Opisywałam to wielokrotnie, ale opiszę jeszcze raz bo był to dla mnie ogromny wstrząs. Można to nazwać iluminacją. Otóż w trakcie wakacyjnej podróży po Francji znalazłyśmy się, wraz z mieszkającą w tym kraju na stałe przyjaciółką z czasów młodości, w niewielkiej auberge w rejonie Dordogne. Kiedy raczyłyśmy się kawą ze śmietanką, podaną na wiejskim, kraciastym obrusie, do jadalni wkroczyli myśliwi z psami. Jeden z posokowców podbiegł do mnie. Znawcy psów zrozumieją mnie- nie mogłam się oprzeć, żeby go nie molestować. Jestem wyjątkowo wrażliwa na psie wdzięki, a posokowiec ze swym nadmiarem skóry wygląda jak wielka , pluszowa zabawka.
Myśliwy przeprosił za psa , ja zapewniałam go, że bardzo mi towarzystwo psa odpowiada i „od słowa do słowa zaczęła się rozmowa”.
O zbiorach, psach, polowaniu, winobraniu. Po chwili wyszło na jaw, że żaden z panów nie wie kto jest prezydentem Francji.
„Je m’en fiche royalement”- powiedział nasz główny rozmówca i to było właśnie dla mnie olśnienie.
Nie umiem przetłumaczyć dosłownie, ale ten zwrot znaczy- „mam to głęboko gdzieś”.
Zaprosił nas potem do swego gospodarstwa. W niewielkiej uroczej ruinie wyglądającej jak miniatura zamku nad Loarą, miał wytwórnię doskonałych kozich serów, na pobliskim wzgórzu winnicę, kozy łaziły po podwórzu zaprzyjaźnione z psami, widać było, że nic mu do szczęścia nie brakuje. Nie interesował się zupełnie polityką, polityków uważał za oszustów, którzy nie maja jednak najmniejszego wpływu na jego życie.
Ja też tak chcę – pomyślałam sobie.
Wszystko było zresztą dla mnie egzotyczne. Fakt, że polują wieśniacy, a nie jak w Polsce ubecy, a przedtem arystokracja, dowodził, że we Francji istnieje ( wówczas istniała, był to 85 rok ) typowa klasa średnia, zupełnie niezależna od władzy. Fakt, że właściciele gospody przywitali myśliwych z psami bardzo serdecznie, dowodził, że rządzą się swymi zasadami i własnym interesem. W Polsce wezwaliby policję, a w najlepszym przypadku wywaliliby myśliwych za drzwi zasłaniając się sanepidem.
Fakt, że ludzie są dla siebie nie tylko grzeczni, ale wręcz życzliwi, był jednak dla mnie najważniejszy. Wracając do kraju po dłuższym pobycie za granicą nie mogłam się przyzwyczaić do panujących w Polsce obyczajów. Do tego warczenia na siebie w sklepach i na ulicy. To właśnie mi doskwierało, a nie – w przeciwieństwie do znajomych- brak papieru toaletowego w owieczki czy serduszka.
Zrozumiałam skąd w Polsce ta powszechna nieżyczliwość.
Wbrew sugestiom Circ muszę odwołać się tu do etologii czyli nauki o zachowaniach zwierząt. Na marginesie -porównywanie ludzi do zwierząt obraża zwierzęta nie ludzi. Zwierzęta zabijają, żeby zaspokoić głód ale nie wyrywają nikomu paznokci. Zwierzęta uprawiają seks w czasie rui, a nie bez sensu ( przypominam plakat Mleczki przedstawiający bodajże nosorożca z żyrafą z podpisem; „ obywatelu nie p… bez sensu”) No i w świecie zwierząt nie ma takiego fenomenu jak Grodzka.
Znawcy koni i psów potwierdzą. Jeżeli pies czy koń jest agresywny na ogół oznacza to, że jest źle prowadzony, to znaczy, że został obarczony zbyt wielką odpowiedzialnością, której nie potrafi sprostać. Ustalenie z psem, że to my jesteśmy w domu samcem czy samicą alfa zdejmuje z niego ciężar odpowiedzialności. Zaczyna zachowywać się jak Kowalski na wczasach. Nie martwi się o posiłek, o obronę przed złodziejami, przestaje gryźć gości. Treserzy zalecają wiele kroków mających na celu przekonanie psa, że wszystko co istotne jest na naszej głowie. Pies ma wchodzić do mieszkania drugi, nie wolno witać się z nim zaraz po przyjściu do domu, nie powinien jeść między posiłkami, nie wolno mu spać w łóżku.
Nie będę się dłużej rozpisywać, bo to nie poradnik dla początkujących hodowców psów. Początkujących jeźdźców też zapewniam. Na ogół koń nie walczy z wami o władzę – to mit. Koń czując na grzbiecie przestraszonego i niepewnego jeźdźca, sam wpada w popłoch.
Myśli sobie; „ o rany, ten idiota mnie zabije, trzeba coś zrobić”. A, że najprościej jest kiepskiego jeźdźca zsadzić, w desperacji decyduje się na ten krok. Koń bardzo lubi pewną rękę- wtedy może skupić się na przyjemności przejażdżki.
Otóż my wszyscy w przeciwieństwie do francuskich myśliwych zostaliśmy, jak ten źle prowadzony pies czy koń, obarczeni zbyt wielką odpowiedzialnością, której nie potrafimy sprostać. Zamiast myśleć o swojej firmie, ogródku, wakacjach, o dzieciach, książkach, jedzeniu (Francuzi) czy rozrywkach, myślimy (jak ten przerażony koń czy pies): „ o rany ci idioci za chwile zbankrutują cały kraj, o rany za chwilę zamkną wszystkie szpitale, nie będzie mnie stać na czynsz, nie dostanę pensji czy emerytury, za chwilę nas rozbiorą i znikniemy z mapy świata.”.
