Szanowni Państwo.
Konwencję wyborczą PiS z udziałem Andrzeja Dudy postanowiłem obejrzeć w całości w Internecie. Bez wycinających montażystów i gęgaczy z TVN24, Polsatu News czy TVP Info. Liczyłem po cichu na to, że ta impreza może “wypalić” i pozytywnie zaskoczyć obserwatorów sceny politycznej. Wszak kilka wystąpień Dudy w polskich powiatach za pośrednictwem sieci już widziałem. I nie można było oprzeć się wrażeniu, że posiada on w sobie ukryte talenty, czy to wizerunkowe, czy to oratorskie. Jednak to co wydarzyło się na konwencji, przerosło moje oczekiwania. Tak spektakularnej i tak profesjonalnie przygotowanej imprezy politycznej w Polsce jeszcze nie widziałem. Nie tylko na prawicy, ale w całej polskiej polityce. Tym większe jest to zaskoczenie, biorąc pod uwagę wszystkie ostatnie PR-owe ruchy PiSu, które bardziej przypominało niezdarny spacer słonia po składzie porcelany, niż spójną kampanię.
Obserwuję też reakcje na to, co się wydarzyło w tzw. “środowisku”. Twitter został zasypany pozytywnymi reakcjami komentatorów, nawet pseudodziennikarzy mętnego nurtu. Duda notuje niespotykany przyrost “followersów”. Media konserwatywne wpadły wręcz w euforię, wietrząc szanse Dudy nawet na wygraną w wyborach. Wielu anonimowych internetowych komentatorów podkreślało, że od teraz popiera Dudę, że ich do siebie przekonał. Byli i tacy, co twierdzili, że nawet wzruszył, opowiadając o jednej z jego ostatnich rozmów z Lechem Kaczyńskim. Powszechne stają się porównania konwencji PiS do PO, jak Porsche do Poloneza. Eksperci od marketingu politycznego podkreślają, że impreza PiS była perfekcyjnie przygotowana, Eryk Mistewicz ocenia tę konwencję za najlepszą w historii polskiej polityki, zaś prof. Andrzej Nowak uznał wystąpienie Dudy, za najważniejsze przemówienie od mowy Jana Olszewskiego w sejmie, tuż przed obaleniem jego rządu. Euforia nie schodzi również z twarzy samych działaczy PiS, którzy goszczą w wieczornych programach publicystycznych. Są uśmiechnięci od ucha do ucha, widać u nich autentyczną radość, nic nie jest ich w stanie wytrącić z równowagi.
Słowem, konwencja wyborcza podziałała na działaczy i sympatyków PiS niezwykle mobilizująco, przywracając gasnący powoli optymizm. Atmosfera na starcie kampanii miała być nie najlepsza, między kuluarami przebąkiwano podobno o tym, że kampania już na starcie jest przegrana. Media donosiły, że partia nie ma żadnego pomysłu na jej prowadzenie.
Tymczasem po konwencji uwierzono w to, że niekorzystne trendy są możliwe do odwrócenia i nic nie jest jeszcze stracone w wyścigu o fotel prezydenta RP. Podkreśla się, że to Komorowski dziś boi się Dudy, uciekając od debaty z nim, a nie odwrotnie. W sympatyków i działaczy PiS wstąpiły nowe energie i zapał do działania, których tak bardzo brakowało do tej pory.
Sytuacja trochę przypomina mi zeszłoroczny mecz polskich piłkarzy z Niemcami na Stadionie Narodowym. Nikt w nich nie wierzył, od razu spisano ich na straty, nic nie wskazywało na to, że koszmarną serię ostatnich kompromitacji można odwrócić z aktualnym mistrzem świata. Tymczasem po spotkaniu zakończonym zwycięstwem Polski 2:0 media, kibice, komentatorzy i sami piłkarze wpadli w totalną euforię, w jednej chwili wierząc w to, że piłkarskie niezdary, amatorzy i cieniasy zmienili się właśnie w zgraną ekipę prowadzoną przez genialnego trenera, zdolną do zwycięstw z najlepszymi drużynami świata. I tak, z ekipy nudnej, bez polotu, niezdolnej do walki, narodziła się zupełnie odmieniona reprezentacja, popisując się w kolejnym meczu ze Szkocją niespotykaną, jak na tę kadrę, dramaturgią i nieustępliwością w walce o wygraną. Polski zespół choć ostatecznie zremisował, pokazał “zęba”, do upadłego walcząc najpierw o wyrównanie, potem o wyrwanie wygranej, co prawie się udało, gdyby Sebastian Mila zachował zimną głowę w sytuacji “sam na sam”. I nie schodzili nasi piłkarze z murawy żegnani gwizdami, tylko przy aplauzie na stojąco. W Dudę też nikt nie wierzył, w PiS nikt nie wierzył, nawet wśród wyborców. Wszystko zmieniła błyskotliwa i udana konwencja. Wróciła nadzieja na to, że ma realne szanse na pokonanie Komorowskiego. Jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki.
