Słowo Boże na dziś – 27 marca 2015 r. – piątek – Jezu, oświecaj swoją prawdą i chroń mnie od złych wyborów życiowych.

Myśl dnia

Niełatwo iść przez życie kilkoma drogami równocześnie.

Pitagoras

Służenie innym bez uczucia pokory jest jedynie zaspokajaniem egoizmu: zapatrzeniem się wyłącznie we własną osobę
Mahatma Gandhi
PIĄTEK V TYGODNIA WIELKIEGO POSTU
PIERWSZE CZYTANIE  (Jr 20,10-13)
Pan czuwa nad sprawiedliwymCzytanie z Księgi proroka Jeremiasza.

Tak, słyszałem oszczerstwo wielu: „Trwoga dokoła! Donieście, donieśmy na niego!” Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku: „Może da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy swą pomstę na nim!”
Ale Pan jest przy mnie jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy ustaną i nie zwyciężą. Będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą. Panie Zastępów, Ty, który doświadczasz sprawiedliwego, patrzysz na sumienie i serce, dozwól, bym zobaczył Twoją pomstę nad nimi! Tobie bowiem powierzyłem swą sprawę.
Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana. Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńców.

Oto słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 18,2a-3.4-6a.7)

Refren: Pana wzywałem i On mnie wysłuchał.

Miłuję Cię, Panie, mocy moja, *
Panie, opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu.
Boże, skało moja, na którą się chronię, *
tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono.

Wzywam Pana, godnego chwały, *
i wyzwolony będę od moich nieprzyjaciół.
Ogarnęły mnie fale śmierci +
i zatrwożyły odmęty niosące zagładę, *
opętały mnie pęta otchłani, schwyciły mnie sidła śmierci.

Wzywałem Pana w moim utrapieniu, *
wołałem do mojego Boga
i głos mój usłyszał ze świątyni swojej, *
dotarł mój krzyk do Jego uszu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,63b.68b)

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem,
Ty masz słowa życia wiecznego.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

 

EWANGELIA  (J 10,31-42)

Jezus oskarżony o bluźnierstwo

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Żydzi porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: „Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować ?”
Odpowiedzieli Mu Żydzi: „Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga”.
Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: «Ja rzekłem: Bogami jesteście?» Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże — a Pisma nie można odrzucić – to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: «Bluźnisz», dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu”.
I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał.
Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.

Oto słowo Pańskie.

 ***********************************************************************************************************************************

 

KOMENTARZ

 

 

Wybór należy do Ciebie

Rzeczywistość zła i dobra, kłamstwa i prawdy, ciemności i światła od zawsze współistnieją obok siebie. Człowiek otrzymał od Boga wolną wolę. Może iść drogą prawdy albo wybrać kłamstwo. Tak było w czasach Jezusa, gdy niektórzy odrzucili Go i nie chcieli uznać w Nim Syna Bożego. Tak jest i dzisiaj, gdy ludzie idą za złem i odrzucają dobro. Każdy poranek to zapowiedź nowego dnia, w którym będziesz dokonywał wyborów. Możesz pójść drogą prawdy lub kłamstwa. Bóg wyciąga do Ciebie rękę. Nie działaj zbyt pochopnie i nie odrzucaj jej. Jezu, który jesteś drogą, prawdą i życiem. Prowadź mnie Twoimi drogami, oświecaj swoją prawdą i chroń mnie od złych wyborów życiowych.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*********
Św. Jan Paweł II (1920-2005), papież
Audiencja z 6.12.1978
 
„Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście?”

„Rzekł Bóg: ‘Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam’” (Rdz 1,26). To jakby Stworzyciel wchodził do swego wnętrza, jakby, stwarzając, nie tylko wzywał z nicości do życia, wołając: „Niechaj się stanie!” ale, w szczególny sposób, wyciągał człowieka z tajemnicy własnego bytu. Można to zrozumieć ponieważ nie chodzi tylko o byt, ale o obraz. Obraz ma odbijać, ma powielać, w pewnym sensie, istotę swego prototypu. To oczywiste, że podobieństwo nie może być rozumiane jako „portret”, ale jako fakt posiadania życia podobnego do życia Boga.

Definiując człowieka jako „obraz Boży”, księga Rodzaju pozwala zrozumieć, dzięki czemu człowiek jest człowiekiem i co odróżnia go od innych stworzeń widzialnego świata. Nauka – wiemy o tym, podejmowała i wciąż podejmuje w wielorakich dziedzinach liczne próby ukazania związków człowieka ze światem naturalnym, jego zależność od tego świata, aby umieścić go w historii ewolucji różnych gatunków.

Z całym szacunkiem do tych badań nie możemy jednak ograniczać się do nich. Jeśli analizujemy człowieka w głębi jego istoty, widzimy, że różni się od świata natury bardziej, niż się do niego upodabnia. Także w tym kierunku podążają antropologia i filozofia, kiedy chcą analizowań i zrozumieć inteligencję, wolność, świadomość i duchowość człowieka. Księga Rodzaju zdaje się wychodzić naprzeciw tym wszystkim doświadczeniom naukowym, a twierdząc, że człowiek jest „obrazem Boga”, daje do zrozumienia, że odpowiedzi na tajemnicę jego człowieczeństwa nie należy szukać w podobieństwie ze światem natury. Człowiek jest bardziej podobny do Boga, niż do natury. To w tym sensie słyszymy w psalmie: „Jesteście bogami!” (Ps 82,6) – słowa, które powtórzy Jezus.

*********
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=lbpmqSS8_mY
********

Wybór …

Napisał Maciej Krzysztof Dąbrowski – MKD POEZJE
All rights reserved!

____________________________

Patrzę na świat, na siebie… Myślę
niby jak człowiek, jak człowiek czuję,
ale czy wpływ mam na to co ważne?
Czy działać umiem?

Patrzę ze wstrętem na chciwość, podłość
w majestat prawa schowane skrycie;
na głodnych tłumy, na brak honoru,
na handel życiem.

Patrzę na strasznych w swojej zawiści,
na głupców, zawsze klaskać gotowych,
na pół-idiotów wierzących ślepo
w gesty i słowa.

Widzę nadludzi! Zgłupiałe hordy
wodzowskim gestem wiodą do kresu,
mamiąc niesytą zaszczytów mordą,
pełną frazesów.

Widzę ich wszystkich, Pięknych i Dzielnych,
co w gabinetach skryci tajemnych
wojny planują. Dla Wielkich Celów!
Zabitym – zbędnych.

Podziwiam skromnych, co swą ofiarą
niezłomnie praw i tradycji strzegą,
którzy przed wszelkim zbrodni zamysłem
bronią słabszego.

Tym, co niebaczni własnej wygody
nie zawahają się przed urwiskiem
gotowi skoczyć zeń Prawdy broniąc –
kłaniam się nisko.

Patrzę na efekt mojego życia…
To świat!
… Dla niego żyję!
Tworzyłem i zło i dobro.
Coś mogłem zrobić!

A co zrobiłem… ?


http://www.wierszemkd.pl/?p=220

********

Na dobranoc i dzień dobry – J 10, 31-42

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. archer10 (Dennis) / flickr.com / CC BY-SA 2.0)

Bogami jesteście…?

 

Chrystus – jedno z Ojcem
Żydzi porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?

 

Odpowiedzieli Mu Żydzi: Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga. Odpowiedział im Jezus: Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli /Pismo/ nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu.

 

I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał. Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.

 

Opowiadanie pt. “A syn?”
Teodozjusz Wielki (ok. 347-395), władca rzymski, wyparł się boskości Chrystusa. Cesarz postanowił uczynić następcą tronu swego syna Arkadiusza, gdy ten ukończył 16 lat. Na uroczystość przekazania insygniów władzy przybyło wielu dostojników, wśród nich również biskup Amfilocus.

 

Teodozjusz wykrzyknął do niego, gdy ten zwrócił się bezpośrednio tylko do władcy:- Jak to! Czyżbyś nie zauważył mojego syna? Wówczas duchowny zbliżył się do Arkadiusza i kładąc mu dłonie na głowie powiedział: – Pan błogosławi Cię, mój synu!

 

Cesarz doprowadzony do wściekłości zawołał: – To cały twój szacunek, jaki okazałeś następcy tronu, którego uczyniłem równym sobie?- Panie – odpowiedział biskup -zbyt surowo oceniłeś moje przeoczenie, to że nie potraktowałem twego syna jak równego tobie. Skoro tak jest, to co musi Odwieczny Bóg myśleć o tobie, cesarzu, jeśli ty równego Mu i również wiecznego jak On Syna Bożego degradujesz do poziomu jednego z Jego stworzeń?

 

Władca chcąc nie chcąc musiał przyznać w duchu, że odpowiedź była słuszna.