I – jak ten pies, który nie wie co zrobić- zamiast zagryźć dalekiego, czy wydumanego agresora, gryziemy w łydkę sąsiada.
W Polsce wszyscy zajmują się polityką i politykami nie dlatego, że to lubią. Odkąd najstarsi ludzie pamiętają byliśmy na łasce i niełasce idiotów, a może nawet i zbrodniarzy. Dlatego jak ten koń nieustannie kombinujemy jak wysadzić ich z siodła.
Poza tym uważam, że rząd Tuska musi upaść.
Genialne ;)
Otóż my wszyscy w przeciwieństwie do francuskich myśliwych zostaliśmy, jak ten źle prowadzony pies czy koń, obarczeni zbyt wielką odpowiedzialnością, której nie potrafimy sprostać. Zamiast myśleć o swojej firmie, ogródku, wakacjach, o dzieciach, książkach, jedzeniu (Francuzi) czy rozrywkach, myślimy (jak ten przerażony koń czy pies): „ o rany ci idioci za chwile zbankrutują cały kraj, o rany za chwilę zamkną wszystkie szpitale, nie będzie mnie stać na czynsz, nie dostanę pensji czy emerytury, za chwilę nas rozbiorą i znikniemy z mapy świata.
Izo, Twoje przejście od sielskiej auberge’y, posokowców poprzez konie do powyższego jest warte mszy. Jak dobrze, że jesteś.
Świetny tekst.
Tak mi się wydaje, że takie podejście tych Francuzów wynika między innymi z tego, że prawodawstwo krajów Europy Zachodnie te “wczesnopowojenne” i to tak gdzieś do końca lat 80-tych było nakierowane na szeroko rozumianą pomoc obywatelowi. Obywatele to widzieli i czuli, że rządzący działają w ich interesie. To oczywiście uśpiło społeczeństwo przed kontrolą władzy, która co raz bardziej wchodzi w buty obywatela i wskazuje co ma robić, wie lepiej od niego co dla niego jest dobre.
U nas było zupełnie inaczej. Prawodawstwo było tworzone głównie po to aby obywatelowi coś zabrać, ograniczyć jego swobodę. Dlatego społeczeństwo jak “wadza” coś nowego wprowadzała, to od razu zadawało sobie pytanie “co tym razem oni kombinują aby nas okraść”.
Izo
10.
a przecież chodzi tylko o to, żeby godnie żyć we własnym kraju jak ci akwitańscy wieśniacy (ziemianie). Nas jako naród pozbawiono ziemi, broni, przywódców, tradycji. W dalszym ciągu próbuje się pozbawić historii (korzeni) i godności.
Nowe wcale nie oznacza lepsze.
Pozdrawiam serdecznie
“Koń bardzo lubi pewną rękę- wtedy może skupić się na przyjemności przejażdżki.”
“Jeżeli pies czy koń jest agresywny na ogół oznacza to, że jest źle prowadzony, to znaczy, że został obarczony zbyt wielką odpowiedzialnością, której nie potrafi sprostać. Ustalenie z psem, że to my jesteśmy w domu samcem czy samicą alfa zdejmuje z niego ciężar odpowiedzialności. Zaczyna zachowywać się jak Kowalski na wczasach. Nie martwi się o posiłek, o obronę przed złodziejami, przestaje gryźć gości. Treserzy zalecają wiele kroków mających na celu przekonanie psa, że wszystko co istotne jest na naszej głowie. Pies ma wchodzić do mieszkania drugi, nie wolno witać się z nim zaraz po przyjściu do domu, nie powinien jeść między posiłkami, nie wolno mu spać w łóżku.”
Tak sobie myślę (cicho i nieśmiało;)) czy aby bardzo niestosowne będzie zastosowanie analogii “zwierzęcej” do kobiet? W końcu – kobieta też człowiek;)
Nie ma w naturze takiej pary (czy też stada) gdzie nie ma hierarchii, gdzie nie ma przywódcy…
Kiedyś używało się określenia “głowa rodziny”. A dziś?
DEMOKRACJA. I wolność. Seksualna też, a jakże.
Czym to skutkuje w praktyce? Masa rozwodów, których przyczyną jest w istocie walka.
Walka o “władzę” w związku. Co prawda mąż to głowa rodziny, ale żona – to szyja co głową kręci.
I kręcą, kręcą manipulantki aż ukręcą tą głowę.
Nawet jak mężczyzna, wychowany w duchu ustępstw nieustannych (kobieta ma pierwszeństwo(?) – choć podobno mamy równouprawnienie?) staje się powoli postacią drugoplanową w domu, kobieta nie wie, co teraz zrobić z tą zdobytą władzą?
Oddać ją? NIE. Za skarby świata.
Jednak w tej roli nie czuje się zbyt pewnie. I gryzie. Tego, kto najbliżej.
Przykład? Ot choćby znany Goczyński i jego “była”.
