Wojsko polskie ma jak najgorszą opinię. Gen. Skrzypczak oświadczył, że mogłoby się ono bronić najwyżej przez trzy dni, kilka lat temu twierdzono, iż drużyna białoruskich harcerek mogłaby bez trudu podbić nasz kraj, a bloger Matka Kurka napisał, że:
“Dramat, naprawdę wielki dramat i jako laik jestem gotów postawić Dubaj przeciw ruinom Warszawy, że na wypadek powtórki z 17 września 1939, o 1 nawet nie wspomnę, przetrwalibyśmy nie tygodnie, ale godziny. Nie mamy nic, ani sprzętu, ani ludzi, ani charakteru, który został zabity „nowoczesnością” i jedyne w co wierzę, to w zmilitaryzowane grupy „kiboli”, reszta w ramach patriotyzmu płaciłaby zaborcom podatki i zmiatała psie gówna z chodników.”.
Warto wspomnieć, że bloger ów wyraził taką opinię w dniu Święta Wojska Polskiego, 15 sierpnia 2014 /TUTAJ/. Tym bardziej zdumiał mnie więc artykuł z 14.08.2014 w portalu Defenseindustrydaily.com pióra Christine Balis, zatytułowany “Poland’s Balancing Act: A briefing for the Defence Sector – Part 1” /TUTAJ/. Autorka zaczęła od słów
“This is a pivotal year for the Polish defense market. Russia’s actions in Ukraine have underscored the urgency of Poland’s $44 billion [chodzi o miliardy] military modernization program, and accelerated planned purchases. Critical defense procurement decisions will be made in 2014, testing the government’s ability to successfully manage big international tenders that pit Americans against Europeans. This year will also see the implementation of the country’s highly ambitious plans to consolidate most of its domestic industrial base under one roof, with significant implications for foreign suppliers seeking industrial arrangements with local partners.”.
Widać więc, że mamy wydać w najblizszym czasie 44 miliardy dolarów na dozbrojenie polskiej armii, oraz skonsolidować nasz przemysł zbrojeniowy. Dowiadujemy się dalej, że aktualne nasze wydatki na obronę to 10 miliardów dolarów rocznie, ale szybko one rosną i w ciagu najbliższych 2 lat mamy wyprzedzić w tym względzie Hiszpanię i Holandię. Polska przeznacza na obronę nie mniej niż 1,95% swojego PKB z poprzedniego roku. Tylko wydatki Wielkiej Brytanii i Grecji stanowią większy procent ich PKB /spośród europejskich członków NATO/.
Te dolary mają pójść na 10-letni plan modernizacji polskiej armii /w tym 70% na uzbrojenie/. W roku 2013 uchwalono także “polonizację” polskich zbrojeń. Polski wkład ma wynosić co najmniej 25%. Autorka pisze:
“In the land systems sector, Polish industry typically takes the lead, sometimes working under license (e.g., the Rosomak APC, produced by WZM under license from Finland’s Patria) or in close collaboration with a foreign supplier (e.g., PHO and BAE Systems partnering on the development of a tracked platform based on the Swedish CV90 IFV design). Polish industry was upset when the government opted to buy 119 Leopard 2A5 tanks from the German army, instead of paying for a new-design Polish option, but Germany’s extremely low price were an offer they could not refuse. In the air, missile and naval domains, by necessity, foreign primes remain in the lead but local industrial content can be the determining factor in procurement selections.”.
Omawiane są następnie plany konsolidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego, czyli utworzenia Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która obejmuje w tej chwili 17 podmiotów gospodarczych, a ma ich być pod koniec tego roku 30-40. Autorka ma watpliwości, czy tak ambitny plan może się powieść. Artykul kończą rozważania nad wyborem, ptrzed którym staje Polska: czy współpracować raczej z amerykańskimi, czy europejskimi firmami zbrojeniowymi.
Co jest charakterystyczne dla tego artykułu – to całkowity brak ponurego katastrofizmu, nieodzownego dla naszego myślenia o polskim wojsku. Chrisline Balis pisze:
“In sum, the size of the opportunity combined with solid economic fundamentals and an enabling security environment, makes Poland one of the most attractive defense markets for firms looking to improve their top line with exports.”.
Co jest również charakterystyczne to kompletny brak pojęcia o rzeczywistej naturze problemu pod tytułem Wojsko Polskie i/lub politycznego tła tego problemu.
