Państwo obywatelskie- która partia nie ma tego hasła na swoich ustach? Każda ma, każda opowiada bzdury, że władze przekaże obywatelom. Działa to jednak dwustronnie, najpierw obiecują większy udział obywateli w życie publiczne, a potem, po dojściu do władzy strasznie piszczą o tym, że obywatele nie są tak mocno zaangażowani w politykę.
Obywatel nie musi się mocno angażować, a nawet aktywnie uczestniczyć w życiu społeczno- politycznym. Powinien się jednak orientować co się dzieje. Wiem, że sporo osób zaprotestuje, jednak swoją opinię podtrzymuję, mając za sobą lud, który zgodnie z ankietami, myśli podobnie.
Jak sprawić, by obywatele włączyli się w życie publiczne, co jak sądzę, da o wiele większe możliwości rozwoju naszego kraju? Musimy zdecentralizować władzę. Mamy ogromną centralizację wszystkich urzędów, spraw. Nasz parlament debatuje nad kwestiami, którymi nie powinien sie w ogóle interesować. Centralizacja sprawia, że polityka jest sceną zabetonowaną, sprawia, że przy władzy jest ta sama grupka swoich kolegów, którym jest podporządkowane właściwie wszystko.
Decentralizacja władzy. Jak ją przeprowadzić? Musimy uzbroić we wszelki możliwy arsenał broni samorządy, sprawić, że będą miały jak najwięcej do powiedzenia, zgodnie z zasadą subsydiarności, którą głosi Kościół Katolicki. Politycy muszą zrozumieć, że wszelkie sprawy powinny być rozwiązywane na jak najniższym szczeblu, a czasem nawet przez samą jednostkę. Zaś wyższa instancja wchodzi do gry, dopiero wtedy, gdy niższa nie moze podołać zadaniu.
Więzy ziemi są naturalne, w przeciwieństwie do więzów idei. Na czym polegają więzi- na tym, że dana grupa osób ma te same cele, które pragną realizować. Dlaczego decentralizacja władzy jest tak bardzo korzystna? Ludzie najbardziej angażują się w sprawy lokalne, bo są dla nich najbardziej zrozumiałe i najbardziej bliskie. Dotykają codziennego, szarego życia. Poza tym, to właśnie w polityce lokalnej zdobywa się doświadczenie i rosną elity.
Pierwszą zasadą decentralizacji władzy musi być zmiana przepływu pieniędzy. Nie z góry na dół, lecz właśnie z dołu w górę. Gdy gmina załatwi swoje potrzeby, przekazuje pieniądze do powiatu, a powiat dalej do województwa, a te na końcu do skarbu państwa. Wspólny wór dla całego kraju powoduje: korupcje, niekontrolowany przepływ publicznych pieniędzy przez pensje urzędników, których pracuje za dużo, defraudację publicznych pieniędzy na masową skalę (dajmy na to ZUS, który posiada budżet liczony w miliardach, jeśli zniknie gdziś milion, to prawie tak jakby nic się nie stało), oderwanie urzędników od realnych problemów miejsca zamiekszania podatników, brak kontroli przez zwykłych ludzi. Są sprawy, których nie da się w ten sposób finansować, choćby zbrojenia. Większość jednak spraw można załatwić na szczeblu lokalnym, mam tu na myśli nawet edukację czy sądownictwo a w dłuższej perspektywie także służbę zdrowia.
Więzi ziemi rozwiązują sprawy polityczne. Pomieszanie spraw społecznych i politycznych prowadzi do tego, że politycy zajmują się tym, czym zupełnie nie powinni, jak między innymi etyką. Jestem za zdecydowanym odzieleniem miasta i wsi na szczeblu lokalnym, na tyle na ile jest to możliwe. Głoszę zatem swoisty agraryzm, który rozumiem jako właściwy stosunek wsi do miast i odwrotnie.
Niech pierwszym ośrodkiem władzy na wsi będzie sołtys. Niech ma poszerzone możliwości, niech będzie mógł zaradzić wszystkim doraźnym problemom. Drugą instancją niech będzie gmina, związek wsi i niewielkich miasteczek. Urząd gminy powinien posiadać wszystkie uprawnienia do wydawania nie tylko dowodów osobistych, ale także paszportów i innych dokumentów. Dlaczego urzędy pracy muszą być powiatowe? Niech wszystko będzie opłacane lokalnie, na tyle, ile mieszkańcy mogą. Każda gmina ma inne możliwości. Równość, zwana przeze mnie jednostajnością zabija i mniejszych i tych bogatszych. Niech polityce zrozumieją, że chęć zrobienia z każdego rejonu polskiego takiego samego mija się całkowice z celem. Ludzie w różnych rejonach są różni. Teren jest inny. Nawet w Polsce mamy grupy etniczne choćby górali, czy Kaszubów, niech mają swoje samorządy. Nie jestem przeciwny łagodzeniu dzieki innym rejonom Polski, ubóstwa, czy innych problemów. Niech jednak nie przyświeca nam idea badziewnej równości, zwanej inaczej, dziadowską biedą. Rozwój jest bowiem tym lepszy, im większe zróżniczkowanie. Musimy odrzucić myślenie liberalne, pozostawiające sobie samym maluczkich, ale i socjalistyczne, chcące z każdego zrobić every- mana, czy w tym przypadku every- gminę. Niech gmina przejmie finansowanie edukacji na swoim terenie. W razie braku możliwości, niech będzie istniał fundusz państwowy wspomagający. Odzielmy jednak tereny lokalne, zerwijmy z centralizmem!
