Sonda z serwisu hanzo.pl:
Nawet prowadzący audycję “Tak czy nie” w Polsat News wspomniał o tym, że “wiele osób komentująych na Facebook’u chce raczej deklaracji, że PiS wyprowadzi nas z UE”. Tu mała próbka:
A to na stronie polsatnews.pl:
O autorze: Asadow
Marek Sas-Kulczycki
„Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym. Może powieszą mię kiedyś ludzie serdeczni za te prawdy, których istotę powtarzam lat około dwanaście, ale gdybym miał dziś na szyi powróz, to jeszcze gardłem przywartym hrypiałbym, że Polska jest ostatnie na ziemi społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród. Kto zaś jedną nogę ma długą jak oś globowa, a drugiej wcale nie ma, ten - o! jakże ułomny kaleka jest.
Gdyby Ojczyzna nasza była tak dzielnym społeczeństwem we wszystkich człowieka obowiązkach, jak znakomitym jest narodem we wszystkich Polaka poczuciach, tedy bylibyśmy na nogach dwóch, osoby całe i poważne - monumentalnie znakomite. Ale tak, jak dziś jest, to Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł - i jesteśmy karykatury, i jesteśmy tragiczna nicość i śmiech olbrzymi ... Słońce nad Polakiem wstawa, ale zasłania swe oczy nad człowiekiem...”
Socjalizujący program PiS uważam za błędny i szkodliwy, nie podoba mi się, że większość czołowych przedstawicieli tej partii ma jakiś problem z nazywaniem w publicznych wypowiedziach rzeczy po imieniu – mówieniem w prosty i jednoznaczny sposób prawdy…
Jednak zmiany, jakie zachodzą dzięki nim w mediach i publicznej debacie niosą wiele nadziei.
Informacja, że Kraśko będzie zakładać telewizję internetową – bezcenna :)
Program Rodzina 500 plus jest systemowym wsparciem polskich rodzin.
I może pomóc w przełamaniu demograficznej zapaści, w jaką wpakowała Polskę zbrodnicza, postbolszewicka mafia rządząca w PRL-bis od 1989 roku.
Dlatego generalizowanie o szkodliwości socjalizującego programu PiS jest nieprzemyślane.
Znaczącą część tych pieniędzy otrzymają rodziny najuboższe, często przecież doprowadzone do nędzy antypolską polityką gospodarczą postbolszewickiej mafii w PO rabującej Polskę i dbającej wyłącznie o dochody swoje własne lub ich zleceniodawców z Niemiec…
Taką pomoc od państwa otrzymują rodziny w wielu innych krajach…
A propos wystąpienia z Unii posteuropejskiej. Myślę, że Polska powinna wystąpić w najbardziej dogodnym momencie, po uprzednim przygotowaniu: politycznym, gospodarczym i militarnym. Najlepiej RAZEM z krajami grupy Wyszehradzkiej. Obawiam się,ze PIS o tym w ogóle nie myśli.
Z UP nie możemy wystąpić “na hura” ,czyli bezmyślnie- w taki sam sposób jak wstąpiliśmy. Wystąpienie z eurokołchozu nie załatwi naszych problemów wewnętrznych.
Proszę mi wybaczyć, ale sam wiem najlepiej, które moje poglądy – jak bardzo lub jak słabo przemyślałem :)
Powoływanie się na socjalne programy innych państw jest ryzykowne. Weźmy przykład Niemiec i Anglii – krajów do których nasi rodacy jeżdżą za chlebem, których rozwinięty “socjal” dość dobrze znamy. Oba te kraje żyją w znacznym stopniu z neokolonializmu. Pierwszy z nich za sprawą korupcji unijnej. W przypadku drugiego – około połowy PKB stanowią przychody z manipulacji banksterskich. To są bogate kraje, ale ich dobrobyt nie pochodzi z uczciwej pracy. To nie jest model do naśladowania dla Polski.
