4 maja 2015 godz. 22:12 - w odpowiedzi do: circ 17:46
Skąd wiesz? Ty jesteś zawsze pewna swojej racji. Twój umysł nie jest miarodajny. Jak barometr, który zablokował się na “ładna pogoda” – mimo, że od kilku dni leje. I wiesz co? To wszystko nosi znamiona poczucia niedowartościowania.
Poza tym nie walczę z tym, co piszesz, ale z głoszeniem na Ekspedycie błędnych poglądów i przedstawianiem jako pewnik wątpliwych twierdzeń.
Używając Twoich określeń – próbowałaś psychologizować, ale nietrafnie.
Czasem – na ogół – piszesz z sensem i wtedy nie z tym nie walczę. Kiedy indziej wymyślasz zgodnie z własnym uznaniem jaka jest rzeczywistość i domagasz się przyjmowania tego za prawdę. Nawet jeśli Twój umysł zapewnia Cię, że na 100% masz rację, ja muszę w posługiwać się moim własnym (choć bardzo rzadko jestem całkowicie pewien, że nie błądzę).
Wtedy, gdy jakieś poglądy czy sformułowania uznaję za mocno wprowadzające w błąd lub gorszące – jestem zobowiązany reagować.
Cały obszar związany z miłością, sprawiedliwością i prawdą cierpi u Ciebie na jakieś skrzywienie, które wygląda na efekt tworzenia zasłony dymnej dla własnych słabości.
Piszesz, że miłość to “miecz prawdy, który siecze”. Podajesz w wątpliwość słowa ks. Guza, który mówi, że miłość jest drogą do prawdy na skróty.
Akceptujesz swój gniew, gdy Kościół uczy, że folgowanie mu jest jednym z grzechów głównych.
Miecz prawdy, który siecze, to miecz prawdy.
Miłość jest cierpliwa, łaskawa, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego.
Nie poznajemy jej, że “jest na skróty”, ale kiedy ofiarowujemy siebie za innych.
Krzyczenie, poniżanie w imię przekonania o własnej racji nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani z miłością.
To przewrotne przekonywanie, że według Pisma Świętego nienawiść jest OK wygląda na próbę usprawiedliwienia się przed samą sobą, że “nie unosi się gniewem” przekracza Twoje możliwości. Kochasz tę patologię w relacji z innymi. Nie umiesz jej znienawidzić.
4 maja 2015 godz. 23:44 - w odpowiedzi do: Asadow 22:12
Ty jesteś zawsze pewna swojej racji.
A autor tego co poniżej jest pewien swoich racji?
Poza tym nie walczę z tym, co piszesz, ale z głoszeniem na Ekspedycie błędnych poglądów i przedstawianiem jako pewnik wątpliwych twierdzeń.
Używając Twoich określeń – próbowałaś psychologizować, ale nietrafnie.
Nikt nie ma pewności racji dopóki nie skonfrontuje ich z prawdą obiektywną i drugim człowiekiem jak chodzi o rozumienie tej prawdy.
Ja więc stawiam pytanie;
Jezus użył słowa nienawiść (tłumaczenie polskie oddaje sens tego zwrotu, bo tłumacze biorą zawsze kontekst całej Biblii w jakich znaczeniach pojawia się to słowo czy zwrot we wszystkich innych księgach) i to bardzo kategorycznie. Tak czy nie?
Dlaczego to zrobił i po co?
Co do miłości stawiam następne pytania- Czy każdy jest zdolny do miłości w sensie Biblijnym, czy nie? I kiedy jest zdolny?( odpowiedz biorąc całą Biblię, nie jakąś jedną pieśń, wybiórcze cytaty nie dają pełni znaczenia)I czym jest w istocie miłość ta biblijna, skoro Jezus mówiąc o tym jak jego samego trzeba miłować użył właśnie słów o nienawiści?
Co to jest miłośći jak człowiek się do niej uzdalnia?
5 maja 2015 godz. 02:37 - w odpowiedzi do: space 22:22
Nienawiść doskonała, to takie znienawidzenie samego siebie pod wpływem cierpienia, że wszystko w człowieku umiera, i dobre i złe, pamięć rozsypuje się na kawałki, tożsamość się rozmywa, rozum jest pomieszany, wola zanika, uczucia gasną, sens się gubi, Bóg milczy, jest pustka, śmierć, nawet lęku nie ma. Zyje tylko ciało, ale jakby nie żyło.
Jeśli całkiem nie utracisz wiary i znasz Słowo Boże i dużo się wtedy modlisz medytując, może być na różańcu i przywołujesz Ducha Świętego, On przychodzi i co robi na początek? Oczyszcza cię pokazując ci stopniowo własne grzechy w całej ich żywości, przeżywasz je wszystkie na nowo, jakby przebudzony, widzisz żywo te sytuacje, ich skutki, oraz przyczyny. Przyczyny ciągną się w tył w łańcuchu przodków, widzisz ich grzechy które zadały ci rany,wiesz że i oni byli zranieni grzechami przodków aż do grzechu pierworodnego, widzisz w sobie te same grzechy i doświadczasz skutków tu i teraz, i widzisz przyszłe skutki, i nienawidzisz tego zła w całym drzewie rodzinnym do tyłu i do przodu. Duch Święty nie pokazuje ci tego naraz, ale w litościwie w miarę tyle ile jesteś w stanie udźwignąć. Trwa to umieranie i oczyszczanie miesiącami, czasem latami. Tak się rodzisz na nowo, jesteś kimś nie do poznania, jak Zmartwychwstały Jezus którego nie poznała Magdalena i uczniowie. W Starym Testamencie Bóg dawał takiemu nowo narodzonemu nowe imię, np. Jakub po walce z Aniołem dostał imię Izrael.
