Myśl dnia
***
Stań dziś przed Jezusem i złóż Mu swoje życie, a zwłaszcza to, czego nie rozumiesz i z czym sobie nie radzisz w życiu. Zastanów się, czego dzisiaj oczekujesz od Jezusa.
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 5, 17-19
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim».
Jezus wyjaśnia uczniom swoją misję. Zna ich oczekiwania i dlatego chce postawić ich w prawdzie, chce, by zauważyli, że mimo nadużyć czy złej interpretacji prawa, On nie przyszedł znieść prawa, lecz je wypełnić. I dając obietnicę chce, byś tego prawa strzegł i uczył innych je wypełniać.
Jezus wie, że wypełnianie przykazań jest trudne, że życie z innymi ludźmi bywa niejednokrotnie uciążliwe i wymaga heroizmu. Sam jednak pierwszy daje przykład, jak to zrobić, mimo że jest oskarżany, osądzony i w końcu ukrzyżowany. Czy ty starasz się wypełniać przykazania, kiedy ktoś robi coś złego? Czy starasz się przebaczać?
Jezusowi zależy na tym, by spełnić wolę Ojca i wypełnić Jego prawo. Dzieli się tym pragnieniem z tobą: „ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie”. Jakże ważne jest każde słowo i każda kreska w tym, czego pragnie Ojciec. Jezus chce, by stało się to też twoim pragnieniem wartym każdej ceny. Jednocześnie obiecuje, że będziesz wielki w królestwie niebieskim.
Proś dzisiaj Jezusa, aby przemieniał twoje serce tak, by pragnęło tego, czego pragnie Bóg.
_____________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
Liturgia słowa na dziś
PIERWSZE CZYTANIE (1 Krl 18,20-39)
Próba na górze Karmel
Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej.
Achab rozesłał polecenie wszystkim Izraelitom i zgromadził proroków na górze Karmel.
Wówczas Eliasz zbliżył się do całego ludu i rzekł: „Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Pan jest prawdziwym Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!” Na to nie odpowiedzieli mu ani słowa. Wtedy Eliasz przemówił do ludu: „Tylko ja sam ocalałem jako prorok Pana, proroków zaś Baala jest czterystu pięćdziesięciu. Wobec tego niech nam dadzą dwa młode cielce. Oni niech wybiorą sobie jednego cielca i porąbią go oraz niech go umieszczą na drwach, ale ognia niech nie podkładają. Ja zaś oprawię drugiego cielca oraz umieszczę na drwach i też ognia nie podłożę. Potem wy będziecie wzywać imienia waszego boga, a następnie ja będę wzywać imienia Pana, aby się okazało, że ten Bóg, który odpowie ogniem, jest naprawdę Bogiem”. Cały lud odpowiadając na to zawołał: „Dobry pomysł”.
Eliasz więc rzekł do proroków Baala: „Wybierzcie sobie jednego młodego cielca i zacznijcie pierwsi, bo was jest więcej. Następnie wzywajcie imienia waszego boga, ale ognia nie podkładajcie”. Wzięli więc cielca i oprawili go, a potem wzywali imienia Baala od rana aż do południa, wołając: „O Baalu, odpowiedz nam!” Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi. Zaczęli więc tańczyć przyklękając przy ołtarzu, który przygotowali.
Kiedy zaś nastało południe, Eliasz szydził z nich mówiąc: „Wołajcie głośniej, bo to bóg. Więc może jest zamyślony albo zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi”. Potem wołali głośniej i kaleczyli się według swojego zwyczaju mieczami oraz oszczepami, aż się pokrwawili.
