żywą debatę. Niekiedy może emocjonalnie zbyt żywą, tak że argumenty się zacierają lub w ogóle ich brak. Czasami, pewnie z powodu braku cierpliwości, dominuje ego danego dyskutanta. Niepotrzebne to, ale coż, tacy jesteśmy.
Przecież to w dyskusjach, w dialogu rodzi się filozofia (tu Platonowi, a nie Kartezjuszowi przy kominku, należy przyznać rację), nasze rozumienia rozmaitych problemów, błędów czy słusznych rozumowań. Trzeba pozostać wiernym przy katolicyzmie (nie odrzucając gremialnie innych poglądów, jako że zdarzało się i relatywistom czujnie ująć jakieś zagadnienie), gdyż wydaje mi się, że myśliciele przede wszystkim z tego kręgu dochodzili do prawdy. Trzeba więc trwać przy prawdzie, chronić dobro osób, Boga. A jak taką postawę nazwiemy ? Ja nazywam ją katolicyzmem i myślę, że wiele osób na tym portalu taką postawę ze swoimi szczegółowymi wrażliwościami przyjmuje i przekazuje. Niekiedy mniej lub bardziej zręcznie, ale jednak.
Tak, nie należy się zniechęcać, trzeba troszczyć się o to, co jest dobre. A ten portal jest dobry. Wskazuje na to chociażby zwiększająca się ilość czytelników.
Formalnie ma Pan rację, że brak sił jest skutkiem czegoś. A tym czymś, może było zniechęcenie, poczucie braku docenienia pomimo dużego wkładu pracy CL ? Może za mało wyrażaliśmy mu wdzięczności ? Przecież każdy z nas potrzebuje ciepłego słowa.
Z Trybeusem jest chyba inaczej : jego często dobre teksty są czasami uszczypliwe, prowokacyjne, niekiedy zbyt spiesznie napisane, więc niektórzy odreagowują podobnie.
Taka chęć ujednolicenia, sprowadzenia wszystkiego do jedności, to mit platoński czy neoplatoński. Kartezjusz też chciał jedną metodą rozwiązywać problemy wszystkich nauk. “Cała ludzkość” to pojęcie ogólne (universalium), nasza idea, gdyż tak pracuje nasz intelekt. Tymczasem istnieją poszczególni ludzie, którzy są różni i mają różne problemy. To się nazywa w filozofii pluralizm bytów. Trzeba więc umieć rozróżniać to, co jest ważne od tego, co jest potrzebne, ale mniej ważne i od tego, co jest całkiem względne. Tego uczył Arystoteles pisząc o substancji i przypadłościach. W życiu codziennym ten opis przejawia się w tym, że nieraz “z igły robimy widły” czy “góra urodziła mysz”. A potem są spory, przekorne zarzuty, obrażania się, niedomówienia … A przecież wystarczy szczypta życzliwości i już można żyć, działać, pisać w spokoju.
Pozdrawiam serdecznie.
Ee tam, Pan Bóg nie zajmuje się takimi przypadłościami jak Ekspedyt.org. To przecież my (Asadow, Iza R. !) wymyśliliśmy ten portal i go tworzymy, a nie Bóg. Pewnie przyczyny celowe (aniołowie) każdego z nas podpowiadają nam, jak przedstawić innym nasz pomysł, by ulepszyć, udoskonalić nasze wypowiedzi, gdy ich się słuchamy, a gdy ich nie słuchamy, to wypisujemy głupstwa.
Proszę nie być pesymistą. Robi Pan doskonałą robotę. Zdarza się, że bywamy w dołku. Trzeba ochłonąć, uporządkować emocje, pomodlić się do Michała Archanioła (on jest przyczyną celową od takich spraw) i kontynuować. Życzę wszystkiego dobrego.
a, no to sorry za wpis. myslalem ze tu moge cos swojego na danny teamt… przepraszam tez CLa za picowata wypowiedx – bo nie byla komentem do wypowiedzi wlasnej Poruszyciela a jeno refleksja do slow Autora. Laboga…
sc!
przeciez napisalem. owszem, potrafie to samo napisac wyraxniej, ale dlatego napisalem tak, a nie inaczej, bo uznalem ze tak jest zgodnie z wola Boza.
wnioski czy refleksje naleza do czytelnika. a w dysputy zadne i tak tutaj wchodzic nie bede.
zdrowia
Czy chodzi o e-maila zatytułowanego “Priorytety i zasady funkcjonowania portalu Legion św. Ekspedyta. Teoria a praktyka.”?
Moim zdaniem całkowicie niesłusznie zawęziłeś do trzech grono “najważniejszych osób na Legionie, wszystkich którzy teoretycznie powinni i mogli odpowiedzieć merytorycznie.”
Moim zdaniem powinieneś to umieścić jako notkę, bo wszyscy blogerzy “teoretycznie powinni i mogli odpowiedzieć merytorycznie”.
Jeśli o mnie chodzi, to z prawie wszystkimi Twoimi tezami tam zawartymi się zgadzam, tylko nie wiele więcej mogę zrobić, aby Twoje postulaty wypełnić.
Mam wrażenie, że rozgoryczenie i jakieś osobiste uprzedzenia przeważyły u Ciebie nad podejściem rozumowym przy ocenianiu tej notki.
Zawiera ona moje szczere pytania i nie ma w tym nic fałszywego, a to, że je zadałem nie zobowiązuje mnie do odpowiedzenia na pytania Poruszyciela zadane w jego komentarzu.
Ponieważ większość moich dyskusji z nim kończyła się źle, myślę, że będzie lepiej, jeśli powstrzymam się od uczestniczenia w zapoczątkowanym przez niego wątku.
Z ciekawością przeczytam jednak, co inni myślą na poruszone przez niego tematy.
Nie jestem pesymistą. Miłe kontakty towarzyskie swoją droga, a prowadzenie portalu swoją panie Marku. Dzisiaj okazało się po raz kolejny, że Asadow w jakimś sensie wyklucza Poruszyciela, np. w sensie udzielenia mu odpowiedzi na jego pytania.
Twoja wypowiedź nie była przecież “picowata”. Wprost przeciwnie. Dziękuję za podzielenie się refleksją, istotną dla każdej osoby wierzącej i praktykującej.
Z poprzedniego komentarza:
Całkiem słusznie, ponieważ rzecz dotyczyła pracy redaktorów, a więc tego właśnie grona do którego był skierowany e-mail.
No właśnie. Wydaje mi się, że nadal nie rozumiesz dlaczego kilka osób odeszło z portalu. Popełniasz nieświadomie ten sam błąd lub po prostu nie chcesz rozmawiać konkretnie. To mi przypomina konsultacje społeczne ;-)Zapytamy was (dla picu), ale nic z tym nie zrobimy.
Piszesz notkę inicjującą (“szczere pytania”) o przyszłości portalu, a potem stwierdzasz, że nie jesteś zobowiązany do odpowiadania Poruszycielowi. Nie musisz, masz wolną wolę, ale zupełnie nie ma to sensu. Tym bardziej, że bez pewnych zmian ludzie, którzy odeszli, nie wrócą – nie będą pisać i nie będą komentować. Zakładam taką ewentualność, że byli dla Ciebie w jakimś sensie niewygodni (tak jak Poruszyciel),dlatego nie zależy Ci na nich.
Projektujesz swoje mylne wyobrażenia. Poruszyciel nie kierował swoich pytań imiennie do mnie, ale chyba do wszystkich zainteresowanych. Jak dotąd nikt, łącznie z Tobą i nim samym nie potraktował ich na tyle poważnie, by na nie odpowiedzieć, Jeśli według Ciebie są one dobrą kanwą dla konkretnej rozmowy o Portalu, to wal śmiało. Mnie one wyglądają na początek jakiegoś akademickiego, bardzo niekonkretnego sporu. Rób, sam, co uważasz za słuszne i nie zajmuj się tak bardzo tym, co według Ciebie ja powinienem robić.
Stawiasz mi publicznie zarzuty bez konkretnych przesłanek, a to jest niegodziwe.
Przecież walczymy z pokusami i szatanem, nie będąc marksistami. Akurat marksiści tej walki właśnie nie toczą. Kościół walczący od wieków na ziemi to też nie Kościół marksistowski. A walka, jaka rozegrała się onegdaj w niebie, kiedy jeszcze człowieka nie było na ziemi, na jakiej zasadzie może być kojarzona z marksizmem?
Dzisiaj na ziemi trwa podobna walka duchów, jaka kiedyś rozegrała się w niebie i to nie Marks tę walkę wymyślił. Delfinn ma tutaj rację, że toczymy walkę.
Nie jestem świadomy tej mojej chęci i nie sądzę, aby trzeba ją było wyczuwać jakimś szóstym zmysłem. Moją wolę wyraziłem wprost werbalnie, że proponuję rozpoznać fragment rzeczywistości, w jakiej tutaj działamy na portalu, w czym pomocne mogą być zadane przeze mnie pytania. Według mnie odpowiedzenie sobie na te pytania jest potrzebne do udzielenia odpowiedzi na tytułowe pytanie “Quo vaids Ekspedyt.org?”
Jak zatem pogodzić wyrażoną przez Pana oczywistość, że Ekspedyt.org powinien zmierzać do katolicyzymu, z tym postulatem, że powinien pozostać wierny katolicyzmowi. To tak, jakby stojąc w Warszawie wyrażać oczywistość, że powinniśmy pojechać do Warszawy. Tym bardziej podkreślam konieczność rozejrzenia się dookoła i rozpoznania, gdzie aktualnie jesteśmy.
Pana komentarz generalnie odczytuję tak, że z Ekspedytem jest wszystko w porządku. Jedyny zauważony problem to ogólny nadmiar pychy na Ekspedycie oraz pesymizm Czarnej Limizyny i jego nieuporządkowanych emocji, z którym proponuje Pan uporać się modlitwą do Świętego Michała Archanioła. Zatem Pana odpowiedź na tytułowe pytanie “quo vaids?” odczytuję tak – nigdzie, jest idealnie, nie trzeba nic zmieniać w Ekspedycie (jeśli już to w Czarnej Limuzynie). Dziękuję, bo to jest ważny głos w dyskusji o przyszłość Ekspedyta. Ja go nie podzielam, ale mogę się przecież mylić, a Pan mieć rację.
Moje ujednolicenie w odniesieniu do całej ludzkości było (nieudaną) ironią w odpowiedzi na Pana ujednolicenie w odniesieniu do Ekspedyta, kiedy radził Pan, że wystarczy wyciągnąć mądre wnioski i pozbyć się pychy. Czyż to nie była tania próba ujednolicenia wszystkich problemów zauważonych(?) na Ekspedycie?
Pozdrawiam :-)
Nie zajmuje się? A gdy Pan Bóg błogosławi jakiemuś dziełu, czy zajmuje się nim, czy nie? Proszę o wyjaśnienie, czego przypadłością jest Ekspedyt.org?
Udzielił Pan także kolejnej odpowiedzi na jedno z moich pytań, tj. czyim dziełem jest Ekspedyt.org. Dziękuję! Pan twierdzi, że my go wymyśliliśmy i go wspólnie tworzymy, więc jest naszym wspólnym dziełem. W tej sprawie całkowicie zgadzam się z Panem.
Aha, to lepiej poszukam.
Tak właśnie obaj robimy, tj. Ty rzucasz w powietrze jakąś myśl, nad którą czytelnik może się pochylić, wtedy m.in. ja ją czytam i reflektuję, a nawet zdobywam się na to, aby swoje refleksje wyrazić w słowach, rzucając je w internetowy eter, dając Tobie i innym czytelnikom szansę do refleksji. To może nieoczekiwanie przypominać jakąś dysputę, ale przecież w tę dysputę nie musimy wchodzić, nikt nikogo do tego nie zmusi. ;-)
Te dwa zdania napisane obok siebie skupiają jak w soczewce jeden z problemów portalu, którego źródłem jest Twoje postępowanie. Piszesz do CL tak, ja z Twoimi postulatami nic nie zrobię, choć się z nimi zgadzam, dlatego powinieneś o nich pogadać z kimś innym.
Po co CL ma o tych postulatach rozmawiać z kimś innym, skoro i tak z tej jego dyskusji z innymi osobami nic nie wyniknie. Czy chodzi o to, żeby się wybiegał, zmęczył, wypalił swoje frustracje i dał Ci spokój? Ta notka jest zatem też kanałem, w którym zostaną spłukane nasze “skargi i zażalenia”, ponarzekamy sobie, a nawet jeśli będziesz się ze wszystkim zgadzał, nic nie zrobisz.
Ponoć szczerze pytasz w notce o pomysły, sugestie i zażalenia dotyczące przyszłości Ekspedyta. Gdy jednak takie sugestie i zażalenia wysłał Tobie CL jako redaktor naczelny, nie raczyłeś mu odpowiedzieć na maila. Dokładnie tak samo mnie potraktowałeś, gdy wysłałem Tobie kiedyś jako członek kohorty technicznej długiego maila z propozycjami zmian na portalu, nastąpiła cisza, jakby to nie był temat, którym jesteś zainteresowany.
Co do naszych dyskusji, uważam że one są dobre dla portalu i legionowej wspólnoty. Nie chcesz w nich uczestniczyć, bo burzą Twój spokój, ukazują popełnione błędy, czemu towarzyszą Ci silne emocje, i to nazywasz złym zakończeniem. Uważam, że obawiasz się teraz odpowiadać na moje pytania, bo boisz się spojrzeć prawdzie w oczy. A dla przyszłości portalu są one kluczowe, np. to czyją własnością jest portal, bo z tego przecież wynika kto podejmuje kluczowe decyzje oraz kto i dla kogo tutaj pracuje, trudzi się i poświęca swój czas, pieniądze, itd. Wolisz z ciekawością obserwować… jakby moje pytania Ciebie nie dotyczyły.
Niestety, mnie to też tak wygląda; – rozmawiajcie sobie, zgłaszajcie postulaty, ja z ciekawością sobie poczytam, ale i tak nic nie zrobię, bo mam ważniejsze sprawy na głowie. Po co te “społeczne konsultacje”?
O, przepraszam. Ja moje pytania traktuję poważnie i chciałbym poważnych odpowiedzi, od Ciebie również.
Poruszyciel już Ci odpowiedział, że oczekuje odpowiedzi od Ciebie.
Marek, powtórzę po raz któryś: Ty po prostu zniechęcasz ludzi swoją postawą, która polega (nie zawsze!) na niekonkretnych i wymijających odpowiedziach lub sprzecznych z poprzednimi. Jeżeli ktoś to wychwyci, to jesteś oburzony.
Napisz po prostu szczerze co sądzisz, bo Poruszyciel według mnie dąży do istoty, co zaowocuje być może pozytywnym przesileniem.
Napisałeś, że stawiam Tobie zarzuty, a ja napisałem, że zakładam taką ewentualność, no bo co mam o tym sądzić?
Kurka wodna, przecież nie jesteśmy idealni i wszyscy mamy swoje słabości i popełniamy błędy. Masz przecież dużo zalet i zrobiłeś w życiu dużo dobrego, ale rozmawiamy o portalu, a widzę, tzn. odnoszę wrażenie, że boisz się rozmawiać lub nie zależy Ci na takiej rozmowie -nie chcesz jej.
Według mnie jesteś osoba kluczową w tej “układance”.
Bardzo chętnie porozmawiam konkretnie na temat przyszłości Portalu.
Z Poruszycielem nie chcę rozmawiać, ponieważ moim zdaniem nie da się z nim prowadzić dialogu opartego na wymianie argumentów, gdyż pycha i przekonanie o własnej wyższości blokują jego zdolność do porozumienia lub wspólnego z kimś dojścia do prawdy.
Nie zmuszaj mnie do tego i nie rób bezsensownych uogólnień. Zamknąłeś usta Circ i Górzyńskiemu? Czy z tego powodu ktoś może powiedzieć, że lawirujesz, boisz się rozmawiać?
Chcę rozmawiać z każdym, z kim potrafię rozmawiać konstruktywnie i z wzajemnym poszanowaniem drugiej osoby. Z Poruszycielem tego nie potrafię, moim zdaniem z przyczyn leżących po jego stronie. Mogę się oczywiście mylić. Niezależnie, po której stronie leży wina (albo w co każdy z nas powinien poprawić) – Portal to nie miejsce na mediację lub terapię grupową. Chcesz mnie napomnieć, uleczyć, naprawić, ulepszyć – masz e-mail, telefon; zawołaj – przybiegnę.
Poruszycielu, zgadzam się całkowicie z tym, co w odpowiedzi na Twój komentarz napisał Marek P. Prokop.
Moim zdaniem odpowiadając na Twoje pytania można napisać elaborat wielkości średniej pracy doktorskiej, a nie sądzę, aby ktoś z tu obecnych chciał i mógł to zrobić i by miało to dać jakieś dobre owoce.
Garść konkretów – jak widzę rozwój Ekspedyt.org
Według mnie Portal potrzebuje profesjonalnej pracy redakcyjnej – takiej, jaką wykonywał CL.
Ma ona wymiar od pół etatu w górę, pół etatu to nakład jaki jest niezbędny, aby utrzymywanie Portalu miało wymierny sens. Gdyby w redagowanie i promocję zaangażowane było na 100% 5 osób, to też miałby co robić i efekty ich pracy byłby widoczne, ale trzeba zacząć od niezbędnego minimum.
Niezależnie od wyniku tej dyskusji i czynników zewnętrznych będę utrzymywać ekspedyt.org, ale bez wspomnianego przeze mnie nakładu pracy będzie on pewnie jakimś zakurzonym archiwum i ew. czyjąś kopią zapasową notek pisanych głównie dla innych portali.