PS Mam nadzieję, że tak w treści, jak w formie nie uraziłem co bardziej feministycznie nastawionych Pań ;))
@ATMAN, Czasami bywa tak, że kobieta musi spełniać męską rolę, na przykład utrzymywać rodzinę i trudno. Nigdy nie rozumiałam jednak kobiet walczących o władzę dla samej władzy. Spotkałam to wiele razy w górach. Jestem najszczęśliwsza gdy kto inny podejmuje ciężar przewodnictwa, a ja mogę o tym nie myśleć i zająć się widokami. Jeżeli muszę przejąć przewodnictwo, robię to z prawdziwą przykrością. Spędziłam wiele lat na wyścigach, gdzie nie brakowało feministek, które walczyły o władzę. Dużo przeżyły upokorzeń i przykrości. Mnie nigdy nie spotkało nic przykrego i nigdy nie czułam się w jakikolwiek sposób dyskryminowana. Do tego trzeba jednak mieć poczucie rzeczywistości. Kobiety podobnie jak mniejszości seksualne czy etniczne, inwalidzi, chcą czuć się jak każdy ( jak mężczyzna) i aby to osiągnąć żądają wyjątkowych względów. Jest to sprzeczność i dlatego na przykład nie udaje się integracja dzieci niewidomych w szkołach powszechnych. Bo one żądają specjalnych praw- osobnych klasówek, opłacania wycieczek, nagrywania dla nich wykładów, a potem mają pretensję, że są odrzucone. Pracowałam w specjalnym programie rządowym i wiem co mówię. Na wyścigach agresywne feministki spotykała często propozycja rozładowywania przyczepy z owsem. Każdy worek 50 kg.Na ogół to je leczyło. Na najbliższe pół godziny.
@Rebeliantka
Dziękuję:)
@Tadman
Ja też się cieszę, że jestem z Wami:)
// nie wolno mu spać w łóżku.//
No wiesz… Słomka, świętej już niestety pamięci amstafka córki, była prawdziwą damą.
Otóż ona dokładnie wiedziała, że w naszej obecności, czy też w gościach u mnie nie jest szefową. Jest miłą suczką, która musi się podporządkować.
W nocy przychodziła pod łóżko i trącała mnie nosem tak długo, aż dałem znak, że okej. Wtedy wskakiwała na łóżko, cierpliwie czekała, ja jej uchylałem nieco kołdry przy mojeje głowie, a ona przez tą szparę wczołgiwała się do samych nóg. Więcej powiem, nie rozwalała się tam jak ululany dzik, tylko dbała, by nie było konfliktu, jak przewracałem się z boku na bok.
Samica alfa? Jak najbardziej. Ale nie jakieś tam psie pospólstwo, tylko autentyczna dama.
Czyli bycie prowodyrem, to nic, jeżeli nie jest się do tego kulturalnym.
Ale to offtopic.
Izo, za wszystko odpowiada wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa. To daje spokój, radość i nie trzeba się zajmować zbawieniem narodów.
My tego poczucia bezpieczeństwa to nie mamy od stu lat.
@Josy64
Dokładnie tak. Łapię się na tym, że bez przerwy myślę co nam nowego wykręcą. Musimy ich zresztą pilnować, bo nas naprawdę wykończą. Dlatego “wieża” jest trudna do zrealizowania.
@Jazgdyni
Słomka dobrze wiedziała kto rządzi. Amstaf gdy ma co do tego wątpliwości, staje się naprawdę niebezpieczny. To dotyczy nie tylko amstafów. Simba, który jest mieszańcem labradora i malamuta, czyli ras zupełnie nie agresywnych, kilka dni temu zagryzł na wyścigach ratlerka.Podobno tylko raz go chapnął. Nie zna siły własnych zębów, ale przyczyna jest gdzie indziej. Źle zrozumiał swoją rolę w stajni i uznał, że tam rządzi, bo pracownicy go się boją. Z tego wynikło, że bronił stajni przed intruzem. Córka szybko go sprowadzi na ziemię. Ściskam.
@Ciri
Bardzo chętnie nie interesowałabym się polityką, gdybym miała gwarancje, że polityka nie interesuje się mną. Pozdrawiam serdecznie.
Ja tu widzę tylko jeden problem: Takich Francuzów już nie ma. Dobrodzieje z UE całkiem sobie łatwo poradzili z francuską odmianą zawady postępu.
A i u nas, w Polsce, bym nie barwił wszelkich niuansów i narracji czernidłem resentymentu.
Był świat, który przeminął, jest świat, który nam uwiera, a będzie świat (…) – na to pytanie, niestety, nie znam odpowiedzi.
Nie znam, to się nadmiernie nie kłopoczę, lecz siebie pytam: Co mi uwiera w moim świecie? Czasami nic, czasami wiele drzazg w duszy i ciele? Nic, gdy ograniczę odpowiedzialność do siebie, wiele, gdy do pola odpowiedzialności, podłączę choćby kilka innych osób.
Współodpowiedzialność bywa dopiero trudem życia – przynajmniej dla mnie. Ale ponieważ bez współodpowiedzialności nie ma miłości a życie zamiera lub wchodzi w fazę umierania cywilizacji, to kwiat rozpoznania rzeczy ważnych musi być jakoś zapylony, by pojawił się owoc.
Piszę w formule małej formy – celowo. Z małej kropelki wyłoni się ocean. Pytanie: Jak to się zaczyni? – niech sobie rozważy Iza, Sama.
Snują się i po mojej głowie myśli, żeby podzielić się opowieściami o wspaniałych ludziach – raczej o Polakach niż Francuzach. Może kiedyś, jak starczy czasu. Bo nie jest tak fatalnie z nami, jak sugerujesz.
Po prawdzie, kiedyś – mam nadzieję – sprostam wymaganiom opowiadania o śladach Dobrej Nowiny pisanych na ziemi – bynajmniej nie przez mieszkańców kruchty kościelnej, lecz prostych ludzi. Dziś nie dorasta moje pióro do takich opowiadań – gnie się zawsze pod naporem braków – czasu lub umiejętności, lub – zabraknie mi atramentu w sercu, by coś napisać. Pewnie to zadanie dla jakiegoś biegłego w sztukach literata.
