Słowo Boże na dziś – 5 października 2014 r. – NIEDZIELA – UROCZYSTOŚĆ ŚW. FAUSTYNY KOWALSKIEJ, DZIEWICY

MYŚL DNIA
Duchu Boży… wlewasz w me serce balsam ufności…
Św. Siostra Faustyna
XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK A

 

Liturgia słowa

Bardzo często nie uświadamiamy sobie miłującego i cudownego działania Boga w naszym życiu. Podobnie jak wzrastające rośliny nie wiedzą o skutecznej dla nich działalności słońca, powietrza i deszczu. Bóg jednak niezmiennie i troskliwie zajmuje się nami, pomagając, abyśmy przez uczynki przynosili dobre owoce jako wyraz naszej żywej wiary. Jego hojności doświadczamy szczególnie podczas Eucharystii. Należy jednak mieć świadomość, że możemy tę łaskę utracić, a dzieje się to wówczas, gdy nie wydajemy spodziewanego przez Boga plonu.

PIERWSZE CZYTANIE (Iz 5,1-7)

Winnica to niezwykle cenne miejsce w pustynnym krajobrazie palestyńskim. Te nieliczne skrawki ziemi dostarczające tego, co rozwesela serce człowieka, były otaczane czułą opieką. Nic dziwnego, że prorocy winnicę traktowali jak obraz Bożej czułości i troskliwości wobec ludu wybranego. Izajasz pokazuje, jak Bóg dokłada wszelkich starań, aby obdarzyć swoją winnicę darami. Spodziewany plon nieoczekiwanie jednak zawiódł – za ofiarowaną miłość Izrael wydał cierpkie jagody. My także jesteśmy umiłowaną winnicą. Ale o jakich jagodach?

Czytanie z Księgi proroka Izajasza
Chcę zaśpiewać memu przyjacielowi
pieśń o jego miłości ku swojej winnicy.
Przyjaciel mój miał winnicę
na żyznym pagórku.
Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni,
i zasadził w niej szlachetną winorośl;
w pośrodku niej zbudował wieżę,
także i kadź w niej wykuł.
I spodziewał się, że wyda winogrona,
lecz ona cierpkie wydała jagody.
«Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem
i mężowie z Judy,
rozsądźcie, proszę, między mną
a między winnicą moją.
Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej,
a nie uczyniłem w niej?
Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała,
ona cierpkie dała jagody?
Więc dobrze! Pokażę wam,
co uczynię winnicy mojej:
Rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono;
rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano.
Zamienię ją w pustynię,
nie będzie przycinana ni plewiona,
tak iż wzejdą osty i ciernie.
Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz».
Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela,
a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym.
Oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi,
i prawowierności, a oto krzyk grozy.

PSALM (Ps 80,9 i 12.13-14.15-16.19-20)

Historia biblijnego Izraela jest wielkim i ciągłym pasmem wspaniałych darów Bożych. Przez swojego Pana był on starannie pielęgnowany, niczym drogocenna sadzonka. Osadzenie w Ziemi Obiecanej sprawiło, że lud wybrany rozrósł się w niebywały sposób. Izrael przypomniał sobie jednak o tych darach dopiero wówczas, gdy je utracił. Właśnie w tej sytuacji psalmista prosi, aby Pan Bóg chronił to, co zasadziła Jego prawica. Zapewniając zarazem, że „już więcej nie odwrócimy się od Ciebie”. Jest to wyraz ufności w Bożą miłość i przebaczenie.

Refren: Winnicą Pana jest dom Izraela.

Przeniosłeś z Egiptu winorośl *
i zasadziłeś ją, wygnawszy pogan.
Rozpostarła swe pędy aż do Morza, *
aż do Rzeki swe latorośle. Ref.

Dlaczego zburzyłeś jej ogrodzenie *
i każdy przechodzień zrywa jej grona?
Niszczy ją dzik leśny *
i obgryzają polne zwierzęta. Ref.

Powróć, Boże Zastępów, *
wejrzyj z nieba, spójrz i nawiedź tę winorośl.
I chroń to, co zasadziła Twoja prawica, *
latorośl, którą umocniłeś dla siebie. Ref.

Już więcej nie odwrócimy się od Ciebie, *
daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili.
Odnów nas, Panie, Boże Zastępów, †
i rozjaśnij nad nami swoje oblicze, *
a będziemy zbawieni. Ref.

DRUGIE CZYTANIE (Flp 4,6-9)

Zmaganie o normalną codzienność i lepsze jutro bardzo często może nam spędzać sen z oczu. Wówczas, zamiast upragnionego spokoju, spada na nas nadmiar trosk i zmartwień. Paweł Apostoł wskazuje na Pana Boga jako Źródło naszego pokoju, „który przewyższa wszelki umysł”. W symbolice biblijnej pokój nie jest jedynie stanem bez wojen i kłótni. To suma wszelkich dóbr, jakie człowiek otrzymuje od Boga. Nasze codzienne troski należy wyrażać w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. Wówczas możemy mieć pewność, że Bóg pokoju jest z nami.

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian

Bracia:
O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.
W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli.
Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 15,16)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem,
abyście szli i owoc przynosili.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mt 21,33-43)

Jezus rozszerza spojrzenie proroka Izajasza. Bożą winnicą nie jest już jedynie Izrael, ale Kościół. Tak samo jednak, jak w przypadku ludu wybranego, powstaje pytanie o smak wydawanych owoców. Okazuje się, że jest to winnica umiłowana, ale i zarazem zawodna. Także dzisiejsi dzierżawcy chcą ją przejąć we własną ajencję, aby panować i odbierać zyski. Zawsze i niezmiennie jednak wiąże się to z odrzuceniem Chrystusa i Jego Ewangelii. Skoro On nas zbawił, to cóż więcej mógł dla nas uczynić? Nie dziwi, że takich niegodziwych dzierżawców wytraci.

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu:
«Posłuchajcie innej przypowieści. Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej prasę, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili.
W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: „Uszanują mojego syna”.
Lecz rolnicy, zobaczywszy syna, mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?».
Rzekli Mu: «Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze».
Jezus im rzekł: «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: „Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach”.
Dlatego powiadam wam: królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce».

************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

 

 

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Thf5R48f40s

Zarządcy cennego daru

Nasze życie nie należy do nas, ale do Boga. Podobnie jak winnica w Ewangelii. To Bóg ją zbudował z jak najlepszych materiałów, zaopatrzył w niezbędne elementy, dopiero potem ją wydzierżawił, aby była środkiem do wyrobu wybornego wina. Podobnie jest z nami, z pomocą łaski mamy pracować nad naszymi talentami, darami, kształtować swój charakter, pamiętając, że Bóg kiedyś się upomni o owoce naszych zmagań.

Jezu, dopomóż mi, abym nigdy nie przestał zmagać się o Twoje królestwo, zapalaj moje serce gorącym entuzjazmem do zmieniania mojego „ja” na Twoje „Ty”.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2014-10-5

Miłosierny Bóg dba o nas, ofiarowując każdemu dary potrzebne dla życia doczesnego i wiecznego. O nic nie musimy się zbytnio troszczyć. Jeśli ufamy Bogu, Jego pokój napełnia nasze myśli i serca. Musimy jednak być czujni, byśmy nie stali się podobni do winnicy, która pomimo starań gospodarza wydała cierpkie jagody. Albo do niewdzięcznych i przewrotnych rolników, lekceważących swego Pana. Z wdzięcznością przyjmijmy dziś Chrystusa, który przychodzi do nas, aby nas odnowić i nakarmić swoim słowem i Ciałem.

Małgorzata Durnowska, „Oremus” październik 2002, s. 26

 

Zabijmy Boga…

Przypowieść ta ma bardzo konkretnego adresata i obrazuje określoną sytuację. Dlatego wiele szczegółów ewangelicznego tekstu staje się zrozumiałe dopiero po uwzględnieniu tego historycznego kontekstu. I dopiero wtedy, przez analogię, można będzie spróbować wyciągnąć wnioski dla nas samych.

Albowiem każde słowo Pisma św. ma nie tylko sens historyczny, ale niesie także bardzo aktualne wezwanie, skierowane do każdego z nas. Chodzi o to, aby tę indywidualną treść odkryć i zastosować w swoim życiu. Jezus zwrócił się z tą przypowieścią przede wszystkim do faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Sytuacja przedstawiona w opowiadaniu jest tak mało realna, że od razu widzimy, że nie chodzi wcale o jakieś rzeczywiste wydarzenie, lecz o ilustrację czegoś zupełnie innego, a mianowicie sposobu, w jaki Żydzi traktowali Boga. Jezus dlatego użył takich mocnych słów, gdyż chciał przywieść faryzeuszów do opamiętania. I rzeczywiście – zrozumieli, ale nie wywarło to na nich właściwego wrażenia i nie pobudziło do nawrócenia.

Zdumiewająca jest nieraz zatwardziałość człowieka w grzechu, zaślepienie, prowadzące do nienawiści, pycha, która każe popełnić największą zbrodnię, zamiast uznać i przyjąć miłość Boga. Właśnie te cechy obnażył Jezus w przypowieści o rolnikach. Są to te cechy, które w coraz to nowym wydaniu i opakowaniu dochodzą do głosu w ludzkiej historii. Iluż to ludzi pragnęło postawić siebie w miejscu Boga, iluż rościło sobie pretensje do kierowania losem świata i ludzkości, ilu za wszelką cenę chciało uzurpować sobie władzę absolutną.