Realistyczne jest moim zdaniem stwierdzenie, że nikt nie może woluntarystycznie poświęcać połowy każdego dnia na bycie redakcją Ekspedyta, dlatego jeśli Portal ma iść do przodu i się rozwijać – stawać się coraz ważniejszym i coraz lepszym źródłem informacji i natchnienia dla coraz liczniejszych czytelników – musimy wypracować jakąś metodę finansowania tej pracy.
Osobiście wolałbym model “Radia Maryja” – zrzutkę czytelników niż reklamy, chociaż nie wykluczałbym tej drugiej ewentualności, przy założeniu, że nie polegałoby to na podpięciu się pod Google Ads czy inne agencje wciskające jakikolwiek chłam, ale gdyby były to reklamy polskich firm, których treść harmonicznie koegzystowałaby ze Słowem Bożym na naszej stronie głównej – nie miałbym nic przeciwko.
Co do własności – chętnie przekażę domenę i zasoby techniczne na rzecz specjalnie stworzonej fundacji, niezależnie, czy byłbym członkiem jej rady, czy nie.
Wartość domeny ekspedyt.org podawana przez różne serwisy waha się od $77 do ok. $2,000,000 (sic!), powinno więc starczyć na spełnienie minimalnego kapitału początkowego fundacji, który wynosi według mojej wiedzy ok 2000 PLN (przy założeniu, że fundacja miałaby prawo do prowadzenia działalności gospodarczej).
Przy takim przekształceniu własności Portalu chętnie odzyskałbym część kosztów poniesionych do tej pory na jego utrzymanie, ale wielkość tej kompensaty jestem gotów uzależnić od dobrej woli ew. członków rady fundacji.
Kto byłby redaktorem naczelnym?
Jeśli powstałaby fundacja, o której napisałem, powinna ona moim zdaniem złożyć w pierwszej kolejności ofertę pracy Czarnej Limuzynie.
Nie mam czasu czytać dokładnie Ekspedyta, a co dopiero regularnie redagować. Mogę jednak regularnie wspomagać portal finansowo, dając na przykład 100 pln co miesiąc. Hmmm… A może by tak zrobić coś w rodzaju konkursu? Utrzymujemy portal ze składek, a najbardziej poczytne i linkowane artykuły nagradzamy dziesięciną ze składek? Mogłoby to ściągnąć nieco więcej autorów, którzy umieszczaliby tu artykuły na zasadzie “archiwum”, bo mieliby dodatkowy powód? Szansę na jakąś niewielką, a z czasem może i większą, gratyfikację finansową?
Żebym nie był gołosłownym. Przypomnisz “nr konta Ekspedyta”?
Przecież to nie jest tak, że Ty przedstawiasz argumenty, a z mojej strony argumenty nie padają i dlatego nie ma wymiany argumentów. Prawdziwy powód jest zatem inny. Moim zdaniem chodzi o to, ze moje argumenty obnażają Twoje błędy i sprzeczności, jakie głosisz publicznie, bo serwujesz je ostatnio w takich ilościach, że straciłem do nich cierpliwość i przez To stałem się niewygodny dla Ciebie jak kamień w bucie. Przykro mi, bo jesteś przesympatycznym człowiekiem w kontakcie osobistym i chciałbym, aby nasza relacja była serdeczna, ale prawda i sprawiedliwość jest dla mnie cenniejsza niż miłe słówka. Co do pychy, jest ona zakłamaniem o sobie samym. Pysznym nie jest człowiek, który stanowczo napomina bliźniego, lecz ten, który te napomnienia ignoruje, nawet gdyby słowa nie powiedział. Zatem mylisz chyba moją pychę ze stanowczym napominaniem, a swoją pokorę z miłym zachowaniem.
PS. “wspólne z kimś dojście do prawdy” – zastanawiam się, co to takiego. Żeby wspólnie dojść do prawdy, trzeba chyba wspólnie błądzić.
Nie dziwię się, że powołujesz się na ten komentarz, bo jak już wcześniej napisałem odpowiadając na niego, p. Marek stwierdza generalnie, że z Ekspedytem jest wszystko ok, wprawdzie czasami każdy z nas niedomaga, ale tacy po prostu jesteśmy. Portal jest dobry, bo liczba odsłon rośnie, czyli tak trzymać! Czy aby na pewno rośnie po odejściu CL i zaprzestaniu promocji przez p.Joannę? Przy okazji, liczba transwestytów też rośnie, więc gender też jest dobry ;-)
Ponownie śliski unik i sofistyczny argument, który jest nielogiczny. Na czyjeś pytanie “czym jest koń?” też można napisać elaborat, tylko po co? Taka możliwość nie jest powodem, aby nie udzielać wcale odpowiedzi, kiedy ktoś pyta. Prawidłową odpowiedź można zawrzeć w kilku słowach. Podobnie na moje pytania da się odpowiedzieć kilkoma słowami. Twój unik jest potwierdzeniem, że z pewnych powodów nie chcesz, aby na te pytania jasno odpowiedzieć.
To jest najbardziej treściwy komentarz ze wszystkich w tej dyskusji. Dziękuję. Pozwól na kilka moich refleksji.
Tego nie wiem, ile etatu, ale zgadzam się, co do dwóch rzeczy: redaktor musi mieć kwalifikacje i wolę poświęcenia na to codziennie swojego czasu. Skoro CL wykonywał pracę profesjonalnie w wymiarze pół etatu, chciałbym postawić pytanie, dla kogo pracował przez dwa lata? Pomijając chwilowo, jak jest w rzeczywistości (bo przeskoczyłeś te niewygodne pytania), jeśli portal jest Twoją prywatną własnością, miałeś darmowego robotnika, który obrabiał Twoje pole i budował dla Ciebie portal. Jeśli portal jest wspólnym dobrem, CL budował go dla wspólnoty służąc swoją ciężką pracą wspólnocie blogerów i komentatorów, Legionowi Św. Ekspedyta.
Jestem Tobie szczerze wdzięczny za dotychczasową ofiarność w utrzymywaniu portalu i uważam, że taka wdzięczność należy się Tobie jak psu zupa od wszystkich legionistów, bo bez Twojej niezłomnej konsekwencji w finansowaniu portalu nie byłoby go dzisiaj. Zauważmy wszyscy, że ta wdzięczność należy się Tobie, właśnie dlatego, że portal jest wspólnym dobrem. Gdyby był prywatnym zasobem, jak prywatne mieszkanie, czy mamy być Tobie wdzięczni, że płacisz czynsz za swoje mieszkanie? Taka wdzięczność nie należy się. Dlatego zależało mi wcześniej m.in. na prawdziwej odpowiedzi, czyją własnością jest Ekspedyt.org, a także czym on dokładnie jest, no bo to też jest ważne, czego jest się właścicielem, indywidualnym lub zbiorowym. Myślę, że kilka osób chętnych do płacenia paru zł miesięcznie znajdzie się bez większego problemu. Ponadto, płacenie to tylko jeden z wielu klocków – jeden przekaże darowiznę, drugi coś fizycznie zrobi przy portalu, trzeci będzie pisał świetne notki, czwarty będzie promował, itd. ale wszyscy powinni się czuć jak u siebie, bo jest wspólna praca dla wspólnego dobra.
Co do mało optymistycznej wizji, że Ekspedyt.org stanie się archiwum zapasowych notek publikowanych na innych portalach, chciałbym zwrócić Ci uwagę, że właśnie blogerów, którzy tak czynią oceniłeś jako najlepszych blogerów Ekspedyta. Znowu jest w tym jakaś niespójność. Albo powinieneś zweryfikować swoją ocenę, jakich blogerów cenisz, albo powinniśmy z Ekspedyta zrobić platformę do backupu (one click backup blog), żeby przyciągnąć samych “najlepszych”.
Ja też jestem za takim modelem. Reklamy raczej odpadają, ze względu na problem reklamowanych treści i zajmowanego miejsca.
Fundacja to dobre rozwiązanie. Uważam, że Ty musisz być w radzie, ale nie możesz być kapitanem tego okrętu, bo on co rusz haczy o jakąś rafę lub mieliznę, a przy okazji ludzie wypadają za burtę lub ewakuują się na inne statki. Relacje z załogą też pozostawiają wiele do życzenia, niektórych już krew zalewa, jeśli nie zauważyłeś.
Nie ma innej opcji, co do tego chyba wszyscy są zgodni, że nikt tak dobrze jak CL portalu nie prowadził i nikt tego aktualnie lepiej od niego nie zrobi. Możemy mu wszyscy służyć radą i pomocą, ale on powinien przejąć stery tej łodzi w swoje ręce.
To jest świetny pomysł, aby rozdawać jakieś nagrody lub drobne gratyfikacje autorom za wygrany konkurs, ale nie za liczbę odsłon. To jest sprawdzone w różnych miejscach, że ludzie najchętniej wchodzą tam, gdzie jest coś strasznego lub podniecającego, a artykuły bardzo wartościowe są na pierwszy rzut oka mało atrakcyjne i mają małą liczbę odsłon. Konkurs musiałby być rozstrzygany regularnie, np. raz w miesiącu na podstawie ocen, jakie artykuł otrzymuje od czytelników. Być może czytelnik musiałby spełnić wcześniej jakieś kryteria, aby uzyskać prawo oceniania artykułów. Idea w każdym razie warta przemyślenia, dopracowania i wdrożenia.
Jeśli myślisz, że nie błądzisz – to jest pycha.
Jeśli będąc przekonanym o własnej racji, nie dopuszczasz myśli, że jednak to druga strona może być bliżej prawdy – to jest pycha.
Nie stanowczość napominania czyni je zgodnym z Bożą Wolą. Ani nie stosowanie złośliwości, wyszydzania czy wpadanie w “święte” oburzenie.
Pozwolisz, że przypomnę Ci tekst, który na “Legion” przyniósł kiedyś DelfInn:
Czy stosujesz tę regułę? A jeśli nie – czy uważasz, że jest ona błędna? Dlaczego?
Na przykład: “wpis miesiąca” w różnych kategoriach:
Rozważania o Słowie Bożym, reportaż, komentarz polityczny, felieton, …
Nieporozumienie. To, że cenię najwyżej blogi, w których zamieszczane są świadectwa z pierwszej ręki nie znaczy, że nie chciałbym, aby ekspedyt.org był dla wielu osób uprawiających ten gatunek blogowy głównym lub jedynym miejscem, gdzie umieszczają swoje notki. Jeśli chodzi o wkład w budowanie marki i zasięgu “Ekspedyta” to niewątpliwie palma pierwszeństwa należy do CL, który poświęcił swoją “karierę blogerską” na rzecz naszego Portalu.
Artykuł musi przejść przecież przez cenzurę. Można przyznawać dwie nagrody. Za odsłony, bo są ważne, jako magnes i za jakość, dla grupy zaufanych głosujących (zarejestrowani użytkownicy).
“wpis miesiąca” w każdej kategorii – czy stać nas będzie na tak wiele nagród…
Na pasku z kategoriami jest link – “Wpłaty”.
Przykro mi, ponownie Twój błąd logiczny, który skutkuje absurdem. Aby wspólnie dojść do prawdy, trzeba przestać błądzić, a gdy już myślimy, że doszliśmy z błędu do prawdy, jest w nas pycha. Czyli sugerujesz, że dojście do prawdy jest dojściem do pychy, co jest absurdem.
Twój błąd polega na tym, że użyłeś ekwiwokacji, czyli odwołałeś się do tego samego słowa, lecz w zupełnie innym znaczeniu. Gdy wspólnie błądzimy w kwestii 2+2, możemy wspólnie dojść do prawdy, że jest to 4 (moja wypowiedź). To prawda, że każdy z nas czasami błądzi, tj. grzeszy, popełnia błędy (Twoja wypowiedź). Użycie Twojego znaczenia przeciwko mojemu jest nieuczciwym argumentem, błędem logicznym, którym uzurpujesz sobie rację. Gdy stoję na stanowisku, że nigdy nie błądzę, masz rację, jest to pycha. Gdy stoję na stanowisku, że nie błądzę, gdy mówię 2+2=4, nie masz racji, bo to nie jest pycha.
Gdy mówię teraz, że popełniłeś błąd, to też nie jest pycha, ani Twoja krzywda, lecz dar, który możesz przyjąć (w pokorze) lub odrzucić (w pysze).
Bzdura kompletna. Jestem przekonany o własnej racji, kiedy mówię – Bóg istnieje – i nie dopuszczam myśli, że ateista, który neguje istnienie Boga, może być bliżej prawdy. To nie żadna pycha! To stanie w prawdzie i jej pewność dzięki Bożej łasce. Dopuszczenie myśli, że ateista może być bliżej prawdy jest grzechem zwątpienia. Idź precz szatanie!
Ta reguła jest dobra, gdy rozmawiamy z bliźnim w cztery oczy. Wtedy można spytać za każdym razem, co ma na myśli, albo czy dobrze usłyszeliśmy i dobrze zrozumieliśmy, dać szansę innego wyrażenia swojej myśli. Użycie tej reguły jest mocno ograniczone w przypadku publikacji internetowych i drukowanych, zwłaszcza gdy publiczna wypowiedź pisana zawiera nieprawdę. To, co autor ma na myśli, nie zmieni już tego, co zostało napisane, więc konieczne jest pisemne sprostowanie.
A Ty stosujesz tę regułę? Czy szukałeś wszelkich środków, by ocalić notkę Trybeusa? Czy na proteście pod Teatrem Powszechnym pytałeś lewaków, co mają na myśli przez “wstańcie z kolan!” albo pytałeś reżysera, jak rozumie seks oralny z figurą powieszonego papieża, aby ocalić jego [reżysera] wypowiedź artystyczną? Widzę, że w przypadku moich wypowiedzi, zamiast je ocalić, starasz się znaleźć dziurę w całym i je obalić nieuczciwymi argumentami, łamiąc zasady logiki.
Prawda jest zero-jedynkowa ale z naszym jej pojmowaniem i opisywaniem już tak nie jest.
Wśród ludzi dobrej woli nikt nie tkwi świadomie w błędzie, ani też nie może mieć całkowitej pewności w kwestiach trochę bardziej skomplikowanych niż wynik 2+2.
Obaj zgadzamy się, że jest to 4. Obaj też zgadzamy się, że Jezus Chrystus jest Panem.
W kwestii, czy Ukraińcy są w większości banderowcami, czy polski patriota może rozważać zawieranie sojuszu z Putinem, czy Bóg mógł się posłużyć ewolucją jako metodą stworzenia – tu już możemy mieć inne zdania i nie powinno to upoważniać żadnego z nas do wyniosłości, pogardy, “chłostania” i zarzucania nieuczciwości.
Czy Twoja dociekliwość i czujność gdy chodzi o sprzeczności i błędy jest dedykowana wyłącznie dla mnie, czy może zauważyłeś jakikolwiek problem w stwierdzeniu Trybeusa:
?
Pomijając, że zwykłe łgarstwo Trybeus nazywa eufemistycznie “coś nie do końca sprawdzone”, czy nie uważasz, że taka postawa – “możemy pisać nieprawdę, bo w komentarzach się to wyjaśni” nie daje się pogodzić z nauczaniem KK?
Nie sądzisz, że jeśli będziemy pozwalać, by wpisy zawierające nieprawdę się “same broniły”, to będziemy uczestniczyć w szerzeniu fałszu? Bo one rzeczywiście – na jakiś czas się obronią – tak jak to ujął Goebbels: kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą.
… a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc mógł ją ocalić.
Nie zawsze, dochowując należytej staranności da się ocalić cudzą wypowiedź. Oczekując tego sprowadzasz radę Św. Ignacego do absurdu, bo wtedy można by ocalić każde bluźnierstwo, namawianie do grzechu itd.
Opisałeś bardzo dokładnie i trafnie swoją postawę wobec moich wypowiedzi, ale przypisałeś ją mnie.
Staram się dojść z Tobą do porozumienia, wyjaśnić co mam na myśli, kiedy błędnie odczytujesz sens moich słów, ale wygląda na to, że właśnie nie interesuje Cię zrozumienie i pojednanie – czyli uzgodnienie stanowisk tam, gdzie to możliwe i uszanowanie różnych poglądów tam, gdzie nie da się ich uzgodnić. Moim zdaniem o wiele bardziej się starasz, by znaleźć “dziurę w całym” niż by “ocalić” moje wypowiedzi. Jeśli nie jesteś w stanie wykrzesać z siebie więcej dobrej woli, to przestańmy dyskutować. W dotychczasowej formie do niczego dobrego to nie prowadzi.
“przestańmy dyskutować. W dotychczasowej formie do niczego dobrego to nie prowadzi.”
Też tak myślę, bo lepiej rozmawiać o przyszłości portalu. Jak chcecie przede wszystkim wykazać, kto miał/ma racje, zadzwońcie do siebie i spróbujcie porozmawiać telefonicznie, bo to bardziej po ludzku i mniej czasu stracicie.
To będą setki godzin :)))
Ale dziękuję za radę dobry człowieku.
I masz rację – muszę (pewnie Poruszycielowi by to też nie zaszkodziło) uważać, by nie spierać się dla udowodnienia swojej racji, ale mając tylko na względzie prawdę.
Błogosławionego dnia Tobie i Twym bliskim!