Ponad moje siły są rozmaite zresztą rzeczy – tak właśnie muszę poprowadzić moją spowiedź na forum publicznym. A spowiedź ważniejszą, tą prowadzoną w ciszy rozmowy duszy z Bogiem, jak poprowadziłem, jak mam poprowadzić? Z wielu rozległych opisów, wybiorę jedno frazę – prowadzę dziś spokojniej niż jako nastolatek.
Ale… w rozmowie z Bogiem pojawia się zawsze jedno pytanie: o Przyszłość.
Nie interesuje się za bardzo moja przyszłością, bo ta zawsze nadchodziła i ponownie nadejdzie, w zgodzie z przeznaczeniem, nie ślepym, lecz duchowo ukierunkowanym. (…) Znów kropka, miast wielu słów.
A nasza wspólna przyszłość? Jej nie ma, czy ona jednak jest? W dziedzictwie pozostawionym naszym dzieciom i wnukom, w tworzonej przez nas wszystkich kulturze, w umiejętnościach, by powrócić do zdrowych obyczajów?
Ona jednak tam jest! To wyznacza kierunek naszych wspólnych wysiłków. Kierunkiem jest dobro, prawda, piękno ( i kilka innych wartości). Wartości powinny “uwspólnotawiać” ludzi. Dziś są zanegowane i dzielą ludzi na wrogie plemiona. W takim miejscu każdy jeździec czy woźnica staje się narowisty, niespokojny, zalękniony. Wystarczy cień bata, żeby pogonić najdzielniejszego wojownika patriotyzmu (lub czegokolwiek tam) do miraży własnych narracji o walce, jaką poprowadzi samotnie ze światem. Problem zaczyna się i kończy w tym jednakże miejscu, gdy wyczerpujemy całą własną energię na tego typu walki z cieniami bata.
Drugi problem jest taki – znacznie subtelniejszy – że w pojedynkę można być matką lub ojcem dla swoich dzieci, babcią lub dziadkiem dla swoich wnuków, ale już nie da się zapewnić tym dzieciom i wnukom zdrowego pożywienia na stole. Bo pojawiły się np. wielkie korporacje ze swymi agendami i złowieszczymi celami, które wykańczają – kraj za krajem, gospodarstwo za gospodarstwem – a reszta ma wmówione, że sprawy rolników to walka rolników. Podobnie jest z każdym innym człowiekiem lub grupą ludzi. To nie są mity, lecz realia.
Realia trzeba sobie uświadamiać. Na polityków siedzących w kieszeni władców tego świata nie ma co liczyć. Dowody? Każdy znajdzie sobie sam ze sto w ciągu jednej godziny poszukiwań prowadzonych z otwartym rozumem.
Świat, który przeminął, nie powróci – nie ma takiej natury. Świat, który jest tu i teraz, warto jednak otwierać do przestrzeni współodpowiedzialności. Pytanie: Jakim kluczem? Jak? Względem kogo? Na jakim polu wzajemnych solidarności? – pozostawiam otwarte. Ma taką bowiem naturę, że odpowiedzi, zrozumienie i rozwiązania każdy znajduje samodzielnie, a jeśli nie znajduje, to – można tylko się nagadać. Oczywiście, warto gadać, ale też warto mieć wiedzę, czy nie gada się po próżnicy – do głuchych.
Oczywiście, żaruję. Do głuchych, cyzli nie nawykłych do sztuki rozmowy, która zaczyna się zawsze od słuchania, można coś napisać. No.. chyba, że są już wtórnymi analfabetami. Ale i analfabetów wtórnych bym nie przekraślał. Istnieje przecież pismo obrazkowe, głaskanie po głowie, iskanie problemów i stresów – jak wśród szympansów.
Tak tylko na marginesie napisałem kilka mało znaczących głupot. Trzymaj się ciepło.
Tak, masz chyba rację.
Niepewność jutra, brak poczucia bezpieczeństwa i na dodatek pośpiech , to wszystko budzi agresję.
Najsmutniejsze jest to, że agresja kierowana jest do współtowarzyszy niedoli, a nie do sprawców takiego stanu.
“Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie” – tak mniej wiecej czuł się ten francuski wiesniak w swojej ruince zamku nad Loarą.
Też mu zazdroszczę, ale obawiam sie, że Francuzi w końcu obudzą sie z tego snu z ręką w nocniku, bo ich rząd to też stado bandziorów. Tyle dobrego, że profrancuskich. Nasze bandziory w dodatku są antypolskie.
Tiaaaa… Te wszystkie porady treserów :) a i tak towarzycho śpi w łóżku. Trochę było zamieszania, gdy jeden z moich dogów chrapał jak stary pijak, a drugi w tym czasie ostro galopował przez sen. Trzeciego natomiast musiałam trzymać za łapę, by zasnął. Naprawdę.Jamniki nie były takie upierdliwe w wyrze :)
No dobra.
Tak, trafiasz w 10. Piszesz o ludziach osadzonych w swojej własności i będących jej pewnymi. Nam zabrano wszystko i resztki własności /a więc i wolności/ ogranicza się kolejnymi podatkami, zakazami i nakazami. A więc, siłą rzeczy, kulimy się i patrzymy, skąd padają razy na nasze niewolnicze grzbiety. Stąd zainteresowanie polityką.