A najczęściej była to cena ludzkiej krwi. Bo takie kłamstwo, pozory wszechmocy, można narzucić tylko siłą strachu. Właśnie dlatego trzeba nieraz aż zabijać, aby nauczyć respektu, a przynajmniej potulności płynącej z zastraszenia. Wszystkie reżimy budowane są tylko na fundamencie strachu, trwają tak długo, jak długo da się ludzi utrzymać w lęku, w przyzwoleniu na kłamstwo. A wszystko po to, aby zająć miejsce Boga. Żeby to miejsce zająć, trzeba najpierw zabić samego Boga, przynajmniej Boga w ludzkich sercach. Nie przypadkiem wszystkie totalitaryzmy na czele swoich celów stawiały zawsze walkę z wiarą, z Bogiem. Bo Bóg szanuje człowieka, szanuje jego godność i wolność. I dlatego woli sam ucierpieć, niżby miał cofnąć swoje dary i obietnice. Dlatego umarł Jezus. Żydzi nie mogli znieść, że ktoś im przypominał o godności i powołaniu człowieka, bo ludźmi, którzy mają poczucie swojej godności, nie da się manipulować. Oczywiście wiemy, i to z własnego doświadczenia, do czego to prowadzi, do jak wielkiej degradacji człowieka, i to nie tylko ofiar, ale i samych katów.

Musi się w tym miejscu zrodzić pytanie o sens tego wszystkiego. Po co to? Czyż nie lepiej byłoby pracować spokojnie, oddać co cię należy i cieszyć się pokojem i życiem? Pewnie, że lepiej. Ale człowiek nieraz łudzi się, że mógłby mieć jeszcze lepiej, lepiej niż sam Bóg. Stąd ta ciągła pogoń i nienasycenie, stąd zbrodnie popełniane na sługach Bożych, stąd wreszcie krzyż, który ludzie zgotowali Synowi Bożemu – aby już nie zawadzał, aby nie trzeba było się z nikim liczyć i nikomu nic nie zawdzięczać. Dlatego Jezus musiał umrzeć.

A co na to każdy z nas? Jaka jest nasza postawa wobec Boga i Prawdy, którą głosi za pośrednictwem swoich świadków, a nade wszystko Kościoła? Co zwycięży: pokorne zaufanie, wierność i posłuszeństwo Bożej miłości, czy też pycha, nienawiść i żądza nieskrępowanej władzy?

Ks. Mariusz Pohl

 

Odrzucony kamień

Powstawanie światopoglądu można porównać do budowy domu. Człowiek przez całe lata gromadzi różnoraki materiał. Dokonuje tego drogą systematycznej nauki w szkole i na studiach, drogą obserwacji świata i życia, a szczególnie drogą własnych doświadczeń. W pewnym momencie pragnie to wszystko ułożyć w jedną sensowną całość. Rozgląda się wówczas za planami domu. Chodzi o wizję życia opartą na określonej hierarchii wartości. Ten dom winien być piękny, obszerny, wygodny zarówno dla właściciela, jak i gości. Ideałem jest znalezienie takich planów, by w budowie tego domu można było wykorzystać całość zebranego materiału. Jeśli nic nie zostaje na placu budowy, jeśli wszystko zostało ułożone we właściwym miejscu, to znaczy, że światopogląd jest dobry. Rzecz jasna musi on być otwarty na możliwość rozbudowy i doskonalenia, bo życia nie da się zamknąć w żadne statyczne ramy.

Proces budowy światopoglądu jest długi i wymaga wiele trudu oraz cierpliwości. Prawie nikt nie jest w stanie budować światopoglądu od samego początku bezbłędnie. Ciągle coś trzeba poprawiać. Bywają okresy kryzysów, gdy wznoszona budowla wali się w gruzy i trzeba ją wznosić na nowo. Klęski tego typu, jakkolwiek bardzo bolesne, nie są jednak bezowocne. W następnej budowli właściciel unika już popełnionych błędów i wznosi dom doskonalszy.

Do tej koncepcji życia, traktowanego jako wznoszenie budowli, nawiązuje Chrystus w rozmowie z przywódcami narodu wybranego, kiedy przytacza tekst psalmu 118: „Kamień odrzucony przez budujących, stał się głowicą węgła” (Mt 21, 42). W interpretacji Mistrza z Nazaretu tekst ten zyskuje jednoznaczną interpretację. Kamieniem tym jest sam Jezus Chrystus.

Wśród różnorodnego materiału budowlanego, jaki człowiek gromadzi w celu budowy swego światopoglądu, znajduje się i Chrystus. Oryginalny Kamień. Najcenniejszy, jaki można spotkać na ziemi. Jego pochodzenie nie jest z tego świata. Różne też są próby wkomponowania Go w światopogląd. Jedni traktują Go jako klejnot i budują dla Niego pancerną kasę. Inni stawiają Go na najbardziej eksponowanym miejscu, by się Nim szczycić. Jeszcze inni budują dla Niego mały ołtarzyk, wychodząc z założenia, że w światopoglądzie religijnym winno być miejsce na małą kapliczkę. Są to jednak wszystko próby nieudane. Tego kamienia nie da się bowiem ustawić tam, gdzie człowiek chce. On ma tylko jedno miejsce. Jest kamieniem węgielnym, to znaczy decydującym o fundamencie całej budowli.

Rozmowa Jezusa z przywódcami narodu wybranego odsłania ich decyzję. Ponieważ zrozumieli, że nie mogą Jezusa „ustawić” i wykorzystać tak, jak tego pragnęli, postanowili Go odrzucić. Do ich budowli nie pasował. Ocalając budowlę zdecydowali się na odrzucenie najcenniejszego kamienia, jaki znalazł się w ich rękach. Paradoks tej decyzji tkwi w tym, że wartość odrzuconego przez nich kamienia przewyższała miliony razy wartość budowli, którą chcieli ocalić.

Błąd przywódców narodu wybranego popełnia wielu ludzi. Nie jest łatwo położyć Chrystusa w fundamencie swego światopoglądu i życia. On bowiem natychmiast zaczyna decydować o koncepcji całej budowli. On jest nie tylko kamieniem węgielnym, ale i inżynierem nadzorującym wznoszenie budowli. On też organizuje dalsze zbieranie materiału. On decyduje o jego wykorzystaniu. On też posiada przygotowany z dokładnością do sekundy plan robót. Z chwilą uznania Jezusa za fundament życia rozpoczyna się wytężona praca, która trwa już do śmierci. Z Nim i w Nim powstaje niepowtarzalny dom życia o niezwykłym rozmachu.

Święci to ludzie, którzy „kamień odrzucony przez budujących”, uczynili kamieniem węgielnym swego życia. Ponieważ jest to Boski kamień, nie należy się dziwić, że wzniesiona na nim budowla trwa wiecznie.

Ks. Edward Staniek

 

Braterski przykład

Nikt nie potrafi podać właściwej ceny za dobry przykład. Tak jak nikt nie potrafi wycenić szkód uczynionych przez zły przykład, czyli zgorszenie. Ważne jest braterskie upomnienie, ważne jest mądre pouczenie, ale ponad tymi wartościami jest dobry przykład.

Ten dobry przykład jedni dają, rzec można, programowo. Doceniając rolę tego przykładu tam, gdzie spoczywają na nich oczy ludzkie, mobilizują się do wzorowego postępowania. Są wychowawcy, którzy czekają na wakacje, by mogli wreszcie zejść z pola widzenia wychowanków i być w pełni sobą. Są prawi i na wakacjach nie schodzą na kręte ścieżki, jako wychowawcy jednak bardzo zabiegają, by programowo być wzorem dla podwładnych. Zapytani, dlaczego tak jest, z uśmiechem odpowiadają: „Bo w ciągu roku za dobry przykład nam płacą”. To dowód poczucia odpowiedzialności za wychowanków. Jest coś prawdy w tym powiedzeniu, że społeczeństwo „płaci” wychowawcy za dobry przykład. On bowiem stanowi istotny element wychowania.

Piękniejszym jednak jest dobry przykład nie programowy i nie „za pieniądze”, lecz promieniujący niejako z głębi serca. To jest mniej więcej tak jak z chlebem. Ten pierwszy, aby w oczach innych był możliwie najlepszy, chce być smarowany masłem, natomiast ten drugi jest tak smaczny, że wcale nie zabiega o to, by był ubogacony masłem. Taki człowiek jest dobry, uczciwy, prawy, niezależnie od tego, czy ktoś na niego zwraca uwagę, czy nie. Jego nie męczy dawanie dobrego przykładu i nigdy mu nikt za niego nie płaci.

W Ewangelii chodzi głównie o ten drugi rodzaj dobrego przykładu. To jest zasadnicza droga przekazu wartości Ewangelii i objawienia światu dobrego Boga. My najczęściej mówiąc o roli przykładu w kształtowaniu człowieka mamy na uwadze dzieci i młodzież, tzn. pierwsze etapy kształtowania osobowości. Czytając jednak Ewangelię z łatwością można zauważyć, że Chrystusowi wcale nie chodzi o ten wymiar dobrego przykładu. Dla Niego dobry przykład jest jednym z podstawowych elementów budowy braterskiej wspólnoty oraz głównym narzędziem apostolstwa. Sam umył uczniom nogi i powiedział: „Dałem wam przykład, abyście i wy podobnie czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 15). To nie jest słowo skierowane ani do dzieci, ani do młodzieży. To jest słowo skierowane przez Chrystusa, liczącego ponad trzydzieści lat, do dojrzałych mężczyzn.

Doskonale zrozumiał to św. Paweł, kiedy do Filipian pisał: „Czyńcie to, czegoście się nauczyli, co przyjęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie” (4, 9). W tych słowach Apostoł Narodów ujął cały sekret przekazu Ewangelii.