Nienawiść to więc śmierć. I każdy musi to ogołocenie przejść przed śmiercią ciała lub po śmierci, w czyśćcu. Bez tego nikt nie wejdzie do Królestwa miłości.
Jak Asadow chce tu ustanowić królestwo miłości przez kasowanie notek, aprioryczne interpretacje fragmentów Pisma, oraz narzucanie swoich uproszczeń i pobożnych życzeń, to chyba teraz widzi jak się pomylił.
5 maja 2015 godz. 02:51 - w odpowiedzi do: space 22:22
Jezus pokazał nam to umieranie, choć był niewinny. Teologia mowi, że przyjął na siebie biczowanie za nasze grzechy nieczyste, cierniem ukoronowanie za masze grzechy pychy, potknięcia na drodze krzyżowej za nasze potknięcia w wierze, itd.
I kiedy Duch św. pokazuje nam za jakie konkretnie moje grzechy Jezus cierpiał i umierał, cierpimy wraz z nim i opłakujemy nasze grzechy i przodkow, niemawidzimy ich w sobie i wyrzekami się ich, nie dlatego że sobie to wszystko postanowiliśmy wolą, ale dlatego, że Duch Święty uzdalnia do tego wszystkie nasze władze- pamięć, uczucia, wolę, intelekt.
Swięci tak mocno to przezywają, że Bóg dopuszcza by wystąpiły na ich ciele znaki tego umierania, stygmaty duchowe i cielesne.
Stygmat, czyli naznaczenie, jak naznacza się owce w owczarni- ”tyś już mój”.
Tak się wzrasta do miłości, przez nienawiść grzechu i umieranie wszystkich przywiązań, choć dusza idealistyczna chciałaby bez tego wszystkiego, bez bólu, od razu do miodu.
Aha. Nienawiść do grzechu nie jest jakaś anonimowa, bo grzech i osoba są związani z sobą, nie da się tego odseparować. Grzeszy zawsze człowiek podejmując wolną decyzję. Winny jest człowiek.
I dlatego człowiek nienawidząc grzechu nienawidzi siebie grzesznego, nienawidzi grzesznej ludzkości i słabości własnego człowieczeństwa w które wrósł grzech. Bo choć Bóg stworzył nas doskonałymi, chrzest odciął id winy pierworodnej, to popadamy w słabość z własnej i nieprzymuszonej woli.
Ten etap oczyszczania nie determinuje całych nas, ale jest częścią drogi.
5 maja 2015 godz. 07:42 - w odpowiedzi do: circ 23:44
Jezus użył słowa nienawiść (tłumaczenie polskie oddaje sens tego zwrotu, bo tłumacze biorą zawsze kontekst całej Biblii w jakich znaczeniach pojawia się to słowo czy zwrot we wszystkich innych księgach) i to bardzo kategorycznie. Tak czy nie?
Nie. Zasada brania kontekstu całej Biblii obowiązuje przy interpretowaniu fragmentów Pisma Świętego, ale nie przy tłumaczeniu go.
Biblia nie jest podręcznikiem do samodzielnej nauki wiary, musi być odczytywana i interpretowana w Kościele.
Używając Twojej metody dojdziemy do nonsensu: “Jezus użył słowa nienawiść do ojca, matki, żony, dzieci i samego siebie – tak czy nie? Jezus powiedział miłujcie swoich wrogów – tak czy nie? Jezus uczy zatem, by nienawidzieć swoich bliskich, ale kochać wrogów – tak czy nie?”.
Tak, Jezus prawdopodobnie użył słowa “nienawidzi”, ale co to oznacza wynika właśnie z kontekstu całego Pisma Świętego i dlatego kapłani i egzegeci katoliccy nauczają, że w żadnym wypadku nie ma mowy tu o zaleceniu, by nienawidzić swojej rodziny.
Dlaczego to zrobił i po co?
„Nienawiść” jest tutaj semickim sposobem powiedzenia „miłujcie mniej” swoich najbliższych; miłujcie mniej ode mnie. – pisze Ks. Józef Pierzchalski. “Ostrość słów jest charakterystyczna dla ludów semickich. Chodzi o stworzenie obrazu silnie kontrastującego. Ta wypowiedź Jezusa ma doprowadzić człowieka do wewnętrznego przebudzenia.”
Pisał już o tym Poruszyciel.
5 maja 2015 godz. 07:51 - w odpowiedzi do: circ 03:04
grzech i osoba są związani z sobą, nie da się tego odseparować
Z tego nie wynika, że nienawiści do grzechu nie da się odseparować od nienawiści do osoby. Wręcz przeciwnie, Jezus uczy w wielu miejscach Ewangelii byśmy potępiając zło nie potępiali ludzi.
Pół biedy, jeśli ktoś nienawidzi “siebie grzesznego”, gorzej, gdy wylewa tę nienawiść na “innych grzesznych”.
5 maja 2015 godz. 09:22 - w odpowiedzi do: circ 02:37
W psalmie, który do którego nawiazuje notka jest napisane coś w tym stylu: “nienawidzę tych, którzy Ciebie nienawidzą, nienawidzę ich doskonałą nienawiścią”. Dlatego pytałem.
