Słowo Boże na dziś – Niedziela, 16 sierpnia 2015 XX Niedziela Zwykła

Myśl dnia

Eucharystia należy do tej właśnie godziny: do odkupieńczej godziny Chrystusa,
do odkupieńczej godziny dziejów człowieka i świata. Jest to godzina, w której Syn Człowieczy
“umiłował do końca”. Do końca potwierdził zbawczą potęgę miłości.
Objawił, że Bóg sam jest Miłością.
Jan Paweł II
Być wolnym to móc nie kłamać.

Albert Camus

 

Kto kocha, jest pokarmem dla adresatów jego miłości.
Mieczysław Łusiak SJ
Jezus jest dla nas pokarmem i wodą, które ożywiają nasze codzienne życie.
Mariusz Han SJ
*********

XX NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK B

Podziękuj Jezusowi za dar Ciała i Krwi, które zostawił ci jako pokarm na życie wieczne.

host

Panie, Chlebie łamany w Eucharystii, bądź moim codziennym pokarmem i umocnieniem w walce z grzechem, który oddala mnie od Ciebie.

 

PIERWSZE CZYTANIE (Prz 9,1-6)

Chleb i wino na uczcie Mądrości

Czytanie z Księgi Przysłów.

Mądrość zbudowała sobie dom i wyciosała siedem kolumn, nabiła zwierząt, namieszała wina i stół zastawiła. Służące wysłała, by wołały z wyżynnych miejsc miasta: „Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie”.
Do tego, komu brak mądrości, mówiła: „Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 34,2-3.10-11.12-13.14-15)

Refren: Wszyscy, zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.

Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, *
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem, *
niech słyszą to pokorni i niech się weselą.

Bójcie się Pana wszyscy Jego święci, *
ci, co się Jego boją, nie zaznają, biedy.
Bogacze zubożeli i zaznali głodu, *
szukającym Pana niczego nie zbraknie.

Zbliżcie się, synowie, posłuchajcie, co mówię, *
będę was uczył bojaźni Pańskiej.
Kim jest ten człowiek, co pożąda życia *
i długich dni pragnie, by się nimi cieszyć?

Powściągnij swój język od złego, *
a wargi swoje od kłamstwa.
Od zła się odwróć, czyń dobrze, *
szukaj pokoju i dąż do niego.

DRUGIE CZYTANIE (Ef 5,15-20)

Napełniajcie się Duchem

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Efezjan.

Baczcie pilnie, bracia, jak postępujecie: niejako niemądrzy, ale jako mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe. Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana.
A nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 6,56)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Kto spożywa moje ciało i krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

EWANGELIA (J 6,51-58)

Chleb żywy, który zstąpił z nieba

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Jezus powiedział do tłumów:
„Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życia świata”.
Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: „Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?”
Rzekł do nich Jezus:
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywać ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie.
To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.

Oto słowo Pańskie.

 

***********************************************************************************************************************

KOMENTARZ

Miarą Bożej miłości, jest miłość bez miary. Bóg zawsze będzie nas szukał, zawsze będzie zastanawiał się jak nam okazać swoją miłość. Dlatego zamknął się w znaku chleba eucharystycznego, który dotykają słabi kapłani, przyjmują słabi wierni, a okruchy świętego chleba spadają na nasze ziemskie rzeczywistości. Bóg woli dać się w nasze grzeszne ręce niż nie okazać nam miłości.

 

https://youtu.be/hBu5HTsUc2U

Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim – mówi Jezus. Choć nieustannie wybieramy zło, łudząc się, że jest to dobro, miłosierny Jezus jest w stanie nas uzdrowić.

 

https://youtu.be/-GsSmvc-IiE

Pokarm na życie wieczne

Co jakiś czas można usłyszeć, że ktoś próbuje wynaleźć eliksir nieśmiertelności albo środek na przedłużenie życia. Niestety tego pierwszego marzenia jeszcze nikomu nie udało się zrealizować. Nasze ziemskie życie udało się przedłużyć o kilka lat, ale jest to i tak niewiele w stosunku do wieczności. Jezus obiecuje życie wieczne tym, którzy będą spożywali Jego ciało i pili Jego krew. Eucharystia jest w zasięgu każdego żyjącego chrześcijanina. Może warto, abym przy tej okazji zapytał się samego siebie: Czy nie zaniedbuję możliwości częstego przyjmowania Eucharystii? Ona powinna być dla mnie jak chleb powszedni, którym karmię się każdego dnia.

Panie, Chlebie łamany w Eucharystii, bądź moim codziennym pokarmem i umocnieniem w walce z grzechem, który oddala mnie od Ciebie.

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*********

Wprowadzenie do liturgii

JADŁODAJNIA DLA UBOGICH

„Mimo że Bóg jest wszechmogący, nie mógł dać nam nic więcej; mimo że jest samą mądrością, nie umiał nam dać nic więcej, i mimo że ma niezmierzone bogactwa – nie miał nam co więcej dać, dając siebie we Mszy św.” – św. Augustyn.
Mądrość w Starym Testamencie nie jest tylko przymiotem pięknego umysłu. W księgach mądrościowych napotykamy jej uosobienie. Dopiero w świetle Nowego Testamentu potrafimy dostrzec, że uosobiona Mądrość to Logos – Jezus Chrystus, Bóg Wcielony.
W Księdze Przysłów (I czytanie) Mądrość ukazano w postaci zamożnej księżniczki wydającej przyjęcie. Uczta wprowadza nas w kontekst mesjański. Zapowiadany Mesjasz ma przynieść ludzkości pełnię darów i owoców Ducha Świętego: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i opanowanie. Zapowiedzi mesjańskie realizują się w Jezusie Chrystusie – Chlebie żywym – który zstąpił z nieba (Ewangelia). Odtąd nie będzie to już uczta z najpożywniejszego mięsa i najwyborniejszych win, ale pokarm prawdziwy – Jezus Chrystus składający siebie z miłości w ofierze paschalnej.
Dzięki łasce Boga niebo otworzyło się nad ludem i na ziemię zstąpił najcenniejszy dar – Jezus Chrystus w Ciele i Krwi, dający życie wieczne. Podobnie jak ubodzy przychodzą do jadłodajni, tak my w niedzielę udajemy się do kościoła na Eucharystię, by słuchać Bożego słowa i karmić się chlebem – Ciałem Chrystusa, którego nie może dać świat. Prośmy Boga, by dał nam łaskę sprawowania, adorowania i życia codziennie tajemnicą Eucharystii. Niech ta tajemnica przeniknie całe nasze życie.

ks. Mariusz Habiniak

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/937

 

************

Liturgia słowa

Każdy z nas otrzymuje wiele dobra i miłości od ludzi. Nie zawsze pamiętamy o tym, aby im podziękować. Zapominamy, albo nie mamy czasu. Tymczasem okazywanie wdzięczności to część życia każdego człowieka. W każdą niedzielę, czyli w każdy Dzień Pański, mamy okazję do okazania wdzięczności Panu Bogu. To od Niego otrzymujemy dobro i miłość. Ta możliwość to Msza św., nazywamy ją Eucharystią. Eucharystia oznacza: Dziękczynienie!

PIERWSZE CZYTANIE (Prz 9,1-6)

Duch Święty obdarzył każdego z nas darem rozumu. Każdy dar wymaga, aby się nim posługiwać. Dar rozumu pozwala nam oddzielić dobro od zła, rozpoznać pokusy. Nasz rozum współpracuje tutaj z naszą wiarą. Zadaje pytania, szuka odpowiedzi, ubogaca wiarę. Bywa jednak, że ten dar rozumu jest zakryty, zaćmiony przez grzechy. Wtedy trzeba ten dar odnowić. Zaczynamy od modlitwy, od zwrócenia się do Ducha Świętego. Duch Święty oczyszcza i ożywia nasz rozum.

Czytanie z Księgi Przysłów
Mądrość zbudowała sobie dom i wyciosała siedem kolumn, nabiła zwierząt, namieszała wina i stół zastawiła. Służące wysłała, by wołały z wyżynnych miejsc miasta: «Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie».
Do tego, komu brak mądrości, mówiła: «Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi».

PSALM (Ps 34,2-3.10-11.12-13.14-15)

Strach w naszym życiu bywa formą obrony, aby nie robić tego, co jest dla nas szkodliwe. Czasem jednak strach przeszkadza nam normalnie żyć. Bywa też, że lękamy się Pana Boga. Taki strach zamyka nasze serca. Jedyna forma strachu, jaka jest nam potrzebna, to bojaźń Boża. To jeden z darów Ducha Świętego. To odczucie potęgi Boga i Jego tajemnicy. Pan Bóg jest blisko mnie, a jednocześnie zupełnie inny od moich wyobrażeń. Ta tajemnica nie przeraża mnie i nie zamyka mego serca. Odkrycie bojaźni Bożej leczy nas z naszych codziennych lęków.

Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.

Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, *
Jego chwała będzie zawsze na moich ustach.
Dusza moja chlubi się Panem, *
niech słyszą to pokorni i niech się weselą. Ref.

Bójcie się Pana, wszyscy Jego święci, *
ci, co się Go boją, nie zaznają biedy.
Bogacze zubożeli i zaznali głodu, *
szukającym Pana niczego nie zabraknie. Ref.

Zbliżcie się, synowie, posłuchajcie, co mówię, *
będę was uczył bojaźni Pańskiej.
Kim jest ten człowiek, co pożąda życia *
i długich dni pragnie, by się nimi cieszyć? Ref.

Powściągnij swój język od złego, *
a wargi swoje od kłamstwa.
Od zła się odwróć, czyń dobrze, *
szukaj pokoju i dąż do niego. Ref.

DRUGIE CZYTANIE (Ef 5,15-20)

Pan Bóg nieustannie przemawia do nas, przez słowo Boże i modlitwę, przez naszą codzienność. Zostawia nam znaki w wydarzeniach, posyła do nas ludzi. Pokazuje swą miłość przez piękno przyrody. Do nas należy to odkryć i czytać. Pomaga nam w tym dar mądrości. Przez rozpoznanie tych Bożych znaków poznajemy wolę Bożą. Gdy idziemy za nią, to odczuwamy pokój i radość w sercu.

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Efezjan
Baczcie pilnie, bracia, jak postępujecie: nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe. Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana.
A nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 6,56)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (J 6,51-58)

Jest wiele osób, które nie wierzą w Boga w Trójcy Jedynego. Zostały wychowane w innej tradycji. Nikt im o Bogu nie powiedział, nie mieli możliwości Go poznać. Lecz starają się żyć uczciwie, czynić dobro. Szanują bliźnich i ich wybory. Przez to szanują Kościół. Tacy ludzie również mogą być zbawieni! Wyjaśnia to „Konstytucja dogmatyczna o Kościele” przyjęta podczas Soboru Watykańskiego II, nr 14-16. Natomiast w Kościele Jezus Chrystus przekazał nam pewną i najskuteczniejszą drogę do zbawienia. W Kościele Jezus żyje w sakramentach. Tu spotyka się z nami. Dlatego trzeba nieustannie dziękować Bogu za dar wiary i za dar Kościoła!

Słowa Ewangelii według świętego Jana
Jezus powiedział do tłumów:
«Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata».
Sprzeczali się więc między sobą Żydzi, mówiąc: «Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?».
Rzekł do nich Jezus:
«Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie.
To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki».

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/937/part/2

********

Katecheza

Droga do wolności

„On odpuszcza wszystkie twoje winy i leczy wszystkie choroby. On twoje życie ratuje od zguby, obdarza cię łaską i zmiłowaniem” (Ps 103,3-4).
Nazywam się Grzegorz. Mam 42 lata. Pochodzę z rozbitej rodziny. Połowę życia spędziłem za kratami. Czynnikiem, który najsilniej wpłynął na moje życie, był alkohol. Sięgnąłem po niego już w szkole podstawowej. Kiedyś byłem z tego dumny, dziś się wstydzę. Ukończyłem szkołę zawodową, a potem odbyłem służbę w wojsku. Tam zacząłem nadużywać alkoholu. Kiedy wyszedłem „do cywila”, obrałem drogę na skróty. Uważałem, że tak jest łatwiej. Żyłem z dnia na dzień. Liczyła się zabawa i beztroska. Aby zdobyć pieniądze, zacząłem kraść. W konsekwencji zostałem aresztowany i skazany na karę więzienia. Po wyjściu na wolność, znów wracałem do alkoholu i kradzieży. Kiedy ponownie mnie zamykano, obiecywałem sobie, że nigdy więcej nie popełnię tego błędu, że się nie upiję i nie sięgnę po cudzą własność. W duszy pytałem Boga, dlaczego znów siedzę w więzieniu. Przysięgałem wszystkim wokół, że się poprawię, ale zawsze kończyło się na obietnicach. Dostawałem kolejne szanse od Boga i ludzi. Oni mi wierzyli, ale ja ciągle zawodziłem. Na szczęście tym razem jest inaczej.

Nowe życie
Straciłem 20 lat swojego życia. Teraz nie naprawiam tego, co zepsułem, ale staram się żyć od nowa. Uczę się żyć i muszę przyznać, że nie jest to takie trudne. Bałem się, że znów wpadnę w złe towarzystwo, że znowu sięgnę po alkohol. Wcześniej zrzucałem winę na innych. Teraz zrozumiałem, że dużo zależy ode mnie i od moich wyborów. W więzieniu większość osadzonych przeklina cały świat i obwinia innych za swoje błędy. Ja też taki byłem. W moim przypadku impulsem do zmiany była spowiedź. Pamiętam, jak w zakładzie karnym w Zamościu odchodziłem od kratek konfesjonału. Czułem niesmak, bo nie wyznałem wszystkiego, co powinienem. Ciągle przypominały mi się grzechy, o których zapomniałem powiedzieć. Potem trafiłem do aresztu w Lublinie. Tam spotkałem ks. Krzysztofa, który był kapelanem zakładu karnego. Po raz kolejny przystąpiłem do sakramentu pokuty. To była moja pierwsza uczciwa spowiedź. Poczułem, jakbym urodził się na nowo. Nawet fizycznie czułem się lepiej! Od tego czasu wszystko zaczęło się powoli układać. Ksiądz Krzysztof mówił mi dużo o Panu Jezusie. Spytał, czy kiedyś Go o coś poprosiłem, czy raczej ograniczałem się tylko do pretensji. Dużo o tym myślałem i przyznałem rację księdzu. Zacząłem stosować się do jego rady i odtąd Jezus zawsze mi pomaga.

