Rodzisz się… z chwilą przecięcia twojej pępowiny System nadaje ci numer. Masz numer pesel…w dalszym ciągu twojego rozwoju system nadaje ci następny numer…numer NIP, a to tylko po to abyś miał sposobność należycie wywiązywać się z twoich niewolniczych obowiązków…
Tak…niewolniczych, ponieważ rodzisz się niewolnikiem. Tylko mi nie imputuj, że jesteś wolny! Może powiesz, że jesteś wolny, ale tak naprawdę jesteś tylko numerem…
Może wtedy to dotrze do ciebie kiedy twój syn powie ci, że jak pracował w Anglii, to miał nadany numer…z chwilą, kiedy stanął przed drzwiami fabryki i przyłożył dłoń do czytnika, to głos syntezatora oznajmił : “witaj numerze 465092”
Żyjesz w wielkim obozie koncentracyjnym…ze względu na estetykę nie tatuują ci twojego numeru na przedramieniu jak w Auschwitz…tak się teraz nie robi…dostajesz numer w twoim dowodzie osobistym, twoim prawie do jazdy czymś tam…no właśnie, ten twój pojazd też ma numer. Jesteś tylko numerem poruszającym się w numerowanym pojeździe. Jeślibyś się buntował i wymyślił, że będziesz się poruszał na koniu, to próżna twoja nadzieja…twój koń ma paszport i nadany numer…jeślibyś wymyślił, że będziesz się poruszał na swoim wole, to miej świadomość, że twój wół jest zakolczykowany i ma paszport nadany przez jakąś pieprzoną rolniczą agencję…nawet twoja owca ma numerowane kolczyki w uszach, twoja koza…jeszcze tylko twój wieprz, którego tuczysz na kiełbasy nie ma , ale to kwestia czasu…System sam się nakręca i ewoluuje…
Jesteś niewolnikiem…w zasadzie termin niewolnictwa znasz może z filmów o wojnie secesyjnej, albo filmu o niewolnicy Izaurze. Masz rację, Leoncio to był totalny skurwysyn, bo niewolił ze swoich szowinistycznych pobudek dosyć ładną dziewczynę razem z innymi kolorowymi…bulwersujesz się, ale czy na pewno słusznie? Piętnujesz niewolnictwo prywatne, ale zupełnie nie dociera do ciebie, że jesteś niewolnikiem państwowym.
Bo w świetle prawa jesteś niewolnikiem państwowym…może cytacik? On jest z filmu Matrix, ale świetnie oddaje twoją pozycję na tym padole łez…
“-Pozwól mi powiedzieć dlaczego tu jesteś, jesteś tu bo wiesz coś, nie umiesz wyjaśnić tego co wiesz…ale to czujesz, czujesz to przez całe życie, że coś jest ze światem nie tak, nie wiesz co to jest, ale …to tam jest, jak drzazga w twoim mózgu, doprowadza cię do szaleństwa, właśnie to uczucie przygnało cię do mnie, czy ty wiesz o czym ja mówię ?
-O matrixie…?
– Matrix jest wszędzie, jest dookoła nas, nawet teraz tu w tym pokoju, widzisz go gdy wyglądasz przez okno, albo kiedy włączasz telewizję, czujesz go kiedy idziesz do pracy, kiedy idziesz do kościoła, kiedy płacisz podatki, to jest świat, który został wciągnięty przez twoje oczy, aby zasłonić ci prawdę,
– Jaką prawdę ?
– Że jesteś niewolnikiem, jak wszyscy inni, urodziłeś się w niewoli, urodziłeś się w więzieniu, którego nie możesz poczuć, posmakować lub dotknąć, w więzieniu dla twojego umysłu…niestety nikomu nie można wytłumaczyć czym jest matrix, musisz przekonać się o tym osobiście, to jest twoja ostatnia szansa, potem nie będzie odwrotu… bierzesz niebieską pigułkę, bajka się kończy, budzisz się w swoim łóżku i wierzysz w co zechcesz. Bierzesz czerwoną pigułkę , zostajesz w krainie czarów i pokażę ci dokąd prowadzi królicza nora…pamiętaj, wszystko co oferuję jest jedynie prawdą, niczym więcej…”
Nie wiem, czy wystarczy połknąć jakąkolwiek pigułkę…twój numer cię parzy, masz świadomość, że każdy może cię inwigilować…z chwilą, kiedy próbujesz otworzyć twój laptop aby zamówić karmę dla twojego psa System niejako wie, co by ci wcisnąć abyś poczuł się dowartościowany…
Jesteś tylko numerem i posługujesz się numerowanymi banknotami, aby kupić i sprzedać numerowane żarcie…bez tych numerów zdechniesz z głodu…
Jesteś tylko numerem…realnie i wirtualnie napiętnowany, czujesz się jak koń, któremu wypalono piętno na zadku, jak koń, który po skończonej karierze trafi do rzeźni…niewolnicza perspektywa…
Twoja żona ma numer, twoje dzieci mają numer…wszystko kurwa ma numer…jak się czujesz?
Czy jak koń pociągowy, który nie doczeka emerytalnego owsa, ponieważ padnie, zanim dojdzie do swojego boksu, aby odpocząć…
Dotrze wtedy do ciebie że jesteś tylko numerem z chwilą, kiedy będziesz musiał pochować twojego ukochanego Tatę, który może jeszcze nie tak dawno nosił cię na rękach. Dotrze do ciebie, kiedy będziesz musiał chodzić od drzwi do drzwi aby zbierać papiery, żeby udowodnić Systemowi, że twój Tata naprawdę nie żyje. Dotrze do ciebie, kiedy załatwisz już w szpitalu gdzie umarł akt zgonu, kiedy w urzędzie miasta przetną lewy róg dowodu osobistego twojego ukochanego Taty i powiedzą ci, że możesz się z tym udać do grabarza, aby ten za zgodą Systemu mógł go pogrzebać, oddać go ziemi…wygaszanie numeru…
Czy można zerwać te pęta? Czy powinniśmy porzucić wszelką nadzieję? Czy można w tym skurwiałym świecie nie być numerem?
http://trybeus.blogspot.com/2016/05/jestes-tylko-numerem.html
Dokładnie tak się czuję.
Taki jest ten świat.
Myślę, że pogłoski o planach wprowadzenia implantów RFID mają drugie dno. Nie piszę, że są fałszywe, bo może rzeczywiście je wprowadzą, tylko, że one nie są już potrzebne. Sami się posłusznie meldujemy w bankomatach, urzędach, składając deklaracje PIT (lub ich nie składając), płacąc paypassem, korzystając z telefonów komórkowych, wykupując recepty lub przyjmując “datki” w rodzaju 500+.
System to wszystko chłonie. Widzi, jak dwunożne cyferki nazywane dla niepoznaki “sapiens” przemieszczają się z miejsca na miejsce, gromadzą, kupują coś lub po prostu czytają jakieś strony w Internecie. Widzi co je interesuje, jak ew. próbują się organizować, wyłamywać z inwigilacji “opiekuńczego” państwa. Może pojedyncze cyferki się zagubią, zmylą trop, ale to będzie bardzo, bardzo maleńki ułamek całego mrowiska.
Czy to z pochówkiem Taty – to z własnego, niedawnego doświadczenia?
Jeśli tak, to przyjmij moje wyrazy współczucia.
To powierzchowne. System to tylko maszyna. Głupia jak każda maszyna. To niewłaściwe widzieć ją jako wszechmocną. Zrobili ją ludzie i stojąc za nią używają jej. Ale co jeden człowiek zrobił drugi może zepsuć.
Do takiej maszyny potrzebni są też operatorzy, interpretatorzy i jeszcze wiele innych. Nie wystarczy mieć dane trzeba jeszcze umieć je czytać, a odczytany wynik zastosować.
Trzymajmy się raczej polecenia Jana Pawła II:
Nie lękajcie się!
Cytowane za: http://www.katolik.pl/nieznosne-brzemie-wolnej-woli-,2768,416,cz.html?s=3
Podobnie myślę jak Pan. Matrix jest relatywistyczną wizją świata; jest wynikiem patrzenia na świat oczami matematyków, informatyków; w rezultacie taki opis prowadzi do absurdu. Do takiego samego wniosku (negatywnego absurdu) doszedł Albert Camus i godził się na to, by w nim żyć, wychodząc od myślnych pryncypiów kantowskich i snując swoje ponure egzystencjalistyczne opowieści. A przecież to było takie konkretne ! Choć wymyślone. W matrixie jeden z bohaterów chce odrzucić wolną wolę człowieka, a równocześnie każe mu wybierać jedną, albo drugą pigułkę i pomimo tego twierdzi, że panuje okropny determinizm matrixu, bez wyjścia. J. P. Sartre natomiast absolutyzuje wolną wolę człowieka i dochodzi do wniosku o niemożliwości wytłumaczenia świata, odrzucając Boga. Do absurdu “pozytywnego” można też dojść oglądając świat przez “różowe okulary”. Przecież to ewidentny brak kontaktu z realnie istniejącą rzeczywistością.
Taki obraz rzeczywistości uzyskuje się, gdy jedną cechę, własność (przypadłość) tej rzeczywistości uczyni się istotą, zasadą, podstawą i równocześnie metodą do opisu i do rozumienia świata. Np. alienacja Feuerbacha, “Metamorfoza”, “Proces” Kawki. Odwieczny platoński, gnostyczny mit sprowadzenia wszystkiego do wybranej arbitralnie jedności. Rzeczywistość jest na szczęście bogatsza niż nasze o niej wyobrażenia. Zresztą nie moglibyśmy mieć żadnych wyobrażeń, gdyby ta rzeczywistość realnie nie istniała i nie była różnorodna (pluralistyczna). Każde wyobrażenie musi w jakimś momencie oprzeć się na realności, bez tego jest niekomunikowalne. Nawet bajki.
Matrix (system) to wzruszająca bajka, gdy z naszej wyobraźni uczynimy rzeczywistość. A przecież inaczej istnieje nasz wytwór, a inaczej istnieje rzeczywistość. Często chcemy, aby taki wytwór był rzeczywistością, albo też często buntujemy się przeciw temu, nie widząc różnicy w jego istnieniu. Gorzej, tworzymy teorie, które dzięki dziennikarzom stają się modne, ciekawe, interesujące, “nowoczesne”, atrakcyjne …. a już Arystoteles znał prawdę o rzeczach. Niewielu idzie jego śladem. Wolą wyobraźnię Platona. Szkoda.