Co oznacza doskonała nienawiść w tym właśnie kontekście? Chociaż odnosi się do innych osób, czy nie to samo, co nienawiść samego siebie, gdy grzeszymy? Można chyba zatem przyjąć, że autor psalmu mówi raczej o nienawiści grzechu, nie samych osób, jest to jakaś hiperbola. Doskonała nienawiść, jak wszystko, co doskonałe, a więc Boskie, nie ma względu na osoby! Jeśli więc nienawidzimy w sobie grzechu, to nienawidzimy również grzechu w innych. Myślę zatem o nienawiści w stosunku do samego siebie i własnych grzechów, że w istocie tak samo powinniśmy nienawidzić grzechu w innych. Ale czy mamy tym samym znienawidzić osoby, czy ich grzech?
Mówisz, że grzech jest nierozerwalny z osobą, w tym sensie, że zawsze jest jakiś winny grzechu. To prawda. Ale zarazem pokazujesz, jak ten grzech jest również skutkiem grzechów międzypokoleniowych i grzechu całego świata. Możemy więc znienawidzić cały świat z powodu jednego tylko grzechu, bo przez ten jeden grzech świat nie jest święty Bogiem. Nienawiść doskonała ogarnia zatem cały grzeszny świat, włącznie z samym sobą, bo nie skupia się na osobach, a każdy jest grzeszny. “Kto ma świat w nienawiści, zyska życie wieczne”.
Grzeszę, pisząc to w pracy, zamiast pracować, więc skończę. Dodam tylko, że może nieporozumienie polega na tym, że nie mówimy o konkretach i czynach (“kochaj czynem i prawdą, nie słowem”), tylko o słowach. Słowo nie zamyka w sobie całego sensu, jaki masz na myśli. Powinnaś zatem wskazać – skoro już tak mówisz o osobach – kogo nienawidzisz i jak wyrazisz swoją nienawiść, bo w takim razie, skoro Twa nienawiść jest doskonała, też powinna się wyrażać w czynach, a nie tylko słowach.
Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą. [Ga 5, 19-21]
5 maja 2015 godz. 16:13 - w odpowiedzi do: Asadow 07:51
Z tego nie wynika, że nienawiści do grzechu nie da się odseparować od nienawiści do osoby. Wręcz przeciwnie, Jezus uczy w wielu miejscach Ewangelii byśmy potępiając zło nie potępiali ludzi.
To czemu mówi ”ojca, matki, siebie”? Co to znaczy?
Ty mi nie mów ”w wielu miejscach Ewangelii” bo Boża nauka nie podlega prawom statystyki, ale analizy logicznej.
5 maja 2015 godz. 16:28 - w odpowiedzi do: space 09:22
Dobrze zacząłeś, a potem się pobubiłeś;
Ale czy mamy tym samym znienawidzić osoby, czy ich grzech?
Czemu więc jest mowa w Psalmie; „nienawidzę tych, którzy Ciebie nienawidzą, nienawidzę ich doskonałą nienawiścią”. ?
Nie jest tam napisane ‘nienawidzę ich nienawiści” ale ich samych.
Nienawidzę więc kogoś kto grzeszy dopóki nie odrzuci grzechu, bo nie już sobą, nie jest kimś kogo znam, kogo miłuję, jest zaś kimś obcym, kto nienawidzi Boga bo grzeszy, choć mówi że Boga miłuje, jest więc fałszywy.
Miałeś kiedyś tak, że wszystko co ci się w kimś podobało nagle zblakło i stało się wstrętne? Są różne przyczyny tego, pierwsza to taka że siebie stawiam w centrum i dopóki ktoś mi schlebia, czy służy, podoba mi się, a jak go tracę w jakiś sposób lub jest mi zbędnym cieżarem,lub zagraża mojemu egoizmowi lub pysze, zaczynam go nienawidzić, widzieć w nim samo zło. Można więc nienawidzić z egoizmu.
Drugi przypadek to taki, kiedy nie siebie, ale Boga stawiam w centrum, a siebie nienawidzę, sam sobie staję się obcy bo oddaliłem się od Boga,jestem kimś kogo nie znam. To jest miłość Boga.
Nie. Zasada brania kontekstu całej Biblii obowiązuje przy interpretowaniu fragmentów Pisma Świętego, ale nie przy tłumaczeniu go.
Jest to główna zasada tłumaczenia, porównuje się wszystkie użyte słowa występujące w innych miejscach i kontekstach, bo znowu co znaczy ”kochać mniej”?
Hebrajskie słowo „ssane” – „nienawidzić” ma dużo lżejsze zabarwienie niż nasze polskie „nienawidzić.” Znaczeniowo nie przeciwstawia się miłości.
Tora podaje, że Jakub nienawidził Leę.
A widząc Pan, że nienawidził (ssane) Liję, otworzył żywot jej; a Rachel niepłodna była (1Moj.29:31;przekład Biblii Gdańskiej),
A w jednym zdaniu wcześniej czytamy, że Jakub po prostu bardziej miłował Rachelę.
Tedy też wszedł Jakób do Racheli, i miłował Rachelę bardziej niż Liję, a służył mu jeszcze drugie siedem lat (1Moj.29:30;BG).
O podobnej sytuacji, która ułatwia zrozumienia semickiego znaczenia słowa „nienawidzić” czytamy w np. 5Moj.21:15-17 czy 22:13-17; 24:3; Sędz.15:2 – proponuję czytać w przekładzie BG, która dokładnie oddaje słowo „ssane” jako nienawidzić; w ogóle to najwierniejszy przekład Biblii, rzadko jednak używany z powodu trudności (nieraz) zrozumienia staropolskiego języka.
Czytając powyższe przykłady trudno przyznać, że można nienawidzić kobietę, za to tylko, że nie jest panną, czy ma niezbyt ładne oczy.
Kaznodzieja Salomon pisze, że nie karanie syna swego jest nienawiścią w stosunku do niego.
Kto zawściąga rózgi swej, ma w nienawiści (ssane) syna swego; ale kto go miłuje, wczas go karze (Przys.13:24;BG).
