Czy wiesz kim jesteś w oczach Boga? – Sobota, 02 stycznia 2016 r.

Myśl dnia

Ci, którzy nie mają pokoju w sobie, wojują z innymi.

William Hazlitt

Sianie zamętu jest zawsze na rękę tym, którzy mają podejrzane intencje.

Ks. Henryk Zieliński

 

Cytat dnia

Niemcy były tyglem, w którym wytapiały się najbardziej istotne ideowe zmiany

w Europie – reformacja, marksizm i nazizm tam się zrodziły.

Brendan Simms

Dzisiaj to tam wytapia się być może totalny europeizm.

Zdzisław Krasnodębski

Niemcy przyczyniają do niestabilności w Europie.

Hans Kundnani

 

658361_IMG_1650_4

Jezu, trwając w Twojej obecności, pragnę odkrywać w Twoich oczach, kim jestem, a kim nie jestem,bez względu na oczekiwania innych wobec mnie. Dziękuję Ci, że mogę poznawać siebie w świetle Twojego słowa.

__________________________________________________________________________________

Słowo Boże

__________________________________________________________________________________

WSPOMNIENIE ŚWIĘTYCH BAZYLEGO WIELKIEGO I GRZEGORZA Z NAZJANZU, BISKUPÓW I DOKTORÓW KOŚCIOŁA

 

2 STYCZNIA

PIERWSZE CZYTANIE (1 J 2,22-28)

Jezus jest Mesjaszem

Czytanie z Pierwszego listu świętego Jana Apostoła.

Najmilsi:
Któż jest kłamcą, jeśli nie ten,
kto zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem?
Ten właśnie jest Antychrystem,
który nie uznaje Ojca i Syna.
Każdy, kto nie uznaje Syna,
nie ma też i Ojca,
kto zaś uznaje Syna, ten ma i Ojca.
Wy zaś zachowujecie w sobie to,
co słyszeliście od początku.
Jeżeli będzie trwało w was to,
co słyszeliście od początku,
to i wy będziecie trwać w Synu i w Ojcu.
A obietnicą tą, daną przez Niego samego,
jest życie wieczne.
To wszystko napisałem wam o tych,
którzy wprowadzają was w błąd.
Co do was to namaszczenie,
które otrzymaliście od Niego, trwa w was
i nie potrzebujecie pouczenia od nikogo,
ponieważ Jego namaszczenie
poucza was o wszystkim.
Ono jest prawdziwe i nie jest kłamstwem.
Toteż trwajcie w Nim tak,
jak was nauczył.
Teraz właśnie trwajcie w Nim, dzieci,
abyśmy, gdy się zjawi, mieli w Nim ufność
i w dniu Jego przyjścia nie doznali wstydu.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 98,1,2-3ab,3cd-4)

Refren: Ziemia ujrzała swego Zbawiciela.

Śpiewajcie Panu pieśń nową, *
albowiem uczynił cuda.
Zwycięstwo Mu zgotowała Jego prawica *
i święte ramię Jego.

Pan okazał swoje zbawienie, *
na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość.
Wspomniał na dobroć i na wierność swoją *
dla domu Izraela.

Ujrzały wszystkie krańce ziemi *
zbawienie Boga naszego.
Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, *
cieszcie się, weselcie i grajcie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Hbr 1,1-2)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Wielokrotnie przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków,
a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (J 1,19-28)

Świadectwo Jana Chrzciciela o Chrystusie

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: „Kto ty jesteś?” On wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: „Ja nie jestem Mesjaszem”.
Zapytali go: „Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?”
Odrzekł: „Nie jestem”.
„Czy ty jesteś prorokiem?”
Odparł: „Nie!”
Powiedzieli mu więc: „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?”
Odpowiedział: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz”.
A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: „Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?”
Jan im tak odpowiedział: „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”.
Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Kim jestem?

Jan Chrzciciel rozpoczął nowy etap w swoim życiu i nową działalność, która wzbudza wielkie zainteresowanie tłumów a zarazem wielki niepokój przywódców religijnych i politycznych. Jan może bez lęku patrzeć w przyszłość, bo wie, kim jest w oczach Boga! Na pytania odpowiada w ten sposób, że najpierw wyjaśnia, kim z pewnością nie jest. A następnie otwarcie mówi, za kogo się uważa. Możemy podziwiać tutaj przejrzystość poprzednika Chrystusa, jego prawość i pokorę. Nie chodziło mu o własny sukces, sławę czy podziw, tylko o wypełnienie misji powierzonej przez Boga, czyli przygotowanie drogi Chrystusowi! Jeśli i my rozpoczniemy ten nowy czas ofiarowany nam przez Boga, wzorując się na Janie Chrzcicielu, będzie to czas przeżyty dobrze!Jezu, trwając w Twojej obecności, pragnę odkrywać w Twoich oczach, kim jestem, a kim nie jestem, bez względu na oczekiwania innych wobec mnie. Dziękuję Ci, że mogę poznawać siebie w świetle Twojego słowa.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

__________________________________

ŚŚ. Bazylego i Grzegorza

0,46 / 11,46

Dzisiejszy fragment Ewangelii przedstawi nam człowieka, który odnalazł sens swojego życia w słowach Pisma Świętego. Wycisz się i wsłuchaj w historię mężczyzny, który był głosem Boga.  

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana
J 1,19-28

Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: «Kto ty jesteś?», on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: «Ja nie jestem Mesjaszem». Zapytali go: «Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?» Odrzekł: «Nie jestem». «Czy ty jesteś prorokiem?» Odparł: «Nie!» Powiedzieli mu więc: «Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?» Odpowiedział: «Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz». A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: «Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?» Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała». Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.Jan Chrzciciel zostaje zapytany: kim jesteś? Jak często dzisiaj zadajemy sobie podobne pytania: kim jestem? Po co żyję? Jaki jest sens moich działań? Jan musiał się skonfrontować z pytaniami o swoją tożsamość. Czy zastanawiasz się czasem nad celem i sensem swojego istnienia?

Rzeczą ciekawą jest odpowiedz, jakiej udziela Jan. Nie definiuje siebie jako Mesjasza czy proroka. Jan Chrzciciel nazywa siebie „głosem wołającego na pustyni”. Swoje imię i zarazem powołanie odkrywa w Piśmie Świętym, dokładnie u proroka Izajasza. Czy ja szukam swojego sensu życia tam, gdzie Jan, czyli w Biblii?

Wiemy, że Jan Chrzciciel od młodości żył na pustyni, gdzie wsłuchiwał się w Boże słowo. Dzięki temu mógł odkryć propozycję Boga na jego życie, by stał się „głosem wołającego”. To odkrycie zdefiniowało jego egzystencję, stał się tym, do czego zaprosił go Bóg poprzez Pismo Święte. Gdzie ty szukasz swojej tożsamości? Czy w słowach Boga, czy gdzieś indziej?

Jan Chrzciciel pokazuje nam dzisiaj, gdzie powinniśmy szukać sensu naszego życia. Proś o siłę, by poświęcać czas na czytanie Biblii i modlitwę  oraz żeby ta lektura przemieniała twoje życie.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
__________________________________

#Ewangelia: Poznajmy Boga osobiście!

Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: “Kto ty jesteś?”, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: “Ja nie jestem Mesjaszem”. Zapytali go: “Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?”

 

Odrzekł: “Nie jestem”. “Czy ty jesteś prorokiem?” Odparł: “Nie!” Powiedzieli mu więc: “Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?” Odpowiedział: “Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz”.
A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: “Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?” Jan im tak odpowiedział: “Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”.
Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.

 

Przeczytaj komentarz.

 

Jest na świecie wielu wspaniałych, także pod względem świętości i zjednoczenia z Bogiem, ludzi. Nikt z nich jednak w jakimś istotnym stopniu nie dorównuje Jezusowi. Warto słuchać ludzi, którzy znają Boga lepiej niż my i już zjednoczyli się z Nim bardziej niż my. Nic jednak nie zastąpi osobistego i bezpośredniego kontaktu z Jezusem. Tylko On objawia nam Boga w całej okazałości.
Bóg chce, abyśmy znali Go “z pierwszej ręki”, dlatego stał się człowiekiem i zamieszkał wśród nas. Korzystajmy z tego! Można poznać Boga osobiście, a skoro tak, to nie poprzestawajmy na tym, co inni o Nim mówią. Uczmy się modlitwy, czyli osobistego kontaktu z Bogiem.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2708,ewangelia-poznajmy-boga-osobiscie.html

******************************************

 

 _________________________________________________________________________________

Świętych Obcowanie

_________________________________________________________________________________

2 stycznia
Święty Bazyli Wielki,
biskup i doktor Kościoła
Święty Bazyli Wielki

Bazyli urodził się w rodzinie zamożnej i głęboko religijnej w Cezarei Kapadockiej (obecnie Kayseri w środkowej Turcji) w 329 r. Wszyscy członkowie jego rodziny dostąpili chwały ołtarzy: św. Makryna – jego babka, św. Bazyli i Emelia (Emilia) – rodzice, jego bracia – św. Grzegorz z Nyssy i św. Piotr z Sebasty, oraz siostra – św. Makryna Młodsza. Jest to wyjątkowy fakt w dziejach Kościoła.
Ojciec Bazylego był retorem. Jako taki miał prawo prowadzić własną szkołę. Młody Bazyli uczęszczał do tej szkoły, a następnie udał się na dalsze studia do Konstantynopola i Aten. Tu spotkał się ze św. Grzegorzem z Nazjanzu, z którym odtąd pozostawał w dozgonnej przyjaźni. W ławie szkolnej zasiadał z nimi także Julian, późniejszy cesarz rzymski (panował w latach 361-363, przez potomnych nazwany Apostatą ze względu na powrót do kultów pogańskich). W 356 r. Bazyli objął katedrę retoryki w Cezarei po swoim zmarłym ojcu. Tu przyjął chrzest w roku 358, mając 29 lat. Taki bowiem był wówczas zwyczaj, że chrzest przyjmowano w wieku dorosłym, w pełni rozeznania obowiązków chrześcijańskich.
Przeżycia po śmierci brata poważnie wpłynęły na jego życie. W latach 357-359 odbył wielką podróż po ośrodkach życia pustelniczego i mniszego na Wschodzie: Egipcie, Palestynie, Syrii i Mezopotamii. Po powrocie postanowił poświęcić się życiu zakonnemu: rozdał swoją majętność ubogim i założył pustelnię w Neocezarei (obecnie Niksar w Turcji) nad brzegami rzeki Iris. Niebawem przyłączył się do niego św. Grzegorz z Nazjanzu. Razem sporządzili wówczas zestaw najcenniejszych fragmentów pism Orygenesa (Filokalia). Tam również Bazyli zaczął pisać swoje Moralia i zarys Asceticon, czyli przyszłej reguły bazyliańskiej, która miała ogromne znaczenie dla rozwoju wspólnotowej formy życia zakonnego na Wschodzie.
Bazyli jest jednym z głównych kodyfikatorów życia zakonnego zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie chrześcijaństwa (miał ogromny wpływ na św. Benedykta z Nursji). Ideałem życia monastycznego Bazylego była braterska wspólnota, która poświęca się ascezie, medytacji oraz służy Kościołowi zarówno poprzez naukę wiary (poznawanie tajemnic Objawienia i obronę przeciw herezjom), jak i w działalności duszpasterskiej i charytatywnej.Święty Bazyli Wielki
W 360 roku Bazyli wziął udział w synodzie, który odbył się w Konstantynopolu, a w dwa lata potem był świadkiem śmierci metropolity Cezarei Kapadockiej, Dioniusa. Jego następca, Euzebiusz, udzielił mu w 364 r. święceń kapłańskich. Po śmierci tegoż metropolity Bazyli został wybrany jego następcą (370). Jako arcybiskup Cezarei wykazał talent męża stanu, wyróżniał się także jako doskonały administrator i duszpasterz, dbały o dobro swojej owczarni. Bronił jej też niezmordowanie żywym słowem i pismem przed skażeniem herezji ariańskiej. Rozwinął w swojej diecezji szeroką działalność dobroczynną, budując na przedmieściach Cezarei kompleks budynków na potrzeby biednych i podróżujących (tzw. Bazyliada). Był człowiekiem szerokiej wiedzy, znakomitym mówcą, pracowitym i miłosiernym pasterzem.Zmarł 1 stycznia 379 r. Jego relikwie przeniesiono wkrótce do Konstantynopola wraz z relikwiami św. Grzegorza z Nazjanzu i św. Jana Chryzostoma. Obecnie znajdują się one w Bruges (Belgia), przewiezione tam przez Roberta II Jerozolimskiego (1065-1111), hrabiego Flandrii, uczestnika wypraw krzyżowych. Część relikwii znajduje się we Włoszech: głowa w Amalfi koło Neapolu, a ramię w kościele S. Giorgio dei Greci w Wenecji.
Św. Bazyli razem z pozostałymi ojcami kapadockimi (Grzegorzem z Nazjanzu i Grzegorzem z Nyssy) gorliwie zwalczał herezję ariańską i ustalił treść dogmatu o Trójcy Świętej (“jedna natura, trzy hipostazy” – jeden Bóg w trzech Osobach). Pozostawił bogatą spuściznę literacką: szereg pism dogmatyczno-ascetycznych, homilii i 350 listów. Poprzez swój Asceticon stał się ojcem i prawodawcą monastycyzmu wschodniego. Jest twórcą liturgii wschodniej (tzw. bizantyńskiej). W Kościele Wschodnim doznaje czci jako jeden z czterech wielkich Ojców Kościoła. Na 1600-lecie śmierci św. Bazylego w dniu 2 stycznia 1980 roku papież św. Jan Paweł II ogłosił list apostolski Patres Ecclesiae. Bazyli jest patronem bazylianów i sióstr św. Krzyża.W ikonografii św. Bazyli przedstawiany jest jako biskup w pontyfikalnych szatach rytu łacińskiego, a także ortodoksyjnego, jako mnich w benedyktyńskiej kukulli, eremita. Ma krótkie, czarne, przyprószone siwizną włosy, długą, szpiczastą brodę, wysokie czoło i garbaty nos. W lewej ręce trzyma Ewangelię, prawą błogosławi lub przytrzymuje Świętą Księgę. Jego atrybutami są: czaszka, gołąb nad głową, księga, model kościoła, paliusz, rylec.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/01-02a.php3
***************

Jan Paweł II

List Apostolski na 1600-lecie śmierci Świętego Bazylego

9 stycznia 1980 r. – Watykan

 

Jan Paweł II, Papież, do Czcigodnych Braci i Umiłowanych Synów — pozdrowienie Wam i Błogosławieństwo Apostolskie!