To jest mniej więcej tak, jakby koło zębate współpracowało idealnie z drugim kołem, którym jest sam Bóg. Wszystkie inne koła chcąc z nim współpracować muszą się do niego dopasować. Dostrzegając piękno i bogactwo jego życia, pragną w nim uczestniczyć. Paweł właśnie to ma na uwadze, gdy pisze: „bądźcie naśladowcami moimi, jak ja Chrystusa”. Jego życie zostało już doszlifowane do idealnej współpracy z Chrystusem. Może więc podać siebie jako normę godną naśladowania.

Braterstwo Ewangeliczne jaśnieje coraz pełniejszym blaskiem tam, gdzie jeden drugiego mobilizuje swoim dobrym przykładem do podjęcia wysiłku, by był dobry i święty. Każdy przeżywa chwile słabości i każdy musi walczyć z różnymi pokusami, wówczas przykład bliskich stanowi wielką pomoc. A jeśli więzy braterskie są oparte na pokrewieństwie lub umocnione przez sakramentalne małżeństwo, dochodzi do tego dodatkowy motyw zaufania, czyli troski o to, by nie zawieść dobrego i mądrego brata, męża, żony.

Ks. Edward Staniek

 

O Boże, wejrzyj z nieba i zobacz; chroń tę winnicę, którą zasadziła Twa prawica (Ps 80, 15-16)

Przypowieść o winnicy jest głównym tematem dzisiejszej liturgii. Przypowieść wspólna Staremu i Nowemu Testamentowi, którą posługiwali się najpierw prorocy, a potem Jezus, mówiąc o miłości Boga dla swego narodu i o niewdzięczności tegoż. Izajasz (5, 1-7; I czytanie) opisuje historię Izraela jako historię winnicy Pańskiej, którą Pan posiadł w ziemi żyznej, „okopał i oczyścił z kamieni i zasadził w niej szlachetną winorośl” (tamże 2), zbudował wieżę, by bronić jej przed złodziejami, i zaopatrzył w kadź. Wszystko więc każe się spodziewać najlepszego winobrania, winnica natomiast „wydała cierpkie jagody” (tamże). Rola, którą rolnik uprawia, wydaje dobre owoce, lecz winnica Pańska odmawia ich. Bóg wówczas zwraca się do swojego ludu: „Rozsądźcie między Mną a między winnicą moją. Co jeszcze miałem uczynić w winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej?” (tamże 3-4).

Uznając winę winnicy nie przynoszącej owoców, Izrael jest zmuszony osądzić siebie samego. Bóg go wybrał na swój naród, wyprowadził z niewoli, przeszczepił do ziemi urodzajnej, bronił przed nieprzyjaciółmi, Izrael jednak nie odpowiedział na tak wielką miłość.

Ewangelia (Mt 21, 33-43) podejmuje przenośnię Izajasza i rozwija ją mówiąc o innych niezmierzonych dobrodziejstwach, jakie Bóg uczynił swojemu ludowi. Pan posyłał do niego wielokrotnie „swoje sługi”, czyli proroków; lecz rolnicy, to jest przywódcy Izraela, którym została powierzona winnica Pańska, źle się z nimi obeszli, jednych pobili lub zabili, innych ukamienowali. Na koniec, na dowód swojej najwyższej miłości, Bóg posłał swojego Boskiego Syna; lecz również Jego pochwycono, wyrzucono z winnicy i zabito, ukrzyżowano „poza” murami Jerozolimy. Odpowiedzialność i niewdzięczność narodu wybranego wzrosła ogromnie. I oto konsekwencje: Izajasz mówił o zniszczeniu winnicy Pańskiej, które było symbolem porażki Izraela, wysiedlenia i wygnania. Jezus natomiast ogłasza, że „winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom” (tamże 41), i jeszcze jaśniej, bez przenośni: „Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce” (tamże 43). Izrael z powodu swojej niewdzięczności został zastąpiony przez inne narody. Synagoga przez Kościół. Lecz czy nowy Lud Boży jest wierniejszy od dawnego? Również nowego dotyczą obydwie przypowieści Izajasza i Jezusa. Jeśli winnica Kościoła nie przyniesie owoców, jakich Bóg oczekuje od niego, spotka go los Izraela. Jednak nie dotyczy to jedynie Kościoła jako społeczności, lecz każdego jego członka. Każdy ochrzczony powinien być „winnicą Pańską” i przynosić owoc, przede wszystkim przyjmując Jezusa, idąc za Nim i żyjąc wszczepiony w Niego, „w prawdziwy szczep”, poza którym jest tylko śmierć. W Nowym Testamencie istotnie „winnicą Pańską” jest nie tylko lud, który Bóg wybrał i umiłował, lecz lud, który wybrał i umiłował w Chrystusie, lud wszczepiony w Tego, który powiedział: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest Tym, który uprawia… Ja jestem krzewem winnym, wy — latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 1-5).

W tej perspektywie drugie czytanie (Flp 4, 6-9) można uznać za wezwanie do częstego zwracania się do Boga, do ufności i wdzięczności względem Tego, który nas wybrał na swój naród, i za zobowiązanie, by przynosić obfite owoce dobra: „Bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym — to miejcie na myśli” (tamże 8).

  • Wyrwałeś winorośl z Egiptu, o Panie; wygnałeś pogan, a ją zasadziłeś. Grunt dla niej przygotowałeś, a ona zapuściła korzenie i napełniła ziemię…
    Powróć, o Boże zastępów! Wejrzyj z nieba, zobacz i nawiedź tę winorośl. I chroń tę, którą zasadziła Twa prawica, latorośl, którą umocniłeś dla siebie…
    Nie odstąpimy już więcej od Ciebie; zachowaj nas przy życiu, byśmy wzywali Twojego imienia. Panie, Boże zastępów, odnów nas i ukaż Twe pogodne oblicze, abyśmy doznali zbawienia (Psalm 80, 9-10. 15-16. 19-20).
  • O Boże wieczny, skoro wtedy, kiedy człowiek był drzewem śmierci. Tyś go przemienił w drzewo życia, wszczepiając siebie, który jesteś życiem, w człowieka, chociaż owo drzewo wskutek swoich grzechów rodziło nie pochodzące od Ciebie owoce śmierci, o Życie wieczne, tak i teraz możesz zabezpieczyć zbawienie całego świata, który, jak widzę dzisiaj, nie wszczepia się w Ciebie… O Życie wieczne, którego nie znamy, nieświadome stworzenia; o biedna, o ślepa duszo moja, gdzie jest wołanie, gdzie są łzy, jakie powinnaś wylewać w obliczu swojego Boga, który nieustannie cię zaprasza?… Ja wydawałam tylko owoc śmierci, bo nie wszczepiłam się w Ciebie.
    Jak wielką światłość i godność otrzymuje dusza wszczepiona w Ciebie! O niezmierzona szczodrobliwości!… A skąd bierzesz, o drzewo, które samo z siebie jesteś bezpłodne i martwe, te owoce życia? Z drzewa żywota; gdybyś ty nie wszczepiło się w Niego, nie mogłoby wydać żadnego owocu własną mocą, bo jesteś niczym.
    O Prawdo wieczna, miłości niewysłowiona, ty przyniosłaś nam owoce ognia, miłości, światła i skorego posłuszeństwa. Dzięki temu posłuszeństwu pobiegłeś jak zakochany do haniebnej śmierci na krzyżu i dałeś nam te owoce dzięki wszczepieniu swojego Bóstwa w nasze człowieczeństwo i przez wszczepienie, jakiego dokonałeś ciałem swoim na drzewie krzyża. W ten sposób, o Boże wieczny, dusza wszczepiona w Ciebie, prawdę, nie dba o nic innego, jak tylko o część Twoją i zbawienie dusz: staje się wierną, roztropną i cierpliwą (św. Katarzyna ze Sieny).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 275