To też świadczy o innym, niż polskim zabarwieniu tego słowa.
Również stwierdzenie, że Pan Bóg nienawidził Ezawa (Mal.1:3) ozn. bardziej tyle co go „nie wybrał”, aniżeli co dosłownie nienawidził.
Pochylając się jednak obiektywnie nad słowem „ssane” trzeba zaznaczyć, że słowo to może też być nieraz używane w podobnym znaczeniu do naszego, więc nie zawsze da się tak łatwo wszystko uogólnić.
Słowo „ssane” nie da się wprost przetłumaczyć na język polski, stąd tłumacze wybrali oddanie dosłowne, której jednak w znaczeniu polskim nie oddaje w pełni myśli Jezusa i ją znacznie zniekształca.
Greka tłumaczy słowo „ssane” słowem „misos” – „mniej kogoś kochać.”
Poznając więc mniej emocjonalne zabarwienie słowa „ssane” i „misos” pozwala nam to na właściwą interpretację słów Jezusa.
Tu nie tylko idzie o aksjologię, czyli suche porządkowanie rzeczy bliższych sercu i dalszych. Kluczowe jest tu JAK czynić , jak to przełożyć na konkretne wybory i decyzje?
Nie karanie rózgą syna jest nienawidzeniem go. Jest mniejszym kochaniem? Nic takiego, bo ojciec kocha syna bardziej niż siebie. Nieraz rodzice oddawali zycie za dzieci.
Czy jaskółka która karmi pisklęta, a potem wypycha je z gniazda na pierwszy lot ‘nienawidzi’ piskląt?
Stajemy więc w życiu przed twardymi wyborami, musimy wiedzieć jak w rzeczywistości czynimy miłość na codzień wobec bliźnich by ich nie zepsuć naszą niedoskonałą lub fałszywą miłością lub nie zaszkodzić. Nie ma na to reguły, są przykłady biblijne które formują nasze postępowanie. By podejmować słuszne wybory należy mieć na oku zawsze cel którym jest Zbawienie.
6 maja 2015 godz. 08:19 - w odpowiedzi do: circ 20:50
To Tobie wychodzą absurdy. Jeśli Jezus nakazuje miłować nieprzyjaciół i tych, którzy nam źle czynią, a nie moglibyśmy oddzielić osoby od jej czynów, to musielibyśmy miłować także to zło w ich wykonaniu.
Tak właśnie jest: mamy kochać osobę, a nienawidzić zła. Nie na odwrót.
Można nienawidzić czyjejś skłonności do grzechu, ale to nie znaczy, że źle życzymy tej osobie, czyli nienawidzimy jej samej.
W tym temacie podoba się zdanie Chestertona: Biblia nakazuje nam kochać zarówno naszych bliźnich jak i naszych wrogów. Prawdopodobnie dlatego, ponieważ z reguły są to ci sami ludzie.
Gdyby przyjąć rozumowanie Circ, musielibyśmy nienawidzić wszystkich ludzi, bo wszyscy są grzesznikami.
6 maja 2015 godz. 15:29 - w odpowiedzi do: Asadow 08:19
No, ładnie wam te ogólniki wychodzą, ale jak przyjdzie do praktyki, to jak wygląda postawa miłości wobec Komorowskiego?
Nie głosujemy na niego bo nie chcemy go ”widzieć”. To jest właśnie mieć kogoś w nienawiści.
Ate to działa nie tylko w tak oczywistych przypadkach. Ktoś jest liberałem lub socjalistą. Nie chcemy go widzieć.
Ale i takie- nie rozumiemy kogoś bo nie dojrzeliśmy do rozumienia, i wtedy kasujemy jego notkę.
6 maja 2015 godz. 18:23 - w odpowiedzi do: circ 15:29
Masz mnie :) – nie lubię typa. Ale jak ktoś jest nieuczciwy, to czy miłość wymaga, by popierać jego kandydowanie na prezydenta RP (nawet tylko z nazwy P)?
Miłość wymaga, by go zganić – a jak się nawróci – przygarnąć.
Historia Świętego Pawła nas tego uczy. Jak on mógł być znienawidzony – toż on był Kiszczakiem swoich czasów. Ale kiedy otworzyły się jego oczy, został przyjęty z miłością przez tych, których prześladował.
Z moderacją – pudło. Nie rozumiesz, że utrzymanie porządku, budowanie wymaga konsekwencji i dyscypliny? Portal blogowy to nie spotkania terapii rodzinnej, gdzie chodzi o to, by się wzajemnie zrozumieć.
To miejsce, marka, którą wspólnie się buduje, dla dobra społeczności, Polski i całego świata.
Dla Ciebie “Ekspedyt” to może taka scena, gdzie można się popisać elokwencją i erudycją, zabawić ostrym sporem, zaszokować albo położyć worek śmieci i pójść gdzie indziej. Mówiłaś, że “należałoby go zamknąć”. Jeśli twierdzisz, że ten portal przynosi złe owoce, to czemu tu piszesz?
6 maja 2015 godz. 22:15 - w odpowiedzi do: Asadow 18:23
Miłość wymaga, by go zganić – a jak się nawróci – przygarnąć.
Znów teoria. A jak się nie nawróci?
Z moderacją – pudło. Nie rozumiesz, że utrzymanie porządku, budowanie wymaga konsekwencji i dyscypliny?
Kto ma tę dyscyplinę zaprowadzać i jakie ma mieć kompetencje i prawo?