Jestem świadomy
W więzieniu służyłem do Mszy Świętej. Kiedyś bym się tego wstydził, dziś jest to dla mnie powód do dumy. Kocham Jezusa i jestem przekonany o tym, że tylko dzięki Niemu jeszcze funkcjonuję. Nie wstydzę się swojej wiary i nie czuję skrępowania, kiedy o tym mówię. Czy trudno żyć bez Boga? Nie da się! Takie życie to wegetacja.
Dziś prowadzę normalne życie. Mam pracę i nie piję. Nareszcie jestem świadomy tego, co robię i mówię. Jestem szanowany przez innych. Dawniej mówiono o mnie: „To pijak i złodziej”. Dzisiaj ludzie zwracają się do mnie: „Panie Grzegorzu”. To niesamowicie motywuje. Moim największym marzeniem jest wytrwanie w trzeźwości. Wiem, że jeśli się upiję, to znów zrobię coś złego i ponownie trafię za kraty. Jeżeli sięgnę po alkohol, całe to moje świadectwo okaże się wielkim kłamstwem. Umocnienia ciągle szukam na modlitwie i Eucharystii.

Świadectwa Grzegorza wysłuchała Agnieszka Wawryniuk

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/937/part/3

 

**********

Rozważanie

Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym (J 6, 54).

Człowiek na skutek grzechu pierworodnego musi przejść przez bramę śmierci. Przeszedł przez nią także Jezus Chrystus, ale Jego przejście prowadziło do krainy życia wiecznego. Od tej pory człowiek żyje zbudowaną na Chrystusowej obietnicy nadzieją życia wiecznego. Nadzieja zawieść nie może, dlatego żyjąc tu, na ziemi, jesteśmy jakby w przedsionku chwały wiecznej. Po co więc ta, tak często pełna bólu i cierpienia, ziemska egzystencja? Jest to czas oczekiwania, próby, czas odpowiedzi na Boże wezwanie. Ludzie są wolni, dlatego nikt nie będzie zbawiony wbrew swej woli. Bóg objawił się człowiekowi, wykupił go z grzechów i teraz czeka na jego odpowiedź. Doświadczenie miłosierdzia i fakt obietnicy życia wiecznego nie mogą uczynić człowieka obojętnym, muszą wyzwolić w nim nie tylko miłość i wdzięczność, ale przede wszystkim troskę o to, aby nie utracić przygotowanych dla niego darów. Kto uwierzy i wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.

Rozważanie zaczerpnięte z terminarzyka Dzień po dniu
Wydawanego przez Edycję Świętego Pawła
http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/937/part/4

 

**********

Św. Augustyn o dzisiejszej Ewangelii

św. Augustyn / ks. Przemysław Szewczyk

(fot. shutterstock.com)

Święty Augustyn mówi o tym, że nie jest możliwa jedność z Bogiem bez braterskiej miłości. Ciałem Chrystusa, które mamy spożywać, żeby żyć, jest wspólnota Kościoła.

 

Komentując fragment Janowej Ewangelii odczytywany dzisiaj w naszych kościołach św. Augustyn napisał:

 

«”Jeśli ktoś będzie spożywał z tego chleba, będzie żył na wieki: a chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (J 6,51). Jak ciało może pojąć to, że ciało nazwał chlebem? Nazwane jest ciałem to, czego ciało nie pojmuje: i tym bardziej ciało tego nie pojmuje, że nazwane jest ciałem.

 

Byli tym przerażeni, mówili, że to dla nich za dużo, uważali, że to jest niemożliwe. “Moje ciało – mówi – jest dla życia świata”. Wierzący zaś rozumieją ciało Chrystusa, jeśli nie zaniedbują bycia ciałem Chrystusa.

 

Niech się staną ciałem Chrystusa, jeśli chcą żyć z ducha Chrystusa. Przecież tylko ciało Chrystusa żyje duchem Chrystusa. Zrozumcie, bracia moi, co teraz powiem. Jesteś człowiekiem: masz zarówno ducha, jak i ciało. Mówiąc o duchu mam na myśli to, co nazywamy także duszą i co składa się na to, że jesteś człowiekiem.

 

Składasz się bowiem z duszy i ciała. Masz zatem niewidzialnego ducha i widzialne ciało. Powiedz mi, co daje życie czemu: twój duch żyje dzięki twojemu ciału, czy twoje ciało żyje z twojego ducha? Każdy żywy człowiek zna odpowiedź na to pytanie.

 

Kto zaś nie umie odpowiedzieć, nie wiem, czy jest żywy… Co więc odpowiada każdy żywy człowiek? Oczywiście, że ciało moje żyje z mojego ducha. Chcesz więc i ty żyć duchem Chrystusa? Bądź w ciele Chrystusa! Czy bowiem moje ciało żyje twoim duchem? Moje żyje moim duchem, a twoje twoim.

 

Nie może więc ciało Chrystusa żyć inaczej niż duchem Chrystusa. Dlatego apostoł Paweł wyjaśniając nam, czym jest ten chleb, mówi: “My liczni jesteśmy jednym chlebem, jednym ciałem” (1 Kor 10,17).

 

O, sakramencie pobożności! O, znaku jedności! O, węźle miłości! Kto chce żyć, ma skąd czerpać życie, ma źródło życia. Niech przystąpi, niech uwierzy i włączy się w ciało, aby zostać ożywionym.

 

Niech nie wzdraga się przed towarzystwem innych członków, niech nie będzie członkiem zgniłym, który zasługuje na odcięcie, niech nie będzie członkiem brzydkim, który jest powodem wstydu: niech będzie piękny, zdolny, zdrowy, niech włączy się w ciało, żyje dla Boga dzięki Bogu. Teraz niech trudzi się na ziemi, aby potem królował w niebie»

– św. Augustyn, Homilie na Ewangelię Jana, XXVI, 13.

 

Znamienne jest, że określenie “ciało Chrystusa” Augustyn w pierwszym rzędzie odnosi do Kościoła, a nie do konsekrowanego chleba, który chrześcijanie przyjmują z ołtarza. Podejrzewam, że pod tym względem nasze skojarzenia są odwrotne: ciałem Chrystusa jest najpierw chleb przyjmowany podczas mszy świętej, a dopiero potem Kościół.

 

Dlatego najczęściej Komunię Świętą traktujemy jako nasze prywatne zjednoczenie z Bogiem. Zapytajcie dzieci pierwszokomunijne, co oznacza Komunia Święta. Obawiam się, że zdecydowana większość odpowie to, co usłyszała podczas katechezy: że Pan Jezus zamieszka w serduszku.

 

Tymczasem nie jest możliwa jedność z Bogiem bez braterskiej miłości. Ponieważ to jest jedyna droga do Boga, dla Augustyna jest jasne, że ciałem Chrystusa, które mamy spożywać, żeby żyć, jest przede wszystkim wspólnota połączona braterskimi więzami miłości. To ona nazwana jest “sakramentem pobożności”.

 

Dlatego wezwanie Jezusa do spożywania chleba, którym jest Jego ciało, Augustyn interpretuje jako zachętę do trwania w miłości i jedności, do aktywnego i dojrzałego włączenia się we wspólnotę Kościoła.
We wcześniejszym fragmencie homilii Augustyn uczy swoich swoich słuchaczy, jak mają umiejętnie przyjmować chleb Pański. Czyni to na przykładzie Judasza, który przecież otrzymał z rąk Jezusa kawałek chleba, ale po przyjęciu “wstąpił w niego szatan”.

 

Augustyn stwierdza: «Przecież kawałek chleba Pańskiego nie był dla Judasza trucizną. A jednak przyjął i na skutek przyjęcia wstąpił w niego nieprzyjaciel. Nie dlatego że przyjął coś złego, ale dlatego że zły człowiek źle przyjął to, co jest dobre. Uważajcie więc, bracia, spożywajcie chleb niebiański duchowo, przynoście do ołtarza niewinność.

 

Grzechy, nawet jeśli są codzienne, to niech nie będą śmiertelne. Zanim przystąpisz do ołtarza, weź pod uwagę to, co mówisz: “Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” (Mt 6,12). Jeśli odpuszczasz, jest odpuszczone także tobie: przystąp spokojnie, chleb jest, nie trucizna.

 

Lecz sprawdź, czy odpuszczasz, bowiem jeśli nie odpuszczasz, kłamiesz, i to kłamiesz Temu, którego nie możesz oszukać. Możesz kłamać Bogu, ale oszukać Boga nie możesz. Wie On bowiem, co się dzieje. Patrzy na ciebie wewnątrz, wewnątrz cię bada, wewnątrz spostrzega, wewnątrz osądza i wewnątrz wreszcie albo potępia, albo koronuje chwałą»

(Homilie na Ewangelię Jana, XXVI,11).
“Uważajcie więc, bracia” jest ważnym przypomnieniem także dzisiaj: łatwo przecież przyjmuje się ciało Chrystusa zębami, natomiast przyjęcie ciała Chrystusa, którym jest Kościół, tak łatwo się nie dokonuje.

 

Augustyn domaga się od przystępującego do stołu Pańskiego nie jakiejś moralnej doskonałości – ma świadomość, że grzechy są codzienne – ale wolności od grzechu niosącego śmierć, czyli zrywającego miłość.

 

Dlatego zwraca uwagę na konieczność przebaczenia. Dopiero wtedy, gdy odpuszczamy winowajcom przyjmujemy prawdziwie ciało Chrystusa, włączamy się w nie i napełniamy Jego duchem.
Więcej tekstów Augustyna i innych Ojców można znaleźć na stronie www.patres.pl

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2528,sw-augustyn-o-dzisiejszej-ewangelii.html

**********

#Ewangelia: Duszę karmi miłość

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Jezus powiedział do tłumów: “Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”.

 

Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: “Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?”

 

Rzekł do nich Jezus: “Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywać ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem.

 

Kto spożywa moje ciało i krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” [J 6, 51-58].

 

Komentarz do Ewangelii:

 

“Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?” Bardzo prosto: poprzez złożenie swego ciała w ofierze za nasze grzechy, czyli poprzez oddanie życia za nas. My też możemy dać nasze ciała na pożywienie. Robimy to służąc innym, “zużywając się” dla nich, czyli po prostu kochając. Kto kocha, jest pokarmem dla adresatów jego miłości. Najpotrzebniejszym “chlebem” jest bowiem miłość. Chleb, który można upiec albo kupić, karmi ciało. Duszę natomiast karmi miłość. A to właśnie stan duszy, a nie ciała, decyduje o naszym życiu wiecznym.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2530,ewangelia-dusze-karmi-milosc.html

********

Na dobranoc i dzień dobry – J 6, 51-58

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. MattysFlicks / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic / CC BY 2.0)

Kto spożywa moje Ciało i Krew…

 

Mowa eucharystyczna
Jezus powiedział do Żydów: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia?

 

Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem.

 

Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

 

Opowiadanie pt. “Mów do Niego”
Odwiedziłem klasztor kamedułów. Przyjął mnie jeden z ojców i długimi, jasnymi korytarzami, ubogimi i pełnymi ciszy, zaprowadził do przeora. Wszedłem do pomieszczenia o ścianach pobielonych, bez ozdób, bez obrazów, gdzie oczekiwał mnie człowiek milczenia i pogody ducha. Jego oblicze szorstkie i zarazem pełne słodyczy, słodyczy nieodczuwalnej, całkowicie duchowej, która łagodziła surowo wyżłobioną twarz ascety. W jego spojrzeniu prostota dziecka łączyła się z mądrością starca. Nasza rozmowa pełna była wzajemnego zaufania.

 

Doszło nawet do tego, że ojciec przeor opowiedział mi o tym odległym już dniu, który zadecydował o kierunku jego życia.Jako młody chłopiec uczęszczał do parafialnego ośrodka młodzieżowego.

 

Pewnego zimowego czwartku, pod koniec popołudnia wypełnionego zabawą, wikary mówił o modlitwie. Gdy wszyscy już wyszli, nasz chłopiec został pod pozorem, że pomoże księdzu w porządkach. W rzeczywistości chciał go o coś zapytać, ale zupełnie nie wiedział, jak to zrobić.

 

Wreszcie sprzątając salę – to mniej krępuje niż oficjalna rozmowa – powiedział: – Ksiądz powtarza nam stale, że trzeba się modlić, ale ksiądz nas nie uczy, jak to robić. – To prawda. Chcesz nauczyć się modlić? A więc Janku, idź do kaplicy i mów do Niego. – Tego samego wieczoru poszedłem do kaplicy – mówił dalej stary mnich.

 

– Musiałem tam być bardzo długo, bo pamiętam, że wróciłem do domu późno i dostałem burę. Po raz pierwszy modliłem się. I wydaje mi się, że od tej pory nigdy nie przestałem mówić do Niego.

 

Refleksja
Swoim przyjęciem woli Boga i akceptacją Jego słów, nadajemy jednocześnie sens naszemu życiu. Odtąd bowiem nie tylko sami żyjemy, ale żyje w nas Chrystis, który przepełnia nasze życie źródłem wiary, nadziei i miłości. Nasza wędrówka nie jest już kroczeniem po omacku, ale przede wszystkim odważnym kroczeniem po “urwiskach codziennych dni”, zwanych tak po prostu: życiem…

 

Jezus jest dla nas pokarmem i wodą, które ożywiają nasze codzienne życie. Bez tego pokarmu nie potrafimy iść w otchłaniach naszej codzienności, gdzie jest często smutek, depresja i zagubienie. Każdy pokarm daje nam energii życiowej, która jeśli tylko zostanie dobrze spożytkowana, wtedy promieniuje wdzięcznością. Rośnie ona wtedy nie tylko w nas samych, ale przede wszystkim wśród tych, których postawił na naszej drodze Bóg…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Jak nadać sens swojemu życiu?
2. Dlaczego kroczenie “urwiskiem życia” nie jest przyjemne?
3. Dlaczego Jezus jest dla nas pokarmem dającym życie?

 

I tak na koniec…
Eucharystia należy do tej właśnie godziny: do odkupieńczej godziny Chrystusa, do odkupieńczej godziny dziejów człowieka i świata. Jest to godzina, w której Syn Człowieczy “umiłował do końca”. Do końca potwierdził zbawczą potęgę miłości. Objawił, że Bóg sam jest Miłością (Jan Paweł II)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,662,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-6-51-58.html

*********

Karmić się Bogiem

Wprowadzenie do modlitwy na 20 Niedzielę zwykłą, 16 sierpnia

Tekst: J 6, 51 – 58

Prośba: o łaskę nieustannego rozwoju życia Bożego w Tobie.

1.   Jezus mówi dziś trudne słowa. O tym, że Jego ciało jest prawdziwym pokarmem, a krew – prawdziwym napojem. Rozumiemy te słowa jako karmienie się Jezusem eucharystycznym, czyli ukrytym w znakach sakramentalnych. Co oznacza jedzenie Jego ciała i picie jego krwi? Ciało i krew wyrażają całe życie Jezusa, to, kim On jest. Mamy więc karmić się Jezusem, Jego całym życiem. Wszak stajemy się tym, co spożywamy. Karmiąc się Bogiem, jego całym życiem, upodabniamy się do Niego coraz bardziej. Uświadom sobie, od jak dawna uczestniczysz w Eucharystii? Czy ona zmienia Twoje życie? Czy stajesz się innym człowiekiem w dłuższej perspektywie – czy zauważasz to? Jeśli nie – dlaczego tak się nie dzieje, skoro Kościół wierzy, że Eucharystia działa sama z siebie?