Nawet kiedy już południe minęło, oni jeszcze prorokowali aż do czasu składania ofiar z pokarmów. Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi, ani też dowodu uwagi. Wreszcie Eliasz przemówił do ludu: „Zbliżcie się do mnie!” A oni przybliżyli się do niego. Po czym naprawił rozwalony ołtarz Pana. Potem Eliasz wziął dwanaście kamieni według liczby pokoleń potomków Jakuba, któremu Pan powiedział: „Imię twoje będzie Izrael”. Następnie ułożył kamienie na kształt ołtarza ku czci Pana i wykopał dokoła ołtarza rów o pojemności dwóch sea ziarna. Potem ułożył drwa i porąbawszy młodego cielca, położył go na tych drwach i rozkazał: „Napełnijcie cztery dzbany wodą i wylejcie do rowu oraz na drwa!” I tak zrobili. Potem polecił: „Wykonajcie to drugi raz!” Oni zaś to wykonali. I znów nakazał: „Wykonajcie trzeci raz!” Oni zaś wykonali to po raz trzeci, aż woda oblała ołtarz dokoła i napełniła też rów.
Następnie o czasie składania ofiary z pokarmów prorok Eliasz wystąpił i rzekł: „O Panie, Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadome, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja, Twój sługa, na Twój rozkaz to wszystko uczyniłem. Wysłuchaj mnie, o Panie! Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce”. A wówczas spadł ogień od Pana z nieba i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu. Cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: „Naprawdę Pan jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem!”
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 16,1-2.4.5 i 8.11)
Refren:Zbaw mnie, o Boże, chronię się do Ciebie.
Zachowaj mnie, Boże, *
bo chronię się do Ciebie,
mówię do Pana: „Tyś jest Panem moim, *
po za Tobą nie ma dla mnie dobra”.
Ci, którzy idą za obcymi bogami, *
pomnażają swoje udręki.
Nie będę wylewał krwi w ofiarach dla nich, *
nie wymówią ich imion moje wargi.
Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem, *
to On mój los zabezpiecza.
Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, *
On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje.
Ty ścieżkę życia mi ukażesz, *
pełnię Twojej radości
i wieczną rozkosz *
po Twojej prawicy.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 25,4b.5a)
Aklamacja:Alleluja, alleluja, alleluja.
Naucz mnie, Boże, chodzić Twoimi ścieżkami,
prowadź mnie w prawdzie, według Twych pouczeń.
Aklamacja:Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mt 5,17-19)
Jezus nie znosi Prawa, lecz je wypełnia
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.
Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Dopełnienie Prawa
Zgodnie z tłumaczeniem czytamy, że Jezus przyszedł, aby wypełnić Prawo. Można przez to rozumieć, że Jego działalność będzie wypełnianiem 613 przykazań Tory. Owszem, widzimy Jezusa, jak pielgrzymuje do Jerozolimy, spożywa Paschę, modli się, pości, płaci podatki. Jednak częściej był postrzegany jako Ten, który łamie Prawo: narusza szabat, odnosi do siebie cechy Boskie, dotyka trędowatego, jada z grzesznikami. To zrodziło konflikty z faryzeuszami. Wydaje się, że właściwszym tłumaczeniem czasownika plerosai jest “dopełnić”. Faryzeusze jedynie wypełniali Prawo, a Jezus przyszedł, aby je dopełnić, to znaczy nauczyć nas takiego wypełniania przykazań, by stały się one uczynkami miłości. Przykłady nastąpią w kolejne dni.
Chryste, Mądrości odwieczna, Ty uczysz mnie, jak wypełniać Boże prawo, aby dawało ono łączność z Ojcem. Tym darem dzielę się z innymi, by znaleźli drogę do Królestwa Niebieskiego.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016” ks. Mariusz Szmajdziński/Edycja Świętego Pawła
_____________________________________________________________________________________________________________
Prawo wypełnia się Miłością – Mt 5, 17-19
Mieczysław Łusiak SJ
Komentarz do Ewangelii:
Prawo wypełnia się nie tylko przez przestrzeganie go, ale przede wszystkim przez uczynienie go wyrazem Miłości. Jeśli przestrzeganie prawa nie jest wyrazem Miłości, to jest jakby “puste” – jest podobne do człowieka bez serca, albo bez duszy (czyli do trupa). Miłość jest doskonałym wypełnieniem prawa.
