Jak wygląda rozmowa z artystą, czyli z kimś normalnym

Fragment wywiadu ze Swietlickim

 

Marcin ostatnio przyznał otwarcie w jednym z wywiadów, że jest… obszczymurem. Nie martwił się Pan, że w końcu rzeczywiście zamieni się w kloszarda i nigdy nie napisze tekstów na tę nową płytę?
– Upraszczając nieco: “jestem obszczymurem” w wypadku Marcina oznacza przede wszystkim niechęć do współczesnych sposobów manifestowania statusu materialnego i modestię w zakresie potrzeb ekonomicznych. Poza tym, wywiad w gazecie to nie spowiedź, tylko wypowiedź artystyczna. Rydel też gatek pod spód nie wdziewał, co nie czyniło zeń włościanina pełną gębą. Kiedy arystokrata ducha stylizuje się nieco na kloszarda, wagabundę czy innego osobnika wykluczonego, to może być w tym walor artystyczny. Gorzej (i niestety znacznie częściej się to zdarza), kiedy przymuł, bałwan i półgłówek próbuje rżnąć tzw. intelektualistę. Dyzmów intelektu ci u nas zatrzęsienie – vide wszystkie szczeble władzy państwowej, media czy show-biznes.
Podobno majstrowaliście przez te osiem lat fonograficznego milczenia nowe utwory. No i teraz macie aż 130 minut premierowej muzyki. Co z tym zrobicie?
– Większość z tych ponad trzydziestu melodyjnych, wzruszających i pięknych pieśni powstała kilka miesięcy temu. Co z tym zrobimy? Wydanie tego na tradycyjnym nośniku CD z ładną okładką, nie wydaje się całkiem od rzeczy. A że tego dużo może naraz? To nie jest produkt – efekt badań fokusowych rynku czy nastawiona na pokupność obyczajowa lub kulturowa prowokacja, jak te wszystkie Marie Peszek etc. To jest dzieło artystyczne, organiczne, koherentne – a długie jest, bo tak nam daimonion podyktował. A że dużo nam podyktował – to trudno.
Ale dzisiaj młodzi ludzie odbierają muzykę inaczej niż osiem lat temu – nie słuchają całych albumów, ale robią sobie własne składanki z pojedynczych nagrań ściągniętych z netu na iPody. Nie wyjdziecie z tym potrójnym albumem na kompletnych dinozaurów?
– Odpowiem pytaniem: czy fakt, że każda potrawa zaraz po przeżuciu staje się amorficzną papką oznacza, że w takiej formie ma być serwowana na talerzu w wykwintnej restauracji? Niechże sobie młodzież wypala składanki, jakie sobie winszuje. Ale, że to zjawisko nagminne, nie znaczy, że mamy rezygnować z tak ważnej formy wypowiedzi, jaką jest tzw. płyta długogrająca. Równie dobrze można by wymagać od poetów, żeby dla wygody czytelnika wydawali pojedyncze wiersze a prozaicy poszczególne rozdziały powieści z osobna. A poza tym, intuicja podpowiada nam, że jest grupa słuchaczy, dla których w muzyce liczy się ambient, development i elan vital. I dla nich jest ta płyta. A że jakiś oligofreniczny modniś będzie nas miał za żywą skamielinę? Jego sprawa.

 

Reszta tu;

http://tarnowskikurierkulturalny.blox.pl/2013/06/Swietlicki-w-parku.html

 

 

Przy okazji zauważam, że gazety lokalne są o niebo wyżej niż globalne.

 

O autorze: circ

Iza Rostworowska