2.   Nasz Pan dodaje, że spożywanie Jego ciała i krwi przynoszą życie. Użyte tu po grecku słowo wskazuje nie na to życie doczesne (bios), lecz na życie Boże, życie wieczne (zoe). Uczestniczenie w Eucharystii i karmienie się Ciałem i Krwią Pana rozwija nasze życie duchowe, naszą zdolność do kochania coraz bardziej – na wzór Jezusa. Kochania Boga, siebie samych, bliźniego, wroga – wszystkich. Uzdalnia i pogłębia w nas dar przebaczania, miłosierdzia, odwagi, radości, pokoju… Komunia święta jednoczy nas z Bogiem i ludźmi i uczy nas przekraczać nasze kapryśne ego – prowadząc nas coraz bardziej ku wydaniu swego życia na wzór Jezusa. Przyjmowanie Chrystusa nie jest po to, byśmy mieli dobre samopoczucie w niedzielę czy inny dzień. Jest właśnie po to – byśmy stawali się do Niego coraz bardziej podobni we wszystkim, szczególnie w Jego Przejściu – Pascha. Uświadom to sobie i porozmawiaj o tym z Jezusem.

http://e-dr.jezuici.pl/karmic-sie-bogiem/

*********

JAKIE JEDZENIE?

by Grzegorz Kramer SJ

Pamiętam jeszcze z dzieciństwa, nie były to jakieś długie okresy, ale zdarzały się momenty poważnego głodu. Kiedy żołądek i głowa bolały. Człowiek wtedy jakby kurczył się do rozmiarów swojego brzucha, jakby on stawał się centrum życia. Wszystko zaczyna się kręcić wokół niego, a raczej wrzucenia do niego czegokolwiek. Człowiek głodny, póki sił mu starcza, szuka pożywienia. I zrobi wszystko, by to pożywienie zdobyć.

Jezus odwołuje się dziś do głodu. Do głodu wewnętrznego. Nie chodzi o to, byśmy się licytowali, który rodzaj jest gorszy. Jeden i drugi są ciężkie i tragiczne w skutkach. Nie zaspokojone źle się kończą dla człowieka. Puste serce, albo nie tyle puste, co zawalone śmieciami, które zbieramy na zasadzie, a nuż coś się może przydać, jest udziałem chyba każdej i każdego z nas. Wrzucamy w siebie różne eksperymenty, by zaspokoić głód wywołany emocjonalnym zimnem, duchową pustką, niezrozumieniem siebie i innych czy też samego Boga. Czasem udaje się nam zjeść coś dobrego, co ma prawdziwy smak i witalność w sobie (dobra rozmowa, książka, podumanie nad sobą), ale zaraz potem wracamy do naszych śmieci. Jest ich dużo i to daje poczucie, że jesteśmy pełni. Właśnie poczucie. A to znów generuje, że sięgamy po nowe, sztuczne jedzenie, bardziej smaczne, bo coraz więcej nam trzeba wrażeń.

Ekonomiści twierdzą, że gdyby ludzkość uczciwie podzieliła to, co ma, to głodu na świecie nie byłoby. Ale jest inaczej, jest jakaś niemoc, podszyta egoizmem, strachem, ekonomią, że ciągle się to nie udaje. Podobnie jest z nami. Czujemy przecież doskonale, że gdybyśmy się tak za siebie konsekwentnie wzięli, to nie chodzilibyśmy z głodnym, pustym, zbitym sercem. Tak samo rzecz się miała z Żydami z dzisiejszej Ewangelii. Jezus odwołuje się do tego wewnętrznego głodu. Mówi: Ja jestem prawdziwym chlebem i napojem, odwołuje się do ich głodów. A oni co robią? Zachowują się jak współcześni mocodawcy. Zaprzeczając faktom i wyliczeniom, krzyczą: nie, to niemożliwe, nie da się zaradzić nędzy tego świata, musi być tak jak jest.

Ile razy było tak w Twoim życiu, że czułaś, czułeś, że masz dość, że czujesz się pusty, osamotniony, zalękniony, głodny po prostu, i pojawiła się możliwość zmiany tego stanu? Wymagało to jedynie trudnej decyzji, wyłączenia czata, wyłączenia TV, nieotwierania kolejnej puszki z piwem, wykasowania jego czy jej numeru z telefonu, nieoszukiwania się, że to ostatni raz jak się z nią, z nim spotykam. Zaprzestaniu mówienia sobie, że to, co mnie łączy z tą sprawą, rzeczą, osobą jest niegroźne, nikomu krzywdy nie robi. Wiele razy tak było w naszym życiu, a jednak zostaliśmy przy syfie, śmieciach, bylejakości. Bo one są łatwiejsze, dają to, co lubimy najbardziej, krótkotrwałe przyjemności. Znowu stajemy przed wyborem. Zjeść prawdziwy, dobry chleb czy nadmuchaną tescową bułkę, która ładnie wygląda, ale w środku jest pusta.

Jezus zostawił się nam w postaci prostego pokarmu. Możemy się obrazić na ten sposób, możemy powiedzieć, że jesteśmy zbyt wykształceni na takie sposoby. Wszystko możemy. Tylko, że Eucharystia to nie magiczny płyn Gumisiów. Ona jest sposobem życia. Inne myślenie, nie tylko branie i jedzenie, ale branie i dzielenie się. Ryzykowanie. Jak i On zaryzykował. Dając się nam w ręce. Może właśnie dlatego ciągle wracamy z Mszy sfrustrowani, nienasyceni, bo chcemy, by nas magicznie przemieniła, a najlepiej nie nas, co naszą rzeczywistość, innych ludzi?

Przestaniemy z niej wracać nieprzemienieni wtedy, kiedy zobaczymy, że Eucharystia jest zmianą postrzegania siebie, ludzi, Boga, innym patrzeniem na rzeczywistość. Nie da się naszej egoistycznej mentalności przełożyć na to, co tutaj się dzieje. Nie da się zrozumieć Eucharystii, kiedy ciągle myślimy jak zwierzęta. Muszę dla siebie nachapać jak najwięcej. Nie tylko pieniędzy, rzeczy, ale także racji czy poglądów. Dostajemy dziś zaproszenie na najlepsze jedzenie, do najlepszego Kucharza. Co wybierzemy: to, czy przysłowiowy Mc Donald?

http://kramer.blog.deon.pl/2015/08/16/jakie-jedzenie/

*********

Dwudziesta Niedziela Zwykła

0,20 / 10,58
Wyobraź sobie Jezusa, który patrzy na ciebie z miłością. Ogarnia całe twoje życie – zmagania, sukcesy i porażki, ale przede wszystkim twoje serce.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana
J 6, 51-58
Jezus powiedział do tłumów: «Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata». Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?». Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki».Jezus przyszedł, aby dać życie. Przyszedł także dać pokarm dla życia. W czasie głoszenia dobrej nowiny daje o tym świadectwo. Ten sam Jezus przychodzi także i dzisiaj, aby tobie ofiarować pokarm na życie wieczne. Co zrobisz z tym darem?

Dla Jezusa jesteś bardzo ważny. To dla ciebie zstąpił z nieba i stał się chlebem żywym, abyś żył na wieki. Zostawił Siebie pod postacią chleba i wina, abyś trwał w Nim, a On w tobie. To miłość Jezusa pragnie dla ciebie życia i to na wieki z Ojcem.

Pragnieniem Jezusa jest, byś żył z Nim i przez Niego, a najważniejszą drogą zjednoczenia jest komunia święta. Słowa Jezusa stały się rzeczywistością w wieczerniku i zaprowadziły go na krzyż. Tam wydał swe Ciało, aby po nocy Zmartwychwstania dać ci radość życia.

Podziękuj Jezusowi za dar Ciała i Krwi, które zostawił ci jako pokarm na życie wieczne.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
**********
Św. Gaudencjusz z Bresci (? – po 406), biskup
Homilia paschalna
 
„Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”

      Niebieska ofiara, ustanowiona przez Chrystusa, jest prawdziwym dziedzictwem pozostawionym jako Jego nowy testament. Zostawił go nam tej nocy, której miał być wydany na ukrzyżowanie jako zastaw swojej obecności. Jest On wiatykiem na naszą podróż, naszym pożywieniem na drodze życia, aż do czasu gdy dojdziemy do Niego, opuszczając ten świat. Dlatego też Pan mówił: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.”

On chciał, aby Jego łaska zamieszkiwała pośród nas. Chciał, aby dusze odkupione Jego cenną krwią pozostały na zawsze poświęcone obrazowi Jego męki. Dlatego nakazał swoim wiernym uczniom, którzy byli pierwszymi kapłanami Jego Kościoła, aby świętowali nieustannie to misterium życia wiecznego… Stąd też wszyscy wierni powinni mieć przed oczyma każdego dnia przedstawienie Męki Chrystusa, gdyż trzymając ją w rękach, przyjmując ją do ust i serc posiadamy niezatartą pamiątkę naszego zbawienia.

Chleb ten wyprodukowany jest z wielu ziaren pszenicznej mąki zmieszanej z wodą i wypiekany w ogniu. Mamy w nim zatem obraz ciała Chrystusa, gdyż wiemy, że tworzy On jedno ciało składające się z wielu ludzi, które narodziło się z ognia Ducha Świętego… Tak samo wino Jego krwi pochodzi z wielu winnych gron, to znaczy z winogron winnic zasadzonych przez Niego, zmiażdżonych pod tłocznią krzyża; wylane w sercach wiernych, przelewa się ono tam swoją mocą.

W tym mieści się ofiara paschalna, która przyniosła zbawienie wszystkim, którzy zostali wyzwoleni z niewoli Egiptu i faraona, czyli demona. Przyjmujcie ją w jedności z nami, z całą zachłannością religijnego serca.

*********

Propozycja kontemplacji ewangelicznej według “lectio divina”
XX NIEDZIELA ZWYKŁA B
16 sierpnia 2015 r.

I. Lectio: Czytaj z wiarą i uważnie święty tekst, jak gdyby dyktował go dla ciebie Duch Święty.

Bójcie się Pana wszyscy Jego święci,
ci, co się Jego boją, nie zaznają, biedy.
Bogacze zubożeli i zaznali głodu,
szukającym Pana niczego nie zabraknie.

Zbliżcie się, synowie, posłuchajcie, co mówię,
będę was uczył bojaźni Pańskiej.
Kim jest ten człowiek, co pożąda życia
i długich dni pragnie, by się nimi cieszyć?

Powściągnij swój język od złego,
a wargi swoje od kłamstwa.
Od zła się odwróć, czyń dobrze,
szukaj pokoju i dąż do niego.
(Ps 34,10-15)

II. Meditatio: Staraj się zrozumieć dogłębnie tekst. Pytaj siebie: “Co Bóg mówi do mnie?”.

Psalmista zachęca swoich słuchaczy do postawy bojaźni, czyli szacunku wobec Pana Boga. Zachęca do tego świętych, czyli tych, którzy starają się na co dzień żyć według Bożego prawa, wypełniając Kodeks Świętości. Tak żyjący, zapewnia autor, nie zaznają biedy. Domyślamy się, że chodzi nie tylko o biedę w sferze materialnej, ale i duchowej czy moralnej. Im niczego nie zabraknie w przeciwieństwie do ludzi pokładających ufność w bogactwie, które w każdej chwili mogą utracić i doświadczyć zubożenia. Autor odwołując się do swego życiowego doświadczenia pragnie innych uczyć postawy bojaźni wobec Boga.

Czy należę do grona świętych, czyli tych, którzy starają się każdego dnia żyć jak Pan Bóg przykazał? Czy w swoim życiu kieruję się postawą bojaźni, czyli szacunku wobec Boga a także wobec drugiego człowieka? Czy do takiej postawy staram się przekonać, zachęcić także innych? Codziennie zauważam jak Pan mnie ubogaca swoimi darami, czy okazuję Mu za to swoją wdzięczność i staram się z tych darów jak najlepiej korzystać?

W dalszej części psalmista zachęca do troski o jakość codziennej mowy, unikania kłamstwa, czynienia językiem zła. Życie człowieka zwrócone powinno być, podpowiada autor, w stronę dobra a odwrócone od zła. Takie życie wyda wiele owoców, a jednym z nich będzie pokój.

Czy troszczę się o pokój w swoim sercu, otoczeniu, w świecie? Czy wspieram wysiłki na rzecz pokoju podejmowane przez osoby indywidualne, czy też organizacje społeczne? Czy moja mowa, ta odświętna i ta codzienna, jest narzędziem czynienia dobra? Czy jestem człowiekiem prawdomównym? Czy tak żyję, aby nie prowokować kłamstwa jako sposobu ratowania się z życiowych opresji? Czy pamiętam o słowach Pana Jezusa, który uczył, że tylko życie w prawdzie daje człowiekowi prawdziwą przestrzeń wolności, kłamstwo zaś ją ogranicza lub pozbawia jej całkowicie?
Pomodlę się o dar pięknej, mądrej, zakorzenionej w prawdzie, codziennej mowy, o życie według Bożych prawideł, o dar Bożej bojaźni.