http://mateusz.pl/czytania/2014/20141005.htm

*********************************************************
            Dzisiejsza Liturgia Słowa jest dla mnie bardzo mocna i ostra, która wzywa do konkretu. Rzuca się to bardzo łatwo w oczy, bo dzisiejsze Słowo często wspomina o „głoszących Słowo, czy kapłanach czy faryzeuszach i uczonych w Piśmie”. Tym konkretem jest moja relacja do Boga i jej świadectwo w moim życiu i nadzieja względem Boga. Można to rozumieć nie tylko jako świadectwo człowieka powołanego do kapłaństwa, ale jako każdego człowieka powołanego do życia z Bogiem, bo jak przypomina Sobór Watykański II, każdy człowiek włącza się we wspólnotę Kapłaństwa Powszechnego. Specyfikiem tego powołania jest czysto powołanie kapłańskie, ale każdy człowiek jest odpowiedzialny za kapłaństwo w Kościele i za powołania!
Już pierwsze czytanie „daje mocno po uszach”. Prorok Malachiasz grzmi: „Do was, kapłani, odnosi się następujące polecenie: Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, iż macie oddawać cześć memu imieniu, mówi Pan Zastępów, to rzucę na was przekleństwo i przeklnę wasze błogosławieństwo, a przeklnę je dlatego, że sobie nic nie bierzecie do serca” (por. Ml 2,1-2). To bardzo proste, Bóg mówi: „Albo będziesz głosił i żył, tak jak Ja chce, albo czeka Cię życiowa klapa”. To mocne i trudne wyzwanie myślę, że dla każdego człowieka. Bycie człowiekiem przeźroczystym, a nie obłudnym jak faryzeusze. To zadanie „potężnego Króla” (por. Ml 1,14b) to nie lada wyzwanie, patrząc dzisiaj na świat mocno naznaczony empiryzmem, pragmatyzmem i relatywizmem. Wierność Bogu kosztuje, tak samo jak wejście do Królestwa Niebieskiego. Jaka jest więc cena? Cena jest mała, dać się prowadzić Bogu i żyć w Prawdzie. Nic więcej…
            Zachęca do tego również psalmista dzisiejszy: „Izraelu, złóż nadzieję w Panu, teraz i na wieki” (por. Ps 131). To teraz to znaczy już od tej chwili, nie za 1 sekundę czy minutę, czy jutro czy za rok, tylko teraz. Teraz i na wieki, czyli do końca swego życia. Ale czy tak można? Przecież to zupełnie nielogiczne, niewiarygodne i niemożliwe do osiągnięcia, podpowiada mi rozum. To nad siły, ale Bóg znowu mówi: „Wystarczy Ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (por. 2 Kor 12,9). Pan Bóg daje pokornym i tym którzy Mu zaufają. Sam tego doświadczyłem i wiem o czym mówię.
Oczywiście zdarzają się chwile zwątpienia czy trudne sprawdziany mojej wiary, czasami są one moją słabością i upadam. Wydaje mi się jednak, że czasami Bóg sam dopuszcza takie sytuacje. Bo „On sam rani i leczy” (por. Oz 6,1). Wtedy Bóg uczy pokory wobec Niego. Kiedyś usłyszałem takie zdanie od ks. Tomka: „Jeśli ktoś cię nie upomina widząc, że robisz źle, to znak, że mu na tobie już nie zależy”. Dzięki Ci Boże, że o mnie dbasz i masz dla mnie szczególne miejsce w sercu, że się o mnie troszczysz, że mnie kochasz! Dziś proszę Cię o pokorę wobec Ciebie, bym słyszał i słuchał Twojego głosu, „bym żył w Prawdzie według Twych pouczeń” (por. Ps 25,5).
Jezus mocno napiętnuje też zachowanie faryzeuszy i uczonych w Piśmie. To już kolejny raz, w tym tygodniu prawie codziennie można było słuchać w Liturgii Słowa ostre słowa Jezusa wobec tych grup społecznych. Jezus mocno podkreśla, że żyją oni niezgodnie z Wolą Bożą i Jego Prawem. Można powiedzieć, że skoro oni to i ja mogę. A Jezus mówi: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie” (por. Mt 23,3a). To jasne, że w Kościele i dzisiaj są grzesznicy, co więcej są nimi także i duchowieństwo, bo grzesznikami są wszyscy ludzie, więc i ja. I Jezus mówi: „dbaj o swoją wiarę, nawet jak będziesz zgorszony zachowanie innych ludzi”.
Bardzo mnie zawsze dziwi i boli stwierdzenie, jak słyszę: „nie chodzę tu do Kościoła, bo proboszcz zły, bo ludzie są nie tak”. Wtedy pytam, czy przychodzisz do Kościoła dla człowieka czy dla Boga. Bo jak dla Boga, to nie powinno ci to w niczym przeszkadzać. Zwłaszcza, że nie znamy do końca wnętrza człowieka, jego walki o wiarę, ale widzimy jego upadek. Bóg daje nam je zobaczyć, by nas nauczyć pokory, by nam, „okazać niezmierne bogactwo Jego łaski” (por. Ef 2,7).
Bóg zawsze cenił ludzi pokornych, dlatego wzywa: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (por. Mt 23,12). Dlatego pierwszym grzechem głównym jest jej przeciwieństwo, czyli pycha. To bardzo ważne być pokornym. Pokazuje to również św. Paweł, pisząc: „Stanęliśmy pośród was pełni skromności” (por. 1 Tes 2,7) i „przyjęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je (…) jako słowo Boga, który działa w was wierzących”  (por. 1 Tes 2,13). Paweł wie, że działa dla dobra dzieła Boga, ale to On pozwolił na owoc tej pracy. Ta pokora nie jest sztuczna, ale zupełnie prawdziwa, przepełniona miłością względem Boga. Dziś proszę Boga o łaskę takiej pokory… A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Błogosławionej niedzieli!
http://zyjacewangelia.blogspot.com/2011_10_01_archive.html

Homilia na XXVII Niedziela Zwykła, Rok A – Zaśpiewam pieśń o winnicy

1. Pieśń o winnicy
“Chcę zaśpiewać memu przyjacielowi pieśń o jego miłości ku swojej winnicy” – tak zaczyna prorok Izajasz swoją niezwykłą pieśń, której treści wysłuchaliśmy w pierwszym czytaniu liturgicznym. “Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku (Iz 5,1). Pieśń zaczyna się lirycznie, ale stopniowo zarysowuje się napięcie, które przerodzi się w dramat, zakończony zniszczeniem, stratowaniem winnicy.
Zanim wejdziemy w treści dramatu o winnicy, która jest symbolem społeczności wierzących, zanim odkryjemy problematykę moralną, która leży u podstaw dramatu, zauważmy, że prorok przez pieśń, a więc przez formę kultury, wyraża głębokie pouczenia.
“Chcę zaśpiewać memu przyjacielowi pieśń”. Tak pieśń zawsze kieruje się do kogoś. Śpiew jest tworem ludzkiej duszy, kunsztu, przez który twórca wyraża w słowie i tonach to, co inni wyczuwają nieświadomie. Niech wiec ta pieśń Izajasza o winnicy, choć czytana, ale ubogacona innymi formami oprawy liturgicznej, dociera nie tylko do młodych. W naszym liturgicznym kalendarzu rozpoczyna się Tydzień Miłosierdzia. Niech więc ta pieśń modlitwy płynie do wszystkich, którzy miłosierdzia oczekują lub miłosierdzie czynią.
Wróćmy jednak do tematu winnicy. W dzisiejszych pouczeniach jej obraz wróci w przypowieści Chrystusa, zanotowanej przez Ewangelistę Mateusza.
Zauważmy, że u Izajasza winnica ulega zniszczeniu, bo mimo inwestycji właściciela nie przyniosła spodziewanych owoców. W przypowieści Chrystusa winnica jest żyzna, ale owoce jej trwonią nieuczciwi dzierżawcy. Co więcej – poniewierają, kaleczą i zabijają wysłanników, a także i syna – spadkobiercę pozbawiają życia.
Cokolwiek by powiedzieć o szczegółach przypowieści, nauka jaką chce wyrazić jest jasna: winnicą jest społeczność wierzących, winnicą jest człowiek, a właścicielem winnicy i jednocześnie jej przyjacielem jest Bóg. Pieśń o winnicy śpiewa prorok, który potrafi ująć poetycko dramatyczny stosunek między zawiedzioną przyjaźnią a niewiernością, między zaufaniem a podłością.
2. Kultura towarzysząca religii
Winnica nie jest dziką samosiejką, wymaga uprawy, pielęgnacji, inwestycji. Czytania biblijne mówią nam o kopaniu, wybieraniu kamieni, dobraniu szlachetnej szczepionki, wybudowaniu wieży, tłoczni, zabezpieczeniu płotem itd. Cały ten zespół działań i nakładów, który ma służyć uzyskaniu dobrych owoców, możemy nazwać kulturą. Tak jak nie ma plonów bez kultury rolnej, tak też człowiek lub społeczeństwo, przyrównane tu do winnicy, nie dojdzie do doskonałości, do pełni swego człowieczeństwa i do godności bez tych inwestycji duchowych, które nazywamy kulturą. Kultura jednak nie jest inwestycją z zewnątrz. Sam import muzyki, płyt, obrazów, książek nie stanowi jeszcze kultury. Kultura rodzi się wtedy, gdy człowiek wypowiada siebie, swoje przeżycia w określonej formie lub gdy dobro wytworzone przez drugiego umie przyjąć, sobie przyswoić. Wtedy staje się bogatszym duchowo, bardziej “jest”, głębiej wchodzi w istnienie.
Kultura jednak to nie tylko twórczość artystyczna i jej upowszechnienie; pod słowem kultura chcemy raczej rozumieć całość zachowań ludzkich, różnego typu działania i owoce tych wysiłków.
Przypominamy sobie spotkanie św. Jana Pawła II z młodzieżą w Gnieźnie, podczas I jego Pielgrzymki do Ojczyzny, gdy papież mówił o najstarszej pieśni polskiej “Bogurodzica” jako o zabytku naszej kultury; wówczas podzielił się niezwykle głęboką refleksją o kulturze. Postawił pytanie: “Czym jest kultura?” I odpowiedział: “Kultura jest wyrazem człowieka. Jest potwierdzeniem człowieczeństwa. Człowiek ją tworzy -i człowiek przez nią tworzy siebie. Tworzy siebie wewnętrznym wysiłkiem ducha: myśli, woli i serca. I równocześnie człowiek tworzy kulturę we wspólnocie z innymi… Kultura polska jest dobrem, na którym opiera się życie duchowe Polaków (3 VI 1979).
Zaśpiewam memu przyjacielowi pieśń: z polskiej winnicy, z polskich serc rozbrzmiewa od wieków “Bogurodzica”, jako wyraz pochwały dla Boga, a zarazem pomnik kultury ku dziedziczeniu. Kultura polska jako część kultury europejskiej, choć obficie czerpie z przekazu starożytności i przyswaja sobie osiągnięcia innych nurtów myślowych, wyrasta z inspiracji chrześcijańskich.
Ta polska winnica nie przestaje być urodzajna. Nawet gdy rozebrano jej płoty jak podczas rozbiorów, gdy źli sąsiedzi deptali jej sadzonki, zawsze zachowała moc rodzenia i odrodzenia. Jakże nie przypomnieć tutaj naszych wieszczów. Tworzyli oni wprawdzie poza granicami Polski, ale dla Polski, dla Polaków; jakże nie wspomnieć dziś stulecia śmierci malarza Jana Matejki, który przez wielkie płótna utrwalające polskie dzieje, momenty zwycięstw, ale także i klęsk, cierpień i poniżenia, przez swoją wizję artysty utrwaloną w obrazie ułatwił społeczeństwu przyswajanie wartości narodowych i ludzkich.
Rzeczywiście, człowiek tworzy kulturę, a przez nią doskonali się, wychowuje. Podstawowym zadaniem kultury jest wychowanie, bowiem przez wychowanie człowiek staje się coraz bardziej człowiekiem i umie to, co “ma”, co “posiada” wykorzystać do pełniejszego “bycia”.
Przypowieść o winnicy, która ma przecież wymiar głęboko religijny, rozważamy myśląc o łączności wiary z kulturą. Wiara i jej uzewnętrznienie: religia i Kościół unosi się na skrzydłach kultury, natomiast kultura czerpie z wiary i z objawienia prawdy o człowieku, o świecie, i otrzymuje dopływ tego duchowego prądu, który pozwala świecić.
Przypomnijmy sobie przypowieść Chrystusa mówiącą o gospodarzu, który w różnych porach dniach zaprasza do pracy w swojej winnicy: “Idźcie i wy do winnicy…” (Mt 20,7). To zaproszenie ewangeliczne rozbrzmiewa dziś w stosunku do wszystkich podejmujących studia – a więc wysiłek przejmowania i przyswajania sobie dziedzictwa i jednocześnie rozszerzania i pogłębiania tego przyjętego dorobku. Kultura ma to do siebie, że nie lubi stać w miejscu, bo wtedy się cofa.
Z naszej historii znamy wyrażenie: “Kulturkampf”. Była to walka z Kościołem wydana przez Prusaków, przez Bismarcka – walka z Kościołem, a nazywała się walką z kulturą. Znamy także wyrażenie “rewolucja kulturalna”, która polegała na planowym i systematycznym niszczeniu tysiącletnich dzieł narodu chińskiego.
Wspominając o tych nieszczęściach z przeszłości, chcę podkreślić odpowiedzialność młodych, podejmujących rok studiów, za dziedzictwo, któremu na imię Polska. Prawdziwa kultura rodzi się w zmaganiach posuniętych aż do bólu. Nie lękajcie się zmagań!
3. Kultura – to wrażliwość na człowieka
W winnicę, jaką jest człowiek, trzeba inwestować. Sam Bóg zechciał, w niezwykłości swoich zamiarów, płynących z Jego istoty jako Miłości, zesłać Syna swojego na świat i posłać go w trudne ludzkie dzieje aż po doświadczenie Krzyża. Syn Boży, Jezus Chrystus, stał się szczepem winnym, a my latoroślami tej nowej winnicy. Dlatego ta winnica zawieść nie może. Inwestując w nią nie popełniamy żadnego ryzyka.
Wróćmy jeszcze do kultury. Wyraża się ona przede wszystkim wrażliwością na człowieka. A jakaż może być większa wrażliwość, jeśli nie w odniesieniu do człowieka biednego, chorego, cierpiącego? Żyjemy w czasach, które sprzyjają ludziom mocnym, zdolnym, przedsiębiorczym. Ale nie wszyscy mogą być przedsiębiorczymi, twórczymi, kipiącymi energią. Pozostanie wiele ludzi, którzy w szalonym wyścigu o zdobycie pieniędzy pozostaną w tyle. Wyścig po pieniądze najczęściej charakteryzuje się zaniechaniem kultury bycia.
A więc zadaniem prawdziwej kultury jest umieć spojrzeć i czynnie pomóc bliźniemu, każdemu, kto przez brak posiadania zagrożony jest w swoim “być”. I to jest zadanie Tygodnia Miłosierdzia.
Tydzień Miłosierdzia w Kościele katolickim to jakby tydzień szczególnej kultury duchowej, owej inwestycji w człowieka, odsłonięcia własnej wrażliwości na dobro ciche, dobro cierpienia, ale dobro twórcze. Każde cierpienie jako sens ludzkiego bycia złączone z krzyżem Chrystusowym to wielki krok kultury.
Zaśpiewam pieśń o winnicy, o nowej winnicy, w której zawiązany i rozwiązany będzie dramat między zaufaniem a odpowiedzialnością, bo w życie winnicy, w życie społeczeństwa wejdzie wrażliwość, czyli taka inwestycja ludzka, która utrwali pokój i sprawiedliwość, a owocem ich będzie miłość społeczna i solidarność ludzka.
I tego gorąco życzymy wszystkim studentom i profesorom uczelni muzycznych, a więc tych w bezpośredniej relacji do twórczości kulturalnej. A wszystkim ludziom dobrej woli życzymy, by patrząc na naszą polską winnicę wkładali w nią ze siebie to, co najlepsze, tego ducha, który czerpiąc moc z ducha wiary potrafi przemieniać oblicze ziemi ku dobru. Amen.