 

Refleksja
Wielu z nas już od najmłodszych lat myśli, że jest tym, który potrafi “zawojować i zdobyć” świat. Wierzymy we własne talenty i umiejętności, stąd wydaje nam się, że jest się tym wyjątkowym człowiekiem. Poczucie własnej wartości jest jednak weryfikowane w natłoku obowiązków, pracy i relacji z innym ludźmi. Przychodzi też choroba, niemoc, grzech…

 

Jezus wie, że posłał go Ojciec. Ma poczucie misji. Jest też człowiekiem, który ma świadomość działającego w świecie zła. Stąd tak ważna była dla Niego jedność z Ojcem. Wiedział, że tylko będąc z nim i przy nim jest w stanie wypełnić Jego misję. Ta sama misja jest nam przez Niego dana i zadana nie od dzisiaj. Obyśmy poświęcili jej całe nasze serce… 

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego jest w nas brak pokory?
2. Jak kształtować poczucie własnej wartości?
3. Jak wypełnić najlepiej własną misję na ziemi?

 

I tak na koniec…
“Służenie innym bez uczucia pokory jest jedynie zaspokajaniem egoizmu: zapatrzeniem się wyłącznie we własną osobę” (Mahatma Gandhi)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,204,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-10-31-42.html

************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
27 MARCA
Święty Ernest, opat i męczennik
Święty Ernest Ernest pochodził ze szlacheckiej rodziny von Steussling. Od roku 1141 był opatem w klasztorze w Zwiefalten (w Niemczech). W sześć lat później złożył urząd, aby wziąć udział w wyprawie krzyżowej. Uczestniczył w niej u boku biskupa Ottona z Freising. Turcy zmusili oddział do ucieczki, Ernest zaś zginął pod Doryleą we Frygii w 1147 roku podczas bitwy z wojskami otomańskimi.
Według innej wersji głosił Ewangelię Persom i Arabom. Passio, ułożona pod koniec XII stulecia, opowiadała, że w okrutny sposób zamęczono go w samej Mekce w 1147 r.
Wczeœnie czczono go w Zwiefalten, gdzie obchodzono jego wspomnienie. Jego kult nigdy nie został oficjalnie zaaprobowany.
Święty Rupert, biskup
Święty Rupert Rupert był pierwszym biskupem Salzburga. Należał do możnej rodziny franko-niemieckiej Robertynów, spokrewnionej z Karolingami. O pierwszych latach jego życia wiemy niewiele. Kształcił się w Niemczech, w klasztorze irlandzkim. Od roku 700 jako biskup misyjny przechodził obszary Bawarii, po Regensburg (Ratysbonę) i Lorch. Cieszył się sympatią księcia Bawarii, który udzielał mu pomocy koniecznej do jego pracy apostolskiej. Na ruinach rzymskiego miasta Juvanum (Salzburg) założył opactwo benedyktyńskie i wystawił pierwszy w Austrii kościół pod wezwaniem św. Piotra. Jako opat i biskup rządził nowo powstałą diecezją salzburską. Dla swojej krewnej, Erentrudy, Rupert wystawił benedyktyńskie opactwo żeńskie w Nonenberg, gdzie wkrótce Erentruda została opatką. Te dwa opactwa stały się prawdziwym błogosławieństwem dla Austrii.
Rupert głosił niezmordowanie słowo Boże, gromadził koło siebie kapłanów i obsadzał nimi ważniejsze miejsca dla głoszenia Ewangelii i dla potrzeb duszpasterstwa. Słusznie też zasłużył sobie na tytuł apostoła Bawarii i Austrii.
Data jego śmierci nie jest pewna. Przyjmuje się 27 marca ok. 720 roku. Został pochowany w założonym przez siebie opactwie w Salzburgu, w kościele św. Piotra. Św. Wigiliusz, jeden z uczniów Ruperta, przeniósł ciało Świętego do katedry (774). Równało się to z pozwoleniem na oddawanie czci publicznej. Zanim bowiem papieże nie zarezerwowali dla siebie prawa kanonizacji, czynił to miejscowy metropolita z biskupami, duchowieństwem i ludem. Św. Wigiliusz został także biskupem Salzburga, podniesionego niebawem do godności metropolii. O popularności Ruperta w Europie środkowej świadczy to, że ku jego czci wystawiono aż 125 kościołów.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-27b.php3
Ponadto dziś także w Martyrologium:

W Armagh, w Irlandii – św. Gelazego, biskupa. Nazywał się pierwotnie Gille Mac Liag, ale z czasem imię to uległo latynizacji. Zrazu był mnichem reguły św. Kolumbana. Tam też później został opatem. Św. Malachiasz upatrzył go sobie na następcę. Na stolicę prymasowską wstąpił w roku 1137. Uczestniczył w wielu synodach i gorliwie duszpasterzował. Kraj był wówczas niepokojony napadami Normanów i rozdzierany walkami wewnętrznymi. Gelazy zmarł w roku 1174.

W San Severino, w Marchii – bł. Peregryna, jednego z pierwszych towarzyszy św. Franciszka z Asyżu. Biografowie mówili o nim, że jego postępowanie i rzadkie słowa były zawsze takie, jakby już przebywał w niebiesiech. Gdy pielgrzymował po Ziemi Świętej, muzułmanie byli wzruszeni i nie ważyli się go tknąć. Zmarł około roku 1232.

oraz:

św. Aleksandra, żołnierza, męczennika (+ pocz. IV w.); bł. Franciszka Faà di Bruno, prezbitera i zakonnika (+ 1888); św. Jana, pustelnika (+ 394); świętych m

*************************************************************************************************************************************
REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE

Błąd to ciągłe dostosowywanie się

Mariusz Han SJ

 

(fot. shutterstock.com)

Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY! Jesteś wyjątkowy! Nigdy o tym nie zapomnij

 

Dziś będziemy przypatrywać się postawom dwóch ludzi – Piotra i Judasza – to od nich będziemy się uczyć. Ci dwaj mężczyźni, idąc za Jezusem pozostawili wszystko. Chrystus pokochał ich i zlecił każdemu z nich jakąś misję. Piotr  miał być odpowiedzialny za całą grupę, Judasz natomiast – miał sprawować w niej funkcję skarbnika.. Obowiązki, którymi obdarzył ich Chrystus wynikały z predyspozycji, jakie każdy z nich posiadał. Nie wyszło im to jednak na dobre, zabrakło im  zaufania i odwagi – zwłaszcza  w ostatnich dniach z Jezusem.

 

Piotr, w momencie otrzymania funkcji, od razu poczuł się odpowiedzialny za grupę, ale niestety zaczął też uważać się za lepszego od innych. Przecenił swoje siły, uwierzył w to, że sam może coś zrobić, ale podszedł do tego bardzo niedojrzale,  ponieważ zżerała go pycha, chciał panować nad innymi. Drugi uczeń – Judasz, był skarbnikiem grupy – położył całą nadzieję w tym, co zostało mu powierzone, czyli w pieniądzu, w nim szukał swojego zabezpieczenia i przyszłości.

W ten sposób zaczął się pewien proces w życiu tych dwóch ludzi. Z początku , nie był on aż tak widoczny i wyraźny dla ludzkiego oka – zaczął się bowiem głęboko, w sercu człowieka. Lata, które uczniowie spędzili z Mistrzem obfitowały w ciekawe w wydarzenia: mnóstwo uzdrowień, cudów, wielu spotkanych ludzi, łzy wdzięczność i smutku, podziękowań, ludzkich odruchów miłości. Niestety – wszytko to zasłoniło prawdę o Jezusie, zasłoniło też  prawdę o każdym z uczniów.

 

Piotr protestował, gdy Jezus porównywał go do innych, gdy stawiał go na równi z innymi. Martwił się i zadręczał, gdy nikt go nie wyróżniał. Judasz protestował, gdy jedna z kobiet wylała drogi olejek na głowę Jezusa – za te pieniądze mógłby w przyszłości zabezpieczyć los swój i pozostałych uczniów. Mógłby się też w ich oczach pokazać jako dobry zarządca dóbr zasługujący na to, aby nadal trzymać pieniądze całej grupy. Judaszowi zależało jedynie na pieniądzach – niejednokrotnie podbierał je ze wspólnej kasy na własne przyjemności. Jak widać – chciwość i pycha – intensywnie “pracowały” w uczniach Jezusa.

 

Prawda jednak zawsze wypływa na wierzch. I tym razem też tak było. Piotr trzy razy zaparł się Jezusa i to wtedy, gdy On najbardziej go potrzebował. Judasz sprzedał Jezusa za 30 srebrników, najzacieklejszym wrogom – zrobił to dla mamony, pieniędzy, które są tylko środkiem do celu.

Jezus na obie te postawy odpowiedział miłością. Chrystus patrzył na Piotra w nocy, podczas męki w domu  Annasza. Judasza zaś nazwał przyjacielem, mimo, iż wiedział, że tym pięknym ludzkim gestem – pocałunkiem, ten go zdradzi, szykując mu w ten sposób męczeńską śmierć.

 

Dzisiaj wiemy, że obydwaj  żałowali tego, co zrobili. Piotr płakał. Judasz chciał oddać pieniądze, które nie miały dla niego już żadnej wartości – podobnie jak i dla tych, którzy mu te pieniądze dali. Historie tych dwóch uczniów Chrystusa skończyły się jednak w inny sposób. Ich finalna postawa względem Jezusa  pokazała odmienne wybory, inne pojmowane wolności.