I jeszcze jedno: tylko ten, kto wypełnia prawo, będzie zdolny uczyć tego innych. Jeśli ktoś nie wypełnia prawa, to zapewne dlatego, że tego nie umie. A jeśli nie umie, to nie będzie potrafił uczyć tego innych.
____________________________________________________________________________________________________________
Życie Jezusa jest doskonałym wypełnieniem Prawa Bożego. Nauczyciele religijni nie dostrzegli w życiu Jezusa światła świata i soli ziemi, żywej ilustracji Prawa.
Najlepszym sposobem wypełniania Prawa i Proroków jest codzienne naśladowanie Jezusa.
_____________________________________________________________________________________________________________
Czytelnia
Bóg mówi o Tobie w superlatywach. Słyszysz?
Maria Krzemień/Deon
Twoja wartość jest stała i niezmienna. Nawet wtedy, gdy przeszłość, dzieciństwo, rodzinne doświadczenia, lista grzechów i wszystko, co przeżyłeś, zdają się temu przeczyć.
Kiedy usiadłam do pisania artykułu, pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy, brzmiało: “ciekawe, co mówi świat na temat poczucia własnej wartości?”. Włączyłam więc przeglądarkę i wpisałam to niezwykle popularne hasło. W pierwszej kolejności dowiedziałam się, że żeby podnieść swoje poczucie wartości trzeba świadomie oddychać. Ciekawe. Później przeczytałam, że aby czuć się wartościowym musisz się bezwarunkowo pokochać. Cóż, to nawet mądre, ale dla wielu z nas pozostaje w sferze myślenia życzeniowego. Na koniec jeszcze, jak wisienka na torcie, taka porada: “chcesz podnieść swoją wartość? Celebruj własne porażki!”. Doprawdy, internetowych metod jest bez liku… Mimo wszystko, gdzieś pomiędzy różnymi mniej lub bardziej udanymi radami, przemknęło zdanie: “świadomość bycia wartościowym to kwestia zmiany filozofii życia”. No właśnie, to tutaj jest klucz do rozwiązania sprawy.
Boże, jestem do niczego. Jak możesz mnie jeszcze kochać?
O jaką “filozofię życia” może chodzić w przypadku chrześcijaństwa? W drugim liście do Koryntian czytamy, że dzięki Chrystusowi “jesteśmy nowym stworzeniem, co dawne minęło, a wszystko stało się nowe” (2 Kor 5,17). Oznacza to mniej więcej tyle, że Twoja dotychczasowa tożsamość, myślenie o sobie czy poczucie własnej wartości muszą umrzeć, bo w ich miejsce pojawi się coś zupełnie nowego i pięknego – nowa, królewska tożsamość, która określi Twoją wartość na najwyższą z możliwych. Wartość ta jest stała i niezmienna, nawet wtedy, gdy Twoja przeszłość, dzieciństwo, rodzinne doświadczenia, długa lista popełnionych grzechów i wszystko, co do tej pory przeżyłeś, zdają się jej przeczyć.
Kolejka do spowiedzi długa, jak zawsze u Dominikanów. Biorę broszurkę o rachunku sumienia i cierpliwie czekam. W międzyczasie analizuję swoje grzechy, biorę pod lupę wszystko, co w ostatnim czasie było we mnie słabe. Im dłużej analizuję, tym bardziej się pogrążam. Myślałam, że to będzie krótka spowiedź, a nagle lista się wydłuża, a mój nastrój spada. Myślę: “Boże, jestem do niczego. Czy Ty mnie taką możesz kochać?”. Chce mi się płakać. Negatywne myśli napływają do mojej głowy. Żal za grzechy szybko zamienia się w użalanie się nad sobą. Rozglądam się i widzę za mną jakieś dziesięć osób, wszyscy tak samo pogrążeni w lekturze rachunku sumienia. Wyglądają, jakby i oni “dołowali”. Może przejęci lękiem, wstydem, poczuciem winy? Tak jak ja, która znowu wpadam w jedną największych pułapek przygotowanych przez szatana – tę, kiedy zaczynam myśleć, że moja wartość jest uzależniona od moralnej doskonałości, braku grzechów, perfekcyjnej zdolności do świętego życia. Tym sposobem po raz kolejny podważam swoją tożsamość dziecka Bożego i to, że Bóg powołał mnie, wybrał, stworzył i ukochał zupełnie za darmo, a moje grzechy nie mają nic do tego.