Próba zmiany MYŚLENIA o Ojczyźnie, którą wyartykułowałam tu: http://kossobor.nowyekran.pl/post/78549,bog-wlasnosc-ojczyzna-i-glodne-kawalki
niekoniecznie znalazła zrozumienie. Niektórzy szczerzy patrioci byli nawet zgorszeni…
Tak więc: poza tym sądzę, że własność powinna być możliwie powszechna, a ta zrabowana – zwrócona.
Własność buduje silną warstwę średnią.
W Polsce warstwa średnia – to urzędasy przy państwowym cycku i krezusi – też przy tymże /po uprzednim dozwolonym rozkradzeniu naszego majątku/.
To jest chore, ale – ZAMIERZONE. Nie mam co do tego wątpliwości.
Ach, brakuje mi tu tych 5* :) co by przystawić!
@Piotr
To prawda, teraz Francuzi wysypują zboże na Polach Elizejskich i walczą o dopłaty.Ale i tak radzą sobie lepiej. Przede wszystkim mają jeszcze klasę średnią. My jej nie mamy i wszystko zrobiono, żeby zamiast tego powstały oligarchie, które żyją w ścisłej symbiozie z władzą.
Droga niezależna od władzy ( na przykład duchowa) nie może przebiegać przez kontrolowany przez władzę teren. Może go co najwyżej przecinać.Wtedy są szanse na umknięcie zbójcom. My raczej takich szans nie mamy. Nasze bezpieczeństwo jest złudne. Jesteśmy kontrolowani w każdym aspekcie naszego życia. Nie decydujemy o kształceniu dzieci, o ich szczepieniu, o ich rozrywkach. Pewność siebie w tej dziedzinie manifestują tylko ci, którzy nigdy nie wpadli w szpony systemu. Ale to osobna historia. Pozdrawiam.
@KOSSOBOR
Mam zamiar napisać jak można to było zrobić, 20 lat temu, żeby zwrócić to co zrabowane i upowszechnić własność. To naprawdę było do zrobienia. Zamiast tego utworzono, na wzór sowiecki oligarchię, która potrafi zarabiać tylko na przekrętach. Odcięta od władzy usycha.Dlatego tej władzy jest podporą i najlepszym gwarantem. Ściskam.
Iza.
Masz rację, ale zrobiłaś kilka błędów i minęłaś się z sensem.
Zacznę od błędów.
//Na marginesie -porównywanie ludzi do zwierząt obraża zwierzęta nie ludzi.//
To drobnomieszczański mit, a w istocie poważny błąd antropologiczny zmieniający porządek prawdy, prawa naturalne stawiając wyżej objawionych- człowieka zrównując ze zwierzętami, wręcz stawiając poniżej, tymczasem nawet popsuta przypadłościowo Grodzka, istotowo stoi o wiele wyżej niż zwierzę, bo ma nieśmiertelną duszę ( intelekt, pamięć, wolę). Może chwilowo pomyliły się jej hormony z uczuciami, ale potencjalnie jest ciągle doskonalsza bez porównania. Trzeba przywrócić temu upadłemu moralnie narodowi godność,powiedzieć mu kim jest, bo tego nie wie, a do tego potrzebna jest prawda, inaczej zginiemy w sporach. Kto i jak to zrobi, skoro my zajmujemy się końmi i winem?
//Fakt, że ludzie są dla siebie nie tylko grzeczni, ale wręcz życzliwi, był jednak dla mnie najważniejszy.//
Tak, życzliwość to prawie miłość, ale bez prawdy może stać się nadużyciem, bo widź jak życzliwy był Geremek, jest Kalisz, Komorowski. Gdybyś spotkała ich na polowaniu, na pewno życzliwie poczęstowaliby cię bigosem i anegdotą. Byliśmy życzliwi dla wrogów, bo nie umieliśmy rozpoznać zagrożenia. Różnimy się w umysłach, nie sercach, więc potrzeba nam prawdy i zyczliwości, nie odwrotnie.
Swiat nie popsuł się dlatego, że zło jest mocne, ale dlatego, że dobro było za słabe.
Nie przywiązywaliśmy już wagi do prawdy, zajmowaliśmy sie polowaniami i latającymi stolikami, uśpił nas błogi spokój i dobrobyt.
A jak oparli się Niemcom ci bukoliczni Francuzi? Od czasu rzezi w Wandei nie znają króla, złamano ich. Męstwo w tym narodzie umarło. Oni też nie wiedzą kim są.
I dlatego najsłabsi zostali obciążeni ciężarem odpowiedzialności nie do uniesienia.
Co do przyjemności, od 20 lat słyszę tylko o tym i mnie to brzydzi. Po prostu nie wypada i aż dziw, że nie każdy to czuje.
Poza tym twoja opowieść jest ładna, ale nie na te czasy. Rozpoznanie czasu jest kluczowe.
@Atman – nie wiem, czy uraża, bo nigdy nie była feministką;). Na pewno zdradza brak wiedzy o real lifie:).
A tak osobiście, to rzeknę, iż mnie się nigdy nie podobało i nie podoba (lewacka oraz prawacka) maniera przeciwstawiania sobie płci. Przecież to przedstawiciele tego samego gatunku! Różnie przez przyrodę wyposażeni (np. w siłę fizyczną patrz owe 50 kg worki), ale tacy sami LUDZIE (homo sapiens sapiens, czy jak to szło) – różniący się w niektórych (drugorzędnych) aspektach, równi w człowieczeństwie.
Z w/w powodu nie znoszę owego przeciwstawiania. Mówić by należało raczej o dopełnianiu się, “współpracy” a nie o łbie i szyi i ich ukręcaniu;).
Wybaczcie offtop. Nie lubię przyrównywania zdrowego partnerstwa do chorych parytetowych majaczeń.