Ojcami Kościoła, słusznie nazywa się tych świętych, którzy w ciągu pierwszych wieków potęgą swej wiary, wzniosłością i bogactwem swej nauki wnieśli weń nowe siły żywotne i sprawili, że się wspaniale rozwijał[1]. Są rzeczywiście „ojcami” Kościoła, ponieważ od nich poprzez Ewangelię Kościół otrzymał życie[2]. Są również jego budowniczymi, ponieważ na jedynym fundamencie, położonym przez Apostołów, którym jest Chrystus[3], budowali Kościół Boży w jego zasadniczych strukturach. Kościół jeszcze dziś żyje życiem zaczerpniętym od swych Ojców i na podwalinach położonych przez pierwszych budowniczych dziś jeszcze jest budowany wśród przeciwności towarzyszących jego wędrówce i jego codziennemu wysiłkowi. Tak więc byli oni i pozostaną na zawsze Ojcami, sami bowiem są jakby stałą konstrukcją Kościoła i poprzez wszystkie wieki pełnią dla Kościoła wierną służbę. Stąd też każde następne głoszenie Ewangelii i nauczanie, jeśli chce być autentyczne, musi być uzgodnione z ich nauczaniem, każdy charyzmat i każdy urząd musi czerpać z żywego źródła ich ojcostwa, każdy nowy kamień dołożony do świętej budowli, która stale rośnie i poszerza się[4], musi mieścić się w ramach podwalin położonych przez nich i z podwalinami tymi musi być zespolony. Prowadzony tą pewnością, Kościół niestrudzenie wraca do ich pism, pełnych mądrości i zawsze świeżych, i stale przywodzi je na pamięć. Z wielką więc radością, zawsze na nowo, spotykamy naszych Ojców w ciągu roku liturgicznego i za każdym razem jesteśmy pokrzepieni w wierze i umocnieni w nadziei. Jeszcze większa jest nasza radość, gdy szczególne okoliczności sprawiają, że spotykamy się na dłużej i w sposób pełniejszy z tymi Ojcami. Okazję taką daje obchodzone w tym roku szesnaste stulecie śmierci ojca naszego Bazylego, biskupa Cezarei

I. ŻYCIE I POSŁUGIWANIE ŚW. BAZYLEGO

Pośród Ojców greckich Bazyli jest nazywany „Wielkim”; w bizantyjskich księgach liturgicznych wzywany jest jako „światło pobożności” i „światłość Kościoła”. Rzeczywiście bowiem oświecił on Kościół i oświeca go także obecnie, poprzez nieskazitelność życia i znakomitość nauki. Pierwszą bowiem i najważniejszą nauką dawaną przez świętych jest przykład ich życia. Urodzony w rodzinie świętych, Bazyli korzystał z dobrodziejstwa znakomitych studiów u najbardziej poważanych nauczycieli Konstantynopola i Aten. Sam jednak uważał, że dopiero wtedy, gdy mógł poznać Chrystusa jako swego Pana, rozpoczął życie w sposób pełny i zdecydowany, to znaczy, gdy pociągnięty przez Niego z wielką mocą oderwał się całkowicie od wszystkiego i stał się Jego uczniem — tę zasadę życia usilnie starał się potem wpoić w umysły słuchaczy[5]. Rozpoczął więc naśladować Chrystusa chcąc się upodobnić tylko do Niego, w Niego się tylko wpatrując, Jego tylko słuchając[6] i we wszystkim Jemu będąc posłusznym jako „Panu, królowi, lekarzowi i nauczycielowi prawdy”[7]. Bez ociągania się tedy porzucił ukochane studia, z których zaczerpnął tak wielkie bogactwo nauki;[8] podjąwszy decyzję służenia tylko Bogu, nie chciał znać niczego więcej oprócz Chrystusa[9] i uważał za próżną wszelką mądrość poza mądrością krzyża. Pod koniec życia tymi słowami wspominał swoje nawrócenie: „Wiele czasu zmarnowałem na próżno, całą prawie młodość moją straciłem na próżnym trudzie, który podjąłem, aby zdobyć wiedzę tej mądrości, którą Bóg uczynił głupstwem[10], aż pewnego dnia, jakby budząc się z głębokiego snu, ujrzałem przedziwne światło prawdy Ewangelii i dostrzegłem nieużyteczność mądrości książąt tego świata, którzy przemijają[11]. Opłakiwałem mocno me nędzne życie, pragnąc, by dana mi była nauka życia Chrystusowego”[12]. Opłakiwał więc swe życie, mimo że — według świadectwa Grzegorza z Nazjanzu, jego towarzysza studiów — było ono po ludzku sądząc wzorowe[13]; niemniej jemu wydawało się ono „nędznym”, ponieważ nie było całkowicie i bez reszty, z wyłączeniem innych rzeczy, poświęcone Bogu, który jest jedynym Panem. Z niepohamowaną więc niecierpliwością przerwał więc podjęte studia i opuściwszy nauczycieli mądrości greckiej przemierzył „wiele lądów i mórz”[14] w poszukiwaniu innych nauczycieli: tych uchodzących za „głupich” i biednych, którzy wśród pustyni ćwiczyli się w zupełnie innej mądrości. Zaczął w ten sposób pojmować to, co nigdy w serce ludzkie nie wstąpiło[15], prawdę, której ani retorzy, ani filozofowie nie zdołaliby go nigdy nauczyć[16]. Z każdym dniem wzrastał w tej nowej mądrości jak i w przedziwnym życiu łaski: poprzez modlitwę, umartwienie, czynną miłość oraz obcowanie z Pismem świętym i nauką Ojców[17].

Wkrótce powołany został na urząd. W posługiwaniu duszpasterskim potrafił zachować roztropną równowagę między niestrudzoną działalnością kaznodziejską a okresami samotności i częstej modlitwy wewnętrznej. Utrzymywał bowiem, że jest to bezwzględnie konieczna zasada, oczyszczania duszy”[18], by przepowiadanie Słowa było zawsze potwierdzone „oczywistym przykładem życia”[19]. W ten sposób Bazyli stał się pasterzem, pozostając równocześnie mnichem w podstawowym znaczeniu tego słowa; co więcej, można go bez wątpienia zaliczyć do największych mnichów — pasterzy w Kościele, uznać za szczególnie doskonały i znakomity wzór biskupa oraz wielkiego promotora i prawodawcę życia zakonnego. Mocny własnym doświadczeniem, miał doskonały udział w kształtowaniu wspólnot chrześcijan całkowicie oddanych „służbie Bożej”[20], podjął się też obowiązku i trudu wspomagania ich przez częste odwiedziny[21]. Dla swego i ich zbudowania nawiązywał z nim podziwu godne rozmowy, z których wiele dzięki Bożej łaskawości zostało nam przekazanych w (jego) pismach[22]. Z nich czerpało swoje przepisy wielu prawodawców życia zakonnego, przede wszystkim sam święty Benedykt, który uważał Bazylego za swego mistrza[23]; pisma te, znane wprost lub pośrednio, natchnęły większość tych, którzy tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie podjęli życie zakonne. Dlatego też przyjmuje się powszechnie, że owa tak doniosła dla całego Kościoła struktura, jaką jest życie zakonne, zawdzięcza wiele świętemu Bazylemu lub przynajmniej, że została ona określona w sobie właściwej naturze dzięki jego decydującemu wkładowi.

Bazyli cierpiał bardzo z powodu zła i trudności, jakich w tym czasie doświadczał Lud Boży[24]. Śmiało je wypominał i jasno, z miłością wskazywał na ich przyczyny, aby odważnie podjąć ogromne dzieło reformy: dzieło — a trzeba je podejmować w każdej epoce i odnawiać w każdym pokoleniu — polegające na przywróceniu Kościołowi Pańskiemu, „za który Chrystus umarł i na który wylał obficie swego Ducha”[25], jego pierwotnej formy, owego normatywnego obrazu, pięknego i czystego, jaki przekazują nam słowa Chrystusa i Dzieje Apostolskie. Ileż to razy z zapałem i twórczą tęsknotą wspomina święty Bazyli te czasy, w których „mnóstwo wierzących miało jedno serce i jedną duszę”[26]. W swym dążeniu do reform zwracał się w sposób właściwy i doskonały ku wszystkim dziedzinom, aspektom i zakresom życia chrześcijańskiego.

Z samej natury swego urzędu, biskup jest w pierwszym rzędzie kapłanem swego ludu, a lud Boży przede wszystkim ludem kapłańskim. Przeto biskup rzeczywiście zatroskany o dobro Kościoła nie może w żaden sposób zaniedbać liturgii, jej siły i bogactwa, jej piękna i „prawdy”. Co więcej, w pracy duszpasterskiej troska o liturgię zajmuje logicznie najwyższe miejsce i jest jakby szczytem wśród innych poczynań; liturgia jest w rzeczywistości — jak przypomina Sobór Watykański II — „szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła i jednocześnie jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc”[27], tak że „żadna inna działalność Kościoła nie dorównuje jej skuteczności z tego samego tytułu i w tym samym stopniu”[28]. Tego wszystkiego był doskonale świadomy Bazyli; i tak oto prawodawca zakonny[29] potrafił być również mądrym twórcą modlitw liturgicznych[30]. Ze wszystkich jego dzieł na tym polu drogocenną po wsze czasy spuścizną dla Kościoła pozostaje Anafora, która słusznie nosi jego imię: wielka modlitwa eucharystyczna, przez niego przekształcona i wzbogacona, jest uważana za najpiękniejszą wśród pięknych. To jednak nie wszystko. Bowiem także pierwotne opracowanie modlitwy psalmów miało w nim jednego z największych inspiratorów i twórców[31] — W taki sposób, dzięki impulsowi danemu przez niego, psalmodia — „kadzidło duchowe” ducha ludu Bożego i jego pocieszenie[32] — cieszy się szczególną miłością wiernych i poznały ją dzieci, młodzież, uczeni i ludzie prości,[33] opowiada to sam Bazyli: „u nas lud wstaje w nocy, aby udać się do domu modlitwy … i spędza noc odmawiając na przemian psalmy i modlitwy”[34]. Psalmy nie tylko jak burza rozlegały się w świątyniach[35], lecz „rozbrzmiewały tak­że w domach i wychodziły na place”[36].

Bazyli kochał Kościół miłością zazdrosną[37]; a ponieważ wiedział, że dziewictwem Kościoła jest jego wiara, z największą czujnością strzegł jej czystości. Dlatego musiał i mógł walczyć odważnie, nie przeciw ludziom, ale przeciw fałszerstwu słowa Bożego[38], to jest przeciw wszelkiemu zniekształceniu prawdy i naruszaniu świętego depozytu[39] przekazanego przez Ojców. Jego walka nie niosła z sobą gwałtu, bo siła jej polegała na miłości; jego zaś przenikliwość nie miała nic z arogancji, bo łagodność jej polegała na miłości. Przeto od początku do końca swego urzędu dążył do tego, aby zachować nietknięty sens formuły nicejskiej odnoszącej się do bóstwa Chrystusa „współistotnego” Ojcu[40]; walczył również o to, aby nie była pomniejszona chwała Ducha, który — jak wierzymy — „przynależąc do Trójcy Świętej jest uczestnikiem Jej boskiej i błogosławionej natury”[41], winien być stawiany na równi z Ojcem i Synem oraz współuwielbiony[42].

Z niezłomnością, wystawiając się na wielkie niebezpieczeństwa, czuwał także Bazyli i walczył o zachowanie wolności Kościoła; jako prawdziwy biskup nie wahał się sprzeciwiać rządzącym, aby bronić swego prawa i prawa ludu Bożego do wyznawania prawdy i do posłuszeństwa Ewangelii[43]. Święty Grzegorz z Nazjanzu, który opowiada pewien pamiętny epizod tej walki, jasno wskazuje, że tajemnica siły Bazylego tkwiła w prostocie jego przepowiadania, w jasności świadectwa i w bezbronnym majestacie godności kapłańskiej[44].

Z nie mniejszą surowością niż przeciw herezjom i tyranom występował Bazyli przeciw rozluźnieniu obyczajów i nadużyciom wewnątrz Kościoła, szczególnie zaś przeciw zeświecczeniu i chciwości. Powodowało nim zawsze umiłowanie Ewangelii; przeczyły bowiem Ewangelii i odrzucały ją, choć z różnych powodów, zarówno błędy twórców herezji, jak i chciwość bogaczy. W związku z tym godne przypomnienia są teksty z niektórych jego przemówień: „Sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim”[45]; … jeśli nawet, jak mówisz, nie zabiłeś, nie cudzołożyłeś, nie kradłeś, nie mówiłeś przeciw komukolwiek fałszywego świadectwa, to jednak pilność w wypełnianiu (tych przykazań) czynisz bezpłodną, jeśli nie dorzucasz do tych czynów tego, co pozostaje, bo tylko w ten sposób będziesz mógł wejść do królestwa Bożego”[46]. Kto bowiem według przykazania Bożego chce miłować swego bliźniego[47], „nie może posiadać nic więcej, niż posiada bliźni”[48]. O wiele gwałtowniej zachęcał w czasie głodu i suszy, „by nie okazać się okrutniejszymi od zwierząt…; ukrywamy na swym łonie to, co jest wspólne, posiadamy sami to, co należy do wielu”[49]. Oto jego żarliwość budząca niepokój w duszach, a zarazem przepiękne wezwanie skierowane do Kościoła wszystkich czasów, aby przyjął Ewangelię z całą powagą. I właśnie Ewangelii, która nakazuje miłość i służ­bę ubogim, Bazyli dawał świadectwo nie tylko słowami, ale i ogromnymi dziełami miłosierdzia, jakim było wybudowanie za murami Cezarei wielkiego przytułku dla potrzebujących[50]; stąd też było to prawdziwe miasto miłosierdzia, które od jego imienia otrzymało nazwę Bazyliady, będącej autentycznym świadectwem jedynego orędzia ewangelicznego[51].