Informatyk który założył portal to jeszcze mało by stać się takim autorytetem by ktoś z własnej woli chciałby mu się podporządkować ( dyscyplina to takie cuś że ludzie dorośli muszą się na to zgodzić) Ludzie to nie przedmioty do rozstawiania po kątach, jak może nie zauważyłeś.
Ty mówisz raczej o uzurpacji, uroszczeniu.
Niech więc zostanie tak, że mamy tu dyktat Prawdy, nie człowieka.
Dla Ciebie „Ekspedyt” to może taka scena, gdzie można się popisać elokwencją i erudycją, zabawić ostrym sporem, zaszokować albo położyć worek śmieci i pójść gdzie indziej. Mówiłaś, że „należałoby go zamknąć”. Jeśli twierdzisz, że ten portal przynosi złe owoce, to czemu tu piszesz?
Jesteś trochę bezczelny. Napisałeś to bo widocznie to jest wszystko co możesz wymyślić własną miarę biorąc. Już się nieraz z tym spotkałam u mężczyzn-im się przeważnie wydaje, że jak np. oni są uzależnieni od nieczystości i ciągle mają to na myśli, to na pewno każda kobieta patrzy na nich jak na danie, bo ma takie niepohamowane pragnienia jak oni, tymczasem Bóg wyposażył kobiety całkiem inaczej, i mężczyzna nie chce nawet tego widzieć, bo mu to nie na rękę, woli się oszukiwać.
Bardzo dokładnie poinformowałam cię do czego jest Legion a ty swoje, właśnie- SWOJE. A jeśli mówię, że się nie udał, to dlatego że zbiegli się tu ludzie z innymi celami niż założyłam , ale może Bóg z tego jakieś dobro wyprowadzi, że te parę bardzo trudnych osób zrozumie czym jest wiara. Bóg chce każdego uratować.
Każdy zgodzi się z ks. Dziewieckim. Chyba, bo czytałam że przewrotnicy zarzucają mu pychę i samozadowolenie. A dlaczego? Bo nie umieją sami siebie kochać, bo nie są wolni od lęku, nie są więc w pełni chrześcijanami, albo w ogóle.
Lęk zawsze wiąże się z jakąś ucieczką od prawdy w fantazję.
Jak ktoś miłuje fantazję bardziej niż prawdę, prędzej czy później znajdzie się w lęku. Uciekamy zawsze od prawdy.
Ja też się cieszę, że tak cudownie Cię stworzył.
Dzięki mu za to, a Tobie, że o tym przypomniałaś.
Któż jest jak Pan?
Dawca życia i wszelkiego dobra.
Polecam ci ten fragment psalmu jako modlitwę, bo wygląda jakbyś czuł się niedowartościowany. Pruszycielowi też polecam.
Nie czuję się niedowartościowany :)
Skoro tak, to czemu walczysz z tym co piszę choć nie masz racji?
Skąd wiesz? Ty jesteś zawsze pewna swojej racji. Twój umysł nie jest miarodajny. Jak barometr, który zablokował się na “ładna pogoda” – mimo, że od kilku dni leje. I wiesz co? To wszystko nosi znamiona poczucia niedowartościowania.
Poza tym nie walczę z tym, co piszesz, ale z głoszeniem na Ekspedycie błędnych poglądów i przedstawianiem jako pewnik wątpliwych twierdzeń.
Używając Twoich określeń – próbowałaś psychologizować, ale nietrafnie.
Czasem – na ogół – piszesz z sensem i wtedy nie z tym nie walczę. Kiedy indziej wymyślasz zgodnie z własnym uznaniem jaka jest rzeczywistość i domagasz się przyjmowania tego za prawdę. Nawet jeśli Twój umysł zapewnia Cię, że na 100% masz rację, ja muszę w posługiwać się moim własnym (choć bardzo rzadko jestem całkowicie pewien, że nie błądzę).
Wtedy, gdy jakieś poglądy czy sformułowania uznaję za mocno wprowadzające w błąd lub gorszące – jestem zobowiązany reagować.
Cały obszar związany z miłością, sprawiedliwością i prawdą cierpi u Ciebie na jakieś skrzywienie, które wygląda na efekt tworzenia zasłony dymnej dla własnych słabości.
Piszesz, że miłość to “miecz prawdy, który siecze”. Podajesz w wątpliwość słowa ks. Guza, który mówi, że miłość jest drogą do prawdy na skróty.
Akceptujesz swój gniew, gdy Kościół uczy, że folgowanie mu jest jednym z grzechów głównych.
Miecz prawdy, który siecze, to miecz prawdy.
Miłość jest cierpliwa, łaskawa, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego.
Nie poznajemy jej, że “jest na skróty”, ale kiedy ofiarowujemy siebie za innych.
Krzyczenie, poniżanie w imię przekonania o własnej racji nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani z miłością.
To przewrotne przekonywanie, że według Pisma Świętego nienawiść jest OK wygląda na próbę usprawiedliwienia się przed samą sobą, że “nie unosi się gniewem” przekracza Twoje możliwości. Kochasz tę patologię w relacji z innymi. Nie umiesz jej znienawidzić.
Circ, a co to oznacza: “doskonała nienawiść”?
A co to jest doskonały samochód?
A autor tego co poniżej jest pewien swoich racji?
Nikt nie ma pewności racji dopóki nie skonfrontuje ich z prawdą obiektywną i drugim człowiekiem jak chodzi o rozumienie tej prawdy.
Ja więc stawiam pytanie;
Jezus użył słowa nienawiść (tłumaczenie polskie oddaje sens tego zwrotu, bo tłumacze biorą zawsze kontekst całej Biblii w jakich znaczeniach pojawia się to słowo czy zwrot we wszystkich innych księgach) i to bardzo kategorycznie. Tak czy nie?