III  Oratio: Teraz ty mów do Boga. Otwórz przed Bogiem serce, aby mówić Mu o przeżyciach, które rodzi w tobie słowo. Módl się prosto i spontanicznie – owocami wcześniejszej “lectio” i “meditatio”. Pozwól Bogu zstąpić do serca i mów do Niego we własnym sercu. Wsłuchaj się w poruszenia własnego serca. Wyrażaj je szczerze przed Bogiem: uwielbiaj, dziękuj i proś. Może ci w tym pomóc modlitwa psalmu:

Powściągnij swój język od złego,
a wargi swoje od kłamstwa.
Od zła się odwróć, czyń dobrze,
szukaj pokoju i dąż do niego…
(Ps 34, 14-15)

IV Contemplatio: Trwaj przed Bogiem całym sobą. Módl się obecnością. Trwaj przy Bogu. Kontemplacja to czas bezsłownego westchnienia Ducha, ukojenia w Bogu. Rozmowa serca z sercem. Jest to godzina nawiedzenia Słowa. Powtarzaj w różnych porach dnia:

Dusza moja chlubi się Panem

opracował: ks. Ryszard SDS

***

opracował: ks. Ryszard Stankiewicz SDS
Centrum Formacji Duchowej – www.cfd.salwatorianie.pl )
Poznaj lepiej metodę kontemplacji ewangelicznej według Lectio Divina:
http://www.katolik.pl/modlitwa.html?c=22367

**********

Na drogach Mądrości – 20. Niedziela Zwykła (16 sierpnia 2015)

na-drogach-madrosci-komentarz-liturgiczny

Mądrość zbudowała sobie dom i wyciosała siedem kolumn, nabiła zwierząt, namieszała wina i stół zastawiła. Służące wysłała, by wołały z wyżynnych miejsc miasta: «Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie». Do tego, komu brak mądrości, mówiła: «Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi». (Z 9. rozdz. Księgi Przysłów)

 

Nieczęsto myślimy o tym, że głupota jest czymś złym i że chrześcijanin ma być człowiekiem mądrym. To wezwanie do mądrości bierze się przede wszystkim stąd, że, jak wierzymy, Mądrością Bożą jest nasz Zbawiciel – Jezus Chrystus. I skoro jako chrześcijanie mamy Go naśladować, to mamy Go naśladować także jako Mądrość, sami mamy na drogi mądrości wchodzić i nimi iść przez życie.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Prz 9, 1-6; Ef 5, 15-20; J 6, 51-58

Nie warto chodzić drogą głupoty – ona ostatecznie prowadzi do nieudanego życia i do śmierci. Mądrości uczymy się przez całe nasze życie. Miejscem szczególnym tej nauki jest każda Msza Święta: miłość Boga i bliźniego są jej przesłaniem, są największym przejawem mądrości w życiu. Droga głupoty zatem to droga pogardy dla drugiego człowieka, droga lekceważenia Boga. Odrzućmy zatem głupotę. Warto żyć.

Szymon Hiżycki OSB

http://ps-po.pl/2015/08/15/na-drogach-madrosci-20-niedziela-zwykla-16-sierpnia-2015/

*********

 

https://youtu.be/KhxdITBXB74

*********************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

16 SIERPNIA

*******

Święty Stefan Węgierski, król
Stefan według legendy przyjmuje chrzest z rąk św. Wojciecha

Stefan był synem księcia węgierskiego Gejzy i Adelajdy – córki księcia polskiego Mieszka I. Urodził się w ówczesnej stolicy Węgier, Ostrzychomiu (Esztergom) ok. 969 r. Według legendy chrztu udzielił mu św. Wojciech, biskup czeskiej Pragi, czczony jako patron Polski. Biskup Wojciech udzielił natomiast na pewno młodemu księciu sakramentu bierzmowania. W 995 roku Stefan poślubił bł. Gizelę, siostrę św. Henryka II, cesarza Niemiec. Po śmierci ojca w 997 r. i pokonaniu wielmożów objął rządy.
Jego największą zasługą jest zjednoczenie i umocnienie państwa po okresie rozbicia dzielnicowego. Rządził państwem węgierskim przez 41 lat. Stworzył organizację kościelną i gorliwie szerzył chrześcijaństwo. W nagrodę otrzymał od papieża Sylwestra II koronę królewską jako pierwszy król Węgier i zaszczytny tytuł “króla apostolskiego”. Koronacja nastąpiła 25 grudnia, w uroczystość Bożego Narodzenia, w roku 1000. Nadto papież przysłał Stefanowi krzyż procesjonalny i nadał mu przywilej obsadzania stolic biskupich w kraju. Król założył słynne opactwo benedyktyńskie w Pannohalma oraz cztery inne klasztory. Za zezwoleniem papieża ufundował metropolię w Ostrzychomiu i dziewięć zależnych od niej stolic biskupich. Niedługo potem założył drugą metropolię w Kalotsa. Sprowadził na Węgry kapłanów i zakonników, zakładał ośrodki duszpasterskie.
Zostawił po sobie pamięć doskonałego, mądrego prawodawcy. Dzięki pomocy duchowieństwa wyszły dekrety królewskie, które państwu węgierskiemu zapewniły ład i dobrobyt. Dla ułatwienia administracji król podzielił państwo na komitaty (okręgi).
W 1030 r. Stefan musiał stoczyć wojnę z cesarzem niemieckim, Konradem II, który chciał politycznie uzależnić Węgry od siebie. Wielkim ciosem dla Stefana była śmierć jego jedynego syna, św. Emeryka (Imredy), w 1031 r. W planach Stefana miał on być następcą tronu. Wychowawcą królewicza był św. Gerard (Gellerd), późniejszy biskup Csanad. Po śmierci Emeryka król stał się świadkiem dworskich intryg.

Relikwie św. Stefana

Stefan zmarł w Ostrzychomiu 15 sierpnia 1038 roku. Wyróżniał się nabożeństwem do Matki Bożej, którą zwykł nazywać “Wielką Panią Węgrów”. Relikwie św. Stefana spoczęły w katedrze w Szekesfehervar, którą wystawił. Papież św. Grzegorz VII w 1083 r. zezwolił na uroczyste “podniesienie” relikwii św. Stefana, co równało się wówczas kanonizacji. Tenże papież na prośbę św. Władysława, króla, zezwolił równocześnie na kult św. Emeryka, który doznaje czci jako patron katolickiej młodzieży węgierskiej. Św. Stefan jest patronem Serbii i Węgier oraz tkaczy.

W ikonografii św. Stefan przedstawiany jest w stroju królewskim, w koronie. Jego atrybutami są: chorągiew z Matką Bożą, glob, a na nim krzyż – symbol misyjnej działalności, korona, makieta kościoła w ręku.

 http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-16a.php3

***************

Święty Roch
Święty Roch Niewiele zachowało się pewnych wiadomości o św. Rochu. Jest pewne, że zmarł przed rokiem 1420, gdyż wtedy pojawia się jego pierwszy żywot i pierwsze ślady jego kultu. Urodził się w wieku XIV w Montpellier (południowa Francja). Jego rodzice mieli należeć do zamożniejszych w mieście. Kiedy przez długi czas nie mieli dziecka, uprosili sobie syna modlitwą i jałmużnami.
Roch stracił rodziców w młodym wieku. Wówczas, idąc za radą Ewangelii: “Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” (Mt 19, 21), pieszo, z kijem podróżnym w ręku udał się z pielgrzymką do Rzymu. Nie doszedł jednak do Wiecznego Miasta, gdyż w miasteczku włoskim Acquapendente zastał epidemię dżumy. Zatrzymał się tam, aby zarażonym spieszyć z pomocą, nie bacząc, że sam naraża się na śmiertelne niebezpieczeństwo. W nagrodę za to heroiczne poświęcenie dla bliźnich Pan Bóg miał go obdarzyć łaską uzdrawiania. Zjednało mu to sławę świętego. Uciekając przed otaczającym go tłumem wielbicieli, opuścił miasto i udał się do Rzymu, gdzie spędził ok. 3 lat, nawiedzając kościoły, opiekując się chorymi i ubogimi.

Święty Roch W drodze powrotnej do Francji zatrzymał się w Loreto. W Piacenza znowu zastał epidemię dżumy. Przy posłudze chorym zaraził się. Znalazł się jednak pewien zamożny człowiek, który się nim zajął. Kiedy Roch wyzdrowiał, udał się dalej na północ. Gdy jednak znalazł się już nad Jeziorem Wielkim w miasteczku Angera, pochwycili go żołnierze pograniczni i biorąc go za szpiega, uwięzili. Poddano go indagacjom śledczym, połączonym ze stosowaniem tortur. Wycieńczony, po pięciu latach więzienia Roch zmarł w lochu. Jego niewinność i świętość miał ujawnić cudowny napis na ścianie więzienia: “Ci, którzy zostaną dotknięci zarazą, a będą wzywać na pomoc św. Rocha, jako swego pośrednika i orędownika, będą uleczeni”. Mieszkańcy miasta ujęli się więc za pielgrzymem. Zabrali ze sobą jego relikwie i pochowali je w kościele parafialnym. Potem przeniesiono je do Voghera, a wreszcie do Wenecji (w roku 1485), gdzie są do dzisiaj.
Kult św. Rocha rozszedł się szybko po Europie. Częste epidemie, które dziesiątkowały ludność i wyludniały osady ludzkie, sprzyjały rozwojowi czci św. Rocha jako patrona od zarazy. Od wieku XV należał do Czternastu Wspomożycieli. Niemało do rozpowszechnienia jego kultu przyczynili się franciszkanie, którzy uważają go za swojego tercjarza. Jego imię nakazał umieścić w Martyrologium Rzymskim Grzegorz XIII (+ 1585), a potwierdził tę decyzję surowy papież Urban VIII (+ 1644). Ku czci św. Rocha powstała nawet rodzina zakonna (rochici).
Św. Roch jest patronem Montpellier, Parmy, Wenecji; aptekarzy, lekarzy, ogrodników, rolników, szpitali i więźniów. Uważany jest także za opiekuna zwierząt domowych.

W ikonografii św. Roch przedstawiany jest jako młody pielgrzym lub żebrak w łachmanach, z psem liżącym mu rany albo biegnącym obok. Jego atrybutami są: anioł, anioł i pies trzymający w pysku chleb, pies, torba pielgrzyma.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-16b.php3

**********

Modlitwy do św. Rocha

Kiedy będziecie przypadkiem przechodzić
koło kaplicy św. Rocha w Krasnobrodzie, albo w innym miejscu…
Koniecznie weźcie te modlitwy ze sobą…

Litania do Świętego Rocha
Hymn o świętym Rochu
Modlitwa do św. Rocha podczas powietrza

 

roch2.jpg (34124 bytes)

* * *

Litania do Świętego Rocha,
Patrona od morowego powietrza.

Kyrie elejson, Chryste elejson.
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba Boże zmiłuj się nad nami!
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami!
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami!
Święta Trójco jedyny Boże zmiłuj nad nami
Święta Maryo, – módl się za nami!
Święta Boża Rodzicielko,
Święta Panno nad pannami,
Święty Rochu, Chrystusa wyznawco,
Święty Rochu, drogi klejnocie wszystkiego świata,
Święty Rochu, patronie chorych i konających,
Święty Rochu, godny Synu i ozdobo królestwa francuzkiego,
Święty Rochu, ojcze ubogich najłaskawszy,
Święty Rochu, wzgardzicielu świata najmężniejszy,
Święty Rochu, pielgrzymie ziemski najcierpliwszy,
Święty Rochu, obywatelu niebieski najchwalebniejszy,
Święty Rochu, najosobliwszy patronie od powietrza morowego,
Święty Rochu, cudotwórco wielki Chrystusów,
Święty Rochu, obrońco wiary świętéj najpotężniejszy,
Święty Rochu, przedziwny Chrystusowego ubóstwa naśladowco
Święty Rochu, najtroskliwszy wdów i sierot opiekunie,
Święty Rochu, żarliwy dusz miłośniku,
Święty Rochu, lekarzu chorób ludzkich najskuteczniejszy
Święty Rochu, wizerunku prawdziwej pobożności,
Święty Rochu, wodzu w drodze cnót najdoskonalszy,
Święty Rochu, przykładzie cudowny Ducha apostolskiego,
Święty Rochu krzyża Pańskiego miłośniku najcierpliwszy,
Święty Rochu, życiem Aniele najniewinniejszy,
Święty Rochu, wielki i skuteczny Patryarcho ludu Bożego,
Święty Rochu, darem i Duchem Boskim Przedziwny Proroku,
Święty Rochu, najgorliwszy nieumiejętnych doktorze,
Święty Rochu, prawdziwy życia Chrystusowego wyznawco,
Święty Rochu, najmocniejszy Panieńskiéj czystości obrońco,
Święty Rochu, w którym wszystkich Świętych zasługi z Boskiéj dobroci szanujemy i czcimy,
Święty Rochu, całego świata Patronie od zarazy morowego powietrza,
Święty Rochu, w szpitalach służący,

Boże, w Trójcy świętéj jedyny,
Przez zasługi świętego Rocha, gorliwego miłośnika Twego,
Abyś od powietrza, głodu, ognia i wojny wybawić raczył,
Abyś nas od skazy grzechowej zachować raczył,
Abyś nas, za przykładem świętego Rocha, w służbie Twojej świétej utwierdzić raczył,
Abyś nam, synom i córkom jego, pokój, zgodę i miłość prawdziwą dać raczył,
Synu Boży, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson!

10 Ojcze nasz i t. d.-10 Zdrowaś Marya i t. d.

Módlmy się. Boże, któryś błogosławionemu Rochowi, przez Anioła Swego, przyobiecał, że każdy, pobożnie go wzywający, od wszelkiego morowego powietrza wolnym zostanie, daj nam, prosimy Ciebie, aby, którzy jego pamiątkę nabożnie obchodzimy, mocą zasług jego, od śmiertelnego powietrza ciała i duszy byli zachowani. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje, Bóg na wieki wieków. Amen.

 

Hymn o świętym Rochu

Witaj Rochu, mężu święty,
Tyś z wielkiego rodu wzięty!

Krzyżem świętym naznaczony,
Z lewéj boku Twego strony.

Gdy miejsca święte obchodzisz,
Zapowietrzonych przywodzisz

Do zdrowia samém dotknieniem,
Z wielkiem wszystkich podziwieniem.

Pozdrowienieć ponawiamy,
Zachowaj nas – upraszamy –

Od wrzodów, moc nad któremi
Wziąłeś słowy anielskiemi.