Z wypowiedzi Trybeusa wynika, że nie wszystko sprawdził do końca i liczy na ewentualne wyjaśnienie w komentarzach. To jest uczciwe postawienie sprawy. Ty zarzucasz mu na tej podstawie, zwykłe łgarstwo, co jest akurat nieuczciwe. Potem wkładasz w jego usta słowa “możemy pisać nieprawdę”, co jest już chroniczną manipulacją jakiej dopuszczasz się w odniesieniu do wielu osób. Takich manipulacji nie da się pogodzić nawet ze zwykłą etyką dziennikarską. On przynajmniej bazuje na znalezionych w sieci informacjach, które niesprawdzone do końca czasami okazują się fałszywe, a Ty posługujesz się manipulacją i fałszem, który rodzi się w Twojej głowie. Kto ma więc problem z nauczaniem KK?
We wpisach najlepszego blogera na Ekspedycie wg Twojego rankingu – pani Elig – też często pojawiają się fałszywe tezy. Kasujesz jej notki? Nie. Nawet ich nie prostujesz w komentarzu. Nie stawiasz jej obok Goebbelsa. Po prostu nie stosujesz równej miary moralności do różnych osób, w tym inną miarę stosujesz do samego siebie.
Rzecz w tym, że ja tego nie oczekuję. Miałem wrażenie, że przywołałeś tę regułę, bo Ty oczekujesz jej stosowania (jeśli się mylę, po co ją przywołałeś?), a ja twierdziłem, że ma ograniczone zastosowanie. Odwracanie kota ogonem też Ci świetnie wychodzi.
Myślę, że teraz zgadzamy się, że są takie wypowiedzi, których ocalić się nie da. Czy ocaliłem Twoją wypowiedź ws. moich oczekiwań. Ocaliłem z niej tyle ile się dało, czyli musiałem ją zanegować, żeby okazała się prawdziwa.
Zastanawiam się poważnie nad tym, co napisałeś. W którym momencie dyskusji, kto, do kogo powinien zadzwonić i po co. Będę wdzięczny za podpowiedź.
1. Asadow napisał notkę o tym, że napisze notkę o przyszłości Ekspedyta. Mógł przecież obdzwonić te osoby, do których ma numer.
2. Ja zadałem wszystkim kilka pytań, choć mogłem zadzwonić z nimi do Asadowa.
3. Potem wypowiedział się Marek P. Propkop -> Poruszyciel
4. Delfinn -> wszyscy
5. Poruszyciel -> Marek P. Prokop
6. Poruszyciel -> Delfinn
7. CzarnaLimuzyna -> wszyscy
8. Marek P. Prokop -> Delfinn
9. Marek P. Prokop -> Poruszyciel
10. Marek P. Prokop -> Poruszyciel
11. Marek P. Prokop -> CarnaLimuzyna
12. Delfinn -> Marek P. Prokop
13. Delfinn -> Poruszyciel
14. Asadow -> CzarnaLimuzyna
15. CzarnaLimuzyna -> Marek P. Prokop
16. CzarnaLimuzyna -> Delfinn
17. CzarnaLimuzyna -> Asadow
18. Asadow -> CzarnaLimuzyna
19. Poruszyciel -> Marek P. Prokop
20. Poruszyciel -> Marek P. Prokop
21. Poruszyciel -> Marek P. Prokop
22. Poruszyciel -> Delfinn
23. Poruszyciel -> Asadow
24. Poruszyciel -> Asadow
25. Poruszyciel -> CzarnaLimuzyna
26. Poruszyciel -> Asadow
27. CzarnaLimuzyna -> Asadow
28. Asadow -> CzarnaLimuzyna
29. Asadow -> Poruszyciel
30. Asadow -> wszyscy (garść konkretów)
31. Space -> Asadow
32. Space -> Asadow
33. Poruszyciel -> Asadow
34. Poruszyciel -> Asadow
35. Poruszyciel -> Asadow
36. Poruszyciel -> Space
37. Asadow -> Poruszyciel
38. Asadow -> Poruszyciel
39. Asadow -> Poruszyciel
40. Space -> Poruszyciel
41. Space -> Asadow
42. Asadow -> Space
43. Poruszyciel -> Asadow
44. Asadow -> Poruszyciel
45. Asadow -> Poruszyciel
46. Space -> Asadow – porozmawiajcie telefonicznie, to bardziej po ludzku
Nie zaszkodzi mi dowiedzieć się najpierw, czym się różni spór o prawdę od sporu o rację. Przecież, gdy upieram się przy fałszu, nie mam racji. Gdy dowodzę prawdy, mam wtedy rację.
Nie na tej podstawie i nie jemu. Trybeus opublikował informację, która była nieprawdziwa. Czy wymyśloną, nieprawdziwą informację możemy nazwać łgarstwem?
Zakładam, że nie zrobił tego świadomie – nie zarzucam mu, że kłamał od początku.
W pewnym momencie wyjaśniło się jednak, że jego notka zawiera nieprawdę.
Jesli teraz Trybesu pisze “coś nie do końca sprawdzonego” wiedząc już, że było to “coś wyssane z palca” to jest to nieuczciwe.
Kończę rozmowy z Tobą. Potraktuj to jako wyproszenie z komentowania pod moimi notkami.
Życzę Ci nawrócenia.
Przepraszam, mój błąd, myślałem, że łgarstwo zarzuciłeś Trybeusowi. Wycofuję się zatem z mojego zarzutu, że oskarżenie Trybeusa o łgarstwo było nieuczciwe. W pewnym momencie Tobie się coś wyjaśniło, a czy Tybeus również w tym momencie doznał olśnienia? Z jego komentarza wynika, że on nie był do tego przekonany.
Jeśli tak jest jak napisałeś to masz rację.
Czyli wypraszasz mnie z dyskusji o przyszłości Ekspedyta?
DelfInnie,
Ależ po to jest ten portal, byś mógł tu coś od siebie na dany temat napisać. Nie masz żadnego powodu do przepraszania. Szkoda, że odebrałeś mój komentarz jako strofowanie Cię. Czy ja też mam Cię przepraszać ? Zatoniemy w tych przeprosinach.
SC !
Wiem, wiem. Też wydawałem i redagowałem grzecznościowo, pracując równocześnie zarobkowo, przez 3 lata “Journal philosophique”, więc wiem jaka to praca.
Myślę, że Asadow jest lekko “sterroryzowany” przez Poruszyciela – cokolwiek napisze, to Poruszyciel mu daje klapsa, więc rozumiem go, że w tym temacie nie chce się sprzeczać. Taki tymczasowy stres.
Szanowny Poruszycielu,
moja niechęć do słowa “walka” jako naczelnego terminu wojującego marksizmu, była moim prywatnym skojarzeniem, a nie generalizacją na każdą dziedzinę życia ludzkiego. Nie sądzę, że Bóg nas stworzył do “walki”. Pewnie w islamie można doszukać się takiej interpretacji. Jeżeli Pan czy DelfInn chcecie walczyć, ja nie mam nic przeciwko. Chciałem zasygnalizować tylko, że nie wypada katolikowi nawoływać do “walki”, gdy siedzimy wygodnie w fotelach i wymieniamy się naszymi refleksjami. Owszem, gdy ojczyzna jest w niebezpieczeństwie, trzeba po prostu wziąć za broń i walczyć w jej obronie. Taką sytuację w stosunku do Krzyżaków Stanisław i Włodkowic na synodzie w Bazylei nazwali “wojną sprawiedliwą” i ujęli w teorię jako ogólnie obowiązującą wszystkie narody. BH Levy, francuski ideolog, namówił Sarkozy’ego, by ten rozpoczął z Libią “wojnę prewencyjną”. Zastanawiam się, czy Pana chęć do “walki” nie ma czasem źródeł w propagowanej przez jednak neomarksistowskie media “teologii wyzwolenia”, “kościele walczącym”, mam nadzieję, że nie w levy’owskiej “wojnie prewencyjnej”. Jezus przylepił ucho żołnierzowi, pierwsi męczennicy czy nawet nasz św. Ekspedyt … walczyli? Proszę o zrozumienie.
Poruszycielu, rób co chcesz. Proszę Cię, uwierz w moją dobrą wolę i nie zarzucaj mi manipulacji i kłamstwa. Ewidentnie ciężko nam idzie wzajemne zrozumienie się. Rozmawianie z Tobą mnie zupełnie wykańcza.
Od bez mała 30 dni żyję w koszmarze, próbując pomóc matce której zbiry w togach i z legitymacjami kuratorów sądowych porwały dziecko i umieściły dla okrutnego kaprysu w patologicznej rodzinie.
W takim stanie nie powinienem w ogóle pisać komentarzy, ale kiedy nie odpisuję, nie odpowiadam, to CL mnie dźga ostrym kijkiem, że napisałem notkę dla picu.
Wybacz mi mój porywczy charakter. Jesteś mile widziany, ale nie wyciągaj belek z moich oczu walcem i spychaczem bo to boli i tylko pogarsza moją zdolność do dostrzegania własnych błędów.
Drogi Marku, czytanie Twoich słów jest balsamem dla mojej duszy. Warto było stworzyć Ekspedyt.org tylko po to by czerpać z darów Twojej mądrości, życzliwości i delikatności, w które odziane są Twoja wiara i wiedza.
Szanowny Panie Marku,
CzarnejLimuzynie zalecił Pan kilka komentarzy wyżej modlitwę do Świętego Michała Archanioła. Przypomnę zatem, jak rozpoczyna się ta modlitwa: Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w WALCE. Starsza wersji brzmi: broń nas w WALCE, co jest bliższe oryginałowi: Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio (łac. proelium – bitwa, walka, batalia, bój, wojna). Zaleca Pan zatem bliźniemu WALKĘ pod skrzydłami Świętego Michała Archanioła, a jednocześnie głosi Pan, że katolikowi nie wypada nawoływać do walki. Ewidentna niekonsekwencja.
Autorem tego egzorcyzmu jest papież Leon XIII, który prorokował poddanie się świata w XX w. pod władzę Lucyfera i związaną z tym walkę, dlatego nakazał przyzywanie Świętego Michała Archanioła po każdej Mszy św cichej. Ten właśnie papież w encyklice Sapientiae christianae stwierdza, że “Chrześcijanie są stworzeni do WALKI“, a w Exeunte iam anno pisze “Istotą i zasadą całego życia chrześcijańskiego jest niepoddawanie się zepsutym obyczajom wieku, lecz stałe przeciwstawianie się i WALKA“.
Jego następca, wielki papież św. Pius X prorokuje, że wiek XX będzie wojną z Bogiem, jakiej do tej pory nie było i w swojej encyklice Pascendi dominici gregis wypowiada wojnę modernizmowi, widząc w nim największe zagrożenie dla Kościoła. Chwali w niej odważnych katolików, którzy tę walkę podejmują “moderniści z całą swą złą wolą i z całą cierpkością prześladują katolików, WALCZĄCYCH mężnie w obronie Kościoła“
Benedykta XVI mówi tak: “Pojęcie Ecclesia militans, czyli Kościoła wojującego – nie jest dziś modne. W rzeczywistości jednak coraz lepiej rozumiemy, że jest PRAWDZIWE, oddaje coś z prawdy. Widzimy, że zło chce opanować świat i konieczne jest podjęcie WALKI ze złem. Widzimy, że zło posługuje się w tym wieloma sposobami: okrutnymi, uciekając się do różnych form przemocy, ale też udaje dobro i w ten sposób narusza moralne fundamenty społeczeństwa.”
Pan twierdzi, że katolikowi nie wypada nawoływać do walki, z czego by wynikało, że cytowani papieże (wprawdzie nie wiem, czy mieli wygodne fotele) nie byli katolikami, albo przynajmniej grzeszyli nawołując do walki. Absurd. Tradycyjne nauczanie Kościoła jest przepełnione militarną retoryką: wojna, walka, wróg, nieprzyjaciel, obrona prawdy, rycerze, armia Chrystusa, zwalczanie herezji. Pan szuka błędnie źródeł walki w marksizmie, a to właśnie neomarksizm zrodził herezję pacyfizmu i błędne nauki, którymi postępowe środowiska lewicowe próbują demilitaryzować Kościół i w konsekwencji uczynić go bezbronnym. Sugeruje Pan błędnie, że termin “Kościół walczący” został wypromowany przez neomarksistowskie media, podczas gdy terminem tym Kościół posługuje się od wieków. Pana tezy i namawianie do zaniechania walki wpisują się niestety w pacyfistyczną lewicową narrację, a dla duszy Asadowa okazują się balsamem.
Polecam ten artykuł ks. Śniadocha o herezji pacyfizmu: http://www.pch24.pl/herezja-pacyfizmu,539,i.html
Konieczność walki jest skutkiem grzechu, a on nie jest sprawką Boga. Pięknie wyjaśnił to ks. Stehlin pisząc o duchu walki w Rycerstwie Niepokalanej św. Maksymliana:
RYCERSTWO NIEPOKALANEJ jest dziełem Kościoła. Kościół na ziemi nazywany jest Kościołem wojującym z tego powodu, że prowadzi nieustanną walkę przeciw szatanowi i grzechowi – śmiertelnym wrogom Pana Boga i zbawienia ludzi. Ten duch walki jest istotą Kościoła ziemskiego, który walczy nie dlatego, że lubuje się w tej czynności, ale dlatego, że miłuje Boga i troszczy się o zbawienie dusz. To sam Pan Bóg ustanowił wyjątkowy stan nienawiści, który trwa od upadku części duchów niebieskich, pogłębił się wraz z upadkiem pierwszych rodziców i będzie trwał aż do końca świata. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a Niewiastę, pomiędyz potomstwo twoje a potomstwo Jej: ono zmiażdzy ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3, 15)
http://militia-immaculatae.org/duch-walki-mi/
Zatem jest dokładnie przeciwnie niż Pan twierdzi. Obowiązkiem katolika jest branie udziału w tej walce Kościoła wojującego, a nie zaniechanie walki. Pan Jezus przyniósł nam miecz i ten miecz znajduje się w logo Legionu Św. Ekspedyta. Mamy być rycerzami prawdy i bronić Świętej Matki Kościoła w tej ostatniej walce i trudnym czasie zamętu. Rezygnacja z walki oznacza przegraną.
Zróbmy sobie przerwę. Odpoczniesz, przemyślimy sobie razem różne sprawy, będzie łatwiej się porozumieć.
ekspedyt.org nie chciał przyjąć tego komentarza, stąd opóźnienie, a dwa poprzednie przyjął. Dziwne, chyba że to wina tutejszego Wi-FI.
Poruszycielu,
szkoda, że nie chce Pan tu, w tym momencie wyrazić pozytywnych cech, które proponuje portal. Łatwo jest skrytykować, skwitować ironią najświętsze nawet idee czy teksty. Trudniej wyczytać w nich wartościowe czy mądre uwagi.
Na prawdę, nigdy się Panu nie zdarzyło, że budząc się we własnym łóżku, nie postawił Pan sobie pytania – gdzie ja jestem ? W Warszawie ? Nie ma idealnych przykładów porównawczych. Ale … w moim komentarzu chciałem zwrócić uwagę na to, że w założeniu portal powstał jako katolicki, więc każde nasze wypowiedzi powinny być skierowane na ten obszar kulturowy. Ponieważ każdy z nas przychodzi tu z własnym bagażem intelektualnym, w którym znajdują się rozmaite przyzwyczajenia, języki, uprzedzenia …, to co Pan sam wyraził z troską “gdzie on teraz jest – w judaizmie, protestantyzmie, czy może jakimś gnostycyzmie?”, dlatego powinniśmy być uważni i starać się w naszych rozważaniach unikać naleciałości z innych kręgów kulturowych, które są niezgodne czy wręcz podważają Słowo Boże i przez taką postawę powinniśmy pozostawać wierni katolicyzmowi. Nie wiem, czy teraz lepiej to wyjaśniłem ?
Aktualnie jesteśmy tam, na co wskazują nasze wypowiedzi, które nie zawsze są jednomyślne, wyraźne, konsekwentne. Nie sądzę, że chciałby Pan powystrzelać wszystkich, którzy nie podzielają Pana przekonań. Przecież z takiej sytuacji dworował sobie Trybeus w swoich notkach o Klasztorze.
Nie jestem pewien czy moje odpowiedzi na Pana pytania wniosą coś istotnego, ale skoro Pan sobie życzył, by na nie zareagować, oto one :
– Czym jest tytułowy ekspedyt.org? Wskazaniem, że portal jest katolicki.
– Czym jest Legion św. Ekspedyta (patrz logo)? Wspólnotą katolicką.
– Jaka jest relacja między portalem i Legionem św. Ekspedyta? Wspólnota katolicka wyraża swoje katolickie przemyślenia za pomocą funkcjonalnego wytworu jakim jest portal.
– Każdy byt ma swoją przyczynę i cel. Co jest celem Legionu i przeznaczeniem portalu? Celem wspólnoty jest doskonalenie się zmysłowe, wolitywne a przede wszystkim intelektualne. Przeznaczeniem ? Nie mam pojęcia.
– Każdy byt ma autora (Stwórcę, twórcę). Czyim dziełem jest portal? Założyciela. Użytkownicy portalu pomagają założycielowi w rozwoju jego pomysłu.
– Czyją własnością jest portal? Założyciela i tych, którzy płacą na jego utrzymanie.
– Czyją troską jest los portalu, komu jest potrzebny i do czego? Wspólnoty. Wspólnocie. Do promowania, proponowania katolickiej kultury.
– Na kim spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie i jego rozwój w określonym kierunku? Na wszystkich użytkownikach z założycielem włącznie.
Zredukował Pan moją życzliwość wobec CL do ironii. Nie wypada.
Nie wiem, co Pan chce zmienić na portalu – administrację czy światopogląd ? Na pierwsze nie mam wpływu ani ochoty. Gdybym miał ochotę zmienić administrację, założyłbym własny portal. Gdybym chciał wpłynąć na światopogląd portalu, pisałbym coraz to liczniejsze artykuły i komentarze.