Tata zmarł pięć lat temu, ale to wszystko we mnie siedzi..pracował, płacił podatki, zusy…był numerem jak każdy z nas…po śmierci nastąpiło skasowanie numeru i tyle jest warte to życie…
ja się nie lękam, tylko stwierdzam fakt…system ewoluuje i jest coraz doskonalszy i zwykły śmiertelnik nie jest w stanie nic zrobić aby go zepsuć…może jedynie unikać go, ukrywać się przed nim prowadząc prymitywne życie, unikać będąc przebiegły jak wąż…
to fakt, że każda cywilizacja upada, ale to zawsze jest opłakane w skutkach…taki reset globalny, gdzie nie dostaje kamień na kamieniu…
niestety musimy sobie postawić sprawę jasno, nasze powłoki cielesne nas ograniczają i poniekąd musimy się godzić na niewolnictwo…jesteśmy numerami od bardzo dawna..nawet Jezus był numerem, Józef zapisał Matkę brzemienną i siebie w spisie ludności…ten obóz koncentracyjny to nie jest jakaś nowość…dziś widzimy, że jest niemal perfekcyjny…
a kto tworzy prawa na tym świecie, czy nie matematycy, informatycy ?…czy pan nie czuje się numerem? Jeśli się pan nie czuje, to proszę powiedzieć na czym polega pańska wolność tutaj na ziemi i jak pan wykorzystuje wolną wolę, aby mieć prawdziwą wolność..
tu nie chodzi o jakiś wybór i łykanie pigułki..tutaj chodzi o świadomość gdzie żyjemy i jakiej natury to nasze życie jest, bo …tutaj wynika problem, bo albo ten świat perfekcyjnie dopracowany przez Boga może być doskonały i dawać człowiekowi prawdziwą wolność, albo ten świat co wiemy z Biblii jest w mocy diabła…teraz pytanie kolejne jakim prawem diabeł posługuje się światem którego nie stworzył i czy my powinniśmy ten świat odrzucić i stwierdzić, ze jest on już dla nas toksyczny i mamy tylko w nim przekoczować jako kolejny numer w kartotece Systemu…jakie jest wyjście z matrixa???
“Czy Pan Bóg jest bezsilny wobec naszej wolnej woli? ”
Na to pytanie znajdziemy odpowiedź u J.P. Sartre’a – Orestes : “Nie powinieneś mnie stworzyć wolnym !”
Jeżeli nie nauczymy się odróżniać “wolności “od “dowolności”, będziemy stawiać tego typu pytania.
Jeżeli nie nauczymy naszego intelektu odróżniać “wytworów” od realnie istniejących, samodzielnych bytów, będziemy tworzyć systemy, które uznamy za realnie istniejącą rzeczywistość i w takim wirtualnym świecie będziemy się buntować lub uważać go za normalność.
Jeżeli nie nauczymy naszej woli, aby wybierała dobro, a nie byle co, bo przecież “wszystko wolno”, “wszystko jest możliwe”, będziemy żyć w relatywistycznym świecie, wymyślonym przez naszą tzw. “świadomość”.
“Jeśli się pan nie czuje [numerem], to proszę powiedzieć na czym polega pańska wolność tutaj na ziemi i jak pan wykorzystuje wolną wolę, aby mieć prawdziwą wolność..”
Wiem, na tej ziemi często jest to trudne :
Idę do Urzędu. Funkcjonarjuszka – proszę o Oświadczenie. Ja – Nie mam, ale ręczę moim Słowem Honoru, że tak jest. Przecież słowo honoru jest respektowane we Francji. Funkcjonarjuszka – Ale w tym wypadku muszę mieć Papier. Przykro mi.
Przychodzę następnego dnia. Inna funkcjonarjuszka załatwia moją sprawę, po sympatycznej rozmowie.
Nie wszyscy na szczęście uważają, że są numerami. Może dlatego ten świat jeszcze się kręci ?
przecież system pesel jest realnie istniejący, system ewuś (zdrowotny) jest realnie istniejący, system rejestracji pojazdów jest realnie istniejący, to są systemy..jest pan tak samo oznakowany jak inni niewolnicy…jeśli pan twierdzi, ze jest pan całkowicie wolny na tej ziemi to po prostu pan jest błędzie…nic pan nie załatwi bez systemu i jego narzędzi …”słowo honoru”? jak pan napisał w komentarzu drugim dla systemu nie istnieje na obecny czas…czegoś nie ma, to system wdraża procedury wpierw kontrolne, a potem sankcje…system ewoluuje
Tym razem CAŁKOWICIE się z Panem Trybeusem zgadzam.
Figury filozoficzne są tutaj zupełnie zbyteczne i nie bardzo wiadomo do czego prowadzące.
Ja mam do dzisiejszej filozofii (również tej “chrześcijańskiej”) stosunek,powiedzmy, sceptyczny.
Może dlatego, że mam znajomego profesora (zresztą chrześcijańskiego) i wiem jakie jest przełożenie na rzeczywistość..;-).
A już powoływanie się na wyjątkowego s-syna i kanalię J.P.Sartra tu, na tym forum, to gruba przesada.
Jest on przykładem (jednym z wielu historycznie i współcześnie, bo przecież pod dostatkiem jest owych “instytutów” “myśli” gdzie odwala się kawał dobrej, nikomu do niczego niepotrzebnej roboty),że “filozofia” służy za listek figowy zamordyzmowi zawsze szatańskiej proweniencji.
I to byłoby na tyle.
System ocenia, punktuje, a nawet penalizuje nasze niektóre wybory, które są zgodne z sumieniem i logicznym myśleniem.
Jestem za oddawaniem cesarskiego, lecz tylko do granicy, którą wyznacza nasze sumienie i logiczne myślenie. Oczywiście istnieje pokusa, aby negować i potępiać wszystko w czambuł.
Uważam, że współczesne formy zniewolenia pojedynczego człowieka i społeczeństw zasługują na miano niewolnictwa. Jest to przecież prawnie usankcjonowane. Od nas zależy jak często i w jaki sposób będziemy zachowywać się jak ludzie wolni – ponosząc większe lub mniejsze konsekwencje naszych wolnych wyborów.
System posługuje się tzw. prawem, czyli powinniśmy zmienić prawo, a w międzyczasie żyć w prawdzie, czyli “stworzyć” alternatywny świat, który jest przecież naturalny. Napisałem stworzyć, lecz powinienem chyba napisać bardziej banalnie – żyć w zgodnie z zasadami – takimi na jakie nas stać, czyli w przypadku niektórych zgodnie z Ewangelią, z sumieniem, z logiką.
Nie musimy również trudzić się bardzo ze “stworzeniem” takiego świata, bo on przecież istnieje :-)
Panie Trybeuszu,
Nawet bajkopisarz Andersen wiedział, że rzeczywistość jest inna niż wydumany system polityczny czy system statystyczny opinii publicznej i tę oczywistość włożył w usta dziecka, które rozsądnie stwierdziło, że król jest nagi. A Pan nie chce w tę oczywistość uwierzyć, tylko chce widzieć rzeczywistość przez pryzmat wspaniale skonstruowanego matrixu. Nie dziwię się, że się Pan buntuje,i słusznie. Ale inni z rezygnacją przyjmują tę wirtualność, myśląc, że tak właśnie jest naprawdę.
To co Pan nazywa systemem realnie istniejącym, ja nazywam naszym produktem, wytworem. To znaczy czymś, co wyprodukowaliśmy do spełnienia określonej funkcji, która ma z zasady ułatwić ludziom życie. A ponieważ te wytwory nie są doskonałe, ba, niekiedy ich funkcje są wręcz używane do niszczenia człowieka, wtedy należy je zlikwidować, zneutralizować. Oczywiście, do tego potrzebna jest odwaga i jasność umysłu odróżniania.
Szkoda, że Pan nie lubi filozofii. Czy tylko dlatego, że filozofem był J. P. Sartre ? Czy tylko dlatego, że jeden z Pana znajomych profesorów filo. nie bardzo wie, jak swą wiedzę przełożyć na rzeczywistość ? Czy tylko dlatego, że w/g S. Michalkiewicza Cat-Mackiewicz miał kiepską opinię o filozofach ? A przecież jest wiele różnych filozofii, więc wrzucanie ich wszystkich do jednego worka jest nieuprawnionym uproszczeniem. Powiedziałbym nawet, namawianiem ludzi do nieuczenia się, niepoznawania jednej z najstarszych nauk.
Ja też mam kiepską opinię na temat muzyki uprawianej w Maghrebie, zbyt wysokie tony na moje ucho, ale nie przyszło by mi do głowy, by komukolwiek zabraniać jej słuchania, studiowania, komponowania.
Słuszna refleksja. Zgadzam się. Może inaczej napisałbym pierwsze zdanie : nie tyle “system ocenia, punktuje czy nawet penalizuje nasze wybory”, ale raczej poszczególni ludzie, jak moja Funcjonarjuszka, którzy bezwiednie, bezmyślnie chcą ten system absolutyzować, wprowadzać w życie co do najmniejszego punktu prawnego, tak jakby nie wiedzieli, że ten system jest naszym, ułomnym produktem.
Jesteś tylko numerem…
To brzmi dla mnie tak jak Arystotelesa logicyzująca definicja człowieka jako zwierzę rozumne. Będąc niedawno w Lublinie na KUL-u, na prezentacji ostatniego numeru “Ethosu”, na moje wątpliwości co do słuszności rozumienia tej definicji w porządku ontycznym, jeden z zaproszonych autorów (marksista, że też tacy jeszcze istnieją !) oznajmił mi, że on jednak czuje się zwierzęciem. Innymi słowy, czuł się “roślinką zmysłową i rozumną”, lub “żywym kamyczkiem zmysłowo-rozumnym”. Takie jest przecież konsekwentne rozwinięcie tej definicji w porządku logicznym. Żal serce ściska. I jak tu żyć bez znajomości historii filozofii, do której to nieznajomości, mam wrażenie, chciałby namawiać Pan Zapinio. Inni na tym spotkaniu definiowali już człowieka jako istotę rozumną. Co rozumieli przez istotę, to już szerszy temat. Ja twierdziłem, że człowiek jest osobą.
I tu jest pies pogrzebany. Gdy będziemy traktować człowieka jako numer czy zwierzę, będziemy musieli mu przypisać relacje z innymi “numeryczne” czy “zwierzęce”, czyli relacje funkcjonalne bądź jedynie biologiczne (rozrodczo-wegetatywne).
Gdy człowieka zrozumiemy jako osobę, konsekwentnie będziemy musieli uznać, że relacje jakie nawiązuje z innymi ludźmi są relacjami osobowymi, gdyż to rozumna i obdarzona wolną wolą osoba stanowi istotę człowieka.
Oczywiście wiele osób nie znających historii filozofii o tym nie wie, co nie znaczy, że jednak bez tej wiedzy często zachowują się jak ludzie-osoby, a nie jak numeryczne funkcje czy zwierzęta.
Nie czuję się niewolnikiem. Naprawdę zniewala mnie tylko grzech, przede wszystkim własny, poza tym zniewolenia to iluzje, umowy społeczne, które świadomie respektuję, bo zasadniczo uważam za dobre. Zasady mogą być lepsze, albo gorsze. Ale to nieważne, czym jestem dla mitycznego “Systemu”, ważne kim jestem naprawdę.
Jestem Dzieckiem Bożym, oto moja prawdziwa godność. Jestem synem Boga w Trójcy Jedynego. Jakie ma znaczenie, czym jestem dla systemu? Rozumieli to chrześcijanie rzucani lwom na pożarcie – nawet w takich, warunkach, będąc uciechą dla gawiedzi i pokarmem dla zwierząt, wiedzieli, że ich najgłębszą istotą pozostawało to, że byli umiłowanymi Dziećmi Boga, z Nim złączonymi.