Najważniejsze to nie dać się wziąć żywcem.
Każdy wie że kiedy walczy się z bydłem to kapitulacja jest wykluczona.
To że dojdzie do przelewu krwi w całej Europie, jest pewne na 100%.
Pytanie brzmi – kiedy ?
Drugie pytanie – ilu skurwysynów uda mi się zabić zanim mnie zabiją.
Resztę mam w dupie, bo jestem i będę wolnym człowiekiem do śmierci.
@bez kropki
// tacy sami LUDZIE (homo sapiens sapiens, czy jak to szło) – różniący się w niektórych (drugorzędnych) aspektach, równi w człowieczeństwie.//
Płcie różnią się genetycznie. To nie drugorzędna cecha, ale pierwszorzędna. Dusza ma płeć.
@Circ.
Ja nie stawiam zwierząt wyżej niż ludzi lecz razi mnie stereotyp:” ktoś zachował się jak zwierzę” w odniesieniu do zwykłego chama, który zachowuje się jak człowiek -cham, a nie jak zwierzę. Zwierzą te kategorie po prostu nie dotyczą.
Biologicznie rzecz biorąc człowiek jest natomiast ssakiem. Kiedyś lekarz zabraniając mi karmienia dziecka na żądanie ( to znaczy kiedy wrzeszczy- teraz zmienił się paradygmat i lekarze wręcz nakazują karmić na żądanie)oświadczył, że niestrawiony pokarm miesza się ze strawionym i to dziecku szkodzi. Powiedziałam, że szczenięta ssą bez przerwy moją sukę i nic im to nie szkodzi. Obruszył się wtedy i orzekł, że chyba człowiek różni się od zwierzęcia. Odparłam, że podobno ma rozum i wolną wolę, ale co do rozumu nie byłabym pewna. Mało mi brakowało do sądu rodzinnego. A sowieccy uczeni uważali, że noworodkowi szkodzi siara- dlatego podawano dzieci matkom na porodówce po trzech dniach od porodu. Nie wiem dlaczego nie zauważyli, że innym ssakom siara daje odporność. jako materialiści nie wierzyli chyba w duszę.
Co do Grodzkiej i płci jej duszy.W “Ludziach bezdomnych” bodajże, lekarz snuje rozważania :co się dzieje z duszą po amputacji nogi? To tylko głupi żarcik, więc przepraszam i nie przypominaj mi, że Żeromski był lewakiem.
Co do grzeczności Geremka. Nie wyobrażasz sobie jak potrafił być niegrzeczny dla nie swoich.Widziałam jak pokazał derriere ( no nie dosłownie, odwrócił się ) szacownym powstańcom warszawskim podczas jakiejś fety w Paryżu. Grzeczność Kalisza czy Komorowskiego to też grzeczność na pokaz, na wizji TVN.
Ale ty widzisz różnicę antropologiczną pomiędzy przygodnym ”ktoś ZACHOWAŁ SIĘ JAK zwierzę”, a ”JESTEŚ alficą” w mowie potocznej?
Nie o to chodzi, że mnie to obraża, o nie, ale o to, że ten kto tak mówi, zasiewa pewną szkodliwą perspektywę poznawczą rodem z marksizmu i traktuje ją jak normę. Dla mnie to szkodliwa maniera i nieestetyczna. Marksizm traktuje prawa materii jak mesjasza.
Jacyś zmanierowani materializmem lekarze nie są tu przykładem, bo perspektywa materialistyczna jest błędna w odniesieniu do człowieka, ponadto niemowlę podlega instynktom zwierzęcym w tej fazie rozwoju i ten instynkt jest mądry, bo steruje osobnikiem kiedy on jest niesamodzielny i nie umie się komunikować.
Nam chodzi o osobników dorosłych.
Po amputacji duch się nie zmienia, bo dusza jest nieśmiertelna i nie zmienia się istotowo, nabywa tylko przypadłości grzechowych.
Ja myślę, że z tą życzliwością trzeba uważać, bo możemy skończyć tak jak Anglicy. Tam w każdym sklepie sprzedawca mówi do ciebie per “mate” (kolego), na ulicy pytają się ciebie “how are you”.
Ale niestety nic z tego nie jest szczere.
Angole mają gdzieś jak się czujesz, mają gdzieś ciebie i twoje problemy. Pytają, bo taka jest forma, ty odpowiadasz że wszystko ok bo też taka jest forma.
A jak Anglik zapyta jak się czujesz i odpowiesz że niespecjalnie – mina angola mówi wszystko. Po prostu gość traci wtedy grunt pod nogami. Bo nagle z formułki “wszyscy jesteśmy szczęśliwi, wszyscy uśmiechnięci i się kumplujemy” trafia do rzeczywistości i nie umie się w niej odnaleźć.
Wolę już nasze polskie warczenie na siebie niż sztuczne, angielskie uśmiechy.
przeczytałem z przyjemnością i uznałem, że to napiszę
@rip LunarBird CHL
Jestem tego świadoma, że to tylko formy. Ale jednak wolę, żeby na ulicy nikt mnie nie przepychał ze stosownym komentarzem , żeby ekspedientka była grzeczna, a policjant służył informacją. Nie szukam relacji osobowej z kelnerką, ekspedientką, ;listonoszem, policjantem. Nie obchodzi mnie na ile są oni szczerzy, a na ile to politura.
Francuzi gdy pytają: “ca va?” oczekują odpowiedzi “ca va bien” .Mój znajomy, zatruwszy się grzybami (albo sake) w chińskiej restauracji zapytany ” Ca va?” gdy wstał, odpowiedział “Ca nie va” i wyszedł na dwór. Znajomi Francuzi od tej pory ( a minęło wiele lat) mówią “ca nie va” gdy coś im nie pasuje.