 

Finał w jakim znaleźli się obydwaj uczniowie zaczął się od popełniania małych błędów, od pielęgnowania w sobie małych braków.  Jeden te braki wykorzystał i obrócił je na swoją korzyść, drugi zatrzymał się na nich, co doprowadziło go do dramatu – powiesił się. Piotr przezwyciężył swój egoizm, pychę, chęć posiadania władzy. Judasz zaś nie potrafił wygrać ze swoim przywiązaniem do pieniądza.

 

Czy ludzie zachowują się jak kameleony?

 

Obserwowałem kiedyś kameleona. Leżał on sobie na gałęzi, a jego korpus miał kolor idealnie dopasowany do otoczenia. Jego oczy były stale otwarte – nie zdradzały , czy kogoś obserwuje, czy może śpi? Nie ruszał się. Wyglądał tak, jakby zastygł w oczekiwaniu . Nie wiadomo na kogo i na co…

 

I podobnie Judasz. Również dopasował się zewnętrznie do otoczenia w którym przyszło mu żyć. Wśród uczniów Jezusa i samego Jezusa. Postępował tak, jak grupa, gdy wszystko mu się udawało, kiedy wszystko pasowało. Patrzył, obserwował – jak kameleon – a gdy sprawy zaczynały iść nie po jego  myśli , wtedy od razu interweniował, od razu chciał stawiać świat na “właściwe tory” – które tak naprawdę były jego torami. Judasz nie znał swojej wartości, chciał ją kupić za pieniądze – było to, jak wiadomo ogromnym błędem.

 

W opowiadaniu, pt. “Banknot”,  pewien znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwudziestodolarowy banknot. Do dwustu osób na sali skierował pytanie: – Kto chciałby dostać ten banknot? Ludzie zaczęli podnosić ręce. Mówca powiedział:  – Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie, że coś zrobię… – i zaczął miąć banknot. Pokazał zgnieciony banknot i zapytał: – Kto w dalszym ciągu go chce? Ręce znowu się podniosły… – A gdybym zrobił to? – zapytał mówca…. i rzucił banknot na ziemię. Podeptał go butami i podniósł – był pomięty i brudny…. – A teraz kto chce te pieniądze? Ręce podniosły się po raz trzeci!!!  – Moi przyjaciele odebraliście bardzo cenną lekcję. Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości. To jest wciąż warte 20 $!!!

 

Z nami bywa podobnie, jak z tym banknotem. Wiele razy w życiu jesteśmy powaleni na ziemię, zmięci i rzuceni w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Bywa, że czujemy się wtedy mniej wartościowi. Ale nie ma znaczenia, co się stało i co się jeszcze stanie… TY jako człowiek nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy Cię kochają.

 

Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY! Jesteś wyjątkowy! Nigdy o tym nie zapomnij

 

Warto zastanowić się nad sobą. Łatwo nam dzisiaj oskarżać Piotra. Jeszcze łatwiej Judasza. Ale możemy zadać sobie pytanie: jak my byśmy wtedy postąpili? Czy nasza postawa byłaby bliższa postawie Piotra, czy Judasza, a może jeszcze inna, bardziej wyrafinowana. Popatrzmy na siebie, przypatrzmy się swoim słabościom…

 

Piotr nie potrafił wyciągnąć od razu wniosków. Brał życie jak leci. Nie zastanawiał się, nie rozważał. Nie próbował poznać siebie samego i to stało się przyczyna jego zdrady. W dzisiejszych czasach , to zabieganie i brak refleksji nad własnym życiem tak często nas dotyka. Nie mamy czasu, by zastanowić się nad popełnionymi przez nas błędami aby wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość.

 

Mimo wszystko Piotra trzeba podziwiać, a także docenić. Jego dramat nie zakończył się całkowitą zdradą Jezusa. Chociaż zaparł się Pana Jezusa trzykrotnie, nie załamał się, nie popadł w stan beznadziei, rozpaczy. Zapłakał nad sobą i zabrał się z zapałem do naprawiania tego wszystkiego, co zepsuł. Chrystus widząc taką skruchę od razu wybaczył Piotrowi. W życiu najgorsze nie jest to, że zrobiliśmy coś złego, ale że trwamy w grzechu i nie nawracamy się. Każdy moment naszego życia daje nam szanse nawrócenia.

 

Chrystus czeka i otwiera przed nami swoją dłoń. To od nas zależy czy będziemy się jej trzymać, czy tylko ją uściśniemy, dlatego, że tak wypada, albo z przyzwyczajenia, żeby pokazać się innym. Piotr i Judasz stanęli w pewnym momencie swojego życia wobec prawdy, która niejednego człowieka powaliłaby na kolana – całej prawdy o sobie. Wielu z nas z pewnością doświadczyło takiej konfrontacji z sobą w swoim życiu.

 

Jest takie opowiadanie o znanym pisarzu hiszpańskim, Lope de Vega, który leżał już na łożu śmierci. I wtedy życie przewinęło mu się przed oczami jak film: odnosił za życia wiele sukcesów, był nagradzany wieloma nagrodami, oklaskami, również obdarowywany wielkimi sumami pieniędzy. Oczarował ludzi więcej niż tysiącem sztuk. Żył tylko dla sukcesu – jemu, sukcesowi, poświęcił cały swój czas. Kiedy wybiła jego ostatnia godzina, ujrzał rzeczy w zupełnie innym świetle.

 

Opiekujący się nim lekarz powiedział: Musi być Pan szczęśliwym człowiekiem, świat nigdy o panu nie zapomni. Wejdzie pan do historii jako wielki pisarz. Wtedy de Vega odpowiedział: Panie doktorze, teraz widzę to zupełnie inaczej. Przed Bogiem tylko ten jest wielki, kto ma dobre serce. Oddałbym dziś wszystkie oklaski, jakie otrzymałem w życiu, oddałbym wszystkie pieniądze, które otrzymałem jako honoraria, za to, abym mógł zrobić jeden dobry uczynek.

 

Jak ważne i cenne  w życiu człowieka są chwile, gdy zaczyna się nad sobą zastanawiać.  Najważniejsze jednak jest to, co zrobimy potem – czy wyniesiemy z tych refleksji naukę, czy będą one tylko chwilą o której zapomnimy.

 

Dwie postawy: Piotr i Judasz. Dwie różne drogi ludzkiego życia. Warto uczyć się na ich przykładzie i pomyśleć o dokonywanych przez nas wyborach., ponieważ przyjdzie czas kiedy zostaniemy z nich rozliczeni – stając w prawdzie.

http://www.deon.pl/religia/rekolekcje-wielkopostne/wielki-post-2015/zwierzamy-do-doskonalosci/art,26,blad-to-ciagle-dostosowywanie-sie.html

**********

Tydzień 4 – piątek

Rekolekcje Internetowo-Radiowe 2015
Tydzień 4: Aby radość wasza była pełna

Wprowadzenie do modlitwy na piątek, 27 marca

PLIK mp3 znajdziesz TUTAJ

Tekst: Ga 5,22–23

Na początku modlitwy uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i chcesz z Nim rozmawiać. On jest teraz obecny przy Tobie. Po uczynieniu znaku krzyża poproś Go o łaskę skupienia na modlitwie, aby to Duch Święty ją prowadził i usuwał wszelkie przeszkody, oraz aby Twoje myśli, zamiary i decyzje oczyszczał i kierował ku większej chwale Boga.

Wchodząc w modlitwę przypomnij sobie tekst, który będziesz rozważać (możesz go jeszcze raz przeczytać), a następnie wyobraź sobie rozważaną scenę. Tu możesz wyobrazić siebie wśród Apostołów podczas Zesłania Ducha Świętego w Wieczerniku. Albo – jeśli wolisz – piękny ogród pełen najróżniejszych owoców i kwiatów.

Poproś teraz Pana o owoc modlitwy: o łaskę smakowania darów Boga i rozradowania się nimi.

1. „Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”. Paweł pisze Galatom o tym, po czym można poznać, że ktoś żyje pod wpływem Ducha Bożego. To tak jakby mówił: „Jeśli widzisz w kimś takie znaki, to spotkałeś człowieka należącego do Boga, bo taki jest najpewniejszy ślad, który On zostawia przechodząc przez czyjeś serce”. Wymienione cnoty widoczne w codzienności – a nie piękne słowa czy wzniosłe modlitewne doświadczenia – są najlepszym świadectwem spotkania Stwórcy i coraz pełniejszej przynależności do Niego. Dlaczego jednak Paweł mówi o owocu, a nie o owocach, skoro wymienia wiele cnót? Dzieje się tak dlatego, że działanie Ducha charakteryzuje spajanie, jednanie, dążenie do jedności. A więc miłość, radość, pokój, cierpliwość… i reszta listy, są jednością w człowieku żyjącym według Ducha, bo taki ktoś sam staje się coraz mniej wewnętrznie podzielony, jest coraz bardziej prosty. Jest to owoc. A więc coś, co dojrzewa w czasie. Czasem szybciej, czasem wolniej. Jeśli się temu procesowi przyglądać, to niemal nie da się go zauważyć. Ale kiedy tylko odwrócić wzrok, wtedy okazuje się, że wszystko dzieje się bardzo szybko. Zastanów się w jakich aspektach stałeś się już bardziej jednością niż to było dawniej. Co w Tobie dojrzało? A co potrzebuje jeszcze czasu?