 

Modlitwa do św. Rocha podczas powietrza

Wszechmogący i wieczny Boże! któryś dla zasług przebłogosławionego Rocha, wyznawcy Twego nieraz od Twych wiernych morową zarazę łaskawie oddalić raczył! daj ludowi Twemu o oddalenie takowegoż powietrza, do Twojej się dobroci uciekającemu, aby, za przyczyną tegoż chwalebnego wyznawcy Twego, od tej zarazy i od wszelkiego zatrwożenia wolnym zostawał. -Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje, Bóg na wieki wieków. Amen.

http://www.kbroszko.dominikanie.pl/roch.htm

********

Błogosławiona
Maria Sagrario od św. Alojzego Gonzagi,
dziewica i męczennica
Błogosławiona Maria Sagrario od św. Alojzego Gonzagi

Elwira Moragas Cantarero urodziła się 8 stycznia 1881 r. w Lillo, w prowincji Toledo (Hiszpania). Pięć lat później cała rodzina przeniosła się do Madrytu.
Elwira została posłana do kolegium katolickiego św. Fernanda, gdzie przystąpiła również do I Komunii św. Kontynuowała naukę w szkole średniej. Po studiach uzyskała dyplom na wydziale farmacji uniwersytetu w Madrycie. Zaczęła pomagać ojcu w aptece, a gdy w 1909 r. zmarł, przejęła jego obowiązki. Opiekowała się mieszkańcami Madrytu i uczestniczyła w życiu religijnym swojej parafii.
W czerwcu 1915 r. wstąpiła do karmelitańskiego klasztoru św. Anny i św. Józefa, przyjmując imię Maria Sagrario od św. Alojzego Gonzagi. W 1920 r. złożyła śluby wieczyste. W latach 1927-1930 była przełożoną zgromadzenia. W tym czasie z dużym poświęceniem i radością troszczyła się o życie duchowe współsióstr. Następnie pełniła funkcję mistrzyni nowicjuszek.
1 lipca 1936 r. ponownie wybrano ją na przełożoną. Kilkanaście dni później wybuchła w Hiszpanii wojna domowa. 20 lipca tłum zaatakował klasztor. Siostry zatrzymano, ale po kilku godzinach wypuszczono na wolność. Matka Sagrario postanowiła zostać w Madrycie, by pomagać współsiostrom, ukrywającym się w domach przyjaciół. Wspierała je duchowo i materialnie. 14 sierpnia 1936 r. została aresztowana i poddana przesłuchaniu w więzieniu. Rozstrzelano ją 15 sierpnia 1936 r. rano.
Proces beatyfikacyjny m. Marii Sagrario zakończyła uroczysta beatyfikacja, dokonana przez św. Jana Pawła II w dniu 10 maja 1998 r.
opracowano na podstawie L’Osservatore Romano
 http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-16c.php3

**********

Grzegorz Kucharczyk

Męczeństwo Kościoła hiszpańskiego

Data publikacji: 2012-03-07 10:00
Data aktualizacji: 2012-03-07 12:47:00
Męczeństwo Kościoła hiszpańskiego

Rok temu miała miejsce największa w historii Kościoła beatyfikacja. Błogosławionymi ogłoszono 498 męczenników – ofiar prześladowań religijnych w Hiszpanii w latach 1934-1937. Niedawno rzecznik episkopatu Hiszpanii, bp Antonio Martínez Camino poinformował, że wkrótce rozpocznie się nowy proces beatyfikacyjny – również około 500 męczenników z czasów wojny domowej 1936-1939 r.

 

Preludium do otwartej wojny, wypowiedzianej przez hiszpańską lewicę Kościołowi w 1936 roku, była polityka realizowana wobec katolicyzmu przez republikę powstałą w 1931 roku, po obaleniu monarchii. Wrogość do katolicyzmu w dużym stopniu tłumaczyć można tym, że republikańskie władze (zarówno na szczeblu centralnym, jak i prowincjonalnym) w swojej większości – zwłaszcza w organach decyzyjnych – opanowane były przez liberałów, jednocześnie aktywnych członków lóż masońskich.

 

W maju 1931 roku religia przestała być dla hiszpańskich uczniów przedmiotem obowiązkowym. Następnie, 17 marca 1932 r., katecheza została całkowicie usunięta ze szkół. 23 stycznia 1932 r. władze republikańskie zadekretowały wypędzenie Towarzystwa Jezusowego z Hiszpanii. Uwieńczeniem antykatolickiej polityki prowadzonej przez młodą republikę było uchwalenie 2 czerwca 1933 roku ustawy o wyznaniach i zgromadzeniach religijnych, która oznaczała de facto likwidację katolickich zakonów w całym kraju. Ustawa oddająca zgromadzenia duchowne pod całkowitą kontrolę państwa wrogiego Kościołowi została oficjalnie potępiona przez papieża Piusa XI.

 

Rozstrzelać Serce Jezusa

Lewicowa propaganda podżegała również do czynnych napadów na duchowieństwo i wiernych świeckich. 10 maja 1931 roku tak podburzone lewicowe bojówki spaliły kilka kościołów w Madrycie. W ciągu kolejnych dni spłonęło w całej Hiszpanii około setki świątyń. Republikański rząd oficjalnie nie popierał tych napaści, ale też nic nie robił, by je powstrzymać i ująć sprawców, którzy ciągle pozostawali „nieznani”. Zasadę postępowania rządu w tej kwestii jasno wyraził jeden z liberalnych ministrów, Manuel Azana y Diaz, który stwierdził, że wszystkie kościoły Hiszpanii razem wzięte nie są warte życia nawet jednego republikanina.

 

Bardzo charakterystyczny epizod, znamienny dla antykatolickiej mentalności hiszpańskich republikanów, miał miejsce w 1933 roku w Bilbao. Oto bowiem magistrat tego baskijskiego miasta uchwalił zburzenie pomnika ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Miejscowym katolikom udało się jednak uzyskać sądowne uchylenie tej decyzji. Należy pamiętać, że władze wyasygnowały na zburzenie monumentu ku czci Chrystusa 10 tysięcy peset, w sytuacji, gdy w kasie miasta nie było pieniędzy na szkoły. Najwyraźniej jednak republikanie woleli „edukować” poprzez burzenie pomników wystawionych Bogu.

 

Prymas Hiszpanii, arcybiskup Toledo, kardynał Pedro Segura y Saenz, widząc narastający ucisk katolików w Hiszpanii, napisał w swoim liście pasterskim z 6 V 1931 te słowa: Jeśli pozostaniemy „cisi i bezczynni”, jeśli pozwolimy poddać się „apatii i strachowi”… to nie będziemy mieli prawa lamentować, gdy gorzka rzeczywistość pokaże nam, że zwycięstwo należało do nas, lecz nie wiedzieliśmy, co to znaczy walczyć jak dzielni rycerze gotowi na śmierć w chwale.

 

Począwszy od 1936 r. te słowa prymasa zyskały swoją dramatyczną aktualność. Przypomnijmy jednak, że słowa te odnosiły się do rzeczywistości jeszcze sprzed objęcia władzy w 1936 roku przez lewicowy Front Ludowy, w którym pierwsze skrzypce grali komuniści i anarchiści.

 

Jak w Rosji sowieckiej

17 lutego 1936 r. odbyły się w Hiszpanii wybory parlamentarne, które minimalnie wygrał Front Ludowy szybko zdominowany przez komunistów. Zwycięska lewica nie kryła się zbytnio ze swoimi zamierzeniami. Otwarcie nawoływano do powtórzenia w Hiszpanii „osiągnięć” rosyjskiej rewolucji bolszewickiej z 1917 roku (czyli masowej eksterminacji chrześcijan). Już 9 lutego 1936 r. gazeta „El Socialista” pisała: Jesteśmy zdecydowani zrobić w Hiszpanii to, co dokonało się w Rosji. Plan hiszpańskiego socjalizmu i rosyjskiego komunizmu jest taki sam.

Wkrótce okazało się jednak, że dla hiszpańskiej lewicy bolszewicy byli zbyt łagodni. Jedna z socjalistycznych posłanek do Cortezów stwierdziła publicznie: Chcemy rewolucji, ale rosyjska rewolucja nie może służyć nam za model dlatego, że u nas musi wybuchnąć ogromnym płomieniem pożar, który dostrzegą na całym świecie. Kraj muszą zalać fale krwi, która zabarwi morze czer­wienią.

 

Słowa szybko zamieniono w czyny. Już 8 marca 1936 r. spalono w Kadyksie szkołę katolicką, dom zakonny i pięć świątyń. 4 maja zanotowano przypadki mordowania księży i działaczy katolickich w Madrycie. 13 lipca lewicowe bojówki porwały z domu, a następnie zamordowały Josego Calvo Sotelo, przywódcę centroprawicowej opozycji parlamentarnej.

 

Pierwsze tygodnie rządów Frontu Ludowego w Hiszpanii były krwawe: spalono 170 kościołów, zamordowano 330 osób (w większości księży oraz politycznych oponentów lewicy). Wydarzenia te udowadniają, że to lewica jako pierwsza odrzucała demokratyczne reguły gry i parlamentarną logikę toczenia sporów politycznych. Poświadczają, że mitem jest twierdzenie obrońców (dawnych i obecnych) polityki Frontu Ludowego, iż przemoc i wojna domowa zaczęła się wraz ze zbrojnym wystąpieniem gen. Francisca Franco w lipcu 1936 r. Przemoc i faktyczna wojna domowa trwała jeszcze przed początkiem jego powstania. Była to zorganizowana przemoc stosowana przez lewicowy rząd Frontu Ludowego wobec Kościoła i przeciwników politycznych.

 

Zniszczenia i profanacje

W 1937 roku znany polski pisarz Ksawery Pruszyński opublikował książkę W czerwonej Hiszpanii. Jest ona zapisem jego wrażeń i przeżyć z podróży po ogarniętej rewolucją Hiszpanii. Między innymi opisuje on swoją wizytę w ­jednej z andaluzyjskich miejscowości: Podeszliśmy najpierw do kościoła. W głównej nawie, wysokiej i wielkiej, paliło się pod filarami kilka dużych ognisk. Rozsiedli się tu żołnierze, grając w karty, potłuszczone i wymięte, przyglądając się, jak inni z aluminiowego wojskowego kubka wyrzucali, także grając, duże sześciany kości. W bocznej nawie zupełnie ciemnej – bo światła z ognisk pełzały nisko po ziemi, ginąc w olbrzymim gmachu – tuliły się jakieś postaci. Stanęliśmy w miejscu. Od środka kościoła dolatywał gwar rozmów, przerywanych jakimś okrzykiem, trzask dopalających się polan, suchy stukot wyrzucanych na posadzkę kości. (W tym miejscu następuje naturalistyczny opis barbarzyńskich zachowań rewolucjonistów, którzy z kościoła urządzili dom publiczny). Wrażenie, jakie pozostawało, było to wrażenie potrzeby, zwierzęcej i pierwotnej, wyżywającej się żywiołowo, męcząco i ciężko.

 

Ten opis bluźnierczego przemianowania przez rewolucjonistów świątyni na dom schadzek jest nie tylko rzeczywistym, ale i symbolicznym opisem tego, co czynili z Kościołem na opanowanych przez siebie terenach hiszpańscy „wyzwoliciele człowieka”. Był to przedsmak tego, co czekało Kościół w całej Hiszpanii, gdyby powstanie wojsk gen. Franco nie powstrzymało antychrześcijańskiego szaleństwa. Dość wspomnieć, że na terenach opanowanych przez rewolucjonistów („strona rządowa”) zniszczyli oni ok. 22 tysiące kościołów, a więc niemal połowę świątyń istniejących wówczas w Hiszpanii.

 

Dla rewolucjonistów nie było nic świętego, a zezwierzęcenie sięgnęło niewyobrażalnych rozmiarów. Wymyślili nawet specjalny „taniec z trupami” polegający na wywlekaniu ciał z grobów i „tańczeniu” z nimi. W mieście Huesca wyciągnięte z grobów trupy układano „ku zabawie” w pozycjach kopulacyjnych (por. „małżeństwa rewolucyjne” podczas rewolucji francuskiej). Najczęściej profanowano groby księży, a szczególnie zakonnic. Nieraz wywlekano zabalsamowane ciała zakonnic na ulice, by tam ku uciesze tłumu bestialsko je profanować. W jednym z madryckich kościołów (pod wezwaniem św. Antoniego de Floridad) lewicowcy urządzili sobie „mecz piłki nożnej”. Kopano wydobytą z relikwiarza czaszkę świętego.

 

Martyrologium Kościoła

Podczas wojny domowej w Hiszpanii (1936–1939) lewica – głównie komuniści i anarchiści wspierający siły rządowe – wymordowała ok. 7 tysięcy księży, zakonników i zakonnic. Liczba ta (jeden z hiszpańskich historyków podaje informację o dokładnie 6832 osobach) stanowiła 12 procent kleru całego kraju. Z rąk rewolucjonistów zginęło wówczas także kilku biskupów. Katolickie duchowieństwo nie padało ofiarą jakiś przypadkowych zamieszek i bandyckich napaści. To była systematyczna, zorganizowana akcja, której celem była całkowita eksterminacja.

 

Co było powodem tej zbrodniczej inicjatywy? Najlepiej wyjaśnił to jeden z czerwonych oprawców, którzy w sierpniu 1936 roku mordowali misjonarzy klaretynów: My nie nienawidzimy was, ale waszego stanu i stroju, jaki nosicie. Zrzućcie te sutanny, a staniecie się tacy sami, jak my i wtedy was uwolnimy.

 

Nie chodziło więc o rzekome indywidualne „winy” księży i zakonników. Powodem, zasługującym w oczach lewicy na skazanie ich na śmierć była ich szczególna, kapłańska służba Chrystusowi. Przyczyną męczeństwa stała się przynależność do Kościoła (śmierć odium fidei, tzn. z nienawiści oprawców do wiary).

To martyrologium Kościoła podczas rozpętanej przez lewicę wojny domowej było przez lata celowo przemilczane przez media i historyków. Dopiero dokonane przez Jana Pawła II beatyfikacje hiszpańskich męczenników przywracały szerokiej opinii publicznej pamięć o heroicznym świadectwie chrześcijan wiernych do końca.

 

Potęga nienawiści i miłości

Tak było w przypadku pewnego proboszcza z Navolmorales, który przy aresztowaniu powiedział do swych oprawców: Chcę cierpieć dla Chrystusa. Oni odparli: A tak? No to umrzesz tak, jak Chrystus. Następnie milicjanci poddali księdza okrutnemu biczowaniu, przywiązali mu drewnianą belkę do pleców, napoili octem i ukoronowali go koroną z cierni. Dowódca oprawców powiedział do księdza: Bluźnij, a przebaczymy ci. Torturowany kapłan odparł: To ja wam przebaczam i błogosławię. Milicjanci po dyskusji zrezygnowali z pierwotnego zamiaru ukrzyżowania księdza. Zginął rozstrzelany. Przed śmiercią jego ostatnim życzeniem było stanąć odwróconym twarzą do plutonu egzekucyjnego, by móc błogosławić swoim prześladowcom.

 

Inne świadectwo pozostawił kleryk Salvador Pigem, który wraz z innymi 50 współbraćmi ze zgromadzenia klaretynów został rozstrzelany przez rewolucjonistów 2 sierpnia 1936 roku w Barbastro. W 1952 r. ekshumowano jego ciało. Znaleziono przy nim kalendarzyk, w którym tuż przed śmiercią zanotował następujące słowa, swój testament: Zabijają nas z nienawiści do religii. Panie, przebacz im. Nie stawialiśmy żadnego oporu, a nasze zachowanie było bez zarzutu. Niech żyje Niepokalane Serce Maryi! Zastrzelą nas, ponieważ jesteśmy zakonnikami. Nie płaczcie nade mną. Jestem męczennikiem Jezusa Chrystusa. Kochana mamo, nie płacz. Jezus chce mojej krwi i ja ją przeleję z miłości do Niego. Będę męczennikiem! Pójdę do nieba. Tam na ciebie poczekam.