Dlaczego to zrobił i po co?
Co do miłości stawiam następne pytania- Czy każdy jest zdolny do miłości w sensie Biblijnym, czy nie? I kiedy jest zdolny?( odpowiedz biorąc całą Biblię, nie jakąś jedną pieśń, wybiórcze cytaty nie dają pełni znaczenia)I czym jest w istocie miłość ta biblijna, skoro Jezus mówiąc o tym jak jego samego trzeba miłować użył właśnie słów o nienawiści?
Co to jest miłośći jak człowiek się do niej uzdalnia?
Nienawiść doskonała, to takie znienawidzenie samego siebie pod wpływem cierpienia, że wszystko w człowieku umiera, i dobre i złe, pamięć rozsypuje się na kawałki, tożsamość się rozmywa, rozum jest pomieszany, wola zanika, uczucia gasną, sens się gubi, Bóg milczy, jest pustka, śmierć, nawet lęku nie ma. Zyje tylko ciało, ale jakby nie żyło.
Jeśli całkiem nie utracisz wiary i znasz Słowo Boże i dużo się wtedy modlisz medytując, może być na różańcu i przywołujesz Ducha Świętego, On przychodzi i co robi na początek? Oczyszcza cię pokazując ci stopniowo własne grzechy w całej ich żywości, przeżywasz je wszystkie na nowo, jakby przebudzony, widzisz żywo te sytuacje, ich skutki, oraz przyczyny. Przyczyny ciągną się w tył w łańcuchu przodków, widzisz ich grzechy które zadały ci rany,wiesz że i oni byli zranieni grzechami przodków aż do grzechu pierworodnego, widzisz w sobie te same grzechy i doświadczasz skutków tu i teraz, i widzisz przyszłe skutki, i nienawidzisz tego zła w całym drzewie rodzinnym do tyłu i do przodu. Duch Święty nie pokazuje ci tego naraz, ale w litościwie w miarę tyle ile jesteś w stanie udźwignąć. Trwa to umieranie i oczyszczanie miesiącami, czasem latami. Tak się rodzisz na nowo, jesteś kimś nie do poznania, jak Zmartwychwstały Jezus którego nie poznała Magdalena i uczniowie. W Starym Testamencie Bóg dawał takiemu nowo narodzonemu nowe imię, np. Jakub po walce z Aniołem dostał imię Izrael.
Nienawiść to więc śmierć. I każdy musi to ogołocenie przejść przed śmiercią ciała lub po śmierci, w czyśćcu. Bez tego nikt nie wejdzie do Królestwa miłości.
Jak Asadow chce tu ustanowić królestwo miłości przez kasowanie notek, aprioryczne interpretacje fragmentów Pisma, oraz narzucanie swoich uproszczeń i pobożnych życzeń, to chyba teraz widzi jak się pomylił.
Jezus pokazał nam to umieranie, choć był niewinny. Teologia mowi, że przyjął na siebie biczowanie za nasze grzechy nieczyste, cierniem ukoronowanie za masze grzechy pychy, potknięcia na drodze krzyżowej za nasze potknięcia w wierze, itd.
I kiedy Duch św. pokazuje nam za jakie konkretnie moje grzechy Jezus cierpiał i umierał, cierpimy wraz z nim i opłakujemy nasze grzechy i przodkow, niemawidzimy ich w sobie i wyrzekami się ich, nie dlatego że sobie to wszystko postanowiliśmy wolą, ale dlatego, że Duch Święty uzdalnia do tego wszystkie nasze władze- pamięć, uczucia, wolę, intelekt.
Swięci tak mocno to przezywają, że Bóg dopuszcza by wystąpiły na ich ciele znaki tego umierania, stygmaty duchowe i cielesne.
Stygmat, czyli naznaczenie, jak naznacza się owce w owczarni- ”tyś już mój”.
Tak się wzrasta do miłości, przez nienawiść grzechu i umieranie wszystkich przywiązań, choć dusza idealistyczna chciałaby bez tego wszystkiego, bez bólu, od razu do miodu.
Prawda jest straszna, jak mawia O. Augustym Pelanowski.
”przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego”
z dzisiejszego czytania.
Aha. Nienawiść do grzechu nie jest jakaś anonimowa, bo grzech i osoba są związani z sobą, nie da się tego odseparować. Grzeszy zawsze człowiek podejmując wolną decyzję. Winny jest człowiek.
I dlatego człowiek nienawidząc grzechu nienawidzi siebie grzesznego, nienawidzi grzesznej ludzkości i słabości własnego człowieczeństwa w które wrósł grzech. Bo choć Bóg stworzył nas doskonałymi, chrzest odciął id winy pierworodnej, to popadamy w słabość z własnej i nieprzymuszonej woli.
Ten etap oczyszczania nie determinuje całych nas, ale jest częścią drogi.
Nie. Zasada brania kontekstu całej Biblii obowiązuje przy interpretowaniu fragmentów Pisma Świętego, ale nie przy tłumaczeniu go.
Biblia nie jest podręcznikiem do samodzielnej nauki wiary, musi być odczytywana i interpretowana w Kościele.
Używając Twojej metody dojdziemy do nonsensu: “Jezus użył słowa nienawiść do ojca, matki, żony, dzieci i samego siebie – tak czy nie? Jezus powiedział miłujcie swoich wrogów – tak czy nie? Jezus uczy zatem, by nienawidzieć swoich bliskich, ale kochać wrogów – tak czy nie?”.
Tak, Jezus prawdopodobnie użył słowa “nienawidzi”, ale co to oznacza wynika właśnie z kontekstu całego Pisma Świętego i dlatego kapłani i egzegeci katoliccy nauczają, że w żadnym wypadku nie ma mowy tu o zaleceniu, by nienawidzić swojej rodziny.