Ta sama miłość ku Chrystusowi i Jego Ewangelii była przyczyną, że Bazyli cierpiał bardzo z powodu podziałów Kościoła i z wielką wytrwałością, ufając wbrew nadziei, poszukiwał skuteczniejszej i wyraźniejszej wspólnoty ze wszystkimi Kościołami[52]. Niezgoda bowiem wśród chrześcijan zaciemnia prawdę Ewangelii i rozdziera samego Chrystusa[53]. Podział wśród chrześcijan zaprzecza mocy jednego chrztu[54], który w Chrystusie czyni nas jednością, a nawet jakby jedną mistyczną osobą[55]; sprzeciwia się też najwyższej władzy Chrystusa, jedynego Króla, któremu wszyscy jednakowo winni być podlegli; zaprzecza skuteczności i jednoczącej mocy samego słowa Bożego, jedynego prawa, któremu wszyscy wierzący winni okazywać zgodne posłuszeństwo[56]. I dlatego podział Kościoła tak mocno i bezpośrednio sprzeciwia się zarówno samemu Chrystusowi, jak i nauce biblijnej, że — według świętego Bazylego — jedyną drogą przywrócenia jedności może być tylko nowe nawrócenie się wszystkich do Chrystusa i do Jego słów[57].

W wykonywaniu swego wielorakiego posługiwania Bazyli postępował tak, jak niegdyś nakazywał postępować wszystkim, którzy głoszą słowo Boże: był głosicielem Słowa, apostołem i sługą Chrystusa, szafarzem tajemnic Bożych, zwiastunem królestwa niebieskiego, wzorem i regułą pobożności, okiem w ciele Kościoła, pasterzem owczarni Chrystusowej, lekarzem pełnym współczucia, ojcem i żywicielem, pomocnikiem Boga, ogrodnikiem Bożych roślin, budowniczym świątyni Bożej[58]. Takiej oto służbie — mozolnej, przykrej i wytrwałej — Bazyli ofiarował swoje życie[59] i wyniszczył się jak ofiara całopalna. Zmarł mając pięćdziesiąt lat, wyczerpany trudami i ascezą.

II. NAUKA ŚW. BAZYLEGO

Po tym krótkim przypomnieniu życia Bazylego i głównych aspektów i dziedzin jego chrześcijańskiego i biskupiego zaangażowania wydaje się słusznym, aby z bogatej spuścizny jego pism zaczerpnąć przynajmniej kilka najdonioślejszych wskazań. Odwołanie się do jego nauki może użyczyć światła, które pozwoli lepiej rozważyć problemy i trudności naszych czasów, a więc przyniesie nam pomoc w teraźniejszości i w przyszłości.

Wydaje się nam, że nie od rzeczy będzie rozpocząć od tego, czego nauczał Bazyli o Trójcy Przenajświętszej. Z pewnością nie może być lepszego początku, jeśli chcemy prześledzić jego myśl. Cóż ponadto może bardziej się nam narzucać lub bardziej pomóc w życiu, niż tajemnica życia samego Boga? Czyż może być dla człowieka bardziej znaczący i życiowo doniosły temat? Mówimy o człowieku nowym, który w najgłębszej swej naturze i egzystencji jest uformowany odpowiednio do tej tajemnicy; mówimy o każdym człowieku, czy on o tym wie, czy też nie, ponieważ nie ma nikogo, kto nie byłby powołany przez Chrystusa, odwieczne Słowo, oraz przez Ducha i w Duchu ku chwale Ojca.

Oto podstawowa i najważniejsza tajemnica, Trójca Przenajświętsza, która jest tajemnicą samego Boga, Boga jedynego, żywego i prawdziwego.

Rzeczywistość tejże tajemnicy święty Bazyli głosi z całą stanowczością: trójca imion Boskich, jak sam twierdzi, wskazuje w sposób pewny na trzy odrębne hipostazy[60]. Ale z nie mniejszą stanowczością wyznaje on ich całkowitą niedostępność. Jakże głęboko był świadom ten znakomity teolog ułomności i niewystarczalności wszelkich dociekań teologicznych! Nikt, jak sam mawiał, nie jest do nich zdolny ze względu na godność przedmiotu, a wielkość tajemnicy przewyższa wszelkie słowa, tak że nawet języki aniołów nie mogą jej wysłowić[61].

Jest więc Bóg żywy rzeczywistością ogromną jak przepaść i nieprzeniknioną! Niemniej Bazyli wie, że „musi” o niej mówić przede wszystkim i więcej niż o czymkolwiek innym; mówi zwłaszcza, że wierzy[62]; a czyni to z niepohamowanej miłości, z posłuszeństwa nakazowi Bożemu, dla zbudowania Kościoła, który „nigdy nie jest syty słuchania tych rzeczy”[63].

Ale może byłoby lepiej stwierdzić, że Bazyli jako prawdziwy „teolog” raczej opiewa tę tajemnicę, niż o niej mówi. Opiewa Ojca: „zasadę wszystkiego, przyczynę tego, co istnieje, korzeń żyjących”[64], a szczególnie „Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa”[65]. I jak Ojciec jest w pierwszym rzędzie w relacji do Syna, tak Syn — Słowo, które stało się ciałem w łonie Maryi Dziewicy — jest przede wszystkim w relacji do Ojca. W ten właśnie sposób Bazyli kontempluje Go i opiewa jako „światłość niedostępną”, „potęgę niewypowiedzianą”, „wielkość nie ogarniętą żadnymi granicami, „chwałę jaśniejącej ogromnym światłem” tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, jako Boga u Boga[66], „obraz dobroci Ojca, pieczęć równej Mu postaci”[67]. Jedynie w ten sposób, wyznając bez dwuznaczności Chrystusa jako „jednego z Trójcy Świętej”[68], Bazyli mógł Go ujrzeć — rozważywszy uprzednio prawdę o Nim — w wyniszczeniu Jego człowieczeństwa. I jak mało kto skłania nas, abyśmy badając zastanawiali się nad niezmierzonym dystansem pokonanym przez Chrystusa w poszukiwaniu nas; jak mało kto uwrażliwia nasze umysły na głębię uniżenia Tego, który „istniejąc w postaci Bożej, ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi”[69].

W nauczaniu Bazylego chrystologia chwały w najmniejszym nawet stopniu nie wpływa na osłabienie chrystologii uniżenia; co więcej, głosi on z jeszcze większą mocą tę główną treść Ewangelii, to jest słowo krzyża[70] i zgorszenie krzyża[71].

Są to bez wątpienia główne linie właściwe jego wypowiedziom chrystologicznym: światło chwały objawia sens uniżenia.

Posłuszeństwo Chrystusa jest prawdziwą „ewangelią” to znaczy realizacją szczególnej miłości odkupiającego Boga; właśnie dlatego — i tylko w tym wypadku — Ten, który jest posłuszny, jest „jednorodzonym Synem Bożym, Panem i Bogiem naszym, przez którego wszystkie rzeczy zostały stworzone”[72]; i w ten właśnie sposób posłuszeństwo to może złamać nasze uporczywe nieposłuszeństwo. Cierpienia Chrystusa, Baranka niepokalanego, który nie otworzył ust wobec bijących Go[73], mają zasięg i wartość wieczną i powszechną właśnie dlatego, że Ten, który to wycierpiał, jest „Stworzycielem i Panem nieba i ziemi, który odbiera uwielbienie od każdego stworzenia duchowego i cielesnego, który wszystko utrzymuje słowem swej potęgi”[74]; w ten właśnie sposób męka Chrystusa powściąga naszą gwałtowność i uspokaja gniew.

Krzyż jest rzeczywiście naszą „jedyną nadzieją”[75], nie przegraną, lecz wydarzeniem zbawczym, „wywyższeniem”[76] i wspaniałym triumfem tylko dlatego, że Ten, który został do niego przybity i na nim umarł, jest „Panem naszym i wszystkich”[77], „przez którego wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne zostały stworzone, który ma życie tak, jak ma je Ojciec, który Mu je dał, który od Ojca otrzymał wszelką władzę”[78]; na skutek tego śmierć Chrystusa uwalnia nas od „lęku śmierci”, któremu wszyscy byliśmy poddani[79].

Od Chrystusa „pochodzi Duch Święty, Duch prawdy, łaska przyjęcia za synów, zadatek przyszłego dziedzictwa, pierwociny dóbr wiecznych, moc ożywiająca, źródło uświęcenia, od którego każde stworzenie obdarzone rozumem i umysłem, utwierdzone otrzymanymi darami czci Ojca i składa Mu wieczne uwielbienie”[80].

Ten hymn z Anafory świętego Bazylego jest syntezą tego, co mówi on o roli Ducha w ekonomii zbawienia.

Duch bowiem, który dany jest każdemu ochrzczonemu, w każdym wzbudza charyzmaty i każdemu przypomina nakazy Pana[81]; tenże sam Duch napełnia życiem cały Kościół, urządza go i ożywia poprzez swe dary, cały przemieniając w jedno ciało „duchowe” i charyzmatyczne[82].

Stąd święty Bazyli wznosi się do pogodnej kontemplacji chwały Ducha, tajemniczej i niedostępnej, wyznając, że jest On ponad wszelkim ludzkim stworzeniem[83], Królem i Panem, ponieważ przez Niego jesteśmy przekształceni, abyśmy stali się uczestnikami Boskiej natury[84], oraz Świętym, ponieważ przez Niego jesteśmy uświęcani[85]. Bazyli tedy przyczyniwszy się w ten sposób do sformułowania trynitarnej wiary Kościoła, jeszcze dziś przemawia do jego serca i pociesza go, szczególnie poprzez wzniosłe wyznawanie jego Pocieszyciela.

Olśniewająca światłość tajemnicy Trójcy Świętej nie szkodzi oczywiście chwale człowieka, przeciwnie, ze wszystkich miar ją wynosi i objawia. Człowiek bowiem nie jest rywalem Boga niedorzecznie Mu się przeciwstawiającym, nie jest pozbawiony Boga i pozostawiony rozpaczy własnej samotności, lecz jest odbitym obrazem Boga.

Dlatego im bardziej jaśnieje Bóg, tym bardziej świeci Jego światło w człowieku; im bardziej Bóg jest czczony, tym bardziej wywyższona jest godność człowieka. W ten oto sposób święty Bazyli głosił godność człowieka: rozważając ją jako całkowicie złączoną z Bogiem, to jest jako pochodzącą od Niego i w Nim znajdującą swój cel.

Człowiek bowiem otrzymał rozum przede wszystkim po to, aby poznał Boga, wolność zaś, aby wypełniał Jego prawo. I jedynie jako obraz Boży człowiek przekracza cały porządek natury, „bardziej okryty chwałą niż niebo, niż słońce, niż chóry gwiazd (czyż bowiem obraz nieba nie jest nazwany obrazem Boga najwyższego?)”[86].

Właśnie dlatego cała chwała człowieka jest uzależniona od jego łączności z Bogiem. Stąd też człowiek utrzymuje w pełni swą godność „królewską” jedynie na tyle, na ile zachowuje w sobie wyraźny obraz Boży, staje się on prawdziwie sobą jedynie wtedy, kiedy poznaje i kocha Tego, od którego otrzymał rozum i wolność.

Już przed Bazylim wyraził to w sposób znakomity święty Ireneusz: „Chwałą Boga jest człowiek żyjący, życiem zaś człowieka — widzenie Boga”[87], zdając się mówić: żywy człowiek już sam w sobie jest uwielbieniem Boga jako promień Jego piękna; ma on jednak życie tylko wtedy, gdy czerpie je od Boga przez osobisty z Nim związek. Zaniedbanie tego związku znaczyłoby dla człowieka zdradę swego podstawowego powołania, a także zaprzeczenie czynem własnej godności i jej poniżenie[88]

A na czym polega grzech, jeśli nie na tym właśnie? Czyż Chrystus nie przyszedł po to, by odnowić obraz Boży, którym jest człowiek i przywrócić mu chwałę, którą on przez grzech zaciemnił[89], skaził[90] i rozbił[91]? Właśnie dlatego, stwierdza św. Bazyli słowami Pisma Świętego: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami[92], uniżyło się, stawszy się posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej”[93]. Zatem człowieku, „mając wzgląd na cenę za ciebie zapłaconą, zdaj sobie sprawę z twej wielkości, zobacz cenę zapłaconą za ciebie, poznaj twą godność”[94].

Tak więc godność człowieka zawiera się w tajemnicy Boga i w tajemnicy krzyża — taka jest nauka Bazylego o człowieku, czyli jego „humanizm” lub prościej mówiąc „humanizm” chrześcijański.

Dlatego odnowienie obrazu może dokonać się jedynie przez moc krzyża Chrystusowego. Jego „posłuszeństwo aż do śmierci… stało się dla nas odkupieniem grzechów, uwolnieniem od śmierci, która panowała na skutek grzechu pierworodnego, pojednaniem z Bogiem, mocą, dzięki której podobamy się Bogu i jesteśmy przez Niego przyjęci, darem sprawiedliwości, obcowaniem ze świętymi w życiu wiecznym, dziedzictwem królestwa niebieskiego”[95]. To wszystko, według Bazylego, jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że realizuje się to mocą chrztu. Czymże zaś jest w rzeczywistości chrzest, jeśli nie wydarzeniem zbawczym śmierci Chrystusa, w którą jesteśmy wszczepieni poprzez sprawowanie tajemnicy? Oto bowiem tajemnica sakramentalna, to jest „naśladowanie” Jego śmierci, zanurza nas w Jego śmierć, jak pisze Św. Paweł: „Czyż nie wiecie, że wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć?”[96].

Opierając się właśnie na tajemniczej tożsamości chrztu i tego, czego dokonał Chrystus w czasie, Bazyli nauczał idąc za Pawłem, że być ochrzczonym znaczy być rzeczywiście ukrzyżowanym, przybitym z Chrystusem do Jego jedynego krzyża, prawdziwie umrzeć Jego śmiercią, rzeczywiście być z Nim pogrzebanym w Jego pogrzebie i dlatego też zmartwychwstać Jego zmartwychwstaniem[97].

