Kilka razy przywoływałam w swoich felietonach perypetie pani Pauli Powązka, która od 22 lat nie dostała od Warty odszkodowania za utratę zdrowia wynikającą z wypadku komunikacyjnego, pomimo, że ubezpieczony w Warcie sprawca wypadku Wiesław Pszczółkowski został skazany prawomocnym wyrokiem na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Pani Paula ze względu na liczne, spowodowane wypadkiem dolegliwości jest niezdolna do pracy, utrzymuje ją matka z niewielkiej emerytury. Nie ma również ubezpieczenia zdrowotnego więc kosztowną niezbędną rehabilitację musi opłacać z pożyczonych pieniędzy. Jedynym rezultatem walki pani Powązka o należne jej odszkodowanie z Warty jest prowadzona obecnie absurdalna sądowa sprawa o jej ubezwłasnowolnienie. Absurdalna ze względu na wysoką inteligencję pani Powązka. Ubezwłasnowolnienie pani Pauli, a więc utrata przez nią praw obywatelskich, jest w interesie Warty. Pani Paula nie mogłaby już niczego dochodzić.
Jak się dowiedziałam z wyśmienitego programu śledczego pani Anity Gargas emitowanego w dniu 29.11.2022 roku Paula Powązka nie jest jedyną ofiarą specyficznego modus operandi tej firmy ubezpieczeniowej. Otóż w Warcie była ubezpieczona na blisko 15 milionów firma „Pol Truck Service” mieszcząca się w Płotach koło Zielonej Góry, a należąca do pana Waldemara Kłosa. W nocy z 30 na 31 stycznia 2017 roku w zakładzie wybuchł pożar. Zakład został prawie całkowicie zniszczony. Policja, prokuratura oraz biegli z zakresu pożarnictwa jednomyślnie orzekli, że pożar powstał w wyniku samozapłonu instalacji elektrycznej jednej z ciężarówek. Spłonęła hala warsztatowa ze specjalistycznym sprzętem i samochodami wewnątrz, magazyn części do samochodów ciężarowych oraz budynek administracyjny. O rozmiarze pożaru świadczy fakt, że gasiło go 21 jednostek straży pożarnej. Właściciel zakładu pan Kos ocenił straty na minimum 3-4 miliony. Podobnie wycenił te straty rzeczoznawca Warty Zdzisław Rasiński jednak w protokole końcowym obniżył swoją pierwotną wycenę o blisko 2 miliony ( do 999 945,31 złotych). Oprócz tego w swoim orzeczeniu wskazał inne miejsce powstania pożaru niż wskazały je straż pożarna i prokuratura. Jako przyczynę pożaru podał zbyt długie ładowanie akumulatora. Dla potrzeb obrony swojej tezy urządził sobie wręcz sesję zdjęciową. Przestawił prostownik, położył kable do ładowania z krokodylkami na oponie wraku spalonego samochodu i to obfotografował przedstawiając jako dowody w sprawie. W swoim raporcie przesunął również pojazd w którym rozpoczął się pożar. Biegły sądowy z zakresu pożarnictwa Tomasz Lewandowski stwierdził, że takie fabrykowanie dowodów jest niedopuszczalne. Stwierdził również, że w zakładzie wbrew opinii rzeczoznawcy Warty nic nie było włączone do prądu ani ładowane. Rzeczoznawca Warty nie uznał poza tym za szkodę większości spalonych części samochodów ciężarowych o wartości kilkuset tysięcy złotych. Ocenił te szkody na około 17 tysięcy (dokładnie 16838,51 złotych) a resztę skierował do wyczyszczenia i sprzedaży. Zaproponował na przykład tak absurdalne rozwiązanie jak wymycie, wyczyszczenie i wystawienie na sprzedaż całkowicie stopionych tachografów. Nikt przecież nie kupi spalonego czy nadtopionego sprzętu.