Zobaczymy tylko na ile ten pojedynczy sukces (zarówno PiS, jak i piłkarzy) zostanie przekuty na coś trwalszego i czy nie skończy się w punkcie wyjścia, gdy opadnie kurz po konfetti i balonikach. Bo im nadzieje sukces bardziej rozbudzone, tym ewentualny upadek z konia dotkliwiej bolesny. Jednym i drugim życzę jednak jak najlepiej.
Źródło grafiki: Polskie Radio
P.S. Przed konwencją mówiło się też o tym, że jej bohaterami mają być między innymi prawicowi blogerzy, jednak nie uświadczyłem ich tam. Ktoś wie dlaczego? Ktoś wie kto był szykowany do tych wystąpień?
Do mnie ta nadzieja na pokonanie mister GaGa (Gajowy Gamoń) jeszcze nie dotarła … ale pojawiła się nadzieja na to że PiS przestanie byc kojarzony wyłącznie z Jarosławem Kaczyńskim. A to początek długiej drogi … do zwycięstwa. Choć jak pisał Corneliu Zelea Codreanu “Droga ta biegnie poprzez górę cierpienia, las zamieszkały przez dzikie bestie oraz trzęsawisko rozpaczy.”
Jaka piękna koszula
Panie Miggorze, po co komentować PR?
Proszę się uspokoić, przecież my już znamy PIS, oni już rządzili, jak PO, PSL i SLD.
Zatrudnił się Pan u nich?
Zalatuje od Pani Kulczyckim z TVP, który wczoraj oskarżył Warzechę o branie pieniędzy od PiSu, bo porównał Komorowskiego do zdezelowanego Poloneza.
Kto czyta Warzechę te wie, jak absurdalne są to pomówienia, żeby łączyć go z PiSem.
Po co komentować PR? Idąc tokiem Warzechy we wczorajszym studio, proszę mi nie narzucać co mogę komentować, a co nie.
Staram się tylko analizować wydarzenia na scenie politycznej. A PR poruszam, bo jest w obrębie moich zainteresowań.
Z obfitości serca usta mówią.
PiS jest elementem tego systemu. Błysneło PR, bo i “jedyna” (koncesjonowana) opozycja musi trzymać poziom. Nie można przecież pozwolić żeby do głosu doszli jacys “wywrotowcy”.
Żeby nie było, nie twierdzę, że nie ma w PiS dobrych, uczciwych ludzi. Ja po prostu nie wierzę, że oni są tam większością.
Pan analizuje reklamę, nie wydarzenia. Reklama to niezobowiązujący teatr. My, starsi przerabiamy to od dziesiątków lat. Może spyta Pan rodziców czy jakiekolwiek obietnice przedwyborcze zostały zrealizowane.
Ja też mogę wyjść na scenę i powiedzieć, że jak wygram wybory będę rozdawać pieniądze na lewo i prawo, zrobię bezpłatną służbę zdrowia, dam 100 zł na każde dziecko i działać dla dobra obywateli.
Ktoś o PiSie w Radio Maryja mądrze powiedział, że za politykę krajową dałby im nagrodę Nobla, ale za politykę zagraniczną poważnego kopa w tyłek. Te ich umizgi wobec USraela są karygodne, tak jak ostatnie bezmyślne poparcie kolonizacji Ukrainy przez Sorosa i wpychanie nas w wojnę ekonomiczną (oby tylko taką!) z Rosją.