Od czego nie zależy twoja wartość
Skoro poczucie własnej wartości nie ma związku z grzechem, to z czym jeszcze związku nie ma? Poczucie wartości rozumiane po chrześcijańsku ma również niewiele związku ze współczesnymi trendami rozwoju osobistego. Według wielu jego praktyków wysokie poczucie własnej wartości to nic innego, jak pozytywna samoocena. Przejawia się ona w ten sposób, że mam o sobie dobre zdanie, lubię i akceptuję siebie, darzę się serdecznymi uczuciami. Do tego momentu jeszcze nic nie stoi w sprzeczności z chrześcijańskim podejściem – jestem pewna, że Bóg chce, byśmy mieli pozytywną samoocenę. W wypadku wielu nurtów psychologii jednak to samoocena jest pierwszą i najważniejszą przyczyną – właśnie od dobrej samooceny zależy wysokie poczucie własnej wartości, a za tym idą dobre decyzje, myśli, emocje i generalnie dobre życie.
Czyli, krótko mówiąc, wystarczy mi, że sam siebie uznaję za wartościowego i zasługującego na miłość – dzięki takiej przychylnej samoocenie staję się panem swojego życia. I tu pojawia się pierwszy podstawowy problem – źródłem pozytywnego poruszenia jest moje “Ja”, a więc dochodzi do koncentracji na mnie, na moim ego i na własnej samowystarczalności. Tymczasem w chrześcijaństwie doświadczamy czegoś doskonalszego i piękniejszego, bo źródłem wszelkiego poruszenia jest Bóg, a nasza wartość nigdy nie jest efektem prywatnych starań, lecz tego, że On sam nadał nam wartość poprzez śmierć swojego Syna, która pozwoliła nam stać się dziećmi Bożymi. Można więc odważnie stwierdzić, że to, czego jako chrześcijanie potrzebujemy najbardziej, to przejścia od egocentyzmu do Chrystocentryzmu, gdzie już “nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).
Samoocena w gruzach
Co w takim razie robić, by podnieść poczucie własnej wartości? To pytanie jest mi często zadawane, lecz nie mogę na nie odpowiedzieć zgodnie z oczekiwaniami pytającego – jestem bowiem głęboko przekonana, że poczucia własnej wartości nie można podnieść. Pamiętam, że kiedy byłam nastolatką pogrążoną w niskiej samoocenie, moja mama robiła wszystko, bym myślała pozytywnie. Przekonywała mnie, że jestem świetna, podrzucała mi książki o tym, jak czuć się ze sobą dobrze i sugerowała różne ćwiczenia. Jednym z nich miało być patrzenie w lustro i powtarzanie sobie: “Jesteś świetna, jesteś mądra, dasz radę”. Nikogo chyba nie zdziwię, jak powiem, że to nie tylko kompletnie nie działało, ale jeszcze dodatkowo mnie frustrowało.
Dlaczego tego typu techniki nie sprawdzają się? Odpowiedź zdaje się być prosta – jak mogę sobie wmawiać, że jestem kimś, kim nie jestem? Po co mówić sobie, że jestem świetny, kiedy myślę, że wcale nie jestem? Żadna technika, która w gruncie rzeczy jest okłamywaniem siebie, po prostu nie ma szansy zadziałać. No dobrze, ale skoro nie podnosić poczucia wartości, to co robić? Jak sobie poradzić z tym, że myślę o sobie krytycznie, źle się ze sobą czuję, nie lubię siebie lub nawet nienawidzę, a moja samoocena leży w gruzach? Jeśli tak się dzieje to oznacza, że nie masz jeszcze świadomości swojej wartości, którą nadał Ci Twój Tata w niebie. Prawda jest bowiem taka, że poczucie wartości można albo mieć, albo nie mieć. Albo narodziliśmy się na nowo z Ducha, albo nie (J 3,1-20). Albo wiemy, kim jesteśmy w Bogu, albo wciąż dołujemy się, bo koncentrujemy się na swojej ziemskiej, fałszywej tożsamości. Albo uznaliśmy Słowa Boże o nas za prawdę, albo wciąż je kontestujemy.