2. „Przeciw takim cnotom nie ma prawa”. Kiedy w człowieku następuje dojrzewanie owocu Ducha, wtedy coraz mniej potrzebuje on podpórki w postaci prawa. Coraz bardziej naturalne stają się dla niego postawy wymienione w katalogu cnót z pierwszego zdania. Coraz wyraźniej rządzi miłość i z każdym krokiem mniejsza jest potrzeba ścisłego wyznaczania tego, co trzeba i czego nie wolno. To nie oznacza, że zaczyna obowiązywać zasada „hulaj dusza”. Miłość – nie bez powodu wymieniona na pierwszym miejscu Pawłowej listy – jest źródłem, celem i wewnętrznym motorem prawa Bożego. Przykazania zostały sformułowane po to, aby ci, którzy są ślepi albo niedowidzą, mieli się jak poruszać w świecie, póki nie zaczną widzieć. W tym sensie kiedy przejrzą, przestają potrzebować tej „białej laski” (czyli prawa) bo są w stanie samodzielnie biegać (czyli kochać). Ile jest w Tobie pytań o to, co wolno? A ile poszukiwania dobra, miłości, która jest łagodna, cierpliwa – dla innych ale i dla siebie?

3. W ostatnim punkcie tej modlitwy spójrz na dobiegający końca czas rekolekcji. Możesz spróbować zobaczyć różne ślady przejścia Boga przez Twoje życie. Nie martw się, jeśli w tym momencie jeszcze za wiele nie widzisz – z czasem pewne rzeczy staną się jaśniejsze. Ale już teraz możesz sobie przypomnieć ważniejsze dla Ciebie wydarzenia tych dni. Owoce są do jedzenia – możesz więc jeszcze raz poczuć smak tego, co Cię mocniej dotknęło, być może coś w Tobie zmieniając. Takie powtórne smakowanie utrwali w Tobie dar Boga, a także pomoże wzbudzić wdzięczność. Uciesz się tym, że wytrwałeś do samego końca! Za tę łaskę także podziękuj. Porozmawiaj z Bogiem o tym wszystkim, co Ci się w tym punkcie nasuwa.

Na koniec porozmawiaj z Bogiem o tym wszystkim, co zrodziło się w Twoim sercu pod wpływem dzisiejszej modlitwy. Wypowiedz przed Nim swoje uczucia – lęku, niepewności ale może i nadziei na prawdziwe spotkanie. Bądź szczery przed Panem. Możesz Mu podziękować za to, co odkryłeś lub poprosić Go o coś, czego bardzo potrzebujesz. Porozmawiaj z Nim przez chwilę serdecznie – jak przyjaciel z przyjacielem.

Na zakończenie pomódl się słowami modlitwy „Ojcze nasz”.

http://e-dr.jezuici.pl/tydzien-4-piatek/

*********

#MwD: Słowa niby bluźniercze

Błażej Sikora SJ

(fot. Hopkinsii / Foter / CC BY-NC)

Dzień powszedni

J 10, 31-42 Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3

Zobacz ludzi, którzy dyskutują o bardzo ważnych dla nich sprawach. Przyjrzyj się im, jak próbują przekonać innych do swoich racji.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana.
J 10, 31-42
Żydzi porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?» Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga». Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: „Ja rzekłem: Bogami jesteście?” Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu». I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał. Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.Słuchając słów Jezusa, Żydzi dochodzą do wniosku, że On bluźni. Patrzą na Niego wyłącznie jak na człowieka, może trochę niezwykłego, poprzez czyny, których dokonuje i naukę, którą głosi. Gdy więc słyszą, że On – człowiek, stawia się na równi z Bogiem, nie mogą tego znieść. Włącza się w nich gorliwość wypełniania Prawa, które jednoznacznie mówi, co wtedy należy czynić: bluźniercę, człowieka stawiającego się na równi z Bogiem, należy ukamienować.Jezus jednak się broni. Wie, że Jego czas jeszcze nie nadszedł. Dlatego po raz kolejny musi przeciwstawić się Żydom. Nie prosi o litość, nie wycofuje się z tego, co powiedział czy zrobił. Zmusza ich do zastanowienia się. Wykazuje im, że nie mają racji. Gdy w żaden sposób nie może ich przekonać, ostatecznie wycofuje się.Przez całą swoją publiczną działalność Jezus był obserwowany przez wielu ludzi. Część podąża za Nim tylko wtedy, gdy jest im wygodnie, część idzie z jakiejś potrzeby czy ciekawości. Są też tacy, którzy odkrywają, że nie jest On zwykłym człowiekiem. I przychodzą do Niego powodowani wiarą, nawet na miejsca pustynne.Na koniec porozmawiaj z Jezusem o tym, jak reagujesz na Jego słowa: czy pomagają ci wierzyć, czy też cały czas musisz się z nimi zmagać, bo nie możesz ich pojąć.

http://www.modlitwawdrodze.pl/home/
********

Plaster Miodu. O słodyczy Boga: Epizod 1

Wielkopostne rekolekcje wygłoszone w Bazylice Mariackiej w Krakowie w dniach 22-27 marca 2015 przez o. Adama Szustaka OP. Po więcej zapraszamy na www.langustanapalmie.pl.

Plaster Miodu. O słodyczy Boga: Epizod 2

Plaster Miodu. O słodyczy Boga: Epizod 3

Plaster Miodu. O słodyczy Boga: Epizod 4

Plaster Miodu. O słodyczy Boga: Epizod 5

Plaster Miodu. O słodyczy Boga: Epizod 6

Plaster Miodu. O słodyczy Boga: Epizod 7

**********

Wielki Post 2015 – Odcinek 37

FranciszkanieTV https://youtu.be/R-jfhldWl4A

Wielki Post 2015 – Odcinek 38

**************************************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

******

Błądzić mogą tylko dzieci, rodzice nigdy!

Gianni i Antonella Astrei, Pierluigi Diano / slo

(fot. Photosightfaces / Foter / CC BY-NC-SA)

Bycie rodzicami to przygoda fascynująca, ale trudna. W życiu nic nie jest przypadkowe i jeśli rezultaty można powiązać z pewnymi czynnikami, z pewnością popularne powiedzenie: “Człowiek zbiera to, co sam zasiał”, ma swoje uzasadnienie. Jeśli dzieci nas kochają, będą się starały być jak to, co najlepszego widzą w nas.

 

 

“Fundamenty zdrowia psychicznego dorosłego człowieka zostają położone w dzieciństwie […].

To, co zaczyna się w dzieciństwie, nie kończy się wraz z nim. […] Jeśli dzieci nas kochają, będą się starały być jak to, co najlepszego widzą w nas.”

(Donald W. Winnicott)

W życiu nic nie jest przypadkowe i jeśli rezultaty można powiązać z pewnymi czynnikami, z pewnością popularne powiedzenie: “Człowiek zbiera to, co sam zasiał”, ma swoje uzasadnienie. O ile ludzie zwracają na to uwagę, wykonując swój zawód czy w ogóle w pracy, gdzie wymaga się od człowieka zastosowania zasad w praktyce, nauki, uaktualniania wiedzy, zadziwia, z jaką niefrasobliwością podchodzi się do zasadniczego zadania rodziców, jakim jest wychowanie dzieci. Jesteśmy przekonani, wiemy to z własnego doświadczenia, że bycie rodzicami to przygoda fascynująca, ale trudna. Prawdopodobieństwo błędów jest olbrzymie i popełnimy je z różnych przyczyn.

 

Obecny styl życia często nakłada obowiązek pracy na oboje rodziców. Dziecko zostaje zatem zapisane do żłobka, oddane pod opiekę opiekunki albo babci. Są to oczywiście rozwiązania nie do uniknięcia, ale jesteśmy jednocześnie przekonani, że, zwłaszcza w pierwszych latach życia, ciągły kontakt rodziców z dzieckiem jest konieczny i odgrywa rolę zasadniczą.

Ponadto, szczególną uwagę należy poświęcić tematowi, jakim jest wychowanie jedynaka, co jest dziś bardzo częste. Zachodzi ryzyko, że rodzice w całości przeleją na niego swoje troski i oczekiwania, doprowadzając do tego, że wychowają dziecko niespokojne, zbytnio obciążone odpowiedzialnością. Rodziny posiadające jedno dziecko często mają tendencję do dzielenia się doświadczeniami w mniejszym stopniu, co przecież jest niezwykle cenne i powinno zachodzić pomiędzy pokoleniami. Do tego dochodzi, niekiedy także na płaszczyźnie wychowawczej, pragnienie rodziców, by robić wszystko samemu, przekonanie o swojej nieomylności i wszechwiedzy lub przeciwnie: dochodzi do nadmiernej interwencji babci, która stara się zastąpić matkę.