Dlaczego to zrobił i po co?
„Nienawiść” jest tutaj semickim sposobem powiedzenia „miłujcie mniej” swoich najbliższych; miłujcie mniej ode mnie. – pisze Ks. Józef Pierzchalski.
“Ostrość słów jest charakterystyczna dla ludów semickich. Chodzi o stworzenie obrazu silnie kontrastującego. Ta wypowiedź Jezusa ma doprowadzić człowieka do wewnętrznego przebudzenia.”
Pisał już o tym Poruszyciel.
Z tego nie wynika, że nienawiści do grzechu nie da się odseparować od nienawiści do osoby. Wręcz przeciwnie, Jezus uczy w wielu miejscach Ewangelii byśmy potępiając zło nie potępiali ludzi.
Pół biedy, jeśli ktoś nienawidzi “siebie grzesznego”, gorzej, gdy wylewa tę nienawiść na “innych grzesznych”.
W psalmie, który do którego nawiazuje notka jest napisane coś w tym stylu: “nienawidzę tych, którzy Ciebie nienawidzą, nienawidzę ich doskonałą nienawiścią”. Dlatego pytałem.
Co oznacza doskonała nienawiść w tym właśnie kontekście? Chociaż odnosi się do innych osób, czy nie to samo, co nienawiść samego siebie, gdy grzeszymy? Można chyba zatem przyjąć, że autor psalmu mówi raczej o nienawiści grzechu, nie samych osób, jest to jakaś hiperbola. Doskonała nienawiść, jak wszystko, co doskonałe, a więc Boskie, nie ma względu na osoby! Jeśli więc nienawidzimy w sobie grzechu, to nienawidzimy również grzechu w innych. Myślę zatem o nienawiści w stosunku do samego siebie i własnych grzechów, że w istocie tak samo powinniśmy nienawidzić grzechu w innych. Ale czy mamy tym samym znienawidzić osoby, czy ich grzech?
Mówisz, że grzech jest nierozerwalny z osobą, w tym sensie, że zawsze jest jakiś winny grzechu. To prawda. Ale zarazem pokazujesz, jak ten grzech jest również skutkiem grzechów międzypokoleniowych i grzechu całego świata. Możemy więc znienawidzić cały świat z powodu jednego tylko grzechu, bo przez ten jeden grzech świat nie jest święty Bogiem. Nienawiść doskonała ogarnia zatem cały grzeszny świat, włącznie z samym sobą, bo nie skupia się na osobach, a każdy jest grzeszny. “Kto ma świat w nienawiści, zyska życie wieczne”.
Grzeszę, pisząc to w pracy, zamiast pracować, więc skończę. Dodam tylko, że może nieporozumienie polega na tym, że nie mówimy o konkretach i czynach (“kochaj czynem i prawdą, nie słowem”), tylko o słowach. Słowo nie zamyka w sobie całego sensu, jaki masz na myśli. Powinnaś zatem wskazać – skoro już tak mówisz o osobach – kogo nienawidzisz i jak wyrazisz swoją nienawiść, bo w takim razie, skoro Twa nienawiść jest doskonała, też powinna się wyrażać w czynach, a nie tylko słowach.
Nie dajmy się zwieść.
To czemu mówi ”ojca, matki, siebie”? Co to znaczy?
Ty mi nie mów ”w wielu miejscach Ewangelii” bo Boża nauka nie podlega prawom statystyki, ale analizy logicznej.
Dobrze zacząłeś, a potem się pobubiłeś;
Czemu więc jest mowa w Psalmie; „nienawidzę tych, którzy Ciebie nienawidzą, nienawidzę ich doskonałą nienawiścią”. ?
Nie jest tam napisane ‘nienawidzę ich nienawiści” ale ich samych.
Nienawidzę więc kogoś kto grzeszy dopóki nie odrzuci grzechu, bo nie już sobą, nie jest kimś kogo znam, kogo miłuję, jest zaś kimś obcym, kto nienawidzi Boga bo grzeszy, choć mówi że Boga miłuje, jest więc fałszywy.
Miałeś kiedyś tak, że wszystko co ci się w kimś podobało nagle zblakło i stało się wstrętne? Są różne przyczyny tego, pierwsza to taka że siebie stawiam w centrum i dopóki ktoś mi schlebia, czy służy, podoba mi się, a jak go tracę w jakiś sposób lub jest mi zbędnym cieżarem,lub zagraża mojemu egoizmowi lub pysze, zaczynam go nienawidzić, widzieć w nim samo zło. Można więc nienawidzić z egoizmu.
Drugi przypadek to taki, kiedy nie siebie, ale Boga stawiam w centrum, a siebie nienawidzę, sam sobie staję się obcy bo oddaliłem się od Boga,jestem kimś kogo nie znam. To jest miłość Boga.
Jest to główna zasada tłumaczenia, porównuje się wszystkie użyte słowa występujące w innych miejscach i kontekstach, bo znowu co znaczy ”kochać mniej”?
Tu nie tylko idzie o aksjologię, czyli suche porządkowanie rzeczy bliższych sercu i dalszych. Kluczowe jest tu JAK czynić , jak to przełożyć na konkretne wybory i decyzje?
Nie karanie rózgą syna jest nienawidzeniem go. Jest mniejszym kochaniem? Nic takiego, bo ojciec kocha syna bardziej niż siebie. Nieraz rodzice oddawali zycie za dzieci.
Czy jaskółka która karmi pisklęta, a potem wypycha je z gniazda na pierwszy lot ‘nienawidzi’ piskląt?