Autor: o

http://homilie-kazania.blogspot.com/2014/10/homilia-na-xxvii-niedziela-zwyka-rok_4.html

*******************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

5 PAŹDZIERNIKA

********************

Święta Faustyna Kowalska, dziewica
Święta Faustyna Kowalska Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 r. w rolniczej rodzinie z Głogowca k/Łodzi jako trzecie z dziesięciorga dzieci. Dwa dni później została ochrzczona w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Kazimierza w Świnicach Warckich (diecezja włocławska). Nadano jej wówczas imię Helena. Kiedy miała siedem lat, po raz pierwszy usłyszała w duszy głos wzywający do doskonalszego życia. W 1914 r. przyjęła I Komunię świętą, a dopiero trzy lata później rozpoczęła naukę w szkole podstawowej. Mimo dobrych wyników uczyła się tylko trzy lata, potem musiała zrezygnować, aby pomagać matce w domu.
W szesnastym roku życia opuściła dom rodzinny, by na służbie u zamożnych rodzin w Aleksandrowie, Łodzi i Ostrówku zarobić na własne utrzymanie i pomóc rodzicom. Przez cały czas bardzo pragnęła życia zakonnego, ale rodzicom powiedziała o swoich zamiarach dopiero w 1922 r. Ojciec jednak nie wyraził zgody, motywując odmowę brakiem pieniędzy na wyprawę wymaganą w klasztorach.
W lipcu 1924 r., kiedy Helena z koleżankami uczestniczyła w zabawie w parku koło łódzkiej katedry, Pan Jezus przemówił do niej i polecił niezwłocznie pojechać do Warszawy i wstąpić do klasztoru. Helena postanowiła nie wracać do domu i postawić rodziców przed faktem dokonanym. O tym planie powiedziała tylko siostrze, z którą była, i pierwszym pociągiem przyjechała do Warszawy. Tu następnego dnia zgłosiła się do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej. Musiała jednak jeszcze rok przepracować w Warszawie, aby odłożyć pieniądze na skromną wyprawę. 1 sierpnia 1925 r. została przyjęta do Zgromadzenia. Postulat odbywała w Warszawie, a nowicjat w Krakowie, gdzie w czasie obłóczyn zakonnych razem z habitem otrzymała imię Maria Faustyna. Od marca 1926 r. Bóg doświadczał siostrę Faustynę ogromnymi trudnościami wewnętrznymi; wiele przecierpiała aż do końca nowicjatu. W Wielki Piątek 1927 r. zbolałą duszę nowicjuszki ogarnął żar Bożej Miłości. Zapomniała o własnych cierpieniach, poznając, jak bardzo cierpiał dla niej Jezus. 30 kwietnia 1928 r. złożyła pierwsze śluby zakonne, następnie z pokorą i radością pracowała w różnych domach zakonnych, m.in. w Krakowie, Płocku i Wilnie, pełniąc rozmaite obowiązki. Zawsze pozostawała w pełnym zjednoczeniu z Bogiem. Jej bogate życie wewnętrzne wspierane było poprzez wizje i objawienia.