Analogicznie, w mieście pierwszym ośrodkiem niech będzie dzielnica. Niech zaradza tymczasowym problemom. Niech będzie blisko ludzi. W wypadku dużego miasta, niech dzielnica nawet dzieli się na osiedla. I w przypadku wsi i miast, pomimo zróżnicowania, ani nie będzie potrzebna duża ilość etatów, ani płace dla wszystkich zaangażowanych. Dzielnice zaś niech łączą się po prostu w miasto, które w tym przypadku będzie miejskim odpowiednikiem gminy. Oby miało jak największe uprawnienia. Niech utrzymuje edukację.
Miasta i gminy powinny łączyć się w powiaty. Wyjątkiem tu są bardzo duże miasta, które powinny być same sobie powiatem. Powiat powinien przejąć sądownictwo i służbę zdrowia. Utrzymywanie szpitali jedynie z kasy miasta byłoby niesprawiedliwe. W końcu i ludność wiejska korzysta ze szpitali znajdujących się w mieście. Jednak, powiat musi coś znaczyć! Dziś prawie nic nie znaczy. Czy wielowiekowa mądrość naszej cywilizacji stworzyła stopień administracji zupełnie niepotrzebny. Tylko w naszych czasach odpowiednik dawnego hrabstwa, czy kasztelanii nic nie znaczy. Niechże się to zmieni jak najszybciej. Niech miasta i wsie dbają o środowisko i infrastrukturę. Niech dbają o kulturę i sztukę, często związaną z grupami etnicznymi. Powiaty w mojej ocenie powinny mieć duży wpływ w ogóle na działalność polityczną państwa.
Ostatnim szczeblem samorządów terytorialnych są województwa. Mieszające się tam gdzie nie powinny. Z kolei brak ich tam, gdzie powinny. Niech zajmą się finansowaniem szkół wyższych. Mamy w Polsce obecnie zbyt wiele szkół wyższych, które kształcą absolwentów na nic, obniżając poziom nauczania co rok. Niechże liczba uniwersytetów w danym województwie nie przekroczy magicznej liczby dwa. Województwo powinno rozwinąć szkoły techniczne, choćby związane z koleją. Dziś tak bardzo potrzebujemy tych pracowników! Niech rozwija te sprawy, które są związane z całym województwem, na przykład operę.
Wojewoda, starosta, wójt czy burmistrz to reprezentant ludu, mieszkańców, a nie rządu. Wojewoda nie ma być reprezentantem politycznego obozu władzy, lecz wręcz przeciwnie, ma godnie reprezentować i bronić interesów mieszkańców przed rządem. Niech że władza centralna będzie podległa w pewnych kwestiach samorządom, niech liczy się z ich zdaniem.
Niech mędrkowie w Sejmie nie decydują jak dzielić Polskę, bo choć w Polsce nie doszło do wielkich tragedii, to jednak doszło do wielu rażących pomyłek. Nie zawsze wzięto pod uwagę preferencje mieszkańców, grupy etniczne, czy mentalność. O tym do jakiej gminy, powiatu czy województwa niech zadecydują sami zainteresowani, oczywiście w taki sposób, by ziemia stanowiła jedno. Każda gmina, powiat czy województwo nie muszą być identyczne pod względem ludności, czy terytorium. Jest to zupełnie obojętne. Nie muszą być, a nawet nie powinny. Ich liczba zasadniczo powinna być zależna od dobra obywateli, może być ich więcej niż szesnaście. Podam przykład takiej rządowej pomyłki. Miasto Elbląg zostało zakwalifikowane do województwa warmińsko- mazurskiego, podobno z powodu bycia dużym miastem, a w tym województwie jedynie Olsztyn był dużą metropolią. I nie miało dla nikogo znaczenia, że ani do Warmii ani do Mazur miasto te nie należy. W ostatnim sondażu, jak zresztą od samej reformy administracyjnej, mieszkańcy wyrazili chęć dołączenia się do województwa pomorskiego. A najlepiej chcieliby odzyskać własne województwo, utracone bezpowrotnie po reformie, bo do Pomorza też nie należą.
Niech samorządy przejmą wszystkie te kompetencje, w których państwo bezsensownie się dziś babra, a do których nie powinno mieć dostępu. Zliwkwidujmy ministerstwo edukacji, zdrowia, kultury i sztuki, sportu, cyfryzacji, pracy i polityki społecznej, środowiska, a przede wszystkim Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Być może przez długi okres transformacji niektóre ośrodki gminne, miejskie, powiatowe czy wojewódzkie nie będą mogły sobie same poradzić. Mogą zatem istnieć jakieś departamenty ogólnopolskie wymienionych resortów, wspomagające takie ośrodki. W niektórych sprawach mogą one w ogóle nie zniknąć. Nie ma to znaczenia dla autonomii samorządów. Sprawy te powinny być rozpatrywane na bieżąco z pożytkiem dla obywatela.
Niech Bóg broni każdego, kto będzie chciał przeprowadzić rewolucję. Nasza cywilizacja nie znosi rewolucji, zwanej inaczej czystym bezbożnictwem, lud też jej nie lubi. Rewolucję bowiem przeprowadzają nie zawodowi politycy, lecz fanatyczni ideolodzy, którzy zachwyciwszy się wpierw jakimś programem, bezmyślnie wywracają kraj do góry nogami, niszczą, a wprowadzają pospiesznie coś, co w środku od początku jest zgniłe. Nasza cywilizacja jest ewolucyjna. Gwałtownereformy w niektórych dziedzinach mogą przynieść całkowitą zapaść i wrogość obywateli. Taka polityka nie byłaby działaniem na rzecz dobra wspólnego.
KONTRrewolucję, kontrrewolucję…