 

Heroiczna odwaga

Pierwszy Cygan wyniesiony na ołtarze to beatyfikowany przez Jana Pawła II 4 maja 1997 r. Zefiryn Gimenez Malla. Został zamordowany 2 sierpnia 1936 roku w Barbastro, gdy stanął w obronie aresztowanego młodego księdza. Podczas rewizji znaleziono u bł. Zefiryna „dowód obciążający” w postaci różańca. Znajomy milicjant namawiał go, by potajemnie oddał mu różaniec, a tym samym ocalił życie. Zefiryn nie wyparł się Wiary. Został rozstrzelany. Umierał z różańcem w ręku i okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król!

 

25 października 1992 roku, w homilii wygłoszonej podczas jednej z Mszy św. beatyfikacyjnych hiszpańskich męczenników (71 bonifratrów oraz 51 misjonarzy klaretynów), Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: W dniu dzisiejszym dziękujemy za tę moc, która stała się udziałem męczenników na ziemi hiszpańskiej. Moc wiary, nadziei i miłości, która okazała się potężniejsza od przemocy. Zwyciężyła okrucieństwo egzekucyjnych plutonów i całego systemu zorganizowanej nienawiści.

 

Jak wspomnieliśmy, nie była to jedyna beatyfikacja hiszpańskich męczenników dokonana przez Jana Pawła II:

– 27 września 1992 r. miała miejsce beatyfikacja s. Nazarii Ignacii March Mesa – założycielki Misjonarek Krucjaty Kościoła, zamordowanej przez rewolucjonistów w 1936 r.

– 10 października 1993 r. – 11 hiszpańskich męczenników; w tym dwóch biskupów: bp. Diega Ventaja Milan z Almerii oraz bp. Manuela Mediny Olmosa z Guadix.

– 1 października 1995 r. – 45 kapłanów i ludzi świeckich, zamordowanych przez lewicowców w II połowie 1936 roku. Byli to m.in. bp Anzelm Polanco Fontecha z Teruel, ks. Dionizy Pamplona (uciekł z więzienia do swojego kościoła, by tam spożyć konsekrowane hostie i tym samym uchronić je przed profanacją; krótko po tym ponownie uwięziony i rozstrzelany) i Fidel Fuidio Rodriguez – świecki, wybitny archeolog (został aresztowany za publiczne noszenie krucyfiksu na szyi).

– 4 maja 1997 r. – beatyfikacja biskupa Florentyna Asensio Barroso oraz Zefiryna Gimeneza Malla, zamordowanych przez lewicowców w sierpniu 1936 r. Bp Barroso był poddany torturom podczas przesłuchania. Podczas ich trwania jeden z oprawców rzekł do niego drwiąco: Nie bój się. Jeśli to, co mówisz jest prawdą, wkrótce będziesz w raju. Bł. bp Barroso odpowiedział: Tak, tam będę się za was modlił.

– 10 maja 1998 r. – s. Marii Sagrario od św. Alojzego Gonzagi (karmelitanki), s. Rity Dolores Pujalte Sanchez i s. Franciszki Aldea Araujo ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Najświętszego Serca Jezusa oraz s. Marii Gabrieli de Hinojosa i jej sześciu towarzyszek z Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Madrycie. Zakonnice te zostały zamordowane przez rewolucjonistów w okresie od lipca do listopada 1936 r. Lewicowy reżim uznał je za „bardzo niebezpieczne”, choć bł. s. Rita w dniu swego rozstrzelania miała 83 lata i była niewidoma.

– 7 marca 1999 r. – beatyfikacja ks. Emanuela Sierra i o. Wincentego Solera z jego sześcioma towarzyszami z zakonu augustianów, zamordowanymi przez rewolucjonistów w lipcu i sierpniu 1936 r.

– 11 marca 2001 r. – beatyfikacja 233 męczenników hiszpańskich (świeckich i duchownych), zamordowanych na polecenie lewicowego rządu hiszpańskiej republiki; najliczniejsza do tego czasu beatyfikacja w dziejach Kościoła.

 

Zastępy męczenników

Sens ofiary hiszpańskich męczenników najpełniej podsumowują słowa Jana Pawła II, wypowiedziane podczas uroczystości beatyfikacyjnej w dniu 7 marca 1999 roku: – Nie umarli w imię jakiejś ideologii, ale dobrowolnie ofiarowali swoje życie za Kogoś, kto pierwszy umarł za nich. W ten sposób oddali Chrystusowi dar, który od Niego otrzymali.

 

Największa grupa hiszpańskich męczenników została wyniesiona na ołtarze za pontyfikatu Benedykta XVI. 27 października 2007 r., podczas najliczniejszej (jak dotychczas) beatyfikacji w dziejach Kościoła, do chwały ołtarzy zostało wyniesionych 498 męczenników, zamordowanych in odium fidei przez republikanów podczas wojny domowej. Wśród nich było dwóch biskupów, wielu księży i zakonników oraz osoby świeckie: a zatem przedstawiciele wszystkich stanów Kościoła. Między nimi znalazła się 51-letnia dominikanka, Józefina Sauleda Paulis. Pojmana przez republikanów w sierpniu 1936 roku w Barcelonie nie wydała swoich ukrywających się sióstr i kapelana. Błogosławiony Reginaldo Hernandez Ramirez w chwili śmierci (13 sierpnia 1936 r.) miał 27 lat. Był Meksykaninem, któremu laicka republika odmówiła prawa studiowania w seminarium duchownym w Guadalajarze. Święcenia przyjął w 1933 roku w Hiszpanii (był dominikaninem). Z chwilą rozpoczęcia prześladowań Kościoła przez republikę ojciec Ramirez próbował szukać schronienia w meksykańskiej ambasadzie w Madrycie. Dyplomaci odmówili jednak pomocy swojemu rodakowi dlatego, że był księdzem. Został aresztowany 13 sierpnia 1936 roku. Do aresztujących go bojówkarzy powiedział: Jestem meksykańskim duchownym, którego szu­kacie.

 

„Ktokolwiek umiera za Chrystusa, umiera patrząc przed siebie”

Najmłodszym z grona 498 beatyfikowanych męczenników był 22-letni Bartolome Blanco Marquez – uczeń szkoły salezjańskiej w Pozoblanco, następnie katecheta i działacz Akcji Katolickiej. Został rozstrzelany 2 października 1936 roku. Pozostała po nim korespondencja, którą prowadził z więzienia (od sierpnia tego samego oku) z krewnymi i ze swoją narzeczoną. Do niej pisał: Pamięć o Tobie zabiorę do grobu. Jak długo będzie bić moje serce, bić będzie miłością do Ciebie. Bóg chciał jednak uszlachetnić te ziemskie uczucia, gdy miłujemy się w Nim. Dlatego też, chociaż w moich ostatnich dniach Bóg jest mym światłem i moim pragnieniem, nie oznacza to, że pamięć o osobie, którą najbardziej kochałem, nie towarzyszy mi aż do godziny mojej śmierci. A gdy ona nadeszła, Bartolomeo wyszedł ze swojej celi bez butów, bo – jak wyjaśnił strażnikom – Chrystus na Golgotę szedł boso. Nie chciał, by uśmiercono go strzałem w tył głowy. Ktokolwiek umiera za Chrystusa, umiera stojąc prosto i patrząc przed siebie. Niech żyje Chrystus Król!

 

W jednym z listów pisanych przez bł. Bartolomea do swoich krewnych znalazły się i takie słowa: Niech to będzie moją ostatnią wolą: przebaczenie, przebaczenie, przebaczenie… Proszę, byście pomścili mnie zemstą chrześcijanina: czyniąc dobro tym, którzy usiłowali uczynić mi zło.

 

Grzegorz Kucharczyk

 

Tekst ukazał się w nr. 5 dwumiesięcznika “Polonia Christiana”

***********

200-setna rocznica urodzin św. Jana Bosko

Jan Bosko – charyzmatyczny wychowawca

Marek Wójtowicz SJ

Już jako kleryk interesował się biedną młodzieżą szybko rozwijającego się miasta Turynu. Rozwój przemysłu pod koniec XIX wieku, obok cywilizacyjnego postępu, generował także zaniedbane grupy społeczne, zwłaszcza młodych. Jan Bosko spotykał się z nimi, poznawał ich problemy, ewangelizował. Niedługo po przyjęciu święceń kapłańskich założył pierwsze Oratorium, wychowawczy ośrodek dla biednej i zaniedbanej młodzieży w Turynie. Stało się ono wzorcowe dla całego Zgromadzenia Księży Salezjanów, założonego przez św. Jana Bosko. Zaniósł wiarę, światło i pokój tam, gdzie samotność rodziła nędzę.

Jan Bosko urodził się w biednej rodzinie piemonckich wieśniaków 16 sierpnia 1815 roku. Został osierocony, gdy miał zaledwie dwa lata, wychowywała go matka razem z dwoma braćmi. Od wczesnego dzieciństwa wielką radość sprawiała mu modlitwa i mówienie o Bogu. Od przygodnych kuglarzy i cyrkowców uczył się różnych sztuczek, które pokazywał w niedzielę, dołączając przy tym krótką katechezę. Pierwszą Komunię świętą przyjął w wieku 11 lat. Po ukończeniu szkoły podstawowej kontynuował naukę, sam zdobywając pieniądze na utrzymanie i opłacenie nauczycieli. Po maturze wstąpił do seminarium duchownego w Turynie. Jego ojcem duchownym był św. Józef Cafasso. Po otrzymaniu święceń kapłańskich 5 czerwca 1841 rozpoczął pracę duszpasterską, najpierw wśród chorych i więźniów, a następnie pośród młodzieży.
Pewnego dnia spotkał czternastolatka, bezdomnego i zaniedbanego sierotę. Zaopiekował się nim. Bardzo szybko dołączali do księdza Bosko inni chłopcy, o których nikt nie pamiętał. Wkrótce powstało pierwsze Oratorium, gdzie przez wspólne życie, naukę, pracę i modlitwę przygotowywali się do pełnienia różnych zawodów. Z jego inicjatywy powstawały szkoły elementarne, zawodowe i internaty. Ksiądz Bosko posiadał niezwykły dar pedagogiczny, potrafił dotrzeć do serc dzieci i młodzieży. Wzbudzał zaufanie i leczył ich emocjonalne rany. A wszystko to czynił z Panem Jezusem, to On był głównym Wychowawcą zaniedbanej młodzieży, którą opiekował się święty. W swoich domach wprowadził system prewencyjny, pragnął kształtować umysły i serca młodych w duchu Ewangelii. Zakazał stosowania kar cielesnych. Pragnął, by wychowawca był dla młodych przede wszystkim przyjacielem. Jego posługę wychowawcy wspomagała także jego mama, która zamieszkała w Oratorium w Turynie.
W roku 1859 ks. Bosko założył zgromadzenie Księży Salezjanów. Od roku 1872 roku wychowawcze dzieła wspierały Siostry ze zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych, które opiekują się dziewczętami. Obecnie Salezjanie i salezjanki pracują na wszystkich kontynentach i bardzo prężnie się rozwijają, także w Polsce. Ksiądz Jan Bosko pisał też książki ascetyczne, w których inspirował się duchowa mądrością św. Franciszka Salezego. Rozwijał tez pracę wydawniczą, założył w Turynie własną drukarnię.
Podczas procesu beatyfikacyjnego wiele osób świadczyło o doznanych cudach za przyczyną świętego kapłana. Ks. Bosko posiadał przede wszystkim dar czytania w ludzkich sumieniach, który pomagał mu w kształtowaniu charakterów powierzonej mu przez Boga młodzieży.
Ks. Jan Bosko odszedł do Pana 31 stycznia w 1888 roku. W różnych częściach świata pozostawił po sobie 65 placówek, w których pracę duszpasterską i wychowawczą prowadzili salezjanie.
http://www.deon.pl/religia/swiety-patron-dnia/art,89,jan-bosko-charyzmatyczny-wychowawca.html
https://youtu.be/eTnyby3heqg

**********************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

16 SIERPNIA

*********

Piąty chleb

Posłaniec

Stanisław Biel SJ

(fot. shutterstock.com)

W Kafarnaum Jezus wskazuje na prawdziwy chleb. Jest nim On sam, Chleb życia, pokarm w drodze do Ojca, zdolny zaspokoić wszelkie pragnienia i największe głody ludzkie.

 

Ciało i Krew Jezusa, które spożywamy w czasie Eucharystii, w chorobie czy jako wiatyk na ostatnią ziemską drogę, nadają życiu wymiar nieśmiertelności. Są przedsmakiem i cząstką życia wiecznego.
Ewangeliści podkreślają cztery istotne gesty Jezusa w czasie ustanowienia Eucharystii. Jezus wziął chleb, pobłogosławił, połamał i rozdzielił między uczestników Ostatniej Wieczerzy. Henri Nouwen interpretuje je w sposób symboliczny. Jezus wziął chleb oznacza, że jesteśmy “wzięci”, akceptowani, umiłowani przez Niego. Pobłogosławił oznacza, że Bóg nas błogosławi, widzi w nas dobro, miłość. Połamał nawiązuje do faktu, że wszyscy jesteśmy “ludźmi złamanymi”; przyjmujemy Ciało Chrystusa, by On uzdrowił nasze zranienia, chore miejsca. Jezus pierwszy pozwolił “złamać się” w czasie swojej męki i śmierci, aby nas uzdrowić poprzez swoje rany (por. Iz 53, 5). Dawał siebie swoim uczniom obliguje nas, byśmy nie tylko przyjmowali Chleb życia, ale również byli dla innych jak dobry chleb. Nie przyjmujemy pokarmu tylko dla siebie. Przyjmujemy go również dla bliźnich.
U stóp ołtarza w bazylice Cudownego Rozmnożenia Chleba w Tabdze znajdują się resztki bizantyjskich mozaik z V w. Najsłynniejsza z nich przedstawia kosz z chlebem i ryby. Jednak w przeciwieństwie do relacji Ewangelistów artysta umieścił w koszu nie pięć, ale cztery chleby. Piąty chleb w zamierzeniu autora to Hostia, która na całym świecie każdego dnia i w każdej minucie staje się na ołtarzu Ciałem Chrystusa, pokrzepiającym ludzkość od dwóch tysięcy lat. Piąty chleb to również każdy uczeń Jezusa, który żyje i dzieli się z innymi miłością.
Jakie miejsce zajmuje Eucharystia w moim życiu? Czy naśladuję gesty Jezusa z Ostatniej Wieczerzy? Czy jestem dla innych “piątym chlebem”?