Święta Faustyna Kowalska W zakonie przeżyła 13 lat. 22 lutego 1931 r. po raz pierwszy ujrzała Pana Jezusa Miłosiernego. Otrzymała wtedy polecenie namalowania takiego obrazu, jak ukazana jej postać Zbawiciela, oraz publicznego wystawienia go w kościele. Mimo znacznego pogorszenia stanu zdrowia pozwolono jej na złożenie profesji wieczystej 30 kwietnia 1933 r. Później została skierowana do domu zakonnego w Wilnie. Na początku 1934 roku zwróciła się z prośbą do artysty-malarza Eugeniusza Kazimierskiego o wykonanie według jej wskazówek obrazu Miłosierdzia Bożego. Gdy w czerwcu ujrzała ukończony obraz, płakała, że Chrystus nie jest tak piękny, jak Go widziała.
Dzięki usilnym staraniom ks. Michała Sopoćko, kierownika duchowego siostry Faustyny, obraz został wystawiony po raz pierwszy w czasie triduum poprzedzającego uroczystość zakończenia Jubileuszu Odkupienia świata w dniach 26-28 kwietnia 1935 r. Został umieszczony wysoko w oknie Ostrej Bramy i widać go było z daleka. Uroczystość ta zbiegła się z pierwszą niedzielą po Wielkanocy, tzw. niedzielą przewodnią, która – jak twierdziła siostra Faustyna – miała być przeżywana na polecenie Chrystusa jako święto Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Michał Sopoćko wygłosił wówczas kazanie o Bożym Miłosierdziu.
W 1936 r. stan zdrowia siostry Faustyny pogorszył się znacznie, stwierdzono u niej zaawansowaną gruźlicę. Od marca tego roku do grudnia 1937 r. przebywała na leczeniu w szpitalu na krakowskim Prądniku Białym. Wiele modliła się w tym czasie, odwiedzała chorych, a umierających otaczała szczególną modlitewną pomocą. Po powrocie ze szpitala pełniła przez pewien czas obowiązki furtianki. Starała się bardzo, by żaden ubogi nie odszedł bez najmniejszego choćby wsparcia od furty klasztornej. Wywierała bardzo pozytywny wpływ na wychowanki Zgromadzenia, dając im przykład pobożności i gorliwości, a zarazem wielkiej miłości.
Chrystus uczynił siostrę Faustynę odpowiedzialną za szerzenie kultu Jego Miłosierdzia. Polecił pisanie Dzienniczka poświęconego tej sprawie, odmawianie nowenny, koronki i innych modlitw do Bożego Miłosierdzia. Codziennie o godzinie 15:00 Faustyna czciła Jego konanie na krzyżu. Przepowiedziała także, że szerzona przez nią forma kultu Miłosierdzia Bożego będzie zabroniona przez władze kościelne. Dzięki s. Faustynie odnowiony i pogłębiony został kult Miłosierdzia Bożego. To od niej pochodzi pięć form jego czci: obraz Jezusa Miłosiernego (“Jezu, ufam Tobie”), koronka do Miłosierdzia Bożego, Godzina Miłosierdzia (godzina 15, w której Jezus umarł na krzyżu), litania oraz święto Miłosierdzia Bożego w II Niedzielę Wielkanocną.
W kwietniu 1938 r. nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia siostry Faustyny. Ksiądz Michał Sopoćko udzielił jej w szpitalu sakramentu chorych, widział ją tam w ekstazie. Po długich cierpieniach, które znosiła bardzo cierpliwie, zmarła w wieku 33 lat – 5 października 1938 r. Jej ciało pochowano na cmentarzu zakonnym w Krakowie-Łagiewnikach. W 1966 r. w trakcie trwania procesu informacyjnego w sprawie beatyfikacji siostry Faustyny, przeniesiono jej doczesne szczątki do kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
S. Faustyna została beatyfikowana 18 kwietnia 1993 r., a ogłoszona świętą 30 kwietnia 2000 r. Uroczystość kanonizacji przypadła w II Niedzielę Wielkanocną, którą św. Jan Paweł II ustanowił wtedy świętem Miłosierdzia Bożego. Relikwie św. siostry Faustyny znajdują się w Krakowie-Łagiewnikach, gdzie mieści się sanktuarium Miłosierdzia Bożego odwiedzane przez setki tysięcy wiernych z kraju i z całego świata. Dwukrotnie nawiedził je również św. Jan Paweł II, po raz pierwszy w 1997 r., a po raz drugi – 17 sierpnia 2002 r., aby dokonać uroczystej konsekracji nowo wybudowanej świątyni w Krakowie-Łagiewnikach i zawierzyć cały świat Bożemu Miłosierdziu.

W ikonografii św. Faustyna przedstawiana jest w czarnym habicie, w stroju swego zgromadzenia.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/10-05a.php3

Jan Paweł II

DAR BOŻY DLA NASZYCH CZASÓW

Msza św. kanonizacyjna na placu św. Piotra. Kanonizacja św. Faustyny Kowalskiej – 30.04.2000

1. «Confitemini Domino quoniam bonus, quoniam in saeculum misericordia eius» — «Dziękujcie Panu, bo jest dobry, bo łaska Jego trwa na wieki» (Ps 118 [117], 1). Tak śpiewa Kościół w oktawę Wielkanocy, powtarzając niejako te słowa Psalmu za samym Chrystusem: za Chrystusem zmartwychwstałym, który przynosi do wieczernika wspaniałe orędzie Bożego Miłosierdzia i powierza apostołom posługę jego szafarzy: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. (…) Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane» (J 20, 21-23).

Przed wypowiedzeniem tych słów Jezus pokazuje ręce i bok. Pokazuje rany zadane Mu podczas męki, zwłaszcza zranione Serce — źródło, z którego wypływa obfity strumień miłosierdzia, rozlewający się na ludzkość. Siostra Faustyna Kowalska — błogosławiona, którą od dziś będziemy nazywać świętą — ujrzy dwie smugi światła promieniujące z tego Serca na świat. «Te dwa promienie — wyjaśnił jej pewnego dnia sam Jezus — oznaczają krew i wodę» (Dzienniczek, 299).

2. Krew i woda! Na myśl przychodzi tu natychmiast świadectwo ewangelisty Jana: kiedy na Kalwarii jeden z żołnierzy przebił włócznią bok Chrystusa, Jan widział, że wypłynęła z niego «krew i woda» (por. J 19, 34). Krew przywodzi na myśl ofiarę krzyża i dar eucharystyczny, natomiast woda jest w symbolice Janowej znakiem nie tylko chrztu, ale także daru Ducha Świętego (por. J 3, 5; 4, 14; 7, 37-39).

Poprzez Serce Chrystusa ukrzyżowanego Boże Miłosierdzie dociera do ludzi: «Powiedz, córko moja, że jestem miłością i miłosierdziem samym» — zażąda Jezus od Siostry Faustyny (Dzienniczek, 1074). To miłosierdzie Chrystus rozlewa na całą ludzkość poprzez zesłanie Ducha, który w Trójcy Świętej jest Osobą-Miłością. A czyż miłosierdzie nie jest «drugim imieniem» miłości (por. Dives in misericordia, 7), ujmującym jej aspekt najgłębszy i najbardziej wzruszający: jej gotowość do zaspokojenia wszelkich potrzeb, a zwłaszcza jej bezgraniczną zdolność przebaczania?

Doznaję dziś naprawdę wielkiej radości, ukazując całemu Kościołowi jako dar Boży dla naszych czasów życie i świadectwo Siostry Faustyny Kowalskiej. Zrządzeniem Bożej Opatrzności życie tej pokornej córy polskiej ziemi było całkowicie związane z historią XX w., który niedawno dobiegł końca. Chrystus powierzył jej bowiem swoje orędzie miłosierdzia w latach między pierwszą a drugą wojną światową. Kto pamięta, kto był świadkiem i uczestnikiem wydarzeń tamtych lat i straszliwych cierpień, jakie przyniosły one milionom ludzi, wie dobrze, jak bardzo potrzebne było orędzie miłosierdzia.

Jezus powiedział do Siostry Faustyny: «Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego» (Dzienniczek, 300). Za sprawą polskiej zakonnicy to orędzie związało się na zawsze z XX wiekiem, który zamyka drugie tysiąclecie i jest pomostem do trzeciego. Nie jest to orędzie nowe, ale można je uznać za dar szczególnego oświecenia, które pozwala nam głębiej przeżywać Ewangelię Paschy, aby nieść ją niczym promień światła ludziom naszych czasów.

3. Co przyniosą nam nadchodzące lata? Jaka będzie przyszłość człowieka na ziemi? Nie jest nam dane to wiedzieć. Jest jednak pewne, że obok kolejnych sukcesów nie zabraknie niestety także doświadczeń bolesnych. Ale światło Bożego Miłosierdzia, które Bóg zechciał niejako powierzyć światu na nowo poprzez charyzmat Siostry Faustyny, będzie rozjaśniało ludzkie drogi w trzecim tysiącleciu.

Konieczne jest jednak, aby ludzkość, podobnie jak niegdyś apostołowie, przyjęła dziś w wieczerniku dziejów Chrystusa zmartwychwstałego, który pokazuje rany po ukrzyżowaniu i powtarza: Pokój wam! Trzeba, aby ludzkość pozwoliła się ogarnąć i przeniknąć Duchowi Świętemu, którego daje jej zmartwychwstały Chrystus. To Duch leczy rany serca, obala mury odgradzające nas od Boga i od siebie nawzajem, pozwala znów cieszyć się miłością Ojca i zarazem braterską jednością.

4. Ważne jest zatem, abyśmy przyjęli w całości orędzie, zawarte w słowie Bożym na dzisiejszą II Niedzielę Wielkanocną, która od tej pory nazywać się będzie w całym Kościele «Niedzielą Miłosierdzia Bożego». W kolejnych czytaniach liturgia zdaje się wytyczać szlak miłosierdzia, które odbudowuje więź każdego człowieka z Bogiem, a zarazem tworzy także między ludźmi nowe relacje braterskiej solidarności. Chrystus nauczył nas, że «człowiek nie tylko doświadcza i ‘dostępuje’ miłosierdzia Boga samego, ale także jest powołany do tego, ażeby sam ‘czynił’ miłosierdzie drugim: ‘Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią’ (Mt 5, 7)» (Dives in misericordia, 14). Jezus wskazał nam też wielorakie drogi miłosierdzia, które nie tylko przebacza grzechy, ale wychodzi też naprzeciw wszystkim ludzkim potrzebom. Jezus pochylał się nad wszelką ludzką nędzą, materialną i duchową.

Chrystusowe orędzie miłosierdzia nieustannie dociera do nas w geście Jego rąk wyciągniętych ku cierpiącemu człowiekowi. Takiego właśnie widziała Go i takiego ogłosiła ludziom wszystkich kontynentów Siostra Faustyna, która pozostając w ukryciu swojego klasztoru w Łagiewnikach, w Krakowie, uczyniła ze swego życia hymn na cześć miłosierdzia: Misericordias Domini in aeternum cantabo (Ps 89 [88], 2).