Słusznie więc odnosi on do chrztu te same tytuły chwały, które wysławiają krzyż. Dlatego chrzest jest „okupem więźniów, odpuszczeniem długów, śmiercią grzechu, odrodzeniem duszy, szatą świetlaną, pieczęcią nie do przełamania, pojazdem do nieba, tytułem do osiągnięcia królestwa, darem usynowienia”[98]. Przezeń człowiek jest więc zespolony z Chrystusem i przez Niego wszczepiony w wewnętrzne życie Trójcy; staje się duchem, ponieważ zrodzony jest z Ducha[99] i synem, ponieważ przyoblókł się w Syna, złączony najściślejszymi więzami z Ojcem Jednorodzonym, który stał się przez to rzeczywiście jego Ojcem[100].

W świecie tak przenikliwego rozważania tajemnicy chrztu odkrywa się przed Bazylim sens życia chrześcijańskiego. Zresztą jak inaczej zrozumieć tę tajemnicę nowego człowieka, jeśli nie przez rozważanie jego nowych narodzin świetlanych i Bożej mocy, która zrodziła go przez chrzest? „Jaka cecha wyróżnia chrześci­janina?” — pyta Bazyli — i odpowiada: „Jest to ten, który rodzi się powtórnie z wody i Ducha przez chrzest”[101]. Jedynie bowiem w tym, skąd pochodzimy, ujawnia się to, czym jesteśmy i dla kogo jesteśmy.

Ponieważ chrześcijanin jest nowym stworzeniem nawet wtedy, gdy nie jest tego w pełni świadomy, żyje życiem nowym i nawet jeśli postępowaniem temu zaprzecza, w swym wnętrzu jest przeniesiony do nowej ojczyzny, stając się jakby niebianinem na ziemi[102], ponieważ działanie Boże, najbardziej i najpewniej skuteczne, w jakiś sposób przekracza każde ludzkie odrzucenie i zaprze­czenie.

Bez wątpienia zadaniem człowieka, tym, co stanowi sens chrześcijańskiego życia i ma istotny związek z chrztem — jest stawanie się tym, czym się jest, dorastanie do nowego wymiaru „duchowego” i eschatologicznego tajemnicy własnej osobowości, Święty Bazyli wyraża to z właściwą sobie jasnością: „Jakie jest znaczenie i sens chrztu? Takie mianowicie, że ochrzczony zmienia się w umyśle, mowie, działaniu i według mocy mu udzielonej staje się takim, jakim jest to, z czego się narodził”[103].

Eucharystia, dopełnienie inicjacji chrześcijańskiej, zawsze jest traktowana przez świętego Bazylego w najściślejszej więzi z chrztem. Ponieważ jest ona jedynym pokarmem odpowiednim dla nowego stanu człowieka ochrzczonego, pokarmem zdolnym podtrzymywać nowe życie i zasilać nowe energie[104], kultem w duchu i w prawdzie, sprawowaniem nowego kapłaństwa i ofiarą doskonałą nowego Izraela[105]; tylko Eucharystia urzeczywistnia i prowadzi ku spełnieniu to nowe stworzenie, które dokonuje się przez chrzest.

Jest ona przeto tajemnicą ogromnej radości — należy w niej uczestniczyć jedynie ze śpiewem[106] — oraz tajemnicą nieskończonej, napawającej bojaźnią świętości. Jakże ten, kto jest w grzechu, może dotykać Ciała Pańskiego?[107]. Kościół sprawujący Komunię świętą musi być „bez zmazy i zmarszczki, światy i nienaganny”[108], co znaczy, że zawsze, w pełni świadom tajemnicy, którą sprawuje, ma badać siebie samego[109], aby oczyszczać się coraz bardziej z „wszelkiego skażenia i nieczystości”[110].

Ponadto nie wolno Kościołowi nie rozdzielać Komunii; do Eucharystii bowiem koniecznej dla życia wiecznego[111], odnosi się sam chrzest, a lud ochrzczonych musi być czysty, aby uczestniczyć w Eucharystii[112].

Zresztą tylko Eucharystia, prawdziwe upamiętnienie paschalnej tajemnicy Chrystusa, zdolna jest zachować w nas żywą pamięć Jego miłości. I to jest przyczyna, dla której Kościół nie przestaje czuwać; gdyby bowiem nie poruszała go Boża skuteczność ustawicznego i słodkiego przypominania, gdyby nie czuł przenikającej mocy zwróconego ku sobie spojrzenia swego Oblubieńca, łatwo zapomnienie i gnuśność doprowadziłyby go do niewierności. Eucharystia — według słów Pana — została ustanowiona w tym celu: „To czyńcie na moją pamiątkę”[113] — iw tym też celu winna być sprawowana.

To właśnie święty Bazyli niestrudzenie powtarza: „na pamiątkę[114], co więcej — na wieczną pamiątkę, „na pamiątkę niezatartą”[115], abyśmy „skutecznie pamiątkę Tego, który dla nas umarł i zmartwychwstał”, wyrażali[116].

Tylko więc Eucharystia, z Bożego zamysłu i daru, może ustrzec w sercu „pieczęć”[117] tej pamiątki Chrystusa, która pobudzając nas i hamując wstrzymuje od grzechu. Dlatego święty Bazyli szczególnie do Eucharystii odnosi następujące słowa Apostoła: „Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał”[118]. Żyć dla Chrystusa lub „żyć całkowicie dla Boga” oznacza samą istotę przymierza chrzcielnego[119]. I także pod tym względem Eucharystia jest wypełnieniem chrztu, ponieważ tylko ona pozwala wiernie i ciągle urzeczywistniać moc jego łaski.

Dlatego święty Bazyli nie obawia się polecać częstej Komunii, a nawet i codziennej: „Komunikować codziennie i być uczestnikiem Ciała i Krwi Chrystusa jest rzeczą dobrą i pożyteczną, ponieważ On sam mówi: «Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne[120]. Któż więc wątpi, że stałe uczestniczenie w życiu jest czym innym, jak tylko życiem w pełni?”[121]

Prawdziwym „pokarmem życia wiecznego”, zdolnym karmić nowe życie ochrzczonego jest na równi z Eucharystią „każde słowo, które pochodzi z ust Bożych”[122]. Sam święty Bazyli ustala z całą powagą ową podstawową więź między słowem Bożym a Ciałem Chrystusa[123]. Albowiem i Pismo święte, choć inaczej niż Eucharystia, jest Boskie, święte i niezbędne. Naprawdę Boże, stwierdza ze szczególną siłą Bazyli, to znaczy należy do Boga w sensie prawdziwym i właściwym. Bóg sam je natchnął[124]; Bóg je potwierdził[125], Bóg je ogłosił poprzez świętych pisarzy[126] — Mojżesza, proroków, ewangelistów, apostołów[127] — i przede wszystkim przez Syna swego[128], jedynego Pana, w Starym, jak i Nowym Testamencie[129]; choć różne, jeśli idzie o ich moc i stopień pełności objawienia[130], wolne są one od sprzeczności[131].

Wyrażone wprawdzie ludzkimi słowami, Pismo święte jest z istoty Boskie, posiada najwyższy autorytet: jako źródło wiary, według wyrażenia Pawła[132], jako fundament pewności całkowitej, niewątpliwej, niezachwianej[133]. Pochodząc w całości od Boga, całe jest, nawet w najmniejszej cząstce, nieskończenie doniosłe i godne najwyższej uwagi[134].

Dlatego Pismo to słusznie jest nazywane świętym; i jak strasznym świętokradztwem byłoby sprofanowanie Eucharystii, tak też świętokradztwem jest porywać się na integralność i czystość słowa Bożego. Nie można go więc rozumieć w kategoriach ludzkich, ale w świetle jego własnej nauki, jakby „prosząc samego Pana o wyjaśnienie rzeczy przez Niego powiedzianych”[135], i nie można niczego opuścić ani dorzucić do tych pism Boskich, przekazanych Kościołowi po wszystkie wieki; chodzi bowiem o święte słowa, wypowiedziane przez Boga raz na wszystkie czasy[136].

Dusza więc zawsze musi zwracać się ku słowu Bożemu z czcią, wiernością i miłością. Z niego przede wszystkim Kościół musi czerpać dla swego przepowiadania[137], aby prowadzony słowami samego Pana[138], „świętych orzeczeń nie uczynić czymś ludzkim”[139].

Do Pisma świętego winien więc „zawsze i wszędzie” odwoływać się chrześcijanin w jakimkolwiek przedsięwzięciu[140], „stając się dzieckiem”[141], szukając w nim najskuteczniejszego lekarstwa na wszystkie swe niemoce[142], niemal nie ośmielając się uczynić ani jednego kroku bez jego światła[143]. Całe nauczanie świętego Bazylego, jak stwierdziliśmy, jest prawdziwie chrześcijańską „ewangelią”, radosnym głoszeniem zbawienia. Czyż nie jest pełnią i źródłem radości wyznawanie chwały Bożej, która jaśnieje w człowieku, obrazie Bożym? A jakże wspaniała jest wieść o zwycięstwie krzyża, przez który „w ogromie miłosierdzia i obfitości zmiłowania Bożego”[144] grzechy nasze zostały odpuszczone zanim je popełniliśmy?[145]. Cóż jest milszego od wieści o chrzcie, przez który jesteśmy odrodzeni, o Eucharystii, którą jesteśmy karmieni, czy o Słowie, które napełnia nas swoim światłem? I właśnie dlatego, że nie zaniedbał ani nie pomniejszał zbawczej i przekształcającej mocy działania Bożego i „siły przyszłego wieku” [146], święty Bazyli z wielką stanowczością domaga się od wszystkich bezwzględnej miłości ku Bogu, oddania pełnego i bez zastrzeżeń, doskonałego życia według nauki Ewangelii[147].

Albowiem jeśli chrzest jest łaską — i to jakże szczególną łaską! — wszyscy, co ją uzyskali, rzeczywiście otrzymali „zdolność i moc podobania się Bogu”[148] i są przez to „wszyscy na równi zobowiązani do postępowania wedle chrztu”, czyli do „życia według Ewangelii”[149].

„Wszyscy na równi” — mówi; nie ma bowiem chrześcijan drugiej kategorii, dlatego po prostu, że nie ma różnych chrztów i ponieważ sama zasada życia chrześcijańskiego jest w całości zawarta w jedynym przymierzu chrzcielnym[150].

Mówi: „Żyć według Ewangelii”. Co to — według św. Bazy­lego — znaczy w istocie rzeczy? Znaczy to, by się starać gorącym pragnieniem[151] oraz wszystkimi nowymi mocami, którymi każdy jest obdarzony, o pozyskanie „łaski Bożej”[152]. Znaczy to na przykład: „nie… być bogatym, lecz ubogim według słów Pana”[153], aby spełnić podstawowy warunek naśladowania Go[154] bez więzów[155]; aby wbrew normom rządzącym życiem świata objawiła się nowość Ewangelii[156]. Oznacza to zupełnie podporządkowanie się słowu Bożemu, wyrzeczenie się „własnej woli”[157], byle być posłusznym — na wzór Chrystusa — „aż do śmierci”[158].

Święty Bazyli rzeczywiście nie wstydził się Ewangelii, bo będąc przekonany, że ona jest mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego[159], głosił ją w całej rozciągłości[160], aby w pełni stała się słowem łaski i źródłem życia.

Na koniec warto przypomnieć, że święty Bazyli sławi dziewictwo Maryi[161], chociaż mniej niż brat jego, Św. Grzegorz z Nyssy i przyjaciel Św. Grzegorz z Nazjanzu; nazywa Ją „prorokinią”[162] i znakomicie objaśnia zaślubiny Maryi z Józefem: stało się to, „aby dziewictwo było uczczone i aby małżeństwo nie zostało, wzgardzone”[163].

Wspomniana już Anafora św. Bazylego zawiera najwyższe pochwały dla „najświętszej, przeczystej, przebłogosławionej, słynnej Pani, Bogarodzicy i zawsze Dziewicy Maryi”, „Niewiasty pełnej łaski i radości wszelkiego stworzenia…”

ZAKOŃCZENIE

Wszyscy w Kościele szczycimy się, że jesteśmy uczniami i dziećmi tego wielkiego świętego i nauczyciela; dlatego też jeszcze raz rozważamy jego przykład, wsłuchujemy się z szacunkiem w jego naukę, gotowi przyjąć jego napomnienia, pociechy i zachęty.

To nasze orędzie kierujemy w sposób szczególny do licznych zgromadzeń zakonnych, męskich i żeńskich, które szczycą się imieniem i opieką świętego Bazylego i zachowują jego regułę. Wzywamy je przy tej radosnej okazji do podjęcia z nowym zapałem życia ascezy i kontemplacji spraw Bożych, z których wypływają obficie dzieła święte na chwałę Boga i ku zbudowaniu Kościoła.

Na szczęśliwe zrealizowanie tych zadań przyzywamy matczynej pomocy Dziewicy Maryi i jako zadatek darów niebieskich i rękojmię naszej życzliwości z gorącą miłością udzielamy Wam Apostolskiego Błogosławieństwa.

Dan w Rzymie, u Św. Piotra, dnia 9 stycznia, w dniu wspomnienia świętych Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu, Biskupów i Doktorów Kościoła, roku 1980, drugiego naszego pontyfikatu.

 


[1] Por. Ga 4, 19; Wincenty z Lerynu, Commonitorium I 3; PI 50, 641

[2] 1 Kor 4, 15.

[3] Por. 1 Kor 3, 11.

[4] Por. Ef 2, 21.

[5] Por. Regulae fusius tractatae 8; PG 31, 933 c, 941 a.

[6] Por. Moralia LXXX 1; PG 31; 860 be.

[7] De Baptismo 1 1; PG 31, 1516 b.

[8] Por. Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii; PG 36, 525 c — 528 c

[9] Por. 1 Kor 2, 2.

[10] Por. 1 Kor 1, 20.

[11] Por. 1 Kor 2, 6.

[12] Epistula, 223; PG 32, 824 a.

[13] In laudem Basilii; PG 36, 521 cd.

[14] Epistula 204; PG 32, 753 a.

[15] Por. 1 Kor 2, 9.

[16] Por. Epistula 223; PG 32, 824 bd.