Polska ma nie mieć wojska. Tego wojska zdolnego do stawienia oporu. Rozbrojenie i demobilizacja dokonały się na skutek porozumienia pomiędzy Zachodem i Sowietami. Polska (Polacy) nie mieli tu nic do gadania.Wykonano decyzje , które zapadły gdzie indziej. Profilaktycznie aby Polska (Polacy) nawet potencjalnie nie stanowili problemu geopolitycznego.
Problemu , który nazywa się Eurazja i jest sowieckim projektem, któremu (co najmniej) kibicują Niemcy.
Polska od 1939 roku nie jest państwem suwerennym i tak ma pozostać.
Posiadanie armii jest atrybutem tylko państw poważnych, a nie sezonowych.
Polska jest państwem sezonowym i tak jest traktowana.
Tutejsi władcy (vel Umiłowani Przywódcy) nadymający się na trybunach to tylko delegowani do sprawowania nadzoru nad mniej wartościowym narodem tubylczym figuranci.
A wojsko, a instytucja o nazwie Wojsko ?
Kto się składał/składa na jego kadrę.
Proszę się zapytać circ, bo zdaje się miała trochę mimowolnych kontaktów.
Problemy techniczne są kwestią wtórną i wobec powyższego zupełnie bez znaczenia.
I jeszcze jedno.
Jedyną metodą na odstraszenie potencjalnego agresora jest posiadanie broni jądrowej.
Na mocy specjalnego porozumienia radziecko-amerykańskiego Polska oddała pluton i wzbogacony uran (produkty wieloletniej pracy reaktorów badawczych w Świerku pod Warszawą) Rosji.
Było tego ok 560kg. Można by z tego zrobić 18 ładunków nuklearnych.
Frank Barnaby, pisarz i fizyk jądrowy pracujący niegdyś w Aldermaston podkreśla: – Najbardziej przerażające jest to, że z wzbogaconego uranu bardzo łatwo wyprodukować bombę atomową. Potrzeba tylko paru doktorantów i trochę materiałów. Mamy powody, by bać się nuklearnego terroryzmu; jestem zdziwiony, że jeszcze nie doszło do żadnego ataku.
Jest jeszcze wszakże inny aspekt tej akcji. To uzyskanie odpowiedniej podatności mniej wartościowych narodów na imperialne plany geopolityczne. I bodaj o to tu głównie chodzi.
To bardzo dziwna konstatacja. Czy są jakiekolwiek przesłanki, by spodziewać się “naszego myślenia o polskim wojsku” po artykule umieszczonym w specjalistyczym, amerykańskim wydawnictwie dla osób z branży zbrojeniowej?
Ja tu widzę – całkowicie dla mnie zrozumiały – zachodni, rynkowy pragmatyzm: pół-dzikie plemiona znad Wisły chcą przeznaczyć trochę złota na wzmocnienie swojego bezpieczeństwa – “jest okazja, by wcisnąć im strzelby i proch naszej produkcji i dobrze na tym zarobić”.
DID zajmuje się okazjami biznesowymi, a nie rozważaniami na temat bezpieczeństwa poszczególnych narodów – nawet tak ważnych, jak nasz.
Nie zachowałeś gdzieś tekstów Fortunata o zbrojeniówce w PRLu?
Znakomite były.
Tu nie chodzi o to, by DID myślał tak jak my. Jednak kieruje się on swoim interesem, a jak wiadomo – nie robi się interesów z bankrutami.
Owszem, broń jądrowa by się przydała. Dobrze jednak, że jest możliwe dozbrojenie konwencjonalne.
Nie istnieje “polska armia”. O czym więc ta rozmowa?
Tak, ale kiedy odzyskamy nasz kraj, kłamstwo, że “istnieje polska armia” zagra przeciw tym, którzy je teraz powtarzają.
I tak znajdą się tacy, którzy powiedzą, że Polska przestała być krajem demokratycznym i zaprowadziła rządy faszystów i w związku z tym należy ją rozbroić.
Ale przynajmniej leming będzie się musiał zastanowić, jak to jest naprawdę. Jak Bóg da, to dzięki własnym obserwacjom dojdzie do wniosku, że wierzył w kłamstwa.
Jest też armia Polaków ok. 40 tys. w armii…Stanów Zjednoczonych.
To wynika z danych demograficznych i statystyki.
Od razu wyobraziłem sobie wolną Polskę i ekonomiczną i polityczną emigrację… z USA do Polski :)
Doczekalibyśmy się jeszcze afro-polaków w Wojsku Polskim!
:)))))