Dziś w budynku sądu ( dwie bramki antyterrorystyczne, po 4 osoby w każdej)
Strażnik; -Proszę położyć torebkę na taśmie;
Ja; -Proszę się pośpieszyć, bo się spóźnię na rozprawę.
S- Proszę nie podnosić głosu.
Ja- Panie, Pan mi nie będziesz mówił co mam robić. Jesteście tu zbędni, w dodatku ja na was płacę. Szybciej!
S- Co Pani taka nerwowa?
J- A co to Pana obchodzi? Czy nerwowość jest karalna? W tym mafijnym państwie 80% ludzi jest nerwowych.
S- Proszę o dokumenty.
J- Panie, czy Pan k…a słyszy, że się śpieszę?
S- woła kierownika straży by mnie wylegitymował. Idą ze mną po schodach sprawdzając przez radio czy jestem karana. Jeden wchodzi na salę sądową i mówi do bladej sędziny, że osoba która jest na rozprawie musi być wylegitymowana z powodu używania wulgaryzmów. Sędzia pyta mnie o nazwisko, każe wpisać do protokołu rozprawy, ( bez pytania czy jestem stroną, świadkiem czy obserwatorem) że osoba uczestnicząca w rozprawie (imię i nazwisko) zachowuje się wulgarnie wobec policjantów.
Ja- Gdzie jest dowód, że zachowuję się wulgarnie ?
Sędzina- Powiedział to policjant.
J. – Czy zdanie policjanta to orzeczenie sądu? Nie ma Pani prawa wpisywać tego do protokołu, ani używać mojego nazwiska, bo nie należy to do sprawy, ponadto nie jest dowiedzione.
Sędzina- Proszę wpisać do protokołu, że osoba nie zgadza się na wpisanie tego do protokołu ( idiotyzm)
Po rozprawie idę do szefa straży;
Ja- Na jakiej podstawie wolno Panu twierdzić, że mówię wulgarne słowa? Ma Pan zalegalizowaną przez prawodawcę listę wulgarnych słów?
S- Używała Pani słów powszechnie uznanych za wulgarne.
Ja- Powszechność stosowania słowa nie jest argumentem dla prawa i nie przesądza o winie. Nie ma słów wulgarnych, mogą być natomiast wulgarne treści. Normy kulturowe są zmienne i podlegają trendom i kontekstowi- bada się szkodliwość dla osób, nie sam fakt uzycia memu.
S- Gwarantuję, że przegrała by Pani ze mną sprawę.
J- Jest Pan prorokiem, że daje gwarancje na przyszłość? Ten argument świadczy przeciwko Panu, to mobbing i zastraszanie sugerujące, że obywatel i tak ma przesrane w państwie totalitarnym rządzonym przez układy. Skąd Pan wie, że nie nagrywam tej rozmowy? Ponadto wygrałabym w sądzie, bo nie Pan jest ekspertem od języka, ale ja jako człowiek kultury- każdy kulturoznawca powołany jako ekspert przyzna mi rację.
S- Pani nie ma wykształcenia, by znać się na prawie, a ja mam.
J- To ja mam studia w dziedzinie kultury, nie Pan. To ja jestem tu ekspertem. Gdybym powiedziała, że jest Pan k..ą nie mając na to dowodów, byłabym winna, ale użycie słowa jako przerywnika nie jest karalne żadnym prawem, bo nie ma do tego podstaw.
Na tym skończyła się rozmowa. Cyrk liberalnego paradygmatu prawa.
Ten nowy ustrój prawny nie jest taki groźny o ile rozumieć cel prawa i umieć go negocjować. Oni to dobrze wiedzą. Prawda jest nie do pokonania i musi wygrać z kłamstwem, ale wymaga to od wszystkich wysiłku – uświadomienia sobie naszych praw wynikających z prawa naturalnego, precyzji słowa, odwagi i nieugiętości, o ile mamy rację.
Drugim zyskiem z takiej rozmowy jest uświadomienie sobie, jak słabe i niefunkcjonalne są wszelkie regulaminy wobec realizmu zycia. W materiałach szkoleniowych wszystkich służb i policji stoi, że człowiek zachowujący się nerwowo jest podejrzany i należy go sprawdzić. Czy władza nie wie, że przestępca nie będzie zwracał na siebie uwagi nerwowym zachowaniem? A może to dobrze wie, ale wyczula służby państwowe na wroga, którym jest wściekły obywatel, więc potencjalny buntownik, a tego władza się boi.
Próbują nas więc zastraszać, zbierają haczyki, ale ich metody okazują się coraz słabsze, bo my uczymy się bronić swoich praw. To oczywiście wszystko z naszej kieszeni i pytanie jest tylko takie;- kto prędzej zdechnie ekonomicznie, system czy my, ale już nie takie wojny przezwyciężyliśmy.