[17] Por. zwłaszcza Epistulae 2 i 22.

[18] Epistula 2; PG 32, 228 a. Por. Epistula 210, 769 a.

[19] Regulae fusius tractatae 43; PG 31, 1028 a — 1029 b. Por. Moralia ISXX 10; PG 31, 824 d — 825 b.

[20] Reguła Benedicti, Prologus.

[21] Por. Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii; PG 36, 563 b.

[22] Por. Regulae brevius tractatae, proemium; PG 31, 1080 ab.

[23] Por. Reguła Benedicti, LXXIII b.

[24] Por. De iudicio; PG 31, 653 b.

[25] K Por. De iudicio; PG 31, 653 b.

[26] Dz 4, 32; por. De iudicio 660 c; Regulae fu$ius tractatae 7, 933 c; Ho­milia tempore famis 325 ab.

[27] KL, Sacrosanctum Concilium, 10.

[28] Tamże, 7.

[29] Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii, PG 36, 541 c.

[30] Tamże.

[31] Por. Epistula 2 i Regulae fusius tractatae 37; PG 31, 1013 b — 1016 c.

[32] Por. In Psalmum 1; PG 29, 212 a — 213 c.

[33] Tamże.

[34] M Epistula 207; PG 32, 764 ab.

[35] Por. Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii; PG 36, 561 cd.

[36] Por. In Psalmum 1; PG 29, 212 c.

[37] Por. 2 Kor 11, 2.

[38] Por. 2 Kor 2, 17.

[39] Por. 1 Tm 6, 20; 2 Tm 1,14.

[40] Por. Epistula 9; PG 32, 272 a; Epistula 52, 392 b — 396 a; Adv. Ev.nomium I; PG 29, 556 c.

[41] Epistula 243; PG 32, 909 a.

[42] Por. De Spiritu Sancto; PG 32, 117 c.

[43] Por. Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii; PG 36, 557 c — 561 c.

[44] Por. tamże, 561 c — 564 b.

[45] Mt 19, 22.

[46] Homilia in divites; PG 31, 280 b — 281 a.

[47] Por. Kpł 19, 18; Mt 19, 19.

[48] Homilia in divites; PG 31, 281 b.

[49] Homilia tempore famis; PG 31, 325 a.

[50] Por. Epistula 94, 488 be.

[51] Por. Sozomenus, Historia Eccl. VI 34; PG 67,1397 a.

[52] Por. Epistulae 70 i 243. 55

[53] Por. Ga 3, 28.

[54] Por. 1 Kor 1,13.

[55] Por.. De iudicio; PG 31, 653 a — 656 c.

[56] Por. Ef 4, 4.

[57] Por. tamże, 660 b — 661 a,

[58] Por. Moralia LXXX 12-21; PG 31, 864 b — 868 b.

[59] Por. Moralia LXXX 18, 865 c.

[60] Por. Adv. Eunomium I; PG 29, 520 a.

[61] Por. Homilia de fide; PG 31, 464 b — 465 a.

[62] Por. 2 Kor 4, 13.

[63] Homilia de fide, 464 cd.

[64] Tamże, 465 c.

[65] Anafora św. Bazylego.

[66] Homilia de fide, 465 cd.

[67] Por. Anafora śu>. Bazylego.

[68] Liturgia św. Jana Zlotoustego.

[69] Flp 2, 6n.

[70] Por. 1 Kor 1.18.

[71] Por. Ga 5, 11.

[72] De iudicio; PG 31, 860 b.

[73] Por. Iz 53, 7.

[74] Por. Hbr 1, 3; Uom. de ira; PG 31, 369 b.

[75] Liturgia Horarum, Wielki Tydzień, hymn nieszporny.

[76] Por. J 8, 32 n. passim.

[77] Por. Dz 10, 36; De baptismo II 12; PG 31, 1624 b.

[78] De baptismo II 13,1625 c.

[79] Por. Hbr 2,15.

[80] Por. Anafora św. Bazylego.

[81] Por. De baptismo I 2; PG 31, 15C1 a.

[82] Por. De Spiritu Sancto; PG 32, 181 ab; De iudicio; PG 32, 181 ab; De iudicio; PG 31, 657 c — 660 a.

[83] Por. De Spiritu Sancto, rozdz. 22.

[84] Por. tamże, rozdz. 20 n.

[85] Por. tamże, rozdz. 9 i 18.

[86] Por. De Spiritu Sancto; PG 31, 181 ab; De iudicio; PG SI, S57 i — 680 a.

[87] Adversus haereses IV 20, 7.

[88] Por. In Psalmum 48; 449 d — 452 a.

[89] Homilia de mało; PG 31, 333 a.

[90] In Psalmum 32; PG 29, 344 b.

[91] De baptismo I 2; PG 31, 1537 a.

[92] J 1, 14.

[93] Por. Pip 2, 8; In Psalmum 48; PG 29, 452 ab.

[94] Tamie, b.

[95] De Baptismo I 2; PG 31,1556 b.

[96] RZ 6, 3.

[97] Por. De baptismo I, 2.

[98] In sanctum baptisma; PG 31, 433 ab.

[99] Por. Moralia XX 2; PG 31, 736 d; tamże LXXX 22, 869 a.

[100] Por. De baptismo I 2; 1564 c — 1565 b.

[101] Moralia LXXX 22; PG 31, 868 d.

[102] Por. De Spiritu Sancto; PG 32, 429 b.

[103] Moralia XX 2; PG 31, 736 d.

[104] Por. De baptismo I 3; PG 31, 1573 b.

[105] Por. tamże, I 2 n. i 8; 1601 c; Epistula 93; PG 32; 485 a.

[106] Por. Moralia XXI 4; PG 31, 741 a.

[107] Por. De baptismo II 3; PG 31, 1585 ab.

[108] Ef 5,27; Moralia LXXX 22; 869 b.

[109] Por. 1 Kor 11, 28; Moralia XXI 2; 740 ab.

[110] De Baptismo II 3; PG 31,1585 ab.

[111] Por. Moralia XXI 1; PG 31, 737 c.

[112] Por. Moralia LXXX 22; 869 b.

[113] 1 Kor 11, 24 n. i parał.

[114] Moralia XXI 3; 740 b.

[115] Tamże, 1576 d.

[116] Moralia LXXX 22; 869 b.

[117] Por. Regulae fusius tractatae 5; PG 31, 921 b.

[118] 2 Kor 5, 14 n.

[119] Por. De baptłsmo II 1; PG 31, 1581 a.

[120] J 6, 54.

[121] Epistula 93; PG 32, 484 b.

[122] Mt 4, 4; por. Pwt 8, 3; De baptismo I 3; PG 31, 1573 be.

[123] Por. KO, Dei Verbum, 21.

[124] Por. De iudicio; PG 31, 664 d; De fide, tamże, 677 a. itd.

[125] Por. De fide; PG 31, 680 b.

[126] Por. Regulae breirius tractatae, 13; PG 31, 1092 a; Adv. Eunomium U; PG 29, 597 c, itd.

[127] Por. De baptismo I 1; PG 31,1524 d.

[128] Por. De baptismo I 2; 1561 c.

[129] Por. Regulae brevius tractatae, 47; PG 31, 1113 a.

[130] Por. Regulae brevius tractatae, 276; PG 31, 1276 cd; De baptismo I 2; PG 31, 1545 b.

[131] Por. De fide; PG 31, 692 b.

[132] Por. Rz 10, 17; Moralia LXXX 22; PG 31868 c.

[133] Tamże. 134.

[134] Por. In Hexaem VI; PG 29, 144 c; tamże, VIII; 184 c.

[135] De baptismo II 4; PG 31,1589 b.

[136] Por. De fide; PG 31, 680 ab; Moralia LXXX 22, tamie, 863 c.

[137] Por. In Psalmum 115; PG 30, 105 c. 108 a.

[138] Por. De baptismo I 2; PG 31, 1533 C.

[139] Epistula 140; PG 32, 588 b.

[140] Por. Regulae brevius tractatae 269; PG 31,1268 c.

[141] Por. Mk 10, 15; Regulae brewus tractatae, 217; PG 31, 1225 be; De baptismo I 2; PG 31, 1560 ab.

[142] Por. In Psalmum I; PG 29, 209 a.

[143] Por. Regulae brevius tractatae, 1; PG 31, 1081 a.

[144] Regulae brevius tractatae, 10; PG 31, 1088 C.

[145] Por. Regulae brevius tractatae, 12; 1088 b.

[146] Por. Hbr 6, 5.

[147] Por. Moralia LXXX 22; PG 31, 869 c.

[148] Regulae brevius tractatae, 10; PG 3.1,1088 c.

[149] De baptismo II 1;PG 31,1580 ac.

[150] Tamże.

[151] Por. Regulae breińus tractatae, 157; PG 31,1185 a.

[152] Por. Moralia I, 5; PG 31, 704 a, passim.

[153] Por. Moralia XLVIII 3; PG 31, 769 a.

[154] Por. Regulae fusius tractatae, 10; PG 31; 944 d — 945 a.

[155] Por. Regulae fusius tractatae, 8; 940 be; Regulae brevius tractatae, 237; 1241 b.

[156] Por. De baptismo I 2; PG 31, 1544 d.

[157] Por. Regulae fusius tractatae, 6; PG 31, 925 c; 41, 1021 a.

[158] Por. Flp 2, 8; Regulae fusius tractatae, 28; 989 b; Regulae brevius tractatae, 119; 1161 d, passim.

[159] Por. Rz 1, 16.

[160] Por. Moralia LXXX 12; PG 31, 864 b.

[161] Por. In sanctam Christi generationem, 5; PG 31, 1468 b.

[162] Por. In Isaiam, 208; PG 30, 477 b.

[163] Por. In sanctam Christi generationem, 3; PG 31, 1464 a.

 


Tekst polski za:
Jan Paweł II o życiu zakonnym, Poznań-Warszawa 1984, s. 257-275 

http://www.zyciezakonne.pl/1980-01-09-watykan-list-apostolski-na-1600-lecie-smierci-swietego-bazylego-21658/

***************************

2 stycznia
Święty Grzegorz z Nazjanzu,
biskup i doktor Kościoła
Święty Grzegorz z Nazjanzu

Grzegorz urodził się w roku 329 lub 330 w Arianzie, w pobliżu Nazjanzu w Kapadocji (obecnie Turcja). Podobnie jak św. Bazyli Wielki, pochodził z rodziny świętych. Świętą była jego babka – Nonna, brat – św. Cezary i siostra – św. Gorgonia. Ojciec św. Grzegorza, również Grzegorz, był biskupem Nazjanzu. Pierwsze nauki Grzegorz pobierał w Nazjanzie (337-343) u swego wuja Amfilochiusza (uczył go krasomówstwa), studia średnie odbył w Cezarei Kapadockiej (343-349), a następnie udał się na studia wyższe retoryki do Cezarei Palestyńskiej (349-352), gdzie zapoznał się z nauką Orygenesa i stał się odtąd jego wielbicielem. W tym czasie podążył do Aleksandrii (351-352), gdzie metropolitą był wówczas sławny św. Atanazy Wielki. W samą Wielkanoc przyjął chrzest, mając 28 lat (358). Na dalsze studia udał się do Aten, gdzie odbywał je wraz ze św. Bazylim Wielkim (352-358). Po powrocie do ojczyzny zajął się administrowaniem rodzinnym majątkiem (359-361). W uroczystość Bożego Narodzenia z rąk ojca otrzymał święcenia kapłańskie i odtąd pomagał mu w duszpasterstwie i w zarządzaniu diecezją (361-363).
Grzegorz pragnął jednak życia pustelniczego. Udał się więc do Neocezarei w Poncie, gdzie przebywał już wtedy św. Bazyli (363-364). Posłuszny jednak ojcu wrócił do Nazjanzu i nadal pomagał mu w zarządzaniu diecezją (364-371). Kiedy św. Bazyli został metropolitą w Cezarei Kapadockiej (372), w tym samym roku namówił Grzegorza, by przyjął biskupstwo w Sasimie. Grzegorz nie czuł się dobrze na tym urzędzie i dlatego usunął się do klasztoru św. Tekli w Seleucji Izauryjskiej, gdzie spędził cztery lata (375-379).
Po wkroczeniu cesarza Teodozego I Wielkiego do Konstantynopola, Grzegorza powołano na metropolitę Konstantynopola. Cesarz uroczyście wprowadził go do katedry Hagia Sofia. Od maja do lipca 381 roku odbywał się w Konstantynopolu sobór powszechny. Przewodniczył mu biskup Antiochii, Melecjusz, a po jego nagłej śmierci – Grzegorz. Na soborze tym metropolitom Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy przyznano tytuł patriarchów. Grzegorz był więc pierwszym patriarchą Konstantynopola. Wkrótce jednak zrzekł się tej godności i udał się do Karbala Arianzos, gdzie oddał się wyłącznie kontemplacji i pracy pisarskiej (382).
Zmarł w rodzinnym Arianzie w roku 389 lub 390. Data jego zgonu nie jest pewna (tradycja prawosławna podaje 25 stycznia 389 r.). Cesarz Konstantyn II (912-959) sprowadził jego relikwie z Arianzu do Konstantynopola, gdzie umieścił je w kościele Dwunastu Apostołów. Obecnie część tych relikwii znajduje się w Rzymie, w bazylice św. Piotra (w kaplicy św. Grzegorza), w klasztorze benedyktynek S. Maria in Campo Marzio oraz w Mantui w kościele św. Andrzeja.
Wspomnienie św. Grzegorza obchodzi się wraz ze wspomnieniem św. Bazylego. Jak na ziemi łączyła ich przyjaźń, tak po śmierci łączy ich wspólna chwała. Grzegorz był wielkim teologiem, humanistą i poetą. Spuścizna literacka po nim jest bardzo bogata. Na pierwszym miejscu wypada wymienić jego kazania. Pozostało ich do naszych czasów czterdzieści pięć. Obszerna kiedyś musiała być jego korespondencja, skoro do dziś zachowało się szczęśliwie aż 245 listów. Grzegorz zasłynął ponadto jako jeden z największych poetów Kościoła Wschodniego. Ocalało aż 507 jego poetyckich utworów. Opiewa w nich tajemnice wiary, swoje osobiste przeżycia, uniesienia mistyczne i wydarzenia współczesne. Jest patronem bazylianów i poetów.W ikonografii św. Grzegorz ukazywany jest jako biskup rytu bizantyjskiego lub w pontyfikalnych szatach rytu rzymskiego. Czasami u jego stóp Lucyfer – symbol herezji. Jest przedstawiany jako starszy mężczyzna z jasnokasztanową, krótką brodą i znaczną łysiną czołową. Zazwyczaj prawą rękę ma złożoną w geście błogosławieństwa, w lewej trzyma Ewangelię. Jego atrybutami są: anioł, księga Ewangelii, paliusz.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/01-02b.php3
***********************

Kazanie św. Grzegorza z Nazjanzu, biskupa, *O miłości ubogich*

„Błogosławieni miłosierni, mówi Chrystus, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”.