Twoja smutna rzeczywistość może się zmienić!
Bóg mówi o nas w samych superlatywach i naprawdę ceni sobie nas o niebo bardziej, niż my sami siebie. Dlaczego więc żyjemy jak niewolnicy, którzy przeróżne głody związane z brakiem wartości zaspokajają u ludzi, a do Boga zwracają się błagalnie, by rzucił choć jednym dobrym słowem z litości? Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że nigdy jeszcze tak naprawdę nie uwierzyliśmy… Nie uwierzyliśmy w to, że Bóg nas “ukochał miłością odwieczną” (Jr 31,3) i dzięki Niemu “nabraliśmy wartości” (Iz 43,4). Nie musimy więc podwyższać wartości, czy jej budować – musimy ją odkryć, sięgnąć po nią i się nią delektować!
Powtórne narodziny (J 3,1-20), do których nawołuje Jezus, są narodzeniem się dziecka Bożego, które ma zupełnie nową wartość. Nie ma więc już znaczenia, czy narodziłeś się w patologicznym domu, czy Twój ojciec pił i Cię wyzywał, czy Twoja matka Cię poniżała i podcinała skrzydła, czy Twoi rówieśnicy Cię gnębili. Nie ma już żadnego znaczenia to, co negatywnego mówili o Tobie ludzie w Twoim dotychczasowym życiu. Od dziś możesz narodzić się na nowo, zacząć z czystą kartą, na której zapisane będzie tylko jedno zdanie: “Jesteś moim dzieckiem, kocham Cię, a Twój dom jest tam, gdzie Ja jestem”. Jeśli zdecydujesz się w to uwierzyć, być wiernym i konsekwentnym w trwaniu przy swoim Ojcu, zobaczysz, że Twoja rzeczywistość zacznie się zmieniać – stopniowo będzie obumierać Twoja fałszywa tożsamość, negatywne myśli nie będą miały do Ciebie już takiego dostępu, a smutek, lęk czy złość zostaną zastąpione przez pokój i radość. To wspaniała nowina dla każdego z nas – zawsze możesz zacząć od nowa!
Praktyczne ćwiczenie w 3 krokach
Zbudowanie stabilnego i mocnego poczucia własnej wartości musi się zacząć od wprowadzenia nowego nawyku do naszego życia, a jest nim modlitwa Słowem Bożym. Nie oszukujmy się, że uda się zbudować swoją wartość w inny sposób, niż poprzez odniesienie do Tego, który wartość nam nadał – musimy więc nieustannie, wiernie i wytrwale przesiąkać jak gąbka Słowem Boga.
Aby to zrobić, zachęcam Cię do 3 prostych kroków:
1. Codziennie poświęć 10 minut (lub tyle, na ile realnie możesz sobie pozwolić), by czytać Słowo Boże – mogą to być czytania z dnia lub inne wybrane przez Ciebie fragmenty. Czytając, zastanów się: “kim jestem Boże w Twoich oczach? Co ten fragment mówi o mojej wartości?”. Zapisuj odpowiedzi.
2. Przeczytaj “list od Boga”. Można go znaleźć bez problemu w internecie, wystarczy, że wpiszesz taką właśnie frazę. Czytając, zaznacz te fragmenty, które najmocniej mówią do Twojego serca. Następnie wybierz jeden z nich, który na “tu i teraz” najbardziej Cię porusza i zapisz go na małej karteczce, wpisując również swoje imię, tak jakby to Bóg osobiście do Ciebie mówił. Przez najbliższy tydzień noś ze sobą tę karteczkę (np. w kieszeni albo w portfelu), wyciągaj ją jak najczęściej i czytaj, pozwalając, by Słowo stopniowo Cię przekonywało i przemieniało. Bądź konsekwentny i wytrwały, a zobaczysz, że to działa!