Telewizja, nieodzowny gość w naszych domach, stanowi również istotny czynnik ingerujący w życie rodzinne, promując zniekształcone wzorce i styl życia odległy od rzeczywistości oraz wartości diametralnie sprzeczne z tym, co chcielibyśmy przekazać swym pociechom. Krótko mówiąc, dziś trudniej jest wychowywać nasze dzieci.  My, rodzice, często jesteśmy przekonani, że popełniać błędy mogą tylko dzieci, podczas gdy my jesteśmy nieomylni. Tak naprawdę wszyscy wiemy, że to nieprawda. Przyznanie się do błędu wobec któregoś z naszych dzieci ma nadzwyczajną wartość pedagogiczną.

Rzecz jasna, nie wszystkie błędy mają takie same konsekwencje i tę samą wagę. Istnieje pewna skala, według której klasyfikujemy błędy jako bardziej lub mniej poważne. Istnieją też pewne potknięcia, które należy zaliczyć raczej do rozdziału “dobre maniery”, to znaczy właściwe stylowi życia człowieka w odróżnieniu od zwierzęcia. Za błąd uważamy zachowanie, które może mieć negatywne konsekwencje dla dziecka zarówno na płaszczyźnie fizycznej, jak i psychologicznej. Po pierwsze, chodzi tu o dbałość o jego ciało konieczną podczas wzrostu i rozwoju, po drugie, o równowagę psychiczną, aspekt bardzo często przemilczany, niemal nieznany i dlatego zaniedbany. Podważenie własnego zachowania świadczy o pozytywnym podejściu. Pomaga nam rozwijać się, pozbawia nas złudzeń, natomiast buduje w nas pewną otwartość. Jeśli uda nam się wprowadzić te założenia w życie i przyłożyć do naszej roli rodzica, jest oczywiste, że przyniesie to nam i naszym dzieciom, a zwłaszcza im, pozytywne owoce.

 

Dlatego podajemy kilka rad dla rodziców: to, czego nie powinni robić.

  • Nie mów jedynie “Nie rób tego”, jeśli nie możesz potem dodać “ale to”.
  • Nie nazywaj czegoś “kaprysem dziecka”, jeśli masz na myśli “przeszkadzasz mi”.
  • Nie rozmawiaj o życiu dzieci w ich obecności i niech ci się nie wydaje, że nie słuchają, nie obserwują i nie rozumieją.
  • Nigdy nie przerywaj dziecku jego zajęcia bez uprzedzenia.
  • Nie pokazuj swojego uczucia wobec dziecka poprzez wylewne czułości, ale okazuj mu tyle czułości, ile potrzebuje.
  • Nie wyprowadzaj na spacer swojego dziecka, ale idź z nim na spacer.
  • Nie bój się czynić wyjątków od reguły.
  • Nie martw się, jeśli dziecko się przewróci lub nie chce jeść itp., rób to, co jest słuszne w danej sytuacji, zamiast zamartwiać się i narzekać.
  • Nie nabijaj się z dziecka i nie bądź sarkastyczny; śmiej się z twoim dzieckiem, a nie z twojego dziecka.
  • Nie pokazuj swojego dziecka innym jak przedmiotu ani nie rób z niego zabawki.
  • Nie wygłaszaj kazań twojemu dziecku, a jeśli ci się to zdarzy, nie dziw się i nie złość, jeśli okaże znudzenie.
    • Nie sądź, że dziecko rozumie to, co do niego mówisz, tylko dlatego, że mu to mówisz.
    • Jeśli zrobiłeś coś w przypływie gniewu, nie udawaj, że zrobiłeś to “dla dobra dziecka”, oszustwo jest bardziej szkodliwe niż gwałtowny, ale szczery charakter.
    • Nie łam obietnic; nie składaj ich, jeśli wiesz, że nie potrafisz ich dotrzymać.
    • Nie kłam i nie odpowiadaj wymijająco na pytania dziecka.

    (Susan Isaacs)

     

    Więcej w książce: Błędy mamy i taty. Praktyczny poradnik dla rodziców – Gianni i Antonella Astrei, Pierluigi Diano

    http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,64,bladzic-moga-tylko-dzieci-rodzice-nigdy.html

*********

List od Boga do serca każdej kobiety

Pustynia serc / youtube.com

(fot. shutterstock.com)

Bóg poprzez Pismo Święte mówi do serca każdej kobiety słowa, w które czasem trudno uwierzyć…

 

“Moja córko! Czy wiesz, że jesteś piękna? Bo jesteś.

Czy wiesz, że kocham Cię taką, jaką jesteś? Bo kocham.

Góry mogą ustąpić, a pagórki się zachwiać, ale ja zawsze będę Cię kochał…”.

Słowa Pisma Świętego pochodzące z serca samego Boga skierowane do płci pięknej.
Przesłanie do serca każdej kobiety od kochającego Ojca w niebie.
Projekt realizowany przez twórców strony internetowej www.listodboga.pl przy współpracy Pustyni Serc.

Muzyka: “That Kid in Fourth Grade Who Really Liked the Denver Broncos” (Chris Zabriskie) / CC BY 4.0

Zapraszamy do subskrypcji naszego kanału youtube oraz na
facebook: www.facebook.com/pustynia.serc
Tweeter: www.twitter.com/PustyniaSerc
www.wsparcieduchowe.pl/
www.listodboga.pl

*********

Od czego zależy szczęście rodziny?

Posłaniec

Anna Błasiak / Posłaniec Serca Jezusowego / slo

Każda rodzina tworzy swój własny świat z niepowtarzalną organizacją życia (fot. shutterstock.com)

Rodzina ma swoje radości i smutki, wzloty i upadki. Jednak jej szczęście zależy od jakości fundamentu – małżeństwa…

 

Każda rodzina tworzy swój własny świat z niepowtarzalną organizacją życia. Stanowi system zmieniający się w czasie, bowiem rodzina rozwija i zmienia się, przechodzi przez określone etapy. Na poszczególnych etapach życia rodzinnego pojawiają się specyficzne problemy i zadania, formułowane są odmienne wzorce zachowań i relacji, kształtują się formy bliskości. Środowisko rodzinne musi się przystosowywać do wydarzeń, które są typowe dla rozwoju (narodziny, śmierć, dojrzewanie poszczególnych członków). Jednak przejście do kolejnej fazy wymaga, aby wszystkie zadania etapu poprzedniego zostały wykonane. W przeciwnym razie może dojść do nasilania się wewnętrznych napięć i konfliktów lub wystąpienia niepożądanego zachowania (wagary, anoreksja, agresja). Wówczas rodzina ma problem.

Prehistoria rodziny
Za pierwszy etap życia rodzinnego często przyjmuje się fazę narzeczeństwa. Temu etapowi oczywiście nie przysługują prawa małżeńskie. Nie można go traktować jako życia małżeńskiego, tyle że bez ślubu. W tej fazie młodzi poznają siebie, zaprzyjaźniają, doświadczają radości oczekiwania i uczą się kontaktu partnerskiego, zdobywają nowe doświadczenia, często powiązane z trudem budowania związku. W tym czasie zapadają decyzje dotyczące przyszłego życia. Ważne są motywy zawarcia związku małżeńskiego, powody, dla których dwoje ludzi chce być razem w szczęściu i nieszczęściu do końca swoich dni.

 

Wspólnota życia
Potem następuje faza wczesnego małżeństwa, często określana mianem partnerstwa prawnie usankcjonowanego. Etap ten rozpoczyna ceremonia ślubna, która dla każdej pary ma inne znaczenie. Dla jednych jest to rytuał rozdzielający poszczególne okresy życia, dla innych to sakrament. Sama ceremonia nie zmieni na lepsze, nie poprawi relacji między młodymi małżonkami, jeżeli wcześniej w tym zakresie były problemy. Ważny dla jakości związku jest cel ich wspólnego życia, czyli zasadność istnienia małżeństwa. Określenie tego jest potrzebne, by małżeństwo mogło prawidłowo funkcjonować. Ta faza to czas uczenia się wspólnego życia i wypracowywania własnego stylu. Po wspólnym zamieszkaniu pojawiają się radości i trudności związane z praktycznymi aspektami bycia razem. Każde małżeństwo powinno wypracować sposoby radzenia sobie z sytuacjami trudnymi oraz rozwiązywania konfliktów, by związek był satysfakcjonujący i szczęśliwy. Jest to czas tworzenia się więzi małżeńskiej (przy czym inaczej przeżywa to mąż, a inaczej żona) oraz konfrontacji wyobrażeń o życiu małżeńskim z rzeczywistością. Na tym etapie musi dojść do uniezależnienia się od własnych rodziców, co wiąże się z ustaleniem granic z teściami, wypracowania niezależności przy równoczesnym pozostawaniu w emocjonalnym związku z rodzicami.

 

Współcześnie często ta faza nie istnieje (gdyż dziecko pojawia się wcześniej) lub występuje tendencja do jej wydłużania (odkładanie poczęcia dziecka).