Nie najmniejsze miejsce wśród błogosławieństw przypada miłosierdziu. Albowiem: „Błogosławiony ten, kto myśli o biednym nędzarzu”, oraz „Dobrze się wiedzie człowiekowi, który lituje się i pożycza”. Trzymajmy się tego błogosławieństwa, zasłużmy na miano ludzi wyrozumiałych, bądźmy współczujący.

Niech nawet i noc nie będzie ci przeszkodą w okazywaniu miłosierdzia.

Nie mów bliźniemu: Przyjdź później, dam jutro”,

lecz to, co zamierzasz, okaż od razu twoją dobroczynnością; albowiem tego jednego nie ścierpi miłosierdzie, a mianowicie odkładania na później.

„Podziel się swym chlebem z głodnym, wprowadź do swego domu biednych i tułaczy”, a uczyń to chętnie i z radością. Bo „kto pełni uczynki miłosierdzia, niech to czyni ochoczo”, mówi Pismo Święte. W ten sposób, dzięki twojej gotowości, podwójny owoc przyniesie ci twoja dobroczynność. Albowiem to, co się czyni niechętnie i z przymusem, jest niewdzięczne i niepiękne.

Należy się cieszyć, a nie smucić, gdy możemy komuś coś dobrego uczynić. Jeżeli „nie będziesz przebierał i wynajdywał przeszkody”, mówi Pismo święte, to znaczy jeśli nie okażesz się drobiazgowym sknerą, jeśli nie będziesz się zastanawiał i zrzędził, to zaistnieje coś wielkiego i godnego podziwu, a zapłata okaże się wielka i wspaniała.

„Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko zakwitnie twoje zdrowie”.

A któż jest taki, kto by nie pragnął światłości i zdrowia? Jeżeli więc choć trochę zważacie na to, co mówię, wy, słudzy Chrystusa, Jego bracia i współdziedzice, to póki czas, Chrystusa odwiedzajmy, o Chrystusa miejmy staranie, Chrystusowi podajmy pokarm, Chrystusa odziewajmy, Chrystusa zapraszajmy, Chrystusa uczcijmy. I nie tylko stołem, jak niektórzy, ani wonnościami, jak Maria, czy też tylko grobowcem, jak Józef z Arymatei, ani tym, co potrzebne do pogrzebu, jak Nikodem, który jedynie połowicznie miłował Chrystusa, ani też złotem, kadzidłem i mirrą, jak to pierwsi uczynili Mędrcy ze Wschodu. Ale Pan wszechświata domaga się miłosierdzia raczej niż ofiary; ono zaś jest więcej warte niż krocie tłustych baranów. Okażmy Mu więc to miłosierdzie będąc miłosierni dla ubogich, którzy są dzisiaj wzgardzeni i odrzuceni; aby, kiedy stąd odejdziemy, przyjęli nas oni do wiecznych przybytków, w tymże Chrystusie, Panu naszym, któremu niech będzie chwała na wieki. Amen.

________

* Kazanie 14, 38. 40.

Za; http://www.tyniec.benedyktyni.pl – Liturgia Godzin

https://forumdlazycia.wordpress.com/2012/03/27/kazanie-sw-grzegorza-z-nazjanzu-biskupa-o-milosci-ubogich/

********************

Św. Grzegorz z Nazjanzu o kapłaństwie

Choćby jednak ktoś był bez grzechu, a w cnocie osiągnął doskonałość, nie wiem jaką naukę powinien posiąść, ani na jakiej mocy się oprzeć, by mieć odwagę do podjęcia takiego urzędu [kapłańskiego]. Wydaje się ona bowiem być sztuką nad sztukami i wiedzą nad wszystką wiedzą kierowania człowiekiem – istotą tak bardzo zmienną i wielokształtną. Można to zrozumieć przez porównanie troski o duszę z leczeniem ciała. Widząc, jak żmudna jest praca lekarza, można pojąć, ile żmudniejsza jest nasza praca i szlachetniejsza z natury przedmiotu, z zasięgu wiedzy i z celu działania. Lekarz bowiem zajmuje się ciałem, materią ułomną i związaną z tym światem, przeznaczoną na całkowite zniszczenie, która musi swoje przecierpieć, choćby na razie za pomocą sztuki przezwyciężyła wewnętrzną trudność. Albo choroba, albo czas ją pokona, gdyż musi ustąpić przed prawem natury i swoich granic nie przekroczy.

Nasza praca zajmuje się duszą, która pochodzi od Boga i jest boska, powołana do niebiańskiego szlachectwa i do niego dążąca, chociaż została związana z czymś gorszym.

Naszą zaś dziedziną jest ocalenie cennej duszy nieśmiertelnej, która na  wieki może być potępiona lub otrzyma nagrodę w zależności od tego, czy służyła grzechowi czy cnocie. Jak nieustanna powinna być nasza walka, jak nieograniczona nasza wiedza, by skutecznie leczyć, albo doprowadzać dusze do leczenia się, do zmiany życia i do oddawania materii pod panowanie ducha! Albowiem inna jest mentalność oraz reakcja kobiety i  mężczyzny, starca i młodzieńca, nędzarza i bogacza, optymisty i  pesymisty, człowieka chorego i człowieka zdrowego; inaczej reaguje władca i poddany, inteligent i prostak, człowiek odważny i tchórz, złośliwiec i mąż pogodny, człowiek stały i człowiek zmienny. Wszyscy ludzie różnią się między sobą bardziej usposobieniem i charakterem niż zewnętrznym wyglądem, albo, jeśli wolisz, układem i proporcją pierwiastków, z których się składają. Dlatego nie łatwo jest nimi kierować.

W dziedzinie ciała różne leki oraz różne potrawy stosuje się, w zależności od stanu zdrowia czy rodzaju choroby. Tak samo w dziedzinie duszy różne są sposoby i metody leczenia. Znawcą zaś kuracji będzie znawca tych chorób. U jednych poskutkują słowa, inni powrócą do zdrowia pod wpływem przykładów; jedni potrzebują jakiegoś bodźca, inni hamulca. Jedni są ociężali i mało wrażliwi na dobro moralne; tych trzeba rozbudzić dobitnym słowem. Inni mają zbyt zapalczywy temperament i dają się ponieść namiętnościom, jak szlachetnej krwi źrebięta biegające z dala od mety; tych może poskromić słowo powstrzymujące i uspokajające.

Jednych zdobędziecie pochwałą, innych naganą, byleby je zastosować w pomyślnej chwili, gdyż inaczej mogą tylko zaszkodzić. Jednych zaprowadzi na właściwą drogę słowo pocieszenia, innych nagana; ale tę ostatnią dla niektórych trzeba zastosować ostro i publicznie, dla innych zaś w osobności i łagodnie. Jedni bowiem mają tendencję do lekceważenia prywatnych uwag, ale nabierają rozumu na skutek publicznej nagany; inni zaś hardo się ustosunkowują do zbyt otwartej nagany, ale ukarani w tajemnicy, dają dowód posłuszeństwa za okazane im wyrozumienie.

Sytuacja jest całkiem inna niż w dziedzinie moralnej, gdyż zawsze i dla każdego cnota jest czymś pięknym, a zło czymś brzydkim i szkodliwym. Natomiast w  naszej dziedzinie jedno i to samo lekarstwo dla tych samych ludzi, raz okazuje się bardzo dobre, raz znowu niebezpieczne. Tak jest z  ostrożnością i łagodnością i tak z każdym innym sposobem postępowania. Jednym to się podoba i pomaga, innym znów przeciwnie, w zależności, sądzę, od pory i stanu oraz usposobienia pacjenta. Trudno to wszystko rozpatrzyć teoretycznie i dokładnie ująć w jakąś krótką rozprawę o  leczeniu dusz, nawet przy pomocy wielkiej inteligencji i w nastroju szczególnej troskliwości. Jedynie praktyka i doświadczenie wskażą lekarzowi drogę prawidłowego rozumienia.

Ogólnie rzecz biorąc wiem tylko, że [leczenie dusz] jest podobne do chodzenia po linie. Niebezpiecznie bowiem jest dla linoskoczka ćwiczącego po linie zawieszonej wysoko w powietrzu, przechylać się na jedną lub drugą stronę; najmniejsze nawet przechylenie, które wydałoby się niewielkie [jest niebezpieczne], gdyż cała sztuka polega na zachowaniu idealnej równowagi. Tak samo będzie z lekarzem dusz: niech się przechyli w  jakąkolwiek stronę, czy to przez własne złe postępowanie, czy z braku kompetencji, natychmiast grozi mu niebezpieczeństwo popełnienia błędu i  wprowadzenia innych w błąd. Trzeba więc podążać szeroką drogą i uważać, by nie zboczyć ani w lewo ani w prawo, jak mówi Księga Przypowieści.

Takie są choroby nam powierzone i tak poważne zadania dobrego pasterza, który ma obowiązek z cała sumiennością poznać dusze swojej owczarni i  prowadzić je według zasad prawego i sumiennego pasterzowania, zgodnie z  postępowaniem prawdziwego Pasterza

Eucharystia pierwszych chrześcijan, Kraków 1987, 295-299.

Własna apologia po powrocie z Pontu i rozprawa o kapłaństwie, 16n., 28-34, tł. J.M.Szymusiak, SJ, w Tenże, Grzegorz Teolog, Poznań 1965, 262-265

Źródło informacji: http://fronda.pl/siloam/blog/

http://rzymskikatolik.blox.pl/2010/05/Sw-Grzegorz-z-Nazjanzu-o-kaplanstwie.html

***********************

Ks. Stanisław Hołodok

Święci Bazyli Wielki i Grzegorz z Nazjanzu

Św. Bazyli urodził się w 329 roku w Cezarei Kapadockiej (dzisiejsza Turcja) w chrześcijańskiej głęboko religijnej rodzinie. Jego babka Makryna, rodzice: Bazyli i Emmelia, siostra Makryna oraz bracia biskupi: Grzegorz z Nyssy i Piotr z Sebasty zostali zaliczeni do grona świętych. Studiował najpierw w rodzinnej Cezarei (jego ojciec był retorem), następnie w Konstantynopolu i w Atenach, gdzie zaprzyjaźnił się ze św. Grzegorzem z Nazjanzu. Po skończonych studiach św. Bazyli powrócił do rodzinnego domu i w Cezarei wykładał retorykę. Przeżycia związane ze śmiercią brata Naukratiosa i rozpacz matki z tego powodu przyczyniły się do przyjęcia przez niego chrztu w roku 358 (w tamtych czasach często przyjmowali chrzest ludzie dorośli) i podjęcia życia pustelniczego. W latach 359-360 św. Bazyli odwiedził wspólnoty mnisze w Syrii, Palestynie, Egipcie i Mezopotamii, aby poznać zasady ich ascetycznego życia. Po powrocie osiadł w Annesis koło Neocezarei Pontyjskiej, gdzie wraz z przyjaciółmi zbudował klasztor i założył szkołę dla młodzieży oraz organizował wspólnoty zakonne w różnych prowincjach Azji Mniejszej. Po przyjęciu święceń kapłańskich w roku 364 został doradcą Euzebiusza, biskupa Cezarei Kapadockiej, a w 370 r. jego następcą i metropolitą Kapadocji oraz egzarchą (władza ponadmetropolitalna) Pontu.

Św. Bazyli wiele czasu poświęcił pracy nad bardziej precyzyjnym przedstawieniem prawd wiary, zwłaszcza dogmatu o Trójcy Świętej i nauce o Duchu Świętym. Odważnie przeciwstawiał się cesarzowi Walensowi, który propagował arianizm. Św. Bazyli uważał, że obrona wiary chrześcijańskiej przed arianizmem (herezja odmawiająca bóstwa Chrystusowi) jest jednym z jego ważniejszych zadań. Nasz patron pozostawił po sobie wiele dzieł, mianowicie pisma teologiczno-dogmatyczne, pisma ascetyczne, homilie i mowy, listy (zachowało się ich 365). Św. Bazyli opracował liturgię zwaną od jego imienia Liturgią św. Bazylego, a w niej anaforę, czyli modlitwę eucharystyczną. Liturgia ta jest stosowana w Kościołach wschodnich: prawosławnych i katolickich. On też pozostawił opracowaną przez siebie regułę zakonną, którą posługują się siostry i bracia zakonni, tak w prawosławiu, jak też w katolickich Kościołach wschodnich. Św. Bazyli zawsze pamiętał o ubogich. W czasie klęski głodu kazał sprzedawać dobra kościelne, aby za nie kupić chleb głodnym. W Cezarei założył też hospicjum dla pielgrzymów, chorych i starców. Pełen zasług odszedł do Pana 1 I 379 r. Historia nadała mu przydomek Wielki. Został także zaliczony do grona doktorów Kościoła (H. Fros, M. Szegda, W. Zaleski).

W ikonografii przedstawia się św. Bazylego jako ojca Kościoła z gestem błogosławienia, o twarzy ascetycznej, okolonej czarnymi włosami i spiczastą brodą, ubranego w pontyfikalny strój greckiego arcybiskupa (H. Wagner).