Bardzo chcę, aby najuboższym polskim rodzinom było lżej, żeby ich dochody były większe i to najlepiej natychmiast. I żeby w ogóle wszystkim Polakom się dobrze powodziło. I żebyśmy mieli dobry przyrost naturalny.
Problem polega na tym, że żaden rząd nie może dać niczego obywatelom, czego wcześniej im nie odbierze. Te 500 zł na dziecko, to nie będzie zatem wyczarowana z niebytu darowizna, ale przeniesienie środków z jednych kieszeni do innych.
Jeśli PiSowi uda się zablokować wyzysk naszego Narodu w skali międzynarodowej i tylko stąd uzyskać środki na swój program – będę chylić czoła. Niestety partia rządząca nie ma w tej dziedzinie dobrego, przemyślanego programu (chyba, że ma, ale się nim nie chwali).
Największym płatnikiem podatków są naszym kraju zwykli obywatele zatrudnienie na umowę o pracę [źródo], czyli to najprawdopodobniej oni poniosą główny ciężar wszelkich programów pomocowych i “pro-rodzinnych”. W efekcie posiadający mniej niż jedno dziecko (w tym bezdzietni, młodzi absolwenci szkół, stawiający pierwsze kroki na rynku pracy) będą składać się na tych, którzy mają co najmniej dwójkę dzieci i odpowiednio małe dochody.
Czy to rozwiąże problem?
Moim zdaniem tylko utrzyma lub nawet zwiększy tendencje do emigracji zarobkowej, czyli zadziała w odwrotnym kierunku.
Rodziny nie potrzebują bonusów finansowych, aby się rozmnażać i wychowywać dzieci. Naturalnym powołaniem (i potrzebą) człowieka jest życie w rodzinie, a naturalnym powołaniem (i potrzebą) rodziny jest dawanie życia nowym ludziom. Najlepszą metodą wspierania tych powołań jest nie przeszkadzać! Zapewnić bezpieczeństwo i wolność.
Uzależnienie rodzin od łaski rządzących nie da poczucia bezpieczeństwa, a obciążenie kosztami programu pro-demograficznego osób nie mających dzieci lub mających tylko jedno tylko popchnie ich do szukania lepszego życia w jakimś innym kraju.
Są lepsze sposoby na pochwalenie się swoją troską o demografię Narodu:
Czy zamiast odbierać i dawać, nie można by było wprowadzić regresywnej stawki podatku dochodowego w zależności od ilości dzieci? Brać jako podstawę opodatkowania dochód rodziny w przeliczeniu na jedną osobę (rozliczenie wspólne ze wszystkimi członkami rodziny)? Czy nie można całkowicie zwolnić z niego rodzin posiadających trójkę lub więcej dzieci?
Jednak wszystkie systemy przywilejów i ulg (przeciąganie kołdry) nie zastąpią rzeczy podstawowej – zdrowej, prężnej gospodarki (zapewnienia by kołdra miała odpowiednią wielkość). Gospodarka taka powinna być moim zdaniem oparta na uczciwości, wolności i podmiotowości ludzi, czyli na czymś, co nazywam “rynkiem wolnych ludzi” (zamiast “wolnego rynku” czyli właściwie “rynku z wolną amerykanką”). Ta teoria ekonomiczna nazywa się dystrybucjonizmem.
Według mnie żaden rząd, który nie będzie miał programu realnie i efektywnie dążącego do wprowadzenia tego jedynego, sprawiedliwego ustroju gospodarczego – nie doprowadzi do odrodzenia się naszej Ojczyzny.
Dostrzegam jednak dobre rzeczy, które PiS robi dla debaty publicznej i mam nadzieję, że mogą być one podwaliną rzeczywistej – dobrej zmiany dla Polski.
Myślę, żę przeprowadzi ją jednak organizacja lub ruch ludzi wolnych od indoktrynacji i rozczarowań, jakimi było poddane pokolenie “Solidarności”.
Asadow 18:11 napisał:
“Uzależnienie rodzin od łaski rządzących nie da poczucia bezpieczeństwa, a obciążenie kosztami programu pro-demograficznego osób nie mających dzieci lub mających tylko jedno tylko popchnie ich do szukania lepszego życia w jakimś innym kraju.”