5. Kanonizacja Siostry Faustyny ma szczególną wymowę. Poprzez tę kanonizację pragnę dziś przekazać orędzie miłosierdzia nowemu tysiącleciu. Przekazuję je wszystkim ludziom, aby uczyli się coraz pełniej poznawać prawdziwe oblicze Boga i prawdziwe oblicze człowieka.

Miłość Boga i miłość człowieka są bowiem nierozłączne, jak przypomina Pierwszy List św. Jana: «Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania» (5, 2). W takich słowach apostoł wyraża prawdę o miłości, wskazując, że jej miarą i kryterium jest wypełnianie przykazań.

Nie jest łatwo miłować miłością głęboką, która polega na autentycznym składaniu daru z siebie. Tej miłości można nauczyć się jedynie wnikając w tajemnicę miłości Boga. Wpatrując się w Niego, jednocząc się z Jego ojcowskim Sercem, stajemy się zdolni patrzeć na braci nowymi oczyma, w postawie bezinteresowności i solidarności, hojności i przebaczenia. Tym wszystkim jest właśnie miłosierdzie!

W miarę tego, jak ludzkość będzie wnikać w tajemnicę tego miłosiernego spojrzenia, ideał, o jakim słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, będzie jawił się jako możliwy do spełnienia: «Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne» (Dz 4, 32). Tak oto miłosierdzie nadawało formę ludzkim odniesieniom, życiu wspólnoty, wyznaczało zasady podziału dóbr. Z niego wypływały «uczynki miłosierdzia» co do ciała i co do ducha. Tak oto miłosierdzie przybrało konkretny kształt stawania się «bliźnim» dla najbardziej potrzebujących braci.

6. Siostra Faustyna Kowalska napisała w swoim Dzienniczku: «Odczuwam tak straszny ból, kiedy patrzę na cierpienia bliźnich; odbijają się w sercu moim wszystkie cierpienia bliźnich, ich udręczenia noszę w sercu swoim, tak, że mnie to nawet fizycznie wyniszcza. Pragnęłabym, aby wszystkie bóle na mnie spadały, by ulżyć bliźnim» (Dzienniczek, 1039). Oto do jakiego stopnia współodczuwania prowadzi miłość, kiedy mierzona jest miarą miłości Boga!

Ta miłość powinna inspirować współczesnego człowieka, współczesną ludzkość, aby mogła stawić czoło kryzysowi sensu życia, podjąć wyzwania związane z różnorakimi potrzebami, a przede wszystkim, by mogła wypełnić obowiązek obrony godności każdej ludzkiej osoby. W ten sposób orędzie o Miłosierdziu Bożym stanie się pośrednio również orędziem o niepowtarzalnej godności, wartości każdego człowieka. W oczach Bożych każda osoba jest cenna, za każdego Chrystus oddał swoje życie, każdemu Ojciec daje swego Ducha i czyni go bliskim sobie.

7. To krzepiące orędzie jest skierowane przede wszystkim do człowieka, który udręczony jakimś szczególnie bolesnym doświadczeniem albo przygnieciony ciężarem popełnionych grzechów utracił wszelką nadzieję w życiu i skłonny jest ulec pokusie rozpaczy. Takiemu człowiekowi ukazuje się łagodne oblicze Chrystusa, a promienie wychodzące z Jego Serca padają na niego, oświecają go i rozpalają, wskazują drogę i napełniają nadzieją. Jakże wielu sercom przyniosło otuchę wezwanie «Jezu, ufam Tobie», które podpowiedziała nam Opatrzność za pośrednictwem Siostry Faustyny! Ten prosty akt zawierzenia Jezusowi przebija najgęstsze chmury i sprawia, że promień światła przenika do życia każdego człowieka. «Jezu, ufam Tobie».

8. Misericordias Domini in aeternum cantabo (Ps 89 [88], 2). Do głosu Najświętszej Maryi Panny, «Matki Miłosierdzia», do głosu nowej świętej, która w niebiańskim Jeruzalem śpiewa hymn na cześć miłosierdzia wraz z wszystkimi przyjaciółmi Boga, dołączmy nasz głos także my, Kościół pielgrzymujący.

Ty zaś, Faustyno, darze Boga dla naszej epoki, darze polskiej ziemi dla całego Kościoła, wyjednaj nam, abyśmy mogli pojąć głębię Bożego Miłosierdzia, pomóż nam, abyśmy osobiście go doświadczyli i świadczyli o nim braciom. Twoje orędzie światłości i nadziei niech się rozprzestrzenia na całym świecie, niech przynagla grzeszników do nawrócenia, niech uśmierza spory i nienawiści, niech uzdalnia ludzi i narody do czynnego okazywania braterstwa. My dzisiaj, wpatrując się razem z tobą w oblicze zmartwychwstałego Chrystusa, powtarzamy twoją modlitwę ufnego zawierzenia i mówimy z niezłomną nadzieją: Jezu, ufam Tobie.

Ufajcie Jezusowi

W niedzielę wieczorem 30 kwietnia — w kontekście codziennej modlitwy jubileuszowej — odbyło się na placu św. Piotra nabożeństwo dziękczynne za kanonizację Siostry Faustyny, któremu przewodniczył arcybiskup krakowski kard. Franciszek Macharski. Licznie zgromadzonych pielgrzymów z Polski i z innych krajów Ojciec Święty pozdrowił z okna swojej biblioteki. Poniżej zamieszczamy słowa papieskie wypowiedziane w języku włoskim i polskim.

Z radością kieruję słowa serdecznego pozdrowienia do pielgrzymów uczestniczących w modlitwie, która co wieczór odbywa się na placu św. Piotra z okazji Jubileuszu.

Drodzy bracia i siostry, dzisiaj, w II Niedzielę Wielkanocną, gdy z radością wpisałem w poczet świętych Siostrę Faustynę Kowalską, apostołkę Bożego Miłosierdzia, wzywam was, byście ufali zawsze w miłosierną miłość Bożą, objawioną nam w Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Osobiste doświadczenie tej miłości niech skłoni każdego z was do czynnego okazywania miłości braciom. Nauczcie się powtarzać piękny akt strzelisty Siostry Faustyny: «Jezu, ufam Tobie!»

Wszystkim udzielam błogosławieństwa!

Do Polaków Ojciec Święty powiedział:

Serdecznie pozdrawiam wszystkich, którzy zgromadzili się w tym szczególnym dniu na placu św. Piotra, aby w wieczornej modlitwie dziękować Bogu za dar kanonizacji Siostry Faustyny. Całym sercem jednoczę się z wami w tym dziękczynieniu.

Niech Niedziela Miłosierdzia Bożego roku 2000 pozostanie na zawsze w waszej pamięci. Proszę Boga, aby to wspomnienie budziło w sercach wszystkich niezachwianą ufność w Jego miłosierdzie i było umocnieniem na drogach trzeciego tysiąclecia. Jezu, ufam Tobie!

Niech Bóg bogaty w miłosierdzie błogosławi wam i waszym bliskim!

opr. mg/mg

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/kanonizacja_30042000.html#

Jan Paweł II

Raduj się, Polsko

Rozważanie przed modlitwą «Regina caeli»

1. Na zakończenie tej liturgii, w której radość paschalna łączy się z radością z kanonizacji Siostry Faustyny Kowalskiej, pozdrawiam was wszystkich, zgromadzonych tu z różnych części świata, i serdecznie wam dziękuję. Każdemu życzę z całego serca, aby mógł doświadczyć tego, co Maryja wyraziła w słowach skierowanych kiedyś do św. Faustyny: «Jestem nie tylko Królową Niebios, ale także Matką Miłosierdzia i twoją Matką» (Dzienniczek, 141).

2. Orędzie Bożego Miłosierdzia i wizerunek Chrystusa miłosiernego, o których mówi nam dzisiaj Siostra Faustyna Kowalska, są wymownym wyrazem ducha Wielkiego Jubileuszu, owocnie i z radością obchodzonego przez cały Kościół. Przybyliście bardzo licznie, aby uczcić nową świętą. Niech jej wstawiennictwo wyjedna obfite dary pokuty, przebaczenia i nowej duchowej żywotności Kościołom w waszych krajach. Niech myśl o Bożym Miłosierdziu wzbudzi w waszych sercach nowe siły, które pozwolą wam podejmować dzieła wiary i solidarności.

Pozdrawiam serdecznie pielgrzymów mówiących po francusku, zwłaszcza tych, którzy uczestniczyli w kanonizacji Siostry Faustyny. Obyście umieli za przykładem nowej świętej zawierzyć całkowicie Bogu i wielbić moc Jego miłosierdzia! Niech odnawiająca moc Chrystusa zmartwychwstałego napełni wasze serca!

(Po polsku:)

Równocześnie obejmuję myślą wszystkich moich rodaków i polecam ich wstawiennictwu św. Siostry Faustyny. W nowym tysiącleciu jej orędzie o Miłosierdziu Boga, który pochyla się nad każdą ludzką biedą, niech będzie dla każdego niewyczerpanym źródłem nadziei i wezwaniem do czynnego okazywania miłosierdzia braciom. «Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią» (Mt 5, 7). Z serca wszystkim błogosławię.

W dniu dzisiejszym łączymy się także z Księdzem Prymasem, Arcybiskupem Gnieźnieńskim i wszystkimi rodakami zgromadzonymi na uroczystości św. Wojciecha w Gnieźnie.

«Gaude Mater Poloniae»… Raduj się, Polsko, radujcie się siostry Matki Bożej Miłosierdzia z wyniesienia do chwały świętych naszej Siostry Faustyny.