Szatan chce nam przedstawić system jako wszechmocny i całkowicie szkodliwy, aby ogarnęło nas niezadowolenie, zniechęcenie, marazm, albo żądza niszczenia, żądza rewolucji. Ale znaczna część tego, co zastaliśmy jest dobra, choć niedoskonała, podatna na korzystną ewolucję, “dobre zmiany”. Nie ma przykładowo nic złego w samym gromadzeniu danych o ludności kraju, złe może być wykorzystanie tej wiedzy, a zależy to od rządzących i od innych osób, które w sposób niepowołany mogą mieć dostęp do tych danych.
Ja uważam, że dziś Polska i świat Zachodu jest dobrym miejscem do pracy i do rozwoju, czy to ekonomicznego, czy duchowego. Jarzmo zakładamy sobie dobrowolnie, trzymając w domu telewizor, czy czytając propagandę, zamiast sięgać do źródła Prawdy, Drogi i Życia. Można czytać informacje z Russia Today i wiele godzin przesiadywać w internecie albo czytać Biblię, pójść do kościoła, spotkać się z Chrystusem, albo na spacer, cieszyć się pięknem przyrody – jesteśmy wolni w tych kwestiach, wybór zależy od nas! Możemy też jeszcze w Polsce bardzo wiele powiedzieć, mamy dużą ustawową wolność słowa. Jeśli ktoś nie mówi tego, co myśli, wiedząc, że to dobre, aby mówić, grzeszy ze strachu.
Na inne “zniewolenia” zgadzam się dobrowolnie (czasem jednak niestety marudząc…) z miłości do mojej rodziny, a taki rodzaj “niewolnictwa” jest dobry, bo istotą naśladowania Chrystusa jest służba i krzyż. Jesteśmy tu wygnańcami, nie będziemy tu nigdy zadowoleni! To oczywiste, że prawie nie mam dla siebie czasu, bo coś około 90-95% tego, co robię, robię dla bliskich. Poza tym uważam się za wolnego człowieka, syna Bożego umiłowanego przez Ojca, Syna i Ducha Świętego i teza tego artykułu jest mi całkowicie obca.
panie Marku szanowny…ja jako prosty człowiek, który stąpa twardo po ziemi nie “czuję” filozofii, absolutnie na tej płaszczyźnie nie będziemy kompatybilni, ja jestem praktykiem…teorię sprawdzam tylko w boju, w taki sposób zbudowałem firmę, która mnie żywi, mnie i jeszcze może 10 osób…niestety musiałem czasem wyłamywać się z sytemu, który został stworzony przez człowieka…
…nie znam realiów życia we Francji (tak wywnioskowałem, że pan tam mieszka), natomiast znam realia polskie i wiem, że ten, kto wróci do kraju, nie odnajdzie się, bo system, który jest tutaj jest dosyć sadystyczny…
…szef mojego syna, który prowadzi jakiś hotel w miejscowości Oxford już dwa razy zbankrutował…na wyspach nie jest to tragedią, bo można bez sankcji bankrutować dwa razy, nikt nikomu nie licytuje domu nie wygania pod most (reset)…ten gość, ze ma żonę Polkę, to otworzył na nią działalność i dalej prowadzi…w Polsce po pierwszym bankructwie facet leży i kwiczy…
więc mamy system ( w Polsce sadystyczny), stworzony przez człowieka, ma pan numer “pesel” bez którego nie wyrwie pan zęba, bo lekarz stomatolog musi wiedzieć z kim ma do czynienia (myślę, ze podobnie jest we Francji i całej UE)…ma pan numer wytatuowany wirtualnie i w tzw papierach, jest pan numerem czy się panu podoba, czy nie, jest pan tylko numerem, filozofia panu nie pomoże, ponieważ system obowiązują procedury
o ile system polski (sadystyczny) wpłynie na mnie, ze będę się bardziej pilnował i miał świadomość jego destrukcyjnego charakteru na moją osobę, to wygrywam…(wbrew pozorom moja notka nie jest defetystyczna)…natomiast w razie “W” w takiej Francji wszystko “klęka”, ponieważ ludzie uwielbiają być niewolnikami( to typowo żydowska cecha)…rozumie pan, jeśli zdarzą się przykładowo wybuchy na słońcu i niszcząc infrastrukturę energetyczną i cały system padnie, to pan, jako niewolnik kart kredytowych, zakładnik opiekuńczego państwa, zakładnik zakładów zdrowotnych i emerytalnych nie jest w stanie przetrwać kilku dni …to jest logika, nie filozofia…czy pan to rozumie ?
:))taaaaa, tak se tłumacz…oddajesz systemowi około 80 procent swoich dochodów, bo “pracujesz dla bliskich”, apotem będziesz liczył na emeryturę…zobacz jak robią to w Afryce, czy Amazonii, jak są głodni, to idą do rzeki i łapią rybę i ją jedzą, ty musisz rybę kupić, bo nie wolno ci iść do rzeki i jej po prostu złowić…kapujesz, ryba, która stworzona została przez Boga nie może być przez ciebie konsumowana, bo zanim ją zjesz system musi ściągnąć z ciebie odpowiednie opłaty, a wcześniej wystawić ci licencję, że możesz łowić , a to wszystko po to aby siebie utrzymać…system niekarmiony zdycha, ale to zależy od niewolników, jak już wspomniałem wiele osób kocha swoje niewolnictwo, choćby za to, że jest ciepła woda w kranie…
kolejna bzdura wymyślona przez niewolnika który próbuje zagłuszyć swój zdrowy rozsądek…masz kredyt? Myślę, że na pewno…więc jesteś zakładnikiem i systemu i lichwy…nie możesz spokojnie spać, ponieważ już rano zrywasz się zlany potem, czy masz zdolność kredytową…poza tym być może pracujesz w jakiejś korporacji, która trzyma cię w ryzach, ponieważ daję ci żyć, tobie i twojej rodzinie…w Polsce działają głównie korporacje, ponieważ system je tutaj wpuścił…
żeby nie było… ja kredytu nie mam i jest to następny mój wyłom w systemie…
Na emeryturę nie liczę, bo to naiwność liczyć na emeryturę. Nie mam kredytu. Nie mam telewizora. Robię, co mogę i liczę na Boga, Pan jest moim pasterzem i nie brak mi niczego! Systemu nie trzeba wyłamywać. System trzeba wykorzystywać i zmieniać dla dobra ludzi.
Robią to oczywiście ludzie, bez których “system” nie działa”. Mam znajomego we Francji i dlatego wiem, że tam np. biurokracja jest mniejsza, ale w 3 RP urzędnicy są bardzo często ” bez sumienia i rozumu” – dlatego system “działa”. Oczywiście w przypadku ludzkiego odruchu urzędnika można ominąć “system”.
A ja się przyznam, że miewam w porywach równie dobre samopoczucie, ale jednocześnie też świadomość, że w przypadku odmowy współpracy ze złodziejami zaraz w moją stronę zostaną skierowane groźby( niestety niekaralne) – groźby pozbawienia mnie wolności i że zostanę za karę jeszcze bardziej okradziony.
telewizora nie masz, ale opłatę audiowizualną zapłacisz z prądem:)))…niewolniku:))
Słucham czasem Radia Maryja, nie przeszkadza mi więc, że zapłacę abonament.
To nie jest “samopoczucie”, tylko święta prawda! “Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie, w każdym położeniu dziękujcie. Taka jest bowiem wola Boża względem was w Jezusie Chrystusie.” Szatan chce nam odebrać radość, pewność, pokój, zaufanie. Trzeba, co prawda, Cezarowi oddać co Cezara, żeby uniknąć kłopotów, ale to kwestia wiary, żeby iść łowić ryby, mając nadzieję na statera. Ja się nauczyłem zaufania do Boga od Witka Wilka. Polecam. Niczego mi nie brak, a jak by brakło, to taka wola Boża, bo ja się staram robić, co do mnie należy, a Ojciec mój wie, czego potrzebuję, zanim ja nawet poproszę.
Ty jesteś niewolnikiem, bo w to uwierzyłeś. Dałeś to sobie wmówić – Twoja sprawa. Ale nie wmawiaj tego innym Dzieciom Bożym, które są wolne w Chrystusie, a reszta jest prawie bez znaczenia.
Znowu muszę się w całości zgodzić z Trybeusem.
To co pisze Pan Marek to jakaś ucieczka od rzeczywistości.
Tworzenie nierealnego bytu z gruntu obce filozofii chrześcijańskiej gdzie podstawą jest realizm.
Ale czemu tu się dziwić jeśli już ojciec Bocheński określał współczesną filozofię mianem “zabobonu”.Bardzo krytyczny był też ojciec Krąpiec.
Może to być, jednak ja, prostak po dwóch fakultetach (chemia i matematyka) w dodatku posunięty już w latach i przez całe życie będący “na swoim” nie umiem z siebie wykrzesać ani krztyny atencji dla tych “filozofów”,’ socjologów’, “historyków idei” i innych filutów , którzy z nic nie robienia uczynili sposób na życie i to całkiem niezły trzeba przyznać. Egzystencjalne swe problemy rozwiązują przez zastanawianie się np. ilu diabłów zmieści się na łebku od szpilki.
I o to chodzi szczególnie zważywszy na fakt ile młodzieży okrutnym obrzydzeniem darzy matematykę i fizykę.
A przecież z czegoś trzeba żyć.Nawet jeśli niewiele się potrafi, pracować też nie bardzo się chce, a ambicje ma się owszem,owszem wcale nie zredukowane zaś bliźnim ma się do zaproponowania dokładnie nic.
Trzeba to ubrać w ontologiczny determinizm jaskini platońskiej z ukąszeniem heglowskim tudzież inne takie, a najlepiej zorganizować seminarium naukowe w jakimś zacnym , a atrakcyjnie położonym ośrodku. Najlepiej za dotacje unijne w ramach dalszego rozwijania demokratycznej współpracy przodków z tyłkami lub odwrotnie.
Proszę mi wybaczyć sarkazm, ale z racji wieku (takiego bardziej profesorskiego) nie interesuje mnie już przyozdabianie gówna kwiatkami.
Aby zaś opis SYSTEMU i fenomen rozkwitu m.in. filozofii, socjologii i innych podobnych wyjaśnić proponuję przeczytać to:
http://nowyobywatel.pl/2013/09/23/fenomen-gowno-wartych-prac/
co ty mi wciskasz dobry człecze:))? ja nie uwierzyłem tylko zauważyłem, to kardynalna różnica, natomiast ty brniesz, bo próbujesz się oszukiwać…oczywiście że Bóg daje nam wolność, nawet pokazał jak ją zdobywać “chwycił bat do ręki i wygnał kupców ze Świątyni”…powinniśmy też to samo zrobić, ale niewolnik tego nie zrobi, co nie???
noo:)) choć tyle nas łączy:))
filozofia to oszukiwanie swojego umysłu, to gorsze, niż ten cytat z matrixa, który przytoczyłem…jestem tego absolutnie pewien…
To już BARDZO dużo Trybeusie, bardzo dużo…:-).
//Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: “Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami 32 i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli“. 33 Odpowiedzieli Mu: “Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: “Wolni będziecie?”” 34 Odpowiedział im Jezus: “Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. 35 A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. 36 Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni.//
Mnie Syn wyzwolił i jestem rzeczywiście wolny. Amen.
Panie Trybeuszu szanowny. “Proszę Cię nie lamentuj” – tak mówię swojej żonie, która nie bardzo lubi filozofii, ale doskonale sobie radzi z systemem, tak jak Pan, lecz narzeka, buntuje się przeciwko systemowi, chciałaby go zmienić … Tak jak bohaterowie Matrixu, którzy cierpią, walczą, smagają się z przeciwnościami, ale jednak sporo spraw udaje się im załatwić, chociaż są uwikłani w system po uszy.
Ja proponuję Panu inną opcję, inną perspektywę rozumienia świata. Mojej żonie też proponuje. Broni się jak może, uznaje mnie niekiedy za wariata, naiwniaka etc., ale czasami korzysta z niej, oczywiście nie przyznając się do tego.
Proszę używać intelektu. Po to Pan Bóg nam go dał.
Proszę postępować, zachowywać się mądrze, tzn. tak, by pomysły naszego intelektu mogły być realizowane w codziennym życiu. Tutaj mądrość utożsamia się z roztropnością, ale nie ze sprytem, ani nie z przebiegłością. Jeżeli ich nie można zrealizować, to nie społeczeństwo jest winne, nie system jest winny, tylko nasz pomysł okazuje się nietrafny. Wtedy powinienem winić siebie za niemądrą akcję, a nie innych.
Jeżeli nauczyciel matematyki stawia dwójkę uczniowi, to wszyscy mówią, że uczeń jest głupi. Sam nauczyciel to mówi, nie zastanawiając się nad tym, że dał świadectwo tego, że sam jest durnym pedagogiem, gdyż nie umiał go nauczyć.
Myślę, że zgodzimy się z tym, że państwo, konstytucje, dekrety, ustawy są formułowane w zasadzie po to, by ułatwić życie wszystkim obywatelom. Te, które promują jedną grupkę osób, powinny być zniesione, nie powinno się ich przestrzegać w imię dobra wspólnego. Taka postawa nie jest naiwna, jest po prostu postawą używającą intelektu. Wiem, że w życiu codziennym łatwiej jest użyć emocji, uczuć, niż intelektu. Dlatego tak ważna jest filozofia, która przede wszystkim wychowuje nasz intelekt, żeby sprawnie produkował mądre, a nie byle jakie pomysły.
Jeżeli nie będzie Pan “jasno i wyraźnie” (jak chce Kartezjusz) wiedział, kim jest człowiek, to jak Pan będzie traktował swojego pracownika, swoje dziecko, urzędniczkę w Urzędzie Skarbowym ? Funkcjonalnie, emocjonalnie, jak zwierzę czy jak wroga ? Myślę, że warto się nad tym zastanowić.
Pozdrawiam serdecznie
W tym sensie, sensie duchowym – tak. Niektórzy czuli się wolni w Auschwitz. Zachowali podstawową cząstkę wolności – Rotmistrz Pilecki, a także jak św. Maksymilian Kolbe -aż do zwycięstwa wiary, miłości i wolności.
Istnieje tez inny aspekt, który wiąże się z fizyczną uległością wobec tych, którzy niewolą nas różnymi formami przemocy. Niemcy i Rosjanie zabrali nam bardzo dużo wolności np. podczas okupacji. Byliśmy zniewoleni przez okupacyjny system.
Jednym zdołali zabrać tylko część wolności, a inni w zamian za większą swobodę oddali im wolność ducha i sumienia, wysługując się złu.
Dbajmy o wolność swojego ducha, lecz mamy prawo także zabiegać o inne rodzaje wolności, których się nas pozbawia. Polacy są zniewoleni także zewnętrznie, poprzez ograniczenia, nakazy, wymuszenia rozbójnicze zapisane w prawie, poprzez szantaże stosowane w mocy bezprawia przez różne instytucje. Oczywiście istnieje gradacja owych wolności, ale to nie powód, aby deprecjonować chęć odzyskania pełnej wolności- jeżeli ktoś ma na to ochotę (trochę rozszerzyłem temat.
No, to nie jest tak źle, skoro taki Bocheński czy Krąpiec znajdują w Pana oczach uznanie i zrozumienie. W moich też. Na studiach zdawałem egzamin z “Metafizyki” Krąpca, a “100 zabobonów” Bocheńskiego czytałem z przyjemnością. Chociaż Bocheński był tomistą logicyzującym (chciał sformalizować tomizm zapisując go w formułach logicznych), a Krąpiec też był tomistą, ale egzystencjalnym traktującym logikę jako narzędzie, to przecież obaj byli filozofami (dominikanami) i nie sprawdzali ile diabłów może zmieścić się na łepku szpilki.
Chęć czy niechęć poznania filozofii nie ma nic wspólnego z wiekiem. Ponoć Lenin mawiał, chyba jedyne sensowne zdanie, które wypowiedział w swoim życiu, że na naukę nigdy nie jest za późno (nałka, nałka i jeścio raz nałka).
Pewnie zgodzi się Pan ze mną, że w każdym towarzystwie nie brak głupców. Wśród filozofów także. Ale to nie znaczy, że nie należy przebywać w żadnym towarzystwie, a szczególnie w towarzystwie filozofów.
P.S. Jak by Pan zareagował, gdybym zredukował chemię do badań Paracelsjusza i twierdził, że zajmuje się tylko nielukratywnym przekształcaniem rtęci w złoto czy też poszukiwaniem kamienia filozoficznego jako eliksiru życia, a matematykę rozumiał jako nadawanie liczbom symbolicznego znaczenia np. duszy, muzyce gwiazd czy całemu kosmosowi (m.in. Pitagoras czy kabaliści) ? Pewnie by się Pan zdenerwował, albo zaczął żmudnie tłumaczyć, że to przecież tak nie jest.
P.S.2. Proszę zauważyć, że John Maynard Keynes miał także przyjaciół filozofów jak B. Russell, G.E.Moore, a kuzynem von Hayek był filozof L. Wittgenstein. Trudno uciec od filozofii. Nie znam się na ekonomii, ale mam sporo pozytywnych myśli na temat propozycji dystrybucjonizmu G. K. Chestertona i H. Belloka.
Nie powierzchowne, ale fragmentaryczne, aspektowe. Nie – całościowe.
To nie jest wyznanie wiary ani sformułowanie założeń jakiejś antropologii.
Trybeus jako katol wie doskonale, że każdy człowiek jest umiłowanym dzieckiem Bożym, a nie – numerem.
Trzeba ten tekst rozumieć jako pewną przenośnię; dostrzec ekspresję i zrozumieć znaczenie zastosowanych środków literackich.
Prawda jest taka, że pewni ludzie tworzą prawa, które układają się w pewien system. Inni ludzie – urzędnicy państwowi i samorządowi, policjanci, lekarze itd. biorą na siebie funkcje realizacji założeń tego systemu. Od ich postawy zależy, czy będziemy traktowani jak ludzie, czy zostanie uszanowana nasza godność i wrażliwość, czy też – postąpią z nami tak jak im najwygodniej, bo “prawo na to pozwala”, albo nawet tego (przynajmniej w ich rozumieniu) wymaga.
Jestem pewien, że Trybeus wie, że ten system nie jest wszechmocny. W jakimś stopniu jest on jednak narzędziem realizacji planów Złego, a ludzie przez to cierpią.
Jasne, że nie należy się lękać, ale trzeba jeszcze wiedzieć – czego.
A Autor notki właśnie pokazał jedno z ważniejszych zagrożeń.
Marku, jestem przekonany, że całkowicie na wyrost przypisałeś sobie współudział w wyprodukowaniu “wytworu”, o którym pisze Trybeus.
Gdyby tak było, to byłbyś wspólnikiem wielu przestępstw i wykroczeń popełnionych przeciwko bodaj wszystkim dziesięciorgu przykazaniom.
Nie chodzi przecież o to, że ludziom nadaje się jakiś numer. Ta maszyna nie tylko ewidencjonuje, ale przede wszystkim – niewoli i okrada. Odbiera owoce pracy, dzieci – rodzicom, kradnie nam czas, zdrowie i życie.
Nie jest wszechmocna, ale jest mocna – na tyle, że być może potrafi odebrać komuś nadzieję – przynajmniej na sprawiedliwość w tym świecie.
Nie mów – proszę Cię – pochopnie: “myśmy wyprodukowali”.
Nie bardzo rozumiem, co Cię przeraziło w tym moim rozumowaniu. Przecież jak płacimy podatki, kupujemy cokolwiek, to VAT idzie na utrzymanie tego systemu, więc jesteśmy wprost współudziałowcami, wspólnikami.
To, co mnie martwi, to postawa lamentacji, zamiast rozumnego i odważnego wskazania, jak rozwiązać pozytywnie konkretne zło czy fałsz wyprowadzony przez konkretną osobę z powodu perwersyjnej, niszczącej człowieka interpretacji danego paragrafu, dekretu czy prawa administracyjnego. Gorzej, czynienie z przedmiotu tej lamentacji jakiegoś monstrum, które nas dominuje i od którego nie ma ucieczki nie jest ani pedagogiczne, ani sensowne. Owszem, literacko może być atrakcyjne.
A przecież to jest realnie istniejący, ale nasz “wytwór”, który możemy zmienić, ulepszyć, usprawnić…
Świetnie zrozumiałeś komentarz Pana Jacka, a z moim miałeś kłopot. Hmm, coś pewnie mój filozofujący język jest mało komunikatywny ?
P.S. Pewnie muszę doprecyzować :
Wytwór (stół, instytucja, dekret, paragraf) istnieje realnie, ale nie ma tego samego typu istnienia co byty samodzielnie istniejące jak człowiek, zwierzę, roślina.
Jeżeli tego nie odróżnimy, będziemy traktowali matrix jak żywy, realnie i samodzielnie istniejący byt. To się nazywa alienacja, w języku marksistowskim taka sytuacja, gdzie wytwory relacji międzyludzkich “odrywają się”, “wyobcowują się” od swoich twórców i występują jako rzeczywistość samodzielna, nie kontrolowana, traktowana jako obca, przeciwstawiająca się im i dominująca ich.
Gdy nie będziemy w stanie zrozumieć odrębności tych typów istnienia, będziemy żyć w wyalienowanym matrixie.
Nic mnie nie przeraziło tylko zauważyłem w Twojej wypowiedzi coś, co – mam nadzieję – jest nieprawdą. Według mnie nie kiwnąłeś nawet palcem, aby ten bezduszny i zbrodniczy system utworzyć, utrzymywać i rozwijać, prawda?
Zastałeś go i jedyną Twoją winą jest to, że być może nie zrobiłeś we własnych oczach wiele by go obalić. A ja uważam, że jako historyk i propagator filozofii – i to nie byle jakiej, ale neotomizmu i realizmu arystotelesowskiego – jesteś jednym z głównych filarów ruchu oporu przeciwko zinstytucjonalizowanemu złu, którym jest panujący na świecie system.