Czyżby Pan nie chciał przebywać w towarzystwie szukających prawdy katolików ?
Kultura katolicka to nie jest dla mnie “tania próba ujednolicenia wszystkich problemów”. To ważna rzecz, której mam nadzieję pozostanę wierny.
Czegoś tu nie rozumiem. To ksiądz błogosławi dane dzieło ludzkie, że zostało wykonane zgodnie z wolą Bożą, na chwałę Boga. Pan Bóg nie sławi Boga (błogo sławi) poprzez ludzkie dzieła. On po prostu stwarza samodzielne byty, a nie funkcjonalne wytwory. Wszelkie nasze wytwory, produkty są przypadłościami. Moglibyśmy ich przecież nie wytwarzać nawet na chwałę Boga, a tym bardziej wbrew naszej, kierującej się intelektem, a nie tylko emocjami, woli.
Ależ jest Pan przekorny. A może nie, może raczej troska o to, by ten portal był absolutnie doskonałym źródłem informacji sprawia, że jest Pan ciągle “nienasycony”, niepewny siebie, niezadowolony z prowadzonych tu dyskusji. Czy stąd te drobiazgowe zakwestionowania szczegółów i wyprowadzanie pejoratywnych wniosków na temat wszystkiego ? Tak sobie, bez żadnych pretensji, rozważam psychologiczny stan Pana rozdrażnienia. Proszę o wyrozumiałość. Dawno temu interesowałem się psychologią. Przepraszam.
Cieszę się, że z jedną moją opinią Pan się zgodził.
Marku, chyba przesadziłeś; zalukrowałeś mnie po dziurki w nosie. Zdarza mi się krzyczeć na mego przyjaciela Nicolas, na moją siostrzenicę i jeszcze na kilka osób.
Poruszycielu,
Możemy długo podawać przykłady z historii Kościoła Katolickiego na temat tego czy Kościół potępia, czy pozwala na “walkę”. Ja zasugerowałem kilka ujęć, bez podawania przypisów, bez cytowania źródeł. Pan zacytował kilka tekstów. Jeżeli odpowiem Panu w ten sam sposób, być może po latach dyskusji wyjdzie z tego praca na temat “Czym jest pojęcie walki w KK”. Nie mogę się powstrzymać od uwagi, że to Jezus jako pierwszy w historii ludzkości wskazał “miłość”, a nie “walkę” czy coś innego jako najistotniejszą postawę człowieka – tak nam o tym powiedział św. Paweł w swych “hymnie o miłości”.
A tak krótko : czy uważa Pan, że relacja, która wywiązała się teraz między nami jest “walką”? Powiedzmy “walką o prawdę” ?
W moim języku jest po prostu “dyskusją”.
I tylko o to mi chodziło w moim komentarzu skierowanym do DelfInna. O stronę językową. Bardzo lubiłem onegdaj dwa artykuły Czarnej Limuzyny poświęcone językowi, manipulacji językowej, inżynierii “politycznej poprawności”, zawłaszczeniu sobie przez lewaków nawet katolickie pojęcia, nadając im nawet sprzeczne z etymologią znaczenia. Cieszyłem się, że CL będąc wyczulony na tym punkcie, dobrze będzie zarządzał portalem.
Nie przedłużając, wydaje mi się, że tekst Jacka Bartyzela sensownie wskazuje na to zagrożenie. Proszę przeczytać.
http://www.legitymizm.org/gramsci-nowoczesny-ksiaze
Przepraszam, że się śmielę, wiem, że mało wiem, ale żeby zrozumieć Pański komentarz, musiałem sobie wytłumaczyć że być może pomylił Pan przypadłość z przygodnością.
Z drugiej jednak strony, to Pan jest filozofem, więc to raczej ja czegoś nie rozumiem.
Zatem według mojej malutkiej wiedzy: przygodność to inaczej niekonieczność istnienia i w tym sensie Byt Konieczny to Bóg, wszystkie zaś byty stworzone to byty przygodne.
Przypadłość natomiast istnieje jako potocznie cecha, np. kolor zielony nie jest bytem samoistnym tylko jest przypadłością np. źdźbła trawy, koca, czy samochodu.
Jak zatem mam rozumieć:
Dopisek:
za PEF:
Przygodność w sensie ścisłym rozumiana jest jako nieposiadanie w bycie racji swego istnienia, co wypływa z nietożsamości w bycie istoty (treści) i istnienia.
http://www.ptta.pl/pef/pdf/p/przygodnoscb.pdf
Nie chciałem wprawić cię w zakłopotanie ale napisałem zupełnie szczerze. Myślę, że świat byłby dużo lepszy, gdyby więcej ludzi podobnie jak Ty “walczyło” o pokój i miłość. Wyczuwam to w Twoich komentarzach, że mimo wszelkich trudności zawsze starasz się, by nikogo nie urazić, by dyskusja nie przeradzała się w walkę, by skupiać się na tym, co w wypowiedziach adwersarza jest dobre, a jeśli to konieczne – delikatnie prostować – tam gdzie palnął jakąś głupotkę.
Jeśli nasza religia ma mi się kojarzyć z jakąś walką, to nazwałbym ją właśnie walką o miłość – z samym sobą, czy raczej z Szatanem, który namawia nas do nienawiści, złości, podejrzliwości, niecierpliwości, a czasem – do choćby drobnej złośliwości czy sarkazmu. Chyba też dość często namawia nas, byśmy przymykali oko na jego wpływ na nasze własne działanie, ale byli bezwzględni w tępieniu wszelkich domniemanych przejawów zła u naszych bliźnich.
Czasem matka krzyczy na swoje ukochane dziecko, ale nikt nigdy nie będzie miał wątpliwości, jaka relacja ją z nim łączy. Myślę, że z Twoim krzyczeniem jest podobnie.
Inspirujesz mnie do bycia lepszym człowiekiem. Bardzo Ci za to dziękuję.
Tak, teraz zrozumiałem i zgadzam się. Zostajemy przy katolicyzmie i bronimy go przed czymś, co stanowi zagrożenie dla naszej świętej wiary, tradycji i kultury, bronimy prawdy i Kościoła. Pytanie zatem, jakie formy ta obronna walka może przybierać?
Dziękuję za odpowiedzi na moje pytania! Przedstawię swój punkt widzenia. Nie będę strzelał, jeśli ktoś go nie podziela i proszę do mnie nie strzelać, jeśli ktoś ze mną się nie zgadza.
Uważam, że tytułowy Ekspedyt.org jest portalem, a nie wskazaniem. Nie sądzę, aby Asadow tytułowym pytaniem – Quo vadis Ekspedyt.org? – pytał o zmianę wskazania. Portal ten jest bytem internetowym, który posiada: 1) adres (domenę), 2) narzędzia informatyczne do publikowania autorskich wpisów i komunikowania się między użytkownikami portalu, 3) duży zasób wpisów (notek), komentarzy, filmów, obrazków, odnośników. 4) spory zasób zewnętrznych referencji, przedruków, cytowań, komentarzy na innych portalach i stronach, które odsyłają pod nasz adres Ekspedyt.org. Portal pełni funkcję niszowego medium katolicko-narodowego i umożliwia wzajemne interaktywne formowanie się użytkowników w tym duchu, ułatwia porządkowanie naszej wiedzy, koordynowanie wspólnych działań, poszukiwanie prawdy w niejasnych kwestiach i komunikowania jej na zewnątrz, jest jednym ze światełek w Internecie, które rozjaśniają mroki dzisiejszych czasów. Powstał także u zarania z zamysłem katolickiej tratwy ratunkowej dla blogerów NE, ale to przeznaczenie szybko przestało być aktualne.
Tak, absolutnie. Dodam tylko, że nazwa i patron to chyba pomysł Circ (mnie wtedy jeszcze nie było), która od początku była filarem wspólnoty, więc to jest również jej dziecko (pozostaniemy jej za to wdzięczni), choć próbowała nieskutecznie zakończyć jego żywot. Logo wspólnoty z mieczem oddaje wojowniczego ducha i trudne czasy, w jakich przychodzi nam tę walkę toczyć. Teraz jest chyba dobry moment na zastanowienie się, na ile zmieniły się cele wspólnoty, co chcemy robić, jak odbudować zniszczone relacje wspólnotowe (jeśli to w ogóle możliwe), jak przyciągnąć stare i nowe osoby, które szukają bezpiecznej przystani, jak budzić śpiących rodaków, jak przygotować się na najbliższy czas Bożej sprawiedliwości dla świata, jak dostosować portal, czyli narzędzie, którym się posługujemy, aby lepiej nam służył. Portal nie jest celem samym w sobie, tylko ma służyć wspólnocie, narodowi, naszej ojczyźnie, Kościołowi, dla naszego pożytku i na chwałę Pana Boga.
Zgadzam się. Dodam, że wspólnota jest starsza niż portal. Wspólnota jest podmiotem, a portal narzędziem do realizowania jej celów. W naszych rozmowach pada czasami niejasne określenie, że coś robimy “dla portalu”. Chciałbym je doprecyzować, bo nie można robić czegoś “dla” portalu, ale można dla wspólnoty i jej członków, więc robimy różne rzeczy na portalu dla wspólnoty.
Tak, zgadzam się. To jest jeden z elementów naszego doskonalenia i formowania się. O celach Legionu właściwie już napisałem wyżej przy pytaniu o Legion, a portal powinien być medium internetowym i oferować nam funkcje i usługi, przydatne w realizowaniu wspomnianych celów.
Tutaj nie zgodzę się i wytknę Panu niekonsekwencję. Kilka komentarzy wyżej napisał Pan, że MY go wymyśliliśmy i MY go tworzymy, więc jest wspólnym dziełem, a teraz pisze Pan, że jest dziełem założyciela (jednoosobowym? inni pomagają mu tylko, żeby mógł swoje dzieło rozwijać?). Moim zdaniem, wkład różnych osób jest bardzo różny i Asadowa prawdopodobnie największy, jednak to nie oznacza, że jest jednoosobowym twórcą. Jak już wspomniałem, na portal składa się 1) adres 2) narzędzia (oprogramowanie, grafika) 3) zawartość portalu (wpisy, komentarze) 4) jego marka w internetowej galaktyce. Wszystkie te elementy są dziełem pracy wielu osób. Ad 1) Domena była najpierw zarejestrowana na Circ, więc może to ona to wszystko wytworzyła ;-) Ad 2) Rozwiązania dostępne na portalu są dziełem przynajmniej kilku osób, m.in. logo jest mojego autorstwa, a w nagłówku wykorzystujemy nawet twórczość malarską mojego Taty :-) Ad 3) super oprogramowanie portalu byłoby mało warte, gdyby nie świetne wpisy i komentarze całej wspólnoty blogerów, Ad 4) To dzięki wysokiej jakości wpisom autorów (np. CzarnejLimuzyny) mamy przedruki na innych portalach i odsyłacze do Ekspedyta, generujące spory ruch czytelników, a także dzięki mrówczej pracy takich osób jak p. Joanna Serafińska nasza marka propaguje się na Facebooku. Nie da się zredukować tego wszystkiego do dzieła założyciela, co Pan teraz próbuje czynić.
Tak, ale nie tylko ich. Weźmy tylko pracę CzarnejLimuzyny, którą wykonywał jako redaktor naczelny przez 2 lata, czasami po kilka godzin dziennie. Biorąc pod uwagę poświęcony czas i kompetencje, wartość materialna tej pracy wielokrotnie przewyższa koszt utrzymania serwera, jaki ponosił Asadow w tym czasie, więc kto bardziej przyczynił się do budowy portalu w tym czasie? A jak wycenić kilka lat promowania portalu i Legionu Św. Ekspedyta na Facebooku przez p. Joannę? Nie mam pojęcia, ale jestem przekonany, że jej wkład w budowę tego miejsca jest dużo więcej warty niż wpłata 100 zł przez jakiegoś darczyńcę, który według Pana kryteriów jest współwłaścicielem. Własność to prawo do rozporządzania daną rzeczą i w mojej ocenie to prawo przysługuje wspólnocie, czyli wszystkim, którzy poświęcili swoje dobro (pieniądze, czas, wiedzę, talenty, autorskie teksty), tworząc ten portal na różne sposoby, budując jego markę i promując go w Internecie. Czy rozumując w ten sposób próbuję zawłaszczyć coś, co jest własnością Asadowa? Jeśli tak, proszę mnie przekonać.
Tak, zgoda, między innymi do tego. Ta troska pewnie nie rozkłada się równo na wszystkie osoby. Osoby pełniące kluczowe funkcje na portalu troszczą się bardziej o to, czy on dobrze funkcjonuje, tak jak kierowca autobusu szczególnie zwraca uwagę na to, gdzie autobus jedzie, czy jeszcze po asfalcie, czy już po wybojach na poboczu, czy wszystkie światła są sprawne itp. Inaczej też troszczą się o portal osoby, które poświęciły temu miejscu swoje dobro (pieniądze, wiele godzin pracy), a inaczej osoby, które jedynie od czasu do czasu napisały komentarz. Inaczej też wygląda troska blogera, dla którego Ekspedyt jest jednym z wielu portali, na których zamieszcza swoje wpisy, a inaczej tego blogera, dla którego Ekspedyt jest macierzystą przystanią. Wszyscy, którzy z niego korzystają są jednak w mniejszym lub większym stopniu zatroskani losem portalu i chcą, żeby się rozwijał, a przynajmniej nie zwijał.
Tak, zgadzam się. Ta odpowiedzialność jednak nie jest jednakowa dla wszystkich. Jak mówi Pan Jezus “Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.” Zatem komu dano władzę kierowania portalem, od tego więcej należy wymagać i mamy prawo żądać, aby dobrze to robił. Każdy, kto podejmuje się takiego odpowiedzialnego zadania musi się z tym liczyć. Jeśli ktoś, kto gospodaruje wspólnym dobrem robi to źle, spotka się z obiekcjami tych, którzy są tego dobra współwłaścicielami i beneficjentami, a nawet żądaniem wspólnoty, aby przekazał stery w lepsze ręce komuś, kto będzie lepiej tym gospodarował dla wspólnego dobra. Bardzo się cieszę, że jesteśmy wszyscy zgodni, że najlepszą osobą do tej funkcji jest teraz CzarnaLimuzyna.
Takie pytania lubię, bo stawiają sprawę w jasnym świetle. One pozwalają sobie samemu odpowiedzieć na pytanie, czego ja właściwie chcę. Rzeczywiście, chcę zmiany administracji, żeby Asadow oddał stery portalu w ręce CzarnejLimuzyny, a gdy to nastąpi, nie wtryniał się zza węgła jako super właściciel i nadredaktor, bo w mojej ocenie stracił zdolność honorową do pełnienia tej funkcji. Rozumiem, że Pan nie chce takiej zmiany i szanuję ten pogląd. Cieszę się, że to też zostaje jasno postawione. Ciekaw jestem opinii innych legionistów w tej sprawie. Jeśli nie podzielają mojej opinii, nie będę przecież forsował tego rozwiązania wbrew woli wszystkich, mimo że uważam je za optymalne dla wspólnoty i przyszłości portalu (przynajmniej na tę chwilę), wycofam się i nie będę więcej przeszkadzał w toczonych tutaj dysputach.
Chciałbym przebywać w towarzystwie kochających prawdę, szukających jej i mających odwagę wyrażać ją jednoznacznym językiem tak tak, nie nie, bez lawirowania, rozwadniania, manipulowania i zmyślania.
Przepraszam, bo komentarz wyszedł koszmarnie długi, ale ma jakąś tam strukturę, więc może da się go połknąć w kilku kawałkach.
Pozdrawiam :-)
Podałem wypowiedzi kilku papieży, którzy mówią o konieczności walki. Proszę podać choć jedną wypowiedź papieża, która temu przeczy. Ciekaw jestem na jakich wypowiedziach Kościoła Pan opiera swoje stanowisko. Obiecuję, że nie będziemy dalej tego wałkować, jeśli Pan nie chce.
Między nami nie ma walki. Odnoszę wrażenie, że jest nawet obustronna serdeczność. Kiedy próbuje Pan demilitaryzować Kościół, rzeczywiście zaczynam zwalczać ten pacyfistyczny i szkodliwy pogląd i to już można nazwać na siłę walką o prawdę, choć lepiej to nazwać w tej formie sporem. Ta walka/spór odbywa się przez dyskusję, więc jest również dyskusją.
Nie, Panie Marku, w błogosławieństwie Boga chodzi o coś innego. Na przykład, ksiądz na końcu Mszy św. udziela błogosławieństwa takimi słowami: Niech was błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen. To Bóg błogosławi, a nie kapłan, bo tylko Bóg może błogosławić stworzeniu, w ścisłym tego słowa znaczeniu, podobnie jak tylko Bóg jest władcą, w ścisłym tego słowa znaczeniu. Tak jak król w narodzie ma swój udział we władzy Boga, tak kapłan lub ojciec rodziny, który udziela błogosławieństwa dzieciom, ma udział w błogosławieństwie Boga. Błogosławieństwo Boga jest wyrokiem i łaską w sprawie wszystkiego, co stworzone. Ta łaska mocą daną kapłanowi spływa na wiernych, albo mocą daną ojcu spływa na jego dzieci.