Drugi nasz patron – św. Grzegorz z Nazjanzu przyszedł na świat w Arianzos k. Nazjanzu (dzisiejsza Turcja) w roku 330, także w rodzinie chrześcijańskiej. Był pierworodnym synem Grzegorza, biskupa Nazjanzu. Matka św. Grzegorza Nonna, siostra Gorgonia, brat Cezary i kuzyn Amfiloch zostali zaliczeni do grona świętych. Św. Grzegorz studiował w Cezarei Kapadockiej, w Cezarei Palestyńskiej, Aleksandrii i w Atenach. W Egipcie przyjął chrzest w roku 352, po studiach wrócił do Nazjanzu, gdzie wykładał retorykę. Przez pewien czas przebywał na pustelni ze św. Bazylim Wielkim, w roku 361 został kapłanem, a w 372 wbrew swojej woli został wyświęcony na biskupa przez swojego ojca i przyjaciela Bazylego Wielkiego. Po śmierci ojca w 374 r. zarządzał diecezją w Nazjanzie, w roku 381 na prośbę wiernych został biskupem metropolitą Konstantynopola. Sam cesarz Teodozjusz I Wielki uroczyście wprowadził św. Grzegorza do katedry. W tym też czasie (od maja 381) odbywał się w Konstantynopolu sobór powszechny, któremu przewodniczył po śmierci biskupa Melecjusza św. Grzegorz. Na tym soborze nadano metropolitom Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy tytuł patriarchów. Dlatego też św. Grzegorz został pierwszym patriarchą Konstantynopola. Św. Grzegorz tęsknił za spokojem, ciszą, życiem pustelniczym, nie odpowiadała mu stolica imperium. Z tego też powodu zrzekł się swojego urzędu w 382 r., powrócił do Nazjanzu, gdzie przez dwa lata kierował tamtejszym Kościołem, po czym zamieszkał jako pustelnik w Arianzos. Tam też poświęcił się pracy pisarskiej. Św. Grzegorz dla swojej rozległej wiedzy teologicznej został nazwany Teologiem. Pozostawił po sobie mowy, listy i około 400 utworów poetyckich. W swojej myśli teologicznej akcentował jedność Trójcy Świętej ze względu na jedność bóstwa, bóstwo Ducha Świętego; Jezus Chrystus posiada naturę boską i ludzką, pełnię człowieczeństwa i bóstwa; Maryi przysługuje tytuł Bogurodzicy, w Eucharystii realnie przebywa Chrystus Pan pod świętymi postaciami; dziecięctwo Boże, czyli nasze upodobnienie się do Chrystusa powinno być celem życia każdego chrześcijanina. Św. Grzegorz zakończył pracowite i święte życie w roku 390 w miejscowości swojego urodzenia. Nadano mu tytuł doktora Kościoła (H. Fros, F. Drączkowski, W. Zalewski).

W ikonografii przedstawia się św. Grzegorza jako greckiego biskupa, mężczyznę w średnim wieku lub starca (siwy, łysiejący, z krótką szeroką brodą i krzaczastymi brwiami), z ręką wzniesioną w geście błogosławieństwa i ze zwojem lub księgą w lewej ręce. Św. Grzegorz z Nazjanzu najczęściej występuje w sztuce Kościoła wschodniego (A. Cieśla).

Liturgiczny obchód ku czci św. Bazylego Wielkiego i św. Grzegorza z Nazjanzu przypada na dzień 2 stycznia i ma rangę wspomnienia obowiązkowego. W Liturgii Godzin (t. I, s. 1028 – 1030) możemy zapoznać się z fragmentem mowy pochwalnej św. Grzegorz z Nazjanzu na cześć św. Bazylego Wielkiego.

Nasze przypatrywanie się świętym patronom zakończmy mszalną modlitwą: „Boże, Ty oświeciłeś Kościół przykładem i nauką świętych Bazylego i Grzegorza, spraw, abyśmy pokornie poznawali Twoją prawdę i wprowadzali ją w czyn przez miłość”.

Ks. Stanisław Hołodok

 

opr. ab/ab

 

__________________________________________________________________________________

Ks. Henryk Zieliński

Bal przebierańców?

Sianie zamętu jest zawsze na rękę tym, którzy mają podejrzane intencje

Nie wiem, o czym w polskich rodzinach rozmawiano przy wigilijnych i świątecznych stołach. Daj Boże, że o Bogu, który stał się człowiekiem. To chyba najbezpieczniejszy z tematów. Polityki lepiej było nie ruszać, bo to ostatnio niebezpieczne. Nawet wyrażenie radości z powodu zapowiadanych pięciuset złotych na dziecko czy darmowych leków dla seniorów mogło być ryzykowne. Znam konkretne przypadki, gdy obawa przed agresją tzw. obrońców demokracji wypędzała normalnych ludzi od wigilijnego stołu na ulice. Albo inne historie z zakładów pracy, w których przed tradycyjnym opłatkiem szef proponował pracownikom, aby przypięli sobie znaczki z napisem: „Jestem Polakiem gorszego sortu”. Kto nie przypiął, ten już poczuł, że jest „gorszym” pracownikiem i skutki tego niebawem odczuje. Nie tylko w nienawistnych spojrzeniach.

Sytuacja, która zaistniała w Polsce na przełomie 2015 i 2016 roku, pod wieloma względami przypomina tę z okresu Sejmu Wielkiego (1788-1792). Analogii jest wiele, począwszy od tego, że Konstytucja 3 maja, którą się tak bardzo chlubimy, została uchwalona fortelem, pod nieobecność w Warszawie jej przeciwników, którzy nie zdążyli wrócić z przerwy świątecznej. Poprzez fakt, że i wówczas wielu parlamentarzystów reprezentowało wcale nie polskie interesy. Wreszcie przez obawy, czy tym razem zdążymy z reformą państwa, zanim nam sąsiedzi przeszkodzą. Aż po zamęt utrudniający rozeznanie, kto jest patriotą, a kto zdrajcą – bo i dzisiaj nie brakuje przecież historyków, którzy słuszność przyznają konfederacji targowickiej, a nie barskiej. W tamtych czasach nawet król się pogubił w ocenach.

Tego, gdzie dzisiaj jest prawda, a gdzie fałsz, przeciętny człowiek nie dowie się z największych na polskim rynku mediów. Skala uprawianej tam propagandy i manipulacji przekracza granice przyzwoitości. – Oglądanie tego, co my pokazujemy, uwłaczałoby mojej inteligencji – przyznała mi niedawno z wyższością jedna z dziennikarek TVN, która chlubi się tym, że nie ma w domu telewizora. Nie da się przecież uwierzyć, że ci, którzy przytaczają słowa prezesa PiS o ludziach „najgorszego sortu”, donoszących obcym na Polskę, czy o relacji między AK i gestapo, nie znali ich kontekstu. Z tego kontekstu je wycinają dla własnych potrzeb. Nie liczy się prawda, tylko szczucie ludzi na siebie. „Wyborcza” nie oszczędziła nawet wigilii Bożego Narodzenia, dołączając tego właśnie dnia plakietkę do umieszczenia na ubraniu – z logo „obrońców demokracji”. W sam raz, żeby skłócić ludzi przy rodzinnej wieczerzy.

Ta sama gazeta, która przy okazji sporów o genderowską konwencję, pigułkę wczesnoporonną bez recepty, związki partnerskie czy zapłodnienie in vitro oskarżała Kościół o wtrącanie się do polityki, teraz żąda od biskupów, żeby wkroczyli w czysto partyjny spór o kształt Trybunału Konstytucyjnego. Kościół, który w czysto politycznym sporze zająłby stanowisko „Gazety”, nie naruszyłby wcale zasad rozdziału od państwa, a kiedy zgodnie ze swoim powołaniem bronił tego, co święte, już takie zasady naruszał. Całkowicie apolityczni i obiektywni są według tego myślenia księża idący w politycznych marszach i dziennikarze przemawiający na politycznych wiecach – byle tych właściwych.

Sianie zamętu jest zawsze na rękę tym, którzy mają podejrzane intencje. Stąd pokrętne straszenie powrotem do komuny, jaki miałyby nam zafundować właśnie te ugrupowania, które chcą definitywnie zerwać z postkomuną w Polsce i okrągłostołowym układem. Stąd dziwne zachowanie części sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy wzięli udział w pisaniu na polityczne zlecenie ustaw niezgodnych z konstytucją, a teraz wykraczają w swoim orzecznictwie poza przysługujące im kompetencje. Partia, która pilnuje interesów obcych banków i hipermarketów, dziwnym trafem zyskuje coraz większe poparcie w sondażach wśród „zwykłych” Polaków. Na ulicach mamy ostatnio cykliczne już manifestacje „obrońców demokracji”, którzy w ten sposób kwestionują jak najbardziej demokratyczny wybór obywateli. W dodatku chodzi o wybór dokonany zaledwie przed trzema miesiącami.

Można by powiedzieć, że uczestniczymy właśnie w karnawałowym balu przebierańców, w którym nikt nie jest tym, kim jest, a słowa nie znaczą tego, co znaczą. Ale to nie jest bal. Tu rozgrywa się przyszłość Polski i polskich rodzin. Życzę Polsce i Polakom, żeby tym razem nam się udało. I życzę w nowym roku samodzielności w myśleniu, żebyśmy nie dali się nabrać na maski „obrońców demokracji” wbrew normalnej demokracji.

“Idziemy” nr 1/2016

opr. ac/ac

Bez wątpienia jest to ważne pytanie. Zbyt często bowiem formułujemy opinie o otaczającym nas świecie, nie do końca wiedząc, jak właściwie to robić. Z góry zakładamy, że to, co nam się wydaje, jest słuszne. Warto pamiętać, że zanim zaczniemy pytać “co o tym sądzić”, trzeba zadać wcześniejsze pytanie “jak”.

List św. Pawła do Rzymian może okazać się dla nas szczególnie pomocny. Czytamy w nim “Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12, 2).
Nim staliśmy się chrześcijanami, nasze myślenie podążało ziemskimi ścieżkami. Obecnie, dzięki mocy Ducha Świętego oraz Słowa Bożego, zostały przemienione. Oznacza to, że wzrastamy w świętości oraz że nasz sposób myślenia odpowiedni będzie dla dzieci Bożych.
Możemy spędzić długie godziny, rozważając, jak w Boży sposób myśleć o otaczających nas sytuacjach, jak się do nich ustosunkować itp. (Wspaniałą pomocą jest tu lektura Księgi Mądrości). Chcę jednak zaproponować pewne uproszczenie, przedstawiając kilka zasadniczych elementów tworzących ramy, w obrębie których chrześcijanin będzie mógł właściwie odnieść się do rzeczywistości. Oto pięć punktów chrześcijańskiego spojrzenia na świat:
1. Jest tylko jeden Bóg
Świat należy do Boga i to Boga jedynego. To On stworzył cały wszechświat i w związku z tym to On posiada wyłączne prawo do władania nad nim (Rdz 1).

 

Jedyny Bóg ma również moc nad naszą ziemią, co przypomina nam psalmista “Nasz Bóg jest w niebie, czyni wszystko, co zechce” (Ps 115, 3).
Jako że ludzkość stworzona jest na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1, 26-27), mamy w związku z tym szczególny przywilej oraz odpowiedzialność wobec świata. Jesteśmy ponad wszystkimi stworzeniami, mając wobec nich obowiązek troski.
Fakt, iż wszechświat został stworzony przez jedynego Boga, a nie jak w mitologiach w wyniku konfliktu między bogami, ma zasadnicze znaczenie. Oznacza to bowiem, iż świat stanowi spójny system, prawdziwy dla wszystkich ludzi w każdym czasie.
2. Relacja
Wszechświat to nie chaotyczna mieszanina niepołączonych ze sobą elementów ani też ocean jednorodności. Świat zbudowany jest z odmiennych, ale wzajemnie przenikających się części. Prawda ta obecna jest nawet u samego źródła istnienia. Biblia mówi nam, że Bóg jest trójcą, że również w Nim występuje relacja. Trzy Osoby, jeden Bóg.
Prawda ta mówi nam również, w jaki sposób Bóg złączony jest ze wszechświatem, nie na zasadzie jedni, ale poprzez relację łączącą stworzenie ze Stworzycielem. Dlatego tak ważne w biblijnej narracji są przykazania. Tworzą one formalną więź, jaką zapoczątkował Bóg ze swoim ludem.
Podobnie nikt z nas nie jest samotną wyspą, ale zostaliśmy włączeni w sieć prawdziwych i ważnych relacji, pozostając jednocześnie indywidualnymi i odrębnymi jednostkami.
3. Skaza grzechu
Nasz świat skażony jest również grzechem i nie tylko my, ludzie, zostaliśmy przez niego zranieni. Zostało nim dotknięte całe stworzenie. W konsekwencji zarówno człowiek, jak i reszta stworzenia poddana jest marności (Rz 8, 20). Gdy na świecie dzieją się straszne rzeczy, chrześcijanie nie powinni być ani zdziwieni, ani obojętni wobec tego. Każda tragedia to dla chrześcijan źródło dodatkowego cierpienia, gdyż wiemy, jaki świat winien być: wolny od grzechu, łez i śmierci.
4. Chrystocentryzm
Cały wszechświat zorientowany jest na Chrystusa. On jest źródłem rozwiązania wszystkich problemów, pierwszym i ostatnim, podtrzymującym wszystko w istnieniu (Kol 1, 15-20). Jemu poddana została wszelka zwierzchność (Mt 28, 18). To w Jego autorytecie możemy głosić Dobrą Nowinę wszystkim narodom.

 

Oznacza to również, że wszystko, co czynimy, podlega Jego zwierzchności. Jego moc rozciągała się również na to, co ludzkość mogła, a czego nie mogła spożywać w rajskim ogrodzie.
5. Patrzenie wprzód
Chrześcijaństwo spogląda wprzód do czasu, gdy wszystkie rzeczy osiągną swój właściwy kształt, gdy Jezus powróci i wszystko uczyni nowym. Jako chrześcijanie wyczekujemy czasu, gdy zostaniemy wskrzeszeni do nowego życia oraz okryci chwałą za doświadczone trudy ziemskiego życia. Będzie to czas przywróconego raju, w którym nie będzie już ani zła, ani cierpienia, ani łez.
Ostatecznie myśleć jak chrześcijanin znaczy wykrzyczeć: “Przyjdź, Panie Jezu! Przyjdź!”. Jak odnajdujesz się w tych pięciu punktach? Czy myślisz jak prawdziwy chrześcijanin?