Nie podoba mi się, że zarzucasz mi niezrozumienie swojego komentarza, kiedy nie udowodniłeś, że sam zrozumiałeś mój.
Nie wciskajmy sobie braku umiejętności czytania ze zrozumieniem, to do niczego nie prowadzi. Lepiej pytać: “dlaczego tak uważasz?”, “nie rozumiem twojej argumentacji, czy możesz wyjaśnić ten i ten moment?”.
Nie jesteś w większym stopniu wspólnikiem czy współudziałowcem tego systemu, niż niewolnik jakiegoś Ateńczyka w 4 wieku p.n.e był wspólnikiem lub współudziałowcem biznesu swojego pana.
Jeśli jest jakaś ucieczka od rządzącej nami machiny, to proszę – powiedz jak to zrobić.
Ja rozumiem (?) różnicę pomiędzy sposobem istnienia “systemu” i Ciebie oraz mnie samego. Nie mam nic do słowa “wytwór”, ale wszystko do słowa “nasz”.
Autorem tego systemu jest Szatan, a my – ludzie – czasem mu w tym pomagamy, ale najczęściej dlatego, że ulegamy jego manipulacji, a nie – z powodu własnej, złej woli.
Przepraszam za moje niezręczności literackie. Dzięki za sugestie : “„dlaczego tak uważasz?”, „nie rozumiem twojej argumentacji, czy możesz wyjaśnić ten i ten moment?”. Postaram się je realizować. Każdy ma swoją wrażliwość. Ja np. kiepsko odbieram wymóg podania dowodu, gdyż mi się to kojarzy z koniecznością przedstawienia konkretnego sylogizmu kategorycznego. Zauważyłem, że często w relacjach przyjacielskich czy rodzinnych pozwalamy sobie na dość ostre sformułowania, powodujące niekiedy mocne reakcje i później mamy wyrzuty sumienia.
Ale do rzeczy.
Masz rację, że ja nie budowałem tego systemu, ale jak wspomniałem np. przez podatki jednak go utrzymuję. Także przez jakieś błędne, niedokładne moje rozumowania, przecież mogę się pomylić, pisząc o nim, mogę go bezwiednie propagować. Oczywiście nie mam takich intencji, ale to może się zdarzyć, gdy źle się wyspałem, albo ktoś mi przeszkodził w pisaniu, sąsiad zaczął wiercić beton wiertarką skokową, żona prosi o przykręcenie śrubki .… mój anioł stróż poszedł na spacer … To nie jest zwalanie winy na innych, raczej na siebie, na moją słabość koncentracji. Chociaż ponoć F. Mauriac zamykał się w swoim gabinecie, by pisać powieści i groził dzieciom i żonie, że ich ustrzeli, gdyby przyszło im do głowy hałasować. Ciekawe co robił, gdy żona nagle zachorowała, kiedy był w trakcie komponowania swego dzieła ? Pewnie gosposia wołała lekarza, jeżeli miała na to przyzwolenie Pana. Ja właśnie przeżyłem przed chwilą taką sytuację.
Z lekka przesadzasz z tym “filarem ruchu oporu”, przecież każdy z nas jest takim filarem, gdy dąży do dobra wspólnego i wskazuje prawdę. Przecież każdy świętym może być. Zapomniałeś ?
“Jeśli jest jakaś ucieczka od rządzącej nami machiny, to proszę – powiedz jak to zrobić.”
Każdy robi to na swoim poziomie. Nie ma jednej recepty, jednej metody na wszystko. To mit. Już o tym pisałem.
Ja na poziomie historyka filozofii domagam się np. wprowadzenia historii filozofii do podstawówki, gdyż wtedy dzieciaki stawiają najlepsze pytania, później już są sformatowane matematyką, fizyką, biologią, polityką… Zauważ, że zrozumieli to gendryści chcący nauczać seksu już w przedszkolu. I na to minister edukacji w Szwecji pozwala, w Polsce jeszcze chyba nie, niewiem.
Ty na poziomie informatyka powinieneś nie dać się zdominować przez Twoje wytwory, nie przypisywać im samodzielnego istnienia, nie uznawać skutków za przyczyny. I oczywiście studiować filozofię realistyczną. Nie uciekniesz od filozofii, od maszyny zawsze możesz.
Serdeczności
Ja przez słowo “nasz” rozumiem “ludzki”.
Facet, który wytworzył szczepionkę w 25% zabijającą ludzi lub powodującą u nich nieuleczalne zaburzenia zdrowia, jest dla mnie pierwszym zabójcą, drugim jest minister zdrowia, który podpisuje dekret o powszechnym przymusowym szczepieniu tego produktu bez rozpoznania medycznego, czy dany pacjent nie będzie z tego powodu chory.
Maryśka Skłodowska zidentyfikowała rad w zacnych intencjach, ale zobacz do czego użyto jej wynalazku za przyzwoleniem prezydentów USA, ZSRR etc. Oppenheimer nie zdzierżył, popełnił samobójstwo. Gdzie tu był Szatan ?
Ludzie ludziom zgotowali taki los. Po co szukać winnego gdzieś w zaświatach, gdy winni jesteśmy my, tj. ludzie.
Masz rację, że powoływanie się na Szatana może być odebrane jak próba zwalenia na kogoś innego winy, ale nie o to mi chodziło. Moim zdaniem każdym czynem – spowodowanym przez niedokładność, niewyspanie, zagubienie, dekoncentrację, brak staranności – każdym czynem który wspiera zło SYSTEMU – dokonujemy wyboru etycznego, opowiadamy się za śmiercią – przeciwko miłości, za Szatanem – przeciwko Bogu. I zdecydowanie to my za to odpowiadamy, to jest nasz grzech, a nie – Szatana.
Te metody walki z SYSTEMEM zła są dobre, ale chodziło mi o metodę wyjścia z niewoli, a nie – wychodzenia :)
Tak, zgadzam się – musimy robić to wszystko, co napisałeś i znacznie więcej, aby walczyć z wszechwładzą SYSTEMU.
Jest jednak skuteczna metoda, tylko wymaga ona zrezygnowania z wielu wygód.
Wolnymi od SYSTEMU ludźmi są bezdomni, zdani całkowicie na łaskę innych ludzi. Nie mając paszportu nie wyjadą za granicę, ale mogą przejść pieszo – przez zieloną. Nie dostają rachunków, wezwań, ponagleń, nie muszą składać zeznań podatkowych. Nie można ich okraść, bo nic nie mają. Oczywiście – można zabrać im łach lub kromkę chleba, ale to dość łatwo odzyskać.
Innym przykładem wolnych od SYSTEMU ludzi są “dzicy” – do których nie zajrzała “cywilizacja” (poza ew. reporterem z kamerą).
Nie uważam wcale, że wolność jest możliwa tylko poza cywilizacją.
Wystarczyłoby moim zdaniem postawić jedną zasadę na szczycie systemu prawnego, aby przestał on służyć SYSTEMOWI zła, a stał się umową wolnych ludzi zawartą dla wspólnego dobra.
Brzmiałaby ona:
“Celem stanowionego prawa jest dobro każdego człowieka, rozumiane jako wspieranie jego naturalnego dążenia do szczęścia i doskonałości zamierzonych dla nas przez Boga, który jest Miłością.
Zasada ta powinna być traktowana jako nadrzędna nad ustanowionymi, a siłą rzeczy – niedoskonałymi przepisami – na każdym szczeblu wykonywania prawa, ze szczególnym uwzględnieniem sądów i innych organów powołanych do kontroli i wymuszania jego przestrzegania, a także urzędów państwowych i samorządowych.”
Uściski
Są dwa (co najmniej) etosy, wzory postępowania.
Średniowiecze wypracowało etos rycerza, który nie bacząc na zapłatę, a nawet na własne koszty miał obowiązek bronić słabszych.
Nowożytność zastąpiła ten etos rycerski etosem biznesmena, handełesa, który szuka i wykorzystuje okazje do otrzymywania zapłaty, który redukuje koszty własne nie bacząc, jakie to niesie koszty dla innych.
Bywali pono dawniej fabrykanci, którzy budowali szkoły, szpitale dla swoich pracowników, ale biznesmamonom się odmieniło i koszty leczenia robotników przerzucili na nich samych. Robotnicy byli słabsi, więc pozostało im się cieszyć, że mają pracę. I dlatego powstał system, wykorzystując strach przed nieszczęściem, chorobą, wprowadzono ubezpieczenia “zdrowotne” jednocześnie biznesmamoni wykorzystując ten sam lęk wywindowali “ceny” “usług zdrowotnych” do niebotycznych rozmiarów.
System się rozrastał, przerzucając coraz więcej kosztów funkcjonowania ludzi jako wspólnoty na barki tych najsłabszych, którzy bronić się nie mają siły.
To jest pewien, skrót, uproszczenie, ale kto chce poważnie mówić o wyzwoleniu kraju z łap systemu, powinien wiedzieć, skąd ten system się wziął (z jakich błędów filozofów między innymi), jakie problemy miał za zadanie u swego zarania rozwiązać i jakie problemy przyniesie jego zlikwidowanie. (a czas ku temu najwyższy bo bankructwo ZUSa tuż tuż).
Bo nie można ludziom (zwłaszcza tym najsłabszym, z płacą minimalną na przykład) powiedzieć: koniec NFZ, od dzisiaj macie te parę złotych więcej, ale leczycie się sami.
Nie ma wyjścia z systemu, bez zmiany mentalności, bez wyzbycia się tego, co na początku nazwałem etosem handełesa, a co w nomenklaturze Kościoła nazywa się chciwością, czyli jednym z 7 grzechów głównych, pamiętając jednocześnie, że socjalizm wyrasta z innego grzechu czyli zawiści.
Pozwolę sobie jeszcze wkleić prelekcje mniej więcej w tym temacie dr Jana Przybyła:
“Zatrute owoce oświecenia”
“Bożek wolnego rynku”
Cytowane za: http://www.panstwo.net/3973-koczownicy-od-czadow
piszesz…”Bo nie można ludziom (zwłaszcza tym najsłabszym, z płacą minimalną na przykład) powiedzieć: koniec NFZ, od dzisiaj macie te parę złotych więcej, ale leczycie się sami.”
…nazywasz czekanie pół roku do specjalisty “leczeniem”…no nie rób jaj:))…w niektórych przypadkach liczą się godziny aby poprawnie zdiagnozować i podjąć skuteczne leczenie
nie szukałbym zła po stronie przedsiębiorców (polskich, a nie korporacyjnych rzecz jasna)po pierwsze System chce skłócić przedsiębiorców i pracowników na płaszczyźnie socjalu, a sam się tuczy jak gęś kosztem i przedsiębiorcy i pracownika…jestem za płaceniem pensji brutto i niech każdy się ubezpiecza gdzie chce…to było by godziwe i sprawiedliwe ..niestety tzw “system zdrowotny” zdycha w konwulsjach, a każda z kolei władza chce dziwnym trafem wskrzeszać i reanimować tego trupa…
…jest wiele rozwiązań, ale nikt nie chce z nich skorzystać, bo na przykład gdzie ta cała banda z ZUS-u się podzieje?:))
Nie o leczenie tu o chodzi, ale o strach. Teraz jakie jest, takie jest, i jak dożyjesz to się dostaniesz “zadarmo”. (w cudzym słowiu zadarmo oczywiście).