Bóg może także błogosławić narodowi lub innej wspólnocie, albo może wydać wyrok skazujący ją na niebyt. W błogosławieństwie domu mamy np. takie wezwanie: “Jezu, Maryjo, Józefie święty i wszyscy nasi Patronowie, święci Aniołowie Stróżowie, wybłagajcie u Boga w Trójcy Świętej Jedynego, aby raczył zachować ten dom od piorunów, ognia, gradu, głodu, powodzi, napadów złych ludzi, zgorszenia, niedowiarstwa, herezji, długów i wszelakiego nieszczęścia, grożącego duszy lub ciału jego mieszkańców.“. Gdyby Bóg nie zajmował się rzeczami wytworzonymi przez człowieka, jak Pan sugeruje, nie interesowałby się tym domem.
PS. Tak, zwalczam ten błędny pogląd, ale nie zwalczam Pana :-)
Dziękuję za Twój głos, Ywzan, bo ja tego też nie rozumiem, więc z wyjaśnienia skorzysta więcej niż jedna osoba. Po tym jak pan Marek stwierdził, że Ekspedyt.org jest przypadłością, zadałem mu pytanie: “Proszę o wyjaśnienie, czego przypadłością jest Ekspedyt.org?”, ale je pominął w dyskusji.
Najlepiej kwiaty przeciw karabinom, jak w Paryżu po zamachu :-/
Czyli nie ma się kojarzyć z walką? Skąd te skojarzenia u papieży? A co na to Pan Jezus? “Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową (Mt 10,34n)”.
Między prawdą i fałszem nie może być pokoju, tak samo między dziećmi Boga i dziećmi diabła nie będzie pokoju. Nastąpi on dopiero z chwilą Tryumfu Niepokalanego Serce Maryi, gdy szatan zostanie związany i ciemność zostanie zmieciona z powierzchni ziemi blaskiem Prawdy.
Antychryst końca czasów przyjdzie jako dobry człowiek, pokojowo nastawiony do wszystkich, pacyfista i ekolog. Jego duch jest już obecny na ziemi. Chrystus oddziela dobro od zła, sprowadza miecz, a duch antychrysta próbuje ustalić między nimi pokój oparty na fałszu.
Czy podejrzewasz Marka P. Prokopa o bycie Antychrystem? Lub kimś z jego otoczenia?
Uważam, że jest bardzo dużym błędem przeciwstawianie biblijnej miłości biblijnej walce. Nie ma takiej alternatywy, po prostu. Wydaje mi się, że dyskutantom chodzi o Miłość w sensie nowego przykazania danego nam przez Chrystusa – kochania bliźniego swego jak siebie samego.
Równocześnie odnoszę wrażenie, że trochę na siłę, pomimo cytatów, chcą postrzegać “walkę” jako wyraz nienawiści, złych emocji, jako zaprzeczenie postawy miłości.
NIE O TAKĄ WALKĘ PRZECIEŻ CHODZI.
Mam to zapisane, cytuję, mając nadzieję, że dobrze. Miłość w praktyce:
Uczynki miłosierdzia względem duszy
1. Grzeszących upominać.
2. Nieumiejętnych pouczać.
3. Wątpiącym dobrze radzić.
4. Strapionych pocieszać.
5. Krzywdy cierpliwie znosić.
6. Urazy chętnie darować.
7. Modlić się za żywych i umarłych.
Uczynki miłosierdzia względem ciała
1. Głodnych nakarmić.
2. Spragnionych napoić.
3. Nagich przyodziać.
4. Podróżnych w dom przyjąć.
5. Więźniów pocieszać.
6. Chorych nawiedzać.
7. Umarłych pogrzebać.
Równocześnie, miłosierdzie bez sprawiedliwości i roztropności staje się swoją własną karykaturą. Tolerancja, prawa człowieka, bezrozumna troska o nachodźców wśród których przecież są praktykujący pedofile, gwałciciele, złodzieje, inni złoczyńcy, ludzie opętani nienawiścią, jest moim zdaniem nawiązaniem do nauki prof. Diabelskiego zgodnie z filozofią Antychrysta. Trzeba umieć to rozróżniać. Specjalnie podałem ten przykład, bo jest jaskrawą ilustracją zaburzenia równowagi pomiędzy rozumem a wiarą /dwa skrzydła/.
Ma Pan rację – zacząłem filozofować, zamiast pozostać historykiem filo.
Poruszył Pan ciekawy, dla mnie, temat. Podwukroć ma Pan rację – dokonałem skrótu myślowego z tym “Wszelkie nasze wytwory, produkty są przypadłościami”. Poszedłem za Arystotelesem, przeze mnie interpretowanym, i nie bardzo wiem, czy taką interpretację da się do końca wybronić, ale spróbuję, może nie zanudzę zbytnio :
Arystoteles na końcu 9 rozdziału logicznego tekstu “O interpretacji” (Peri hermeneias) wyraził hipotezę (piszę z pamięci, jeszcze jestem na wakacjach), że być może jest tak, że wszystko co jest, jest albo konieczne, albo możliwe (dynaton). W/g mnie, to stwierdzenie z obszaru logiki ma odpowiednik w filozofii z jednym ze sposobów opisów bytu przez Arystotelesa, gdy pisze, że “byt rozumie się wieloznacznie” (to on legetai pollaksos), a mianowicie jako substancja i przypadłość. Czyli w takim opisie, każdy byt jest albo przypadłością, albo substancją. Pozostałe opisy to akt i możność (dynamis), prawda zdaniowa…
Tymczasem Awicenna czytając “Peri hermeneias”, (ciągle moja hipoteza), tak się przejął tym logicznym przypuszczeniem Arystotelesa, że związał go wprost z bytami i stwierdził, że wszystkie byty są albo konieczne, albo możliwe i dopowiedział, że jest tylko jeden Byt Konieczny, a pozostałe byty są tylko możliwe (arab. “mumkin”). Czyli mamy dwa terminy wzięte z logiki gr. “dynaton” i arab. “mumkin” nałożone na opis filozoficzny (ontyczny) bytów. Jak to rozumieli Średniowiecznicy łacińscy ?
Stefan Swieżawski zauważył, że Dominik Gundisalvi (+ 1158) tłumaczył w Toledo Awicennę używając często terminu “possibilitas”, gdy miał oddać arabskie “ ‘aql bi-qudra” (intelekt w możności) co dało po łacinie “intelekt możliwy” (intellectus possibilis). A.M. Goichon twierdziła w swoich pracach, że Awicenna przez ponad 50 lat swoją koncepcją filozofii subtelnie opanował umysły łacinników, gdyż często utożsamiano jego pomysły z podobnymi u św. Augustyna, zanim przetłumaczono z greckiego “Metafizykę” Arystotelesa. Wyraźny natomiast wpływ Awicenny widać w przemyślaniach Jana Dunsa Szkota (+ 1308) doctor subtilis, o czym pisał Et. Gilson w pracy na temat punktu wyjścia w filozofii JD Szkota. Dla Heideggera JD Szkot był najważniejszym myślicielem Średniowiecza. To tak w olbrzymim skrócie historia problemu. Jaka jest historia pojęcia “przygodności” w języku polskim, należało by prześledzić to w pismach np. Śmigleckiego (+ 1618), Morawskiego (+ 1901), Pawlickiego (+ 1916) ….
I teraz mamy w/g mnie trzy poziomy językowe w opisie bytów :
logiczny – konieczność, możliwość, niemożliwość, przypadkowość (contingentia)
teologiczny – niestworzony, stworzony – a więc przygodny lub pochodny
filozoficzny – arystotelesowski substancja i przypadłość, czyli byt samodzielny i byt niesamodzielny lub samoistny i niesamoistny.
Logicy i teologowie często mieszają te trzy porządki, gdy wypowiadają się jako filozofowie.
Wydaje mi się, że będąc w porządku filozoficznym, należy konsekwentnie wypowiadać się w języku filozoficznym. Stąd moja interpretacja Arystotelesa. I tak w wymiarze opisu bytów jako samodzielnych (substancja) i niesamodzielnych (przypadłości) wyszło mi, że wytwory, produkty ludzkie (materialne i duchowe) można zaliczyć do raczej do przypadłości, aniżeli do substancji, właśnie w wymiarze ich niesamodzielności. Ale oczywiście, mogę się mylić. To dość skomplikowany problem, ale bardzo ważny. Kiedyś chciałem na ten teat napisać większą pracę, ale coś nie wychodzi.
Uszanowania łączę
Cóż, dziękuję.
Tak, oczywiście, bardzo często miłość wymaga od nas walki. Trzeba wszakże pamiętać, że Chrystus pragnie byśmy walczyli o człowieka, nigdy – przeciw niemu.
Walczyć mamy przeciwko samemu złu. Dlatego ta walka zaczyna się i trwa do końca życia jako walka z samym sobą, z szatańskimi podszeptami w naszej duszy. Dołącza do niej walka ze złem zewnętrznym. Czasem trzeba fizycznie zaatakować czy nawet zabić jakiegoś człowieka, który zagraża słabszym, niewinnym.
Przecież ten spór dział się już w czasach Jezusa. Wielu Żydów liczyło, że zwycięstwo Boga będzie miało charakter militarny. Chrystus zwyciężył zło, jednak nie zabijając nikogo, a dobrowolnie dając zabić siebie.
Z mojego doświadczenia wynika, że bardzo trudno zwyciężać w tej walce o człowieka, kiedy stosuje się przemoc, wpada w gniew, chłoszcze lub wali w tego, który zbłądził w łeb.
Dużo lepszą bronią jest często łagodność, delikatność, miłość rozumiana po dziecięcemu – jako bycie miłym.
Myślałem, że każdy byt ma substancję i przypadłości.
A nie, że byt jest albo substancją, albo przypadłością.
Ale tak jest dla mnie nawet logiczniej.
Przypadłości istnieją. Portal eskpedyt.org istnieje. Jest wytworem, a nie bytem stworzonym.
Substancji – w każdym razie w takim sensie jak np. jakiś konkretny człowiek – nie ma.
Przyjmuję zatem, że jest przypadłością.
A czy drzewo jest przypadłością (chyba atomów, które się pokonfigurowały w cząsteczki, te – w komórki, a te ostanie – w drzewo)?
Nie tylko ja miewam sprzeczności w swoich wypowiedziach:
Czy to nie jest tak, że kapłan błogosławi prosząc Boga, aby pobłogosławił?
Czy w błogosławieństwie nie chodzi o to, że wyraża się swoją życzliwość? Błogosławieństwo Boże jest mocniejsze, bo jego życzliwość to dzieci, zdrowie i inne łaski, a nasza życzliwość często kończy się na “pobożnych życzeniach” – nie ze złej woli czy lenistwa, ale my nie mamy mocy wpływania na rzeczywistość, którą posiada Bóg.
Dlatego, najlepszym sposobem wyrażenie życzliwości dla drugiego człowieka jest właśnie modlitwa wstawiennicza, której krótką formą jest błogosławieństwo. Tak mi się to w głowie układa.
O, a tutaj człowiek błogosławi Bogu:
To prawda, że pomysł na stworzenie portalu – w sensie technicznym – przyszedł do mojej głowy i stałem się tym samym początkującym legionistą, jednak masz rację Poruszycielu, że trudno jest jakoś hierarchizować wkład pracy wszystkich osób, które przyczyniły się do jego obecnej formy, czyli nawet osoby, która napisała choćby jeden komentarz. Oczywiście – praca wyrażona w godzinach, jednostkach zużytej glukozy cz w jakikolwiek inny sposób dałaby się teoretycznie policzyć, ale przecież nie o to chodzi. Stworzenie portalu bez blogerów byłoby jak wymyślenie kolei, którą nikt by nie jeździł. Po prostu jedno bez drugiego nie może istnieć (blogowanie bez infrastruktury technicznej), a drugie bez pierwszego nie ma sensu. Oczywiście są też inne miejsca do blogowania, więc istnienie portalu Ekspedyt.org nie jest konieczne, by osoby tu piszące były blogerami, natomiast jest ono konieczne, aby były blogerami tego akurat portalu, by tworzyły pewną wspólnotę skupioną wokół wspólnie akceptowanych zasad i celów.
Z wyłożonych powyżej powodów, w moim przekonaniu wszyscy jesteśmy w równym stopniu twórcami tego Portalu.
Brak równowagi jest tylko w tym, że ja firmuję go swoim nazwiskiem i przez to, że jestem prawnym właścicielem domeny.
Jak już pisałem – chętnie zmienię ten stan rzeczy.
Błogosławcie Pana! – Bogu niech będą dzięki :)
A “sprzeczności” są więc nawet w Kościele Katolickim. Bo Paweł mówi w jednym z listów, bodajże do Hebrajczyków, przywołując sytuację Melchizedeka, na którego wzór Chrystus jest Najwyższym Kapłanem, że to co niższe nie może błogosławić temu, co wyższe, ale zawsze wyższe błogosławi temu co niższe…
I jak tu być mądrym! :)
w odpowiedzi do: Marek P. Prokop 10 czerwca 2017 godz. 11:46
Ja to rozumiem tak:
Opis (podział?) bytów ze względu na przyczynę: czyli byty konieczne, takie które swoją przyczynę mają w sobie. (Skądinąd wiadomo, że taki byt taki musu być jeden, Pierwszy Poruszyciel, a teologia mówi, że to Bóg etc..)
oraz byty przygodne – pochodne, których przyczyna leży poza nimi samymi.
Bytem takim jest człowiek (konkretny człowiek), ale tak samo wytwory człowieka. Z tą jednak różnicą, że Pierwsza Przyczyna jest przyczyną ludzkich wytworów jedynie pośrednio, gdyż bezpośrednią przyczyną (rozważaną w tym momencie jedynie jako przyczyna sprawcza) jest wytwarzający człowiek.
W tym momencie pojawia się kolejne złożenie w bycie (albo złożenie bytu?) złożenie z aktu i możności. W tym sensie, że cokolwiek bytuje, jest albo czystym aktem, albo składa się z aktu i możności. (Tu znowu trzeba zauważyć, że czysty akt jest tylko jeden…)
Ten komentarz, w momencie kiedy go przemyśliwuję i piszę jest w możności, nie jest bytem istniejącym, kiedy nacisnę „opublikuj”, będzie to akt, który sprawi, że byt ten stanie się bytem realnie istniejącym.
Jeśli chodzi o podział substancja – przypadłość, czyli tak jak Pan napisał byt samoistny [substancja] i niesamoistny [przypadłość] to już z samo słowo niesamoistny przekonuje mnie, że do jego istnienia potrzebny jest jakiś inny byt.
[I chyba nawet lepiej w języku polskim używać określeń byt samoistny niesamoistny niż substancja – przypadłość, gdyż substancja może być mylona z innym złożeniem w bycie, mianowicie materia i forma – zresztą poszedł tym „tropem” Asadow próbując opisać drzewo jako przypadłość tworzących je atomów.]
Czy zatem wytwory ludzkie są bytami samoistnymi, czy też nie?
Jeżeli ja przestanę istnieć, ten komentarz istnieć będzie nadal, czy jest zatem bytem niesamoistnym?
Samochód – kiedy umiera konstruktor samochód istnieje nadal – czy jest bytem niesamoistnym – przypadłościowym?
Zatem wytwory ludzkie nie są przypadłościami. Są samoistnymi bytami [bytami substancjalnymi] złożonymi z możności i aktu, z materii i formy, i mieć mogą swoje cechy – właściwości – przypadłości.
Samochód może być zielony albo czerwony, ale to akt pomalowania sprawia, że realnie istnieje jako żółty.
Tu uwidacznia się być może wieloznaczność słowa konieczność, bo istotnie samochód [koniecznie] musi mieć jakiś kolor, chociaż może to być (niekoniecznie) zielony, wynika to z formy „samochód”. Ale dopiero pomalowanie (akt istnienia) konkretyzuje ten kolor. Dopóki samochód nie istnieje, jest w możności być dowolnego koloru (albo nawet żadnego), kiedy jednak zaistnieje, istnieje w konkretnym kolorze.
Dopóki samochód nie istnieje, jest w możności istnieć, ale jeśli zostaje wytworzony, to jest już samoistny. Jeżeli potraktujemy zieloność samochodu jako byt, to jest ona rzeczywiście dziełem ludzkim oraz właściwością samochodu, ale jednak to samochód jest bytem samoistnym i to on jest najlepszym kandydatem do traktowania jako produkt człowieka.
Istotnie człowiek, wytwarzając inne byty, wytwarza je z konkretnymi właściwościami, zatem można mówić, że produkty ludzkie są przypadłościami, niemniej jednak zdanie „zrobił zieloność” jest bez sensu, wymaga dookreślenia samoistnego bytu, któremu nadano tę właściwość: „zrobił zielony samochód” jest już bardziej sensowne.
Dlatego sądzę, że nie można traktować wszystkich wytworów człowieka jako byty, przypadłościowe [w sensie niesamoistne]. Owszem, są zależne od człowieka, ale jako przyczyny sprawczej, człowiek może zmieniać ich właściwości (przemalować), może je zniszczyć, ale to nie jest zależność, którą rozumiem jako niesamodzielność w bycie, bo nie dzielą z człowiekiem aktu istnienia.
[Czyli przypadłości to takie byty, które nie są samoistne, czyli istnieją aktem istnienia (albo dzielą akt istnienia) bytów samoistnych.]
Problemem wydaje misie to, że rzeczywistość istnieje jako całość, każda zaś próba zrozumienia jest odrywaniem od całości i czasem oderwie się trochę krzywo.
Bo co to jest byt? Byt to jest to, co istnieje.
Ale czy atom (konkretny atom wodoru) jest bytem – tak bo istnieje, ale czy jest bytem samoistnym – chyba tak, jeżeli rozpatrujemy pojedynczy atom, ale jeżeli spojrzymy na komórkę liścia, w której ten atom jest związany, czym wówczas jest ten atom. Atom jest przypadłością liścia? No nie. Liść przypadłością atomu – chyba jeszcze gorzej.