Ktoś może powiedzieć, że przyszłam do sądu w ostatniej chwili więc jestem sobie winna. Krążyłam 15 minut po uliczkach wokół sądu by znależć miejsce do parkowania, w końcu zaparkowałam na trawniku.
Narobili se trawników, zagrodzili za szerokie chodniki betonowymi donicami z kfiotkami, wokół gmachu niesprawiedliwości pełno pustej przestrzeni, a nie ma gdzie zaparkować, wygląda, jakby cały przestępczy naród zebrał się w tym miejscu, by złamać dodatkowo przepisy parkowania i jeszcze bardziej zwiesić łeb, by tak pozostał na zawsze, bo władzę ma wybierać naród ze spuszczoną głową, nie dumnie podniesioną.
Ale coś przez to osiągnęłaś, wniosłaś jakieś dobro w swoje i innych życie? Bo inaczej to chyba niepotrzebne spięcie? Może też łatwo coś sie wypsnąć co ku uciesze systemu ustawi nas w odpowiednim miejscu na jego warunkach i dodatkowo poszczuje na jego sługi
Jak potrzebuję szybko miejsca na parkowanie, zgłaszam to Maryi :) Ona też wlewa mi trochę Chrystusowego pokoju w nerwowych sytuacjach – o ile styknie mi Łaski, aby pamiętać o tym, by się modlić. A żeby pamiętać trzeba się … modlić :)
Odwaga w dążeniu do prawdy = zwycięstwo
Ośmieszenie bezdusznego biurokratyzmu i talmudycznej koncepcji prawa = zwycięstwo
Skłonienie ludzi do myślenia = zwycięstwo
System “chce” naszego zastraszenia. Byśmy pokornie (nie w sensie Bernarda z Clairvaux) robili, czego od nas oczekują, w obawie, że “ustawi nas w odpowiednim miejscu na jego warunkach i dodatkowo poszczuje na (nas?) jego sługi”.
W takim wypadku powiedzenie “kurwa!” może być wystąpieniem w obronie Prawdy.
zaczyna się od tego, że nie wolno być poirytowanym, potem mamy ochroniarzy zabijających zdenerwowanego pasażera na lotnisku – “na wszelki wypadek” (zostali uniewinnieni), aż wreszcie Pol-Pota, Mao i UE.
Tak, dało. System ma dostawać informację zwrotną, że wielu ludzi jest niezadowolonych, a nawet agresywnych.
Jeśli to ich nie zmieni, to osłabi.
Pijakom psuje się w domu komfort picia, a alkoholików wywala by nie psuli innym życia.
Masz rację space.
Ładnie ostatnio piszesz. Masz takie fale łaski.
Z irytacją to zależy, – niektórzy tak mają, że w nerwach tracą rozum, ja odwrotnie (chyba, że mam do czynienia z mężem, on potrafi być takim idiotą, że na nic moja inteligencja i wszelkie narzędzia, ręce opadają i już)
Przyznam, że Cię rozumiem. Sama czasem angażuję się w różne- nie koniecznie istotne- walki . Dla zasady. Kiedy rozsądnym byłoby się poddać. Ostatnio wyłączono mi jeden licznik w mieszkaniu ( mam trzy). Najpierw monter go niepotrzebnie wymienił. Potem sfałszowano zapis stanu starego licznika. Miałam ( cudem nie wywaliłam) protokół, z wpisanym prawidłowym stanem. Nie zgodziłam się na zapłacenie trzech faktur po 2 500 za rzekomo pobraną energię. Nikt nie powiedział mi nawet przepraszam i nikogo nie interesowało, że taki pobór mocy w starej kamienicy nie jest możliwy. ( musiałaby płynąć prąd około 25 A). Miła pani w biurze powiedziała, że choć miałam rację, muszę jednak zapłacić za włączenie tego licznika .Bo taka jest procedura. Odpowiedziałam; ” po moim trupie”. Kosztowało mnie to kilkakrotnie więcej. Kilka dni wizyt w biurach – i musiałam zrezygnować z pilnego tłumaczenia. Ale postawiłam na swoim. Licznik włączono za darmo. “Przepraszam” nie usłyszałam.
Kiedy tego zaniechać, dajemy przyzwolenie na kolejne łamanie granic, choć walka to nie cel główny. Walcząc ustawicznie nie czynimy tego, do czego powołał nas Bóg na pierwszym miejscu, czyli dla miłości.
Dziś papież Franciszek na placu św. Piotra mówiąc o miłości i jej przeciwieństwie, egoizmie wspomniał ciężko chorą 1,5 roczną Noemi, o której zdrowie prosi w modlitwach cała jej rodzina. Poprosił zebranych o wspólny akt miłości do Noemi i modlitwę o jej zdrowie którą zainicjował.. To przykład naszej misji, na którą dziś nie mamy albo czasu, albo duchowego usposobienia, szarpani permanentnie przez sforę psów, poranieni, wściekli, nerwowo chorzy.