Niestety jest w tym zbyt wiele demagogii, bo w ciągu paru miesięcy nie zmieni się w wielkim stopniu sytuacji i wyzysku Polski przez bankierów czy niemieckie koncerny. Na razie są nałożone na nich małe podatki…
Tymczasem, wiele rodzin z Polski jest np. w WB tylko dlatego, że mają tam zapewnioną pracę oraz zasiłki na dzieci. Dlatego Polki rodzą dzieci i często mają po dwójce w WB – lecz nie w Polsce…
Tym samym, nawet ta niezbyt wielka kwota może powstrzymać wiele rodzin przed emigracją…
Na pewno nie demagogii, ale może gdzieś w swoim rozumowaniu popełniam błąd. Zupełnie nie zrozumiałem jednak, jak miałby on wynikać z Pańskich argumentów, z którymi zresztą się zgadzam, choć nie z wnioskiem, że “500 na dziecko” może powstrzymać zapaść demograficzną.
I z jednym uzupełnieniem – nakładanie podatków na banki nie ma sensu i nic dobrego nie przyniesie. Konieczne jest zlikwidowanie przywilejów, które pozwalają im na ich przestępcze praktyki. Oczywiście nie jest to proste. Naruszenie status quo spotka się z reakcją finansjery i sterowanych przez nią instytucji, przy której niedawne obniżenie rating’u S&P wyda się dziecinną igraszką. Jednak bez rewolucji w tej dziedzinie nie może być mowy o rzeczywistej wolności. Łatwo jest udowodnić, że w obecnym systemie – jeśli tylko stopy kredytów są wyższe niż tempo wzrostu PKB (a uniknięcie takiej relacji parametrów jest praktycznie niemożliwe) – banki stopniowo przejmują na własność cały majątek narodowy. Według symulacji, jakie robiłem w arkuszu kalkulacyjnym – okres, w którym całkowity dług narodowy przekracza wartość całego majątku państwowego i prywatnego (z uwzględnieniem jego stopniowego przyrastania) jest rzędu stu lat. Nie jest to więc bardzo szybko, ale niestabilność tego systemu i jego zgubny wpływ na strukturę własności pozostaje faktem. Nota bene system rezerwy cząstkowej w USA obchodził trzy lata temu swoje stulecie:
http://www.usdebtclock.org/
Średnie, całkowite zadłużenie każdej amerykańskiej rodziny wynosi $ 792 082. Podejrzewam, że całe Stany Zjednoczone nie są już własnością amerykanów.
… na Węgrzech miało sens … i trochę dobrego przyniosło. Oczywiscie traktowane jako rozwiązanie przejsciowe (bo obecnie Orban się z tego powoli wycofuje – zaczyna obniżać ten podatek) – ale pozwoliło Węgrom mniej bolesnie niż innym krajom (Grecja) wydostać się z najgorszego kryzysu w któy wpedzili ich socjaliści. Zawsze nalezy wyraźnie odróżniać rozwiązania krótkoterminowe od długoterminowych. Jest kryzys zadłużeniowy – obywatele muszą go spłacać – ale banki również, dlaczego miałyby byc z tego zwolnione?
Oczywiście zawsze lepsze są systemowe rozwiazania podatkowe (alternatywnie np. wyższa kwota wolna od podatku – liczona progresywnie od każdego dziecka) niż bezpośrednie transfery. Ale w sumie nalezy pamiętac o jednym – że całkowity koszt wychowania jednego dziecka (czyli pieniadze wydawane przez rodziców) w okresie 0-20 lat w Polsce wynosi wg. Centrum Adama Smitha 190 tys zł. Czyli sam podatek VAT płacony państwu to ponad 40 tys zł. Więc chyba nalezałoby te obciążenia jakoś zminimalizować – bo płacenie wysokich podatków związanych z wychowywaniem nowych przyszłych podatników zakrawa na jakiś absurd.