 


 

Redakcja DEON.pl poleca

 

MIŁOŚĆ W DZIESIĘCIU SŁOWACH

Stanisław Biel SJ

 

Książka zawiera pogłębione wyjaśnienie wszystkich dziesięciu przykazań oraz konkretne wskazówki, jak nimi żyć na co dzień. Przytacza najczęstsze sposoby ich przekraczania, czyli grzechy, z którymi się zmagamy. Jednocześnie niesie przestrogę przed złudnym mniemaniem, że przykazania to przeszkoda na drodze do szczęścia i wolności. Dzięki wyjaśnieniom z Katechizmu Kościoła Katolickiego, cytatom ludzi Kościoła oraz doświadczeniu autora książka prezentuje szerokie spojrzenie na dziesięć Bożych słów skierowanych do nas.
Ojciec Stanisław Biel pokazuje, że Dekalog to nie tylko zbiór przykazań, które trzeba zachowywać, ale przede wszystkim wyraz miłości Boga do człowieka. To w nich Bóg wskazał nam drogę do radości i prawdziwego szczęścia. Mimo to człowiek wielokrotnie nie potrafi lub nie chce tej Miłości przyjąć. Wówczas odwraca się od Boga. Aby tak się nie stało, trzeba pamiętać, że najważniejszym przykazaniem jest przykazanie miłości.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2527,piaty-chleb.html

***********

Gdzie zasnęła Maryja?

Stanisław Biel SJ

(fot. Renata Sedmakova / Shutterstock.com)

Wniebowzięcie Maryi jest przypomnieniem, że nasza ojczyzna jest w niebie.

 

Ewangeliści milczą na temat odejścia Maryi, natomiast szeroko rozpisują się na ten temat apokryfy i przekazy tradycji. Według apokryfów Maryi ukazał się anioł z gałązką palmową i objawił Jej zbliżającą się śmierć. Matka Boska wyraziła pragnienie, by jeszcze raz zobaczyć Apostołów. Gdy zebrali się wokół Jej łoża, “zasnęła”. Po złożeniu w grobie, Chrystus zastąpił z nieba w otoczeniu aniołów, aby zabrać Jej duszę.

 

Najbardziej znany grecki apokryf Transitus w taki sposób opisuje wniebowzięcie Maryi: Apostołowie wnieśli Maryję do grobowca i zasiedli razem oczekując na Pana, jak im nakazał. […] Gdy oni tak wspólnie rozmawiali o nauce i wierze i wielu innych sprawach, a siedzieli przed bramą grobowca, oto Pan Jezus przybył z niebios, a Michał i Gabriel byli z Nim, i usiadł pośród Apostołów… Wtedy dał znak Michałowi i rzekł Michał w mowie właściwej aniołom, i zstąpiły na nich chmury, na każdej chmurze tysiące aniołów i śpiewały przed Panem, i rzekł Pan do Michała, aby wziął ciało Maryi na chmurę i złożył je w raju. […] I skoro zbliżyli się do raju, złożyli ciało Maryi pod drzewem życia. I przyniósł Michał jej świętą duszę i złożył ją w jej ciele. Natomiast Transitus Jana Teologa, utwór grecki powszechnie używany podczas liturgii Wniebowzięcia, dodaje: I oto olejek drogocennej woni wypłynął ze świętego grobowca Bogurodzicy. […] I ujrzeliśmy miejsce rozświetlone, a od tego światła nie ma nic jaśniejszego; i w owym miejscu odczuliśmy mnóstwo słodkiej woni.

 

Aż trzy lokalizacje, wszystkie poparte starożytną i czcigodną tradycją, pretendują do miana autentycznego miejsca, w którym spędziła ostatnie chwile i zasnęła Najświętsza Maryja Panna: Góra Oliwna, Góra Syjon i Efez.

 

Kościół Zaśnięcia Matki Bożej znajduje się na samym wierzchołku chrześcijańskiego Syjonu w Jerozolimie. Według starożytnej tradycji nieznany uczeń Jezusa, który przyjął Mistrza na Wieczerzę Paschalną, udzielił gościnności młodemu Kościołowi. W jego domu żyła i zasnęła Maryja. Tradycja wczesnochrześcijańska była podtrzymywana przez krzyżowców.

 

Inna wczesnochrześcijańska tradycja umieszcza zaśnięcie Maryi i Jej grób na Górze Oliwnej. Podstawą tej lokalizacji jest głównie apokryf Zaśnięcie Najświętszej Maryi Panny z II-III wieku. Wersja syryjska zawiera wskazania dla uczniów: Dzisiejszego rana weźmiecie Panią Maryję i wyjdziecie poza Jerozolimę drogą prowadzącą przez dolinę na Górę Oliwną. Znajdują się tam trzy groty. Pierwsza, zewnętrzna, jest obszerna, za nią druga, w środku, a jeszcze dalej trzecia, wewnętrzna. Jest w niej od wschodu ława gliniana. Idźcie i złóżcie Błogosławioną na owej ławie. Według tradycji uczniowie tutaj pochowali Maryję. Gdy po niedługim czasie przybył, nieobecny w czasie przeniesienia ciała Apostoł Tomasz, uczniowie udali się do grobu, aby pokazać mu grób i stwierdzili, że jest pusty. Na dowód wniebowzięcia, Maryja przekazała Tomaszowi opaskę (Transitus Józefa z Arymatei).

 

Z kolei tradycja Janowa umieszcza ostatnie lata życia na ziemi i śmierć Maryi na Wzgórzu Słowików w Efezie (Turcja). Jan przybył do Efezu, chroniąc się przed prześladowaniem chrześcijan w Imperium Rzymskim. Zamieszkali wraz z Maryją na Wzgórzu Słowików, w dosyć trudno dostępnym cichym miejscu na wysokości 358 metrów n.p.m. Tutaj Maryja cierpiąca starsza kobieta, spędzała ostatnie dni swego życia z dala od wrzawy towarzyszącej rodzeniu się nowej religii, która ostatecznie wyniosła Ją ponad wszystkie kobiety na ziemi (D. Carroll). Jednak miejsce to, czczone od pierwszych wieków, uległo zapomnieniu. Dopiero wizje bł. Katarzyny Emmerich pozwoliły je na nowo odkryć i uczcić. W roku 1892 arcybiskup Izmiru ogłosił je “miejscem pielgrzymek”, co potwierdzili późniejsi papieże; do “domu Maryi” pielgrzymował Paweł VI i Jan Paweł II. Obecnie każdego roku przybywa tu około miliona pielgrzymów.

 

Różnorodność tradycji wskazuje, że czas i miejsce odejścia Maryi nie są najważniejsze. Najistotniejsze jest to, że jest w niebie razem ze swoim Synem i czeka na nas, wypraszając nam potrzebne łaski. Jej Syn nie odmawia nam niczego, ponieważ Ona nigdy niczego nie odmówiła Bogu. A Ojciec zawsze wysłuchuje Chrystusa (B. Martelet). Być może ta wielość miejsc związana z wniebowzięciem Maryi jest zamierzona; może Bóg chce, aby jak najwięcej miejsc (również związanych z objawieniami) zbliżało ludzi do Niej, a przez Nią do Jezusa.

 

Apokryfy i lokalne tradycje, chociaż często poetyckie, emocjonalne i połączone z literacką przesadą, mają swoje uzasadnienie w Piśmie Świętym. Święty Paweł naucza, że Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy, a po Nim wszyscy, którzy do Niego należą (por. 1 Kor 15, 22 n.). W Liście do Rzymian pisze: Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał – tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił – tych też obdarzył chwałą (Rz 8, 29 n.). Do wybranych, powołanych i obdarzonych chwałą w pierwszym rzędzie należy Maryja. “Predestynowana, powołana, uświęcona” jak nikt inny, złączona z Jego cierpieniem, jak nikt inny, Maryja jest teraz również “wyniesiona do chwały” wraz z Nim, jak nikt inny: jak żaden inny człowiek (por. 1 P 4, 13; 2 Tm 2, 3.11). A poprzez Nią, jestem pewien, że moja chwała już we mnie mieszka, lecz w ukryciu (D. Ange).

 

Ojcowie Kościoła podkreślają, że wniebowzięcie Maryi i uwielbienie Jej ciała wynika nie tylko z nadprzyrodzonego macierzyństwa (jest Matką Boga), ale również ze świętości Jej dziewiczej natury. Ciało święte, czyste, niezniszczalne nie mogło ulec procesowi rozkładu: Ta, która porodziwszy Syna, zachowała swoje dziewictwo nienaruszone, musiała także zachować swoje ciało po śmierci bez najmniejszego śladu rozkładu. Ta, która nosiła w swoim łonie Stwórcę wszechrzeczy, musi żyć z Nim na zawsze w tabernakulum wieczystym (św. Jan Damasceński).

 

Duchowe i fizyczne piękno Maryi w niebie zostało “spotęgowane i dopełnione”. W niebie wszyscy wybrańcy nic nie tracą z zalet swego serca i umysłu, przeciwnie: przeobrażenie ich życia ziemskiego w wieczne sprawia, że bogactwa ich serca nieskończenie się pomnażają. Maryja zachowuje w niebie wszystkie zalety, które posiadała tu na ziemi i zawsze ma na uwadze nasze dobro. Jest nadal bez reszty służebnicą, nieustannie pochłoniętą Chrystusem i Jego Ciałem Mistycznym, którym jest Kościół. Im jest bliżej Boga, tym jest bliżej nas (B. Martelet).

 

Ciało Maryi zostało wskrzeszone, uniesione do nieba i uwielbione, podobnie jak ciało Jezusa. Dlatego może Ona również powtórzyć za Synem: Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam (łk 24, 39). Maryja uczy nas odkrywać i cenić nie tylko wartość i piękno ducha, ale również ciała. Nasze ciała, podobnie jak ciało Maryi, są przeznaczone do chwały.

 

Współczesne tendencje w świecie dążą nieświadomie do separacji, oddzielania duszy od ciała. W konsekwencji ciało traktowane bywa jako “gadżet”, środek, dodatek do własnego “ja”. Służy wówczas jako dystrybutor cielesnych rozkoszy, albo proste narzędzie pracy, które w każdej chwili da się wykorzystać (D. Ange). W utylitarno-zmysłowym podejściu do ciała, zapomina się, że stanowi ono integralną część osoby i należy je akceptować, szanować, kochać, troszczyć się o nie. Ciało zostało stworzone przez Boga jako piękne; jest miejscem “zamieszkania” Ducha Świętego i poprzez nie mamy oddawać cześć Stwórcy: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za /wielką/ bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele! (1 Kor 9, 19 n.).

 

Ostatecznie nasze ciała przeznaczone są do “wiecznej młodości”. Iluzją jest próba osiągnięcia jej na ziemi. Dąży do tego współczesna reklama, medycyna, kosmetyki czy technika. We wszelkich odmianach i możliwościach promuje się młodość. Osoby starsze ukazywane są najwyżej przy okazji… reklamy leków gwarantujących długie życie! Wielu młodych, którzy nie są w stanie odpowiedzieć na najnowsze trendy w zakresie urody i mody, ulega depresji i wpada w kompleksy. Tymczasem młodość w wymiarze ziemskim jest ograniczona i przemijalna. Dopiero w niebie, w Bogu, który jest niezmienny i “wiecznie młody” osiągniemy odblask piękna i dojrzałości wiecznej Bożej młodości. Pisze Daniel Ange: Niezależnie od tego, jaki osiągnąłeś wiek, twoje dzieciństwo, twój okres dojrzewania, twoja młodość nie pozostały “za tobą”, lecz wciąż jeszcze są “przed tobą”. Zmierzasz w kierunku swoich wiecznych 17-18 lat.

 

Wniebowzięcie Maryi jest przypomnieniem, że nasza ojczyzna jest w niebie (Flp 3, 20). Niebo otwiera się jednak nad nami już na ziemi, gdy jesteśmy z Jezusem, gdy trwamy na modlitwie, uczestniczymy w życiu sakramentalnym, a szczególnie w Eucharystii. Przypomina nam o tym dość trywialne stwierdzenie: Eucharystia jest przedsmakiem nieba. Oczywiście, są chwile, gdy modlitwa, Eucharystia staje się nużąca, męcząca. Ale od czasu do czasu zapewne doświadczamy też atmosfery bliskości Jezusa, wspólnoty, miłości, otwarcia nieba. Czujemy wtedy, że wszystko inne jest względne, drugorzędne. Nie jest to forma ucieczki od codzienności w kwietyzm, ale świadomość, że nużąca codzienność i powtarzające się problemy przeżywane z Jezusem i Maryją nie przygniatają nas ani nie obciążają. Czujemy wtedy wolność i duchową radość oraz pragnienie dzielenia się nimi. Doświadczenie nieba posyła nas tam, gdzie jest piekło, gdzie panują pustka i bezsens.

 


 

Fragment pochodzi z książki: Matka Boga

 

Bóg dał nam Maryję, byśmy idąc po śladach Jej pielgrzymki wiary dotarli do nieba.
Matka Boga to zbiór tekstów, które w przystępny sposób ukazują życie kobiety wybranej przez Boga na Rodzicielkę Jego Syna. Dzięki nim przypatrujemy się biblijnym scenom, które odmalowują radości, troski, ból i ostateczną chwałę Dziewicy, by odnaleźć wzmocnienie i światło na naszej drodze wiary.

 

Ciekawostką jest, że medytacje poświęcone Matce Chrystusa poprzedzone są refleksjami nad sylwetkami pięciu kobiet z genealogii Jezusa, które uważa się za typy Maryi. Dodatkowo każda medytacja zawiera pytania pomocne w osobistej refleksji i modlitwie.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1955,gdzie-zasnela-maryja.html
**********

Abp Depo: nie rozdzielajmy spraw Kościoła i Narodu

KAI / kw

(fot. youtube.com)

Nam nie grozi państwo wyznaniowe, ale zagraża nam kłamstwo udające prawdę i grzech udający dobro – mówił na Jasnej Górze abp Wacław Depo.

 

Metropolita częstochowski wygłosił kazanie podczas uroczystej Sumy odpustowej celebrowanej z udziałem ponad 50 tys. pielgrzymów. Eucharystii przewodniczy abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce.

 

Abp Wacław Depo za kard. Stefanem Wyszyńskim przypomniał, że “myślenie, które nas zobowiązuje w Polsce ochrzczonej nie pozwala nam na rozdzielenie spraw Kościoła i Narodu, jak gdyby życie Narodu nic nas nie obchodziło”.

 

To dlatego, zdaniem kaznodziei, odczytywanie dziś głosów pasterskich w wymiarach czasu i tablicy wartości związanych z Dekalogiem i Ewangelią Chrystusa jest naszym nieustannym zadaniem, zarówno dla naszego życia indywidualnego i społecznego.
– Nam nie grozi – demagogicznie ujmując – “państwo wyznaniowe”, ale jak mocno wołał święty Jan Paweł II: zagraża nam kłamstwo udające prawdę i grzech, udający dobro – mówił abp Depo. Podkreślał, że w sprawie wolności. “Nie wolno stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie zniewala i znieprawia”.

 

– Z tego trzeba zrobić rachunek sumienia u progu III Rzeczypospolitej – mówił metropolita częstochowski.