3. Po prostu – módl się, módl się i… módl się! Proś Boga o to, by objawił Ci swoją miłość. Poszukuj doświadczenia miłości. Dołącz do wspólnoty, w której będziesz mógł razem z innymi modlić się i wołać o Ducha. Proś Ducha Świętego, by się na Ciebie wylał. Doświadczenie miłości nie jest ekskluzywne i przeznaczone tylko dla świętych. Ono jest dla każdego! Jeśli ja je mam, możesz je mieć również Ty. “Nie bój się, wierz tylko!” (Mk 5,36).
_____________________________________________________________________________________________________________
Po śmierci Ludwika Węgierskiego (1382) Węgrzy ogłosili królową siostrę Jadwigi, Marię. Natomiast Polacy zaprosili na swój tron Jadwigę. W wieku 10 lat została koronowana 16 października 1384 r. W związku z zaistniałą sytuacją polityczną, a także wobec dalekosiężnych planów polskich rozważano możliwość unii Polski z Litwą. Stała się ona faktem dzięki małżeństwu królowej Jadwigi z Władysławem Jagiełłą, wielkim księciem Litwy. Ceremonia zaślubin, poprzedzona chrztem Jagiełły (15 lutego 1386 r.), odbyła się w katedrze królewskiej 18 lutego 1386 r. Tam również 4 marca odbyła się koronacja Jagiełły na króla polskiego. Jagiełło miał wówczas 35 lat, Jadwiga – 12.
Wiosną tego samego roku para królewska udała się do Wielkopolski, gdzie król uspokoił tamtejszych panów, mianując na wojewodę wielkopolskiego ich kandydata, Bartosza z Odolanowa. Rok później panowie polscy zdołali przekonać Jadwigę, by stanęła na czele wojsk i na nowo przyłączyła Ruś do granic Polski. Starosta węgierski oddał Ruś bez oporu. 8 marca 1387 roku Jadwiga wjechała do Lwowa.
Jan Długosz (+ 1480) oddaje Jadwidze najwyższe pochwały. Gdy była małoletnia, pozwoliła, by rządzili za nią wytrawni i całą duszą oddani polskiej racji stanu doradcy. Kiedy wraz z Jagiełłą została współrządczynią kraju, miała na celu jedynie dobro narodu polskiego. Z Krzyżakami wiodła ożywioną korespondencję: m.in. interpelowała w sprawie ich zbrojnych wypraw na Litwę, jak też w sprawie przywłaszczonych sobie dóbr Opolczyka w Ziemi Dobrzyńskiej i na Kujawach. We Włocławku spotkała się osobiście z wielkim mistrzem krzyżackim, Konradem von Jungingen, by omówić problemy, dotyczące obu stron (1397). Doprowadziła do zgody między Władysławem Jagiełłą a jego rywalem, Witoldem (1393). Odtąd wszelkie porachunki dynastyczno-polityczne książęta litewscy zobowiązali się załatwiać z udziałem Jadwigi. W 1392 roku udała się na Węgry, gdzie w spotkaniu ze swoją siostrą, Marią, omawiała w Lubowli i w Kezmarku sprawy obu państw. Nawiązała ścisły kontakt z papieżem Urbanem VI (+ 1392) i Bonifacym IX (+ 1404), skutecznie likwidując intrygi Krzyżaków, Opolczyka i Zygmunta Luksemburczyka.