Dziękuję za sprostowanie. Rzeczywiście – w konkretnych sytuacjach specjalne opodatkowanie banków (szczególnie właśnie liczone od aktywów – jak na Węgrzech i chyba w projekcie PiS ) może mieć sens. Nawet nie uważam – wbrew wielu komentującym ekonomistom i publicystom, że zmniejszenie akcji kredytowej jest szkodliwym efektem ubocznym. Wręcz przeciwnie, ubolewam nad rosnącym poziomem zadłużenia polskich rodzin. Według mnie powinno być na zawsze zakazane reklamowanie kredytów i lichwiarskich pożyczek, chwilówek i tego całego chłamu. Media mętnego nurtu są pełne tego nachalnego prania mózgów.
Nie chciałem się bardzo rozpisywać, ale cały system monetarny (rezerwa cząstkowa) wzorowany na zachodzie, wprowadzony u nas – chyba przez Balcerowicza – jest moim zdaniem tak zgniły, niemoralny i szkodliwy, że potrzebna jest głęboka, systemowa jego przebudowa ze zmianą zasady funkcjonowania NBP, banków prywatnych i w ogóle wszelakich. Dlatego tylko jestem przeciwny półśrodkom w postaci np. opodatkowania banków, chociaż jeśli miałyby być one wstępem do właściwej przebudowy, to nie mam nic przeciwko. Obawiam się jednak, że mogą właśnie doprowadzić do chwilowej poprawy i odwlec prawdziwą terapię przeciwko tej potencjalnie – śmiertelnej chorobie cywilizacyjnej.
Co do sprawy opodatkowania w kontekście polityki demograficznej – chyba się zgadzamy.
By była jasność: jestem generalnie i zdecydowanie za minimalizowaniem obciążeń, zamiast redystrybucji. Powinno się moim zdaniem dążyć do zlikwidowania podatku dochodowego. VAT łatwo się ściąga, choć chyba jest on też wylęgarnią różnych przekrętów. W kwestii fiskalizmu jestem ultra-radykałem, bo uważam, że podatki powinny być dobrowolne i z reguły – celowe (choć może potrzebne byłyby jakieś wyjątki). Narodowa ściepa na wojsko, na rząd, na autostrady itd. Oczywiście byłoby to możliwe tylko przy głębokich zmianach w świadomości Narodu: musielibyśmy zacząć patrzeć na państwo jako nasze dobro wspólne, a nie – miejsce przepychanek pomiędzy różnymi grupami przestępczości zorganizowanej. Myślę, że dojście do takiego stanu mogłoby być możliwe wraz z przejściem do ustroju demokracji bezpośredniej lub monarchii opartej na KNS.
Zgadzam się – kazdy podatek dochodowy (a zwłaszcza progresywny) jest po prostu antymotywacyjny. Zwłaszcza w kombinacji z podatkiem Belki (ten pownien zostac zniesiony w pierwszej kolejnosci -bo prowadzi do deformacji sytemu bankowego przez wymyślanie najrózniejszych by-passów). Obejmuje pieniądze które bedą wydane jak i te które beda oszczędzane. Natomiast VAT obejmuje tylko te pieniądze które będą wydane. A manipulując stawkami VATu można zmieniać strukturę wydatków społecznych w kierunku pozytywnym dla państwa.
Uwaga:
Oparcie się na VAT z pominięciem podatku dochodowego uniemożliwa stosowanie ulg podatkowych, kwot wolnych od podatku itp – więc w celu ewentualnego zapewnienia tzw. pomocy społecznej musiałby byc bezpośrednia redystrybucja.
2)Też jestem zwolennikiem podatków “wyspecjalizowanych” – bo nie wierzę we wrzucanie wszystkiego do wspólnego wora (totalny brak zaufania do państwa – ale tego po kilkudziesieciu latach komunizmu i postkomunizmu już się u mnie chyba nie da wyleczyć). Tzn wrzucić można – ale wyjmie się zawsze mniej. Zresztą już mamy takie podatki – składki zdrowotne, składki na ZUS, abonament RTV.