Myśl dnia
Mark Twain
7 STYCZNIA – dzień powszedni Okresu Narodzenia Pańskiego
PIERWSZE CZYTANIE (1 J 3,22-4,6)
Badajcie duchy, czy są z Boga
Czytanie z Pierwszego listu świętego Jana Apostoła.
Najmilsi:
O co prosić będziemy,
otrzymamy od Boga,
ponieważ zachowujemy Jego przykazania
I czynimy to, co się Jemu podoba.
A przykazanie Jego zaś jest takie,
abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa,
i miłowali się wzajemnie tak,
jak nam nakazał.
Kto wypełnia Jego przykazania,
trwa w Bogu, a Bóg w nim;
a to, że trwa On w nas,
poznajemy po Duchu, którego nam dał.
Umiłowani,
nie dowierzajcie każdemu duchowi,
ale badajcie duchy, czy są z Boga,
gdyż wielu fałszywych proroków
pojawiło się na świecie.
Po tym poznajecie Ducha Bożego:
każdy duch,
który uznaje,
że Jezus Chrystus przyszedł w ciele,
jest z Boga.
Każdy zaś duch,
który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga;
i to jest duch Antychrysta,
który – jak słyszeliście – nadchodzi
i już teraz przebywa na świecie.
Wy, dzieci,
jesteście z Boga i zwyciężyliście ich,
ponieważ większy jest Ten, który w was jest,
od tego, który jest w świecie.
Oni są ze świata,
dlatego mówią tak, jak mówi świat,
a świat ich słucha.
My jesteśmy z Boga.
Ten, który zna Boga, słucha nas.
Kto nie jest z Boga, nas nie słucha.
W ten sposób poznajemy ducha
prawdy i ducha fałszu.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 2,7-8,10-11)
Refren: Dam Ci narody w Twoje posiadanie.
Wyrok Pański ogłoszę: +
On rzekł do mnie: „Jesteś Synem moim, *
Ja zrodziłem dziś Ciebie,
Żądaj, a dam Ci w dziedzictwo narody *
i krańce ziemi w posiadanie Twoje”.
A teraz, królowie, zrozumcie, *
nauczcie się sędziowie ziemi.
Służcie Panu z bojaźnią, *
z drżeniem całujcie Mu stopy.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 4,23)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Jezus głosił Ewangelię o królestwie
i leczył wszelkie choroby wśród ludu.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mt 4,12-17.23-25)
Bliskie jest królestwo niebieskie
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
„Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego.
Droga morska, Zajordanie,
Galileja pogan.
Lud, który siedział w ciemności,
ujrzał światło wielkie,
i mieszkańcom cienistej krainy śmierci
światło wzeszło”.
Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie”.
I obchodził Jezus całą Galileję, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2013”
Autor: ks. Maciej Warowny
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*********************
Św. Efrem Syryjczyk (ok. 306-373), diakon w Syrii, doktor Kościoła
Hymn I na Zmartwychwstanie
Jezus nasz Pan, Chrystus,
objawił się nam z łona Ojca.
Przyszedł i wyciągnął nas z ciemności,
oświecił nas swoim radosnym światłem.
Powstał dzień dla ludzi;
moc ciemności została wyparta.
Z Jego światła powstało światło dla nas,
które oświetliło nasz zamazany wzrok.
Sprawił, że Jego chwała powstała nad światem
i oświecił najgłębsze otchłanie.
Unicestwił śmierć, nadszedł kres ciemności,
bramy piekieł roztrzaskały się w kawałki.
Oświecił wszelkie stworzenie,
ciemności od zarania wieków.
Dokonał zbawienia i dał nam życie;
następnie przyjdzie w chwale
i oświeci oczy wszystkich, którzy na Niego czekają.
Nasz Król nadchodzi w wielkiej chwale:
zapalmy nasze lampy, wyjdźmy Mu na spotkanie (Mt 25,6);
rozradujmy się w Nim, jak On rozradował się w nas
i daje nam radość przez swoją chwalebną światłość.
Powstańcie, bracia, przygotujcie się
aby złożyć dzięki naszemu Królowi i Zbawicielowi,
który przyjdzie w chwale i rozweseli nas
swoim radosnym światłem w Królestwie.
*************
Kilka słów o Słowie 7 I 2015
Jak dzień do nocy – Mt 4, 12-17. 23-25
Mieczysław Łusiak SJ
Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie.
Gdy Jezus usłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:
“Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan. Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło”.
Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: “Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie”.
I obchodził Jezus całą Galileę nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.
Komentarz do Ewangelii
Jednym z podstawowych symboli Jezusa jest światło. Na ogół nie dowierzamy, że życie z Jezusem do życia bez Niego, ma się tak, jak dzień do nocy. Kto jednak naprawdę zaprosił Go do swego życia, ten widzi ową różnicę. Z Jezusem widzi się więcej i lepiej. Widzi się kolory rzeczywistości – świat nie jest już szary, jak w pochmurny dzień. Ale pojawienie się światła, to również czas powstania ze snu. Gdy robi się jasno, trzeba wstać do pracy i nie można już dalej leżeć i tkwić w sennych marzeniach. A to często nam nie pasuje. Noc jest smutna, ale dla wielu jest też “wygodna”.
Jezus przynosi nam światło swego Słowa, abyśmy się nawrócili, to znaczy zawrócili ze złej drogi egoizmu i poszli ku Miłości, czyli nowemu życiu. Dzień, czyli Miłość, niesie ze sobą wiele niespodzianek, czasem przyjemnych, a czasem trudnych. Nie bójmy się jednak dnia, bo w ciemności obumieramy, jak roślina, którą schowaliśmy w mroku.
Na dobranoc i dzień dobry – Mt 4, 12-17.23-25
Mariusz Han SJ
Każdy z nas ma przestrzeń życia…
Pole działalności
Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego, Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło.
Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie. obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu.
A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.
Opowiadanie pt. “Pierścień wierności”
Ordynariusz diecezji Sao Felix w Brazylii, obrońca biednych, poeta. Jednym słowem, Hiszpan Pedro Casalaliga.
Motto swej biskupiej działalności zawarł w słowach: “Twym pierścieniem niech będzie wierność ludziom tej ziemi. Twym pastorałem – prawda Ewangelii i zaufanie ludzi. Twoją mitrą – słomiany kapelusz chłopów, słońce i światło księżyca, deszcz i błękit nieba, oczy biednych współtowarzyszy drogi i wzrok naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nie przystoi ci inny herb, jak tylko moc nadziei i wolność dzieci Bożych”.
Refleksja
Każdy z nas wierzących ma na ziemi misję do wypełnienia. Ta działalność polega na ewangelizacji słowem, ale też i dawaniem świadectwa własnym życiem. Każdy z nas, mieszkający w konkretnej rzeczywistości i miejscu na świecie, przesiąka zachowaniami i obyczajowością ludzi z którymi przyszło mu żyć…
Chrystus również urodził się i wzrastał w konkretnym miejscu, gdzie wielu ludzi miało wpływ na to co robił i jak żył. Dziś Jego nauka jest uniwersalna. Każdy kontynent i każde miejsce, gdzie doszła wieść o Nim jest przesiąknięta Jego pozytywnym duchem. Obyśmy i my naszym zachowaniem wpływali pozytywnie na innych ludzi…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Co jest Twoja misją na ziemi?
2. Jak działa na Ciebie środowisko w którym żyjesz?
3. Czy jesteś dobrym przykładem dla innych ludzi?
I tak na koniec…
“Czy pożarty misjonarz ma uważać swoją misję za spełniona?” (Stanisław Jerzy Lec)
****************
Człowiek jest jak wędrujący w nocy pielgrzym
abp Bruno Forte
Myślący człowiek, który nie wierzy, podobnie jak wierzący, który nie zaniedbuje wiary, nieustannie poszukuje i walczy z Bogiem; jest jak wędrujący w nocy pielgrzym.
27.92 zł
Wspólnota w Kościele jest nam zadana, my jej nie tworzymy, my musimy do niej dorastać.