Stajemy więc w życiu przed twardymi wyborami, musimy wiedzieć jak w rzeczywistości czynimy miłość na codzień wobec bliźnich by ich nie zepsuć naszą niedoskonałą lub fałszywą miłością lub nie zaszkodzić. Nie ma na to reguły, są przykłady biblijne które formują nasze postępowanie. By podejmować słuszne wybory należy mieć na oku zawsze cel którym jest Zbawienie.
Grzeszysz połową osoby czy całością? Kto grzeszy, grzech czy osoba?
Kochasz kochanie czy osobę?
Kombinujesz zamiast uczciwie pomyśleć i wychodzą ci absurdy.
To Tobie wychodzą absurdy. Jeśli Jezus nakazuje miłować nieprzyjaciół i tych, którzy nam źle czynią, a nie moglibyśmy oddzielić osoby od jej czynów, to musielibyśmy miłować także to zło w ich wykonaniu.
Tak właśnie jest: mamy kochać osobę, a nienawidzić zła. Nie na odwrót.
Można nienawidzić czyjejś skłonności do grzechu, ale to nie znaczy, że źle życzymy tej osobie, czyli nienawidzimy jej samej.
To bardzo trudna Miłość, ale możliwa nawet tu na ziemi.
W tym temacie podoba się zdanie Chestertona: Biblia nakazuje nam kochać zarówno naszych bliźnich jak i naszych wrogów. Prawdopodobnie dlatego, ponieważ z reguły są to ci sami ludzie.
Gdyby przyjąć rozumowanie Circ, musielibyśmy nienawidzić wszystkich ludzi, bo wszyscy są grzesznikami.
No, ładnie wam te ogólniki wychodzą, ale jak przyjdzie do praktyki, to jak wygląda postawa miłości wobec Komorowskiego?
Nie głosujemy na niego bo nie chcemy go ”widzieć”. To jest właśnie mieć kogoś w nienawiści.
Ate to działa nie tylko w tak oczywistych przypadkach. Ktoś jest liberałem lub socjalistą. Nie chcemy go widzieć.
Ale i takie- nie rozumiemy kogoś bo nie dojrzeliśmy do rozumienia, i wtedy kasujemy jego notkę.
Masz mnie :) – nie lubię typa. Ale jak ktoś jest nieuczciwy, to czy miłość wymaga, by popierać jego kandydowanie na prezydenta RP (nawet tylko z nazwy P)?
Miłość wymaga, by go zganić – a jak się nawróci – przygarnąć.
Historia Świętego Pawła nas tego uczy. Jak on mógł być znienawidzony – toż on był Kiszczakiem swoich czasów. Ale kiedy otworzyły się jego oczy, został przyjęty z miłością przez tych, których prześladował.
Z moderacją – pudło. Nie rozumiesz, że utrzymanie porządku, budowanie wymaga konsekwencji i dyscypliny? Portal blogowy to nie spotkania terapii rodzinnej, gdzie chodzi o to, by się wzajemnie zrozumieć.
To miejsce, marka, którą wspólnie się buduje, dla dobra społeczności, Polski i całego świata.
Dla Ciebie “Ekspedyt” to może taka scena, gdzie można się popisać elokwencją i erudycją, zabawić ostrym sporem, zaszokować albo położyć worek śmieci i pójść gdzie indziej. Mówiłaś, że “należałoby go zamknąć”. Jeśli twierdzisz, że ten portal przynosi złe owoce, to czemu tu piszesz?
Znów teoria. A jak się nie nawróci?
Kto ma tę dyscyplinę zaprowadzać i jakie ma mieć kompetencje i prawo?
Informatyk który założył portal to jeszcze mało by stać się takim autorytetem by ktoś z własnej woli chciałby mu się podporządkować ( dyscyplina to takie cuś że ludzie dorośli muszą się na to zgodzić) Ludzie to nie przedmioty do rozstawiania po kątach, jak może nie zauważyłeś.
Ty mówisz raczej o uzurpacji, uroszczeniu.
Niech więc zostanie tak, że mamy tu dyktat Prawdy, nie człowieka.
Jesteś trochę bezczelny. Napisałeś to bo widocznie to jest wszystko co możesz wymyślić własną miarę biorąc. Już się nieraz z tym spotkałam u mężczyzn-im się przeważnie wydaje, że jak np. oni są uzależnieni od nieczystości i ciągle mają to na myśli, to na pewno każda kobieta patrzy na nich jak na danie, bo ma takie niepohamowane pragnienia jak oni, tymczasem Bóg wyposażył kobiety całkiem inaczej, i mężczyzna nie chce nawet tego widzieć, bo mu to nie na rękę, woli się oszukiwać.
Bardzo dokładnie poinformowałam cię do czego jest Legion a ty swoje, właśnie- SWOJE. A jeśli mówię, że się nie udał, to dlatego że zbiegli się tu ludzie z innymi celami niż założyłam , ale może Bóg z tego jakieś dobro wyprowadzi, że te parę bardzo trudnych osób zrozumie czym jest wiara. Bóg chce każdego uratować.
Każdy zgodzi się z ks. Dziewieckim. Chyba, bo czytałam że przewrotnicy zarzucają mu pychę i samozadowolenie. A dlaczego? Bo nie umieją sami siebie kochać, bo nie są wolni od lęku, nie są więc w pełni chrześcijanami, albo w ogóle.
Lęk zawsze wiąże się z jakąś ucieczką od prawdy w fantazję.
Jak ktoś miłuje fantazję bardziej niż prawdę, prędzej czy później znajdzie się w lęku. Uciekamy zawsze od prawdy.