A jak sprywatyzują i każdy za szpital będzie musiał zapłacić sam? Są ludzie silni, którzy to uniosą, ale jeśli “kosztowny” rak trafi na samotną wdowę z pięciorgiem dzieci.
Trudno cokolwiek pisać bez ocierania się o demagogię, ale różne sytuacje mogą się zdarzyć i trzeba na nie umieć odpowiedzieć. Czy tak, jak pewien premier po powodzi “trzeba się było ubezpieczyć”. No i znowu demagogia, bo każdy przypadek jest indywidualny i w każdym trzeba by oceniać, na ile jest skutkiem własnych zaniedbań, a na ile czynników niezależnych…
Strach jest, moim zdaniem, m.in. powodem popierania systemu przez ludzi. Strach przed pozostawieniem bez pomocy albo na jałmużnie, skoro teraz “się należy”.
Masz oczywiście rację o skłócaniu przedsiębiorców i pracowników i tuczeniu się na tym biurokratów, ale wszystkie rozwiązania systemowe, które stają między nimi powstały w odpowiedzi na jakieś nieprawidłowości w tych relacjach.
Uważam, że bez zrozumienia tych błędów naprawianie tylko pogorszy sytuację.
Ot choćby rozstrzygnięcie, czy człowiek jest dla gospodarki, czy gospodarka dla człowieka (filozofia się kłania).
Może trzeba im pomóc znaleźć uczciwe zajęcie. ;)
właśnie… “strach”…System bazuje na strachu, gdyby nie strach, system mógłby zdechnąć sam z siebie, to jeden z wielu czynników, ale bardzo istotny… i to jest patologia i skutki tzw “państwa opiekuńczego” człowiek zatraca podstawowe odruchy obronne, staje się nieudacznikiem, który zwraca się ze swoimi bolączkami wprost do Systemu…czy nie zauważyłeś, że te systemy ludzkie w dużej mierze opierają się na zasadach komunistycznych?? to jest zarządzanie strachem …taki sam cel jest w tzw “zamachach” które się teraz zdarzają co chwilę…
…co do zusowskiej bandy, to ja bym ich zagospodarował, ale sęk w tym, ze oni praktycznie chyba nic nie potrafią oprócz przekładania stosów papierów z jednej kupy na drugą…
System to złe określenie, raczej organizacja życia wspólnego, wyuczone zachowania ludzi.
A zwraca się bezpośrednio do urzędnika, bo wszystkie pośrednie ciała (rodzina, jakaś wspólnota wiejska, miejska) wszystko to zostało zniszczone – zawłaszczone – wchłonięte przez państwo – Lewiatana, przez jego urzędników.
Piętnując jedną skrajność – wszędobylskie państwo popadamy w skrajność drugą: każdy sobie rzepkę skrobie. Od skrajnego kolektywizmu do skrajnego indywidualizmu. Od nic nie jesteś winien wspólnocie, w której żyjesz, do “nic bez państwa, wszystko dla państwa, wszystko przez państwo”.
Walki z tym wielkim światowym “systemem” nie można wygrać odgórnie, przez wymyślenie i wprowadzenie kontr-systemu czy anty-systemu, ale oddolnie, przez odbudowę solidarności międzyludzkiej, przez stworzenie gospodarki wolnej od chciwości (i zawiści). A kiedy warunki gospodarowania będą stabilniejsze, to obawa o przyszłość będzie mniejsza, i trudniej będzie ludźmi rządzić przez straszenie, bo i straszaków będzie mniej.
“ale chodziło mi o metodę wyjścia z niewoli, a nie – wychodzenia :)”
Zauważ, że nie ma jednej, ogólnej metody “wyjścia z niewoli”. Rozumiem, że jest to odwieczne pragnienie ludzi (Platon, Kartezjusz…). Ale pługiem nie zagrasz etiudy Chopina. To przecież przedmiot naszego zainteresowania, naszego zaniepokojenia, naszego badania decyduje o wyborze metody, w jaki sposób można go opisać. Owszem, to my wybieramy przedmiot, problem, który analizujemy w zależności od naszej wrażliwości, zainteresowań, cnót (zdolności) intelektualnych, ale gdy zaczniemy wszystkie te zagadnienia rozpatrywać tę samą metodą, wtedy wyjdą nam nieporozumienia, absurdy, jak np. w marksizmie, w ewolucjonizmie. To są opcje życzeniowe.
Eric Fromm mylił się wyróżniając wolność jako “wolność do” i “wolność od”. Jedna i druga nie uwzględnia różnicy między Wolnością a Dowolnością. Dowolność jest wyborem Byleczego. Wolność jest zawsze wyborem Dobra. Do frommowskiej “ucieczki od wolności” dochodzi wtedy, gdy buntujemy się przeciwko rzeczywistości, którą rozumiemy tylko jako zbiór rzeczy o jednorodnej strukturze bytowej, nie rozróżniając struktury bytów wytworzonych przez nas od pluralizmu struktur bytów naturalnych, samodzielnych; wtedy wydaje nam się, że nasze wytwory dominują nas, że mają tę samą wartość co my (instytucja a my), że się “wyalienowały”, usamodzielniły jak matrix.
Tymczasem wolność jest intymnie związana z dobrem, a dobro z wolnością. Wiesz pewnie, że doskonale powinni to rozumieć Arabowie, dla których etymologicznie “al-H.air” – “dobro” w formie “al-H.ajaar” oznacza “wolność wyboru”; w 8 grupie “ih.jaara” to tyle co “wybór”, “wolna decyzja”; “ih.tijaar” to “liberum arbitrium” – wolna wola. Szkoda, że dzisiaj nie rozumieją swojego języka.
Nie ma ucieczki od wolności, ani od dobra. To tylko my przyznając ludzkim wytworom status samodzielności, stwierdzając, że one nas w pewnych sytuacjach dłamszą, niszczą nasze dobro, uciskają naszą wolność, pragniemy od nich uciekać do lasu, na bezludną wyspę, na Dzikie Pola. Człowiek jest istotą społeczną (Arystoteles), wytwarzającą dzieła, tworzącą kulturę, nawiązującą relację z innymi bytami. I teraz chodzi o to, by nauczył swoja wolną wolę, by wybierała dobre rozumienia i rozumowania zaproponowane przez jego intelekt, a nie poddawała się bezkrytycznie impulsom zmysłów i niewychowanym emocjom czy uczuciom. “Niecywilizowani” ludzie doskonale o tym wiedzą dzięki przekazom swoich przodków, tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie. To nie są “nakazy czy zakazy”, gdyż te są pomysłem wyznawców libertanów, głosicieli Bylejakości.
Zobacz jak świetnie realizuje swoją wolność Iza B. F. w ostatnim artykule o “Uczniach tego, którego imienia nie należy wymawiać po wsze czasy”. Oby wszyscy na swojej działce czynili podobnie.
Twoja “umowa wolnych ludzi” jest szlachetnym pomysłem zapodmiotowanym (mającym swe źródła) w tradycji chrześcijańskiej. Niepokoję się tylko o to, żeby nie została zinterpretowana na sposób kantowskiego Imperatywu kategorycznego, gdzie prawo jest ważniejsze niż człowiek/osoba.
Bywaj zdrów
Czy czasem Pana zachwyt czy fascynacja i zainteresowanie filmem Matrix nie skłaniają Pana do ujmowania dzisiejszej rzeczywistości w perspektywie gnostycznej ? DelfInn zwrócił mi uwagę, że tak właśnie odczytuje ten film znany polski gnostyk J. Prokopiuk :
Prokopiuk – Matrix3
J. Prokopiuk w tej recenzji wzmiankuje “gnostycyzm chrześcijański” w osobach Walentyna, Bazylidesa i Markiona zapominając doprecyzować, że ci gnostycy byli traktowani przez kościół katolikos jako heretycy (odrzucający całość wiary w Chrystusa); nie wspomina też, że gnoza jest do dziś uznawana za błąd przez Kościół Katolicki, co sprawia wrażenie, że w Kościele jest dalej rozwijana ? Nie proponuje tu porównania idei Matrix (używa rodzaju żeńskiego) z w/w gnostykami, gdyż ich ujęcia gnozy niewiele mają wspólnego z Matrixem, lecz z poglądami niejakiej Helen Szucman i ze swoimi własnymi gnostycznymi interpretacjami Biblii.
Jeżeli ma Pan podobną do J. Prokopiuka gnostyczną wizję świata, to bardzo nad tym boleję. Myślę, że to droga donikąd.
Powodzenia
Byłoby to zupełną porażką, ponieważ proponowana przeze mnie zasada wyraża właśnie tę myśl: że osoba jest ważniejsza niż prawo.
W tej chwili nie ma takiej zasady i prawo jest ważniejsze niż osoba, dlatego Twoje obawy wydają mi się wybiegać bardzo daleko poza rzeczywistość, nawet poza zbiór potencjalnie prawdopodobnych jej wersji.
Serdeczności.
I tu właśnie rozumiem niechęć czy niezrozumienie Trybeusa i Zapinia dla filozoficznego podejścia do problemu postawionego w notce.
Myślę, że jej autorowi chodzi o bardzo konkretne rzeczy, a Ty wszystko próbujesz uogólniać. Gdzie się podziewa u Ciebie realizm, gdy chodzi o dzień powszedni, tu i teraz? Czy nie gdzieś w Platońskiej jaskini? :-)
Nie chodzi mi o wolność jako wybór dobra itp., ale o proste, praktyczne sprawy. Np. żeby nikt nie wydawał zabieranej mi pod przymusem części mojej zapłaty na niegodziwości godzące w dobro wspólne, takie jak oszukańczy system “opieki zdrowotnej”, utrzymanie partii politycznych, “straży miejskiej” która wcale nie pilnuje porządku, ale prześladuje staruszki ratujące się przed koniecznością żebrania sprzedażą kwiatów i sznurowadeł albo wyłudza pieniądze dla Gronkowca (np. na projekty w stylu “tęczy” na pl. Zbawiciela) – wypisując mandaty lub ściągając samochody zaparkowane w sposób, który nikomu nie szkodzi, ale narusza “literę prawa” (i to tylko dlatego, że władze miasta zupełnie nie dbają o zapewnienie dostatecznej ilości legalnych miejsc parkingowych).
Może warto wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie naszej niewoli: historycznym i prawa międzynarodowego.
Obecna RP stanowi w nim ciągłość z tworem państwowym powołanym przez “Manifest PKWN” w lipcu 1944 r.
Gdybyśmy żyli w wolnym państwie mającym ciągłość z Polską Piastów i Jagiellonów, to nie byłoby ono “n-tą rzeczypospolitą”, tylko po prostu – Rzeczpospolitą Polską.
Dokładnie Asadowie, dokładnie.
Ja już nie uczestniczę w tym uczonym pustosłowiu.
A tymczasem:
http://vat.pl/1904-nie-czekaj-z-wdrozeniem-jednolitego-pliku-kontrolnego-10881/
To bardzo dobra zmiana.