Skoro wiara jest osobistym spotkaniem z Bogiem, to po co nam Kościół? Ten Kościół, który jest pełen takich samych grzeszników jak ja sam? Nieważne, czy jesteś w samym środku Kościoła, czy też nie znajdujesz dla siebie miejsca nawet na jego obrzeżach. Dzięki tej książce spotkasz Jezusa i dotkniesz Kościoła.W tekstach biskupa Grzegorza Rysia rozpoznasz Kościół, który Cię boli, ale też Boga, który na każdy nasz ból ma lekarstwo.
To nie jest hurraoptymizm, to obietnica: zrozum Chrystusa, by zrozumieć Jego Kościół. A wtedy znajdziesz w tej konkretnej wspólnocie miejsce dla siebie.
Spis treści:
Powołanie w Kościele
Osobiste spotkanie z Bogiem ….. 7
Wiara jest zawsze przed nami ….. 9
Bóg wybiera to, co małe ….. 12
Upodobnić się do Chrystusa ….. 17
Testament z krzyża ….. 21
Kościół – rana boku Chrystusowego ….. 25
Duch wolności – wspólnota i wieża Babel ….. 29
Duch wolności – tajemnica ognia ….. 40
Trudno ci wierzgać przeciw ościeniowi ….. 46
Duchowość męczennika ….. 55
Kościół jest nam zadany ….. 68
Dorosłość w wierze ….. 79
Na co zasługujemy, czego potrzebujemy ….. 84
Radość spotkania – Maryja i Elżbieta
Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła ….. 93
Błogosławiona między niewiastami ….. 95
Rozpoznać czas nawiedzenia ….. 98
Bóg mówi do mnie ….. 101
Bóg nie wymaga rzeczy niemożliwych ….. 106
Chcieć ….. 111
Duch Święty zstąpi na Ciebie ….. 116
Słowo Boże potrzebuje ciała ….. 119
Być hojnym wobec Boga ….. 122
Marta, Maria i Judasz
Bóg chodzący od domu do domu ….. 131
Marta, czyli postawa sługi ….. 134
Maria, czyli prawdziwy uczeń ….. 140
Modlić się czy działać? ….. 148
Maria i Judasz – kult a posługa ubogim ….. 153
Skarby Kościoła
Królestwo Boże jest w nas ….. 159
Trzy dary Dobrego Pasterza ….. 164
Eucharystia tworzy Kościół ….. 178
Posłuszeństwo ….. 184
Bóg jest tym, który służy ….. 189
Uzdrawiająca siła modlitwy ….. 195
Chrystus – Lekarz Doskonały ….. 199
“Kto jest moim bliźnim?” ….. 202
Misja wspólnoty
Śladami Jezusa ….. 209
Idźcie na cały świat ….. 215
Los Ewangelii jest w naszych rękach ….. 217
Jakie uczynki mamy spełniać? ….. 221
Czcić Boga bezinteresownie ….. 223
Nie doczekać sukcesu ….. 238
Samuel i Heli ….. 244
Grzech w objęciach miłosierdzia
Bóg jest wierny ….. 251
Patrzeć na Boga i zmieniać siebie ….. 253
Zaproszeni na ucztę ….. 256
Grzech drogą do Jezusa ….. 262
Bóg, który daje wolność ….. 269
Kim jest faryzeusz? ….. 273
Nikogo nie nazywajcie ojcem ….. 277
Nie bądźcie jak obłudnicy ….. 282
Lęk przed pójściem za Chrystusem ….. 287
Grzesznica – przebaczenie i miłość ….. 294
Ananiasz i Safira, czyli grzech, który zabija ….. 300
Recenzję napisał(a):
Wojciech Dudzik OP
Wszystko do podkreślenia
To, co jest największym atutem tej książki, leży poza nią. Można w niej bowiem wyczytać świadectwo wiary autora. A wiara nie rodzi się z pisania książek, tylko ze słuchania Bożego słowa. Gdyby za tym tekstem nie stała modlitwa i Ewangelia wprowadzana w życie, nie byłoby w nim tej ogromnej siły, która pociąga czytelnika do spontanicznie wyrywającej się podczas lektury modlitwy: Panie Boże, też tak chcę! Gdy czytałem książkę biskupa Grzegorza Rysia, nieraz powracało do mnie zdanie z Ewangelii: “Skąd to u niego? I co to za mądrość, która mu jest dana?” (Mk 6,2). A może odzywała się we mnie, jako wciąż początkującym głosicielu słowa, subtelna zazdrość? Z pewnością można się uczyć od biskupa Rysia sposobu komentowania Dobrej Nowiny. Jest w tej metodzie odwaga szerokich wód w rozwijaniu tematów zakorzenionych w świętym tekście i cierpliwość łowienia sensów płynących z jednego tylko słowa.
Książka Wiara z lewej, prawej i Bożej strony jest zbiorem rekolekcji głoszonych przez ks. Grzegorza Rysia nim został biskupem. Wśród poruszanych tematów jednym z ważniejszych jest bez wątpienia Kościół – jaki powinien być, jak został przedstawiony w Nowym Testamencie i jaka jest jego aktualna kondycja. Gorzkie nieraz stwierdzenia, że daleko nam do gorliwości i bezinteresowności Apostołów i pierwszych wspólnot, że biskupi i księża zapomnieli o służbie i że nie urzędy i godności nas zbawiają, to nie wyrzuty zewnętrznego obserwatora. Słychać w nich troskę kogoś, komu na Kościele bardzo zależy – nie dlatego, że jest księdzem i że tak wypada.
Od początku, jak pisze biskup, Kościół nie dorastał do swoich ideałów. Ale też od początku dbał o swoje nawrócenie i powrót do pierwotnej gorliwości. Mocno zapada w pamięć powtarzane zdanie, że jedność nie oznacza jednolitości, jest to niełatwa lekcja o wzajemnej miłości i szacunku dla ludzi myślących i odbierających świat zupełnie inaczej niż my, ale wiara podpowiada, żeby nazywać ich braćmi i siostrami, uczniami tego samego Nauczyciela, napełnionymi tym samym Duchem. I chociaż wiem, że biskup Ryś nie buduje ze słów nowego Kościoła, że jedynie czyta uważnie Pismo Święte i wyciąga z niego twórcze wnioski, to jednak mam ochotę deklarować: W takim Kościele chcę żyć!
Kaznodzieja karmi słuchaczy tym, czym sam żyje. To dość oczywiste. W głoszonych kazaniach zawsze się zdradzamy ze swoim przeżywaniem świata i wiary, reagowaniem na sprawy wielkie i małe. Każdy, kto na ambonie ma odwagę być prawdziwy, staje tam nagi. Ma wówczas do dyspozycji jedynie słowo Boże, które trzeba podać dalej. Tyle że to słowo przechodzi przez nas. Przynajmniej tak powinno to wyglądać. Jak jest naprawdę, wiedzą zarówno głoszący, jak i słuchający. Jan Chrzciciel nazywał się głosem. Dawał słowu formę i dźwięk. Treść pochodziła od Słowa. Piszę tak, bo jak już wspomniałem, sam się uczę, jak głosić i jak nie przeszkadzać w tym Duchowi Świętemu. A zarazem wciąż się przekonuję, że każdy z nas mówi przez całe życie o swoim osobistym spotkaniu ze Zmartwychwstałym Panem.
W głoszeniu biskupa Rysia słychać jemu właściwe tematy i struny, które najmocniej go poruszają. Widać też wyraźnie zaplecze intelektualne jego kaznodziejstwa: z wykształcenia jest historykiem Kościoła. Pojawiają się więc w tych kazaniach przykłady z życia Kościoła i jego świętych, które ani nie obciążają zanadto swoją fabułą, ani też nie bagatelizują Ewangelii. Chodzi o pokazanie, że tak da się żyć. Że Pan Jezus nie głosił i nie proponował swoim uczniom jakiejś niedostępnej wersji równoległego świata.