 

Nowy członek
Kolejna faza życia rodzinnego to narodziny dziecka. Oczekiwanie na dziecko może być czasem pięknym, ale też powodującym wiele stresów i napięć. Pojawia się nowa organizacja życia, nowe role mamy i taty. Na tym etapie ważna jest umiejętność połączenia ról małżeńskich i rodzicielskich. Stanowi to niejako sprawdzian jakości więzi małżeńskiej. W przypadku pojawienia się dziecka powstaje trójkąt relacji i zależności, zatem może pojawić się zazdrość, a w konsekwencji wiele spraw małżeńsko-rodzinnych rozwiązywanych zostaje “przez dziecko”. Dochodzi też do zbliżenia dwóch rodzin i “narodzin” dziadków, cioć, wujków… Ważną płaszczyzną na tym etapie jest kwestia wychowania dziecka.
Średnia faza małżeństwa to rodzice z dziećmi w wieku szkolnym. Jest ona często uważana za najlepszą, gdyż rodzice mogą się cieszyć sukcesami w pracy zawodowej lub tymi wypracowanymi w życiu rodzinnym. Mogą również rozwijać swoje pasje i zainteresowania, bo mają więcej czasu dla siebie – dorastające dzieci stają się coraz bardziej samodzielne i nie potrzebują już tak intensywnej opieki i uwagi. Bogatsi w zdobyte doświadczenie małżonkowie przejawiają dojrzalsze podejście do życia. Naturalnym zjawiskiem w tej fazie jest konflikt pokoleń, który zawsze był, jest i będzie, gdyż “starzy” i “młodzi” działają po swojemu.

 

Starsze pokolenie, przekazując młodszemu swoją wiedzę, musi pamiętać, że nie wszystko, co dawniej było dobre, jest i dzisiaj najlepsze. Małżonkowie, mając więcej czasu dla siebie, mogą również zacieśnić wzajemny związek. Jednak może to być trudny okres związany z jednej strony z niespełnieniem się oczekiwań małżonków, z drugiej zaś z kryzysem średniej fazy życia mężczyzny przejawiającym się zainteresowaniem młodymi kobietami. Kobiety mogą czuć się mniej atrakcyjne z powodu procesu fizycznego starzenia się. U małżonków może pojawić się poczucie bycia niepotrzebnym, gdy ich dzieci postępują w taki sposób, jakby nie potrzebowały rodziców.

 

Opuszczone gniazdo
Kolejna faza to oddzielanie rodziców od dzieci, czyli etap “pustego gniazda”. Dorosłe dzieci odchodzą z domu, zakładają własne rodziny. Pojawia się konieczność ukształtowania i wypracowania nowych relacji: rodzic – dorosłe dziecko/dzieci. Przed małżonkami jawi się nowa rola – dziadków. Rodzące się w tym czasie u rodziców poczucie osamotnienia spowodowane jest opuszczeniem przez dzieci domu rodzinnego. Jeżeli małżonkowie przez całe życie poświęcali się tylko swoim dzieciom, zapominając o współmałżonku i małżeństwie, może okazać się, że teraz tworzą “pusty związek” – są razem, ale obok siebie. Zwykle tej fazie towarzyszą niedomagania związane ze zbliżającą się starością oraz problemy ekonomiczne.

 

Starość we dwoje
Ostatni etap życia rodzinnego to faza emerytury i starości. Gdy poprzednie etapy przebiegły właściwie i małżonkowie doświadczają poczucia, że dobrze wychowali swoje dzieci, cieszą się wnukami, to ten czas może być okresem stabilizacji i harmonii. Jest to najczęściej czas przejścia z aktywnego trybu życia na emeryturę, a z tym wiąże się wspólne i całodzienne przebywanie małżonków razem, co może rodzić nieporozumienia. Śmierć jednego z małżonków zakłóca stabilizację, wprowadzając czas żałoby, a niejednokrotnie stawiając przed całą rodziną problem opieki nad osamotnionym rodzicem.
Każdy etap życia rodzinnego ma swoje radości i smutki, zakręty i wiry, co wymaga odpowiedniej strategii życia. Fundamentem jest związek małżeński, który inicjuje jej powstanie. Dlatego od jakości małżeństwa zależy szczęście całej rodziny.

 

Anna Błasiak – doktor nauk humanistycznych w zakresie filozofii; adiunkt na Wydziale Pedagogicznym Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie; absolwentka Studium Teologii Rodziny w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Członek zespołu redakcyjnego czasopisma “Horyzonty Wychowania”.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,125,od-czego-zalezy-szczescie-rodziny.html

*********

“Władze nie mogą osądzać nauczania Kościoła”

KAI / psd

“Obecność Księdza Arcybiskupa w sądzie oznaczałaby, iż godzimy się na to, by władza państwowa badała legalność głoszenia nauczania Kościoła. Jako polscy katolicy powinniśmy stanowczo zaprotestować” – piszą sygnatariusze apelu, skierowanego do abp. Józefa Michalika.

 

Dziewiątego kwietniu w przemyskim sądzie ma odbyć się kolejna rozprawa z powództwa feministki Magdaleny Marenin, która żąda przeprosin od metropolity przemyskiego za słowa, wypowiedziane w październiku 2013 r. we wrocławskiej katedrze.

 

 

Publikujemy treść apelu:

W kazaniu wygłoszonym 16 października 2013 roku we wrocławskiej Katedrze Ksiądz Arcybiskup Józef Michalik mówił o podstawowych zasadach nauczania Kościoła dotyczących rodziny. Treści doktrynalnych nie odnosił do żadnej konkretnej osoby. Mimo to jedna z feministek uznała, iż obraża ją to osobiście i skierowała sprawę do sądu. Sąd Okręgowy w Przemyślu przyjął takie powództwo i rozpoczął jego rozpatrywanie. Oznacza to, iż sędzia orzekający w sprawie widzi przynajmniej teoretyczną możliwość orzeczenia, iż głoszenie nauczania katolickiego w Polsce jest nielegalne. Gdyby sędzia z góry wykluczał taka możliwość, tak skonstruowane powództwo już na wstępie by oddalił.

Sędzia uznał, że władza państwowa posiada jurysdykcję dla badania legalności głoszenia nauczania Kościoła i dla zbadania tej kwestii zażądał, by Księdza Arcybiskup Józef Michalik 9 kwietnia 2015 roku stawił się w Sądzie Okręgowym w Przemyślu, by składać zeznania.

Akcja Katolicka i Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży zwracają się z prośbą do Księdza Arcybiskupa, by odmówił uczestniczenia w takim postępowaniu. Obecność Księdza Arcybiskupa w sądzie oznaczałaby, iż godzimy się na to, by władza państwowa badała legalność głoszenia nauczania Kościoła. Jako polscy katolicy powinniśmy stanowczo zaprotestować.

Jeżeli polskie przepisy dopuszczają, by sąd badał legalność nauczania religii katolickiej, powinny być natychmiast zmienione. Jeśli przemyski sędzia działa bezprawnie, powinny natychmiast zostać w stosunku do niego wyciągnięte konsekwencje.

Akcja Katolicka i Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży i apelują do parlamentarzystów i wszelkich organów posiadających kompetencje dla podjęcia działań w zaistniałej sytuacji, by natychmiast wszczęły stosowne kroki. 9 kwietnia 2015 roku w Sądzie Okręgowym w Przemyślu nie powinna się odbyć rozprawa, podczas której sąd będzie badał, czy głoszenie nauczania Kościoła jest zgodne z prawem.

Paweł Kurasz
Tadeusz Rogowski
Akcja Katolicka Archidiecezji Przemyskiej

***

Przypomnijmy, że abp Józef Michalik został pozwany przez feministkę Magdalenę Marenin za słowa, wypowiedziane w październiku 2013 r., podczas Mszy św. z okazji 90. urodzin kard. Henryka Gulbinowicza. Metropolita przemyski stwierdził: “Wiele dziś się mówi i słusznie o karygodnych nadużyciach dorosłych wobec dzieci. Tego rodzaju zła nie wolno tolerować, ale nikt nie odważy się pytać o przyczyny, żadna stacja telewizyjna nie walczy z pornografią, z promocją fałszywej, egoistycznej miłości między ludźmi”.

“Nikt nie upomina się za dziećmi cierpiącymi przez brak miłości rozwodzących się rodziców, a to są rany bolesne i długotrwałe. Na naszych oczach następuje promocja nowej ideologii gender. Już kilkanaście najważniejszych uniwersytetów w Polsce wprowadziło wykłady z tej nowej i niezbyt jasnej ideologii, której programową radę stanowią najbardziej agresywne polskie feministki, które od lat szydzą z Kościoła i etyki tradycyjnej, promują aborcję i walczą z tradycyjnym modelem rodziny i wierności małżeńskiej”.

Magdalena Marenin wniosła o przeprosiny w ogólnopolskiej gazecie oraz podczas kazania w niedzielę lub święto oraz wpłaty tysiąca złotych na Centrum Praw Kobiet. W sądzie towarzyszył jej prof. Jan Hartman. W czasie rozprawy, na korytarzu sądu grupa osób odmawiała różaniec.