Taki zwrot ku normalności.
Epidiaskop zarządzi modły na Jasnej Górze za powodzenie i opiekę Opatrzności nad tym zbożnym dziełem.
Oczywiście z NWO nie ma to żadnego związku.
Aby żyło się lepiej.
Aby żyło się lepiej wszystkim.
“… autorowi chodzi o bardzo konkretne rzeczy, a Ty wszystko próbujesz uogólniać.”
Myślę, że mówię o konkretach, ale uogólniam je w wymiarze filozoficznym.
Ty też mówisz o konkretach, które uogólniasz w wymiarze politycznym.
Interesujemy się innymi dziedzinami naszego życia.
Wydaje mi się, że chciałbyś, żebym tłumaczył te moje uogólnienia filozoficzne na język polityczny ? Nie lubię polityki, zbyt dużo w niej emocji.
Ale,
jak chcesz pomóc “homo politicus”, gdy nie wiesz kim jest “homo” ?
A to już jest filozofia.
Owszem, można postępować tak jak marksiści, nie zbadać problemu i go nie zdefiniować, ale za to dać uszczęśliwiającą wizję najlepszego z możliwych światów, uśmiercając przed tym wymyślonych burżujów.
Można jak biolodzy, nie podać definicji “życia”, a zajmować się tylko warunkami, w jakich to życie występuje.
Rzeczywiście, wtedy filozofia jest nieużyteczna.
To prawda, ja też uogólniam, ale – jak się wydaje – istnieją uogólnienia mądre, sensowne, oraz – pozbawione tych przymiotów.
Przykłady:
Kiedy lekarz powie do kobiety w bólach – “będzie pani rodzić”, to ta nie zaprotestuje, że “to jakieś filozoficzne dyrdymały, bo przecież nie ma rodzenia, tylko konkretna ja wydam na świat jakieś konkretny, jednostkowy byt cielesno-duchowy”. Okazuje się, że uogólnienie polegające na nazwaniu rodzeniem czynności wydawania na świat (zawsze konkretnych, a nie – uogólnionych) potomków – jest pomocne, łatwiej nam się dzięki niemu porozumieć.
Jeśli ktoś zapytałby rodzącą, jaka jest jej definicja życia i czy aby nie pojmuje ona swojego, pchającego się na świat potomka dualistycznie, otrzymałby prawdopodobnie wiązankę gorzkich przekleństw i wyzwisk. I słusznie.
Uogólnianie w wymiarze filozoficznym jest dobre, kiedy pozwala nam coś zrozumieć, dowiedzieć się czegoś o rzeczywistości. W tym konkretnym przypadku – abstrahowanie, które mu towarzyszy odziera omawianą sytuację z istotnych szczegółów, bez których wszelkie rozważania – pozornie na temat tej notki – stają się pieprzeniem bez sensu. Przepraszam za tak dosadne określenie, ale sytuacja Trybeusa i tej rodzącej z mojej zmyślonej historyjki mają ze sobą – wbrew pozorom – dużo wspólnego.
Jeśli filozofia oddala, zamiast przybliżać ludzi do siebie (“byty osobowe w relacji spotkania”) – to przestaje być filosofiją – umiłowaniem mądrości – bo to niemądre.
Uogólnianie w wymiarze filozoficznym oddala Cię od Trybeusa, konkretnego, realnego człowieka, w jego aktualnej, rzeczywistej sytuacji. Utrudnia Ci zrozumienie go. Myślę, że także szufladkowanie poglądów, przekonań – dopasowywanie ich do minionych szkół i kierunków filozofii, teologii i mistyki czyni relację spotkania mniej spontaniczną; zaczyna ona przypominać grę w szachy, gdzie jeden z graczy zna na pamięć mnóstwo słynnych rozgrywek.
Petryfikacja prowadzi do reifikacji, a prawdziwego człowieka, który nie tyle jest – co staje się w każdej chwili – można poznać tylko jeśli się go pokocha.
Uściski.
No właśnie takie myślenie uważam za błąd. Vide Przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie.
Platońskie marzenie o jedności? Chyba miał Pan na myśli plotyńskie, marzenie o wszechjedności. Wypraszam sobie mieszanie Platona do tego typu wybryków. A Matrix to oczywiście wizja gnostycka, miesza tezy prawdziwe z mylnym ujęciem wolnej woli, rozumianej w tym ujęciu jako wolności od jakichkolwiek wrodzonych skłonności, i jest to rzeczywiście wizja paradoksalna i dobra dla ćwierćinteligentów. Ale ukochana przez współczesnych protestantów(a coraz częściej także przez katolewaków), którzy już dawno porzucili naukę swoich ojców założycieli. Nie rozumiem tylko jak poprzez krytykę matrixa, można by udowodnić, że poczucie bycia jedynie numerem, jest czymś fikcyjnym czy nieuzasadnionym, sama tego doświadczyłam chowając własnego Tatę. Czułam dokładnie to samo o czym pisał Pan Trybeus, czułam się tak, jakbym musiała pomóc systemowi posprzątać po fakcie nieaktualnego istnienia, czyli wykasować numerek z bazy danych. To są uczucia przykre i naturalne i nic tego nie zmieni. PS Niewolnikami jesteśmy dopóty, dopóki pozwalamy innym decydować o naszym losie. I tylko w takim sensie.
Marku, zwróć uwagę na ten fragment:
Traktowanie tego, co napisał Trybeus, a teraz – pani Serafińska jako “uogólnienia w wymiarze filozoficznym” jest błędem i prowadzi do jałowego sporu.
Równie dobrze można by po lekturze trenów Kochanowskiego zacząć przekonywać ich autora, że śmierć to tyko przejście do innej, pięknej i pełnej szczęścia rzeczywistości itd.
Należy to raczej odczytywać jako: “jesteśmy traktowani jakbyśmy byli jedynie numerami”.
Ale literatura ma swoje prawa. Po to, aby wstrząsnąć czytelnikiem, skłonić go do refleksji stosuje się figury retoryczne: metafory, anafazy, oksymorony, asyndetony itd.
Pani prof. Król – dziękuję Pani za “katowanie” nas wypracowaniami “świat przedstawiony i sposoby jego kreacji w …”. Dała nam Pani cenne narzędzie powiększające naszą zdolność do rozumienia tekstów literackich.
Rzeczywiście, trzeba ustalić czy mówimy o poczuciach, czy próbujemy uzgodnić obraz rzeczywistości.
Nie neguję bynajmniej wagi poczuć, ale wtedy jesteśmy bardziej w dziedzinie poezji i wtedy możemy to ująć na przykład tak:
Numer gdzie spojrzę, gdzie się poruszę,
numer się wżera przez ciało w duszę.
Zamiast skrzydełek i aureoli
jest tylko numer, piętno niewoli.
A gdybym skrzydeł nie chciał, lecz rogi,
pismo z numerem, takie wymogi.
A kiedy śmierć mnie sięgnie swą kosą
stanie nad grobem poranną rosą
komisja w składzie biurwa i snobka,
żeby mój numer zetrzeć z nagrobka.
Dobre. Mogło by ew. być “biurwa i sobek, aby mój numer dać na nagrobek”.
Nie mogłoby być, bo to oznaczałoby że coś jednak po człowieku zostaje na wieki.
Tymczasem Pani Joanna pisze:
Świetne! :-)
Pani Joanno, chcę doprecyzować : bez Platona nie było by Plotyna. Nie bez kozery to, co napisał Plotyn nazywa się w historii filozofii nowym platonizmem (neoplatonizm). Plotyn sformalizował literacko-filozoficzne dialogi Platona i je sprecyzował, uwyraźnił oraz rozpisał szczegółowo. To jest ta sama perspektywa rozumowania, dlatego nie sądzę, żebym dokonał jakiegoś “wybryku”.
Widzę, że już Pan Zeb odpowiedział Pani, iż nie można budować filozofii na “poczuciu”, na uczuciach. To będzie sentymentalny obraz świata.
także do Pani Joanny, Trybeusza, Zapinio
Mam do Ciebie konkretne pytanie :
Czy swoje dziecko traktujesz jako numer, zwierzę, niewolnika, matrix, system ?
Jeżeli tak, to odwołam moje bajdurzenia o osobie, relacjach osobowych, wytworach i inne moje uogólniające, filozoficzne banialuki.
Jeżeli nie, to znaczy, że system czy matrix nie jest wszechogarniającą pajęczyną sensownie i w pełni wyjaśniającą rzeczywistość, którego “częścią” jest Twoje dziecko.
Twoje wyjaśnienie, że tylko chodzi o to, iż
„jesteśmy traktowani jakbyśmy byli jedynie numerami”
jest zgrabnym unikiem, gdy tymczasem Pan Trybeusz wyraźnie twierdzi, że “Jesteś numerem….” i Ty się nad taką metaforą rozczulasz.
Marku, nie obrażaj się.
Relacje pomiędzy ludźmi, rozumienie czym jest osoba to nie banialuki (przynajmniej dla mnie, bo za innych ręczyć nie mogę). Nie chodzi o to by to odwoływać, tylko stosować we właściwym dla tych pojęć/zagadnień zakresie.
Absolutnie nie jest tak, że “system” to paradygmat, któremu podporządkowana jest cała rzeczywistość. Ale on istnieje i ma wielką władzę. Mniejszą niż dobro i miłość, ale na tyle wielką, że zabija i powoduje morze łez. Ale zostanie pokonany i strącony w otchłań.
13 A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię,
począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę.
14 I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego,
by na pustynię leciała na swoje miejsce,
gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu,
z dala od Węża.
15 A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli
wodę jak rzekę,
żeby ją rzeka uniosła.
16 Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście
i otworzyła ziemia swą gardziel,
i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił.
17 I rozgniewał się Smok na Niewiastę,
i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa,
z tymi, co strzegą przykazań Boga
i mają świadectwo Jezusa.
18 I stanął na piasku [nad brzegiem] morza.
1 I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza,
mającą dziesięć rogów i siedem głów,
a na rogach jej dziesięć diademów,
a na jej głowach imiona bluźniercze.
2 Bestia, którą widziałem, podobna była do pantery,
łapy jej – jakby niedźwiedzia,
paszcza jej – jakby paszcza lwa.
A Smok dał jej swą moc, swój tron i wielką władzę.
3 I ujrzałem jedną z jej głów jakby śmiertelnie zranioną,
a rana jej śmiertelna została uleczona.
A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią,
4 i pokłon oddali Smokowi,
bo władzę dał Bestii.
I Bestii pokłon oddali, mówiąc:
«Któż jest podobny do Bestii
i któż potrafi rozpocząć z nią walkę?»
5 A dano jej usta mówiące wielkie rzeczy i bluźnierstwa,
i dano jej możność przetrwania czterdziestu dwu miesięcy.
6 Zatem otworzyła swe usta dla bluźnierstw przeciwko Bogu,
by bluźnić Jego imieniu i Jego przybytkowi,
i mieszkańcom nieba.
7 Potem dano jej wszcząć walkę ze świętymi
i zwyciężyć ich,
i dano jej władzę nad każdym szczepem, ludem, językiem i narodem.