Spośród przywoływanych tu postaci na pierwszy plan wysuwają się św. Benedykt, św. Franciszek czy św. brat Albert z Krakowa. Mówią słowami i obrazami ze swojego życia. Co ciekawe, trudno odnieść wrażenie, by formuły i rozwiązania z Reguły św. Benedykta – spisanej w VI wieku, były tylko staromodną broszką dopinaną do kazania dla podbicia dumy głoszącego. To lekcje od “świętego obcującego z nami”, bardzo aktualnego. Stoi pewnie za tym wiara autora, że ci, którzy żyli kilkanaście wieków temu, tworzą z nami tajemniczą, ale jedną wspólnotę.
Ważne miejsce w treści ponad pięćdziesięciu kazań i konferencji składających się na wspomniany zbiór, zajmują modlitwa osobista i udział w Eucharystii – życiodajne źródła Kościoła. Bez Eucharystii, mówi biskup Ryś, nie ma mowy o Kościele, a bez naszej osobistej więzi z Chrystusem nie ma mowy o byciu chrześcijaninem. Z lektury nie wynika oczywiście, że coś musimy i że Bóg miałby nas do czegokolwiek przymuszać. Autor tak przedstawia Boga i nasze sposoby na dotykanie Jego mocy, że człowiek sam chce próbować, że chce się nawracać do często zapomnianej pierwotnej miłości i gorliwości. To dopiero kaznodzieja, który tak zapala!
Każdy z nas inaczej czyta książki: znam osoby, które podkreślają ołówkiem, a czasami kolorową kredką zdania ważne, ciekawe, takie, których nie chcą zapomnieć. Choć należę do tych, którzy nie kreślą po książkach, w przypadku tej lektury miałem ochotę to robić przy każdym zdaniu. Wcale nie przesadzając i nie szukając względów w hierarchii kościelnej, mogę bez wahania pokusić się o taką oto pointę, że w nowej książce biskupa Rysia wszystko jest do podkreślenia i zapamiętania. I oczywiście do wprowadzenia w swoje życie.
Recenzję napisał(a):
ks. Tomasz Jaklewicz
Urok i mądrość Ewangelii
Biskup Grzegorz Ryś jest kaznodzieją zjawiskowym. Nie przynudza, nie powtarza frazesów. Jego kazania, rekolekcje, konferencje zawsze przynoszą coś świeżego, odkrywczego. Zapraszają do rewizji poglądów i, co najważniejsze, do nawrócenia. Może to po prostu nowość słowa Bożego, ale zasługą bp. Rysia jest to, że potrafi ją ukazać przed słuchaczami i czytelnikami. Wiara z lewej, prawej i Bożej strony to zapis rekolekcji, które głosił w ciągu 25 lat, zanim został biskupem.
Na czym polega siła tych biblijnych rozważań? Chyba na tym, że mówi do nas ktoś, kto sam wierzy, modli się, szuka, pyta. Prowadzi innych, ale sam idzie z nimi tą samą drogą za Jezusem. Pulsuje w tych tekstach Ewangelia, jej urok podbijający serce i mądrość przekonująca rozum. Książka znakomita jako rekolekcje do prywatnego odprawienia lub jako, co daj Boże, natchnienie dla kaznodziejów.
“Gość Niedzielny” 21.09.2014
dodano: 23 września 2014
Komentarz liturgiczny
Bliskie jest Królestwo Niebieskie
(Mt 4, 12-17.23-25)
Asja Kozak
asja@amu.edu.pl
http://www.katolik.pl/modlitwa,888.html
**********
Refleksja katolika
Realność i prawdziwość Chrystusowego Ciała jest fundamentalną prawdą chrześcijaństwa. Wierzymy, że Bóg w Jezusie przyjął na siebie ludzkie ciało już na zawsze. Nie było ono tylko materialnym ubraniem. Po dokonanym Odkupieniu świata, Jezus Swojego ciała nie odrzucił, tak jak się wyrzuca zużyty ubiór. Zmartwychwstał w ciele, a nie w duchu, jak niektórzy chcieli wierzyć i w tym ciele po zmartwychwstaniu wiele razy ukazywał się swoim uczniom. Gdy oni wątpili sądząc, że widzą ducha, Jezus im powiedział: Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam (Łk 24, 39).
Dla św. Jana Ewangelisty wiara w materialną rzeczywistość Chrystusowego ciała jest miernikiem chrześcijańskiej ortodoksji, jak czytamy dzisiaj w jego pierwszym apostolskim liście:
Po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta (1J 4, 2-3).
Diakon Franciszek
diakonfranciszek@gmail.com
***
Człowiek pyta:
Któż nam ukaże szczęście?
Ps 4,7
***
KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XXX. O TYM, ŻE TRZEBA WZYWAĆ POMOCY BOGA I UFAĆ JEGO ŁASCE
1. Synu, jam jest Pan, który doda ci siły w godzinie cierpienia Na 1,7. Przyjdź do mnie, gdy jest ci źle. Za późno zwracasz się ku modlitwie i w ten sposób utrudniasz dostęp do siebie Bożemu ukojeniu. Bo zanim poczniesz mnie błagać o pomoc, szukasz jej wszędzie i próbujesz znaleźć pociechę z zewnątrz.
Dlatego wszystko to niewiele ci pomaga, aż wreszcie przypomnisz sobie, że to ja jestem tym, który ocala ufających mi Ps 17(16),7, poza mną nie ma skutecznej pomocy ani zbawiennej rady, ani trwale działającego lęku Syr 36,1.
Lecz chociaż wtedy, gdy już przyjdziesz do siebie, gdy już będzie po burzy, nabieraj sił w blasku mojej miłości, bo jestem tuż Ps 119(118),151; Flp 4,5, mówi Pan, aby wszystko odbudować i nie tylko oddać ci w całości, ale jeszcze obficiej pomnożyć.
2. Czyż dla mnie istnieje coś trudnego Jr 32,27 albo czy to podobne do mnie, abym obiecał i nie spełnił obietnicy? Lb 23,19. Gdzież jest twoja wiara? Trwaj w wierze i wytrwałości. Bądź cierpliwy i dzielny, przyjdzie pociecha w swojej porze. Czekaj na mnie, oczekuj, przyjdę i uleczę cię Mt 8,7. To, co cię dręczy, to tylko próba, to, co cię przeraża, to próżna obawa.
Po cóż się trapić tym, co może się zdarzyć w przyszłości, czyż chcesz smutek piętrzyć na smutku? 2 Kor 2,3. Dość ma dzień swojej troski. Próżne to i daremne martwić się o przyszłość Mt 6,34 lub cieszyć się z tego, co może nigdy nie nadejdzie.
3. Lecz jest rzeczą ludzką bawić się grą wyobraźni i dać się pociągać podszeptom nieprzyjaciela, znak to słabości duszy. Dla niego to nieważne, czy zdoła cię zwieść i przygnębić prawdą czy łgarstwem, czy pokona cię przywiązaniem do teraźniejszości, czy lękiem przyszłości. Więc niech się nie trwoży twoje serce, niech się nie lęka J 14,1.27.
Wierz we mnie i ufaj memu miłosierdziu. Gdy myślisz, że jestem daleko od ciebie, często właśnie wtedy jestem najbliżej. Gdy sądzisz, że wszystko stracone, często wtedy właśnie zbliża się większa nagroda. Nie wszystko stracone, choć wydarza się coś nie po twojej myśli. Nie osądzaj sprawy wedle tego, co czujesz w danej chwili, i nie poddawaj się nieszczęściu, skądkolwiek przychodzi, tak jakby już nie było żadnej nadziei ratunku.
4. Nie myśl, że jesteś opuszczony zupełnie, choćbym czasem zesłał ci cierpienie albo odmówił upragnionej pociechy, bo tak idzie się do Królestwa niebieskiego. I bez wątpienia wyjdzie to na dobre tobie i innym moim sługom, że muszą walczyć z przeszkodami, lepsze to, niżby mieli wszystko, czego dusza zapragnie.