Spróbuję od strony samoistny niesamoistny:
Czy liść mógłby istnieć bez tego konkretnego atomu?
Tak, ale tylko mógłby, znajdujemy się zatem w sferze możności, tymczasem akt sprawił, że ten konkretny liść „zawiera” akurat ten konkretny atom, czy zatem nie lepiej przypatrując się liściu (liściowi raczej) „przymknąć oko” na bytowanie atomu i potraktować go jako materię, która przybrała formę liścia.
Oczywiście liść może opaść i zwiędnąć, i ten konkretny atom może stać się materią innego bytu (zająca, jeśli zje liść, zanim ten uschnie). Ale to znowu jest możność bez aktu.
Zatem rozwiązanie zagadnienia, czy konkretny atom jest odrębnym bytem, (a może kiedy?) wydaje się zbyt skomplikowane. Na pewno jednak nie jest przypadłością liścia ani liść przypadłością atomu.
Może brakuje jakiegoś ujęcia „złożenia” bytów, które, choć mogą być bytami samoistnymi, to istnieją jako byt złożony. Może również trzeba jakoś uwzględnić zmienność bytów?
Zdecydowanie inaczej wygląda sprawa z bytami niesamoistnymi, które są właściwościami, cechami bytów. Weźmy zieloność. Czy zieloność istnieje – no tak. Ale nie istnieje samodzielnie, tylko zawsze „na jakimś” innym bycie. W przeciwieństwie do ww. atomu, który istnieć może jako samodzielny byt zieloność nie istnieje samodzielnie, i chyba nie można jej „transferować” między bytami. Materia liścia staje się materią zająca, kiedy zając zje liść, ale czy zając stanie się od tego zielony?
Kłaniam się.
w odpowiedzi do: Asadow 10 czerwca 2017 godz. 21:21
Jeśli powiem: Poruszycielu daj Asadowi 2 tysiące, to kto jest dającym: ja, czy Poruszyciel. Oczywiście Poruszyciel, moje jest tylko wstawiennictwo.
Jeżeli więc kapłan (albo ktokolwiek inny) mówi niech was Bóg błogosławi, to jest to jego wstawiennictwo u Boga.
Niestety, w Pańską wypowiedź wkradła się niekonsekwencja, pisze Pan
Albo błogosławi, albo prosi o Boże błogosławieństwo, albo daję komuś stówę, albo proszę kogoś majętniejszego o pięć tysięcy dla niego.
Mamy zatem do czynienia z dwojakim rozumieniem słowa błogosławieństwo.
Niestety, w potocznym rozumieniu zlało się to w jedno, kapłanowi zdarza się powiedzieć “wstańcie do błogosławieństwa”, po czym się modli “niech Was Bóg błogosławi”, ale trzymając się ściśle znaczenia, to co potocznie rozumiane jest jako błogosławieństwo jest krótką formą modlitwy wstawienniczej, i to potoczne rozumienie Pan zapisał. Poruszyciel domaga się jednak ścisłości, co w kontekście komentarza do którego się odnosi, wydaje się zasadne.
Zresztą samo słowo błogosławić nastręczać może problemów, np. w przytoczonym cytacie:
Proszę zwrócić uwagę, że w cytacie mamy do czynienia z przypadkiem ;) inklinacji (;, który odpowiada na pytanie nie komu? bo wówczas byłoby Panu, ale kogo? czyli błogosławię Pana.
Sądzę, że należy to raczej rozumieć w sensie chwalę, wychwalam Boga.
Być może należałoby się uważniej przyjrzeć słowu błogosławić, bo być może w oryginale zostało użyte słowo o nieco innym zabarwieniu, a tłumacz nie mogąc znaleźć nic lepszego posłużył się słowem błogosławię, jednak nie Panu, ale Pana.
I to znaczenie jest bliskie temu, które podał Pan Marek, że błogo sławić, to sławić Boga i w tym sensie rzeczywiście bez sensu jest mówić, że Bóg sławi Boga, z drugiej jednak strony w formule “niech Was Bóg błogosławi” znaczenie słowa błogosławi musi być inne.
Ps. Przeczytałem uważniej komentarz Poruszyciela i tam też wkradła się ta niekonsekwencja:
Yyyy… hmmm…. nie no, raczej nie jest, bo jest realistą, a antychryst będzie idealistą ;-) Co do drugiego pytania to myślę, że tak, bo każdy z nas jest dzisiaj w otoczeniu antychrysta, przy czym jedni mniej, a inni bardziej ulegają jego wpływom. Niebawem syn zatracenia nam się objawi, więc wtedy nie będzie już wątpliwości, czy jest nim pan Marek, czy ktoś inny ;-)
Ten historyczny i geograficzny rozwój myśli filozoficznej, w czym Pan nas uświadamia, zawsze mnie fascynuje, to jak jedni filozofowie zapładniali swą myślą innych. Bardzo dziękuję za te pouczające lekcje. Mam jednak wątpliwości, czy do zrozumienia naszego problemu, czym są przypadłości i wytwory człowieka, musimy powtarzać tę całą drogę. Dzisiaj struktura bytu jest lepiej poznana i rozumiana niż rozumiał i wyraził to Arystoteles, więc możemy, a nawet powinniśmy korzystać z dorobku i terminologii dzisiejszej filozofii realistycznej.
Tu chyba jest błąd w rozumowaniu, przeskok z “i” na “albo”. Skoro Arystoteles rozważając strukturę bytu, zauważa w nim substancję i przypadłość (przypadłości?), wniosek, że byt jest substancją albo przypadłością jest nieuzasadniony. Gdyby tak było, że jest samą substancją, albo samą przypadłością, zniknęłaby wieloznaczność, o której mówi Arystoteles. Ona ma miejsce właśnie ze względu na wewnętrzną złożoną strukturę bytu, w której mamy jedno i drugie, czyli byt nie jest jednorodny, jak chcieliby moniści. Przypadłość może być bytem, kiedy jest ona częścią większej całości. Posłużę się samochodowym przykładem Ywzana, bo jest czytelny i łatwy dla wszystkich do wyobrażenia. Koła samochodu są jego przypadłościami. Wymieniając koła na inne, zmieniamy go przypadłościowo, ale substancja i tożsamość fury pozostaje ta sama. Każde z tych kół ma swoją wewnętrzną strukturę złożoną z substancji i przypadłości koła, np. kolor, zaślepkę na feldze itp. Koło jest złożone z substancji i przypadłości, bo może bytować samodzielnie, bez samochodu. Jak słusznie zauważył Ywzan, kolor już nie może.
Można powiedzieć, że wytwory człowieka bytują przypadłościowo tylko w tym sensie, że bez tego człowieka, który jest ich twórcą, by nie zaistniały, ale nie można powiedzieć, że np. samochód jest przypadłością jakiegoś człowieka lub grupy ludzi, którzy go wyprodukowali. Podobnie rzecz ma się z Ekspedytem. Jeśli powiemy, że jest przypadłością, jak Pan to uczynił, to dla mnie oznacza, że to jest przypadłość jakiegoś bytu. Jakiego zatem? Rozglądam się dookoła i go nie widzę.
Nie nadążam z odpowiedziami. Za szybko piszecie.
Czyli widzę, że generalnie się zgadzamy. Teraz trzeba tylko doprecyzować poszczególne zagadnienia. Denerwuje mnie twierdzenie, że “diabeł tkwi w szczegółach”; przecież to jedynie kwestia “dogadania się”, właśnie doprecyzowania swoich myśli. Chyba, że jakieś twierdzenie całkowicie odrzucamy. A więc kilka precyzujących drobnych, przypadłościowych (można je zmienić) uwag :
“Pytanie zatem, jakie formy ta obronna walka może przybierać?”
Ja bym zadał pytanie – w jaki sposób chronić katolicyzmu, w którym poprawnie, wiarygodnie, sensownie, słusznie rozumie się kim jest człowiek, kim jest Bóg, czym jest rzeczywistość ?
Ten, kto umie pisać, powinien wiarygodnie chronić intelektu ludzi; ten, który umie leczyć, powinien chronić życie ludzi; ten, kto zna sztukę wojskową, powinien chronić ojczyznę …. (nie wiem, skąd Panu przyszło na myśl, że jestem pacyfistą – toć wspominając Stanisława ze Skarbimierza i Pawła Włodkowica sugerowałem, że ich doktryna wojny sprawiedliwej jest słuszna do dnia dzisiejszego).
“Portal pełni funkcję niszowego medium katolicko-narodowego”
Ja bym napisał : “Portal pełni funkcję medium katolicko-narodowego”; termin “niszowy” ma niepotrzebny wydźwięk pejoratywny. Po co kalać swoje gniazdo ?
”Powstał także u zarania z zamysłem katolickiej tratwy ratunkowej dla blogerów NE, ale to przeznaczenie szybko przestało być aktualne.”
Proszę przestać lamentować ! Proszę pisać multum artykułów, wpisów jak na katolickiej tratwie ratunkowej należy pisać.
“Logo wspólnoty z mieczem oddaje wojowniczego ducha i trudne czasy, w jakich przychodzi nam tę walkę toczyć.”
Dla mnie Logo jest Krzyżem; ale pewnie to sprawa optyki. Jak się spojrzy na historię KK, to trudno doszukać się czasów, kiedy było mu lekko. Pewnie rozwijał się dzięki takim ludzikom jak my.
“…napisał Pan, że MY go wymyśliliśmy…”
Złapał mnie Pan za słówko. Po opublikowaniu przeczytałem i za późno stwierdziłem niezręczność tego sformułowania.
Teraz ja złapię Pana za słówko : “założyciel” dla mnie to tyle co “twórca”. A MY podtrzymujemy to dzieło w jego rozwoju. Można sobie zadać pytanie – co jest ważniejsze ? Ale to tak jak z ze świętami BN czy Wielkiej Nocy. Dla mnie przekora.
“Założyciela i tych, którzy płacą na jego utrzymanie. Tak, ale nie tylko ich….”
Pamięta Pan rozpad NE ? Tam też poszło o pieniądze. Kiedyś zrobili mnie arbitrem w sporze między RedNacz i jednym z redaktorów, a właścicielem gazety. Chodziło o artykuł krytykujący osobę, która w dużej mierze utrzymywała to pismo. Sprawa skończyła się w trybunale francuskim. Żenujące ! A wystarczyło trochę zdrowego rozsądku. Pycha ? Zawiść ? Ludzie są nieudaczni, gdy chodzi o pieniądze. Prawo czy zaufanie ?
Trochę jestem sceptyczny, jeżeli chodzi o dyskutowany w innym wpisie temat opłacania ludzi za ich ciężką pracę na tym portalu. Może opłacać tylko RedNacz ? I tylko z darowizn dobrowolnych, niczego nie oczekujących w zamian ? Trudna sprawa. Może być powodem do niepotrzebnych sprzeczek. Kto lepszy ? Sokrates czy sofiści ? On uczył za darmo, oni dla pieniędzy. I nikt nie miał emerytury !
“Rozumiem, że Pan nie chce takiej zmiany” [administracyjnej]
Napisałem, że nie mam wpływu; a to nie to samo czy chcę, czy nie. A teraz ja : czy woli Pan sensownego króla, czy demokrację ? Jak będzie sensowny, to można mu “bacikiem po pupie” przyłożyć, czyli przedłożyć poważne argumenty, a jak nie zrozumie to zwolnić, a demokracji jak Pan przyłoży, jak zwolni ? Wielu ludzi odeszło z Ekspedyta, a hałas dopiero zrobił się z powodu przekornego Trybeusa, którego zresztą lubię czytać (teraz na neonie). Myślę, że dziś “poobijany” Asadow chce oddać władzę Fundacji. Ale fundacja też będzie potrzebowała króla ! I co, znowu go “obijemy” ? jak się nam coś nie spodoba. Gdzie się schowało zaufanie ? A gdzie wiara, nadzieja i miłość u katolików ? Pewnie to wyszło zbyt słotkawo i banalnie. Ale taki jest katolik, a ak się bardziej “poskrobie” to i każdy człowiek. Trzeba umie skrobać.
“tak tak, nie nie”
To taki ideał. Czy powie Pan swojemu dziecku, że jest odstraszajaco brzydkie ? Oczywiście przesadzam, ale coś w tym stylu. Jak Pan nie powie, choć byłaby to prawda, to nie nazwę Pana hipokrytą, lecz roztropną osobą. Granica nieraz jest cieniutka, ale jest.
“Kiedy próbuje Pan demilitaryzować Kościół,”
Nie próbuję, bo dla mnie Kościół nie jest militarnym państwem, lecz wspólnotą, gdzie zbiera się trzech w Jego imię.
“Nie, Panie Marku, w błogosławieństwie Boga chodzi o coś innego.”
Nie jestem teologiem, więc pewnie popełniłem tu błąd. To co Pan napisał wygląda bardziej na opis rytuału, a nie na realną relację z Bogiem. Zgoda, Bóg nas stworzył, niektórym udziela łaski. Ale czy błogosławieństwo jest łaską ? Owszem, łaskę możemy odebrać jako błogosławieństwo, ale chyba nie odwrotnie. Prawda ? Czy łaskę Boga może przekazać jakiś pośrednik ? W katolicyzmie jest mocny indywidualizm : to ja, to każdy z nas ma osobistą relację z Bogiem. Nie potrzebujemy tu pośredników. Król, ksiądz, ojciec to raczej lepsi lub gorsi “organizatorzy”, nauczyciele, wychowawcy wspólnoty. Musimy się czegoś nauczyć. A rytuały ? To pedagogika. Lepsza lub gorsza, tzn. do niektórych sprawnie przemawia, a inni potrzebują dokładniejszego zrozumienia. Ot, tak głośno rozważam.
“Uważam, że jest bardzo dużym błędem przeciwstawianie biblijnej miłości biblijnej walce. Nie ma takiej alternatywy, po prostu.”
Ja bym napisał : “nowotestamentowej miłości biblijnej walce”. Moim skromnym zdaniem Jezus dokonał “przewrotu kopernikańskiego” w dziejach ludzkości. Czy to była alternatywa ? Może wskazanie na inny “wymiar” tego, kim jest czzłowiek.
Czy te 14-cie wymienionych przez Pana punktów można jeszcze nazwać “walką” ? Ja bym je raczej określił jako działania na rzecz ochrony osób.
Na pewno etymologicznie walka jest działaniem agresywnym (wal ociec). W poetyckim skrócie myślowym można nazwać wewnętrzne emocje, lamentacje nad sobą, zwątpienia, nieudolność podjęcia słusznej decyzji …. jako “walkę z samym sobą”, ale to tylko metafora.
Pełna zgoda : “miłosierdzie bez sprawiedliwości i roztropności staje się swoją własną karykaturą.”
Ja bym jeszcze dodał, że odnoszę wrażenie, że przede wszystkim dla swojego Założyciela i Pana Kościół nie jest militarnym państwem.
Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? [Odpowiedział Jezus:] Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.
Wiem, że ten fragment nie odnosi się bezpośrednio do Kościoła, ale im bardziej święta jest nasza wspólnota, tym bardziej jest ona zbliżona do Królestwa Niebieskiego – nie z tego świata. A jego przyczółkiem na tym świecie nie są ziemie, budynki ale wierzące serca. Militaryzacja nijak nie pomoże by tego bronić.
Asadow, Masz całkowitą rację, pisząc te słowa. Czy masz jakiś pomysł, jak przekonać do tego gościa, któremu nasza religia zupełnie nie kojarzy się z walką? Napisał tak:
Ty każesz nam pamiętać, że Chrystus pragnie byśmy walczyli o człowieka, a tamten gościu wzbrania się przed walką, twierdząc że nasza(?) religia nic o tym nie mówi. On najwyraźniej wyznaje jakąś inną religię niż Chrystusowa, bo przecież Chrystus pragnie byśmy walczyli. Ty chcesz walczyć o człowieka, on chce walczyć o miłość. W moim przekonaniu zabiega o jakąś miłość kosztem człowieka właśnie.
Pogubiłem się w Twoich wywodach.
Miłego dnia!
Ja myślę tak samo, jak Ty wcześniej myślałeś. Nie rozumiem, dlaczego to stare myślenie jest mniej logiczne od nowego, jakie zaproponowałeś. Twój nowy sposób rozumowania zawiera implicte relację wnioskowania, że przypadłością jest wszystko, co nie zostało stworzone bezpośrednio przez Boga i to jest dla mnie nielogiczne.
To jest monizm, którego należy się wystrzegać.
A hasło “make love, not war” jest walką o człowieka, czy jest skierowane przeciwko niemu?
Oczywiście, nie tylko Ty popadasz w sprzeczności, lecz zapewniam Cię, że w tej wypowiedzi, którą zacytowałeś, żadnej sprzeczności nie ma.
Tutaj jest właśnie pomieszanie z poplątaniem. Próbujesz sprowadzić błogosławieństwo Boga i błogosławieństwo człowieka do wspólnego mianownika, jakim jest życzliwość i ganisz człowieka, że wplata w to swoje pobożne życzenia, które przecież nie mają nic wspólnego z błogosławieństwem, tylko są prośbami skierowanymi do Boga.
Błogosławieństwo Boga to łaska dla stworzenia. Błogosławienie Boga przez człowieka to odpowiedź na tę łaskę, która jest dziękczynieniem i chwaleniem Boga. To są dwie zupełnie różne rzeczy. Bóg nie ma za co dziękować człowiekowi, a człowiek żadnej łaski Bogu nie jest w stanie zaoferować. Dziękczynienie i wychwalanie Boga jest koniecznością, jeśli mamy oddać Mu to, co jest Mu należne, a tylko w ten sposób osiągamy sprawiedliwość.