Serca poddanych pozyskała sobie jednak przede wszystkim niezwykłą dobrocią. Kiedy żołnierze królewscy spustoszyli wieśniakom pola, urządzając sobie na nich lekkomyślnie polowanie, zażądała od męża ukarania winnych i wynagrodzenia wyrządzonych szkód. Kiedy Jagiełło zapytał, czy jest już zadowolona, otrzymał odpowiedź: “A kto im łzy powróci?” Przy budowie kościoła Najświętszej Maryi Panny “na Piasku” w Krakowie, istniejącego do dziś, sama doglądała robót. Pewnego dnia jej czujne oko dojrzało kamieniarza, który był smutny. Kiedy zapytała, co mu jest, dowiedziała się, że ten ma w domu ciężko chorą żonę i boi się, że go zostawi samego z drobnymi dziećmi. Królowa, nie namyślając się, wyrwała ze swego bucika złotą klamerkę, obsadzoną drogimi kamieniami, i oddała ją robotnikowi, by opłacił lekarza. Nie zauważyła wówczas, że bosą stopę położyła na kamieniu oblanym wapnem. Odbity ślad wdzięczny kamieniarz obkuł dokoła i wraz z kamieniem wmurował w zewnętrzną ścianę świątyni. Do dzisiaj można ją oglądać. Bardzo wiele kościołów chlubi się, że je fundowała, odnawiała i uposażyła Jadwiga.
Do najpilniejszych trosk Jadwigi należało odnowienie Akademii Krakowskiej. Założył ją Kazimierz Wielki w 1364 roku, jednak za rządów Ludwika Węgierskiego Akademia podupadła. Jadwiga oddała wszystkie swoje klejnoty na jej odnowienie. Wystarała się także u Stolicy Apostolskiej o zezwolenie na jej dalsze prowadzenie i rozbudowę. Akademię otwarto po jej śmierci w 1400 roku.
Jagiełło bardzo pragnął mieć potomka, który zapewniłby ciągłość jego rodu na tronie polskim. Kiedy więc Jadwiga została matką, na dworze królewskim zapanowała wielka radość. Niestety, trwała krótko, bo zakończyła się podwójną tragedią: śmiercią dziecka i matki. Dnia 22 marca 1399 roku Jadwiga urodziła córkę, której na chrzcie dano imię matki oraz (na cześć papieża) imiona: Elżbieta, Bonifacja. Jednak po trzech tygodniach dziewczynka zmarła, a niebawem zmarła też matka. Zasnęła w Panu 17 lipca 1399 roku, w wieku 25 lat, okrywając naród polski żałobą. Jako królowa rządziła Polską sama przez 2 lata (1384-1386), natomiast razem z Jagiełłą – przez 13 lat (1386-1399).
Opłakiwaną przez wszystkich królowę pochowano w podziemiach katedry krakowskiej na Wawelu. W 1887 roku odnaleziono tam jej śmiertelne szczątki pod posadzką katedry. W 1949 roku jej grób otwarto ponownie i przeprowadzono badania naukowe. Zachowane kości pochowano w nowej trumnie, którą umieszczono w artystycznym sarkofagu z białego marmuru. Spoczywa w nim dotąd.
Z pamiątek po św. Jadwidze warto wymienić krzyż, który znajduje się w katedrze wawelskiej, uważany za cudowny, nazywany także “krzyżem Jadwigi”, gdyż przed nim królowa miała się często modlić. Według podania z tego krzyża Chrystus miał do niej przemówić. Tu wreszcie miała zapaść decyzja Jadwigi o rezygnacji ze szczęścia osobistego (i małżeństwa z Wilhelmem) na rzecz pozyskania dla Chrystusa Litwy.
Od razu po śmierci Jadwigę uważano za świętą, chociaż lud często mieszał ją ze św. Jadwigą Śląską (+ 1243). W 1426 roku arcybiskup gnieźnieński, Wojciech Jastrzębiec, rozpoczął formalny proces kanoniczny. W swoim dekrecie napisał m.in.: “Z doświadczenia wiemy, że spełniała przeróżne uczynki miłosierdzia, cierpliwości, postów, czuwań oraz innych niezliczonych dzieł pobożnych”. Arcybiskup polecił także zbierać fundusze na proces kanonizacyjny Jadwigi. Niestety, Kazimierz Jagiellończyk przeznaczył je na wojnę z Krzyżakami. Starania Jagiellonów o kanonizację św. Kazimierza, pochodzącego z ich rodu, ponownie odsunęły na dalszy plan kanonizację Jadwigi. Potem nastał czas nieustannych wojen i wewnętrznych zamieszek, wreszcie 150 lat trwająca niewola. Dopiero w XX w. starania o beatyfikację Jadwigi podjęli na nowo arcybiskup krakowski kardynał Adam Stefan Sapieha (+ 1951) i kardynał Karol Wojtyła.