Ja znam cele ukryte Ps 44(43),22 i wiem, że dla twojego zbawienia trzeba czasami, abyś pozbawiony był słodkości, bo stałe powodzenie mogłoby cię wbić w pychę i zadowolony z siebie zacząłbyś myśleć, że jesteś tym, czym nie jesteś. Dałem, mogę wiec zabrać i oddać znowu, gdy zechcę.
5. Dałem ze swojego, więc to moje. Zabiorę, więc nie twoje zabrałem, bo moim jest wszelkie dobro darowane i każdy dar doskonały Jk 1,17. Jeśli ześlę ci troskę albo przeszkodę, nie narzekaj i nie upadaj na duchu: mogę je szybko odjąć i cały smutek przemienić w radość. A przecie chociaż tak z tobą postępuję, jestem sprawiedliwy i godny miłości.
6. Jeśli nie brak ci rozumu i umiesz dostrzegać prawdę, nie powinieneś nigdy smucić się zanadto z powodu przeciwności, lecz raczej cieszyć się i dziękować. Tak, uważaj to za wielką radość Hi 6,10, że cię nie oszczędzam i zsyłam ci cierpienie.
Jako Ojciec mnie umiłował, i ja was miłuję J 15,9 – mówiłem swoim umiłowanym uczniom; posłałem ich przecież nie na uciechy świata, ale na wielki bój, nie na godności, ale na wzgardę, nie na wywczasy, ale na trudy, nie na spoczynek, ale na żniwa Łk 8,15 wśród wielu cierpień. Pamiętaj, synu, te słowa.
Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’
***
WOJNA TYLKO MIĘDZY RÓWNYMI
Zwierz walczy ze zwierzęciem; boi się człowieka;
Człowiek walczy z człowiekiem; od ducha ucieka.
Adam Mickiewicz
***
Pamiętaj, że dobry przykłąd jest najlepszym kazaniem.
H. Jackson Brown, Jr. ‘Mały poradnik życia’
http://www.katolik.pl/modlitwa,883.html
**********
Refleksja maryjna
“Boża Rodzicielka” mówi o kobiecie
To przede wszystkim Bóg ukazał godność kobiety w całej jej istocie. “Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty” (Ga 4, 4). Jeśli święty Paweł powiedziałby: “zrodzony z Maryi”, traktowano by to tylko jako szczegół biograficzny; ale powiedziawszy “zrodził się z kobiety”, nadał swemu stwierdzeniu znaczenie powszechne i głębokie. To właśnie kobieta, każda kobieta dzięki Maryi została wywyższona do tak niewiarygodnej chwały. Maryja jest kobietą. Dzisiaj tak wiele mówi się o dowartościowaniu kobiety. Jest to jeden z piękniejszych i pocieszających znaków naszych czasów. Jak bardzo jesteśmy spóźnieni wobec Boga! On wyprzedził nas wszystkich; powierzył kobiecie honor tak wielki, że odbiera on głos wszystkim i pobudza do refleksji nad naszym grzechem.
R. Cantalamessa
teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR, Kraków 2000
www.salwator.com
http://www.katolik.pl/modlitwa,884.html
***************
Smutek, przygnębienie własną słabością, poczucie oddalenia od Boga są efektem działania złego ducha. Ale każda ciemność ustępuje wobec blasku światła. Ten, który w nas mieszka, jest większy! Nasze słabości są w nas, ale nie są nami. Bóg je pokona. Ufnie podejmując drogę nawrócenia, wzrastamy w łasce Bożego dziecięctwa, włączamy się we wspólnotę zwycięzców.
ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” styczeń 2009, s. 31
KOŚCIÓŁ MISYJNY
Niech będzie poznana na ziemi, o Panie, droga Twoja, Twoje zbawienie pośród wszystkich ludów (Ps 67, 3)
Uroczystość Objawienia Pańskiego wzywa jeszcze do rozważenia misyjnego powołania Kościoła. Od dawnych czasów uroczystość ta była uważana za pierwsze objawienie Chrystusa wszystkim narodom: „Od wschodu do zachodu rozbłysło narodzenie prawdziwego Króla, albowiem królestwa Wschodu poznały przez mędrców tajemnice wiary, które nie pozostały zakryte również dla imperium rzymskiego” (św. Leon W.). To był wstęp do tego powszechnego przepowiadania dobrej nowiny, do czego Chrystus zobowiązał swój Kościół: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15). Polecenie jest jasne i obowiązujące każdego ochrzczonego. Kto otrzymał wielki dar wiary, nie może nim radować się samolubnie, lecz według przykazania miłości, która jest cechą chrześcijanina, winien dzielić się nim z innymi. „Bóg raczył potrzebować ludzi dla rozszerzenia swojej Ewangelii, udzielania laski i budowania swojego Królestwa. Któż mógłby twierdzić, że to wszystko jego nie dotyczy? Chociaż rozmaite są warunki życia, a zatem rozmaite sposoby odpowiedzi, każdego członka Kościoła dotyczy ten wspólny apel, ponieważ cały Kościół jest misyjny i działalność misyjna… jest częścią nieodzowną jego powołania. Zapominać o nim lub wypełniać je niedbale byłoby z naszej strony niewiernością wobec naszego Boskiego Mistrza” (Paweł VI). Mało pamięta się o tym. Często nawet gorliwi chrześcijanie sądzą, że spełnili swój obowiązek składając ofiarę pieniężną w dniu misyjnym. Jezus żąda o wiele więcej. Tymi, którzy zostali ochrzczeni w Jego imię i należą już do historii zbawienia, powtarza: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (J 20, 21). Jak Ojciec objawił swoją miłość do świata posyłając swojego Jednorodzonego, aby go zbawił, On zaś ofiarował się na odkupienie ludzi, tak samo wierzący okazuje, że nie na próżno przyjął miłość Ojca i zbawienie Chrystusa, gdy stara się na wszelki sposób przekazać je braciom.
- Boże, który posłałeś na świat swojego Syna, światłość prawdziwą, spełnij obietnice wylewając swojego Ducha; niech On zasadzi w sercu ludzi nasienie prawdy i wzbudzi w nich odpowiedź wiary, aby odrodzeni przez chrzest do nowego życia, mogli należeć do jedynego Twojego ludu.
Spojrzyj, Boże, na oblicze Twojego Chrystusa, który samego siebie wydal na okup za wszystkich, i spraw, aby od wschodu słońca aż do zachodu było chwalone wśród ludów Twoje Imię i aby na każdym miejscu składano Twojemu Boskiemu Majestatowi ofiarę czystą (Mszał Polski: msza O ewangelizację ludów, n. 23).
- Odczuwam w sobie powołanie krzyżowca, kapłana, apostoła, doktora, męczennika; czuję wreszcie potrzebę, pragnienie dokonania dla Ciebie, Jezu, czynów najbardziej bohaterskich…
Jezu mój, cóż odpowiesz na te wszystkie moje szaleństwa, czyż jest dusza mniejsza, bardziej nieudolna od mojej?… miłość dała mi klucz do mego powołania. Zrozumiałam, że skoro Kościół jest ciałem złożonym z różnych członków, to nie brak mu najbardziej niezbędnego, najszlachetniejszego ze wszystkich. Rozumiem, że Kościół posiada serce i że to serce płonie miłością. Rozumiem, że jedynie miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło miłości, apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, męczennicy nic chcieliby przelewać krwi swojej… Rozumiem, że miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca, jednym słowem jest wieczna…
Jestem córką Kościoła, a Kościół jest Królową, ponieważ jest Twoją oblubienicą, o Boski Królu królów… Świetne czyny są mi zakazane, nie mogę głosić Ewangelii, przelewać krwi… mniejsza o to, moi bracia pracują za mnie… a ja stoję przy Twoim tronie… i kocham za moich braci, którzy walczą (św. Teresa od Dz. Jezus: Dzieje duszy, r. 9; Rps B f0 2’).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 202
http://www.mateusz.pl/czytania/2015/20150107.htm
****************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
U swoich uczniów starał się formować zarówno serce, jak i intelekt. Obdarzony głęboką wiedzą i osobistą kulturą, odznaczał się gorliwością w formowaniu przyszłych kapłanów, dla których napisał Summę nauki, pełną duszpasterskiej mądrości. W trzydziestym roku życia wyjechał do Bolonii, aby kontynuować studia nad prawem kanonicznym i cywilnym, tam też uzyskał stopień doktora. W 1218 roku biskup Barcelony, Berengariusz IV z Palou, zakładając wyższą szkołę dla kształcenia kleru swojej diecezji, zaprosił do współpracy Rajmunda jako wykładowcę. Po powrocie do Barcelony w roku 1219 Rajmund został mianowany kanonikiem, archidiakonem i wikariuszem generalnym. Berengariusz równocześnie zaprosił dominikanów, których w 1220 roku przysłał św. Dominik. Rajmund rychło zaprzyjaźnił się z nimi tak dalece, że wstąpił do nich w 1222 roku. Było to osiem miesięcy po śmierci świętego założyciela tego Zakonu.