Ze względu na nieobecność abp. Michalika na pierwszej rozprawie, który uczestniczy w zebraniu plenarnym Episkopatu w Warszawie, sędzia Jacek Saramaga wyznaczył kolejną rozprawę. Mają być wówczas przesłuchane strony postępowania, czyli Magdalena Marenin i abp Józef Michalik.

Po rozprawie komunikat wydała Kuria Metropolitalna w Przemyślu. “Jesteśmy przekonani, że Ksiądz Arcybiskup miał nie tylko prawo, ale i obowiązek przypominać o tym, czym w rozumieniu Chrystusa i Kościoła jest małżeństwo, a także wskazywać współczesne zagrożenia wymierzone przeciwko rodzinie” – napisał rzecznik archidiecezji przemyskiej ks. Bartosz Rajnowski. Jego zdaniem, słowa abp. Michalika nie mogą być rozpatrywane jako obrażające kogokolwiek indywidualnie.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21659,wladze-nie-moga-osadzac-nauczania-kosciola.html

*********

 

Wy Mnie ZNIEWAŻACIE! Rozmowy Jezusa

26 marca 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ

Warto najpierw uważnie przeczytać poniższy – z konieczności dość długi – fragment z Janowej Ewangelii (Jan 8, 12- 59). Jest to bodaj najbardziej dramatyczna rozmowa Jezusa z uczonymi w Piśmie. Trudno wyobrazić sobie „twardszą” rozmowę… Sprawdźmy to sami, a dopiero potem zapraszam do przeczytania kilku refleksji, które tylko w niewielkiej części podejmą treść rozmowy, której kulminacyjnym punktem jest próba ukamienowania Jezusa.

A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. Rzekli do Niego faryzeusze: Ty sam o sobie wydajesz świadectwo. Świadectwo Twoje nie jest prawdziwe.

W odpowiedzi rzekł do nich Jezus: Nawet jeżeli Ja sam o sobie wydaję świadectwo, świadectwo moje jest prawdziwe, bo wiem skąd przyszedłem i dokąd idę. Wy zaś nie wiecie, ani skąd przychodzę, ani dokąd idę. Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał. Także w waszym Prawie jest napisane, że świadectwo dwóch ludzi jest prawdziwe. Oto Ja sam wydaję świadectwo o sobie samym oraz świadczy o Mnie Ojciec, który Mnie posłał.

Na to powiedzieli Mu: Gdzie jest Twój Ojciec? Jezus odpowiedział: Nie znacie ani Mnie, ani Ojca mego. Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i Ojca mego.

Słowa te wypowiedział przy skarbcu, kiedy uczył w świątyni. Mimo to nikt Go nie pojmał, gdyż godzina Jego jeszcze nie nadeszła.

A oto znowu innym razem rzekł do nich: Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie. Rzekli więc do Niego Żydzi: Czyżby miał sam siebie zabić, skoro powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?

A On rzekł do nich: Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich.

Powiedzieli do Niego: Kimże Ty jesteś? Odpowiedział im Jezus: Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego.

A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu. Rzekł więc do nich Jezus: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba.

Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego. Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.

Odpowiedzieli Mu: Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: Wolni będziecie?

Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni.

Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca.  W odpowiedzi rzekli do Niego: Ojcem naszym jest Abraham. Rzekł do nich Jezus: Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama.  Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego. Rzekli do Niego: Myśmy się nie urodzili z nierządu, jednego mamy Ojca – Boga.  Rzekł do nich Jezus: Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki.

Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie. Kto z was udowodni Mi grzech? Jeżeli prawdę mówię, dlaczego Mi nie wierzycie?

Kto jest z Boga, słów Bożych słucha. Wy dlatego nie słuchacie, że z Boga nie jesteście.

Odpowiedzieli Mu Żydzi: Czyż niesłusznie mówimy, że jesteś Samarytaninem i jesteś opętany przez złego ducha? Jezus odpowiedział: Ja nie jestem opętany, ale czczę Ojca mego, a wy Mnie znieważacie.  Ja nie szukam własnej chwały. Jest Ktoś, kto jej szuka i sądzi.

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki. Rzekli do Niego Żydzi: Teraz wiemy, że jesteś opętany. Abraham umarł i prorocy – a Ty mówisz: Jeśli kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki. Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kim Ty siebie czynisz?

Odpowiedział Jezus: Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, który Mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie: Jest naszym Bogiem, ale wy Go nie znacie. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy – kłamcą. Ale Ja Go znam i słowa Jego zachowuję.  Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał (go) i ucieszył się. Na to rzekli do Niego Żydzi: Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem. Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.

 

Wstrząsające rozmowy

Perykopy ewangeliczne, czytane w piątym tygodniu Wielkiego Postu,są momentamiwstrząsające; uświadamiają nam to między innymi, że Jezus – jeszcze przed Męką – doświadczał w rozmowach z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami ogromnej przykrości. Jego bowiem rozmówcy atakowali w Nim Boże Synostwo; posunęli się aż do stwierdzenia: „Teraz wiemy, że jesteś opętany”. Przy innej okazji Jezus został posądzony o to, że współpracuje z …Belzebubem (por. Łk 11, 15-19).

Atak uczonych w Piśmie na Boże Synostwo Jezusa warto zestawić z zaskakującym faktem, że sam Jezus w czasie całej publicznej działalności unikał deklaracji wprost, że jest Bożym Synem! Wręcz tę najważniejszą prawdę o Sobie ukrywał. Demonom ujawniającym tę prawdę, nakazywał milczenie. Gdy pewnego razu duch nieczysty wołał: „Wiem, kto jesteś: Święty Boży”, wtedy Jezus surowo mu przykazywał: „Milcz i wyjdź z niego” (Mk 1, 24. 25). Jezus najwyraźniej nie życzył sobie, by to od demonów ludzie dowiadywali się, Kim tak naprawdę jest ich wielki nauczyciel, uzdrowiciel i wielki dobroczyńca.

Druga intrygująca rzecz. Czasem bywało i tak, że Jezus nakazywał, by nie rozpowiadano tego, co uczynił (Mk 7, 36). Wiadomo, nakaz milczenia okazywał się nieskuteczny; raczej wywoływał skutek odwrotny. To, być może naszym zdaniem, dziwne i niezrozumiałe zachowanie Jezusa miało opóźnić rozpoznanie w Nim wyczekiwanego Mesjasza, który z kolei w rozumieniu Izraelitów miałby jak najszybciej „uruchomić” swoje potężne możliwości i spełnić nadzieje marzenia Izraela o wyzwoleniu z politycznej niewoli i o doczesnej wielkości.

W końcu jednak musiało dojść do paru zasadniczych rozmów Jezusa i uczonych w Piśmie oraz faryzeuszy. Przyszedł taki moment, w którym Jezus mógł już mówić otwarcie o swojej wyjątkowej relacji z Bogiem, nazywając Go swoim Ojcem. Żydów mocno to bulwersowało i gorszyło. Jezus jednak zapewniał swych rozmówców (jakby nie było religijnie wykształconych i biegłych w Piśmie), że w niczym nie uchybił woli Ojca; że cały czas czynił wszystko w doskonałym posłuszeństwie wobec Ojca i w doskonałej jedności z Nim.

W ten sposób Pan Jezus odsłaniał zupełnie nową prawdę o Bogu.

AŻydzi świetnie zorientowani w „temacie” Boga Jedynego poczuli się wprost skonfrontowani z rzeczywistością … Drugiej Boskiej Osoby – z obecnym tu i teraz Synem Bożym! A czekało ich jeszcze jedno rewelacyjne odkrycie: Trzeciej Osoby Trójcy Świętej!

Nauka Jezusa niosła wszystkim Jego słuchaczom jeszcze jedną niesłychaną prawdę. Używając różnych środków językowych (przypowieści i stwierdzeń wprost), Jezus zapraszał swych słuchaczy do wejścia w głąb życia Boskich Osób.

Tu, niestety – w „punktach” najważniejszych i najdroższych Bosko-ludzkiemu Sercu Jezusa – doszło do głosu niezrozumienie i radykalny opór. Jezus, zamiast zrozumienia i przyjęcia, doświadczył odrzucenia. Poczyniono wobec Niego zarzuty najbardziej nieprawdopodobne i raniące Jego godność do żywego. Zarzucano Mu, że jest chory psychicznie: „Wielu spośród nich mówiło: On jest opętany przez złego ducha i odchodzi od zmysłów. Czemu Go słuchacie?” (J 10, 20; także por. Mk 3, 21). Te niezwykle bolesne zarzuty brutalnie uderzaływ tożsamość i Boską godność Jezusa Chrystusa. Prawdy o Sobie przyszło Jezusowi bronić nie tylko w ostrych debatach i przed sądami Żydów oraz Rzymian, ale i, w końcu, na drzewie hańby – na Krzyżu!

Dziś wiemy

Dziś wiemy i wierzymy, że Jezus Chrystus jest rzeczywiście Synem Bożym, a wcielając się, zjednoczył się z naszą ludzką naturą. Uczynił to dla naszego zbawienia i szczęścia, które w doczesności się zaczyna, a swe olśniewające dopełnienie znaleźć ma w wieczności!

