Dwa dni temu, 14.01. 2015, Sławomir Neumann oznajmił nagle, że pigułki wczesnoporonne “dzień po” będą sprzedawane w Polsce bez recepty. Dziś /16.01/ udzielił zaś wywiadu portalowi RMF24.pl na ten temat. Publikacja ta nosi tytuł “Sławomir Neumann: Nastolatki będą mogły kupować pigułkę “po” bez ograniczeń. To nie jest aborcja” /TUTAJ/.
Przytoczę fragment owego wywiadu /prowadzonego przez Konrada Piaseckiego/:
“Ale właściwie na mocy jakiego prawa?
Na mocy prawa unijnego. Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej. Firma skorzystała z tzw. rejestracji centralnej, czyli na wszystkie kraje UE. W decyzji Komisji Europejskiej jest dopuszczenie tego leku dla wszystkich krajów UE. Wyjątek jest taki: jeżeli prawo danego kraju jest uchwalone wcześniej, ustawowe, i mówi, że są jakieś ograniczenia, to prawo to może być wtedy w poszczególnych krajach inaczej stosowane.
To może jest to świetny moment, żeby takie prawo uchwalić?
My będziemy teraz oczywiście analizować całą sytuację, bo ona jest jak gdyby nowa.
Ale jest myśl w ministerstwie zdrowia, żeby uchwalić specjalne prawo dla tej pigułki po? Pigułki awaryjnej?
Panie redaktorze. To jest sytuacja, która pojawiła się bardzo niedawno. I myślałbym raczej żebyśmy mieli czas przeanalizować całą sytuację, bo mamy sytuację taką, że część leków antykoncepcyjnych dzisiaj jest sprzedawana na receptę a jeden z leków jest bez recepty.
Teoretycznie jest dzisiaj tak, że aby dostać pigułkę hormonalną, antykoncepcyjną, nastolatka: 16-latka, 17-latka musi pójść do lekarza i dostać receptę.
Tak, musi pójść do lekarza i uzyskać receptę. Właściwie musi razem z rodzicami pójść.
Natomiast jeśli odbędzie stosunek i chce zapobiec ciąży po stosunku to będzie mogła pójść do apteki i kupić pigułkę bez żadnych ograniczeń.
Tak jest. I tu jest wielka rola nas rodziców i także całego systemu edukacji seksualnej, żeby tłumaczyć, że nie jest to zwykła pigułka antykoncepcyjna, którą bierze się codziennie.
Ale nie boi się pan takiego scenariusza? Bo właściwie prawo farmaceutyczne i kodeks cywilny nie określają tego, żeby osobie poniżej 18 roku życia takiej pigułki nie sprzedawać.
Są to leki, tak jak inne leki, które są sprzedawane bez recepty, można je kupić w aptece bez pokazywania dowodu.
I nastolatka może kupić?
Może je kupić jak każdy inny lek sprzedawany bez recepty. My tę sprawę analizujemy i będziemy się starali spokojnie przeanalizować także pod względem bezpieczeństwa stosowania tego leku.
A nie warto byłoby w Polsce jakieś przepisy uchwalić dotyczące tego?”.
“Gość Niedzielny” w artykule z 14.01. /TUTAJ/ twierdzi, że:
“Rzecznik KE ds. zdrowia Enrico Brivio przekazał z kolei w środę [14.01] PAP stanowisko Komisji, zgodnie z którym to do władz krajów członkowskich UE należy ostateczna decyzja, czy zezwolić na sprzedawanie środków antykoncepcyjnych o nazwie ellaOne u siebie bez recepty.
“Zgodnie z interpretacją KE dotyczącą prawodawstwa farmaceutycznego UE oraz z uwagi na charakter produktu (antykoncepcja), państwa członkowskie są właściwe do ograniczenia sprzedaży poprzez wymaganie recepty, jeżeli uznają to za konieczne” – napisała Komisja w nocie przekazanej PAP.”.
Tygodnik podejrzewał, że wiceminister zdrowia Sławomir Neumann ugiął się pod presją feministek. Widać jednak, iż w wywiadzie dla RMF24.pl – on zwyczajnie kłamie. Charakterystyczny jest termin ogłoszenia przez niego wiadomości o dopuszczeniu do sprzedaży pigułek bez recepty – tuż przed sejmową batalią o nowelizację ustawy górniczej.
Ja uważam, że sprawa pigułek “dzień po” to typowa przykrywka. Ma ona odwrócić uwagę środowisk katolickich i konserwatywnych od protestów na Śląsku i skierować ją na wygodniejszą dla władz sprawę dopuszczalności aborcji. Już za czasów PRL SB starało się robić takie numery.
Patrząc ze Śląska widzę że ellaOne to ogólnopolska przykrywka … i to skuteczna!