Rajmund pracował żarliwie nad nawróceniem Maurów i Żydów, a równocześnie opracowywał dzieło zawierające wskazówki dla spowiedników. Papież Grzegorz IX w 1230 r. wezwał go do Rzymu i mianował kapelanem pałacu apostolskiego, penitencjariuszem i swoim osobistym spowiednikiem. Jako doradca papieski Rajmund rozwinął szeroką i owocną działalność. To, co uznawał, że sprawie Bożej wyjdzie na lepsze, podsuwał Ojcu świętemu. Na dworze papieskim zapoznał się z najznakomitszymi osobistościami Kościoła owych czasów. Miał więc okazję również za ich pośrednictwem rozwijać działalność apostolską.
W tym czasie napisał pracę z prawa kanonicznego, znaną jako “Pięć dekretów”. Była ona zbiorem dekretów biskupów rzymskich. W ciągu wieków nagromadziło się tak wiele zarządzeń i ustaw papieskich, także soborowych, że trudno było nawet znawcom rozeznać się w ich gąszczu. Papież Grzegorz IX bullą Rex Pacificus promulgował opracowany przez Rajmunda zestaw obowiązujących odtąd praw kanonicznych pod nazwą Decretales Gregorii IX.
W 1236 r. Rajmund wrócił do Hiszpanii. Dwa lata później, w 1238 r., został na kapitule generalnej w Barcelonie wybrany generałem zakonu dominikanów, obejmując ten urząd po bł. Jordanie z Saksonii, który był bezpośrednim następcą św. Dominika. Miał wówczas ok. 60 lat. Natychmiast z właściwą sobie energią zabrał się najpierw – jako wytrawny jurysta – do przeredagowania konstytucji zakonnych. Zatwierdzono je na kapitułach w latach 1239-1241. Okazał się wspaniałym administratorem i organizatorem zakonu, który rozszerzał się po Europie błyskawicznie, ale któremu groziło rozluźnienie. Po dwóch latach zrezygnował z funkcji i ponownie poświęcił się apostolatowi.
Napisał dzieła prawnicze: Summę pastoralną i Traktat o małżeństwie. Był spowiednikiem i doradcą króla Aragonii, Jakuba I, a także wielu mężów stanu. Pomimo bardzo czynnego życia i praktyk pokutnych, którymi trapił swoje ciało, dożył 100 lat. Umarł w Barcelonie 6 stycznia 1275 r. Jego pogrzeb był prawdziwą manifestacją. Wziął w nim udział sam król ze swoim dworem. Jego wspomnienie doroczne przypadało zawsze 23 stycznia; obecnie przeniesiono je na 7 stycznia, gdyż dzień ten jest najbliższy dnia jego zgonu. Relikwie jego spoczywają w Barcelonie, w katedrze św. Eulalii, w jednej z bocznych kaplic. 29 kwietnia 1601 roku został zaliczony do grona świętych przez papieża Klemensa VIII.
Święty Rajmund z Penyafort: Porządek w księgach, porządek w życiu
ks. Tomasz Jaklewicz
Kto porządkuje własne sprawy, ten przyczynia się do zaprowadzania ładu w całym świecie.
Św. Rajmund z Penyafort zasłynął jako wybitny profesor prawa kanonicznego. Należał do grona pierwszego pokolenia dominikanów. Urodził się około roku 1170 w pobliżu Barcelony. Tam, w szkole katedralnej, rozpoczął swoją edukację. Około trzydziestego roku życia wyjechał do Bolonii, gdzie zdobył wszechstronne wykształcenie prawnicze. Wrócił do Barcelony, gdzie pomagał św. Piotrowi Nolasco w założeniu Zakonu Najświętszej Maryi Panny Miłosierdzia dla Odkupienia Niewolników. Głównym celem tego nowego zakonu było uwalnianie chrześcijańskich niewolników z rąk muzułmańskich.
Duchowni należący do tego zgromadzenia składali zobowiązanie oddania się w razie potrzeby w niewolę w zamian za przetrzymywanych przez muzułmanów niewolników. Sam Rajmund postanowił jednak zostać dominikaninem i pracować jako profesor prawa. Papież Grzegorz IX, powiadomiony o jego wybitnych umiejętnościach, wezwał go do Rzymu i mianował bliskim współpracownikiem, a także osobistym spowiednikiem. Głównym zadaniem, które powierzył Rajmundowi, było opracowanie jednolitego zbioru dokumentów prawa kościelnego. Papieżowi chodziło o uporządkowanie kościelnych przepisów. Już wcześniej (około 1140 r.) powstała księga – tzw. Dekret Gracjana, który zbierał w jednym dziele rozproszone kościelne teksty prawne, ale od tego czasu pojawiła się spora ilość nowych dokumentów, które trzeba było znowu zebrać w jedną całość.
W ciągu czterech lat Rajmund wywiązał się z powierzonego zadania. Owocem jego pracy były tzw. Dekretały Grzegorza IX, zatwierdzone przez papieża w 1234 roku. Księga opracowana przez Rajmunda była przez długie wieki podstawowym zbiorem prawa kanonicznego. W 1236 r. Rajmund wrócił do Hiszpanii, a dwa lata później został wybrany na generała zakonu dominikanów, drugiego po św. Dominiku. Opracował na nowo konstytucje zakonne. Był spowiednikiem i doradcą króla Aragonii, Jakuba I, a także wielu mężów stanu. Wymówił się od objęcia biskupstwa. Zasłynął także jako autor praktycznego podręcznika teologii moralnej dla spowiedników. Chciał apostołować wśród Maurów i Żydów. Zorganizował studium języka arabskiego dla dominikanów, którzy podejmowali misję wśród Arabów z Hiszpanii i w Afryce. Rajmund, żyjąc bardzo aktywnie, dożył setki. Jego pogrzeb był prawdziwą manifestacją. Wziął w nim udział sam król ze swoim dworem.