Dziś wiemy, że największym powodem naszej radości jest to, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy, choć jeszcze się w pełni nie okazało, co to Boże dziecięctwo tak naprawdę oznacza(por. 1 J 3, 1 nn). Dopiero w godzinie śmierci i po oczyszczeniu w czyśćcu – w pełni rozradujemy się naszą niebywałą godnością dzieci Bożych. Ważne jest jednak to, byśmy już teraz przyswajali sobie wielką prawdę o tym, że Bóg Ojciec miłuje nas i widzi w nas swoje dzieci umiłowane. Bóg Ojciec miłuje nas taką samą Miłością, jaką miłuje swego Syna. Z wielką precyzją zapewnia nas o tym Jezus Chrystus w tym zwięzłym wyznaniu: „Jak Mnie umiłował Ojciec tak i Ja was umiłowałem” (J 15, 9).

Zapytajmy: na ile my przyjęliśmy Objawienie Się Boga w Jezusie Chrystusie?

Czym – w sensie egzystencjalnym (by tak rzec poznawczo-wzruszeniowym) – jest dla nas prawda o Trzech Boskich Osobach i skierowanym do nas, spowitym tajemnicą, zaproszeniu do udziału w Życiu Trójjedynego?

Czym jest szokująca i olśniewająca miara miłości Jezusa do nas, wypowiedziana w tym wyznaniu Pana: Jak Mnie umiłował Ojciec tak i Ja was umiłowałem?

Czy my także, podobnie jak współcześni Jezusowi Żydzi, wciąż nie stawiamy oporu Jezusowej Ewangelii? A może on przybierać różny kształt…

Przeszkody. „Kompleks Boga”

Z pewnością różne przeszkodyutrudniają nam dostęp do radości, która wypływa z wyrazistej i odnawianej świadomości, że jesteśmy dziećmi Bożymi, które ogarnia odwieczna i wszechmocna Miłość Boga Ojca.

Jakie są te przeszkody?

– Może niektóre z nich, nawet jakąś zasadniczą, uda nam się (jeszcze raz, jeszcze dokładniej) wskazać, „opracować” i unieszkodliwić…

[W pierwotnej wersji, dziś przeredagowanej, kierowanej do uczestników rekolekcji, mówiłem] Niektóre przeszkody odsłonią się nam w pierwszym Tygodniu Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli; także w kolejnych Tygodniach rekolekcji ignacjańskich to poznanie się pogłębi…

Teraz powiem krótko o bardzo poważnej przeszkodzie, którą pewien psycholog (Richter) nazwał panoszącym się w naszych czasach kompleksem Boga.Ludzie chorują dzisiaj, i to masowo, na „kompleks Boga”.

Ludzie żywiący (i podkarmiający w sobie) kompleks Boga są przekonani, że sami (człowiek sam dla siebie) są w centrum Rzeczywistości. I że są dla siebie samych jedyną „boską opatrznością”. Wmawiają sobie, że sami wszystko wiedzą i potrafią zapewnić sobie szczęście. Wiedza i technika dostarczają im czegoś w rodzaju wszechmocy! – Posuwają się więc „dzielnie” do twierdzenia, że sami zbudują lepszy świat; uczynią to (demonstracyjnie) bez Boga, a nawet przeciw Niemu. Łamiąc do niedawna dobrze znane zasady Bożego Dekalogu (teraz demokratyczną większością bezceremonialnie unieważniane i zmieniane), rzucają wyzwanie Bogu Stwórcy! I ciągle jeszcze (choć ten czas się kończy) udowadniają sobie (pewno i Bogu), że świetnie się czują w samej tylko doczesności – na ziemi…

Co warte są tego rodzaju mniemania i życiowe wybory? Wystarczy rozejrzeć się po świecie – po kontynentach i krajach bardziej nam znanych, by zauważyć, że kompleks Boga jest niebywałą iluzją i, tak naprawdę, demonicznym oszustwem.

Stać się jak dziecko

A w końcu pewno to jest najważniejsze (to jedno z wielkich wskazań Jezusa), żebyśmy niezależnie od wieku uczyli się od dzieci (oczywiście najbardziej od samego Jezusa), jak być z całą ufnością otwartym na to, co Bóg Ojciec nam wyznaje, dla nas przez Syna i w Duchu Świętym czyni – serdecznie to wszystko zaofiarowując.

Warto całe życie, do ostatniego tchnienia, pielęgnować poznawczą otwartość, tak charakterystyczną dla małych dzieci. Nierzadkim bowiem błędem nas dorosłych jest to, iż wydaje się nam, że już wiemy, że wiemy już wszystko! (Nawet jeśli „głową” wiemy” bardzo dużo, to sercu często bywa jeszcze daleko do zasymilowania i wysmakowania całej wspaniałości i dobroci Daru Ojca w Synu nam danego).  

Dzieci, nie żywiąc uprzedzeń i lęków, otwarte są na wielki świat… To dzięki rozumowi usprawnionemu przez cechy i przymioty właściwe dziecku potrafimy powiedzieć, że ma rację św. Jan Vianey, gdy mówi:

„Bóg trzyma wewnętrznego człowieka, jak matka trzyma w swych rękach głowę dziecka, by okryć je pocałunkami i pieszczotami. (…) „Gdybyśmy wiedzieli, jak Pan nas miłuje, umarlibyśmy z rozkoszy! Nie sądzę, aby się znalazły serca na tyle nieczułe, że kochać by nie umiały, wiedząc jak są kochane… Kochać Boga i wiedzieć, że Bóg nas miłuje, jest największym naszym szczęściem na ziemi”[1].

 

Częstochowa, 9 kwietnia 2014  AMDG et BVMH  o. Krzysztof Osuch SJ

[1] – św.  Jan Vianey, proboszcz z Ars, za  : Bernard Bro OP, Nauka modlitwy, Znak, s. 180

**********

Jak dzieciństwo wpływa na nasze życie?

2ryby

Dr Maria Popkiewicz-Ciesielska

Doświadczenia z dzieciństwa jako istota naszej osobowości. Jak wpływają one na nasze dalsze życie? Ważną rolę, jaką postrzeganie dzieciństwa spełnia w dorosłym życiu, przedstawi dr Maria Popkiewicz-Ciesielska, uznany psycholog.

 

Dr Maria Popkiewicz-Ciesielska – kobieta zarażająca swoja życzliwością, niosąca pomoc. Na co dzień robi to zawodowo prowadząc gabinet psychoterapii we Wrocławiu. Podpowiada również, jak rozwiązywać problemy życia rodzinnego, zwłaszcza konflikty damsko-męskie.

*********

 

Szokująca deklaracja niemieckich zakonów

Radio Watykańskie

Radio Watykańskie / psd

(fot. shutterstock.com)

Niemieccy zakonnicy i zakonnice domagają się zmiany nauczania Kościoła odnośnie do życia seksualnego, małżeństwa i homoseksualizmu.

 

W związku ze zbliżającym się synodem biskupów o rodzinie, Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonnych, reprezentująca 18 tys. zakonnic i 4,5 tys. zakonników, wydała dokument, w którym wzywa, by Kościół zmienił swe podejście do seksualności i miał w tych sprawach więcej zaufania do wiernych. Głównym argumentem, do którego odwołują się niemieccy zakonnicy jest właśnie opinia świeckich. A dla nich – jak czytamy w dokumencie – akt płciowy nie musi być otwarty na życie, Kościół wzorem prawosławnych powinien błogosławić kolejne związki rozwodników, dopuszczając ich do komunii, a także nie powinien odmawiać błogosławieństwa parom homoseksualnym.

 

Niemieccy zakonnicy przychylają się do tych opinii. Podkreślają, że Kościół musi mieć bardziej otwarty stosunek do życia seksualnego. Obszernie rozwodzą się nad poczuciem krzywdy, jakie Kościół miałby pielęgnować ich zdaniem u rozwodników i homoseksualistów. Wśród tych ostatnich wielu miałoby aspirować do chrześcijańskiego stylu życia, wiernego partnerstwa na całe życie, ale nie mogą pogodzić się z faktem, że Kościół wymaga od nich zachowania wstrzemięźliwości płciowej. “Jakże homoseksualiści mieliby się uważać za ukochane dzieci Boga, jeśli Kościół katolicki nie che im błogosławić w ich dążeniu do spełnionego partnerstwa” – pytają retorycznie autorzy odezwy.

 

W deklaracji dużo jest takiej populistycznej retoryki. Przełożeni niemieckich wspólnot zakonnych ostro krytykują Kościół, twierdząc, że zbyt długo zostawiał wszystkie te kwestie bez należytej odpowiedzi. Jednocześnie dają do zrozumienia, że to właśnie Magisterium Kościoła ponosi odpowiedzialność za pogłębiającą się przepaść między doktryną a codziennym życiem wiernych świeckich.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21636,szokujaca-deklaracja-niemieckich-zakonow.html

********

Wielki Post 2015 – Odcinek 37

FranciszkanieTV

O autorze: Judyta