8 Wszyscy mieszkańcy ziemi będą oddawać pokłon władcy,
każdy, którego imię nie jest zapisane od założenia świata w księdze życia zabitego Baranka.
9 Jeśli kto ma uszy, niechaj posłyszy!
10 Jeśli kto do niewoli jest przeznaczony, idzie do niewoli,
jeśli kto na zabicie mieczem – musi być mieczem zabity.
Tu się okazuje wytrwałość i wiara świętych.
Bestia druga, czyli Fałszywy Prorok, na usługach pierwszej
11 Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi:
miała dwa rogi podobne do rogów Baranka,
a mówiła jak Smok.
12 I całą władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje,
i sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii,
której rana śmiertelna została uleczona.
13 I czyni wielkie znaki,
tak iż nawet każe ogniowi zstępować z nieba na ziemię na oczach ludzi.
14 I zwodzi mieszkańców ziemi
znakami, które jej dano uczynić przed Bestią,
mówiąc mieszkańcom ziemi, by wykonali obraz Bestii,
która otrzymała cios mieczem,
a ożyła.
15 I dano jej, by duchem obdarzyła obraz Bestii,
tak iż nawet przemówił obraz Bestii
i by sprawił, że wszyscy zostaną zabici,
którzy nie oddadzą pokłonu obrazowi Bestii.
16 I sprawia, że wszyscy:
mali i wielcy,
bogaci i biedni,
wolni i niewolnicy
otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło
17 i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia –
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
18 Tu jest [potrzebna] mądrość.
Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy:
liczba to bowiem człowieka.
A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć.
cosik mi się zdaję, że panu filozofowi Markowi Prokopowi szwankuje percepcja…jeśli by nie szwankowała, to by jednak wiedział, że to nie ja nazywam swoje dzieci numerami i to nie ja nazywam swoje dzieci niewolnikami…, tylko system, który nazywa moje dzieci numerami..ja się na tą okoliczność buntuję, i normalny człowiek też się będzie buntował…tylko filozofy będą szukać winnych w ludziach, którzy ten gówniany system obnażają…pan niech się dalej podpiera filozofią, to się pan kiedyś obudzi z ręką w nocniku…bez przygotowania na twardy upadek…
..pragnę zauważyć, że w czasie II WŚ filozofia była bezużyteczna, kiedy ponumerowani niewolnicy zbrodniczego systemu w obozach koncentracyjnych dzielili się kawałkiem chleba aby przetrwać do następnego dnia, filozofowanie zostawało na szarym końcu, jeśli w ogóle było by brane pod uwagę :))pozdrawiam i proszę o chwile refleksji nad sobą, bo w razie “W” ta pana filozofia zostanie daleko w tyle…tam “gdzie plecy nazwę swą szlachetną tracą”, że zacytuję naszą wspaniałą blogerkę Izabelę Brodacką Falzmann…
Marku,
ja się wcale nie obrażam.
Pewnie mój przykład przedstawiłem zbyt ostro, zbyt emocjonalnie ? w ferworze dyskusji, ale chciałeś, żebym zajmował się konkretami i tak mi wyszło.
No właśnie. Konkrety. Ja się silę na konkrety, a Ty mi cytujesz Apokalipsę, której nie rozumiem, gdyż aby ten tekst zrozumieć powinienem znać wersję grecką, łacińską, kilka różnych komentarzy Ojców i Doktorów Kościoła…
Nie jestem teologiem, nie zajmuję się proroctwami. Przepraszam, ale każdy ma swoje hobby.
Jadę dziś w góry, wysoko i pewnie przez kilka dni nie będę miał połączenia z internetem. We Francji są obszary nie objęte internetem.
Cieszę się, że będziesz w górach i bez Internetu :)
Ja też się go zamierzam pozbyć na kilka dni. W Polsce bywa, że nawet zasięgu GSM nie ma :)
Myślę, że w zrozumieniu Apokalipsy nie pomoże nawet podany przez Ciebie arsenał.
Kościół katolicki uczy, że Pismo Święte można studiować tylko w ramach jego wspólnoty, że nie należy interpretować go samodzielnie.
A jednak:
Warto więc chyba starać się zrozumieć Ewangelie i cały Nowy Testamet, a także – Stary. Nawet bez nadziei, że nasze zrozumienie będzie pełne, czy nawet – “dostateczne”.
Jeśli chodzi o Objawienie Św. Jana, to w jego zrozumieniu pomocny może być choćby wstęp zamieszczony w “Biblii Tysiąclecia”:
Szanowny Panie Trybeuszu,
też mógłbym tak jak Pan : “cosik mi się widzi, że …
ale także widzę, że po prostu nie rozumiemy się.
Chciałbym zrozumieć, co w Pana artykule jest Pana myślą, a co należy do systemu.
Asadow twierdzi, że Pana “Jesteś numerem” należy rozumieć jako „jesteśmy traktowani, jakbyśmy byli jedynie numerami” – czyli to nie Pan twierdzi, tylko “system”. Jeżeli uwaga Asadowa jest słuszna, to ja bym zatytułował Pana artykuł : “System twierdzi, że jesteś numerem”.
Ale gdy Pan do mnie pisze, że to ja jestem numerem, niewolnikiem systemu, bo pesel, bo rejestracja, bo cośtam, wtedy mam wątpliwości czy to jest tylko twierdzenie z pozycji systemu, czy także i Pan osobiście podziela taką opinię.
Gdy Pan mi radzi, żebym zbuntował się przeciwko systemowi, to odnoszę wrażenie, że ten bunt też już jest wpisany w system, gdyż wszystko jest systemem. Taka propozycja przypomina mi postawę J.P. Sartre’a, który krzyczał, że ludzie wegetują (jak niewolnicy, lemingi), a powinni egzystować. Ojciec Bocheński zaliczył taką postawę do 100 zabobonów i nazwał ją “Aktywizmem” (alfabetycznie pierwszy zabobon). Trzeba bardzo uważać i niespiesznie wybierać pierwsze zasady, pryncypia, gdyż trudno przewidzieć, do jakich wniosków nas doprowadzą.
Jak Pan widzi, mam problemy ze zrozumieniem pańskiego tekstu, chociaż literacko jest zgrabnie napisany.
Jeżeli miałbym obrazowo ująć Pana rozumowanie, to kojarzy mi się dziecko, które krzyczy : “Mamo ! woda się wylewa z wanny !” Bierze ścierkę i wyciera wodę z podłogi, zamiast zakręcić kran lejącej się wody do wanny. W języku filozoficznym wodę nazwałbym “skutkiem”, kran z lejącą się do wanny wodą “przyczyną”. A Pan przyczyną nazywa “wodę” i krzyczy “Woda”, Woda jest winna !” Woda dla mnie to opisywany przez Pana “matrix”.
Anonimowy autor “Liber de causis”, tekstu tłumaczonego z arabskiego na łacinę w XII wieku, twierdził, że przyczyna pierwsza (tu “kran”/gnoza) bardziej, z większą mocą wpływa na skutki, niż przyczyny drugie (tu “woda”/matrix). Pan nie szuka podstawowej przyczyny (gnoza), Panu wystarczą przyczyny drugie (matrix, system). Tymczasem dla mnie, nie było by matrixu, gdyby nie było gnozy.
Czy rzeczywiście to jest “konkretne” wyjaśnienie sytuacji, ponieważ wszystkim wydaje się, że matrix pełni pierwszoplanową, najważniejszą rolę, a nie gnostycyzm, który jest przyczyną matrixu i równocześnie skutku ?
Opisuje Pan sytuację, w której jedyne co nam pozostaje, to bunt przeciwko matrixowi, a nie przeciwko gnozie. Po prostu źle została postawiona diagnoza tego, co jest właściwą przyczyną danego skutku.
Podstawowa rola filozofii, od Arystotelesa, przez al-Kindiego, Tomasza z Akwinu, polega na tym, aby wyraźnie i jasno wskazać na właściwą przyczynę danego zjawiska, a nie zadowalać się ujawnianiem przyczyn bliższych, które mają pośredniczący wpływ na powstały skutek, czy dane zjawisko. Konkretnie : gorączka jest skutkiem przeziębienia np. gardła, ale gdybyśmy nie wychodzili na mróz bez szalika, nie doszło by do przeziębienia.
P.S. Proszę nie mówić, że filozofowie są niepotrzebni, że nie mają żadnego wpływu na dzieje ludzkości : koncepcję “rasy Panów” i “rasy niewolników” Hitler przejął od Nietzschego. Wielu historyków przypisuje Heideggerowi jako członkowi NSDAP współdziałanie w tworzeniu ideologii III Rzeszy. Pomysł na Związek Sowiecki wywodzi się wprost z doktryn Marksa i Lenina. To marksistowsko-egzystencjalne koncepcje Sartre’a były teoretyczną bazą dla oszołomionych “dowolnością” dzieciaków 68 roku. Owszem, to są przykłady, jak koncepcje filozoficzne mogą niszczyć humanizm.
Działalność Gilsona, był współredaktorem tekstu Karty ONZ w San Francisco (1945) i konstytucji UNESCO w Londynie (1945), czy Mikołaja z Krakowa, który wraz ze Stanisławem ze Skarbimierza opracowali koncepcję “wojny sprawiedliwej” przedstawiając ją na soborze w Konstancji (1415), należy wpisać do pozytywnych wpływów filozofów. Dzisiaj dominuje doktryna “wojny prewencyjnej” propagowana przez kiepskiego filozofa, Bernarda Henry Levy, który m.in. przekonał Sarkozy’ego do swej opcji, by ten wywołał wojnę w Libii czy wcześniej w Jugosławii. Według tej prewencyjnej koncepcji należało by konsekwentnie natychmiast zabić sąsiada, gdyż nigdy nie wiadomo, czy jutro nas nie okradnie, a może zabije ?
Są kiepscy, ale i dobrzy filozofowie, to nie znaczy, że wszystkich i ich koncepcje należy wyrzucić do lamusa.
Źle się dzieje, gdy nasze wytwory, pomysły skonstruowane do spełniania określonej funkcji, bierzemy za samodzielne byty, którymi straszymy ludzi. Gorzej, gdy perwersyjnie wypaczamy ich pierwotne funkcje, niekiedy szlachetne, często destrukcyjne, by zdominować ludzi czy nawet ich niszczyć.
Propagowanie postawy straszenia czy buntowania ludzi nie wydaje mi się słuszną i właściwą pedagogiką.
Lepiej propagować postawy pozytywne. Owszem, należy zawsze krytycznie wykazywać błędy, ale przede wszystkim trzeba odkrywać prawdziwą wartość, jaką jest ta nasza rzeczywistość : zdolność i potrzebę przebywania wśród osób, a nie wśród rzeczy (tytuł książki K. Pomiana) czy pośród idei (czytaj, w systemie).
Życzę powodzenie w odróżnianiu, zarówno w rozmyślaniach jak i w czynach,
“Dobrowolności” od “Dowolności”
“Bytów wytworzonch” od “Bytów samodzielnych”
“Możliwości” od “Sprawności”
“Przyczyn” od “Skutków”.