Nie znajduję efektownej pointy dla życiorysu średniowiecznego dominikanina. Ale może to jest właśnie najlepsze podsumowanie jego życia: zero efekciarstwa i solidna praca, zgodna ze swoimi zdolnościami, na chwałę Bogu i dla Kościoła. Robienie porządku w księgach, a także w myśleniu i w życiu. Niewątpliwie św. Rajmundowi przyświecała jedna z głównych idei średniowiecza – ordo, czyli porządek, ład. Kto opanowuje chaos, porządkuje własne sprawy, kierując się i rozumem, i wiarą, ten przyczynia się do zaprowadzania ładu w całym świecie. Od czego zacząć? Może od porządku w moim pokoju, na biurku, w szafie…
http://kosciol.wiara.pl/doc/490581.Swiety-Rajmund-z-Penyafort-Porzadek-w-ksiegach-porzadek-w-zyciu
***************
http://www.ifispan.waw.pl/pliki/sprzeczne_z_etyka_uzywanie_rzeczy.pdf
*******************
Mirosław Król | 2011-01-07 |
7. stycznia – Św. Rajmund z Penyafort – Święty prawnik i ojciec ubogichZa każdym razem kiedy wczytujemy się w żywoty świętych, pamiętajmy słowa św. Bernarda z Clairvaux: „święci nie potrzebują czci z naszej strony. Jeśli czcimy ich pamięć, wyraźnie służy to nam, nie im”. List do Hebrajczyków nazywa świętych „mnóstwem świadków”. To świadectwo jest dla nas szczególnym wsparciem w naszych zmaganiach z życiowymi problemami. Pytamy czasem, co może nas nauczyć święty żyjący gdzieś u zarania średniowiecza, w innych zgoła czasach, o którym często niewiele wiemy? A jednak. Człowiek jest tym samym stworzeniem, kocha czy nienawidzi tak samo przed wiekami jak i dziś, tak samo goni za bogactwem, ale i tak samo może poświęcić się na rzecz bliźnich. Św. Rajmund z Penyafort, którego wspomnienie obchodzimy 7 stycznia, uczy nas wrażliwości na ludzką biedę, niedolę, uczy porządkowania tego wszystkiego, co w naszym życiu wymaga uporządkowania, a okres Narodzenia Pańskiego i Nowy Rok są czasem wielu dobrych postanowień, których oby udało się dotrzymać. Rajmund to dziś mało znana postać, a przecież w swoich czasach był jedną z bardziej znaczących osób w Kościele katolickim. Urodził się ok. 1175 r. w okolicach Barcelony w Hiszpanii. Pochodził ze starej szlachty katalońskiej spokrewnionej z władcami Aragonii. Nauki pobierał w szkole katedralnej w Barcelonie, a następnie na Uniwersytecie w Bolonii, gdzie studiował prawo. Gdy jako wykształcony młodzieniec powrócił do Barcelony, zajął się nauczaniem i wychowaniem młodzieży przeznaczonej do stanu kapłańskiego. Wówczas to powstały pierwsze jego dzieła: summy: prawa i nauki, w których obok ogromnej wiedzy zawarł wielką duszpasterską mądrość. Wyjechał ponownie do Bolonii, by kontynuować studia i zdobyć stopień doktora. Po powrocie do Barcelony został mianowany kanonikiem, archidiakonem i wikariuszem generalnym. Miał 45 lat i otwartą drogę do kariery i tytułów. Rajmund wybrał jednak zupełnie inną drogę. Już jako wykładowca wyższej szkoły w Barcelonie, wstąpił w 1222 r. do żebraczego zakonu dominikanów. Gdy pamięta się, jakie rodzinne perypetie wywołała u św. Tomasza z Akwinu taka sama decyzja, wstąpienie Rajmunda do dominikanów musiało być czymś wyjątkowym. W tym czasie Rajmund przyłączył się do głośnej inicjatywy św. Piotra Nolasco – wykupu z rąk Arabów popadłych w niewolę chrześcijan. Napisał m.in. regułę dla nowego zakonu mercedariuszy, czyli zakonu NMP od Wykupu Niewolników. Rajmund był pochłonięty myślą nawrócenia Saracenów i Żydów. Dla naszych czasów coraz bardziej znamienna jest postawa nienawracania nikogo, jako że zwycięża filozofia „bycia sobą”, a nie bycia lepszym. Dla pokolenia Rajmunda czy Piotra Nolasco oczywistym było, że prawdziwa miłość do Chrystusa i do braci wyraża się w tym, by pomóc niewierzącym przyjąć Tego, który jest Drogą, Prawdą, Życiem. To prawdopodobnie z inicjatywy Rajmunda powstała szkoła dominikańska o charakterze misyjnym, która kształciła ok. 20 dominikanów. Uczyli się w niej m.in. języka arabskiego. Pełnili oni misję na terenie Półwyspu Iberyjskiego, a przez postawę żarliwego głoszenia Ewangelii nawrócili tysiące Arabów. Św. Rajmund nie zaniechał pracy pisarskiej. W tym czasie powstało największe i najbardziej znane jego dzieło: Summa dla spowiedników, która przez wiele lat była jednym z podstawowych dzieł duszpasterskich. W 1230 r. papież Grzegorz IX wezwał Rajmunda do Rzymu i mianował kapelanem pałacu apostolskiego, penitencjariuszem i osobistym swoim spowiednikiem. Ponoć święty zadawał często papieżowi za pokutę, aby zajął się sprawami ubogich, którzy czasem przybywali do kurii, aby załatwić różne swoje sprawy, a często byli zbywani. Zasłużył w ten sposób Rajmund na miano „ojca ubogich”, jak go taż nazywa Grzegorz IX w swoich listach. W czasie pobytu w Rzymie przygotował Rajmund tzw. Dekrety Grzegorza IX ,czyli zestawienie, zbiór obowiązujących dotąd praw kanonicznych wydanych przez biskupów Rzymu. W ciągu wieków bowiem nagromadziło się tak dużo dokumentów, że było niemal niemożliwym rozeznać się w ich gąszczu. Tę żmudną pracę przyjął święty z wiarą i pokorą. Nie potrafił jednak przyjąć godności arcybiskupa Tarragony, po nominacji na to stanowisko kilka dni leżał w gorączce, aż papież pod naciskiem kilku kardynałów zmienił decyzję i zwolnił Rajmunda z posłuszeństwa. W 1236 r. Rajmund powrócił do Barcelony, a w dwa lata później został wybrany generałem zakonu dominikanów. Był trzecim, po św. Dominiku Guzmanie założycielu dominikanów i bł. Jordanie z Saksonii, przełożonym zgromadzenia. Okazał się bardzo dobrym administratorem i organizatorem zakonu, który bardzo dynamicznie rozprzestrzeniał się w Europie. Po dwóch latach Rajmund zrezygnował ze sprawowanej funkcji i powrócił do pracy duszpasterskiej. Jednocześnie powstawały kolejne jego dzieła: Summa pastoralna i Traktat o małżeństwie. Był spowiednikiem i doradcą króla Aragonii Jakuba I i wielu aragońskich polityków, prowadził życie pełne pokuty i umartwiania, mimo to dożył 100 lat. Został pochowany w kościele dominikanów w Barcelonie. Pobożność, pokuta, mądrość, szacunek dla nauki i ogromna wrażliwość na biedę cechowały tego niezwykłego człowieka, podejmował on prace porządkowe w dziedzinie prawa z ogromną gorliwością i wielkim poczuciem służby dla Kościoła. Jego życie nie minęło bezowocnie, był czynny i użyteczny, świecił blaskiem wiary i miłości. Tekst został wygłoszony w ramach cyklu felietonów „Spróbuj pomyśleć” w Radiu Maryja. http://www.realitas.pl/SwieciWDziejach/2011/MK07I.html |
23 stycznia (obecnie 7 stycznia)
Żywot świętego Rajmunda z Pennafort,
Wyznawcy
(Żył około roku Pańskiego 1275)
Pochodził z wysokiego rodu, spokrewnionego z domem królewskim Aragonii. Urodził się w roku 1175 i od samej młodości odznaczał się pobożnością i ochotą do nauki. Kształcił się na uniwersytetach w Barcelonie i Bolonii i tak pilnie przykładał się do nauki, że uzyskał zaszczytny tytuł doktora. Mając lat dwadzieścia, wykładał już na uniwersytecie barcelońskim filozofię i prawo kościelne, wiedząc zaś, że sama wiedza bez uszlachetnienia serca mało przynosi pożytku, zachęcał uczniów nie tylko do nauki, ale i do życia cnotliwego.
Po kilku latach przeniósł się do Bolonii, którą bardzo był polubił, gdy uczęszczał na tamtejszy uniwersytet. Wsławił się tutaj wielkim miłosierdziem dla ubogich, broniąc ich w sądach bez wszelkiej zapłaty, toteż biskup barceloński Berengar, przybywszy do Bolonii, pozazdrościł jej takiego skarbu i zabrał Rajmunda z powrotem do Barcelony, gdzie go uczynił kanonikiem katedralnym.