@night-rat
Bardzo dziękuję:)
Ja tam gdy wiem że ktoś ma mnie w dupie to wolę żeby się odpowiednio zachowywał. Wtedy przynajmniej sprawa jest czysta i nie ma nieporozumień.
Poza tym we Francji i UK panuje dziwny zwyczaj uznawania kogoś, kto się nie uśmiecha, za złego pracownika. A to już zdecydowanie jest nie fair.
Dziś opublikowałem notkę, w której zauważam dokładnie to samo, tylko inaczej o tym piszę: http://www.gps.plwolnosci.pl/b/206/Doktrynerstwo
@GPS,Dziękuję za link. Przeczytałam. Bardzo ciekawe.
Dwie różne postawy wobec prawdy.
//Jestem tego świadoma, że to tylko formy. Ale jednak wolę, żeby na ulicy nikt mnie nie przepychał ze stosownym komentarzem , żeby ekspedientka była grzeczna, a policjant służył informacją.//
//Ja tam gdy wiem że ktoś ma mnie w dupie to wolę żeby się odpowiednio zachowywał. Wtedy przynajmniej sprawa jest czysta i nie ma nieporozumień.//
Pierwsza jest tradycyjna, pochodzi z głębi naszej cywilizacji, z jej porządku i kultury, ale niesie niebezpieczeństwo skostnienia w kierunku bezrefleksyjnego nawyku, co hamuje rozwój.
Druga wyrasta tylko z polskiej tradycji duchowej, która była bardziej przywiązana do prawdy niż kultury, stąd zawsze twórcza choć nieprzewidywalna, co było jej zaletą a czasem wadą.
Wolę drugą, bo przecież kultura naturalnie wyrasta z prawdy i bez niej kostnieje i staje się swoim przeciwieństwem, zatraca swoją funkcję kulturotwórczą. Jest szczera i odważna, bo ryzykuje, ma potencjał twórczy, jest zawsze młoda i ciekawa wszystkiego.
Może też być, że upraszczam i czegoś nie widzę, ale wydaje mi się, że najważniejsze jest oprzeć postawę na właściwym paradygmacie, czyli prawda i tylko prawda.
@circ
Zgadzam się. Tzw. “kulturalne zachowanie” nie oznacza wcale życzliwości dla drugiego człowieka, ale nazbyt często staje się właśnie przeciwieństwem życzliwości – staje się pogardą przybraną w maskę obłudnej grzeczności. Tak to właśnie działa na zachodzie.
Mi to nie pasuje. Jak ktoś mną gardzi – niech ma przynajmniej odwagę stanąć przede mną i powiedzieć to otwarcie. Najgorszy gatunek ludzi to tchórze, którzy co prawda tobą gardzą, ale udają życzliwego sąsiada. Tacy najbardziej szkodzą.
Gdy człowiek ma do mnie nieżyczliwy stosunek, ale się z tym nie kryje to jednak mam do niego jakiś szacunek z tego powodu. Bo ma swoje poglądy i nie udaje kogoś, kim nie jest. Wiem, czego się spodziewać po kimś takim. On mnie omija, ja omijam jego i jest spoko.
Ale jak ktoś nie ma odwagi się przyznać, że mnie nie znosi to jak mam go omijać? Skąd mam wiedzieć? Taki człowiek najwięcej szkodzi bo można mu zaufać nie wiedząc, co to za jeden – a potem ten ktoś podle to wykorzystuje. Do kogoś takiego nie ma szacunku bo to najgorszy śmieć. I najbardziej niebezpieczny.
Skąd mam wiedzieć?
Przytulić.
@Circ, rip LunarBird CLH,
Jeżeli ktoś mnie nie znosi i omija szerokim łukiem to pół biedy. Ale jeżeli nie znosi wszystkich, albo uważa wszystkich za ubeków? Albo nie znosi wszystkich kobiet?
O tym pisałam w notce. W Niemczech widząc nieporadnego kierowcę wszyscy ustępują mu z drogi, choć zapewne w duchu nim pogardzają. W Polsce zajeżdżają mu drogę w celu wyrażenia owej pogardy. Czy ma mnie cieszyć takie “staniecie w prawdzie?”
Istnieje typ kobiet, które mówiąc prawdę dostarczają sobie satysfakcji – dla mnie niezrozumiałej. Należą do tych, którzy czują się lepiej gdy ktoś inny czuje się gorzej.Te osoby twierdzą jednak na ogół, że należą do weredyków i tak je rozpiera ich prawda, że muszą dać jej ujście. Najczęściej nie rozumiałam co mówią moje koleżanki szkolne, z renomowanego liceum, choć wiedziałam, że próbują mnie urazić. Ich “prawdy” na temat mego sposobu ubierania się były jednak zbyt sophisticated, żebym czuła się zobowiązana do reakcji. Bo to były panienki z dobrych ubeckich domów.Poza tym jeździłam konno o 5 rano i myślałam tylko o tym jak się wyspać, nie miałam głowy do subtelności. Zdarzało się oczywiście, że miałam zagnojone buty, albo brudne spodnie i nie było mnie stać na peweks. Nic mnie to nie obchodziło, ale wolałabym z ich strony mniej klangoru i żeby zachowały swoje prawdy dla siebie.Dlatego potem, przez całe życie wolałam pracować z facetami. Chyba są mniej prawdomówni.
@Lunar
Tę postawę uważam za najszlachetniejszą, bo nie odwołuje się do uczuć, które mijają jak chmury płynące po jeziorze ale prawdy, która nie przemija.