Z polecenia św. Jana Pawła II jego następca na stolicy arcybiskupów krakowskich, kardynał Franciszek Macharski, w roku 1979 przesłał do Rzymu formalną prośbę o beatyfikację, do której dołączył liczącą ponad 350 stron dokumentację nieprzerwanego kultu Jadwigi, trwającego po dzień dzisiejszy. Kongregacja do Spraw Kanonizacji na tej podstawie przygotowała relację o kulcie. Na polecenie papieża Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przygotowała teksty liturgiczne i wyznaczyła dzień 17 lipca na doroczne wspomnienie Jadwigi. Dokumenty tych kongregacji św. Jan Paweł II osobiście przywiózł do Polski i 8 czerwca 1979 r. na zamknięcie synodu archidiecezji krakowskiej odprawił Mszę świętą ku czci bł. Jadwigi.
W 1996 roku został ogłoszony dekret o heroiczności cnót Jadwigi, w którym napisano: “Kobietą dla Kościoła i dla Ojczyzny najbardziej zasłużoną była błogosławiona Jadwiga, królowa Polski, która sprawiedliwością i troskliwą miłością rządziła swoim narodem, popierała rozszerzanie wiary i kultury chrześcijańskiej i jak światło postawione na świeczniku świętością życia i dziełami ozdobiła wspólnotę kościelną i świecką. […] Wraz z mężem, który dochował obietnic złożonych przed zaślubinami, Jadwiga czynnie uczestniczyła w życiu Królestwa polsko-litewskiego; miała własny dwór i kancelarię, i podejmowała obowiązki administracyjne, popierając sprawiedliwość i pokój tak w sprawach wewnętrznych, jak i w załatwianiu spraw z innymi państwami. Prawo Boże było w jej życiu i działalności najwyższą wartością. […] Dla chorych założyła wiele szpitali i nie szczędziła pomocy biednym. Mimo młodego wieku zawsze działała z roztropnością, męstwem i łagodnością, mając na uwadze chwałę Boga, dobro Kościoła i swojego ludu. «Była zwierciadłem czystości, pokory i prostoty». Praktykowała umiarkowanie w używaniu dóbr ziemskich i post, unikała próżnej chwały i przepychu, swoją nadzieję złożyła w Bogu i pragnęła wiecznej nagrody”.
Kanonizacji Jadwigi dokonał również św. Jan Paweł II – na krakowskich Błoniach, 8 czerwca 1997 r., w obecności ponad miliona ludzi, w 18. rocznicę pierwszej Mszy o bł. Jadwidze odprawionej w Krakowie. Z tej racji obchód ku czci św. Jadwigi przeniesiono z pierwotnego terminu (17 lipca, dies natalis Świętej) na dzień 8 czerwca. Była to pierwsza w dziejach kanonizacja na ziemi polskiej. W homilii Papież-Polak mówił m.in.: “Najgłębszym rysem jej krótkiego życia, a zarazem miarą jej wielkości, jest duch służby. Swoją pozycję społeczną, swoje talenty, całe swoje życie prywatne całkowicie oddała na służbę Chrystusa, a gdy przypadło jej w udziale zadanie królowania, oddała swe życie również na służbę powierzonego jej ludu”.
W ikonografii św. Jadwiga przedstawiana jest w stroju królewskim. Jej atrybutem są buciki. /Brewiarz.pl/
______________________________________________________________________________________________________________
:-)
Dodaj komentarz