 

Przywołując słowa Prymasa Tysiąclecia kaznodzieja podkreślał, że “dalecy jesteśmy w naszym myśleniu od mesjanizmu. Jednakże zadania konkretne, które naród ma do wypełnienia, my – biskupi katoliccy, ale i polscy zarazem – powinniśmy widzieć i być z nimi związani.

 

Dlatego jakakolwiek próba rozłączania, oddzielania: “To należy do Kościoła” a “To należy do narodu”, a “To należy do państwa” – jest niewłaściwa i sztuczna, chociażby ze względu na jedność psychiki ludzkiej”. Zdaniem abp Depo “niewątpliwie, w naszym narodzie w tej chwili są ludzie, dla których to powiązanie nie ma znaczenia.

 

Jednak takie poglądy nie mogą wpływać na postawę polskich biskupów, zwłaszcza po Soborze Watykańskim II, który mówi o obecności Kościoła w świecie współczesnym i odpowiedzialności za losy Kościoła i narodu”.

 

Abp Depo przypomniał, że “wszędzie tam, gdzie naruszane są prawa natury, prawa do życia, prawo do godności ludzkiej, wszędzie tam każdy chrześcijanin ma obowiązek obrony tych wartości.

 

Dziś chrześcijanin musi bronić nie tylko wiary, ale także rozumu, dlatego, że zwolennicy nowej ideologii zwalczają także rozum u myślących logicznie i odpowiedzialnie”. Jak zauważył kaznodzieja ten głos jakże aktualnie współbrzmi ze stanowiskiem biskupów polskich wyrażonym przez przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskupa Stanisława Gądeckiego w sprawie obrony życia ludzkiego.

 

Metropolita częstochowski podkreślił, że “Wniebowzięcie Maryi jest przypomnieniem, iż “wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy i dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”.

 

Dodał, że “wiara będąc darem idącym od Boga – na wzór Maryi – domaga się współpracy i zaangażowania, w naszych codziennych obowiązkach i wyborach, w troskach, radościach i niepokojach”.

 

– Czyż tego nie potwierdzają trudne losy naszej Ojczyzny i Kościoła? – pytał kaznodzieja i dodał: “Wiara każe nam widzieć w wielu zdarzeniach historycznych Narodu interwencję Bożą. Taką interwencję Bożą niewątpliwie widzieliśmy i w roku 1920. Było to zdarzenie, które miało znaczenie nie tylko dla naszego Narodu, ale i dla całej Europy. Tak, jak miało to miejsce kiedyś pod Legnicą, pod Beresteczkiem, czy pod Wiedniem”.

 

Abp Depo zauważył, że “wielki, głęboki sens miała obecność Polski w tym właśnie miejscu i zadanie zlecone naszemu Narodowi, który kieruje się motywami religijnymi, a nie tylko politycznymi, który odwołuje się do mocy religijnych i wierzy w skuteczność działania Bożego na rzecz ładu i sprawiedliwości w dziejach Narodu”.

 

– Do tego głosu dodajmy postawę nuncjusza apostolskiego w Polsce abp Achillesa Rattiego, późniejszego papieża Piusa XI, który nie wyjechał w czasie oblężenia i bitwy warszawskiej – mówił metropolita częstochowski.

www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23166,abp-depo-nie-rozdzielajmy-spraw-kosciola-i-narodu.html

**********

Brat ks. Popiełuszki: Był gotowy na najgorsze [WYWIAD]

KAI / kw

(fot. wikimedia commons)

“Spotykaliśmy się zawsze przed samą Mszą. Tak na wypadek, gdyby po kazaniu coś mu się stało” – o kapłaństwie i życiu swojego brata mówi Józef Popiełuszko.

 

Z bratem ks. Jerzego Popiełuszki – patrona “Solidarności” w rocznicę wybuchu Strajków Sierpniowych rozmawia Jolanta Roman-Stefanowska (KAI).

 

KAI: Rozpoczynają się obchody 35. rocznicy strajku i powstania “Solidarności”. Od roku patronem “Solidarności” jest bł. ks. Jerzy Popiełuszko – jej kapelan, który zginął śmiercią męczeńską. Dla Pana to ktoś więcej – to brat.

 

Józef Popiełuszko: Był ode mnie dwa lata młodszy. I choć dziś mam na karku siedemdziesiątkę, to razem z żoną i resztą rodzeństwa staramy się ze wszystkich sił wypełniać Jego testament. Jeździmy wszędzie tam, gdzie ludzie chcą naszej obecności jako takiego łącznika z ks. Jerzym.

 

KAI: W najbliższą niedzielę do gdańskiego kościoła pw. Św. Franciszka z Asyżu wniesie Pan relikwie swojego brata. To wielkie przeżycie.

 

JP: Bardzo to przeżywam. Przypominam sobie wtedy jak byliśmy dziećmi, jak razem pasaliśmy na pastwisku krowy – u nas w Okopach na Podlasiu. Wiele godzin tak spędzaliśmy razem. Żeby zająć czymś czas robiliśmy sobie zabawki, takie z drewna. On zawsze robił takie małe kapliczki i ołtarzyki. Sam zawsze miał na szyi założony szalik. Nosił go jak stułę. Pamiętam to doskonale, jakby to było dziś. Mieliśmy wtedy po 5-6 lat.

 

KAI: Czy już wtedy widać było, że będzie kimś wyjątkowym?

 

JP: Był bardzo pobożny. Do szkoły chodziliśmy do Suchowoli. Pięć kilometrów na piechotę. Jerzy wychodził zawsze godzinę wcześniej, bo codziennie chciał przed szkoła służyć do Mszy. Nie było wyjątków. Deszcz, śnieg. Zawsze.

 

KAI: A jaki kontakt mieliście, gdy był już kapelanem “Solidarności”?

 

JP: Bardzo częsty. Przyjeżdżaliśmy zawsze na Żoliborz na Jego Msze za Ojczyznę. Tam były zawsze tłumy ludzi. My spotykaliśmy się zawsze przed samą Mszą. Tak na wypadek, gdyby po kazaniu coś mu się stało.

 

Na koniec spotkania zawsze mówił: “Po Mszy od razu wyjeżdżajcie, nie zostawajcie ani na chwilę, może mnie już nie zobaczycie”. Był przygotowany na najgorsze. Bał się tylko prowokacji, że komuś może się coś stać. Sam nie ukrywał się przed tymi, którzy mieli złe intencje. Pamiętam jak opowiadał mi o Wigilii w stanie wojennym. Poszedł wtedy z opłatkiem do tych zomowców, którzy stali na mieście. Oni byli tacy zaskoczeni!

 

Jak podchodził, to niektórzy nie mieli pojęcia kto się zbliża i celowali broń. Jak zobaczyli, że to ksiądz, stawali jak wryci. I byli tacy, co dziękowali. A niektórzy płakali.

 

Ciągle za Nim chodzili, wszędzie pilnowali. Na tym Żoliborzu to tajniacy stali na okrągło. A jemu było ich żal, że tak stoją i marzną. Wychodził częstować ich herbatą, żeby ich trochę rozgrzać. Taki był.
Byłem któregoś dnia u niego na Żoliborzu, a tu huk. Cegła wpadła, ale Jego w pokoju na szczęście nie było. Potem mi mówił, że tam jakiś ładunek był. On wiedział, że w każdej chwili może zginąć. Dlatego każde spotkanie z rodziną wyglądało jak pożegnanie.

 

KAI: A jakie było wasze ostatnie spotkanie?

 

JP: Właśnie od niego z Warszawy wyjeżdżałem do pracy do Niemiec. Pamiętam jak mnie żegnał. Uściskał, pobłogosławił i życzył, żebym szczęśliwie dojechał. Nie miałem pojęcia, że widzę go ostatni raz. Po miesiącu zadzwoniła moja żona.

 

Mówi, że Jerzego porwali. Zamarłem i pomyślałem – on już nie wróci. W Niemczech też o tym zrobiło się głośno. Natychmiast spakowałem się i wróciłem do Polski. Na granicy jak mundurowi zobaczyli moje dokumenty i nazwisko “Popiełuszko” to nie wiedzieli, co mają zrobić.

 

Trzymali mnie długo. Wreszcie przyszedł oficer i mówi: “Co? Wywiozłeś brata za granicę i go zostawiłeś?” Nie wiedziałem, o co chodzi. On na to, że “tutaj mówią, że “Solidarność” wywiozła księdza Popiełuszkę za granicę”.

 

KAI: Tymczasem prawda była zupełnie inna. Tragiczna.

 

JP: Jak przyjechałem do kościoła na Żoliborzu to nie mogłem poznać tego miejsca. Tysiące zniczy. Tyle kwiatów. No i ludzie. Wszyscy płakali. I tak było już cały czas. Do pogrzebu i po pogrzebie. Resztę wszyscy znają, a mnie – jako bratu zostają w sercu te osobiste wspomnienia i to, że czuję jego obecność cały czas.

 

KAI: Ma Pan wrażenie, że Brat opiekuję się rodziną? Czy prosi Pan o jego wstawiennictwo?

 

JP: Czuję jego opiekę każdego dnia. To takie nasze rodzinne dowody cudów. Ja od dawna choruję na nowotwór. Piętnaście lat temu lekarze dawali mi trzy miesiące życia. A ja żyję! I codziennie proszę Brata o wyproszenie dla mnie u Pana Boga zdrowia. Mam jeszcze przecież tyle do zrobienia.

 

KAI: Wypełnia pan testament ks. Jerzego?

 

JP: Na ile siły pozwalają – jeździmy z żoną po Polsce. To taka nasza rodzinna ofiara złożona Panu Bogu. Ludzie potrzebują kontaktu z krewnymi ks. Jerzego. Dzwonią też do nas, byśmy się za nich modlili.

 

KAI: Dużo ludzi dzwoni z taką prośbą?

 

JP: Bardzo dużo. Zwłaszcza po cudzie uzdrowienia za wstawiennictwem księdza Jerzego, który miał miejsce we Francji. Niedawno dzwoniła też kobieta z Kanady. Była nieuleczalnie chora, modliła się o wstawiennictwo brata ks. Jerzego.

 

Dziś nie ma śladu choroby. Jej mąż też dzwonił. Bardzo dziękowali. Każdego dnia dzwonią ludzie z różnych stron. Jakoś znajdują telefon i proszą o naszą modlitwę. A my cóż? Klękamy i się modlimy razem z moją żoną Alfredą. To taka nasza misja. Nazwisko Popiełuszko zobowiązuje.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23167,brat-ks-popieluszki-byl-gotowy-na-najgorsze-wywiad.html

*********

Abp Michalik: zagrożeniem dla Polski są podziały

KAI / kw

(fot. youtube.com)

Największym zagrożeniem dla Polski są podziały i pycha – stwierdził abp Józef Michalik podczas Wielkiego Odpustu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kalwarii Pacławskiej k. Przemyśla.

 

Msza św. sprawowana przez metropolitę przemyskiego w wigilię uroczystości Wniebowzięcia Matki Bożej była główną Mszą św. podczas kalwaryjskich uroczystości odpustowych.

 

Były przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski stwierdził, że, jak uważa wielu publicystów, przejawem kryzysu jest brak uzbrojenia w kraju.

 

Ale – jak zaznaczył abp Michalik – największym zagrożeniem jest rozbrojenie wewnętrzne narodu i wyśmiewanie patriotyzmu.

 

– Największe zagrożenie to są podziały, pycha, to, że Polska od wielu lat jest partyjna, a nie narodowa. Interes partii się liczy, tej, czy innej. I trzeba zreformować myślenie, partie muszą zatroszczyć się wspólnie o dobro narodu, inaczej takiej partii nie wolno popierać – mówił w homilii.

 

Abp Józef Michalik wskazywał, że trzeba znać swoją wiarę i pogłębiać wiedzę na temat religii. Przywołał dane statystyczne, według których 71 procent Polaków uważa in vitro za metodę dopuszczalną i godziwą. – To znaczy, że nie znamy swojej wiary, że chcemy słuchać fałszywych proroków – stwierdził.
Były przewodniczący Episkopatu Polski podkreślił, że brak uznania Kościoła dla in vitro nie wynika z “widzimisię” hierarchów, ale z niegodziwości tego sposobu poczęcia. Wskazał, że jest to przede wszystkim metoda nienaturalna, bo wyklucza akt miłości mężczyzny i kobiety.

 

Co równie istotne – jak wskazał arcybiskup przemyski – żeby mogło począć się jedno dziecko, musi zginąć kilka innych zarodków. Stwierdził, że przyjęta przez parlament ustawa jest zbyt liberalna i pozwala w zasadzie na wszystko.

 

– Kościół broni człowieka najsłabszego, domaga się niekiedy ofiary od małżonków, którzy nie otrzymali daru macierzyństwa i ojcostwa, ale przecież mają dobre serca. Tyle jest osób starszych, sierot potrzebujących miłości – mówił.

 

Abp Michalik zaznaczył, że człowiek głoszący Ewangelię zawsze będzie budził sprzeciw, bo broni etyki, moralności i przeciwstawia się nowym tendencjom manipulującym w moralności, domaga się uczciwości.
Kaznodzieja przypomniał także o 95. rocznicy Cudu nad Wisłą. Powiedział, że naród polski wydobył wówczas z siebie miłość do ojczyzny, a jednocześnie walczył w oparciu o pomoc Bożą. Wspominając z kolei św. Maksymiliana Marię Kolbego, którego rocznica śmierci przypadała 14 sierpnia, stwierdził, że zdolność do tak heroicznej postawy, aby oddać życie za drugiego człowieka, franciszkański męczennik wyniósł z domu rodzinnego.

 

Msza św. pod przewodnictwem abp. Michalika sprawowana była w intencji ojczyzny, rządzących na różnych szczeblach władzy oraz służb mundurowych. W oprawę liturgii: odczytanie czytań mszalnych i modlitwy powszechnej, śpiew oraz asystę liturgiczną zaangażowani byli przedstawiciele różnych formacji, czuwających nad obroną Polski.
Eucharystię koncelebrował m.in. bp Leon Mały, który do Kalwarii Pacławskiej przyszedł na piechotę wraz z pielgrzymką ze Lwowa.

 

Uroczystości Wielkiego Odpustu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kalwarii Pacławskiej trwają od poniedziałku. Bierze w nich udział kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów, głównie z Polski południowo-wschodniej, ale również z innych regionów kraju oraz z Ukrainy, Słowacji i Niemiec.

 

Sanktuarium pasyjno-maryjne w Kalwarii Pacławskiej jest jednym z największych w tej części kraju. Nazywane jest “Jasną Górą Podkarpacia” i “Jerozolimą Wschodu”. Jego opiekunami są franciszkanie konwentualni.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23163,abp-michalik-zagrozeniem-dla-polski-sa-podzialy.html

********

 

O autorze: Słowo Boże na dziś