Cóż, mogę to sobie tłumaczyć tylko w ten sposób, że oni wiedzą coś, o czym my nie wiemy. Każda próba niesubordynacji wobec wierzycieli Polski z Zachodu oznacza dla nas finansowy atak nuklearny, po czym nawet o “ciepłej wodzie z kranu, jak i Tańcu z Gwiazdami nie będzie mowy.
Co do ludzi PiSu. Dostrzegam w nim dwie frakcje, co aż nadto jest dostrzegalne w terenie. Frakcja pierwsza to ludzie, którym naprawdę chodzi o coś głębszego, którym naprawdę zależy na odbudowaniu Polski i robią wszystko co w mocy, by ich marzenia ziścić. Trzon tej grupy stanowią działacze Klubów Gazety Polskiej, zaangażowani w Smoleńsk, słuchacze Radio Maryja, czy młodzi, energiczni działacze samorządowi.
Druga frakcja, to “leśne dziadki”, którzy w partii są tylko dla doraźnego interesu, sprawy publiczne traktując co najwyżej jako środek do celu, a nie cel sam sobie. Dla nich trwanie w opozycji jest nawet wygodniejsze, bo zwalnia z odpowiedzialności i gwarantuje czerpanie z państwowej kasy na lata. Fundamentem tej frakcji są byli działacze Solidarności dopuszczeni do publicznego koryta po Okrągłym Stole. Zachowując przy tym pozory pobożności, pokazując się w pierwszych ławkach Kościoła. Czyli obecnie drobni lokalni biznesmeni traktujący swoich pracowników jak śmieci, żyjący dzięki układom w lokalnych sitwach opartych na PO, PSL i SLD. I to ci ludzie, zasiadający od lat na Wiejskiej najbardziej “wycinają” delfinów z pierwszej frakcji.
Tak to widzę, jedyną realną alternatywą wobec PiS jest Ruch Narodowy.
Z Korwinem dajmy sobie spokój, bo co nie zapuka do 5% w sondażach do parlamentu, to rozwala swoją partię i pacyfikuje energię patriotycznej, acz naiwnej młodzieży. Jego libertariańskie poglądy realizowane w praktyce byłyby zabójstwem dla gospodarki w Polsce. I prezentem dla banksterów z Zachodu, którzy mogli by nas zrobić drugich mieszkańców Bangladeszu czy Kambodży czytaj wkręcanie na morderczy akord jednej śrubki przez 14 godzin dziennie 7 dni w tygodniu za miskę ryżu.
A ja odwrotnie. Za krajową dałabym im kopa, bo ich cały pomysł na Polskę polega na tym by wziąć ludziom 80% w podatkach, sfinansować za to olbrzymi aparat administracyjny, a nam rzucić ochłapy w postaci dodatków na każde dziecko i podobnych. To są socjalistyczni marnotrawcy naszych pieniędzy i złodzieje.
Politykę międzynarodową mają natomiast dość dobrą z tym wyjątkiem że wepchnęli nas do UE marnie negocjując i godząc się na każdą głupotę, ale to i tak lepsze niż targowica z PO i SLD.
Bardzo dobre jest to że Kaczyński ciśnie do współpracy z państwami środkowej Europy na co wścieka się opcja sowiecka i zarzuca mu przesadną miłość do Izraela, co wynika z parcia Kaczyńskiego do sojuszu z Ameryką, skądinąd ogólnie słusznego w sytuacji jaką mamy. Moze tylko niepotrzebnie godzi się na zbyt wiele, ale może musi.
Ogólnie jestem za Braunem, bo to człowiek przystojny, mądry i nie ma na niego haków, na Kaczyńskiego haki są i to ciężkie.
Z jednej strony jest Pani za sojuszem z Ameryką (a co za tym idzie z Izraelem), a z drugiej strony popiera Pani Brauna, który jest największym z semitorealistów w naszej debacie publicznej. Widzę tu pewną niespójność.
Co do podatków. Najniższe podatki w Europie są w Bułgarii i Rumunii. A na świecie w Afryce i Azji Wschodniej. Proszę sobie odpowiedzieć jak wygląda dobrobyt mieszkańców tamtych krajach.
Nie jestem. Ty po prostu nie rozumiesz tego co piszę i wszystko błędnie upraszczasz bo nie pojmujesz bardziej skomplikowanych działań umysłowych.