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2169,czy-myslisz-jak-prawdziwy-chrzescijanin.html

***********************

Modlitwa pełna ufności

Kiedy uczniowie Jezusa poprosili swego Mistrza, aby nauczył ich modlitwy – co zaowocowało słowami Ojcze nasz (por. Łk 11, 2-4) – uczynili to z potrzeby serca, ale też trochę z zazdrości wobec uczniów Jana Chrzciciela, który nauczył swych uczniów rozmawiać z Ojcem (por. Łk 11, 1).

 

Wnioskujemy stąd, że skoro Jan “ich nauczył”, to musiało to być coś innego niż tradycyjna modlitwa Izraelitów, ponieważ tę już znali. Jan Chrzciciel może zatem posłużyć jako przykład ilustrujący prawdę, że mistrzowie duchowi potrzebni są między innymi po to, by uczyli nas modlitwy, czyli tego, jak mówić do Boga i jak Go słuchać.

 

W wyjątkowych przypadkach, gdy mamy do czynienia z wielkimi mistykami, powtarza się sytuacja ze wspomnianego jedenastego rozdziału Ewangelii Łukasza: to sam Pan Jezus uczy swych wiernych modlitwy, ci zaś przekazują ją innym, powiększając tym samym bogaty skarbiec naszej duchowości.
Przypowieść o gwałtownej burzy
Pośród bogatych treści Dzienniczka Siostry Faustyny znalazło się także takie opowiadanie: “Zbudziła mnie wielka burza, wicher szalał i deszcz, jakoby chmura była oberwana, co chwila uderzały pioruny. Zaczęłam się modlić, aby burza nie wyrządziła żadnej szkody; wtem usłyszałam te słowa: «Odmów tę koronkę, której cię nauczyłem, a burza ustanie». Zaraz zaczęłam odmawiać tę koroneczkę i nawet jej nie skończyłam, a burza nagle ustała i usłyszałam słowa: «Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą Moją»”.
Ta krótka historia, opisana już bez mała pod koniec Dzienniczka, do złudzenia przypomina doświadczenie największych proroków Starego Testamentu. Oni to przecież – o czym zdarza się nam zapominać – zanim zostali przygotowani do wypełnienia swojej misji, musieli przejść szczególną drogę, aby dzięki własnemu doświadczeniu stali się wiarygodni, nabrali zaufania i przekonania, że Bóg ich prowadzi, a w końcu by nie dali się zniechęcić oporem, a nawet wrogością, jaka ich spotka, gdy zaczną realizować swe posłannictwo.

 

Wspomnijmy tu – wyłącznie jako przykład, jakich wiele można znaleźć w Starym Testamencie – doświadczenie Proroka Ezechiela, gdy Bóg wyprowadza go na pole pełne wyschłych kości (por. Ez 37, 1-14).

 

Ukazując najpierw chaos prastarego cmentarzyska – leżą tam już tylko wyschłe, białe kości – Bóg nakazał Ezechielowi “prorokować”, modlić się nad nimi, aby w konsekwencji rozpoczął się cofać proces rozkładu. Cały ten cud został podzielony na kilka etapów, w trakcie których Bóg mówił Prorokowi, aby modlił się jeszcze goręcej. Na koniec nastąpił morał, z którego Ezechiel dowiedział się, że wszystko to miało miejsce po to, aby on sam stał się mądrzejszy.
Opisane powyżej doświadczenie Siostry Faustyny było bardzo podobne: najpierw Bóg zaaranżował pewną sytuację, której groza sprawiała, że Siostra odczuwała bezsilność i strach, a następnie podpowiedział jej, co ma czynić. Rozwiązaniem okazała się modlitwa. Na koniec Faustyna dowiedziała się, że wszystko to zdarzyło się po to, aby ona sama stała się mądrzejsza.

 

Kiedy człowiek staje przed Bogiem na modlitwie, to niezależnie od intencji, z jaką przychodzi, i łaski, jaką chce wyprosić, zanim przystąpi do sedna sprawy, która jemu samemu wydaje się najistotniejsza i niecierpiąca zwłoki, musi pomyśleć o sobie. Spotkanie z Bogiem winno najpierw uspokoić i przemienić jego własną duszę, a dopiero w dalszej kolejności może przystąpić do omawiania spraw, z jakimi przyszedł. Ten, kto się modli – nieważne, o co i za kogo – najpierw modli się za samego siebie.
To dlatego ci, którzy są daleko od Boga, których nie łączy z Nim więź serca, nie są w stanie nic uprosić. Ich modlitwy są jak anonimy: wprawdzie poruszają istotne sprawy, ale ani nie wiadomo, w jakim celu, ani z jakiej przyczyny. Modlitwa nie może być urzędową rozmową dla załatwienia pewnych spraw, choćby najbardziej szlachetnych.

 

Winna stawać się osobistym spotkaniem, jakie dokonuje się w klimacie zaufania i miłości. Jeśli chcemy Boga o coś prosić, musimy do Niego przyjść albo przynajmniej duchowo się do Niego zbliżyć.

 

Tekst pochodzi z książki “Sztuka modlitwy”

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2228,modlitwa-pelna-ufnosci.html

********************

I będą dwoje jednym ciałem

Jezus mówi w Ewangelii (Mk 10, 1-12), że nierozerwalność małżeństwa nie podlega dyskusji. Nie ma żadnej racji, która przemawiałaby za rozwodem. Dlaczego?

Odpowiedź jest prosta: bo tak od początku ustalił Bóg, że trwałe małżeństwo ma do osiągnięcia wspaniały cel.

Wierzącemu człowiekowi ten argument powinien wystarczyć, aby być razem do końca życia w jednym małżeństwie. Jednak sam Jezus powiedział: “Jeśli będziecie mieli wiarę jak ziarenko gorczycy, to…” Bywa, że nawet tej drobiny wiary nie mamy.

Oboje jesteśmy jednak przekonani, że Jezus dobrze życzy ludziom, więc Jego nakaz z pewnością i dla nas jest dobry. I dla innych również. Realizacja tego nakazu sprawdza się w naszym życiu. Jednak jako wolni ludzie wcale nie musimy Go posłuchać. Dlaczego Mu nie ufamy w tym względzie? Dlaczego niektóre małżeństwa się rozpadają, nie wytrzymują różnych burz i prób?

Uwierz, że można

Sądzimy, że jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest nieprzekonujące świadectwo wielu bliźnich o małżeństwie. Otaczający nas chrześcijanie często bywają smutni, zagubieni, nie wierzący do końca, nie budujący aktywnie swych małżeństw. Często po prostu nie wiedzą, że małżeństwo to budowanie, które w zasadzie nigdy się nie kończy. Albo myślą, że małżeński sukces im się należy, a jak im się nie udaje, to pewnie wina kogoś nieokreślonego, tajemniczych “onych”, a może i samego Boga?

Z drugiej strony, ciągle widzimy i słyszymy że ludzie tęsknią za kimś, kto chciałby spędzić z nimi całe życie, na dobre i na złe. Szczególnie na złe (choroba, brak pracy, różne inne nieszczęścia). Bo w dobrym to byle kto wytrzyma. Taką tęsknotę zaszczepił nam Bóg. Ale młodzi często tęsknią i jednocześnie nie wierzą, że takie bycie razem jest możliwe do osiągnięcia. Bo brakuje im dobrych wzorców w ich rodzinach, wśród przyjaciół i sąsiadów. Nie wierzą, więc nie mają siły, by walczyć o swoje małżeństwo. Nie są w stanie wiele poświęcić dla budowania swego małżeństwa i dlatego zbierają mizerne plony. Co więcej, nie wiedzą, że małżeństwo buduje się myślą, mową i uczynkiem. Czasem wbrew swoim uczuciom. Nie wiedzą też, że współmałżonek jest ważniejszy od dzieci, a nawet od własnej matki i ojca. Nie wiedzą, że uczenie się miłości to poświęcanie czasu bliskim, także kosztem zarobków, awansów i swojego hobby.

Bóg daje nam czas, rozum, sprawność, zdrowie, różne talenty, aby te Boże dobra zainwestować w budowanie naszych relacji małżeńskich i innych. Kiedyś trzeba się będzie z tego rozliczyć. A małżeństwo to jedna z najważniejszych spraw na ziemi.

Uważamy, że chrześcijanin powinien głosić i pokazywać sens tego sakramentu, a także wartość współpracy z Bogiem w budowaniu relacji małżeńskich, czego bardzo potrzebują dzieci, rodzina i społeczeństwo. Bóg, który nas miłuje, zapewne cieszy się dobrem wynikającym z dobrych małżeństw.

Po co razem do końca?

Zarówno czytania ze Starego jak i Nowego Testamentu potwierdzają niezmienną prawdę: Bóg mówi nam, jak żyć i postępować, abyśmy byli szczęśliwi i bezpiecznie przeżyli ziemskie życie.

Opowieść o stworzeniu pierwszych ludzi z księgi Rodzaju powiada, że mężczyźnie niedobrze było samemu. Sama przyroda mu nie wystarczała, chociaż nad nią panował. Dlatego Bóg stworzył kobietę, która jednak jest odmienna fizycznie i psychicznie, inaczej myśli, czego innego pragnie i nie chce podporządkować się mężczyźnie.

Po co mężczyźnie kobieta, a kobiecie mężczyzna?

Dla w miarę spokojnego przepędzenia życia na ziemi? Aby mogli wspólnie więcej zarobić? Aby im się nie nudziło? Aby nie byli samotni w pojedynkę? To chyba zbyt mało.

Oboje zostali sobie nawzajem podarowani, aby nauczyli się kochać. To właśnie, naszym zdaniem, oznacza stawanie się z dwojga jednym ciałem. Co więcej, Bóg prowadzi każdego z nas w tej szkole kochania.

Na początek daje zauroczenie, piękne uczucia zachwytu, podziwu, doznanie spełnienia, przyjemność, poczucie bezpieczeństwa. Wkrótce pojawiają się trudności. Rodzi się myśl, że ona/on nie spełnia jednak moich oczekiwań, nie pomaga mi, trudno mi z nią/nim żyć. Coś zaczyna drażnić, w miejsce pierwotnego oczarowania pojawia się rozczarowanie, które też ma swoją rolę do odegrania w szkole miłości. Trzeba udzielić głębszej odpowiedzi na pytanie, po co mi ona/on?

Sądzimy, że rozczarowanie współmałżonkiem zaprasza do wejścia na kolejny, bardziej dojrzały, etap miłości, aby człowiek stał się mądrzejszy, bardziej cierpliwy i wyrozumiały, czyli, i tu wracamy do punktu wyjścia – aby ciągle uczył się kochać. Nierozerwalność i wierność w małżeństwie wystawiana jest na próbę właśnie w chwilach kryzysowych, bo one mają skłonić nas do sięgnięcia głębiej, przechodząc niejako nad naszymi upodobaniami i oczekiwaniami.

Jezus w Ewangelii mówi, że mamy być przez całe życie z jednym mężem/żoną. Chrystus dobrze nam radzi, bo jak moglibyśmy się rozwijać, gdybyśmy przy każdej trudności zaczynali od początku, z nowym człowiekiem obok nas? Przecież czas życia jest krótki.

Nie zamartwiajcie się, drodzy małżonkowie, gdy zauważycie, że wasze małżeństwa nie są idealne. Jeśli nie są takie, jakimi je sobie wymarzyliście za młodu lub w dniu ślubu. Nic na tej ziemi nie jest idealne. Raczej popatrzcie na siebie życzliwie. Ucieszcie się sobą, bo przecież przeżyliście ze sobą wiele miłych, dobrych chwil. To Bóg dał Wam zonę/męża, abyście go kochali, a nie po to, aby wam było z nią/nim dobrze i przyjemnie. Bo to jednak są dwie różne rzeczy. Jeśli będziecie się starali kochać siebie nawzajem, razem z waszymi ograniczeniami, słabościami i takim potencjałem miłości, do jakiego jesteście zdolni obecnie, to będzie wam ze sobą coraz lepiej.

A na dodatek Bóg dopuścił Was do tego, że możecie razem z Nim stwarzać nowego człowieka, przez zrodzenie i wychowywanie dziecka. To wielkie i wspaniałe zadanie, do którego też potrzebna jest wasza jedność. Nie tylko ciała, ale i ducha. A tę jedność buduje się całe życie.

Anna i Krzysztof Łoskotowie są małżeństwem od 44 lat. Wychowali czworo dzieci. Wraz z innymi małżeństwami zaangażowani są w ruch “Małżeńskie Drogi”.

http://www.deon.pl/religia/w-relacji/rodzina/art,49,i-beda-dwoje-jednym-cialem.html

http://www.deon.pl/religia/w-relacji/rodzina/art,49,i-beda-dwoje-jednym-cialem.html

Będziesz miłował

“Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?” Czy odpowiedź Jezusa Was nie zadziwia? Bo mnie tak.

 

Przynajmniej w pierwszym momencie. Najważniejszym przykazaniem według Jezusa jest miłość. Ale czy można nakazać miłość? Drugą osobę, czy nawet samego siebie można zmusić do wielu rzeczy. Ale wydaje się, że miłość nie jest kwestią przymuszenia woli: “Ok, skoro nalegasz, to będę kochać”.

 

Tymczasem Jezus umieszcza przykazanie miłości na szczycie prawa. Dysonans tu się pojawiający podpowiada, że w rozumieniu Bożym pod określeniem “prawo” kryje się coś innego niż system norm i zasad, jak to jest w naszym zwyczajowym rozumieniu.

 

Wskazówką w powyższym dylemacie jest sposób, w jaki Jezus sformułował przykazanie miłości. Jezus mówi: “Będziesz miłował…”. To już nie brzmi jak nakaz. Ale raczej jak proroctwo. Zapowiedź. Obietnica. Czy tym właśnie jest Boże prawo? Gdzie więc zadanie dla człowieka?

 

Aby Boża obietnica wypełniła się, ze strony człowieka potrzebne jest tylko owo maleńkie ziarno gorczycy – wiara.

http://www.deon.pl/spolecznosc/artykuly-uzytkownikow/modlitwa-i-duchowosc/art,165,bedziesz-milowal.html

******************

 

O autorze: Słowo Boże na dziś