Właściciel spalonego zakładu pan Kos skierował sprawę fałszowania dowodów do prokuratury w Zielonej Górze. Pisma i dokumenty krążyły przez jakiś czas pomiędzy prokuraturą i sądami z których żaden nie okazał się właściwy dla rozpatrzenia tej sprawy w trybie karnym. Najpierw sprawa trafiła do Sadu Rejonowego w Warszawie, który skierował ją do Stołecznego Sądu Okręgowego, ten do Sądu Okręgowego w Zielonej Górze a ten z powrotem do prokuratury. Ostatecznie prokuratura w Zielonej Górze sprawę umorzyła. Rzecznik prokuratury pani Ewa Antonowicz oświadczyła, że rzeczoznawca miał prawo przestawiać przedmioty i aranżować zdjęcia dla potrzeb swego orzeczenia i nie ma to znamion czynu karalnego. Pan Waldemar Kłos nie mając innego wyjścia pozwał zatem Wartę o odszkodowanie w procesie cywilnym. Choć biegli z instytutu badań i ekspertyz naukowych w Gorzowie Wielkopolskim w pełni potwierdzili zasadność roszczeń pana Kłosa sąd nie uznał tych roszczeń i powołał kolejnych biegłych. Sprawa o odszkodowanie ciągnie się w sądzie w Poznaniu już prawie sześć lat. Firma przestała istnieć budynki do końca niszczeją, właściciel firmy nie doczekał się odszkodowania, kilkanaście osób straciło pracę.
Łatwo sprawdzić jak oceniają firmę Warta inni klienci. Nie mogę cytować tych opinii gdyż nie mam możliwości zweryfikowania podawanych faktów. Poza tym większość z tych wpisów nie nadaje się do przytoczenia w druku z przyczyn – nazwijmy to -obyczajowych. Gorąco polecam jednak wpisanie w wyszukiwarkę hasła „opinie o Warcie” i zapoznanie się z tym materiałem.
Działania pracowników Warty na niekorzyść klientów choć nie są godne pochwały można ostatecznie tłumaczyć grą interesów. Na przykład likwidator Warty Tomasz Kaczorowski wysyłał do firmy „Pol Truck Service” żądania przesłania kolejnych dokumentów na nieistniejący adres mailowy choć przedtem wiele razy używał w korespondencji prawidłowego adresu. Teraz Warta zarzuca panu Kłosowi, że nie dostarczał w terminie odpowiednich dokumentów uniemożliwiając w ten sposób wypłatę odszkodowania. Trudno natomiast zrozumieć rolę sądów i prokuratur w sprawach przeciwko Warcie. Dlaczego prokuratura w Zielonej Górze umorzyła śledztwo przeciwko autorowi ewidentnie sfałszowanego raportu a sprawa cywilna w sądzie ciągnie się już niemal sześć lat?. Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców pan Cezary Kazimierczak twierdzi że przewlekłość postępowania sądowego ma na celu doprowadzenie przedsiębiorcy do ostatecznego bankructwa co przesądza sprawę na korzyść Warty, bo przedsiębiorca nie jest w stanie się dłużej bronić. Ale jaki w tym interes może mieć sąd? Podobnie ubezwłasnowolnienie pani Pauli Powązka jest w interesie TUiR WARTA S.A. ale jaki interes mogą w tym mieć biegli psychiatrzy sądowi? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi.
Forma własności:WŁASNOŚĆ ZAGRANICZNA
Organ Nadzoru:
CHRISTIAN SEBASTIAN MÜLLER
WILM LANGENBACH
YOSHIYUKI NAGATO
MICHAEL SCHMIDT ROSIN
OLIVER WILLI SCHMID
Zanim Polak podpisze jakąś umowę musi sprawdzić w KRS formę własności. To państwo jest w rozkładzie. Ani tu prawa, ani sprawiedliwości..
Na ten “rozkład państwa” pracują od lat warszawskie rządy. W pocie czoła i za grube pieniądze.
Jesli nie ma sprawiedliwosci to ludzie zaczna ja wymierzac na swoja reke,takze sedziom.Brygady i oddzialy “nieznanych sprawcow” moga powstac w kazdej chwili.To nie zarty.Juz oni se poradza z nieusuwalnymi kastami.Niestety tak moze by bo nie moze byc w Polsce ludzi ponad prawem.Co ponad wystaje to przytniemy bo szpeci !
Pozar miał miejsce w 2017 roku, a nie jak Państwo napisali, ze w 1917. Właściciel nazywa się Waldemar Kłos nie Waldemar Kos, czy Waldemar Kruk :-)