Tutaj z kolei próbujesz bezzasadnie wykazać sprzeczność między błogosławieństwem Boga i tym, że człowiek błogosławi Pana. Między łaską, jaką otrzymujemy od Boga, a dziękowaniem za nią, nie ma żadnej sprzeczności.
Chrystus dał nam najlepszy z możliwych sposobów na życie, Nie ma innego, bo ten pochodzi od Boga i dlatego jest najlepszy i jedyny. Sposobów ludzkich jest wiele, lecz Bóg nie ma takiej kolekcji jak człowiek, bo nie musi wymyślać i eksperymentować. Po prostu wie :-).
Cieszy mnie ten komentarz i Twoje słowa, bo są podjęciem głównego tematu wpisu – Quo vadis Ekspedyt.org? Po odejściu CL portal był w mojej ocenie skazany na powolną śmierć. Podejmujemy teraz dosyć dramatyczną próbę jego reanimacji i odrodzenia, tchnięcia w niego drugiego życia, bez wątpienia z dużymi oporami po Twojej stronie, bo widać, że dobro wspólnoty i portalu stanęło w konflikcie z Twoimi poglądami, osobistymi problemami i aspiracjami. Wydaje mi się, że nie doceniasz jeszcze tego, że te działania p.Joanny, CzarnejLimuzyny, Ywzana, moje, p.Marka, Delfinna, a nawet Trybeusa, które sprawiają Tobie tyle przykrości (za wyjątkiem MPP, który jest balsamem) są dobre i dla Ciebie. Lepiej dla Ciebie żebyś był ojcem założycielem odrodzonego i żyjącego portalu Legionu Św. Ekspedyta, nawet nie będąc jego formalnym właścicielem i nadredaktorem niż miałbyś przejść do historii jako kapitan, który zatopił ten portal przy rozgoryczeniu tych, którzy go tworzyli.
Jeszcze lepsza jest Twoja wcześniejsza analogia ze wspólną piaskownicą. Portal dla blogerów bez blogerów byłby jak piaskownica bez piasku.
Ciężko nam się porozumieć m.in. dlatego, że skaczesz między skrajnościami, tym razem że wszyscy w równym stopniu są twórcami portalu. Tak nie jest, a Twój wniosek łamie zasady logiki. Popadasz w fałszywą pokorę, umniejszając swój wkład w budowę portalu i zrównując go ze wszystkimi, nawet tymi, którzy zajrzeli tu tylko po to, aby napluć.
Tak, jesteś prawnym dysponentem domeny z formalnego punktu widzenia. Wcześniej była nim Circ. Być może niebawem będzie jakaś fundacja. Żaden z tych zapisów formalnych nie odda wiernie stanu rzeczywistego, jakim jest to, że dysponentem portalu jest wspólnota, która go tworzyła. To jest skutek Twojej autonomicznej decyzji u zarania, i chwała Ci za to, a nie jakaś uniwersalna zasada, bo większość portali jak choćby NE, z którego miała miejsce ewakuacja jest w dyspozycji określonego podmiotu gospodarczego. Redakcja, administratorzy, informatycy są opłacani przez właściciela, więc pracodawca staje się dysponentem wyników ich pracy.
Oprócz tego, że chętnie(?) zmienisz ten stan rzeczy [że jesteś dysponentem domeny], napisałeś także o sprawach, które budzą wątpliwości. Zgłosiłem te wątpliwości w innym miejscu, lecz nie odniosłeś się do nich, więc tutaj je przytoczę. Wyjaśnienie tych spraw wydaje się ważne, żeby móc podjąć konkretne decyzje i wykonać jakiś ruch. Napisałeś w komentarzu, a potem przeniosłeś do treści wpisu:
Musimy rozwikłać ten tajemniczy termin “przekształcenie własnościowe”, które tak niechlubnie i pejoratywnie kojarzy się z Ministerstwem Przekształceń Własnościowych. Czy pieniądze na utrzymanie serwera były darowizną dla wspólnoty, czy pożyczką i w związku z tym stałeś się wierzycielem, a wspólnota dłużnikiem? Czy oczekujesz, że ten dług będzie spłacony, albo będzie miała miejsce jakaś transakcja sprzedaży, że będziesz sprzedającym, a ktoś inny kupującym? Czy chcesz być fundatorem i od razu wierzycielem tej fundacji? Twoje słowa można też zrozumieć tak: mogę sprzedać portal za co łaska. Wymaga to w każdym razie jasnego sformułowania.
Mój wywód polega na przedstawieniu Tobie dwóch poglądów:
1) Nasza religia nie kojarzy mi się z walką.
2) Trzeba pamiętać, że Chrystus pragnie byśmy walczyli.
Oba te sprzeczne poglądy wyraża niejaki Asadow w komentarzach pod tym wpisem. Ja też się pogubiłem. W sprzecznościach człowiek zawsze się pogubi.
Dziękuję, wzajemnie, miłego dnia! :-)
PS. Ja na ten komentarz [Asadow 13:10] już odpowiedziałem wcześniej, ale ponieważ jego treść zmieniła się w 100%, musiałem odpowiedzieć ponownie już inaczej.
Jestem tylko człowiekiem i z pewnością w moje wypowiedzi mogą wkraść się jakieś niekonsekwencje, ale o tym, czego pragnie od nas Chrystus najlepiej dowiadywać się z Ewangelii. Czy zgodzisz się, że ukoronowaniem Jego nauczania etycznego jest Przykazanie Miłości?
Skojarzenia, to już rzecz prywatna i często bardzo subtelna. Mają na nie wpływ nasze doświadczenia, wykształcenie i pewnie indywidualne cechy naszego umysłu.
Powtarzam więc: nasza religia kojarzy mi się przede wszystkim z Przykazaniem Miłości.
Jeśli będziesz wyrywać słowa z kontekstu, zawsze zdołasz doszukać się sprzeczności lub błędu – nie tylko u mnie, ale nawet w Słowie Bożym. Nie twierdziłem, że “Chrystus pragnie byśmy walczyli” – to jest tylko fragment mojego zdania. Spróbuję napisać to trochę inaczej:
Chrystus przykazuje nam byśmy się wzajemnie miłowali.
Moim zdaniem miłość może wymagać walki, ale w takim razie nie może chodzić o walkę przeciwko człowiekowi, tylko o człowieka – o jego dobro.
Bóg błogosławi wiernym, ale ksiądz też coś robi :-) Ta jego czynność jest nazywana udzielaniem Bożego błogosławieństwa. Odwołując się do Twojego przykładu z pieniędzmi, ksiądz mówi “Boże, daj po 200 zł każdemu, który schyli głowę, a po 400 tym, którzy uklękną” ;-) Pasterze otrzymali szczególną moc rozdzielania (udzielania) tych Bożych darów swoim owcom.
Chyba tak, tam chodziło o pieniądze, jakieś zaległe pensje itp, ale ja i inne osoby przecież nie mają pretensji do Asadowa, że nam nie płaci, no bo z jakiego tytułu, więc na tym portalu nie poszło o pieniądze. Temat pieniędzy i płacenia redaktorom jest dla mnie zupełnie świeży i dosyć wirtualny, bo z pustego i Salomon nie naleje.
Tak, podobnie to widzę. Nie ma co ustalać kwoty wynagrodzenia dla redaktora naczelnego, tylko założyć, że będzie opłacany z dobrowolnych darowizn, po opłaceniu kosztów serwera. Jeśli darowizn nie będzie to za swoją ciężką pracę po prostu nie dostanie pieniężnego wynagrodzenia i będzie musiał zadowolić się dobrym słowem. Jeśli fundacja pozyska jakieś środki na funkcjonowanie i rozwój portalu (są różne możliwości), można wtedy zmienić zasady opłacania pracujących przy portalu osób.
Przyszedł mi taki pomysł do głowy, że zamiast zakładać nową fundację i ponosić koszty z tym związane (notariusz, KRS, księgowość, sprawozdania finansowe) można podłączyć wspólnotę i portal pod już istniejącą fundację, tylko działalność Legionu i portalu musiałaby być wydzielona na jakimś subkoncie fundacji, żeby darowizny na portal nie wpadały do jakiegoś dużego wora, tylko do woreczka z napisem Legion Św. Ekspedyta.
Na przykład, działalność ruchu Pobudka Grzegorza Brauna jest wspierana przez Fundację Osuchowa. Pod opieką takiej fundacji mógłby teoretycznie działać Legion Św. Ekspedyta i portal Ekspedyt.org, mający swoje osobne subkonto i rozliczenia. Zobaczcie, jakie Fundacja Osuchowa ma piękne cele zapisane w KRS, zbieżne z Legionem:
Fundacja Osuchowa, czy jakaś inna, nie wiem, czy któraś chciałaby nas przygarnąć, ale najpierw musimy sobie odpowiedzieć, czy chcemy być przygarnięci i na jakich zasadach. To może być pożyteczne dla obu stron. Co o tym myślicie?
Mnie się podoba. To mogłoby też pomoc w kwestii rozpoznawalności Legionu.
Ma Pan rację, że słowo błogosławić ma co najmniej dwa znaczenia.
Rozumiem, że czasem trzeba wymagać precyzji i ścisłości, ale nie podoba mi się wytwarzanie ad hoc nowych definicji pojęć, co przy okazji wątku na temat błogosławienia uprawia Poruszyciel.
Jeśli definicja z SJP powinna być odrzucona, to chciałbym usłyszeć jakieś ważkie argumenty za tym przemawiające:
błogosławić
1. rel. «udzielać błogosławieństwa»
2. «wyrażać wdzięczność za coś»
3. «aprobować coś, życzyć komuś w czymś szczęścia»
Przykład ze wsparciem finansowym jest nietrafiony, bo dać coś, a życzyć szczęścia to jednak różne rzeczy. Poza tym można wspierać coś poprzez zabieganie wsparcia u kogoś możniejszego i nie ma tu żadnego albo-albo. Można dać stówę na jakiś projekt i jeszcze do tego poprosić kogoś majętniejszego o 5 tyś.
Ja mam podobne pragnienia. Jeśli rozum ma zostać odrzucony na tym portalu to chciałbym usłyszeć jakieś ważkie argumenty ku takiemu działaniu, zanim wykonamy ten śmiały krok.
Nie ma chętnych do pracy redakcyjnej ani do rady fundacji.
Tak, czas zakonkludować rozpoczętą tu dyskusję.
Będę administrować, redagować i moderować – na ile starczy mi sił i czasu.
Jak pojawią się chętni do pomocy, współpracy – sytuacja się zmieni.
Marek Kulczycki – dawniej Asadow.
Głównymi celami stworzenia fundacji “Ekspedyta” byłaby ochrona “marki”: posiadanie i utrzymanie domeny oraz środków technicznych portalu oraz nadzorowanie i rozliczanie redakcji lub redaktora prowadzącego portal.
Sprawy obsługi ew. darowizn mamy rozwiązane, ponieważ w tym zakresie korzystamy z gościnności Fundacji Narodowy Instytut Studiów Strategicznych.
W wypadku “podczepienia” naszego portalu pod jakąś istniejącą fundację, zagrożona byłaby nasza niezależność: jeśli “Ekspedyt” ma służyć tyko Bogu i Ojczyźnie, to nie powinien być we władaniu jakiejś organizacji już funkcjonującej w przestrzeni publicznej. Jeśli fundacja, która obejmie nasz portal w posiadanie będzie wspierać jakąś inicjatywę godną krytyki, trudno będzie zagwarantować, że będziemy mogli o tym swobodnie pisać.
Prędzej widziałbym oddanie “Ekspedyta” we władanie mediom kościelnym, np. jednej z radiostacji diecezjalnych.
Napisałeś to w kontekście Fundacji Osuchowa?
To ja tez nakreślę czarny scenariusz: takiej, która jest za przyjmowaniem uchodźców, takiej z którą są związani lewacy w koloratkach typu ks. Lemański, ks. Boniecki, Ks. Sowa – “piąta kolumna”?
Chyba chciałeś zapytać, czy miałem konkretnie na myśli Fundację Osuchową (czy Osuchowa), bo kontekst jest, jaki jest.
Nie, problem jest szerszy – nie znam żadnej fundacji o profilu zgodnym z naszym portalem, której można by było w 100% zaufać i Fundacja Osuchowa – siłą rzeczy należy do tej grupy.
Jeśli ktoś zna organizację, co do której można mieć absolutną pewność, że nie będzie ona ingerować w swobodę relacjonowania faktów na “Ekspedycie”, to oczywiście rzecz byłaby do rozważenia.
Quo vadis Ekspedyt.org?
Należy odnotować, że rano 29 czerwca Asadow/niepoczytalny zablokował możliwość wypowiadania się w temacie “Quo vadis Ekspedyt.org?” pod tym wpisem, chcąc zaprowadzić na portalu rządy silnej ręki ;-)
Potem pod wpisem Czy portal Legion św. Ekspedyta stanie się „fałszywą flagą”? tego samego dnia pomówił Lecha Loska Muchę o promowanie szowinizmu, czemu Asadow oczywiście bohatersko się sprzeciwia. Jako osoba znająca się na islamie i jej wyznawcach oraz jednocześnie kierująca portalem katolicko-narodowym wygłosił spiżowe zdanie, które powinno chyba zostać przez nas oprawione w ramki i powieszone nad łóżkiem jako przestroga – mianowicie, że narodowy katolicyzm w naszym wydaniu to jest sekta. “Sekta, która tak jak islam – posiada ziarna prawdy…”. Cóż za brawurowa, diabelska próba zrównania islamu i polskiego katolicyzmu, oczywiście jak zwykle w imię prawdy, bo Asadow ulokował się przecież w prawdziwym Kościele, powszechnym, ponadnarodowym, który ma pełnię prawdy, a nie jak narodowcy, katolicy, w jakieś sekcie, która ma tylko ziarna prawdy, tak samo jak islam. Takie absurdy głosi człowiek, który kieruje naszym katolicko-narodowym portalem!
Rano 30 czerwca CzarnaLimuzna zauważył te i inne absurdy Asadowa i wyraził przekonanie, że nie leży mu profil katolicko-narodowy naszego portalu, prosząc go o usunięcie się w cień. Asadow butnie i pysznie odpowiedział oszczerstwem, zarzucając nam służenie masonerii, a CL pomówił obrzydliwie o obronę szowinizmu i polecił mu poszukanie innego miejsca dla swojej publicystyki (!!!). Rządy silnej ręki w akcji ;-)
Po kilku dniach Asadow/niepoczytalny spuścił z tonu i łaskawie przywrócił możliwość wypowiadania się pod tym wpisem, odpowiadając także na mój komentarz sprzed 2 tygodni(!), w sprawie ewentualnego podłączenia portalu pod istniejącą fundację.
Teraz jestem w kropce, czy powinienem być wdzięczny Asadowowi za to, że umożliwił nam ponownie wypowiadanie się o przyszłości portalu. Jeśli ta możliwość wypowiadania się jest łaską Asadowa nam okazaną, należą mu się wyrazy wdzięczności. Jeśli natomiast wypowiadanie się o przyszłości portalu jest naszym naturalnym prawem z racji tego, że jesteśmy jego twórcami, takie podziękowania mu się nie należą, lecz nam należą się przeprosiny, że swoją “silną ręką” zakneblował nam usta. Nic takiego jednak nie zauważyłem.
Skoro knebel został zdjęty, pragnę zauważyć po raz kolejny rozdwojony i obślizgły język Asadowa/niepoczytalnego. W treści tego wpisu “Quo vadis Ekspedyt.org?” Asadow pisze
a potem w trakcie dyskusji o profilu portalu prosi CzarnąLimuzynę, aby znalazł sobie inne miejsce dla swojej publicystyki, zarzucając mu przynależność do narodowej sekty, służenie masonerii i promowanie szowinizmu. Takie sprzeczne rzeczy może głosić tylko człowiek rzeczywiście niepoczytalny, albo świadomy niezbyt zdolny manipulator.
Czegoś tutaj nie rozumiem. Okazuje się, że portal jest już podłączony pod istniejąca fundację NISS, skoro przez tę fundację przechodzą darowizny dla portalu. Dlaczego zatem straszysz przed takim podłączeniem się? Jak to podłączenie się pod NISS zagroziło niezależności portalu? Czy publikowanie artykułów NISS było właśnie oznaką utraty niezależności portalu? Artykuły te uważam za cenne i wartościowe.
Jeśli cele istniejącej fundacji są zgodne z celami Legionu i profilem Ekspedyta, na czym polega zagrożenie? Na razie największe zagrożenie dla portalu widzę w tym, że niepoczytalny redaktor naczelny chce być niezależny nawet od przyjętego od początku katolicko-narodowego profilu portalu.
Bardzo dziwne. Podałem wyżej fragment z KRS tej fundacji, której cytowane cele są 100% zgodne z profilem naszego portalu, a Ty piszesz, że nie znasz żadnej takiej fundacji. Udajemy, że nie ma słonia w salonie?