Budował tu Rajmund duchownych i świeckich swym bogobojnym żywotem i umiłowaniem samotności, wszystek wolny czas obracając na czytanie Pisma świętego, modlitwę i rozważanie. Dla wszystkich przyjacielski i uprzejmy, szczególnymi względami darzył maluczkich i ubogich, wspomagając ich we wszystkim radą i uczynkiem.
W roku 1222 wstąpił Rajmund do surowego zakonu św. Dominika. Miał już wtedy lat 47, chętnie jednak poddał się ścisłej regule zakonnej. Dzięki wielkiej pokorze nie trudne mu było posłuszeństwo, które i w najdrobniejszych rzeczach okazywał. Zakon św. Dominika oddawał się głównie kaznodziejstwu. Św. Rajmund stał się wkrótce dzięki swemu wysokiemu wykształceniu i wielkiej wymowie jednym z najznakomitszych kaznodziejów zakonu. Bóg w widoczny sposób błogosławił jego kazaniom, gdyż nawracali się pod ich wpływem nie tylko grzesznicy, ale również wielu heretyków i żydów. Niestrudzenie pracowity zaledwie zszedł z ambony, siadał do konfesjonału, a garnęli się doń uczeni i prostacy, grzesznicy i dusze święte. Mieli go za ojca duchownego św. Piotr z Nolasko i król Aragonii, Jakub.
Święty Rajmund z Pennafort
Chcąc braci swej ułatwić pracę duszpasterską, na rozkaz przełożonych napisał św. Rajmund księgę dla duchownych, jak mają poczynać w trudnych przypadkach z duszami. W siedem lat potem powołał go papież Grzegorz IX do Rzymu i uczynił go swoim spowiednikiem i doradcą. Zaszczytny ten urząd sprawował tak dobrze, że papież chciał go uczynić arcybiskupem Taragony. Ta wysoka godność tak sprzeciwiała się jego głębokiej pokorze, że ze zmartwienia ciężko zachorował, wskutek czego papież porzucił ów zamiar i pozwolił mu opuścić Rzym. Jakkolwiek chory, ale wesołego serca, wrócił Rajmund do celi zakonnej, to jednak, czego uniknął w świecie, spotkało go w klasztorze, gdyż został wybrany generałem zakonu dominikańskiego. Uważając to za wolę Bożą przyjął te godność, z wielkim pożytkiem dla zakonu, gdyż rozwinął na niej bardzo gorliwa działalność: zwiedzał klasztory, usuwał wszelkie usterki, pouczał, zachęcał i przyświecał wszystkim własnym przykładem. Po pewnym czasie choroba i wiek podeszły zmusiły go do złożenia urzędu generalskiego, nie ustał jednak w pracy kaznodziejskiej i w słuchaniu spowiedzi.
Wobec wielkich tego świata miał prawdziwie nieustraszone serce. Przebywając pewnego razu z królem aragońskim Filipem, którego był spowiednikiem, na wyspie Majorce, musiał zażądać od niego, by zerwał niedozwolony stosunek z pewną osobą. Ponieważ król nie chciał tego spełnić, a zarazem nie chciał go puścić od siebie, Rajmund potajemnie w nocy uszedł z pałacu, z zamiarem udania się do klasztoru w Barcelonie. Gdy przybył do portu, żaden okręt, wskutek najsurowszego zakazu króla, nie chciał go wziąć na pokład. Rajmund nie zważał na to. Wstąpiwszy na skałę, która wybiegała daleko w morze, rozpostarł swój płaszcz na wodzie, a uczyniwszy znak Krzyża świętego wszedł nań jak na okręt, przejechał szczęśliwie i w pobliżu Barcelony wysiadł na ląd.
Oddał ducha Bogu dnia 6 stycznia 1275 roku. U jego grobu działy się rozmaite cuda, a papież Klemens VIII ogłosił go Świętym.
Nauka moralna
Święta odwaga, z jaką błogosławiony Rajmund upominał króla w sprawie tyczącej się dobra jego duszy, nie tylko nie obraziła tego monarchy, lecz jeszcze pogłębiła szacunek, jaki żywił dla niego. Napominaj bliźniego z miłością, gdy to jest twoim obowiązkiem, a z pewnością nie weźmie ci tego za złe. Ty zaś, mówiąc prawdę a nie bacząc na względy ludzkie, spełnisz tym samym swoją powinność nie tylko wobec Boga, ale także i wobec ludzi.
Modlitwa
Boże, któryś świętego Rajmunda znakomitym spowiednikiem uczynił, i przez wody morskie cudownie przeprowadził, spraw za jego pośrednictwem, aby czynili godne owoce pokuty i do portu zbawienia wiecznego dostać się potrafili. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Bogiem Ojcem i Duchem świętym żyje i króluje na wieki wieków. Amen.
św. Rajmund z Pennafort
urodzony dla świata 1175 roku
urodzony dla nieba 6.01.1275 roku
wspomnienie 7 stycznia
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.
http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/r/rajmund2.htm
**************
Tradycja nie przekazała nam ani daty urodzin, ani żadnych informacji o rodzinie Lucjana. Prawdopodobnie urodził się w Samosacie (dzisiejszy Samsat w Turcji). Rodzina musiała być jednak dość zamożna, skoro Lucjan otrzymał wszechstronne wykształcenie w retoryce. Po dość rychłej śmierci rodziców sprzedał ojcowiznę, a pieniądze rozdał ubogim. Ze szczególnym zaangażowaniem oddał się nauce języka hebrajskiego i studiom biblijnym. Jego sława zaczęła ściągać do niego uczniów. Wkrótce założył własną szkołę w Antiochii (współcześnie Antakya w Turcji). Wśród jego uczniów znalazł się m.in. św. Grzegorz Cudotwórca (+ 290), biskup Neocezarei w Poncie, a do najgorliwszych propagatorów jego pism należał św. Jan Chryzostom (+ 407), patriarcha Konstantynopola, doktor Kościoła.
W prowadzonych studiach biblijnych przyznawał pierwszeństwo dosłownej interpretacji Pisma Świętego. Przeciwstawił się nawet takiemu autorytetowi, jakim był w pierwotnym chrześcijaństwie Orygenes (+ 254), który w interpretacji Biblii pierwszeństwo dawał sensowi przenośnemu. Za Lucjanem poszli święci tej miary, co Ambroży (+ 397), Augustyn (+ 430) i Grzegorz I Wielki (+ 604). Wbrew Orygenesowi św. Lucjan twierdził, że Pismo święte należy interpretować tak, jak brzmi tekst, chyba że autor natchniony daje wyraźnie do zrozumienia, że w danym wypadku chodzi mu o sens ukryty w przenośni, przypowieści czy też opowieści. Tej zasady trzyma się po dzień dzisiejszy Kościół katolicki. Nie wiemy, co skłoniło Lucjana do zamknięcia szkoły w Antiochii i przeniesienia jej do Nikomedii (obecnie Izmit w Turcji). Być może stało się tak z powodu prześladowań Kościoła, jakie rozpoczął cesarz rzymski Dioklecjan (284-305), a kontynuowali jego następcy: Maksymilian Herkules (+ 310), niemniej okrutny Galeriusz (+ 311) i Licyniusz (+ 324). W Antiochii prześladowania wybuchły ze szczególnym okrucieństwem. W Nikomedii musiały być (w owych latach przynajmniej) łagodniejsze, skoro, nawet po aresztowaniu i uwięzieniu, jeszcze przez 9 lat zapewniono Lucjanowi swobodę pisania w obronie wiary i możliwość przyjmowania uczniów. Dopiero za panowania cesarza Licyniusza skazano Lucjana na wyrafinowane tortury, by mękami wymusić na nim wyparcie się Chrystusa; w końcu ścięto go mieczem 7 stycznia 312 r. (na rok przed edyktem mediolańskim, kończącym okres prześladowań chrześcijan w starożytności). Podanie głosi, że cesarz Konstantyn Wielki kazał złożyć ciało św. Lucjana w Helenopolis. Pod koniec życia miał przyjąć chrzest z rąk biskupa Euzebiusza z Nikomedii przy relikwiach tego Męczennika w 337 roku. Do jego grobu miał pielgrzymować św. Hieronim, tłumacz Biblii. W ikonografii Święty przedstawiany jest w jasnoczerwonych liturgicznych szatach, symbolizujących jego męczeńską śmierć. Jest mężczyzną w średnim wieku trzymającym w dłoniach Ewangelię. |
|
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/01-07b.php3 |
7 stycznia
Żywot świętego Lucjana, Męczennika
(żył około roku Pańskiego 312)
Jednym z najuczeńszych mężów Kościoła wschodniego był Lucjan, urodzony i w Samosacie w Syrii. Od pobożnych rodziców odebrał wyborne wychowanie. Utracił ich gdy miał lat dwanaście i odziedziczył po nich ogromny majątek. Pobożny młodzieniec wszystkie dobra rozdał między ubogich, aby tym sposobem ubóstwo Chrystusa doskonalej móc naśladować, a następnie udał się do Edessy, gdzie przebywał słynny nauczyciel Makary, i oddał się zgłębianiu Pisma św., uświęcając się przy tym postem, modlitwą, milczeniem i umartwieniem. Mając bardzo małe potrzeby, zarabiał na wyżywienie i przyodziewek przepisywaniem książek, a z tego lichego zarobku udzielał jeszcze niejednej rodzinie jałmużny.