Związki oparte na uczuciach są przyjemne, ale krótkie i nietwórcze, te oparte na prawdzie są bolesne, ale wieczne i twórcze.
Wystarczy tylko otworzyć się na fakt, że jestem gotów usłyszeć prawdę o sobie, a nawet potrzebuję tego.
Jezus wysyłał apostołów po dwóch, m. in dlatego, że ten drugi w porę ochronił przed szaleństwem błędu, był lustrem.
@Iza
//Jeżeli ktoś mnie nie znosi i omija szerokim łukiem to pół biedy. Ale jeżeli nie znosi wszystkich, albo uważa wszystkich za ubeków? Albo nie znosi wszystkich kobiet?//
Czujesz się bezsilna w takich przypadkach? Dlaczego?
//W Polsce zajeżdżają mu drogę w celu wyrażenia owej pogardy. Czy ma mnie cieszyć takie „staniecie w prawdzie?”//
Tu też czujesz się bezsilna? Jakie to uczucie w tobie rodzi? Czy to uczucie jest prawdą obiektywną? Skąd pochodzi? Gdybyś rozumiała prawdę, nie naruszyłoby to twojego spokoju.
//Istnieje typ kobiet, które mówiąc prawdę dostarczają sobie satysfakcji – dla mnie niezrozumiałej. Należą do tych, którzy czują się lepiej gdy ktoś inny czuje się gorzej.Te osoby twierdzą jednak na ogół, że należą do weredyków i tak je rozpiera ich prawda, że muszą dać jej ujście.//
Swoje analizy opierasz na uczuciach, a nie rozumiesz uczuć. Dlaczego? Uczuć nie da się zrozumieć, bez kroczenia drogą szukania prawdy we wszystkim, coraz głębiej i głębiej.
Mam wrażenie, że twoja uwaga jest cała nastawiona na uczucia.
Masz mnóstwo ciekawych spostrzeżeń, co świadczy, że masz otwarte oczy, szukasz głęboko, zastanawiasz się, reflektujesz, ale coś cię trzyma na powierzchni zjawisk, jakby brakowało ci dodatkowego narzędzia.
Nie chce ci się poszukać Boga, bo uważasz, że jesteś samowystarczalna, nie możesz się więc wzbić wyżej. A dostałaś więcej niż inni.
Wiercę ci dziurę, bo wiem, że się zastanowisz.
Niegrzeczni ludzie budzą we mnie zniecierpliwienie, jak śmietnik na podwórzu, jak zepsuty kotlet w barze mlecznym. Nie ma to nic wspólnego z uczuciami, przeszkadzają mi-na przykład zajeżdżając mi drogę.Mogę im po chrześcijańsku z góry przebaczyć ( bo nie wiedzą co czynią) ale nie mam zamiaru poświęcać im czasu i uwagi.Mój kolega wychyla się z samochodu i w zrozumiałym dla wszystkich języku wyraża swoją opinię na temat takich kierowców . On nie czuje się bezradny. Ja nie interweniuję bo szkoda mi gęby i czasu. W tym sensie jestem bezradna. Interweniuję tylko wtedy gdy naprawdę muszę – na przykład ktoś katuje psa- i wtedy jestem skuteczna, jak Brudny Harry.
i wtedy jestem skuteczna
@izabela brodacka falzmann
Istnieją kobiety, które nie znoszą wszystkich mężczyzn. Widziałaś, żebym się kiedyś takimi nadmiernie przejmował? Żeby zasłużyć sobie na moją uwagę też trzeba prezentować pewien poziom. Między innymi dlatego tak rzadko piszę o feministkach, ateistach czy wiadomym pośle z Biłgoraja. Oni po prostu na uwagę nie zasługują. Ich się omija jak łajno na drodze i po prostu idzie się dalej.
Spójrz na to inaczej. W Niemczech kiepski kierowca nie ma motywacji się zmienić. Bo po co, skoro i tak każdy mu ustępuje z drogi i jest spoko? W Polsce ma – żeby inni kierowcy na niego nie wyklinali na drodze ;)
No i sorry, jeśli wyklinają na kogoś bo ten ktoś popełnia błędy, to jakie ten ktoś ma prawo mieć im to za złe? Jest prosta rada. Nie popełniać tak rażących błędów.
@Delfin.
I jasne się staje dlaczego unikam luster;(
Jest jednak nadzieja taka, która się wynalazła… W zdjęciu do notki Gothamowej, w tym oku – widać cień, nie będący cieniem lecz istotą. Tam jest konkret i nie ma… bata!
Sursum corda!
@some
http://galopujemy.blogspot.com/2010/08/patujmy-konie.html
Tam można wejrzeć i dojrzeć.
@circ Posted Luty 22, 2013 at 2:22 PM
“Płcie różnią się genetycznie.” Tak samo jak karnacje albo inne aspekty biologicznej strony naszej istoty.
Zresztą rozdzielnopłciowość nie jest niczym wyjątkowym w przyrodzie. W obrębie danych gatunków. Takie np. ginko biloba albo felis domestica. Albo inne.
“Dusza ma płeć.” Nie mieszajmy biologii z teologią.
@bez kropki
//Nie mieszajmy biologii z teologią.//
Od kiedy biologię oderwano od teologii, dla wielu rzeczy nie znaleziono wytłumaczenia.
@circ Posted Luty 23, 2013 at 6:59 PM
“Od kiedy biologię oderwano od teologii, dla wielu rzeczy nie znaleziono wytłumaczenia” – Konkretnie dla jakich rzeczy nie znaleziono wytłumaczenia?