Być może Tobie chodzi nie o profil katolicko-narodowy, jak został zapisany, ale taki, który siedzi w Twojej głowie i który realizujesz w praktyce, tj. postępowy katolicyzm odcinający się od tradycji, stręczenie teorii ewolucji jako najlepiej tłumaczącej powstanie człowieka, dyskredytowanie metafizyki jako rzekomego idealizmu, zrównywanie islamu i narodowego katolicyzmu, otwartość na biednych muzułmanów, ale zacięte szczucie na Rosjan, dziękowanie Bogu za Żydów, przyzwolenie na kult zbrodniczych ukraińskich organizacji, bo ci biedni Ukraińcy też muszą mieć jakichś swoich narodowych bohaterów, itd. Ja dziękuję bardzo za taką niezależność od profilu portalu, a nawet niezależność od rozumu. Wolałbym zależność.
Cele podane w KRS to jedno, a rzeczywiste – mogą być inne. Celem Fundacji Osuchowa jest – jak pisze p. Grzegorz Braun – wspieranie działalności stowarzyszenia “Pobudka”. Czy to jest zgodne z celami “Ekspedyta”? – Chyba nie całkiem.
Następna sprawa – obsługa księgowo-kasowa to jedno, a przekazanie własności domeny, to zupełnie coś innego (a na tym drugim mnie osobiście zależy, skoro sprawy z pierwszej kategorii mamy już obsłużone). Napisałem to chyba dość wyraźnie, a jednak najwyraźniej – nie dostatecznie.
Wiesz co, to mnie zaczyna zastanawiać:
Moje:
[…] nie znam żadnej fundacji o profilu zgodnym z naszym portalem, której można by było w 100% zaufać […]
Twoje:
Sam zestawiłeś te dwa zdania. Mają one zupełnie różną treść, ale jakbyś tego nie dostrzegał. Ja piszę o zaufaniu, a Ty – o zgodności celów wpisanych do KRS z profilem portalu.
Cytujesz moją wypowiedź i jednocześnie przypisujesz jej inną, niż rzeczywista treść.
Czy Ty nie masz jakichś zaburzeń koncentracji?
Ja niedawno odkryłem, że mam – pewnie na tle dysleksji – nie mogę się skupić jeśli w okół mnie są jakieś rozmowy itp. (typowe współczesne środowisko biurowe – tzw. ołpenspejs / “open space”).
Nie wiesz, co siedzi w mojej głowie, a jeśli uważasz inaczej to jest to pycha.
Profil katolicko-narodowy rozumiem tak: Bóg, Honor, Ojczyzna, czyli:
1. Wiara
2. Naród Polski i jego sprawy
3. Inne rzeczy
Ad. 1. – nauczanie KK jest dla nas wyznacznikiem teologii, etyki i aksjologii
Możemy wierzyć, lub nie w ewolucję, czyli rozwój gatunków, ale nie będziemy promować niczego, co KK uznaje za sprzeczne z Objawieniem. To, że ja, czy ktoś inny ma przekonania różne od Twoich nie oznacza, że je “stręczymy”.
Jeśli domagasz się, aby nie wolno było tu takich głosić, to chyba chcesz wprowadzić jakiś rodzaj politycznej poprawności. Jeśli JPII mówił, że TE jest czymś więcej niż hipotezą, to znaczy, że coś stręczył? że nie jest dość katolicki by być godnym naszego portalu??
KK jest uniwersalistyczny – Jezus Chrystus przyszedł do wszystkich narodów i w Bogu wszyscy jesteśmy braćmi. Nie ma narodowego katolicyzmu bo jest tylko jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.
Bycie narodowcem – patriotą – jest konsekwencją bycia katolikiem.
Oczywiście można być narodowcem i nie być katolikiem, choć przynajmniej z wiedzy powinno wynikać wtedy zrozumienie dla szczególnej roli KK dla naszego Narodu.
Jednak określanie się narodowym katolikiem – w mojej ocenie to już trąci sekciarstwem.
Ad. 2. Naród to rodzina rodzin – nie etniczna, ale oparta na identyfikacji i miłości. Niemiec czy Erytrejczyk, który się u nas osiedli i pokocha nasz Naród i naszą historię może być według mnie tak samo dobrym Polakiem, jak ktoś wywodzący się od samego Piasta Kołodzieja. Miłość do narodu jest prostą konsekwencją wypełniania przykazania miłości. Miłując swoich bliskich uznajemy prawo i obowiązek innych do miłowania swoich.
Quo vadis Ekspedyt.org?
Przepraszam, że zakłócam długą ciszę w tym temacie i płynące z niej ukojenie Autora wpisu. Proszę o jasną odpowiedź na pytanie, czemu służył ten wpis? Autor najpierw gorąco zachęcił do wyrażenia zażaleń, sugestii i pomysłów dotyczących przyszłości portalu. Gdy rozpocząłem dyskusję, odmówił arogancko odpowiedzi na stawiane pytania i ostatecznie olał wszystkie zgłoszone pomysły i sugestie, na czele z najważniejszą i popieraną przez wszystkich wypowiadających się blogerów, aby prowadzenie naszego portalu oddać w ręce CzarnejLimuzyny. W pierwszym swoim komentarzu CzarnaLimuzyna wyraził przenikliwą opinię, że ten wpis to jest “pic na wodę, fotomontaż” Asadowa, co potwierdza każdy mijający tydzień, więc CzarnaLimuzyna miał znowu rację.
Asadow, dlaczego mimo woli wszystkich blogerów zabierających głos, aby redaktorem naczelnym portalu był CzarnaLimuzyna, nie wykonałeś żadnego ruchu, aby przekazać prowadzenie portalu tej osobie, która cieszy się największym zaufaniem i powszechnym autorytetem? Właściwie to wykonałeś nawet ruch całkowicie przeciwny, bowiem wyprosiłeś CzarnąLimuzynę z jego publicystyką z Ekspedyta. Jakim prawem? Pytam poważnie. Nie mogę pojąć takiej bezczelności, jak osobę, którą wszyscy widzą jako najlepszego naczelnego redaktora, możesz bez ponoszenia z tego tytułu żadnych konsekwencji wypraszać z portalu.
Pan Jezus naucza – z obfitości serca usta mówią […] na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony, a Twoje słowa ukazują nam serce pełne bałaganu, sprzeczności i obłudy. Najpierw przyznajesz CL palmę pierwszeństwa za budowę marki Ekspedyta (świetne wpisy CL miały największą poczytność) i jest Twoim pierwszym kandydatem na redaktora naczelnego, a chwilę potem wypraszasz go z portalu z jego publicystyką pod oszczerczym zarzutem wspierania szowinizmu. Powinieneś te słowa odszczekać i grzecznie przeprosić, czego nie robisz mimo wielokrotnego zwracania Tobie uwagi na popełniony błąd. Ponadto, prosisz we wpisie o sugestie, które potem spuszczasz w klozecie zapomnienia. Deklarujesz chęć doskonalenia i rozwoju Ekspedyta, aby potem pokazać w czynach, że jedynym Twoim celem jest pełnia władzy na portalu – “czas zakonkludować rozpoczętą tu dyskusję. Będę administrować, redagować i moderować”, co jest wyrazem miłości własnej i obłudnego “konkludowania”, łamiącego zasady logiki. Deklarujesz od lat, że to nasz wspólny portal, lecz w praktyce traktujesz go jak swój prywatny zasób, co jest kolejnym wyrazem nieuporządkowania w sercu.
Domagam się jednoznacznej odpowiedzi, czy przekażesz prowadzenie portalu CzarnejLimuzynie, czy nie zamierzasz tego robić. Bez mydlenia oczu. Nie jest do tego konieczna nowa fundacja, bo to kwestia techniczna, a istotą problemu dla blogerskiej wspólnoty Legionu św. Ekspedyta jest zaufanie do człowieka, który przewodzi i kieruje naszym katolicko-narodowym portalem. Ty to zaufanie utraciłeś na skutek wielokrotnych pomówień, manipulacji, głoszenia sprzeczności i sprzeniewierzenia się narodowo-katolickiemu profilowi portalu.
Twoja wypowiedź to dezinformacja, gdyż sugeruje, że Fundacja Osuchowa ma wpisane w KRS fikcyjne cele, a w rzeczywistości realizuje inne. Wykaż, że wspieranie przez Fundację Osuchowa działalności Pobudki jest niezgodne z celami tej fundacji zapisanymi w KRS, albo grzecznie przeproś jej założycieli za tę dezinformację, jakoby cele wpisane do KRS były fikcją, a rzeczywiste jej cele były inne. Domagam się tego, bo wszystkie znane mi działania tej fundacji oceniam jako chwalebne i zgodne z celami zapisanymi w KRS.
Skoro sugerujesz, że wspieranie działalności Pobudki jest niezgodne z celami Ekspedyta, domagam się wyjaśnienia wszystkim blogerom, jakie znane Tobie cele Ekspedyta stoją w konflikcie ze wspieraniem działalności Pobudki, bo takie cele nie są mi znane. Pobudka też ma profil narodowo-katolicki. W Regulaminie Ekspedyta jest mowa o orientacji narodowej i katolickiej portalu oraz promowaniu właśnie takich wpisów. W komentarzu (5 lipca 2017 godz. 00:46) rozwinąłeś profil katolicko-narodowy jako: Bóg, Honor, Ojczyzna. Nie ma w tym niezgodności ze wspieraniem Pobudki, więc konflikt musi zachodzić w jakichś niejawnych celach znanych tylko Tobie, właściwie już czworga imion: Asadow, niepoczytalny, Redakcja, Marek Sas-Kulczycki (jakieś problemy z tożsamością?). Gdy pytałem pod tym wpisem wprost o cele Ekspedyta, odmówiłeś arogancko odpowiedzi. Skoro teraz twierdzisz, że cele Ekspedyta są z czymś niezgodne, domagam się wyjaśnienie, jakie są te niejawne cele, które powodują konflikt.
“Ekspedyt” istnieje po to, aby można było tu pisać i dyskutować, przede wszystkim o rzeczach ważnych, odnoszących się do Wiary i Ojczyzny.
By można było gdzieś umieścić teksty zawierające prawdę lub będące częścią procesu dochodzenia do prawdy, które z powodu jakiejś odmiany poprawności politycznej nie są publikowane w innych miejscach.
Nie twierdzę, że występuje konflikt z celami Fundacji Osuchowa, tylko że są one różne.
Czy istnieje znak równości między tym, co opisałem jako cel istnienia “Ekspedyta” oraz wspieraniem działalności stowarzyszenia „Pobudka”? Nie. Brak tej równości nie oznacza, że istnieje między tymi bytami konflikt, ale tylko to, że się różnią.
Czy to, że istnieją różne zakony w Kościele oznacza, że jest pomiędzy nimi konflikt?
A jakie znasz działania tej fundacji? Bo ja nie znam żadnych.
Czy domagasz się, aby Fundacja Osuchowa została właścicielem domeny i portalu “ekspedyt.org”?
Czy tylko chodzi Ci o moją argumentację?
Nie mam za co przepraszać FO, napisałem tylko, że obsługa finansowa “Pobudki” nie jest chyba dokładnie zbieżna z sensem istnienia “Ekspedyta”.
Hmm… Teraz piszesz o różnicy, a wcześniej pisałeś o niezgodności celów, a to oznacza w języku polskim brak zgody, występowanie sprzeczności, która prowadzi do konfliktu. Różnice nie rodzą konfliktów, więc zmieniłeś sens wypowiedzi. Kontekst wypowiedzi był taki:
Poruszyciel: pomysł podłączenia Ekspedyta pod istniejącą fundację, np. Fundację Osuchowa
niepoczytalny: podłączenie pod istniejącą fundację oznacza zagrożenie dla Ekspedyta, który ma służyć Bogu i Ojczyźnie
Poruszyciel: jeśli cele istniejącej fundacji są zgodne z celami Legionu i profilem Ekspedyta, na czym polega zagrożenie?
niepoczytalny: Cele w KRS to jedno, a rzeczywiste mogą być inne. Celem FO… Czy to jest zgodne z celami „Ekspedyta”? – Chyba nie całkiem.
Widać tutaj, że pisałeś o niezgodności celów Ekspedyta z FO, jako polemika z moją tezą, że te cele są zgodne. Skoro zadeklarowane cele FO rozpoczyna zdanie “FUNDACJA MA NA CELU DOBRO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO, NARODU I PAŃSTWA POLSKIEGO”, jednoczesne wspieranie przez tę fundację Pobudki i katolicko-narodowego portalu Ekspedyt.org nie rodziłoby według mnie żadnych niezgodności, ponieważ Pobudka i Ekspedyt.org mogą działać niezależnie, realizując zgodnie te nadrzędne cele, które Ty ładnie nazwałeś jako służenie Bogu i Ojczyźnie.
Dobry przykład z zakonami. Zgadzam się, że różnice nie oznaczają konfliktu. Mamy różne zakony o różnych regułach i różnych duchowościach, nie ma między nimi konfliktu, bo cele ich działania są ze sobą zgodne, choć się różnią. Kościół troszczy się o rozwój tych różnych zakonów. Analogicznie wyglądać może sprawa z naszym Ekspedytem i Pobudką, które zgodnie byłyby wspierane przez FO, służąc wspólnie Kościołowi katolickiemu, narodowi polskiemu i naszej Ojczyźnie.
Fundacja Osuchowa zajmuje się zbieraniem funduszy i realizacją filmu Luter i rewolucja protestancka w reż. Grzegorza Brauna. To będzie film wielojęzyczny dla odbiorców z całej Europy i nie tylko. Zachęcam do wsparcia tego wielkiego dzieła. Dla darczyńców przewidziane są nagrody: płyty z filmem, pisemne podziękowania reżysera, bonusy w postaci książki, certyfikaty współproducenta, a nawet umieszczenie darczyńcy jako współproducenta w napisach końcowych i zaproszenie na premierę.
http://braunmovies.com/
Nie domagam się. To była tylko alternatywna propozycja do tworzenia nowej fundacji, propozycja do rozważenia. Mnie i space’owi na razie ten pomysł się podoba. Nie wiem, czy spodobałby się Fundacji Osuchowa. Widzę jednak korzyści wynikające z takiego patronowania Ekspedytowi zarówno dla portalu jak i dla Fundacji Osuchowa.
To CL zrezygnował z funkcji i odpowiedzialności i jeśli ma ochotę cofnąć tę decyzję, to ja będę temu bardzo rad.
Czy zauważyłeś jego komentarz napisany tutaj?
Bez zespołu o którym pisze CL funkcja redaktora naczelnego oznacza jednoosobowe wypełnianie obowiązków moderacyjnych i redakcyjnych, dlatego rozumiem, że nie pali się on do przyjęcia tego “zaszczytu” – w istocie brzemienia, którego dźwiganie nazywasz “wyrazem miłości własnej”.
Jeśli czegoś nie przeoczyłem – nikt nie zgłosił swojej kandydatury do wejścia do postulowanego przez CL zespołu redakcyjnego.
Zapewne nie jest to jedynym problemem. Postaram się jak najszybciej spotkać z nim i poznać jego wszystkie oczekiwania i warunki. Nie sądzę, aby komentarze na portalu były właściwym sposobem komunikowania się w tej sprawie.
Na pewno dam jak najszybciej znać, co z naszych rozmów wyniknie.
OK, ale jak sam zauważasz, sprawa “podłączenia” portalu pod fundację (dodam, że nie ma to znaczenia, czy nową, czy już istniejącą) jest kwestią techniczną. Proponuję, abyśmy nie kruszyli w tym momencie kopii o Fundację Osuchowa i zgodność lub niezgodność jej celów z celami “Ekspedyta”.
Czy masz mandat do zabrania głosu w imieniu całej wspólnoty?
Widzę, że tylko Ty stale mnie atakujesz.
To nie jest tak, że chcę za wszelką cenę mieć do końca życia ostatnie słowo w sprawie tego portalu, ale ja nie mam zaufania do Ciebie, a do CL mam zaufanie ograniczone, bo odbieram jego postępowanie jako uleganie pewnej poprawności politycznej. Sam CL ewidentnie potrzebuje pomocy w prowadzeniu “Ekspedyta” – o ile w ogóle chciałby się podjąć tej odpowiedzialności. Wydaje mi się, że muszę Ci przypomnieć fakt, że prawda nie podlega procedurom demokratycznym – nawet jeśli wszyscy oprócz jednej osoby głosują za czymś, nie oznacza, że jest to prawdziwe czy dobre.
Sytuacja jest zatem dość skomplikowana.
Proponuję i proszę Cię, byś pohamował pokusę mnożenia oskarżeń wobec mnie, tylko powierzył – byśmy wszyscy powierzyli los “Ekspedyta” Bogu.
Jeśli nasze modlitwy będą szczere, a On zechce zrobić jakiś użytek z tego wytworu naszej pracy, to rozwiązanie się na pewno znajdzie.
W tej chwili mimo deklaracji o rezygnacji z odpowiedzialności za nasz portal CL redaguje i moderuje, a ja mu – jak mogę w tym pomagam.
Możesz pisać, co chcesz na mój temat, ale powodujesz w ten sposób, że poświęcam swój cenny czas na polemikę z Tobą, zamiast zajmować się ważniejszymi sprawami.
W ten sposób szkodzisz “Ekspedytowi”, a nie pomagasz. Chcesz mieć wpływ na dalsze losy tego miejsca – proszę bardzo, jeśli CL się zgodzi, to możemy się spotkać we trzech lub zrobić telekonferencję. Robiąc z “Ekspedyta” pole swojej prywatnej krucjaty przeciwko mnie szkodzisz zarówno całemu portalowi, jak i mnie prywatnie.
Publikujesz ważne wpisy o tym, co napisała muzułmańska dziennikarka, co zawetował prezydent, jaki film zostanie wyświetlony w Warszawie, jak modlić się za posłów itp itd. Możesz w tym tak się zatracić, że o tym, co miało być “jak najszybciej”, już nikt nie będzie pamiętał.