Antiochia, leżąca nad pięknymi wybrzeżami rzeki Orontes, była wówczas po Rzymie i Aleksandrii najpiękniejszym miastem cesarstwa; dziś ślady tylko z niej pozostały. Kwitły w niej sztuki i nauka, choć wprawdzie jeszcze w duchu pogańskim. Już Paweł święty urządził tam piękną gminę chrześcijańską; tam Piotr święty najpierw założył Stolicę Apostolską i była Antiochia wiele lat tym, czym dzisiaj jest Rzym, a kiedy św. Piotr odszedł do Rzymu, była tam najznakomitsza stolica biskupia. Tam więc wszechmocna Opatrzność Boska zawiodła uczonego Lucjana, aby skarbu swoich wielkich wiadomości użył w służbie Kościoła świętego. Wnet też patriarcha antiocheński zwrócił uwagę na czystość obyczajów i głęboką naukę tego chrześcijańskiego młodzieńca i wyświęcił go na kapłana.
Chcąc młodzieży pomagać do pobożności i nauki, otworzył Lucjan szkołę i zebrał niemało młodzieży, ucząc ją zasad wiary chrześcijańskiej. Wiekopomną zasługę około chrześcijaństwa położył także przez oczyszczenie Pisma świętego Starego i Nowego Testamentu. Druku nie znano jeszcze w owych czasach; książki były tylko pisane, a przepisywacze Pisma świętego już to nieumyślnie, już też z umysłu robili rozmaite zmiany. Lucjanowi udało się przez najściślejsze porównanie z dawnymi księgami przywrócić Pismu świętemu pierwotną czystość.
Święty Łucjan
Święty Lucjan przebywał właśnie w Nikodemii, kiedy za czasów cesarza Dioklecjana wybuchło srogie prześladowanie chrześcijan. Chcąc zniszczyć wyznawców Chrystusa, pastwił się Dioklecjan szczególnie nad mężami mającymi w Kościele większe znaczenie. Maksymian, następny cesarz, rezydujący w Antiochii, kazał między innymi uwięzić Lucjana. Dowiedziawszy się, że z twarzy Lucjana bija taka wspaniałość, że kto nań popatrzy, gotów także zostać chrześcijaninem, ukrył się Maksymian za zasłoną, kiedy Świętego do niego wprowadzono. Jak zwykle użył cesarz już to największych obietnic, już to gróźb, aby go nakłonić do wyrzeczenia się Chrystusa. Usiłowania jego okazały się jednak daremnymi, gdyż Lucjan na wszystko jedną tylko miał odpowiedź, a ta brzmiała: “Jestem chrześcijaninem. Niczego się nie spodziewam, nie żądam ani obawiam!” Maksymian kazał go więc srodze skatować i na czternaście dni rzucić na ostre skorupy. Nie pozwolił również podawać mu pożywienia, natomiast polecił postawić przed nim najsmaczniejsze potrawy mięsne ze zwierząt przeznaczonych bogom na ofiary; samo spożycie bowiem takich potraw służyło za dowód zaparcia się Chrystusa.
Była to dla człowieka dręczonego głodem straszliwa pokusa, jednakże Lucjan nie tylko sam się jej oparł, ale nawet resztę uwięzionych z nim chrześcijan zachęcał do stałości w wierze. Okazali się też wszyscy stałymi i spokojnie oczekiwali korony męczeńskiej; to jedno tylko ich bolało, że nie mogli przystąpić do Komunii świętej. Lecz Bóg i tu ich nie opuścił, gdyż potajemnie przyniesiono im kielich i wino. Nie było wprawdzie ołtarza, ani relikwii, ale Lucjan rzekł: “Ołtarzem, na którym Mszę świętą odprawię, niechaj będzie pierś moja; sądzę bowiem, że będzie ona niemniej godną, jak ołtarz zbudowany z drzewa. Wy zaś, najmilsi bracia, stanowicie świątynię!” Odmówiwszy z gorącym nabożeństwem modlitwy Mszy świętej i Przemienienia, udzielił obecnym Ciała Pańskiego. Było to w samą uroczystość św. Trzech Króli. Nazajutrz kazał cesarz zapytać, czy Lucjan jeszcze żyje, a ten zebrawszy siły, trzykroć donośnym głosem zawołał: “Jestem chrześcijaninem!” Dumny Maksymian, nie mogąc ścierpieć tych odpowiedzi, tego samego dnia, to jest 7 stycznia roku 312 kazał go ściąć. Tak umarł Święty po wycierpieniu długiego więzienia i strasznych mąk. Ciało jego porąbano na drobne kawałki i wrzucono w morze; zrósłszy się jednak cudownie, wypłynęło pod Drepaną w Bitynii, gdzie św. Helena cesarzowa na grobie jego wybudowała wspaniałą świątynię.
Nauka moralna
Święty Lucjan i uwięzieni z nim chrześcijanie postarali się o sposobność odprawienia ofiary Mszy świętej i przyjęcia Komunii. Dowodzi to, z jak chwalebną gorliwością pierwsi chrześcijanie za czasów prześladowań, nie bacząc na żadne przeszkody starali się o korzystanie z łask, jakich się dostępuje przez obecność na Mszy i przyjęcie Komunii świętej. O ile więc godniejsza pożałowania a zarazem karygodniejsza jest oziębłość, z jaką wielu katolickich chrześcijan usuwa się od uroczystości kościelnych i przyjmowania Sakramentów świętych, chociaż mają do tego jak najlepszą sposobność. Czy katolik sądzi, że już wszystkiemu zadość uczynił, jeśli w niedzielę wysłucha Mszy świętej i raz do roku przyjmuje Sakramenta święte? Przeciwnie. Jest to fałszywe, a nawet zupełnie niekatolickie mniemanie, albowiem kto prawdziwie i z całego serca jest katolikiem, stara się o ile możności jak najwięcej wzbogacać swą duszę skarbami łaski swej świętej religii. Nie zadowoli się tylko koniecznością, chodząc jakby przymuszony do kościoła i spowiedzi, lecz skorzysta z każdej sposobności uczestniczenia w obrządkach kościelnych i przystępowania do Sakramentów świętych, wołając razem: “Weseliłem się z tego, co mi powiedziano: Pójdę do domu Pańskiego” (Ps. 121,1).
Modlitwa
Boże mój i Zbawicielu! Udzieliłeś mi łaski świętej wiary, racz więc też łaskawie sprawić, abym ją wszędzie uczynkami okazywał, a za przyczyną częstego i nabożnego słuchania Mszy świętej, jako też częstego i godnego przystępowania do Sakramentów świętych stał się uczestnikiem ich błogich i zbawiennych owoców. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.
św. Lucjan, Męczennik
urodzony dla nieba 7.01.312 roku
wspomnienie 7 stycznia
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.
Dodaj komentarz