3. Zwróćmy się teraz w modlitwie do miłosiernej Królowej Niebios.

Po odśpiewaniu «Regina caeli» Ojciec Święty za pośrednictwem radia i telewizji pozdrowił pielgrzymów zgromadzonych na placu św. Piotra i w krakowskim sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach:

Serdecznie pozdrawiam wszystkich pielgrzymów przybyłych z Polski oraz wszystkich czcicieli Bożego Miłosierdzia zgromadzonych w krakowskim sanktuarium w Łagiewnikach. Raduję się, iż w tym dniu — tak szczególnym dla naszego kraju — są tu obecni przedstawiciele Rządu Rzeczypospolitej z panem Premierem oraz przedstawiciele «Solidarności».

Opatrzność Boża związała życie św. Siostry Faustyny z Warszawą, Płockiem, Wilnem i Krakowem. Wspominam dziś te miasta, którym nowa święta patronuje, zawierzając ich mieszkańcom szczególną troskę o apostolstwo Bożego Miłosierdzia.

 

opr. mg/mg

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/modlitwy/kanonizacja_30042000.html

Jarosław Kupczak OP

DWAJ ŚWIADKOWIE

Losy Karola Wojtyły i Faustyny Kowalskiej zostały w planach Bożej Opatrzności przedziwnie ze sobą związane. Spróbujmy przyjrzeć się, jak splatał się ten węzeł w czasie

Kiedy 18 maja 1920 r. w Wadowicach urodził się Karol Wojtyła, 15-letnia Faustyna, uczennica szkoły podstawowej w Świnicy koło Łodzi, miała już za sobą pierwsze doświadczenia mistyczne. Kiedy 6-letni Karol rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Wadowicach, Faustyna przebywała już od ponad roku w warszawskim klasztorze Sióstr Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.
Siostra Faustyna i Karol Wojtyła znajdowali się najbliżej siebie podczas ostatnich miesięcy życia mistyczki. Kiedy latem 1938 roku absolwent wadowickiego gimnazjum przeprowadził się do Krakowa, aby rozpocząć studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, siostra Faustyna mieszkała w krakowskim klasztorze swojego zgromadzenia, w Łagiewnikach. Była już wtedy śmiertelnie chora; większość czasu spędzała w szpitalu. Umarła, kiedy Wojtyła rozpoczął pierwszy semestr studiów polonistycznych, 5 października 1938 r. Dwaj wielcy świadkowie Bożego Miłosierdzia, mieszkając w jedynym mieście, nigdy się nie spotkali.
Podczas okupacji niemieckiej, w październiku 1941 r. Wojtyła rozpoczął pracę w zakładzie produkcji sody „Solvay” w Borku Fałęckim. Dzieliło go kilka minut drogi od Łagiewnik, gdzie na przyklasztornym cmentarzu od trzech lat spoczywały zwłoki siostry Faustyny. Nie wiemy, czy Wojtyła odwiedzał wówczas kościół, który za kilkadziesiąt lat stał się, również dzięki jego pomocy, światowym centrum kultu Bożego Miłosierdzia. Po nauce w zakonspirowanym seminarium duchownym, Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie w uroczystość Wszystkich Świętych 1946 r. Siostry z klasztoru w Łagiewnikach twierdzą, że jako młody kapłan, był częstym gościem w ich kościele.
Znacznie bliższe i lepiej udokumentowane związki Wojtyły z dziedzictwem siostry Faustyny i sanktuarium w Łagiewnikach, datują się od momentu jego święceń biskupich w 1958 r. Dnia 21 października 1965 r., 27 lat po śmierci siostry Faustyny, arcybiskup Wojtyła podjął decyzję o rozpoczęciu diecezjalnego procesu informacyjnego odnośnie jej życia i cnót. Taki proces oznaczał początek długiej drogi prowadzącej do beatyfikacji; od tej chwili siostrze Faustynie przysługiwał tytuł Sługi Bożej. Proces informacyjny został zakończony uroczystą sesją w pałacu arcybiskupów krakowskich 20 września 1967 r., po czym podpisane przez kardynała Wojtyłę akta zostały wysłane do odpowiedniej kongregacji w Kurii rzymskiej.
Siostra Faustyna została beatyfikowana przez Jana Pawła II w Rzymie 18 kwietnia 1993 r. W homilii Papież powiedział: „O Faustyno, jakże przedziwna była Twoja droga! Czyż nie można pomyśleć, że to ciebie właśnie – ubogą i prostą córkę mazowieckiego polskiego ludu – wybrał Chrystus, aby przypomnieć ludziom wielką Bożą tajemnicę miłosierdzia. Tę tajemnicę zabrałaś ze sobą, odchodząc z tego świata po krótkim i pełnym cierpień życiu. Równocześnie tajemnica ta stała się proroczym zaiste wołaniem do świata, do Europy. Przecież twoje orędzie Bożego Miłosierdzia zrodziło się jakby w przeddzień straszliwego kataklizmu II wojny światowej. (…) Gdzież więc, jeśli nie w Bożym Miłosierdziu, znajdzie świat ocalenie i światło nadziei.”
Ponad dekadę przed beatyfikacją siostry Faustyny, w 1980 roku Jan Paweł II opublikował świadectwo swojej wielkiej czci dla Bożego miłosierdzia, encyklikę Dives in misericordia (Bogaty w miłosierdzie). W rozmowie z amerykańskim dziennikarzem Georgem Weigelem Papież przyznał, że podczas pisania tej encykliki myślał o siostrze Faustynie i „był jej duchowo bardzo bliski”. Encyklika ta jest więc świadectwem głębokiego przemyślenia przez Papieża przesłania siostry Faustyny i zobaczenia jego aktualności dla współczesnego świata.
W harmonii z etymologicznym znaczeniem łacińskiego słowa misericordia (miseris cor dare – potrzebującym dać serce), Jan Paweł II określa w encyklice miłosierdzie jako „miłość, która w sposób szczególny daje o sobie znać w zetknięciu z cierpieniem, krzywdą, ubóstwem, w zetknięciu z całą ludzką kondycją, która na różne sposoby ujawnia ograniczoność i słabość człowieka, zarówno fizyczną, jak i moralną”. Dlatego też, Bożego miłosierdzia szczególnie potrzebujemy w epoce po Oświęcimiu i Archipelagu Gułag, gdzie „ludzie ludziom zgotowali tak straszny los”. Z niezwykłą przenikliwością Papież przypomina, że wiele straszliwych zbrodni naszego wieku zostało dokonanych w imię dziejowej sprawiedliwości i potrzeby wynagrodzenia doznanych krzywd. „Programy, które biorą początek w idei sprawiedliwości, które mają służyć jej urzeczywistnieniu we współżyciu ludzi, ludzkich grup i społeczeństw, ulegają w praktyce wypaczeniu. (…) Sprawiedliwość sama nie wystarcza, (…) jeśli nie dopuści się do kształtowania życia ludzkiego w różnych jego wymiarach owej głębszej mocy, jaką jest miłość”.
O swojej czci dla Bożego Miłosierdzia Jan Paweł II przypomniał w czasie pielgrzymki do Polski w 1997 roku, podczas wizyty w sanktuarium w Łagiewnikach: „Orędzie miłosierdzia Bożego zawsze było mi bliskie i drogie. (…) Dziękuję Opatrzności Bożej, że dane mi było osobiście przyczynić się do wypełnienia woli Chrystusa, przez ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego. Tu, przy relikwiach błogosławionej Faustyny Kowalskiej, dziękuję też za dar jej beatyfikacji. Nieustannie proszę Boga o «miłosierdzie dla nas i świata całego».”
Często zastanawiamy się, w jakim stopniu Jan Paweł II jest „polskim Papieżem”, to znaczy w jakiej mierze fakt, że wychował się w kraju nad Wisłą, a swojej wiary, posługi kapłańskiej i biskupiej uczył się w grodzie wawelskim, kształtuje jego rozumienie Kościoła powszechnego i własnej posługi biskupa Rzymu. W tym kontekście ważne wydaje się spostrzeżenie jednego z autorów rozważań, że Jan Paweł II „wyszedł z krakowskiej szkoły miłosierdzia, gdzie głównymi wykładowcami byli: św. brat Albert Chmielowski i bł. siostra Faustyna Kowalska.” Dzięki encyklice Dives in misericordia, to polskie, krakowskie doświadczenie Bożego miłosierdzia, stało się wezwaniem i darem dla całego Kościoła i całej ludzkości. Możemy być z tego powodu dumni i wdzięczni Bogu.

 

opr. ab/ab

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/dwaj_swiadkowie.html

Zobacz także:
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Korykos, w Cylicji – św. Charytyny, męczennicy. Śmierć poniosła na początku IV stulecia. Przed tym musiała znosić rozmaite udręki: obcięto jej włosy, wybito zęby, połamano nogi i ręce. Fakt jej męczeństwa i oznaki wczesnego kultu znalazły swe potwierdzenie w inskrypcjach, odkrytych w latach dwudziestych przez archeologów amerykańskich.

W Beaulieu, we Francji – św. Flory. Była zakonnicą w klasztorze, który obsługiwał schronisko dla pielgrzymów. Zmarła w roku 1347 na skutek schorzeń, które odczuła po doznanych ekstazach.

oraz:

św. Apolinarego, biskupa (+ ok. 250); św. Attylana, biskupa (+ ok. 916); świętych męczenników Placyda, Maura, Eutychiusza, Wiktora, Flawii, Donata, Firmata i Fausta (+ VI w.); św. Trazeasza, biskupa (+ ok. 175)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/10-05a.php3
BŁOGOSŁAWIONEJ NIEDZIELI WSZYSTKIM
0_a0c11_59e861e5_XL

 

 

O autorze: Judyta